Ze świata nieruchomości - strona 114

Rosyjski gigant zniszczy panoramę miasta?

Władze Petersburga zgodziły się, by koncern Gazprom wzniósł w mieście 400-metrowy drapacz chmur - podała w środę agencja Associated Press. Krytycy projektu twierdzą, że budynek zniszczy pochodzącą z XVIII wieku panoramę miasta

W 2007 roku UNESCO ostrzegło, że budowa może zaowocować nawet wykreśleniem Petersburga z listy światowego dziedzictwa kulturowego.

Według planów konstrukcja ze szkła i stali ma być widoczna z historycznego centrum miasta. Jeśli powstanie, wieżowiec przewyższy trzykrotnie sobór w Twierdzy Pietropawłowskiej, obecnie najwyższy w mieście. Petersburg utrzymał przez lata panoramę o niskiej zabudowie, datującą się z czasów carskich.

Wieżowiec Gazpromu ma być częścią kompleksu Gazpromu zajmującego 17 hektarów, gdzie stanie m.in. pięciogwiazdkowy hotel i budynki biurowe.

 

 

interia.pl

Rosyjski gigant zniszczy panoramę miasta?

Władze Petersburga zgodziły się, by koncern Gazprom wzniósł w mieście 400-metrowy drapacz chmur - podała w środę agencja Associated Press. Krytycy projektu twierdzą, że budynek zniszczy pochodzącą z XVIII wieku panoramę miasta

W 2007 roku UNESCO ostrzegło, że budowa może zaowocować nawet wykreśleniem Petersburga z listy światowego dziedzictwa kulturowego.

Według planów konstrukcja ze szkła i stali ma być widoczna z historycznego centrum miasta. Jeśli powstanie, wieżowiec przewyższy trzykrotnie sobór w Twierdzy Pietropawłowskiej, obecnie najwyższy w mieście. Petersburg utrzymał przez lata panoramę o niskiej zabudowie, datującą się z czasów carskich.

Wieżowiec Gazpromu ma być częścią kompleksu Gazpromu zajmującego 17 hektarów, gdzie stanie m.in. pięciogwiazdkowy hotel i budynki biurowe.

 

 

interia.pl

Nieruchomości: Termy nie Rzymskie, ale Warmińskie

Mieszkam tuż obok term. Wyobraź sobie więc te najprzeróżniejsze głosy, których już uszy ścierpieć nie mogą. Siłacze ćwiczą i wyrzucają w górę ręce obciążone ciężarami (...); kiedy trafi się jakiś próżniak, któremu sprawiają przyjemność pospolite masaże, słyszę klaskanie dłoni o ciało (…) Masz dalej tych, co skaczą do wody z impetem, rozbijając ją, (...) wyobraź sobie piszczący i skrzekliwy głos niewolnika - depilatora (...) To opis autorstwa Luciusa Anneusa Seneki zmarłego w 65 r. n. e. Termy były dostępne dla wszystkich – niezależnie od statusu materialnego. Oferowały baseny z zimną i gorącą wodą, łaźnie – suche i parowe, masaże, sale gimnastyczne, boiska, pokoje do wypoczynku, bufety. Były zaopatrywane w wodę źródlaną.
A jakie będą Termy Warmińskie - nowa atrakcja turystyczna Warmii, pionierska inwestycja w Lidzbarku Warmińskim, realizowana w ramach projektu partnerstwa publiczno – prywatnego?...

Informacje ogólne

Budowa kompleksu hotelowo – rekreacyjnego oraz basenów z wodami geotermalnymi - pierwszego tego typu obiektu na Warmii i Mazurach - będzie kosztować 35 mln euro. Inwestycja ma być zakończona do 2012 roku. Znajdować się będzie przy drodze krajowej nr 51, prowadzącej do przejścia granicznego z Obwodem Kaliningradzkim w Bezledach.

Największą jej atrakcją będzie zespół basenów z ciepłą wodą solankową o temperaturze 27 - 36 st. C. Dodatkowymi atrakcjami będą: zjeżdżalnie, fontanny, wodospady, bicze wodne, a także: park linowy, tężnie, stawy rybne, łowiska, lodowisko, tereny do paintballa, skatepark i strzelnica golfowa. Dla dzieci przewidziano „bobrowy plac zabaw” ze strumykami oraz przejściami wodnymi

.



Założenia projektu:


Projekt „Termy Warmińskie“ zakłada budowę kompleksu basenów: krytych i otwartych, zasilanych wodami geotermalnymi oraz z miejskiego ujęcia wody. Według planu, łączna powierzchnia lustra wody w basenach będzie wynosić około 2 000 m2.. Głównym obiektem będzie budynek basenów krytych, obejmujący baseny do celów balneologicznych oraz baseny rekreacyjne wyposażone w różne atrakcje, jak np.: zjeżdżalnie, masaże, fontanny, wodospady, bicze wodne itp. Ponadto w tym budynku znajdą się: sauny, jacuzzi, groty solne, solaria, fitness, gabinety odnowy biologicznej, kręgielnia, punkt gastronomiczny oraz gabinety z innowacyjnymi formami rehabilitacji, np. wiihabilitacji (rehabilitacja osób po udarach i operacjach z wykorzystaniem konsoli do gier firmy Nintendo). 

W obiekcie znajdą się także pomieszczenia socjalno-administracyjne, takie jak: szatnie-przebieralnie, toalety, prysznice i umywalnie, kasy itp.

Na zewnątrz będą baseny rekreacyjne dla dorosłych i dzieci wraz z miejscami do leżakowania. Planuje się także budowę hotelu na ok. 200 miejsc noclegowych z salami konferencyjnymi. 

Wokół obiektu powstanie teren zielony wraz z parkingiem, chodnikami, oświetleniem i urządzeniami małej architektury oraz kortami tenisowymi, małymi boiskami sportowymi, parkiem linowym, tężniami, ścieżkami spacerowymi, rowerowymi i trasami dla łyżworolkarzy oraz polem do Range Golfa i ścianką do wspinaczki.  O ile pozwolą na to warunki terenowe, planuje się także założenie stawów rybnych z myślą o miłośnikach wędkarstwa.

Wykonalność:

Inwestycja zlokalizowana będzie na działce o wielkości 17, 4823 ha w gminie Lidzbark Warmiński. Działka jest własnością Powiatu Lidzbarskiego. 25 marca 2009 roku Powiat  podpisał umowę wstępną z  Instytucją Zarządzającą – Zarządem Województwa Warmińsko – Mazurskiego, na finansowanie przedsięwzięcia w wysokości 17,5 mln euro (tj. 50 %) z  Regionalnego Programu Operacyjnego 2007 -2013. Dotacja ta będzie zagwarantowana dla Partnera Prywatnego realizującego projekt.



Infrastruktura funkcjonalno – użytkowa:

Głównym obiektem będzie budynek basenowo-hotelowy, znajdujący się w centralnej części działki. Dodatkowo projektuje się cztery budynki sanitarno-techniczne oraz budynek magazynowy.

Główny budynek będzie spełniał następujące funkcje:
A.hotelową,
B.kąpielowo-relaksującą,
C.terapeutyczną i odnowy biologicznej.

Ad. A - Charakterystyka części hotelowej:

Część hotelowa będzie obejmować część mieszkalną z 200 miejscami, restaurację z zapleczem, recepcję oraz sale konferencyjne. Będzie miała połączenie komunikacyjne z częścią basenową oraz  rekreacyjno - usługową. W części południowej zlokalizowane będą pomieszczenia terapeutyczne, odnowy biologicznej, sauny, kręgielnia, sala fitness i siłownia.

Ad. B - Charakterystyka części kąpielowo-relaksującej:


Na terenie zlokalizowane będą kąpieliska z wodą termalną o różnej temperaturze i różnym sposobie użytkowania.

Ad. C – Charakterystyka części terapeutycznej i odnowy biologicznej

O tym, jakie rodzaje zabiegów będą wykonywane, zdecyduje Partner Prywatny.

Uwarunkowania geologiczne:

Autorzy opracowania „Studium możliwości wykorzystania wód termalnych w Lidzbarku Warmińskim”– Przedsiębiorstwo Geologiczne POLGEOL S.A. - wskazują na optymalny dla celów Term Warmińskich horyzont wodonośny jury dolnej, co oznacza, że źródła te z powodzeniem mogą być wykorzystane zarówno w lecznictwie, jak i rekreacji.

Sposób realizacji – współpraca z Partnerem Prywatnym:

Powiat Lidzbarski – jako Instytucja  Realizująca  Projekt – wybiera Partnera Prywatnego, który staje się Beneficjentem projektu i stroną dla Zarządu Województwa (Instytucji Zarządzającej), przejmując prawa i obowiązki wynikające  z PreUmowy. Taką procedurę przewidują dwie ustawy: o partnerstwie publiczno-prywatnym z 19 grudnia 2008 r oraz o koncesji na roboty budowlane lub usługi z  9 stycznia 2009 r.

Umowa o partnerstwie publiczno - prywatnym przewiduje obustronne zobowiązania według następującej kolejności:

1.Partner zobowiązany jest do wybudowania obiektów termalnych zgodnie z założeniami Powiatu nie później niż do końca  2012 roku, oraz do utrzymania 5-letniej trwałości projektu.

2.Partner Prywatny staje się pełnoprawnym właścicielem i zarządzającym obiektem i
 przejmuje zobowiązania wynikające z PreUmowy.

3.Powiat przekazuje prawa wynikające z PreUmowy, dotyczące gwarancji finansowania projektu ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury 2007 -2013.

4.Powiat udostępnia nieruchomość gruntową, na której powstaną obiekty termalne (prawdopodobnie na zasadzie długoletniej dzierżawy).

Kryteria wyboru Partnera Prywatnego zostaną określone dwustopniowo:

Etap I
1.Zdolność ekonomiczno – finansowa
2.Kwalifikacje techniczne lub zawodowe
3.Uprawnienia do wykonywania określonej działalności
4.Niekaralność

Etap II

Szczegółowe kryteria wyboru, m.in. nawiązanie do koncepcji architektoniczno – funkcjonalnej Powiatu, do wysokości czynszu dzierżawnego i inne.

Marcin Walczak
Konfederacja Pracodawców Polskich

a
n

Nieruchomości: Termy nie Rzymskie, ale Warmińskie

Mieszkam tuż obok term. Wyobraź sobie więc te najprzeróżniejsze głosy, których już uszy ścierpieć nie mogą. Siłacze ćwiczą i wyrzucają w górę ręce obciążone ciężarami (...); kiedy trafi się jakiś próżniak, któremu sprawiają przyjemność pospolite masaże, słyszę klaskanie dłoni o ciało (…) Masz dalej tych, co skaczą do wody z impetem, rozbijając ją, (...) wyobraź sobie piszczący i skrzekliwy głos niewolnika - depilatora (...) To opis autorstwa Luciusa Anneusa Seneki zmarłego w 65 r. n. e. Termy były dostępne dla wszystkich – niezależnie od statusu materialnego. Oferowały baseny z zimną i gorącą wodą, łaźnie – suche i parowe, masaże, sale gimnastyczne, boiska, pokoje do wypoczynku, bufety. Były zaopatrywane w wodę źródlaną.
A jakie będą Termy Warmińskie - nowa atrakcja turystyczna Warmii, pionierska inwestycja w Lidzbarku Warmińskim, realizowana w ramach projektu partnerstwa publiczno – prywatnego?...

Informacje ogólne

Budowa kompleksu hotelowo – rekreacyjnego oraz basenów z wodami geotermalnymi - pierwszego tego typu obiektu na Warmii i Mazurach - będzie kosztować 35 mln euro. Inwestycja ma być zakończona do 2012 roku. Znajdować się będzie przy drodze krajowej nr 51, prowadzącej do przejścia granicznego z Obwodem Kaliningradzkim w Bezledach.

Największą jej atrakcją będzie zespół basenów z ciepłą wodą solankową o temperaturze 27 - 36 st. C. Dodatkowymi atrakcjami będą: zjeżdżalnie, fontanny, wodospady, bicze wodne, a także: park linowy, tężnie, stawy rybne, łowiska, lodowisko, tereny do paintballa, skatepark i strzelnica golfowa. Dla dzieci przewidziano „bobrowy plac zabaw” ze strumykami oraz przejściami wodnymi

.



Założenia projektu:


Projekt „Termy Warmińskie“ zakłada budowę kompleksu basenów: krytych i otwartych, zasilanych wodami geotermalnymi oraz z miejskiego ujęcia wody. Według planu, łączna powierzchnia lustra wody w basenach będzie wynosić około 2 000 m2.. Głównym obiektem będzie budynek basenów krytych, obejmujący baseny do celów balneologicznych oraz baseny rekreacyjne wyposażone w różne atrakcje, jak np.: zjeżdżalnie, masaże, fontanny, wodospady, bicze wodne itp. Ponadto w tym budynku znajdą się: sauny, jacuzzi, groty solne, solaria, fitness, gabinety odnowy biologicznej, kręgielnia, punkt gastronomiczny oraz gabinety z innowacyjnymi formami rehabilitacji, np. wiihabilitacji (rehabilitacja osób po udarach i operacjach z wykorzystaniem konsoli do gier firmy Nintendo). 

W obiekcie znajdą się także pomieszczenia socjalno-administracyjne, takie jak: szatnie-przebieralnie, toalety, prysznice i umywalnie, kasy itp.

Na zewnątrz będą baseny rekreacyjne dla dorosłych i dzieci wraz z miejscami do leżakowania. Planuje się także budowę hotelu na ok. 200 miejsc noclegowych z salami konferencyjnymi. 

Wokół obiektu powstanie teren zielony wraz z parkingiem, chodnikami, oświetleniem i urządzeniami małej architektury oraz kortami tenisowymi, małymi boiskami sportowymi, parkiem linowym, tężniami, ścieżkami spacerowymi, rowerowymi i trasami dla łyżworolkarzy oraz polem do Range Golfa i ścianką do wspinaczki.  O ile pozwolą na to warunki terenowe, planuje się także założenie stawów rybnych z myślą o miłośnikach wędkarstwa.

Wykonalność:

Inwestycja zlokalizowana będzie na działce o wielkości 17, 4823 ha w gminie Lidzbark Warmiński. Działka jest własnością Powiatu Lidzbarskiego. 25 marca 2009 roku Powiat  podpisał umowę wstępną z  Instytucją Zarządzającą – Zarządem Województwa Warmińsko – Mazurskiego, na finansowanie przedsięwzięcia w wysokości 17,5 mln euro (tj. 50 %) z  Regionalnego Programu Operacyjnego 2007 -2013. Dotacja ta będzie zagwarantowana dla Partnera Prywatnego realizującego projekt.



Infrastruktura funkcjonalno – użytkowa:

Głównym obiektem będzie budynek basenowo-hotelowy, znajdujący się w centralnej części działki. Dodatkowo projektuje się cztery budynki sanitarno-techniczne oraz budynek magazynowy.

Główny budynek będzie spełniał następujące funkcje:
A.hotelową,
B.kąpielowo-relaksującą,
C.terapeutyczną i odnowy biologicznej.

Ad. A - Charakterystyka części hotelowej:

Część hotelowa będzie obejmować część mieszkalną z 200 miejscami, restaurację z zapleczem, recepcję oraz sale konferencyjne. Będzie miała połączenie komunikacyjne z częścią basenową oraz  rekreacyjno - usługową. W części południowej zlokalizowane będą pomieszczenia terapeutyczne, odnowy biologicznej, sauny, kręgielnia, sala fitness i siłownia.

Ad. B - Charakterystyka części kąpielowo-relaksującej:


Na terenie zlokalizowane będą kąpieliska z wodą termalną o różnej temperaturze i różnym sposobie użytkowania.

Ad. C – Charakterystyka części terapeutycznej i odnowy biologicznej

O tym, jakie rodzaje zabiegów będą wykonywane, zdecyduje Partner Prywatny.

Uwarunkowania geologiczne:

Autorzy opracowania „Studium możliwości wykorzystania wód termalnych w Lidzbarku Warmińskim”– Przedsiębiorstwo Geologiczne POLGEOL S.A. - wskazują na optymalny dla celów Term Warmińskich horyzont wodonośny jury dolnej, co oznacza, że źródła te z powodzeniem mogą być wykorzystane zarówno w lecznictwie, jak i rekreacji.

Sposób realizacji – współpraca z Partnerem Prywatnym:

Powiat Lidzbarski – jako Instytucja  Realizująca  Projekt – wybiera Partnera Prywatnego, który staje się Beneficjentem projektu i stroną dla Zarządu Województwa (Instytucji Zarządzającej), przejmując prawa i obowiązki wynikające  z PreUmowy. Taką procedurę przewidują dwie ustawy: o partnerstwie publiczno-prywatnym z 19 grudnia 2008 r oraz o koncesji na roboty budowlane lub usługi z  9 stycznia 2009 r.

Umowa o partnerstwie publiczno - prywatnym przewiduje obustronne zobowiązania według następującej kolejności:

1.Partner zobowiązany jest do wybudowania obiektów termalnych zgodnie z założeniami Powiatu nie później niż do końca  2012 roku, oraz do utrzymania 5-letniej trwałości projektu.

2.Partner Prywatny staje się pełnoprawnym właścicielem i zarządzającym obiektem i
 przejmuje zobowiązania wynikające z PreUmowy.

3.Powiat przekazuje prawa wynikające z PreUmowy, dotyczące gwarancji finansowania projektu ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury 2007 -2013.

4.Powiat udostępnia nieruchomość gruntową, na której powstaną obiekty termalne (prawdopodobnie na zasadzie długoletniej dzierżawy).

Kryteria wyboru Partnera Prywatnego zostaną określone dwustopniowo:

Etap I
1.Zdolność ekonomiczno – finansowa
2.Kwalifikacje techniczne lub zawodowe
3.Uprawnienia do wykonywania określonej działalności
4.Niekaralność

Etap II

Szczegółowe kryteria wyboru, m.in. nawiązanie do koncepcji architektoniczno – funkcjonalnej Powiatu, do wysokości czynszu dzierżawnego i inne.

Marcin Walczak
Konfederacja Pracodawców Polskich

a
n

Dom Kalafior, czyli wyzwania współczesnej architektury

Nowoczesność i tradycja często spotykają się we współczesnej architekturze. Są jej wyzwaniami. Jak wpisać w istniejącą już zabudowę nowy obiekt, który nie tylko ma być funkcjonalny, ale także pasować do otoczenia i spełniać oczekiwania mieszkańców?
Centrum miasta Uherském Hradišti jest niezwykłe przede wszystkim ze względu na różnorodną architekturę. Niemal każdy budynek cechuje inny styl, ciekawa fasada, niebanalne wykończenie. Dlatego też niezwykłym zadaniem było wybudować nowy obiekt. Inwestor pragnął zapełnić puste miejsce tuż obok biblioteki miejskiej obiektem charakteryzowanym na współczesny pałac miejski. W jego zamyśle budynek miał łączyć ze sobą powierzchnię handlową i administracyjną. Powinno się również znaleźć w nim miejsce, gdzie mieszkańcy będą mogli wybrać się na kawę, czy aerobik. Wyższe kondygnacje tego projektu według planu inwestora przeznaczone są na mieszkania. Spośród pięciu ofert inwestorowi najbardziej przypadł mu do gustu projekt Svatopluka Sládečka, z atelier New Work. Inwestor miał już okazję współpracować z tym architektem przy realizacji wielofunkcyjnego budynku na Placu Míru w Zlínie. Jednak w Hradišti trudnością była niejednorodna zabudowa centrum miasta. Architekt starał się zachować pewną charakterystyczną dla tego miejsca odrębność, pragnął, by jego projekt wyróżniał się nowoczesnością i niebanalnością. Aby wpisać się w charakter architektury Hradišti Svatopluk Sládečko podjął próbę połączenia różnych elementów fasad sąsiadujących budynków.

Projekt został realizowany tuż obok eklektycznego budynku dawnej synagogi, która współcześnie służy mieszkańcom jako biblioteka miejska. Architekt zapożyczył od niej dekor łukowy i wykorzystał go jako pofałdowanie. Tym samym nadał fasadzie budynku subtelny i łagodny wygląd, który intryguje mieszkańców niecodziennym kształtem. Prócz względów estetycznych pofałdowanie ma również praktyczne zastosowanie – dzięki niemu wnętrze budynku jest lepiej doświetlone.
 

Projektowanie niebanalnej fasady budynku w Hradišti to długoletnia tradycja. Jako jej krzewiciela przedstawia się Le Corbusièra – propagatora oddzielenia fasady budynku od konstrukcji nośnej obiektu. To właśnie on stworzył Pięć Punktów Nowoczesnej Architektury, które spędzają sen z powiek również współczesnym architektom. W przypadku projektu Svatopluka Sládečka niemożliwe było podporządkowanie się tym regułom. Projektanta ograniczały fundamenty budynku poprzedniego przedsięwzięcia, które narzuciły mu inne rozmieszczenie filarów niż planowane. Architekt potrzebował więc budulca, który będzie lekki i plastyczny, a przede wszystkim przeniesie jego projekt na istniejące podłoże. Do tego zadania idealnie pasowały bloczki z betonu komórkowego YTONG. Dzięki nim architektowi udało się zaprojektować lekki płaszcz, który można zawiesić na poziomą konstrukcję parteru. Takie rozwiązanie architektoniczne sprawiło, że parter stał się bardziej przestronny, ma lepszą możliwość zagospodarowania, czy przebudowania, przy czym nie obciążyło to fundamentów.
 

Fasada budynku w początkowym zamyśle miała być szklana, bądź copilit, jednak ze względu na trudności w utrzymaniu i starzeniu się materiału zrezygnowano z tego pomysłu. Wówczas wybór padł na propozycję Svatopluka Sládečka. Jego architektura charakteryzuje się rozwiązaniami o charakterze płaskorzeźb, tym samym bloczki YTONG są idealne do jego projektu. Mimo wcześniejszych zastrzeżeń, co do ich zastosowania, efekt końcowy przyćmił jakiekolwiek obawy. Dzięki plastyczności tego materiału lepiej widoczne są pofałdowania fasady budynku. Dodatkowo, ze względu na jego właściwości izolacyjne zapewnia on budowli ciepło.

Tym samym inwestorowi i architektowi udało się połączyć piękno i funkcjonalność w budowlę, która zachwyca mieszkańców. Na parterze znajduje się chętnie odwiedzany przez nich pasaż, który łączy dwie ulice, przy okazji skracając drogę z dworca autobusowego do centrum miasta. Budynek zwany „Domem-Kalafiorem” idealnie wpisał się w różnorodną architekturę Hradišti.

Źródło: Xella

an

Dom Kalafior, czyli wyzwania współczesnej architektury

Nowoczesność i tradycja często spotykają się we współczesnej architekturze. Są jej wyzwaniami. Jak wpisać w istniejącą już zabudowę nowy obiekt, który nie tylko ma być funkcjonalny, ale także pasować do otoczenia i spełniać oczekiwania mieszkańców?
Centrum miasta Uherském Hradišti jest niezwykłe przede wszystkim ze względu na różnorodną architekturę. Niemal każdy budynek cechuje inny styl, ciekawa fasada, niebanalne wykończenie. Dlatego też niezwykłym zadaniem było wybudować nowy obiekt. Inwestor pragnął zapełnić puste miejsce tuż obok biblioteki miejskiej obiektem charakteryzowanym na współczesny pałac miejski. W jego zamyśle budynek miał łączyć ze sobą powierzchnię handlową i administracyjną. Powinno się również znaleźć w nim miejsce, gdzie mieszkańcy będą mogli wybrać się na kawę, czy aerobik. Wyższe kondygnacje tego projektu według planu inwestora przeznaczone są na mieszkania. Spośród pięciu ofert inwestorowi najbardziej przypadł mu do gustu projekt Svatopluka Sládečka, z atelier New Work. Inwestor miał już okazję współpracować z tym architektem przy realizacji wielofunkcyjnego budynku na Placu Míru w Zlínie. Jednak w Hradišti trudnością była niejednorodna zabudowa centrum miasta. Architekt starał się zachować pewną charakterystyczną dla tego miejsca odrębność, pragnął, by jego projekt wyróżniał się nowoczesnością i niebanalnością. Aby wpisać się w charakter architektury Hradišti Svatopluk Sládečko podjął próbę połączenia różnych elementów fasad sąsiadujących budynków.

Projekt został realizowany tuż obok eklektycznego budynku dawnej synagogi, która współcześnie służy mieszkańcom jako biblioteka miejska. Architekt zapożyczył od niej dekor łukowy i wykorzystał go jako pofałdowanie. Tym samym nadał fasadzie budynku subtelny i łagodny wygląd, który intryguje mieszkańców niecodziennym kształtem. Prócz względów estetycznych pofałdowanie ma również praktyczne zastosowanie – dzięki niemu wnętrze budynku jest lepiej doświetlone.
 

Projektowanie niebanalnej fasady budynku w Hradišti to długoletnia tradycja. Jako jej krzewiciela przedstawia się Le Corbusièra – propagatora oddzielenia fasady budynku od konstrukcji nośnej obiektu. To właśnie on stworzył Pięć Punktów Nowoczesnej Architektury, które spędzają sen z powiek również współczesnym architektom. W przypadku projektu Svatopluka Sládečka niemożliwe było podporządkowanie się tym regułom. Projektanta ograniczały fundamenty budynku poprzedniego przedsięwzięcia, które narzuciły mu inne rozmieszczenie filarów niż planowane. Architekt potrzebował więc budulca, który będzie lekki i plastyczny, a przede wszystkim przeniesie jego projekt na istniejące podłoże. Do tego zadania idealnie pasowały bloczki z betonu komórkowego YTONG. Dzięki nim architektowi udało się zaprojektować lekki płaszcz, który można zawiesić na poziomą konstrukcję parteru. Takie rozwiązanie architektoniczne sprawiło, że parter stał się bardziej przestronny, ma lepszą możliwość zagospodarowania, czy przebudowania, przy czym nie obciążyło to fundamentów.
 

Fasada budynku w początkowym zamyśle miała być szklana, bądź copilit, jednak ze względu na trudności w utrzymaniu i starzeniu się materiału zrezygnowano z tego pomysłu. Wówczas wybór padł na propozycję Svatopluka Sládečka. Jego architektura charakteryzuje się rozwiązaniami o charakterze płaskorzeźb, tym samym bloczki YTONG są idealne do jego projektu. Mimo wcześniejszych zastrzeżeń, co do ich zastosowania, efekt końcowy przyćmił jakiekolwiek obawy. Dzięki plastyczności tego materiału lepiej widoczne są pofałdowania fasady budynku. Dodatkowo, ze względu na jego właściwości izolacyjne zapewnia on budowli ciepło.

Tym samym inwestorowi i architektowi udało się połączyć piękno i funkcjonalność w budowlę, która zachwyca mieszkańców. Na parterze znajduje się chętnie odwiedzany przez nich pasaż, który łączy dwie ulice, przy okazji skracając drogę z dworca autobusowego do centrum miasta. Budynek zwany „Domem-Kalafiorem” idealnie wpisał się w różnorodną architekturę Hradišti.

Źródło: Xella

an

Na rynek „hipotek” wróciły promocje

Promocyjna oferta kredytów hipotecznych – tego na rynku nie było już od dawna. Banki znowu zaczynają kusić klientów obniżoną prowizją lub jej brakiem, mniejszą marżą, a do tego liberalizują wymagania dotyczące wkładu własnego – wskazują dane firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy. Oferta kierowana jest przede wszystkim do tych klientów, którzy skorzystają z innych produktów banku. Jak zwykle przy promocjach – warunki trzeba analizować dokładnie.
Promocje wróciły na rynek kredytów mieszkaniowych w sierpniu, a we wrześniu ich liczba wyraźnie się zwiększyła. Promocyjne oferty mają dziś m.in. Millennium, Lukas Bank, BGŻ Polbank, BZ WBK czy mBank. W ocenie Expandera to kolejny sygnał świadczący o poprawie klimatu hipotecznego. Przed kryzysem finansowym promocyjne oferty kredytów mieszkaniowych były na porządku dziennym, aczkolwiek nie wszystkie banki nazywały je promocjami. Dla innych była to po prostu standardowa oferta. Banki, które dziś podnoszą atrakcyjność swoich kredytów mieszkaniowych, nie nazywając tego promocjami, to m.in. Nordea, ING czy Pekao.

Mniejszy wkład własny i marża w Millennium

W Banku Millennium promocja kredytów hipotecznych wystartowała 18 września. W ramach promocji bank wprowadził możliwość finansowania zakupu do 100% wartości nieruchomości (wcześniej 90%), zrezygnował z prowizji od klientów, którzy wykupią ubezpieczenie od utraty pracy (wcześniej 0,5%), obniżył też stawki marży dla kredytów z wysokim wkładem własnym (przykładowo, dla kredytu w złotych powyżej 100 tys. zł z wkładem na poziomie 30-50% marża została obniżona z 1,9% do 1,8%). Millennium udziela tylko kredytów w złotych. 

Przypomnijmy, że w maju ub.r., czyli przed kryzysem, kredytobiorca, który chciał kupić mieszkanie warte 400 tys. zł bez wkładu własnego, przeciętnie na rynku otrzymywał marżę na poziomie 1% dla kredytu w złotych, 1,3% dla kredytu we frankach i 1,4% dla kredytu w euro. Stawki oprocentowania, ze względu na wyższe stopy rynkowe były jednak zbliżone do obecnych.

Trzykrotnie wyższe marże

Dziś znacznie trudniej jest zaciągnąć kredyt bez wkładu własnego. Dlatego Expander monitoruje sytuację kredytobiorcy, który chce kupić mieszkanie warte 400 tys. zł, dysponując 25-proc. wkładem własnym, czyli zaciąga kredyt w kwocie 300 tys. zł. Przeciętnie marża takiego kredytu w złotych wynosi 2,85%, a we frankach 3,8%.

Wzrost marży nie jest jedyną niekorzystną zmianą w stosunku do sytuacji sprzed kryzysu. Mniej jest bowiem banków kredytujących zakup nieruchomości w walutach (dla franków spadek z 17 w maju ub.r. do 8 obecnie), a do tego zdolność kredytowa jest wyliczana bardziej rygorystycznie (spadek dla kredytu we frankach przeciętnie o 25%, a dla kredytu w złotych przeciętnie o 13%).

W Lukas Banku i BGŻ obniżona prowizja

W Lukas Banku od początku września trwa promocja polegająca na obniżeniu lub zniesieniu prowizji. Bez prowizji można zaciągnąć kredyt w przypadku posiadania co najmniej 10-proc. wkładu własnego. W pozostałych przypadkach prowizja wynosi 0,9% kwoty kredytu. Wcześniej stawki wynosiły odpowiednio 1,8% oraz 2,5%. Lukas Bank zachęca też klientów szybkością procesowania wniosków. W BGŻ obowiązuje we wrześniu promocja polegająca na obniżeniu opłaty przygotowawczej z 4,5% do 2%.

Kompleksowa promocja w Polbanku

Polbank wprowadził z kolei z początkiem września promocję polegającą na obniżeniu prowizji o 0,5 pkt. proc., do poziomu 1%. Jednocześnie jednak bank podniósł marże dla bardziej ryzykownych klientów, czyli takich, dla których rata kredytowa jest dużym obciążeniem domowego budżetu. Wcześniej bank zniósł natomiast opłatę za wycenę nieruchomości oraz wprowadził ofertę marży obniżonej o 1 pkt. proc. dla klientów, którzy będą przelewać wynagrodzenie na rachunek w Polbanku.

W BZ WBK atrakcyjny kredyt za dodatkowy produkt

BZ WBK, który do tej pory oferował najniższą na rynku marżę 1,35% dla kredytu w złotych, taką samą dla wszystkich klientów, zmienił we wrześniu politykę cenową. Nowe zasady różnicują warunki cenowe kredytu (marża, prowizja) dla klientów w zależności od tego czy jest to dotychczasowy, czy nowy klient oraz od tego, z jakich produktów banku korzysta (konto, ubezpieczenie). Stawka marży wynosi od 1,7% do 3%, a stawka prowizji od 2% do 3%. Oprócz tego bank wprowadził w tym tygodniu ofertę promocyjną kredytów hipotecznych. Aby z niej skorzystać klient musi posiadać w BZ WBK konto 24 Prestiż lub 24 VIP (pierwsze kosztuje 15 zł miesięcznie, a drugie 50 zł miesięcznie) i przelewać na rachunek co miesiąc określoną kwotę. Musi ponadto przejść pozytywnie ocenę scoringową. W ramach promocji klient otrzymuje marżę na poziomie 1,35% (czyli taką, jak do tej pory w standardowej ofercie). Prowizja wynosi jednak 3,5%, zatem jest wyższa niż w przypadku oferty bez promocji.

„Powrót franka” nie tylko dla franka

W mBanku do końca września trwa promocja „Powrót franka”, która dotyczy nie tylko kredytów w tej walucie, ale też udzielanych w złotych czy euro. Aby skorzystać z promocji, która polega na obniżeniu o połowę standardowej stawki marży kredytu, klient musi spełnić określone warunki. Przykładowo, jeśli nie jest obecnie klientem mBanku musi otworzyć konto eKonto lub Emax i przez 5 lat przelewać na nie swoje wynagrodzenia, a ponadto korzystać w tym czasie z karty kredytowej banku, wykonując transakcje na kwotę minimum 1,5 tys. zł kwartalnie. Alternatywnie może zadeklarować utrzymywanie przez 5 lat na rachunkach w mBanku kwoty nie mniejszej niż 40 tys. zł. Jeśli spełni te warunki otrzymuje promocyjną stawkę marży, która jest taka sama dla wszystkich walut kredytu. Przykładowo dla kredytu na kwotę 300 tys. zł z wkładem własnym na poziomie 25% marża wynosi 3,6%. Jeżeli klient dodatkowo wykupi na okres 5 lat ubezpieczenie na życie, ubezpieczenie od utraty pracy oraz ubezpieczenie kredytu nie zapłaci prowizji za udzielenie kredytu.

W sumie, mimo nazwania przez bank tej oferty promocyjną, oferowane stawki marż są większe od przeciętnej, standardowej marży na rynku – tak jest w przypadku kredytu w złotych (przeciętna marża dla kredytu na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego to 3,65%) - bądź minimalnie mniejsze lub zbliżone do przeciętnej – tak jest w przypadku kredytu w euro (przeciętna marża na poziomie 3,6%) i we frankach (przeciętna marża na poziomie 3,65%).

Promocji nie ma, ale obniżki są

Nie zawsze jednak decyzja banku poprawiająca warunki udzielania kredytów hipotecznych ma charakter promocji. Tak jest w przypadku banku Nordea, który obniżył we wrześniu marże dla kredytów w euro na kwotę powyżej 300 tys. zł. Przykładowo, dla wkładu na poziomie 30-50% marża została obniżona z 3,7% do 3,5%. W NG obniżył z kolei w sierpniu prowizję dla kredytów hipotecznych w złotych, z poziomu 2,5% do 1,6%. Od dziś warunki udzielania kredytów poprawił też bank Pekao. Dotyczy to klientów, którzy wybiorą dodatkowy produkt. Przykładowo kredytobiorca, który otworzy rachunek Eurokonto i posiada przynajmniej 10-proc. wkład własny oraz opłaci 0,5-proc. prowizję, otrzyma marżę na poziomie minimum 2,6%. Do tej pory minimalny poziom wynosił w takim wariancie 2,8%.

Promocje kredytów hipotecznych, podobnie, jak sygnalizowane już wcześniej przez Expandera zwiększenie gotowości banków do udzielania kredytów mieszkaniowych, świadczą o poprawie klimatu hipotecznego. Kolejnym krokiem powinna być stopniowa poprawa przeciętnych parametrów oferty kredytowej, takich, jak marże, wymagany wkład własny czy maksymalna zdolność kredytowa. Te utrzymują się bowiem na stabilnym poziomie od początku II kwartału br.

Katarzyna Siwek, Dyrektor Departamentu Analiz i Komunikacji
Expander – Niezależny Doradca Finansowy

jn

Na rynek „hipotek” wróciły promocje

Promocyjna oferta kredytów hipotecznych – tego na rynku nie było już od dawna. Banki znowu zaczynają kusić klientów obniżoną prowizją lub jej brakiem, mniejszą marżą, a do tego liberalizują wymagania dotyczące wkładu własnego – wskazują dane firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy. Oferta kierowana jest przede wszystkim do tych klientów, którzy skorzystają z innych produktów banku. Jak zwykle przy promocjach – warunki trzeba analizować dokładnie.
Promocje wróciły na rynek kredytów mieszkaniowych w sierpniu, a we wrześniu ich liczba wyraźnie się zwiększyła. Promocyjne oferty mają dziś m.in. Millennium, Lukas Bank, BGŻ Polbank, BZ WBK czy mBank. W ocenie Expandera to kolejny sygnał świadczący o poprawie klimatu hipotecznego. Przed kryzysem finansowym promocyjne oferty kredytów mieszkaniowych były na porządku dziennym, aczkolwiek nie wszystkie banki nazywały je promocjami. Dla innych była to po prostu standardowa oferta. Banki, które dziś podnoszą atrakcyjność swoich kredytów mieszkaniowych, nie nazywając tego promocjami, to m.in. Nordea, ING czy Pekao.

