Ze świata nieruchomości - strona 139

Inflacja nie pozwoli obniżyć stóp

Rosnąca kolejny miesiąc z rzędu inflacja będzie mocnym argumentem dla jastrzębiej frakcji w Radzie Polityki Pieniężnej, więc obniżka stóp procentowych w maju jest praktycznie wykluczona.
Zdaniem analityków, mimo uspokojenia sytuacji na rynku walutowym, Rada nie będzie wystarczająco odważna, by obniżyć stopę referencyjną, która już teraz znajduje się poniżej poziomu wskaźnika CPI (3,75% przy kwietniowej inflacji wynoszącej 4,0% r/r).

- Głównym czynnikiem odpowiedzialnym za kwietniowy wzrost inflacji były rosnące ceny żywności i paliw. Zwyżka cen żywności miała w głównej mierze charakter sezonowy i, w przeciwieństwie do marca, nie widać wpływu słabszego złotego, który w poprzednim miesiącu doprowadził do wzrostu cen owoców cytrusowych. Słaby złoty widoczny jest natomiast w rosnących cenach w kategorii turystyka, ponieważ powoduje zwiększenie się cen wyjazdów zorganizowanych - powiedział ekonomista Banku Millennium Grzegorz Maliszewski.
Według niego, kolejne miesiące powinny przynieść stopniowy spadek rocznego wskaźnika inflacji i powrotu do celu inflacyjnego w drugiej połowie bieżącego roku.

- Jednak prawdopodobnie następować to będzie w wolniejszym tempie niż pierwotnie szacowaliśmy. Czynnikiem niepewności dla inflacji w kolejnych miesiącach są tegoroczne zbiory, ponieważ obecna susza może przełożyć się na ich nieznaczne pogorszenie - dodał Maliszewski.

Podobne tezy przedstawiają pozostali ekonomiści, dodając kolejne spostrzeżenia oraz eksponując elementy składowe wskaźnika CPI, które były dla nich istotne z punktu widzenia przyszłości. Niemniej patrzą na kolejne miesiące z dużym optymizmem i, po ustabilizowaniu się kursu złotego, zgodnie oczekują spadku wskaźnika CPI.

- Na wyższą od oczekiwań inflację złożyć się mogły głównie dwa czynniki - kwietniowe Święta Wielkanocne, które sprzyjały wzrostowi cen żywności, oraz słabszy złoty, niekorzystnie wpływający na ceny w całym szeregu kategorii. Niemniej kwiecień najprawdopodobniej wyznaczył nowy szczyt inflacji, a począwszy od maja, nastąpią jej stopniowe spadki w kierunku celu inflacyjnego. Według naszej wstępnej prognozy w maju inflacja ukształtować się mogła w okolicach 3,7-3,8% r/r, a powrót w granice celu inflacyjnego (1,5-3,5%r/r) mógłby nastąpić pod koniec wakacji - napisali w komentarzu eksperci z Raiffeisen Bank Polska.

- W kwietniu, zgodnie z oczekiwaniami, odnotowano znaczny wzrost cen żywności, w szczególności owoców, warzyw i mięsa. Wyraźnie wzrosły również ceny transportu, a także turystyki, co związane jest z osłabieniem złotego w pierwszych miesiącach br - dodał ekonomista Banku BGŻ Wojciech Matysiak.

Także w jego opinii inflacja w kwietniu osiągnęła tegoroczny szczyt i w kolejnych miesiącach możliwy jest stopniowy spadek wskaźnika CPI, głównie z uwagi na zatwierdzone przez URE obniżki cen gazu (co może spowodować spadek inflacji nawet o około 0,3 pkt proc.), spodziewane umacnianie złotego oraz gasnący wskutek słabej sytuacji na rynku pracy popyt konsumpcyjny.
Wszyscy eksperci bardzo zgodnie natomiast oceniają przyszłe decyzje RPP - najbliższy możliwy termin poluzowania polityki pieniężnej to czerwiec - po publikacji nowej projekcji inflacji.

- Po dzisiejszej publikacji maksimum tego, na co można liczyć w tym roku ze strony RPP, to jeszcze jedna obniżka stóp w czerwcu i to w zależności od konkluzji płynących z nowej projekcji inflacji, danych, które poznamy 'po drodze', oraz kursu złotego - przewiduje główny ekonomista Banku Pekao SA Marcin Mrowiec.

- Kolejny miesiąc wzrostu inflacji jest istotnym argumentem za wstrzymaniem się z dalszymi obniżkami stóp procentowych przez RPP do czasu publikacji czerwcowej projekcji inflacji, zwłaszcza, że już w tej chwili mamy ujemny poziom realnych stóp procentowych - potwierdza Piotr Piękoś z BPH.

Podobne opinie prezentują eksperci z banków Raiffeisen oraz BZ WBK. Tylko Grzegorz Maliszewski uważa, że RPP może jednak zaskoczyć rynek.

W czwartek Główny Urząd Statystyczny (GUS) poinformował, że inflacja w kwietniu wzrosła 0,7% m/m i wyniosła 4,0% r/r. Dziesięciu uwzględnionych w ankiecie agencji ISB ekonomistów oczekiwało, że wskaźnik cen i usług konsumpcyjnych (CPI) wyniósł średnio 3,8% r/r. Prognozy oscylowały między 3,7% a 3,9%. Resort finansów szacował kwietnia poziom wskaźnika CPI na 3,9%.
Lesław Kretowicz
money.pl

Inflacja nie pozwoli obniżyć stóp

Rosnąca kolejny miesiąc z rzędu inflacja będzie mocnym argumentem dla jastrzębiej frakcji w Radzie Polityki Pieniężnej, więc obniżka stóp procentowych w maju jest praktycznie wykluczona.
Zdaniem analityków, mimo uspokojenia sytuacji na rynku walutowym, Rada nie będzie wystarczająco odważna, by obniżyć stopę referencyjną, która już teraz znajduje się poniżej poziomu wskaźnika CPI (3,75% przy kwietniowej inflacji wynoszącej 4,0% r/r).

- Głównym czynnikiem odpowiedzialnym za kwietniowy wzrost inflacji były rosnące ceny żywności i paliw. Zwyżka cen żywności miała w głównej mierze charakter sezonowy i, w przeciwieństwie do marca, nie widać wpływu słabszego złotego, który w poprzednim miesiącu doprowadził do wzrostu cen owoców cytrusowych. Słaby złoty widoczny jest natomiast w rosnących cenach w kategorii turystyka, ponieważ powoduje zwiększenie się cen wyjazdów zorganizowanych - powiedział ekonomista Banku Millennium Grzegorz Maliszewski.
Według niego, kolejne miesiące powinny przynieść stopniowy spadek rocznego wskaźnika inflacji i powrotu do celu inflacyjnego w drugiej połowie bieżącego roku.

- Jednak prawdopodobnie następować to będzie w wolniejszym tempie niż pierwotnie szacowaliśmy. Czynnikiem niepewności dla inflacji w kolejnych miesiącach są tegoroczne zbiory, ponieważ obecna susza może przełożyć się na ich nieznaczne pogorszenie - dodał Maliszewski.

Podobne tezy przedstawiają pozostali ekonomiści, dodając kolejne spostrzeżenia oraz eksponując elementy składowe wskaźnika CPI, które były dla nich istotne z punktu widzenia przyszłości. Niemniej patrzą na kolejne miesiące z dużym optymizmem i, po ustabilizowaniu się kursu złotego, zgodnie oczekują spadku wskaźnika CPI.

- Na wyższą od oczekiwań inflację złożyć się mogły głównie dwa czynniki - kwietniowe Święta Wielkanocne, które sprzyjały wzrostowi cen żywności, oraz słabszy złoty, niekorzystnie wpływający na ceny w całym szeregu kategorii. Niemniej kwiecień najprawdopodobniej wyznaczył nowy szczyt inflacji, a począwszy od maja, nastąpią jej stopniowe spadki w kierunku celu inflacyjnego. Według naszej wstępnej prognozy w maju inflacja ukształtować się mogła w okolicach 3,7-3,8% r/r, a powrót w granice celu inflacyjnego (1,5-3,5%r/r) mógłby nastąpić pod koniec wakacji - napisali w komentarzu eksperci z Raiffeisen Bank Polska.

- W kwietniu, zgodnie z oczekiwaniami, odnotowano znaczny wzrost cen żywności, w szczególności owoców, warzyw i mięsa. Wyraźnie wzrosły również ceny transportu, a także turystyki, co związane jest z osłabieniem złotego w pierwszych miesiącach br - dodał ekonomista Banku BGŻ Wojciech Matysiak.

Także w jego opinii inflacja w kwietniu osiągnęła tegoroczny szczyt i w kolejnych miesiącach możliwy jest stopniowy spadek wskaźnika CPI, głównie z uwagi na zatwierdzone przez URE obniżki cen gazu (co może spowodować spadek inflacji nawet o około 0,3 pkt proc.), spodziewane umacnianie złotego oraz gasnący wskutek słabej sytuacji na rynku pracy popyt konsumpcyjny.
Wszyscy eksperci bardzo zgodnie natomiast oceniają przyszłe decyzje RPP - najbliższy możliwy termin poluzowania polityki pieniężnej to czerwiec - po publikacji nowej projekcji inflacji.

- Po dzisiejszej publikacji maksimum tego, na co można liczyć w tym roku ze strony RPP, to jeszcze jedna obniżka stóp w czerwcu i to w zależności od konkluzji płynących z nowej projekcji inflacji, danych, które poznamy 'po drodze', oraz kursu złotego - przewiduje główny ekonomista Banku Pekao SA Marcin Mrowiec.

- Kolejny miesiąc wzrostu inflacji jest istotnym argumentem za wstrzymaniem się z dalszymi obniżkami stóp procentowych przez RPP do czasu publikacji czerwcowej projekcji inflacji, zwłaszcza, że już w tej chwili mamy ujemny poziom realnych stóp procentowych - potwierdza Piotr Piękoś z BPH.

Podobne opinie prezentują eksperci z banków Raiffeisen oraz BZ WBK. Tylko Grzegorz Maliszewski uważa, że RPP może jednak zaskoczyć rynek.

W czwartek Główny Urząd Statystyczny (GUS) poinformował, że inflacja w kwietniu wzrosła 0,7% m/m i wyniosła 4,0% r/r. Dziesięciu uwzględnionych w ankiecie agencji ISB ekonomistów oczekiwało, że wskaźnik cen i usług konsumpcyjnych (CPI) wyniósł średnio 3,8% r/r. Prognozy oscylowały między 3,7% a 3,9%. Resort finansów szacował kwietnia poziom wskaźnika CPI na 3,9%.
Lesław Kretowicz
money.pl

Paribas właścicielem Fortis Bank Polska

Francuski bank BNP Paribas ma 16.738.712 akcji Fortis Bank Polska, stanowiących 99,81% kapitału i uprawniających do tyluż głosów na walnym zgromadzeniu.

BNP Paribas kupił 263.586.083 akcji Fortis Bank S.A./N.V. z siedzibą w Brukseli, reprezentujących 54,55% kapitału zakładowego i praw głosu w Fortis Bank Belgium. -W wyniku powyższego nabycia, BNP Paribas posiada obecnie, za pośrednictwem Fortis Bank Belgium, 16.738.712 akcji, stanowiących 99,81% kapitału zakładowego Fortis Bank Polska SA - głosi komunikat FBP.

Fortis podał też, że BNP Paribas nie posiada bezpośrednio ani pośrednio żadnych innych akcji Fortis Bank Polska, za wyjątkiem możliwości czasowego posiadania takich akcji przez podmioty należące do grupy BNP Paribas pośredniczące na rynkach kapitałowych w ramach prowadzonej przez nie działalności.

Zgodnie z otrzymanym zawiadomieniem, BNP Paribas w okresie 12 miesięcy od dnia powyższego nabycia, nie zamierza zwiększać udziału w Fortis Bank Polska S.A. poza przypadkiem, gdy będzie to konieczne z uwagi na przepisy prawa, w szczególności, w ramach wezwania do zapisywania się na sprzedaż lub zamianę wszystkich pozostałych akcji Fortis Bank Polska SA - czytamy dalej w komunikacie.

BNP Paribas nie może skutecznie wykonywać prawa głosu z posiadanych akcji Fortis Bank Polska do czasu wykonania obowiązku ogłoszenia wezwania na akcje oraz do czasu uzyskania przez BNP Paribas zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na wykonywanie prawa głosu na walnym zgromadzeniu Fortis Bank Polska, podano także.

money.pl

Paribas właścicielem Fortis Bank Polska

Francuski bank BNP Paribas ma 16.738.712 akcji Fortis Bank Polska, stanowiących 99,81% kapitału i uprawniających do tyluż głosów na walnym zgromadzeniu.

BNP Paribas kupił 263.586.083 akcji Fortis Bank S.A./N.V. z siedzibą w Brukseli, reprezentujących 54,55% kapitału zakładowego i praw głosu w Fortis Bank Belgium. -W wyniku powyższego nabycia, BNP Paribas posiada obecnie, za pośrednictwem Fortis Bank Belgium, 16.738.712 akcji, stanowiących 99,81% kapitału zakładowego Fortis Bank Polska SA - głosi komunikat FBP.

Fortis podał też, że BNP Paribas nie posiada bezpośrednio ani pośrednio żadnych innych akcji Fortis Bank Polska, za wyjątkiem możliwości czasowego posiadania takich akcji przez podmioty należące do grupy BNP Paribas pośredniczące na rynkach kapitałowych w ramach prowadzonej przez nie działalności.

Zgodnie z otrzymanym zawiadomieniem, BNP Paribas w okresie 12 miesięcy od dnia powyższego nabycia, nie zamierza zwiększać udziału w Fortis Bank Polska S.A. poza przypadkiem, gdy będzie to konieczne z uwagi na przepisy prawa, w szczególności, w ramach wezwania do zapisywania się na sprzedaż lub zamianę wszystkich pozostałych akcji Fortis Bank Polska SA - czytamy dalej w komunikacie.

BNP Paribas nie może skutecznie wykonywać prawa głosu z posiadanych akcji Fortis Bank Polska do czasu wykonania obowiązku ogłoszenia wezwania na akcje oraz do czasu uzyskania przez BNP Paribas zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na wykonywanie prawa głosu na walnym zgromadzeniu Fortis Bank Polska, podano także.

money.pl

Budowlanka upadnie bez pomocy państwa?

Przedstawiciele branży budowlanej alarmują: bez pomocy państwa budownictwo mieszkaniowe w Polsce upadnie.

Budowlańcy argumentują, że nasz kraj jest na końcu w Europie pod względem oddawanych do użytku mieszkań, choć do niedawna nasz Produkt Krajowy Brutto należał do najwyższych na kontynencie.

Członkowie Stałego Przedstawicielstwa Kongresu Budownictwa apelują do rządu o gwarancje państwowe na kredyty inwestycyjne i nieoprocentowane pożyczki na wkład własny dla osób chcących kupić mieszkanie. Przewodniczący Kongresu Roman Nowicki podkreśla, że skutecznym sposobem na poprawę sytuacji w branży byłoby także obniżenie podatku VAT. Jego zdaniem taki krok przyniósłby państwu korzyści:

Kazimierz Kirejczyk z działającej w budownictwie firmy doradczej wskazuje, że choć według statystyk nadal wiele mieszkań jest oddawanych do użytku, to jednak nowe inwestycje nie są rozpoczynane:

Przedstawiciele Kongresu Budownictwa podkreślają konieczność budowy mieszkań socjalnych, ponieważ osoby niezamożne mieszkają w coraz gorszych warunkach.

(IAR) money.pl

Budowlanka upadnie bez pomocy państwa?

Przedstawiciele branży budowlanej alarmują: bez pomocy państwa budownictwo mieszkaniowe w Polsce upadnie.

Budowlańcy argumentują, że nasz kraj jest na końcu w Europie pod względem oddawanych do użytku mieszkań, choć do niedawna nasz Produkt Krajowy Brutto należał do najwyższych na kontynencie.

Członkowie Stałego Przedstawicielstwa Kongresu Budownictwa apelują do rządu o gwarancje państwowe na kredyty inwestycyjne i nieoprocentowane pożyczki na wkład własny dla osób chcących kupić mieszkanie. Przewodniczący Kongresu Roman Nowicki podkreśla, że skutecznym sposobem na poprawę sytuacji w branży byłoby także obniżenie podatku VAT. Jego zdaniem taki krok przyniósłby państwu korzyści:

Kazimierz Kirejczyk z działającej w budownictwie firmy doradczej wskazuje, że choć według statystyk nadal wiele mieszkań jest oddawanych do użytku, to jednak nowe inwestycje nie są rozpoczynane:

Przedstawiciele Kongresu Budownictwa podkreślają konieczność budowy mieszkań socjalnych, ponieważ osoby niezamożne mieszkają w coraz gorszych warunkach.

(IAR) money.pl

Co rozliczysz w kosztach prywatnego najmu?

Osoba wynajmująca prywatnie lokal mieszkalny bądź użytkowy nie osiąga z tego tytułu wyłącznie profitów. Osiąganie przychodów z najmu, jak z każdego innego źródła, wymaga ponoszenia wydatków. Wiele z nich podatnik może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów z najmu. Jak się okazuje są to nie tylko wydatki związane z bieżącą eksploatacją lokalu.
Odsetki od kredytu

Nabycie nieruchomości trudno w dzisiejszych czasach sfinansować gotówką. Jej zakup zazwyczaj finansowany jest kredytem bankowym, którego zaciągnięcie wiąże się z koniecznością ponoszenia wydatków na opłacanie odsetek. Czy odsetkami tymi można obciążać koszty najmu?

Aby dany wydatek stanowił koszt uzyskania przychodów z danego źródła, powinien wykazywać związek z uzyskanymi z niego przychodami lub mieć na celu zachowanie albo zabezpieczenia źródła tych przychodów. W przypadku odsetek od kredytu zaciągniętego na zakup lokalu przeznaczonego na najem, związek tego kosztu z osiąganiem przychodu z tytułu najmu jest oczywisty. Gdyby nie zaciągnięty kredyt nie zostałaby nabyta nieruchomość, a tym samym nie byłoby przedmiotu najmu i możliwości uzyskania przychodu z tego tytułu.

Ustawodawca wprowadził pewne ograniczenia w podatkowym rozliczaniu odsetek od kredytów. Kosztem podatkowym nie są bowiem m.in. naliczone, lecz niezapłacone odsetki od kredytów oraz odsetki od kredytów zwiększające koszty inwestycji w okresie realizacji tych inwestycji. Stanowi tak art. 23 ust. 1 pkt 32 i pkt 33 ustawy o pdof (Dz. U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 ze zm.). Z tego względu zaliczeniu bezpośrednio do kosztów uzyskania przychodów z tytułu najmu będą podlegały wyłącznie odsetki naliczone i zapłacone po dniu oddania lokalu do używania w ramach umowy najmu, czyli uruchomienia źródła przychodu, z którym te koszty są związane. Potwierdzenie takiego stanowiska można znaleźć w interpretacjach organów podatkowych, m.in. Dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z dnia 2 lutego 2009 r., nr ITPB1-415-683/08/AK.

Natomiast odsetki naliczone przed oddaniem lokalu do używania, choćby zostały zapłacone, nie mogą obciążać bieżących kosztów najmu. Jeżeli wynajmujący zdecyduje o zaliczeniu udostępnianego przez siebie lokalu do środków trwałych, wówczas odsetki naliczone do dnia oddania go do używania będą zwiększały jego wartość początkową. Dzięki temu będą podlegały rozliczeniu w kosztach bieżących poprzez odpisy amortyzacyjne.


Wyposażenie lokalu

Coraz częściej wynajmowane są lokale, zwłaszcza mieszkalne, z pełnym lub częściowym wyposażeniem. W takim lokalu najemca może korzystać z udostępnionego przez wynajmującego m.in. sprzętu AGD, mebli oraz sprzętu RTV. Oczywiście zapewnienie najemcy wyposażenia lokalu wiąże się z poniesieniem przez wynajmującego określonych nakładów. W zależności od wartości poszczególnych elementów nabytego wyposażenia oraz przewidywanego okresu ich użytkowania, wydatki te będą zaliczane bezpośrednio do kosztów lub będą rozliczane w czasie poprzez odpisy amortyzacyjne.

W sytuacji, gdy podatnik nabywa składniki majątku w celu wyposażenia wynajmowanego lokalu i przewiduje okres ich użytkowania dłuższy niż rok, wówczas zasadniczo stanowią one środki trwałe. Wydatki poniesione na ich nabycie będą zaliczane do kosztów uzyskania przychodów z najmu poprzez odpisy amortyzacyjne.

Jeżeli jednak wartość początkowa poszczególnych elementów wyposażenia lokalu jest równa lub niższa niż 3.500 zł, podatnik może takie składniki majątku zamortyzować jednorazowo w miesiącu oddania ich do używania lub w miesiącu następnym (art. 22f ust. 3 ustawy o pdof). Może również wartość takich tzw. niskocennych składników majątku zaliczyć bezpośrednio do kosztów podatkowych w miesiącu oddania do używania, bez uznawania ich za środki trwałe (art. 22d ust. 1 ustawy o pdof). Potwierdzają to organy podatkowe, w tym Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji z dnia 15 kwietnia 2008 r., nr IPPB1/415-128/08-2/JB.


Wydatki na samochód

Administrowanie czy też np. bieżąca konserwacja lokali często wymaga od wynajmującego korzystania z prywatnego samochodu w celu dojazdu do przedmiotu najmu. Nie wszystkimi kosztami związanymi z jego używaniem wynajmujący może obciążać koszty.

Zaliczeniu do kosztów podatkowych nie będzie podlegała amortyzacja takiego samochodu. Amortyzacji, zgodnie z art. 22a ust. 1 ustawy o pdof, podlegają stanowiące majątek trwały środki transportu wykorzystywane przez podatnika na potrzeby związane z prowadzoną działalnością gospodarczą albo oddane do używania na podstawie umowy najmu, dzierżawy lub umowy leasingu. Z tego względu samochód wykorzystywany na potrzeby najmu prywatnego, ale nieoddany w najem, nie podlega amortyzacji. W konsekwencji nie można naliczać od niego odpisów amortyzacyjnych podlegających zaliczeniu do kosztów najmu.

Wydatek poniesiony na nabycie samochodu prywatnego nie może również stanowić bezpośrednio kosztów uzyskania przychodu z najmu. Z założenia bowiem samochód ten służy ogólnym potrzebom wynajmującego, a nie wyłącznie osiąganiu przychodu z najmu.

Do kosztów podatkowych wynajmujący może natomiast zaliczać wydatki na eksploatację prywatnego samochodu w części, w jakiej wydatki te mają związek z osiąganiem przychodu z najmu. Wydatki te staną się kosztem pod warunkiem, że podatnik wykaże i udokumentuje fakt wykorzystywania samochodu w działalności w zakresie najmu oraz udowodni ich związek z osiąganiem przychodów z najmu lub zachowaniem albo zabezpieczeniem ich źródła. Podobnie wskazał Dyrektor Izby Skarbowej Katowicach, w interpretacji z dnia 21stycznia 2009 r., nr IBPBII/1/415-33/08/MZ.


