Źródło: „Gazeta Wrocławska”
Źródło: „Dziennik Polski”
Źródło: „Dziennik Polski”
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"
Największe zmiany nastąpiły w Warszawie, gdzie w ostatnich miesiącach deweloperzy zaczęli wprowadzać lokale za średnio 7,8 tys. zł za mkw. To skok o 7 proc. w porównaniu z III kwartałem 2009 r. We Wrocławiu nowe oferty podrożały o 6 proc., a w Trójmieście – o 3 proc.
W pozostałych badanych przez Reas aglomeracjach, czyli w Łodzi, Poznaniu i Krakowie, na razie do sprzedaży trafiają coraz tańsze mieszkania – czytamy dalej w Rzeczpospolitej. Do największych zmian doszło w Łodzi, gdzie analitycy odnotowali spadek rzędu 35 proc. – przy czym to de facto różnica między II i IV kwartałem, gdyż w III nie było żadnych nowych ofert.
Największe zmiany nastąpiły w Warszawie, gdzie w ostatnich miesiącach deweloperzy zaczęli wprowadzać lokale za średnio 7,8 tys. zł za mkw. To skok o 7 proc. w porównaniu z III kwartałem 2009 r. We Wrocławiu nowe oferty podrożały o 6 proc., a w Trójmieście – o 3 proc.
W pozostałych badanych przez Reas aglomeracjach, czyli w Łodzi, Poznaniu i Krakowie, na razie do sprzedaży trafiają coraz tańsze mieszkania – czytamy dalej w Rzeczpospolitej. Do największych zmian doszło w Łodzi, gdzie analitycy odnotowali spadek rzędu 35 proc. – przy czym to de facto różnica między II i IV kwartałem, gdyż w III nie było żadnych nowych ofert.
Trwający od kilku miesięcy program "Chcesz wynająć mieszkanie? Zrób to gminie
Dyrektor Ostrowski tłumaczy, że przekwaterowanie takiej rodziny do mieszkania z wynajmu na wolnym rynku nie tylko poprawia standard jej życia. Do zwolnionego lokalu trafi wówczas lokator od lat oczekujący na eksmisję z mieszkania, które - także zwolnione - trafi do osób z długiej kolejki oczekujących.
Podaje też przykład budynków w złym stanie technicznym, wymagających szybkiego remontu, wręcz zagrażających zdrowiu czy życiu lokatorów. Przekwaterowanie do wynajętych mieszkań rodzin, daje możliwość generalnego remontu.
Ostrowski przyznał, że głównym problemem z wynajmem na wolnym rynku jest nieufność, obawy wynajmującego wobec lokatorów wskazanych przez Zarząd Mienia Komunalnego. "My swoim urzędem gwarantujemy pewnego, wiarygodnego płatnika, bo my nim jesteśmy. Jednocześnie dobieramy do tych mieszkań osoby, które nie zakłócają spokoju. Staramy się, żeby to były osoby sprawdzone, co do których nie było żadnych zastrzeżeń" - dodał.
Dodał, że różnice w cenie, między czynszem komunalnym a wynegocjowanymi cenami, to kwoty rzędu 200-250 zł, które dopłaca gmina. Ostrowski dodał, że zgłaszają się też właściciele mieszkań, którzy wolą mieć niższą stawkę, ale pewnego płatnika na dłuższy czas (umowy z gminą są podpisywane na czas nieokreślony lub co najmniej 5 lat).
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Trwający od kilku miesięcy program "Chcesz wynająć mieszkanie? Zrób to gminie
Dyrektor Ostrowski tłumaczy, że przekwaterowanie takiej rodziny do mieszkania z wynajmu na wolnym rynku nie tylko poprawia standard jej życia. Do zwolnionego lokalu trafi wówczas lokator od lat oczekujący na eksmisję z mieszkania, które - także zwolnione - trafi do osób z długiej kolejki oczekujących.
Podaje też przykład budynków w złym stanie technicznym, wymagających szybkiego remontu, wręcz zagrażających zdrowiu czy życiu lokatorów. Przekwaterowanie do wynajętych mieszkań rodzin, daje możliwość generalnego remontu.
Ostrowski przyznał, że głównym problemem z wynajmem na wolnym rynku jest nieufność, obawy wynajmującego wobec lokatorów wskazanych przez Zarząd Mienia Komunalnego. "My swoim urzędem gwarantujemy pewnego, wiarygodnego płatnika, bo my nim jesteśmy. Jednocześnie dobieramy do tych mieszkań osoby, które nie zakłócają spokoju. Staramy się, żeby to były osoby sprawdzone, co do których nie było żadnych zastrzeżeń" - dodał.
Dodał, że różnice w cenie, między czynszem komunalnym a wynegocjowanymi cenami, to kwoty rzędu 200-250 zł, które dopłaca gmina. Ostrowski dodał, że zgłaszają się też właściciele mieszkań, którzy wolą mieć niższą stawkę, ale pewnego płatnika na dłuższy czas (umowy z gminą są podpisywane na czas nieokreślony lub co najmniej 5 lat).
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"
Hiszpania |
1500-2500 EUR/m2 |
Portugalia |
1500-2000 EUR/m2 |
Francja |
2800-3200 EUR/m2 |
Włochy |
2000-3000 EUR/m2 |
Chorwacja |
1600-2200 EUR/m2 |
Grecja |
1500-2200 EUR/m2 |
Cypr |
2000-2400 EUR/m2 |
Bułgaria |
900-1800 EUR/m2 |
Hiszpania |
1500-2500 EUR/m2 |
Portugalia |
1500-2000 EUR/m2 |
Francja |
2800-3200 EUR/m2 |
Włochy |
2000-3000 EUR/m2 |
Chorwacja |
1600-2200 EUR/m2 |
Grecja |
1500-2200 EUR/m2 |
Cypr |
2000-2400 EUR/m2 |
Bułgaria |
900-1800 EUR/m2 |
Rządowy projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej wprowadza do polskiego prawa unijną dyrektywę z 2007 roku zobowiązującą państwa członkowskie do stworzenia baz danych, które będą bezpłatnie i powszechnie dostępne dla obywateli, przedsiębiorców, inwestorów i organów administracyjnych.
Projekt ustawy nowelizuje sześć obowiązujących ustaw: prawo geodezyjne i kartograficzne, prawo geologiczne i górnicze, ustawę o statystyce publicznej, prawo ochrony środowiska oraz ustawy o ochronie przyrody i recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji.
Infrastruktura, której dotyczy projekt ustawy, obejmie wszystkie szczeble administracji publicznej. Projekt zakłada możliwość łączenia zbiorów danych przestrzennych gromadzonych przez różne podmioty. Za tworzenie, utrzymywanie i rozwijanie infrastruktury informacji przestrzennej będzie odpowiedzialny minister spraw wewnętrznych i administracji.
- To kolejny krok do budowania społeczeństwa informacyjnego w Polsce - ocenił podczas debaty poseł sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Józef Piotr Klim z PO. Wyjaśnił, że szacowane koszty wprowadzenia ustawy to 650 mln zł przez 10 lat, z czego 310 mln zł będzie pochodziło z programów pomocowych UE. Dodał, że samorządy będą miały czas do 2013 roku na przystosowanie się do wymogów ustawy i przejścia z tradycyjnych map na cyfrowe.
Klim mówił, że stworzenie - kiedy ustawa wejdzie w życie - infrastruktury informacji przestrzennej przyniesie liczne korzyści: różne ograny administracji publicznej nie będą zbierały tych samych danych, co przyniesie oszczędności, dostęp do informacji będzie bardziej przejrzysty i łatwiejszy, przez co zwiększy się konkurencyjność gospodarki. Poseł tłumaczył, że uchwalenie ustawy przyczyni się też do rozwoju branży informatycznej i teleinformatycznej.
Poseł Piotr Polak z PiS powiedział, że jego klub nie sprzeciwia się implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, ale zauważył, że 22 przepisy projektu wychodzą poza jej wymagania. - Skąd ta nadgorliwość? - pytał. Dodał, że projekt w obecnym kształcie może być niezgodny z konstytucją co do części określającej obowiązki samorządów i rządu. Złożył na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej poprawki do projektu. Zauważył też, że dyrektywa unijna daje państwom członkowskim czas na jej wdrożenie do maja 2009 roku i pytał z czego wynika opóźnienie.