Mniejszy wkład własny i marża w Millennium

W Banku Millennium promocja kredytów hipotecznych wystartowała 18 września. W ramach promocji bank wprowadził możliwość finansowania zakupu do 100% wartości nieruchomości (wcześniej 90%), zrezygnował z prowizji od klientów, którzy wykupią ubezpieczenie od utraty pracy (wcześniej 0,5%), obniżył też stawki marży dla kredytów z wysokim wkładem własnym (przykładowo, dla kredytu w złotych powyżej 100 tys. zł z wkładem na poziomie 30-50% marża została obniżona z 1,9% do 1,8%). Millennium udziela tylko kredytów w złotych. 

Przypomnijmy, że w maju ub.r., czyli przed kryzysem, kredytobiorca, który chciał kupić mieszkanie warte 400 tys. zł bez wkładu własnego, przeciętnie na rynku otrzymywał marżę na poziomie 1% dla kredytu w złotych, 1,3% dla kredytu we frankach i 1,4% dla kredytu w euro. Stawki oprocentowania, ze względu na wyższe stopy rynkowe były jednak zbliżone do obecnych.

Trzykrotnie wyższe marże

Dziś znacznie trudniej jest zaciągnąć kredyt bez wkładu własnego. Dlatego Expander monitoruje sytuację kredytobiorcy, który chce kupić mieszkanie warte 400 tys. zł, dysponując 25-proc. wkładem własnym, czyli zaciąga kredyt w kwocie 300 tys. zł. Przeciętnie marża takiego kredytu w złotych wynosi 2,85%, a we frankach 3,8%.

Wzrost marży nie jest jedyną niekorzystną zmianą w stosunku do sytuacji sprzed kryzysu. Mniej jest bowiem banków kredytujących zakup nieruchomości w walutach (dla franków spadek z 17 w maju ub.r. do 8 obecnie), a do tego zdolność kredytowa jest wyliczana bardziej rygorystycznie (spadek dla kredytu we frankach przeciętnie o 25%, a dla kredytu w złotych przeciętnie o 13%).

W Lukas Banku i BGŻ obniżona prowizja

W Lukas Banku od początku września trwa promocja polegająca na obniżeniu lub zniesieniu prowizji. Bez prowizji można zaciągnąć kredyt w przypadku posiadania co najmniej 10-proc. wkładu własnego. W pozostałych przypadkach prowizja wynosi 0,9% kwoty kredytu. Wcześniej stawki wynosiły odpowiednio 1,8% oraz 2,5%. Lukas Bank zachęca też klientów szybkością procesowania wniosków. W BGŻ obowiązuje we wrześniu promocja polegająca na obniżeniu opłaty przygotowawczej z 4,5% do 2%.

Kompleksowa promocja w Polbanku

Polbank wprowadził z kolei z początkiem września promocję polegającą na obniżeniu prowizji o 0,5 pkt. proc., do poziomu 1%. Jednocześnie jednak bank podniósł marże dla bardziej ryzykownych klientów, czyli takich, dla których rata kredytowa jest dużym obciążeniem domowego budżetu. Wcześniej bank zniósł natomiast opłatę za wycenę nieruchomości oraz wprowadził ofertę marży obniżonej o 1 pkt. proc. dla klientów, którzy będą przelewać wynagrodzenie na rachunek w Polbanku.

W BZ WBK atrakcyjny kredyt za dodatkowy produkt

BZ WBK, który do tej pory oferował najniższą na rynku marżę 1,35% dla kredytu w złotych, taką samą dla wszystkich klientów, zmienił we wrześniu politykę cenową. Nowe zasady różnicują warunki cenowe kredytu (marża, prowizja) dla klientów w zależności od tego czy jest to dotychczasowy, czy nowy klient oraz od tego, z jakich produktów banku korzysta (konto, ubezpieczenie). Stawka marży wynosi od 1,7% do 3%, a stawka prowizji od 2% do 3%. Oprócz tego bank wprowadził w tym tygodniu ofertę promocyjną kredytów hipotecznych. Aby z niej skorzystać klient musi posiadać w BZ WBK konto 24 Prestiż lub 24 VIP (pierwsze kosztuje 15 zł miesięcznie, a drugie 50 zł miesięcznie) i przelewać na rachunek co miesiąc określoną kwotę. Musi ponadto przejść pozytywnie ocenę scoringową. W ramach promocji klient otrzymuje marżę na poziomie 1,35% (czyli taką, jak do tej pory w standardowej ofercie). Prowizja wynosi jednak 3,5%, zatem jest wyższa niż w przypadku oferty bez promocji.

„Powrót franka” nie tylko dla franka

W mBanku do końca września trwa promocja „Powrót franka”, która dotyczy nie tylko kredytów w tej walucie, ale też udzielanych w złotych czy euro. Aby skorzystać z promocji, która polega na obniżeniu o połowę standardowej stawki marży kredytu, klient musi spełnić określone warunki. Przykładowo, jeśli nie jest obecnie klientem mBanku musi otworzyć konto eKonto lub Emax i przez 5 lat przelewać na nie swoje wynagrodzenia, a ponadto korzystać w tym czasie z karty kredytowej banku, wykonując transakcje na kwotę minimum 1,5 tys. zł kwartalnie. Alternatywnie może zadeklarować utrzymywanie przez 5 lat na rachunkach w mBanku kwoty nie mniejszej niż 40 tys. zł. Jeśli spełni te warunki otrzymuje promocyjną stawkę marży, która jest taka sama dla wszystkich walut kredytu. Przykładowo dla kredytu na kwotę 300 tys. zł z wkładem własnym na poziomie 25% marża wynosi 3,6%. Jeżeli klient dodatkowo wykupi na okres 5 lat ubezpieczenie na życie, ubezpieczenie od utraty pracy oraz ubezpieczenie kredytu nie zapłaci prowizji za udzielenie kredytu.

W sumie, mimo nazwania przez bank tej oferty promocyjną, oferowane stawki marż są większe od przeciętnej, standardowej marży na rynku – tak jest w przypadku kredytu w złotych (przeciętna marża dla kredytu na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego to 3,65%) - bądź minimalnie mniejsze lub zbliżone do przeciętnej – tak jest w przypadku kredytu w euro (przeciętna marża na poziomie 3,6%) i we frankach (przeciętna marża na poziomie 3,65%).

Promocji nie ma, ale obniżki są

Nie zawsze jednak decyzja banku poprawiająca warunki udzielania kredytów hipotecznych ma charakter promocji. Tak jest w przypadku banku Nordea, który obniżył we wrześniu marże dla kredytów w euro na kwotę powyżej 300 tys. zł. Przykładowo, dla wkładu na poziomie 30-50% marża została obniżona z 3,7% do 3,5%. W NG obniżył z kolei w sierpniu prowizję dla kredytów hipotecznych w złotych, z poziomu 2,5% do 1,6%. Od dziś warunki udzielania kredytów poprawił też bank Pekao. Dotyczy to klientów, którzy wybiorą dodatkowy produkt. Przykładowo kredytobiorca, który otworzy rachunek Eurokonto i posiada przynajmniej 10-proc. wkład własny oraz opłaci 0,5-proc. prowizję, otrzyma marżę na poziomie minimum 2,6%. Do tej pory minimalny poziom wynosił w takim wariancie 2,8%.

Promocje kredytów hipotecznych, podobnie, jak sygnalizowane już wcześniej przez Expandera zwiększenie gotowości banków do udzielania kredytów mieszkaniowych, świadczą o poprawie klimatu hipotecznego. Kolejnym krokiem powinna być stopniowa poprawa przeciętnych parametrów oferty kredytowej, takich, jak marże, wymagany wkład własny czy maksymalna zdolność kredytowa. Te utrzymują się bowiem na stabilnym poziomie od początku II kwartału br.

Katarzyna Siwek, Dyrektor Departamentu Analiz i Komunikacji
Expander – Niezależny Doradca Finansowy

jn

Sprzedadzą ziemię za 10 proc. wartości

Ministerstwo rolnictwa chce w najbliższych latach sprzedać rolnikom całą państwową ziemię, którą obecnie zarządza Agencja Nieruchomości Rolnych. Proponuje, by rolnicy mogli nabywać na raty grunty położone w okolicy ich zamieszkania, wpłacając jedynie 10 proc. wartości. Propozycjami tymi ma się wkrótce zająć rząd.

Jak poinformował na konferencji prasowej w poniedziałek minister rolnictwa Marek Sawicki, projekt został już przekazany pod obrady Komitetu Rady Ministrów. Dokument ten miał być rozpatrywany w poniedziałek, ale jak dowiedziała się PAP w resorcie, obrady zostały przełożone do czwartku.

Ministerstwo rolnictwa pracowało nad projektem nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami Skarbu Państwa prawie dwa lata. Jak wyjaśnił Sawicki, nowe propozycje podlegały wielokrotnym uzgodnieniom z Radą Legislacyjną, resortami: skarbu i finansów, a także z zainteresowanymi organizacji społecznymi.

-Skoro podjęliśmy na początku kadencji uzgodnienia jako koalicja, że należy trwale rozdysponować ziemię wśród rolników, to trzeba to zrobić - podkreślił Sawicki.

Zapewnił, że "nie będzie to rozdawnictwo", ale sprzedaż na zasadach przetargu ograniczonego dla tych, którzy zamieszkują obszar danej gminy lub sąsiednich, ale po cenie rynkowej.

Przypomniał, że w tym roku kończy się okres korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi. Resort wystąpił kilka tygodni temu do KE o przedłużenie możliwości korzystania z takiego kredytu, ale decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma. Zdaniem Sawickiego, jest to dobry instrument wspierający przemiany strukturalne w rolnictwie. Dodał, że resort ma sygnały od rolników, że jeżeli kredytu takiego nie będzie, to propozycja sprzedaży ziemi agencyjnej może się nie powieść.

Nowe przepisy przewidują, że rolnik będzie nabywał ziemię na raty, wpłacając 10 proc. jej wartości. Raty mają być rozłożone na 20 lat.

Projekt nowelizacji zaakceptowały także związki dzierżawców. Projektowane przepisy zakładają bowiem, że 30 proc. ziemi będącej w użytkowaniu dzierżawców zostanie im zabrane i przekazane do sprzedaży rolnikom. Agencja w tym celu w ciągu roku od wejścia tych przepisów wypowie umowy dzierżawy. Według Sawickiego, kodeks cywilny pozwala na rozwiązanie umowy dzierżawnej, z czym nie zgadzają się niektórzy prawnicy.

- Uważamy, że z tej ziemi rolniczej, która pozostała w rękach państwa, należy 30 proc. przeznaczyć na powiększenie gospodarstw chłopskich - tłumaczył szef resortu rolnictwa. Dodał, że należy dzierżawcom umożliwić kupno pozostałej użytkowanej przez nich ziemi na zasadach pierwokupu.

Ministerstwo spieszy się z wprowadzeniem nowych przepisów, bowiem po 2016 roku ziemię w Polsce będzie mógł nabyć każdy obywatel UE.

Chcielibyśmy, aby przed rokiem 2016 jak najwięcej ziemi kupili polscy rolnicy - argumentował minister.

Według ANR, na koniec 2008 r. Agencja dysponowała gruntami o powierzchni 2,4 mln ha, z czego 1,8 mln ha znajdowało się w dzierżawie, a do rozdysponowania - w tym do sprzedaży - pozostawało 320 tys. ha (w dużej części grunty trudno zbywalne, o niskiej przydatności rolniczej). Gospodarstwa te znajdują się głównie w województwach Polski zachodniej i północnej.

 

 

interia.pl

Sprzedadzą ziemię za 10 proc. wartości

Ministerstwo rolnictwa chce w najbliższych latach sprzedać rolnikom całą państwową ziemię, którą obecnie zarządza Agencja Nieruchomości Rolnych. Proponuje, by rolnicy mogli nabywać na raty grunty położone w okolicy ich zamieszkania, wpłacając jedynie 10 proc. wartości. Propozycjami tymi ma się wkrótce zająć rząd.

Jak poinformował na konferencji prasowej w poniedziałek minister rolnictwa Marek Sawicki, projekt został już przekazany pod obrady Komitetu Rady Ministrów. Dokument ten miał być rozpatrywany w poniedziałek, ale jak dowiedziała się PAP w resorcie, obrady zostały przełożone do czwartku.

Ministerstwo rolnictwa pracowało nad projektem nowelizacji ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami Skarbu Państwa prawie dwa lata. Jak wyjaśnił Sawicki, nowe propozycje podlegały wielokrotnym uzgodnieniom z Radą Legislacyjną, resortami: skarbu i finansów, a także z zainteresowanymi organizacji społecznymi.

-Skoro podjęliśmy na początku kadencji uzgodnienia jako koalicja, że należy trwale rozdysponować ziemię wśród rolników, to trzeba to zrobić - podkreślił Sawicki.

Zapewnił, że "nie będzie to rozdawnictwo", ale sprzedaż na zasadach przetargu ograniczonego dla tych, którzy zamieszkują obszar danej gminy lub sąsiednich, ale po cenie rynkowej.

Przypomniał, że w tym roku kończy się okres korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi. Resort wystąpił kilka tygodni temu do KE o przedłużenie możliwości korzystania z takiego kredytu, ale decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma. Zdaniem Sawickiego, jest to dobry instrument wspierający przemiany strukturalne w rolnictwie. Dodał, że resort ma sygnały od rolników, że jeżeli kredytu takiego nie będzie, to propozycja sprzedaży ziemi agencyjnej może się nie powieść.

Nowe przepisy przewidują, że rolnik będzie nabywał ziemię na raty, wpłacając 10 proc. jej wartości. Raty mają być rozłożone na 20 lat.

Projekt nowelizacji zaakceptowały także związki dzierżawców. Projektowane przepisy zakładają bowiem, że 30 proc. ziemi będącej w użytkowaniu dzierżawców zostanie im zabrane i przekazane do sprzedaży rolnikom. Agencja w tym celu w ciągu roku od wejścia tych przepisów wypowie umowy dzierżawy. Według Sawickiego, kodeks cywilny pozwala na rozwiązanie umowy dzierżawnej, z czym nie zgadzają się niektórzy prawnicy.

- Uważamy, że z tej ziemi rolniczej, która pozostała w rękach państwa, należy 30 proc. przeznaczyć na powiększenie gospodarstw chłopskich - tłumaczył szef resortu rolnictwa. Dodał, że należy dzierżawcom umożliwić kupno pozostałej użytkowanej przez nich ziemi na zasadach pierwokupu.

Ministerstwo spieszy się z wprowadzeniem nowych przepisów, bowiem po 2016 roku ziemię w Polsce będzie mógł nabyć każdy obywatel UE.

Chcielibyśmy, aby przed rokiem 2016 jak najwięcej ziemi kupili polscy rolnicy - argumentował minister.

Według ANR, na koniec 2008 r. Agencja dysponowała gruntami o powierzchni 2,4 mln ha, z czego 1,8 mln ha znajdowało się w dzierżawie, a do rozdysponowania - w tym do sprzedaży - pozostawało 320 tys. ha (w dużej części grunty trudno zbywalne, o niskiej przydatności rolniczej). Gospodarstwa te znajdują się głównie w województwach Polski zachodniej i północnej.

 

 

interia.pl

Tanieje nawet w Niemczech!

Ceny domów w Niemczech spadły pierwszy raz od pięciu lat, chociaż tamtejszy rynek długo opierał się kryzysowi nieruchomościowemu. W 2008 roku średnia cena domu w kraju naszych południowych sąsiadów zniżkowała do 120 tys. euro - to o 3,4 procent mniej niż w 2007 roku.
Jednorodzinny dom wolnostojący kosztował w ubiegłym roku przeciętnie 157,5 tys. euro (-2,4 proc. rok do roku). Najdroższe są domy w stolicy Bawarii - Monachium - i w jej okolicach. Wyceniało się je średnio na 205,9 tys. euro.

Najdroższy kraj związkowy spośród wszystkich szesnastu to Hamburg (jest miastem wydzielonym na prawach kraju związkowego) z przeciętną ceną za dom w wysokości 189,8 tys. euro, Bawaria była na drugim miejscu (144,3 tys.), Hesja na trzecim (138,3 tys. euro).

Najtańsze domy można było kupować w Saksonii-Anhalt (stolica - Drezno, b. Niemiecka Republika Demokratyczna) za średnio 70,4 tys. euro, w Turyngii (Erfurt, b. NRD) za 76,3 tys. euro i w Dolnej Saksonii (Hanower) za 80,6 tys. euro).

Wyniki opracowano na podstawie badania cen 448 000 domów.

Krzysztof Mrówka

interia.pl

Tanieje nawet w Niemczech!

Ceny domów w Niemczech spadły pierwszy raz od pięciu lat, chociaż tamtejszy rynek długo opierał się kryzysowi nieruchomościowemu. W 2008 roku średnia cena domu w kraju naszych południowych sąsiadów zniżkowała do 120 tys. euro - to o 3,4 procent mniej niż w 2007 roku.
Jednorodzinny dom wolnostojący kosztował w ubiegłym roku przeciętnie 157,5 tys. euro (-2,4 proc. rok do roku). Najdroższe są domy w stolicy Bawarii - Monachium - i w jej okolicach. Wyceniało się je średnio na 205,9 tys. euro.

Najdroższy kraj związkowy spośród wszystkich szesnastu to Hamburg (jest miastem wydzielonym na prawach kraju związkowego) z przeciętną ceną za dom w wysokości 189,8 tys. euro, Bawaria była na drugim miejscu (144,3 tys.), Hesja na trzecim (138,3 tys. euro).

Najtańsze domy można było kupować w Saksonii-Anhalt (stolica - Drezno, b. Niemiecka Republika Demokratyczna) za średnio 70,4 tys. euro, w Turyngii (Erfurt, b. NRD) za 76,3 tys. euro i w Dolnej Saksonii (Hanower) za 80,6 tys. euro).

Wyniki opracowano na podstawie badania cen 448 000 domów.

Krzysztof Mrówka

interia.pl

Rabaty na nowe mieszkania spadły do 7% we wrześniu

Średni poziom upustu, jaki można uzyskać przy nabywaniu nowego mieszkania w Warszawie, spadł z 11% w styczniu br. do 7% we wrześniu, ocenia firma konsultingowa świadcząca usługi analityczne i doradcze redNet Consulting.
"Obecnie dla Warszawy średni rabat wynosi 7%. Rabaty dla mieszkań w trakcie realizacji są większe niż dla gotowych. To jest nadal bardzo dużo, ale mniej niż mieliśmy w grudniu 2008 r." - powiedział na konferencji prasowej prezes redNet Consulting Robert Chojnacki.

Zdaniem przedstawicieli redNet Consulting, najlepszym okresem do zakupu mieszkania, z punktu widzenia klienta, był I kwartał bieżącego roku. Chojnacki zwrócił uwagę, że ożywieniu na rynku sprzyjał powrót środków wcześniej lokowanych na wysokooprocentowanych lokatach bankowych.

Podkreślił również, że podaż nowych mieszkań uległa gwałtownemu załamaniu i obecnie deweloperzy rozpoczynają mniej budów.

"Zaryzykowałbym twierdzenie, że dalszy brak podaży będzie powodem większej skłonności do zakupu, zwłaszcza nowych mieszkań" - dodał Chojnacki. W tej sytuacji szanse na dalszy spadek cen mieszkań są niewielkie.

Z badań redNet Consulting wynika, że ceny mieszkań nie powinny również znacząco wzrastać, natomiast zdecydowanie widać niższą skłonność deweloperów do negocjacji upustów.

Chojnacki dodał, że jego zdaniem uruchomienie rządowego programu "Rodzina na swoim" przyczyniło się do wzrostu sprzedaży w segmencie mieszkań popularnych, zwłaszcza w pierwszych miesiącach, o blisko 20%

W sierpniu liczba wszystkich mieszkań, gotowych oraz tych w trakcie realizacji, oferowanych w Warszawie spadła do 15 tys.


Źródło: ISB

Rabaty na nowe mieszkania spadły do 7% we wrześniu

Średni poziom upustu, jaki można uzyskać przy nabywaniu nowego mieszkania w Warszawie, spadł z 11% w styczniu br. do 7% we wrześniu, ocenia firma konsultingowa świadcząca usługi analityczne i doradcze redNet Consulting.
"Obecnie dla Warszawy średni rabat wynosi 7%. Rabaty dla mieszkań w trakcie realizacji są większe niż dla gotowych. To jest nadal bardzo dużo, ale mniej niż mieliśmy w grudniu 2008 r." - powiedział na konferencji prasowej prezes redNet Consulting Robert Chojnacki.

Zdaniem przedstawicieli redNet Consulting, najlepszym okresem do zakupu mieszkania, z punktu widzenia klienta, był I kwartał bieżącego roku. Chojnacki zwrócił uwagę, że ożywieniu na rynku sprzyjał powrót środków wcześniej lokowanych na wysokooprocentowanych lokatach bankowych.

Podkreślił również, że podaż nowych mieszkań uległa gwałtownemu załamaniu i obecnie deweloperzy rozpoczynają mniej budów.

"Zaryzykowałbym twierdzenie, że dalszy brak podaży będzie powodem większej skłonności do zakupu, zwłaszcza nowych mieszkań" - dodał Chojnacki. W tej sytuacji szanse na dalszy spadek cen mieszkań są niewielkie.

Z badań redNet Consulting wynika, że ceny mieszkań nie powinny również znacząco wzrastać, natomiast zdecydowanie widać niższą skłonność deweloperów do negocjacji upustów.

Chojnacki dodał, że jego zdaniem uruchomienie rządowego programu "Rodzina na swoim" przyczyniło się do wzrostu sprzedaży w segmencie mieszkań popularnych, zwłaszcza w pierwszych miesiącach, o blisko 20%

W sierpniu liczba wszystkich mieszkań, gotowych oraz tych w trakcie realizacji, oferowanych w Warszawie spadła do 15 tys.


Źródło: ISB

Spadek sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w sierpniu nieoczekiwanie spadła do 5,10 mln w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).

W lipcu liczba ta wyniosła 5,24 mln.

Analitycy z Wall Street spodziewali się w sierpniu wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 5,35 mln.

Źródło: PAP

Spadek sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w sierpniu nieoczekiwanie spadła do 5,10 mln w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).

W lipcu liczba ta wyniosła 5,24 mln.

Analitycy z Wall Street spodziewali się w sierpniu wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 5,35 mln.

Źródło: PAP

ME-2012 - 4 listopada przetarg na modernizację lotniska we Lwowie

Termin składania ofert na modernizację międzynarodowego portu lotniczego we Lwowie przesunięty został do 8 października, a rozstrzygnięcie przetargu nastąpi 4 listopada 2009 roku - poinformowało ministerstwo transportu Ukrainy.

Jak wyjaśniły służby prasowe ministerstwa czas na składanie ofert został wydłużony z uwagi na konieczność przygotowania przez potencjalnych inwestorów dużej liczby dokumentów, a także przetłumaczenia ich na język ukraiński.

Powtórny przetarg, którego celem jest znalezienie wykonawcy prac budowlanych i remontowych lwowskiego portu lotniczego, został ogłoszony 19 sierpnia. Poprzedni, w związku z brakiem zainteresowanych wykonawców, został anulowany. Przewidywany koszt modernizacji państwowego przedsiębiorstwa Międzynarodowy Port Lotniczy "Lwów" wynosi 1 miliard 107 milionów hrywien (ok. 163 mln euro).

W oczekiwaniu na wyłonienie generalnego wykonawcy na terenie lotniska trwają prace przygotowawcze do budowy nowego terminalu. Prowadzi je firma Altis-Holding, a koszt tych prac wyniesie 40 mln hrywien.

Dyrekcja portu lotniczego "Lwów" poinformowała natomiast, że prawdopodobnie 1 kwietnia 2010 roku lotnisko zostanie zamknięte dla przeprowadzenia niezbędnych prac budowlanych i remontowych w ramach przygotowań do Euro-2012. "To optymalny czas dla zamknięcia portu lotniczego, przecież właśnie wtedy kończy się zimowy i zaczyna letni harmonogram lotów. Będziemy zabiegać o to, aby lotnisko było zamknięte nie dłużej niż 3,5 miesiąca" - powiedział dyrektor portu Aleksandr Zahrewa. W tym okresie ruch pasażerski obywać się ma poprzez lotniska w Łucku i Iwano-Frankowsku.

Źródło: PAP

ME-2012 - 4 listopada przetarg na modernizację lotniska we Lwowie

Termin składania ofert na modernizację międzynarodowego portu lotniczego we Lwowie przesunięty został do 8 października, a rozstrzygnięcie przetargu nastąpi 4 listopada 2009 roku - poinformowało ministerstwo transportu Ukrainy.

Jak wyjaśniły służby prasowe ministerstwa czas na składanie ofert został wydłużony z uwagi na konieczność przygotowania przez potencjalnych inwestorów dużej liczby dokumentów, a także przetłumaczenia ich na język ukraiński.

Powtórny przetarg, którego celem jest znalezienie wykonawcy prac budowlanych i remontowych lwowskiego portu lotniczego, został ogłoszony 19 sierpnia. Poprzedni, w związku z brakiem zainteresowanych wykonawców, został anulowany. Przewidywany koszt modernizacji państwowego przedsiębiorstwa Międzynarodowy Port Lotniczy "Lwów" wynosi 1 miliard 107 milionów hrywien (ok. 163 mln euro).

W oczekiwaniu na wyłonienie generalnego wykonawcy na terenie lotniska trwają prace przygotowawcze do budowy nowego terminalu. Prowadzi je firma Altis-Holding, a koszt tych prac wyniesie 40 mln hrywien.

Dyrekcja portu lotniczego "Lwów" poinformowała natomiast, że prawdopodobnie 1 kwietnia 2010 roku lotnisko zostanie zamknięte dla przeprowadzenia niezbędnych prac budowlanych i remontowych w ramach przygotowań do Euro-2012. "To optymalny czas dla zamknięcia portu lotniczego, przecież właśnie wtedy kończy się zimowy i zaczyna letni harmonogram lotów. Będziemy zabiegać o to, aby lotnisko było zamknięte nie dłużej niż 3,5 miesiąca" - powiedział dyrektor portu Aleksandr Zahrewa. W tym okresie ruch pasażerski obywać się ma poprzez lotniska w Łucku i Iwano-Frankowsku.

Źródło: PAP

Sejm za zmianami w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych

Sejm opowiedział się w czwartek za zmianami w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, precyzującymi termin powiadomienia o zmianie wysokości opłat. Przygotowana w Senacie nowelizacja, wynikająca z wyroku Trybunału Konstytucyjnego, została poparta głosami 417 posłów, nikt nie był przeciw. Jedna osoba wstrzymała się od głosu.

W wyroku z maja 2006 r. TK uchylił niedookreślone przepisy, dotyczące powiadamiania o zmianach opłat.

Sejm zgodził się, by spółdzielnia co najmniej na trzy miesiące wcześniej musiała informować o zmianie wysokości opłat za mieszkanie czy lokal. Spółdzielnia ma też obowiązek na piśmie poinformować, jaki jest powód tej zmiany. W przypadku zmiany kosztów niezależnych od spółdzielni - np. prądu, gazu, wody oraz ścieków, termin wynosi co najmniej 14 dni przed upływem terminu wnoszenia opłat.

Teraz ustawa trafi do Senatu.

Źródło: PAP

Sejm za zmianami w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych

Sejm opowiedział się w czwartek za zmianami w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, precyzującymi termin powiadomienia o zmianie wysokości opłat. Przygotowana w Senacie nowelizacja, wynikająca z wyroku Trybunału Konstytucyjnego, została poparta głosami 417 posłów, nikt nie był przeciw. Jedna osoba wstrzymała się od głosu.

W wyroku z maja 2006 r. TK uchylił niedookreślone przepisy, dotyczące powiadamiania o zmianach opłat.

Sejm zgodził się, by spółdzielnia co najmniej na trzy miesiące wcześniej musiała informować o zmianie wysokości opłat za mieszkanie czy lokal. Spółdzielnia ma też obowiązek na piśmie poinformować, jaki jest powód tej zmiany. W przypadku zmiany kosztów niezależnych od spółdzielni - np. prądu, gazu, wody oraz ścieków, termin wynosi co najmniej 14 dni przed upływem terminu wnoszenia opłat.

Teraz ustawa trafi do Senatu.

Źródło: PAP

"Skok na grunty" wokół Manufaktury

"Rzeczpospolita" pisze o próbach wyłudzania gruntów wokół łódzkiej Manufaktury. Miasto straciło już z tego powodu dwie nieruchomości o łącznej wartości 2 milionów złotych, a mogło to być znacznie więcej.
Do procederu zostało wykorzystanych 57 fałszywych aktów notarialnych.

Śledczy wpadli na trop nieprawidłowości po otrzymaniu sygnału od jednego z urzędników, któremu podejrzany wydał się dokument przedstawiony jako pochodzący z okresu międzywojennego. Papier był pokryty patyną, ale pieczątka notariusza wyglądała, jakby została przystawiona chwilę wcześniej - mówi pracownik wydziału geodezji. Na podstawie dokumentu ludzie przedstawiający się jako spadkobiercy zamierzali odzyskać nieruchomości w Łodzi. Okazało się, że papier był fałszywy, podobnie jak kilkadziesiąt innych, które wpłynęły do urzędu.

Gdyby urzędnicy nie odkryli procederu, straty wyniosłyby ponad 60 milionów złotych. Obecnie miasto stara się odzyskać dwie utracone nieruchomości.

Szczegóły opisuje "Rzeczpospolita".

"Skok na grunty" wokół Manufaktury

"Rzeczpospolita" pisze o próbach wyłudzania gruntów wokół łódzkiej Manufaktury. Miasto straciło już z tego powodu dwie nieruchomości o łącznej wartości 2 milionów złotych, a mogło to być znacznie więcej.
Do procederu zostało wykorzystanych 57 fałszywych aktów notarialnych.

Śledczy wpadli na trop nieprawidłowości po otrzymaniu sygnału od jednego z urzędników, któremu podejrzany wydał się dokument przedstawiony jako pochodzący z okresu międzywojennego. Papier był pokryty patyną, ale pieczątka notariusza wyglądała, jakby została przystawiona chwilę wcześniej - mówi pracownik wydziału geodezji. Na podstawie dokumentu ludzie przedstawiający się jako spadkobiercy zamierzali odzyskać nieruchomości w Łodzi. Okazało się, że papier był fałszywy, podobnie jak kilkadziesiąt innych, które wpłynęły do urzędu.

Gdyby urzędnicy nie odkryli procederu, straty wyniosłyby ponad 60 milionów złotych. Obecnie miasto stara się odzyskać dwie utracone nieruchomości.

Szczegóły opisuje "Rzeczpospolita".

Ostatnia działka z widokiem na morze

Nad Morzem Czarnym jak okiem sięgnąć i dalej, od Warny po Burgas kurz, hałas, atmosfera prowizorycznego świętowania i zaaferowana krzątanina. Skrzypią pióra notariuszy i szpachle tynkarzy. Rosjanie i Anglicy urządzają parapetówki w niewykończonych pokojach, gdzie za jedyne umeblowanie służy kilka skrzynek lub dmuchany materac.
Doniczki i kinkiety trzeba dopiero sprowadzić, ale pieniądze, które przed trzema laty, jako nadwyżka, zostały osadzone w bułgarskim złotym piasku, przyjęły się, zapuściły korzenie i przyniosły przyzwoity plon. Innymi słowy – boom budowlany, który rozpoczął się od wykupu działek, owocuje dziś tysiącami domków jednorodzinnych.

Dla jednych będzie to druga już posiadłość, dla większości – wymarzone miejsce na wakacje i emeryturę; ci, którzy zamierzali odsprzedać nadmorską willę z niemałym zyskiem, muszą zaczekać do lepszych czasów. Bułgaria przeżyła jakoś kilkunastomiesięczny okres boomu budowlanego, doczekała recesji i z ulgą wróciła do gospodarki owocowo-warzywnej.

Ceny przestały rosnąć, na cygańskich bryczkach ciągniętych przez konie z barwną uprzężą kolebią się ostatnie wiaderka z farbą i kartony z kafelkami; lepiej nie dociekać, skąd pochodzą. Nowi przybysze wędrują po bazarkach budowlanych, wybierając tapczany, szczotki do sedesu i lampki do czytania, zastanawiając się, kiedy mogą liczyć na obiecywane rok temu wyasfaltowanie ulicy i posadzenie drzewek.

"Plażowa kolonizacja" Bułgarii nie zostanie zapewne odnotowana przez pisma, lubujące się w opisywaniu życia najsławniejszych i najbogatszych. Rosyjskie gwiazdy show-biznesu nad Nesebyr przedkładają Miami, gwiazdy mediów – andaluzyjską Marbellę, a właściciele naprawdę poważnych środków – Lazurowe Wybrzeże i Londyn.

Dla jednych będzie to druga już posiadłość, dla większości – wymarzone miejsce na wakacje i emeryturę; ci, którzy zamierzali odsprzedać nadmorską willę z niemałym zyskiem, muszą zaczekać do lepszych czasów. Bułgaria przeżyła jakoś kilkunastomiesięczny okres boomu budowlanego, doczekała recesji i z ulgą wróciła do gospodarki owocowo-warzywnej.

Ceny przestały rosnąć, na cygańskich bryczkach ciągniętych przez konie z barwną uprzężą kolebią się ostatnie wiaderka z farbą i kartony z kafelkami; lepiej nie dociekać, skąd pochodzą. Nowi przybysze wędrują po bazarkach budowlanych, wybierając tapczany, szczotki do sedesu i lampki do czytania, zastanawiając się, kiedy mogą liczyć na obiecywane rok temu wyasfaltowanie ulicy i posadzenie drzewek.

"Plażowa kolonizacja" Bułgarii nie zostanie zapewne odnotowana przez pisma, lubujące się w opisywaniu życia najsławniejszych i najbogatszych. Rosyjskie gwiazdy show-biznesu nad Nesebyr przedkładają Miami, gwiazdy mediów – andaluzyjską Marbellę, a właściciele naprawdę poważnych środków – Lazurowe Wybrzeże i Londyn.

Uroda tego prostego życia urzeka, ale też prowadzi do niewesołej refleksji: w Rosji najwyraźniej nie czuje się bezpieczne nawet relatywnie niewielki kapitał, szuka pierwszej dogodnej okazji, by zagrzać miejsca gdzieś za granicą, choćby w unijnej już Bułgarii. Ludzie z moskiewskiej "wyższej klasy średniej" trafiają tu – i to tutaj spacerują po nie-do-końca-równych chodnikach, kupują pamiątkowe kilimy na ulicznych stoiskach, piją kawę i automatu i przebierają w stosach źle wyprawionych torebek z jagnięcej jakoby skórki.

Ich pieniądze mogłyby przecież pracować w Rosji – ale tam najwyraźniej nikomu nie chce się schylić po podobne kwoty. Rząd do spółki z gigantami budowlanymi gotów jest wydać miliardy na potiomkinowskie miasteczko olimpijskie w Soczi, ale nikomu nie chce się zainwestować w rewitalizację niewielkich, czarnomorskich miasteczek, które mogłyby gościć nie milionerów, lecz po prostu nieźle zarabiających fachowców.

Tak to już jest: w krajach z wielkimi ambicjami i słabo rozwiniętą gospodarką za ciasno jest i pieniądzom i ludziom – jedni i drudzy starają się wynieść nad jakieś niedalekie, w miarę ciepłe morze. Tam, gdzie życie jest prostsze i bezpieczniejsze, przybysze z wyższej klasy średniej mogą osiąść, choćby na lato, bez obaw. Nasi "przedsiębiorcy budowlani" przemykają w konwoju trzech jeepów, otoczeni ochroniarzami, bułgarscy – już bez cudzysłowu – siedzą w jednoosobowych biurach, bez sekretarki, i nie poczytują sobie za ujmę osobistego oprowadzenia ewentualnych nabywców po wszystkich włościach.

Choćby i Nikołaj Dimow Andreew, którego spodnie od dresu malowniczo wzdyma wiatr od morza, kiedy oprowadzana nas po terenie, a nieodłączny papieros żarzy się coraz wyraźniej w miarę, jak zapada zmierzch. Inwestor, majster budowlany i deweloper w jednym, rad oprowadza po domku jednorodzinnym, wystawionym na wydmie; pierwszy nabywca, gdzieś z Syberii, spóźnił się z kolejną ratą o pół roku i posiadłość, w której największy wydaje się być taras, z powrotem trafiła na rynek.

W północnej części zatoki odbijają się światła Nesebyru, gdzieś daleko na wschodzie miarowo błyska latarnia morska, o brzeg uderzają fale, wydma kończy się szeroką plażą.

– Ostatnie pokoje z widokiem na morze w Bułgarii! – krzyczy nam wprost do uszu, przekrzykując wiatr, deweloper Andreew. – Włoskie kafelki, księżycowy blask na falach widać prosto z sypialni, można nawet dziś przenocować i sprawdzić!