Gdy lokal stoi pusty

W wyniku różnych okoliczności może zdarzyć się, że lokal przez jakiś czas nie będzie wynajmowany. Nie wystąpią wówczas u wynajmującego przychody z najmu, natomiast będzie on ponosił wydatki związane z jego utrzymaniem. W tej sytuacji do kosztów uzyskania przychodów będzie on mógł zaliczyć wyłącznie wydatki, które można uznać za poniesione w celu zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów, jakim jest najem. Zaliczyć do nich można m.in. opłaty za prąd, gaz, wodę, wywóz śmieci oraz bieżące naprawy.



autor: Agata Cieśla
Gazeta Podatkowa Nr 558 z dnia 2009-05-14

źródło informacji: Gazeta Podatkowa

Co rozliczysz w kosztach prywatnego najmu?

Osoba wynajmująca prywatnie lokal mieszkalny bądź użytkowy nie osiąga z tego tytułu wyłącznie profitów. Osiąganie przychodów z najmu, jak z każdego innego źródła, wymaga ponoszenia wydatków. Wiele z nich podatnik może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów z najmu. Jak się okazuje są to nie tylko wydatki związane z bieżącą eksploatacją lokalu.
Odsetki od kredytu

Nabycie nieruchomości trudno w dzisiejszych czasach sfinansować gotówką. Jej zakup zazwyczaj finansowany jest kredytem bankowym, którego zaciągnięcie wiąże się z koniecznością ponoszenia wydatków na opłacanie odsetek. Czy odsetkami tymi można obciążać koszty najmu?

Aby dany wydatek stanowił koszt uzyskania przychodów z danego źródła, powinien wykazywać związek z uzyskanymi z niego przychodami lub mieć na celu zachowanie albo zabezpieczenia źródła tych przychodów. W przypadku odsetek od kredytu zaciągniętego na zakup lokalu przeznaczonego na najem, związek tego kosztu z osiąganiem przychodu z tytułu najmu jest oczywisty. Gdyby nie zaciągnięty kredyt nie zostałaby nabyta nieruchomość, a tym samym nie byłoby przedmiotu najmu i możliwości uzyskania przychodu z tego tytułu.

Ustawodawca wprowadził pewne ograniczenia w podatkowym rozliczaniu odsetek od kredytów. Kosztem podatkowym nie są bowiem m.in. naliczone, lecz niezapłacone odsetki od kredytów oraz odsetki od kredytów zwiększające koszty inwestycji w okresie realizacji tych inwestycji. Stanowi tak art. 23 ust. 1 pkt 32 i pkt 33 ustawy o pdof (Dz. U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 ze zm.). Z tego względu zaliczeniu bezpośrednio do kosztów uzyskania przychodów z tytułu najmu będą podlegały wyłącznie odsetki naliczone i zapłacone po dniu oddania lokalu do używania w ramach umowy najmu, czyli uruchomienia źródła przychodu, z którym te koszty są związane. Potwierdzenie takiego stanowiska można znaleźć w interpretacjach organów podatkowych, m.in. Dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z dnia 2 lutego 2009 r., nr ITPB1-415-683/08/AK.

Natomiast odsetki naliczone przed oddaniem lokalu do używania, choćby zostały zapłacone, nie mogą obciążać bieżących kosztów najmu. Jeżeli wynajmujący zdecyduje o zaliczeniu udostępnianego przez siebie lokalu do środków trwałych, wówczas odsetki naliczone do dnia oddania go do używania będą zwiększały jego wartość początkową. Dzięki temu będą podlegały rozliczeniu w kosztach bieżących poprzez odpisy amortyzacyjne.


Wyposażenie lokalu

Coraz częściej wynajmowane są lokale, zwłaszcza mieszkalne, z pełnym lub częściowym wyposażeniem. W takim lokalu najemca może korzystać z udostępnionego przez wynajmującego m.in. sprzętu AGD, mebli oraz sprzętu RTV. Oczywiście zapewnienie najemcy wyposażenia lokalu wiąże się z poniesieniem przez wynajmującego określonych nakładów. W zależności od wartości poszczególnych elementów nabytego wyposażenia oraz przewidywanego okresu ich użytkowania, wydatki te będą zaliczane bezpośrednio do kosztów lub będą rozliczane w czasie poprzez odpisy amortyzacyjne.

W sytuacji, gdy podatnik nabywa składniki majątku w celu wyposażenia wynajmowanego lokalu i przewiduje okres ich użytkowania dłuższy niż rok, wówczas zasadniczo stanowią one środki trwałe. Wydatki poniesione na ich nabycie będą zaliczane do kosztów uzyskania przychodów z najmu poprzez odpisy amortyzacyjne.

Jeżeli jednak wartość początkowa poszczególnych elementów wyposażenia lokalu jest równa lub niższa niż 3.500 zł, podatnik może takie składniki majątku zamortyzować jednorazowo w miesiącu oddania ich do używania lub w miesiącu następnym (art. 22f ust. 3 ustawy o pdof). Może również wartość takich tzw. niskocennych składników majątku zaliczyć bezpośrednio do kosztów podatkowych w miesiącu oddania do używania, bez uznawania ich za środki trwałe (art. 22d ust. 1 ustawy o pdof). Potwierdzają to organy podatkowe, w tym Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji z dnia 15 kwietnia 2008 r., nr IPPB1/415-128/08-2/JB.


Wydatki na samochód

Administrowanie czy też np. bieżąca konserwacja lokali często wymaga od wynajmującego korzystania z prywatnego samochodu w celu dojazdu do przedmiotu najmu. Nie wszystkimi kosztami związanymi z jego używaniem wynajmujący może obciążać koszty.

Zaliczeniu do kosztów podatkowych nie będzie podlegała amortyzacja takiego samochodu. Amortyzacji, zgodnie z art. 22a ust. 1 ustawy o pdof, podlegają stanowiące majątek trwały środki transportu wykorzystywane przez podatnika na potrzeby związane z prowadzoną działalnością gospodarczą albo oddane do używania na podstawie umowy najmu, dzierżawy lub umowy leasingu. Z tego względu samochód wykorzystywany na potrzeby najmu prywatnego, ale nieoddany w najem, nie podlega amortyzacji. W konsekwencji nie można naliczać od niego odpisów amortyzacyjnych podlegających zaliczeniu do kosztów najmu.

Wydatek poniesiony na nabycie samochodu prywatnego nie może również stanowić bezpośrednio kosztów uzyskania przychodu z najmu. Z założenia bowiem samochód ten służy ogólnym potrzebom wynajmującego, a nie wyłącznie osiąganiu przychodu z najmu.

Do kosztów podatkowych wynajmujący może natomiast zaliczać wydatki na eksploatację prywatnego samochodu w części, w jakiej wydatki te mają związek z osiąganiem przychodu z najmu. Wydatki te staną się kosztem pod warunkiem, że podatnik wykaże i udokumentuje fakt wykorzystywania samochodu w działalności w zakresie najmu oraz udowodni ich związek z osiąganiem przychodów z najmu lub zachowaniem albo zabezpieczeniem ich źródła. Podobnie wskazał Dyrektor Izby Skarbowej Katowicach, w interpretacji z dnia 21stycznia 2009 r., nr IBPBII/1/415-33/08/MZ.


Gdy lokal stoi pusty

W wyniku różnych okoliczności może zdarzyć się, że lokal przez jakiś czas nie będzie wynajmowany. Nie wystąpią wówczas u wynajmującego przychody z najmu, natomiast będzie on ponosił wydatki związane z jego utrzymaniem. W tej sytuacji do kosztów uzyskania przychodów będzie on mógł zaliczyć wyłącznie wydatki, które można uznać za poniesione w celu zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów, jakim jest najem. Zaliczyć do nich można m.in. opłaty za prąd, gaz, wodę, wywóz śmieci oraz bieżące naprawy.



autor: Agata Cieśla
Gazeta Podatkowa Nr 558 z dnia 2009-05-14

źródło informacji: Gazeta Podatkowa

Co dalej na rynku nieruchomości?

Kiedy po okresie dużego ożywienia na rynku mieszkaniowym, głównie w latach 2006-2007, zaczęły pojawiać się pierwsze symptomy spowolnienia, niewiele osób wyobrażało sobie wówczas, że rozpędzony rynek nieruchomości mieszkaniowych napotka na poważne problemy. Tym bardziej, że zainteresowanie mieszkaniami cały czas było duże. Zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić do zmian, jakie zaszły w ostatnim czasie na rynku nieruchomości.

Polski rynek nieruchomości zaczął się rozwijać wraz z rozwojem gospodarczym. Coraz większe zapotrzebowanie na obiekty mieszkaniowe i komercyjne wynikało z rosnących potrzeb społeczeństwa i przedsiębiorstw. Zaczęły więc powstawać nowoczesne osiedla mieszkaniowe, apartamentowce, biurowce, galerie handlowe, magazyny itd. Niektóre z istniejących obiektów zaczęto stopniowo odnawiać, przystosowując je do zmieniającego się otoczenia. Mówiło się wówczas o rozkwicie rynku nieruchomości i wielkim placu budowy. Były kolejne plany, które jednak na skutek zawirowań na globalnym rynku finansowym zostały wstrzymane.

Jeśli odniesiemy obecną sytuację do tego, co działo się jeszcze w okresie boomu na rynku mieszkaniowym, to rzeczywiście można mówić o kryzysie na tym rynku. Tylko czy takie porównanie jest dobre? Na rynku nieruchomości, tak jak i w każdej gospodarce, występują różne okresy. Dodatkowo, nasz rynek jest młody i co pokazały ostatnie wydarzenia - jeszcze mało dojrzały. Gwałtowny wzrost cen mieszkań niezależnie od ich standardu, zakup tzw. dziury w ziemi, co na przykład w USA jest czymś niewyobrażalnym, wypowiadanie umów przedwstępnych przez niektórych deweloperów, bo drugi nabywca był w stanie zapłacić więcej - to działo się na naszym rynku jeszcze niedawno. I z całą pewnością nie było czymś normalnym.

Podobnie było na rynku najmu mieszkań. Wzrost czynszów ofertowych w przeciągu ostatnich trzech lat był wyraźnie zauważalny, w szczególności w roku 2008. Tu też, podobnie jak w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż, zyskiwały właściwie wszystkie lokale, nawet te o odległej lokalizacji i zupełnie przeciętnych warunkach.

Korekta cen na rynku sprzedaży mieszkań, a od kilku miesięcy również na rynku najmu, jest zjawiskiem całkiem naturalnym. Ceny nie mogły przecież rosnąć w nieskończoność. Tym bardziej, że możliwości finansowe są ograniczone. A mieszkanie w pierwszej kolejności powinno zaspokajać potrzeby zwykłych obywateli, a nie inwestorów, którzy dysponują dużą gotówką.

Niektórzy pytają: czy teraz opłaca się inwestować w nieruchomości skoro na rynku najmu robi się coraz spokojniej? Ostatnie lata przyzwyczaiły właścicieli do osiągania wysokich zysków. Ten okres już się jednak powoli kończy - najwyższa pora na powrót do normalności. Inwestowanie w nieruchomości z natury ma charakter długoterminowy, a stabilne zyski rozłożone są w czasie. I tak czynsze w wielu miejscach utrzymują się na wysokim poziomie, co zapewnia właścicielom atrakcyjność wynajmu mieszkania. Lokale położone na obrzeżach miast i przeciętnym standardzie wyposażenia będą musiały przyciągnąć najemców niższymi cenami.

Rynek ochłonie po ostatnich zawirowaniach i zarówno deweloperzy, jak i kupujący mieszkania pod wynajem będą musieli dokładniej przyjrzeć się swoim inwestycjom i dostosować ich ceny do realiów. Z kolei potencjalni nabywcy mieszkań będą mogli spokojniej decydować o wyborze oferty. Ten proces dla wielu rozpocznie się jednak w momencie odblokowania akcji kredytowej.

Małgorzata Kędzierska

Analityk rynku nieruchomości

interia.pl

Co dalej na rynku nieruchomości?

Kiedy po okresie dużego ożywienia na rynku mieszkaniowym, głównie w latach 2006-2007, zaczęły pojawiać się pierwsze symptomy spowolnienia, niewiele osób wyobrażało sobie wówczas, że rozpędzony rynek nieruchomości mieszkaniowych napotka na poważne problemy. Tym bardziej, że zainteresowanie mieszkaniami cały czas było duże. Zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić do zmian, jakie zaszły w ostatnim czasie na rynku nieruchomości.

Polski rynek nieruchomości zaczął się rozwijać wraz z rozwojem gospodarczym. Coraz większe zapotrzebowanie na obiekty mieszkaniowe i komercyjne wynikało z rosnących potrzeb społeczeństwa i przedsiębiorstw. Zaczęły więc powstawać nowoczesne osiedla mieszkaniowe, apartamentowce, biurowce, galerie handlowe, magazyny itd. Niektóre z istniejących obiektów zaczęto stopniowo odnawiać, przystosowując je do zmieniającego się otoczenia. Mówiło się wówczas o rozkwicie rynku nieruchomości i wielkim placu budowy. Były kolejne plany, które jednak na skutek zawirowań na globalnym rynku finansowym zostały wstrzymane.

Jeśli odniesiemy obecną sytuację do tego, co działo się jeszcze w okresie boomu na rynku mieszkaniowym, to rzeczywiście można mówić o kryzysie na tym rynku. Tylko czy takie porównanie jest dobre? Na rynku nieruchomości, tak jak i w każdej gospodarce, występują różne okresy. Dodatkowo, nasz rynek jest młody i co pokazały ostatnie wydarzenia - jeszcze mało dojrzały. Gwałtowny wzrost cen mieszkań niezależnie od ich standardu, zakup tzw. dziury w ziemi, co na przykład w USA jest czymś niewyobrażalnym, wypowiadanie umów przedwstępnych przez niektórych deweloperów, bo drugi nabywca był w stanie zapłacić więcej - to działo się na naszym rynku jeszcze niedawno. I z całą pewnością nie było czymś normalnym.

Podobnie było na rynku najmu mieszkań. Wzrost czynszów ofertowych w przeciągu ostatnich trzech lat był wyraźnie zauważalny, w szczególności w roku 2008. Tu też, podobnie jak w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż, zyskiwały właściwie wszystkie lokale, nawet te o odległej lokalizacji i zupełnie przeciętnych warunkach.

Korekta cen na rynku sprzedaży mieszkań, a od kilku miesięcy również na rynku najmu, jest zjawiskiem całkiem naturalnym. Ceny nie mogły przecież rosnąć w nieskończoność. Tym bardziej, że możliwości finansowe są ograniczone. A mieszkanie w pierwszej kolejności powinno zaspokajać potrzeby zwykłych obywateli, a nie inwestorów, którzy dysponują dużą gotówką.

Niektórzy pytają: czy teraz opłaca się inwestować w nieruchomości skoro na rynku najmu robi się coraz spokojniej? Ostatnie lata przyzwyczaiły właścicieli do osiągania wysokich zysków. Ten okres już się jednak powoli kończy - najwyższa pora na powrót do normalności. Inwestowanie w nieruchomości z natury ma charakter długoterminowy, a stabilne zyski rozłożone są w czasie. I tak czynsze w wielu miejscach utrzymują się na wysokim poziomie, co zapewnia właścicielom atrakcyjność wynajmu mieszkania. Lokale położone na obrzeżach miast i przeciętnym standardzie wyposażenia będą musiały przyciągnąć najemców niższymi cenami.

Rynek ochłonie po ostatnich zawirowaniach i zarówno deweloperzy, jak i kupujący mieszkania pod wynajem będą musieli dokładniej przyjrzeć się swoim inwestycjom i dostosować ich ceny do realiów. Z kolei potencjalni nabywcy mieszkań będą mogli spokojniej decydować o wyborze oferty. Ten proces dla wielu rozpocznie się jednak w momencie odblokowania akcji kredytowej.

Małgorzata Kędzierska

Analityk rynku nieruchomości

interia.pl

Wysokie ryzyko na Sky Tower

LC Corp planuje rozpocząć w czerwcu trzeci etap projektu Przy Promenadzie w Warszawie. Spółka osiągnęła w I kwartale 2009 2,6 mln zł zysku netto i 12,2 mln zł przychodów - poinformował na konferencji prasowej Dariusz Niedośpiał, prezes spółki.

"W czerwcu rozpoczynamy trzeci etap osiedla Przy Promenadzie. Będzie się on składał z 85, głównie małych, mieszkań" - powiedział Niedośpiał. "Inwestycję wartą około 26 mln zł będziemy finansować ze środków własnych, a w późniejszym jej etapie z wpłat od klientów.

Zakładamy, że ze środków własnych przeznaczymy na ten projekt około 10 mln zł" - dodał. Prezes poinformował, że jeśli byłaby taka potrzeba spółka jest w stanie sfinansować cały projekt ze środków własnych. Niedośpiał poinformował, że sprzedaż mieszkań w drugim etapie projektu idzie zgodnie z planem. "W kwietniu sprzedaliśmy 14 mieszkań, oznacza to ożywienie sprzedaży" - powiedział. W lutym spółka informowała, że w I półroczu zamierza sprzedawać średnio 10 mieszkań miesięcznie. Prezes poinformował, że spółka prawdopodobnie nie skorzysta z opcji odkupu Sky Tower.

"Ryzyko skorzystania z opcji odkupu Sky Tower, którą mamy do lutego 2010, jest bardzo wysokie. W tym momencie wydaje się, że nie skorzystamy z tej możliwości" - stwierdził. W listopadzie 2008 Leszek Czarnecki odkupił Sky Tower od LC Corp. LC Corp osiągnął w I kwartale 2,6 mln zł skonsolidowanego zysku netto i 12,2 mln zł skonsolidowanych przychodów wobec odpowiednio 10 mln i 46,1 mln zł w analogicznym okresie ubiegłego roku. Znaczny spadek przychodów wynika z braku przychodów ze sprzedaży mieszkań w tym okresie. Na wynik pozytywnie oddziaływały wyłącznie wpływy z wynajmu powierzchni w Arkadach Wrocławskich.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Wysokie ryzyko na Sky Tower

LC Corp planuje rozpocząć w czerwcu trzeci etap projektu Przy Promenadzie w Warszawie. Spółka osiągnęła w I kwartale 2009 2,6 mln zł zysku netto i 12,2 mln zł przychodów - poinformował na konferencji prasowej Dariusz Niedośpiał, prezes spółki.

"W czerwcu rozpoczynamy trzeci etap osiedla Przy Promenadzie. Będzie się on składał z 85, głównie małych, mieszkań" - powiedział Niedośpiał. "Inwestycję wartą około 26 mln zł będziemy finansować ze środków własnych, a w późniejszym jej etapie z wpłat od klientów.

Zakładamy, że ze środków własnych przeznaczymy na ten projekt około 10 mln zł" - dodał. Prezes poinformował, że jeśli byłaby taka potrzeba spółka jest w stanie sfinansować cały projekt ze środków własnych. Niedośpiał poinformował, że sprzedaż mieszkań w drugim etapie projektu idzie zgodnie z planem. "W kwietniu sprzedaliśmy 14 mieszkań, oznacza to ożywienie sprzedaży" - powiedział. W lutym spółka informowała, że w I półroczu zamierza sprzedawać średnio 10 mieszkań miesięcznie. Prezes poinformował, że spółka prawdopodobnie nie skorzysta z opcji odkupu Sky Tower.

"Ryzyko skorzystania z opcji odkupu Sky Tower, którą mamy do lutego 2010, jest bardzo wysokie. W tym momencie wydaje się, że nie skorzystamy z tej możliwości" - stwierdził. W listopadzie 2008 Leszek Czarnecki odkupił Sky Tower od LC Corp. LC Corp osiągnął w I kwartale 2,6 mln zł skonsolidowanego zysku netto i 12,2 mln zł skonsolidowanych przychodów wobec odpowiednio 10 mln i 46,1 mln zł w analogicznym okresie ubiegłego roku. Znaczny spadek przychodów wynika z braku przychodów ze sprzedaży mieszkań w tym okresie. Na wynik pozytywnie oddziaływały wyłącznie wpływy z wynajmu powierzchni w Arkadach Wrocławskich.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rekordowe marże deweloperów

Marże Dom Development mimo kryzysu sięgają 37 proc. Inni przedstawiciele branży twierdzą, że ich marże są znacznie niższe.
Dom Development w I kwartale tego roku zarobił 41,6 mln zł przy przychodach 190,6 mln zł. Daje to marżę na poziomie 37 proc.

Historyczna marża

-To jest marża historyczna na mieszkaniach, które sprzedawano i budowano w 2006 i 2007 roku. Jest bardzo prawdopodobne, że teraz marże są już niższe, bo skończyły się działki budowlane kupowane bardzo tanio -mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

Dlatego deweloper stara się ograniczyć koszty, nie rozpoczyna nowych inwestycji i zwolnił 30 proc. pracowników. Dodatkowo od marca płace reszty załogi zostały obniżone o 10 proc.

Przedstawiciele większości firm deweloperskich są zaskoczeni wysoką marżą, jaką w czasie kryzysu może pochwalić się Dom Development.

-Nie mamy takich marż i nie mieliśmy ich także przed kryzysem. Jeśli na Śląsku metr kwadratowy mieszkania kosztuje ok. 4 tysięcy złotych, to biorąc pod uwagę koszty budowy, nie ma miejsca na takie marże -mówi Monika Śleziońska z MK Inwestycje.

-Nigdy nie mieliśmy większej marży niż 20 proc., a obecnie kombinujemy w Gdańsku, jak skończyć inwestycje przy marży w wysokości 8?9 proc. -dodaje Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

-Marże deweloperskie spadają. Przy realizowanych teraz inwestycjach wynoszą one od 10 do 15 proc., a przy inwestycjach zakończonych, gdy mieszkania stoją i czekają, marża wynosi do 5-10 proc. -mówi Robert Micał, prezes Unidevelopment.

Drogo w niektórych miejscach

Niektórzy prezesi firm deweloperskich przyznają jednak, że nawet w czasie kryzysu można sprzedawać mieszkania z bardzo dużym zyskiem. Dotyczy to jednak tylko mniejszych inwestycji, o wyjątkowej lokalizacji.

-Na Saskiej Kępie w Warszawie nadal można uzyskać marże sięgające 30 proc. Dla naszego dużego projektu Tryton Park marża miała wynosić 27,6 proc., ale wiadomo już, że będzie ona niższa -mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

Marże deweloperskie zjadają koszty finansowe. Wiele mieszkań czeka na nabywców, a deweloper musi spłacać kredyty. Z drugiej strony jednak tempo obniżki marż deweloperskich hamuje spadek ceny materiałów budowlanych i robocizny. To pozwala utrzymać rentowność inwestycji mieszkaniowych.

Roman Grzyb
interia.pl

Rekordowe marże deweloperów

Marże Dom Development mimo kryzysu sięgają 37 proc. Inni przedstawiciele branży twierdzą, że ich marże są znacznie niższe.
Dom Development w I kwartale tego roku zarobił 41,6 mln zł przy przychodach 190,6 mln zł. Daje to marżę na poziomie 37 proc.

Historyczna marża

-To jest marża historyczna na mieszkaniach, które sprzedawano i budowano w 2006 i 2007 roku. Jest bardzo prawdopodobne, że teraz marże są już niższe, bo skończyły się działki budowlane kupowane bardzo tanio -mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

Dlatego deweloper stara się ograniczyć koszty, nie rozpoczyna nowych inwestycji i zwolnił 30 proc. pracowników. Dodatkowo od marca płace reszty załogi zostały obniżone o 10 proc.

Przedstawiciele większości firm deweloperskich są zaskoczeni wysoką marżą, jaką w czasie kryzysu może pochwalić się Dom Development.

-Nie mamy takich marż i nie mieliśmy ich także przed kryzysem. Jeśli na Śląsku metr kwadratowy mieszkania kosztuje ok. 4 tysięcy złotych, to biorąc pod uwagę koszty budowy, nie ma miejsca na takie marże -mówi Monika Śleziońska z MK Inwestycje.

-Nigdy nie mieliśmy większej marży niż 20 proc., a obecnie kombinujemy w Gdańsku, jak skończyć inwestycje przy marży w wysokości 8?9 proc. -dodaje Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

-Marże deweloperskie spadają. Przy realizowanych teraz inwestycjach wynoszą one od 10 do 15 proc., a przy inwestycjach zakończonych, gdy mieszkania stoją i czekają, marża wynosi do 5-10 proc. -mówi Robert Micał, prezes Unidevelopment.

Drogo w niektórych miejscach

Niektórzy prezesi firm deweloperskich przyznają jednak, że nawet w czasie kryzysu można sprzedawać mieszkania z bardzo dużym zyskiem. Dotyczy to jednak tylko mniejszych inwestycji, o wyjątkowej lokalizacji.

-Na Saskiej Kępie w Warszawie nadal można uzyskać marże sięgające 30 proc. Dla naszego dużego projektu Tryton Park marża miała wynosić 27,6 proc., ale wiadomo już, że będzie ona niższa -mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

Marże deweloperskie zjadają koszty finansowe. Wiele mieszkań czeka na nabywców, a deweloper musi spłacać kredyty. Z drugiej strony jednak tempo obniżki marż deweloperskich hamuje spadek ceny materiałów budowlanych i robocizny. To pozwala utrzymać rentowność inwestycji mieszkaniowych.

Roman Grzyb
interia.pl

Silny spadek dynamiki PKB w Niemczech

W I kwartale 2009 roku, według opublikowanych dziś rano wstępnych danych, niemiecka gospodarka skurczyła się o 3,8 proc. kwartał do kwartału (największy spadek od 1970 roku) i o 6,7 proc. rok do roku, po tym jak w IV kwartale spadek PKB sięgnął odpowiednio 2,2 proc. i 1,7 proc. Opublikowane dane są wyraźnie gorsze od rynkowych prognoz, które zakładały spadek dynamiki PKB o 3 proc. w relacji kwartalnej i o 6 proc. w relacji rocznej.
Kurs EUR/USD zareagował spadkiem na opublikowane dane. O godzinie 8:05 para ta testowała poziom 1,3602 dolara wobec 1,3630 tuż przed publikacją. To może być dopiero początek fali spadkowej na tej parze. Dane z Niemiec źle bowiem wróżą analogicznym publikacjom z Francji i Strefy Euro, które mogą dalej pogorszyć nastroje na rynkach.

Słabe dane z Niemiec są również nienajlepszą informacją dla polskiej gospodarki, dla której Niemcy są największym partnerem handlowym. Dlatego dane o PKB mogą również szkodzić złotemu.

Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.


Treść dostarcza

Silny spadek dynamiki PKB w Niemczech

W I kwartale 2009 roku, według opublikowanych dziś rano wstępnych danych, niemiecka gospodarka skurczyła się o 3,8 proc. kwartał do kwartału (największy spadek od 1970 roku) i o 6,7 proc. rok do roku, po tym jak w IV kwartale spadek PKB sięgnął odpowiednio 2,2 proc. i 1,7 proc. Opublikowane dane są wyraźnie gorsze od rynkowych prognoz, które zakładały spadek dynamiki PKB o 3 proc. w relacji kwartalnej i o 6 proc. w relacji rocznej.
Kurs EUR/USD zareagował spadkiem na opublikowane dane. O godzinie 8:05 para ta testowała poziom 1,3602 dolara wobec 1,3630 tuż przed publikacją. To może być dopiero początek fali spadkowej na tej parze. Dane z Niemiec źle bowiem wróżą analogicznym publikacjom z Francji i Strefy Euro, które mogą dalej pogorszyć nastroje na rynkach.

Słabe dane z Niemiec są również nienajlepszą informacją dla polskiej gospodarki, dla której Niemcy są największym partnerem handlowym. Dlatego dane o PKB mogą również szkodzić złotemu.

Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.


Treść dostarcza

Banki stawiają na zyski z prowizji

W rachunkach wyników banków w Polsce coraz ważniejszą pozycję zajmują przychody z tytułu coraz liczniejszych prowizji i opłat.
W ten sposób banki rekompensują sobie niższe dochody z tytułu działalności kredytowej – wynika z raportu Gazety Prawnej i Expandera.

W trzech pierwszych miesiącach tego roku wyraźnie zwiększyła się relacja wyniku z prowizji do wyniku odsetkowego w porównaniu z poziomem z I kwartału 2008 r.

Tym samym stała się ona jeszcze większa niż w europejskich bankach. To potwierdza, że recepty na sukces nasze instytucje nie szukają w rozwijaniu działalności, ale w drenowaniu kieszeni klientów – zauważa Krzysztof Stępień, główny ekonomista Expandera.

Najwyższą relację wyniku z prowizji w relacji do odsetkowego miał w trzech pierwszych miesiącach tego roku Bank BPH. Nieco więcej dochodów uzyskuje on z opłat, niż z całej działalności kredytowej. Niewiele mu ustępuje Bank Millennium, gdzie ten stosunek w tym okresie znacząco zbliżył się do 100 proc.
W przypadku liderów rynku – PKO BP oraz Pekao – ta relacja sięga odpowiednio 46,1 proc. oraz 57,3 proc. Przez rok podniosła się o kilka punktów procentowych. Jest też wyraźnie większa niż w całym minionym roku. A było to możliwe dzięki zwiększaniu wysokości opłat przez banki.

Podwyżki są dość duże. W przypadku PKO BP poziom prowizji wzrósł o 50 proc. w relacji z poprzednimi – zauważa Marta Jeżewska, analityk DI BRE.

W uniwersalnych bankach europejskich relacja wyniku z prowizji do odsetkowego jest wyraźnie mniejsza. W naszym regionie mamy dwa porównywalne banki – węgierski OTP oraz czeski Komercni Banka.

W rozwiniętych krajach europejskich mamy przykład holenderskiej ING Groep, gdzie opisywana relacja kształtuje się na poziomie 20 proc. Dla porównania w kontrolowanym przez Holendrów ING Banku Śląskim ten stosunek wynosi już ponad 65 proc.

Jacek Iskra

Jakie opłaty banki wprowadziły w ostatnich tygodniach - np. PKO BP, BRE Bank czy ING BSK ? Od czego zależą proporcje między wynikiem z prowizji i odsetkowym w różnych bankach ? Co jest konsekwencją wysokiej relacji wyniku prowizyjnego do odsetkowego ?

Gazeta Prawna
wp.pl

Banki stawiają na zyski z prowizji

W rachunkach wyników banków w Polsce coraz ważniejszą pozycję zajmują przychody z tytułu coraz liczniejszych prowizji i opłat.
W ten sposób banki rekompensują sobie niższe dochody z tytułu działalności kredytowej – wynika z raportu Gazety Prawnej i Expandera.

W trzech pierwszych miesiącach tego roku wyraźnie zwiększyła się relacja wyniku z prowizji do wyniku odsetkowego w porównaniu z poziomem z I kwartału 2008 r.

Tym samym stała się ona jeszcze większa niż w europejskich bankach. To potwierdza, że recepty na sukces nasze instytucje nie szukają w rozwijaniu działalności, ale w drenowaniu kieszeni klientów – zauważa Krzysztof Stępień, główny ekonomista Expandera.

Najwyższą relację wyniku z prowizji w relacji do odsetkowego miał w trzech pierwszych miesiącach tego roku Bank BPH. Nieco więcej dochodów uzyskuje on z opłat, niż z całej działalności kredytowej. Niewiele mu ustępuje Bank Millennium, gdzie ten stosunek w tym okresie znacząco zbliżył się do 100 proc.
W przypadku liderów rynku – PKO BP oraz Pekao – ta relacja sięga odpowiednio 46,1 proc. oraz 57,3 proc. Przez rok podniosła się o kilka punktów procentowych. Jest też wyraźnie większa niż w całym minionym roku. A było to możliwe dzięki zwiększaniu wysokości opłat przez banki.

Podwyżki są dość duże. W przypadku PKO BP poziom prowizji wzrósł o 50 proc. w relacji z poprzednimi – zauważa Marta Jeżewska, analityk DI BRE.

W uniwersalnych bankach europejskich relacja wyniku z prowizji do odsetkowego jest wyraźnie mniejsza. W naszym regionie mamy dwa porównywalne banki – węgierski OTP oraz czeski Komercni Banka.

W rozwiniętych krajach europejskich mamy przykład holenderskiej ING Groep, gdzie opisywana relacja kształtuje się na poziomie 20 proc. Dla porównania w kontrolowanym przez Holendrów ING Banku Śląskim ten stosunek wynosi już ponad 65 proc.

Jacek Iskra

Jakie opłaty banki wprowadziły w ostatnich tygodniach - np. PKO BP, BRE Bank czy ING BSK ? Od czego zależą proporcje między wynikiem z prowizji i odsetkowym w różnych bankach ? Co jest konsekwencją wysokiej relacji wyniku prowizyjnego do odsetkowego ?

Gazeta Prawna
wp.pl

Rynek nieruchomości bliski dna

Administracja prezydenta Baracka Obamy przewiduje, iż tempo wzrostu produktu krajowego brutto USA w IV kwartale 2009 roku wyniesie 3,5 proc., czyli prawie 2 razy więcej, niż prognozy przedstawiane przez prywatnych ekspertów.

W założeniach gospodarczych do budżetu na rok 2010 PKB USA wzrośnie o 3,5 proc. w IV kw. 2009 roku, czyli w tempie, jakie jest prognozowane na cały rok 2010. Przyczyni się do tego pakiet rozwiązań stymulujących o wartości 787 mld USD - napisała administracja w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Prognozy gospodarcze na IV kwartał zakładają średnio wzrost PKB na poziomie 1,8 proc., wynika z ankiety opublikowanej 10 maja przez miesięcznik Blue Chip Economic Indicators.

"Aczkolwiek spowolnienie gospodarcze do tej pory w 2009 roku okazało się silniejsze, niż przewidywała administracja w momencie przygotowywania prognozy, jeżeli system finansowy zacznie funkcjonować w bardziej normalny sposób nie ma powodów, aby nie oczekiwać nieco mocniejszego ożywienia, biorąc pod uwagę siłę obecnej recesji" - napisano w raporcie.

Zdaniem administracji Obamy, rynek nieruchomości dotrze do swojego dna w 2009 roku, a później nastąpi mocne odbicie w miarę jak ceny domów będą się stabilizować. Dodano, iż inflacja pozostanie przytłumiona w ciągu najbliższych kilku lat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rynek nieruchomości bliski dna

Administracja prezydenta Baracka Obamy przewiduje, iż tempo wzrostu produktu krajowego brutto USA w IV kwartale 2009 roku wyniesie 3,5 proc., czyli prawie 2 razy więcej, niż prognozy przedstawiane przez prywatnych ekspertów.

W założeniach gospodarczych do budżetu na rok 2010 PKB USA wzrośnie o 3,5 proc. w IV kw. 2009 roku, czyli w tempie, jakie jest prognozowane na cały rok 2010. Przyczyni się do tego pakiet rozwiązań stymulujących o wartości 787 mld USD - napisała administracja w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Prognozy gospodarcze na IV kwartał zakładają średnio wzrost PKB na poziomie 1,8 proc., wynika z ankiety opublikowanej 10 maja przez miesięcznik Blue Chip Economic Indicators.

"Aczkolwiek spowolnienie gospodarcze do tej pory w 2009 roku okazało się silniejsze, niż przewidywała administracja w momencie przygotowywania prognozy, jeżeli system finansowy zacznie funkcjonować w bardziej normalny sposób nie ma powodów, aby nie oczekiwać nieco mocniejszego ożywienia, biorąc pod uwagę siłę obecnej recesji" - napisano w raporcie.

Zdaniem administracji Obamy, rynek nieruchomości dotrze do swojego dna w 2009 roku, a później nastąpi mocne odbicie w miarę jak ceny domów będą się stabilizować. Dodano, iż inflacja pozostanie przytłumiona w ciągu najbliższych kilku lat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Tanie mieszkania są na fali

Ceny mieszkań w 2009 roku będą nadal obniżać się, jednak skala spadków będzie umiarkowana - wynika z raportu przygotowanego przez firmę doradczą Cushman & Wakefield.

- Na rynku utrzyma się tendencja spadkowa cen, jednak raczej umiarkowana. Oczekuje się, że ceny transakcyjne będą podlegały większym wahaniom niż ceny ofertowe - napisali analitycy firmy w raporcie.

- Krótkie ożywienie, jakie można było zaobserwować na rynku w I kw. 2009 r. należy traktować raczej jako zjawisko okresowe ze względu na wciąż niepewną sytuację na polskim rynku nieruchomości, rynku hipotecznym oraz rynku pracy jak również niepewne warunki gospodarcze, które mają decydujący wpływ na oczekiwania konsumentów oraz podejmowane przez nich decyzje - dodają.

Ich zdaniem nie należy raczej oczekiwać szybkiego powrotu do "zdrowego" popytu na rynku nieruchomości mieszkaniowych.

- Wprowadzenie programu "Rodzina na swoim" wspierającego budownictwo mieszkaniowe z niższego segmentu oraz powrót na rynek transakcji portfelowych po preferencyjnych cenach miały wpływ na obniżenie się cen, co w efekcie może nadal pobudzać proces sprzedaży. W strukturze sprzedaży przeważać będą lokale tańsze - wynika z raportu Cushman & Wakefield.

PAP/interia.pl

Tanie mieszkania są na fali

Ceny mieszkań w 2009 roku będą nadal obniżać się, jednak skala spadków będzie umiarkowana - wynika z raportu przygotowanego przez firmę doradczą Cushman & Wakefield.

- Na rynku utrzyma się tendencja spadkowa cen, jednak raczej umiarkowana. Oczekuje się, że ceny transakcyjne będą podlegały większym wahaniom niż ceny ofertowe - napisali analitycy firmy w raporcie.

- Krótkie ożywienie, jakie można było zaobserwować na rynku w I kw. 2009 r. należy traktować raczej jako zjawisko okresowe ze względu na wciąż niepewną sytuację na polskim rynku nieruchomości, rynku hipotecznym oraz rynku pracy jak również niepewne warunki gospodarcze, które mają decydujący wpływ na oczekiwania konsumentów oraz podejmowane przez nich decyzje - dodają.

Ich zdaniem nie należy raczej oczekiwać szybkiego powrotu do "zdrowego" popytu na rynku nieruchomości mieszkaniowych.

- Wprowadzenie programu "Rodzina na swoim" wspierającego budownictwo mieszkaniowe z niższego segmentu oraz powrót na rynek transakcji portfelowych po preferencyjnych cenach miały wpływ na obniżenie się cen, co w efekcie może nadal pobudzać proces sprzedaży. W strukturze sprzedaży przeważać będą lokale tańsze - wynika z raportu Cushman & Wakefield.

PAP/interia.pl

Podłogówka nie do przejścia

W Wielkiej Brytanii o wiele miesięcy opóźniono otwarcie szpitala wartego 36 mln funtów, ponieważ wadliwy system ogrzewania podłogowego sprawił, że podłogi były zbyt gorące, by po nich chodzić - pisze we wtorek brytyjska prasa.

Podłogi w szpitalu Rhondda Valley w Południowej Walii, który mógłby przyjąć ponad 100 pacjentów, rozgrzewają się do prawie 40 stopni Celsjusza.

- To miał być jeden z najbardziej przyjaznych środowisku szpitali dzięki sposobowi ogrzewania - przekonywał przedstawiciel władz lokalnych Leighton Andrews.

Szpital jako jeden z pierwszych w kraju miał wykorzystywać odnawialne źródła energii. Również system ogrzewania miał się na nich opierać. Jednak pracownicy szpitala mówią, że nie mogą kontrolować temperatury podłóg w niektórych częściach budynku, w tym na korytarzach.

- Podłoga jest gorąca jak śródziemnomorska plaża - zbyt ciepła żeby stanąć na niej bosą stopą - relacjonuje jeden z pracowników.

Szpital miał przyjąć pierwszych pacjentów ubiegłej jesieni, jednak teraz pozostanie zamknięty do przyszłego roku.

PAP/interia.pl

Podłogówka nie do przejścia

W Wielkiej Brytanii o wiele miesięcy opóźniono otwarcie szpitala wartego 36 mln funtów, ponieważ wadliwy system ogrzewania podłogowego sprawił, że podłogi były zbyt gorące, by po nich chodzić - pisze we wtorek brytyjska prasa.

Podłogi w szpitalu Rhondda Valley w Południowej Walii, który mógłby przyjąć ponad 100 pacjentów, rozgrzewają się do prawie 40 stopni Celsjusza.

- To miał być jeden z najbardziej przyjaznych środowisku szpitali dzięki sposobowi ogrzewania - przekonywał przedstawiciel władz lokalnych Leighton Andrews.

Szpital jako jeden z pierwszych w kraju miał wykorzystywać odnawialne źródła energii. Również system ogrzewania miał się na nich opierać. Jednak pracownicy szpitala mówią, że nie mogą kontrolować temperatury podłóg w niektórych częściach budynku, w tym na korytarzach.

- Podłoga jest gorąca jak śródziemnomorska plaża - zbyt ciepła żeby stanąć na niej bosą stopą - relacjonuje jeden z pracowników.

Szpital miał przyjąć pierwszych pacjentów ubiegłej jesieni, jednak teraz pozostanie zamknięty do przyszłego roku.

PAP/interia.pl

Jak pozbyć się lokatora?

Dzięki instytucji dobrowolnej egzekucji wynajmujący nie będzie musiał czekać na wyrok eksmisyjny. Ministerstwo Infrastruktury przygotowuje nowy projekt zmian w Ustawie o ochronie praw lokatorów, którego celem jest ożywienie rynku najmu mieszkań i spowodowanie, by wynajmujący wyszli z szarej strefy i zaczęli płacić podatki.

Właścicielem mieszkania oddawanego w najem okazjonalny będą mogły być tylko osoby fizyczne. - Umowy najmu będzie można zawierać na czas określony, maksymalnie na dziesięć lat - wyjaśnił wiceminister Piotr Styczeń podczas II Konferencji Rynku Zarządzania Nieruchomości, która odbyła się pod koniec kwietnia w Warszawie. Wystąpienie wiceministra otwierało spotkanie przeszło trzystu zarządców nieruchomości i innych uczestników rynku gospodarki nieruchomościami. - Zaletą przygotowywanych zmian ma być to, że łatwo będzie można eksmitować niechcianego lokatora. Wystarczy wystąpić z wnioskiem w tej sprawie do sądu, który nada mu klauzulę wykonalności. Nie będzie obowiązku dostarczenia najemcy lokalu socjalnego ani pomieszczenia tymczasowego. Komornik przymusowo wyprowadzi go na adres, który wskaże w umowie najmu. Przy czym nie musi on mieć tytułu prawnego do wskazanego lokalu, może to być mieszkanie dalszej lub bliższej rodziny, byleby była do umowy najmu dołączona ich zgoda.

Umowa najmu okazjonalnego zawierana byłaby notarialnie. Najemca składałby oświadczenie dotyczące miejsca ewentualnej eksmisji w przypadkach zalegania z czynszem. W ramach tej nowelizacji stawka opodatkowania najmu zostanie ujednolicona (obniżona dla umów powyżej dotychczasowego limitu 4000 euro). Interesy obu stron zabezpieczałaby rejestracja umowy w Urzędzie Skarbowym dokonywana w określonym czasie, co będzie warunkiem dla tego trybu najmu.

Zmiany w ustawie mają zabezpieczać interesy wynajmujących lokale mieszkalne, ale też obligować ich do przestrzegania przepisów, m.in. do płacenia podatków. - Najem okazjonalny będzie dotyczył tylko mieszkań należących do osób fizycznych, które nie prowadzą działalności gospodarczej w tym zakresie - wyjaśnił minister Piotr Styczeń. Dzięki umowie zawartej z najemcą łatwiej będzie się można pozbyć np. uciążliwego czy nieuczciwego lokatora, bo zamiast eksmisji zostanie wprowadzona instytucja dobrowolnej egzekucji, na którą najemca musi wyrazić zgodę w specjalnym notarialnym oświadczeniu dołączonym do umowy.

Fakt, że najemca będzie musiał podać adres, pod który może zostać przymusowo wykwaterowany, ograniczy zapewne liczbę przypadków, kiedy to wynajmujący ponosi straty z tytułu np. nieuregulowanych należności za wynajem, czy opłat za media. Jeżeli najemca nie będzie miał tytułu prawnego do innego mieszkania, musi dołączyć do umowy oświadczenie osoby, która zgadza się przyjąć go pod swój dach (poświadczone notarialnie). - W tej chwili pozbycie się najemcy trwa często latami - wyjaśnił minister Styczeń - a dzięki instytucji dobrowolnej egzekucji wynajmujący nie będzie musiał czekać na wyrok eksmisyjny.

Zmiany w ustawie obligują też właścicieli wynajmowanych mieszkań do zarejestrowania umowy najmu w urzędzie skarbowym i płacenia podatku. Gdyby właściciel nie dopełnił tego obowiązku, to w przypadku kłopotów z najemcą nie będzie mógł skorzystać z instytucji dobrowolnego poddania się egzekucji i jedyną możliwością dochodzenia swoich praw będzie wystąpienie o eksmisję lokatora.

Przepis w sprawie podatku ma wejść w życie od 1 stycznia 2010 r. Projekt ministerstwa jest już komentowany przez fachowców z rynku nieruchomości. Uwagi dotyczą głównie wskazania przez najemcę adresu, pod który można go będzie wyprowadzić w razie ewentualnej egzekucji. Osoby wynajmujące mieszkania przecież najczęściej nie mają możliwości zamieszkiwania gdzie indziej. Komentatorzy zastanawiają się wobec tego, czy nie byłoby lepiej, gdyby najemca składał w umowie oświadczenie, że dobrowolnie wyprowadzi się np. do noclegowni. Zmiany w ustawie wydają się najkorzystniejsze dla wynajmującego, któremu łatwiej będzie się pozbyć lokatora. Jednak czy zmiana zasad najmu nie ograniczy tego rynku w sposób drastyczny dla wynajmujących? (D.ORL.)