Główny Geodeta Kraju Jolanta Orlińska powiedziała, że większość państw europejskich jest na podobnym etapie wdrażania przepisów dyrektywy co Polska. Dodała, że opóźnienie z jednej strony wynika z tego, że sprawy, które reguluje ustawa są skomplikowane, a z drugiej strony rząd poszukiwał finansowania poza budżetem.
Kluby Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy nie miały uwag do projektu. Sejm skierował projekt do dalszych prac w komisji.
Źródło: money.pl
Rządowy projekt ustawy o infrastrukturze informacji przestrzennej wprowadza do polskiego prawa unijną dyrektywę z 2007 roku zobowiązującą państwa członkowskie do stworzenia baz danych, które będą bezpłatnie i powszechnie dostępne dla obywateli, przedsiębiorców, inwestorów i organów administracyjnych.
Projekt ustawy nowelizuje sześć obowiązujących ustaw: prawo geodezyjne i kartograficzne, prawo geologiczne i górnicze, ustawę o statystyce publicznej, prawo ochrony środowiska oraz ustawy o ochronie przyrody i recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji.
Infrastruktura, której dotyczy projekt ustawy, obejmie wszystkie szczeble administracji publicznej. Projekt zakłada możliwość łączenia zbiorów danych przestrzennych gromadzonych przez różne podmioty. Za tworzenie, utrzymywanie i rozwijanie infrastruktury informacji przestrzennej będzie odpowiedzialny minister spraw wewnętrznych i administracji.
- To kolejny krok do budowania społeczeństwa informacyjnego w Polsce - ocenił podczas debaty poseł sprawozdawca komisji administracji i spraw wewnętrznych Józef Piotr Klim z PO. Wyjaśnił, że szacowane koszty wprowadzenia ustawy to 650 mln zł przez 10 lat, z czego 310 mln zł będzie pochodziło z programów pomocowych UE. Dodał, że samorządy będą miały czas do 2013 roku na przystosowanie się do wymogów ustawy i przejścia z tradycyjnych map na cyfrowe.
Klim mówił, że stworzenie - kiedy ustawa wejdzie w życie - infrastruktury informacji przestrzennej przyniesie liczne korzyści: różne ograny administracji publicznej nie będą zbierały tych samych danych, co przyniesie oszczędności, dostęp do informacji będzie bardziej przejrzysty i łatwiejszy, przez co zwiększy się konkurencyjność gospodarki. Poseł tłumaczył, że uchwalenie ustawy przyczyni się też do rozwoju branży informatycznej i teleinformatycznej.
Poseł Piotr Polak z PiS powiedział, że jego klub nie sprzeciwia się implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy, ale zauważył, że 22 przepisy projektu wychodzą poza jej wymagania. - Skąd ta nadgorliwość? - pytał. Dodał, że projekt w obecnym kształcie może być niezgodny z konstytucją co do części określającej obowiązki samorządów i rządu. Złożył na ręce prowadzącej obrady wicemarszałek Ewy Kierzkowskiej poprawki do projektu. Zauważył też, że dyrektywa unijna daje państwom członkowskim czas na jej wdrożenie do maja 2009 roku i pytał z czego wynika opóźnienie.
Główny Geodeta Kraju Jolanta Orlińska powiedziała, że większość państw europejskich jest na podobnym etapie wdrażania przepisów dyrektywy co Polska. Dodała, że opóźnienie z jednej strony wynika z tego, że sprawy, które reguluje ustawa są skomplikowane, a z drugiej strony rząd poszukiwał finansowania poza budżetem.
Kluby Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy nie miały uwag do projektu. Sejm skierował projekt do dalszych prac w komisji.
Źródło: money.pl
- Przypomnijmy, jaki jest obecnie poziom zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w Polsce, a jakie są oczekiwania? Co powinno się już zrobić w tym zakresie i co jest rzeczywiście możliwe?
Natomiast tzw. docelowy brak, czyli zapotrzebowanie, które powinno objąć również wymianę tej części zasobów mieszkaniowych, która z różnych względów nie nadaje się, bądź już wkrótce nie będzie nadawać się do zasiedlenia, szacowany jest na liczbę od 1,5 do 1,8 miliona lokali mieszkalnych. Mamy również opracowania pokazujące, że należałoby możliwie szybko zaspokoić potrzeby około 250 tysięcy młodych małżeństw, które nie są objęte dedykowanym głównie dla nich programem "Rodzina na Swoim". Problemem w tym wypadku jest zauważalna grupa rodzin, która w trwały sposób będzie uzależniona od lokalnej polityki mieszkaniowej samorządu gminy. Co się powinno zrobić w tym zakresie? Przede wszystkim należy wyraźnie określić możliwości, jakie daje powiązanie aktywności osobistej polskich obywateli ze środkami publicznymi i zasobami finansowymi będącymi w obrocie na rynku mieszkaniowym, pochodzącymi ze źródeł prywatnych - chociażby banków lub niektórych inwestorów mieszkaniowych. Ważnym jest również określenie, jak duża grupa społeczna jest w stanie opłacać pełne koszty utrzymania zasobów mieszkaniowych. Całkiem realna jest taka sytuacja, a obserwacje rynku to potwierdzają, że dla pewnej liczby gospodarstw domowych relacje popytu i podaży lokali mieszkalnych nie muszą być tak silnie uzależnione od ogólnej sytuacji gospodarczej, czy też podlegać zawirowaniom obserwowanym w danym momencie na rynku mieszkaniowym. Liczba oddanych do użytku około 166 tysięcy lokali mieszkalnych w roku 2008 oraz około 160 tysięcy oczekiwanych w roku 2009, pozwala, pomimo spadku liczby rozpoczynanych inwestycji, inaczej patrzeć na polski rynek mieszkaniowy niż było to jeszcze na przełomie wieków.
- Na czym ma i może polegać elastyczność zasobów mieszkaniowych?
- Przede wszystkim należy sobie wyjaśnić, czym jest pojęcie elastyczności na użytek terminologii związanej z gospodarką zasobami mieszkaniowymi oraz tworzeniem nowych zasobów. Wyraźnie należy bowiem powiedzieć, że elastyczność możemy określać pod kątem szeregu kategorii: źródeł finansowania budowy zasobów mieszkaniowych, źródeł finansowych w zakresie utrzymania zasobów mieszkaniowych, ale również elastyczności wynikającej z możliwości alokacji kapitału zaangażowanego przez osoby prywatne w budowę lokali mieszkalnych. Oczywiście, ta ostatnia cecha elastyczności nie musi dotyczyć wyłącznie osób prywatnych - równie dobrze mogą to być inne podmioty, na przykład gminy. Elastyczność to także możliwie szybka wymiana użytkowników lokali, wymuszona realnymi kosztami utrzymania zasobów mieszkaniowych i odpowiednią polityką opłat. Taka elastyczność wyraża się przenoszeniem pewnych grup ludności z zasobów o niskim standardzie do zasobów o standardzie wysokim i jednocześnie dostosowywaniem tych pierwszych do potrzeb mieszkaniowych osób, które dopiero zaczynają funkcjonować na rynku mieszkaniowym. Elastyczność to także technologia i organizacja rynku mieszkaniowego. Przykładem może być powodowanie, tam gdzie jest to możliwe, zamiany użytkowania lokalu mieszkalnego o niewystarczającej powierzchni na użytkowanie lokalu większego, poprzez połączenie kilku mniejszych w jeden. Taka operacja powoduje, że traktujemy zasoby mieszkaniowe jako elastyczne w zakresie zaspokajania potrzeb konkretnych grup ludności, nawet przy rezygnacji z tworzenia nowego zasobu. Elastyczność, co przede wszystkim chciałbym podkreślić, to wymienność cech szczególnych, czyli wartości mieszkań, cech technologicznych, a w skrajnych przypadkach, także położenia.
- Jaki jest zakres i możliwość udziału rządu w kształtowaniu i rozwoju rynku finansowania
- Jak Pan Minister ocenia perspektywy rozwoju dotychczas stosowanych instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego? Jak będzie wyglądać dalszy los takich programów jak "Rodzina na Swoim", Towarzystwa
- Mówiąc o perspektywach rozwoju instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego, odnoszę się przede wszystkim do programu "Rodzina na Swoim", programu budownictwa społecznego realizowanego głównie przez TBS-y, ale także do budownictwa komunalnego i socjalnego.
Perspektywy programu "Rodzina na Swoim" to - głównie na podstawie sygnałów otrzymywanych z rynku - antycypowanie takich zjawisk, które deprecjonowałyby parametry programu i uniemożliwiałyby prawidłową, stabilną realizację jego założeń, polegających między innymi na możliwości udzielenia około trzech tysięcy kredytów w ciągu jednego miesiąca przez okres 8 lat, gdyż takie wielkości były zakładane, kiedy wspomniane założenia powstawały. Można się, oczywiście, zastanowić nad jego modyfikowaniem, nad rozszerzeniem programu w stronę jednoosobowych gospodarstw domowych, zmniejszeniem poziomu cen, które są kreowane przez ten pogram, bądź pewnego rodzaju ograniczeniem dostępu programu do rynku wtórnego tak, aby miał on w przeważającym zakresie charakter proinwestycyjny, aby oddziaływał pozytywnie na gospodarkę i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Zwłaszcza ten ostatni pomysł, w czasie istnienia na rynku trudności ze zbytem wybudowanych a niesprzedanych lokali, wydaje się być społecznie usprawiedliwionym. Gdyby jednak w przyszłości nastąpiła poprawa warunków budżetowych, moim zdaniem należałoby wrócić do zrównoważenia idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych z ideą proinwestycyjną, równowagą zawartą zresztą w obecnym kształcie ustawy. Towarzystwa Budownictwa Społecznego stają się programem modelowym. Dopiero co, bo 3 grudnia br., przyjęto podstawowe kierunki jego istotnego zreformowania, a w ciągu roku 2010 powinniśmy uporać się z powstaniem regulacji, która spowodowałaby zaistnienie pewnego nowego segmentu budownictwa społecznego. Byłby on znacząco różny od tego, który znamy dotychczas, zaś powstające w jego efekcie zasoby mieszkaniowe byłyby dostępne dla znacznie bardziej zróżnicowanych grup obywateli. W zamierzeniu chcemy nim objąć szeroki przekrój społeczeństwa: od osób, które płaciłyby czynsz najmu po kosztach utrzymania zasobu i zwrocie nakładów poniesionych na jego powstanie bez jakiegokolwiek przewyższania takich opłat, aż po najemców dobrze sytuowanych, którzy mogliby przez budownictwo społeczne dojść do prawa własności, finansując na przykład na początku część kosztów budowy i zmniejszając w ten sposób obciążenia spłacane następnie przez kilka do kilkunastu lat. Inne formy budownictwa społecznego, o czym już wspominałem, dotyczą przede wszystkim pewnych nisz rynkowych, głównie związanych z budownictwem socjalnym. To ostatnie nie wymaga w tej chwili istotnego przeorientowania, raczej należy oczekiwać, że przez najbliższe dwa lata będziemy obserwować efekty modyfikacji wdrożonych na wiosnę 2009 roku.
- Czy są przygotowywane, a jeżeli tak, to jakie, nowe instrumenty wsparcia budownictwa mieszkaniowego? Czy w rachubę wchodzi wyłącznie dofinansowywanie wybranych działań, czy też rozważane są inne formy wsparcia i ożywienia budownictwa mieszkaniowego? Jaka ma być ich przewidywana skuteczność i jakie są perspektywy czasowe ich wprowadzenia?
- Trudno mówić o nowych instrumentach wsparcia finansowego w czasie konsolidowania budżetu państwa, raczej trzeba usprawniać, modernizować i zwiększać efektywność tego budownictwa, z którym mamy do czynienia już w tej chwili. Chociaż można, oczywiście, mówić o wsparciu, na przykład poprzez pryzmat odpowiedniego planowania przestrzennego, wspierania standardów nowelizowanymi przepisami prawa budowlanego, możemy mówić także o istotnym dochodzeniu do odpowiedniego poziomu liczby oddawanych mieszkań poprzez zachęty dla inwestorów. Mówiąc o tych ostatnich, może należałoby wrócić do pomysłu, który zakładał, że dochody inwestorów budownictwa społecznego, pozyskiwane z innych źródeł niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi, mogłyby być zwolnione z podatku CIT, jeśliby zostały wydane na powstawanie nowych zasobów. Takie wsparcie i ożywienie budownictwa mieszkaniowego byłoby skuteczne, gdyby udało się przekonać do tego pomysłu także gminy i przechylić ich wolę inwestowania właśnie w stronę budownictwa mieszkaniowego. Niemniej w chwili obecnej trudno jest określić szanse realizacji tego pomysłu. Na razie myślimy o nim w kategoriach tworzenia przepisów prawa i pewnego oczekiwania na takie polepszenie sytuacji gospodarczej w Polsce, która pozwoliłaby wyzwolić gminom nadwyżki dochodów. Aktualnie w Sejmie trwa dyskusja dotycząca programu narodowego czy też strategii państwa w zakresie budownictwa mieszkaniowego. Będzie ona zapewne trwała jeszcze jakiś czas i być może odpowiedziami na zadany w jej trakcie szereg pytań dotyczących polityki państwa w obszarze budownictwa mieszkaniowego będą tezy zawarte w moich wypowiedziach o segmentowym i elastycznym traktowaniu tego obszaru przez szeroko rozumiane władze publiczne. Z całą pewnością natomiast przebieg tej debaty powinien być z uwagą obserwowany przez środowiska gospodarcze, jak i społeczeństwo.
- Dziękuję za rozmowę.
Źródło: interia.pl
- Przypomnijmy, jaki jest obecnie poziom zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w Polsce, a jakie są oczekiwania? Co powinno się już zrobić w tym zakresie i co jest rzeczywiście możliwe?
Natomiast tzw. docelowy brak, czyli zapotrzebowanie, które powinno objąć również wymianę tej części zasobów mieszkaniowych, która z różnych względów nie nadaje się, bądź już wkrótce nie będzie nadawać się do zasiedlenia, szacowany jest na liczbę od 1,5 do 1,8 miliona lokali mieszkalnych. Mamy również opracowania pokazujące, że należałoby możliwie szybko zaspokoić potrzeby około 250 tysięcy młodych małżeństw, które nie są objęte dedykowanym głównie dla nich programem "Rodzina na Swoim". Problemem w tym wypadku jest zauważalna grupa rodzin, która w trwały sposób będzie uzależniona od lokalnej polityki mieszkaniowej samorządu gminy. Co się powinno zrobić w tym zakresie? Przede wszystkim należy wyraźnie określić możliwości, jakie daje powiązanie aktywności osobistej polskich obywateli ze środkami publicznymi i zasobami finansowymi będącymi w obrocie na rynku mieszkaniowym, pochodzącymi ze źródeł prywatnych - chociażby banków lub niektórych inwestorów mieszkaniowych. Ważnym jest również określenie, jak duża grupa społeczna jest w stanie opłacać pełne koszty utrzymania zasobów mieszkaniowych. Całkiem realna jest taka sytuacja, a obserwacje rynku to potwierdzają, że dla pewnej liczby gospodarstw domowych relacje popytu i podaży lokali mieszkalnych nie muszą być tak silnie uzależnione od ogólnej sytuacji gospodarczej, czy też podlegać zawirowaniom obserwowanym w danym momencie na rynku mieszkaniowym. Liczba oddanych do użytku około 166 tysięcy lokali mieszkalnych w roku 2008 oraz około 160 tysięcy oczekiwanych w roku 2009, pozwala, pomimo spadku liczby rozpoczynanych inwestycji, inaczej patrzeć na polski rynek mieszkaniowy niż było to jeszcze na przełomie wieków.
- Na czym ma i może polegać elastyczność zasobów mieszkaniowych?
- Przede wszystkim należy sobie wyjaśnić, czym jest pojęcie elastyczności na użytek terminologii związanej z gospodarką zasobami mieszkaniowymi oraz tworzeniem nowych zasobów. Wyraźnie należy bowiem powiedzieć, że elastyczność możemy określać pod kątem szeregu kategorii: źródeł finansowania budowy zasobów mieszkaniowych, źródeł finansowych w zakresie utrzymania zasobów mieszkaniowych, ale również elastyczności wynikającej z możliwości alokacji kapitału zaangażowanego przez osoby prywatne w budowę lokali mieszkalnych. Oczywiście, ta ostatnia cecha elastyczności nie musi dotyczyć wyłącznie osób prywatnych - równie dobrze mogą to być inne podmioty, na przykład gminy. Elastyczność to także możliwie szybka wymiana użytkowników lokali, wymuszona realnymi kosztami utrzymania zasobów mieszkaniowych i odpowiednią polityką opłat. Taka elastyczność wyraża się przenoszeniem pewnych grup ludności z zasobów o niskim standardzie do zasobów o standardzie wysokim i jednocześnie dostosowywaniem tych pierwszych do potrzeb mieszkaniowych osób, które dopiero zaczynają funkcjonować na rynku mieszkaniowym. Elastyczność to także technologia i organizacja rynku mieszkaniowego. Przykładem może być powodowanie, tam gdzie jest to możliwe, zamiany użytkowania lokalu mieszkalnego o niewystarczającej powierzchni na użytkowanie lokalu większego, poprzez połączenie kilku mniejszych w jeden. Taka operacja powoduje, że traktujemy zasoby mieszkaniowe jako elastyczne w zakresie zaspokajania potrzeb konkretnych grup ludności, nawet przy rezygnacji z tworzenia nowego zasobu. Elastyczność, co przede wszystkim chciałbym podkreślić, to wymienność cech szczególnych, czyli wartości mieszkań, cech technologicznych, a w skrajnych przypadkach, także położenia.
- Jaki jest zakres i możliwość udziału rządu w kształtowaniu i rozwoju rynku finansowania
- Jak Pan Minister ocenia perspektywy rozwoju dotychczas stosowanych instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego? Jak będzie wyglądać dalszy los takich programów jak "Rodzina na Swoim", Towarzystwa
- Mówiąc o perspektywach rozwoju instrumentów wspierania budownictwa mieszkaniowego, odnoszę się przede wszystkim do programu "Rodzina na Swoim", programu budownictwa społecznego realizowanego głównie przez TBS-y, ale także do budownictwa komunalnego i socjalnego.
Perspektywy programu "Rodzina na Swoim" to - głównie na podstawie sygnałów otrzymywanych z rynku - antycypowanie takich zjawisk, które deprecjonowałyby parametry programu i uniemożliwiałyby prawidłową, stabilną realizację jego założeń, polegających między innymi na możliwości udzielenia około trzech tysięcy kredytów w ciągu jednego miesiąca przez okres 8 lat, gdyż takie wielkości były zakładane, kiedy wspomniane założenia powstawały. Można się, oczywiście, zastanowić nad jego modyfikowaniem, nad rozszerzeniem programu w stronę jednoosobowych gospodarstw domowych, zmniejszeniem poziomu cen, które są kreowane przez ten pogram, bądź pewnego rodzaju ograniczeniem dostępu programu do rynku wtórnego tak, aby miał on w przeważającym zakresie charakter proinwestycyjny, aby oddziaływał pozytywnie na gospodarkę i rozwój budownictwa mieszkaniowego. Zwłaszcza ten ostatni pomysł, w czasie istnienia na rynku trudności ze zbytem wybudowanych a niesprzedanych lokali, wydaje się być społecznie usprawiedliwionym. Gdyby jednak w przyszłości nastąpiła poprawa warunków budżetowych, moim zdaniem należałoby wrócić do zrównoważenia idei zaspokajania potrzeb mieszkaniowych z ideą proinwestycyjną, równowagą zawartą zresztą w obecnym kształcie ustawy. Towarzystwa Budownictwa Społecznego stają się programem modelowym. Dopiero co, bo 3 grudnia br., przyjęto podstawowe kierunki jego istotnego zreformowania, a w ciągu roku 2010 powinniśmy uporać się z powstaniem regulacji, która spowodowałaby zaistnienie pewnego nowego segmentu budownictwa społecznego. Byłby on znacząco różny od tego, który znamy dotychczas, zaś powstające w jego efekcie zasoby mieszkaniowe byłyby dostępne dla znacznie bardziej zróżnicowanych grup obywateli. W zamierzeniu chcemy nim objąć szeroki przekrój społeczeństwa: od osób, które płaciłyby czynsz najmu po kosztach utrzymania zasobu i zwrocie nakładów poniesionych na jego powstanie bez jakiegokolwiek przewyższania takich opłat, aż po najemców dobrze sytuowanych, którzy mogliby przez budownictwo społeczne dojść do prawa własności, finansując na przykład na początku część kosztów budowy i zmniejszając w ten sposób obciążenia spłacane następnie przez kilka do kilkunastu lat. Inne formy budownictwa społecznego, o czym już wspominałem, dotyczą przede wszystkim pewnych nisz rynkowych, głównie związanych z budownictwem socjalnym. To ostatnie nie wymaga w tej chwili istotnego przeorientowania, raczej należy oczekiwać, że przez najbliższe dwa lata będziemy obserwować efekty modyfikacji wdrożonych na wiosnę 2009 roku.
- Czy są przygotowywane, a jeżeli tak, to jakie, nowe instrumenty wsparcia budownictwa mieszkaniowego? Czy w rachubę wchodzi wyłącznie dofinansowywanie wybranych działań, czy też rozważane są inne formy wsparcia i ożywienia budownictwa mieszkaniowego? Jaka ma być ich przewidywana skuteczność i jakie są perspektywy czasowe ich wprowadzenia?
- Trudno mówić o nowych instrumentach wsparcia finansowego w czasie konsolidowania budżetu państwa, raczej trzeba usprawniać, modernizować i zwiększać efektywność tego budownictwa, z którym mamy do czynienia już w tej chwili. Chociaż można, oczywiście, mówić o wsparciu, na przykład poprzez pryzmat odpowiedniego planowania przestrzennego, wspierania standardów nowelizowanymi przepisami prawa budowlanego, możemy mówić także o istotnym dochodzeniu do odpowiedniego poziomu liczby oddawanych mieszkań poprzez zachęty dla inwestorów. Mówiąc o tych ostatnich, może należałoby wrócić do pomysłu, który zakładał, że dochody inwestorów budownictwa społecznego, pozyskiwane z innych źródeł niż gospodarka zasobami mieszkaniowymi, mogłyby być zwolnione z podatku CIT, jeśliby zostały wydane na powstawanie nowych zasobów. Takie wsparcie i ożywienie budownictwa mieszkaniowego byłoby skuteczne, gdyby udało się przekonać do tego pomysłu także gminy i przechylić ich wolę inwestowania właśnie w stronę budownictwa mieszkaniowego. Niemniej w chwili obecnej trudno jest określić szanse realizacji tego pomysłu. Na razie myślimy o nim w kategoriach tworzenia przepisów prawa i pewnego oczekiwania na takie polepszenie sytuacji gospodarczej w Polsce, która pozwoliłaby wyzwolić gminom nadwyżki dochodów. Aktualnie w Sejmie trwa dyskusja dotycząca programu narodowego czy też strategii państwa w zakresie budownictwa mieszkaniowego. Będzie ona zapewne trwała jeszcze jakiś czas i być może odpowiedziami na zadany w jej trakcie szereg pytań dotyczących polityki państwa w obszarze budownictwa mieszkaniowego będą tezy zawarte w moich wypowiedziach o segmentowym i elastycznym traktowaniu tego obszaru przez szeroko rozumiane władze publiczne. Z całą pewnością natomiast przebieg tej debaty powinien być z uwagą obserwowany przez środowiska gospodarcze, jak i społeczeństwo.
- Dziękuję za rozmowę.
Źródło: interia.pl
Miejsce |
Nazwa lub właściciel |
Liczba pokoi |
Liczba hoteli |
1. |
Orbis S.A. |
11 882 |
63 |
2. |
Ogólnopolska Spółdzielnia Turystyczna GROMADA |
1943 |
19 |
3. |
Starwood Hotels&Resorts Worldwide |
1518 |
6 |
4. |
Hotele Gołębiewski |
1434 |
3 |
5. |
Qubus Hotel Management |
1339 |
13 |
6. |
The Rezidor Hotel Group |
1324 |
6 |
7. |
Vienna International Hotelamanagement |
1282 |
5 |
8. |
Grupa Hotelowa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej |
1148 |
16 |
9. |
InterContinental Hotel Group |
1147 |
4 |
10. |
PUHiT Warszawa |
1096 |
7 |
Miejsce |
Nazwa lub właściciel |
Liczba pokoi |
Liczba hoteli |
1. |
Orbis S.A. |
11 882 |
63 |
2. |
Ogólnopolska Spółdzielnia Turystyczna GROMADA |
1943 |
19 |
3. |
Starwood Hotels&Resorts Worldwide |
1518 |
6 |
4. |
Hotele Gołębiewski |
1434 |
3 |
5. |
Qubus Hotel Management |
1339 |
13 |
6. |
The Rezidor Hotel Group |
1324 |
6 |
7. |
Vienna International Hotelamanagement |
1282 |
5 |
8. |
Grupa Hotelowa Wojskowej Agencji Mieszkaniowej |
1148 |
16 |
9. |
InterContinental Hotel Group |
1147 |
4 |
10. |
PUHiT Warszawa |
1096 |
7 |
Analitycy serwisu szybko.pl sprawdzili jak kształtują się ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym poza dużymi miastami. Przeanalizowali ponad 120 tys. ofert z całego kraju, opublikowanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy..
Okazało się, że średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce liczona na podstawie próby 100 powiatów wynosi 4020 złotych. - Rozpiętość cenowa jest jednak bardzo duża - podkreślają autorzy opracowania.
Z analizy wynika, że najtańsze są lokale w powiecie żagańskim. Drugi w rankingu najniższych cen, powiat żarski, leży również na terenie województwa lubuskiego. Średnia cena mieszkania tam zlokalizowanego to 2200 złotych za metr. W 19 na 100 polskich powiatów średnie ceny utrzymują się na poziomie poniżej 3000 złotych za metr.
Trzeba jednak pamiętać, że średnie ceny w powiatach uwzględniają zarówno lokale w miastach jak i te znajdujące się na wsi. To musi wpływać na obniżenie średniej wartości dla całego powiatu.
Ceny ofertowe w miastach zaczynają się od poziomu 2,5 tys. zł za mkw. - Miasta z najniższymi średnimi cenami mieszkań to: Bytom 2470 złotych za metr, Grudziądz 2560 zł i Rybnik 2722 zł - wyliczają autorzy opracowania.
Najwyższe średnie ceny osiągają mieszkania w kurortach: Sopocie i Zakopanem. Według analityków za metr kwadratowy sprzedający życzą sobie średnio ponad 10 tys. zł. -To efekt ogromnej popularności tych miejsc i jednocześnie niewielkiej liczby dostępnych mieszkań - podkreślają autorzy raportu.
W czołówce najdroższych polskich powiatów znajdują się - poza dużymi miastami - dwa powiaty podwarszawskie: powiat piaseczyński oraz pruszkowski, z cenami 6232 i 5936 złotych za metr.Analitycy serwisu szybko.pl sprawdzili jak kształtują się ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym poza dużymi miastami. Przeanalizowali ponad 120 tys. ofert z całego kraju, opublikowanych w ciągu ostatnich trzech miesięcy..
Okazało się, że średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Polsce liczona na podstawie próby 100 powiatów wynosi 4020 złotych. - Rozpiętość cenowa jest jednak bardzo duża - podkreślają autorzy opracowania.
Z analizy wynika, że najtańsze są lokale w powiecie żagańskim. Drugi w rankingu najniższych cen, powiat żarski, leży również na terenie województwa lubuskiego. Średnia cena mieszkania tam zlokalizowanego to 2200 złotych za metr. W 19 na 100 polskich powiatów średnie ceny utrzymują się na poziomie poniżej 3000 złotych za metr.
Trzeba jednak pamiętać, że średnie ceny w powiatach uwzględniają zarówno lokale w miastach jak i te znajdujące się na wsi. To musi wpływać na obniżenie średniej wartości dla całego powiatu.
Ceny ofertowe w miastach zaczynają się od poziomu 2,5 tys. zł za mkw. - Miasta z najniższymi średnimi cenami mieszkań to: Bytom 2470 złotych za metr, Grudziądz 2560 zł i Rybnik 2722 zł - wyliczają autorzy opracowania.
Najwyższe średnie ceny osiągają mieszkania w kurortach: Sopocie i Zakopanem. Według analityków za metr kwadratowy sprzedający życzą sobie średnio ponad 10 tys. zł. -To efekt ogromnej popularności tych miejsc i jednocześnie niewielkiej liczby dostępnych mieszkań - podkreślają autorzy raportu.
W czołówce najdroższych polskich powiatów znajdują się - poza dużymi miastami - dwa powiaty podwarszawskie: powiat piaseczyński oraz pruszkowski, z cenami 6232 i 5936 złotych za metr.- W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o 0,06 proc.) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców - czytamy w raporcie.
W ocenie Open Finance, jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań. Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu.
Firma podkreśla przy tym, że przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19,0 proc. podatku od zysków kapitałowych).
Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe.
interia.pl
- W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca, tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o 0,06 proc.) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele mieszkań wciąż mogą mieć kłopoty ze znalezieniem najemców - czytamy w raporcie.
W ocenie Open Finance, jest to czynnik sezonowy, miesiące zimowe nie są najlepsze dla właścicieli niewynajętych mieszkań. Mimo pogarszającej się rentowności inwestycji, zakup mieszkania pod wynajem wciąż daje lepszy zwrot od inwestycji w lokaty bankowe, których przeciętne oprocentowanie ponownie obniżyło się w styczniu.
Firma podkreśla przy tym, że przewaga inwestycji w mieszkanie pod wynajem wynika przede wszystkim z niższej stopy podatku ryczałtowego (8,5 proc. wobec 19,0 proc. podatku od zysków kapitałowych).
Nadal - ze względu na wyższą w grudniu inflację i utrzymanie wysokich marż - bezkonkurencyjna w klasie inwestycji bezpiecznych pozostaje inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe.
interia.pl
W porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o sześć setnych procenta) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele
Emil Szweda, Open Finance
interia.plW porównaniu do sytuacji sprzed miesiąca tylko w Warszawie rentowność z inwestycji w mieszkanie pod wynajem nieznacznie (o sześć setnych procenta) wzrosła, co jest efektem spadku cen transakcyjnych w stolicy przy niezmienionych stawkach najmu. Jednocześnie w większości miast wzrosła liczba ogłoszeń, co może wskazywać, że właściciele
Emil Szweda, Open Finance
interia.plW jej ramach powstaje jeden trzykondygnacyjny
Bliskość jeziora, terenów zielonych oraz lasów i specyfika mazurskiego klimatu stwarza wiele możliwości aktywnego spędzania czasu bez względu na porę roku i oddawania się pasjom, takim jak: żeglowanie, wędkowanie, kajakarstwo, jeździectwo, narciarstwo zjazdowe i biegowe i wielu innym.
INTERIA.PL/materiały prasowe
W jej ramach powstaje jeden trzykondygnacyjny
Bliskość jeziora, terenów zielonych oraz lasów i specyfika mazurskiego klimatu stwarza wiele możliwości aktywnego spędzania czasu bez względu na porę roku i oddawania się pasjom, takim jak: żeglowanie, wędkowanie, kajakarstwo, jeździectwo, narciarstwo zjazdowe i biegowe i wielu innym.
INTERIA.PL/materiały prasowe
Zgodnie z projektem Agencja
"Dotychczasowe umowy zachowają ważność i z pewnymi wyjątkami nie będą mogły być
CIR poinformowało, że osoby, które wyrażą zgodę na tę propozycję, będą mogły kupić pozostałe dzierżawione
Projekt zmienia również zasady dotyczące organizacji przetargów ograniczonych. To - zdaniem CIR - powinno pomóc Agencji Nieruchomości Rolnych w tworzeniu i powiększaniu gospodarstw rodzinnych. Agencja będzie mogła organizować takie przetargi dla osób posiadających kwalifikacje rolnicze i˙zamierzających tworzyć gospodarstwa rodzinne.
W przetargach ograniczonych będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. "Wprowadzono również możliwość rozłożenia spłaty
INTERIA.PL/PAP
Zgodnie z projektem Agencja
"Dotychczasowe umowy zachowają ważność i z pewnymi wyjątkami nie będą mogły być
CIR poinformowało, że osoby, które wyrażą zgodę na tę propozycję, będą mogły kupić pozostałe dzierżawione
Projekt zmienia również zasady dotyczące organizacji przetargów ograniczonych. To - zdaniem CIR - powinno pomóc Agencji Nieruchomości Rolnych w tworzeniu i powiększaniu gospodarstw rodzinnych. Agencja będzie mogła organizować takie przetargi dla osób posiadających kwalifikacje rolnicze i˙zamierzających tworzyć gospodarstwa rodzinne.
W przetargach ograniczonych będą mogli wziąć udział również byli pracownicy PGR-ów, którzy chcieliby tworzyć takie gospodarstwa. "Wprowadzono również możliwość rozłożenia spłaty
INTERIA.PL/PAP
Zdecydowana większość respondentów uważa, że najbardziej atrakcyjnymi inwestycyjnie miastami są Kraków i Warszawa. Aż ponad 30 proc. osób, które wzięły udział w sondzie, wskazało na stolicę Małopolski. Warszawę, która znajduje się w
Z analizy wynika, że przez ostatni rok większość miast poprawiła swój wynik. Na początku 2009 r. aż 16 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nieopłacalne jest inwestowanie w dużych aglomeracjach miejskich. Takie postrzeganie było skutkiem trudnej sytuacji na rynku
Źródło: KRN.pl, 2010.02.09
Zdecydowana większość respondentów uważa, że najbardziej atrakcyjnymi inwestycyjnie miastami są Kraków i Warszawa. Aż ponad 30 proc. osób, które wzięły udział w sondzie, wskazało na stolicę Małopolski. Warszawę, która znajduje się w
Z analizy wynika, że przez ostatni rok większość miast poprawiła swój wynik. Na początku 2009 r. aż 16 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nieopłacalne jest inwestowanie w dużych aglomeracjach miejskich. Takie postrzeganie było skutkiem trudnej sytuacji na rynku
Źródło: KRN.pl, 2010.02.09
Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.
= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.
Źródło: money.pl
Błeszyński podkreśla, że ważne będą konkrety związane z nowelizacją projektu Rodzina na swoim. Z założeń wiemy, że program ten ma być dostępny tylko na zakup na rynku pierwotnym. Dużo mówi się również o nowych zasadach finansowania singli.
= Gdyby te prognozy się sprawdziły rynek nieruchomości zacząłby normalnie funkcjonować. Jeśli projekty nie wejdą szybko w życie czeka nas ciężki rok, trudnych transakcji, dalszych spadków cen, dużej podaży i zamorzonego popytu. Obecne ceny mieszkań są jeszcze zbyt wysokie na przeciętną kieszeń kupującego. O kredyty hipoteczne nadal trudno a i pensje nie rosną w spodziewanym tempie - czytamy na bblog.pl.
Źródło: money.pl
Najem takiego mieszkania będzie możliwy po zawarciu umowy o najem okazjonalny na czas oznaczony nie dłużej niż 10 lat. Ustawodawca wprowadza obowiązek dołączenia do umowy dodatkowych załączników takich jak:
- oświadczenie najemcy, w formie aktu notarialnego, o poddaniu się egzekucji i zobowiązaniu się do opróżnienia i wydania lokalu używanego na podstawie umowy o najem okazjonalny lokalu,
- wskazanie przez najemcę lokalu, do którego ma być przeprowadzona eksmisja,
- oświadczenie właściciela lokalu lub osoby posiadającej tytułu prany do lokalu o wyrażeniu zgody na zamieszkanie najemcy i osób z nim zamieszkujących w lokalu wskazanym w oświadczeniu. Na żądanie wynajmującego należy załączyć oświadczenie z podpisem notarialnie poświadczonym.
Oczywiście jak zawsze nie sprecyzowano, kto poniesie dodatkowe koszty tej biurokratycznej papierologii. Szacunkowy koszt takich oświadczeń złożonych w kancelarii notarialnej myślę, że będzie oscylował w granicach 200 złotych.
Pewne jest również to, że informacje o zawarciu umowy o najem okazjonalny właściciel mieszkania zobowiązany jest zgłosić naczelnikowi urzędu skarbowego właściwemu ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, pod rygorem wyłączenia przepisów specjalnych dla najmu okazjonalnego oraz uregulowania stosownego podatku od dodatkowego przychodu.
Teoretycznie wprowadzone zmiany mają na celu przyśpieszyć ewentualne eksmisje uciążliwych najemców z mieszkań i co chyba najważniejsze spowodować by do budżetu trafiały podatki z wynajmowanych mieszań.
Obecnie i tak trudnym rynkiem rządzi szara strefa, szacuje, że ok. 80 procent transakcji wynajmu mieszkań nie jest opodatkowanych, stan ten się nie zmieni po wprowadzeniu tych przepisów.
Nadmierna regulacja i fiskalizm nigdy nie był dobrym argumentem, osoby wynajmujące mieszkania nie robią tego z przyjemności tylko z potrzeby dorobienia sobie paru złotych do i tak już niskich pensji. Zdarzają się też osoby traktujące rynek najmu, jako inwestycje i stałe źródło dochodów wynajmując kilka mieszkań, ale jest ich w sumie może z 10 procent.
Rynek najmu przeżywa teraz ciężkie chwile, podaż mieszkań jest duża popyt bardzo umiarkowany, po kilka miesięcy trzeba czekać na klienta i obniżać ceny. Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji właściciela, który postawi tak rygorystyczne warunki i obciąży dodatkowymi kosztami przed zawarciem umowy np. studenta czy młode małżeństwo na dorobku.
Czas pokaże czy ta nowelizacja będzie pozytywnie odebrana przez rynek i zainteresowanych a może zamieni się w kolejny bubel legislacyjny.
Najem takiego mieszkania będzie możliwy po zawarciu umowy o najem okazjonalny na czas oznaczony nie dłużej niż 10 lat. Ustawodawca wprowadza obowiązek dołączenia do umowy dodatkowych załączników takich jak:
- oświadczenie najemcy, w formie aktu notarialnego, o poddaniu się egzekucji i zobowiązaniu się do opróżnienia i wydania lokalu używanego na podstawie umowy o najem okazjonalny lokalu,
- wskazanie przez najemcę lokalu, do którego ma być przeprowadzona eksmisja,
- oświadczenie właściciela lokalu lub osoby posiadającej tytułu prany do lokalu o wyrażeniu zgody na zamieszkanie najemcy i osób z nim zamieszkujących w lokalu wskazanym w oświadczeniu. Na żądanie wynajmującego należy załączyć oświadczenie z podpisem notarialnie poświadczonym.
Oczywiście jak zawsze nie sprecyzowano, kto poniesie dodatkowe koszty tej biurokratycznej papierologii. Szacunkowy koszt takich oświadczeń złożonych w kancelarii notarialnej myślę, że będzie oscylował w granicach 200 złotych.
Pewne jest również to, że informacje o zawarciu umowy o najem okazjonalny właściciel mieszkania zobowiązany jest zgłosić naczelnikowi urzędu skarbowego właściwemu ze względu na miejsce zamieszkania właściciela, pod rygorem wyłączenia przepisów specjalnych dla najmu okazjonalnego oraz uregulowania stosownego podatku od dodatkowego przychodu.
Teoretycznie wprowadzone zmiany mają na celu przyśpieszyć ewentualne eksmisje uciążliwych najemców z mieszkań i co chyba najważniejsze spowodować by do budżetu trafiały podatki z wynajmowanych mieszań.
Obecnie i tak trudnym rynkiem rządzi szara strefa, szacuje, że ok. 80 procent transakcji wynajmu mieszkań nie jest opodatkowanych, stan ten się nie zmieni po wprowadzeniu tych przepisów.
Nadmierna regulacja i fiskalizm nigdy nie był dobrym argumentem, osoby wynajmujące mieszkania nie robią tego z przyjemności tylko z potrzeby dorobienia sobie paru złotych do i tak już niskich pensji. Zdarzają się też osoby traktujące rynek najmu, jako inwestycje i stałe źródło dochodów wynajmując kilka mieszkań, ale jest ich w sumie może z 10 procent.
Rynek najmu przeżywa teraz ciężkie chwile, podaż mieszkań jest duża popyt bardzo umiarkowany, po kilka miesięcy trzeba czekać na klienta i obniżać ceny. Nie wyobrażam sobie w takiej sytuacji właściciela, który postawi tak rygorystyczne warunki i obciąży dodatkowymi kosztami przed zawarciem umowy np. studenta czy młode małżeństwo na dorobku.
Czas pokaże czy ta nowelizacja będzie pozytywnie odebrana przez rynek i zainteresowanych a może zamieni się w kolejny bubel legislacyjny.
Plan sprzedaży zakłada, że w pierwszym kwartale nabywców znajdzie 176
W ofercie Ganta w 2010 r. będzie 2482 lokale. Spółka zakłada sprzedaż wszystkich 218 gotowych obecnie mieszkań.
- Chcemy też sprzedać 70 proc. z 706 mieszkań, które znajdują się w budowie i będą oddane do użytku w tym roku - powiedział Antkowiak.
Plany spółki zakładają również sprzedaż 20-25 proc. z 1558 mieszkań, które zostaną wprowadzone do oferty w 2010 roku. Lokale te będą znajdować się w ośmiu inwestycjach, największe z nich to projekt przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie oraz nowe projekty we Wrocławiu, Krakowie i Polanicy Zdroju.
W styczniu Gant sprzedał netto 52 mieszkania, przy ośmiu rezygnacjach.
W 2009 roku Gant sprzedał brutto 692 mieszkania, uwzględniając rezygnacje było to 531 lokali.
* * *
- Gant prowadzi negocjacje na temat zakupu działki w czeskiej Pradze. W ciągu kilku dni Gant podejmie decyzję o ewentualnej zmianie przeznaczenia działki w Krakowie - poinformowało kierownictwo spółki na konferencji.
- Prowadzimy negocjacje na temat zakupu działki w Pradze. Chcemy na niej zbudować budynek o powierzchni 10 000 m kw. Jest to inwestycja, która jeśli doczeka się realizacji to będzie to w roku 2011 - powiedział Andrzej Szornak, członek zarządu Ganta. Do tej pory Gant działał wyłącznie na rynku krajowym.
W ciągu kilku dni zapadnie decyzja o ewentualnej zmianie przeznaczenia krakowskiej działki Ganta z inwestycji biurowej na handlową.
- Prowadzimy rozmowy na temat budowy obiektu handlowego w tej lokalizacji. Wprawdzie zysk byłby niższym, ale pewny i od razu - powiedziała Bogna Sikorska, członek rady nadzorczej Ganta.
Gant cały czas czeka na uzyskanie pozwolenia na budowę pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie.
Planowane inwestycje Gant zamierza finansować ze środków z prowadzonej emisji akcji, obligacji oraz kredytów bankowych.
- Chcemy wyemitować obligacje zabezpieczone o wartości 50 mln zł, oraz obligacje niezabezpieczone o wartości około 100 mln zł - powiedział Szornak.
INTERIA.PL/PAP
Plan sprzedaży zakłada, że w pierwszym kwartale nabywców znajdzie 176
W ofercie Ganta w 2010 r. będzie 2482 lokale. Spółka zakłada sprzedaż wszystkich 218 gotowych obecnie mieszkań.
- Chcemy też sprzedać 70 proc. z 706 mieszkań, które znajdują się w budowie i będą oddane do użytku w tym roku - powiedział Antkowiak.
Plany spółki zakładają również sprzedaż 20-25 proc. z 1558 mieszkań, które zostaną wprowadzone do oferty w 2010 roku. Lokale te będą znajdować się w ośmiu inwestycjach, największe z nich to projekt przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie oraz nowe projekty we Wrocławiu, Krakowie i Polanicy Zdroju.
W styczniu Gant sprzedał netto 52 mieszkania, przy ośmiu rezygnacjach.
W 2009 roku Gant sprzedał brutto 692 mieszkania, uwzględniając rezygnacje było to 531 lokali.
* * *
- Gant prowadzi negocjacje na temat zakupu działki w czeskiej Pradze. W ciągu kilku dni Gant podejmie decyzję o ewentualnej zmianie przeznaczenia działki w Krakowie - poinformowało kierownictwo spółki na konferencji.
- Prowadzimy negocjacje na temat zakupu działki w Pradze. Chcemy na niej zbudować budynek o powierzchni 10 000 m kw. Jest to inwestycja, która jeśli doczeka się realizacji to będzie to w roku 2011 - powiedział Andrzej Szornak, członek zarządu Ganta. Do tej pory Gant działał wyłącznie na rynku krajowym.
W ciągu kilku dni zapadnie decyzja o ewentualnej zmianie przeznaczenia krakowskiej działki Ganta z inwestycji biurowej na handlową.
- Prowadzimy rozmowy na temat budowy obiektu handlowego w tej lokalizacji. Wprawdzie zysk byłby niższym, ale pewny i od razu - powiedziała Bogna Sikorska, członek rady nadzorczej Ganta.
Gant cały czas czeka na uzyskanie pozwolenia na budowę pierwszego etapu inwestycji przy ulicy Sokołowskiej w Warszawie.
Planowane inwestycje Gant zamierza finansować ze środków z prowadzonej emisji akcji, obligacji oraz kredytów bankowych.
- Chcemy wyemitować obligacje zabezpieczone o wartości 50 mln zł, oraz obligacje niezabezpieczone o wartości około 100 mln zł - powiedział Szornak.
INTERIA.PL/PAP
W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji
- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP prezes Izby Romuald Talarek.
Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na
Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.
Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.
Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.
- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.
Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych
- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów
Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.
Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.
W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
W ubiegłym roku hutnictwo należało do branż najbardziej dotkniętych przez kryzys gospodarczy. Spadek konsumpcji
- Trudno liczyć na to, by hutnictwo mogło odrobić taki spadek skokowo. Wszystko jednak wskazuje na to, że najbliższe trzy lata będą czasem systematycznego wzrostu. Szacujemy, że w 2012 r. krajowa konsumpcja stali powinna wrócić do poziomu 12 mln ton, a roczna produkcja do 10,5-11 mln ton - powiedział w poniedziałek PAP prezes Izby Romuald Talarek.
Prawie połowa krajowego zużycia stali przypada na
Apogeum rynkowego kryzysu przypadło na koniec 2008 roku i pierwsze miesiące 2009. Wówczas polska produkcja hutnicza była nawet o ponad połowę mniejsza od tej w poprzednich miesiącach. Stopniowy wzrost produkcji następuje od maja 2009.
Według prezesa Izby, wszystko wskazuje na to, że również w tym roku tendencja wzrostowa zostanie utrzymana. Świadczą o tym zamierzenia największych producentów, a także m.in. rozpoczęcie remontu i zapowiedź uruchomienia drugiego wielkiego pieca w należącej do koncernu ArcelorMittal hucie w Dąbrowie Górniczej. Jego remont, za ok. 30 mln zł, ruszył w grudniu 2009 r. i potrwa do wiosny.
Sytuacja koncernu ArcelorMittal, skupiającego ok. 70 proc. potencjału wytwórczego polskiego hutnictwa, najbardziej waży na kondycji polskiego sektora stalowego, jednak - jak podkreślił prezes - ubiegły rok nie dla wszystkich firm z tej branży był jednakowo spadkowy. W niektórych gatunkach stali, m.in. zbrojeniowej i budowlanej, zanotowano nawet wzrost produkcji. Wzrósł również rynek kształtowników zimnogiętych. Izbę cieszy też poziom, jaki osiągnęła produkcja blach powlekanych.
- Dobre wyniki produkcyjne zanotowały huty wytwarzające stal w procesie elektrycznym. Po raz pierwszy w strukturze produkcji (54 proc.) dominują huty elektryczne - podkreślił Talarek.
Ubiegłoroczne wyniki finansowe sektora nie są jeszcze znane, Izba szacuje jednak, że mimo spadku popytu i produkcji hutnictwo jako całość utrzyma rentowność. To m.in. efekt wprowadzonych
- Warto podkreślić, że mimo trudnego roku i wdrożenia programów
Zdaniem Talarka, w ubiegłym roku producenci znacząco poprawili również swoją ofertę dotyczącą przetwórstwa stali. Coraz większa część wyrobów może być przystosowana do potrzeb klientów już u producenta, gdzie odbywa się wycinanie, zgniatanie, spawanie czy malowanie antykorozyjne elementów zgodnie z zamówieniem. Powinno to skrócić czas inwestycji, gdzie wykorzystywana jest stal.
Środowisko hutnicze podkreśla, że dla sytuacji branży w 2010 r., oprócz cen surowców, ważne będzie także kształtowanie się kosztu mediów, głównie prądu i gazu. W ocenie prezesa, po ubiegłorocznej kampanii Izby na rzecz obniżenia cen i poprawy warunków zakupu prądu przez energochłonnych odbiorców, dostawcy energii stali się bardziej elastyczni. Problemem są natomiast rozmowy na temat nowych umów o dostawach gazu, w których dostawca chce m.in. zabezpieczenia finansowego w wysokości trzymiesięcznej wartości zużywanego gazu oraz kar za zużycie odbiegające od prognozowanego zamówienia. Hutnicy tłumaczą, że wielkość zużycia zależy od sytuacji rynkowej.
W ubiegłym roku światowa produkcja stali wyniosła 1 mld 199 mln ton i była o ponad 8 proc. mniejsza niż rok wcześniej. W Chinach, które są największym producentem, nastąpił wzrost o prawie 14 proc. W UE spadek zbliżył się do 30 proc., w USA przekroczył 36 proc., w Rosji 12,5 proc., na Ukrainie ponad 20 proc.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Termin
Rzecznik poinformował, że po złożeniu ofert przez firmy w drugiej połowie lutego, PKP SA poda nazwy firm oraz wartość ofert.
Dworzec centralny zostanie przed EURO 2012 tylko wyremontowany, bez zasadniczej przebudowy. Szacowana wartość prac to ok. 22 mln zł.
Prace mają się zakończyć na przełomie lat 2011 i 2012.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Termin
Rzecznik poinformował, że po złożeniu ofert przez firmy w drugiej połowie lutego, PKP SA poda nazwy firm oraz wartość ofert.
Dworzec centralny zostanie przed EURO 2012 tylko wyremontowany, bez zasadniczej przebudowy. Szacowana wartość prac to ok. 22 mln zł.
Prace mają się zakończyć na przełomie lat 2011 i 2012.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Rynek kredytów hipotecznych
Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2 proc., to stosowany w kredytach w euro EURIBOR - 0,66 proc., a LIBOR CHF tylko 0,25 proc. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9 proc., to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych.
Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25 proc.wynosi 2,89 proc. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4 proc.do 2,6 proc. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3 proc. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37 proc. należy do Nordea Bank Polska.
Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15 proc. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.
Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu - wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.
W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu - 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.
W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110 proc.wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander - Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100 proc.wartości nieruchomości.
Autor: Jarosław Sadowski
analityk firmy Expander - Niezależny Doradca Finansowy
interia.pl
Rynek kredytów hipotecznych
Znacznie niższe oprocentowanie niż w przypadku kredytów w złotych można uzyskać zaciągając kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Co prawda ich marże są wyższe. Istotnie niższe są jednak stopy procentowe. Podczas, gdy 3-miesięczny WIBOR wynosi obecnie ok. 4,2 proc., to stosowany w kredytach w euro EURIBOR - 0,66 proc., a LIBOR CHF tylko 0,25 proc. W rezultacie, mimo że najniższa marża kredytu w euro wynosi 1,9 proc., to oprocentowanie tego kredytu jest znacząco niższe niż najlepszego kredytu w złotych.
Najtańszy kredyt hipoteczny w euro już od ponad 6 miesięcy udziela DnB Nord. Obecnie jego oprocentowanie dla kredytu na kwotę 300 tys. zł i przy wkładzie własnym na poziomie 25 proc.wynosi 2,89 proc. Pewną niespodzianką jest natomiast druga najlepsza oferta. Raiffeisen Bank zdecydował się obniżyć marżę kredytów w europejskiej walucie z 3,4 proc.do 2,6 proc. W rezultacie oprocentowanie wynosi obecnie jedynie 3,3 proc. Trzecia najlepsza oferta kredytu w euro z oprocentowanie 3,37 proc. należy do Nordea Bank Polska.
Mimo bardzo niskich stóp procentowych w Szwajcarii oprocentowanie kredytów we frankach jest wyższe niż w euro. Wynika to oczywiście z wyższych niż w przypadku euro marż kredytowych. Obecnie kredytów we frankach udziela niewiele banków. Wśród nich najlepszą ofertę można znaleźć w Banku Nordea, gdzie oprocentowanie wynosi 3,15 proc. Poza tym taniego kredytu w szwajcarskiej walucie należy szukać w Banku BPH i Polbanku.
Istotnym elementem oferty jest nie tylko koszt kredytu, ale także sposób obliczania zdolności kredytowej. Może się bowiem okazać, że bank, który ma najlepszą ofertę nie będzie chciał udzielić wnioskowanej kwoty kredytu. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności należy znaleźć banki, które zgodzą się przyznać odpowiednio wysoką kwotę kredytu, a dopiero później wśród nich porównywać koszty kredytu. Pomóc w tym może zestawienie pokazujące maksymalna kwotę kredytu jaką banki są gotowe wypłacić 4-osobowej rodzinie. Najwyższą kwotę kredytu można uzyskać zaciągając kredyt w złotych. W przypadku rodziny o dochodzie 3,5 tys. zł netto największy kredyt udzielą: BPS (aż 400 tys. zł), Polbank i Bank Pekao. Kolejność istotnie się jednak zmienia w przypadku wyższego dochodu - wynoszącego 8 tys. zł. Wtedy najwyższy kredyt jest gotów przyznać BOŚ, dopiero na drugim miejscu jest BPS, a na trzecim Bank Millenium.
W przypadku kredytu w euro i we frankach maksymalna kwota kredytu jest o 1/3 niższa niż w złotych. Przy dochodzie na poziomie 3,5 tys. zł netto najwyższa kwota kredytu wynosi 279 tys. zł (oferta Polbanku), czyli jest o ponad 100 tys. zł niższa niż w złotych. Podobnie jest w przypadku wyższego dochodu - 8 tys. zł netto. Warto jednak zaznaczyć, że wyższy dochód może powodować bardzo istotny wzrost zdolności kredytowej. Dla przykładu w BOŚ rodzina z niższym dochodem może liczyć zaledwie na 190 tys. zł kredytu w euro. Tymczasem przy zarobkach wynoszących 8 tys. zł maksymalna wynosi aż 742 tys. zł, czyli jest prawie 4-krotnie wyższa. Jest to możliwe ponieważ przy stosunkowo niskim dochodzie znaczna jego cześć jest przeznacza na żywność i podstawowe wydatki. Im jest on jednak wyższy, tym większa jego część może być przeznaczona na spłatę raty.
W styczniu w większości banków nie uległa zmianie sytuacja w zakresie wymaganego przez banki wkładu własnego. Jedynym wyjątkiem jest Multibank, który powrócił do udzielania kredytów nawet do 110 proc.wartości nieruchomości. Z zestawienia przygotowanego przez firmę Expander - Niezależny Doradca Finansowy wynika, że kredyt w złotych na 100 proc. i więcej wartości nieruchomości można było uzyskać w 15 bankach. Tylko nieliczne banki udzielają natomiast kredytów walutowych na 100 proc.wartości nieruchomości.
Autor: Jarosław Sadowski
analityk firmy Expander - Niezależny Doradca Finansowy
interia.pl
średnia ocen: 4,5