Moje rzeczy zostały jeszcze w przybudówce, więc póki co będziemy sąsiadami. Jęzor ubitego piasku, oddzielający zatokę od morza, ciągnie się przez blisko dziesięć kilometrów, obiecując szalone eskapady rowerowe i znaleziska w postaci dzikich, jednorodzinnych plaż. Cały dom przesycony jest zapachem wody i jodu, tarasowe poręcze drżą od wiatru niczym wanty jachtu. Wokół domu dwie szopy, sterty wodorostów i poremontowe śmiecie.

– A zaraz z tyłu – najlepsze w kraju kąpiele w brudzie – rzuca na szale ostatni argument Nikołaj Andreew.

– Kąpiele w błocie? – upewnia się zaniepokojony przybysz.

– Tak! Tak! Właśnie! - kręci odmownie głową pełen zapału gospodarz.

Kłopot z tymi Bułgarami. Wszystko u nich odwrotnie niż u nas.


Wiedomosti Jewgienij Żadkiewicz

Ostatnia działka z widokiem na morze

Nad Morzem Czarnym jak okiem sięgnąć i dalej, od Warny po Burgas kurz, hałas, atmosfera prowizorycznego świętowania i zaaferowana krzątanina. Skrzypią pióra notariuszy i szpachle tynkarzy. Rosjanie i Anglicy urządzają parapetówki w niewykończonych pokojach, gdzie za jedyne umeblowanie służy kilka skrzynek lub dmuchany materac.
Doniczki i kinkiety trzeba dopiero sprowadzić, ale pieniądze, które przed trzema laty, jako nadwyżka, zostały osadzone w bułgarskim złotym piasku, przyjęły się, zapuściły korzenie i przyniosły przyzwoity plon. Innymi słowy – boom budowlany, który rozpoczął się od wykupu działek, owocuje dziś tysiącami domków jednorodzinnych.

Dla jednych będzie to druga już posiadłość, dla większości – wymarzone miejsce na wakacje i emeryturę; ci, którzy zamierzali odsprzedać nadmorską willę z niemałym zyskiem, muszą zaczekać do lepszych czasów. Bułgaria przeżyła jakoś kilkunastomiesięczny okres boomu budowlanego, doczekała recesji i z ulgą wróciła do gospodarki owocowo-warzywnej.

Ceny przestały rosnąć, na cygańskich bryczkach ciągniętych przez konie z barwną uprzężą kolebią się ostatnie wiaderka z farbą i kartony z kafelkami; lepiej nie dociekać, skąd pochodzą. Nowi przybysze wędrują po bazarkach budowlanych, wybierając tapczany, szczotki do sedesu i lampki do czytania, zastanawiając się, kiedy mogą liczyć na obiecywane rok temu wyasfaltowanie ulicy i posadzenie drzewek.

"Plażowa kolonizacja" Bułgarii nie zostanie zapewne odnotowana przez pisma, lubujące się w opisywaniu życia najsławniejszych i najbogatszych. Rosyjskie gwiazdy show-biznesu nad Nesebyr przedkładają Miami, gwiazdy mediów – andaluzyjską Marbellę, a właściciele naprawdę poważnych środków – Lazurowe Wybrzeże i Londyn.

Dla jednych będzie to druga już posiadłość, dla większości – wymarzone miejsce na wakacje i emeryturę; ci, którzy zamierzali odsprzedać nadmorską willę z niemałym zyskiem, muszą zaczekać do lepszych czasów. Bułgaria przeżyła jakoś kilkunastomiesięczny okres boomu budowlanego, doczekała recesji i z ulgą wróciła do gospodarki owocowo-warzywnej.

Ceny przestały rosnąć, na cygańskich bryczkach ciągniętych przez konie z barwną uprzężą kolebią się ostatnie wiaderka z farbą i kartony z kafelkami; lepiej nie dociekać, skąd pochodzą. Nowi przybysze wędrują po bazarkach budowlanych, wybierając tapczany, szczotki do sedesu i lampki do czytania, zastanawiając się, kiedy mogą liczyć na obiecywane rok temu wyasfaltowanie ulicy i posadzenie drzewek.

"Plażowa kolonizacja" Bułgarii nie zostanie zapewne odnotowana przez pisma, lubujące się w opisywaniu życia najsławniejszych i najbogatszych. Rosyjskie gwiazdy show-biznesu nad Nesebyr przedkładają Miami, gwiazdy mediów – andaluzyjską Marbellę, a właściciele naprawdę poważnych środków – Lazurowe Wybrzeże i Londyn.

Uroda tego prostego życia urzeka, ale też prowadzi do niewesołej refleksji: w Rosji najwyraźniej nie czuje się bezpieczne nawet relatywnie niewielki kapitał, szuka pierwszej dogodnej okazji, by zagrzać miejsca gdzieś za granicą, choćby w unijnej już Bułgarii. Ludzie z moskiewskiej "wyższej klasy średniej" trafiają tu – i to tutaj spacerują po nie-do-końca-równych chodnikach, kupują pamiątkowe kilimy na ulicznych stoiskach, piją kawę i automatu i przebierają w stosach źle wyprawionych torebek z jagnięcej jakoby skórki.

Ich pieniądze mogłyby przecież pracować w Rosji – ale tam najwyraźniej nikomu nie chce się schylić po podobne kwoty. Rząd do spółki z gigantami budowlanymi gotów jest wydać miliardy na potiomkinowskie miasteczko olimpijskie w Soczi, ale nikomu nie chce się zainwestować w rewitalizację niewielkich, czarnomorskich miasteczek, które mogłyby gościć nie milionerów, lecz po prostu nieźle zarabiających fachowców.

Tak to już jest: w krajach z wielkimi ambicjami i słabo rozwiniętą gospodarką za ciasno jest i pieniądzom i ludziom – jedni i drudzy starają się wynieść nad jakieś niedalekie, w miarę ciepłe morze. Tam, gdzie życie jest prostsze i bezpieczniejsze, przybysze z wyższej klasy średniej mogą osiąść, choćby na lato, bez obaw. Nasi "przedsiębiorcy budowlani" przemykają w konwoju trzech jeepów, otoczeni ochroniarzami, bułgarscy – już bez cudzysłowu – siedzą w jednoosobowych biurach, bez sekretarki, i nie poczytują sobie za ujmę osobistego oprowadzenia ewentualnych nabywców po wszystkich włościach.

Choćby i Nikołaj Dimow Andreew, którego spodnie od dresu malowniczo wzdyma wiatr od morza, kiedy oprowadzana nas po terenie, a nieodłączny papieros żarzy się coraz wyraźniej w miarę, jak zapada zmierzch. Inwestor, majster budowlany i deweloper w jednym, rad oprowadza po domku jednorodzinnym, wystawionym na wydmie; pierwszy nabywca, gdzieś z Syberii, spóźnił się z kolejną ratą o pół roku i posiadłość, w której największy wydaje się być taras, z powrotem trafiła na rynek.

W północnej części zatoki odbijają się światła Nesebyru, gdzieś daleko na wschodzie miarowo błyska latarnia morska, o brzeg uderzają fale, wydma kończy się szeroką plażą.

– Ostatnie pokoje z widokiem na morze w Bułgarii! – krzyczy nam wprost do uszu, przekrzykując wiatr, deweloper Andreew. – Włoskie kafelki, księżycowy blask na falach widać prosto z sypialni, można nawet dziś przenocować i sprawdzić!

Moje rzeczy zostały jeszcze w przybudówce, więc póki co będziemy sąsiadami. Jęzor ubitego piasku, oddzielający zatokę od morza, ciągnie się przez blisko dziesięć kilometrów, obiecując szalone eskapady rowerowe i znaleziska w postaci dzikich, jednorodzinnych plaż. Cały dom przesycony jest zapachem wody i jodu, tarasowe poręcze drżą od wiatru niczym wanty jachtu. Wokół domu dwie szopy, sterty wodorostów i poremontowe śmiecie.

– A zaraz z tyłu – najlepsze w kraju kąpiele w brudzie – rzuca na szale ostatni argument Nikołaj Andreew.

– Kąpiele w błocie? – upewnia się zaniepokojony przybysz.

– Tak! Tak! Właśnie! - kręci odmownie głową pełen zapału gospodarz.

Kłopot z tymi Bułgarami. Wszystko u nich odwrotnie niż u nas.


Wiedomosti Jewgienij Żadkiewicz

Termolokata – pewna inwestycja w ciepłe jutro

Wysokie zużycie energii na ogrzewanie nieruchomości w Polsce spowodowane jest przede wszystkim ich słabą termoizolacyjnością. Sytuacja taka dotyczy zwłaszcza starych, ponad 50-letnich budynków oraz nieocieplanych bloków wzniesionych w latach 70-tych z tzw. wielkiej płyty. W przeszłości wymagania w zakresie ochrony cieplnej nieruchomości były bowiem bardzo liberalne, a technologie energooszczędnego budownictwa praktycznie niedostępne. Dlatego jeszcze w latach 90-tych energochłonność ogrzewania budynków w Polsce należała do najwyższych w Europie.
Obecnie Polska zaliczana jest do unijnych liderów w zakresie poprawy efektywności wykorzystania energii do ogrzewania mieszkań. Spowodowane jest to przede wszystkim wprowadzeniem energooszczędnych technologii budowlanych i rosnącym zapotrzebowaniem na ciepłe, tanie w eksploatacji domy i mieszkania. Mimo podjętych działań nadal zostało jeszcze sporo do zrobienia. Energochłonność ogrzewania w Polsce jest bowiem wciąż znacząco wyższa od najlepszych wskaźników europejskich - np. ponad dwukrotnie wyższa niż w Holandii. Kosztowne straty ciepła można skutecznie zmniejszyć, budując energooszczędnie nowe domy i wykorzystując każdy remont istniejącego budynku, jako dobrą okazję do jego termomodernizacji.


Termomodernizacja - co warto o niej wiedzieć

Termomodernizacja obejmuje szereg działań, których celem jest zmniejszenie zużycia energii w budynkach. Do przedsięwzięć tego typu zalicza się przede wszystkim: obłożenie ścian zewnętrznych i dachu warstwą izolacji termicznej, wymianę okien, wymianę lub modernizację systemu grzewczego. Pieniądze wydane na termomodernizację

zwracają się w postaci mniejszych wydatków na ogrzewanie. Efektywność takiej termolokaty zależy od wyjściowego stanu budynku, zakresu podjętych działań, jak też zastosowanych rozwiązań technicznych.

Niezbędne działania termomodernizacyjne, koszty ich wdrożenia, a następnie oszczędności, które przyniosą określa analiza techniczno-ekonomiczna, tzw. audyt energetyczny. Pozwala on nie tylko na wybór najbardziej optymalnego projektu termomodernizacyjnego, ale jest także niezbędny podczas ubiegania się o kredyt i premię termomodernizacyjną. Aktualna lista specjalistów uprawionych do przeprowadzania audytu dostępna jest na stronie internetowej Zrzeszenia Audytorów Energetycznych.

Wsparcie na ocieplenie domów i mieszkań

W Polsce przedsięwzięcia termomodernizacyjne wspierane są finansowo przez państwo już od ponad 10 lat. Obecnie zasady tej pomocy określa nowa ustawa o wspieraniu termomodernizacji i remontów, która weszła w życie z dniem 19 marca 2009 r. Do najważniejszych zmian, które wprowadziła zalicza się premię termomodernizacyjną dla inwestorów realizujących tego typu remonty.

Premia termomodernizacyjna udzielana jest przez Bank Gospodarstwa Krajowego ze środków Funduszu Termomodernizacji i Remontów (FTiR). O jej przyznanie mogą ubiegać się zarówno osoby fizyczne, jak i prawne, m.in: właściciele domów jednorodzinnych, spółdzielnie mieszkaniowe oraz wspólnoty mieszkaniowe. Warunkiem

otrzymania premii jest zaciągnięcie kredytu w banku komercyjnym na pokrycie kosztów realizacji inwestycji termomodernizacyjnej, a także wykazanie przez wnioskodawcę, na podstawie przeprowadzonego audytu energetycznego, realnych oszczędności energii, które zapewni przedsięwzięcie.

Premia termomodernizacyjna stanowi maksymalnie 20% kwoty kredytu przyznanego inwestorowi na działania termomodernizacyjne, jednak nie może być większa niż 16% kosztów poniesionych na realizację przedsięwzięcia. Nie może także przekraczać wartości dwuletnich, przewidywanych w audycie oszczędności kosztów energii. Ponadto, aby ją otrzymać, inwestor musi wykazać, na podstawie przeprowadzonego wcześniej audytu energetycznego, że termomodernizacja spowoduje którąś z poniższych korzyści:

• zmniejszenie rocznego zapotrzebowania na energię do ogrzewania budynków i podgrzewania wody użytkowej:

- w budynkach, w których modernizuje się wyłącznie system grzewczy - o co najmniej 10%,
- w budynkach, w których po 1984 r. przeprowadzono modernizację systemu grzewczego - o co najmniej 15%,
- w pozostałych budynkach - o co najmniej 25 %;

• zmniejszenie rocznych strat energii w sieciach ciepłowniczych i zasilających je lokalnych źródłach ciepła, o co najmniej 25%;

• zmniejszenie rocznych kosztów pozyskania ciepła w wyniku likwidacji lokalnego źródła ciepła i przyłączenia budynku do źródła scentralizowanego - o co najmniej 20 %;

• zamianę źródła energii na źródło odnawialne lub zastosowanie wysokosprawnej kogeneracji – w tym przypadku bez wymaganego minimalnego limitu osiągniętych efektów.

Zachętą do podjęcia działań termomodernizaycjnych jest także celowy brak w nowej ustawie wymogów dotyczących długości okresu kredytowania przedsięwzięcia tego typu, jak i wysokości minimalnego udziału własnego. Ponadto nowa premia termomodernizacyjna jest zwolniona z podatku dochodowego od osób fizycznych.

Termomodernizacja w praktyce

Inwestycje w ciepłe domy i mieszkania stają się w Polsce coraz bardziej popularne. W 2008 roku BGK udzielił 3213 premii termomodernizacyjnych o średniej wartości 60 tys. złotych. Środki te zostały przeznaczone na wsparcie termomodernizacji 93% budynków wielorodzinnych, 6% budynków użyteczności publicznej oraz 1% budynków jednorodzinnych.










Materiały: ROCKWOOL Polska
Opracowanie: Redakcja

Termolokata – pewna inwestycja w ciepłe jutro

Wysokie zużycie energii na ogrzewanie nieruchomości w Polsce spowodowane jest przede wszystkim ich słabą termoizolacyjnością. Sytuacja taka dotyczy zwłaszcza starych, ponad 50-letnich budynków oraz nieocieplanych bloków wzniesionych w latach 70-tych z tzw. wielkiej płyty. W przeszłości wymagania w zakresie ochrony cieplnej nieruchomości były bowiem bardzo liberalne, a technologie energooszczędnego budownictwa praktycznie niedostępne. Dlatego jeszcze w latach 90-tych energochłonność ogrzewania budynków w Polsce należała do najwyższych w Europie.
Obecnie Polska zaliczana jest do unijnych liderów w zakresie poprawy efektywności wykorzystania energii do ogrzewania mieszkań. Spowodowane jest to przede wszystkim wprowadzeniem energooszczędnych technologii budowlanych i rosnącym zapotrzebowaniem na ciepłe, tanie w eksploatacji domy i mieszkania. Mimo podjętych działań nadal zostało jeszcze sporo do zrobienia. Energochłonność ogrzewania w Polsce jest bowiem wciąż znacząco wyższa od najlepszych wskaźników europejskich - np. ponad dwukrotnie wyższa niż w Holandii. Kosztowne straty ciepła można skutecznie zmniejszyć, budując energooszczędnie nowe domy i wykorzystując każdy remont istniejącego budynku, jako dobrą okazję do jego termomodernizacji.


Termomodernizacja - co warto o niej wiedzieć

Termomodernizacja obejmuje szereg działań, których celem jest zmniejszenie zużycia energii w budynkach. Do przedsięwzięć tego typu zalicza się przede wszystkim: obłożenie ścian zewnętrznych i dachu warstwą izolacji termicznej, wymianę okien, wymianę lub modernizację systemu grzewczego. Pieniądze wydane na termomodernizację

zwracają się w postaci mniejszych wydatków na ogrzewanie. Efektywność takiej termolokaty zależy od wyjściowego stanu budynku, zakresu podjętych działań, jak też zastosowanych rozwiązań technicznych.

Niezbędne działania termomodernizacyjne, koszty ich wdrożenia, a następnie oszczędności, które przyniosą określa analiza techniczno-ekonomiczna, tzw. audyt energetyczny. Pozwala on nie tylko na wybór najbardziej optymalnego projektu termomodernizacyjnego, ale jest także niezbędny podczas ubiegania się o kredyt i premię termomodernizacyjną. Aktualna lista specjalistów uprawionych do przeprowadzania audytu dostępna jest na stronie internetowej Zrzeszenia Audytorów Energetycznych.

Wsparcie na ocieplenie domów i mieszkań

W Polsce przedsięwzięcia termomodernizacyjne wspierane są finansowo przez państwo już od ponad 10 lat. Obecnie zasady tej pomocy określa nowa ustawa o wspieraniu termomodernizacji i remontów, która weszła w życie z dniem 19 marca 2009 r. Do najważniejszych zmian, które wprowadziła zalicza się premię termomodernizacyjną dla inwestorów realizujących tego typu remonty.

Premia termomodernizacyjna udzielana jest przez Bank Gospodarstwa Krajowego ze środków Funduszu Termomodernizacji i Remontów (FTiR). O jej przyznanie mogą ubiegać się zarówno osoby fizyczne, jak i prawne, m.in: właściciele domów jednorodzinnych, spółdzielnie mieszkaniowe oraz wspólnoty mieszkaniowe. Warunkiem

otrzymania premii jest zaciągnięcie kredytu w banku komercyjnym na pokrycie kosztów realizacji inwestycji termomodernizacyjnej, a także wykazanie przez wnioskodawcę, na podstawie przeprowadzonego audytu energetycznego, realnych oszczędności energii, które zapewni przedsięwzięcie.

Premia termomodernizacyjna stanowi maksymalnie 20% kwoty kredytu przyznanego inwestorowi na działania termomodernizacyjne, jednak nie może być większa niż 16% kosztów poniesionych na realizację przedsięwzięcia. Nie może także przekraczać wartości dwuletnich, przewidywanych w audycie oszczędności kosztów energii. Ponadto, aby ją otrzymać, inwestor musi wykazać, na podstawie przeprowadzonego wcześniej audytu energetycznego, że termomodernizacja spowoduje którąś z poniższych korzyści:

• zmniejszenie rocznego zapotrzebowania na energię do ogrzewania budynków i podgrzewania wody użytkowej:

- w budynkach, w których modernizuje się wyłącznie system grzewczy - o co najmniej 10%,
- w budynkach, w których po 1984 r. przeprowadzono modernizację systemu grzewczego - o co najmniej 15%,
- w pozostałych budynkach - o co najmniej 25 %;

• zmniejszenie rocznych strat energii w sieciach ciepłowniczych i zasilających je lokalnych źródłach ciepła, o co najmniej 25%;

• zmniejszenie rocznych kosztów pozyskania ciepła w wyniku likwidacji lokalnego źródła ciepła i przyłączenia budynku do źródła scentralizowanego - o co najmniej 20 %;

• zamianę źródła energii na źródło odnawialne lub zastosowanie wysokosprawnej kogeneracji – w tym przypadku bez wymaganego minimalnego limitu osiągniętych efektów.

Zachętą do podjęcia działań termomodernizaycjnych jest także celowy brak w nowej ustawie wymogów dotyczących długości okresu kredytowania przedsięwzięcia tego typu, jak i wysokości minimalnego udziału własnego. Ponadto nowa premia termomodernizacyjna jest zwolniona z podatku dochodowego od osób fizycznych.

Termomodernizacja w praktyce

Inwestycje w ciepłe domy i mieszkania stają się w Polsce coraz bardziej popularne. W 2008 roku BGK udzielił 3213 premii termomodernizacyjnych o średniej wartości 60 tys. złotych. Środki te zostały przeznaczone na wsparcie termomodernizacji 93% budynków wielorodzinnych, 6% budynków użyteczności publicznej oraz 1% budynków jednorodzinnych.










Materiały: ROCKWOOL Polska
Opracowanie: Redakcja

Gminy żądają podatku od nieruchomości nawet za pięć lat wstecz

Zmiana ewidencji gruntów i budynków wpływa na wysokość podatku od nieruchomości. Gminy po zmianie ewidencji żądają zapłaty podatku za lata wcześniejsze. Aktualizacja ewidencji nie może być podstawą do wydawania decyzji za wcześniejsze okresy.

Postępowanie gminnych organów podatkowych w sprawach podatku od nieruchomości przyprawia niektórych podatników o zawrót głowy. Chodzi o przypadki, gdy gminy po zmianie ewidencji gruntów i budynków wydają decyzje nakazujące zapłatę podatku za lata poprzednie. Takie postępowanie gminnych organów podatkowych (wójta, burmistrza, prezydenta miasta) stawia podatników w trudnej sytuacji, ponieważ z dnia na dzień muszą uiścić podatek obliczony według wyższych stawek podatku i to za kilka lat.

Zła praktyka

Zmiana ewidencji gruntów i budynków, np. z gruntu ornego na grunty zajęte na prowadzenie działalności gospodarczej, powinna rodzić wyłącznie zmiany na przyszłość, co potwierdzają eksperci. Adam Hellwig, star-szy menedżer w katowickim biurze PricewaterhouseCoopers, przyznaje, że w przypadku gdy w ewidencji odzwierciedlone zostają bieżące zmiany w statusie gruntów i budynków, to zmiany te powinny przełożyć się na wysokość zobowiązania podatkowego od teraz, na przyszłość. Adam Hellwig przyznaje, że w praktyce w wyjątkowych przypadkach niektóre urzędy dopuszczają możliwość korekty ewidencji na przeszłość, jeżeli istnieją dowody, które pozwalają w jednoznaczny sposób określić status nieruchomości w przeszłości. Ekspert przyznaje, że sposób postępowania zależy od wielu czynników, m.in. od tego, czy ewidencja została zmieniona od teraz na przyszłość, czy nie.

– Jeżeli zmiana w ewidencji ma charakter aktualizacji (od teraz na przyszłość), brak jest podstaw do wydawania decyzji za lata poprzednie, opierając się na bieżącej ewidencji – przyznaje Adam Hellwig.

Ewidencja gruntów i budynków stanowi podstawę wymiaru podatków, w tym podatku od nieruchomości.

– Wynika to z art. 21 ust. 1 ustawy z 17 maja 1989 r. – Prawo geodezyjne i kartograficzne (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 100, poz. 1086 z późn. zm.) – tłumaczy Tomasz Brylski, ekspert podatkowy Europejsiego Centrum Doradztwa i Dokumentacji Podatkowej.

Stwierdza też, że w praktyce oznacza to, że organy podatkowe ustalające wysokość zobowiązania w podatku od nieruchomości nie są uprawnione do przyjęcia innych danych do podstawy wymiaru podatku, niż te, które widnieją w ewidencji.

Dla gmin oznacza to, że nie mogą same zmieniać ewidencji (uprawnienia do zmian posiada starosta) oraz wydawać decyzji co do przeszłości. Z kolei podatnicy, którzy uważają, że ewidencja gruntów i budynków nie odzwierciedla stanu faktycznego i nie zgadzają się z wysokością podatku ustaloną przez wójta, nie mają wielu możliwości. Chcąc zmniejszyć podatek, muszą wcześniej doprowadzić do aktualizacji ewidencji na swoją korzyść.

Niedopełnienie obowiązków

Decyzja w podatku od nieruchomości za lata wcześniejsze może być jednak wydana, jeśli to podatnik nie dopełnił swoich obowiązków. Małgorzata Gorzkowska, ekspert z Auxilium, zwraca uwagę, że wraz z powstaniem obowiązku podatkowego w podatku od nieruchomości podatnik ma obowiązek zgłosić do ewidencji gruntów i budynków wszelkie zmiany.

– Każda osoba prawna ma obowiązek po zakupie nieruchomości w ciągu 14 dni od zaistnienia okoliczności uzasadniających powstanie tego obowiązku złożyć deklarację na podatek od nieruchomości w terminie do 15 stycznia organowi podatkowemu właściwemu ze względu na miejsce położenia przedmiotów opodatkowania – stwierdza Małgorzata Gorzkowska. Jeżeli nie dopełni tego obowiązku – dodaje ekspert – zostanie wydana decyzja w zakresie podatku od nieruchomości za okresy przeszłe, tj. do pięciu lat wstecz, od kiedy powstał obowiązek podatkowy.

Jeśli np. wygasły przesłanki, dzięki którym nieruchomość podlegała zwolnieniu od podatku od nieruchomości, to organ podatkowy wydaje decyzję z zakresu tego podatku, na podstawie której podmiot jest zobowiązany do zapłaty podatku. Wydanie decyzji rodzi obowiązek zapłaty podatku od nieruchomości po stronie podatnika. Jeśli jednak firma dopełniła ustawowych obowiązków, a w wyniku zmiany ewidencji gruntów i budynków organ podatkowy każe zapłacić podatek za lata wcześniejsze według bieżącej ewidencji, to podatnik powinien się bronić.

Linia obrony

Podatnicy, którym gminny organ podatkowy wydał decyzję za lata poprzednie, mogą się od niej odwołać.

– W takiej sytuacji podatnik powinien złożyć odwołanie do samorządowego kolegium odwoławczego – uważa Adam Hellwig. Co więcej, jeżeli nie zgadza się z zapisami ewidencji i posiada dowody (np. dokumenty geodezyjne, kartograficzne), które pozwolą na odmienną kwalifikację gruntu w tej ewidencji, zawsze pozostaje droga odwoławcza w postępowaniu administracyjnym w zakresie zmiany ewidencji. Jak wyjaśnia ekspert PricewaterhouseCoopers, jeżeli doszło już do zmiany ewidencji, a organ podatkowy wszczął u podatnika postępowanie podatkowe zakończone decyzją, z którą podatnik się nie zgadza, może on złożyć odwołanie od decyzji do SKO.

 

 

Źródło: GP

Gminy żądają podatku od nieruchomości nawet za pięć lat wstecz

Zmiana ewidencji gruntów i budynków wpływa na wysokość podatku od nieruchomości. Gminy po zmianie ewidencji żądają zapłaty podatku za lata wcześniejsze. Aktualizacja ewidencji nie może być podstawą do wydawania decyzji za wcześniejsze okresy.

Postępowanie gminnych organów podatkowych w sprawach podatku od nieruchomości przyprawia niektórych podatników o zawrót głowy. Chodzi o przypadki, gdy gminy po zmianie ewidencji gruntów i budynków wydają decyzje nakazujące zapłatę podatku za lata poprzednie. Takie postępowanie gminnych organów podatkowych (wójta, burmistrza, prezydenta miasta) stawia podatników w trudnej sytuacji, ponieważ z dnia na dzień muszą uiścić podatek obliczony według wyższych stawek podatku i to za kilka lat.

Zła praktyka

Zmiana ewidencji gruntów i budynków, np. z gruntu ornego na grunty zajęte na prowadzenie działalności gospodarczej, powinna rodzić wyłącznie zmiany na przyszłość, co potwierdzają eksperci. Adam Hellwig, star-szy menedżer w katowickim biurze PricewaterhouseCoopers, przyznaje, że w przypadku gdy w ewidencji odzwierciedlone zostają bieżące zmiany w statusie gruntów i budynków, to zmiany te powinny przełożyć się na wysokość zobowiązania podatkowego od teraz, na przyszłość. Adam Hellwig przyznaje, że w praktyce w wyjątkowych przypadkach niektóre urzędy dopuszczają możliwość korekty ewidencji na przeszłość, jeżeli istnieją dowody, które pozwalają w jednoznaczny sposób określić status nieruchomości w przeszłości. Ekspert przyznaje, że sposób postępowania zależy od wielu czynników, m.in. od tego, czy ewidencja została zmieniona od teraz na przyszłość, czy nie.

– Jeżeli zmiana w ewidencji ma charakter aktualizacji (od teraz na przyszłość), brak jest podstaw do wydawania decyzji za lata poprzednie, opierając się na bieżącej ewidencji – przyznaje Adam Hellwig.

Ewidencja gruntów i budynków stanowi podstawę wymiaru podatków, w tym podatku od nieruchomości.

– Wynika to z art. 21 ust. 1 ustawy z 17 maja 1989 r. – Prawo geodezyjne i kartograficzne (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 100, poz. 1086 z późn. zm.) – tłumaczy Tomasz Brylski, ekspert podatkowy Europejsiego Centrum Doradztwa i Dokumentacji Podatkowej.

Stwierdza też, że w praktyce oznacza to, że organy podatkowe ustalające wysokość zobowiązania w podatku od nieruchomości nie są uprawnione do przyjęcia innych danych do podstawy wymiaru podatku, niż te, które widnieją w ewidencji.

Dla gmin oznacza to, że nie mogą same zmieniać ewidencji (uprawnienia do zmian posiada starosta) oraz wydawać decyzji co do przeszłości. Z kolei podatnicy, którzy uważają, że ewidencja gruntów i budynków nie odzwierciedla stanu faktycznego i nie zgadzają się z wysokością podatku ustaloną przez wójta, nie mają wielu możliwości. Chcąc zmniejszyć podatek, muszą wcześniej doprowadzić do aktualizacji ewidencji na swoją korzyść.

Niedopełnienie obowiązków

Decyzja w podatku od nieruchomości za lata wcześniejsze może być jednak wydana, jeśli to podatnik nie dopełnił swoich obowiązków. Małgorzata Gorzkowska, ekspert z Auxilium, zwraca uwagę, że wraz z powstaniem obowiązku podatkowego w podatku od nieruchomości podatnik ma obowiązek zgłosić do ewidencji gruntów i budynków wszelkie zmiany.

– Każda osoba prawna ma obowiązek po zakupie nieruchomości w ciągu 14 dni od zaistnienia okoliczności uzasadniających powstanie tego obowiązku złożyć deklarację na podatek od nieruchomości w terminie do 15 stycznia organowi podatkowemu właściwemu ze względu na miejsce położenia przedmiotów opodatkowania – stwierdza Małgorzata Gorzkowska. Jeżeli nie dopełni tego obowiązku – dodaje ekspert – zostanie wydana decyzja w zakresie podatku od nieruchomości za okresy przeszłe, tj. do pięciu lat wstecz, od kiedy powstał obowiązek podatkowy.

Jeśli np. wygasły przesłanki, dzięki którym nieruchomość podlegała zwolnieniu od podatku od nieruchomości, to organ podatkowy wydaje decyzję z zakresu tego podatku, na podstawie której podmiot jest zobowiązany do zapłaty podatku. Wydanie decyzji rodzi obowiązek zapłaty podatku od nieruchomości po stronie podatnika. Jeśli jednak firma dopełniła ustawowych obowiązków, a w wyniku zmiany ewidencji gruntów i budynków organ podatkowy każe zapłacić podatek za lata wcześniejsze według bieżącej ewidencji, to podatnik powinien się bronić.

Linia obrony

Podatnicy, którym gminny organ podatkowy wydał decyzję za lata poprzednie, mogą się od niej odwołać.

– W takiej sytuacji podatnik powinien złożyć odwołanie do samorządowego kolegium odwoławczego – uważa Adam Hellwig. Co więcej, jeżeli nie zgadza się z zapisami ewidencji i posiada dowody (np. dokumenty geodezyjne, kartograficzne), które pozwolą na odmienną kwalifikację gruntu w tej ewidencji, zawsze pozostaje droga odwoławcza w postępowaniu administracyjnym w zakresie zmiany ewidencji. Jak wyjaśnia ekspert PricewaterhouseCoopers, jeżeli doszło już do zmiany ewidencji, a organ podatkowy wszczął u podatnika postępowanie podatkowe zakończone decyzją, z którą podatnik się nie zgadza, może on złożyć odwołanie od decyzji do SKO.

 

 

Źródło: GP

Zwrot VAT za materiały budowlane w 60 dni wpłynie negatywnie na budżet państwa

Ministerstwo Finansów sprzeciwia się skróceniu terminu zwrotu osobom fizycznym części VAT za materiały budowlane.

Sejm przeprowadził pierwsze czytanie komisyjnego projektu skracającego termin zwrotu osobom fizycznym części VAT zawartego w cenie materiałów budowlanych do 60 dni. Zgodnie z obowiązującymi przepisami urzędy skarbowe na dokonanie zwrotu mają sześć miesięcy od dnia złożenia wniosku. Projekt, który został opracowany w Komisji Przyjazne Państwo, ma poparcie wszystkich klubów parlamentarnych. Zmianom sprzeciwia się jednak Ministerstwo Finansów. Resort szacuje, że szybszy zwrot dla budżetu będzie oznaczał jednorazowy ubytek dochodów z tytułu VAT na poziomie ok. 300 mln zł, który byłby odczuwalny w 2010 roku. W 2008 roku było ok. 500 tys. wniosków rozpatrzonych pozytywnie na kwotę ok. 1 mld zł. MF broni obecnego terminu zwrotu także ze względu na ograniczoną wydolność urzędów skarbowych, jeżeli chodzi o szybkość weryfikacji wniosków, które muszą być udokumentowane fakturami.

Projekt został skierowany do dalszych prac w sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Zwrot VAT za materiały budowlane w 60 dni wpłynie negatywnie na budżet państwa

Ministerstwo Finansów sprzeciwia się skróceniu terminu zwrotu osobom fizycznym części VAT za materiały budowlane.

Sejm przeprowadził pierwsze czytanie komisyjnego projektu skracającego termin zwrotu osobom fizycznym części VAT zawartego w cenie materiałów budowlanych do 60 dni. Zgodnie z obowiązującymi przepisami urzędy skarbowe na dokonanie zwrotu mają sześć miesięcy od dnia złożenia wniosku. Projekt, który został opracowany w Komisji Przyjazne Państwo, ma poparcie wszystkich klubów parlamentarnych. Zmianom sprzeciwia się jednak Ministerstwo Finansów. Resort szacuje, że szybszy zwrot dla budżetu będzie oznaczał jednorazowy ubytek dochodów z tytułu VAT na poziomie ok. 300 mln zł, który byłby odczuwalny w 2010 roku. W 2008 roku było ok. 500 tys. wniosków rozpatrzonych pozytywnie na kwotę ok. 1 mld zł. MF broni obecnego terminu zwrotu także ze względu na ograniczoną wydolność urzędów skarbowych, jeżeli chodzi o szybkość weryfikacji wniosków, które muszą być udokumentowane fakturami.

Projekt został skierowany do dalszych prac w sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Jak kupić mieszkanie bez ukrytych zobowiązań

Gdy kupujemy nowe mieszkanie lub dom od dewelopera, sprawa jest klarowna: dysponuje on tytułem własności sprzedawanej nieruchomości. Bardziej skomplikowana jest sprawa własności w przypadku zakupu lokalu lub domu na rynku wtórnym.

Trzy duże pułapki

Musimy być szczególnie uwrażliwieni na trzy kwestie. Po pierwsze, prawo własności mieszkania lub domu sprzedającego. Większość Polaków pozostaje we wspólnocie majątkowej ze współmałżonkiem. Oznacza to, że nie wystarczy jedynie wola jednego z małżonków, by do takiej transakcji mogło dojść. Jeśli negocjujemy sprawę zakupu tylko z jednym z małżonków, musi on mieć pełnomocnictwo – i to w formie notarialnej – drugiego, by transakcja mogła być skutecznie sfinalizowana. Dotyczy to także umowy przedwstępnej.

Często przedmiotem sprzedaży jest nieruchomość, której współwłaścicielami są krewni. Tak jest zazwyczaj, gdy sprzedawane jest mieszkanie uprzednio odziedziczone. W tym przypadku także osoba występująca w roli sprzedającego musi mieć notarialnie poświadczone pełnomocnictwa wszystkich współwłaścicieli. Także do zawarcia umowy przedwstępnej.

Musimy jednocześnie pamiętać, że oprócz mieszkania czy domu w postaci murów kupujemy działkę lub udział w gruncie, który z lokum jest związany. Bardzo często zdarza się – zwłaszcza w przypadku zakupu domu – że własność działki lub udziału w gruncie jest inna niż własność samego lokum. Jeśli np. dom sprzedają małżonkowie, którzy wybudowali go na działce stanowiącej własność ich rodziców, samo kupno domu nie zagwarantuje nam wszystkich praw właścicielskich. W tej sytuacji musimy zadbać, by przynajmniej w finalnej umowie uregulowane zostały także nasze prawa do gruntu.

Zobowiązania spoza hipoteki

Dlatego, przystępując do negocjacji w sprawie kupna mieszkania, jeszcze zanim podpiszemy umowę przedwstępną, powinniśmy zażądać od oferującego sprzedaż wglądu w akt notarialny własności lokalu. Z aktu tego powinno wynikać, czy jest on rzeczywiście wyłącznym jego właścicielem. Gdy okaże się, że tylko współwłaścicielem, dalszy tok rokowań powinniśmy uzależnić od przedstawienia pełnomocnictw od pozostałych właścicieli, uprawniających go do sprzedaży mieszkania.

Oczywiście najważniejszym dokumentem niezbędnym do zawarcia umowy jest wypis z księgi wieczystej, ale musimy pamiętać, że wiele zobowiązań nie jest do księgi wpisanych lub może zostać wpisanych w czasie między wydaniem wypisu z księgi a zawarciem przez nas transakcji.

Musimy więc zażądać oświadczenia (i wpisać je do umowy), że nie toczy się egzekucja z nieruchomości. Mało tego. Jeśli np. sprzedający jest osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą, musimy poprosić o zaświadczenie, iż nie zalega on z podatkami i należnościami wobec ZUS, gdyż może się zdarzyć, że już po przejściu na naszą własność nabywanej nieruchomości komornik w imieniu fiskusa dochodził będzie spłaty zobowiązań od nas.

Zobowiązania z innych umów

W przypadku zakupu domu lub jego części istotne są też umowy z dostawcami mediów. Na ich podstawie możemy się zorientować, czy wszystkie instalacje (w tym szczególnie gazowa i elektryczna) są właściwie wykorzystywane. Zdarza się, że np. ogrzewanie gazowe zostało zainstalowane bez odpowiednich atestów.

Jeśli do mieszkania czy domu przynależą dodatkowe pomieszczenia (piwnice, miejsce parkingowe itd.), musimy także zażądać przedstawienia tytułu prawnego do dysponowania nimi. Jeśli są one własnością sprzedającego, powinny być wyszczególnione w umowie zawartej przed notariuszem, nawet gdy nie są one odrębnymi nieruchomościami.

Jak kupić mieszkanie bez ukrytych zobowiązań

Gdy kupujemy nowe mieszkanie lub dom od dewelopera, sprawa jest klarowna: dysponuje on tytułem własności sprzedawanej nieruchomości. Bardziej skomplikowana jest sprawa własności w przypadku zakupu lokalu lub domu na rynku wtórnym.

Trzy duże pułapki

Musimy być szczególnie uwrażliwieni na trzy kwestie. Po pierwsze, prawo własności mieszkania lub domu sprzedającego. Większość Polaków pozostaje we wspólnocie majątkowej ze współmałżonkiem. Oznacza to, że nie wystarczy jedynie wola jednego z małżonków, by do takiej transakcji mogło dojść. Jeśli negocjujemy sprawę zakupu tylko z jednym z małżonków, musi on mieć pełnomocnictwo – i to w formie notarialnej – drugiego, by transakcja mogła być skutecznie sfinalizowana. Dotyczy to także umowy przedwstępnej.

Często przedmiotem sprzedaży jest nieruchomość, której współwłaścicielami są krewni. Tak jest zazwyczaj, gdy sprzedawane jest mieszkanie uprzednio odziedziczone. W tym przypadku także osoba występująca w roli sprzedającego musi mieć notarialnie poświadczone pełnomocnictwa wszystkich współwłaścicieli. Także do zawarcia umowy przedwstępnej.

Musimy jednocześnie pamiętać, że oprócz mieszkania czy domu w postaci murów kupujemy działkę lub udział w gruncie, który z lokum jest związany. Bardzo często zdarza się – zwłaszcza w przypadku zakupu domu – że własność działki lub udziału w gruncie jest inna niż własność samego lokum. Jeśli np. dom sprzedają małżonkowie, którzy wybudowali go na działce stanowiącej własność ich rodziców, samo kupno domu nie zagwarantuje nam wszystkich praw właścicielskich. W tej sytuacji musimy zadbać, by przynajmniej w finalnej umowie uregulowane zostały także nasze prawa do gruntu.

Zobowiązania spoza hipoteki

Dlatego, przystępując do negocjacji w sprawie kupna mieszkania, jeszcze zanim podpiszemy umowę przedwstępną, powinniśmy zażądać od oferującego sprzedaż wglądu w akt notarialny własności lokalu. Z aktu tego powinno wynikać, czy jest on rzeczywiście wyłącznym jego właścicielem. Gdy okaże się, że tylko współwłaścicielem, dalszy tok rokowań powinniśmy uzależnić od przedstawienia pełnomocnictw od pozostałych właścicieli, uprawniających go do sprzedaży mieszkania.

Oczywiście najważniejszym dokumentem niezbędnym do zawarcia umowy jest wypis z księgi wieczystej, ale musimy pamiętać, że wiele zobowiązań nie jest do księgi wpisanych lub może zostać wpisanych w czasie między wydaniem wypisu z księgi a zawarciem przez nas transakcji.

Musimy więc zażądać oświadczenia (i wpisać je do umowy), że nie toczy się egzekucja z nieruchomości. Mało tego. Jeśli np. sprzedający jest osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą, musimy poprosić o zaświadczenie, iż nie zalega on z podatkami i należnościami wobec ZUS, gdyż może się zdarzyć, że już po przejściu na naszą własność nabywanej nieruchomości komornik w imieniu fiskusa dochodził będzie spłaty zobowiązań od nas.

Zobowiązania z innych umów

W przypadku zakupu domu lub jego części istotne są też umowy z dostawcami mediów. Na ich podstawie możemy się zorientować, czy wszystkie instalacje (w tym szczególnie gazowa i elektryczna) są właściwie wykorzystywane. Zdarza się, że np. ogrzewanie gazowe zostało zainstalowane bez odpowiednich atestów.

Jeśli do mieszkania czy domu przynależą dodatkowe pomieszczenia (piwnice, miejsce parkingowe itd.), musimy także zażądać przedstawienia tytułu prawnego do dysponowania nimi. Jeśli są one własnością sprzedającego, powinny być wyszczególnione w umowie zawartej przed notariuszem, nawet gdy nie są one odrębnymi nieruchomościami.

Deweloperzy obniżają ceny nowo wybudowanych mieszkań

Rynek. Coraz bardziej zmniejsza się popyt na nowe mieszkania. Deweloperzy zareagowali na taką sytuację, obniżając ceny metra kwadratowego. Tylko w Łodzi ceny pozostały na poziomie podobnym do dotychczasowego.

W Łodzi od początku roku deweloperzy sprzedali zaledwie 266 mieszkań. Dla porównania w niewiele większym Krakowie do nowych właścicieli trafiło 2210 lokali. Także Poznań, Wrocław i Trójmiasto zanotowały lepsze wyniki od większej od nich Łodzi.

Z analizy przeprowadzonej przez firmę Reas wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat w Łodzi sprzedano dwa razy mniej mieszkań niż w Poznaniu. W Poznaniu udział mieszkań gotowych niesprzedanych w ofercie jest dwukrotnie wyższy.

Ceny mieszkań spadły

W Poznaniu i Wrocławiu ceny mieszkań znacznie spadły. W stolicy Wielkopolski o tysiąc złotych (o ponad 2 tys. zł w ciągu dwóch lat), a na Dolnym Śląsku o ok. 2 tys. zł za mkw. Natomiast w Łodzi wartość nowych mieszkań od kilku kwartałów oscyluje w przedziale 5,5–6 tys. zł.

Eksperci Reas uważają, że stolica Wielkopolski oferuje coraz niższe ceny i to mimo że na rynku jest coraz mniej nowych mieszkań. Natomiast w Łodzi wprowadzane są jednorazowo duże inwestycje, co powoduje, że lokali na rynku jest sporo.

Raport firmy Reas podaje, że w Poznaniu wzrost cen na przełomie 2007 i 2008 roku spowodował załamanie sprzedaży i dopiero wprowadzona po ponad roku obniżka cen przyniosła wyraźny wzrost zainteresowania wśród klientów.

Możliwości nabywców

Zastój na rynku łódzkim spowodowany jest przede wszystkim niedostosowaniem cen do możliwości lokalnych nabywców. Brak obniżek cen i jednocześnie wprowadzenie do sprzedaży dwóch dużych inwestycji spowodowały, że w ofercie znalazło się tyle mieszkań, ile jeszcze nie zanotowano w historii tego rynku. O ile w I kwartale tego roku było to ok. 1,4 tys. mieszkań, o tyle trzy miesiące później oferta obejmowała już ponad 2,1 tys. lokali.

Mimo podobnej oferty perspektywy dla tych dwóch rynków są całkowicie odmienne.

– Na rynku łódzkim mamy do czynienia z całkowitym brakiem dopasowania podaży do popytu – jeśli deweloperzy nie zmienią swojej polityki, problemy tego rynku będą się jedynie pogłębiać. Natomiast sytuację na poznańskim rynku mieszkaniowym można dziś uznać za zdrową. Niepokój budzi jedynie fakt, że Poznań jest miastem o największym odsetku inwestycji korzystających z kredytu bankowego – zamrożenie finansowania deweloperów przez banki może uniemożliwić rozpoczynanie nowych inwestycji w tempie odpowiadającym potrzebom rynkowym – uważa Katarzyna Kuniewicz z firmy Reas.

Poprawa tempa sprzedaży

Z danych zebranych przez firmę Reas wynika, że w II kwartale deweloperzy odczuli poprawę tempa sprzedaży o 30 proc. Eksperci uważają, że największe spadki cen mamy już za sobą.

W II kwartale spadki (około 5 proc.) cen ofertowych mieszkań odnotowano jedynie w Warszawie. W Poznaniu ceny pozostały na niezmienionym poziomie. W innych miastach odnotowano wzrosty: w Łodzi i Trójmieście (po ok. 1,5 proc.), Krakowie (3,3 proc.) i Wrocławiu (5,4 proc.). Nadal jednak na rynku jest ok. 23 proc. niesprzedanych lokali z całej oferty.

Źródło: GP

Deweloperzy obniżają ceny nowo wybudowanych mieszkań

Rynek. Coraz bardziej zmniejsza się popyt na nowe mieszkania. Deweloperzy zareagowali na taką sytuację, obniżając ceny metra kwadratowego. Tylko w Łodzi ceny pozostały na poziomie podobnym do dotychczasowego.

W Łodzi od początku roku deweloperzy sprzedali zaledwie 266 mieszkań. Dla porównania w niewiele większym Krakowie do nowych właścicieli trafiło 2210 lokali. Także Poznań, Wrocław i Trójmiasto zanotowały lepsze wyniki od większej od nich Łodzi.

Z analizy przeprowadzonej przez firmę Reas wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat w Łodzi sprzedano dwa razy mniej mieszkań niż w Poznaniu. W Poznaniu udział mieszkań gotowych niesprzedanych w ofercie jest dwukrotnie wyższy.

Ceny mieszkań spadły

W Poznaniu i Wrocławiu ceny mieszkań znacznie spadły. W stolicy Wielkopolski o tysiąc złotych (o ponad 2 tys. zł w ciągu dwóch lat), a na Dolnym Śląsku o ok. 2 tys. zł za mkw. Natomiast w Łodzi wartość nowych mieszkań od kilku kwartałów oscyluje w przedziale 5,5–6 tys. zł.

Eksperci Reas uważają, że stolica Wielkopolski oferuje coraz niższe ceny i to mimo że na rynku jest coraz mniej nowych mieszkań. Natomiast w Łodzi wprowadzane są jednorazowo duże inwestycje, co powoduje, że lokali na rynku jest sporo.

Raport firmy Reas podaje, że w Poznaniu wzrost cen na przełomie 2007 i 2008 roku spowodował załamanie sprzedaży i dopiero wprowadzona po ponad roku obniżka cen przyniosła wyraźny wzrost zainteresowania wśród klientów.

Możliwości nabywców

Zastój na rynku łódzkim spowodowany jest przede wszystkim niedostosowaniem cen do możliwości lokalnych nabywców. Brak obniżek cen i jednocześnie wprowadzenie do sprzedaży dwóch dużych inwestycji spowodowały, że w ofercie znalazło się tyle mieszkań, ile jeszcze nie zanotowano w historii tego rynku. O ile w I kwartale tego roku było to ok. 1,4 tys. mieszkań, o tyle trzy miesiące później oferta obejmowała już ponad 2,1 tys. lokali.

Mimo podobnej oferty perspektywy dla tych dwóch rynków są całkowicie odmienne.

– Na rynku łódzkim mamy do czynienia z całkowitym brakiem dopasowania podaży do popytu – jeśli deweloperzy nie zmienią swojej polityki, problemy tego rynku będą się jedynie pogłębiać. Natomiast sytuację na poznańskim rynku mieszkaniowym można dziś uznać za zdrową. Niepokój budzi jedynie fakt, że Poznań jest miastem o największym odsetku inwestycji korzystających z kredytu bankowego – zamrożenie finansowania deweloperów przez banki może uniemożliwić rozpoczynanie nowych inwestycji w tempie odpowiadającym potrzebom rynkowym – uważa Katarzyna Kuniewicz z firmy Reas.

Poprawa tempa sprzedaży

Z danych zebranych przez firmę Reas wynika, że w II kwartale deweloperzy odczuli poprawę tempa sprzedaży o 30 proc. Eksperci uważają, że największe spadki cen mamy już za sobą.

W II kwartale spadki (około 5 proc.) cen ofertowych mieszkań odnotowano jedynie w Warszawie. W Poznaniu ceny pozostały na niezmienionym poziomie. W innych miastach odnotowano wzrosty: w Łodzi i Trójmieście (po ok. 1,5 proc.), Krakowie (3,3 proc.) i Wrocławiu (5,4 proc.). Nadal jednak na rynku jest ok. 23 proc. niesprzedanych lokali z całej oferty.

Źródło: GP

Czym właściwie jest program Rodzina na Swoim?

Coraz wyższe odsetki oraz wahania kursów walut powodują, że ludzie planujący zakup własnego mieszkania czy domu poszukują sposobów na obniżenie opłat. Szansę taką dają dopłaty programu rządowego Rodzina na Swoim, którego popularność wciąż rośnie.
Na czym polega program Rodzina na Swoim?
Jest to rządowa inicjatywa, w ramach której można otrzymać wsparcie ze strony Skarbu Państwa w postaci dopłaty do połowy odsetek kredytu zaciąganego na zakup mieszkania lub domu.  Kredytów preferencyjnych udzielają instytucje ustawowo upoważnione takie jak banki oraz spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. Obecnie do tych instytucji zaliczamy: Powszechną Kasę Oszczędności Banku Polskiego S.A., Krajową Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo – Kredytową, Gospodarczy Bank Wielkopolski S.A. ,Bank Polskiej Spółdzielczości S.A. , Bank Pocztowy S.A., Bank Polska Kasa Opieki S.A. , Mazowiecki Bank Regionalny S.A., Alior Bank S.A., DomBank Hipoteczny Oddział GETIN Bank S.A. , Pekao Bank Hipoteczny S.A., Bank BPH S.A., Noble Bank S.A., Euro Bank S.A., Bank Zachodni WBK S.A.

Od stycznia znacznie wzrosło zainteresowanie programem Rodzina na Swoim z racji tego, iż Władze Wojewódzkie podniosły górną granicę kwot, do których można uzyskać dopłaty. W Krakowie obecnie maksymalna cena za metr kwadratowy, która umożliwia skorzystanie z programu to 5340,30 zł, czyli o 716 zł więcej niż w IV kwartale 2008 roku, w Warszawie ta różnica wynosi 625 zł 
– mówi Konrad Płutniak, doradca finansowy Money Expert.

Program powstał na podstawie Ustawy z dnia 8 września 2006 roku o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania (www.mi.gov.pl/files/0/1357/ust_080906.pdf), a także jej późniejszych zmian z 15 czerwca 2007r. oraz 21 listopada 2008r. Ważnym dokumentem jest również Rozporządzenie Ministra Budownictwa z dnia 23 listopada 2006 r. w sprawie ogólnych warunków umów dotyczących dopłat do oprocentowania kredytów preferencyjnych oraz zakresu okresowych informacji o udzielanych dopłatach (www.mi.gov.pl/files/0/1787431/roz231106.pdf)

Kto może ubiegać się o kredyt z dopłatą?
Zgodnie z nazwą program wspiera nabywanie przez rodziny własnych „czterech kątów”. Z programu mogą skorzystać małżeństwa niezależnie od tego czy mają dzieci, a także osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie lub uczące się dziecko do 25 roku życia.

Osoby starające się o dopłaty powinny posiadać zdolność kredytową umożliwiającą spłatę rat.  Jeżeli w ocenie instytucji udzielającej kredyt preferencyjny dany kredytobiorca nie posiada zdolności kredytowej, umowa może być zawarta również przez inne osoby, które z docelowym kredytobiorcą są spokrewnione lub spowinowacone, a mianowicie rodzice, rodzeństwo, ojczym, macocha, teściowie.

Istnieją jeszcze inne obwarowania kredytu. W dniu zawierania umowy kredytowej kredytobiorca nie może być właścicielem lub współwłaścicielem budynku, czy też lokalu mieszkalnego. Jeżeli przysługuje mu spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu zobowiązany jest do wypowiedzenia członkowska w spółdzielni mieszkaniowej, w której przysługuje mu to prawo lub do zrzeczenia się go. W przypadku osób wynajmujących, aby uzyskać dopłatę należy rozwiązać umowę najmu i opróżnić lokal w terminie sześciu miesięcy od dnia uzyskania własności mieszkania, własności domu jednorodzinnego lub uzyskania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, na które został udzielony kredyt preferencyjny, a w przypadku kredytu preferencyjnego udzielonego na budowę domu jednorodzinnego  w terminie sześciu miesięcy od dnia, w którym osoba ta może zgodnie z prawem przystąpić do użytkowania wybudowanego domu.

Zainteresowanie kredytem z dopłatami
Z racji wciąż wysokich kosztów zakupu własnej nieruchomości osoby zastanawiające się nad taką transakcją szukają sposobów na obniżenie kosztów kredytu.

 Średnio co 6 klient zgłaszający się do nas pyta o kredyt z dopłatą. Ludzie z chęcią korzystają z pomocy Skarbu Państwa, ze względu na to, że pierwsze osiem lat spłaty kredytu rząd pomaga w spłacaniu około połowy odsetek. Niemniej jednak decydując się na kredyt należy dobierać go skrupulatnie, dlatego znaczenie ma również  wysokość marży pobieranej przez banki,  w związku z tym zawsze powtarzam klientom, że warto rozważyć propozycje kilku instytucji finansowych – mówi Konrad Płutniak.

Procedura kredytowa praktycznie niewiele rożni się od standardowej i właśnie dlatego też wiele osób korzysta z tej opcji. Klient składa wniosek, uruchamiany jest proces kredytowy, a do Banku Gospodarstwa Krajowego wysyłane jest zapytanie w celu zweryfikowania czy dana osoba istnieje już w bazie programu. Jeśli kredytobiorca nie pobierał wcześniej dopłat, jego sytuacja materialna jest dobra i wybrany przez niego lokal spełnia warunki kredyt zostaje przyznany.

Rządowy program Rodzina na Swoim to w dobie kryzysu swoista dźwignia sprzedaży mieszkań. Klientom zależy na tym, aby jak najwięcej zaoszczędzić przy zakupie nieruchomości. Przy kredycie 225 000zł - dzięki rządowej dopłacie do odsetek – oszczędności te mogą sięgnąć nawet 70 000zł. Dostrzegając wzrastające zainteresowanie kredytami preferencyjnymi, już na początku tego roku całą naszą ofertę sprzedaży dostosowaliśmy do wymogów programu – mówi Bartłomiej Rzepa, Prezes Wawel Service.

Na jakie inwestycje można uzyskać kredyt z dopłatą?
Kredyty preferencyjne udzielane są na mieszkania o powierzchni do 75mkw i domy jednorodzinne do 140 mkw. Kwota przysługujących dopłat jest określana w odniesieniu do powierzchni normatywnej: 50 mkw w przypadku lokalu mieszkalnego i 70 mkw w przypadku domu jednorodzinnego. 

Dopłatę można uzyskać nie tylko na zakup gotowej nieruchomości, ale także na jej budowę, lub nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego czy  adaptację budynku lub lokalu o innym przeznaczeniu na cele mieszkalne.

Cena zakupu nie może przekraczać kwoty stanowiącej iloczyn powierzchni użytkowej mieszkania lub domu jednorodzinnego i średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia jednego mkw powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych. Kwoty te różnią się w poszczególnych województwach i są ustalane przy współpracy z Władzami Wojewódzkimi.

Mieszkania w programie Rodzina na Swoim
Najlepiej sprzedającymi się mieszkaniami w programie Rodzina na Swoim są niedrogie mieszkania 3 pokojowe. Podstawowym kryterium przy wyborze tego typu mieszkań jest oczywiście cena, a lokalizacja, która również jest ważnym kryterium schodzi w tym wypadku na dalszy plan. Dotychczas, na rynku krakowskim, największym zainteresowaniem cieszyły się mieszkania  o metrażach w okolicy 70 mkw w słabo skomunikowanch lokalizacjach na obrzeżach miasta.

Z perspektywy rynku widać, że oferty kwalifikujące się do programu Rodzina na Swoim sprzedają się lepiej niż nieruchomości droższe.  Większość ludzi wybierając wariant zakupu z kredytem w programie z dopłatą Skarbu Państwa ma zdolność kredytową w przedziale 200 000 do 300 000 zł,  są to osoby o średnich dochodach, które poszukują mniejszych mieszkań.  Stąd też istnieje duże zapotrzebowanie na mieszkania 2 i 1 pokojowe.  Niestety inwestycji spełniających te kryteria w Krakowie wciąż brakuje. Wybór mieszkania 3 pokojowego wynikał głownie z faktu, iż deweloperzy duże metraże sprzedają taniej
– mówi Jan Palka z krakowskiego biura Nieruchomości Południe.

Deweloperzy widząc wzrastające zainteresowanie programem rządowym planują tak swoje inwestycje by spełniały one kryteria skorzystania z dopłat. Budują mniejsze mieszkania i domy, tak aby metraż i kwota za mkw zgadzały się z normami programu. 

Nasza spółka od lat specjalizuje się w budowie tanich mieszkań. Bardzo dużą wagę przywiązujemy do kontroli koszów na każdym etapie inwestycji. Niższe koszty działalności to niższe ceny mieszkań dla Klientów. Duże zainteresowanie naszymi projektami sprawia, że jesteśmy w stanie realizować je ze środków własnych przy współfinansowaniu przyszłych mieszkańców. W ten sposób oszczędzamy na kosztach finansowych, a to znajduje odzwierciedlenie w niższej cenie mkw mieszkania nawet o kilkaset złotych. W takim systemie współpracy z przyszłymi właścicielami wybudowaliśmy już ponad 2000 mieszkań – mówi Bartłomiej Rzepa.

Zakup nieruchomości to często najważniejsza decyzja w życiu człowieka. Dostrzegając zapotrzebowanie na mniejsze i tańsze mieszkania deweloperzy stawiają na inwestycje spełniające kryteria kredytu preferencyjnego.  Do programu przyłączają się kolejne instytucje finansowe, co przekłada się na łatwiejszą dostępność do kredytów preferencyjnych. Jeżeli  Rodzina na Swoim będzie wciąż rozwijać się w takim tempie to  jeszcze w tym roku tanie mieszkania mogą zdominować rynek nieruchomości, co przyniesie to dobry skutek zarówno dla klientów jak i deweloperów.

Więcej informacji o programie można znaleźć na stronach Ministerstwa Infrastruktury – www.mi.gov.pl

Money Expert

gk

Czym właściwie jest program Rodzina na Swoim?

Coraz wyższe odsetki oraz wahania kursów walut powodują, że ludzie planujący zakup własnego mieszkania czy domu poszukują sposobów na obniżenie opłat. Szansę taką dają dopłaty programu rządowego Rodzina na Swoim, którego popularność wciąż rośnie.
Na czym polega program Rodzina na Swoim?
Jest to rządowa inicjatywa, w ramach której można otrzymać wsparcie ze strony Skarbu Państwa w postaci dopłaty do połowy odsetek kredytu zaciąganego na zakup mieszkania lub domu.  Kredytów preferencyjnych udzielają instytucje ustawowo upoważnione takie jak banki oraz spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. Obecnie do tych instytucji zaliczamy: Powszechną Kasę Oszczędności Banku Polskiego S.A., Krajową Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo – Kredytową, Gospodarczy Bank Wielkopolski S.A. ,Bank Polskiej Spółdzielczości S.A. , Bank Pocztowy S.A., Bank Polska Kasa Opieki S.A. , Mazowiecki Bank Regionalny S.A., Alior Bank S.A., DomBank Hipoteczny Oddział GETIN Bank S.A. , Pekao Bank Hipoteczny S.A., Bank BPH S.A., Noble Bank S.A., Euro Bank S.A., Bank Zachodni WBK S.A.

Od stycznia znacznie wzrosło zainteresowanie programem Rodzina na Swoim z racji tego, iż Władze Wojewódzkie podniosły górną granicę kwot, do których można uzyskać dopłaty. W Krakowie obecnie maksymalna cena za metr kwadratowy, która umożliwia skorzystanie z programu to 5340,30 zł, czyli o 716 zł więcej niż w IV kwartale 2008 roku, w Warszawie ta różnica wynosi 625 zł 
– mówi Konrad Płutniak, doradca finansowy Money Expert.

Program powstał na podstawie Ustawy z dnia 8 września 2006 roku o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania (www.mi.gov.pl/files/0/1357/ust_080906.pdf), a także jej późniejszych zmian z 15 czerwca 2007r. oraz 21 listopada 2008r. Ważnym dokumentem jest również Rozporządzenie Ministra Budownictwa z dnia 23 listopada 2006 r. w sprawie ogólnych warunków umów dotyczących dopłat do oprocentowania kredytów preferencyjnych oraz zakresu okresowych informacji o udzielanych dopłatach (www.mi.gov.pl/files/0/1787431/roz231106.pdf)

Kto może ubiegać się o kredyt z dopłatą?
Zgodnie z nazwą program wspiera nabywanie przez rodziny własnych „czterech kątów”. Z programu mogą skorzystać małżeństwa niezależnie od tego czy mają dzieci, a także osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie lub uczące się dziecko do 25 roku życia.

Osoby starające się o dopłaty powinny posiadać zdolność kredytową umożliwiającą spłatę rat.  Jeżeli w ocenie instytucji udzielającej kredyt preferencyjny dany kredytobiorca nie posiada zdolności kredytowej, umowa może być zawarta również przez inne osoby, które z docelowym kredytobiorcą są spokrewnione lub spowinowacone, a mianowicie rodzice, rodzeństwo, ojczym, macocha, teściowie.

Istnieją jeszcze inne obwarowania kredytu. W dniu zawierania umowy kredytowej kredytobiorca nie może być właścicielem lub współwłaścicielem budynku, czy też lokalu mieszkalnego. Jeżeli przysługuje mu spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu zobowiązany jest do wypowiedzenia członkowska w spółdzielni mieszkaniowej, w której przysługuje mu to prawo lub do zrzeczenia się go. W przypadku osób wynajmujących, aby uzyskać dopłatę należy rozwiązać umowę najmu i opróżnić lokal w terminie sześciu miesięcy od dnia uzyskania własności mieszkania, własności domu jednorodzinnego lub uzyskania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, na które został udzielony kredyt preferencyjny, a w przypadku kredytu preferencyjnego udzielonego na budowę domu jednorodzinnego  w terminie sześciu miesięcy od dnia, w którym osoba ta może zgodnie z prawem przystąpić do użytkowania wybudowanego domu.

Zainteresowanie kredytem z dopłatami
Z racji wciąż wysokich kosztów zakupu własnej nieruchomości osoby zastanawiające się nad taką transakcją szukają sposobów na obniżenie kosztów kredytu.

 Średnio co 6 klient zgłaszający się do nas pyta o kredyt z dopłatą. Ludzie z chęcią korzystają z pomocy Skarbu Państwa, ze względu na to, że pierwsze osiem lat spłaty kredytu rząd pomaga w spłacaniu około połowy odsetek. Niemniej jednak decydując się na kredyt należy dobierać go skrupulatnie, dlatego znaczenie ma również  wysokość marży pobieranej przez banki,  w związku z tym zawsze powtarzam klientom, że warto rozważyć propozycje kilku instytucji finansowych – mówi Konrad Płutniak.

Procedura kredytowa praktycznie niewiele rożni się od standardowej i właśnie dlatego też wiele osób korzysta z tej opcji. Klient składa wniosek, uruchamiany jest proces kredytowy, a do Banku Gospodarstwa Krajowego wysyłane jest zapytanie w celu zweryfikowania czy dana osoba istnieje już w bazie programu. Jeśli kredytobiorca nie pobierał wcześniej dopłat, jego sytuacja materialna jest dobra i wybrany przez niego lokal spełnia warunki kredyt zostaje przyznany.

Rządowy program Rodzina na Swoim to w dobie kryzysu swoista dźwignia sprzedaży mieszkań. Klientom zależy na tym, aby jak najwięcej zaoszczędzić przy zakupie nieruchomości. Przy kredycie 225 000zł - dzięki rządowej dopłacie do odsetek – oszczędności te mogą sięgnąć nawet 70 000zł. Dostrzegając wzrastające zainteresowanie kredytami preferencyjnymi, już na początku tego roku całą naszą ofertę sprzedaży dostosowaliśmy do wymogów programu – mówi Bartłomiej Rzepa, Prezes Wawel Service.

Na jakie inwestycje można uzyskać kredyt z dopłatą?
Kredyty preferencyjne udzielane są na mieszkania o powierzchni do 75mkw i domy jednorodzinne do 140 mkw. Kwota przysługujących dopłat jest określana w odniesieniu do powierzchni normatywnej: 50 mkw w przypadku lokalu mieszkalnego i 70 mkw w przypadku domu jednorodzinnego. 

Dopłatę można uzyskać nie tylko na zakup gotowej nieruchomości, ale także na jej budowę, lub nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego czy  adaptację budynku lub lokalu o innym przeznaczeniu na cele mieszkalne.

Cena zakupu nie może przekraczać kwoty stanowiącej iloczyn powierzchni użytkowej mieszkania lub domu jednorodzinnego i średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia jednego mkw powierzchni użytkowej budynków mieszkalnych. Kwoty te różnią się w poszczególnych województwach i są ustalane przy współpracy z Władzami Wojewódzkimi.

Mieszkania w programie Rodzina na Swoim
Najlepiej sprzedającymi się mieszkaniami w programie Rodzina na Swoim są niedrogie mieszkania 3 pokojowe. Podstawowym kryterium przy wyborze tego typu mieszkań jest oczywiście cena, a lokalizacja, która również jest ważnym kryterium schodzi w tym wypadku na dalszy plan. Dotychczas, na rynku krakowskim, największym zainteresowaniem cieszyły się mieszkania  o metrażach w okolicy 70 mkw w słabo skomunikowanch lokalizacjach na obrzeżach miasta.

Z perspektywy rynku widać, że oferty kwalifikujące się do programu Rodzina na Swoim sprzedają się lepiej niż nieruchomości droższe.  Większość ludzi wybierając wariant zakupu z kredytem w programie z dopłatą Skarbu Państwa ma zdolność kredytową w przedziale 200 000 do 300 000 zł,  są to osoby o średnich dochodach, które poszukują mniejszych mieszkań.  Stąd też istnieje duże zapotrzebowanie na mieszkania 2 i 1 pokojowe.  Niestety inwestycji spełniających te kryteria w Krakowie wciąż brakuje. Wybór mieszkania 3 pokojowego wynikał głownie z faktu, iż deweloperzy duże metraże sprzedają taniej
– mówi Jan Palka z krakowskiego biura Nieruchomości Południe.

Deweloperzy widząc wzrastające zainteresowanie programem rządowym planują tak swoje inwestycje by spełniały one kryteria skorzystania z dopłat. Budują mniejsze mieszkania i domy, tak aby metraż i kwota za mkw zgadzały się z normami programu. 

Nasza spółka od lat specjalizuje się w budowie tanich mieszkań. Bardzo dużą wagę przywiązujemy do kontroli koszów na każdym etapie inwestycji. Niższe koszty działalności to niższe ceny mieszkań dla Klientów. Duże zainteresowanie naszymi projektami sprawia, że jesteśmy w stanie realizować je ze środków własnych przy współfinansowaniu przyszłych mieszkańców. W ten sposób oszczędzamy na kosztach finansowych, a to znajduje odzwierciedlenie w niższej cenie mkw mieszkania nawet o kilkaset złotych. W takim systemie współpracy z przyszłymi właścicielami wybudowaliśmy już ponad 2000 mieszkań – mówi Bartłomiej Rzepa.

Zakup nieruchomości to często najważniejsza decyzja w życiu człowieka. Dostrzegając zapotrzebowanie na mniejsze i tańsze mieszkania deweloperzy stawiają na inwestycje spełniające kryteria kredytu preferencyjnego.  Do programu przyłączają się kolejne instytucje finansowe, co przekłada się na łatwiejszą dostępność do kredytów preferencyjnych. Jeżeli  Rodzina na Swoim będzie wciąż rozwijać się w takim tempie to  jeszcze w tym roku tanie mieszkania mogą zdominować rynek nieruchomości, co przyniesie to dobry skutek zarówno dla klientów jak i deweloperów.

Więcej informacji o programie można znaleźć na stronach Ministerstwa Infrastruktury – www.mi.gov.pl

Money Expert

gk

Wynajmujący i najemca – jak żyć w zgodzie?

Wynajmujący i najemca - dwie równoprawne (tak przynajmniej powinno być) strony umowy najmu lokalu mieszkalnego. Pierwszy zobowiązuje się oddać na czas określony lub nieokreślony najemcy lokal mieszkalny do używania, drugi natomiast zobowiązuje się płacić wynajmującemu umówiony czynsz. Zobowiązania niby proste, ale okazuje się, że kłopotów związanych z wynajmowanym mieszkaniem nie brakuje.
Przełom września i października to gorący okres na rynku wynajmu mieszkań. Bardziej przezorne osoby rozpoczęły poszukiwanie lokum już w czerwcu, ale zdecydowana większość dopiero teraz myślami powróciła do studenckiego życia. Znalezienie mieszkania to jednak nie koniec. Warto, by wynajmujący i najemca zadbali także o dobre relacje i wzajemnie się szanowali. Poniżej kilka wskazówek, których przestrzeganie sprawi, że wynajem mieszkania stanie się dla obu stron przyjemniejszy.

Najemco…

Płać terminowo czynsz
Terminowe płacenie czynszu należy do podstawowych obowiązków najemcy mieszkania. Czasem zdarza się, że wskazany przez wynajmującego termin jest  bardzo niekorzystny (przed wypłatą pensji  rodziców bądź naszej) - w takiej sytuacji można spróbować wynegocjować korzystniejszy termin zapłaty czynszu.

Przestrzegaj zasad porządku domowego
Należy zachowywać się tak, aby nie utrudniać życia ani współlokatorom, ani sąsiadom. Warto pamiętać, że wykraczanie w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu wiąże się z tym, że wynajmujący może wypowiedzieć najem bez zachowania terminów wypowiedzenia.

Drobne naprawy to Twój obowiązek
Wielu osobom wydaje się,  że dbanie o lokal należy do właściciela nieruchomości, ale to właśnie najemca musi dbać o właściwy stan techniczny i higieniczno-sanitarny pomieszczeń. Najemcę obciąża naprawa i konserwacja np. podłóg, posadzek, okien czy wbudowanych mebli. Do niego należy także malowanie, tapetowanie oraz naprawa uszkodzeń tynków ścian i sufitów.

Masz wątpliwości – porozmawiaj z właścicielem
Nie wszystkie zasady muszą być uregulowane w umowie i zdarza się, że w niektórych sprawach potrzebna jest dodatkowa zgoda właściciela mieszkania. Dotyczy to chociażby dokonywania ulepszeń w lokalu czy też podnajmu mieszkania lub jego części. Kiedy tylko pojawią się wątpliwości, warto porozmawiać z wynajmującym. To pozwoli uniknąć niepotrzebnych konfliktów.

Właścicielu…

Szanuj swoich najemców
Pod żadnym pozorem wynajmujący nie może wejść do mieszkania pod nieobecność najemców. Takie zachowanie, poza tym, że jest zupełnie niestosowne, grozić może także oskarżeniem w przypadku zaginięcia jakiejś rzeczy domownika. Jeśli właściciel chciałby mieć kontrolę nad własnym lokalem, może  zapisać w umowie, że na przykład raz w miesiącu, po uprzednim zapowiedzeniu się, będzie chciał do niego wejść i sprawdzić stan mieszkania.

Podwyższ czynsz zgodnie z prawem
Wynajmujący może podwyższyć czynsz lub inne opłaty za używanie mieszkania pod warunkiem wypowiedzenia dotychczasowej wysokości najpóźniej na koniec miesiąca kalendarzowego, zachowując oczywiście termin wypowiedzenia czynszu i opłat, który wynosi 3 miesiące, chyba że w umowie  określony jest dłuższy termin (zgodnie z ustawą o ochronie praw lokatorów).
  
Pamiętaj o rewaloryzacji kaucji
Kaucja z reguły jest równoważna miesięcznemu czynszowi, ale zgodnie z prawem można ustalić nawet jego 12-krotność. Jest ona wykorzystywana przy pokrywaniu ewentualnych szkód lub w przypadku, gdy ktoś nie uregulowałby czynszu. Trzeba pamiętać o tym, że kaucja rewaloryzuje  się, co oznacza,  że podwyżka czynszu powoduje, że wysokość zwróconej kaucji również musi być wyższa. Trzeba pamiętać także o tym, że kaucję należy wypłacić  (po potrąceniu należności wynajmującego z tytułu najmu) w ciągu miesiąca od dnia opróżnienia lokalu. Ważne jest także, by pamiętać o tym, że nie można korzystać z kaucji przy remontach zniszczeń, które właściciel sam by spowodował, gdyby zamieszkiwał w tym lokalu.

Zadbaj o poważne naprawy i remonty
O ile drobne naprawy obciążają najemcę, o tyle poważniejsze naprawy i remonty są już obowiązkiem właściciela. Musi on zapewnić sprawne działanie istniejących instalacji i urządzeń związanych z budynkiem, które pozwolą najemcy korzystać chociażby z wody, gazu, ciepła, energii elektrycznej czy wind. Do obowiązków wynajmującego należy także utrzymanie budynku i jego otoczenia w dobrym stanie.

To najważniejsze wskazówki dla najemcy i wynajmującego. Niestety zdarzają się przypadki, kiedy najemcy niszczą lokal i nie płacą czynszu, ale też po stronie wynajmujących są tacy, którzy nie szanują prywatności lokatorów i stwarzają niepotrzebne problemy.  Wszystko zależy od poziomu   kultury reprezentowanego przez strony. Jeśli nie będzie wzajemnego szacunku, to nawet ustalenia niewiele pomogą, a wynajem stanie się udręką. Oby takich przypadków było jak najmniej.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl


 

Wynajmujący i najemca – jak żyć w zgodzie?

Wynajmujący i najemca - dwie równoprawne (tak przynajmniej powinno być) strony umowy najmu lokalu mieszkalnego. Pierwszy zobowiązuje się oddać na czas określony lub nieokreślony najemcy lokal mieszkalny do używania, drugi natomiast zobowiązuje się płacić wynajmującemu umówiony czynsz. Zobowiązania niby proste, ale okazuje się, że kłopotów związanych z wynajmowanym mieszkaniem nie brakuje.
Przełom września i października to gorący okres na rynku wynajmu mieszkań. Bardziej przezorne osoby rozpoczęły poszukiwanie lokum już w czerwcu, ale zdecydowana większość dopiero teraz myślami powróciła do studenckiego życia. Znalezienie mieszkania to jednak nie koniec. Warto, by wynajmujący i najemca zadbali także o dobre relacje i wzajemnie się szanowali. Poniżej kilka wskazówek, których przestrzeganie sprawi, że wynajem mieszkania stanie się dla obu stron przyjemniejszy.

Najemco…

Płać terminowo czynsz
Terminowe płacenie czynszu należy do podstawowych obowiązków najemcy mieszkania. Czasem zdarza się, że wskazany przez wynajmującego termin jest  bardzo niekorzystny (przed wypłatą pensji  rodziców bądź naszej) - w takiej sytuacji można spróbować wynegocjować korzystniejszy termin zapłaty czynszu.

Przestrzegaj zasad porządku domowego
Należy zachowywać się tak, aby nie utrudniać życia ani współlokatorom, ani sąsiadom. Warto pamiętać, że wykraczanie w sposób rażący lub uporczywy przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu wiąże się z tym, że wynajmujący może wypowiedzieć najem bez zachowania terminów wypowiedzenia.

Drobne naprawy to Twój obowiązek
Wielu osobom wydaje się,  że dbanie o lokal należy do właściciela nieruchomości, ale to właśnie najemca musi dbać o właściwy stan techniczny i higieniczno-sanitarny pomieszczeń. Najemcę obciąża naprawa i konserwacja np. podłóg, posadzek, okien czy wbudowanych mebli. Do niego należy także malowanie, tapetowanie oraz naprawa uszkodzeń tynków ścian i sufitów.

Masz wątpliwości – porozmawiaj z właścicielem
Nie wszystkie zasady muszą być uregulowane w umowie i zdarza się, że w niektórych sprawach potrzebna jest dodatkowa zgoda właściciela mieszkania. Dotyczy to chociażby dokonywania ulepszeń w lokalu czy też podnajmu mieszkania lub jego części. Kiedy tylko pojawią się wątpliwości, warto porozmawiać z wynajmującym. To pozwoli uniknąć niepotrzebnych konfliktów.

Właścicielu…

Szanuj swoich najemców
Pod żadnym pozorem wynajmujący nie może wejść do mieszkania pod nieobecność najemców. Takie zachowanie, poza tym, że jest zupełnie niestosowne, grozić może także oskarżeniem w przypadku zaginięcia jakiejś rzeczy domownika. Jeśli właściciel chciałby mieć kontrolę nad własnym lokalem, może  zapisać w umowie, że na przykład raz w miesiącu, po uprzednim zapowiedzeniu się, będzie chciał do niego wejść i sprawdzić stan mieszkania.

Podwyższ czynsz zgodnie z prawem
Wynajmujący może podwyższyć czynsz lub inne opłaty za używanie mieszkania pod warunkiem wypowiedzenia dotychczasowej wysokości najpóźniej na koniec miesiąca kalendarzowego, zachowując oczywiście termin wypowiedzenia czynszu i opłat, który wynosi 3 miesiące, chyba że w umowie  określony jest dłuższy termin (zgodnie z ustawą o ochronie praw lokatorów).
  
Pamiętaj o rewaloryzacji kaucji
Kaucja z reguły jest równoważna miesięcznemu czynszowi, ale zgodnie z prawem można ustalić nawet jego 12-krotność. Jest ona wykorzystywana przy pokrywaniu ewentualnych szkód lub w przypadku, gdy ktoś nie uregulowałby czynszu. Trzeba pamiętać o tym, że kaucja rewaloryzuje  się, co oznacza,  że podwyżka czynszu powoduje, że wysokość zwróconej kaucji również musi być wyższa. Trzeba pamiętać także o tym, że kaucję należy wypłacić  (po potrąceniu należności wynajmującego z tytułu najmu) w ciągu miesiąca od dnia opróżnienia lokalu. Ważne jest także, by pamiętać o tym, że nie można korzystać z kaucji przy remontach zniszczeń, które właściciel sam by spowodował, gdyby zamieszkiwał w tym lokalu.

Zadbaj o poważne naprawy i remonty
O ile drobne naprawy obciążają najemcę, o tyle poważniejsze naprawy i remonty są już obowiązkiem właściciela. Musi on zapewnić sprawne działanie istniejących instalacji i urządzeń związanych z budynkiem, które pozwolą najemcy korzystać chociażby z wody, gazu, ciepła, energii elektrycznej czy wind. Do obowiązków wynajmującego należy także utrzymanie budynku i jego otoczenia w dobrym stanie.

To najważniejsze wskazówki dla najemcy i wynajmującego. Niestety zdarzają się przypadki, kiedy najemcy niszczą lokal i nie płacą czynszu, ale też po stronie wynajmujących są tacy, którzy nie szanują prywatności lokatorów i stwarzają niepotrzebne problemy.  Wszystko zależy od poziomu   kultury reprezentowanego przez strony. Jeśli nie będzie wzajemnego szacunku, to nawet ustalenia niewiele pomogą, a wynajem stanie się udręką. Oby takich przypadków było jak najmniej.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl


 

Raport z rynku nieruchomości - wrzesień 2009 r.

Końcówka wakacji nie przyniosła znaczących zmian w cenach mieszkań oferowanych na rynku wtórnym. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez serwis Oferty.net na ponad 20 tysiącach ofert wystawionych do sprzedaży w sierpniu najwięcej - o 150 PLN, tj. 2,7% wzrosła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Poznaniu, a o 118 PLN (1,6%) w Krakowie.
Największy spadek nastąpił w Sopocie, w którym zbywcy wyceniali swoje mieszkania po 9920 PLN za m2, tj. o 188 PLN (1,9%) mniej niż w lipcu.

Ceny w Gdyni i Łodzi pozostały na dotychczasowym poziomie a w pozostałych trzynastu miastach zmiana średniej ceny jednego metra kwadratowego nie przekroczyła 75 PLN.
 

NOWE KREDYTY - MAŁA ODWILŻ
Jakkolwiek trudno mówić o diametralnej poprawie sytuacji w kwestii dostępności kredytów hipotecznych od naszego ostatniego wspólnego raportu, to niewielkie zmiany, których byliśmy świadkami w tym czasie, świadczą o pozytywnym kierunku zmian na tym rynku. Przykładem może być szybki powrót BZ WBK do marż na kredytach złotowych do 1,35 pkt proc. (po kilkudniowej nieobecności tego produktu) czy też obniżki marż dokonane w Banku Millennium, który dodatkowo wprowadził przyspieszony tryb obsługi klientów VIP. Uzyskanie decyzji kredytowej w trzy dni, nawet jeśli miałoby być tylko sloganem reklamowym, jest istotną zmianą na rynku, na którym standardem jest ostatnio kilkutygodniowy, a nawet kilkumiesięczny okres oczekiwania na decyzje kredytowe ze strony banków.

Postęp był i nadal jest możliwy za sprawą odczuwalnej poprawy płynności w sektorze bankowym, który poprawił stronę depozytową, natomiast nadal w niewielkim stopniu wykorzystuje możliwość zwiększenia akcji kredytowej. Oczekujemy, że rynek kredytowy pozostanie "zmrożony" w najbliższych miesiącach, ale drobne inicjatywy poszczególnych banków stopniowo doprowadzą do małej odwilży.

Niestety, na drodze do pełnego odblokowania rynku kredytowego stanął rząd ze swoimi potrzebami pożyczkowymi, które w przyszłym roku oszacowano na 200 mld PLN (dla porównania - rynek nowych kredytów hipotecznych w Polsce z okresu najlepszej koniunktury to ok. 40 mld PLN rocznie ). Jest prawdopodobnym, że w tej sytuacji rentowność obligacji skarbowych pozostanie wysoka, a ponieważ nie jest możliwe, by kredyty hipoteczne były oprocentowane niżej niż obligacje skarbowe, możemy zakładać, że marże kredytowe pozostaną na wysokim poziomie jeszcze przez długi czas, a ich spadek jest kwestią czasu dłuższego, niż daje się w tej chwili prognozować.

KREDYTY SPŁACANE - RATY BEZ ZMIAN
Stabilizacja też jest dobrą informacją. Od 20 sierpnia (naszego ostatniego raportu) trzymiesięczna stopa WIBOR wzrosła o 1 pkt bazowy do 4,17 proc. W tym samym czasie notowania franka szwajcarskiego wzrosły z 2,73 do 2,74 PLN, a więc o jeden grosz przy niezmienionych stopach procentowych dla franka. Zmiany o takim charakterze mają pomijalny wpływ na wysokość rat kredytów hipotecznych. Przy rekordowo niskich stopach LIBOR i WIBOR taką stabilizację możemy odczytać więc jako dobrą wiadomość dla spłacających kredyty hipoteczne.

Odnotujmy, że przed tygodniem Narodowy Bank Szwajcarii zdecydował się pozostawić stopy procentowe bez zmian i zapowiedział ich utrzymanie na rekordowo niskim poziomie "przez jakiś czas". Jednocześnie SNB zapowiedział, że utrzymanie polityki ultra niskich stóp procentowych jest niemożliwe w perspektywie trzech najbliższych lat. Stąd należy zakładać, że w najbliższej przyszłości wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych we frankach nie będzie się zmieniać, ale w dłuższym terminie ich wzrost jest wysoce prawdopodobny.

POKOJE KONKURUJĄ Z MIESZKANIAMI
Końcówka wakacji i początek jesieni to w miastach akademickich okres wzmożonego ruchu na rynku najmu. W tym roku nie należy jednak oczekiwać spektakularnych wzrostów stawek za najem. Przeciwnie - duża nadpodaż ofert na rynku powoduje, że właściciele mieszkań zaczynają konkurować między sobą obniżając ceny, zarówno ofertowe jak i finalne, po których ostatecznie zawierane są umowy najmu. Widać to przede wszystkim w przypadku mieszkań dużych oraz nowych, o podwyższonym standardzie. Niektóre oferty tego typu są obecnie tańsze nawet o 10 - 15% niż przed rokiem. Trend spadkowy jest natomiast zdecydowanie mniej widoczny w segmencie mieszkań 1-pokojowych oraz 2-pokojowych w standardzie popularnym. Takie mieszkania niezmiennie cieszą się największym zainteresowaniem klientów, najszybciej się wynajmują i trzymają cenę.

Konkurencją dla wynajmu mieszkań, i to tych najtańszych, jest rosnąca oferta wynajmu pokoi. Wielu właścicieli mieszkań liczących minimum 2 pokoje postanawia podreperować swoją sytuację finansową przyjmując pod swój dach najemcę/najemców. Niewykorzystywany pokój staje się dla nich źródłem dodatkowych kilkuset złotych dochodu miesięcznie (np. w Łodzi średni miesięczny koszt najmu pokoju wynosi 380 PLN, w Krakowie 650, a w Warszawie - 720 PLN). Takie kwoty są nie do pogardzenia nie tylko dla samotnie mieszkających osób starszych, często utrzymujących się ze skromnej renty czy emerytury. Zdaniem Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net wśród oferujących najem pokoju przybywa osób młodych, często singli, którzy uzyskane środki przeznaczają na spłatę rat kredytu hipotecznego zaciągniętego na zakup swojego M.
 

WARSZAWA - RANKING POPULARNOŚCI DZIELNIC
Mokotów wciąż jest najbardziej pożądaną lokalizacją wśród osób, które zamierzają kupić mieszkanie w Warszawie. Drugie miejsce w rankingu popularności dzielnic przygotowanym na podstawie preferencji osób poszukujących ofert sprzedaży mieszkań w serwisie Oferty.net zajął Ursynów, a trzecie - Śródmieście. Najmniejszym zainteresowaniem poszukujących (mimo notowanych tam najniższych cen mieszkań) charakteryzuje się Wawer, Wesoła i Rembertów.
 
 


Open Finance i Oferty.net

gk

Raport z rynku nieruchomości - wrzesień 2009 r.

Końcówka wakacji nie przyniosła znaczących zmian w cenach mieszkań oferowanych na rynku wtórnym. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez serwis Oferty.net na ponad 20 tysiącach ofert wystawionych do sprzedaży w sierpniu najwięcej - o 150 PLN, tj. 2,7% wzrosła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Poznaniu, a o 118 PLN (1,6%) w Krakowie.
Największy spadek nastąpił w Sopocie, w którym zbywcy wyceniali swoje mieszkania po 9920 PLN za m2, tj. o 188 PLN (1,9%) mniej niż w lipcu.

Ceny w Gdyni i Łodzi pozostały na dotychczasowym poziomie a w pozostałych trzynastu miastach zmiana średniej ceny jednego metra kwadratowego nie przekroczyła 75 PLN.
 

NOWE KREDYTY - MAŁA ODWILŻ
Jakkolwiek trudno mówić o diametralnej poprawie sytuacji w kwestii dostępności kredytów hipotecznych od naszego ostatniego wspólnego raportu, to niewielkie zmiany, których byliśmy świadkami w tym czasie, świadczą o pozytywnym kierunku zmian na tym rynku. Przykładem może być szybki powrót BZ WBK do marż na kredytach złotowych do 1,35 pkt proc. (po kilkudniowej nieobecności tego produktu) czy też obniżki marż dokonane w Banku Millennium, który dodatkowo wprowadził przyspieszony tryb obsługi klientów VIP. Uzyskanie decyzji kredytowej w trzy dni, nawet jeśli miałoby być tylko sloganem reklamowym, jest istotną zmianą na rynku, na którym standardem jest ostatnio kilkutygodniowy, a nawet kilkumiesięczny okres oczekiwania na decyzje kredytowe ze strony banków.

Postęp był i nadal jest możliwy za sprawą odczuwalnej poprawy płynności w sektorze bankowym, który poprawił stronę depozytową, natomiast nadal w niewielkim stopniu wykorzystuje możliwość zwiększenia akcji kredytowej. Oczekujemy, że rynek kredytowy pozostanie "zmrożony" w najbliższych miesiącach, ale drobne inicjatywy poszczególnych banków stopniowo doprowadzą do małej odwilży.

Niestety, na drodze do pełnego odblokowania rynku kredytowego stanął rząd ze swoimi potrzebami pożyczkowymi, które w przyszłym roku oszacowano na 200 mld PLN (dla porównania - rynek nowych kredytów hipotecznych w Polsce z okresu najlepszej koniunktury to ok. 40 mld PLN rocznie ). Jest prawdopodobnym, że w tej sytuacji rentowność obligacji skarbowych pozostanie wysoka, a ponieważ nie jest możliwe, by kredyty hipoteczne były oprocentowane niżej niż obligacje skarbowe, możemy zakładać, że marże kredytowe pozostaną na wysokim poziomie jeszcze przez długi czas, a ich spadek jest kwestią czasu dłuższego, niż daje się w tej chwili prognozować.

KREDYTY SPŁACANE - RATY BEZ ZMIAN
Stabilizacja też jest dobrą informacją. Od 20 sierpnia (naszego ostatniego raportu) trzymiesięczna stopa WIBOR wzrosła o 1 pkt bazowy do 4,17 proc. W tym samym czasie notowania franka szwajcarskiego wzrosły z 2,73 do 2,74 PLN, a więc o jeden grosz przy niezmienionych stopach procentowych dla franka. Zmiany o takim charakterze mają pomijalny wpływ na wysokość rat kredytów hipotecznych. Przy rekordowo niskich stopach LIBOR i WIBOR taką stabilizację możemy odczytać więc jako dobrą wiadomość dla spłacających kredyty hipoteczne.

Odnotujmy, że przed tygodniem Narodowy Bank Szwajcarii zdecydował się pozostawić stopy procentowe bez zmian i zapowiedział ich utrzymanie na rekordowo niskim poziomie "przez jakiś czas". Jednocześnie SNB zapowiedział, że utrzymanie polityki ultra niskich stóp procentowych jest niemożliwe w perspektywie trzech najbliższych lat. Stąd należy zakładać, że w najbliższej przyszłości wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych we frankach nie będzie się zmieniać, ale w dłuższym terminie ich wzrost jest wysoce prawdopodobny.

POKOJE KONKURUJĄ Z MIESZKANIAMI
Końcówka wakacji i początek jesieni to w miastach akademickich okres wzmożonego ruchu na rynku najmu. W tym roku nie należy jednak oczekiwać spektakularnych wzrostów stawek za najem. Przeciwnie - duża nadpodaż ofert na rynku powoduje, że właściciele mieszkań zaczynają konkurować między sobą obniżając ceny, zarówno ofertowe jak i finalne, po których ostatecznie zawierane są umowy najmu. Widać to przede wszystkim w przypadku mieszkań dużych oraz nowych, o podwyższonym standardzie. Niektóre oferty tego typu są obecnie tańsze nawet o 10 - 15% niż przed rokiem. Trend spadkowy jest natomiast zdecydowanie mniej widoczny w segmencie mieszkań 1-pokojowych oraz 2-pokojowych w standardzie popularnym. Takie mieszkania niezmiennie cieszą się największym zainteresowaniem klientów, najszybciej się wynajmują i trzymają cenę.

Konkurencją dla wynajmu mieszkań, i to tych najtańszych, jest rosnąca oferta wynajmu pokoi. Wielu właścicieli mieszkań liczących minimum 2 pokoje postanawia podreperować swoją sytuację finansową przyjmując pod swój dach najemcę/najemców. Niewykorzystywany pokój staje się dla nich źródłem dodatkowych kilkuset złotych dochodu miesięcznie (np. w Łodzi średni miesięczny koszt najmu pokoju wynosi 380 PLN, w Krakowie 650, a w Warszawie - 720 PLN). Takie kwoty są nie do pogardzenia nie tylko dla samotnie mieszkających osób starszych, często utrzymujących się ze skromnej renty czy emerytury. Zdaniem Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net wśród oferujących najem pokoju przybywa osób młodych, często singli, którzy uzyskane środki przeznaczają na spłatę rat kredytu hipotecznego zaciągniętego na zakup swojego M.
 

WARSZAWA - RANKING POPULARNOŚCI DZIELNIC
Mokotów wciąż jest najbardziej pożądaną lokalizacją wśród osób, które zamierzają kupić mieszkanie w Warszawie. Drugie miejsce w rankingu popularności dzielnic przygotowanym na podstawie preferencji osób poszukujących ofert sprzedaży mieszkań w serwisie Oferty.net zajął Ursynów, a trzecie - Śródmieście. Najmniejszym zainteresowaniem poszukujących (mimo notowanych tam najniższych cen mieszkań) charakteryzuje się Wawer, Wesoła i Rembertów.
 
 


Open Finance i Oferty.net

gk

Nowe limity przy kredytach z dopłatą

Dostęp do programu Rodzina na swoim powinien się zwiększyć. Ale nie wszędzie, np. w Poznaniu limit umożliwiający skorzystanie z kredytu z dopłatami Skarbu Państwa będzie niższy.

W wielu województwach maksymalna cena nieruchomości kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim będzie wyższa od października. Co oznacza, że zwiększy się wybór mieszkań np. w Opolu, Warszawie i Szczecinie, które będzie można kupić z dopłatą Skarbu Państwa. Te wzrosty nie będą jednak duże.

To dobra wiadomość, bo ostatnio z rynku bardzo szybko znikają najtańsze lokale, które spełniają kryteria umożliwiające uzyskanie rządowej pomocy. W efekcie mieszkań kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim jest mało.

Zdaniem ekspertów to efekt stabilizacji cen nieruchomości.

Spośród badanych przez nas miast, w ośmiu nastąpił spadek dostępności mieszkań, które kwalifikują się do programu, a w trzech nic się nie zmieniło, chodzi o Warszawę, Lublin i Bydgoszcz - mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse. Te dane dotyczą zmian, jakie nastąpiły w ostatnim kwartale na rynku wtórnym.

W siedmiu miastach odsetek mieszkań, na zakup których można dostać pomoc rządową, nieco się zwiększył. Największy spadek liczby lokali, których nabywcy mogą skorzystać z dopłat do kredytów mieszkaniowych, odnotowano w Poznaniu, aż o 10 pkt proc. W tym mieście sytuacja w najbliższym czasie jeszcze się pogorszy, bo wskaźnik cenowy zostanie obniżony. Z naszych wyliczeń wynika, że w Poznaniu maksymalna cena nieruchomości kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim spadnie od 1 października do 7063 zł, czyli o ok. 161 zł. A w całym województwie wielkopolskim o 250 zł, do 4510 zł. Jeśli ktoś chce tam kupić mieszkanie z dopłatą, powinien się spieszyć, bo od najbliższego czwartku obowiązujące limity będą niższe i nabywcy niektórych lokali nie otrzymają wsparcia państwa, bo będą one za drogie. - Nie dziwię się, że od października wskaźnik może być niższy, bo koszty pracy spadły od początku roku o prawie 20 proc., wyroby hutnicze staniały o 30 proc., a inne materiały budowlane o 5?25 proc. - wylicza Zbigniew Bachman, prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej. Eksperci związani z budownictwem są zaskoczeni, że wskaźniki pokazujące koszty budowy mieszkań gdzieniegdzie rosną.

Mniej mieszkań kwalifikujących się do programu odnotowano w Katowicach i Szczecinie (o 8 pkt proc.), a w Toruniu o 6 pkt proc. Tradycyjnie najmniej mieszkań kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim jest w Krakowie, gdzie ustawowe wymagania cenowe spełnia tylko 7 proc. lokali dostępnych na rynku wtórnym (spadek o 1 pkt proc.).

Eksperci wskazują, że równocześnie zainteresowanie kredytami z dopłatą nieco się zmniejszyło. Od początku roku ich wartość przekroczyła 3,2 mld zł, a otrzymało je 19 tys. kredytobiorców. Jednak w sierpniu wartość nowych kredytów z dopłatami spadła do 520 mln zł. Kredyty z dopłatami otrzymało 2929 osób, czyli o prawie 500 osób mniej niż w lipcu tego roku.


Roman Grzyb
Gazeta Prawna

Nowe limity przy kredytach z dopłatą

Dostęp do programu Rodzina na swoim powinien się zwiększyć. Ale nie wszędzie, np. w Poznaniu limit umożliwiający skorzystanie z kredytu z dopłatami Skarbu Państwa będzie niższy.

W wielu województwach maksymalna cena nieruchomości kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim będzie wyższa od października. Co oznacza, że zwiększy się wybór mieszkań np. w Opolu, Warszawie i Szczecinie, które będzie można kupić z dopłatą Skarbu Państwa. Te wzrosty nie będą jednak duże.

To dobra wiadomość, bo ostatnio z rynku bardzo szybko znikają najtańsze lokale, które spełniają kryteria umożliwiające uzyskanie rządowej pomocy. W efekcie mieszkań kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim jest mało.

Zdaniem ekspertów to efekt stabilizacji cen nieruchomości.

Spośród badanych przez nas miast, w ośmiu nastąpił spadek dostępności mieszkań, które kwalifikują się do programu, a w trzech nic się nie zmieniło, chodzi o Warszawę, Lublin i Bydgoszcz - mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse. Te dane dotyczą zmian, jakie nastąpiły w ostatnim kwartale na rynku wtórnym.

W siedmiu miastach odsetek mieszkań, na zakup których można dostać pomoc rządową, nieco się zwiększył. Największy spadek liczby lokali, których nabywcy mogą skorzystać z dopłat do kredytów mieszkaniowych, odnotowano w Poznaniu, aż o 10 pkt proc. W tym mieście sytuacja w najbliższym czasie jeszcze się pogorszy, bo wskaźnik cenowy zostanie obniżony. Z naszych wyliczeń wynika, że w Poznaniu maksymalna cena nieruchomości kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim spadnie od 1 października do 7063 zł, czyli o ok. 161 zł. A w całym województwie wielkopolskim o 250 zł, do 4510 zł. Jeśli ktoś chce tam kupić mieszkanie z dopłatą, powinien się spieszyć, bo od najbliższego czwartku obowiązujące limity będą niższe i nabywcy niektórych lokali nie otrzymają wsparcia państwa, bo będą one za drogie. - Nie dziwię się, że od października wskaźnik może być niższy, bo koszty pracy spadły od początku roku o prawie 20 proc., wyroby hutnicze staniały o 30 proc., a inne materiały budowlane o 5?25 proc. - wylicza Zbigniew Bachman, prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej. Eksperci związani z budownictwem są zaskoczeni, że wskaźniki pokazujące koszty budowy mieszkań gdzieniegdzie rosną.

Mniej mieszkań kwalifikujących się do programu odnotowano w Katowicach i Szczecinie (o 8 pkt proc.), a w Toruniu o 6 pkt proc. Tradycyjnie najmniej mieszkań kwalifikujących się do programu Rodzina na swoim jest w Krakowie, gdzie ustawowe wymagania cenowe spełnia tylko 7 proc. lokali dostępnych na rynku wtórnym (spadek o 1 pkt proc.).

Eksperci wskazują, że równocześnie zainteresowanie kredytami z dopłatą nieco się zmniejszyło. Od początku roku ich wartość przekroczyła 3,2 mld zł, a otrzymało je 19 tys. kredytobiorców. Jednak w sierpniu wartość nowych kredytów z dopłatami spadła do 520 mln zł. Kredyty z dopłatami otrzymało 2929 osób, czyli o prawie 500 osób mniej niż w lipcu tego roku.


Roman Grzyb
Gazeta Prawna

Kredyty studenckie

Mimo spadku cen, koszt wynajęcia mieszkania jest nadal na tyle wysoki, że części rodziców bardzo trudno jest utrzymać dziecko, które studiuje poza miejscem zamieszkania. W sfinansowaniu tego kosztu może pomóc kredyt studencki. Jest on znacznie tańszy niż alternatywne źródła finansowania, np. pożyczka gotówkowa, kredyt odnawiany czy debet w rachunku. Kredyt studencki można uzyskać nawet, jeśli wnioskodawca nie osiąga dochodów. Kredyty studenckie udzielane są bowiem na specyficznych warunkach, określonych w odrębnych przepisach.
Kredyty studenckie wypłacane są w ratach, w okresie trwania studiów. W ciągu roku bank wypłaci maksymalnie 10 rat. Ich wysokość to 400 zł lub 600 zł. W okresie wypłat naliczane są odsetki, których koszt ponosi BGK. Spłata kredytu przez studenta rozpoczyna się maksymalnie po dwóch latach od ukończenia studiów. Kredytobiorca spłaca ratę kapitałową powiększoną o odsetki naliczone według połowy stopy redyskontowej NBP (obecnie 3,75 proc.), czyli 1,875 proc. Pozostałą część odsetek spłaca BGK. Kredyty studenckie oferują obecnie tylko cztery banki: PKO BP, Pekao, Bank Polskiej Spółdzielczości i Gospodarczy Bank Wielkopolski.

600 zł wypłacane co miesiąc studentowi w ramach kredytu nie wystarczy na opłacenie samodzielnej kawalarki, ani nawet na wynajęcie wspólnie z innymi studentami większego mieszkania, przy założeniu zajmowania własnego pokoju. Przykładowo miesięczny koszt wynajęcia wspólnie przez trzy osoby 3-pokojowego mieszkania wyniesie 719 zł, we Wrocławiu 765 zł, a w Krakowie 696 zł. 600 zł wystarczy natomiast na wynajęcie stancji w większości badanych przez nas miast.

Kredyt studencki jest bardzo atrakcyjny również dlatego, że kredytobiorca, który ukończy naukę w grupie 5 proc. najlepszych studentów w danej szkole ma szansę na umorzenie 20 proc. długu. Okres spłaty jest maksymalnie dwukrotnością okresu wypłat. Przy obecnym poziomie stopy redyskontowej i założeniu 10-letniego okresu spłaty, miesięczna rata wynosi 183 zł dla studentów, którzy otrzymywali wypłaty po 400 zł i 274 zł przy wypłatach po 600 zł.

Kredyt studencki może być wypłacony tylko studentom, którzy rozpoczęli naukę przed ukończeniem 25. roku życia, słuchaczom określonych uczelni wojskowych i pożarniczych oraz doktorantom. Wniosek o przyznanie kredytu można składać do 15 listopada każdego roku. Pierwszeństwo w otrzymaniu kredytu mają studenci z rodzin o niskich dochodach. Warunkiem uzyskania kredytu jest przedstawienie wymaganego przesz bank zabezpieczenia. Najuboższym studentom BGK może poręczyć 70 proc. kwoty kredytu, a nawet 100 proc. w przypadku studentów będących wychowankami domów dziecka lub rodzin zastępczych.

W przypadku, gdy student nie zaliczy semestru, wypłata rat kredytu jest wstrzymywana do czasu przedstawienia zaświadczenia o rozpoczęcia studiów w kolejnym semestrze. BGK w dalszym ciągu reguluje jednak odsetki naliczane od zadłużenia. Jeśli student zrezygnuje ze studiów, musi od razu rozpocząć spłatę kredytu. W tym przypadku również część odsetek pokrywa BGK. Student płaci jednak nieco więcej niż w sytuacji, gdyby ukończył studia. Zapłaci bowiem odsetki według stopy wynoszącej 75 proc. stopy redyskontowej.

 

 

interia.pl

Kredyty studenckie

Mimo spadku cen, koszt wynajęcia mieszkania jest nadal na tyle wysoki, że części rodziców bardzo trudno jest utrzymać dziecko, które studiuje poza miejscem zamieszkania. W sfinansowaniu tego kosztu może pomóc kredyt studencki. Jest on znacznie tańszy niż alternatywne źródła finansowania, np. pożyczka gotówkowa, kredyt odnawiany czy debet w rachunku. Kredyt studencki można uzyskać nawet, jeśli wnioskodawca nie osiąga dochodów. Kredyty studenckie udzielane są bowiem na specyficznych warunkach, określonych w odrębnych przepisach.
Kredyty studenckie wypłacane są w ratach, w okresie trwania studiów. W ciągu roku bank wypłaci maksymalnie 10 rat. Ich wysokość to 400 zł lub 600 zł. W okresie wypłat naliczane są odsetki, których koszt ponosi BGK. Spłata kredytu przez studenta rozpoczyna się maksymalnie po dwóch latach od ukończenia studiów. Kredytobiorca spłaca ratę kapitałową powiększoną o odsetki naliczone według połowy stopy redyskontowej NBP (obecnie 3,75 proc.), czyli 1,875 proc. Pozostałą część odsetek spłaca BGK. Kredyty studenckie oferują obecnie tylko cztery banki: PKO BP, Pekao, Bank Polskiej Spółdzielczości i Gospodarczy Bank Wielkopolski.

600 zł wypłacane co miesiąc studentowi w ramach kredytu nie wystarczy na opłacenie samodzielnej kawalarki, ani nawet na wynajęcie wspólnie z innymi studentami większego mieszkania, przy założeniu zajmowania własnego pokoju. Przykładowo miesięczny koszt wynajęcia wspólnie przez trzy osoby 3-pokojowego mieszkania wyniesie 719 zł, we Wrocławiu 765 zł, a w Krakowie 696 zł. 600 zł wystarczy natomiast na wynajęcie stancji w większości badanych przez nas miast.

Kredyt studencki jest bardzo atrakcyjny również dlatego, że kredytobiorca, który ukończy naukę w grupie 5 proc. najlepszych studentów w danej szkole ma szansę na umorzenie 20 proc. długu. Okres spłaty jest maksymalnie dwukrotnością okresu wypłat. Przy obecnym poziomie stopy redyskontowej i założeniu 10-letniego okresu spłaty, miesięczna rata wynosi 183 zł dla studentów, którzy otrzymywali wypłaty po 400 zł i 274 zł przy wypłatach po 600 zł.

Kredyt studencki może być wypłacony tylko studentom, którzy rozpoczęli naukę przed ukończeniem 25. roku życia, słuchaczom określonych uczelni wojskowych i pożarniczych oraz doktorantom. Wniosek o przyznanie kredytu można składać do 15 listopada każdego roku. Pierwszeństwo w otrzymaniu kredytu mają studenci z rodzin o niskich dochodach. Warunkiem uzyskania kredytu jest przedstawienie wymaganego przesz bank zabezpieczenia. Najuboższym studentom BGK może poręczyć 70 proc. kwoty kredytu, a nawet 100 proc. w przypadku studentów będących wychowankami domów dziecka lub rodzin zastępczych.

W przypadku, gdy student nie zaliczy semestru, wypłata rat kredytu jest wstrzymywana do czasu przedstawienia zaświadczenia o rozpoczęcia studiów w kolejnym semestrze. BGK w dalszym ciągu reguluje jednak odsetki naliczane od zadłużenia. Jeśli student zrezygnuje ze studiów, musi od razu rozpocząć spłatę kredytu. W tym przypadku również część odsetek pokrywa BGK. Student płaci jednak nieco więcej niż w sytuacji, gdyby ukończył studia. Zapłaci bowiem odsetki według stopy wynoszącej 75 proc. stopy redyskontowej.

 

 

interia.pl

Sprawdź, co wynajmiesz za 600 złotych?

Sierpień i wrzesień, jak co roku, są okresem intensywnych poszukiwań lokum na nowy rok akademicki. Właściciele mieszkań korzystają z okazji i ze względu na duże zapotrzebowanie windują ceny. W tym roku sytuacja jest nieco inna, na rynku dostępnych jest około dwa i pół raza więcej ofert wynajmu, niż w tym samym okresie 2008 roku.

Lokalizacja przede wszystkim

Jeśli przyjrzeć się kosztom wynajmu mieszkań w sierpniu br., okaże się, że jednopokojowe mieszkanie najtańsze jest w Bydgoszczy, gdzie za kawalerkę zapłacimy 900 zł. Tanio jest także w Toruniu (906 zł), Łodzi (930 zł) i Lublinie (940 zł). Najdroższymi miastami są największe ośrodki akademickie: Warszawa (1454 zł), Wrocław (1278 zł), Gdańsk (1233 zł) i Kraków (1175 zł). Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku mieszkań dwupokojowych. Najtaniej będzie je wynająć w Olsztynie (1075 zł), Toruniu (1105 zł) i Bydgoszczy (1135 zł). Za wynajem dwupokojowego mieszkania najdrożej zapłacimy w Warszawie (2082 zł), Krakowie (1786 zł) i Gdyni (1720 zł). Trzypokojowe najtańsze jest w Olsztynie (1300 zł), Bydgoszczy (1300 zł) i Białymstoku (1390 zł). Lokale tego typu są natomiast najdroższe we Wrocławiu (2296 zł), Warszawie (2159 zł) i Krakowie (2089 zł). Z danych wynika, że generalnie najmniejsze koszty ponoszą osoby mieszkające w Bydgoszczy, Toruniu, Olsztynie i Białymstoku, natomiast najdrożej jest w największych miastach - Warszawie, Krakowie i Wrocławiu.

Kawalerka trzyma cenę

Warto przyjrzeć się zmianom kosztów wynajmu w porównaniu z sierpniem 2008 roku. Jak się okazuje, cena kawalerki spadła w czterech z sześciu analizowanych lokalizacji. Najwyższy spadek zanotowano w Poznaniu (o 12,31 proc.), Wrocławiu (o 9,55 proc.) i Krakowie (o 6,38 proc.). Ceny kawalerek wzrosły tylko w Gdańsku (o 1,46 proc.) i Katowicach (o 2,73 proc.). Sytuacja wygląda podobnie w przypadku mieszkań dwupokojowych. Koszty wynajmu takiego lokalu wzrosły tylko w Warszawie (o 6,6 proc.). Największy spadek zanotowano we Wrocławiu (o 12,1 proc.), Krakowie (o 8 proc.) i Poznaniu (o 7,3 proc.). Największe spadki cen dotyczą mieszkań trzypokojowych. Koszty wynajmu takiego lokum najbardziej obniżyły się w Warszawie (o 34,32 proc.), Wrocławiu (o 8,89 proc.) i Katowicach (o 8,49 proc.). Niewielki spadek zanotowano w Poznaniu (o 1,64 proc.) i Krakowie (o 3,54 proc.) (wszystkie dane widoczne są na wykresach).

Pomimo spadku cen mieszkań w skali rocznej, ma jednak miejsce sezonowy wzrost cen w sierpniu. Jeśli w czerwcu br. w Bydgoszczy można było wynająć kawalerkę za 850 zł, to w sierpniu kosztowała już 900 zł. Za dwupokojowe mieszkanie w Szczecinie w czerwcu mogliśmy zapłacić 1300 zł, a w sierpniu kosztowało już 1470 zł. W sierpniu i wrześniu okresowo wzrasta popyt na mieszkania, ponieważ w tym czasie na studia przyjeżdża duża grupa studentów pierwszego roku, dla której nie wystarczyło miejsc w akademikach. Wykorzystują to właściciele, którzy mając wielu chętnych do wynajęcia podnoszą cenę wynajmu o kilka procent. Dotyczy to jednak przede wszystkim lokali położonych w okolicach uczelni, w których może mieszkać wspólnie więcej osób i dzielić koszty. Generalnie w tym roku właściciele mieszkań są bardziej skłonni do negocjacji z najemcami. Jeżeli mieszkanie nie zostanie

Pokój przy rodzinie

Alternatywą do wynajmu mieszkania są stancje. Tu także popyt wzrasta w sierpniu i wrześniu, kiedy studenci przyjeżdżają na studia. Za wynajęcie pokoju przy rodzinie lub osobie samotnej najwięcej zapłacimy w Warszawie (710 zł), Wrocławiu (656 zł) i Gdańsku (575 zł). Koszt wynajmu stancji jest najmniejszy w Rzeszowie (390 zł), Częstochowie (440 zł), Lublinie i Toruniu (po 410 zł).

W porównaniu z sierpniem 2008 roku, koszt wynajmu pokoju wzrósł w jedenastu spośród szesnastu analizowanych lokalizacji. Najbardziej podrożały stancje w Częstochowie (o 16 proc.), Rzeszowie (o 15 proc.) i Opolu (o 13 proc.). Na niezmienionym poziomie utrzymały się koszty wynajmu stancji w Toruniu, Krakowie i Bydgoszczy. Spadek zanotowano tylko w Olsztynie (o 4 proc.) i Gdyni (o 6 proc.).


Expander.pl

interia.pl

Sprawdź, co wynajmiesz za 600 złotych?

Sierpień i wrzesień, jak co roku, są okresem intensywnych poszukiwań lokum na nowy rok akademicki. Właściciele mieszkań korzystają z okazji i ze względu na duże zapotrzebowanie windują ceny. W tym roku sytuacja jest nieco inna, na rynku dostępnych jest około dwa i pół raza więcej ofert wynajmu, niż w tym samym okresie 2008 roku.

Lokalizacja przede wszystkim

Jeśli przyjrzeć się kosztom wynajmu mieszkań w sierpniu br., okaże się, że jednopokojowe mieszkanie najtańsze jest w Bydgoszczy, gdzie za kawalerkę zapłacimy 900 zł. Tanio jest także w Toruniu (906 zł), Łodzi (930 zł) i Lublinie (940 zł). Najdroższymi miastami są największe ośrodki akademickie: Warszawa (1454 zł), Wrocław (1278 zł), Gdańsk (1233 zł) i Kraków (1175 zł). Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku mieszkań dwupokojowych. Najtaniej będzie je wynająć w Olsztynie (1075 zł), Toruniu (1105 zł) i Bydgoszczy (1135 zł). Za wynajem dwupokojowego mieszkania najdrożej zapłacimy w Warszawie (2082 zł), Krakowie (1786 zł) i Gdyni (1720 zł). Trzypokojowe najtańsze jest w Olsztynie (1300 zł), Bydgoszczy (1300 zł) i Białymstoku (1390 zł). Lokale tego typu są natomiast najdroższe we Wrocławiu (2296 zł), Warszawie (2159 zł) i Krakowie (2089 zł). Z danych wynika, że generalnie najmniejsze koszty ponoszą osoby mieszkające w Bydgoszczy, Toruniu, Olsztynie i Białymstoku, natomiast najdrożej jest w największych miastach - Warszawie, Krakowie i Wrocławiu.

Kawalerka trzyma cenę

Warto przyjrzeć się zmianom kosztów wynajmu w porównaniu z sierpniem 2008 roku. Jak się okazuje, cena kawalerki spadła w czterech z sześciu analizowanych lokalizacji. Najwyższy spadek zanotowano w Poznaniu (o 12,31 proc.), Wrocławiu (o 9,55 proc.) i Krakowie (o 6,38 proc.). Ceny kawalerek wzrosły tylko w Gdańsku (o 1,46 proc.) i Katowicach (o 2,73 proc.). Sytuacja wygląda podobnie w przypadku mieszkań dwupokojowych. Koszty wynajmu takiego lokalu wzrosły tylko w Warszawie (o 6,6 proc.). Największy spadek zanotowano we Wrocławiu (o 12,1 proc.), Krakowie (o 8 proc.) i Poznaniu (o 7,3 proc.). Największe spadki cen dotyczą mieszkań trzypokojowych. Koszty wynajmu takiego lokum najbardziej obniżyły się w Warszawie (o 34,32 proc.), Wrocławiu (o 8,89 proc.) i Katowicach (o 8,49 proc.). Niewielki spadek zanotowano w Poznaniu (o 1,64 proc.) i Krakowie (o 3,54 proc.) (wszystkie dane widoczne są na wykresach).

Pomimo spadku cen mieszkań w skali rocznej, ma jednak miejsce sezonowy wzrost cen w sierpniu. Jeśli w czerwcu br. w Bydgoszczy można było wynająć kawalerkę za 850 zł, to w sierpniu kosztowała już 900 zł. Za dwupokojowe mieszkanie w Szczecinie w czerwcu mogliśmy zapłacić 1300 zł, a w sierpniu kosztowało już 1470 zł. W sierpniu i wrześniu okresowo wzrasta popyt na mieszkania, ponieważ w tym czasie na studia przyjeżdża duża grupa studentów pierwszego roku, dla której nie wystarczyło miejsc w akademikach. Wykorzystują to właściciele, którzy mając wielu chętnych do wynajęcia podnoszą cenę wynajmu o kilka procent. Dotyczy to jednak przede wszystkim lokali położonych w okolicach uczelni, w których może mieszkać wspólnie więcej osób i dzielić koszty. Generalnie w tym roku właściciele mieszkań są bardziej skłonni do negocjacji z najemcami. Jeżeli mieszkanie nie zostanie

Pokój przy rodzinie

Alternatywą do wynajmu mieszkania są stancje. Tu także popyt wzrasta w sierpniu i wrześniu, kiedy studenci przyjeżdżają na studia. Za wynajęcie pokoju przy rodzinie lub osobie samotnej najwięcej zapłacimy w Warszawie (710 zł), Wrocławiu (656 zł) i Gdańsku (575 zł). Koszt wynajmu stancji jest najmniejszy w Rzeszowie (390 zł), Częstochowie (440 zł), Lublinie i Toruniu (po 410 zł).

W porównaniu z sierpniem 2008 roku, koszt wynajmu pokoju wzrósł w jedenastu spośród szesnastu analizowanych lokalizacji. Najbardziej podrożały stancje w Częstochowie (o 16 proc.), Rzeszowie (o 15 proc.) i Opolu (o 13 proc.). Na niezmienionym poziomie utrzymały się koszty wynajmu stancji w Toruniu, Krakowie i Bydgoszczy. Spadek zanotowano tylko w Olsztynie (o 4 proc.) i Gdyni (o 6 proc.).


Expander.pl

interia.pl

Czynsze pójdą w górę

Rosną czynsze za mieszkania stojące na gruntach oddanych w użytkowanie wieczyste. Część gmin aktualizuje opłaty z tego tytułu, co oznacza ich skok nawet o 1500 procent.
Prezes warszawskiej spółdzielni mieszkaniowej Ruda przeżył szok, kiedy otworzył pismo od władz dzielnicy Bielany. Okazało się, że od nowego roku spółdzielnia musi zapłacić ponad 2,7 mln zł z tytułu opłaty za użytkowanie wieczyste. Tymczasem obecnie kwota ta wynosi 567 tys. zł.

To nokaut - mówi prezes Dariusz Śmierzynski.
Teraz mogę albo postawić spółdzielnię w stan upadłości, albo podnieść lokatorom miesięczne opłaty za mieszkanie o 150 zł, czego zrobić nie mogę, bo członkowie Rudy to głównie emeryci. Nie pozwolimy, by władze dzielnicy kosztem Rudy łatały dziury w budżecie, bo o to tak naprawdę chodzi,
Dlatego prezes Śmierzyński planuje zakwestionować podwyżkę w samorządowym kolegium odwoławczym.

W podobnej sytuacji wcześniej znaleźli się właściciele ze wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Sulkiewicza koło warszawskich Łazienek. Im opłatę podniesiono o 1500 proc.! Wszyscy się odwołali, sprawy do tej pory nie są jeszcze rozstrzygnięte.

Problem dużych miast

To nie są pojedyncze przypadki, wynikające ze specyfiki stolicy, lecz problem ogólnopolski, głównie dużych metropolii - ocenia Mirosław Gdesz, prawnik specjalizujący się w tej tematyce. - To tam głównie lokatorzy i właściciele są zaskakiwani takimi horrendalnymi podwyżkami.

Opłatę za użytkowanie wieczyste wnosi się raz w roku. Wynosi ona 1 proc. wartości nieruchomości przeznaczonych na cele mieszkaniowe oraz 3 proc. w wypadku tych o charakterze usługowym.

Właścicielami gruntów oddanych w użytkowanie wieczyste jest Skarb Państwa (reprezentowany najczęściej przez starostów) bądź gminy. Ten pierwszy niezwykle rzadko aktualizuje opłaty, te drugie robią to częściej, ale i tak od jednej do drugiej aktualizacji mija zwykle od pięciu do dziesięciu lat, bo to sporo kosztuje. Stąd biorą się tak drastyczne skoki.

Miasta rzadko robią aktualizację dla wszystkich nieruchomości, najczęściej tylko dla wybranych, które mogą przynieść największe zyski, co rodzi wśród mieszkańców poczucie krzywdy - mówi Wojciech Nurek, rzeczoznawca majątkowy z kancelarii RealExpert Ska. Dlaczego bowiem Kowalski musi płacić 500 proc. więcej niż Wiśniewski, który mieszka obok?

Olsztyn należy do tych nielicznych miast, które wyceniły nieruchomości jednocześnie w całym mieście. Nowe stawki opłat weszły w życie od 1 stycznia 2008 r. w stosunku do 16 tys. użytkowników, wzrosły o prawie 300 proc. - Mieliśmy około 3 - 4 tys. odwołań, większość dotyczyła gruntów pod garażami, za które opłat nie aktualizowano przez dziesięć lat - wyjaśniła Blanka Krukowska z Urzędu Miasta w Olsztynie. Wiele spraw zakończyło się polubownie, miasto zgodziło się obniżyć opłaty od 5 do 20 proc.

W Gdańsku i w Krakowie, a także w Warszawie jest inaczej. - Co roku aktualizujemy wartość kolejnych nieruchomości - wyjaśnił Tomasz Lachowicz z Urzędu Miasta w Gdańsku. W tym roku rzeczoznawcy sporządzili operaty w Gdańsku dla 12 tys. W rezultacie ich wartość wrosła z 300 do 400 zł za mkw.

W opinii Wojciecha Nurka trzeba zmienić przepisy. Taką potrzebę widzi też Ministerstwo Infrastruktury, któremu skarżą się zarówno miasta, jaki i użytkownicy wieczyści.

Będą zmiany

Analizujemy to zagadnienie i czekamy na opracowanie wskaźników przez GUS. Na ich podstawie dochodziłoby do przeszacowania nieruchomości na potrzeby użytkowania wieczystego - mówi Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury.

Roman Nowosielski, adwokat

Kwestionowanie opłaty za użytkowanie wieczyste jest bardzo trudne. Trzeba bowiem wykazać, że operat szacunkowy przygotowany przez rzeczoznawcę majątkowego zawiera błędy. Gdyby zaś się okazało, że ich nie ma, to niestety obronić się przed podwyżkami raczej się nie uda. Tak czy siak walczyć warto. Największe szanse na wygraną ma użytkownik wieczysty w sądzie powszechnym. A to dlatego, że samorządowe kolegia odwoławcze bazują na danych przekazanych przez miasta. Natomiast sądy cywilne dopuszczają inne dowody. Można więc np. przedstawić operat wykonany przez innego biegłego i wykazać, że wartość działki jest jednak inna, i to znacznie niższa, lub wnioskować o powołanie biegłego w sprawie. Udało mi się wielokrotnie wywalczyć dla klienta obniżenie opłaty, i to nawet o połowę.


Renata Krupa-Dąbrowska
Rzeczpospolita

Czynsze pójdą w górę

Rosną czynsze za mieszkania stojące na gruntach oddanych w użytkowanie wieczyste. Część gmin aktualizuje opłaty z tego tytułu, co oznacza ich skok nawet o 1500 procent.
Prezes warszawskiej spółdzielni mieszkaniowej Ruda przeżył szok, kiedy otworzył pismo od władz dzielnicy Bielany. Okazało się, że od nowego roku spółdzielnia musi zapłacić ponad 2,7 mln zł z tytułu opłaty za użytkowanie wieczyste. Tymczasem obecnie kwota ta wynosi 567 tys. zł.

To nokaut - mówi prezes Dariusz Śmierzynski.
Teraz mogę albo postawić spółdzielnię w stan upadłości, albo podnieść lokatorom miesięczne opłaty za mieszkanie o 150 zł, czego zrobić nie mogę, bo członkowie Rudy to głównie emeryci. Nie pozwolimy, by władze dzielnicy kosztem Rudy łatały dziury w budżecie, bo o to tak naprawdę chodzi,
Dlatego prezes Śmierzyński planuje zakwestionować podwyżkę w samorządowym kolegium odwoławczym.

W podobnej sytuacji wcześniej znaleźli się właściciele ze wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Sulkiewicza koło warszawskich Łazienek. Im opłatę podniesiono o 1500 proc.! Wszyscy się odwołali, sprawy do tej pory nie są jeszcze rozstrzygnięte.

Problem dużych miast

To nie są pojedyncze przypadki, wynikające ze specyfiki stolicy, lecz problem ogólnopolski, głównie dużych metropolii - ocenia Mirosław Gdesz, prawnik specjalizujący się w tej tematyce. - To tam głównie lokatorzy i właściciele są zaskakiwani takimi horrendalnymi podwyżkami.

Opłatę za użytkowanie wieczyste wnosi się raz w roku. Wynosi ona 1 proc. wartości nieruchomości przeznaczonych na cele mieszkaniowe oraz 3 proc. w wypadku tych o charakterze usługowym.

Właścicielami gruntów oddanych w użytkowanie wieczyste jest Skarb Państwa (reprezentowany najczęściej przez starostów) bądź gminy. Ten pierwszy niezwykle rzadko aktualizuje opłaty, te drugie robią to częściej, ale i tak od jednej do drugiej aktualizacji mija zwykle od pięciu do dziesięciu lat, bo to sporo kosztuje. Stąd biorą się tak drastyczne skoki.

Miasta rzadko robią aktualizację dla wszystkich nieruchomości, najczęściej tylko dla wybranych, które mogą przynieść największe zyski, co rodzi wśród mieszkańców poczucie krzywdy - mówi Wojciech Nurek, rzeczoznawca majątkowy z kancelarii RealExpert Ska. Dlaczego bowiem Kowalski musi płacić 500 proc. więcej niż Wiśniewski, który mieszka obok?

Olsztyn należy do tych nielicznych miast, które wyceniły nieruchomości jednocześnie w całym mieście. Nowe stawki opłat weszły w życie od 1 stycznia 2008 r. w stosunku do 16 tys. użytkowników, wzrosły o prawie 300 proc. - Mieliśmy około 3 - 4 tys. odwołań, większość dotyczyła gruntów pod garażami, za które opłat nie aktualizowano przez dziesięć lat - wyjaśniła Blanka Krukowska z Urzędu Miasta w Olsztynie. Wiele spraw zakończyło się polubownie, miasto zgodziło się obniżyć opłaty od 5 do 20 proc.

W Gdańsku i w Krakowie, a także w Warszawie jest inaczej. - Co roku aktualizujemy wartość kolejnych nieruchomości - wyjaśnił Tomasz Lachowicz z Urzędu Miasta w Gdańsku. W tym roku rzeczoznawcy sporządzili operaty w Gdańsku dla 12 tys. W rezultacie ich wartość wrosła z 300 do 400 zł za mkw.

W opinii Wojciecha Nurka trzeba zmienić przepisy. Taką potrzebę widzi też Ministerstwo Infrastruktury, któremu skarżą się zarówno miasta, jaki i użytkownicy wieczyści.

Będą zmiany

Analizujemy to zagadnienie i czekamy na opracowanie wskaźników przez GUS. Na ich podstawie dochodziłoby do przeszacowania nieruchomości na potrzeby użytkowania wieczystego - mówi Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury.

Roman Nowosielski, adwokat

Kwestionowanie opłaty za użytkowanie wieczyste jest bardzo trudne. Trzeba bowiem wykazać, że operat szacunkowy przygotowany przez rzeczoznawcę majątkowego zawiera błędy. Gdyby zaś się okazało, że ich nie ma, to niestety obronić się przed podwyżkami raczej się nie uda. Tak czy siak walczyć warto. Największe szanse na wygraną ma użytkownik wieczysty w sądzie powszechnym. A to dlatego, że samorządowe kolegia odwoławcze bazują na danych przekazanych przez miasta. Natomiast sądy cywilne dopuszczają inne dowody. Można więc np. przedstawić operat wykonany przez innego biegłego i wykazać, że wartość działki jest jednak inna, i to znacznie niższa, lub wnioskować o powołanie biegłego w sprawie. Udało mi się wielokrotnie wywalczyć dla klienta obniżenie opłaty, i to nawet o połowę.


Renata Krupa-Dąbrowska
Rzeczpospolita

Co na światowym rynku nieruchomości można kupić za milion euro

Za milion euro można obecnie kupić, na przykład, penthouse w Barcelonie lub winnicę w Nowej Zelandii.
Gdy bogato wyposażone dwupokojowe mieszkanie w mieście, takim jak St. Petersburg pojawiło się na rynku w październiku 2008 roku, jego cena wynosiła 1,8 miliona euro (2,6 miliona USD). Na początku sierpnia 2009 roku, cena takiego apartamentu spadła do miliona euro (1,4 miliona USD)--choć lokal położony na historycznym placu w centrum miasta nadal zdobią balustrady i kandelabry, a nad bezpieczeństwem mieszkańców całą dobę czuwają ochroniarze.

"St. Petersburg nie ma teraz dobrego rynku nieruchomości", mówi Alexander Belyaev, Managing Partner w tamtejszym biurze obrotu nieruchomościami Engel & Voelkers. Według niego ceny w tym mieście spadły w ubiegłym roku o 35 do 50%. Inna nieruchomość wystawiona za 2,9 miliona euro (4,1 miliona USD) sprzedała się za 1,5 miliona euro (2 miliony USD), dodaje Belyaev.]

Zupełnie co innego wynika z danych statystycznych dla całej Rosji publikowanych przez Knight Frank. Według Global House Price Index, ceny nieruchomości w tym kraju wzrosły o 3,6% w stosunku rok do roku. Należy jednak pamiętać, że, podobnie jak w innych krajach, łączne statystyki nie oddają gwałtownych spadków w pewnych sektorachrynku nieruchomości. Luksusowe rezydencje sprzedają się dopiero za równowartość około miliona euro na całym świecie, od Buenos Aires i Hong Kongu po Dubaj i Bombaj.

Jeszcze rok temu, za milion euro można było kupić kawalerkę na londyńskim Trafalgar Square, lecz teraz taka suma wystarczy na 130 metrowy apartament z dwiema sypialniami w ulubionej dzielnicy gwiazd, Hampstead. Nawet biorąc pod uwagę różnicę kursów walut, wyraźnie widać, że sytuacja na rynku się zmieniła.

"Zauważyliśmy wyraźną zmianę na rynku nieruchomości luksusowych w pierwszej i drugiej strefie, co jest w dużej mierze związane z wypłatą premii dla menedżerów", mówi Lucian Cook, szef działu badania rynku nieruchomości w brytyjskiej agencji Savills, odnosząc się do londyńskich stref komunikacji miejskiej. Co prawda w niektórych częściach Londynu, takich jak południowo-zachodnia część centrum miasta, zaznaczyła się nieznaczna poprawa, jednak Cook przewiduje, że jeszcze przez rok rynek nieruchomości nie odzyska stabilności.

W Nowym Jorku, nieruchomości za około milion euro staniały o 20 do 30% między trzecim kwartałem 2008 roku, a drugim kwartałem 2009 roku, a ich sprzedaż spadła o połowę, o czym poinformował nas Jonathan Miller, dyrektor generalny nowojorskiej agencji obrotu nieruchomościami Miller Samuel. Od czerwca rynek nieco się ożywił, lecz głównie w kategorii niedrogich lokali dla osób po raz pierwszy kupujących nieruchomość. Według danych Knight Frank, ceny amerykańskich nieruchomości spadły o 16,9% w pierwszym kwartale tego roku.

"Było to efektem wstrzymania popytu w pierwszym półroczu i najniższego od dawna oprocentowania kredytów hipotecznych. Natomiast Fed zrobił wszystko co w jego mocy, aby zachęcić konsumentów do wejścia na rynek, oferując między innymi ulgi podatkowe dla osób nabywających swoją pierwszą nieruchomość", mówi Miller. Rok temu, milion euro wystarczyłby na kawalerkę na Central Park West; w tym roku za tę kwotę można kupić dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 130 metrów kwadratowych na Park Avenue.

Sytuacja wygląda podobnie na Zachodnim Wybrzeżu USA, gdzie za milion euro można kupić okazały dom z czterema sypialniami na Steiner Street w San Francisco, czyli w jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w tym mieście. Kryzys rynku mieszkaniowego nie dotknął od razu tej części USA, jednak teraz ceny domów spadły tam o 20 do 25%, mówi Jay Costello, prezes lokalnego biura obrotu nieruchomościami Hill & Co. "I nie wygląda na to, że najgorsze mamy już za sobą".

Mimo wszystko, spadki cen w Ameryce bledną w porównaniu z niesamowitym zamętem na rynku nieruchomości w Dubaju. Od września 2008 do stycznia 2009, ceny spadły tam o 75%. Jeśli chodzi o rok obecny, to luksusowe nieruchomości w Dubaju straciły na wartości kolejne 50%, mówi Jack Whisker z Dream Property Dubai.

Pojawił się wprawdzie pewien popyt na już zbudowane nieruchomości, na przykład w kompleksie Marina, lecz budżet miliona euro wystarczy obecnie w Dubaju na 470-metrową willę z sześcioma pokojami.

Nikogo chyba nie zdziwi, że taka zapaść rynku zainteresuje łowców okazji. Belyaev z Engel & Voelkers mówi, że St. Petersburg przyciąga obecnie Rosjan z całej Europy, którzy chcieliby spędzić w tym mieście kilka tygodni w roku. "Jeśli ktoś ma teraz gotówkę do wydania to może liczyć na prawdziwe okazje--najlepsze nieruchomości w najniższej cenie".

Vidya Ram
Forbes

Co na światowym rynku nieruchomości można kupić za milion euro

Za milion euro można obecnie kupić, na przykład, penthouse w Barcelonie lub winnicę w Nowej Zelandii.
Gdy bogato wyposażone dwupokojowe mieszkanie w mieście, takim jak St. Petersburg pojawiło się na rynku w październiku 2008 roku, jego cena wynosiła 1,8 miliona euro (2,6 miliona USD). Na początku sierpnia 2009 roku, cena takiego apartamentu spadła do miliona euro (1,4 miliona USD)--choć lokal położony na historycznym placu w centrum miasta nadal zdobią balustrady i kandelabry, a nad bezpieczeństwem mieszkańców całą dobę czuwają ochroniarze.

"St. Petersburg nie ma teraz dobrego rynku nieruchomości", mówi Alexander Belyaev, Managing Partner w tamtejszym biurze obrotu nieruchomościami Engel & Voelkers. Według niego ceny w tym mieście spadły w ubiegłym roku o 35 do 50%. Inna nieruchomość wystawiona za 2,9 miliona euro (4,1 miliona USD) sprzedała się za 1,5 miliona euro (2 miliony USD), dodaje Belyaev.]

Zupełnie co innego wynika z danych statystycznych dla całej Rosji publikowanych przez Knight Frank. Według Global House Price Index, ceny nieruchomości w tym kraju wzrosły o 3,6% w stosunku rok do roku. Należy jednak pamiętać, że, podobnie jak w innych krajach, łączne statystyki nie oddają gwałtownych spadków w pewnych sektorachrynku nieruchomości. Luksusowe rezydencje sprzedają się dopiero za równowartość około miliona euro na całym świecie, od Buenos Aires i Hong Kongu po Dubaj i Bombaj.

Jeszcze rok temu, za milion euro można było kupić kawalerkę na londyńskim Trafalgar Square, lecz teraz taka suma wystarczy na 130 metrowy apartament z dwiema sypialniami w ulubionej dzielnicy gwiazd, Hampstead. Nawet biorąc pod uwagę różnicę kursów walut, wyraźnie widać, że sytuacja na rynku się zmieniła.

"Zauważyliśmy wyraźną zmianę na rynku nieruchomości luksusowych w pierwszej i drugiej strefie, co jest w dużej mierze związane z wypłatą premii dla menedżerów", mówi Lucian Cook, szef działu badania rynku nieruchomości w brytyjskiej agencji Savills, odnosząc się do londyńskich stref komunikacji miejskiej. Co prawda w niektórych częściach Londynu, takich jak południowo-zachodnia część centrum miasta, zaznaczyła się nieznaczna poprawa, jednak Cook przewiduje, że jeszcze przez rok rynek nieruchomości nie odzyska stabilności.

W Nowym Jorku, nieruchomości za około milion euro staniały o 20 do 30% między trzecim kwartałem 2008 roku, a drugim kwartałem 2009 roku, a ich sprzedaż spadła o połowę, o czym poinformował nas Jonathan Miller, dyrektor generalny nowojorskiej agencji obrotu nieruchomościami Miller Samuel. Od czerwca rynek nieco się ożywił, lecz głównie w kategorii niedrogich lokali dla osób po raz pierwszy kupujących nieruchomość. Według danych Knight Frank, ceny amerykańskich nieruchomości spadły o 16,9% w pierwszym kwartale tego roku.

"Było to efektem wstrzymania popytu w pierwszym półroczu i najniższego od dawna oprocentowania kredytów hipotecznych. Natomiast Fed zrobił wszystko co w jego mocy, aby zachęcić konsumentów do wejścia na rynek, oferując między innymi ulgi podatkowe dla osób nabywających swoją pierwszą nieruchomość", mówi Miller. Rok temu, milion euro wystarczyłby na kawalerkę na Central Park West; w tym roku za tę kwotę można kupić dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 130 metrów kwadratowych na Park Avenue.

Sytuacja wygląda podobnie na Zachodnim Wybrzeżu USA, gdzie za milion euro można kupić okazały dom z czterema sypialniami na Steiner Street w San Francisco, czyli w jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w tym mieście. Kryzys rynku mieszkaniowego nie dotknął od razu tej części USA, jednak teraz ceny domów spadły tam o 20 do 25%, mówi Jay Costello, prezes lokalnego biura obrotu nieruchomościami Hill & Co. "I nie wygląda na to, że najgorsze mamy już za sobą".

Mimo wszystko, spadki cen w Ameryce bledną w porównaniu z niesamowitym zamętem na rynku nieruchomości w Dubaju. Od września 2008 do stycznia 2009, ceny spadły tam o 75%. Jeśli chodzi o rok obecny, to luksusowe nieruchomości w Dubaju straciły na wartości kolejne 50%, mówi Jack Whisker z Dream Property Dubai.

Pojawił się wprawdzie pewien popyt na już zbudowane nieruchomości, na przykład w kompleksie Marina, lecz budżet miliona euro wystarczy obecnie w Dubaju na 470-metrową willę z sześcioma pokojami.

Nikogo chyba nie zdziwi, że taka zapaść rynku zainteresuje łowców okazji. Belyaev z Engel & Voelkers mówi, że St. Petersburg przyciąga obecnie Rosjan z całej Europy, którzy chcieliby spędzić w tym mieście kilka tygodni w roku. "Jeśli ktoś ma teraz gotówkę do wydania to może liczyć na prawdziwe okazje--najlepsze nieruchomości w najniższej cenie".

Vidya Ram
Forbes

Podwyżka czynszu po trzech miesiącach

O podwyższeniu opłat od zajmowanych lokali spółdzielnia mieszkaniowa zawiadomi na piśmie z minimum trzymiesięcznym wyprzedzeniem – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Wczoraj posłowie przyjęli sprawozdanie Komisji Infrastruktury z przygotowanego przez Senat projektu nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych – czytamy. Znowelizowane przepisy wprowadzają zasadę, że zmiana wysokości opłat wymagać będzie pisemnego uzasadnienia. Do tej pory spółdzielnia mieszkaniowa musiała powiadomić o zmianie opłaty przypadającej od zajmowanych lokali 14 dni wcześniej.

Proponowane wydłużenie okresu, który spółdzielnia zobowiązana jest zachować przy powiadamianiu konkretnych osób o ustaleniu nowej opłaty przypadającej od zajmowanych przez nie lokali, będzie dotyczyć członków spółdzielni, którym przysługują spółdzielcze prawa do lokali oraz osób niebędących członkami spółdzielni, którym przysługują spółdzielcze własnościowe prawa do lokali – dodaje dziennik.

 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 24.09.2009,   24.09.2009

Podwyżka czynszu po trzech miesiącach

O podwyższeniu opłat od zajmowanych lokali spółdzielnia mieszkaniowa zawiadomi na piśmie z minimum trzymiesięcznym wyprzedzeniem – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Wczoraj posłowie przyjęli sprawozdanie Komisji Infrastruktury z przygotowanego przez Senat projektu nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych – czytamy. Znowelizowane przepisy wprowadzają zasadę, że zmiana wysokości opłat wymagać będzie pisemnego uzasadnienia. Do tej pory spółdzielnia mieszkaniowa musiała powiadomić o zmianie opłaty przypadającej od zajmowanych lokali 14 dni wcześniej.

Proponowane wydłużenie okresu, który spółdzielnia zobowiązana jest zachować przy powiadamianiu konkretnych osób o ustaleniu nowej opłaty przypadającej od zajmowanych przez nie lokali, będzie dotyczyć członków spółdzielni, którym przysługują spółdzielcze prawa do lokali oraz osób niebędących członkami spółdzielni, którym przysługują spółdzielcze własnościowe prawa do lokali – dodaje dziennik.

 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 24.09.2009,   24.09.2009

Budownictwo mieszkaniowe – jak je realizujemy?

Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące budownictwa mieszkaniowego w I półroczu tego roku. Ile mieszkań oddano do użytkowania? Jaki jest przeciętny czas trwania budowy nowych budynków? O ile zmniejszyła się liczba pozwoleń na budowę ? O tym wszystkim dowiadujemy się z najnowszego raportu GUS-u.
Już od dłuższego czasu realizacja budownictwa mieszkaniowego w Polsce jest pod stałą obserwacją wszystkich zainteresowanych. Doskonale wiemy, że potrzeby mieszkaniowe są duże, ale z ich zaspokajaniem od dawna jest problem. Teraz jednak dodatkowo niepokoi budzi zastój na rynku mieszkaniowym. Coraz mniejsza liczba rozpoczynanych budów to zły znak dla wszystkich, którzy w najbliższej przyszłości zamierzają kupić własne M.

Z danych GUS wynika bowiem, że przeciętny czas trwania budowy nowych budynków wznoszonych przez inwestorów innych niż indywidualni metodą tradycyjną udoskonaloną (konstrukcją nośną są ściany wykonane z cegły, bloczków lub pustaków o ciężarze i wymiarach umożliwiających ich ręczne wbudowywanie) wyniósł 23,7 miesiąca i był o 1,9 miesiąca dłuższy niż w I półroczu 2008 r. Metodę tę stosowali głównie inwestorzy budujący na sprzedaż lub wynajem oraz spółdzielnie mieszkaniowe. To oznacza, że za 2 lata odczujemy wyraźny deficyt nowych mieszkań na rynku. Ze stratą dla firm deweloperskich, potencjalnych klientów i całej gospodarki, bo wiemy jak budownictwo mieszkaniowe na nią oddziałuje.

W I półroczu 2009 r. oddano do użytkowania 76153 mieszkania, a więc o 6870 mieszkań (o 9,9%) więcej niż w I półroczu 2008 r. Przede wszystkim wzrosła liczba mieszkań oddanych do użytkowania w budownictwie przeznaczonym na sprzedaż lub wynajem (o 7029 mieszkań). Znacznie mniejszy wzrost odnotowano w budownictwie indywidualnym (o 312 mieszkań), komunalnym (o 192 mieszkania) i zakładowym (o 118 mieszkań). Najgorzej jest w budownictwie spółdzielczym i społecznym czynszowym – oddano w nich odpowiednio o 535 i 246 mniej mieszkań niż w I półroczu ubiegłego roku. Na razie dane są optymistyczne, ale już wiemy, czego możemy spodziewać się w najbliższym czasie i przez to nie cieszymy się nimi zbytnio.

Warto zwrócić uwagę także na to, że poza nowymi budynkami mieszkalnymi, przyrost kubatury uzyskano także w budynkach już istniejących. W wyniku ich rozbudowy liczba mieszkań zwiększyła się o 1187, liczba izb o 4326, a powierzchnia użytkowa mieszkań o 107212 mkw.

Niestety, w I półroczu 2009 r. rozpoczęto budowę 67840 mieszkań, a więc o 26835 mieszkań mniej niż w analogicznym półroczu 2008 r. Wzrost liczby rozpoczynanych mieszkań odnotowano jedynie w budownictwie komunalnym – 1148 mieszkań wobec 1103 mieszkań w I półroczu ubiegłego roku. Mniej jest także wydanych pozwoleń na budowę – w I półroczu 2009 r. wydano je na budowę 85061 mieszkań w 48809 nowych budynkach mieszkalnych. W I półroczu 2008 r. było ich o 24000 więcej.

To, co obecnie dzieje się w budownictwie mieszkaniowym, może spędzać sen z powiek wielu potencjalnym klientom. Nawet jeśli banki zaczną wkrótce prowadzić łagodniejszą politykę kredytową, to znowu będziemy borykać się z problemem niewielkiej liczby mieszkań na rynku. Można więc powiedzieć, że w budownictwie mieszkaniowym w następnych latach z pewnością nie doświadczymy kompleksowości, a tego cały czas oczekujemy.

Źródło: Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Budownictwo mieszkaniowe – jak je realizujemy?

Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące budownictwa mieszkaniowego w I półroczu tego roku. Ile mieszkań oddano do użytkowania? Jaki jest przeciętny czas trwania budowy nowych budynków? O ile zmniejszyła się liczba pozwoleń na budowę ? O tym wszystkim dowiadujemy się z najnowszego raportu GUS-u.
Już od dłuższego czasu realizacja budownictwa mieszkaniowego w Polsce jest pod stałą obserwacją wszystkich zainteresowanych. Doskonale wiemy, że potrzeby mieszkaniowe są duże, ale z ich zaspokajaniem od dawna jest problem. Teraz jednak dodatkowo niepokoi budzi zastój na rynku mieszkaniowym. Coraz mniejsza liczba rozpoczynanych budów to zły znak dla wszystkich, którzy w najbliższej przyszłości zamierzają kupić własne M.

Z danych GUS wynika bowiem, że przeciętny czas trwania budowy nowych budynków wznoszonych przez inwestorów innych niż indywidualni metodą tradycyjną udoskonaloną (konstrukcją nośną są ściany wykonane z cegły, bloczków lub pustaków o ciężarze i wymiarach umożliwiających ich ręczne wbudowywanie) wyniósł 23,7 miesiąca i był o 1,9 miesiąca dłuższy niż w I półroczu 2008 r. Metodę tę stosowali głównie inwestorzy budujący na sprzedaż lub wynajem oraz spółdzielnie mieszkaniowe. To oznacza, że za 2 lata odczujemy wyraźny deficyt nowych mieszkań na rynku. Ze stratą dla firm deweloperskich, potencjalnych klientów i całej gospodarki, bo wiemy jak budownictwo mieszkaniowe na nią oddziałuje.

W I półroczu 2009 r. oddano do użytkowania 76153 mieszkania, a więc o 6870 mieszkań (o 9,9%) więcej niż w I półroczu 2008 r. Przede wszystkim wzrosła liczba mieszkań oddanych do użytkowania w budownictwie przeznaczonym na sprzedaż lub wynajem (o 7029 mieszkań). Znacznie mniejszy wzrost odnotowano w budownictwie indywidualnym (o 312 mieszkań), komunalnym (o 192 mieszkania) i zakładowym (o 118 mieszkań). Najgorzej jest w budownictwie spółdzielczym i społecznym czynszowym – oddano w nich odpowiednio o 535 i 246 mniej mieszkań niż w I półroczu ubiegłego roku. Na razie dane są optymistyczne, ale już wiemy, czego możemy spodziewać się w najbliższym czasie i przez to nie cieszymy się nimi zbytnio.

Warto zwrócić uwagę także na to, że poza nowymi budynkami mieszkalnymi, przyrost kubatury uzyskano także w budynkach już istniejących. W wyniku ich rozbudowy liczba mieszkań zwiększyła się o 1187, liczba izb o 4326, a powierzchnia użytkowa mieszkań o 107212 mkw.

Niestety, w I półroczu 2009 r. rozpoczęto budowę 67840 mieszkań, a więc o 26835 mieszkań mniej niż w analogicznym półroczu 2008 r. Wzrost liczby rozpoczynanych mieszkań odnotowano jedynie w budownictwie komunalnym – 1148 mieszkań wobec 1103 mieszkań w I półroczu ubiegłego roku. Mniej jest także wydanych pozwoleń na budowę – w I półroczu 2009 r. wydano je na budowę 85061 mieszkań w 48809 nowych budynkach mieszkalnych. W I półroczu 2008 r. było ich o 24000 więcej.

To, co obecnie dzieje się w budownictwie mieszkaniowym, może spędzać sen z powiek wielu potencjalnym klientom. Nawet jeśli banki zaczną wkrótce prowadzić łagodniejszą politykę kredytową, to znowu będziemy borykać się z problemem niewielkiej liczby mieszkań na rynku. Można więc powiedzieć, że w budownictwie mieszkaniowym w następnych latach z pewnością nie doświadczymy kompleksowości, a tego cały czas oczekujemy.

Źródło: Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Ochrona przed bankructwem dewelopera

Utworzenie rachunku powierniczego ma przede wszystkim służyć ochronie wpłat nabywców mieszkań poprzez zmniejszanie ryzyka utraty wpłaconych środków w przypadku niewypłacalności dewelopera.
Sytuacja na rynku mieszkaniowym wyraźnie wskazuje, że nabywcy mieszkań planujący kupić mieszkanie na rynku pierwotnym poszukują głównie projektów mieszkaniowych zakończonych lub bardzo bliskich ukończenia.Zachowanie klientów z uwagi na niepewność rynku, spowodowane głównie znaczącym ograniczeniem finansowania bankowego dla klientów indywidualnych oraz deweloperów, jest w obecnej sytuacji rynkowej całkowicie zrozumiałe i wynika z obaw o utratę wpłaconych środków z uwagi na utratę płynności dewelopera i w najgorszym razie bankructwa spółki. W tym celu jakakolwiek formuła dająca większe poczucie bezpieczeństwa klienta nabywającego mieszkania będzie spotykać się z dużą aprobatą kupujących.

Ale trzeba również powiedzieć, że obecny kryzys nie wymusił właśnie teraz na deweloperach działań zmierzających do zwiększenia komfortu bezpieczeństwa zakupu nowego mieszkania. Od paru lat deweloperzy finansują swoje projekty z wykorzystaniem tzw. rachunków zastrzeżonych lub modelu finansowania 10/90. Oba mechanizmy funkcjonują i są stosowane przez coraz liczniejszą grupę deweloperów.

Pomysł wprowadzenia rachunku powierniczego pojawiał się już kilkakrotnie, od co najmniej kilku lat jest dyskutowany, bez większych jak na razie efektów.

Bez wątpienia główna idea pomysłu jakim jest całkowite zabezpieczenie ryzyka utraty wpłaconych środków przez nabywcę, w przypadku bankructwo dewelopera, jest zasadna. Jednak należy pamiętać, że nie odbędzie się ona „za darmo”. Gwarancja zwrotu 100% wpłaconych środków będzie musiała kosztować i klient będzie musiał za komfort bezpieczeństwa zapłacić, niezależnie od tego gdzie ów koszt zostanie ulokowany, w koszcie kredytu, gwarancji, cenie lokalu czy kosztów prowadzenia rachunku powierniczego.

Pomimo, że prace nad rachunkiem powierniczym trwają dość długo, to wydaje się, że ani banki ani deweloperzy nie palą się do implementacji pomysłu (przede wszystkim nie ma ustawy). Banki dostrzegają słabość swojego zabezpieczenia i trudności w odzyskaniu udzielonego kredytu, podczas gdy deweloperzy będą musieli ponosić większe koszty chociażby finansowe. Ale czy dla poczucia bezpieczeństwa klienta i zwiększenia transparentności rynku jest to cena wygórowana? Na to pytanie powinien odpowiedzieć klient, czyli rynek, który mając do wyboru różne modele finansowania swojego mieszkania sam powinien zdecydować ile dodatkowo kosztuje 100% gwarancja bezpieczeństwa inwestycji, bądź co bądź jednej z ważniejszych decyzji w życiu.

Czy rachunek powierniczy zyska na popularności, jeśli wejdzie w życie? – Z pewnością pewna grupa klientów zdecyduje się na tego typu rozwiązania. Trudno w tej chwili szacować jak duża. Jest to uzależnione od kilku czynników, np. wiarygodności dewelopera, struktury finansowania projektu etc.

Źródło: Grzegorz Żochowski, REAS

Ochrona przed bankructwem dewelopera

Utworzenie rachunku powierniczego ma przede wszystkim służyć ochronie wpłat nabywców mieszkań poprzez zmniejszanie ryzyka utraty wpłaconych środków w przypadku niewypłacalności dewelopera.
Sytuacja na rynku mieszkaniowym wyraźnie wskazuje, że nabywcy mieszkań planujący kupić mieszkanie na rynku pierwotnym poszukują głównie projektów mieszkaniowych zakończonych lub bardzo bliskich ukończenia.Zachowanie klientów z uwagi na niepewność rynku, spowodowane głównie znaczącym ograniczeniem finansowania bankowego dla klientów indywidualnych oraz deweloperów, jest w obecnej sytuacji rynkowej całkowicie zrozumiałe i wynika z obaw o utratę wpłaconych środków z uwagi na utratę płynności dewelopera i w najgorszym razie bankructwa spółki. W tym celu jakakolwiek formuła dająca większe poczucie bezpieczeństwa klienta nabywającego mieszkania będzie spotykać się z dużą aprobatą kupujących.

Ale trzeba również powiedzieć, że obecny kryzys nie wymusił właśnie teraz na deweloperach działań zmierzających do zwiększenia komfortu bezpieczeństwa zakupu nowego mieszkania. Od paru lat deweloperzy finansują swoje projekty z wykorzystaniem tzw. rachunków zastrzeżonych lub modelu finansowania 10/90. Oba mechanizmy funkcjonują i są stosowane przez coraz liczniejszą grupę deweloperów.

Pomysł wprowadzenia rachunku powierniczego pojawiał się już kilkakrotnie, od co najmniej kilku lat jest dyskutowany, bez większych jak na razie efektów.

Bez wątpienia główna idea pomysłu jakim jest całkowite zabezpieczenie ryzyka utraty wpłaconych środków przez nabywcę, w przypadku bankructwo dewelopera, jest zasadna. Jednak należy pamiętać, że nie odbędzie się ona „za darmo”. Gwarancja zwrotu 100% wpłaconych środków będzie musiała kosztować i klient będzie musiał za komfort bezpieczeństwa zapłacić, niezależnie od tego gdzie ów koszt zostanie ulokowany, w koszcie kredytu, gwarancji, cenie lokalu czy kosztów prowadzenia rachunku powierniczego.

Pomimo, że prace nad rachunkiem powierniczym trwają dość długo, to wydaje się, że ani banki ani deweloperzy nie palą się do implementacji pomysłu (przede wszystkim nie ma ustawy). Banki dostrzegają słabość swojego zabezpieczenia i trudności w odzyskaniu udzielonego kredytu, podczas gdy deweloperzy będą musieli ponosić większe koszty chociażby finansowe. Ale czy dla poczucia bezpieczeństwa klienta i zwiększenia transparentności rynku jest to cena wygórowana? Na to pytanie powinien odpowiedzieć klient, czyli rynek, który mając do wyboru różne modele finansowania swojego mieszkania sam powinien zdecydować ile dodatkowo kosztuje 100% gwarancja bezpieczeństwa inwestycji, bądź co bądź jednej z ważniejszych decyzji w życiu.

Czy rachunek powierniczy zyska na popularności, jeśli wejdzie w życie? – Z pewnością pewna grupa klientów zdecyduje się na tego typu rozwiązania. Trudno w tej chwili szacować jak duża. Jest to uzależnione od kilku czynników, np. wiarygodności dewelopera, struktury finansowania projektu etc.

Źródło: Grzegorz Żochowski, REAS

Przedmieścia – nowy obszar inwestycyjny?

Życie w dużych miastach daje wiele możliwości. To w nich przecież koncentruje się działalność społeczno-gospodarcza. Przedsiębiorstwa, instytucje, uczelnie, kina, teatry, restauracje… – dostęp do nich jest bardzo łatwy. Ale jest i druga strona medalu – tłok, zanieczyszczone powietrze, korki, intensywność życia, która daje się czasem we znaki.

O stopniu rozwoju rynku nieruchomości w pierwszej kolejności decyduje dostępność gruntów pod budownictwo. Zbyt mała ich ilość ogranicza inwestycje budowlane i przy dość dużym popycie znacznie winduje ich cenę, a to odbija się na koszcie całej inwestycji. Można się było o tym przekonać w ubiegłych latach. Inwestorzy już na samym początku procesu inwestycyjnego napotykają na istotną barierę w postaci ograniczonej ilości gruntów.

Duże miasta przyciągają najwięcej inwestycji – powstają tu mieszkania, biurowce, galerie handlowe, hotele, obiekty sportowe, edukacyjne itd. Nic dziwnego, że walka o grunty jest w nich bardzo zacięta. Konsekwencją są wysokie ceny całej inwestycji. To skłania do przemyśleń – czy nie warto przenieść się na przedmieścia i za tę samą cenę mieć większe mieszkanie czy domek w zabudowie szeregowej? To właśnie cena jest głównym czynnikiem skłaniającym potencjalnych nabywców do zastanowienia się nad opcją zamieszkania z dala od centrum miasta.

W ostatnim czasie coraz częściej jednak słyszymy także o zdrowym stylu życia, o tym, że silny stres niszczy organizm i że powinniśmy szukać sposobów na wyciszenie się… Ale niezwykle trudno jest zrezygnować z ambitnych planów, z rozwijającej się kariery czy coraz lepiej prosperującej firmy. Sposobem na dostęp do wielu możliwości, a zarazem spokojniejsze życie jest zamieszkanie na przedmieściach. Nie jest to rozwiązanie idealne – musimy indywidualnie zestawić zalety i wady, ale z całą pewnością taka propozycja jest godna rozwagi.

Niektórzy deweloperzy już kuszą inwestycjami zlokalizowanymi właśnie na przedmieściach. Jako główne zalety wymieniają życie z dala od zgiełku, dużo zieleni i czystsze powietrze. Atrakcyjność takich miejsc będzie zależała od kompleksowości inwestycji, ale też stopnia rozwoju infrastruktury. Jeśli oprócz osiedli powstaną także sklepy, przedszkola, szkoły, ośrodki zdrowia i dość swobodnie będzie można przemieszczać się do centrum miasta, to zainteresowanie tego typu inwestycjami z pewnością będzie duże.

Przedmieścia to bardzo ciekawy obszar inwestycyjny. Drzemie w nich ogromny potencjał, który zaczyna być odkrywany. Całkiem prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości przedmieścia będą się dynamicznie rozwijały. I wcale nie muszą być „sypialniami” – to idealne miejsce także dla małych biznesów.

Specyficzny klimat panujący na przedmieściach może w najbliższym czasie przyciągnąć wiele osób. W ubiegłym roku hitem na targach mieszkaniowych okazały się domy z bali. To pokazuje, że powraca do nas moda na proste rozwiązania i uwielbienie natury. Ciekawe, czy w tym roku na jesiennych targach mieszkaniowych królować będą inwestycje położone z dala od centrum miast, otoczone lasami i zapewniające błogą ciszę.

Źródło: Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Przedmieścia – nowy obszar inwestycyjny?

Życie w dużych miastach daje wiele możliwości. To w nich przecież koncentruje się działalność społeczno-gospodarcza. Przedsiębiorstwa, instytucje, uczelnie, kina, teatry, restauracje… – dostęp do nich jest bardzo łatwy. Ale jest i druga strona medalu – tłok, zanieczyszczone powietrze, korki, intensywność życia, która daje się czasem we znaki.

O stopniu rozwoju rynku nieruchomości w pierwszej kolejności decyduje dostępność gruntów pod budownictwo. Zbyt mała ich ilość ogranicza inwestycje budowlane i przy dość dużym popycie znacznie winduje ich cenę, a to odbija się na koszcie całej inwestycji. Można się było o tym przekonać w ubiegłych latach. Inwestorzy już na samym początku procesu inwestycyjnego napotykają na istotną barierę w postaci ograniczonej ilości gruntów.

Duże miasta przyciągają najwięcej inwestycji – powstają tu mieszkania, biurowce, galerie handlowe, hotele, obiekty sportowe, edukacyjne itd. Nic dziwnego, że walka o grunty jest w nich bardzo zacięta. Konsekwencją są wysokie ceny całej inwestycji. To skłania do przemyśleń – czy nie warto przenieść się na przedmieścia i za tę samą cenę mieć większe mieszkanie czy domek w zabudowie szeregowej? To właśnie cena jest głównym czynnikiem skłaniającym potencjalnych nabywców do zastanowienia się nad opcją zamieszkania z dala od centrum miasta.

W ostatnim czasie coraz częściej jednak słyszymy także o zdrowym stylu życia, o tym, że silny stres niszczy organizm i że powinniśmy szukać sposobów na wyciszenie się… Ale niezwykle trudno jest zrezygnować z ambitnych planów, z rozwijającej się kariery czy coraz lepiej prosperującej firmy. Sposobem na dostęp do wielu możliwości, a zarazem spokojniejsze życie jest zamieszkanie na przedmieściach. Nie jest to rozwiązanie idealne – musimy indywidualnie zestawić zalety i wady, ale z całą pewnością taka propozycja jest godna rozwagi.

Niektórzy deweloperzy już kuszą inwestycjami zlokalizowanymi właśnie na przedmieściach. Jako główne zalety wymieniają życie z dala od zgiełku, dużo zieleni i czystsze powietrze. Atrakcyjność takich miejsc będzie zależała od kompleksowości inwestycji, ale też stopnia rozwoju infrastruktury. Jeśli oprócz osiedli powstaną także sklepy, przedszkola, szkoły, ośrodki zdrowia i dość swobodnie będzie można przemieszczać się do centrum miasta, to zainteresowanie tego typu inwestycjami z pewnością będzie duże.

Przedmieścia to bardzo ciekawy obszar inwestycyjny. Drzemie w nich ogromny potencjał, który zaczyna być odkrywany. Całkiem prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości przedmieścia będą się dynamicznie rozwijały. I wcale nie muszą być „sypialniami” – to idealne miejsce także dla małych biznesów.

Specyficzny klimat panujący na przedmieściach może w najbliższym czasie przyciągnąć wiele osób. W ubiegłym roku hitem na targach mieszkaniowych okazały się domy z bali. To pokazuje, że powraca do nas moda na proste rozwiązania i uwielbienie natury. Ciekawe, czy w tym roku na jesiennych targach mieszkaniowych królować będą inwestycje położone z dala od centrum miast, otoczone lasami i zapewniające błogą ciszę.

Źródło: Małgorzata Kędzierska-Urbaniak, Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Więcej pożyczamy. Na zakup nieruchomości

Wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych w sierpniu 2009 roku wzrosła o 1 mld 662,7 mln zł w porównaniu z lipcem tego roku - podał NBP.
W lipcu wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych spadła o 8 mld 415,7 mln zł. Wartość kredytów w walutach w sierpniu wzrosła mdm o 15,4 mln zł po spadku o 10 mld 287,5 mln zł w lipcu - informuje w komunikacie Narodowy Bank Polski( na zdjęciu prezes Sławomir Skrzypek)

Wartość kredytów w złotych w sierpniu wzrosła mdm o 1 mld 647,3 mln zł po wzroście o 1 mld 871,9 mln zł w lipcu.

2009 rekordowym rokiem. Mimo kryzysu

Pomimo spadku liczby zaciąganych kredytów na początku 2009 roku, zapisze się on jako rok rekordowych zobowiązań Polaków. Wszystko za sprawą znacznego spadku kursu złotego w stosunku do franka szwajcarskiego, w którym denominowane jest około 40 procent kredytów hipotecznych. Złoty wobec franka szwajcarskiego stracił przejściowo w lutym tego roku aż 65 procent.


Źródło: NBP

O tym, że kredyty hipoteczne to nadal jeden z kluczowych produktów ofercie banków świadczy fakt, że ponownie rośnie liczba banków, które umożliwiają zaciąganie kredytów na 100 procent wartości nieruchomości (m.in. PKO BP, Millennium Bank, PEKAO SA, mBank, Multibank, Nordea Bank, Lukas Bank i Polbank).

Na odsiecz kredytobiorcy

Całkowite koszty kredytu obniżyły głównie zdecydowane obniżki stóp procentowych w Szwajcarii oraz w Polsce. W efekcie stopa międzybankowa LIBOR trzymiesięczny, który dla franka w październiku ubiegłego roku wynosił 3,25 procent, obecnie wynosi jedynie 0,3 procent. Na jego podstawie zwyczajowo banki ustalają oprocentowanie kredytów.

Zmiana wartości raty kredytu w CHF w okresie kryzysu
Kwota kredytu
Data zaciągnięcia
Marża
Rata w dniu zaciągnięcia w zł
Rata 17 lutego w zł
Rata na połowę września 2009 w zł
100 tys.
sierpień 2008
1,3 pkt. ponad LIBOR3M
512 610 490

Założenia: kredyt na 30 lat, raty równe, spread 6 proc.
Źródło: Open Finance

We wrześniu ubiegłego roku za franka płaciliśmy dwa złote, a w lutym tego roku kurs poszybował do poziomu 3,3 zł za franka. Głębokie cięcia stóp procentowych w Szwajcarii spowodowały, że obecnie raty są nawet niższe niż przed rokiem.

To już koniec spadku cen nieruchomości, czas na zakupy

W biurach pośredników nieruchomości widać coraz większy ruch. Odbija się to na cenach. W 8 spośród 15 największych miast analizowanych przez szybko.pl i Expandera, ceny w drugim kwartale tego roku zaczęły wzrastać. Najbardziej widać to w Opolu i Toruniu (3,3 proc.) oraz Sopocie (3 proc.). Od dna odbija m.in. Poznań.

źródło: Raport www.szybko.pl i Expandera

Zdaniem analityków rynku nieruchomości, zainteresowani kupnem nie liczą już na spadek cen. - Podczas tegorocznych wakacji odnotowaliśmy kilka razy więcej transakcji niż wcześniej. Ci, którzy mieli zdolność kredytową i wyczekiwali atrakcyjnego momentu chyba stwierdzili, że to już - mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse.

Rynek pierwotny po załamaniu wraca do formy8 procent
taki upust można było wynegocjować u deweloperów w najlepszym do tego czasie, czyli na przełomie lat 2008 i 2009.


Kryzys finansowy uderzył w deweloperów. Z jednej strony znacznie ubyło klientów, którzy przestali dostawać kredyty. Z drugiej strony im samym banki odmawiały finansowania inwestycji. Dlatego pod koniec 2008 roku i na początku 2009 roku deweloperzy oferowali rekordowe upusty i rabaty. Jak wynika z analizy spółki Tabelaofert.pl, można było wtedy wynegocjować cenę niższa nawet o ponad 8 procent. Ale to już przeszłość.

- Marzec i kwiecień to był czas odbicia od dna. Zdecydowanie pomógł w tym program Rodzina na swoim - uważa Maciej Dymkowski z Tabelaofert.pl. I podkreśla, że kryzys zmienił profil zainteresowanych kupnem.

źródło: Raport www.szybko.pl i Expandera

Jak wynika z barometru cen Money.pl, w Polsce średnio za metr kwadratowy nowego mieszkania we wrześniu 2008 roku trzeba było zapłacić 6 525 zł, a po roku - 5 886 zł. Najdrożej było w stolicy, gdzie metr kwadratowy rok temu kosztował 8 182 zł. A obecnie jest to 7 317 zł.Sprawdź ceny nieruchomości w barometrze cen Money.pl

Dlatego jeśli ktoś chciał inwestować w nieruchomość i nadal czeka z decyzją, prawdopodobnie przespał swoją szansę. Najlepiej nowe mieszkanie było kupić w pierwszym kwartale tego roku. Nie dość, że ceny były najniższe, to deweloperzy promocjami i rabatami walczyli o klienta.



AND, PAP, Emilia Iwanicka
Więcej pożyczamy. Na zakup nieruchomości

Więcej pożyczamy. Na zakup nieruchomości

Wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych w sierpniu 2009 roku wzrosła o 1 mld 662,7 mln zł w porównaniu z lipcem tego roku - podał NBP.
W lipcu wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych spadła o 8 mld 415,7 mln zł. Wartość kredytów w walutach w sierpniu wzrosła mdm o 15,4 mln zł po spadku o 10 mld 287,5 mln zł w lipcu - informuje w komunikacie Narodowy Bank Polski( na zdjęciu prezes Sławomir Skrzypek)

Wartość kredytów w złotych w sierpniu wzrosła mdm o 1 mld 647,3 mln zł po wzroście o 1 mld 871,9 mln zł w lipcu.

2009 rekordowym rokiem. Mimo kryzysu

Pomimo spadku liczby zaciąganych kredytów na początku 2009 roku, zapisze się on jako rok rekordowych zobowiązań Polaków. Wszystko za sprawą znacznego spadku kursu złotego w stosunku do franka szwajcarskiego, w którym denominowane jest około 40 procent kredytów hipotecznych. Złoty wobec franka szwajcarskiego stracił przejściowo w lutym tego roku aż 65 procent.


Źródło: NBP

O tym, że kredyty hipoteczne to nadal jeden z kluczowych produktów ofercie banków świadczy fakt, że ponownie rośnie liczba banków, które umożliwiają zaciąganie kredytów na 100 procent wartości nieruchomości (m.in. PKO BP, Millennium Bank, PEKAO SA, mBank, Multibank, Nordea Bank, Lukas Bank i Polbank).

Na odsiecz kredytobiorcy

Całkowite koszty kredytu obniżyły głównie zdecydowane obniżki stóp procentowych w Szwajcarii oraz w Polsce. W efekcie stopa międzybankowa LIBOR trzymiesięczny, który dla franka w październiku ubiegłego roku wynosił 3,25 procent, obecnie wynosi jedynie 0,3 procent. Na jego podstawie zwyczajowo banki ustalają oprocentowanie kredytów.

Zmiana wartości raty kredytu w CHF w okresie kryzysu
Kwota kredytu
Data zaciągnięcia
Marża
Rata w dniu zaciągnięcia w zł
Rata 17 lutego w zł
Rata na połowę września 2009 w zł
100 tys.
sierpień 2008
1,3 pkt. ponad LIBOR3M
512 610 490

Założenia: kredyt na 30 lat, raty równe, spread 6 proc.
Źródło: Open Finance

We wrześniu ubiegłego roku za franka płaciliśmy dwa złote, a w lutym tego roku kurs poszybował do poziomu 3,3 zł za franka. Głębokie cięcia stóp procentowych w Szwajcarii spowodowały, że obecnie raty są nawet niższe niż przed rokiem.

To już koniec spadku cen nieruchomości, czas na zakupy

W biurach pośredników nieruchomości widać coraz większy ruch. Odbija się to na cenach. W 8 spośród 15 największych miast analizowanych przez szybko.pl i Expandera, ceny w drugim kwartale tego roku zaczęły wzrastać. Najbardziej widać to w Opolu i Toruniu (3,3 proc.) oraz Sopocie (3 proc.). Od dna odbija m.in. Poznań.

źródło: Raport www.szybko.pl i Expandera

Zdaniem analityków rynku nieruchomości, zainteresowani kupnem nie liczą już na spadek cen. - Podczas tegorocznych wakacji odnotowaliśmy kilka razy więcej transakcji niż wcześniej. Ci, którzy mieli zdolność kredytową i wyczekiwali atrakcyjnego momentu chyba stwierdzili, że to już - mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse.

Rynek pierwotny po załamaniu wraca do formy8 procent
taki upust można było wynegocjować u deweloperów w najlepszym do tego czasie, czyli na przełomie lat 2008 i 2009.


Kryzys finansowy uderzył w deweloperów. Z jednej strony znacznie ubyło klientów, którzy przestali dostawać kredyty. Z drugiej strony im samym banki odmawiały finansowania inwestycji. Dlatego pod koniec 2008 roku i na początku 2009 roku deweloperzy oferowali rekordowe upusty i rabaty. Jak wynika z analizy spółki Tabelaofert.pl, można było wtedy wynegocjować cenę niższa nawet o ponad 8 procent. Ale to już przeszłość.

- Marzec i kwiecień to był czas odbicia od dna. Zdecydowanie pomógł w tym program Rodzina na swoim - uważa Maciej Dymkowski z Tabelaofert.pl. I podkreśla, że kryzys zmienił profil zainteresowanych kupnem.

źródło: Raport www.szybko.pl i Expandera

Jak wynika z barometru cen Money.pl, w Polsce średnio za metr kwadratowy nowego mieszkania we wrześniu 2008 roku trzeba było zapłacić 6 525 zł, a po roku - 5 886 zł. Najdrożej było w stolicy, gdzie metr kwadratowy rok temu kosztował 8 182 zł. A obecnie jest to 7 317 zł.Sprawdź ceny nieruchomości w barometrze cen Money.pl

Dlatego jeśli ktoś chciał inwestować w nieruchomość i nadal czeka z decyzją, prawdopodobnie przespał swoją szansę. Najlepiej nowe mieszkanie było kupić w pierwszym kwartale tego roku. Nie dość, że ceny były najniższe, to deweloperzy promocjami i rabatami walczyli o klienta.



AND, PAP, Emilia Iwanicka
Więcej pożyczamy. Na zakup nieruchomości

Gazprom postawi w Petersburgu drapacz chmur

Władze Petersburga zgodziły się, by koncern Gazprom wzniósł w mieście 400-metrowy drapacz chmur. Krytycy projektu twierdzą, że budynek zniszczy pochodzącą z XVIII wieku panoramę miasta.
W 2007 roku UNESCO ostrzegło, że budowa może zaowocować nawet wykreśleniem Petersburga z listy światowego dziedzictwa kulturowego.

Według planów konstrukcja ze szkła i stali ma być widoczna z historycznego centrum miasta. Jeśli powstanie, wieżowiec przewyższy trzykrotnie sobór w Twierdzy Pietropawłowskiej, obecnie najwyższy w mieście. Petersburg utrzymał przez lata panoramę o niskiej zabudowie, datującą się z czasów carskich.

Wieżowiec Gazpromu ma być częścią kompleksu Gazpromu zajmującego 17 hektarów, gdzie stanie m.in. pięciogwiazdkowy hotel i budynki biurowe.


Źródło: money.pl

Gazprom postawi w Petersburgu drapacz chmur

Władze Petersburga zgodziły się, by koncern Gazprom wzniósł w mieście 400-metrowy drapacz chmur. Krytycy projektu twierdzą, że budynek zniszczy pochodzącą z XVIII wieku panoramę miasta.
W 2007 roku UNESCO ostrzegło, że budowa może zaowocować nawet wykreśleniem Petersburga z listy światowego dziedzictwa kulturowego.

Według planów konstrukcja ze szkła i stali ma być widoczna z historycznego centrum miasta. Jeśli powstanie, wieżowiec przewyższy trzykrotnie sobór w Twierdzy Pietropawłowskiej, obecnie najwyższy w mieście. Petersburg utrzymał przez lata panoramę o niskiej zabudowie, datującą się z czasów carskich.

Wieżowiec Gazpromu ma być częścią kompleksu Gazpromu zajmującego 17 hektarów, gdzie stanie m.in. pięciogwiazdkowy hotel i budynki biurowe.


Źródło: money.pl

Niekończąca się opowieść o świadectwach charakterystyki energetycznej budynków

Kolejny raz wprowadzono regulacje ustawowe pod kątem wypełnienia dyrektywy 2002/91/WE Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z dnia 16 grudnia 2002 r. w zakresie sporządzania charakterystyki energetycznej budynku oddawanego do użytkowania, lokalu mieszkalnego a także części budynku stanowiącego samodzielną całość techniczno-użytkową.
Znowelizowana ustawa z dnia 27 sierpnia br. przewiduje m.in., że świadectwo charakterystyki energetycznej nie może być sporządzone przez właściciela budynku, lokalu, któremu przysługuje spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Ocena charakterystyki będzie wydawana w formie ważnego 10 lat świadectwa zawierającego wskazania możliwych robót budowlanych, które mogą poprawić charakterystykę energetyczną pod względem opłacalności.

Świadectwa będzie mogła wystawiać osoba posiadająca uprawnienia budowlane w specjalności architektonicznej, konstrukcyjno-budowlanej lub instalacyjnej albo odbyła szkolenie i złożyła z wynikiem pozytywnym egzamin przed ministrem właściwym do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej.

- Świadectwo może sporządzać również osoba, która ukończyła studia magisterskie albo inżynierskie na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewnych. – mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. – Oznacza to, że absolwenci tych kierunków nie są zobligowani do zdawania egzaminu ministerialnego, co tym samym daje szersze możliwości zdobycia nowego zawodu.

Nowelizacja wprowadza reguły postępowania odpowiedzialności zawodowej. Administracja państwowa prowadzi elektroniczny rejestr osób, które posiadają uprawnienia do sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej. Utrata uprawnień może nastąpić z urzędu lub na wniosek osoby, która zleciła osobie uprawnionej sporządzenie świadectwa charakterystyki energetycznej budynku w drodze postępowania w sprawie utraty uprawnień. W przypadku utraty uprawnień na podstawie decyzji orzeczenia ministerstwa właściwego sprawom budownictwa, można ponownie je uzyskać wyłącznie w wyniku pozytywnego złożenia egzaminu, do którego należy przystąpić nie wcześniej niż po upływie 12 miesięcy, licząc od dnia utraty uprawnień.

Ponadto certyfikator będzie podlegał obowiązkowemu ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone w związku ze sporządzaniem świadectwa charakterystyki energetycznej.

Instalacje grzewcze z kotłami o efektywnej nominalnej wydajności powyżej 20 kW, użytkowanymi co najmniej 15 lat, licząc od daty zamieszczonej na tabliczce znamionowej kotła, powinny być poddane przez właściciela budynku jednorazowej kontroli obejmującej ocenę efektywności energetycznej i doboru wielkości kotła, a także ocenę parametrów instalacji oraz dostosowania do funkcji, jaką ma ona spełniać.

W budynkach zasilanych z sieci ciepłowniczej oraz w budynkach z instalacją centralnego ogrzewania zasilaną ze źródła w budynku lub poza nim, świadectwo charakterystyki energetycznej lokalu mieszkalnego może być opracowane na podstawie świadectwa charakterystyki energetycznej budynku.

Protokoły z kontroli obiektu budowlanego, oceny i ekspertyzy dotyczące jego stanu technicznego, świadectwo charakterystyki energetycznej oraz dokumenty, powinny być dołączone do książki obiektu budowlanego.

www.archeton.pl

gk

 

Niekończąca się opowieść o świadectwach charakterystyki energetycznej budynków

Kolejny raz wprowadzono regulacje ustawowe pod kątem wypełnienia dyrektywy 2002/91/WE Parlamentu Europejskiego i Rady Europy z dnia 16 grudnia 2002 r. w zakresie sporządzania charakterystyki energetycznej budynku oddawanego do użytkowania, lokalu mieszkalnego a także części budynku stanowiącego samodzielną całość techniczno-użytkową.
Znowelizowana ustawa z dnia 27 sierpnia br. przewiduje m.in., że świadectwo charakterystyki energetycznej nie może być sporządzone przez właściciela budynku, lokalu, któremu przysługuje spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Ocena charakterystyki będzie wydawana w formie ważnego 10 lat świadectwa zawierającego wskazania możliwych robót budowlanych, które mogą poprawić charakterystykę energetyczną pod względem opłacalności.

Świadectwa będzie mogła wystawiać osoba posiadająca uprawnienia budowlane w specjalności architektonicznej, konstrukcyjno-budowlanej lub instalacyjnej albo odbyła szkolenie i złożyła z wynikiem pozytywnym egzamin przed ministrem właściwym do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej.

- Świadectwo może sporządzać również osoba, która ukończyła studia magisterskie albo inżynierskie na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewnych. – mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. – Oznacza to, że absolwenci tych kierunków nie są zobligowani do zdawania egzaminu ministerialnego, co tym samym daje szersze możliwości zdobycia nowego zawodu.

Nowelizacja wprowadza reguły postępowania odpowiedzialności zawodowej. Administracja państwowa prowadzi elektroniczny rejestr osób, które posiadają uprawnienia do sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej. Utrata uprawnień może nastąpić z urzędu lub na wniosek osoby, która zleciła osobie uprawnionej sporządzenie świadectwa charakterystyki energetycznej budynku w drodze postępowania w sprawie utraty uprawnień. W przypadku utraty uprawnień na podstawie decyzji orzeczenia ministerstwa właściwego sprawom budownictwa, można ponownie je uzyskać wyłącznie w wyniku pozytywnego złożenia egzaminu, do którego należy przystąpić nie wcześniej niż po upływie 12 miesięcy, licząc od dnia utraty uprawnień.

Ponadto certyfikator będzie podlegał obowiązkowemu ubezpieczeniu od odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone w związku ze sporządzaniem świadectwa charakterystyki energetycznej.

Instalacje grzewcze z kotłami o efektywnej nominalnej wydajności powyżej 20 kW, użytkowanymi co najmniej 15 lat, licząc od daty zamieszczonej na tabliczce znamionowej kotła, powinny być poddane przez właściciela budynku jednorazowej kontroli obejmującej ocenę efektywności energetycznej i doboru wielkości kotła, a także ocenę parametrów instalacji oraz dostosowania do funkcji, jaką ma ona spełniać.

W budynkach zasilanych z sieci ciepłowniczej oraz w budynkach z instalacją centralnego ogrzewania zasilaną ze źródła w budynku lub poza nim, świadectwo charakterystyki energetycznej lokalu mieszkalnego może być opracowane na podstawie świadectwa charakterystyki energetycznej budynku.

Protokoły z kontroli obiektu budowlanego, oceny i ekspertyzy dotyczące jego stanu technicznego, świadectwo charakterystyki energetycznej oraz dokumenty, powinny być dołączone do książki obiektu budowlanego.

www.archeton.pl

gk

 

Sprawdź swojego dewelopera zanim podpiszesz umowę

Wielu spośród nas marzy o własnym M. Kiedy podejmiemy decyzję o zakupie mieszkania, naturalnie nasuwającym się pytaniem jest: czy lepiej kupić z rynku wtórnego, czy może z rynku pierwotnego? Zdania są podzielone. Jedno jest pewne, zakup mieszkania z rynku wtórnego oszczędzi nam straty czasu, przykrych niespodzianek, nikłej przyjemności ciągnącego się remontu i przede wszystkim przejścia przez cały proces biurokracji, który fundują nam firmy deweloperskie. Dlaczego więc tak wielu Polaków decyduje się na kupno mieszkania bezpośrednio od dewelopera? Odpowiedzi na to pytanie powinniśmy szukać w powszechnym przekonaniu, że to, co nowe, jest znacznie lepsze, niż to, co kilkuletnie i używane. Musimy mieć świadomość, że jakkolwiek wybierzemy, podpisanie umowy to dopiero czubek góry lodowej kłopotów, które z całą pewnością nas nie ominą. Abstrahując od wszystkiego, przyjmijmy, że podjęliśmy decyzję i kupujemy mieszkanie z rynku pierwotnego.
Recesja na rynku nieruchomości sprawiła, że firmy deweloperskie rywalizując o klienta, prześcigają się w trikach, których jedynym celem jest skupienie naszej uwagi na inwestycji. I trzeba przyznać, że tę sztukę opanowały do perfekcji.

Bez wątpienia podstawowym kryterium, którym, oprócz ceny, kierujemy się przy wyborze własnego mieszkania, jest lokalizacja. Deweloperzy prześcigają się, opisując dobrodziejstwa, jakie niesie za sobą kupno mieszkania właśnie w tej, a nie innej części miasta. Z tworzonych przez nich samych mapek wynika, że będziemy mieszkać np. w pobliżu parku, co gwarantuje kontakt z przyrodą, z „doskonałym dojazdem do centrum w zaledwie 15 minut”. Wabikiem dla mieszkańców Warszawy jest metro. Jeśli wierzyć wizualizacji deweloperów, ten szybki środek lokomocji będzie w zasięgu wszystkich warszawiaków, co zresztą skwapliwie podkreślane jest we wszystkich folderach i reklamach. Ze zrozumiałych powodów żaden deweloper nie zamieszcza informacji, że trakcje te pozostają na razie tylko na papierze i w głowach urbanistów. Druga linia metra jeśli powstanie, to najwcześniej na Euro 2012. W pierwszej kolejności jak wynika z danych Stowarzyszenia Integracji Komunikacji Społecznej ma zostać zrealizowany centralny odcinek od Ronda Daszyńskiego do Dworca Wileńskiego. W latach późniejszych z kolei podziemnej będą mogli korzystać mieszkańcy Ursusa, Bemowa i z lewobrzeżnej części miasta, tj. Targówka, Pragi i Gocławia, a nie Białołęki czy Wawra. Dlatego dla tych zainteresowanych zamieszkaniem na Białołęce i w Wawrze deweloperzy na mapkach zaznaczają nieistniejące mosty: północny i południowy, które de facto mają powstać, jednak podobnie jak w przypadku metra – w przyszłości.

Powszechnie stosowanym przez deweloperów fortelem jest obwieszczenie wszystkim zainteresowanym, że na terenie inwestycji pozostały do sprzedaży „ostatnie mieszkania”. Taki trik ma na celu wywarcie na samym zainteresowanym przekonania, że jeśli nie teraz, to już nigdy. W późniejszym okresie na indywidualnym spotkaniu dowiadujemy się, że do wyboru mamy przynajmniej kilka mieszkań o dowolnym metrażu, położeniu czy też z garażem lub bez niego. Oczywiście w korzystnej „cenie od” za metr. To chyba najczęściej stosowany trik deweloperów. Każdy z nas, decydując się na zakup mieszkania, doskonale orientuje się w swoich możliwościach finansowych, co łatwo przełożyć na jednostkową cenę za metr. Reklamy nowo powstających inwestycji przesycone są sloganami z wyeksponowanymi cenami zaczynającymi się „od”. Niska cena wabi, skupia na sobie nasz wzrok jak magnes i powoduje, że myślimy już tylko o nadarzającej się okazji. Kryzys sprawił, że kredyty hipoteczne przyznawane są przez banki bardzo ostrożnie, a i sami szanujemy każdy grosz, mając w perspektywie przyszłe wydatki na urządzenie mieszkania. Naprzeciw tym oczekiwaniom wyszli sami deweloperzy, kusząc wyposażeniem kuchni czy też sprzętem AGD. Uwiedzeni taką promocją, ze zgrozą dowiadujemy się, że za nasze wymarzone mieszkanie będziemy musieli zapłacić nie rzadko i 1000 zł więcej za metr.

Oczywiście są to tylko przykłady sprawdzonych pułapek, w które dajemy się złapać, a przecież temat jest szeroki jak ocean. Kupując mieszkanie na rynku pierwotnym, przede wszystkim chcielibyśmy mieć pewność, że ono powstanie, a po drugie, że deweloper nie zaskoczy nas przykrymi niespodziankami w przyszłości. Wydaje się, że czas zakupu przysłowiowej „dziury w ziemi” minął bezpowrotnie. Recesja, która szczególnie dotknęła rynek mieszkaniowy, spowodowała, że ceny nieruchomości nieznacznie spadły i wybór jest znacznie większy. Mądry Polak po szkodzie – kilka spektakularnych upadłości firm deweloperskich i niedokończonych inwestycji nauczyły nas baczniej przyglądać się deweloperom, którym powierzamy swoją przyszłość.

Kondycję finansową dewelopera można sprawdzić na różne sposoby. Zadanie takie można zlecić wyspecjalizowanym wywiadowniom gospodarczym lub też podołać mu własnymi siłami. Jednak w tym drugim przypadku musimy liczyć się z tym, że nawet jeśli nie poniesiemy znacznych wydatków, to z całą pewnością stracimy dużo naszego drogocennego czasu.

Kiedy decydujemy się na samodzielne sprawdzenie kondycji dewelopera, pierwsze kroki powinniśmy skierować do Krajowego Rejestru Sądowego i tam poprzez numer KRS (deweloper powinien nam go udostępnić bez problemu) możemy sprawdzić jego akta rejestrowe. Znajdziemy tam sprawozdanie finansowe, informacje o tym, czy wobec dewelopera nie toczy się postępowanie upadłościowe i czy komornik nie zajął części kapitału. Jednak z całą pewnością stracimy dużo czasu, biorąc pod uwagę wydajność pracy polskiej administracji. Przy czym wcale nie jest powiedziane, że akta zostaną nam wydane od ręki. Istotne jest też, czy deweloper jest członkiem Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Instytucja ta dokładnie prześwietla swoich członków, a obecność tam naszego dewelopera może stanowić dla nas cenną wskazówkę co do jego rzetelności.

Rozwiązaniem wydaje się być zlecenie tego zadania jednemu z wielu funkcjonujących na polskim rynku biur doradców ds. nieruchomości. Jednak jak to zwykle bywa droga najprostsza nie zawsze jest najlepsza. Aby sprawdzić dewelopera poprzez biuro, należy spełnić kilka warunków. Przede wszystkim musimy uświadomić sobie, że biuro świadczy usługi pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. Opłata pobierana jest w momencie gdy zdecydujemy się na zakup nieruchomości z oferty biura w wysokości do 3 proc. + VAT od wartości transakcji. W przypadku rynku pierwotnego koszty ponosi deweloper, natomiast przy zakupie na rynku wtórnym koszty ponosi sam zainteresowany. W cenie zawarte jest m.in. sprawdzenie stanu prawnego nieruchomości czy też obsługa prawna. Wszystko wygląda interesująco. Kłopoty zaczynają się, kiedy na liście biura nie ma „naszego” dewelopera. Wtedy nie pozostaje nam nic innego jak przejść przez długą drogę spotkań z konsultantami, a to wiąże się ze stratą czasu.

Kondycję finansową deweloperów najszybciej sprawdzi nam wywiadownia gospodarcza, która specjalizuje się w świadczeniu tego typu usług na rynku. Jednak musimy zamówić raport handlowy o konkretnym podmiocie. Zatem, jakie dane zawiera raport handlowy? Podstawową wartością takiego raportu jest rekomendacja o współpracy z danym partnerem handlowym. W przypadku negatywnej rekomendacji, klient powinien zastanowić się, czy takie ryzyko jest dla niego opłacalne. Raport handlowy pozwala również dostrzec niebezpieczne symptomy istniejące u badanego kontrahenta, takie jak powiązania osób z kierownictwa z firmami w złej kondycji finansowej.

Kiedy już jesteśmy pewni co do kondycji finansowej dewelopera, nadchodzi czas finalizacji przedsięwzięcia i oczywiście podpisania wiążącej umowy. Zapewne deweloper zażąda przedpłaty wahającej się od 10 do 30 proc. wartości nieruchomości. W tym miejscu należy zwrócić baczną uwagę na różnicę pomiędzy zadatkiem a zaliczką. Deweloperzy skwapliwie wykorzystują niewiedzę klientów. Zadatek stanowi zabezpieczenie wykonania umowy i jest rodzajem odszkodowania za ewentualne niewykonanie umowy. Zaliczka natomiast jest kwotą wpłaconą na poczet przyszłych należności i nie stanowi, jak zadatek, formy zabezpieczenia wykonania umowy, a jedynie część ceny. Oprócz tego musimy pamiętać o pewnych zasadach. Zgodnie z obowiązującym kodeksem cywilnym, aby stać się pełnoprawnym właścicielem mieszkania, trzeba podpisać umowę w formie aktu notarialnego. Zwykła umowa pisemna w razie niewywiązania się dewelopera ze zobowiązań upoważnia jedynie do ubiegania się o zwrot wpłaconych pieniędzy i odszkodowanie lub karę umowną, jeżeli taka możliwość w dokumencie została przewidziana. W przypadku trwania prac budowlanych unikajmy wpłacania całej kwoty. Najkorzystniej jest wpłacić do 10 proc. wartości nieruchomości a resztę dopiero po podpisaniu aktu notarialnego przenoszącego na nas własność mieszkania. Ponadto pamiętajmy, aby w umowie znalazły się dwie najważniejsze dla nas daty: odbioru mieszkania i podpisania aktu notarialnego. Deweloperzy często w umowach zawierają tylko datę przewidzianego terminu zakończenia prac budowy czy przeniesienia własności lokalu. Zadbajmy również o to, aby w umowie z deweloperem znalazły się terminy i zasady usuwania przez dewelopera ewentualnych usterek – powinny być one dokładnie i w jednoznaczny sposób określone.

Sprawdzenie kondycji finansowej dewelopera jest szczególnie ważne w czasach recesji, kiedy większość deweloperów ma problemy ze sprzedażą mieszkań a część z nich nawet bankrutuje, grzebiąc nasze szanse na zamieszkanie we własnym M. Sprawdzać możemy na różne sposoby, jednak podejmując tak ważną decyzję, zdajmy się na wiedzę i doświadczenie ekspertów. Faktem jest, że w związku z tym poniesiemy pewne koszty, ale z całą pewnością będą niewspółmierne do strat, na które jesteśmy narażeni w przypadku bankructwa dewelopera.

Tomasz Starzyk
Autor jest analitykiem biznesowym Dun & Bradstreet Poland


Gazeta Finansowa, 18.09.2009 r.

gk

Sprawdź swojego dewelopera zanim podpiszesz umowę

Wielu spośród nas marzy o własnym M. Kiedy podejmiemy decyzję o zakupie mieszkania, naturalnie nasuwającym się pytaniem jest: czy lepiej kupić z rynku wtórnego, czy może z rynku pierwotnego? Zdania są podzielone. Jedno jest pewne, zakup mieszkania z rynku wtórnego oszczędzi nam straty czasu, przykrych niespodzianek, nikłej przyjemności ciągnącego się remontu i przede wszystkim przejścia przez cały proces biurokracji, który fundują nam firmy deweloperskie. Dlaczego więc tak wielu Polaków decyduje się na kupno mieszkania bezpośrednio od dewelopera? Odpowiedzi na to pytanie powinniśmy szukać w powszechnym przekonaniu, że to, co nowe, jest znacznie lepsze, niż to, co kilkuletnie i używane. Musimy mieć świadomość, że jakkolwiek wybierzemy, podpisanie umowy to dopiero czubek góry lodowej kłopotów, które z całą pewnością nas nie ominą. Abstrahując od wszystkiego, przyjmijmy, że podjęliśmy decyzję i kupujemy mieszkanie z rynku pierwotnego.
Recesja na rynku nieruchomości sprawiła, że firmy deweloperskie rywalizując o klienta, prześcigają się w trikach, których jedynym celem jest skupienie naszej uwagi na inwestycji. I trzeba przyznać, że tę sztukę opanowały do perfekcji.

Bez wątpienia podstawowym kryterium, którym, oprócz ceny, kierujemy się przy wyborze własnego mieszkania, jest lokalizacja. Deweloperzy prześcigają się, opisując dobrodziejstwa, jakie niesie za sobą kupno mieszkania właśnie w tej, a nie innej części miasta. Z tworzonych przez nich samych mapek wynika, że będziemy mieszkać np. w pobliżu parku, co gwarantuje kontakt z przyrodą, z „doskonałym dojazdem do centrum w zaledwie 15 minut”. Wabikiem dla mieszkańców Warszawy jest metro. Jeśli wierzyć wizualizacji deweloperów, ten szybki środek lokomocji będzie w zasięgu wszystkich warszawiaków, co zresztą skwapliwie podkreślane jest we wszystkich folderach i reklamach. Ze zrozumiałych powodów żaden deweloper nie zamieszcza informacji, że trakcje te pozostają na razie tylko na papierze i w głowach urbanistów. Druga linia metra jeśli powstanie, to najwcześniej na Euro 2012. W pierwszej kolejności jak wynika z danych Stowarzyszenia Integracji Komunikacji Społecznej ma zostać zrealizowany centralny odcinek od Ronda Daszyńskiego do Dworca Wileńskiego. W latach późniejszych z kolei podziemnej będą mogli korzystać mieszkańcy Ursusa, Bemowa i z lewobrzeżnej części miasta, tj. Targówka, Pragi i Gocławia, a nie Białołęki czy Wawra. Dlatego dla tych zainteresowanych zamieszkaniem na Białołęce i w Wawrze deweloperzy na mapkach zaznaczają nieistniejące mosty: północny i południowy, które de facto mają powstać, jednak podobnie jak w przypadku metra – w przyszłości.

Powszechnie stosowanym przez deweloperów fortelem jest obwieszczenie wszystkim zainteresowanym, że na terenie inwestycji pozostały do sprzedaży „ostatnie mieszkania”. Taki trik ma na celu wywarcie na samym zainteresowanym przekonania, że jeśli nie teraz, to już nigdy. W późniejszym okresie na indywidualnym spotkaniu dowiadujemy się, że do wyboru mamy przynajmniej kilka mieszkań o dowolnym metrażu, położeniu czy też z garażem lub bez niego. Oczywiście w korzystnej „cenie od” za metr. To chyba najczęściej stosowany trik deweloperów. Każdy z nas, decydując się na zakup mieszkania, doskonale orientuje się w swoich możliwościach finansowych, co łatwo przełożyć na jednostkową cenę za metr. Reklamy nowo powstających inwestycji przesycone są sloganami z wyeksponowanymi cenami zaczynającymi się „od”. Niska cena wabi, skupia na sobie nasz wzrok jak magnes i powoduje, że myślimy już tylko o nadarzającej się okazji. Kryzys sprawił, że kredyty hipoteczne przyznawane są przez banki bardzo ostrożnie, a i sami szanujemy każdy grosz, mając w perspektywie przyszłe wydatki na urządzenie mieszkania. Naprzeciw tym oczekiwaniom wyszli sami deweloperzy, kusząc wyposażeniem kuchni czy też sprzętem AGD. Uwiedzeni taką promocją, ze zgrozą dowiadujemy się, że za nasze wymarzone mieszkanie będziemy musieli zapłacić nie rzadko i 1000 zł więcej za metr.

Oczywiście są to tylko przykłady sprawdzonych pułapek, w które dajemy się złapać, a przecież temat jest szeroki jak ocean. Kupując mieszkanie na rynku pierwotnym, przede wszystkim chcielibyśmy mieć pewność, że ono powstanie, a po drugie, że deweloper nie zaskoczy nas przykrymi niespodziankami w przyszłości. Wydaje się, że czas zakupu przysłowiowej „dziury w ziemi” minął bezpowrotnie. Recesja, która szczególnie dotknęła rynek mieszkaniowy, spowodowała, że ceny nieruchomości nieznacznie spadły i wybór jest znacznie większy. Mądry Polak po szkodzie – kilka spektakularnych upadłości firm deweloperskich i niedokończonych inwestycji nauczyły nas baczniej przyglądać się deweloperom, którym powierzamy swoją przyszłość.

Kondycję finansową dewelopera można sprawdzić na różne sposoby. Zadanie takie można zlecić wyspecjalizowanym wywiadowniom gospodarczym lub też podołać mu własnymi siłami. Jednak w tym drugim przypadku musimy liczyć się z tym, że nawet jeśli nie poniesiemy znacznych wydatków, to z całą pewnością stracimy dużo naszego drogocennego czasu.

Kiedy decydujemy się na samodzielne sprawdzenie kondycji dewelopera, pierwsze kroki powinniśmy skierować do Krajowego Rejestru Sądowego i tam poprzez numer KRS (deweloper powinien nam go udostępnić bez problemu) możemy sprawdzić jego akta rejestrowe. Znajdziemy tam sprawozdanie finansowe, informacje o tym, czy wobec dewelopera nie toczy się postępowanie upadłościowe i czy komornik nie zajął części kapitału. Jednak z całą pewnością stracimy dużo czasu, biorąc pod uwagę wydajność pracy polskiej administracji. Przy czym wcale nie jest powiedziane, że akta zostaną nam wydane od ręki. Istotne jest też, czy deweloper jest członkiem Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Instytucja ta dokładnie prześwietla swoich członków, a obecność tam naszego dewelopera może stanowić dla nas cenną wskazówkę co do jego rzetelności.

Rozwiązaniem wydaje się być zlecenie tego zadania jednemu z wielu funkcjonujących na polskim rynku biur doradców ds. nieruchomości. Jednak jak to zwykle bywa droga najprostsza nie zawsze jest najlepsza. Aby sprawdzić dewelopera poprzez biuro, należy spełnić kilka warunków. Przede wszystkim musimy uświadomić sobie, że biuro świadczy usługi pośrednictwa w obrocie nieruchomościami. Opłata pobierana jest w momencie gdy zdecydujemy się na zakup nieruchomości z oferty biura w wysokości do 3 proc. + VAT od wartości transakcji. W przypadku rynku pierwotnego koszty ponosi deweloper, natomiast przy zakupie na rynku wtórnym koszty ponosi sam zainteresowany. W cenie zawarte jest m.in. sprawdzenie stanu prawnego nieruchomości czy też obsługa prawna. Wszystko wygląda interesująco. Kłopoty zaczynają się, kiedy na liście biura nie ma „naszego” dewelopera. Wtedy nie pozostaje nam nic innego jak przejść przez długą drogę spotkań z konsultantami, a to wiąże się ze stratą czasu.

Kondycję finansową deweloperów najszybciej sprawdzi nam wywiadownia gospodarcza, która specjalizuje się w świadczeniu tego typu usług na rynku. Jednak musimy zamówić raport handlowy o konkretnym podmiocie. Zatem, jakie dane zawiera raport handlowy? Podstawową wartością takiego raportu jest rekomendacja o współpracy z danym partnerem handlowym. W przypadku negatywnej rekomendacji, klient powinien zastanowić się, czy takie ryzyko jest dla niego opłacalne. Raport handlowy pozwala również dostrzec niebezpieczne symptomy istniejące u badanego kontrahenta, takie jak powiązania osób z kierownictwa z firmami w złej kondycji finansowej.

Kiedy już jesteśmy pewni co do kondycji finansowej dewelopera, nadchodzi czas finalizacji przedsięwzięcia i oczywiście podpisania wiążącej umowy. Zapewne deweloper zażąda przedpłaty wahającej się od 10 do 30 proc. wartości nieruchomości. W tym miejscu należy zwrócić baczną uwagę na różnicę pomiędzy zadatkiem a zaliczką. Deweloperzy skwapliwie wykorzystują niewiedzę klientów. Zadatek stanowi zabezpieczenie wykonania umowy i jest rodzajem odszkodowania za ewentualne niewykonanie umowy. Zaliczka natomiast jest kwotą wpłaconą na poczet przyszłych należności i nie stanowi, jak zadatek, formy zabezpieczenia wykonania umowy, a jedynie część ceny. Oprócz tego musimy pamiętać o pewnych zasadach. Zgodnie z obowiązującym kodeksem cywilnym, aby stać się pełnoprawnym właścicielem mieszkania, trzeba podpisać umowę w formie aktu notarialnego. Zwykła umowa pisemna w razie niewywiązania się dewelopera ze zobowiązań upoważnia jedynie do ubiegania się o zwrot wpłaconych pieniędzy i odszkodowanie lub karę umowną, jeżeli taka możliwość w dokumencie została przewidziana. W przypadku trwania prac budowlanych unikajmy wpłacania całej kwoty. Najkorzystniej jest wpłacić do 10 proc. wartości nieruchomości a resztę dopiero po podpisaniu aktu notarialnego przenoszącego na nas własność mieszkania. Ponadto pamiętajmy, aby w umowie znalazły się dwie najważniejsze dla nas daty: odbioru mieszkania i podpisania aktu notarialnego. Deweloperzy często w umowach zawierają tylko datę przewidzianego terminu zakończenia prac budowy czy przeniesienia własności lokalu. Zadbajmy również o to, aby w umowie z deweloperem znalazły się terminy i zasady usuwania przez dewelopera ewentualnych usterek – powinny być one dokładnie i w jednoznaczny sposób określone.

Sprawdzenie kondycji finansowej dewelopera jest szczególnie ważne w czasach recesji, kiedy większość deweloperów ma problemy ze sprzedażą mieszkań a część z nich nawet bankrutuje, grzebiąc nasze szanse na zamieszkanie we własnym M. Sprawdzać możemy na różne sposoby, jednak podejmując tak ważną decyzję, zdajmy się na wiedzę i doświadczenie ekspertów. Faktem jest, że w związku z tym poniesiemy pewne koszty, ale z całą pewnością będą niewspółmierne do strat, na które jesteśmy narażeni w przypadku bankructwa dewelopera.

Tomasz Starzyk
Autor jest analitykiem biznesowym Dun & Bradstreet Poland


Gazeta Finansowa, 18.09.2009 r.

gk

Wraca kredyt większy niż wartość nieruchomości

Coraz więcej banków oferuje kredyty na 100 proc. wartości nieruchomości i stosuje niższe marże lub prowizje. W zamian trzeba się liczyć z koniecznością kupienia dodatkowych produktów bankowych.

Od początku tego tygodnia Millennium wprowadził do oferty nowy kredyt hipoteczny, którym można sfinansować kupno całej nieruchomości (100 proc. LTV). Bank nie pobiera prowizji od nowych umów. Jeśli jednak kredyt przekracza 80 proc. wartości nieruchomości, to klient musi wykupić ubezpieczenie od utraty pracy. Takie ubezpieczenie na dwa lata kosztuje 2 proc. wartości pożyczki (tyle samo, ile poprzednio wynosiła marża banku).

Zmiana podejścia banku ma związek z poprawą sytuacji gospodarczej i lepszymi perspektywami całej gospodarki

- Czarne scenariusze dla gospodarki nie ziściły się, a nasz portfel kredytów hipotecznych cały czas był bardzo dobrze spłacany. Na koniec czerwca zaledwie 0,19 proc. udzielonych przez nas pożyczek na mieszkania zaliczało się do kredytów zagrożonych, tzn. że zaległości w spłatach przekraczały 90 dni. To jedna z przyczyn, że zmieniamy politykę kredytową - mówi Agnieszka Nachyła z Millennium. Inne banki także dostosowały swoją ofertę do sytuacji i udzielają pożyczek mieszkaniowych, choć także domagają się dodatkowych zabezpieczeń i korzystania z innych produktów bankowych. - To są tzw. transakcje wiązane. Takie rozwiązania stosują Lukas Bank, Kredyt Bank, Deutsche Bank. DnB Nord, BPH, Nordea, Polbank, PKO BP i MultiBank - mówi Marcin Krasoń z Open Finance. Według niego, ten ostatni ma w ofercie zaporową marżę przy kredytach mieszkaniowych na 100 proc. wartości nieruchomości (3,9 proc.). Może ona jednak spaść nawet o połowę, jeśli klient założy w MultiBanku konto, zadeklaruje, że będą na nie wpływały jego zarobki, będzie posługiwał się kartą kredytową wydaną przez bank i wykupi dodatkowe ubezpieczenie.

Większa gotowość do udzielania kredytów hipotecznych wynika z oceny przez banki sytuacji na rynku nieruchomości.

- Według nas spadki cen nieruchomości już się raczej skończyły. Dlatego wiele banków udziela kredytów w wysokości 100 proc. wartości nieruchomości i nasz bank tylko dostosował się do tej sytuacji - mówi Agnieszka Nachyła. Pojawiła się nawet instytucja finansowa, która jest gotowa pożyczyć więcej niż wynosi wartość mieszkania czy domu. Jest to Allianz Bank, w którym maksymalne LTV wynosi 105 proc. - Na kredyt w tej wysokości można liczyć po wykupieniu ubezpieczenia - mówi Marek Baran z Allianz Banku.

Promocje kredytów hipotecznych wprowadził też BZ WBK. Maksymalna wartość w tym banku jest mniejsza i wynosi 85 proc. wartości zabezpieczenia. Według ekspertów, kilka tygodni temu bank podniósł marże do 1,7-3 proc. Teraz w promocji powrócił do poprzedniej stawki, która była i nadal jest najniższa na rynku (1,35 proc.). Aby jednak skorzystać z tej oferty, potencjalny kredytobiorca musi oczywiście także korzystać z innych produktów oferowanych przez BZ WBK. Trzeba więc założyć rachunek bankowy i zadeklarować comiesięczne wpływy na to konto w wysokości aż 15 tys. zł lub zdeponować na lokacie 200 tys. zł. Nie jest to więc oferta dla wszystkich. - Przy marży na poziomie od 1,7 do 3 proc. wystarczą już wpływy na rachunek w wysokości 2 tys. zł, by dostać kredyt - zapewnia Maciej Pawliński z BZ WBK. To jednak nie wszystko. Każdy potencjalny kredytobiorca nadal jest bardzo dokładnie kontrolowany. - Banki boją się, że bezrobocie jesienią wzrośnie i bardzo dokładnie kontrolują nie tylko, czy kredytobiorca ma umowę o pracę i ile teraz zarabia, ale też, w jakiej sytuacji jest jego pracodawca - mówi Marcin Krasoń.

Zdaniem ekspertów, te kontrole nie powstrzymają jednak wzrostu akcji kredytowej. W I półroczu wartość nowo udzielonych kredytów hipotecznych wyniosła 17 mld zł. Związek Banków Polskich spodziewa się, że II półrocze będzie dużo lepsze i łączna wartość nowych pożyczek wzrośnie w całym roku do 40 mld zł. - Największa zapaść już chyba za nami, ale nie należy ogłaszać powrotu boomu kredytowego. Myślę, że w całym roku rzeczywiście wartość nowo udzielonych kredytów wzrośnie do 40 mld zł i będzie to oznaczało, że w II półroczu wzrost akcji kredytowej w porównaniu z I półroczem wyniesie 35 proc. Ta prognoza jest realna - mówi Marcin Krasoń.

Roman Grzyb

interia.pl

Wraca kredyt większy niż wartość nieruchomości

Coraz więcej banków oferuje kredyty na 100 proc. wartości nieruchomości i stosuje niższe marże lub prowizje. W zamian trzeba się liczyć z koniecznością kupienia dodatkowych produktów bankowych.

Od początku tego tygodnia Millennium wprowadził do oferty nowy kredyt hipoteczny, którym można sfinansować kupno całej nieruchomości (100 proc. LTV). Bank nie pobiera prowizji od nowych umów. Jeśli jednak kredyt przekracza 80 proc. wartości nieruchomości, to klient musi wykupić ubezpieczenie od utraty pracy. Takie ubezpieczenie na dwa lata kosztuje 2 proc. wartości pożyczki (tyle samo, ile poprzednio wynosiła marża banku).

Zmiana podejścia banku ma związek z poprawą sytuacji gospodarczej i lepszymi perspektywami całej gospodarki

- Czarne scenariusze dla gospodarki nie ziściły się, a nasz portfel kredytów hipotecznych cały czas był bardzo dobrze spłacany. Na koniec czerwca zaledwie 0,19 proc. udzielonych przez nas pożyczek na mieszkania zaliczało się do kredytów zagrożonych, tzn. że zaległości w spłatach przekraczały 90 dni. To jedna z przyczyn, że zmieniamy politykę kredytową - mówi Agnieszka Nachyła z Millennium. Inne banki także dostosowały swoją ofertę do sytuacji i udzielają pożyczek mieszkaniowych, choć także domagają się dodatkowych zabezpieczeń i korzystania z innych produktów bankowych. - To są tzw. transakcje wiązane. Takie rozwiązania stosują Lukas Bank, Kredyt Bank, Deutsche Bank. DnB Nord, BPH, Nordea, Polbank, PKO BP i MultiBank - mówi Marcin Krasoń z Open Finance. Według niego, ten ostatni ma w ofercie zaporową marżę przy kredytach mieszkaniowych na 100 proc. wartości nieruchomości (3,9 proc.). Może ona jednak spaść nawet o połowę, jeśli klient założy w MultiBanku konto, zadeklaruje, że będą na nie wpływały jego zarobki, będzie posługiwał się kartą kredytową wydaną przez bank i wykupi dodatkowe ubezpieczenie.

Większa gotowość do udzielania kredytów hipotecznych wynika z oceny przez banki sytuacji na rynku nieruchomości.

- Według nas spadki cen nieruchomości już się raczej skończyły. Dlatego wiele banków udziela kredytów w wysokości 100 proc. wartości nieruchomości i nasz bank tylko dostosował się do tej sytuacji - mówi Agnieszka Nachyła. Pojawiła się nawet instytucja finansowa, która jest gotowa pożyczyć więcej niż wynosi wartość mieszkania czy domu. Jest to Allianz Bank, w którym maksymalne LTV wynosi 105 proc. - Na kredyt w tej wysokości można liczyć po wykupieniu ubezpieczenia - mówi Marek Baran z Allianz Banku.

Promocje kredytów hipotecznych wprowadził też BZ WBK. Maksymalna wartość w tym banku jest mniejsza i wynosi 85 proc. wartości zabezpieczenia. Według ekspertów, kilka tygodni temu bank podniósł marże do 1,7-3 proc. Teraz w promocji powrócił do poprzedniej stawki, która była i nadal jest najniższa na rynku (1,35 proc.). Aby jednak skorzystać z tej oferty, potencjalny kredytobiorca musi oczywiście także korzystać z innych produktów oferowanych przez BZ WBK. Trzeba więc założyć rachunek bankowy i zadeklarować comiesięczne wpływy na to konto w wysokości aż 15 tys. zł lub zdeponować na lokacie 200 tys. zł. Nie jest to więc oferta dla wszystkich. - Przy marży na poziomie od 1,7 do 3 proc. wystarczą już wpływy na rachunek w wysokości 2 tys. zł, by dostać kredyt - zapewnia Maciej Pawliński z BZ WBK. To jednak nie wszystko. Każdy potencjalny kredytobiorca nadal jest bardzo dokładnie kontrolowany. - Banki boją się, że bezrobocie jesienią wzrośnie i bardzo dokładnie kontrolują nie tylko, czy kredytobiorca ma umowę o pracę i ile teraz zarabia, ale też, w jakiej sytuacji jest jego pracodawca - mówi Marcin Krasoń.

Zdaniem ekspertów, te kontrole nie powstrzymają jednak wzrostu akcji kredytowej. W I półroczu wartość nowo udzielonych kredytów hipotecznych wyniosła 17 mld zł. Związek Banków Polskich spodziewa się, że II półrocze będzie dużo lepsze i łączna wartość nowych pożyczek wzrośnie w całym roku do 40 mld zł. - Największa zapaść już chyba za nami, ale nie należy ogłaszać powrotu boomu kredytowego. Myślę, że w całym roku rzeczywiście wartość nowo udzielonych kredytów wzrośnie do 40 mld zł i będzie to oznaczało, że w II półroczu wzrost akcji kredytowej w porównaniu z I półroczem wyniesie 35 proc. Ta prognoza jest realna - mówi Marcin Krasoń.

Roman Grzyb

interia.pl

Nieruchomości: zmiana trendu w Warszawie

Specjalizujący się w usługach bankowości prywatnej Noble Bank przeprowadził badanie wśród 400 swoich klientów. Pokazało ono, że nie brakuje chętnych nawet na kupno bardzo drogich nieruchomości, np. penthousów za 20 mln zł.
Z opracowania banku wynika, że 10 proc. badanych kupuje apartamenty z przeznaczeniem na wynajem osobom trzecim. Pozostali chcą w nich zamieszkać.

Około 80 proc. klientów chce zmienić swoje obecne mieszkania na większe i wygodniejsze. Drugim ważnym kryterium kupna apartamentu jest chęć przeprowadzki z przedmieścia, skąd trudno dojechać do stolicy.

Jak powiedział Krzysztof Olszewski z Noble Banku, często mieszkania powszechnie nazywane apartamentami faktycznie mają z nimi niewiele wspólnego. W wielu przypadkach nie spełniają one podstawowych kryteriów, jakimi cechują się apartamenty np. wykończenie w najwyższym standardzie czy odpowiednia lokalizacja.

Specjaliści Noble Banku zwrócili uwagę, że rynek prestiżowych inwestycji w Warszawie coraz bardziej przypomina światowe standardy.

"Najlepsze nieruchomości wyróżniają się projektami architektów o światowej renomie, powierzchniami wspólnymi, wykończonymi z najwyższej klasy materiałów oraz lokalizacją oferującą niepowtarzalne widoki z okna" - wymienili autorzy opracowania.

Podkreślili, że o wysokiej klasie apartamentu świadczą już nie tylko basen, sauna czy siłownia, ale także portiernia oferująca usługi concierge (dodatkowe usługi skierowane do właścicieli, np. dostawa zakupów do domu, organizacja wypoczynku czy rezerwacja biletów - PAP), a nawet pokoje dla gości mieszkańców takich nieruchomości.

"Strzeżone osiedle i wysoki budynek to nie wszystko, co można zaoferować klientom szukającym prawdziwego prestiżu" - poinformowali.

Bardzo ważna jest też lokalizacja takich nieruchomości. W zachodniej Europie wysokiej klasy apartamenty mieszczą się na terenach zielonych, w bezpośrednim sąsiedztwie lub z widokiem na starówkę. Zwykle są to budynki o klasycznej bryle, zaprojektowane na góra 50-60 apartamentów, gdzie najmniejszy liczy nie mniej niż 100 metrów kwadratowych.

W opinii analityków Noble Banku rynek śródmiejskich rezydencji w Polsce będzie rósł, m.in. w skutek wzrostu zamożności społeczeństwa.

źródło: PAP http://biznes.onet.pl/0,1751232,wiadomosci.html

Nieruchomości: zmiana trendu w Warszawie

Specjalizujący się w usługach bankowości prywatnej Noble Bank przeprowadził badanie wśród 400 swoich klientów. Pokazało ono, że nie brakuje chętnych nawet na kupno bardzo drogich nieruchomości, np. penthousów za 20 mln zł.
Z opracowania banku wynika, że 10 proc. badanych kupuje apartamenty z przeznaczeniem na wynajem osobom trzecim. Pozostali chcą w nich zamieszkać.

Około 80 proc. klientów chce zmienić swoje obecne mieszkania na większe i wygodniejsze. Drugim ważnym kryterium kupna apartamentu jest chęć przeprowadzki z przedmieścia, skąd trudno dojechać do stolicy.

Jak powiedział Krzysztof Olszewski z Noble Banku, często mieszkania powszechnie nazywane apartamentami faktycznie mają z nimi niewiele wspólnego. W wielu przypadkach nie spełniają one podstawowych kryteriów, jakimi cechują się apartamenty np. wykończenie w najwyższym standardzie czy odpowiednia lokalizacja.

Specjaliści Noble Banku zwrócili uwagę, że rynek prestiżowych inwestycji w Warszawie coraz bardziej przypomina światowe standardy.

"Najlepsze nieruchomości wyróżniają się projektami architektów o światowej renomie, powierzchniami wspólnymi, wykończonymi z najwyższej klasy materiałów oraz lokalizacją oferującą niepowtarzalne widoki z okna" - wymienili autorzy opracowania.

Podkreślili, że o wysokiej klasie apartamentu świadczą już nie tylko basen, sauna czy siłownia, ale także portiernia oferująca usługi concierge (dodatkowe usługi skierowane do właścicieli, np. dostawa zakupów do domu, organizacja wypoczynku czy rezerwacja biletów - PAP), a nawet pokoje dla gości mieszkańców takich nieruchomości.

"Strzeżone osiedle i wysoki budynek to nie wszystko, co można zaoferować klientom szukającym prawdziwego prestiżu" - poinformowali.

Bardzo ważna jest też lokalizacja takich nieruchomości. W zachodniej Europie wysokiej klasy apartamenty mieszczą się na terenach zielonych, w bezpośrednim sąsiedztwie lub z widokiem na starówkę. Zwykle są to budynki o klasycznej bryle, zaprojektowane na góra 50-60 apartamentów, gdzie najmniejszy liczy nie mniej niż 100 metrów kwadratowych.

W opinii analityków Noble Banku rynek śródmiejskich rezydencji w Polsce będzie rósł, m.in. w skutek wzrostu zamożności społeczeństwa.

źródło: PAP http://biznes.onet.pl/0,1751232,wiadomosci.html

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies