- Pierwszy kwartał 2009 roku charakteryzował się niższym obłożeniem, a w związku z tym niższymi przychodami hoteli Warimpexu. Przychody Grupy zmniejszyły się o 19 proc. z 18,2 mln EUR do 14,7 mln EUR w pierwszych trzech miesiącach roku obrotowego 2009 - napisano.
Spółka oczekuje ożywienia rynku nieruchomości.
- Coraz niższe stopy procentowe i wzrastające stopy zwrotu z nieruchomości w Europie Środkowej i Wschodniej sprawiają jednak, że zainteresowanie instytucjonalnych inwestorów nieruchomościami wzrasta. Jestem więc przekonany, że rynek transakcyjny dla nieruchomości zaskoczy znowu pod koniec 2009 roku - powiedział Franz Jurkowitsch, prezes Warimpexu.
W pierwszym kwartale EBIT grupy Warimpexu spadł do minus 7,3 mln euro wobec 6,9 mln euro rok wcześniej.
(PAP)
- Pierwszy kwartał 2009 roku charakteryzował się niższym obłożeniem, a w związku z tym niższymi przychodami hoteli Warimpexu. Przychody Grupy zmniejszyły się o 19 proc. z 18,2 mln EUR do 14,7 mln EUR w pierwszych trzech miesiącach roku obrotowego 2009 - napisano.
Spółka oczekuje ożywienia rynku nieruchomości.
- Coraz niższe stopy procentowe i wzrastające stopy zwrotu z nieruchomości w Europie Środkowej i Wschodniej sprawiają jednak, że zainteresowanie instytucjonalnych inwestorów nieruchomościami wzrasta. Jestem więc przekonany, że rynek transakcyjny dla nieruchomości zaskoczy znowu pod koniec 2009 roku - powiedział Franz Jurkowitsch, prezes Warimpexu.
W pierwszym kwartale EBIT grupy Warimpexu spadł do minus 7,3 mln euro wobec 6,9 mln euro rok wcześniej.
(PAP)
- Pierwszy kwartał 2009 roku charakteryzował się niższym obłożeniem, a w związku z tym niższymi przychodami hoteli Warimpexu. Przychody Grupy zmniejszyły się o 19 proc. z 18,2 mln EUR do 14,7 mln EUR w pierwszych trzech miesiącach roku obrotowego 2009 - napisano.
Spółka oczekuje ożywienia rynku nieruchomości.
- Coraz niższe stopy procentowe i wzrastające stopy zwrotu z nieruchomości w Europie Środkowej i Wschodniej sprawiają jednak, że zainteresowanie instytucjonalnych inwestorów nieruchomościami wzrasta. Jestem więc przekonany, że rynek transakcyjny dla nieruchomości zaskoczy znowu pod koniec 2009 roku - powiedział Franz Jurkowitsch, prezes Warimpexu.
W pierwszym kwartale EBIT grupy Warimpexu spadł do minus 7,3 mln euro wobec 6,9 mln euro rok wcześniej.
(PAP)
- Pierwszy kwartał 2009 roku charakteryzował się niższym obłożeniem, a w związku z tym niższymi przychodami hoteli Warimpexu. Przychody Grupy zmniejszyły się o 19 proc. z 18,2 mln EUR do 14,7 mln EUR w pierwszych trzech miesiącach roku obrotowego 2009 - napisano.
Spółka oczekuje ożywienia rynku nieruchomości.
- Coraz niższe stopy procentowe i wzrastające stopy zwrotu z nieruchomości w Europie Środkowej i Wschodniej sprawiają jednak, że zainteresowanie instytucjonalnych inwestorów nieruchomościami wzrasta. Jestem więc przekonany, że rynek transakcyjny dla nieruchomości zaskoczy znowu pod koniec 2009 roku - powiedział Franz Jurkowitsch, prezes Warimpexu.
W pierwszym kwartale EBIT grupy Warimpexu spadł do minus 7,3 mln euro wobec 6,9 mln euro rok wcześniej.
(PAP)
W większości przypadków firmy leasingowe refakturują usługę ubezpieczeniową, przyjmując tym samym stawkę właściwą dla tego rodzaju usług, czyli zwolnienie z VAT. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że praktyka ta została ostatnio zakwestionowana przez WSA we Wrocławiu w wyroku z dnia 8 grudnia 2008 r., sygn. akt I SA/Wr 881/08 przytaczanym w punkcie 2 niniejszego opracowania.
1. Usługa składająca się z kilku elementów - razem czy osobno?
Z jednej strony pamiętać należy, że w sytuacji gdy kilka świadczeń obejmuje z ekonomicznego punktu widzenia jedną usługę, powszechnie uznaje się, że usługa ta nie powinna być sztucznie dzielona dla celów podatkowych. Zdaniem większości organów podatkowych kwota należna powinna obejmować wszystkie elementy kosztów związanych ze świadczeniem przez podatnika danej usługi oraz inne elementy kształtujące w efekcie kwotę, którą sprzedawca żąda od nabywcy. Wyodrębnienie z usługi podstawowej poszczególnych jej elementów jako osobnych usług nie jest prawidłowe, jeżeli wszystkie one zmierzają do bezpośredniego zaspokojenia określonej potrzeby klienta.
Nie jest to jednak podejście jednolite. Uzasadniając swoje stanowisko organy podatkowe odwołują się również do przepisów unijnych.
Zgodnie z art. 28 dyrektywy 2006/112/WE Rady (wcześniej art. 6 (4) VI dyrektywy), w przypadku, w którym podatnik we własnym imieniu, lecz na rachunek innego podatnika bierze udział w świadczeniu usług, uznaje się, że podatnik sam nabył i wyświadczył te usługi. Uzupełnieniem tego przepisu jest art. 79 dyrektywy 2006/112/WE Rady (art. 11 (A) (3) (c) VI dyrektywy), zgodnie z którym do podstawy opodatkowania podatnik nie zalicza tych kwot (kosztów), które są mu zwracane przez zleceniodawcę, pod warunkiem że zostały one nabyte w imieniu klienta (zleceniodawcy) i na jego rachunek (czyli dokument potwierdzający poniesiony koszt opłaty np. administracyjnej musi być w tym przypadku wystawiony na nabywcę usługi).
Poza tym w art. 78 dyrektywy 2006/112/WE Rady (art. 11 (A) (2) VI dyrektywy) zawarty jest zapis, zgodnie z którym podstawa opodatkowania obejmuje:
a) podatki, cła, opłaty i podobne należności, z wyjątkiem samego VAT;
b) dodatkowe koszty, takie jak prowizje, koszty opakowania, transportu i ubezpieczenia, którymi dostawca obciąża nabywcę lub klienta.
Ten sam przepis zawiera również delegację, na mocy której państwa członkowskie mogą uznać za dodatkowe koszty również wydatki będące przedmiotem odrębnej umowy.
2. Refakturowanie kosztów ubezpieczenia w orzecznictwie
Jak widać z powyższego, przepisy polskiej ustawy o VAT nie są tak doprecyzowane jak unijne, dlatego też, zdaniem redakcji, stanowisko organów skarbowych prezentowane w przytaczanych w dalszej części artykułu wyjaśnieniach, aczkolwiek zbieżne z przepisami dyrektyw unijnych, nie jest wprost poparte przepisami ustawy.
Trzeci Urząd Skarbowy w Lublinie w postanowieniu z dnia 9 czerwca 2006 r., nr P-1/443-41/06 stwierdził, iż w przypadku umowy dzierżawy samochodu dopuszczalne jest refakturowanie towarzyszącej jej usługi ubezpieczenia tego pojazdu, pod warunkiem jednakże łącznego spełnienia dwóch warunków:
po pierwsze - zastrzeżenia w umowie dzierżawy odrębnego rozliczenia kosztów ubezpieczenia samochodu przez wynajmującego,
po drugie - uwzględnienia przez wynajmującego tej samej stawki podatku od towarów i usług lub zwolnienia od tego podatku, które były określone na fakturze wystawionej przez ubezpieczyciela.
W przypadku odsprzedaży zakupionych usług wykonanych przez osoby niebędące podatnikami VAT, refakturujący ma obowiązek naliczyć podatek od towarów i usług według stawki właściwej dla danej usługi zgodnie z Polską Klasyfikacją Wyrobów i Usług.
Zdaniem Urzędu, inaczej należy postąpić w przypadku takich kosztów jak podatek od środków transportowych (nie można go uznać za świadczenie usługi). Koszt ten nie jest związany z nabyciem usługi. Jako element ściśle związany z przedmiotem najmu stanowi on element kalkulacyjny opłaty za usługę dzierżawy. Podatek od środków transportowych niezależnie od tego, czy został wyodrębniony w umowie jako składnik czynszu z tytułu dzierżawy, czy też wyodrębniono go jako należność związaną z dzierżawą samochodu, stanowi składnik kwoty należnej z tytułu ww. usługi w rozumieniu art. 29 ust. 1 ustawy o podatku od towarów i usług.
Na temat refakturowania kosztów ubezpieczenia samochodu stanowiącego przedmiot umowy leasingu, wypowiadał się już Sąd Najwyższy, który w wyroku wydanym w dniu 15 października 1998 r., sygn. akt III ZP 8/1998 w składzie siedmiu sędziów orzekł, że istnieje możliwość refakturowania usług ubezpieczenia przy umowie leasingu samochodu, jednak przy spełnieniu warunku, iż leasingodawca osobno rozliczy koszty ubezpieczenia samochodu oraz zastosuje tę samą stawkę podatku VAT (lub zwolnienie), jakie określone było na fakturze wystawionej przez ubezpieczyciela.
W jednym z najnowszych wyroków w tej sprawie zapadło rozstrzygnięcie niekorzystne dla firm leasingowych. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu w wyroku z dnia 8 grudnia 2008 r., sygn. akt I SA/Wr 881/08 orzekł, iż w przypadku świadczenia usługi leasingu wraz z ubezpieczeniem przedmiotu leasingu, mamy do czynienia z jedną usługą. W związku z tym do podstawy opodatkowania należy zaliczyć również koszty ubezpieczenia przedmiotu leasingu i do całej usługi zastosować jednakową stawkę podatku VAT - właściwą dla usługi głównej, czyli usługi leasingu. Nie ma zatem możliwości - zdaniem Sądu - odrębnego refakturowania usługi ubezpieczeniowej przy zastosowaniu zwolnienia z VAT.
W uzasadnieniu wyroku Sąd podkreślił, że ubezpieczenie jest ściśle związane z usługą leasingu. Bez usługi podstawowej, czyli usługi leasingu, świadczenie usługi ubezpieczenia przez leasingodawcę utraciłoby sens. Ubezpieczenie służy tylko zapewnieniu prawidłowego wykonania i skorzystania z usługi głównej.
Sąd uznał więc, że koszty ubezpieczenia powinny być elementem podstawy opodatkowania umowy leasingu, niezależnie od tego czy stanowią one element kalkulacyjny usługi leasingu, czy też umowa wyodrębnia koszty ubezpieczenia jako oddzielną kwotę.
3. Jednostkowy wyrok czy początek nowej linii orzeczniczej?
Powołany wyrok zaniepokoił wszystkie firmy leasingowe. Na jego podstawie można by uznać, że nie mają one możliwości refakturowania usług ubezpieczeniowych na leasingobiorcę, przy zastosowaniu wobec tych usług zwolnienia z VAT.
Faktem jest, że ustawa o VAT nie normuje wprost zasad refakturowania, ani też w ogóle zagadnieniem refakturowania się nie zajmuje. Jednak skoro praktyka pozwalała dotychczas na tego typu działanie, trudno uznać, że jest ono obecnie zabronione.
Tym bardziej że - jak wskazano w pkt 1 niniejszego opracowania - refakturowanie dopuszczają również przepisy dyrektywy.
Skoro zatem dyrektywa pozwala na refakturowanie niektórych usług, przy spełnieniu określonych warunków, to w przypadku gdy krajowe przepisy w ogóle nie regulują tej kwestii, można wprost opierać się na przepisach dyrektywy.
Ta sama dyrektywa zabrania jednak sztucznego dzielenia usługi na jej poszczególne elementy, nakazując łączne opodatkowanie danej usługi jako całości.
Trudno określić, kto w tym sporze ma ostatecznie rację i na ile przepisy podatkowe (które nie są w tym przypadku jasne i precyzyjne) mogą ingerować w cywilnoprawną zasadę swobody umów.
Na zakończenie warto podkreślić, że jest to - jak dotychczas - jednostkowy wyrok przemawiający na niekorzyść leasingodawców.W większości przypadków firmy leasingowe refakturują usługę ubezpieczeniową, przyjmując tym samym stawkę właściwą dla tego rodzaju usług, czyli zwolnienie z VAT. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że praktyka ta została ostatnio zakwestionowana przez WSA we Wrocławiu w wyroku z dnia 8 grudnia 2008 r., sygn. akt I SA/Wr 881/08 przytaczanym w punkcie 2 niniejszego opracowania.
1. Usługa składająca się z kilku elementów - razem czy osobno?
Z jednej strony pamiętać należy, że w sytuacji gdy kilka świadczeń obejmuje z ekonomicznego punktu widzenia jedną usługę, powszechnie uznaje się, że usługa ta nie powinna być sztucznie dzielona dla celów podatkowych. Zdaniem większości organów podatkowych kwota należna powinna obejmować wszystkie elementy kosztów związanych ze świadczeniem przez podatnika danej usługi oraz inne elementy kształtujące w efekcie kwotę, którą sprzedawca żąda od nabywcy. Wyodrębnienie z usługi podstawowej poszczególnych jej elementów jako osobnych usług nie jest prawidłowe, jeżeli wszystkie one zmierzają do bezpośredniego zaspokojenia określonej potrzeby klienta.
Nie jest to jednak podejście jednolite. Uzasadniając swoje stanowisko organy podatkowe odwołują się również do przepisów unijnych.
Zgodnie z art. 28 dyrektywy 2006/112/WE Rady (wcześniej art. 6 (4) VI dyrektywy), w przypadku, w którym podatnik we własnym imieniu, lecz na rachunek innego podatnika bierze udział w świadczeniu usług, uznaje się, że podatnik sam nabył i wyświadczył te usługi. Uzupełnieniem tego przepisu jest art. 79 dyrektywy 2006/112/WE Rady (art. 11 (A) (3) (c) VI dyrektywy), zgodnie z którym do podstawy opodatkowania podatnik nie zalicza tych kwot (kosztów), które są mu zwracane przez zleceniodawcę, pod warunkiem że zostały one nabyte w imieniu klienta (zleceniodawcy) i na jego rachunek (czyli dokument potwierdzający poniesiony koszt opłaty np. administracyjnej musi być w tym przypadku wystawiony na nabywcę usługi).
Poza tym w art. 78 dyrektywy 2006/112/WE Rady (art. 11 (A) (2) VI dyrektywy) zawarty jest zapis, zgodnie z którym podstawa opodatkowania obejmuje:
a) podatki, cła, opłaty i podobne należności, z wyjątkiem samego VAT;
b) dodatkowe koszty, takie jak prowizje, koszty opakowania, transportu i ubezpieczenia, którymi dostawca obciąża nabywcę lub klienta.
Ten sam przepis zawiera również delegację, na mocy której państwa członkowskie mogą uznać za dodatkowe koszty również wydatki będące przedmiotem odrębnej umowy.
2. Refakturowanie kosztów ubezpieczenia w orzecznictwie
Jak widać z powyższego, przepisy polskiej ustawy o VAT nie są tak doprecyzowane jak unijne, dlatego też, zdaniem redakcji, stanowisko organów skarbowych prezentowane w przytaczanych w dalszej części artykułu wyjaśnieniach, aczkolwiek zbieżne z przepisami dyrektyw unijnych, nie jest wprost poparte przepisami ustawy.
Trzeci Urząd Skarbowy w Lublinie w postanowieniu z dnia 9 czerwca 2006 r., nr P-1/443-41/06 stwierdził, iż w przypadku umowy dzierżawy samochodu dopuszczalne jest refakturowanie towarzyszącej jej usługi ubezpieczenia tego pojazdu, pod warunkiem jednakże łącznego spełnienia dwóch warunków:
po pierwsze - zastrzeżenia w umowie dzierżawy odrębnego rozliczenia kosztów ubezpieczenia samochodu przez wynajmującego,
po drugie - uwzględnienia przez wynajmującego tej samej stawki podatku od towarów i usług lub zwolnienia od tego podatku, które były określone na fakturze wystawionej przez ubezpieczyciela.
W przypadku odsprzedaży zakupionych usług wykonanych przez osoby niebędące podatnikami VAT, refakturujący ma obowiązek naliczyć podatek od towarów i usług według stawki właściwej dla danej usługi zgodnie z Polską Klasyfikacją Wyrobów i Usług.
Zdaniem Urzędu, inaczej należy postąpić w przypadku takich kosztów jak podatek od środków transportowych (nie można go uznać za świadczenie usługi). Koszt ten nie jest związany z nabyciem usługi. Jako element ściśle związany z przedmiotem najmu stanowi on element kalkulacyjny opłaty za usługę dzierżawy. Podatek od środków transportowych niezależnie od tego, czy został wyodrębniony w umowie jako składnik czynszu z tytułu dzierżawy, czy też wyodrębniono go jako należność związaną z dzierżawą samochodu, stanowi składnik kwoty należnej z tytułu ww. usługi w rozumieniu art. 29 ust. 1 ustawy o podatku od towarów i usług.
Na temat refakturowania kosztów ubezpieczenia samochodu stanowiącego przedmiot umowy leasingu, wypowiadał się już Sąd Najwyższy, który w wyroku wydanym w dniu 15 października 1998 r., sygn. akt III ZP 8/1998 w składzie siedmiu sędziów orzekł, że istnieje możliwość refakturowania usług ubezpieczenia przy umowie leasingu samochodu, jednak przy spełnieniu warunku, iż leasingodawca osobno rozliczy koszty ubezpieczenia samochodu oraz zastosuje tę samą stawkę podatku VAT (lub zwolnienie), jakie określone było na fakturze wystawionej przez ubezpieczyciela.
W jednym z najnowszych wyroków w tej sprawie zapadło rozstrzygnięcie niekorzystne dla firm leasingowych. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu w wyroku z dnia 8 grudnia 2008 r., sygn. akt I SA/Wr 881/08 orzekł, iż w przypadku świadczenia usługi leasingu wraz z ubezpieczeniem przedmiotu leasingu, mamy do czynienia z jedną usługą. W związku z tym do podstawy opodatkowania należy zaliczyć również koszty ubezpieczenia przedmiotu leasingu i do całej usługi zastosować jednakową stawkę podatku VAT - właściwą dla usługi głównej, czyli usługi leasingu. Nie ma zatem możliwości - zdaniem Sądu - odrębnego refakturowania usługi ubezpieczeniowej przy zastosowaniu zwolnienia z VAT.
W uzasadnieniu wyroku Sąd podkreślił, że ubezpieczenie jest ściśle związane z usługą leasingu. Bez usługi podstawowej, czyli usługi leasingu, świadczenie usługi ubezpieczenia przez leasingodawcę utraciłoby sens. Ubezpieczenie służy tylko zapewnieniu prawidłowego wykonania i skorzystania z usługi głównej.
Sąd uznał więc, że koszty ubezpieczenia powinny być elementem podstawy opodatkowania umowy leasingu, niezależnie od tego czy stanowią one element kalkulacyjny usługi leasingu, czy też umowa wyodrębnia koszty ubezpieczenia jako oddzielną kwotę.
3. Jednostkowy wyrok czy początek nowej linii orzeczniczej?
Powołany wyrok zaniepokoił wszystkie firmy leasingowe. Na jego podstawie można by uznać, że nie mają one możliwości refakturowania usług ubezpieczeniowych na leasingobiorcę, przy zastosowaniu wobec tych usług zwolnienia z VAT.
Faktem jest, że ustawa o VAT nie normuje wprost zasad refakturowania, ani też w ogóle zagadnieniem refakturowania się nie zajmuje. Jednak skoro praktyka pozwalała dotychczas na tego typu działanie, trudno uznać, że jest ono obecnie zabronione.
Tym bardziej że - jak wskazano w pkt 1 niniejszego opracowania - refakturowanie dopuszczają również przepisy dyrektywy.
Skoro zatem dyrektywa pozwala na refakturowanie niektórych usług, przy spełnieniu określonych warunków, to w przypadku gdy krajowe przepisy w ogóle nie regulują tej kwestii, można wprost opierać się na przepisach dyrektywy.
Ta sama dyrektywa zabrania jednak sztucznego dzielenia usługi na jej poszczególne elementy, nakazując łączne opodatkowanie danej usługi jako całości.
Trudno określić, kto w tym sporze ma ostatecznie rację i na ile przepisy podatkowe (które nie są w tym przypadku jasne i precyzyjne) mogą ingerować w cywilnoprawną zasadę swobody umów.
Na zakończenie warto podkreślić, że jest to - jak dotychczas - jednostkowy wyrok przemawiający na niekorzyść leasingodawców.Co z rynkiem nieruchomości? Czy Państwo powinno go wspierać? Czy wystarczą tylko działania regulacyjne i kontrolne? Czy może potrzebne są jeszcze inne mechanizmy? A co z mieszkaniami? Czy państwo powinno pomagać w tym zakresie?
Mieszkanie jest zbyt ważne w życiu obywateli, by mogło pozostawać wyłącznie w sferze indywidualnych zainteresowań. Państwo absolutnie nie powinno przejmować na siebie obowiązku dostarczania mieszkań. Musi jednak mieć ogólną koncepcję rozwoju mieszkalnictwa w kraju, która z kolei będzie pomocna w tworzeniu szczegółowych programów mieszkaniowych dla gmin, czyli jednostek, które są najbliżej swoich mieszkańców i najlepiej potrafią rozpoznać ich potrzeby. Takiej koncepcji właściwie nigdy u nas nie było. Część gmin ma co prawda swoje programy mieszkaniowe, ale ile z nich rzeczywiście realizowanych jest zgodnie z planem? I na ile zaspokajane są potrzeby mieszkańców?
Na lokalnym rynku mieszkaniowym działa wiele podmiotów, które w sposób bezpośredni bądź pośredni zaangażowane są w "politykę mieszkaniową", ale to gmina jest jednostką, która powinna mieć wgląd w ogólną sytuację mieszkaniową i koordynować działalność innych podmiotów związanych z mieszkalnictwem. Efekty w skali całego kraju będą jednak widoczne wówczas, gdy każda gmina przygotuje odpowiedni dla swoich warunków program, który będzie nawiązywał do ogólnej polityki mieszkaniowej państwa. Na razie w polityce mieszkaniowej, jak i w innych z resztą dziedzinach, brakuje spójnych, przemyślanych i kompleksowych rozwiązań. A to uniemożliwia prawidłowy rozwój rynku w dłuższej perspektywie czasowej.
Na początku maja br. w Warszawie odbyła się organizowana przez Stowarzyszenie Architektów Polskich i Narodowe Centrum Kultury konferencja, podczas której zaprezentowany został projekt dokumentu "Polska Polityka Architektoniczna. Polityka jakości krajobrazu, przestrzeni publicznej, architektury". Przedstawiono w nim krytyczny stan polskiej przestrzeni, którego przejawem są m.in.: niespójne kształtowanie przestrzeni centrów miejskich, substandard urbanistyczny wielu nowo wznoszonych budynków osiedli mieszkaniowych, bezładna ekspansja stref podmiejskich czy brzydota znacznej części zabudowy terenów podmiejskich i wiejskich. Wytknięto brak spójności i konsekwencji oraz profesjonalizmu w działaniu polskiego systemu zarządzania przestrzenią. Podkreślono także, że na znacznej części zurbanizowanych obszarów nie ma skoordynowanego planowania przestrzennego, a ten jest niezbędny w procesie inwestycyjnym. Barier na rynku nieruchomości jest dużo i są one dostrzegane przez różne grupy podmiotów. Wciąż jednak brakuje pomysłów i determinacji w ich pokonywaniu.
Dla prawidłowego rozwoju rynku nieruchomości konieczne jest stworzenie przemyślanych i co najważniejsze spójnych ram prawnych, uporządkowanie informacji o stanie prawnym nieruchomości (niestety są z tym problemy) oraz uświadomienie sobie, jak ważne jest otoczenie, w którym żyjemy na co dzień. Państwo ma w tym zakresie wiele do zrobienia - potrzeba bowiem jeszcze wielu rozwiązań usprawniających polski rynek nieruchomości. Wtedy podmioty z nim związane będą mogły lepiej i sprawniej funkcjonować, a ingerencja państwa będzie mogła być zdecydowanie mniejsza.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości
Co z rynkiem nieruchomości? Czy Państwo powinno go wspierać? Czy wystarczą tylko działania regulacyjne i kontrolne? Czy może potrzebne są jeszcze inne mechanizmy? A co z mieszkaniami? Czy państwo powinno pomagać w tym zakresie?
Mieszkanie jest zbyt ważne w życiu obywateli, by mogło pozostawać wyłącznie w sferze indywidualnych zainteresowań. Państwo absolutnie nie powinno przejmować na siebie obowiązku dostarczania mieszkań. Musi jednak mieć ogólną koncepcję rozwoju mieszkalnictwa w kraju, która z kolei będzie pomocna w tworzeniu szczegółowych programów mieszkaniowych dla gmin, czyli jednostek, które są najbliżej swoich mieszkańców i najlepiej potrafią rozpoznać ich potrzeby. Takiej koncepcji właściwie nigdy u nas nie było. Część gmin ma co prawda swoje programy mieszkaniowe, ale ile z nich rzeczywiście realizowanych jest zgodnie z planem? I na ile zaspokajane są potrzeby mieszkańców?
Na lokalnym rynku mieszkaniowym działa wiele podmiotów, które w sposób bezpośredni bądź pośredni zaangażowane są w "politykę mieszkaniową", ale to gmina jest jednostką, która powinna mieć wgląd w ogólną sytuację mieszkaniową i koordynować działalność innych podmiotów związanych z mieszkalnictwem. Efekty w skali całego kraju będą jednak widoczne wówczas, gdy każda gmina przygotuje odpowiedni dla swoich warunków program, który będzie nawiązywał do ogólnej polityki mieszkaniowej państwa. Na razie w polityce mieszkaniowej, jak i w innych z resztą dziedzinach, brakuje spójnych, przemyślanych i kompleksowych rozwiązań. A to uniemożliwia prawidłowy rozwój rynku w dłuższej perspektywie czasowej.
Na początku maja br. w Warszawie odbyła się organizowana przez Stowarzyszenie Architektów Polskich i Narodowe Centrum Kultury konferencja, podczas której zaprezentowany został projekt dokumentu "Polska Polityka Architektoniczna. Polityka jakości krajobrazu, przestrzeni publicznej, architektury". Przedstawiono w nim krytyczny stan polskiej przestrzeni, którego przejawem są m.in.: niespójne kształtowanie przestrzeni centrów miejskich, substandard urbanistyczny wielu nowo wznoszonych budynków osiedli mieszkaniowych, bezładna ekspansja stref podmiejskich czy brzydota znacznej części zabudowy terenów podmiejskich i wiejskich. Wytknięto brak spójności i konsekwencji oraz profesjonalizmu w działaniu polskiego systemu zarządzania przestrzenią. Podkreślono także, że na znacznej części zurbanizowanych obszarów nie ma skoordynowanego planowania przestrzennego, a ten jest niezbędny w procesie inwestycyjnym. Barier na rynku nieruchomości jest dużo i są one dostrzegane przez różne grupy podmiotów. Wciąż jednak brakuje pomysłów i determinacji w ich pokonywaniu.
Dla prawidłowego rozwoju rynku nieruchomości konieczne jest stworzenie przemyślanych i co najważniejsze spójnych ram prawnych, uporządkowanie informacji o stanie prawnym nieruchomości (niestety są z tym problemy) oraz uświadomienie sobie, jak ważne jest otoczenie, w którym żyjemy na co dzień. Państwo ma w tym zakresie wiele do zrobienia - potrzeba bowiem jeszcze wielu rozwiązań usprawniających polski rynek nieruchomości. Wtedy podmioty z nim związane będą mogły lepiej i sprawniej funkcjonować, a ingerencja państwa będzie mogła być zdecydowanie mniejsza.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości
Szybko przybywa należności zagrożonych W końcu kwietnia wartość należności zagrożonych w portfelach banków była o 12,8 proc. większa niż rok wcześniej – wynika z danych NBP. Największy udział w przyroście miały należności „poniżej standardu”, gdzie termin opóźnienia w spłacie przekracza miesiąc, ale jest mniejszy niż trzy miesiące. To oznacza, że cały czas przybywa klientów, którzy mają problemy z terminowym wywiązywaniem się z zobowiązań wobec banków. Takie przypadki zdarzają się i w czasie najlepszej koniunktury – wówczas jednak bardzo wolno powiększają się należności „wątpliwe”, gdzie opóźnienia w spłacie dochodzą do pół roku. Teraz jest inaczej: w kwietniu ich wartość była o 4 mld zł większa niż rok wcześniej. Do niedawna banki ograniczały udział złych kredytów, pozbywając się należności straconych – gdzie opóźnienia przekraczają pół roku. W ostatnich miesiącach i ta kategoria – która najmocniej obciąża wyniki, bo wymaga tworzenia pełnych rezerw – zaczęła jednak rosnąć. |
Szybko przybywa należności zagrożonych W końcu kwietnia wartość należności zagrożonych w portfelach banków była o 12,8 proc. większa niż rok wcześniej – wynika z danych NBP. Największy udział w przyroście miały należności „poniżej standardu”, gdzie termin opóźnienia w spłacie przekracza miesiąc, ale jest mniejszy niż trzy miesiące. To oznacza, że cały czas przybywa klientów, którzy mają problemy z terminowym wywiązywaniem się z zobowiązań wobec banków. Takie przypadki zdarzają się i w czasie najlepszej koniunktury – wówczas jednak bardzo wolno powiększają się należności „wątpliwe”, gdzie opóźnienia w spłacie dochodzą do pół roku. Teraz jest inaczej: w kwietniu ich wartość była o 4 mld zł większa niż rok wcześniej. Do niedawna banki ograniczały udział złych kredytów, pozbywając się należności straconych – gdzie opóźnienia przekraczają pół roku. W ostatnich miesiącach i ta kategoria – która najmocniej obciąża wyniki, bo wymaga tworzenia pełnych rezerw – zaczęła jednak rosnąć. |
Wąskie gardła
Z badania Intrum Justitia wynika, że odpisy na utracone płatności w Polsce, to średnio 3 proc. całkowitej sprzedaży (wobec 2,9 proc. rok temu). Przekłada się to na 6,4 mld euro (około 28 mld zł) strat.
- Jest to wartość dodatkowego impulsu wzrostowego, który polska gospodarka po prostu traci. Wyeliminowanie go całkowicie jest niemożliwe, ale uważam że ograniczenie opóźnień, np. o połowę, byłoby wykonalne, a to oznaczałoby odzyskanie około 15 mld zł - wskazuje Bogusław Skuza, dyrektor generalny Intrum Justitia.
Dodaje, że w szacunkach Intrum Justitia uwzględniono potencjał gospodarczy kraju w postaci PKB oraz wartość dokonywanych odpisów. 85 proc. ankietowanych to firmy zatrudniające do 250 osób, czyli stanowiące krwioobieg gospodarki.
Badanie wskazuje, że znacznie pogorszyła się struktura należności w polskiej gospodarce. Należności starsze niż 90 dni wzrosły do 17 proc. wszystkich wobec 11 proc. rok temu.
źródło: Intrum Justitia
- Należności starsze niż 90 dni tak naprawdę można traktować jako utracone. Ich znaczący wzrost w porównaniu rok do roku jest bardzo niepokojącym sygnałem - zaznacza Jakub Leja, dyrektor sprzedaży Intrum Justitia.
Państwo płaci, jak chce
Wartość opóźnień w płatnościach władz publicznych sięga w Polsce 2,2 mld euro (około 10 mld zł). Jeszcze na początku 2008 średnie opóźnienia w regulowaniu zobowiązań przez ten sektor wynosił 20 dni. Obecnie jest to już 24 dni opóźnienia.
W efekcie sektor publiczny opóźnił płatności jeszcze bardziej niż dotknięty kryzysem sektor komercyjny. Chodzi tu o wszelkiego rodzaju usługi, dostawy, czy realizację kontraktów od instytucji rządowych po jednostki samorządu terytorialnego.
- W obliczu pogorszenia koniunktury gospodarczej tradycyjny bezwład administracyjny daje o sobie znać bardzo zdecydowanie. Ogrom procedur i brak zrozumienia, że dla małych i średnich firm te płatności to być albo nie być, przyczyniają się do powiększenia złych długów - wskazuje Jakub Leja.
Jak wskazuje dyrektor Intrum Justitia, w Skandynawii istnieją kary i opłaty administracyjne za opóźnienia w płatnościach. Tymczasem w Polsce firma, aby odzyskać swoje należności musi wynająć firmę windykacyjną, która bierze swoją prowizję. W efekcie to wierzyciel, a nie dłużnik jest narażony na
- Usprawnienie procedur płatności i zrzucenie dodatkowego ryzyka na niewiarygodnego wierzyciela spowodowałoby, że gospodarka zostałaby zasilona dodatkowymi miliardami złotych. Same firmy mogą ograniczyć swoje ryzyko z tego tytuły szukając wiarygodnych, klientów którzy dadzą firmie zysk, zamiast niespłaconych długów - zaznacza Jakub Leja.
Sebastian Gawłowski |
Wąskie gardła
Z badania Intrum Justitia wynika, że odpisy na utracone płatności w Polsce, to średnio 3 proc. całkowitej sprzedaży (wobec 2,9 proc. rok temu). Przekłada się to na 6,4 mld euro (około 28 mld zł) strat.
- Jest to wartość dodatkowego impulsu wzrostowego, który polska gospodarka po prostu traci. Wyeliminowanie go całkowicie jest niemożliwe, ale uważam że ograniczenie opóźnień, np. o połowę, byłoby wykonalne, a to oznaczałoby odzyskanie około 15 mld zł - wskazuje Bogusław Skuza, dyrektor generalny Intrum Justitia.
Dodaje, że w szacunkach Intrum Justitia uwzględniono potencjał gospodarczy kraju w postaci PKB oraz wartość dokonywanych odpisów. 85 proc. ankietowanych to firmy zatrudniające do 250 osób, czyli stanowiące krwioobieg gospodarki.
Badanie wskazuje, że znacznie pogorszyła się struktura należności w polskiej gospodarce. Należności starsze niż 90 dni wzrosły do 17 proc. wszystkich wobec 11 proc. rok temu.
źródło: Intrum Justitia
- Należności starsze niż 90 dni tak naprawdę można traktować jako utracone. Ich znaczący wzrost w porównaniu rok do roku jest bardzo niepokojącym sygnałem - zaznacza Jakub Leja, dyrektor sprzedaży Intrum Justitia.
Państwo płaci, jak chce
Wartość opóźnień w płatnościach władz publicznych sięga w Polsce 2,2 mld euro (około 10 mld zł). Jeszcze na początku 2008 średnie opóźnienia w regulowaniu zobowiązań przez ten sektor wynosił 20 dni. Obecnie jest to już 24 dni opóźnienia.
W efekcie sektor publiczny opóźnił płatności jeszcze bardziej niż dotknięty kryzysem sektor komercyjny. Chodzi tu o wszelkiego rodzaju usługi, dostawy, czy realizację kontraktów od instytucji rządowych po jednostki samorządu terytorialnego.
- W obliczu pogorszenia koniunktury gospodarczej tradycyjny bezwład administracyjny daje o sobie znać bardzo zdecydowanie. Ogrom procedur i brak zrozumienia, że dla małych i średnich firm te płatności to być albo nie być, przyczyniają się do powiększenia złych długów - wskazuje Jakub Leja.
Jak wskazuje dyrektor Intrum Justitia, w Skandynawii istnieją kary i opłaty administracyjne za opóźnienia w płatnościach. Tymczasem w Polsce firma, aby odzyskać swoje należności musi wynająć firmę windykacyjną, która bierze swoją prowizję. W efekcie to wierzyciel, a nie dłużnik jest narażony na
- Usprawnienie procedur płatności i zrzucenie dodatkowego ryzyka na niewiarygodnego wierzyciela spowodowałoby, że gospodarka zostałaby zasilona dodatkowymi miliardami złotych. Same firmy mogą ograniczyć swoje ryzyko z tego tytuły szukając wiarygodnych, klientów którzy dadzą firmie zysk, zamiast niespłaconych długów - zaznacza Jakub Leja.
Sebastian Gawłowski |
Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl
Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl
Zdaniem autorów przyczyną takiego stanu rzeczy jest słabsza kondycja sektora bankowego w Polsce, a także obawa przed jej pogorszeniem.
Banki uciekają od hipotek
W tej sytuacji tylko pięć na czternaście ankietowanych banków zwiększyło sprzedaż kredytów w porównaniu do I kw. 2008 r. i w każdym przypadku dotyczyło to banków prowadzących wcześniej konserwatywną politykę udzielania kredytów walutowych.
Przy równoczesnym spadku cen nieruchomości oraz wzrostu wymagań dotyczących wkładu własnego, przełożyło się to na obniżenie w ciągu roku przeciętnej wartości kredytu hipotecznego o ponad 7 proc. do ok. 175 tys. złotych.
Waluty w odwrocie
W I kwartale zaobserwowano znaczny spadek liczby udzielonych kredytów walutowych. W pierwszych trzech miesiącach 2009 roku stanowiły one 28,5 proc. portfela kredytowego, podczas gdy przed rokiem trzy na cztery kredyty nominowane były w walutach.
Według autorów raportu przyczyną odwrotu od kredytów walutowych są kłopoty z pozyskaniem finansowania w walutach obcych oraz marże, które znacząco wzrosły w ostatnich miesiącach. Ponadto wielu klientów dostrzegło ryzyko kursowe jakie wiąże się z zaciąganiem tego rodzaju zobowiązań.
Hitem jest Rodzina na Swoim
Jak wynika z raportu popularność zyskują natomiast kredyty preferencyjne w ramach programu Rodzina na Swoim (państwo przez osiem lat spłaca połowę odsetek). Obecnie już prawie co dziewiąty kredyt hipoteczny (10,7 proc.) zaciągany jest w ramach tego rozwiązania, a liczba udzielonych kredytów w ankietowanych bankach wzrosła o 150 proc. w porównaniu do stanu sprzed roku.
Zdaniem autorów przyczyną takiego stanu rzeczy jest słabsza kondycja sektora bankowego w Polsce, a także obawa przed jej pogorszeniem.
Banki uciekają od hipotek
W tej sytuacji tylko pięć na czternaście ankietowanych banków zwiększyło sprzedaż kredytów w porównaniu do I kw. 2008 r. i w każdym przypadku dotyczyło to banków prowadzących wcześniej konserwatywną politykę udzielania kredytów walutowych.
Przy równoczesnym spadku cen nieruchomości oraz wzrostu wymagań dotyczących wkładu własnego, przełożyło się to na obniżenie w ciągu roku przeciętnej wartości kredytu hipotecznego o ponad 7 proc. do ok. 175 tys. złotych.
Waluty w odwrocie
W I kwartale zaobserwowano znaczny spadek liczby udzielonych kredytów walutowych. W pierwszych trzech miesiącach 2009 roku stanowiły one 28,5 proc. portfela kredytowego, podczas gdy przed rokiem trzy na cztery kredyty nominowane były w walutach.
Według autorów raportu przyczyną odwrotu od kredytów walutowych są kłopoty z pozyskaniem finansowania w walutach obcych oraz marże, które znacząco wzrosły w ostatnich miesiącach. Ponadto wielu klientów dostrzegło ryzyko kursowe jakie wiąże się z zaciąganiem tego rodzaju zobowiązań.
Hitem jest Rodzina na Swoim
Jak wynika z raportu popularność zyskują natomiast kredyty preferencyjne w ramach programu Rodzina na Swoim (państwo przez osiem lat spłaca połowę odsetek). Obecnie już prawie co dziewiąty kredyt hipoteczny (10,7 proc.) zaciągany jest w ramach tego rozwiązania, a liczba udzielonych kredytów w ankietowanych bankach wzrosła o 150 proc. w porównaniu do stanu sprzed roku.
Na rynku są małe firmy, które od dłuższego czasu nie miały żadnych transakcji sprzedaży nieruchomości - mówi Janusz Schmidt z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Według danych Ogólnopolskiego Systemu Wielokrotnego Oferowania Nieruchomości MLS w tej chwili liczba transakcji na rynku wtórnym nieruchomości jest pięć razy mniejsza niż przed kryzysem.
Nieliczne transakcje
- W porównaniu z 2007 rokiem liczba transakcji na rynku spadła o 80-85 proc. - potwierdza Jerzy Sobański z agencji Akces.
- Według mnie w ostatnim roku liczba transakcji spadła o 50 proc - szacuje z kolei Joanna Iwanowska z Polanowscy Real Esteta Consultants.
To musiało wpłynąć na sytuację agencji pośrednictwa nieruchomości, które muszą ciąć koszty. Dlatego coraz częściej pracownicy agencji są zatrudniani na niepełny etat lub proponuje się im samozatrudnienie. Czasem też dochodzi do zwolnień.
- Znam firmy, które zwolniły nawet połowę pracowników. U nas zwolnienia objęły 10-15 proc. pracowników, ale musieliśmy zamknąć pięć z 20 naszych biur - nie ukrywa Jerzy Sobański.
Mniej na reklamę
Aby ograniczyć koszty, pośrednicy zdecydowanie zmniejszyli też nakłady na reklamę. Przedstawiciel jednej z agencji nieoficjalnie przyznał, że o ile w poprzednich latach pośrednik wydawał rocznie na reklamę prasową 1 mln zł, o tyle w tym roku musi na to wystarczyć kwota 30 tys. zł. W lepszej sytuacji są oczywiście duże agencje nieruchomości.
- Wielkie firmy zawsze dają sobie radę, bo mają większe rezerwy finansowe. Często przechwytują klientów mniejszych firm - mówi Janusz Schmidt.
- Od marca zyski powróciły, bo rynek transakcji powoli rośnie - mówi Joanna Iwanowska.
- Od lutego mamy nawet więcej transakcji niż w ubiegłym roku, ale sprzedajemy głównie mieszkania w cenach do 300 tys. złotych, czyli dwa razy tańsze niż przed rokiem - dodaje Mariusz Kania, prezes Metrohouse.
Kupujący nie płaci prowizji
Przychody firmy są więc mniejsze. Zmniejszyły się też marże za pośrednictwo. O ile sprzedający nadal musi zwyczajowo płacić pośrednikowi 2,9 proc. wartości nieruchomości, o tyle kupujący jest najczęściej z tej opłaty zwolniony (często jest to efekt negocjacji).
- W tej chwili 3/4 transakcji kupna na rynku nieruchomości to transakcje gotówkowe, bez kredytu bankowego, o który jest bardzo trudno - mówi Mariusz Kania. Właśnie dlatego niektóre mieszkania są w ofertach pośredników po kilka miesięcy.
Wiele zależy jednak od wartości mieszkania. Trudno zbywalne są mieszkania duże i drogie. Mniejsze lokale mogą liczyć na to, że szybciej znajdą nabywcę.
- Średni czas, w którym oferta przestaje być aktualna, jest teraz dłuższy o ponad 43 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem - mówi Marta Kosińska z portalu szybko.pl.
Podobnie jest w bazach danych typowych agencji nieruchomości.
- W Polanowskim przy rozsądnie ustawionej cenie mieszkanie sprzedaje się zwykle w ciągu dwóch, sześciu miesięcy - mówi Joanna Iwanowska.
Niektórzy uważają, że można sprzedać mieszkanie szybciej, ale dotyczy to tzw. okazji, czyli mieszkań, których właściciel jest zdesperowany i gotowy sprzedać je poniżej cen rynkowych.
Najem - sposób na przetrwanie
- Można sprzedać mieszkanie w ciągu trzech, czterech tygodni. To musi być jednak cena bez zakładki na negocjacje czy testowanie rynku - mówi Mariusz Kania.
W praktyce cena dobrze skalkulowana oznacza, że powinna być ona niska. Wielu sprzedawców nie chce jednak słyszeć o obniżeniu ceny. Dlatego w bazach danych są oferty czekające na nabywców prawie rok.
Wszyscy podkreślają, że pośrednicy żyją teraz z najmu.
- Obroty z najmu wzrosły nam o100 proc. W tej chwili już 20 proc. naszych obrotów to najem - mówi Mariusz Kania.
- Dla nas najem to 30 proc. przychodów i 70 proc. wszystkich transakcji - dodaje Joanna Iwanowska.
Jednak najem jedynie łagodzi skutki kryzysu.
- Nie jest to sposób na rozwój firmy, ale jedynie na przetrwanie - twierdzi Janusz Schmidt.
Roman Grzyb
interia.pl
Na rynku są małe firmy, które od dłuższego czasu nie miały żadnych transakcji sprzedaży nieruchomości - mówi Janusz Schmidt z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Według danych Ogólnopolskiego Systemu Wielokrotnego Oferowania Nieruchomości MLS w tej chwili liczba transakcji na rynku wtórnym nieruchomości jest pięć razy mniejsza niż przed kryzysem.
Nieliczne transakcje
- W porównaniu z 2007 rokiem liczba transakcji na rynku spadła o 80-85 proc. - potwierdza Jerzy Sobański z agencji Akces.
- Według mnie w ostatnim roku liczba transakcji spadła o 50 proc - szacuje z kolei Joanna Iwanowska z Polanowscy Real Esteta Consultants.
To musiało wpłynąć na sytuację agencji pośrednictwa nieruchomości, które muszą ciąć koszty. Dlatego coraz częściej pracownicy agencji są zatrudniani na niepełny etat lub proponuje się im samozatrudnienie. Czasem też dochodzi do zwolnień.
- Znam firmy, które zwolniły nawet połowę pracowników. U nas zwolnienia objęły 10-15 proc. pracowników, ale musieliśmy zamknąć pięć z 20 naszych biur - nie ukrywa Jerzy Sobański.
Mniej na reklamę
Aby ograniczyć koszty, pośrednicy zdecydowanie zmniejszyli też nakłady na reklamę. Przedstawiciel jednej z agencji nieoficjalnie przyznał, że o ile w poprzednich latach pośrednik wydawał rocznie na reklamę prasową 1 mln zł, o tyle w tym roku musi na to wystarczyć kwota 30 tys. zł. W lepszej sytuacji są oczywiście duże agencje nieruchomości.
- Wielkie firmy zawsze dają sobie radę, bo mają większe rezerwy finansowe. Często przechwytują klientów mniejszych firm - mówi Janusz Schmidt.
- Od marca zyski powróciły, bo rynek transakcji powoli rośnie - mówi Joanna Iwanowska.
- Od lutego mamy nawet więcej transakcji niż w ubiegłym roku, ale sprzedajemy głównie mieszkania w cenach do 300 tys. złotych, czyli dwa razy tańsze niż przed rokiem - dodaje Mariusz Kania, prezes Metrohouse.
Kupujący nie płaci prowizji
Przychody firmy są więc mniejsze. Zmniejszyły się też marże za pośrednictwo. O ile sprzedający nadal musi zwyczajowo płacić pośrednikowi 2,9 proc. wartości nieruchomości, o tyle kupujący jest najczęściej z tej opłaty zwolniony (często jest to efekt negocjacji).
- W tej chwili 3/4 transakcji kupna na rynku nieruchomości to transakcje gotówkowe, bez kredytu bankowego, o który jest bardzo trudno - mówi Mariusz Kania. Właśnie dlatego niektóre mieszkania są w ofertach pośredników po kilka miesięcy.
Wiele zależy jednak od wartości mieszkania. Trudno zbywalne są mieszkania duże i drogie. Mniejsze lokale mogą liczyć na to, że szybciej znajdą nabywcę.
- Średni czas, w którym oferta przestaje być aktualna, jest teraz dłuższy o ponad 43 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem - mówi Marta Kosińska z portalu szybko.pl.
Podobnie jest w bazach danych typowych agencji nieruchomości.
- W Polanowskim przy rozsądnie ustawionej cenie mieszkanie sprzedaje się zwykle w ciągu dwóch, sześciu miesięcy - mówi Joanna Iwanowska.
Niektórzy uważają, że można sprzedać mieszkanie szybciej, ale dotyczy to tzw. okazji, czyli mieszkań, których właściciel jest zdesperowany i gotowy sprzedać je poniżej cen rynkowych.
Najem - sposób na przetrwanie
- Można sprzedać mieszkanie w ciągu trzech, czterech tygodni. To musi być jednak cena bez zakładki na negocjacje czy testowanie rynku - mówi Mariusz Kania.
W praktyce cena dobrze skalkulowana oznacza, że powinna być ona niska. Wielu sprzedawców nie chce jednak słyszeć o obniżeniu ceny. Dlatego w bazach danych są oferty czekające na nabywców prawie rok.
Wszyscy podkreślają, że pośrednicy żyją teraz z najmu.
- Obroty z najmu wzrosły nam o100 proc. W tej chwili już 20 proc. naszych obrotów to najem - mówi Mariusz Kania.
- Dla nas najem to 30 proc. przychodów i 70 proc. wszystkich transakcji - dodaje Joanna Iwanowska.
Jednak najem jedynie łagodzi skutki kryzysu.
- Nie jest to sposób na rozwój firmy, ale jedynie na przetrwanie - twierdzi Janusz Schmidt.
Roman Grzyb
interia.pl
Od siedmiu miesięcy nie mogą się porozumieć właściciel terenu (Port Authority of New York and New Jersey) z deweloperem (Larry Silverstein), który miał postawić pięć budynków. Na trzy znalazł finansowanie, na dwa - nie i chce aby właściciel terenu o to zadbał. Port, owszem, znalazł pieniądze w kwocie 800 mln USD, lecz tylko na jeden budynek i uważa, że dwa wieżowce w zupełności teraz wystarczą.
Dzisiaj w willi Michaela Bloomberga (burmistrza Nowego Jorku) odbędzie się ważne spotkanie polityków z obydwu stanów. Nie wiadomo co ono może dać - w miejscu po World Trade Center powstać ma 10 mln m kw. powierzchni biurowej, na którą nie ma teraz chętnych i stąd brak pieniędzy. Miasto Nowy Jork zagwarantowało wynajem zaledwie połowy powierzchni w jednym budynku.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL
źródło informacji: INTERIA.PL
Od siedmiu miesięcy nie mogą się porozumieć właściciel terenu (Port Authority of New York and New Jersey) z deweloperem (Larry Silverstein), który miał postawić pięć budynków. Na trzy znalazł finansowanie, na dwa - nie i chce aby właściciel terenu o to zadbał. Port, owszem, znalazł pieniądze w kwocie 800 mln USD, lecz tylko na jeden budynek i uważa, że dwa wieżowce w zupełności teraz wystarczą.
Dzisiaj w willi Michaela Bloomberga (burmistrza Nowego Jorku) odbędzie się ważne spotkanie polityków z obydwu stanów. Nie wiadomo co ono może dać - w miejscu po World Trade Center powstać ma 10 mln m kw. powierzchni biurowej, na którą nie ma teraz chętnych i stąd brak pieniędzy. Miasto Nowy Jork zagwarantowało wynajem zaledwie połowy powierzchni w jednym budynku.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL
źródło informacji: INTERIA.PL
UOKiK prowadzi stały monitoring wzorców umownych stosowanych przez przedsiębiorców działających w różnych branżach. Zgodnie z kodeksem cywilnym, postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy.
Skierowane pozwy do sądu dotyczą warunków umów o kredyt hipoteczny stosowanych przez Nykredit oraz Lukas Bank. Urząd kwestionuje postanowienie, zgodnie z którym w przypadku wypowiedzenia umowy przez bank, konsument był zobowiązywany do uiszczenia odsetek i dodatkowej prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu. Zdaniem Urzędu, działanie to jest sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz rażąco narusza interesy konsumentów, ponieważ stosuje się wobec nich podwójną sankcję.
UOKiK prowadzi stały monitoring wzorców umownych stosowanych przez przedsiębiorców działających w różnych branżach. Zgodnie z kodeksem cywilnym, postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy.
Skierowane pozwy do sądu dotyczą warunków umów o kredyt hipoteczny stosowanych przez Nykredit oraz Lukas Bank. Urząd kwestionuje postanowienie, zgodnie z którym w przypadku wypowiedzenia umowy przez bank, konsument był zobowiązywany do uiszczenia odsetek i dodatkowej prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu. Zdaniem Urzędu, działanie to jest sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz rażąco narusza interesy konsumentów, ponieważ stosuje się wobec nich podwójną sankcję.
Ponadto, jeżeli to konsument podejmie decyzję o wcześniejszej spłacie kredytu wiąże się ona zazwyczaj ze standardowo pobieraną prowizją, która ma zrekompensować bankowi utratę odsetek w związku z krótszym okresem kredytowania. Natomiast, żądanie zapłacenia dodatkowej prowizji wynikającej z decyzji banku o wypowiedzeniu umowy, może naruszać interesy konsumenta.
Wątpliwości UOKiK budzi również brak wskazania procedur przy ustalaniu opłat związanych z dochodzeniem wierzytelności. Jeżeli konsument spóźniał się ze spłatą kredytu, bank pobierał opłaty za każdorazowe upomnienie telefoniczne 13 zł, korespondencję 15 zł, wyjazd interwencyjny 50 zł. UOKiK nie kwestionuje wysokości pobieranych opłat, ale arbitralność w ich ustalaniu. W opinii Urzędu zasady i częstotliwość korzystania z tych środków powinny być jasno i precyzyjnie sformułowane, a nie ustalane dowolnie.
Co więcej, bank mógł stosować wszystkie środki równocześnie: poza wysyłaną korespondencją, telefonicznie upominać kredytobiorcę - w związku z tym konsument musiał ponosić dodatkowe i nieuzasadnione koszty. Urząd również podkreśla, że zgodnie z prawem, jeżeli kredytobiorca spóźnia się ze spłatą rat kredytu, bank ma prawo naliczać odsetki za zwłokę, które wystarczająco pokrywają ewentualne szkody poniesione przez bank związane z opóźnieniami w spłacie.
Kolejną klauzulą jest postanowienie dotyczące braku możliwości zwrotu składki zapłaconej na ubezpieczenie niskiego wkładu własnego po ustaniu ryzyka. Wykupienie ubezpieczenia zastępuje zabezpieczenie kredytu w postaci wkładu własnego i chroni bank przed ryzykiem związanym z brakiem spłaty zobowiązania. Ryzyko to ustaje wraz ze spłatą części kredytu stanowiącej tzw. niski wkład własny.
W momencie ustania ryzyka, zdaniem Urzędu, bank powinien zwrócić składkę za okres niewykorzystanej ochrony ubezpieczeniowej. Brak zwrotu nadpłaconej składki naraża konsumenta na koszty, które nie wynikają z wykonywania umowy i narusza jego interes ekonomiczny.
Jeżeli sąd podzieli argumenty Prezesa Urzędu, zakwestionowane postanowienia zostaną wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych, a ich stosowanie w obrocie z konsumentami będzie zabronione.
Jeśli przedsiębiorcy mimo to będą ją stosowali, UOKiK może wszcząć postępowanie w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów i w konsekwencji nałożyć na przedsiębiorcę karę w wysokości do 10 proc. ubiegłorocznego przychodu. Obecnie w rejestrze zawierającym ponad 1600 niedozwolonych klauzul - 92 dotyczy usług finansowych.
źródło informacji: PAP
interia.pl
UOKiK prowadzi stały monitoring wzorców umownych stosowanych przez przedsiębiorców działających w różnych branżach. Zgodnie z kodeksem cywilnym, postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy.
Skierowane pozwy do sądu dotyczą warunków umów o kredyt hipoteczny stosowanych przez Nykredit oraz Lukas Bank. Urząd kwestionuje postanowienie, zgodnie z którym w przypadku wypowiedzenia umowy przez bank, konsument był zobowiązywany do uiszczenia odsetek i dodatkowej prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu. Zdaniem Urzędu, działanie to jest sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz rażąco narusza interesy konsumentów, ponieważ stosuje się wobec nich podwójną sankcję.
UOKiK prowadzi stały monitoring wzorców umownych stosowanych przez przedsiębiorców działających w różnych branżach. Zgodnie z kodeksem cywilnym, postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy.
Skierowane pozwy do sądu dotyczą warunków umów o kredyt hipoteczny stosowanych przez Nykredit oraz Lukas Bank. Urząd kwestionuje postanowienie, zgodnie z którym w przypadku wypowiedzenia umowy przez bank, konsument był zobowiązywany do uiszczenia odsetek i dodatkowej prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu. Zdaniem Urzędu, działanie to jest sprzeczne z dobrymi obyczajami oraz rażąco narusza interesy konsumentów, ponieważ stosuje się wobec nich podwójną sankcję.
Ponadto, jeżeli to konsument podejmie decyzję o wcześniejszej spłacie kredytu wiąże się ona zazwyczaj ze standardowo pobieraną prowizją, która ma zrekompensować bankowi utratę odsetek w związku z krótszym okresem kredytowania. Natomiast, żądanie zapłacenia dodatkowej prowizji wynikającej z decyzji banku o wypowiedzeniu umowy, może naruszać interesy konsumenta.
Wątpliwości UOKiK budzi również brak wskazania procedur przy ustalaniu opłat związanych z dochodzeniem wierzytelności. Jeżeli konsument spóźniał się ze spłatą kredytu, bank pobierał opłaty za każdorazowe upomnienie telefoniczne 13 zł, korespondencję 15 zł, wyjazd interwencyjny 50 zł. UOKiK nie kwestionuje wysokości pobieranych opłat, ale arbitralność w ich ustalaniu. W opinii Urzędu zasady i częstotliwość korzystania z tych środków powinny być jasno i precyzyjnie sformułowane, a nie ustalane dowolnie.
Co więcej, bank mógł stosować wszystkie środki równocześnie: poza wysyłaną korespondencją, telefonicznie upominać kredytobiorcę - w związku z tym konsument musiał ponosić dodatkowe i nieuzasadnione koszty. Urząd również podkreśla, że zgodnie z prawem, jeżeli kredytobiorca spóźnia się ze spłatą rat kredytu, bank ma prawo naliczać odsetki za zwłokę, które wystarczająco pokrywają ewentualne szkody poniesione przez bank związane z opóźnieniami w spłacie.
Kolejną klauzulą jest postanowienie dotyczące braku możliwości zwrotu składki zapłaconej na ubezpieczenie niskiego wkładu własnego po ustaniu ryzyka. Wykupienie ubezpieczenia zastępuje zabezpieczenie kredytu w postaci wkładu własnego i chroni bank przed ryzykiem związanym z brakiem spłaty zobowiązania. Ryzyko to ustaje wraz ze spłatą części kredytu stanowiącej tzw. niski wkład własny.
W momencie ustania ryzyka, zdaniem Urzędu, bank powinien zwrócić składkę za okres niewykorzystanej ochrony ubezpieczeniowej. Brak zwrotu nadpłaconej składki naraża konsumenta na koszty, które nie wynikają z wykonywania umowy i narusza jego interes ekonomiczny.
Jeżeli sąd podzieli argumenty Prezesa Urzędu, zakwestionowane postanowienia zostaną wpisane do rejestru klauzul niedozwolonych, a ich stosowanie w obrocie z konsumentami będzie zabronione.
Jeśli przedsiębiorcy mimo to będą ją stosowali, UOKiK może wszcząć postępowanie w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów i w konsekwencji nałożyć na przedsiębiorcę karę w wysokości do 10 proc. ubiegłorocznego przychodu. Obecnie w rejestrze zawierającym ponad 1600 niedozwolonych klauzul - 92 dotyczy usług finansowych.
źródło informacji: PAP
interia.pl
Zebrane wśród czternastu największych banków dane dotyczące rynku kredytów hipotecznych przedstawiają obraz zniszczenia, jakiego w tym segmencie rynku dokonał kryzys finansowy. Spadek liczby udzielonych kredytów obserwowaliśmy co prawda od dłuższego czasu (siedmiu kwartałów), ale dopiero teraz nabrał on tak dużego tempa.
Przyczyn takiego stanu rzeczy można wyróżnić kilka, ale generalną jest słabsza kondycja sektora bankowego w Polsce i obawa przed jej pogorszeniem. Wyniki kwartalne banków (za I kw. 2009 r.) wskazały na spadek współczynników wypłacalności związany bądź to z osłabieniem złotego (a więc wzrostem wartości aktywów) bądź z rezerwami i odpisami tworzonymi na niespłacane kredyty (a więc spadkiem kapitałów własnych), bądź też z obydwoma tymi czynnikami łącznie. Stąd zmniejszona skłonność banków do udzielania kredytów, idący za tym wzrost ich ceny (marż), a w konsekwencji mniejsza liczba osób z sukcesem starających się o kredyt.
Z przesłanych do Open Finance ankiet wynika, że tylko pięć na czternaście banków zwiększyło sprzedaż kredytów w porównaniu do I kw. 2008 r. i w każdym przypadku dotyczyło to banków prowadzących wcześniej konserwatywną politykę udzielania kredytów walutowych. Ze względu na poufny charakter danych jednostkowych, tylko wyobraźni czytelników pozostawiamy skalę spadku liczby kredytów w bankach, które w przeszłości prowadziły ekspansywną politykę kredytową z naciskiem na kredyty walutowe.
Warto zauważyć silny spadek liczby kredytów w relacji do IV kw. 2008 r., w którym kryzys już trwał, a banki już zacieśniały akcję kredytową. Jednym z powodów jest sezonowość rynku (spadek liczby udzielonych kredytów między I kw. 2008 r. i IV kw. 2007 r. wyniósł 16,6 proc.) - pierwszy kwartał roku zwykle jest słabszy niż poprzedzająca go końcówka roku. Druga sprawa to relatywnie mocne wyniki z czwartego kwartału, a zwłaszcza z października, kiedy klienci zdecydowanie przyspieszyli wypłatę kredytów w obawie przed ich wstrzymaniem w czasie rozpoczynającego się kryzysu.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank Pekao, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank, Nordea Bank Polska, Deutsche Bank PBC
Nie tak źle w skali roku
Po raz drugi przedstawiamy wyniki sprzedaży kredytów hipotecznych w ujęciu dwunastomiesięcznym. Celem jest wyeliminowanie z danych turbulencji rynkowych związanych z sezonowością rynku i okresowymi wahnięciami koniunktury. Kryzys finansowy wymyka się spod tej definicji i w ujęciu czterech kwartałów zanotowaliśmy spadek liczby udzielanych kredytów o 18 proc. W tym ujęciu prezentowane dane będą z opóźnieniem przedstawiać wpływ kryzysu na sprzedaż hipotek, choćby ze względu na bardzo dobry drugi kwartał ubiegłego roku, czy prosty fakt, że zaostrzenie kryzysu datuje się na upadek banku Lehman Bros. we wrześniu 2008 r.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank
Mniejsze kwoty
W porównaniu do stanu sprzed roku przeciętna wartość kredytu hipotecznego obniżyła się o ponad 7 proc. do ok. 175 tys. zł, co wiąże się zarówno ze spadkiem cen nieruchomości, jak również z wymaganiami dotyczącymi wkładu własnego od kredytobiorców. Spadek kwoty kredytu nie jest tak silny jak spadek cen mieszkań (według cen transakcyjnych monitorowanych przez Open Finance sięga on 10-15 proc. w głównych miastach Polski), ponieważ kredyty przyznawane są obecnie głównie lepiej uposażonym klientom.
W porównaniu do czwartego kwartału wartość przeciętnego kredytu spadła o 4,3 proc., ale trzeba pamiętać, że z kolei w czwartym kwartale zanotowaliśmy aż 20-proc. spadek wartości przeciętnego kredytu (wobec trzeciego kwartału). Mamy więc do czynienia z tzw. efektem niskiej bazy.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank Pekao, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank
Waluty w odwrocie
Obserwator rynku kredytowego nie będzie specjalnie zaskoczony spadkiem liczby udzielonych kredytów walutowych, które w I kw. 2009 r. stanowiły 28,5 proc. portfela kredytowego (wśród banków, które podały tego rodzaju dane), podczas gdy przed rokiem trzy na cztery kredyty nominowane były w walutach. Można więc mówić o odwróceniu proporcji na korzyść złotego. Przyczyny są jasno zdefiniowane - kłopoty z pozyskaniem finansowania w walutach obcych przez banki przełożyły się na dostępność tego rodzaju kredytów w kraju. Marże od tych kredytów są znacząco wyższe, a dodatkowo wielu klientów dostrzegło ryzyko kursowe jakie wiąże się z zaciąganiem tego rodzaju zobowiązań. W efekcie popularność kredytów w walutach obcych znalazła się w fazie schyłkowej, a kredyty walutowe z popularnych, stały się ekskluzywnymi.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank Pekao, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank, Nordea Bank Polska, Deutsche Bank PBC
Rodzina na swoim
Zastępuje je za to z powodzeniem program kredytów preferencyjnych "Rodzina na Swoim", w którym państwo przez osiem lat spłaca połowę odsetek za kredytobiorców uprawnionych do wzięcia udziału w programie. Obecnie już prawie co dziewiąty kredyt hipoteczny (10,7 proc.) zaciągany jest w ramach tego rozwiązania, a liczba udzielonych kredytów w ankietowanych bankach wzrosła o 150 proc. w porównaniu do stanu sprzed roku. Oczekujemy, że popularność tego kredytu będzie rosła i w całym 2009 r. będzie stanowić nawet 10-15 proc. całego rynku kredytów hipotecznych (w ujęciu ilościowym). Zaledwie trzy miesiące temu szacowaliśmy udział tych kredytów na 5 proc. (w całym 2009 r.), ale przez ten czas popularność programu wyraźnie wzrosła.
Komentarz i prognoza
Dane za pierwszy kwartał były zgodne z naszymi oczekiwaniami i nadal spodziewamy się, że rynek kredytów hipotecznych skurczy się o 30-40 proc. w ujęciu ilościowym w 2009 r., zakładając niewielką jego poprawę w drugiej części roku, do czego może przyczynić się odczuwalna już odwilż na rynkach pieniężnych na świecie oraz obserwowany spadek cen mieszkań. Z satysfakcją odnotowaliśmy, że wyniki ankiety Open Finance są prawie w 100 proc. zbieżne ze wstępnymi danymi opublikowanymi przez Związek Banków Polskich, który przed miesiącem poinformował o spadku liczby udzielonych kredytów do 35 tys. z 60 tys. w I kw. 2008 r. (spadek o 41,7 proc.).
W najbliższych miesiącach spodziewamy się dużych utrudnień w dostępie do kredytów hipotecznych ze strony większości banków obecnych w Polsce. Pole do dalszych obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej wydaje się być ograniczone i może co najwyżej w części zrekompensować przyszłym kredytobiorcom już dokonany wzrost marż od kredytów hipotecznych. Sądzimy, że najniższy poziom udzielanych kredytów hipotecznych zostanie osiągnięty w trzecim kwartale, który jest sezonowo słabszym okresem na rynku kredytów, a w kolejnych kwartałach będziemy oczekiwali stopniowej poprawy w dostępności kredytów, zwłaszcza jeśli do tego czasu doszłoby do umocnienia złotego lub przynajmniej stabilizacji jego notowań. Skutkowałoby to poprawą współczynników wypłacalności lub przynajmniej przekonaniem banków, że współczynniki te mogłyby nie ulegać dalszemu pogorszeniu.
Emil Szweda, Bernard Waszczyk - Open Finance
interia.pl
Zebrane wśród czternastu największych banków dane dotyczące rynku kredytów hipotecznych przedstawiają obraz zniszczenia, jakiego w tym segmencie rynku dokonał kryzys finansowy. Spadek liczby udzielonych kredytów obserwowaliśmy co prawda od dłuższego czasu (siedmiu kwartałów), ale dopiero teraz nabrał on tak dużego tempa.
Przyczyn takiego stanu rzeczy można wyróżnić kilka, ale generalną jest słabsza kondycja sektora bankowego w Polsce i obawa przed jej pogorszeniem. Wyniki kwartalne banków (za I kw. 2009 r.) wskazały na spadek współczynników wypłacalności związany bądź to z osłabieniem złotego (a więc wzrostem wartości aktywów) bądź z rezerwami i odpisami tworzonymi na niespłacane kredyty (a więc spadkiem kapitałów własnych), bądź też z obydwoma tymi czynnikami łącznie. Stąd zmniejszona skłonność banków do udzielania kredytów, idący za tym wzrost ich ceny (marż), a w konsekwencji mniejsza liczba osób z sukcesem starających się o kredyt.
Z przesłanych do Open Finance ankiet wynika, że tylko pięć na czternaście banków zwiększyło sprzedaż kredytów w porównaniu do I kw. 2008 r. i w każdym przypadku dotyczyło to banków prowadzących wcześniej konserwatywną politykę udzielania kredytów walutowych. Ze względu na poufny charakter danych jednostkowych, tylko wyobraźni czytelników pozostawiamy skalę spadku liczby kredytów w bankach, które w przeszłości prowadziły ekspansywną politykę kredytową z naciskiem na kredyty walutowe.
Warto zauważyć silny spadek liczby kredytów w relacji do IV kw. 2008 r., w którym kryzys już trwał, a banki już zacieśniały akcję kredytową. Jednym z powodów jest sezonowość rynku (spadek liczby udzielonych kredytów między I kw. 2008 r. i IV kw. 2007 r. wyniósł 16,6 proc.) - pierwszy kwartał roku zwykle jest słabszy niż poprzedzająca go końcówka roku. Druga sprawa to relatywnie mocne wyniki z czwartego kwartału, a zwłaszcza z października, kiedy klienci zdecydowanie przyspieszyli wypłatę kredytów w obawie przed ich wstrzymaniem w czasie rozpoczynającego się kryzysu.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank Pekao, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank, Nordea Bank Polska, Deutsche Bank PBC
Nie tak źle w skali roku
Po raz drugi przedstawiamy wyniki sprzedaży kredytów hipotecznych w ujęciu dwunastomiesięcznym. Celem jest wyeliminowanie z danych turbulencji rynkowych związanych z sezonowością rynku i okresowymi wahnięciami koniunktury. Kryzys finansowy wymyka się spod tej definicji i w ujęciu czterech kwartałów zanotowaliśmy spadek liczby udzielanych kredytów o 18 proc. W tym ujęciu prezentowane dane będą z opóźnieniem przedstawiać wpływ kryzysu na sprzedaż hipotek, choćby ze względu na bardzo dobry drugi kwartał ubiegłego roku, czy prosty fakt, że zaostrzenie kryzysu datuje się na upadek banku Lehman Bros. we wrześniu 2008 r.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank
Mniejsze kwoty
W porównaniu do stanu sprzed roku przeciętna wartość kredytu hipotecznego obniżyła się o ponad 7 proc. do ok. 175 tys. zł, co wiąże się zarówno ze spadkiem cen nieruchomości, jak również z wymaganiami dotyczącymi wkładu własnego od kredytobiorców. Spadek kwoty kredytu nie jest tak silny jak spadek cen mieszkań (według cen transakcyjnych monitorowanych przez Open Finance sięga on 10-15 proc. w głównych miastach Polski), ponieważ kredyty przyznawane są obecnie głównie lepiej uposażonym klientom.
W porównaniu do czwartego kwartału wartość przeciętnego kredytu spadła o 4,3 proc., ale trzeba pamiętać, że z kolei w czwartym kwartale zanotowaliśmy aż 20-proc. spadek wartości przeciętnego kredytu (wobec trzeciego kwartału). Mamy więc do czynienia z tzw. efektem niskiej bazy.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank Pekao, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank
Waluty w odwrocie
Obserwator rynku kredytowego nie będzie specjalnie zaskoczony spadkiem liczby udzielonych kredytów walutowych, które w I kw. 2009 r. stanowiły 28,5 proc. portfela kredytowego (wśród banków, które podały tego rodzaju dane), podczas gdy przed rokiem trzy na cztery kredyty nominowane były w walutach. Można więc mówić o odwróceniu proporcji na korzyść złotego. Przyczyny są jasno zdefiniowane - kłopoty z pozyskaniem finansowania w walutach obcych przez banki przełożyły się na dostępność tego rodzaju kredytów w kraju. Marże od tych kredytów są znacząco wyższe, a dodatkowo wielu klientów dostrzegło ryzyko kursowe jakie wiąże się z zaciąganiem tego rodzaju zobowiązań. W efekcie popularność kredytów w walutach obcych znalazła się w fazie schyłkowej, a kredyty walutowe z popularnych, stały się ekskluzywnymi.
Na podstawie danych nadesłanych przez: PKO BP, Bank Pekao, Bank BGŻ, Bank Millennium, Kredyt Bank, DomBank, BZ WBK, ING BSK, mBank, MultiBank, Santander Consumer Bank, Metrobank, Nordea Bank Polska, Deutsche Bank PBC
Rodzina na swoim
Zastępuje je za to z powodzeniem program kredytów preferencyjnych "Rodzina na Swoim", w którym państwo przez osiem lat spłaca połowę odsetek za kredytobiorców uprawnionych do wzięcia udziału w programie. Obecnie już prawie co dziewiąty kredyt hipoteczny (10,7 proc.) zaciągany jest w ramach tego rozwiązania, a liczba udzielonych kredytów w ankietowanych bankach wzrosła o 150 proc. w porównaniu do stanu sprzed roku. Oczekujemy, że popularność tego kredytu będzie rosła i w całym 2009 r. będzie stanowić nawet 10-15 proc. całego rynku kredytów hipotecznych (w ujęciu ilościowym). Zaledwie trzy miesiące temu szacowaliśmy udział tych kredytów na 5 proc. (w całym 2009 r.), ale przez ten czas popularność programu wyraźnie wzrosła.
Komentarz i prognoza
Dane za pierwszy kwartał były zgodne z naszymi oczekiwaniami i nadal spodziewamy się, że rynek kredytów hipotecznych skurczy się o 30-40 proc. w ujęciu ilościowym w 2009 r., zakładając niewielką jego poprawę w drugiej części roku, do czego może przyczynić się odczuwalna już odwilż na rynkach pieniężnych na świecie oraz obserwowany spadek cen mieszkań. Z satysfakcją odnotowaliśmy, że wyniki ankiety Open Finance są prawie w 100 proc. zbieżne ze wstępnymi danymi opublikowanymi przez Związek Banków Polskich, który przed miesiącem poinformował o spadku liczby udzielonych kredytów do 35 tys. z 60 tys. w I kw. 2008 r. (spadek o 41,7 proc.).
W najbliższych miesiącach spodziewamy się dużych utrudnień w dostępie do kredytów hipotecznych ze strony większości banków obecnych w Polsce. Pole do dalszych obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej wydaje się być ograniczone i może co najwyżej w części zrekompensować przyszłym kredytobiorcom już dokonany wzrost marż od kredytów hipotecznych. Sądzimy, że najniższy poziom udzielanych kredytów hipotecznych zostanie osiągnięty w trzecim kwartale, który jest sezonowo słabszym okresem na rynku kredytów, a w kolejnych kwartałach będziemy oczekiwali stopniowej poprawy w dostępności kredytów, zwłaszcza jeśli do tego czasu doszłoby do umocnienia złotego lub przynajmniej stabilizacji jego notowań. Skutkowałoby to poprawą współczynników wypłacalności lub przynajmniej przekonaniem banków, że współczynniki te mogłyby nie ulegać dalszemu pogorszeniu.
Emil Szweda, Bernard Waszczyk - Open Finance
interia.pl
Obecne ograniczenia ruchów cen to poziomy kanał między około 878, a 930. Wygląd Nasdaq oraz DJIA jest podobny. Dopiero wybicie się indeksów z prostokątów może wyznaczyć dalszy kierunek. Warto jednak pamiętać, iż ewentualne spadki przypomną inwestorom o wieloletniej formacji podwójnego szczytu na S&P500. W krótkim i średnim terminie, fakt jej potencjalnej realizacji jest bez znaczenia. Istotne jest jednak, iż może ona kreować i podtrzymywać złe nastroje. Na razie jednak, cały czas szanse byków i niedźwiedzi są wyrównane.
Poza rynkami akcji zmiennością raczyły inwestorów rynki metali szlachetnych i rynek walutowy. Wróciła pamiętana z lat ubiegłych wysoka korelacja ceny złota i EURUSD. Wspomniane aktywa są w trendach wzrostowych. Podstawowa analiza wykresów wskazuje, iż pierwsze opory na złocie znajdują się kilkanaście dolarów wyżej, później dopiero medialne 1000USD. EURUSD kieruje się już wyraźnie w kierunku 1.45. Warto zwrócić uwagę na wykres tej pary w horyzoncie ostatnich 30 lat. Jeżeli przez ostatnie 8 miesięcy rynek bronił wsparcia w okolicach 1.35 to para EURUSD może wrócić do trendu wzrostowego zapoczątkowanego w latach osiemdziesiątych. Oznaczałoby to dalsza utrzymującą się zmienność tej pary, jak i innych aktywów.
Głównym wydarzeniem wczorajszego dnia było - i wydaje się następnych tygodni będzie - ostrzeżenie wydane przez agencję Standard&Poors dla papierów dłużnych wydanych przez rządy USA i Wielkiej Brytanii. Atmosfera na rynkach kredytowych jest więc napięta. Obniżenie ratingów dla wspomnianych krajów, oznaczałoby prawdopodobnie, iż przynajmniej połowa dłużnych aktywów na świecie musiałaby mieć obniżone oceny. W efekcie takiej obniżki agencje lawinowo obniżałyby ratingi innych krajów, a następnie spółek. Wspomniane aktywa powinny "płacić" wyższe oprocentowanie co w konsekwencji podniosłoby koszt finansowania dla innych jednostek/aktywów. Warto obserwować ten temat szczególnie mając na uwadze możliwą chęć rehabilitacji agencji ratingowych za opieszałe decyzje obniżenia ocen światowych banków i jednostek hipotecznych w USA.
Niezależnie od rynku emocji nie brakuje co utrudnia pracę inwestorom długoterminowym, ale jest źródłem okazji właściwie na wszystkich aktywach dla działających w krótkim i średnim terminie. O godzinie 7:59 w City Index UK100 CFD (odpowiednik FTSE100) kwotowany jest na poziomie 4355, nieznacznie wyżej niż jego zamknięcie wczoraj na poziomie 4345. Natomiast GERMANY30 CFD (odpowiednik DAX) kwotowany jest na poziomie 4907, podobnie wyżej niż jego wczorajsze zamknięcie na poziomie 4901.
Informacje, którymi interesuje się rynek:
- Standard&Poor ostrzegł Wielką Brytanię, iż może utracić najwyższy rating kredytowy (The Wall Street Journal)
- Bank Japonii jest zdania, iż większy spadek gospodarki niż w pierwszym kwartale nie będzie miał miejsca, główna stopa procentowa pozostaje na poziomie 0,1% (Bloomberg),
- w odpowiedzi na spekulacje Washington Post o możliwej upadłości GM w przyszłym tygodniu, informuje się, iż decyzje mogą nie być powzięte przed 1 czerwca - źródło zbliżone do spółki kwotowane przez agencje informacyjne (Reuters),
- kolejne ratunkowe finansowanie dla GMAC - 7,5 mld USD wczoraj, może wzrosnąć do 14 mld USD przez co rząd USA stanie się akcjonariuszem większościowym (Marketwatch).
Łukasz Wardyn
Obecne ograniczenia ruchów cen to poziomy kanał między około 878, a 930. Wygląd Nasdaq oraz DJIA jest podobny. Dopiero wybicie się indeksów z prostokątów może wyznaczyć dalszy kierunek. Warto jednak pamiętać, iż ewentualne spadki przypomną inwestorom o wieloletniej formacji podwójnego szczytu na S&P500. W krótkim i średnim terminie, fakt jej potencjalnej realizacji jest bez znaczenia. Istotne jest jednak, iż może ona kreować i podtrzymywać złe nastroje. Na razie jednak, cały czas szanse byków i niedźwiedzi są wyrównane.
Poza rynkami akcji zmiennością raczyły inwestorów rynki metali szlachetnych i rynek walutowy. Wróciła pamiętana z lat ubiegłych wysoka korelacja ceny złota i EURUSD. Wspomniane aktywa są w trendach wzrostowych. Podstawowa analiza wykresów wskazuje, iż pierwsze opory na złocie znajdują się kilkanaście dolarów wyżej, później dopiero medialne 1000USD. EURUSD kieruje się już wyraźnie w kierunku 1.45. Warto zwrócić uwagę na wykres tej pary w horyzoncie ostatnich 30 lat. Jeżeli przez ostatnie 8 miesięcy rynek bronił wsparcia w okolicach 1.35 to para EURUSD może wrócić do trendu wzrostowego zapoczątkowanego w latach osiemdziesiątych. Oznaczałoby to dalsza utrzymującą się zmienność tej pary, jak i innych aktywów.
Głównym wydarzeniem wczorajszego dnia było - i wydaje się następnych tygodni będzie - ostrzeżenie wydane przez agencję Standard&Poors dla papierów dłużnych wydanych przez rządy USA i Wielkiej Brytanii. Atmosfera na rynkach kredytowych jest więc napięta. Obniżenie ratingów dla wspomnianych krajów, oznaczałoby prawdopodobnie, iż przynajmniej połowa dłużnych aktywów na świecie musiałaby mieć obniżone oceny. W efekcie takiej obniżki agencje lawinowo obniżałyby ratingi innych krajów, a następnie spółek. Wspomniane aktywa powinny "płacić" wyższe oprocentowanie co w konsekwencji podniosłoby koszt finansowania dla innych jednostek/aktywów. Warto obserwować ten temat szczególnie mając na uwadze możliwą chęć rehabilitacji agencji ratingowych za opieszałe decyzje obniżenia ocen światowych banków i jednostek hipotecznych w USA.
Niezależnie od rynku emocji nie brakuje co utrudnia pracę inwestorom długoterminowym, ale jest źródłem okazji właściwie na wszystkich aktywach dla działających w krótkim i średnim terminie. O godzinie 7:59 w City Index UK100 CFD (odpowiednik FTSE100) kwotowany jest na poziomie 4355, nieznacznie wyżej niż jego zamknięcie wczoraj na poziomie 4345. Natomiast GERMANY30 CFD (odpowiednik DAX) kwotowany jest na poziomie 4907, podobnie wyżej niż jego wczorajsze zamknięcie na poziomie 4901.
Informacje, którymi interesuje się rynek:
- Standard&Poor ostrzegł Wielką Brytanię, iż może utracić najwyższy rating kredytowy (The Wall Street Journal)
- Bank Japonii jest zdania, iż większy spadek gospodarki niż w pierwszym kwartale nie będzie miał miejsca, główna stopa procentowa pozostaje na poziomie 0,1% (Bloomberg),
- w odpowiedzi na spekulacje Washington Post o możliwej upadłości GM w przyszłym tygodniu, informuje się, iż decyzje mogą nie być powzięte przed 1 czerwca - źródło zbliżone do spółki kwotowane przez agencje informacyjne (Reuters),
- kolejne ratunkowe finansowanie dla GMAC - 7,5 mld USD wczoraj, może wzrosnąć do 14 mld USD przez co rząd USA stanie się akcjonariuszem większościowym (Marketwatch).
Łukasz Wardyn
Według szacunków zamieszczonych w Biuletynie Informacji Kredytowej, ok. 600 tys. klientów ma już więcej niż sześć pożyczek.
Prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki uważa, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone sięga astronomicznej kwoty 45 mld zł. To aż jedna trzecia wszystkich kredytów na kartach czy zaciągniętych na kupno samochodów, sprzętu RTV i AGD.
Gazeta twierdzi, że skala zjawiska może być jeszcze większa, bo jeśli banki odmawiają klientom pieniędzy, idą oni do firm pożyczkowych czy pożyczkowych portali działających w internecie. A te nie dostarczają danych o dłużnikach do Biura Informacji Kredytowej, z którego korzystają banki, a wiedza o skali ich działalności jest bliska zeru.
źródło informacji: PAP/Dziennik
interia.pl
Według szacunków zamieszczonych w Biuletynie Informacji Kredytowej, ok. 600 tys. klientów ma już więcej niż sześć pożyczek.
Prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki uważa, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone sięga astronomicznej kwoty 45 mld zł. To aż jedna trzecia wszystkich kredytów na kartach czy zaciągniętych na kupno samochodów, sprzętu RTV i AGD.
Gazeta twierdzi, że skala zjawiska może być jeszcze większa, bo jeśli banki odmawiają klientom pieniędzy, idą oni do firm pożyczkowych czy pożyczkowych portali działających w internecie. A te nie dostarczają danych o dłużnikach do Biura Informacji Kredytowej, z którego korzystają banki, a wiedza o skali ich działalności jest bliska zeru.
źródło informacji: PAP/Dziennik
interia.pl
Coraz więcej lokali w domach komunalnych stoi pustych. I to od kilku lat. Gdzie są lokatorzy? ? Wyjechali do pracy za granicę, a mieszkania w Warszawie traktują jak miejsce na wakacje ? uważają urzędnicy.
- Sąsiad zabrał całą rodzinę do Irlandii - potwierdza pan Tadeusz, lokator domu przy ul. Grójeckiej. " A mieszkanie od trzech lat stoi puste. Dlaczego administracja nie odda tego lokalu komuś, kto czeka w miejskiej kolejce?"
Mieszkania komunalne trzeba wynajmować na czas nieokreślony - tak stanowi prawo. Nie można np. co kilka lat weryfikować zarobków lokatorów i sprawdzać, czy mieszkanie nadal im się należy. Wymówić lokal można tylko wówczas, gdy najemca nie płaci, gdy przez 12 miesięcy nie ma go w nim lub jeśli go podnajmuje. Odzyskanie raz zajętego mieszkania jest niemal niemożliwe. Ale teraz nieuczciwi najemcy zadrżeli ze strachu.
- Po ogłoszeniu podwyżki czynszu uruchomiliśmy akcję "Poznaj swojego sąsiada" - opowiada gazecie wiceburmistrz Woli Marek Lipiński. " Administratorzy ruszyli do lokatorów z pismami o podwyżkach. Skontrolowaliśmy w ten sposób 11 tys. mieszkań".
PAP/Życie Warszawy
interia.pl
Coraz więcej lokali w domach komunalnych stoi pustych. I to od kilku lat. Gdzie są lokatorzy? ? Wyjechali do pracy za granicę, a mieszkania w Warszawie traktują jak miejsce na wakacje ? uważają urzędnicy.
- Sąsiad zabrał całą rodzinę do Irlandii - potwierdza pan Tadeusz, lokator domu przy ul. Grójeckiej. " A mieszkanie od trzech lat stoi puste. Dlaczego administracja nie odda tego lokalu komuś, kto czeka w miejskiej kolejce?"
Mieszkania komunalne trzeba wynajmować na czas nieokreślony - tak stanowi prawo. Nie można np. co kilka lat weryfikować zarobków lokatorów i sprawdzać, czy mieszkanie nadal im się należy. Wymówić lokal można tylko wówczas, gdy najemca nie płaci, gdy przez 12 miesięcy nie ma go w nim lub jeśli go podnajmuje. Odzyskanie raz zajętego mieszkania jest niemal niemożliwe. Ale teraz nieuczciwi najemcy zadrżeli ze strachu.
- Po ogłoszeniu podwyżki czynszu uruchomiliśmy akcję "Poznaj swojego sąsiada" - opowiada gazecie wiceburmistrz Woli Marek Lipiński. " Administratorzy ruszyli do lokatorów z pismami o podwyżkach. Skontrolowaliśmy w ten sposób 11 tys. mieszkań".
PAP/Życie Warszawy
interia.pl
Od siedmiu miesięcy nie mogą się porozumieć właściciel terenu (Port Authority of New York and New Jersey) z deweloperem (Larry Silverstein), który miał postawić pięć budynków. Na trzy znalazł finansowanie, na dwa - nie i chce aby właściciel terenu o to zadbał. Port, owszem, znalazł pieniądze w kwocie 800 mln USD, lecz tylko na jeden budynek i uważa, że dwa wieżowce w zupełności teraz wystarczą.
Dzisiaj w willi Michaela Bloomberga (burmistrza Nowego Jorku) odbędzie się ważne spotkanie polityków z obydwu stanów. Nie wiadomo co ono może dać - w miejscu po World Trade Center powstać ma 10 mln m kw. powierzchni biurowej, na którą nie ma teraz chętnych i stąd brak pieniędzy. Miasto Nowy Jork zagwarantowało wynajem zaledwie połowy powierzchni w jednym budynku.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL
źródło informacji: INTERIA.PL
Od siedmiu miesięcy nie mogą się porozumieć właściciel terenu (Port Authority of New York and New Jersey) z deweloperem (Larry Silverstein), który miał postawić pięć budynków. Na trzy znalazł finansowanie, na dwa - nie i chce aby właściciel terenu o to zadbał. Port, owszem, znalazł pieniądze w kwocie 800 mln USD, lecz tylko na jeden budynek i uważa, że dwa wieżowce w zupełności teraz wystarczą.
Dzisiaj w willi Michaela Bloomberga (burmistrza Nowego Jorku) odbędzie się ważne spotkanie polityków z obydwu stanów. Nie wiadomo co ono może dać - w miejscu po World Trade Center powstać ma 10 mln m kw. powierzchni biurowej, na którą nie ma teraz chętnych i stąd brak pieniędzy. Miasto Nowy Jork zagwarantowało wynajem zaledwie połowy powierzchni w jednym budynku.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL
źródło informacji: INTERIA.PL
Dofinansowanie do prawie połowy odsetek przez okres 8 lat (przy kredycie w złotych) to często jedyna szansa na zakup własnego mieszkania dla wielu osób. Jest to również dobra okazja dla deweloperów, którzy od kilku miesięcy borykają się ze słabą sprzedażą swoich inwestycji. Wielu z nich zdecydowało się na obniżenie cen do poziomu zgodnego z określonymi limitami. Od 1 kwietnia w większości miast zostały one podwyższone, dzięki czemu coraz więcej ofert kwalifikuje się do programu "Rodzina na swoim".
Jak wobec tego wybrać najbardziej atrakcyjne mieszkanie? Specjaliści z biura nieruchomości Home Broker przejrzeli dostępne w tej chwili na tynku oferty deweloperów i wybrali te, które wydały się najciekawsze w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Największy wybór oferowała Warszawa, gdzie limit jest dość wysoki (7 257,60 PLN/mkw.), ale większość inwestycji zlokalizowana jest w najmniej atrakcyjnych lokalizacjach jak Białołęka. Home Broker udało się jednak znaleźć ciekawe projekty w lepszych lokalizacjach, gdzie chociaż pewna część mieszkań kwalifikuje się do dopłat w ramach programu "Rodzina na swoim". Najmniej mieszkań oferują deweloperzy z Krakowa, ponieważ w tym mieście limit jest wyjątkowo niski (5 340,30 PLN/mkw.). We Wrocławiu sporo inwestycji dostępnych w ramach programu "Rodzina na swoim" można znaleźć na bardzo popularnych Krzykach, a to dlatego, że limit (6 295,10 PLN/mkw.) jest zbliżony do średniej ceny mieszkań w tym mieście.
Z każdego z tych miast wybrano trzy (subiektywnie)najciekawsze inwestycje.
Warszawa (limit 7 257,60 zł/mkw.)
Najciekawszą, w tej chwili inwestycją realizowaną w Warszawie, w której znajdziemy mieszkania dostępne w ramach "Rodzina na swoim", jest naszym zdaniem Osiedle Dobrolin, realizowane przez firmę Dantex. To co wyróżnia tą inwestycję jest bliskość centrum, i rozwinięta sieć komunikacyjna, pozwalająca na szybki dojazd do dowolnej części miasta. Biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowana większość osiedli, gdzie ceny mieszkań pozwalają na zakup mieszkania z dopłatą, zlokalizowana jest na obrzeżach miasta (np. na Białołęce) Osiedle Dobrolin w pełni zasługuje na pierwsze miejsce.
Kolejny projekt to Osiedle Królowej Jadwigi, realizowane przez firmę Euro-City II. Ten kompleks mieszkaniowy zlokalizowany jest w bardzo zielonej części Bielan, w sąsiedztwie Parku Młocińskiego, Lasu Bielańskiego i Kampinoskiego Parku Narodowego. Dzięki dobrej komunikacji (bliskość metra) dojazd do centrum miasta nie stanowi problemu.
Trzecia inwestycja zlokalizowana jest co prawda na Białołęce, ale zasługuje na uwagę. Niska zabudowa Osiedla Nadwiślańskiego, realizowanego przez firmę Ponar Real Estate, oraz wkomponowana między budynki zieleń tworzą kameralny charakter. W pobliżu znajduje się Kanałek Żerański, którego widokiem będzie się mogła cieszyć część mieszkańców.
Kraków (limit 5 340,30 zł/mkw.)
Osiedle Mały Przewóz firmy IMS Budownictwo jest naszym zdaniem jedną z najciekawszych inwestycji, gdzie cena mieszkań pozwala na skorzystanie z dofinansowania do kredytu. Osiedle zlokalizowane jest w jednej z najbardziej popularnych dzielnic Krakowa, czyli na Podgórzu. Rozbudowana sieć autobusowa pozwala na szybki dojazd do pobliskiego centrum, a planowana linia szybkiego tramwaju jeszcze ten czas skróci. Dużą zaletą jest też to, że w sierpniu na terenie osiedla zostanie uruchomione przedszkole.
Na drugim miejscu znajduje się Osiedle Pod Fortem, realizowane przez firmę Gant Development. Zaletą jest to, że kompleks znajduje się w cichym i zielonym miejscu. Ponadto komunikacja z najważniejszymi punktami miasta jest dobra. Plus należy się za to, że deweloper nie wyklucza dodatkowych upustów w ramach promocji "Podaj swoją cenę".
Ostatnia inwestycja, o nazwie Fajny Dom realizowana jest przez firmę M-Invest. To, co wyróżnia ten projekt to duża ilość przestrzeni, ponieważ budynki zajmą tylko 24 proc. terenu, którego wielkość to aż 6,5 ha. Dzięki temu pomiędzy budynkami znajdzie się dużo zieleni, a prace prowadzone są tak, aby pozostało jak najwięcej znajdujących się tam już drzew.
Wrocław (limit 6 295,10 zł/mkw.)
- Pierwsze miejsce na podium zajmuje Osiedle Mieszczańskie, realizowane przez firmę Atal S.A. Inwestycja ta znajduje się praktycznie w centrum miasta, na bardzo popularnych Krzykach, dzięki temu komunikacja z pozostałymi dzielnicami jest bardzo dobra. W najbliższej okolicy znajdują się ścieżki rowerowe oraz tereny zielone, takie jak np. Park Południowy czy Park Wschodni.
Kolejną inwestycją jest Tęczowe Osiedle, firmy Gant Development. Jest ono zlokalizowane, podobnie jak poprzednia inwestycja, na terenie dzielnicy Krzyki. Osiedle wyróżnia ciekawa, nowoczesna architektura i różnorodność dostępnych mieszkań oraz domów w zabudowie szeregowej. Tak jak w przypadku inwestycji w Krakowie deweloper daje możliwość dalszych negocjacji cen mieszkań.
Ostatnia inwestycja, realizowana przez firmę AS-BAU, znajduje się w bardziej odległej części Wrocławia, Muchomorze Wielkim. Na powierzchni 14 ha znajdzie się kilka kameralnych budynków, a w nich mieszkania i apartamenty. Osiedle wyróżnia się dużą ilością terenów zielonych w najbliższej okolicy.
- Tworząc nasz ranking inwestycji dostępnych w ramach programu "Rodzina na swoim" sugerowaliśmy się przede wszystkim dobrą lokalizacją i komfortem przyszłych mieszkańców - podkreśla Aleksandra Szarek z Home Broker. - Zależało nam również na bezpieczeństwie zakupu, dlatego wszystkie wybrane przez nas inwestycje mają krótki termin realizacji lub już są gotowe. Dzięki temu można mieć pewność, że budynki zostaną ukończone - dodaje. Ponadto przyszli mieszkańcy nie będą musieli długo czekać na wprowadzenie się.
INTERIA.PL
Dofinansowanie do prawie połowy odsetek przez okres 8 lat (przy kredycie w złotych) to często jedyna szansa na zakup własnego mieszkania dla wielu osób. Jest to również dobra okazja dla deweloperów, którzy od kilku miesięcy borykają się ze słabą sprzedażą swoich inwestycji. Wielu z nich zdecydowało się na obniżenie cen do poziomu zgodnego z określonymi limitami. Od 1 kwietnia w większości miast zostały one podwyższone, dzięki czemu coraz więcej ofert kwalifikuje się do programu "Rodzina na swoim".
Jak wobec tego wybrać najbardziej atrakcyjne mieszkanie? Specjaliści z biura nieruchomości Home Broker przejrzeli dostępne w tej chwili na tynku oferty deweloperów i wybrali te, które wydały się najciekawsze w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Największy wybór oferowała Warszawa, gdzie limit jest dość wysoki (7 257,60 PLN/mkw.), ale większość inwestycji zlokalizowana jest w najmniej atrakcyjnych lokalizacjach jak Białołęka. Home Broker udało się jednak znaleźć ciekawe projekty w lepszych lokalizacjach, gdzie chociaż pewna część mieszkań kwalifikuje się do dopłat w ramach programu "Rodzina na swoim". Najmniej mieszkań oferują deweloperzy z Krakowa, ponieważ w tym mieście limit jest wyjątkowo niski (5 340,30 PLN/mkw.). We Wrocławiu sporo inwestycji dostępnych w ramach programu "Rodzina na swoim" można znaleźć na bardzo popularnych Krzykach, a to dlatego, że limit (6 295,10 PLN/mkw.) jest zbliżony do średniej ceny mieszkań w tym mieście.
Z każdego z tych miast wybrano trzy (subiektywnie)najciekawsze inwestycje.
Warszawa (limit 7 257,60 zł/mkw.)
Najciekawszą, w tej chwili inwestycją realizowaną w Warszawie, w której znajdziemy mieszkania dostępne w ramach "Rodzina na swoim", jest naszym zdaniem Osiedle Dobrolin, realizowane przez firmę Dantex. To co wyróżnia tą inwestycję jest bliskość centrum, i rozwinięta sieć komunikacyjna, pozwalająca na szybki dojazd do dowolnej części miasta. Biorąc pod uwagę fakt, że zdecydowana większość osiedli, gdzie ceny mieszkań pozwalają na zakup mieszkania z dopłatą, zlokalizowana jest na obrzeżach miasta (np. na Białołęce) Osiedle Dobrolin w pełni zasługuje na pierwsze miejsce.
Kolejny projekt to Osiedle Królowej Jadwigi, realizowane przez firmę Euro-City II. Ten kompleks mieszkaniowy zlokalizowany jest w bardzo zielonej części Bielan, w sąsiedztwie Parku Młocińskiego, Lasu Bielańskiego i Kampinoskiego Parku Narodowego. Dzięki dobrej komunikacji (bliskość metra) dojazd do centrum miasta nie stanowi problemu.
Trzecia inwestycja zlokalizowana jest co prawda na Białołęce, ale zasługuje na uwagę. Niska zabudowa Osiedla Nadwiślańskiego, realizowanego przez firmę Ponar Real Estate, oraz wkomponowana między budynki zieleń tworzą kameralny charakter. W pobliżu znajduje się Kanałek Żerański, którego widokiem będzie się mogła cieszyć część mieszkańców.
Kraków (limit 5 340,30 zł/mkw.)
Osiedle Mały Przewóz firmy IMS Budownictwo jest naszym zdaniem jedną z najciekawszych inwestycji, gdzie cena mieszkań pozwala na skorzystanie z dofinansowania do kredytu. Osiedle zlokalizowane jest w jednej z najbardziej popularnych dzielnic Krakowa, czyli na Podgórzu. Rozbudowana sieć autobusowa pozwala na szybki dojazd do pobliskiego centrum, a planowana linia szybkiego tramwaju jeszcze ten czas skróci. Dużą zaletą jest też to, że w sierpniu na terenie osiedla zostanie uruchomione przedszkole.
Na drugim miejscu znajduje się Osiedle Pod Fortem, realizowane przez firmę Gant Development. Zaletą jest to, że kompleks znajduje się w cichym i zielonym miejscu. Ponadto komunikacja z najważniejszymi punktami miasta jest dobra. Plus należy się za to, że deweloper nie wyklucza dodatkowych upustów w ramach promocji "Podaj swoją cenę".
Ostatnia inwestycja, o nazwie Fajny Dom realizowana jest przez firmę M-Invest. To, co wyróżnia ten projekt to duża ilość przestrzeni, ponieważ budynki zajmą tylko 24 proc. terenu, którego wielkość to aż 6,5 ha. Dzięki temu pomiędzy budynkami znajdzie się dużo zieleni, a prace prowadzone są tak, aby pozostało jak najwięcej znajdujących się tam już drzew.
Wrocław (limit 6 295,10 zł/mkw.)
- Pierwsze miejsce na podium zajmuje Osiedle Mieszczańskie, realizowane przez firmę Atal S.A. Inwestycja ta znajduje się praktycznie w centrum miasta, na bardzo popularnych Krzykach, dzięki temu komunikacja z pozostałymi dzielnicami jest bardzo dobra. W najbliższej okolicy znajdują się ścieżki rowerowe oraz tereny zielone, takie jak np. Park Południowy czy Park Wschodni.
Kolejną inwestycją jest Tęczowe Osiedle, firmy Gant Development. Jest ono zlokalizowane, podobnie jak poprzednia inwestycja, na terenie dzielnicy Krzyki. Osiedle wyróżnia ciekawa, nowoczesna architektura i różnorodność dostępnych mieszkań oraz domów w zabudowie szeregowej. Tak jak w przypadku inwestycji w Krakowie deweloper daje możliwość dalszych negocjacji cen mieszkań.
Ostatnia inwestycja, realizowana przez firmę AS-BAU, znajduje się w bardziej odległej części Wrocławia, Muchomorze Wielkim. Na powierzchni 14 ha znajdzie się kilka kameralnych budynków, a w nich mieszkania i apartamenty. Osiedle wyróżnia się dużą ilością terenów zielonych w najbliższej okolicy.
- Tworząc nasz ranking inwestycji dostępnych w ramach programu "Rodzina na swoim" sugerowaliśmy się przede wszystkim dobrą lokalizacją i komfortem przyszłych mieszkańców - podkreśla Aleksandra Szarek z Home Broker. - Zależało nam również na bezpieczeństwie zakupu, dlatego wszystkie wybrane przez nas inwestycje mają krótki termin realizacji lub już są gotowe. Dzięki temu można mieć pewność, że budynki zostaną ukończone - dodaje. Ponadto przyszli mieszkańcy nie będą musieli długo czekać na wprowadzenie się.
INTERIA.PL
W skład EU10 wchodzą: Polska, Bułgaria, Czechy, Estonia, Węgry, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja i Słowenia. Bank powołuje się na wiosenne prognozy Komisji Europejskiej, według których bezrobocie wzrośnie w regionie z 6,5 proc. w 2008 roku do 9,2 proc. w 2009 roku oraz do 10,4 proc. w 2010 roku; czyli z 3 do 5 mln ludzi.
W Polsce - według danych KE, na które powołuje się BŚ - stopa bezrobocia może sięgnąć w 2010 roku 12 procent.
Bezrobocie rośnie także w takich krajach regionu, jak Polska, Słowacja, czy Węgry i prawdopodobnie przekroczy 10 procent do 2010 roku - czytamy w raporcie. Dalszą presję na rynek pracy wywrą rodacy powracający z pogrążonych w kryzysie krajów tj. Anglia, Irlandia czy Hiszpania. Według BŚ, do tych krajów od 2004 roku wyemigrowało ponad milion mieszkańców EU10.
"Spadek wzrostu gospodarczego w krajach EU10 był szybszy i ostrzejszy niż spodziewano się na początku kryzysu" - ocenili eksperci BŚ. Przypomnieli, że jeszcze w pierwszym kwartale 2008 roku cały region odnotowywał wzrost, podczas gdy w ostatnim kwartale ubiegłego roku w porównaniu do 2007 roku kraje tj. Łotwa, Estonia, Litwa i Słowacja miały dwucyfrowe spadki w stopach wzrostu.
Ekonomiści BŚ oczekują skurczenia się gospodarek wszystkich krajów EU10 w tym roku oraz nieznacznej poprawy tylko w niektórych krajach w 2010 roku. Najbardziej narażone na spadki PKB będą kraje z dużymi deficytami na rachunkach bieżących, wysoką inflacją oraz dużym napływem kapitału powiązanego z bankami.
Do takich krajów, według wykresów BŚ, nie należy Polska. Autorzy raportu przytaczają prognozy, według których polskie PKB ma odnotować wzrost w 2010 roku: o 1,3 proc. według Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz o 0,8 proc. według Komisji Europejskiej. Podkreślają jednak, że w obecnych warunkach trudno jest ocenić perspektywy gospodarcze, oraz że nawet gospodarki o zdrowych fundamentach są narażone na ryzyko pochodzące z zewnątrz.
Zdaniem autorów raportu, recesja w EU10 to skutek światowego kryzysu finansowego oraz recesji w bogatych krajach, co zmniejszyło popyt na eksport z EU10. Wartość eksportu regionu spadła w lutym br. aż o 37 proc. w ujęciu rok do roku, a w styczniu o 32 proc.
"Ograniczenie światowych wydatków na dobra kapitałowe i środki trwałe zmniejszyło eksport produkcji przemysłowej, tj. samochody i elektronika" - czytamy. Zjawiska te dotyczą także produkcji przemysłowej Polski.
Nasz kraj wyróżnia się natomiast na tle innych państw EU10, jeśli chodzi o przepływ kapitału. "Kryzys finansowy zredukował przepływ kapitału do regionu EU10. (...) Napływ brutto do krajów bałtyckich, Bułgarii, Polski, Rumunii i Słowacji skurczył się z ok. 6 mld dol. w trzecim kwartale 2008 roku do 2 mld dol. w czwartym kwartale 2008 roku i 1,5 mld dol. w pierwszym kwartale 2009 roku" - czytamy.
Spadek ten, zdaniem autorów, odzwierciedla głównie zmniejszenie kredytowania przez banki, podczas gdy globalne rynki papierów wartościowych (bond markets) otworzyły się ponownie na pożyczkobiorców z rynków wschodzących tj. Meksyk, Polska i Indonezja w pierwszych miesiącach 2009 roku.
Polska jest jedynym krajem EU10, który charakteryzuje się dodatnim bilansem pożyczek zagranicznych (positive net foreign lending), głównie w stosunku do banków, co pomogło zrekompensować pewne odpływy pod koniec 2008 roku- czytamy w raporcie.
Eksperci BŚ zwrócili jednak uwagę na spadek bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce (FDI) - o blisko 30 proc. r/r w ciągu dwóch pierwszych miesięcy br. W tym samy czasie spadły one w Czechach, Estonii i na Łotwie o ponad połowę.
We wszystkich krajach regionu odczuwany jest ostry spadek kredytowania, "który finansował znaczną część obserwowanego w ostatnich latach wzrostu regionu" - ostrzegają eksperci BŚ.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
W skład EU10 wchodzą: Polska, Bułgaria, Czechy, Estonia, Węgry, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja i Słowenia. Bank powołuje się na wiosenne prognozy Komisji Europejskiej, według których bezrobocie wzrośnie w regionie z 6,5 proc. w 2008 roku do 9,2 proc. w 2009 roku oraz do 10,4 proc. w 2010 roku; czyli z 3 do 5 mln ludzi.
W Polsce - według danych KE, na które powołuje się BŚ - stopa bezrobocia może sięgnąć w 2010 roku 12 procent.
Bezrobocie rośnie także w takich krajach regionu, jak Polska, Słowacja, czy Węgry i prawdopodobnie przekroczy 10 procent do 2010 roku - czytamy w raporcie. Dalszą presję na rynek pracy wywrą rodacy powracający z pogrążonych w kryzysie krajów tj. Anglia, Irlandia czy Hiszpania. Według BŚ, do tych krajów od 2004 roku wyemigrowało ponad milion mieszkańców EU10.
"Spadek wzrostu gospodarczego w krajach EU10 był szybszy i ostrzejszy niż spodziewano się na początku kryzysu" - ocenili eksperci BŚ. Przypomnieli, że jeszcze w pierwszym kwartale 2008 roku cały region odnotowywał wzrost, podczas gdy w ostatnim kwartale ubiegłego roku w porównaniu do 2007 roku kraje tj. Łotwa, Estonia, Litwa i Słowacja miały dwucyfrowe spadki w stopach wzrostu.
Ekonomiści BŚ oczekują skurczenia się gospodarek wszystkich krajów EU10 w tym roku oraz nieznacznej poprawy tylko w niektórych krajach w 2010 roku. Najbardziej narażone na spadki PKB będą kraje z dużymi deficytami na rachunkach bieżących, wysoką inflacją oraz dużym napływem kapitału powiązanego z bankami.
Do takich krajów, według wykresów BŚ, nie należy Polska. Autorzy raportu przytaczają prognozy, według których polskie PKB ma odnotować wzrost w 2010 roku: o 1,3 proc. według Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz o 0,8 proc. według Komisji Europejskiej. Podkreślają jednak, że w obecnych warunkach trudno jest ocenić perspektywy gospodarcze, oraz że nawet gospodarki o zdrowych fundamentach są narażone na ryzyko pochodzące z zewnątrz.
Zdaniem autorów raportu, recesja w EU10 to skutek światowego kryzysu finansowego oraz recesji w bogatych krajach, co zmniejszyło popyt na eksport z EU10. Wartość eksportu regionu spadła w lutym br. aż o 37 proc. w ujęciu rok do roku, a w styczniu o 32 proc.
"Ograniczenie światowych wydatków na dobra kapitałowe i środki trwałe zmniejszyło eksport produkcji przemysłowej, tj. samochody i elektronika" - czytamy. Zjawiska te dotyczą także produkcji przemysłowej Polski.
Nasz kraj wyróżnia się natomiast na tle innych państw EU10, jeśli chodzi o przepływ kapitału. "Kryzys finansowy zredukował przepływ kapitału do regionu EU10. (...) Napływ brutto do krajów bałtyckich, Bułgarii, Polski, Rumunii i Słowacji skurczył się z ok. 6 mld dol. w trzecim kwartale 2008 roku do 2 mld dol. w czwartym kwartale 2008 roku i 1,5 mld dol. w pierwszym kwartale 2009 roku" - czytamy.
Spadek ten, zdaniem autorów, odzwierciedla głównie zmniejszenie kredytowania przez banki, podczas gdy globalne rynki papierów wartościowych (bond markets) otworzyły się ponownie na pożyczkobiorców z rynków wschodzących tj. Meksyk, Polska i Indonezja w pierwszych miesiącach 2009 roku.
Polska jest jedynym krajem EU10, który charakteryzuje się dodatnim bilansem pożyczek zagranicznych (positive net foreign lending), głównie w stosunku do banków, co pomogło zrekompensować pewne odpływy pod koniec 2008 roku- czytamy w raporcie.
Eksperci BŚ zwrócili jednak uwagę na spadek bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce (FDI) - o blisko 30 proc. r/r w ciągu dwóch pierwszych miesięcy br. W tym samy czasie spadły one w Czechach, Estonii i na Łotwie o ponad połowę.
We wszystkich krajach regionu odczuwany jest ostry spadek kredytowania, "który finansował znaczną część obserwowanego w ostatnich latach wzrostu regionu" - ostrzegają eksperci BŚ.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Lesław Kretowicz |
Lesław Kretowicz |
Spółka już wcześniej informowała, że jej oferta została uznana za najkorzystniejszą.
Termin zakończenia realizacji przypada na marzec 2012 roku.
(PAP) |
Spółka już wcześniej informowała, że jej oferta została uznana za najkorzystniejszą.
Termin zakończenia realizacji przypada na marzec 2012 roku.
(PAP) |
Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły prac. Projekt przygotowało ministerstwo pracy i polityki społecznej.
Według jego założeń, wsparcie będą mogły otrzymać osoby, które utraciły pracę po 1 lipca 2008 roku. Nawet jeśli były zatrudnione na podstawie umów cywilno-prawnych: umów agencyjnych, umów zleceń czy o dzieło.
Na pomoc będą mogli liczyć też małżonkowie posiadający wspólnotę majątkową, jeżeli pracę utracił współmałżonek niebędący kredytobiorcą.
Zgodnie z oczekiwaniami osoby, które zwrócą się się o dopłaty będą mogły liczyć na wsparcie w wysokości do 1,2 tys. zł miesięcznie. Pomoc będzie wypłacana jednak maksymalnie przez 12 miesięcy.
Pomoc będzie wypłacana z Funduszu Pracy. Fundusz dostanie na ten cel pieniądze pochodzące z wpływów z prywatyzacji mienia Skarbu Państwa.
Pieniądze będzie spłacał natomiast Bank Gospodarstwa Krajowego. Trafią one na rachunek instytucji, w której kredyt zaciągnięto.
O pomocy zdecyduje starosta
Gdzie można zwracać się o pomoc? Decyzję o przyznaniu wsparcia finansowego na spłatę kredytu mieszkaniowego ma przyznawać starosta, a wniosek należy składać do urzędu pracy, w którym dana osoba jest zarejestrowana.
Zgodnie z projektem, zwrot udzielonego wsparcie będzie rozpoczynał się po upływie 2 lat od zaprzestania płatności rat pomocy. - Zwrot ten ma być nieoprocentowany i rozłożony równomiernie w ciągu 8 lat po upływie karencji - informuje CIR.
Od tej reguły będą jednak wyjątki. Starosta będzie mógł bowiem odroczyć termin płatności, rozłożyć na raty, umorzyć w całości lub w części spłatę zobowiązania, np. w przypadkach utrzymującej się trudnej sytuacji materialnej.
Pośpiech potrzebny
Parlament powinien jak najszybciej uchwalić ustawę, bo w kraju od kilku lat lawinowo rosło zadłużenie Polaków z tytułu kredytu hipotecznego. Jeśli połączyć to ze zwiększającym się bezrobociem, które w kwietniu sięgnęło 11 proc., może się okazać, że chętnych na pomoc jest wielu.
Wzrost zadłużenia Polaków z tytułu kredytu hipotecznego w mln złotych | |||
Lata | złotowe | walutowe | ogółem |
2005 | 15 569,8 | 20 273,4 | 35 807,2 |
2006 | 28 123,3 | 49 258,3 | 77 705,6 |
2007 | 52 391,4 | 64 449,1 | 116 840,5 |
2008 | 59 097,8 | 134 970,2 | 194 068 |
źródło: NBP
Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły prac. Projekt przygotowało ministerstwo pracy i polityki społecznej.
Według jego założeń, wsparcie będą mogły otrzymać osoby, które utraciły pracę po 1 lipca 2008 roku. Nawet jeśli były zatrudnione na podstawie umów cywilno-prawnych: umów agencyjnych, umów zleceń czy o dzieło.
Na pomoc będą mogli liczyć też małżonkowie posiadający wspólnotę majątkową, jeżeli pracę utracił współmałżonek niebędący kredytobiorcą.
Zgodnie z oczekiwaniami osoby, które zwrócą się się o dopłaty będą mogły liczyć na wsparcie w wysokości do 1,2 tys. zł miesięcznie. Pomoc będzie wypłacana jednak maksymalnie przez 12 miesięcy.
Pomoc będzie wypłacana z Funduszu Pracy. Fundusz dostanie na ten cel pieniądze pochodzące z wpływów z prywatyzacji mienia Skarbu Państwa.
Pieniądze będzie spłacał natomiast Bank Gospodarstwa Krajowego. Trafią one na rachunek instytucji, w której kredyt zaciągnięto.
O pomocy zdecyduje starosta
Gdzie można zwracać się o pomoc? Decyzję o przyznaniu wsparcia finansowego na spłatę kredytu mieszkaniowego ma przyznawać starosta, a wniosek należy składać do urzędu pracy, w którym dana osoba jest zarejestrowana.
Zgodnie z projektem, zwrot udzielonego wsparcie będzie rozpoczynał się po upływie 2 lat od zaprzestania płatności rat pomocy. - Zwrot ten ma być nieoprocentowany i rozłożony równomiernie w ciągu 8 lat po upływie karencji - informuje CIR.
Od tej reguły będą jednak wyjątki. Starosta będzie mógł bowiem odroczyć termin płatności, rozłożyć na raty, umorzyć w całości lub w części spłatę zobowiązania, np. w przypadkach utrzymującej się trudnej sytuacji materialnej.
Pośpiech potrzebny
Parlament powinien jak najszybciej uchwalić ustawę, bo w kraju od kilku lat lawinowo rosło zadłużenie Polaków z tytułu kredytu hipotecznego. Jeśli połączyć to ze zwiększającym się bezrobociem, które w kwietniu sięgnęło 11 proc., może się okazać, że chętnych na pomoc jest wielu.
Wzrost zadłużenia Polaków z tytułu kredytu hipotecznego w mln złotych | |||
Lata | złotowe | walutowe | ogółem |
2005 | 15 569,8 | 20 273,4 | 35 807,2 |
2006 | 28 123,3 | 49 258,3 | 77 705,6 |
2007 | 52 391,4 | 64 449,1 | 116 840,5 |
2008 | 59 097,8 | 134 970,2 | 194 068 |
źródło: NBP
średnia ocen: 4,5