źródło informacji: Dziennik Polski

interia.pl

Jak pozbyć się lokatora?

Dzięki instytucji dobrowolnej egzekucji wynajmujący nie będzie musiał czekać na wyrok eksmisyjny. Ministerstwo Infrastruktury przygotowuje nowy projekt zmian w Ustawie o ochronie praw lokatorów, którego celem jest ożywienie rynku najmu mieszkań i spowodowanie, by wynajmujący wyszli z szarej strefy i zaczęli płacić podatki.

Właścicielem mieszkania oddawanego w najem okazjonalny będą mogły być tylko osoby fizyczne. - Umowy najmu będzie można zawierać na czas określony, maksymalnie na dziesięć lat - wyjaśnił wiceminister Piotr Styczeń podczas II Konferencji Rynku Zarządzania Nieruchomości, która odbyła się pod koniec kwietnia w Warszawie. Wystąpienie wiceministra otwierało spotkanie przeszło trzystu zarządców nieruchomości i innych uczestników rynku gospodarki nieruchomościami. - Zaletą przygotowywanych zmian ma być to, że łatwo będzie można eksmitować niechcianego lokatora. Wystarczy wystąpić z wnioskiem w tej sprawie do sądu, który nada mu klauzulę wykonalności. Nie będzie obowiązku dostarczenia najemcy lokalu socjalnego ani pomieszczenia tymczasowego. Komornik przymusowo wyprowadzi go na adres, który wskaże w umowie najmu. Przy czym nie musi on mieć tytułu prawnego do wskazanego lokalu, może to być mieszkanie dalszej lub bliższej rodziny, byleby była do umowy najmu dołączona ich zgoda.

Umowa najmu okazjonalnego zawierana byłaby notarialnie. Najemca składałby oświadczenie dotyczące miejsca ewentualnej eksmisji w przypadkach zalegania z czynszem. W ramach tej nowelizacji stawka opodatkowania najmu zostanie ujednolicona (obniżona dla umów powyżej dotychczasowego limitu 4000 euro). Interesy obu stron zabezpieczałaby rejestracja umowy w Urzędzie Skarbowym dokonywana w określonym czasie, co będzie warunkiem dla tego trybu najmu.

Zmiany w ustawie mają zabezpieczać interesy wynajmujących lokale mieszkalne, ale też obligować ich do przestrzegania przepisów, m.in. do płacenia podatków. - Najem okazjonalny będzie dotyczył tylko mieszkań należących do osób fizycznych, które nie prowadzą działalności gospodarczej w tym zakresie - wyjaśnił minister Piotr Styczeń. Dzięki umowie zawartej z najemcą łatwiej będzie się można pozbyć np. uciążliwego czy nieuczciwego lokatora, bo zamiast eksmisji zostanie wprowadzona instytucja dobrowolnej egzekucji, na którą najemca musi wyrazić zgodę w specjalnym notarialnym oświadczeniu dołączonym do umowy.

Fakt, że najemca będzie musiał podać adres, pod który może zostać przymusowo wykwaterowany, ograniczy zapewne liczbę przypadków, kiedy to wynajmujący ponosi straty z tytułu np. nieuregulowanych należności za wynajem, czy opłat za media. Jeżeli najemca nie będzie miał tytułu prawnego do innego mieszkania, musi dołączyć do umowy oświadczenie osoby, która zgadza się przyjąć go pod swój dach (poświadczone notarialnie). - W tej chwili pozbycie się najemcy trwa często latami - wyjaśnił minister Styczeń - a dzięki instytucji dobrowolnej egzekucji wynajmujący nie będzie musiał czekać na wyrok eksmisyjny.

Zmiany w ustawie obligują też właścicieli wynajmowanych mieszkań do zarejestrowania umowy najmu w urzędzie skarbowym i płacenia podatku. Gdyby właściciel nie dopełnił tego obowiązku, to w przypadku kłopotów z najemcą nie będzie mógł skorzystać z instytucji dobrowolnego poddania się egzekucji i jedyną możliwością dochodzenia swoich praw będzie wystąpienie o eksmisję lokatora.

Przepis w sprawie podatku ma wejść w życie od 1 stycznia 2010 r. Projekt ministerstwa jest już komentowany przez fachowców z rynku nieruchomości. Uwagi dotyczą głównie wskazania przez najemcę adresu, pod który można go będzie wyprowadzić w razie ewentualnej egzekucji. Osoby wynajmujące mieszkania przecież najczęściej nie mają możliwości zamieszkiwania gdzie indziej. Komentatorzy zastanawiają się wobec tego, czy nie byłoby lepiej, gdyby najemca składał w umowie oświadczenie, że dobrowolnie wyprowadzi się np. do noclegowni. Zmiany w ustawie wydają się najkorzystniejsze dla wynajmującego, któremu łatwiej będzie się pozbyć lokatora. Jednak czy zmiana zasad najmu nie ograniczy tego rynku w sposób drastyczny dla wynajmujących? (D.ORL.)

źródło informacji: Dziennik Polski

interia.pl

Rekordowe marże deweloperów

Marże Dom Development mimo kryzysu sięgają 37 proc. Inni przedstawiciele branży twierdzą, że ich marże są znacznie niższe.
Dom Development w I kwartale tego roku zarobił 41,6 mln zł przy przychodach 190,6 mln zł. Daje to marżę na poziomie 37 proc.

Historyczna marża

-To jest marża historyczna na mieszkaniach, które sprzedawano i budowano w 2006 i 2007 roku. Jest bardzo prawdopodobne, że teraz marże są już niższe, bo skończyły się działki budowlane kupowane bardzo tanio -mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

Dlatego deweloper stara się ograniczyć koszty, nie rozpoczyna nowych inwestycji i zwolnił 30 proc. pracowników. Dodatkowo od marca płace reszty załogi zostały obniżone o 10 proc.

Przedstawiciele większości firm deweloperskich są zaskoczeni wysoką marżą, jaką w czasie kryzysu może pochwalić się Dom Development.

-Nie mamy takich marż i nie mieliśmy ich także przed kryzysem. Jeśli na Śląsku metr kwadratowy mieszkania kosztuje ok. 4 tysięcy złotych, to biorąc pod uwagę koszty budowy, nie ma miejsca na takie marże -mówi Monika Śleziońska z MK Inwestycje.

-Nigdy nie mieliśmy większej marży niż 20 proc., a obecnie kombinujemy w Gdańsku, jak skończyć inwestycje przy marży w wysokości 8?9 proc. -dodaje Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

-Marże deweloperskie spadają. Przy realizowanych teraz inwestycjach wynoszą one od 10 do 15 proc., a przy inwestycjach zakończonych, gdy mieszkania stoją i czekają, marża wynosi do 5-10 proc. -mówi Robert Micał, prezes Unidevelopment.

Drogo w niektórych miejscach

Niektórzy prezesi firm deweloperskich przyznają jednak, że nawet w czasie kryzysu można sprzedawać mieszkania z bardzo dużym zyskiem. Dotyczy to jednak tylko mniejszych inwestycji, o wyjątkowej lokalizacji.

-Na Saskiej Kępie w Warszawie nadal można uzyskać marże sięgające 30 proc. Dla naszego dużego projektu Tryton Park marża miała wynosić 27,6 proc., ale wiadomo już, że będzie ona niższa -mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

Marże deweloperskie zjadają koszty finansowe. Wiele mieszkań czeka na nabywców, a deweloper musi spłacać kredyty. Z drugiej strony jednak tempo obniżki marż deweloperskich hamuje spadek ceny materiałów budowlanych i robocizny. To pozwala utrzymać rentowność inwestycji mieszkaniowych.

Roman Grzyb
interia.pl

Rekordowe marże deweloperów

Marże Dom Development mimo kryzysu sięgają 37 proc. Inni przedstawiciele branży twierdzą, że ich marże są znacznie niższe.
Dom Development w I kwartale tego roku zarobił 41,6 mln zł przy przychodach 190,6 mln zł. Daje to marżę na poziomie 37 proc.

Historyczna marża

-To jest marża historyczna na mieszkaniach, które sprzedawano i budowano w 2006 i 2007 roku. Jest bardzo prawdopodobne, że teraz marże są już niższe, bo skończyły się działki budowlane kupowane bardzo tanio -mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

Dlatego deweloper stara się ograniczyć koszty, nie rozpoczyna nowych inwestycji i zwolnił 30 proc. pracowników. Dodatkowo od marca płace reszty załogi zostały obniżone o 10 proc.

Przedstawiciele większości firm deweloperskich są zaskoczeni wysoką marżą, jaką w czasie kryzysu może pochwalić się Dom Development.

-Nie mamy takich marż i nie mieliśmy ich także przed kryzysem. Jeśli na Śląsku metr kwadratowy mieszkania kosztuje ok. 4 tysięcy złotych, to biorąc pod uwagę koszty budowy, nie ma miejsca na takie marże -mówi Monika Śleziońska z MK Inwestycje.

-Nigdy nie mieliśmy większej marży niż 20 proc., a obecnie kombinujemy w Gdańsku, jak skończyć inwestycje przy marży w wysokości 8?9 proc. -dodaje Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

-Marże deweloperskie spadają. Przy realizowanych teraz inwestycjach wynoszą one od 10 do 15 proc., a przy inwestycjach zakończonych, gdy mieszkania stoją i czekają, marża wynosi do 5-10 proc. -mówi Robert Micał, prezes Unidevelopment.

Drogo w niektórych miejscach

Niektórzy prezesi firm deweloperskich przyznają jednak, że nawet w czasie kryzysu można sprzedawać mieszkania z bardzo dużym zyskiem. Dotyczy to jednak tylko mniejszych inwestycji, o wyjątkowej lokalizacji.

-Na Saskiej Kępie w Warszawie nadal można uzyskać marże sięgające 30 proc. Dla naszego dużego projektu Tryton Park marża miała wynosić 27,6 proc., ale wiadomo już, że będzie ona niższa -mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

Marże deweloperskie zjadają koszty finansowe. Wiele mieszkań czeka na nabywców, a deweloper musi spłacać kredyty. Z drugiej strony jednak tempo obniżki marż deweloperskich hamuje spadek ceny materiałów budowlanych i robocizny. To pozwala utrzymać rentowność inwestycji mieszkaniowych.

Roman Grzyb
interia.pl

"Gazeta Prawna": Kredyt konsumencki - do 75 tys. euro

Prawnicy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pracują nad projektem nowej ustawy o kredycie konsumenckim, projekt ten trafi do Sejmu jako inicjatywa rządowa - pisze "Gazeta Prawna".
Założenia projektu przewidują m.in., ze osoby zaciągające kredyt konsumencki będą mogły bez podania przyczyny odstąpić od umowy w ciągu 14 dni, a nie jak jest obecnie w ciągu 10 dni. Za korzystanie w tym czasie z kredytu klienci będą musieli jednak płacić odsetki umowne.

Podwyższeniu ulegnie także wysokość kredytu z obecnych 80 tys. zł do 75 tys. euro. Udzielający kredytu będzie mógł pobrać od klienta rekompensatę z tytułu wcześniejszej spłaty kredytu. Ocenia się, że prowizja taka może sięgać od 0,5 do 1 proc. spłacanej przed terminem kwoty - przewiduje "GP".
onet.pl/(PAP, ak/13.05.2009, godz. 06:26)

"Gazeta Prawna": Kredyt konsumencki - do 75 tys. euro

Prawnicy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pracują nad projektem nowej ustawy o kredycie konsumenckim, projekt ten trafi do Sejmu jako inicjatywa rządowa - pisze "Gazeta Prawna".
Założenia projektu przewidują m.in., ze osoby zaciągające kredyt konsumencki będą mogły bez podania przyczyny odstąpić od umowy w ciągu 14 dni, a nie jak jest obecnie w ciągu 10 dni. Za korzystanie w tym czasie z kredytu klienci będą musieli jednak płacić odsetki umowne.

Podwyższeniu ulegnie także wysokość kredytu z obecnych 80 tys. zł do 75 tys. euro. Udzielający kredytu będzie mógł pobrać od klienta rekompensatę z tytułu wcześniejszej spłaty kredytu. Ocenia się, że prowizja taka może sięgać od 0,5 do 1 proc. spłacanej przed terminem kwoty - przewiduje "GP".
onet.pl/(PAP, ak/13.05.2009, godz. 06:26)

Znany deweloper: ceny są kryzysowe, więcej nie spadną

Potentat na rynku mieszkaniowym Dom Development prawdopodobnie nie rozpocznie w tym roku żadnej nowej inwestycji - informuje "Gazeta Wyborcza". Szefowie tej spółki nie wierzą w zmianę sytuacji na rynku kredytów i wzrost sprzedaży mieszkań.
W pierwszym kwartale deweloper sprzedał 106 nowych mieszkań. Na koniec roku spółka będzie ich miała gotowych przeszło tysiąc. Tymczasem jak prognozuje prezes Dom Development Jarosław Szanajca sytuacja gospodarcza kraju najpewniej jeszcze się pogorszy. Jak pisze "Gazeta Wyborcza" w tej sytuacji spółka postawiła na przetrwanie. Zwolniła część pracowników, reszcie obniżyła pensje.

Sytuacja rynkowa zmusiła też firmę do obniżenia cen - od 5 do 16 proc. Czy możliwe są jeszcze większe bonifikaty? - Dzisiejsze ceny są cenami kryzysowymi. Najprawdopodobniej nie poszybują wyżej, ale też nie będą spadać - twierdzi Szanajca.
onet.pl/(Gazeta Wyborcza, ak/13.05.2009, godz. 06:46)

Znany deweloper: ceny są kryzysowe, więcej nie spadną

Potentat na rynku mieszkaniowym Dom Development prawdopodobnie nie rozpocznie w tym roku żadnej nowej inwestycji - informuje "Gazeta Wyborcza". Szefowie tej spółki nie wierzą w zmianę sytuacji na rynku kredytów i wzrost sprzedaży mieszkań.
W pierwszym kwartale deweloper sprzedał 106 nowych mieszkań. Na koniec roku spółka będzie ich miała gotowych przeszło tysiąc. Tymczasem jak prognozuje prezes Dom Development Jarosław Szanajca sytuacja gospodarcza kraju najpewniej jeszcze się pogorszy. Jak pisze "Gazeta Wyborcza" w tej sytuacji spółka postawiła na przetrwanie. Zwolniła część pracowników, reszcie obniżyła pensje.

Sytuacja rynkowa zmusiła też firmę do obniżenia cen - od 5 do 16 proc. Czy możliwe są jeszcze większe bonifikaty? - Dzisiejsze ceny są cenami kryzysowymi. Najprawdopodobniej nie poszybują wyżej, ale też nie będą spadać - twierdzi Szanajca.
onet.pl/(Gazeta Wyborcza, ak/13.05.2009, godz. 06:46)

Banki pobiorą prowizję za wcześniejszą spłatę kredytu

Konsument będzie mógł bez podania przyczyny odstąpić od kredytu konsumenckiego w ciągu 14 dni, a nie tak jak jest obecnie w ciągu 10 dni. W takim przypadku bank będzie miał jednak prawo zażądać od niego zwrotu kapitału oraz odsetek za okres, w jakim konsument korzystał z kredytu.
Natomiast kredytodawca nie będzie mógł zatrzymać opłaty przygotowawczej - to tylko niektóre zmiany, jakie wprowadzi nowa ustawa o kredycie konsumenckim, do której dotarła Gazeta Prawna.

Zmieni się także wysokość kredytu konsumenckiego.
Zgodnie z unijną dyrektywą w sprawie umów o kredyty konsumenckie, za kredyt konsumencki uważa się kredyt w wysokości od 200 do 75 tys. euro. W naszej ocenie nową regulacją należy objąć także kredyty o wartości poniżej 200 euro - informuje Justyna Obrębska z UOKiK.

Zaznacza, że Urząd chce objąć zakresem nowej ustawy również niskokwotowe kredyty poniżej 200 euro po to, aby zablokować obchodzenie przepisów nowej ustawy poprzez zawieranie kilku umów na niższe kwoty.
Nad założeniami nowej ustawy o kredycie konsumenckim pracują obecnie prawnicy z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Duże zmiany planowane są przy odstąpieniu przez klienta od umowy kredytu konsumenckiego.

Jak zmienia się prawo do odstąpienia od umowy? Jakie odsetki od kapitału będzie musiał zapłacić konsument jeśli skorzystał z prawa odstąpienia od umowy? W jakiej wysokości rekompensatę będzie mógł pobrać od klienta z tytułu przedterminowej spłaty kredytu kredytodawca?

Małgorzata Kryszkiewicz
Więcej: Gazeta Prawna 13.05.2009 (92) - str.8
wp.pl

Banki pobiorą prowizję za wcześniejszą spłatę kredytu

Konsument będzie mógł bez podania przyczyny odstąpić od kredytu konsumenckiego w ciągu 14 dni, a nie tak jak jest obecnie w ciągu 10 dni. W takim przypadku bank będzie miał jednak prawo zażądać od niego zwrotu kapitału oraz odsetek za okres, w jakim konsument korzystał z kredytu.
Natomiast kredytodawca nie będzie mógł zatrzymać opłaty przygotowawczej - to tylko niektóre zmiany, jakie wprowadzi nowa ustawa o kredycie konsumenckim, do której dotarła Gazeta Prawna.

Zmieni się także wysokość kredytu konsumenckiego.
Zgodnie z unijną dyrektywą w sprawie umów o kredyty konsumenckie, za kredyt konsumencki uważa się kredyt w wysokości od 200 do 75 tys. euro. W naszej ocenie nową regulacją należy objąć także kredyty o wartości poniżej 200 euro - informuje Justyna Obrębska z UOKiK.

Zaznacza, że Urząd chce objąć zakresem nowej ustawy również niskokwotowe kredyty poniżej 200 euro po to, aby zablokować obchodzenie przepisów nowej ustawy poprzez zawieranie kilku umów na niższe kwoty.
Nad założeniami nowej ustawy o kredycie konsumenckim pracują obecnie prawnicy z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Duże zmiany planowane są przy odstąpieniu przez klienta od umowy kredytu konsumenckiego.

Jak zmienia się prawo do odstąpienia od umowy? Jakie odsetki od kapitału będzie musiał zapłacić konsument jeśli skorzystał z prawa odstąpienia od umowy? W jakiej wysokości rekompensatę będzie mógł pobrać od klienta z tytułu przedterminowej spłaty kredytu kredytodawca?

Małgorzata Kryszkiewicz
Więcej: Gazeta Prawna 13.05.2009 (92) - str.8
wp.pl

Ogródki działkowe będą już na własność

Mocno skłócone PO i PiS niespodziewanie pogodziła kwestia działek pracowniczych. Dzięki temu milion korzystających z nich rodzin mogłoby już w przyszłym roku stać się ich właścicielami.
Jak dowiedział się dziennik "Polska", obie największe partie chcą wreszcie zrealizować obietnice, którymi od końca lat 90. mamili działkowców politycy przy okazji kolejnych wyborów. PiS złożył już projekt odpowiedniej ustawy w Sejmie, a PO zamierza jeszcze latem zorganizować tzw. okrągły stół między Polskim Związkiem Działkowców, który sprzeciwia się uwłaszczeniu, a użytkownikami działek. Politycy obu partii prowadzą już rozmowy, by wypracować wspólne rozwiązanie.

Zgadzamy się z PiS-em co do idei, ale chcemy wcześniej nakłonić PZD do zgody na uwłaszczenie. Ostatnio jesteśmy zasypywani petycjami od działkowców, którzy chcą wykupić ziemię - przyznaje "Polsce" Andrzej Czerwiński, wiceszef klubu parlamentarnego PO.
Projekt PiS jednoznacznie uderza w PZD. Posłowie proponują likwidację związku (traktując go jako relikt PRL, jedyny w tej części Europy) i wykup z bonifikatą ziemi przez dotychczasowych użytkowników. Jeżeli ci będą chcieli zostać właścicielami działki, musieliby w ciągu dwóch lat od wejścia w życie ustawy złożyć odpowiedni wniosek. Za każdy rok użytkowania działki przysługiwałoby 10 proc. zniżki w opłacie. Maksymalnie można by skorzystać z 99 proc. bonifikaty. Autorzy projektu podkreślają też, że emeryci, renciści oraz wdowy i wdowcy po nich zapłacą za działki tylko 1 proc. ich wartości. Z własnej kieszeni musieliby tylko pokryć koszt rzeczoznawcy i notariusza, czyli ok. 1-1,2 tys. zł. Właściciele działek będą decydować, czy i komu je sprzedać. Mogą postawić normalny dom i w nim mieszkać.

Złożony w Sejmie projekt PiS zakłada, że na gruzach PZD powstaną dobrowolne wspólnoty działkowców. Na takie rozwiązania zgadza się już teraz spora część posłów PO - m.in. Lidia Staroń i Andrzej Kania, którzy są gorącymi orędownikami uwłaszczenia użytkowników ogródków pracowniczych.

Rozmawiamy z posłami PO o poparciu dla tego projektu. Mamy dwa orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które kwestionują monopol PZD i nakazują wolność zrzeszania się w różnych stowarzyszeniach, więc jesteśmy pewni, że działamy zgodnie z prawem - twierdzi Andrzej Dera z PiS, współautor projektu.

A PZD nie ma dziś konkurencji. Dysponuje absolutną władzą w 5 tys. kompleksów działkowych zajmujących w całym kraju powierzchnię 44 tys. hektarów, nieraz w centrach wielkich miast. Tylko w stolicy jest 1,2 tys. ha działek, a cena metra kwadratowego w prestiżowych lokalizacjach, np. przy ul. Odyńca na warszawskim Mokotowie, sięga ok. 2-3 tys. dol. Teoretycznie właścicielem gruntów są gminy, a PZD użytkuje je wieczyście, ściągając rocznie od działkowców 44 mln zł. Działacze związku mogą jednak kontrolować, czy działki są "zadbane" i wyrzucać niepokornych. Doświadczył tego dwa lata temu Roman Michalak z Olsztyna, który chciał założyć własne stowarzyszenie działkowców.

Władze PZD nie chcą komentować propozycji PO, a projekt PiS nazywają niekonstytucyjnym, gdyż "narusza prawa nabyte związku".

Krocie za ogródek pracowniczy

Warszawa
Ogródki zajmują 2,9 proc. powierzchni miasta. Cena mkw. działki budowlanej w miejscach, gdzie się znajdują, wynosi od 200 zł (np. Wawer) do nawet 6 tys. (Stary Mokotów).

Łódź
Działki zajmują 2,5 proc. powierzchni miasta. Można je sprzedać za cenę od 500 (obrzeża) do 1 tys. zł za mkw. (Bałuty).

Wrocław
To miasto działkowiczów. Ogródki zajmują aż 4,6 proc. powierzchni miasta. Za 1 mkw. można tu wytargować od 800 do 1 tys. zł.

Poznań
Działki zajmują 3 proc. powierzchni. Metr kw. działki kosztuje w najlepszych lokalizacjach 1,8 tys. zł.

Tomasz Ł. Rożek
POLSKA Dziennik Zachodni
wp.pl

Ogródki działkowe będą już na własność

Mocno skłócone PO i PiS niespodziewanie pogodziła kwestia działek pracowniczych. Dzięki temu milion korzystających z nich rodzin mogłoby już w przyszłym roku stać się ich właścicielami.
Jak dowiedział się dziennik "Polska", obie największe partie chcą wreszcie zrealizować obietnice, którymi od końca lat 90. mamili działkowców politycy przy okazji kolejnych wyborów. PiS złożył już projekt odpowiedniej ustawy w Sejmie, a PO zamierza jeszcze latem zorganizować tzw. okrągły stół między Polskim Związkiem Działkowców, który sprzeciwia się uwłaszczeniu, a użytkownikami działek. Politycy obu partii prowadzą już rozmowy, by wypracować wspólne rozwiązanie.

Zgadzamy się z PiS-em co do idei, ale chcemy wcześniej nakłonić PZD do zgody na uwłaszczenie. Ostatnio jesteśmy zasypywani petycjami od działkowców, którzy chcą wykupić ziemię - przyznaje "Polsce" Andrzej Czerwiński, wiceszef klubu parlamentarnego PO.
Projekt PiS jednoznacznie uderza w PZD. Posłowie proponują likwidację związku (traktując go jako relikt PRL, jedyny w tej części Europy) i wykup z bonifikatą ziemi przez dotychczasowych użytkowników. Jeżeli ci będą chcieli zostać właścicielami działki, musieliby w ciągu dwóch lat od wejścia w życie ustawy złożyć odpowiedni wniosek. Za każdy rok użytkowania działki przysługiwałoby 10 proc. zniżki w opłacie. Maksymalnie można by skorzystać z 99 proc. bonifikaty. Autorzy projektu podkreślają też, że emeryci, renciści oraz wdowy i wdowcy po nich zapłacą za działki tylko 1 proc. ich wartości. Z własnej kieszeni musieliby tylko pokryć koszt rzeczoznawcy i notariusza, czyli ok. 1-1,2 tys. zł. Właściciele działek będą decydować, czy i komu je sprzedać. Mogą postawić normalny dom i w nim mieszkać.

Złożony w Sejmie projekt PiS zakłada, że na gruzach PZD powstaną dobrowolne wspólnoty działkowców. Na takie rozwiązania zgadza się już teraz spora część posłów PO - m.in. Lidia Staroń i Andrzej Kania, którzy są gorącymi orędownikami uwłaszczenia użytkowników ogródków pracowniczych.

Rozmawiamy z posłami PO o poparciu dla tego projektu. Mamy dwa orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które kwestionują monopol PZD i nakazują wolność zrzeszania się w różnych stowarzyszeniach, więc jesteśmy pewni, że działamy zgodnie z prawem - twierdzi Andrzej Dera z PiS, współautor projektu.

A PZD nie ma dziś konkurencji. Dysponuje absolutną władzą w 5 tys. kompleksów działkowych zajmujących w całym kraju powierzchnię 44 tys. hektarów, nieraz w centrach wielkich miast. Tylko w stolicy jest 1,2 tys. ha działek, a cena metra kwadratowego w prestiżowych lokalizacjach, np. przy ul. Odyńca na warszawskim Mokotowie, sięga ok. 2-3 tys. dol. Teoretycznie właścicielem gruntów są gminy, a PZD użytkuje je wieczyście, ściągając rocznie od działkowców 44 mln zł. Działacze związku mogą jednak kontrolować, czy działki są "zadbane" i wyrzucać niepokornych. Doświadczył tego dwa lata temu Roman Michalak z Olsztyna, który chciał założyć własne stowarzyszenie działkowców.

Władze PZD nie chcą komentować propozycji PO, a projekt PiS nazywają niekonstytucyjnym, gdyż "narusza prawa nabyte związku".

Krocie za ogródek pracowniczy

Warszawa
Ogródki zajmują 2,9 proc. powierzchni miasta. Cena mkw. działki budowlanej w miejscach, gdzie się znajdują, wynosi od 200 zł (np. Wawer) do nawet 6 tys. (Stary Mokotów).

Łódź
Działki zajmują 2,5 proc. powierzchni miasta. Można je sprzedać za cenę od 500 (obrzeża) do 1 tys. zł za mkw. (Bałuty).

Wrocław
To miasto działkowiczów. Ogródki zajmują aż 4,6 proc. powierzchni miasta. Za 1 mkw. można tu wytargować od 800 do 1 tys. zł.

Poznań
Działki zajmują 3 proc. powierzchni. Metr kw. działki kosztuje w najlepszych lokalizacjach 1,8 tys. zł.

Tomasz Ł. Rożek
POLSKA Dziennik Zachodni
wp.pl

PiS: Dopłaty do kredytów nie z Funduszu Pracy

Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarność sprzeciwiają się temu, aby środki na dopłaty do kredytów hipotecznych dla bezrobotnych pochodziły z Funduszu Pracy - twierdzi Nasz Dziennik.
Zdaniem PiS i związku zawodowego, celem Funduszu Pracy nie jest spłacanie kredytów, ale ochrona miejsc pracy i pomoc w tworzeniu nowych oraz wypłata zasiłków dla bezrobotnych. Ich zdaniem, przeznaczanie środków Funduszu na dopłaty do kredytów spowoduje, iż na jego podstawowe zadania zabraknie pieniędzy. Gazeta pisze, że wydatki Funduszu z tytułu dopłat mają wzrosnąć o ponad 142 miliony złotych.
Według gazety, niepokój Solidarności budzi też to, że w ustawie budżetowej nie ma określonych wydatków związanych z kryzysem, między innymi z ochroną miejsc pracy oraz osłoną ludzi już zwolnionych. Związek krytykuje też zapis projektu, w myśl którego pomoc otrzymaliby tylko ci, którzy stracili pracę z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy, zwolnieni indywidualnie lub grupowo. W ocenie Solidarności, to rozwiązanie wybiórcze. Zdanie to podzielają posłowie PiS z sejmowej komisji polityki społecznej.

Wątpliwości co do projektu, jak pisze dziennik, zgłasza też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.



(IAR)

money.pl

PiS: Dopłaty do kredytów nie z Funduszu Pracy

Prawo i Sprawiedliwość oraz Solidarność sprzeciwiają się temu, aby środki na dopłaty do kredytów hipotecznych dla bezrobotnych pochodziły z Funduszu Pracy - twierdzi Nasz Dziennik.
Zdaniem PiS i związku zawodowego, celem Funduszu Pracy nie jest spłacanie kredytów, ale ochrona miejsc pracy i pomoc w tworzeniu nowych oraz wypłata zasiłków dla bezrobotnych. Ich zdaniem, przeznaczanie środków Funduszu na dopłaty do kredytów spowoduje, iż na jego podstawowe zadania zabraknie pieniędzy. Gazeta pisze, że wydatki Funduszu z tytułu dopłat mają wzrosnąć o ponad 142 miliony złotych.
Według gazety, niepokój Solidarności budzi też to, że w ustawie budżetowej nie ma określonych wydatków związanych z kryzysem, między innymi z ochroną miejsc pracy oraz osłoną ludzi już zwolnionych. Związek krytykuje też zapis projektu, w myśl którego pomoc otrzymaliby tylko ci, którzy stracili pracę z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy, zwolnieni indywidualnie lub grupowo. W ocenie Solidarności, to rozwiązanie wybiórcze. Zdanie to podzielają posłowie PiS z sejmowej komisji polityki społecznej.

Wątpliwości co do projektu, jak pisze dziennik, zgłasza też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.



(IAR)

money.pl

Dopłaty do kredytów. Pomoc znów się opóźnia

Znów opóźnia się decyzja rządu w sprawie dopłat do kredytów hipotecznych dla osób, które stracą pracę.
TVN CNBC Biznes informuje, że Rada Ministrów zajmie się projektem ustawy dopiero za tydzień, a nie - jak zapowiadał szef doradców premiera - już jutro.
- Uwagi miały między innymi ministerstwo finansów czy ministerstwo infrastruktury, ale także Związek Banków Polskich i związki zawodowe. Chodziło na przykład o doprecyzowanie przepisów definiujących, jakie osoby będą uprawnione do publicznego wsparcia, a także o brak przepisów egzekucyjnych w przypadku, gdyby korzystający z dopłat odmówił w przyszłości oddania państwu udzielonej mu pożyczki - czytamy na stronie TVN24.pl

Prawdopodobnie dopłatami rząd będzie zajmował się za tydzień. Do Sejmu odpowiedni projekt mógłby trafić jeszcze przed wakacjami.

Minister pracy Jolanta Fedak ujawniła, że jeżeli pracę straci tylko jedno z małżonków, to rodzina nie dostanie od państwa pożyczki na spłatę kredytu hipotecznego: będzie ona udzielana, gdy bez pracy będą obydwoje.

Ile pieniędzy ma trafić do potrzebujących? Jakiś czas temu minister Fedak powiedziała, że jej resort otrzymał z Ministerstwa Skarbu prawie 500 mln zł z prywatyzacji i te pieniądze mogą być wykorzystane przez Fundusz Pracy na pomoc w spłacie kredytów.

Michał Boni uważa, że 400 mln złotych pomocy powinno w zupełności wystarczyć. Jego zdaniem program obejmie od 40-tu do 100-tu tysięcy gospodarstw domowych.

(MM), (PAP), (TVN24)
Dopłaty do kredytów. Pomoc znów się opóźnia

Dopłaty do kredytów. Pomoc znów się opóźnia

Znów opóźnia się decyzja rządu w sprawie dopłat do kredytów hipotecznych dla osób, które stracą pracę.
TVN CNBC Biznes informuje, że Rada Ministrów zajmie się projektem ustawy dopiero za tydzień, a nie - jak zapowiadał szef doradców premiera - już jutro.
- Uwagi miały między innymi ministerstwo finansów czy ministerstwo infrastruktury, ale także Związek Banków Polskich i związki zawodowe. Chodziło na przykład o doprecyzowanie przepisów definiujących, jakie osoby będą uprawnione do publicznego wsparcia, a także o brak przepisów egzekucyjnych w przypadku, gdyby korzystający z dopłat odmówił w przyszłości oddania państwu udzielonej mu pożyczki - czytamy na stronie TVN24.pl

Prawdopodobnie dopłatami rząd będzie zajmował się za tydzień. Do Sejmu odpowiedni projekt mógłby trafić jeszcze przed wakacjami.

Minister pracy Jolanta Fedak ujawniła, że jeżeli pracę straci tylko jedno z małżonków, to rodzina nie dostanie od państwa pożyczki na spłatę kredytu hipotecznego: będzie ona udzielana, gdy bez pracy będą obydwoje.

Ile pieniędzy ma trafić do potrzebujących? Jakiś czas temu minister Fedak powiedziała, że jej resort otrzymał z Ministerstwa Skarbu prawie 500 mln zł z prywatyzacji i te pieniądze mogą być wykorzystane przez Fundusz Pracy na pomoc w spłacie kredytów.

Michał Boni uważa, że 400 mln złotych pomocy powinno w zupełności wystarczyć. Jego zdaniem program obejmie od 40-tu do 100-tu tysięcy gospodarstw domowych.

(MM), (PAP), (TVN24)
Dopłaty do kredytów. Pomoc znów się opóźnia

Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Od poniedziałku 11 maja do końca tygodnia, trwają Internetowe Targi Nieruchomości - pionierskie przedsięwzięcie GazetyDom.pl.

Stacjonarne Targi Nieruchomości są doskonałą formą kontaktu deweloperów z klientami, która od lat cieszy się dużą popularnością wśród odwiedzających. Postanowiono nadać im nowy udoskonalony kształt, poprzez przeniesienie ich w wirtualny świat.

Internetowe Targi Nieruchomości to doskonała okazja do zdobycia wiedzy o deweloperach i ich inwestycjach, jakie będą realizowane w największych polskich miastach. Oprócz informacji na temat działalności deweloperów i zmian na rynku nieruchomości, można przeczytać szereg artykułów, które z pewnością pomogą przejść przez proces wyboru i zakupu wymarzonego 'M'.

Codziennie w serwisie targowym odbywają się czaty z deweloperami. To znakomita okazja by zapytać o szczegóły ich oferty, bądź zdobyć bliższe informacje na temat przyszłych inwestycji. A jeżeli czat okaże się nie wystarczający, na stoiskach firm można znaleźć dodatkowe informacje, artykuły i pełne dane kontaktowe deweloperów.

Ponadto, każdy odwiedzający Targi może skorzystać z porad prawników z Kancelarii Chałas i Wspólnicy. Specjaliści dzielą się swoją wiedzą w czasie trwania czatów, które odbywają się we wtorek, 12 maja i w czwartek, 14 maja.

Zapowiedzieli się także eksperci w dziedzinie nieruchomości: Homebroker oraz Finamo a także przedstawiciele firmy Comperia i banku PKO, którzy udzielą porad na temat kredytowania inwestycji mieszkaniowych.

Targi Nieruchomości są doskonałym rozwiązaniem dla wszystkich tych, którzy nie mają zbyt wiele czasu na poszukiwania wymarzonego "M" i uczestnictwo w targach organizowanych w 'realu'. To idealna szansa na zdobycie potrzebnych informacji z dziedziny nieruchomości i zapoznania się z ofertą ponad 50 deweloperów.

(MM)
Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Od poniedziałku 11 maja do końca tygodnia, trwają Internetowe Targi Nieruchomości - pionierskie przedsięwzięcie GazetyDom.pl.

Stacjonarne Targi Nieruchomości są doskonałą formą kontaktu deweloperów z klientami, która od lat cieszy się dużą popularnością wśród odwiedzających. Postanowiono nadać im nowy udoskonalony kształt, poprzez przeniesienie ich w wirtualny świat.

Internetowe Targi Nieruchomości to doskonała okazja do zdobycia wiedzy o deweloperach i ich inwestycjach, jakie będą realizowane w największych polskich miastach. Oprócz informacji na temat działalności deweloperów i zmian na rynku nieruchomości, można przeczytać szereg artykułów, które z pewnością pomogą przejść przez proces wyboru i zakupu wymarzonego 'M'.

Codziennie w serwisie targowym odbywają się czaty z deweloperami. To znakomita okazja by zapytać o szczegóły ich oferty, bądź zdobyć bliższe informacje na temat przyszłych inwestycji. A jeżeli czat okaże się nie wystarczający, na stoiskach firm można znaleźć dodatkowe informacje, artykuły i pełne dane kontaktowe deweloperów.

Ponadto, każdy odwiedzający Targi może skorzystać z porad prawników z Kancelarii Chałas i Wspólnicy. Specjaliści dzielą się swoją wiedzą w czasie trwania czatów, które odbywają się we wtorek, 12 maja i w czwartek, 14 maja.

Zapowiedzieli się także eksperci w dziedzinie nieruchomości: Homebroker oraz Finamo a także przedstawiciele firmy Comperia i banku PKO, którzy udzielą porad na temat kredytowania inwestycji mieszkaniowych.

Targi Nieruchomości są doskonałym rozwiązaniem dla wszystkich tych, którzy nie mają zbyt wiele czasu na poszukiwania wymarzonego "M" i uczestnictwo w targach organizowanych w 'realu'. To idealna szansa na zdobycie potrzebnych informacji z dziedziny nieruchomości i zapoznania się z ofertą ponad 50 deweloperów.

(MM)
Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Rynek wynajmu mieszkań kwiecień 2009

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej.

Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale. Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Źródło: Wynajem.pl

Warszawa
Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Źródło: Wynajem.pl

Kraków
Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Źródło: Wynajem.pl

Wrocław
We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Źródło: Wynajem.pl

Poznań
Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.
 

Źródło: Wynajem.pl

Trójmiasto
W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Źródło: Wynajem.pl

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Rynek wynajmu mieszkań kwiecień 2009

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej.

Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale. Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Źródło: Wynajem.pl

Warszawa
Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Źródło: Wynajem.pl

Kraków
Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Źródło: Wynajem.pl

Wrocław
We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Źródło: Wynajem.pl

Poznań
Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.
 

Źródło: Wynajem.pl

Trójmiasto
W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Źródło: Wynajem.pl

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Coraz bliżej klienta

Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.
Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.

Po jednej stronie transakcji są deweloperzy, którzy chcą jak najwięcej zarobić na oferowanym produkcie, po drugiej natomiast klienci, którzy wydali bądź sukcesywnie będą wydawać na własne mieszkanie niemałe pieniądze i chcą w zamian otrzymać porządnej jakości lokum. W wielu przypadkach okazywało się jednak, że klient nie jest równoprawną stroną transakcji.

Deweloper, reprezentujący stronę podażową rynku nieruchomości, pojawił się w Polsce wraz z rozpoczęciem procesu transformacji gospodarki polskiej do modelu rynkowego. Jednak instytucja ta zaczęła się krystalizować wraz z rozwojem gospodarczym, kiedy zaczął się zwiększać popyt na nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działalność deweloperska, mimo że dotyczy także rynku obiektów biurowych, handlowych i magazynowych, najbardziej rozwinęła się w segmencie rynku nieruchomości mieszkaniowych i z nim jest najczęściej kojarzona.

Obecnie deweloperzy są drugą, po inwestorach indywidualnych grupą inwestorską pod względem wolumenu oddawanych do użytku lokali mieszkalnych. Oferta mieszkaniowa inwestorów jest coraz bogatsza i obejmuje nie tylko mieszkania oraz domy jednorodzinne w segmencie popularnym,  ale także luksusowe mieszkania i apartamenty o zróżnicowanej powierzchni, standardzie mieszkaniowym i lokalizacji. I chociaż obecna sytuacja wpływa na zmniejszenie aktywności segmentu deweloperskiego, o czym świadczą głośne zapowiedzi inwestorów o wstrzymaniu budów i mniejsza liczba pozwoleń na budowę, to i tak segment deweloperski będzie znaczący na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Powinien zatem zadbać o wizerunek, który również jest wartością rynkową, jak i zbudować relacje partnerskie z klientami.

Obecnie deweloperzy są coraz bardziej elastyczni względem klientów. Stosują różnego rodzaju sposoby na przyciągnięcie nabywców mieszkań. Przede wszystkim zwracają uwagę na profesjonalną obsługę klienta, pracując tym samym na dobrą opinię, która w przypadku wyjątkowego produktu, jakim jest mieszkanie, jest niezwykle ważna. Coraz częściej dochodzi do negocjowania cen, propozycji wynajmu z opcją wykupu czy nawet możliwości oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe. Zdarza się także, że deweloperzy negocjują z bankami preferencyjne warunki kredytowania dla swoich potencjalnych klientów. Zakres usług oferowanych przez firmy deweloperskie coraz bardziej się rozszerza.

Nasz rynek nieruchomości jest dość młody, a deweloperzy uaktywnili się na nim stosunkowo niedawno. To, co działo się na polskim rynku dwa – trzy lata temu, obrazowało jego niedojrzałość. Oby zmiana w podejściu deweloperów do klientów, które obecnie obserwujemy, zapisała się na trwałe, a nie tylko w okresie załamania na rynku nieruchomości.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Coraz bliżej klienta

Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.
Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.

Po jednej stronie transakcji są deweloperzy, którzy chcą jak najwięcej zarobić na oferowanym produkcie, po drugiej natomiast klienci, którzy wydali bądź sukcesywnie będą wydawać na własne mieszkanie niemałe pieniądze i chcą w zamian otrzymać porządnej jakości lokum. W wielu przypadkach okazywało się jednak, że klient nie jest równoprawną stroną transakcji.

Deweloper, reprezentujący stronę podażową rynku nieruchomości, pojawił się w Polsce wraz z rozpoczęciem procesu transformacji gospodarki polskiej do modelu rynkowego. Jednak instytucja ta zaczęła się krystalizować wraz z rozwojem gospodarczym, kiedy zaczął się zwiększać popyt na nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działalność deweloperska, mimo że dotyczy także rynku obiektów biurowych, handlowych i magazynowych, najbardziej rozwinęła się w segmencie rynku nieruchomości mieszkaniowych i z nim jest najczęściej kojarzona.

Obecnie deweloperzy są drugą, po inwestorach indywidualnych grupą inwestorską pod względem wolumenu oddawanych do użytku lokali mieszkalnych. Oferta mieszkaniowa inwestorów jest coraz bogatsza i obejmuje nie tylko mieszkania oraz domy jednorodzinne w segmencie popularnym,  ale także luksusowe mieszkania i apartamenty o zróżnicowanej powierzchni, standardzie mieszkaniowym i lokalizacji. I chociaż obecna sytuacja wpływa na zmniejszenie aktywności segmentu deweloperskiego, o czym świadczą głośne zapowiedzi inwestorów o wstrzymaniu budów i mniejsza liczba pozwoleń na budowę, to i tak segment deweloperski będzie znaczący na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Powinien zatem zadbać o wizerunek, który również jest wartością rynkową, jak i zbudować relacje partnerskie z klientami.

Obecnie deweloperzy są coraz bardziej elastyczni względem klientów. Stosują różnego rodzaju sposoby na przyciągnięcie nabywców mieszkań. Przede wszystkim zwracają uwagę na profesjonalną obsługę klienta, pracując tym samym na dobrą opinię, która w przypadku wyjątkowego produktu, jakim jest mieszkanie, jest niezwykle ważna. Coraz częściej dochodzi do negocjowania cen, propozycji wynajmu z opcją wykupu czy nawet możliwości oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe. Zdarza się także, że deweloperzy negocjują z bankami preferencyjne warunki kredytowania dla swoich potencjalnych klientów. Zakres usług oferowanych przez firmy deweloperskie coraz bardziej się rozszerza.

Nasz rynek nieruchomości jest dość młody, a deweloperzy uaktywnili się na nim stosunkowo niedawno. To, co działo się na polskim rynku dwa – trzy lata temu, obrazowało jego niedojrzałość. Oby zmiana w podejściu deweloperów do klientów, które obecnie obserwujemy, zapisała się na trwałe, a nie tylko w okresie załamania na rynku nieruchomości.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Rynek nieruchomości bliski dna?

Administracja prezydenta Baracka Obamy przewiduje, iż tempo wzrostu produktu krajowego brutto USA w IV kwartale 2009 roku wyniesie 3,5 proc., czyli prawie 2 razy więcej, niż prognozy przedstawiane przez prywatnych ekspertów.

W założeniach gospodarczych do budżetu na rok 2010 PKB USA wzrośnie o 3,5 proc. w IV kw. 2009 roku, czyli w tempie, jakie jest prognozowane na cały rok 2010. Przyczyni się do tego pakiet rozwiązań stymulujących o wartości 787 mld USD - napisała administracja w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Prognozy gospodarcze na IV kwartał zakładają średnio wzrost PKB na poziomie 1,8 proc., wynika z ankiety opublikowanej 10 maja przez miesięcznik Blue Chip Economic Indicators.

"Aczkolwiek spowolnienie gospodarcze do tej pory w 2009 roku okazało się silniejsze, niż przewidywała administracja w momencie przygotowywania prognozy, jeżeli system finansowy zacznie funkcjonować w bardziej normalny sposób nie ma powodów, aby nie oczekiwać nieco mocniejszego ożywienia, biorąc pod uwagę siłę obecnej recesji" - napisano w raporcie.

Zdaniem administracji Obamy, rynek nieruchomości dotrze do swojego dna w 2009 roku, a później nastąpi mocne odbicie w miarę jak ceny domów będą się stabilizować. Dodano, iż inflacja pozostanie przytłumiona w ciągu najbliższych kilku lat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rynek nieruchomości bliski dna?

Administracja prezydenta Baracka Obamy przewiduje, iż tempo wzrostu produktu krajowego brutto USA w IV kwartale 2009 roku wyniesie 3,5 proc., czyli prawie 2 razy więcej, niż prognozy przedstawiane przez prywatnych ekspertów.

W założeniach gospodarczych do budżetu na rok 2010 PKB USA wzrośnie o 3,5 proc. w IV kw. 2009 roku, czyli w tempie, jakie jest prognozowane na cały rok 2010. Przyczyni się do tego pakiet rozwiązań stymulujących o wartości 787 mld USD - napisała administracja w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Prognozy gospodarcze na IV kwartał zakładają średnio wzrost PKB na poziomie 1,8 proc., wynika z ankiety opublikowanej 10 maja przez miesięcznik Blue Chip Economic Indicators.

"Aczkolwiek spowolnienie gospodarcze do tej pory w 2009 roku okazało się silniejsze, niż przewidywała administracja w momencie przygotowywania prognozy, jeżeli system finansowy zacznie funkcjonować w bardziej normalny sposób nie ma powodów, aby nie oczekiwać nieco mocniejszego ożywienia, biorąc pod uwagę siłę obecnej recesji" - napisano w raporcie.

Zdaniem administracji Obamy, rynek nieruchomości dotrze do swojego dna w 2009 roku, a później nastąpi mocne odbicie w miarę jak ceny domów będą się stabilizować. Dodano, iż inflacja pozostanie przytłumiona w ciągu najbliższych kilku lat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Gdzie Polak chce zamieszkać?

Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja- jeszcze do niedawna to lokalizacja właśnie decydowała o wyborze nieruchomości. Jednak w obecnej sytuacji, kiedy ceny lokali wciąż spadają, ale dostęp do kredytów hipotecznych jest utrudniony, inne czynniki zaczynają wpływać na to, jakie mieszkanie wybierzemy.

Na podstawie 5 tys. ankiet, wypełnianych przez osoby zgłaszające się do biura nieruchomości w celu zakupu mieszkania, Home Broker stworzył raport, który wskazuje na co w tej chwili zwracają uwagę potencjalni nabywcy. Wszystkie osoby były rzeczywiście zainteresowane znalezieniem konkretnego mieszkania, tak więc udało się wyeliminować efekt przypadkowości, który najczęściej towarzyszy badaniom przeprowadzanym na losowo wybranych osobach. Raport dotyczy sytuacji w I kw. 2009 roku, a osoby ankietowane wyraziły chęć zakupu mieszkania w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Ponieważ zdecydowana większość klientów zainteresowana była mieszkaniami (ponad 90 proc.), raport ten nie uwzględnia ani domów, ani działek.

Specjaliści z Home Broker w ankietach pytali klientów o następujące rzeczy: preferowana dzielnica, minimalna i maksymalna cena, powierzchnia, liczba pokoi, piętro, liczba pięter w budynku, rok budowy.

Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania

W czasach, sprzed boomu na rynku nieruchomości, kiedy ceny były niskie, a większość projektów deweloperskich sprzedawało się na etapie dziury w ziemi najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze konkretnego mieszkania była jego lokalizacja. Krótki czas dojazdu do pracy, rozwinięta infrastruktura i duża liczna terenów zielonych była niekiedy ważniejsza niż wielkość samego mieszkania. Wiele osób wolało kupić kawalerkę na Mokotowie, zamiast dwupokojowego mieszkania na Bielanach. Jednak odwrót na rynku zmienił zdecydowanie tą sytuację, co w efekcie zepchnęło lokalizację na dalszy plan. Wydawać by się mogło, że najważniejsza jest w tej chwili cena mieszkania, jednak, jak pokazuje wykres nr 1, na pierwszym miejscu znajduje się minimalna liczba pokoi (91 proc.). Jak pokażę na kolejnych wykresach respondenci wskazywali najczęściej na mieszkania 2 pokojowe, tak więc można wnioskować, że na ich wybór wpływ miała cena.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest maksymalna cena (77 proc.). Jednak następne wskazania, czyli maksymalna (76 proc.) i minimalna (68 proc.) powierzchnia mieszkania oraz maksymalna liczba pokoi (62 proc.) również nierozerwalnie związane są z ceną. Niewiele osób zainteresowana była mieszkaniami powyżej 80 mkw., większość wskazywała na te do 60 mkw., czyli w efekcie tańsze. Ostatnim istotnym czynnikiem jest lokalizacja, czyli dzielnice (58 proc.), jakie wybierali klienci. Kolejne czynniki, takie jak piętro, liczba pięter w budynku nie były już tak istotne i stanowiły tylko po kilkanaście procent wskazań. Zdecydowana większość osób poszukuje mieszkań w budynkach nowszych, wybudowanych po 1993 roku.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 1: Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania w największych miastach Polski.

Preferowana wielkość mieszkania i liczba pokoi

Liczba pokoi oraz wielkość mieszkania były jednymi z ważniejszych czynników wpływających na wybór mieszkania. Z przeprowadzonych ankiet wynika, że mieszkanie nie powinno być (średnio) mniejsze niż 40 mkw. i nie większe niż 60 mkw. (wykres nr 2). Takie właśnie lokale cieszą się największym zainteresowaniem w badanych przez miastach i wszędzie metraże są podobne. W Warszawie jest to od 47 do 58 mkw., w Krakowie od 45 do 55 mkw., we Wrocławiu od 46 do 57 mkw., w Poznaniu od 46 do 58 mkw. a w Gdańsku od 48 do 57 mkw. Jeżeli sprawdzimy, jakie mieszkania poszukiwane były przed boomem na rynku nieruchomości, zobaczymy, że były to najczęściej kawalerki. W trakcie największych wzrostów cenowych metraże zwiększały się, jednak kiedy ceny osiągnęły moment szczytowy wielkość pożądanego mieszkania również malała.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 2: Preferowana wielkość mieszkania w największych miastach Polski

Jeżeli chodzi o preferencje co do liczby pokoi, to dominuje chęć posiadania mieszkania dwupokojowego. Tylko w Krakowie i Wrocławiu ankietowani wyrażali zainteresowanie mieszkaniami trzypokojowymi (wykres nr 3). Lokale dwupokojowe zawsze były najchętniej wybierane również przez osoby, które inwestują na rynku nieruchomości (takie mieszkanie najłatwiej wynająć i sprzedać).


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres 3: Preferowana liczba pokoi w największych miastach Polski

Preferowana cena

Jak widać osoby zainteresowane zakupem mieszkania skłaniają się raczej ku niewielkim lokalom, chociaż nie są to już, jak jeszcze kilka lat temu, kawalerki. Widać to również w cenach, jakie są skłonni przeznaczyć na ten cel (wykres nr 4). Najwięcej chcą wydać warszawiacy (od 230 tys. zł. do 450 tys. zł.) ale jest to spowodowane tym, że w Warszawie są najwyższe ceny mieszkań. Ponieważ w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku ceny są dość porównywalne, także preferowane ceny są zbliżone. I tak w Krakowie jest to 160-310 tys. zł, we Wrocławiu 180-310 tys. zł., w Poznaniu 160-280 tys. zł. a w Gdańsku 160-290 tys. zł.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 4: Preferowane ceny mieszkań w największych miastach Polski

Jeżeli te dane zestawimy z cenami transakcyjnymi (tabela nr 1), to zobaczymy, że są one bardzo zbliżone, a w Poznaniu i Warszawie ceny preferowane są nawet wyższe. Oznacza to, że ceny mieszkań doszły już do poziomu akceptowanego przez kupujących i możemy spodziewać się pewnego ożywienia na rynku.

Tabela nr 1: Porównanie preferowanej ceny maksymalnej z cenami transakcyjnymi.


INTERIA.PL/materiały prasowe

*Na podstawie raportu Open Finance

Najpopularniejsze dzielnice

Jak wynika z naszych badań lokalizacja nie jest już najważniejszym czynnikiem wpływającym na podjęcie decyzji o zakupie mieszkania, jednak nadal jest nie bez znaczenia. Home Broker zapytał klientów, w jakiej dzielnicy chcieliby zamieszkać, i oto jak wygląda sytuacja w poszczególnych miastach.

Warszawa

Najbardziej pożądaną lokalizacją jest Mokotów (28 proc.), który wyraźnie dominuje nad innymi dzielnicami. Nie ma w tym z resztą nic dziwnego, ponieważ Mokotów, pomimo wysokich cen od lat cieszy się największą popularnością. Jednak życie często weryfikuje oczekiwania, dlatego wiele osób, którym marzy się Mokotów ostatecznie kupuje mieszkania w tańszych dzielnicach, takich jak np. Bemowo. Kolejna dzielnica, Ursynów (17 proc.) pokazuje, że bardzo istotna dla warszawiaków jest komunikacja, bo właśnie w tej dzielnicy najlepiej rozwinięte jest metro. Wola (15 proc.) jest w tym zestawieniu zadziwiająco wysoko. Jeszcze kilka lat temu niewielu było amatorów tej poprzemysłowej dzielnicy, jednak liczni deweloperzy, którzy realizują tu swoje inwestycje, przyciągają klientów niewysokimi cenami. Wysokie pozycje Żoliborza i Ochoty (po 14 proc.) oraz Bielan (12 proc.) nie zaskakują, ponieważ z uwagi na swoją kameralność i dobrą komunikację, dzielnice te zawsze były popularne. Dziwić może niska pozycja Wilanowa (5 proc.), który zawsze postrzegany był jako miejsce elektryzujące. Jednak budowa gigantycznego kompleksu mieszkaniowego, jakim jest Miasteczko Wilanów skutecznie zniechęciło klientów, pomimo naprawdę atrakcyjnych cen.

Kraków

Najczęściej wskazywana była dzielnica Krowodrza (39 proc.), głównie z uwagi na swoje centralne położenie. Dalej jest Podgórze (29 proc.), gdzie ceny są bardziej przystępne niż w centrum miasta. Na trzecim miejscu znalazło się Stare Miasto, które na pewno byłoby częściej wybierane, gdyby nie bardzo wysokie ceny. Dobry wynik Nowej Huty (15 proc.) to na pewno zasługa stosunkowo niskich cen oraz wielu nowych projektów, które tam powstają. Jak widać mieszkańcy Krakowa są racjonalni w szacowaniu swoich możliwości.

Wrocław

W wyborze miejsca zamieszczania wrocławianie, podobnie jak mieszkańcy Krakowa również wydają się być racjonalni. Stare Miasto, czyli miejsce wydawać by się mogło najbardziej pożądane, jest na ostatnim miejscu (11 proc.). Jak najbardziej pożądaną dzielnicą są Krzyki (51 proc.). Swoją popularność dzielnica ta zawdzięcza sporej różnorodności. Znajdziemy tu zarówno budynki z wielkiej płyty jak i eleganckie apartamentowce. Spora część inwestycji powstających w ostatnich latach we Wrocławiu, zlokalizowana jest właśnie tutaj. 40 proc. ankietowanych chciałoby zamieszkać w Śródmieściu. Tutaj, podobne jak na Krzykach mamy do wyboru kilka rodzajów nieruchomości, jednak przeważają stare kamienice i wielka płyta. Z uwagi na nieciekawą reputację i dużą liczbę czynszowych kamienic ceny są tu stosunkowo niewysokie jak na taką lokalizację.

Poznań

Najchętniej wskazywaną dzielnicą jest Stare Miasto (aż 69 proc.), które daleko w tyle pozostawiło kolejną dzielnicę, Grunwald (33 proc.) (wykres nr 12). Taki stan rzeczy spowodowane jest tym, że miejsca, które cieszą się największą popularnością (np. Winogrady czy Piątkowo) zlokalizowane są właśnie w tej dzielnicy. Po Grunwaldzie, z podobną liczbą wskazań znajduje się Nowe Miasto (30 proc.), a dalej Jeżyce (20 proc.), które w ostatnich latach z racji niewysokich cen przyciągnęły zarówno deweloperów jak i klientów, oraz Wilda (13,6 proc.).

Gdańsk

W pierwszej trójce najczęściej wskazywanych dzielnic, są te najatrakcyjniejsze, czyli Przymorze (29 proc.), Wrzeszcz (27 proc.) i Oliwa (21 proc.). Tutaj też powstają najciekawsze, chociaż nie najtańsze inwestycje. Taka sytuacja pokazuje, że gdańszczanie, podobnie jak warszawiacy chcieliby mieszkań w najlepszych dzielnicach, ale najprawdopodobniej będą musieli wybrać te gorsze.

Podsumowanie

Przygotowany przez Home Broker raport pokazuje, że mieszkańcy największych miast Polski, czyli Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania i Gdańska dokonują wyborów mieszkania na podstawie bardzo podobnych czynników. W odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku lat, najważniejsze są powierzchnia mieszkania i maksymalna cena, a lokalizacja schodzi na dalszy plan. Taka sytuacja spowodowana jest oczywiście wysokimi cenami mieszkań, które nie pozwalają już na ,"wybrzydzanie''. Jednak obecne i kolejne spadki cen mieszkań mogą spowodować, że osobom zainteresowanym zakupem nieruchomości znów zacznie zależeć na lokalizacji. Będzie ich na to po prostu stać.

Aleksandra Szarek

Specjalista Rynku Nieruchomości

Home Broker

interia.pl

Gdzie Polak chce zamieszkać?

Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja- jeszcze do niedawna to lokalizacja właśnie decydowała o wyborze nieruchomości. Jednak w obecnej sytuacji, kiedy ceny lokali wciąż spadają, ale dostęp do kredytów hipotecznych jest utrudniony, inne czynniki zaczynają wpływać na to, jakie mieszkanie wybierzemy.

Na podstawie 5 tys. ankiet, wypełnianych przez osoby zgłaszające się do biura nieruchomości w celu zakupu mieszkania, Home Broker stworzył raport, który wskazuje na co w tej chwili zwracają uwagę potencjalni nabywcy. Wszystkie osoby były rzeczywiście zainteresowane znalezieniem konkretnego mieszkania, tak więc udało się wyeliminować efekt przypadkowości, który najczęściej towarzyszy badaniom przeprowadzanym na losowo wybranych osobach. Raport dotyczy sytuacji w I kw. 2009 roku, a osoby ankietowane wyraziły chęć zakupu mieszkania w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Ponieważ zdecydowana większość klientów zainteresowana była mieszkaniami (ponad 90 proc.), raport ten nie uwzględnia ani domów, ani działek.

Specjaliści z Home Broker w ankietach pytali klientów o następujące rzeczy: preferowana dzielnica, minimalna i maksymalna cena, powierzchnia, liczba pokoi, piętro, liczba pięter w budynku, rok budowy.

Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania

W czasach, sprzed boomu na rynku nieruchomości, kiedy ceny były niskie, a większość projektów deweloperskich sprzedawało się na etapie dziury w ziemi najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze konkretnego mieszkania była jego lokalizacja. Krótki czas dojazdu do pracy, rozwinięta infrastruktura i duża liczna terenów zielonych była niekiedy ważniejsza niż wielkość samego mieszkania. Wiele osób wolało kupić kawalerkę na Mokotowie, zamiast dwupokojowego mieszkania na Bielanach. Jednak odwrót na rynku zmienił zdecydowanie tą sytuację, co w efekcie zepchnęło lokalizację na dalszy plan. Wydawać by się mogło, że najważniejsza jest w tej chwili cena mieszkania, jednak, jak pokazuje wykres nr 1, na pierwszym miejscu znajduje się minimalna liczba pokoi (91 proc.). Jak pokażę na kolejnych wykresach respondenci wskazywali najczęściej na mieszkania 2 pokojowe, tak więc można wnioskować, że na ich wybór wpływ miała cena.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest maksymalna cena (77 proc.). Jednak następne wskazania, czyli maksymalna (76 proc.) i minimalna (68 proc.) powierzchnia mieszkania oraz maksymalna liczba pokoi (62 proc.) również nierozerwalnie związane są z ceną. Niewiele osób zainteresowana była mieszkaniami powyżej 80 mkw., większość wskazywała na te do 60 mkw., czyli w efekcie tańsze. Ostatnim istotnym czynnikiem jest lokalizacja, czyli dzielnice (58 proc.), jakie wybierali klienci. Kolejne czynniki, takie jak piętro, liczba pięter w budynku nie były już tak istotne i stanowiły tylko po kilkanaście procent wskazań. Zdecydowana większość osób poszukuje mieszkań w budynkach nowszych, wybudowanych po 1993 roku.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 1: Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania w największych miastach Polski.

Preferowana wielkość mieszkania i liczba pokoi

Liczba pokoi oraz wielkość mieszkania były jednymi z ważniejszych czynników wpływających na wybór mieszkania. Z przeprowadzonych ankiet wynika, że mieszkanie nie powinno być (średnio) mniejsze niż 40 mkw. i nie większe niż 60 mkw. (wykres nr 2). Takie właśnie lokale cieszą się największym zainteresowaniem w badanych przez miastach i wszędzie metraże są podobne. W Warszawie jest to od 47 do 58 mkw., w Krakowie od 45 do 55 mkw., we Wrocławiu od 46 do 57 mkw., w Poznaniu od 46 do 58 mkw. a w Gdańsku od 48 do 57 mkw. Jeżeli sprawdzimy, jakie mieszkania poszukiwane były przed boomem na rynku nieruchomości, zobaczymy, że były to najczęściej kawalerki. W trakcie największych wzrostów cenowych metraże zwiększały się, jednak kiedy ceny osiągnęły moment szczytowy wielkość pożądanego mieszkania również malała.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 2: Preferowana wielkość mieszkania w największych miastach Polski

Jeżeli chodzi o preferencje co do liczby pokoi, to dominuje chęć posiadania mieszkania dwupokojowego. Tylko w Krakowie i Wrocławiu ankietowani wyrażali zainteresowanie mieszkaniami trzypokojowymi (wykres nr 3). Lokale dwupokojowe zawsze były najchętniej wybierane również przez osoby, które inwestują na rynku nieruchomości (takie mieszkanie najłatwiej wynająć i sprzedać).


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres 3: Preferowana liczba pokoi w największych miastach Polski

Preferowana cena

Jak widać osoby zainteresowane zakupem mieszkania skłaniają się raczej ku niewielkim lokalom, chociaż nie są to już, jak jeszcze kilka lat temu, kawalerki. Widać to również w cenach, jakie są skłonni przeznaczyć na ten cel (wykres nr 4). Najwięcej chcą wydać warszawiacy (od 230 tys. zł. do 450 tys. zł.) ale jest to spowodowane tym, że w Warszawie są najwyższe ceny mieszkań. Ponieważ w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku ceny są dość porównywalne, także preferowane ceny są zbliżone. I tak w Krakowie jest to 160-310 tys. zł, we Wrocławiu 180-310 tys. zł., w Poznaniu 160-280 tys. zł. a w Gdańsku 160-290 tys. zł.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 4: Preferowane ceny mieszkań w największych miastach Polski

Jeżeli te dane zestawimy z cenami transakcyjnymi (tabela nr 1), to zobaczymy, że są one bardzo zbliżone, a w Poznaniu i Warszawie ceny preferowane są nawet wyższe. Oznacza to, że ceny mieszkań doszły już do poziomu akceptowanego przez kupujących i możemy spodziewać się pewnego ożywienia na rynku.

Tabela nr 1: Porównanie preferowanej ceny maksymalnej z cenami transakcyjnymi.


INTERIA.PL/materiały prasowe

*Na podstawie raportu Open Finance

Najpopularniejsze dzielnice

Jak wynika z naszych badań lokalizacja nie jest już najważniejszym czynnikiem wpływającym na podjęcie decyzji o zakupie mieszkania, jednak nadal jest nie bez znaczenia. Home Broker zapytał klientów, w jakiej dzielnicy chcieliby zamieszkać, i oto jak wygląda sytuacja w poszczególnych miastach.

Warszawa

Najbardziej pożądaną lokalizacją jest Mokotów (28 proc.), który wyraźnie dominuje nad innymi dzielnicami. Nie ma w tym z resztą nic dziwnego, ponieważ Mokotów, pomimo wysokich cen od lat cieszy się największą popularnością. Jednak życie często weryfikuje oczekiwania, dlatego wiele osób, którym marzy się Mokotów ostatecznie kupuje mieszkania w tańszych dzielnicach, takich jak np. Bemowo. Kolejna dzielnica, Ursynów (17 proc.) pokazuje, że bardzo istotna dla warszawiaków jest komunikacja, bo właśnie w tej dzielnicy najlepiej rozwinięte jest metro. Wola (15 proc.) jest w tym zestawieniu zadziwiająco wysoko. Jeszcze kilka lat temu niewielu było amatorów tej poprzemysłowej dzielnicy, jednak liczni deweloperzy, którzy realizują tu swoje inwestycje, przyciągają klientów niewysokimi cenami. Wysokie pozycje Żoliborza i Ochoty (po 14 proc.) oraz Bielan (12 proc.) nie zaskakują, ponieważ z uwagi na swoją kameralność i dobrą komunikację, dzielnice te zawsze były popularne. Dziwić może niska pozycja Wilanowa (5 proc.), który zawsze postrzegany był jako miejsce elektryzujące. Jednak budowa gigantycznego kompleksu mieszkaniowego, jakim jest Miasteczko Wilanów skutecznie zniechęciło klientów, pomimo naprawdę atrakcyjnych cen.

Kraków

Najczęściej wskazywana była dzielnica Krowodrza (39 proc.), głównie z uwagi na swoje centralne położenie. Dalej jest Podgórze (29 proc.), gdzie ceny są bardziej przystępne niż w centrum miasta. Na trzecim miejscu znalazło się Stare Miasto, które na pewno byłoby częściej wybierane, gdyby nie bardzo wysokie ceny. Dobry wynik Nowej Huty (15 proc.) to na pewno zasługa stosunkowo niskich cen oraz wielu nowych projektów, które tam powstają. Jak widać mieszkańcy Krakowa są racjonalni w szacowaniu swoich możliwości.

Wrocław

W wyborze miejsca zamieszczania wrocławianie, podobnie jak mieszkańcy Krakowa również wydają się być racjonalni. Stare Miasto, czyli miejsce wydawać by się mogło najbardziej pożądane, jest na ostatnim miejscu (11 proc.). Jak najbardziej pożądaną dzielnicą są Krzyki (51 proc.). Swoją popularność dzielnica ta zawdzięcza sporej różnorodności. Znajdziemy tu zarówno budynki z wielkiej płyty jak i eleganckie apartamentowce. Spora część inwestycji powstających w ostatnich latach we Wrocławiu, zlokalizowana jest właśnie tutaj. 40 proc. ankietowanych chciałoby zamieszkać w Śródmieściu. Tutaj, podobne jak na Krzykach mamy do wyboru kilka rodzajów nieruchomości, jednak przeważają stare kamienice i wielka płyta. Z uwagi na nieciekawą reputację i dużą liczbę czynszowych kamienic ceny są tu stosunkowo niewysokie jak na taką lokalizację.

Poznań

Najchętniej wskazywaną dzielnicą jest Stare Miasto (aż 69 proc.), które daleko w tyle pozostawiło kolejną dzielnicę, Grunwald (33 proc.) (wykres nr 12). Taki stan rzeczy spowodowane jest tym, że miejsca, które cieszą się największą popularnością (np. Winogrady czy Piątkowo) zlokalizowane są właśnie w tej dzielnicy. Po Grunwaldzie, z podobną liczbą wskazań znajduje się Nowe Miasto (30 proc.), a dalej Jeżyce (20 proc.), które w ostatnich latach z racji niewysokich cen przyciągnęły zarówno deweloperów jak i klientów, oraz Wilda (13,6 proc.).

Gdańsk

W pierwszej trójce najczęściej wskazywanych dzielnic, są te najatrakcyjniejsze, czyli Przymorze (29 proc.), Wrzeszcz (27 proc.) i Oliwa (21 proc.). Tutaj też powstają najciekawsze, chociaż nie najtańsze inwestycje. Taka sytuacja pokazuje, że gdańszczanie, podobnie jak warszawiacy chcieliby mieszkań w najlepszych dzielnicach, ale najprawdopodobniej będą musieli wybrać te gorsze.

Podsumowanie

Przygotowany przez Home Broker raport pokazuje, że mieszkańcy największych miast Polski, czyli Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania i Gdańska dokonują wyborów mieszkania na podstawie bardzo podobnych czynników. W odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku lat, najważniejsze są powierzchnia mieszkania i maksymalna cena, a lokalizacja schodzi na dalszy plan. Taka sytuacja spowodowana jest oczywiście wysokimi cenami mieszkań, które nie pozwalają już na ,"wybrzydzanie''. Jednak obecne i kolejne spadki cen mieszkań mogą spowodować, że osobom zainteresowanym zakupem nieruchomości znów zacznie zależeć na lokalizacji. Będzie ich na to po prostu stać.

Aleksandra Szarek

Specjalista Rynku Nieruchomości

Home Broker

interia.pl

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP/interia.pl

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP/interia.pl

282 złote za hektar z agencji

Ponad 282 zł za hektar ziemi rocznie zapłacą rolnicy, którzy zawarli umowę dzierżawy w I kwartale 2009 roku - poinformowała w poniedziałek rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Grażyna Kapelko.

Średni czynsz dzierżawny w I kwartale 2009 r. wyniósł równowartość 5,3 kwintala (dt) pszenicy za 1 hektar i był niższy niż przed rokiem (w 2008 r. wynosił średnio 6,9 dt/ha). Jego wysokość zależy od ceny pszenicy. Obecnie przy wyliczaniu tej opłaty brana jest pod uwagę cena z II półrocza 2008, która wynosi 53,50 zł za 100 kg.

Kapelko zaznaczyła, że wysokość czynszu dzierżawnego praktycznie nie zmieniła się w stosunku do IV kwartału 2008 r., ale spadła w stosunku do średniego czynszu za 2008 r., który wynosi 6,9 dt/ha. Dodała, że stawka czynszu w wysokości 5,3 dt/ha dotyczy tylko umów zawartych w pierwszych trzech miesiącach br.

W latach ubiegłych czynsz dzierżawny za 1 ha gruntów dzierżawionych z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa wynosił odpowiednio: 2004 r. - 3,5 dt, 2005 r. - 3,8 dt, 2006 r. - 4,0 dt, 2007 - 6,7 dt.

Najwyższy czynsz będą płacili rolnicy za użytkowanie ziemi z zasobów ANR w woj. małopolskim (13,6 dt/ha) i w woj. podlaskim (11,0 dt/ha). Najtaniej - w woj. lubuskim - 2,2 dt/ha oraz w woj. lubelskim (2,6 dt/ha) i warmińsko-mazurskim (2,7 dt/ha).

Jak wyjaśniła rzecznik, wydzierżawienie ziemi jest drogie tam, gdzie jest jej stosunkowo mało i jest ona dobrej jakości. Znacznie mniej płaci się za słabe grunty, na których występują susze (np. w woj. lubuskim).

- W ostatnim okresie Agencja odnotowuje spadek zainteresowania wydzierżawianiem gruntów - powiedziała Kapelko. Jej zdaniem, w ostatnim czasie rolnicy wolą kupić ziemię niż ją dzierżawić. Tym bardziej, że można jeszcze uzyskać na ten cel tani kredyt z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Dzierżawienie gruntów odbywa się w drodze przetargów. Agencja podaje minimalną cenę dzierżawy, zaś sami oferenci decydują o poziomie czynszu.

W I kwartale tego roku Agencja wydzierżawiła 5 tys. 800 ha ziemi, podpisując 367 umów. Obecnie w dzierżawie jest 1 mln 770 tys. ha. Gospodarstwa te znajdują się głównie w województwach Polski zachodniej i północnej.

PAP/interia.pl

282 złote za hektar z agencji

Ponad 282 zł za hektar ziemi rocznie zapłacą rolnicy, którzy zawarli umowę dzierżawy w I kwartale 2009 roku - poinformowała w poniedziałek rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Grażyna Kapelko.

Średni czynsz dzierżawny w I kwartale 2009 r. wyniósł równowartość 5,3 kwintala (dt) pszenicy za 1 hektar i był niższy niż przed rokiem (w 2008 r. wynosił średnio 6,9 dt/ha). Jego wysokość zależy od ceny pszenicy. Obecnie przy wyliczaniu tej opłaty brana jest pod uwagę cena z II półrocza 2008, która wynosi 53,50 zł za 100 kg.

Kapelko zaznaczyła, że wysokość czynszu dzierżawnego praktycznie nie zmieniła się w stosunku do IV kwartału 2008 r., ale spadła w stosunku do średniego czynszu za 2008 r., który wynosi 6,9 dt/ha. Dodała, że stawka czynszu w wysokości 5,3 dt/ha dotyczy tylko umów zawartych w pierwszych trzech miesiącach br.

W latach ubiegłych czynsz dzierżawny za 1 ha gruntów dzierżawionych z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa wynosił odpowiednio: 2004 r. - 3,5 dt, 2005 r. - 3,8 dt, 2006 r. - 4,0 dt, 2007 - 6,7 dt.

Najwyższy czynsz będą płacili rolnicy za użytkowanie ziemi z zasobów ANR w woj. małopolskim (13,6 dt/ha) i w woj. podlaskim (11,0 dt/ha). Najtaniej - w woj. lubuskim - 2,2 dt/ha oraz w woj. lubelskim (2,6 dt/ha) i warmińsko-mazurskim (2,7 dt/ha).

Jak wyjaśniła rzecznik, wydzierżawienie ziemi jest drogie tam, gdzie jest jej stosunkowo mało i jest ona dobrej jakości. Znacznie mniej płaci się za słabe grunty, na których występują susze (np. w woj. lubuskim).

- W ostatnim okresie Agencja odnotowuje spadek zainteresowania wydzierżawianiem gruntów - powiedziała Kapelko. Jej zdaniem, w ostatnim czasie rolnicy wolą kupić ziemię niż ją dzierżawić. Tym bardziej, że można jeszcze uzyskać na ten cel tani kredyt z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Dzierżawienie gruntów odbywa się w drodze przetargów. Agencja podaje minimalną cenę dzierżawy, zaś sami oferenci decydują o poziomie czynszu.

W I kwartale tego roku Agencja wydzierżawiła 5 tys. 800 ha ziemi, podpisując 367 umów. Obecnie w dzierżawie jest 1 mln 770 tys. ha. Gospodarstwa te znajdują się głównie w województwach Polski zachodniej i północnej.

PAP/interia.pl

Rostowski: przyjęcie euro można odłożyć

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że Polska może odłożyć przyjęcie euro co najmniej o rok.
W wywiadzie, opublikowanym na stronach internetowych dziennika "Financial Times", minister podkreślił, że plan przyjęcia euro z początkiem 2012 r. jest nadal realny. Osłabienie gospodarki i wzrastający deficyt budżetowy może jednak spowodować opóźnienie.

Światowy kryzys trwa i byłoby naiwnością udawać, że nie ma on żadnego wpływu na sytuację - powiedział minister. Jeśli wprowadzenie euro przesunie się o rok, to nie będzie to koniec świata - dodał Rostowski.
Minister finansów podkreślił, że polski system bankowy jest zdrowy, a naszemu krajowi nie grozi wpadnięcie w pułapkę zadłużenia. Dodał, że rząd podtrzymuje swe przewidywania, iż wzrost gospodarczy przekroczy w tym roku jeden procent.

Sytuacja jest jednak niepewna i może się okazać, iż spełnią się gorsze prognozy - zastrzegł minister finansów.

wp.pl/
IAR 2009-05-12 (04:20)

Rostowski: przyjęcie euro można odłożyć

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że Polska może odłożyć przyjęcie euro co najmniej o rok.
W wywiadzie, opublikowanym na stronach internetowych dziennika "Financial Times", minister podkreślił, że plan przyjęcia euro z początkiem 2012 r. jest nadal realny. Osłabienie gospodarki i wzrastający deficyt budżetowy może jednak spowodować opóźnienie.

Światowy kryzys trwa i byłoby naiwnością udawać, że nie ma on żadnego wpływu na sytuację - powiedział minister. Jeśli wprowadzenie euro przesunie się o rok, to nie będzie to koniec świata - dodał Rostowski.
Minister finansów podkreślił, że polski system bankowy jest zdrowy, a naszemu krajowi nie grozi wpadnięcie w pułapkę zadłużenia. Dodał, że rząd podtrzymuje swe przewidywania, iż wzrost gospodarczy przekroczy w tym roku jeden procent.

Sytuacja jest jednak niepewna i może się okazać, iż spełnią się gorsze prognozy - zastrzegł minister finansów.

wp.pl/
IAR 2009-05-12 (04:20)

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Piętnaście z dwudziestu dwóch badanych banków, zmieniło marże przy kredytach hipotecznych i to tylko w ostatnich trzech miesiącach. W zdecydowanej większości chodziło o ich podniesienie.

Tym samym wzrósł też średni poziom marż. Obecnie mediana dla drogich kredytów (z maksymalnie niskim - dopuszczalnym przez bank - wkładem własnym) to 3,2 pkt proc. marży, czyli o 0,6 pkt proc. więcej niż na początku lutego.

- Zakres oferty banków przy tego rodzaju kredytach rozszerzył się z 1,35-9,5 proc. do 1,35-10,75 proc. (mówimy o marży, nie o oprocentowaniu) - wynika z danych Open Finance.

To co jest pozytywne to rosnąca presja na niektóre banki by kredytów jednak udzielać - choć za odpowiednią cenę. Świadczy o tym wzrost dopuszczalnego LTV (stosunek kwoty kredytu do wartości nieruchomości).

Niektóre banki, które kilka miesięcy temu kategorycznie żądały od klientów wkładu własnego, dziś żądają mniejszego wkładu lub oferują nawet kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości (rzecz jasna za wyższe wynagrodzenie).

Wzrosły także marże najtańszych kredytów, a więc tych gdzie wkład własny kredytobiorcy przekracza nawet 70 proc., a klienci korzystają z cross-sellingu (a więc oprócz kredytu wybierają też inne produkty bankowe, takie jak konta czy inwestycje, co pozwala często obniżyć koszt kredytu o kilkadziesiąt punktów bazowych). O ile w lutym mediana marż kredytów tego typu wynosiła 1,6 pkt proc., to na początku maja jej wartość to już 2,0 pkt proc. (nie uwzględniając czasowych promocji).

Warto poszukać dobrej oferty

Oferta banków coraz bardziej się różnicuje. To już nie jest rynek, którego obraz kredytobiorcy wyrobili sobie przez minione lata, na którym oferta banków niewiele się różniła. Teraz ten sam kredytobiorca może dostać - w zależności od banku - kredyt z marżą 2 pkt proc., jak i 5 pkt proc.

Tym bardziej więc warto za tanim kredytem nieco pochodzić, bo trzypunktowa różnica w marży może oznaczać miesięcznie duże oszczędności lub... setki złotych wydanych niepotrzebnie.

To zróżnicowanie oferty jest pochodną rynkowej pozycji banków - te, które mają wysokie współczynniki wypłacalności, mogą pozwolić sobie na marże niższe niż konkurencja, ponieważ chcą po prostu zatrudnić swój kapitał do pracy.

Natomiast instytucje, które sądzą, że ich kapitały własne nie będą rosły w najbliższym czasie, stosują podejście bardziej konserwatywne - żądają wyższych marż i bardziej skrupulatnie podchodzą do procesu weryfikacji klientów.

Bardzo często ceną za tani kredyt jest okres, w jakim wniosek jest procedowany. Banki udzielające kredytów tańszych niż konkurencja świetnie zdają sobie sprawę ze swojej przewagi, ale też zwlekają z wypłatą kredytów, ponieważ mają podstawy by sądzić, że warunki kredytowe wkrótce się zmienią.

Podzielamy ich obawy. Instytucje, które płacą za depozyty 1-2 pkt ponad WIBOR, nie mogą pozwolić sobie na udzielanie kredytów z niską marżą, ponieważ w najlepszym wypadku wyjdą na całym interesie na zero. Dlatego oczekujemy dalszego wzrostu marż na kredytach hipotecznych, przede wszystkim wśród tych banków, które teraz mają ofertę tańszą niż konkurencja.

Oczekujemy ustabilizowania marż kredytów hipotecznych w okolicach 3-4 pkt proc. tak długo, jak długo niskie współczynniki wypłacalności i obawy o ich utrzymanie blokują skłonność banków do udzielania większej liczby kredytów.

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Piętnaście z dwudziestu dwóch badanych banków, zmieniło marże przy kredytach hipotecznych i to tylko w ostatnich trzech miesiącach. W zdecydowanej większości chodziło o ich podniesienie.

Tym samym wzrósł też średni poziom marż. Obecnie mediana dla drogich kredytów (z maksymalnie niskim - dopuszczalnym przez bank - wkładem własnym) to 3,2 pkt proc. marży, czyli o 0,6 pkt proc. więcej niż na początku lutego.

- Zakres oferty banków przy tego rodzaju kredytach rozszerzył się z 1,35-9,5 proc. do 1,35-10,75 proc. (mówimy o marży, nie o oprocentowaniu) - wynika z danych Open Finance.

To co jest pozytywne to rosnąca presja na niektóre banki by kredytów jednak udzielać - choć za odpowiednią cenę. Świadczy o tym wzrost dopuszczalnego LTV (stosunek kwoty kredytu do wartości nieruchomości).

Niektóre banki, które kilka miesięcy temu kategorycznie żądały od klientów wkładu własnego, dziś żądają mniejszego wkładu lub oferują nawet kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości (rzecz jasna za wyższe wynagrodzenie).

Wzrosły także marże najtańszych kredytów, a więc tych gdzie wkład własny kredytobiorcy przekracza nawet 70 proc., a klienci korzystają z cross-sellingu (a więc oprócz kredytu wybierają też inne produkty bankowe, takie jak konta czy inwestycje, co pozwala często obniżyć koszt kredytu o kilkadziesiąt punktów bazowych). O ile w lutym mediana marż kredytów tego typu wynosiła 1,6 pkt proc., to na początku maja jej wartość to już 2,0 pkt proc. (nie uwzględniając czasowych promocji).

Warto poszukać dobrej oferty

Oferta banków coraz bardziej się różnicuje. To już nie jest rynek, którego obraz kredytobiorcy wyrobili sobie przez minione lata, na którym oferta banków niewiele się różniła. Teraz ten sam kredytobiorca może dostać - w zależności od banku - kredyt z marżą 2 pkt proc., jak i 5 pkt proc.

Tym bardziej więc warto za tanim kredytem nieco pochodzić, bo trzypunktowa różnica w marży może oznaczać miesięcznie duże oszczędności lub... setki złotych wydanych niepotrzebnie.

To zróżnicowanie oferty jest pochodną rynkowej pozycji banków - te, które mają wysokie współczynniki wypłacalności, mogą pozwolić sobie na marże niższe niż konkurencja, ponieważ chcą po prostu zatrudnić swój kapitał do pracy.

Natomiast instytucje, które sądzą, że ich kapitały własne nie będą rosły w najbliższym czasie, stosują podejście bardziej konserwatywne - żądają wyższych marż i bardziej skrupulatnie podchodzą do procesu weryfikacji klientów.

Bardzo często ceną za tani kredyt jest okres, w jakim wniosek jest procedowany. Banki udzielające kredytów tańszych niż konkurencja świetnie zdają sobie sprawę ze swojej przewagi, ale też zwlekają z wypłatą kredytów, ponieważ mają podstawy by sądzić, że warunki kredytowe wkrótce się zmienią.

Podzielamy ich obawy. Instytucje, które płacą za depozyty 1-2 pkt ponad WIBOR, nie mogą pozwolić sobie na udzielanie kredytów z niską marżą, ponieważ w najlepszym wypadku wyjdą na całym interesie na zero. Dlatego oczekujemy dalszego wzrostu marż na kredytach hipotecznych, przede wszystkim wśród tych banków, które teraz mają ofertę tańszą niż konkurencja.

Oczekujemy ustabilizowania marż kredytów hipotecznych w okolicach 3-4 pkt proc. tak długo, jak długo niskie współczynniki wypłacalności i obawy o ich utrzymanie blokują skłonność banków do udzielania większej liczby kredytów.

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Wynajem bez większych zmian

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej. Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale.

Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Warszawa

Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Kraków

Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Wrocław

We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Poznań

Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.

Trójmiasto

W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Analizę przygotowała: Małgorzata Kędzierska

Wynajem.pl

interia.pl

Wynajem bez większych zmian

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej. Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale.

Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Warszawa

Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Kraków

Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Wrocław

We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Poznań

Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.

Trójmiasto

W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Analizę przygotowała: Małgorzata Kędzierska

Wynajem.pl

interia.pl

Cenowa niespodzianka

W porównaniu do marca ceny mieszkań nieznacznie wzrosły. W porównaniu do kwietnia 2008 r. przecena jest nadal znacząca - wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance.

Drugi kwartał to tradycyjnie już okres zwiększonego ruchu w nieruchomościach, przynajmniej w okresie ostatnich trzech lat. Tak było w 2008 r. (zanotowaliśmy skok udzielonych przez banki kredytów hipotecznych o 20 proc. w II kwartale) i 2007 r. (szczyt hossy mieszkaniowej) i wygląda na to, że obecny rok nie będzie wyjątkiem. Z tą istotną uwagą, że porównujemy wiosnę 2009 do zimy tego roku, zatem ożywienie następuje z bardzo niskiego poziomu. Liczba transakcji nadal jest o kilkanaście procent niższa niż przed rokiem, a trzeba tu jeszcze wziąć poprawkę na rozwój Open Finance, jaki dokonał się w ciągu roku.

Niemniej w kwietniu zanotowaliśmy więcej transakcji niż w marcu (który z kolei był o 20 proc. lepszy od lutego) i był to pod tym względem miesiąc równie dobry co październik 2008 r. (miesiąc poprzedzający załamanie w handlu nieruchomościami), więc można mówić o powrocie rynku mieszkaniowego do względnej równowagi. Bez wątpienia przyczynił się do tego spadek cen obserwowany w ujęciu rocznym. Ale w ujęciu miesięcznym spotkała nas mała niespodzianka - w Gdańsku, Poznaniu i Warszawie ceny nieznacznie wzrosły, a we Wrocławiu i Krakowie zanotowaliśmy nieznaczny spadek (danych w ujęciu miesięcznym nie będziemy jednak prezentować).

W porównaniu do kwietnia 2008 r. spadek median cen w Warszawie sięga już prawie 10 proc., przekracza 10 proc. w Gdańsku, a w Poznaniu i Wrocławiu oscyluje wokół 15 proc. Gdybyśmy brali pod uwagę średnie arytmetyczne, spadek byłby znacznie mniejszy, co dowodzi, że ciężar rynku przesunął się w kierunku mieszkań z tzw. klasy ekonomicznej, które kupowane są zdecydowanie chętniej. Nie bez znaczenia jest tutaj program "Rodzina na swoim", który zdobywa coraz większą popularność.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w kwietniu 2008 r.
roczna zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
6119 zł
-10,7%
300 000 zł
335 000 zł
Kraków
6187 zł
6423 zł
-3,7%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6490 zł
-15,7%
270 850 zł
315 000 zł
Warszawa
7755 zł
8571 zł
-9,5%
400 000 zł
420 000 zł
Wrocław
5660 zł
6626 zł
-14,6%
320 000 zł
320 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski w ostatnich 12 miesiącach Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Komentarz

Ze względu na niewielki wzrost cen w zeszłym miesiącu, ich spadek liczony od początku roku do końca kwietnia robi już nieco mniejsze wrażenie niż ten obserwowany miesiąc wcześniej dla pierwszego kwartału. Ale sytuacja daleka jest od czegoś, co można byłoby nazwać "obiecującą perspektywą".

Cenowa niespodzianka

Ponieważ marże kredytów hipotecznych nadal są podnoszone, nie spodziewamy się poprawy w dostępności kredytów hipotecznych. Nie można obecnie spodziewać się pomocy ze strony Rady Polityki Pieniężnej, która wstrzymała cykl obniżek stóp być może na dłuższy okres. Rynkowe stopy procentowe wzrosły przez ostatni miesiąc o 24 punkty, a na to nakładają się jeszcze coraz wyższe marże kredytowe. Zamiast o poprawie możemy mówić o pogorszeniu sytuacji. Dlatego, choć spodziewamy się kilku cieplejszych miesięcy na rynku nieruchomości, to nie ma w tej chwili podstaw by oczekiwać silnego ożywienia i wzrostu cen. Spodziewamy się raczej kilku miesięcy stabilizacji cenowej (sprzyja jej wzrost liczby transakcji) z tendencją do opadania cen niż wzrostu. v Zagrożeniem dla rynku mieszkań może być ewentualne dalsze pogorszenie sytuacji na rynku kredytowym, do czego może przyczynić się m.in. powiększenie deficytu budżetowego. Stałym zagrożeniem jest też pogarszająca się sytuacja na rynku pracy. Szansą na poprawę są widoczne oznaki większej stabilności w światowym systemie finansowym.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w grudniu 2008 r.
zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w grudniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
5534 zł
-1,3%
300 000 zł
350 000 zł
Kraków
6187 zł
5836 zł
6,0%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6069 zł
-9,9%
270 850 zł
345 000 zł
Warszawa
7755 zł
8454 zł
-8,3%
400 000 zł
430 000 zł
Wrocław
5660 zł
5965 zł
-5,1%
320 000 zł
300 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski od początku br. Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Emil Szweda i Bernard Waszczyk, analitycy Open Finance

Przedwczesny entuzjazm deweloperów

Kwiecień jest kolejnym miesiącem wzrostu liczby zawieranych transakcji. W Home Broker było ich o 18 proc. więcej niż w marcu. Również u deweloperów widać większy ruch. Czy to już koniec ich kłopotów?

Z powodu słabych wyników sprzedaży w ostatnim kwartale 2008 r. większość inwestycji mieszkaniowych planowanych na ten rok zostało wstrzymanych. Jeszcze w styczniu deweloperzy mówili, że zamrożone projekty zaczną realizować dopiero wtedy, gdy sprzedadzą wszystkie bieżące inwestycje. Część z nich zmieniła zdanie i zapowiedziała rozpoczęcie budowy jeszcze w tym roku, po tym, jak okazało się, że z powodu obniżenia cen, mieszkania zaczęły się lepiej sprzedawać. Czy nie jest to jednak przedwczesny entuzjazm? Owszem, liczba zawieranych transakcji jest wyższa, jednak tylko w stosunku do ostatnich miesięcy 2008 r., czyli najgorszego okresu na rynku nieruchomości. Nadal wyniki sprzedaży są znacząco niższe niż na przykład przed rokiem, tak więc o wielkim odwrocie nie ma co mówić. Wiele osób, które wstrzymywało się z decyzją o zakupie ze względu na wysokie ceny, teraz szuka mieszkań, ale nadal przeszkodą są wciąż trudno dostępne i drogie kredyty. Z tego powodu w kolejnych miesiącach możemy spodziewać się dalszych obniżek cen, jednak z miesiąca na miesiąc coraz niższych.

Do wzrostu liczby zawieranych transakcji na pewno przyczyniła się popularność programu "Rodzina na swoim". Jak wynika z informacji podanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w kwietniu udzielono 2288 kredytów z dopłatą ze skarbu państwa (w marcu było ich 2203) na łączną kwotę 396 mln zł. W sumie od początku roku udzielono ich prawie 6,5 tys., na łączną kwotę ponad 1 miliarda złotych. Można spodziewać się, że kwietniowe podwyższenie limitów cen mieszkań kwalifikujących się do dofinansowania wpłynie na zwiększenie się liczby udzielania tego typu kredytów w maju i czerwcu. To na pewno dobra wiadomość dla tych deweloperów, którzy zdecydowali się na obniżenie cen tak, aby spełniały wymogi programu "Rodzina na swoim".

Jak widać spadki cen mieszkań spowodowały ożywienie na rynku nieruchomości. Jednak deweloperzy nadal mają w swojej ofercie dużo niesprzedanych mieszkań i taka sytuacja szybko się nie zmieni. Dlatego wprowadzanie na rynek nowych projektów nie jest obecnie najlepszym pomysłem.

Aleksandra Szarek, specjalista rynku nieruchomości Home Broker

Open Finance

Cenowa niespodzianka

W porównaniu do marca ceny mieszkań nieznacznie wzrosły. W porównaniu do kwietnia 2008 r. przecena jest nadal znacząca - wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance.

Drugi kwartał to tradycyjnie już okres zwiększonego ruchu w nieruchomościach, przynajmniej w okresie ostatnich trzech lat. Tak było w 2008 r. (zanotowaliśmy skok udzielonych przez banki kredytów hipotecznych o 20 proc. w II kwartale) i 2007 r. (szczyt hossy mieszkaniowej) i wygląda na to, że obecny rok nie będzie wyjątkiem. Z tą istotną uwagą, że porównujemy wiosnę 2009 do zimy tego roku, zatem ożywienie następuje z bardzo niskiego poziomu. Liczba transakcji nadal jest o kilkanaście procent niższa niż przed rokiem, a trzeba tu jeszcze wziąć poprawkę na rozwój Open Finance, jaki dokonał się w ciągu roku.

Niemniej w kwietniu zanotowaliśmy więcej transakcji niż w marcu (który z kolei był o 20 proc. lepszy od lutego) i był to pod tym względem miesiąc równie dobry co październik 2008 r. (miesiąc poprzedzający załamanie w handlu nieruchomościami), więc można mówić o powrocie rynku mieszkaniowego do względnej równowagi. Bez wątpienia przyczynił się do tego spadek cen obserwowany w ujęciu rocznym. Ale w ujęciu miesięcznym spotkała nas mała niespodzianka - w Gdańsku, Poznaniu i Warszawie ceny nieznacznie wzrosły, a we Wrocławiu i Krakowie zanotowaliśmy nieznaczny spadek (danych w ujęciu miesięcznym nie będziemy jednak prezentować).

W porównaniu do kwietnia 2008 r. spadek median cen w Warszawie sięga już prawie 10 proc., przekracza 10 proc. w Gdańsku, a w Poznaniu i Wrocławiu oscyluje wokół 15 proc. Gdybyśmy brali pod uwagę średnie arytmetyczne, spadek byłby znacznie mniejszy, co dowodzi, że ciężar rynku przesunął się w kierunku mieszkań z tzw. klasy ekonomicznej, które kupowane są zdecydowanie chętniej. Nie bez znaczenia jest tutaj program "Rodzina na swoim", który zdobywa coraz większą popularność.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w kwietniu 2008 r.
roczna zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
6119 zł
-10,7%
300 000 zł
335 000 zł
Kraków
6187 zł
6423 zł
-3,7%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6490 zł
-15,7%
270 850 zł
315 000 zł
Warszawa
7755 zł
8571 zł
-9,5%
400 000 zł
420 000 zł
Wrocław
5660 zł
6626 zł
-14,6%
320 000 zł
320 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski w ostatnich 12 miesiącach Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Komentarz

Ze względu na niewielki wzrost cen w zeszłym miesiącu, ich spadek liczony od początku roku do końca kwietnia robi już nieco mniejsze wrażenie niż ten obserwowany miesiąc wcześniej dla pierwszego kwartału. Ale sytuacja daleka jest od czegoś, co można byłoby nazwać "obiecującą perspektywą".

Cenowa niespodzianka

Ponieważ marże kredytów hipotecznych nadal są podnoszone, nie spodziewamy się poprawy w dostępności kredytów hipotecznych. Nie można obecnie spodziewać się pomocy ze strony Rady Polityki Pieniężnej, która wstrzymała cykl obniżek stóp być może na dłuższy okres. Rynkowe stopy procentowe wzrosły przez ostatni miesiąc o 24 punkty, a na to nakładają się jeszcze coraz wyższe marże kredytowe. Zamiast o poprawie możemy mówić o pogorszeniu sytuacji. Dlatego, choć spodziewamy się kilku cieplejszych miesięcy na rynku nieruchomości, to nie ma w tej chwili podstaw by oczekiwać silnego ożywienia i wzrostu cen. Spodziewamy się raczej kilku miesięcy stabilizacji cenowej (sprzyja jej wzrost liczby transakcji) z tendencją do opadania cen niż wzrostu. v Zagrożeniem dla rynku mieszkań może być ewentualne dalsze pogorszenie sytuacji na rynku kredytowym, do czego może przyczynić się m.in. powiększenie deficytu budżetowego. Stałym zagrożeniem jest też pogarszająca się sytuacja na rynku pracy. Szansą na poprawę są widoczne oznaki większej stabilności w światowym systemie finansowym.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w grudniu 2008 r.
zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w grudniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
5534 zł
-1,3%
300 000 zł
350 000 zł
Kraków
6187 zł
5836 zł
6,0%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6069 zł
-9,9%
270 850 zł
345 000 zł
Warszawa
7755 zł
8454 zł
-8,3%
400 000 zł
430 000 zł
Wrocław
5660 zł
5965 zł
-5,1%
320 000 zł
300 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski od początku br. Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Emil Szweda i Bernard Waszczyk, analitycy Open Finance

Przedwczesny entuzjazm deweloperów

Kwiecień jest kolejnym miesiącem wzrostu liczby zawieranych transakcji. W Home Broker było ich o 18 proc. więcej niż w marcu. Również u deweloperów widać większy ruch. Czy to już koniec ich kłopotów?

Z powodu słabych wyników sprzedaży w ostatnim kwartale 2008 r. większość inwestycji mieszkaniowych planowanych na ten rok zostało wstrzymanych. Jeszcze w styczniu deweloperzy mówili, że zamrożone projekty zaczną realizować dopiero wtedy, gdy sprzedadzą wszystkie bieżące inwestycje. Część z nich zmieniła zdanie i zapowiedziała rozpoczęcie budowy jeszcze w tym roku, po tym, jak okazało się, że z powodu obniżenia cen, mieszkania zaczęły się lepiej sprzedawać. Czy nie jest to jednak przedwczesny entuzjazm? Owszem, liczba zawieranych transakcji jest wyższa, jednak tylko w stosunku do ostatnich miesięcy 2008 r., czyli najgorszego okresu na rynku nieruchomości. Nadal wyniki sprzedaży są znacząco niższe niż na przykład przed rokiem, tak więc o wielkim odwrocie nie ma co mówić. Wiele osób, które wstrzymywało się z decyzją o zakupie ze względu na wysokie ceny, teraz szuka mieszkań, ale nadal przeszkodą są wciąż trudno dostępne i drogie kredyty. Z tego powodu w kolejnych miesiącach możemy spodziewać się dalszych obniżek cen, jednak z miesiąca na miesiąc coraz niższych.

Do wzrostu liczby zawieranych transakcji na pewno przyczyniła się popularność programu "Rodzina na swoim". Jak wynika z informacji podanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w kwietniu udzielono 2288 kredytów z dopłatą ze skarbu państwa (w marcu było ich 2203) na łączną kwotę 396 mln zł. W sumie od początku roku udzielono ich prawie 6,5 tys., na łączną kwotę ponad 1 miliarda złotych. Można spodziewać się, że kwietniowe podwyższenie limitów cen mieszkań kwalifikujących się do dofinansowania wpłynie na zwiększenie się liczby udzielania tego typu kredytów w maju i czerwcu. To na pewno dobra wiadomość dla tych deweloperów, którzy zdecydowali się na obniżenie cen tak, aby spełniały wymogi programu "Rodzina na swoim".

Jak widać spadki cen mieszkań spowodowały ożywienie na rynku nieruchomości. Jednak deweloperzy nadal mają w swojej ofercie dużo niesprzedanych mieszkań i taka sytuacja szybko się nie zmieni. Dlatego wprowadzanie na rynek nowych projektów nie jest obecnie najlepszym pomysłem.

Aleksandra Szarek, specjalista rynku nieruchomości Home Broker

Open Finance

Czas na kosmiczne rabaty!

Najbardziej tanieją materiały wykorzystywane przy rozpoczynaniu inwestycji. Pustaki ceramiczne staniały w ostatnim roku o 30 proc.
W porównaniu z ubiegłym rokiem najbardziej staniały materiały wykorzystywane przy budowie ścian. Ceny cegieł ceramicznych spadły o ok. 30 proc. - wynika z danych PSB na koniec I kwartału 2009 r. Jeśli jednak porównamy obecne ceny z obowiązującymi dwa lata temu, gdy były najwyższe, to spadły one o ponad połowę. Wiosną 2007 r. Porotherm kosztował ponad 11 zł za sztukę, a obecnie mniej niż 5 zł. Nieco wolniej - średnio o 10 proc. - tanieje gazobeton. Za cement (dwójkę) w tej chwili zapłacimy ok. 400 zł za tonę - co także oznacza bardzo dużą przecenę. Ostatnie 12 miesięcy to również zdecydowany spadek cen stali zbrojeniowej.
Nigdy tak tanio

- Tak niskiego poziomu cen nie było od czasu, gdy badamy i podajemy ich ceny na polskim rynku - mówi Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Tańsze są też materiały wykorzystywane do ocieplania budynku. Średnio staniały o prawie 20 proc., ale w wypadku styropianu ten spadek często jest większy.

- Mamy mniejszy popyt na materiały potrzebne przy rozpoczynaniu inwestycji i większy na wykończeniowe - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Mam przede wszystkim klientów, którzy inwestycje rozpoczęli w ubiegłym roku. Nowych jest mniej - mówi Tomasz Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.

Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku wydano 44 tys. pozwoleń na budowę, prawie 14 proc. mniej niż przed rokiem. Nie należy jednak utożsamiać wydania pozwoleń z rozpoczęciem inwestycji. Według GUS liczba rozpoczętych nowych inwestycji spadła o ponad 38 proc.

Czas na rabaty

- W tym roku mam mniej zamówień o ok. 20 proc., ceny wróciły do poziomu, jaki miałem w hurtowni trzy, cztery lata temu - mówi Roman Wiśnik.

Bardzo często w hurtowniach można uzyskać teraz nawet 20-proc. rabat. Producenci twierdzą , że nie należy już liczyć na dalszy spadek cen.

- Marże firm produkujących materiały po obniżkach są już bardzo niskie - mówi Ryszard Kowalski.

Eksperci spodziewają się w najbliższym czasie stabilizacji cen materiałów. Nawet jeśli w końcu pojawi się większy popyt na nie, to dopiero po pewnym czasie przełoży się on na wyższe ceny. Najpierw firmy będą chciały uruchomić niewykorzystane obecnie moce produkcyjne. Tanie są nie tylko materiały, ale też stawki pobierane przez robotników budowlanych - są nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem.

Roman Grzyb

interia.pl

Czas na kosmiczne rabaty!

Najbardziej tanieją materiały wykorzystywane przy rozpoczynaniu inwestycji. Pustaki ceramiczne staniały w ostatnim roku o 30 proc.
W porównaniu z ubiegłym rokiem najbardziej staniały materiały wykorzystywane przy budowie ścian. Ceny cegieł ceramicznych spadły o ok. 30 proc. - wynika z danych PSB na koniec I kwartału 2009 r. Jeśli jednak porównamy obecne ceny z obowiązującymi dwa lata temu, gdy były najwyższe, to spadły one o ponad połowę. Wiosną 2007 r. Porotherm kosztował ponad 11 zł za sztukę, a obecnie mniej niż 5 zł. Nieco wolniej - średnio o 10 proc. - tanieje gazobeton. Za cement (dwójkę) w tej chwili zapłacimy ok. 400 zł za tonę - co także oznacza bardzo dużą przecenę. Ostatnie 12 miesięcy to również zdecydowany spadek cen stali zbrojeniowej.
Nigdy tak tanio

- Tak niskiego poziomu cen nie było od czasu, gdy badamy i podajemy ich ceny na polskim rynku - mówi Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Tańsze są też materiały wykorzystywane do ocieplania budynku. Średnio staniały o prawie 20 proc., ale w wypadku styropianu ten spadek często jest większy.

- Mamy mniejszy popyt na materiały potrzebne przy rozpoczynaniu inwestycji i większy na wykończeniowe - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Mam przede wszystkim klientów, którzy inwestycje rozpoczęli w ubiegłym roku. Nowych jest mniej - mówi Tomasz Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.

Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku wydano 44 tys. pozwoleń na budowę, prawie 14 proc. mniej niż przed rokiem. Nie należy jednak utożsamiać wydania pozwoleń z rozpoczęciem inwestycji. Według GUS liczba rozpoczętych nowych inwestycji spadła o ponad 38 proc.

Czas na rabaty

- W tym roku mam mniej zamówień o ok. 20 proc., ceny wróciły do poziomu, jaki miałem w hurtowni trzy, cztery lata temu - mówi Roman Wiśnik.

Bardzo często w hurtowniach można uzyskać teraz nawet 20-proc. rabat. Producenci twierdzą , że nie należy już liczyć na dalszy spadek cen.

- Marże firm produkujących materiały po obniżkach są już bardzo niskie - mówi Ryszard Kowalski.

Eksperci spodziewają się w najbliższym czasie stabilizacji cen materiałów. Nawet jeśli w końcu pojawi się większy popyt na nie, to dopiero po pewnym czasie przełoży się on na wyższe ceny. Najpierw firmy będą chciały uruchomić niewykorzystane obecnie moce produkcyjne. Tanie są nie tylko materiały, ale też stawki pobierane przez robotników budowlanych - są nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem.

Roman Grzyb

interia.pl

Znowu można wziąć kredyt na całą wartość mieszkania

Coraz więcej banków wraca do oferowania kredytów na 100 proc. wartości inwestycji. Spowodowane jest to zmniejszeniem się o połowę liczby składanych wniosków o pożyczki - napisał "Dziennik".

Mimo iż ceny mieszkań spadają, coraz mniej osób pyta o kredyty hipoteczne. Stawia to banki w trudnej sytuacji. Z tego powodu wróciły do ofert bankowych kredyty stuprocentowe. Nie każdy jednak może taki kredyt zaciągnąć. Opcje z niskim wkładem własnym lub nawet bez wkładu dostępne są tylko dla tych, którzy mają ponadprzeciętne dochody czyli mieszczących się w segmencie tzw. klasy średniej.

Analitycy Open Finance zauważyli, że klienci korzystający także z innych usług banku, prócz kredytu, mogą obniżyć koszt pożyczki. Na przykład możliwa jest obniżka marży o 1 pkt. proc. gdy będą aktywnie korzystać z kart kredytowych, a na konto będzie wpływać kwota w wysokości co najmniej 130 proc. raty kredytu. Taką ofertę proponuje Nordea Bank Polska. Jeszcze większą ulgę oferują mBank i MultiBank, które obniżają marżę nawet o połowę. "Dziennik" zwraca jednak uwagę na warunki tych obniżek.

Wzięcie pożyczki w wysokości ok. 300 tys. zł wiąże się z marżą od 6,4 do 7,4 pkt proc. Dla większości kredytobiorców są to już marże zaporowe. Na pewne ulgi pozwalają też Bank BPH i Pekao. Z kolei najniższą prowizję oferuje Fortis Bank Polska, a DnB Nord deklaruje, że każdego klienta traktuje indywidualnie i umożliwia negocjowanie wysokości marży.

opr. Anna Zając

źródło informacji: INTERIA.PL/Dziennik

Znowu można wziąć kredyt na całą wartość mieszkania

Coraz więcej banków wraca do oferowania kredytów na 100 proc. wartości inwestycji. Spowodowane jest to zmniejszeniem się o połowę liczby składanych wniosków o pożyczki - napisał "Dziennik".

Mimo iż ceny mieszkań spadają, coraz mniej osób pyta o kredyty hipoteczne. Stawia to banki w trudnej sytuacji. Z tego powodu wróciły do ofert bankowych kredyty stuprocentowe. Nie każdy jednak może taki kredyt zaciągnąć. Opcje z niskim wkładem własnym lub nawet bez wkładu dostępne są tylko dla tych, którzy mają ponadprzeciętne dochody czyli mieszczących się w segmencie tzw. klasy średniej.

Analitycy Open Finance zauważyli, że klienci korzystający także z innych usług banku, prócz kredytu, mogą obniżyć koszt pożyczki. Na przykład możliwa jest obniżka marży o 1 pkt. proc. gdy będą aktywnie korzystać z kart kredytowych, a na konto będzie wpływać kwota w wysokości co najmniej 130 proc. raty kredytu. Taką ofertę proponuje Nordea Bank Polska. Jeszcze większą ulgę oferują mBank i MultiBank, które obniżają marżę nawet o połowę. "Dziennik" zwraca jednak uwagę na warunki tych obniżek.

Wzięcie pożyczki w wysokości ok. 300 tys. zł wiąże się z marżą od 6,4 do 7,4 pkt proc. Dla większości kredytobiorców są to już marże zaporowe. Na pewne ulgi pozwalają też Bank BPH i Pekao. Z kolei najniższą prowizję oferuje Fortis Bank Polska, a DnB Nord deklaruje, że każdego klienta traktuje indywidualnie i umożliwia negocjowanie wysokości marży.

opr. Anna Zając

źródło informacji: INTERIA.PL/Dziennik

To miasto jest najdroższe w Europie!

Londyn jest najdroższym miastem w Europie. Ma też najgorszą kuchnię, najgorzej ubranych mieszkańców i najwięcej pułapek czyhających na gości. To wyniki badania opinii publicznej firmy TripAdvisor na próbce 2376 turystów z całej Europy.

Są też dobre strony życia w tym molochu. Ma najwięcej w Europie atrakcji, do których dostęp jest darmowy, najlepsze publiczne parki (głosowało na nie 50 proc. respondentów) i najbujniejsze życie nocne. Kopenhaga została wybrana najczystszym miastem na Starym Kontynencie, najłatwiej zakupy robi się w Pradze, Dublin jest najbardziej przyjazny, Bruksela najnudniejsza. Wenecja wygrała rywalizację w kategorii dla najbardziej romantycznych miast (2. miejsce - Paryż),

A teraz polskie akcenty. Na początek dobra wiadomość - Kraków został uznany przez turystów za najbardziej niedocenione miasto Europy i wyprzedził belgijską Brugię (3. miejsce - Edynburg). Na koniec bardzo zła wiadomość - według ankiety TripAdvisor, Warszawa ma najgorszą architekturę w Europie. Dziękujemy Wam, urbaniści czasu komuny...

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL

źródło informacji: INTERIA.PL/Poniedziałek, 11 maja (08:00)

To miasto jest najdroższe w Europie!

Londyn jest najdroższym miastem w Europie. Ma też najgorszą kuchnię, najgorzej ubranych mieszkańców i najwięcej pułapek czyhających na gości. To wyniki badania opinii publicznej firmy TripAdvisor na próbce 2376 turystów z całej Europy.

Są też dobre strony życia w tym molochu. Ma najwięcej w Europie atrakcji, do których dostęp jest darmowy, najlepsze publiczne parki (głosowało na nie 50 proc. respondentów) i najbujniejsze życie nocne. Kopenhaga została wybrana najczystszym miastem na Starym Kontynencie, najłatwiej zakupy robi się w Pradze, Dublin jest najbardziej przyjazny, Bruksela najnudniejsza. Wenecja wygrała rywalizację w kategorii dla najbardziej romantycznych miast (2. miejsce - Paryż),

A teraz polskie akcenty. Na początek dobra wiadomość - Kraków został uznany przez turystów za najbardziej niedocenione miasto Europy i wyprzedził belgijską Brugię (3. miejsce - Edynburg). Na koniec bardzo zła wiadomość - według ankiety TripAdvisor, Warszawa ma najgorszą architekturę w Europie. Dziękujemy Wam, urbaniści czasu komuny...

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL

źródło informacji: INTERIA.PL/Poniedziałek, 11 maja (08:00)

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies