Ze świata nieruchomości - strona 138

Nieruchomości Skarbu Państwa wciąż poza ewidencją

Samorządowcy biją na alarm. Wykonanie obowiązującej od dwóch lat ustawy o ujawnieniu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa i samorządów stanęło pod znakiem zapytania. Opóźnienia w inwentaryzowaniu gruntów są gigantyczne.

Przykładowo w województwie śląskim ostateczny wykaz sporządziło 70 proc. powiatów. - Z zebranych informacji wynika, że wykazy, o których mowa w ustawie, obejmują około 459 tys. działek (na około 3,2 mln działek w województwie śląskim), z czego około 236 tys. działek stanowi własność Skarbu Państwa, a 125 tys. wymaga przeprowadzenia postępowania w celu ujawnienia prawa własności Skarbu Państwa - mówi Mirosław Puzia, śląski wojewódzki inspektor nadzoru geodezyjnego i kartograficznego. Dodaje, że z dotychczas nadesłanych sprawozdań wynika, iż w odniesieniu do nieruchomości Skarbu Państwa do wydziałów ksiąg wieczystych złożono około 5100 wniosków o ujawnienie prawa własności Skarbu Państwa, obejmujących łącznie 13,6 tys. działek o powierzchni ok. 4195 ha.

Z kolei w świętokrzyskim w stosunku do nieruchomości stanowiących własność Skarbu Państwa liczba działek objętych działaniem ustawy wynosi 97 877, w tym 23 258 działek wymaga regulacji stanu prawnego. Do tej pory złożono 576 wniosków do sądów wieczysto-księgowych, które objęły 3110 działek.

- Starostowie nie mają środków na stworzenie wykazów nieruchomości - tłumaczy Ludwik Węgrzyn, ekspert Związku Powiatów Polskich. - Do dzisiaj resorty finansów i spraw wewnętrznych nie ustaliły, kto ma uruchomić rezerwę budżetową na opracowanie przez starostów wykazów nieruchomości. Nadal brak jest też decyzji dotyczącej sposobu podziału tej rezerwy.

Łukasz Sobiech

interia.pl

Nieruchomości Skarbu Państwa wciąż poza ewidencją

Samorządowcy biją na alarm. Wykonanie obowiązującej od dwóch lat ustawy o ujawnieniu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa i samorządów stanęło pod znakiem zapytania. Opóźnienia w inwentaryzowaniu gruntów są gigantyczne.

Przykładowo w województwie śląskim ostateczny wykaz sporządziło 70 proc. powiatów. - Z zebranych informacji wynika, że wykazy, o których mowa w ustawie, obejmują około 459 tys. działek (na około 3,2 mln działek w województwie śląskim), z czego około 236 tys. działek stanowi własność Skarbu Państwa, a 125 tys. wymaga przeprowadzenia postępowania w celu ujawnienia prawa własności Skarbu Państwa - mówi Mirosław Puzia, śląski wojewódzki inspektor nadzoru geodezyjnego i kartograficznego. Dodaje, że z dotychczas nadesłanych sprawozdań wynika, iż w odniesieniu do nieruchomości Skarbu Państwa do wydziałów ksiąg wieczystych złożono około 5100 wniosków o ujawnienie prawa własności Skarbu Państwa, obejmujących łącznie 13,6 tys. działek o powierzchni ok. 4195 ha.

Z kolei w świętokrzyskim w stosunku do nieruchomości stanowiących własność Skarbu Państwa liczba działek objętych działaniem ustawy wynosi 97 877, w tym 23 258 działek wymaga regulacji stanu prawnego. Do tej pory złożono 576 wniosków do sądów wieczysto-księgowych, które objęły 3110 działek.

- Starostowie nie mają środków na stworzenie wykazów nieruchomości - tłumaczy Ludwik Węgrzyn, ekspert Związku Powiatów Polskich. - Do dzisiaj resorty finansów i spraw wewnętrznych nie ustaliły, kto ma uruchomić rezerwę budżetową na opracowanie przez starostów wykazów nieruchomości. Nadal brak jest też decyzji dotyczącej sposobu podziału tej rezerwy.

Łukasz Sobiech

interia.pl

TK: Gmina musi płacić

Przepisy nakładające na gminę obowiązek wypłaty odszkodowań za grunty zajęte pod budowę gminnych dróg są zgodne z konstytucją, orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny (TK).

Trybunał rozpoznawał skargę Rady Miasta Legionowo, zdaniem której, ustawa z 13 października 1998 r. ("Przepisy wprowadzające ustawy reformujące administrację publiczną"), narusza konstytucję.

Jak argumentowała Rada Legionowa, ustawa łamie konstytucyjną gwarancję mówiącą, że dochody jednostek samorządu terytorialnego będą dostosowane do zakresu nałożonych na nie zadań. Narzuca bowiem na gminy obowiązek wypłaty odszkodowań za grunty zajęte pod drogi gminne, nie uznając tego jednocześnie za dodatkowe zadanie gminy. Efektem tego jest brak dodatkowych pieniędzy na wypłatę odszkodowań za zajęcie gruntów pod budowę dróg.

Według autorów skargi, koszty odszkodowań zawsze powinien ponosić Skarb Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, ale przy zapewnieniu im źródeł sfinansowania tego zadania.

Rada Miasta Legionowo zakwestionowała także przepisy rozporządzenia Rady Ministrów z 21 września 2004 r. w sprawie wyceny nieruchomości zajmowanych pod budowę dróg. "Zostały one wydane bez upoważnienia ustawowego, co narusza przepisy konstytucji, a do tego są wadliwe" - dowodziła Rada Legionowa.

Wadliwość przepisów ma, zdaniem skarżących, polegać na tym, że nakazują one odnosić się do cen rynkowych gruntów przyległych do tych, które są przejmowane pod gminne drogi. "Może to powodować znaczne zawyżenie realnej wartości gruntów przejmowanych pod budowę dróg" - podkreślono w skardze.

TK uznał jednak, że zaskarżone przez Radę Legionowa przepisy rozporządzenia w sprawie wyceny gruntów nie są sprzeczne z konstytucją.

Jak wyjaśnił sędzia sprawozdawca Zbigniew Cieślak, w ustawie o gospodarce nieruchomościami jest upoważnienie dla Rady Ministrów do wydania przepisów wskazujących do czego wyceniający grunt powinien się odnieść. W tym wypadku są to grunty sąsiednie do przejmowanych przez gminę na gminną drogę.

W sprawie zgodności z konstytucją przepisów ustawy "Przepisy wprowadzające ustawy reformujące administrację publiczną", TK umorzył postępowanie uznając, że wydanie wyroku nie jest potrzebne.

"Wyrok w identycznej sprawie został już wydany 28 lutego 2008 r. Trybunał wskazał w nim, że wypłata odszkodowania przez gminę nie jest dla niej nowym zadaniem. Zajmując grunt pod drogę gmina zyskuje nowy majątek a to zobowiązuje, np. do wypłaty odszkodowania" - uzasadnił stanowisko TK sędzia Cieślak.

Prezydent Legionowa Roman Smogorzewski powiedział PAP po rozprawie, iż "jest bardzo prawdopodobne, że sprawa odszkodowań trafi jeszcze do Trybunału ze względu na różnicę w wysokości uzyskiwanych odszkodowań, które mogą być dla jednych nawet 5 razy wyższe niż dla innych, ze względu na różnicę wartości gruntów sąsiadujących z gruntem przejmowanym na drogę".

Radca prawny gminy Legionowo Paweł Brzozowski powiedział, że "także niektórzy sędziowie Trybunału mieli wątpliwości co do racjonalności zaskarżonych przepisów".

"Przegrana przed TK oznacza dla nas ogromne trudności finansowe. Musimy bowiem znaleźć ok. 116 mln zł na odszkodowania, podczas gdy budżet gminy to 140 mln zł. Będziemy musieli wziąć ok. 40 mln zł kredytu i być może sprzedać jakieś gminne nieruchomości" - powiedział Smogorzewski.

źródło informacji: PAP

interia.pl

TK: Gmina musi płacić

Przepisy nakładające na gminę obowiązek wypłaty odszkodowań za grunty zajęte pod budowę gminnych dróg są zgodne z konstytucją, orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny (TK).

Trybunał rozpoznawał skargę Rady Miasta Legionowo, zdaniem której, ustawa z 13 października 1998 r. ("Przepisy wprowadzające ustawy reformujące administrację publiczną"), narusza konstytucję.

Jak argumentowała Rada Legionowa, ustawa łamie konstytucyjną gwarancję mówiącą, że dochody jednostek samorządu terytorialnego będą dostosowane do zakresu nałożonych na nie zadań. Narzuca bowiem na gminy obowiązek wypłaty odszkodowań za grunty zajęte pod drogi gminne, nie uznając tego jednocześnie za dodatkowe zadanie gminy. Efektem tego jest brak dodatkowych pieniędzy na wypłatę odszkodowań za zajęcie gruntów pod budowę dróg.

Według autorów skargi, koszty odszkodowań zawsze powinien ponosić Skarb Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, ale przy zapewnieniu im źródeł sfinansowania tego zadania.

Rada Miasta Legionowo zakwestionowała także przepisy rozporządzenia Rady Ministrów z 21 września 2004 r. w sprawie wyceny nieruchomości zajmowanych pod budowę dróg. "Zostały one wydane bez upoważnienia ustawowego, co narusza przepisy konstytucji, a do tego są wadliwe" - dowodziła Rada Legionowa.

Wadliwość przepisów ma, zdaniem skarżących, polegać na tym, że nakazują one odnosić się do cen rynkowych gruntów przyległych do tych, które są przejmowane pod gminne drogi. "Może to powodować znaczne zawyżenie realnej wartości gruntów przejmowanych pod budowę dróg" - podkreślono w skardze.

TK uznał jednak, że zaskarżone przez Radę Legionowa przepisy rozporządzenia w sprawie wyceny gruntów nie są sprzeczne z konstytucją.

Jak wyjaśnił sędzia sprawozdawca Zbigniew Cieślak, w ustawie o gospodarce nieruchomościami jest upoważnienie dla Rady Ministrów do wydania przepisów wskazujących do czego wyceniający grunt powinien się odnieść. W tym wypadku są to grunty sąsiednie do przejmowanych przez gminę na gminną drogę.

W sprawie zgodności z konstytucją przepisów ustawy "Przepisy wprowadzające ustawy reformujące administrację publiczną", TK umorzył postępowanie uznając, że wydanie wyroku nie jest potrzebne.

"Wyrok w identycznej sprawie został już wydany 28 lutego 2008 r. Trybunał wskazał w nim, że wypłata odszkodowania przez gminę nie jest dla niej nowym zadaniem. Zajmując grunt pod drogę gmina zyskuje nowy majątek a to zobowiązuje, np. do wypłaty odszkodowania" - uzasadnił stanowisko TK sędzia Cieślak.

Prezydent Legionowa Roman Smogorzewski powiedział PAP po rozprawie, iż "jest bardzo prawdopodobne, że sprawa odszkodowań trafi jeszcze do Trybunału ze względu na różnicę w wysokości uzyskiwanych odszkodowań, które mogą być dla jednych nawet 5 razy wyższe niż dla innych, ze względu na różnicę wartości gruntów sąsiadujących z gruntem przejmowanym na drogę".

Radca prawny gminy Legionowo Paweł Brzozowski powiedział, że "także niektórzy sędziowie Trybunału mieli wątpliwości co do racjonalności zaskarżonych przepisów".

"Przegrana przed TK oznacza dla nas ogromne trudności finansowe. Musimy bowiem znaleźć ok. 116 mln zł na odszkodowania, podczas gdy budżet gminy to 140 mln zł. Będziemy musieli wziąć ok. 40 mln zł kredytu i być może sprzedać jakieś gminne nieruchomości" - powiedział Smogorzewski.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Więcej ryczałtu z najmu

Ministerstwo Finansów opublikowało informację dotyczącą rozliczenia ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych za 2008 rok. Wynika z niej, że w ubiegłym roku ponad 40 tys. więcej osób wybrało tę formę rozliczeń. W sumie było 713 583 podatników ryczałtu.

Liczba opłacających ryczałt z działalności gospodarczej wzrosła o niecałe 8 tys. Natomiast liczba podatników, którzy opłacali ryczałt z najmu, wzrosła o ponad 32 tys. w porównaniu z 2007 rokiem.

Te dane mogą dziwić, zwłaszcza jeśli chodzi o działalność gospodarczą. Od kilku lat w ryczałcie występowała stała tendencja: podatników płacących ryczałt od najmu przybywało, a z działalności ubywało.

W 2008 roku było inaczej - w obu przypadkach wzrosła liczba podatników. To ciekawe zestawienie, gdyż od 1 stycznia 2008 r. zmniejszył się limit dla ryczałtu z działalności gospodarczej z 250 tys. do 150 tys. euro, po przekroczeniu którego traci się prawo do korzystania z tej formy opodatkowania. Gdy tę zmianę wprowadzano, eksperci prognozowali, że liczba podatników ryczałtu znacznie spadnie. Tymczasem jest odwrotnie. Powodem takiej sytuacji może być spowolnienie gospodarcze, a tym samym mniejsze przychody małych przedsiębiorstw.

Ewa Matyszewska

interia.pl

Więcej ryczałtu z najmu

Ministerstwo Finansów opublikowało informację dotyczącą rozliczenia ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych za 2008 rok. Wynika z niej, że w ubiegłym roku ponad 40 tys. więcej osób wybrało tę formę rozliczeń. W sumie było 713 583 podatników ryczałtu.

Liczba opłacających ryczałt z działalności gospodarczej wzrosła o niecałe 8 tys. Natomiast liczba podatników, którzy opłacali ryczałt z najmu, wzrosła o ponad 32 tys. w porównaniu z 2007 rokiem.

Te dane mogą dziwić, zwłaszcza jeśli chodzi o działalność gospodarczą. Od kilku lat w ryczałcie występowała stała tendencja: podatników płacących ryczałt od najmu przybywało, a z działalności ubywało.

W 2008 roku było inaczej - w obu przypadkach wzrosła liczba podatników. To ciekawe zestawienie, gdyż od 1 stycznia 2008 r. zmniejszył się limit dla ryczałtu z działalności gospodarczej z 250 tys. do 150 tys. euro, po przekroczeniu którego traci się prawo do korzystania z tej formy opodatkowania. Gdy tę zmianę wprowadzano, eksperci prognozowali, że liczba podatników ryczałtu znacznie spadnie. Tymczasem jest odwrotnie. Powodem takiej sytuacji może być spowolnienie gospodarcze, a tym samym mniejsze przychody małych przedsiębiorstw.

Ewa Matyszewska

interia.pl

1200 zł dopłaty do kredytu

Osoby, które straciły pracę, będą mogły do końca 2010 roku złożyć wniosek do starosty o pomoc w spłacie kredytu mieszkaniowego.
Na wczorajszym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Niewykluczone, że jeszcze w tym tygodniu zostanie on skierowany do Sejmu.

Projekt zakłada wsparcie z Funduszu Pracy dla osób, które spłacają kredyty mieszkaniowe i straciły pracę po 1 lipca 2008 r. Z pomocy będzie mogła skorzystać także rodzina, jeśli między współmałżonkami istnieje wspólność majątkowa i jeżeli jeden z małżonków nie ma pracy.
Zainteresowani będą mogli otrzymać co miesiąc przez rok maksymalnie 1200 zł. Po dwóch latach po zakończeniu wypłacania tego wsparcia będą musieli oddać pieniądze w równych ratach w ciągu ośmiu lat. Zwracane przez nich kwoty nie będą oprocentowane.

Z pomocy finansowej będą mogli skorzystać pracownicy zwolnieni przez pracodawcę, osoby, z którymi firmy rozwiązały umowy cywilnoprawne, oraz ci, którzy zlikwidowali działalność gospodarczą i nie zatrudniali pracowników. Wsparcia nie otrzymają osoby, które same zwolniły się z pracy, i te, z którymi pracodawca rozwiązał umowę bez wypowiedzenia z ich winy. Projekt przewiduje, że o pomoc nie będzie też mogła ubiegać się osoba, która ma inne mieszkanie lub dom jednorodzinny, posiada do innego lokalu jedno z praw spółdzielczych lub jest najemcą innego lokalu lub domu.

O pomoc mogą ubiegać się osoby, które po utracie pracy zarejestrują się w urzędzie pracy jako bezrobotni. Muszą też pobierać zasiłek, a w dniu składania wniosku o wsparcie finansowe do starosty za pośrednictwem urzędu pracy są nadal zarejestrowane jako bezrobotni. Wniosek o pomoc trzeba złożyć do końca 2010 roku.

Paweł Jakubczak
interia.pl

1200 zł dopłaty do kredytu

Osoby, które straciły pracę, będą mogły do końca 2010 roku złożyć wniosek do starosty o pomoc w spłacie kredytu mieszkaniowego.
Na wczorajszym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Niewykluczone, że jeszcze w tym tygodniu zostanie on skierowany do Sejmu.

Projekt zakłada wsparcie z Funduszu Pracy dla osób, które spłacają kredyty mieszkaniowe i straciły pracę po 1 lipca 2008 r. Z pomocy będzie mogła skorzystać także rodzina, jeśli między współmałżonkami istnieje wspólność majątkowa i jeżeli jeden z małżonków nie ma pracy.
Zainteresowani będą mogli otrzymać co miesiąc przez rok maksymalnie 1200 zł. Po dwóch latach po zakończeniu wypłacania tego wsparcia będą musieli oddać pieniądze w równych ratach w ciągu ośmiu lat. Zwracane przez nich kwoty nie będą oprocentowane.

Z pomocy finansowej będą mogli skorzystać pracownicy zwolnieni przez pracodawcę, osoby, z którymi firmy rozwiązały umowy cywilnoprawne, oraz ci, którzy zlikwidowali działalność gospodarczą i nie zatrudniali pracowników. Wsparcia nie otrzymają osoby, które same zwolniły się z pracy, i te, z którymi pracodawca rozwiązał umowę bez wypowiedzenia z ich winy. Projekt przewiduje, że o pomoc nie będzie też mogła ubiegać się osoba, która ma inne mieszkanie lub dom jednorodzinny, posiada do innego lokalu jedno z praw spółdzielczych lub jest najemcą innego lokalu lub domu.

O pomoc mogą ubiegać się osoby, które po utracie pracy zarejestrują się w urzędzie pracy jako bezrobotni. Muszą też pobierać zasiłek, a w dniu składania wniosku o wsparcie finansowe do starosty za pośrednictwem urzędu pracy są nadal zarejestrowane jako bezrobotni. Wniosek o pomoc trzeba złożyć do końca 2010 roku.

Paweł Jakubczak
interia.pl

Najgorsze jeszcze przed Słowacją

Najgorsze jeszcze przed Słowacją
Kryzys potężnie uderzył w Słowację. Stopa bezrobocia w kwietniu br. wyniosła tam 10,92 proc. (zwyżka rok do roku 3,54 proc., miesiąc do miesiąca 0,59 proc.). Jest najwyższa od trzech lat. Ludzi bez zatrudnienia jest tyle (325 tys.) ile było przed wyborami, które wyniosły Roberta Fico na fotel premiera.

Rząd i opozycja przerzucają się argumentami kto zawinił tej sytuacji. Ci, którzy są przy władzy radują się, iż ostatnio nie było zwolnień grupowych. Opozycja ostrzega, że rok do roku przybyło 102 tys. bezrobotnych (miesiąc do miesiąca 13 tys.) i na rynek pracy wejdzie jesienią 30 tys. absolwentów. W związku z tym przybędzie ok. 18 tys. nowych bezrobotnych. Analitycy rynku pracy twierdzą - najgorsze przed Słowacją. Na koniec tego roku bezrobotnych będzie 390 tys., na początku 2010 r. aż 410 tys. ludzi. Poprawa sytuacji gospodarczej kraju naszych południowych sąsiadów nastąpić ma dopiero w drugiej połowie przyszłego roku.

Być może do tej pory zmieni się kodeks pracy. Państwo ma płacić każdej firmie 830 euro za każdego przyjętego do pracy z gwarancją, że nie zostanie zwolniony przez 12 miesięcy. Jeszcze w 2002 r. na Słowacji stopa bezrobocia wynosiła 18,07 proc. Systematycznie spadała do najniższego poziomu w ub. roku (7,38 proc.). Teraz najwięcej ludzi bez pracy jest w okręgu Rimavska Sobota (31,45 proc.), najmniej w Bratysławie (2,51 proc.).

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL


Najgorsze jeszcze przed Słowacją

Najgorsze jeszcze przed Słowacją
Kryzys potężnie uderzył w Słowację. Stopa bezrobocia w kwietniu br. wyniosła tam 10,92 proc. (zwyżka rok do roku 3,54 proc., miesiąc do miesiąca 0,59 proc.). Jest najwyższa od trzech lat. Ludzi bez zatrudnienia jest tyle (325 tys.) ile było przed wyborami, które wyniosły Roberta Fico na fotel premiera.

Rząd i opozycja przerzucają się argumentami kto zawinił tej sytuacji. Ci, którzy są przy władzy radują się, iż ostatnio nie było zwolnień grupowych. Opozycja ostrzega, że rok do roku przybyło 102 tys. bezrobotnych (miesiąc do miesiąca 13 tys.) i na rynek pracy wejdzie jesienią 30 tys. absolwentów. W związku z tym przybędzie ok. 18 tys. nowych bezrobotnych. Analitycy rynku pracy twierdzą - najgorsze przed Słowacją. Na koniec tego roku bezrobotnych będzie 390 tys., na początku 2010 r. aż 410 tys. ludzi. Poprawa sytuacji gospodarczej kraju naszych południowych sąsiadów nastąpić ma dopiero w drugiej połowie przyszłego roku.

Być może do tej pory zmieni się kodeks pracy. Państwo ma płacić każdej firmie 830 euro za każdego przyjętego do pracy z gwarancją, że nie zostanie zwolniony przez 12 miesięcy. Jeszcze w 2002 r. na Słowacji stopa bezrobocia wynosiła 18,07 proc. Systematycznie spadała do najniższego poziomu w ub. roku (7,38 proc.). Teraz najwięcej ludzi bez pracy jest w okręgu Rimavska Sobota (31,45 proc.), najmniej w Bratysławie (2,51 proc.).

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL


Dzienna kapitalizacja odsetek sposobem na podatek Belki

Kilka banków oferuje lokaty, które umożliwiają uniknięcie płacenia podatku Belki. Podatek nie musi być płacony, jeśli należna kwota jest mniejsza niż 49 groszy.
Banki znalazły sposób na uniknięcie podatku Belki. Bazuje on na znanym także z formularza PIT mechanizmie, że należne kwoty zaokrągla się w górę lub w dół. Jeśli więc należne właścicielowi lokaty odsetki są mniejsze niż 2,5 zł, to podatek liczony jest od 2 zł i wówczas jest on mniejszy niż 50 gr. Dzięki temu fiskus nie może pobrać podatku.

Najlepsze efekty dają lokaty o dziennej kapitalizacji odsetek, bo można na nich odłożyć duże sumy. Mają one wyższe oprocentowanie niż zwykłe lokaty. Jednak trzeba pilnować, aby suma na koncie nie przekroczyła określonego limitu.

– To, czy zapłacimy podatek dochodowy od zysków kapitałowych, zależy od kwoty złożonej na rachunku, oprocentowania i od tego, jak często dokonywana jest kapitalizacja odsetek – twierdzi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

– Przepisy Ordynacji podatkowej regulują kwestie zaokrągleń podstawy opodatkowania. Na gruncie prawa podatkowego nie uregulowano odrębnych zasad opodatkowania odsetek uzyskanych z takich lokat – mówi Magdalena Kobos, rzecznik Ministerstwa Finansów.

Sposób na uniknięcie podatku wykorzystują Eurobank, Alior i Toyota Bank. W Toyota Bank jest konto młodzieżowe Clik. Aby nie zapłacić podatku, nie można zgromadzić na nim więcej niż 18 213 złotych. Oprocentowanie tego konta jest wysokie, bo taki sam zysk dałaby zwykła opodatkowana lokata, dająca 6,17 proc. zysku.

– Wykorzystujemy ten mechanizm umożliwiający uniknięcie podatku od odsetek bankowych, ale jest to u nas produkt niszowy. Warunkiem otwarcia takiego konta jest korzystanie przez pełnomocnika (rodzica) z jakiejś innej usługi w naszym banku – mówi Krzysztof Surowiec z Toyota Bank.

Jeszcze wyższe odsetki daje konto oszczędnościowe w Eurobanku (porównywalne ze zwykłą lokatą dającą 6,47 proc.).

– Zainteresowanie rachunkiem z kapitalizacją dzienną wzrosło ponad pięciokrotnie od dnia wprowadzenia go do naszej oferty – mówi Marcin Chabier z Eurobanku.

W tym wypadku maksymalna kwota, jaką można utrzymać na koncie, bez konieczności płacenia podatku to 15 027 zł. Jeśli dysponujemy większą gotówką, to można założyć kilka lokat. Teoretycznie najwięcej pieniędzy na koncie antypodatkowym z dzienną kapitalizacją można zgromadzić w Alior Banku. Niestety jedynie połowa kwoty zgromadzonej na rachunku jest oprocentowana. W praktyce więc nie zapłacimy podatku Belki, ale należne nam odsetki nie będą wysokie (4 proc. dla całej kwoty).

Ten sam mechanizm związany z zaokrąglaniem odsetek wykorzystują też 10-dniowe i 7-dniowe lokaty oferowane przez Bank Pocztowy i Open Finance. Kwoty takich lokat są jednak bardzo małe. W Open Finance to jedynie 1297 złotych, a w Banku Pocztowym niewiele ponad 2 tys. zł.
Zasady lokat antypodatkowych

Jak działają lokaty antypodatkowe z dzienną kapitalizacją odsetek

- Od odsetek z każdej lokaty należy zapłacić 19 proc. podatku. Jednak przepisy mówią, że jeśli kwota naliczonego podatku wynosi do 49 groszy, to nie jest on płacony

- Aby zapłacić taki podatek, kwota odsetek nie może przekroczyć 2,49 zł

- Odsetki w wysokości 2,49 zł w różnych bankach uzyskuje się od różnych kwot, w zależności od wysokości oprocentowania i częstotliwości kapitalizacji odsetek

- Jeśli kwota lokaty jest większa, to trzeba zapłacić podatek. Często jest on nawet większy niż 19 proc., gdyż zaokrągla się go w górę (jeśli rzeczywista wartość podatku to 51 gr, płaci się 1 zł)


Roman Grzyb
onet.pl

Dzienna kapitalizacja odsetek sposobem na podatek Belki

Kilka banków oferuje lokaty, które umożliwiają uniknięcie płacenia podatku Belki. Podatek nie musi być płacony, jeśli należna kwota jest mniejsza niż 49 groszy.
Banki znalazły sposób na uniknięcie podatku Belki. Bazuje on na znanym także z formularza PIT mechanizmie, że należne kwoty zaokrągla się w górę lub w dół. Jeśli więc należne właścicielowi lokaty odsetki są mniejsze niż 2,5 zł, to podatek liczony jest od 2 zł i wówczas jest on mniejszy niż 50 gr. Dzięki temu fiskus nie może pobrać podatku.

Najlepsze efekty dają lokaty o dziennej kapitalizacji odsetek, bo można na nich odłożyć duże sumy. Mają one wyższe oprocentowanie niż zwykłe lokaty. Jednak trzeba pilnować, aby suma na koncie nie przekroczyła określonego limitu.

– To, czy zapłacimy podatek dochodowy od zysków kapitałowych, zależy od kwoty złożonej na rachunku, oprocentowania i od tego, jak często dokonywana jest kapitalizacja odsetek – twierdzi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

– Przepisy Ordynacji podatkowej regulują kwestie zaokrągleń podstawy opodatkowania. Na gruncie prawa podatkowego nie uregulowano odrębnych zasad opodatkowania odsetek uzyskanych z takich lokat – mówi Magdalena Kobos, rzecznik Ministerstwa Finansów.

Sposób na uniknięcie podatku wykorzystują Eurobank, Alior i Toyota Bank. W Toyota Bank jest konto młodzieżowe Clik. Aby nie zapłacić podatku, nie można zgromadzić na nim więcej niż 18 213 złotych. Oprocentowanie tego konta jest wysokie, bo taki sam zysk dałaby zwykła opodatkowana lokata, dająca 6,17 proc. zysku.

– Wykorzystujemy ten mechanizm umożliwiający uniknięcie podatku od odsetek bankowych, ale jest to u nas produkt niszowy. Warunkiem otwarcia takiego konta jest korzystanie przez pełnomocnika (rodzica) z jakiejś innej usługi w naszym banku – mówi Krzysztof Surowiec z Toyota Bank.

Jeszcze wyższe odsetki daje konto oszczędnościowe w Eurobanku (porównywalne ze zwykłą lokatą dającą 6,47 proc.).

– Zainteresowanie rachunkiem z kapitalizacją dzienną wzrosło ponad pięciokrotnie od dnia wprowadzenia go do naszej oferty – mówi Marcin Chabier z Eurobanku.

W tym wypadku maksymalna kwota, jaką można utrzymać na koncie, bez konieczności płacenia podatku to 15 027 zł. Jeśli dysponujemy większą gotówką, to można założyć kilka lokat. Teoretycznie najwięcej pieniędzy na koncie antypodatkowym z dzienną kapitalizacją można zgromadzić w Alior Banku. Niestety jedynie połowa kwoty zgromadzonej na rachunku jest oprocentowana. W praktyce więc nie zapłacimy podatku Belki, ale należne nam odsetki nie będą wysokie (4 proc. dla całej kwoty).

Ten sam mechanizm związany z zaokrąglaniem odsetek wykorzystują też 10-dniowe i 7-dniowe lokaty oferowane przez Bank Pocztowy i Open Finance. Kwoty takich lokat są jednak bardzo małe. W Open Finance to jedynie 1297 złotych, a w Banku Pocztowym niewiele ponad 2 tys. zł.
Zasady lokat antypodatkowych

Jak działają lokaty antypodatkowe z dzienną kapitalizacją odsetek

- Od odsetek z każdej lokaty należy zapłacić 19 proc. podatku. Jednak przepisy mówią, że jeśli kwota naliczonego podatku wynosi do 49 groszy, to nie jest on płacony

- Aby zapłacić taki podatek, kwota odsetek nie może przekroczyć 2,49 zł

- Odsetki w wysokości 2,49 zł w różnych bankach uzyskuje się od różnych kwot, w zależności od wysokości oprocentowania i częstotliwości kapitalizacji odsetek

- Jeśli kwota lokaty jest większa, to trzeba zapłacić podatek. Często jest on nawet większy niż 19 proc., gdyż zaokrągla się go w górę (jeśli rzeczywista wartość podatku to 51 gr, płaci się 1 zł)


Roman Grzyb
onet.pl

PROGNOZY:Gdzie lokować pieniądze?

W opinii dr. Marka Mobiusa, prezesa Templeton Asset Management, Polska, jako jeden z nielicznych krajów w regionie, może odnotować w 2009 roku dodatni poziom wzrostu PKB. Natomiast Rosja, biorąc pod uwagę ogromną powierzchnię, dużą liczbę ludności i bogactwo złóż naturalnych, może w dłuższej perspektywie stać się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata.

Jak ocenia Pan sytuację gospodarczą na świecie?

Obecna sytuacja wygląda tak, że osoby indywidualne, firmy i poszczególne kraje mają wielką szansę przezwyciężyć kryzys światowy przy wsparciu ze strony rządów i banków centralnych. Uważamy, że rynki wschodzące będą odgrywać coraz większą rolę na światowej arenie gospodarczej. Prym będą wiodły kraje takie jak Chiny i Indie, dzięki ich relatywnie lepszej sytuacji makroekonomicznej i finansowej.

Które regiony uważa Pan za szczególnie atrakcyjne pod względem inwestycyjnym?

Na każdym rynku można znaleźć co najmniej kilka dobrych okazji, dlatego wszystkie rynki wschodzące wyglądają obiecująco, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę niedawne korekty. Oczekuje się, że w warunkach ogólnoświatowego spowolnienia gospodarczego rynki wschodzące będą nadal rozwijać się w tempie o wiele szybszym niż rynki rozwinięte. Znaczne rezerwy walutowe to kolejny oręż w rękach krajów wschodzących, zapewniający im odporność na wstrząsy zewnętrzne.

Przykładowo, Chiny dysponują rezerwami w wysokości blisko 2 miliardów USD. Co ważniejsze z naszego punktu widzenia, obecne wyceny na rynkach wschodzących wyglądają bardzo atrakcyjnie. W niektórych krajach, np. w Turcji i Rosji, współczynniki ceny do zysków kształtują się obecnie na poziomie jednocyfrowym.

Największym skupiskiem rynków wschodzących na świecie jest Azja. Kraje azjatyckie rozwijają się stosunkowo szybko. Należą do nich Chiny i Indie, państwa o ogromnej populacji, w których rośnie przychód na jednego mieszkańca, a rynki kapitałowe przeżywają dynamiczny rozwój. Wzrost gospodarczy utrzymuje się tam na stosunkowo wysokim poziomie, rośnie dochód per capita, ceny aktywów pozostają atrakcyjne i realizowane są reformy mające na celu poprawę warunków prowadzenia działalności gospodarczej i inwestowania.

Atrakcyjnie prezentują się także wyceny akcji na rynkach Europy Wschodniej, niekiedy nawet bardzo, tak jak w przypadku Węgier i Turcji, które to rynki oferują jednocyfrowe wskaźniki ceny do zysków. Polska, jako jeden z nielicznych krajów w regionie, może odnotować w 2009 roku dodatni poziom wzrostu PKP. Kursy tamtejszych akcji nie są jednak tak atrakcyjne, jak na kilku innych rynkach w tej części Europy. Kolejnym interesującym rynkiem jest Rosja. Biorąc pod uwagę ogromną powierzchnię, dużą liczbę ludności i bogactwo złóż naturalnych, kraj ten może w dłuższej perspektywie stać się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata.

Większość krajów Ameryki Łacińskiej

radzi sobie całkiem nieźle, zważywszy na obecne warunki makroekonomiczne, choć niektóre rynki, np. Meksyk, zdają się mocniej odczuwać skutki kryzysu światowego. Na szczęście, dzięki ożywieniu międzyregionalnej wymiany handlowej, udało się częściowo zrekompensować negatywne skutki spadku popytu w USA. Jednym z głównych atutów tego regionu jest olbrzymi rynek konsumencki i ogromny popyt na towary i usługi, a do tego świetne spółki o niewielkim poziomie lewarowania i niskich kosztach operacyjnych. Ponadto, występujące tu zasoby naturalne należą do najbogatszych na świecie. Takie kraje, jak Peru i Chile, należą do największych światowych producentów miedzi na świecie. Meksyk jest eksporterem netto ropy naftowej. Brazylia to czołowy eksporter rudy żelaza i surowców miękkich, takich jak soja i kawa. Eksporterem ropy naftowej, kawy, węgla itp. jest także Kolumbia. Giełdy surowcowe co prawda ucierpiały w wyniku niedawnego spadku cen, ale wiele spółek zachowuje rentowność przy obecnym poziomie cenowym.

Interesująco zaczynają się także rysować perspektywy nowych rynków wschodzących (frontier markets). Z zainteresowaniem obserwujemy na przykład Bliski Wschód. Uważamy, że region ten ma duży potencjał wzrostu i rozwoju, zwłaszcza, jeśli utrzymany zostanie obecny kurs reform polityczno-gospodarczych. Innym ciekawym obszarem jest Afryka. Do RPA zaczynają dołączać inne atrakcyjne inwestycyjnie rynki z tego regionu.

Jakie są Pana zdaniem największe zagrożenia dla gospodarki światowej?

-utrata pewności siebie i zaufania do rynków

-nadmierne lub nieskuteczne przepisy

-protekcjonizm gospodarczy

-odejście od filozofii gospodarki rynkowej

Skąd bierze się Pana optymizm, jeśli chodzi o rynki wschodzące?

Jednym z podstawowych argumentów przemawiających za optymistycznymi prognozami jest szybki wzrost podaży pieniądza, nie tylko w USA, ale na całym świecie. Rządy robią co mogą, by zapobiec deflacji, pompując dużą ilość pieniądza do gospodarki.

Gdzie pieniądze ulokować?

Pieniądz ten trzeba gdzieś ulokować, a obecne stopy procentowe, na przykład w USA, nie są zbyt zachęcające. Inwestorzy powoli odzyskują zaufanie do rynków i szukają lepszych źródeł zysku. W takiej sytuacji, oczywistym wyborem są akcje.

Jeśli zaś chodzi konkretnie o rynki wschodzące to nasz optymizm opieramy na tym, że rynki te:

-są niedoszacowane, oferują niskie wyceny i korzystne czynniki fundamentalne,

-mają waluty o zaniżonej wartości,

-będą, zdaniem ekonomistów, rozwijać się generalnie szybciej niż rynki rozwinięte,

-osiągną pozycje liderów, dzięki relatywnie lepszej sytuacji makroekonomicznej i finansowej,

-mają duże rezerwy walutowe, dzięki czemu są bardziej odporne na wstrząsy zewnętrzne,

-prowadzą ostrożną politykę fiskalną,

-rozszerzają wzajemny handel i stosunki gospodarcze, przez co stają się w mniejszym stopniu zależne od rynków rozwiniętych,

-stanowią ogromny rynek konsumencki i wielki rynek pracy,

-mają bogate złoża surowców naturalnych (Rosja, Brazylia, RPA),

-mają duży potencjał rozwoju w takich dziedzinach jak infrastruktura.

Doktor Mark Mobius, dyrektor zarządzający Templeton Asset Management Ltd.

Doktor Mark Mobius, dołączył do firmy Templeton w 1987 roku jako prezes Templeton Emerging Markets Fund, Inc. Prowadząc działania poprzez biura zlokalizowane w 14 krajach określanych mianem rynków wschodzących, zarządza portfelami akcji tych rynków. Dr Mobius spędził ponad 30 lat pracując na rynkach wschodzących całego świata.

INTERIA.PL

PROGNOZY:Gdzie lokować pieniądze?

W opinii dr. Marka Mobiusa, prezesa Templeton Asset Management, Polska, jako jeden z nielicznych krajów w regionie, może odnotować w 2009 roku dodatni poziom wzrostu PKB. Natomiast Rosja, biorąc pod uwagę ogromną powierzchnię, dużą liczbę ludności i bogactwo złóż naturalnych, może w dłuższej perspektywie stać się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata.

Jak ocenia Pan sytuację gospodarczą na świecie?

Obecna sytuacja wygląda tak, że osoby indywidualne, firmy i poszczególne kraje mają wielką szansę przezwyciężyć kryzys światowy przy wsparciu ze strony rządów i banków centralnych. Uważamy, że rynki wschodzące będą odgrywać coraz większą rolę na światowej arenie gospodarczej. Prym będą wiodły kraje takie jak Chiny i Indie, dzięki ich relatywnie lepszej sytuacji makroekonomicznej i finansowej.

Które regiony uważa Pan za szczególnie atrakcyjne pod względem inwestycyjnym?

Na każdym rynku można znaleźć co najmniej kilka dobrych okazji, dlatego wszystkie rynki wschodzące wyglądają obiecująco, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę niedawne korekty. Oczekuje się, że w warunkach ogólnoświatowego spowolnienia gospodarczego rynki wschodzące będą nadal rozwijać się w tempie o wiele szybszym niż rynki rozwinięte. Znaczne rezerwy walutowe to kolejny oręż w rękach krajów wschodzących, zapewniający im odporność na wstrząsy zewnętrzne.

Przykładowo, Chiny dysponują rezerwami w wysokości blisko 2 miliardów USD. Co ważniejsze z naszego punktu widzenia, obecne wyceny na rynkach wschodzących wyglądają bardzo atrakcyjnie. W niektórych krajach, np. w Turcji i Rosji, współczynniki ceny do zysków kształtują się obecnie na poziomie jednocyfrowym.

Największym skupiskiem rynków wschodzących na świecie jest Azja. Kraje azjatyckie rozwijają się stosunkowo szybko. Należą do nich Chiny i Indie, państwa o ogromnej populacji, w których rośnie przychód na jednego mieszkańca, a rynki kapitałowe przeżywają dynamiczny rozwój. Wzrost gospodarczy utrzymuje się tam na stosunkowo wysokim poziomie, rośnie dochód per capita, ceny aktywów pozostają atrakcyjne i realizowane są reformy mające na celu poprawę warunków prowadzenia działalności gospodarczej i inwestowania.

Atrakcyjnie prezentują się także wyceny akcji na rynkach Europy Wschodniej, niekiedy nawet bardzo, tak jak w przypadku Węgier i Turcji, które to rynki oferują jednocyfrowe wskaźniki ceny do zysków. Polska, jako jeden z nielicznych krajów w regionie, może odnotować w 2009 roku dodatni poziom wzrostu PKP. Kursy tamtejszych akcji nie są jednak tak atrakcyjne, jak na kilku innych rynkach w tej części Europy. Kolejnym interesującym rynkiem jest Rosja. Biorąc pod uwagę ogromną powierzchnię, dużą liczbę ludności i bogactwo złóż naturalnych, kraj ten może w dłuższej perspektywie stać się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata.

Większość krajów Ameryki Łacińskiej

radzi sobie całkiem nieźle, zważywszy na obecne warunki makroekonomiczne, choć niektóre rynki, np. Meksyk, zdają się mocniej odczuwać skutki kryzysu światowego. Na szczęście, dzięki ożywieniu międzyregionalnej wymiany handlowej, udało się częściowo zrekompensować negatywne skutki spadku popytu w USA. Jednym z głównych atutów tego regionu jest olbrzymi rynek konsumencki i ogromny popyt na towary i usługi, a do tego świetne spółki o niewielkim poziomie lewarowania i niskich kosztach operacyjnych. Ponadto, występujące tu zasoby naturalne należą do najbogatszych na świecie. Takie kraje, jak Peru i Chile, należą do największych światowych producentów miedzi na świecie. Meksyk jest eksporterem netto ropy naftowej. Brazylia to czołowy eksporter rudy żelaza i surowców miękkich, takich jak soja i kawa. Eksporterem ropy naftowej, kawy, węgla itp. jest także Kolumbia. Giełdy surowcowe co prawda ucierpiały w wyniku niedawnego spadku cen, ale wiele spółek zachowuje rentowność przy obecnym poziomie cenowym.

Interesująco zaczynają się także rysować perspektywy nowych rynków wschodzących (frontier markets). Z zainteresowaniem obserwujemy na przykład Bliski Wschód. Uważamy, że region ten ma duży potencjał wzrostu i rozwoju, zwłaszcza, jeśli utrzymany zostanie obecny kurs reform polityczno-gospodarczych. Innym ciekawym obszarem jest Afryka. Do RPA zaczynają dołączać inne atrakcyjne inwestycyjnie rynki z tego regionu.

Jakie są Pana zdaniem największe zagrożenia dla gospodarki światowej?

-utrata pewności siebie i zaufania do rynków

-nadmierne lub nieskuteczne przepisy

-protekcjonizm gospodarczy

-odejście od filozofii gospodarki rynkowej

Skąd bierze się Pana optymizm, jeśli chodzi o rynki wschodzące?

Jednym z podstawowych argumentów przemawiających za optymistycznymi prognozami jest szybki wzrost podaży pieniądza, nie tylko w USA, ale na całym świecie. Rządy robią co mogą, by zapobiec deflacji, pompując dużą ilość pieniądza do gospodarki.

Gdzie pieniądze ulokować?

Pieniądz ten trzeba gdzieś ulokować, a obecne stopy procentowe, na przykład w USA, nie są zbyt zachęcające. Inwestorzy powoli odzyskują zaufanie do rynków i szukają lepszych źródeł zysku. W takiej sytuacji, oczywistym wyborem są akcje.

Jeśli zaś chodzi konkretnie o rynki wschodzące to nasz optymizm opieramy na tym, że rynki te:

-są niedoszacowane, oferują niskie wyceny i korzystne czynniki fundamentalne,

-mają waluty o zaniżonej wartości,

-będą, zdaniem ekonomistów, rozwijać się generalnie szybciej niż rynki rozwinięte,

-osiągną pozycje liderów, dzięki relatywnie lepszej sytuacji makroekonomicznej i finansowej,

-mają duże rezerwy walutowe, dzięki czemu są bardziej odporne na wstrząsy zewnętrzne,

-prowadzą ostrożną politykę fiskalną,

-rozszerzają wzajemny handel i stosunki gospodarcze, przez co stają się w mniejszym stopniu zależne od rynków rozwiniętych,

-stanowią ogromny rynek konsumencki i wielki rynek pracy,

-mają bogate złoża surowców naturalnych (Rosja, Brazylia, RPA),

-mają duży potencjał rozwoju w takich dziedzinach jak infrastruktura.

Doktor Mark Mobius, dyrektor zarządzający Templeton Asset Management Ltd.

Doktor Mark Mobius, dołączył do firmy Templeton w 1987 roku jako prezes Templeton Emerging Markets Fund, Inc. Prowadząc działania poprzez biura zlokalizowane w 14 krajach określanych mianem rynków wschodzących, zarządza portfelami akcji tych rynków. Dr Mobius spędził ponad 30 lat pracując na rynkach wschodzących całego świata.

INTERIA.PL

Polbank anuluje aneksy

Polbank EFG poddał się presji klientów. Zamierza całkowicie wycofać się z pomysłu aneksowania umów. Anuluje też podpisane już załączniki - dowiedziała się GP.
Wczoraj Polbank nieoczekiwanie anulował aneksy do umów kredytowych (chodzi o kredyty hipoteczne), które podwyższały koszt kredytu i wysokość pojedynczych rat. Jeszcze w ubiegłym tygodniu bank stał na stanowisku, że podpisane aneksy wciąż obowiązują.

- Zdecydowaliśmy się na anulowanie wszystkich aneksów do umów kredytów hipotecznych podpisanych w związku ze wzrostem kwoty zadłużenia, spowodowanym deprecjacją złotego. Od środy zaczniemy się kontaktować ze wszystkimi zainteresowanymi osobami i przywrócimy im warunki, jakie miały przed podpisaniem wspomnianych aneksów - powiedział GP Paweł Maliszewski, dyrektor marketingu Polbanku EFG.

Sprawa dotyczy ponad tysiąca spośród prawie 32 tys. tysięcy klientów Polbanku, którzy zdecydowali się na kredyty hipoteczne w tym banku. W marcu w z związku z osłabieniem złotego Polbank EFG rozpoczął rozmowy z grupą klientów, których kredyt znacznie przekroczył kwotę 100 proc. wartości zabezpieczającej go nieruchomości. Proponował im ustanowienie dodatkowego zabezpieczenia, częściową spłatę kredytu lub czasowe podwyższenie marży kredytu.

- To nie była propozycja, raczej żądanie. Przedstawiciel banku dał mi do zrozumienia, że gdybym nie zgodziła się na nowe warunki, Polbank może wypowiedzieć umowę - mówi czytelniczka, która zgodziła się na podwyższenie marży banku i podpisała aneks do umowy.

W niektórych przypadkach marża banku - a więc koszt samego kredytu - wzrosła o ponad 2 pkt proc. W przypadku kredytu w wysokości 150 tys. CHF wiąże się to z podwyższeniem kredytu o nawet 100 tys. zł (aneksy dotyczyły głównie kredytów we frankach).

Jak przekonywał Kazimierz Stańczak, dyrektor generalny Polbanku, konieczność aneksowania umów wynikała bezpośrednio z tzw. rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego, a także z umowy kredytu hipotecznego. Problem w tym, że Polbank jako oddział greckiego Eurobanku EFG, działający na podstawie tamtejszej licencji bankowej, nie musi się stosować do wytycznych polskiego nadzoru. Podobnie zamieszanie zinterpretowała sama KNF, przypomniał jednak, że w momencie podpisywania umowy bank powinien uwzględnić w analizach niestabilność kosztów pozyskiwania finansowania akcji kredytowej oraz przygotować się na taką ewentualność. Nieoficjalnie szef nadzoru Stanisław Kluza zasugerował też Polbankowi wycofanie się renegocjacji zawartych już umów kredytowych. 30 marca bank zrezygnował z indeksowania umów.

- Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi rekomendacjami KNF. Jednak w związku z interpretacjami tych przepisów, które pojawiły się w ostatnich dniach, poprosiliśmy Komisję o oficjalną ich wykładnię - tłumaczył wtedy Kazimierz Stańczak.

To, że bank zaprzestał rozmów w sprawie negocjacji, to jedno. Długo jednak nie chciał anulować podpisanych już aneksów. Z naszych informacji wynika, że problem dotyczy około tysiąca osób.

Satysfakcji ze zmiany stanowiska Polbanku nie kryje KNF.

- Uważamy, że niewłaściwe jest wykorzystywanie przez banki obecnych warunków panujących na rynku do zwiększania rentowności kosztem klientów, np. poprzez podwyższanie marż czy rozszerzanie spreadów przy kredytach walutowych. Informowaliśmy o tym w marcu, tuż po tym, gdy dotarły do nas sygnały od klientów zaniepokojonych działaniami banków. Nasza interwencja przyniosła oczekiwany skutek - powiedziała nam Marta Chmielewska-Racławska z KNF.

Jak przypomniała, przepisy zabraniają jednak KNF ingerowania w indywidualne umowy.

Jacek Iskra
interia.pl

Polbank anuluje aneksy

Polbank EFG poddał się presji klientów. Zamierza całkowicie wycofać się z pomysłu aneksowania umów. Anuluje też podpisane już załączniki - dowiedziała się GP.
Wczoraj Polbank nieoczekiwanie anulował aneksy do umów kredytowych (chodzi o kredyty hipoteczne), które podwyższały koszt kredytu i wysokość pojedynczych rat. Jeszcze w ubiegłym tygodniu bank stał na stanowisku, że podpisane aneksy wciąż obowiązują.

- Zdecydowaliśmy się na anulowanie wszystkich aneksów do umów kredytów hipotecznych podpisanych w związku ze wzrostem kwoty zadłużenia, spowodowanym deprecjacją złotego. Od środy zaczniemy się kontaktować ze wszystkimi zainteresowanymi osobami i przywrócimy im warunki, jakie miały przed podpisaniem wspomnianych aneksów - powiedział GP Paweł Maliszewski, dyrektor marketingu Polbanku EFG.

Sprawa dotyczy ponad tysiąca spośród prawie 32 tys. tysięcy klientów Polbanku, którzy zdecydowali się na kredyty hipoteczne w tym banku. W marcu w z związku z osłabieniem złotego Polbank EFG rozpoczął rozmowy z grupą klientów, których kredyt znacznie przekroczył kwotę 100 proc. wartości zabezpieczającej go nieruchomości. Proponował im ustanowienie dodatkowego zabezpieczenia, częściową spłatę kredytu lub czasowe podwyższenie marży kredytu.

- To nie była propozycja, raczej żądanie. Przedstawiciel banku dał mi do zrozumienia, że gdybym nie zgodziła się na nowe warunki, Polbank może wypowiedzieć umowę - mówi czytelniczka, która zgodziła się na podwyższenie marży banku i podpisała aneks do umowy.

W niektórych przypadkach marża banku - a więc koszt samego kredytu - wzrosła o ponad 2 pkt proc. W przypadku kredytu w wysokości 150 tys. CHF wiąże się to z podwyższeniem kredytu o nawet 100 tys. zł (aneksy dotyczyły głównie kredytów we frankach).

Jak przekonywał Kazimierz Stańczak, dyrektor generalny Polbanku, konieczność aneksowania umów wynikała bezpośrednio z tzw. rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego, a także z umowy kredytu hipotecznego. Problem w tym, że Polbank jako oddział greckiego Eurobanku EFG, działający na podstawie tamtejszej licencji bankowej, nie musi się stosować do wytycznych polskiego nadzoru. Podobnie zamieszanie zinterpretowała sama KNF, przypomniał jednak, że w momencie podpisywania umowy bank powinien uwzględnić w analizach niestabilność kosztów pozyskiwania finansowania akcji kredytowej oraz przygotować się na taką ewentualność. Nieoficjalnie szef nadzoru Stanisław Kluza zasugerował też Polbankowi wycofanie się renegocjacji zawartych już umów kredytowych. 30 marca bank zrezygnował z indeksowania umów.

- Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi rekomendacjami KNF. Jednak w związku z interpretacjami tych przepisów, które pojawiły się w ostatnich dniach, poprosiliśmy Komisję o oficjalną ich wykładnię - tłumaczył wtedy Kazimierz Stańczak.

To, że bank zaprzestał rozmów w sprawie negocjacji, to jedno. Długo jednak nie chciał anulować podpisanych już aneksów. Z naszych informacji wynika, że problem dotyczy około tysiąca osób.

Satysfakcji ze zmiany stanowiska Polbanku nie kryje KNF.

- Uważamy, że niewłaściwe jest wykorzystywanie przez banki obecnych warunków panujących na rynku do zwiększania rentowności kosztem klientów, np. poprzez podwyższanie marż czy rozszerzanie spreadów przy kredytach walutowych. Informowaliśmy o tym w marcu, tuż po tym, gdy dotarły do nas sygnały od klientów zaniepokojonych działaniami banków. Nasza interwencja przyniosła oczekiwany skutek - powiedziała nam Marta Chmielewska-Racławska z KNF.

Jak przypomniała, przepisy zabraniają jednak KNF ingerowania w indywidualne umowy.

Jacek Iskra
interia.pl

Pierwszy kwartał 2009 r. na rynkach lokalnych

Fakt, iż lokalizacja to podstawowa i najważniejsza cecha nieruchomości to truizm. Należy o tym pamiętać również w trakcie przygotowywania analiz rynku nieruchomości. Im większy jest poziom szczegółowości analizy, tym przedstawiane dane są bliższe rzeczywistości i lepiej odzwierciedlają rynkową sytuację.

Dlatego co najmniej raz w każdym kwartale analizujemy ceny w największych miastach, z uwzględnieniem dzielnic, a czasem wręcz osiedli, z uwzględnieniem wielkości. Przedstawiamy również strukturę cenową oferowanych nieruchomości i porównujemy ją z sytuacją sprzed roku. W ten sposób powstaje bardziej precyzyjny obraz rynku nieruchomości w największych polskich miastach.

Warszawa

* Średnia cena metra kwadratowego mieszkania na rynku wtórnym dla całej Warszawy w kwietniu 2009 wynosi 8300 złotych i jest o 6,2 proc. niższa niż w kwietniu 2008.

* W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2009 roku średnie ceny spadły o 5,3 proc.

* Podaż mieszkań na sprzedaż jest o 35,5 proc. większa niż w I kwartale 2008 roku

* W porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku radykalnie zmieniła się struktura cenowa mieszkań dostępnych na rynku wtórnym. W cenie do 7 tys. za metr jest niemal 10 proc. całości oferty w porównaniu z 2,3 proc. w zeszłym roku. Z 16 proc. do niemal 27 proc. zwiększyła się liczba mieszkań w cenie od 7 do 8 tysięcy.

* Zmiana cen mieszkań w zależności od wielkości, w skali roku, przedstawia się następująco: kawalerki (-4,8 proc.), 2 pokojowe (-7,8 proc.), 3 pokojowe (-7,8 proc.), 4 pokojowe (-5,1 proc.), 5 pokojowe (-5 proc.).

* Są dzielnice, które w IV w porównaniu z grudniem 2008 odnotowały nieznaczny wzrost średniej ceny, należą do nich: Mokotów (+3 proc.), Praga Południe (+2 proc.), Saska Kępa (+1 proc.), Wilanów po znacznym spadku w poprzednim kwartale tym razem +2 proc. Na Bielanach, Ursynowie, Wawrze i we Włochach ceny nie zmieniły się.

* Najwyższe spadki w ciągu ostatnich czterech miesięcy odnotowaliśmy na Trachominie (-6 proc.), Pradze Północ (-5 proc.) i na Targówku (-5 proc.)

* Dane z ostatnich miesięcy i porównanie z zeszłym rokiem wskazują na kilka dzielnic, gdzie ceny są bardzo stabilne. Należą do nich Mokotów, Saska Kępa, Ursynów, Wola i Żoliborz

* Średnia cena powyżej 10 tysięcy za metr utrzymuje się już jedynie w Śródmieściu

* Najtańszymi dzielnicami są Targówek, Wawer, Gocław, Bródno. Wszędzie tam cena spadła poniżej 7 tys. za metr kwadratowy.

Jarosław Sadowski

Poniżej pełny raport w załączniku.

źródło informacji: Expander.pl

intria.pl

Pierwszy kwartał 2009 r. na rynkach lokalnych

Fakt, iż lokalizacja to podstawowa i najważniejsza cecha nieruchomości to truizm. Należy o tym pamiętać również w trakcie przygotowywania analiz rynku nieruchomości. Im większy jest poziom szczegółowości analizy, tym przedstawiane dane są bliższe rzeczywistości i lepiej odzwierciedlają rynkową sytuację.

Dlatego co najmniej raz w każdym kwartale analizujemy ceny w największych miastach, z uwzględnieniem dzielnic, a czasem wręcz osiedli, z uwzględnieniem wielkości. Przedstawiamy również strukturę cenową oferowanych nieruchomości i porównujemy ją z sytuacją sprzed roku. W ten sposób powstaje bardziej precyzyjny obraz rynku nieruchomości w największych polskich miastach.

Warszawa

* Średnia cena metra kwadratowego mieszkania na rynku wtórnym dla całej Warszawy w kwietniu 2009 wynosi 8300 złotych i jest o 6,2 proc. niższa niż w kwietniu 2008.

* W ciągu pierwszych czterech miesięcy 2009 roku średnie ceny spadły o 5,3 proc.

* Podaż mieszkań na sprzedaż jest o 35,5 proc. większa niż w I kwartale 2008 roku

* W porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku radykalnie zmieniła się struktura cenowa mieszkań dostępnych na rynku wtórnym. W cenie do 7 tys. za metr jest niemal 10 proc. całości oferty w porównaniu z 2,3 proc. w zeszłym roku. Z 16 proc. do niemal 27 proc. zwiększyła się liczba mieszkań w cenie od 7 do 8 tysięcy.

* Zmiana cen mieszkań w zależności od wielkości, w skali roku, przedstawia się następująco: kawalerki (-4,8 proc.), 2 pokojowe (-7,8 proc.), 3 pokojowe (-7,8 proc.), 4 pokojowe (-5,1 proc.), 5 pokojowe (-5 proc.).

* Są dzielnice, które w IV w porównaniu z grudniem 2008 odnotowały nieznaczny wzrost średniej ceny, należą do nich: Mokotów (+3 proc.), Praga Południe (+2 proc.), Saska Kępa (+1 proc.), Wilanów po znacznym spadku w poprzednim kwartale tym razem +2 proc. Na Bielanach, Ursynowie, Wawrze i we Włochach ceny nie zmieniły się.

* Najwyższe spadki w ciągu ostatnich czterech miesięcy odnotowaliśmy na Trachominie (-6 proc.), Pradze Północ (-5 proc.) i na Targówku (-5 proc.)

* Dane z ostatnich miesięcy i porównanie z zeszłym rokiem wskazują na kilka dzielnic, gdzie ceny są bardzo stabilne. Należą do nich Mokotów, Saska Kępa, Ursynów, Wola i Żoliborz

* Średnia cena powyżej 10 tysięcy za metr utrzymuje się już jedynie w Śródmieściu

* Najtańszymi dzielnicami są Targówek, Wawer, Gocław, Bródno. Wszędzie tam cena spadła poniżej 7 tys. za metr kwadratowy.

Jarosław Sadowski

Poniżej pełny raport w załączniku.

źródło informacji: Expander.pl

intria.pl

Nareszcie łatwiej można będzie eksmitować niechcianego lokatora!

Ponad 7 tys. spraw eksmisyjnych prowadzą rocznie komornicy. Gdyby prawo nie chroniło tak bardzo lokatorów, eksmisji byłoby zapewne więcej. Obowiązujące przepisy nie sprzyjają właścicielom, pozbawiając ich praktycznie możliwości pozbycia się lokatorów, nawet takich, którzy korzystają z mieszkania bez umowy. Nowelizacja przepisów zaproponowana przez rząd ma zmienić tę sytuację i zapewnić większe prawa właścicielom mieszkań.
Pan Tomasz jest właścicielem mieszkania w centrum Krakowa. W związku z tym, iż sam w nim nie mieszka, postanowił je wynająć. Atrakcyjny czynsz i lokalizacja sprawiły, że najemca znalazł się błyskawicznie. O ile na początku najemca nie sprawiał problemów, z czasem opóźniał regulowanie zaległości, a ostatnio przestał w ogóle płacić. Pan Tomasz chciał pozbyć się lokatora i wymienił zamki w mieszkaniu, ten wystąpił jednak do sądu o przywrócenie posiadania. Najemca powrócił więc do mieszkania a pan Tomasz musiał wszcząć sprawę o eksmisję. Teraz, mimo że posiada prawomocny wyrok, nie może nic zrobić, czeka aż gmina wskaże lokal socjalny, gdyż lokator ma małoletnie dziecko i nie można go eksmitować do pomieszczenia tymczasowego. Najemca nie płaci czynszu ani opłat, natomiast właściciel musi je uiszczać, gdyż na nim spoczywają te obowiązki. Zastanawia się: "Jak to jest możliwe, aby właściciel nie mógł wyrzucić z mieszkania lokatora, który za nic nie płac i śmieje mu się w twarz? Prawo ewidentnie chroni najemców zapominając o właścicielach mieszkań!"

Rząd pracuje nad projektem

Problemy opisane w powyższej sytuacji nie są obce wielu właścicielom mieszkań, którzy postanowili je wynająć, a teraz nie mogą pozbyć się uciążliwych lokatorów. Ochronę najemcom zapewnia bowiem ustawa z 2001roku o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego i niektórych innych ustaw. Wkrótce ma to się jednak zmienić, gdyż rząd pracuje nad projektem ustawy zmieniającym kontrowersyjne przepisy. Nowelizacja ma zmniejszyć zakres uprawnień najemców - zapewniając im jednak wystarczającą ochronę przed bezpodstawnym wyrzuceniem z mieszkania - informuje serwis e-prawnik.pl

Najem okazjonalny

Ustawa wprowadza do systemu prawa tzw. najem okazjonalny . Umowa o najem okazjonalny będzie umową terminową, zawieraną maksymalnie na okres 10 lat. Jednym z elementów umowy będzie notarialne oświadczenie najemcy, w którym dobrowolnie poddaje się egzekucji na wypadek rozwiązania umowy najmu. Najemca będzie także zobowiązany wskazać mieszkanie, do którego będzie można go przekwaterować, jeśli zajdzie konieczność skierowania sprawy na drogę postępowania egzekucyjnego. Jeżeli lokator utraci możliwość zamieszkania we wskazanym przez niego lokalu, wówczas będzie musiał o tym powiadomić wynajmującego i wskazać inny lokal. Załącznikiem do umowy ma być także notarialnie poświadczone oświadczenie właściciela lokalu wskazanego przez najemcę o prawie do zamieszkiwania w nim najemcy po ewentualnej eksmisji - ma to zapobiec wskazywaniu fikcyjnych adresów.

Nie wskazanie przez najemcę mieszkania może skutkować rozwiązaniem umowy za siedmiodniowym wypowiedzeniem.

Wystarczy klauzula wykonalności

Rozwiązania powyższe będą dużym ułatwieniem dla właścicieli lokali, którzy nie będą musieli występować z powództwem eksmisyjnym. Wystarczające będzie bowiem nadanie klauzuli wykonalności aktowi notarialnemu, w którym lokator dobrowolnie poddał się egzekucji. Zlikwidowana zostanie także najważniejsza przeszkoda eksmisyjna - konieczność zapewnienia lokatorowi lokalu socjalnego m, czy też pomieszczenia tymczasowego. Lokator zostanie bowiem przeniesiony do mieszkania, które sam wskazał. Nowelizacja nie ogranicza więc uzasadnionej ochrony lokatorów - nadal nie będą oni mogli być eksmitowani na bruk - zamiana uniemożliwia jednak korzystanie z cudzego mieszkania bezpodstawnie.

Aby móc skorzystać z powyższych rozwiązań konieczne będzie jednak zgłoszenie podpisania umowy o najem naczelnikowi urzędu skarbowego. Konstrukcja ta zapewnia więc z jednej strony szerszą ochronę właścicielom mieszkań, z drugiej strony zniechęca do nieformalnego wynajmowania mieszkań w celu unikania obowiązków podatkowych.

Przyczyny rozwiązania umowy najmu częściowo pokrywają się z przyczynami ogólnymi. Nadal podstawą wypowiedzenia umowy najmu będzie używanie lokalu w sposób sprzeczny z umową, podnajem albo oddanie lokalu do używania innej osobie bez zgody właściciela bądź też pozostawanie w zwłoce z zapłatą czynszu przez okres trzech miesięcy. Taką przyczyną będzie także rażące wykroczenie przeciwko porządkowi domowemu.

Warto dodać, iż wysokość wynagrodzenia notariusza za czynności dokonane w związku z zawarciem umowy najmu okazjonalnego nie będzie mogła przekraczać piątej części minimalnego wynagrodzenia za pracę (aktualnie jest to koszt ok. 260 zł) - wskazuje serwis e-prawnik.pl.

Aby ustawa weszła w życie musi zostać uchwalona przez Sejm, Senat i podpisana przez prezydenta.

Grzegorz Pawelec , ekspert serwisu www.e-prawnik.pl

źródło informacji: INTERIA.PL

Nareszcie łatwiej można będzie eksmitować niechcianego lokatora!

Ponad 7 tys. spraw eksmisyjnych prowadzą rocznie komornicy. Gdyby prawo nie chroniło tak bardzo lokatorów, eksmisji byłoby zapewne więcej. Obowiązujące przepisy nie sprzyjają właścicielom, pozbawiając ich praktycznie możliwości pozbycia się lokatorów, nawet takich, którzy korzystają z mieszkania bez umowy. Nowelizacja przepisów zaproponowana przez rząd ma zmienić tę sytuację i zapewnić większe prawa właścicielom mieszkań.
Pan Tomasz jest właścicielem mieszkania w centrum Krakowa. W związku z tym, iż sam w nim nie mieszka, postanowił je wynająć. Atrakcyjny czynsz i lokalizacja sprawiły, że najemca znalazł się błyskawicznie. O ile na początku najemca nie sprawiał problemów, z czasem opóźniał regulowanie zaległości, a ostatnio przestał w ogóle płacić. Pan Tomasz chciał pozbyć się lokatora i wymienił zamki w mieszkaniu, ten wystąpił jednak do sądu o przywrócenie posiadania. Najemca powrócił więc do mieszkania a pan Tomasz musiał wszcząć sprawę o eksmisję. Teraz, mimo że posiada prawomocny wyrok, nie może nic zrobić, czeka aż gmina wskaże lokal socjalny, gdyż lokator ma małoletnie dziecko i nie można go eksmitować do pomieszczenia tymczasowego. Najemca nie płaci czynszu ani opłat, natomiast właściciel musi je uiszczać, gdyż na nim spoczywają te obowiązki. Zastanawia się: "Jak to jest możliwe, aby właściciel nie mógł wyrzucić z mieszkania lokatora, który za nic nie płac i śmieje mu się w twarz? Prawo ewidentnie chroni najemców zapominając o właścicielach mieszkań!"

Rząd pracuje nad projektem

Problemy opisane w powyższej sytuacji nie są obce wielu właścicielom mieszkań, którzy postanowili je wynająć, a teraz nie mogą pozbyć się uciążliwych lokatorów. Ochronę najemcom zapewnia bowiem ustawa z 2001roku o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego i niektórych innych ustaw. Wkrótce ma to się jednak zmienić, gdyż rząd pracuje nad projektem ustawy zmieniającym kontrowersyjne przepisy. Nowelizacja ma zmniejszyć zakres uprawnień najemców - zapewniając im jednak wystarczającą ochronę przed bezpodstawnym wyrzuceniem z mieszkania - informuje serwis e-prawnik.pl

Najem okazjonalny

Ustawa wprowadza do systemu prawa tzw. najem okazjonalny . Umowa o najem okazjonalny będzie umową terminową, zawieraną maksymalnie na okres 10 lat. Jednym z elementów umowy będzie notarialne oświadczenie najemcy, w którym dobrowolnie poddaje się egzekucji na wypadek rozwiązania umowy najmu. Najemca będzie także zobowiązany wskazać mieszkanie, do którego będzie można go przekwaterować, jeśli zajdzie konieczność skierowania sprawy na drogę postępowania egzekucyjnego. Jeżeli lokator utraci możliwość zamieszkania we wskazanym przez niego lokalu, wówczas będzie musiał o tym powiadomić wynajmującego i wskazać inny lokal. Załącznikiem do umowy ma być także notarialnie poświadczone oświadczenie właściciela lokalu wskazanego przez najemcę o prawie do zamieszkiwania w nim najemcy po ewentualnej eksmisji - ma to zapobiec wskazywaniu fikcyjnych adresów.

Nie wskazanie przez najemcę mieszkania może skutkować rozwiązaniem umowy za siedmiodniowym wypowiedzeniem.

Wystarczy klauzula wykonalności

Rozwiązania powyższe będą dużym ułatwieniem dla właścicieli lokali, którzy nie będą musieli występować z powództwem eksmisyjnym. Wystarczające będzie bowiem nadanie klauzuli wykonalności aktowi notarialnemu, w którym lokator dobrowolnie poddał się egzekucji. Zlikwidowana zostanie także najważniejsza przeszkoda eksmisyjna - konieczność zapewnienia lokatorowi lokalu socjalnego m, czy też pomieszczenia tymczasowego. Lokator zostanie bowiem przeniesiony do mieszkania, które sam wskazał. Nowelizacja nie ogranicza więc uzasadnionej ochrony lokatorów - nadal nie będą oni mogli być eksmitowani na bruk - zamiana uniemożliwia jednak korzystanie z cudzego mieszkania bezpodstawnie.

Aby móc skorzystać z powyższych rozwiązań konieczne będzie jednak zgłoszenie podpisania umowy o najem naczelnikowi urzędu skarbowego. Konstrukcja ta zapewnia więc z jednej strony szerszą ochronę właścicielom mieszkań, z drugiej strony zniechęca do nieformalnego wynajmowania mieszkań w celu unikania obowiązków podatkowych.

Przyczyny rozwiązania umowy najmu częściowo pokrywają się z przyczynami ogólnymi. Nadal podstawą wypowiedzenia umowy najmu będzie używanie lokalu w sposób sprzeczny z umową, podnajem albo oddanie lokalu do używania innej osobie bez zgody właściciela bądź też pozostawanie w zwłoce z zapłatą czynszu przez okres trzech miesięcy. Taką przyczyną będzie także rażące wykroczenie przeciwko porządkowi domowemu.

Warto dodać, iż wysokość wynagrodzenia notariusza za czynności dokonane w związku z zawarciem umowy najmu okazjonalnego nie będzie mogła przekraczać piątej części minimalnego wynagrodzenia za pracę (aktualnie jest to koszt ok. 260 zł) - wskazuje serwis e-prawnik.pl.

Aby ustawa weszła w życie musi zostać uchwalona przez Sejm, Senat i podpisana przez prezydenta.

Grzegorz Pawelec , ekspert serwisu www.e-prawnik.pl

źródło informacji: INTERIA.PL

Bułgaria: nieuczciwi rolnicy mają zwracać unijnie pieniądze

Ponad 330 bułgarskich rolników ma zwrócić unijne dotacje do gruntów rolnych, ponieważ oszukali w oświadczeniach i zawyżyli obszary swoich gospodarstw - poinformował minister rolnictwa Walery Cwetanow, cytowany przez wtorkową prasę sofijską.
Ci, którzy nakłamali najbardziej, podając ponad dwukrotnie zawyżone informacje dotyczące areału, nie tylko oddadzą środki unijne, lecz także zostaną pozbawieni prawa do dotacji na ten i następny rok.
Deklarowanie nieprawdziwych danych przez bułgarskich rolników w celu wyłudzenia dotacji unijnych zdarza się nie po raz pierwszy. W marcu ministerstwo rolnictwa poinformowało, że obszar ziem uprawnych i pastwisk, zgłoszony przez rolników w celu uzyskania dotacji unijnych, były zawyżony o 23 proc. w stosunku do stanu faktycznego. Zawyżone dane zgłosiło 5 tys. rolników.

W ocenie Komisji Europejskiej, która w 2008 roku zamroziła udzielenie Bułgarii ponad 300 mln euro z programu SAPARD (Specjalny Program Akcesyjny na Rzecz Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich), w bułgarskim resorcie rolnictwa i w agencji zarządzającej środkami unijnymi panuje bałagan i brak kontroli. Groźba dalszych sankcji wobec Bułgarii za brak gospodarności w zarządzaniu środkami unijnymi w dziedzinie rolnictwa nie jest zażegnana - piszą wtorkowe gazety sofijskie.

W lipcu 2008 roku Komisja Europejska zamroziła łącznie ponad 500 mln euro środków unijnych dla Bułgarii z powodu korupcji przy ich wykorzystywaniu.
onet.pl

Bułgaria: nieuczciwi rolnicy mają zwracać unijnie pieniądze

Ponad 330 bułgarskich rolników ma zwrócić unijne dotacje do gruntów rolnych, ponieważ oszukali w oświadczeniach i zawyżyli obszary swoich gospodarstw - poinformował minister rolnictwa Walery Cwetanow, cytowany przez wtorkową prasę sofijską.
Ci, którzy nakłamali najbardziej, podając ponad dwukrotnie zawyżone informacje dotyczące areału, nie tylko oddadzą środki unijne, lecz także zostaną pozbawieni prawa do dotacji na ten i następny rok.
Deklarowanie nieprawdziwych danych przez bułgarskich rolników w celu wyłudzenia dotacji unijnych zdarza się nie po raz pierwszy. W marcu ministerstwo rolnictwa poinformowało, że obszar ziem uprawnych i pastwisk, zgłoszony przez rolników w celu uzyskania dotacji unijnych, były zawyżony o 23 proc. w stosunku do stanu faktycznego. Zawyżone dane zgłosiło 5 tys. rolników.

W ocenie Komisji Europejskiej, która w 2008 roku zamroziła udzielenie Bułgarii ponad 300 mln euro z programu SAPARD (Specjalny Program Akcesyjny na Rzecz Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich), w bułgarskim resorcie rolnictwa i w agencji zarządzającej środkami unijnymi panuje bałagan i brak kontroli. Groźba dalszych sankcji wobec Bułgarii za brak gospodarności w zarządzaniu środkami unijnymi w dziedzinie rolnictwa nie jest zażegnana - piszą wtorkowe gazety sofijskie.

W lipcu 2008 roku Komisja Europejska zamroziła łącznie ponad 500 mln euro środków unijnych dla Bułgarii z powodu korupcji przy ich wykorzystywaniu.
onet.pl

Wiadomości walutowe

Brytyjski funt najmocniejszy do USD od ponad czterech miesięcy
Kurs funta szterlinga do USD wzrósł we wtorek rano o 2 centy (ok. 0,9 proc.) sięgając najwyższego poziomu od końca grudnia 2008 r. Za funta płacono we wtorek przed południem 1,5476 USD.
Najniższy kurs do USD funt osiągnął w styczniu - 1,34 USD/GBP.

Wśród powodów wskazuje się na rosnący apetyt na ryzyko spowodowany oznakami optymizmu na temat poprawy globalnej gospodarki. To pozytywne nastawienie sprzyja też walutom rynków wschodzących.

Innym powodem są doniesienia o sondażowych rozmowach rządowej agencji UKFI (United Kingdom Financial Investments) z potencjalnymi inwestorami w sprawie sprzedaży części udziałów w kontrolowanych przez rząd grupach bankowych RBS i Lloyds.

O około 0,3 proc. wzrósł kurs GBP/EUR. Indeks FTSE-100 w porównaniu z poziomem otwarcia był w południe wyższy o ok. 1 proc. Kurs funta jest blisko skorelowany z notowaniami londyńskiego parkietu, największym w Europie rynkiem akcji.

W wyniku rekapitalizacji brytyjski skarb państwa jest właścicielem 43,5 proc. Lloyds Banking Group i 70 proc. RBS (Royal Bank of Scotland). Nieoficjalne doniesienia sugerują, iż w ciągu 12 miesięcy rząd mógłby zacząć zmniejszać swoje udziały w obu bankach, choć zachowałby w nich kontrolny udział przez kilka lat.
onet.pl/(PAP, tm/ 19.05.2009, godz. 14:18)

Wiadomości walutowe

Brytyjski funt najmocniejszy do USD od ponad czterech miesięcy
Kurs funta szterlinga do USD wzrósł we wtorek rano o 2 centy (ok. 0,9 proc.) sięgając najwyższego poziomu od końca grudnia 2008 r. Za funta płacono we wtorek przed południem 1,5476 USD.
Najniższy kurs do USD funt osiągnął w styczniu - 1,34 USD/GBP.

Wśród powodów wskazuje się na rosnący apetyt na ryzyko spowodowany oznakami optymizmu na temat poprawy globalnej gospodarki. To pozytywne nastawienie sprzyja też walutom rynków wschodzących.

Innym powodem są doniesienia o sondażowych rozmowach rządowej agencji UKFI (United Kingdom Financial Investments) z potencjalnymi inwestorami w sprawie sprzedaży części udziałów w kontrolowanych przez rząd grupach bankowych RBS i Lloyds.

O około 0,3 proc. wzrósł kurs GBP/EUR. Indeks FTSE-100 w porównaniu z poziomem otwarcia był w południe wyższy o ok. 1 proc. Kurs funta jest blisko skorelowany z notowaniami londyńskiego parkietu, największym w Europie rynkiem akcji.

W wyniku rekapitalizacji brytyjski skarb państwa jest właścicielem 43,5 proc. Lloyds Banking Group i 70 proc. RBS (Royal Bank of Scotland). Nieoficjalne doniesienia sugerują, iż w ciągu 12 miesięcy rząd mógłby zacząć zmniejszać swoje udziały w obu bankach, choć zachowałby w nich kontrolny udział przez kilka lat.
onet.pl/(PAP, tm/ 19.05.2009, godz. 14:18)

GUS podał dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu w przedsiębiorstwach

Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w kwietniu br. spadło o 1,1% w stosunku do poprzedniego miesiąca, a w ujęciu rocznym wzrosło o 4,8% i wyniosło 3294,76 zł, podał w komunikacie Główny Urząd Statystyczny.
Przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwach w kwietniu 2009 roku spadło w stosunku do poprzedniego miesiąca o 0,3%, natomiast w ujęciu rocznym spadło o 1,4% i wyniosło 5308,8 tys. osób, podał GUS.

Ekonomiści bankowi oczekiwali, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w kwietniu wzrosło średnio o 4,6% r/r. Ich oczekiwania wahały się od 3,9% do 5,1%. Średnia oczekiwań dziesiątki ekonomistów co do zmiany poziomu zatrudnienia w przedsiębiorstwach wyniosła -1,9% (oczekiwania: -1,2% do -3,8%).
onet.pl/(ISB, dd/19.05.2009)

GUS podał dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu w przedsiębiorstwach

Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w kwietniu br. spadło o 1,1% w stosunku do poprzedniego miesiąca, a w ujęciu rocznym wzrosło o 4,8% i wyniosło 3294,76 zł, podał w komunikacie Główny Urząd Statystyczny.
Przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwach w kwietniu 2009 roku spadło w stosunku do poprzedniego miesiąca o 0,3%, natomiast w ujęciu rocznym spadło o 1,4% i wyniosło 5308,8 tys. osób, podał GUS.

Ekonomiści bankowi oczekiwali, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w kwietniu wzrosło średnio o 4,6% r/r. Ich oczekiwania wahały się od 3,9% do 5,1%. Średnia oczekiwań dziesiątki ekonomistów co do zmiany poziomu zatrudnienia w przedsiębiorstwach wyniosła -1,9% (oczekiwania: -1,2% do -3,8%).
onet.pl/(ISB, dd/19.05.2009)

Wysokie bonifikaty zachęcą do przejmowania ogrodów

Szykuje się kolejna bitwa o rodzinne ogrody działkowe – marszałek Sejmu skierował poselski projekt ustawy o ogrodach działkowych do pierwszego czytania w Sejmie.
Najwięcej emocji budzą zasady uwłaszczenia działkowców, które przewidują możliwość odpłatnego przekształcenia prawa użytkowania działki w prawo własności.

Każdy obecny użytkownik działki będzie miał dwa lata od chwili wejścia w życie ustawy na złożenie wniosku do wójta (burmistrza, prezydenta), starosty lub marszałka województwa albo w przypadku działki stanowiącej własność Skarbu Państwa do starosty. Oni też podejmą decyzje o uzyskaniu przez wnioskodawcę tytułu własności. Ostateczne decyzje urzędów mają stanowić podstawę wpisu do księgi wieczystej.Działkowcy, otrzymując tytuł prawny do ogrodu, uzyskają, może nie kapitał, ale pewność korzystania z niego. Konstrukcja projektowanego rozwiązania nie jest nowa. Jest to kalka z przepisów o wspólnotach mieszkaniowych. Tak jak właściciele mieszkań tworzą wspólnotę, tak właściciele działek staną się wspólnotą ogrodów. Uzyska ona zdolność pozywania i bycia pozywanymi – wyjaśnia Jędrzej Kondek, adwokat z kancelarii Barylski Olszewski Brzozowski.

W przypadku niezłożenia wniosku w ciągu dwóch lat roszczenie działkowca o przekształcenie prawa użytkowania w prawo własności wygaśnie. Będzie mu przysługiwało pierwszeństwo do zawarcia w drodze bezprzetargowej umowy o oddanie działki w użytkowanie, najem lub dzierżawę.

Użytkownik otrzyma prawo do uzyskania własności działki. To nie żaden przywilej. Biorąc pod uwagę nawet przepisy o zasiedzeniu, to użytkownik działki ma i dziś prawo do wystąpienia o tytuł jej własności do gminy. Nie wyobrażam sobie, żeby gmina mogła skutecznie odmówić przekształcenia użytkowania we własność – podnosi Andrzej Dera, poseł reprezentujący posłów wnioskodawców.

Jerzy Kowalski

Co uzyskają działkowcy, po przyjęciu przez Sejm projektu ustawy ? Jakie przepisy powinny być stosowane do ustalenia ceny działki ? O ile może zostać obniżona opłata za przekształcenie działki we własność ? Dlaczego związek działkowców protestuje przeciwko projektowi ?
Gazeta Prawna
wp.pl

Wysokie bonifikaty zachęcą do przejmowania ogrodów

Szykuje się kolejna bitwa o rodzinne ogrody działkowe – marszałek Sejmu skierował poselski projekt ustawy o ogrodach działkowych do pierwszego czytania w Sejmie.
Najwięcej emocji budzą zasady uwłaszczenia działkowców, które przewidują możliwość odpłatnego przekształcenia prawa użytkowania działki w prawo własności.

Każdy obecny użytkownik działki będzie miał dwa lata od chwili wejścia w życie ustawy na złożenie wniosku do wójta (burmistrza, prezydenta), starosty lub marszałka województwa albo w przypadku działki stanowiącej własność Skarbu Państwa do starosty. Oni też podejmą decyzje o uzyskaniu przez wnioskodawcę tytułu własności. Ostateczne decyzje urzędów mają stanowić podstawę wpisu do księgi wieczystej.Działkowcy, otrzymując tytuł prawny do ogrodu, uzyskają, może nie kapitał, ale pewność korzystania z niego. Konstrukcja projektowanego rozwiązania nie jest nowa. Jest to kalka z przepisów o wspólnotach mieszkaniowych. Tak jak właściciele mieszkań tworzą wspólnotę, tak właściciele działek staną się wspólnotą ogrodów. Uzyska ona zdolność pozywania i bycia pozywanymi – wyjaśnia Jędrzej Kondek, adwokat z kancelarii Barylski Olszewski Brzozowski.

W przypadku niezłożenia wniosku w ciągu dwóch lat roszczenie działkowca o przekształcenie prawa użytkowania w prawo własności wygaśnie. Będzie mu przysługiwało pierwszeństwo do zawarcia w drodze bezprzetargowej umowy o oddanie działki w użytkowanie, najem lub dzierżawę.

Użytkownik otrzyma prawo do uzyskania własności działki. To nie żaden przywilej. Biorąc pod uwagę nawet przepisy o zasiedzeniu, to użytkownik działki ma i dziś prawo do wystąpienia o tytuł jej własności do gminy. Nie wyobrażam sobie, żeby gmina mogła skutecznie odmówić przekształcenia użytkowania we własność – podnosi Andrzej Dera, poseł reprezentujący posłów wnioskodawców.

Jerzy Kowalski

Co uzyskają działkowcy, po przyjęciu przez Sejm projektu ustawy ? Jakie przepisy powinny być stosowane do ustalenia ceny działki ? O ile może zostać obniżona opłata za przekształcenie działki we własność ? Dlaczego związek działkowców protestuje przeciwko projektowi ?
Gazeta Prawna
wp.pl

Przybywa złych kredytów

Obecna recesja i towarzyszące jej kłopoty kredytobiorców dopiero odbiją się na wynikach europejskich banków.

Problem wzrostu odsetka „złych długów”, z którym mierzyć się dziś muszą polskie banki, nie ogranicza się do naszego kraju. Od Rosji po Hiszpanię potężne instytucje finansowe odkładają znaczne rezerwy na pokrycie przyszłych strat z tytułu pogorszenia się jakości portfela kredytowego. Niektórzy eksperci obawiają się, że problem okaże się większy od oczekiwań i znacząco opóźni wyjście banków z kryzysu.

Tylko w pierwszych trzech-czterech miesiącach roku wartość niespłaconych długów w większości państw Europy wzrosła o kilkanaście procent, a w niektórych aż o 1/3 lub o połowę. Wszędzie za zjawiskiem tym stoją rosnące bezrobocie i kłopoty finansowe firm cierpiących na spadek popytu.
Bez pomocy ani rusz?

Na to nakładają się czynniki krajowe. W Wielkiej Brytanii na przykład jest to fatalna sytuacja na rynku nieruchomości komercyjnych. Banki domagają się od firm, które wzięły kredyty na ich budowę, zrekompensowania spadku wartości rynkowej obciążonych hipoteką obiektów, co nie jest łatwe. Ocenia się, że kredyty zabezpieczone takimi nieruchomościami stanowią aż połowę brytyjskich „złych długów”. Będzie to oczywiście hamulcem dla rozwoju akcji kredytowej. Ale same banki powinny jakoś przetrwać, zważywszy na ilość pieniądza wpompowanego w nie przez władze - mówi Martin Ellis, główny ekonomista HBOS.

Większe obawy budzić może spadek cen domów w Hiszpanii. Według wczorajszych danych, udział niespłaconych kredytów w portfelach tamtejszych banków podskoczył w ciągu roku ponadtrzykrotnie, do 4,17 proc., czyli poziomu najwyższego od 12 lat. W przypadku kas oszczędnościowych, obejmujących prawie połowę tego rynku, wskaźnik wynosi już 6 proc., a analitycy Credit Suisse szacują, że w przyszłym roku wzrośnie do 14 proc. Ich zdaniem, oznaczałoby to konieczność pozyskania przez te instytucje 60 mld euro na pokrycie strat.

Jeśli wnosić z rezerw utworzonych przez największe banki, w Niemczech odsetek kredytów niespłaconych przez 30 dni po terminie na razie lekko przekracza 3 proc. Jednak ekonomiści przestrzegają, że zagrożone pożyczki konsumpcyjne, na przykład samochodowe, dopiero się ujawnią. Była to jedna z przesłanek stworzenia systemu złych banków, do których trafią te aktywa.

Najgorsze przed nami

Zdaniem ekonomistów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, regionem najbardziej dotkniętym „złymi długami” jest Europa Środkowa i Wschodnia. Według nich, zagrożone może być nawet 35 proc. udzielonych tu kredytów, co ostatecznie przełoży się na odpisanie 7 proc. wartości aktywów. Szef MFW Dominique Strauss-Kahn ostrzegł w piątek aktywne w regionie banki zachodnie, że aby podołać temu wyzwaniu, muszą stawić mu czoła wspólnie.

Mimo szybkiego wzrostu, odsetek „złych” kredytów jest jeszcze w większości państw na historycznie bezpiecznym poziomie 3-6 proc. W Polsce sięgnął on 5,3 proc., ale na przykład ekonomista Banku Handlowego Piotr Kalisz prognozuje dalszy wzrost do 6,7–8 proc. na koniec 2010 r. Byłby to świetny wynik w porównaniu z państwami bałkańskimi, a przede wszystkim bałtyckimi. Trudno dziś wyobrazić sobie kredytowanie łotewskiej gospodarki przez banki bez pieniędzy od MFW czy EBOiR.

Michał Kowalczyk
PARKIET/wp.pl

Przybywa złych kredytów

Obecna recesja i towarzyszące jej kłopoty kredytobiorców dopiero odbiją się na wynikach europejskich banków.

Problem wzrostu odsetka „złych długów”, z którym mierzyć się dziś muszą polskie banki, nie ogranicza się do naszego kraju. Od Rosji po Hiszpanię potężne instytucje finansowe odkładają znaczne rezerwy na pokrycie przyszłych strat z tytułu pogorszenia się jakości portfela kredytowego. Niektórzy eksperci obawiają się, że problem okaże się większy od oczekiwań i znacząco opóźni wyjście banków z kryzysu.

Tylko w pierwszych trzech-czterech miesiącach roku wartość niespłaconych długów w większości państw Europy wzrosła o kilkanaście procent, a w niektórych aż o 1/3 lub o połowę. Wszędzie za zjawiskiem tym stoją rosnące bezrobocie i kłopoty finansowe firm cierpiących na spadek popytu.
Bez pomocy ani rusz?

Na to nakładają się czynniki krajowe. W Wielkiej Brytanii na przykład jest to fatalna sytuacja na rynku nieruchomości komercyjnych. Banki domagają się od firm, które wzięły kredyty na ich budowę, zrekompensowania spadku wartości rynkowej obciążonych hipoteką obiektów, co nie jest łatwe. Ocenia się, że kredyty zabezpieczone takimi nieruchomościami stanowią aż połowę brytyjskich „złych długów”. Będzie to oczywiście hamulcem dla rozwoju akcji kredytowej. Ale same banki powinny jakoś przetrwać, zważywszy na ilość pieniądza wpompowanego w nie przez władze - mówi Martin Ellis, główny ekonomista HBOS.

Większe obawy budzić może spadek cen domów w Hiszpanii. Według wczorajszych danych, udział niespłaconych kredytów w portfelach tamtejszych banków podskoczył w ciągu roku ponadtrzykrotnie, do 4,17 proc., czyli poziomu najwyższego od 12 lat. W przypadku kas oszczędnościowych, obejmujących prawie połowę tego rynku, wskaźnik wynosi już 6 proc., a analitycy Credit Suisse szacują, że w przyszłym roku wzrośnie do 14 proc. Ich zdaniem, oznaczałoby to konieczność pozyskania przez te instytucje 60 mld euro na pokrycie strat.

Jeśli wnosić z rezerw utworzonych przez największe banki, w Niemczech odsetek kredytów niespłaconych przez 30 dni po terminie na razie lekko przekracza 3 proc. Jednak ekonomiści przestrzegają, że zagrożone pożyczki konsumpcyjne, na przykład samochodowe, dopiero się ujawnią. Była to jedna z przesłanek stworzenia systemu złych banków, do których trafią te aktywa.

Najgorsze przed nami

Zdaniem ekonomistów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, regionem najbardziej dotkniętym „złymi długami” jest Europa Środkowa i Wschodnia. Według nich, zagrożone może być nawet 35 proc. udzielonych tu kredytów, co ostatecznie przełoży się na odpisanie 7 proc. wartości aktywów. Szef MFW Dominique Strauss-Kahn ostrzegł w piątek aktywne w regionie banki zachodnie, że aby podołać temu wyzwaniu, muszą stawić mu czoła wspólnie.

Mimo szybkiego wzrostu, odsetek „złych” kredytów jest jeszcze w większości państw na historycznie bezpiecznym poziomie 3-6 proc. W Polsce sięgnął on 5,3 proc., ale na przykład ekonomista Banku Handlowego Piotr Kalisz prognozuje dalszy wzrost do 6,7–8 proc. na koniec 2010 r. Byłby to świetny wynik w porównaniu z państwami bałkańskimi, a przede wszystkim bałtyckimi. Trudno dziś wyobrazić sobie kredytowanie łotewskiej gospodarki przez banki bez pieniędzy od MFW czy EBOiR.

Michał Kowalczyk
PARKIET/wp.pl

Nie spłacasz kredytu? Rób to z głową

Firmy od kilku miesięcy zwalniają pracowników albo obcinają im wynagrodzenia, waluty poszybowały w górę, a banki natychmiast tam, gdzie mogły, podniosły oprocentowanie i koszty obsługi rachunków, kart, a zwłaszcza kredytów. Efekt - coraz więcej osób ma kłopoty ze spłatą swoich rat kredytowych.
Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy 2008 roku bankom przybyło 3,1 mld zł zagrożonych kredytów. W sumie na koniec ubiegłego roku mieliśmy problemy ze spłaceniem pożyczek na sumę 31,6 mld zł!

Specjaliści Narodowego Banku Polskiego nie są zbyt odkrywczy, podając w swoich raportach, że największe spustoszenia w naszym portfelu poczyniły kredyty hipoteczne denominowane we frankach szwajcarskich. Według danych NBP do niedawna stanowiły one aż 96 proc. wszystkich udzielanych w naszym kraju kredytów w walutach obcych.

Za sprawą gwałtownie tracącego na wartości złotego w ciągu kilku miesięcy ubiegłego roku rata kredytu we frankach zaciągniętego na 30 lat na mieszkanie warte 300 tys. zł wzrosła z 1740 zł do ponad 2 tys. zł. Różnica spora, biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku i kiepskie rokowania na przyszłość.



Paradoksy hipoteki

Co ciekawe, mimo że raty kredytów hipotecznych opiewają na zdecydowanie najwyższe kwoty, to akurat te zobowiązania spłacamy zdecydowanie najsumienniej.

Dlaczego tak się dzieje? - zastanawia się Justyna Szafraniec, dyrektor departamentu komunikacji i analiz Finamo. Otóż utrata lokum dla wielu Polaków, tak przywiązanych do tradycji, byłaby osobistą tragedią. Własny dom czy też mieszkanie dają nam poczucie niezależności i są wyznacznikiem statusu. Inna sprawa, że kredyty hipoteczne w ostatnich latach zaciągali głównie ludzie młodzi, przedstawiciele klasy średniej lub osoby do niej aspirujące - wykształceni, pełni werwy specjaliści, którzy ze znalezieniem pracy mają zdecydowanie najmniej problemów - wyjaśnia.

(Żródło:InfoMonitor,BIK)


Inny paradoks dotyczący kredytów hipotecznych jest taki: mimo iż są to zobowiązania na setki tysięcy złotych, to banki wykazują o wiele więcej zrozumienia dla klientów, borykających się z problemami finansowymi niż w przypadku kredytów ratalnych, gotówkowych czy kart kredytowych. Jest tylko jeden warunek - trzeba odpowiednio szybko usiąść z przedstawicielami banku do rozmów.
Zasada jest taka, że nie można czekać do ostatniej chwili, to znaczy do momentu, kiedy bank po kilku monitach szykuje się do odzyskania należności na drodze sądowej - dowiadujemy się w jednych oddziałów banku Millennium.

Czego możemy się spodziewać po zgłoszeniu do banku? Większość z nich w takich wypadkach nie ma ustalonej ścieżki załatwiania takich spraw i każdą rozpatruje indywidualnie. Najwięcej wygrają klienci, którzy uczciwie przedstawią sytuację i pójdą "na współpracę" z bankowcami.
Mamy kilka sposobów rozwiązania tego typu problemów - mówi Grzegorz Adamski z Banku Zachodniego WBK.
wp.pl/
Poniedziałek, 18 maja 2009

Nie spłacasz kredytu? Rób to z głową

Firmy od kilku miesięcy zwalniają pracowników albo obcinają im wynagrodzenia, waluty poszybowały w górę, a banki natychmiast tam, gdzie mogły, podniosły oprocentowanie i koszty obsługi rachunków, kart, a zwłaszcza kredytów. Efekt - coraz więcej osób ma kłopoty ze spłatą swoich rat kredytowych.
Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy 2008 roku bankom przybyło 3,1 mld zł zagrożonych kredytów. W sumie na koniec ubiegłego roku mieliśmy problemy ze spłaceniem pożyczek na sumę 31,6 mld zł!

Specjaliści Narodowego Banku Polskiego nie są zbyt odkrywczy, podając w swoich raportach, że największe spustoszenia w naszym portfelu poczyniły kredyty hipoteczne denominowane we frankach szwajcarskich. Według danych NBP do niedawna stanowiły one aż 96 proc. wszystkich udzielanych w naszym kraju kredytów w walutach obcych.

Za sprawą gwałtownie tracącego na wartości złotego w ciągu kilku miesięcy ubiegłego roku rata kredytu we frankach zaciągniętego na 30 lat na mieszkanie warte 300 tys. zł wzrosła z 1740 zł do ponad 2 tys. zł. Różnica spora, biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku i kiepskie rokowania na przyszłość.



Paradoksy hipoteki

Co ciekawe, mimo że raty kredytów hipotecznych opiewają na zdecydowanie najwyższe kwoty, to akurat te zobowiązania spłacamy zdecydowanie najsumienniej.

Dlaczego tak się dzieje? - zastanawia się Justyna Szafraniec, dyrektor departamentu komunikacji i analiz Finamo. Otóż utrata lokum dla wielu Polaków, tak przywiązanych do tradycji, byłaby osobistą tragedią. Własny dom czy też mieszkanie dają nam poczucie niezależności i są wyznacznikiem statusu. Inna sprawa, że kredyty hipoteczne w ostatnich latach zaciągali głównie ludzie młodzi, przedstawiciele klasy średniej lub osoby do niej aspirujące - wykształceni, pełni werwy specjaliści, którzy ze znalezieniem pracy mają zdecydowanie najmniej problemów - wyjaśnia.

(Żródło:InfoMonitor,BIK)


Inny paradoks dotyczący kredytów hipotecznych jest taki: mimo iż są to zobowiązania na setki tysięcy złotych, to banki wykazują o wiele więcej zrozumienia dla klientów, borykających się z problemami finansowymi niż w przypadku kredytów ratalnych, gotówkowych czy kart kredytowych. Jest tylko jeden warunek - trzeba odpowiednio szybko usiąść z przedstawicielami banku do rozmów.
Zasada jest taka, że nie można czekać do ostatniej chwili, to znaczy do momentu, kiedy bank po kilku monitach szykuje się do odzyskania należności na drodze sądowej - dowiadujemy się w jednych oddziałów banku Millennium.

Czego możemy się spodziewać po zgłoszeniu do banku? Większość z nich w takich wypadkach nie ma ustalonej ścieżki załatwiania takich spraw i każdą rozpatruje indywidualnie. Najwięcej wygrają klienci, którzy uczciwie przedstawią sytuację i pójdą "na współpracę" z bankowcami.
Mamy kilka sposobów rozwiązania tego typu problemów - mówi Grzegorz Adamski z Banku Zachodniego WBK.
wp.pl/
Poniedziałek, 18 maja 2009

Cebulowe królestwo

Odpowiednio dobrane rośliny cebulowe ozdobią nasz ogród od wczesnej wiosny, aż do późnej jesieni. Wybór gatunków jest naprawdę ogromny.
Trudno wyobrazić sobie wiosenny ogród bez „klasycznych” już tulipanów i narcyzów. Pamiętajmy, iż musimy je posadzić koniecznie wczesną jesienią. Doceńmy popularne niegdyś szafirki. Te niewielkie rośliny najlepiej rosną na glebach żyznych i przepuszczalnych. Preferują stanowiska słoneczne, dopuszczalny jest również półcień. Cebulki szafirków sadzimy oczywiście jesienią, na głębokości nie większej niż 10 centymetrów.

Warte polecenia są również hiacyntowce. Rośliny te wymagają gleby żyznej (najlepiej wzbogaconej kompostem) i wilgotnej. Cebulki tych kwiatów sadzimy nieco płycej niż szafirków – optymalna głębokość to około 7 centymetrów. Najbardziej rozpowszechniony jest hiacyntowiec hiszpański, którego fioletowe, różowe lub białe kwiaty na efektownych długich łodygach są niebanalną ozdobą wielu ogrodów.

I choć rośliny cebulowe najbardziej kojarzą się nam z wiosną, ich piękno możemy podziwiać również latem. To właśnie o tej porze roku zakwitają największe z nich- na przykład lilie lub kanny. Pierwsze z nich nie wymagają chyba dokładnego opisu. Każdy z nas kojarzy je, choćby jako przepiękne kwiaty cięte. Lilie są wymagające w uprawie. Ich cebule sadzi się na głębokości około 20 centymetrów. Rośliny te rosną na stanowiskach słonecznych, wymagają gleb żyznych, wilgotnych i bogatych w próchnicę. Musimy również pamiętać, iż są szczególnie wrażliwe na brak wody.

Z kolei „tropikalne” kanny bardzo źle znoszą niskie temperatury. Stanowisko uprawy tych roślin musi być koniecznie słoneczne! Oprócz wspaniałych, dużych kwiatów (w zależności od odmiany – różowych, kremowych lub pomarańczowych), ich ozdobą są również szerokie, mięsiste liście. Z kwitnących latem roślin cebulowych najczęściej sadzi się również pustynnika, galtonię białawą, czosnek ozdobny, cynobrówkę lub kaladium dwubarwne.
Jesienią nasz ogród ozdobi na pewno czosnek (Allium glaucum). Roślina kwitnie wczesną jesienią, upiększając nasz ogród drobnymi różowymi kwiatami.

Jeżeli pod koniec sierpnia pokusimy się o posadzenie zimowitów, jesienią nasza rabata zamieni się w efektownie wyglądającą różową łąkę. Nasz jesienny ogród ozdobią także na przykład amarylki nadobne, dzwonki kropkowane oraz cyklameny neapolitańskie.

Większość wymienionych w artykule roślin cebulowych najlepiej sadzić na stanowiskach słonecznych. Cóż jednak począć, gdy nasz ogród w większości jest zacieniony? Nie załamujmy się! Okazuje się bowiem, że w nieprzebranym bogactwie „cebulek” naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Ogrodnicy polecają zwłaszcza Erythronium, zwanego popularnie „psim zębem”. Ta niewielka roślina, podobnie jak lilie, musi być posadzona dość głęboko. Najlepiej zaś rośnie zwłaszcza w miejscach zacienionych. Z innych cieniolubnych roślin cebulowych warto wymienić szachownicę kostkowaną, kaladium dwubarwne, cyklamena neapolitańskiego, narcyza oraz endymiona.

DP
dom.wp

Cebulowe królestwo

Odpowiednio dobrane rośliny cebulowe ozdobią nasz ogród od wczesnej wiosny, aż do późnej jesieni. Wybór gatunków jest naprawdę ogromny.
Trudno wyobrazić sobie wiosenny ogród bez „klasycznych” już tulipanów i narcyzów. Pamiętajmy, iż musimy je posadzić koniecznie wczesną jesienią. Doceńmy popularne niegdyś szafirki. Te niewielkie rośliny najlepiej rosną na glebach żyznych i przepuszczalnych. Preferują stanowiska słoneczne, dopuszczalny jest również półcień. Cebulki szafirków sadzimy oczywiście jesienią, na głębokości nie większej niż 10 centymetrów.

Warte polecenia są również hiacyntowce. Rośliny te wymagają gleby żyznej (najlepiej wzbogaconej kompostem) i wilgotnej. Cebulki tych kwiatów sadzimy nieco płycej niż szafirków – optymalna głębokość to około 7 centymetrów. Najbardziej rozpowszechniony jest hiacyntowiec hiszpański, którego fioletowe, różowe lub białe kwiaty na efektownych długich łodygach są niebanalną ozdobą wielu ogrodów.

I choć rośliny cebulowe najbardziej kojarzą się nam z wiosną, ich piękno możemy podziwiać również latem. To właśnie o tej porze roku zakwitają największe z nich- na przykład lilie lub kanny. Pierwsze z nich nie wymagają chyba dokładnego opisu. Każdy z nas kojarzy je, choćby jako przepiękne kwiaty cięte. Lilie są wymagające w uprawie. Ich cebule sadzi się na głębokości około 20 centymetrów. Rośliny te rosną na stanowiskach słonecznych, wymagają gleb żyznych, wilgotnych i bogatych w próchnicę. Musimy również pamiętać, iż są szczególnie wrażliwe na brak wody.

Z kolei „tropikalne” kanny bardzo źle znoszą niskie temperatury. Stanowisko uprawy tych roślin musi być koniecznie słoneczne! Oprócz wspaniałych, dużych kwiatów (w zależności od odmiany – różowych, kremowych lub pomarańczowych), ich ozdobą są również szerokie, mięsiste liście. Z kwitnących latem roślin cebulowych najczęściej sadzi się również pustynnika, galtonię białawą, czosnek ozdobny, cynobrówkę lub kaladium dwubarwne.
Jesienią nasz ogród ozdobi na pewno czosnek (Allium glaucum). Roślina kwitnie wczesną jesienią, upiększając nasz ogród drobnymi różowymi kwiatami.

Jeżeli pod koniec sierpnia pokusimy się o posadzenie zimowitów, jesienią nasza rabata zamieni się w efektownie wyglądającą różową łąkę. Nasz jesienny ogród ozdobią także na przykład amarylki nadobne, dzwonki kropkowane oraz cyklameny neapolitańskie.

Większość wymienionych w artykule roślin cebulowych najlepiej sadzić na stanowiskach słonecznych. Cóż jednak począć, gdy nasz ogród w większości jest zacieniony? Nie załamujmy się! Okazuje się bowiem, że w nieprzebranym bogactwie „cebulek” naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Ogrodnicy polecają zwłaszcza Erythronium, zwanego popularnie „psim zębem”. Ta niewielka roślina, podobnie jak lilie, musi być posadzona dość głęboko. Najlepiej zaś rośnie zwłaszcza w miejscach zacienionych. Z innych cieniolubnych roślin cebulowych warto wymienić szachownicę kostkowaną, kaladium dwubarwne, cyklamena neapolitańskiego, narcyza oraz endymiona.

DP
dom.wp

Luksusowy apartamentowiec dla studentów

Odrapane ściany, wspólne łazienki i kuchnie to codzienność polskich akademików. Ale nie wszystkich. Z tej niechlubnej tradycji postanowił wyłamać się łódzki Uniwersytet Medyczny, który dla swoich studentów wykupuje luksusowy apartamentowiec.
Uczelnia ma 8,5 tysiąca studentów, a tylko co ósmy ma miejsce w akademiku. Jednak największy problem, jak informuje „Gazeta Wyborcza” jest ze stancjami dla komercyjnych studentów anglojęzycznych, którzy za miesiąc w akademiku płacą dwa razy więcej niż Polacy, czyli 800 zł. Takich osób jest ponad 300. Do tej pory narzekali i czekali na poprawę warunków mieszkaniowych. I wreszcie się doczekali.  
Władze uczelni w końcu postanowiły rozwiązać problem kupując w ratach luksusowy apartamentowiec. Jeszcze na początku zeszłego roku – kiedy rozpoczynano budowę -  metr kwadratowy w tym budynku wyceniano na 6 tys. złotych. Zaplanowano recepcję, ochronę i cichobieżne windy. Niestety deweloper nie „wyrobił się” przed kryzysem i nie zdążył dokończyć budowy. Copernicus stał więc niedokończony. A inwestor nerwowo poszukiwał wyjścia z tej nieciekawej sytuacji.  

Dlatego oferta, z którą wyszła łódzka uczelnia był dla dewelopera świetną propozycją. Budynek nieco przeprojektowano. Zamiast luksusowych mieszkań powstaną jednoosobowe pokoje z łazienkami. Kuchnia przypadać będzie na trzech studentów. Przewidziano nawet kaplicę dla muzułmanów. Wszystko tak by powstał akademik o standardzie trzygwiazdkowego hotelu.
dom.wp

Luksusowy apartamentowiec dla studentów

Odrapane ściany, wspólne łazienki i kuchnie to codzienność polskich akademików. Ale nie wszystkich. Z tej niechlubnej tradycji postanowił wyłamać się łódzki Uniwersytet Medyczny, który dla swoich studentów wykupuje luksusowy apartamentowiec.
Uczelnia ma 8,5 tysiąca studentów, a tylko co ósmy ma miejsce w akademiku. Jednak największy problem, jak informuje „Gazeta Wyborcza” jest ze stancjami dla komercyjnych studentów anglojęzycznych, którzy za miesiąc w akademiku płacą dwa razy więcej niż Polacy, czyli 800 zł. Takich osób jest ponad 300. Do tej pory narzekali i czekali na poprawę warunków mieszkaniowych. I wreszcie się doczekali.  
Władze uczelni w końcu postanowiły rozwiązać problem kupując w ratach luksusowy apartamentowiec. Jeszcze na początku zeszłego roku – kiedy rozpoczynano budowę -  metr kwadratowy w tym budynku wyceniano na 6 tys. złotych. Zaplanowano recepcję, ochronę i cichobieżne windy. Niestety deweloper nie „wyrobił się” przed kryzysem i nie zdążył dokończyć budowy. Copernicus stał więc niedokończony. A inwestor nerwowo poszukiwał wyjścia z tej nieciekawej sytuacji.  

Dlatego oferta, z którą wyszła łódzka uczelnia był dla dewelopera świetną propozycją. Budynek nieco przeprojektowano. Zamiast luksusowych mieszkań powstaną jednoosobowe pokoje z łazienkami. Kuchnia przypadać będzie na trzech studentów. Przewidziano nawet kaplicę dla muzułmanów. Wszystko tak by powstał akademik o standardzie trzygwiazdkowego hotelu.
dom.wp

Sposób na kryzys, czyli przenosimy dom

Wprawdzie w ostatnich tygodniach ceny materiałów budowlanych spadły, wielu z nas boleśnie odczuło kryzys ekonomiczny na przysłowiowej „własnej skórze”. Niewielu więc wciąż może sobie pozwolić na zakup mieszkania lub budowę nowego domu.
Wprawdzie w ostatnich tygodniach ceny materiałów budowlanych spadły, wielu z nas boleśnie odczuło kryzys ekonomiczny na przysłowiowej „własnej skórze”. Niewielu więc wciąż może sobie pozwolić na zakup mieszkania lub budowę nowego domu.

Rezygnacja z własnych marzeń jest bolesna. Część z nas od wielu lat marzy o wyprowadzeniu się z miasta. Chcemy uciec od wszechobecnego zgiełku, pośpiechu, spalin, hałasu i stresu. Pragniemy zamieszkać na wsi, być po prostu „bliżej natury”. Jeżeli więc jesteśmy już posiadaczami działki, a pieniędzy na budowę nowego domu wciąż brakuje, pomyślmy o przeniesieniu starej wiejskiej chałupy.

Pomysł z początku może wydawać się absurdalny i zarezerwowany jedynie dla „pasjonatów”. Przecież wiejskie chatki, choć niezwykle urokliwe, bardzo często są w opłakanym stanie technicznym. Nie do końca jest to prawdą. Eksperci są zgodni, że drewno jest najzdrowszym materiałem budowlanym. Odpowiednio zakonserwowane może być również bardzo trwałe.

Jeżeli zdecydowani jesteśmy na zamieszkanie w drewnianej chacie, lub, jeżeli budynek ma służyć za domek letniskowy, czas rozpocząć poszukiwania. Oczywiście, najlepiej będzie, gdy znajdziemy taki dom w pobliżu naszej działki. Krótszy transport oznacza oczywiście znaczne zmniejszenie kosztów całej inwestycji.

Stare chałupy bardzo często stoją obok nowych budynków, a gospodarze chętnie się ich pozbywają. Czasami warto wybrać się na małą przejażdżkę i samemu wypatrzeć odpowiedni dom. Dobrym rozwiązaniem może być także zamieszczenie ogłoszenia w lokalnej prasie i przeszukanie ofert w internecie. Zazwyczaj jednak wieści o takim domu rozchodzą się pocztą pantoflową.
wp.pl

Sposób na kryzys, czyli przenosimy dom

Wprawdzie w ostatnich tygodniach ceny materiałów budowlanych spadły, wielu z nas boleśnie odczuło kryzys ekonomiczny na przysłowiowej „własnej skórze”. Niewielu więc wciąż może sobie pozwolić na zakup mieszkania lub budowę nowego domu.
Wprawdzie w ostatnich tygodniach ceny materiałów budowlanych spadły, wielu z nas boleśnie odczuło kryzys ekonomiczny na przysłowiowej „własnej skórze”. Niewielu więc wciąż może sobie pozwolić na zakup mieszkania lub budowę nowego domu.

Rezygnacja z własnych marzeń jest bolesna. Część z nas od wielu lat marzy o wyprowadzeniu się z miasta. Chcemy uciec od wszechobecnego zgiełku, pośpiechu, spalin, hałasu i stresu. Pragniemy zamieszkać na wsi, być po prostu „bliżej natury”. Jeżeli więc jesteśmy już posiadaczami działki, a pieniędzy na budowę nowego domu wciąż brakuje, pomyślmy o przeniesieniu starej wiejskiej chałupy.

Pomysł z początku może wydawać się absurdalny i zarezerwowany jedynie dla „pasjonatów”. Przecież wiejskie chatki, choć niezwykle urokliwe, bardzo często są w opłakanym stanie technicznym. Nie do końca jest to prawdą. Eksperci są zgodni, że drewno jest najzdrowszym materiałem budowlanym. Odpowiednio zakonserwowane może być również bardzo trwałe.

Jeżeli zdecydowani jesteśmy na zamieszkanie w drewnianej chacie, lub, jeżeli budynek ma służyć za domek letniskowy, czas rozpocząć poszukiwania. Oczywiście, najlepiej będzie, gdy znajdziemy taki dom w pobliżu naszej działki. Krótszy transport oznacza oczywiście znaczne zmniejszenie kosztów całej inwestycji.

Stare chałupy bardzo często stoją obok nowych budynków, a gospodarze chętnie się ich pozbywają. Czasami warto wybrać się na małą przejażdżkę i samemu wypatrzeć odpowiedni dom. Dobrym rozwiązaniem może być także zamieszczenie ogłoszenia w lokalnej prasie i przeszukanie ofert w internecie. Zazwyczaj jednak wieści o takim domu rozchodzą się pocztą pantoflową.
wp.pl

Bloki z windą... u sąsiada

Dwa bloki na wrocławskim osiedlu mają zostać zburzone. Powodem są windy, a raczej ich brak. Deweloper budując sześciopiętrowe domy postanowił zaoszczędzić i zamontował windy tylko w co drugiej klatce.
W sumie na osiedlu Piastowskim we Wrocławiu w feralnych budynkach jest 150 lokali. Mieszkańcy boją się, ze zostaną bez dachu nad głową, ponieważ powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał wyburzenie bloków. Nie we wszystkich klatkach deweloper przewidział bowiem windy, które według prawa budowlanego muszą tam się znaleźć.

Deweloper tłumaczy się, że koszty budowy dźwigów znaczenie podniosłyby cenę mieszkań. A i tak mieszkańcy mogą korzystać z windy sąsiada, ponieważ  dwa najwyższe piętra budynków połączone są klatkami schodowymi. Jednak taki model socjalizacji nie za bardzo spodobał się strażnikom prawa budowlanego.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza" powiatowy inspektor  wielokrotnie prosił dewelopera o dokonanie poprawek, wszystko na nic. Teraz  klamka zapadła i najprawdopodobniej teren zostanie zrównany z ziemią.

Sprawę komplikuje fakt, że mieszkańcy do tej pory nie otrzymali aktów własności, wygląda więc na to, że cały czas mieszkają na placu budowy. Deweloper zapowiada odwołanie się od decyzji inspektora budowlanego, a sprawa najprawdopodobniej skończy się w sądzie.
wp.pl

Bloki z windą... u sąsiada

Dwa bloki na wrocławskim osiedlu mają zostać zburzone. Powodem są windy, a raczej ich brak. Deweloper budując sześciopiętrowe domy postanowił zaoszczędzić i zamontował windy tylko w co drugiej klatce.
W sumie na osiedlu Piastowskim we Wrocławiu w feralnych budynkach jest 150 lokali. Mieszkańcy boją się, ze zostaną bez dachu nad głową, ponieważ powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał wyburzenie bloków. Nie we wszystkich klatkach deweloper przewidział bowiem windy, które według prawa budowlanego muszą tam się znaleźć.

Deweloper tłumaczy się, że koszty budowy dźwigów znaczenie podniosłyby cenę mieszkań. A i tak mieszkańcy mogą korzystać z windy sąsiada, ponieważ  dwa najwyższe piętra budynków połączone są klatkami schodowymi. Jednak taki model socjalizacji nie za bardzo spodobał się strażnikom prawa budowlanego.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza" powiatowy inspektor  wielokrotnie prosił dewelopera o dokonanie poprawek, wszystko na nic. Teraz  klamka zapadła i najprawdopodobniej teren zostanie zrównany z ziemią.

Sprawę komplikuje fakt, że mieszkańcy do tej pory nie otrzymali aktów własności, wygląda więc na to, że cały czas mieszkają na placu budowy. Deweloper zapowiada odwołanie się od decyzji inspektora budowlanego, a sprawa najprawdopodobniej skończy się w sądzie.
wp.pl

Studnie i pompy, czyli skąd czerpać wodę

Udało się! Kupiliśmy wymarzony kawałek ziemi na wsi. Plany, które nieśmiało snuliśmy od lat, powoli nabierają kolorów. Skoro mamy już miejsce, na którym wybudujemy dom i urządzimy nareszcie ogród marzeń, zapominamy często o kwestiach istotnych.
Zdarza się niekiedy, że już po zakupie działki okazuje się, iż w okolicy nie ma wodociągu. Musimy wtedy zaplanować budowę studni oraz wybrać odpowiednią pompę, która pobiera wodę, rozprowadzając ją następnie do zlokalizowanych w naszym domu punktów poboru.

Studnie

Stosunkowo najbardziej popularne są tak zwane studnie kopane. Jednak nie wszędzie znajdą one zastosowanie. Studnie takie możemy wykopać jedynie wówczas, gdy warstwa wodonośna znajduje się na głębokości nie większej niż 20 metrów.
Studnie kopane wykonuje się z wkopywanych kolejno w grunt, betonowych kręgów.
Do pobierania wody ze znacznej głębokości służą studnie głębinowe. Elementami „składowymi” takich studni są rury, zakończone specjalnym filtrem. Budowa tego rodzaju studni nie jest łatwa, ani też zbyt tania. Wykonują je wyspecjalizowane firmy.
Jeżeli warstwa wodonośna położona jest płytko, warto zdecydować się na studnię wąskorurową, zwaną inaczej abisynką. Wykonuj się je ze specjalnych, wąskich rur, które dodatkowo zakończone są tak zwanym filtrem szpilkowym.  

Pompy

Wybierając odpowiednią pompę pamiętajmy, że musimy koniecznie dobrać ją do rodzaju studni. Właściwie dobrana zapewni komfort swobodnego dostępu do wody oraz zminimalizuje zużycie energii.

„Sercem” znajdujących się w powszechnym użyciu pomp wirowych, jest wirnik, napędzany z kolei elektrycznym silnikiem.

dom.wp

Studnie i pompy, czyli skąd czerpać wodę

Udało się! Kupiliśmy wymarzony kawałek ziemi na wsi. Plany, które nieśmiało snuliśmy od lat, powoli nabierają kolorów. Skoro mamy już miejsce, na którym wybudujemy dom i urządzimy nareszcie ogród marzeń, zapominamy często o kwestiach istotnych.
Zdarza się niekiedy, że już po zakupie działki okazuje się, iż w okolicy nie ma wodociągu. Musimy wtedy zaplanować budowę studni oraz wybrać odpowiednią pompę, która pobiera wodę, rozprowadzając ją następnie do zlokalizowanych w naszym domu punktów poboru.

Studnie

Stosunkowo najbardziej popularne są tak zwane studnie kopane. Jednak nie wszędzie znajdą one zastosowanie. Studnie takie możemy wykopać jedynie wówczas, gdy warstwa wodonośna znajduje się na głębokości nie większej niż 20 metrów.
Studnie kopane wykonuje się z wkopywanych kolejno w grunt, betonowych kręgów.
Do pobierania wody ze znacznej głębokości służą studnie głębinowe. Elementami „składowymi” takich studni są rury, zakończone specjalnym filtrem. Budowa tego rodzaju studni nie jest łatwa, ani też zbyt tania. Wykonują je wyspecjalizowane firmy.
Jeżeli warstwa wodonośna położona jest płytko, warto zdecydować się na studnię wąskorurową, zwaną inaczej abisynką. Wykonuj się je ze specjalnych, wąskich rur, które dodatkowo zakończone są tak zwanym filtrem szpilkowym.  

Pompy

Wybierając odpowiednią pompę pamiętajmy, że musimy koniecznie dobrać ją do rodzaju studni. Właściwie dobrana zapewni komfort swobodnego dostępu do wody oraz zminimalizuje zużycie energii.

„Sercem” znajdujących się w powszechnym użyciu pomp wirowych, jest wirnik, napędzany z kolei elektrycznym silnikiem.

dom.wp

Atlas Estates może sprzedawać majątek

Atlas Estates, deweloper działający w Europie Środkowo-Wschodniej, nie wyklucza sprzedaży aktywów, aby spłacić zobowiązania.

Działania mające na celu refinansowanie kredytów są podejmowane w trudnym otoczeniu kredytowym, co może doprowadzić do sprzedaży aktywów lub podjęcia innych stosownych kroków - napisano w komunikacie.

Atlas poinformował jednocześnie, że dwie kluczowe inwestycje spółki w Warszawie przebiegają zgodnie z założeniami.

Realizacja kluczowych inwestycji w Warszawie, czyli budowa drugiego etapu zespołu apartamentowców Capital Art Apartments i części mieszkalnej Platinum Towers, przebiega zgodnie z przyjętym budżetem - napisano.

Postęp prac budowlanych prowadzonych przy kluczowych inwestycjach - Capital Art Apartments i Platinum Towers - jest dobrym prognostykiem na przyszłość i spodziewamy się, że inwestycje te uda się zakończyć w kolejnych miesiącach 2009 roku i w 2010 roku - powiedział cytowany w komunikacie Quentin Spicer, przewodniczący rady dyrektorów Atlas Estates.

Pierwszy etap projektu Capital Art Apartments został zakończony i w tej chwili trwa przekazywanie lokali użytkownikom.

Atlas miał w I kwartale 2009 stratę przypisaną akcjonariuszom 16,9 mln euro wobec straty 1,6 mln euro rok wcześniej. Przychody spółki wyniosły 14,3 mln euro wobec 9,7 mln euro w I kwartale 2008 roku. Zysk z działalności operacyjnej wzrósł do 1,6 mln euro z 0,3 mln euro rok wcześniej.

(PAP)

money.pl

Atlas Estates może sprzedawać majątek

Atlas Estates, deweloper działający w Europie Środkowo-Wschodniej, nie wyklucza sprzedaży aktywów, aby spłacić zobowiązania.

Działania mające na celu refinansowanie kredytów są podejmowane w trudnym otoczeniu kredytowym, co może doprowadzić do sprzedaży aktywów lub podjęcia innych stosownych kroków - napisano w komunikacie.

Atlas poinformował jednocześnie, że dwie kluczowe inwestycje spółki w Warszawie przebiegają zgodnie z założeniami.

Realizacja kluczowych inwestycji w Warszawie, czyli budowa drugiego etapu zespołu apartamentowców Capital Art Apartments i części mieszkalnej Platinum Towers, przebiega zgodnie z przyjętym budżetem - napisano.

Postęp prac budowlanych prowadzonych przy kluczowych inwestycjach - Capital Art Apartments i Platinum Towers - jest dobrym prognostykiem na przyszłość i spodziewamy się, że inwestycje te uda się zakończyć w kolejnych miesiącach 2009 roku i w 2010 roku - powiedział cytowany w komunikacie Quentin Spicer, przewodniczący rady dyrektorów Atlas Estates.

Pierwszy etap projektu Capital Art Apartments został zakończony i w tej chwili trwa przekazywanie lokali użytkownikom.

Atlas miał w I kwartale 2009 stratę przypisaną akcjonariuszom 16,9 mln euro wobec straty 1,6 mln euro rok wcześniej. Przychody spółki wyniosły 14,3 mln euro wobec 9,7 mln euro w I kwartale 2008 roku. Zysk z działalności operacyjnej wzrósł do 1,6 mln euro z 0,3 mln euro rok wcześniej.

(PAP)

money.pl

Zysk GTC mocno poniżej prognoz

Zysk netto Globe Trade Center przypisany akcjonariuszom jednostki dominującej spadł w pierwszym kwartale 2009 roku o 94 proc. rok do roku i wyniósł 2,1 mln euro.

Wynik na poziomie netto okazał się znacznie niższy od rynkowych oczekiwań, gdyż analitycy szacowali go na 16,9 mln euro.

- Jedną z przyczyn takiej obniżki zysku był wzrost rezerwy na podatek odroczony, który wynikał z osłabienia złotego wobec euro. Łączne obciążenie podatkowe wyniosło 17 mln euro. Ten negatywny trend może się odwrócić, o ile obserwowane w kwietniu umocnienie złotego utrzyma się - napisano w komunikacie prasowym GTC.

O 4 proc. niższy od konsensusu okazał się zysk operacyjny. Wyniósł on 33,1 mln euro, a rynek liczył na 34,6 mln euro.

O 11 proc. wyższe od oczekiwań są natomiast przychody GTC. Wyniosły on 45,2 mln euro i były najwyższe w dotychczasowej historii spółki.

Wpływy z wynajmu wzrosły o 47,5 proc. w stosunku rocznym,
osiągając 21,5 mln euro, a przychody ze sprzedaży nieruchomości mieszkaniowych zwiększyły się o 1613 proc. do 23,7 mln euro.

- Wzrost przychodów z najmu był przede wszystkim efektem rozpoczęcia okresów czynszowych w nowo oddanych budynkach. Równolegle wzrost poziomu wynajęcia powierzchni pozwolił na poprawę rentowności operacyjnej przychodów z najmu do 76,5 proc. (z 72,2 proc. w IV kw. 2008 r.) - napisano w komunikacie prasowym GTC.

Wpływy ze sprzedaży mieszkań zwiększyły się dzięki oddaniu do użytku domów w warszawskim Osiedlu Konstancja (faza IV) oraz apartamentów Rose Garden w Bukareszcie i Park Apartments w Belgradzie. Marża brutto na sprzedaży wyniosła 20 proc. (vs. 19 proc. w IV kw. 2008 r.).

W następstwie zmiany w rachunkowości (MSR40), GTC przeszacowała do wartości godziwej nieruchomości inwestycyjne w trakcie realizacji. Postępy w budowie oraz wynajęciu powierzchni w Galerii Jurajskiej w Częstochowie oraz budynków biurowych - CB Kazimierz (Kraków), Spiral (Budapeszt), GTC Metro (Budapeszt) i City Gate (Bukareszt) wpłynęły w największym stopniu na wartość przeszacowania. Łączna wycena tych inwestycji w I kwartale 2009 roku wzrosła o 37,2 mln euro.

Z drugiej strony wzrost rynkowych stóp kapitalizacji spowodował w I kwartale br spadek wartości już ukończonych inwestycji o 13 mln euro. Przyjęte przy wycenie przeciętne stopy kapitalizacji wyniosły od 7 proc. w Polsce do średnio 7,7 proc. w pozostałych krajach.



  (PAP)
money.pl

Zysk GTC mocno poniżej prognoz

Zysk netto Globe Trade Center przypisany akcjonariuszom jednostki dominującej spadł w pierwszym kwartale 2009 roku o 94 proc. rok do roku i wyniósł 2,1 mln euro.

Wynik na poziomie netto okazał się znacznie niższy od rynkowych oczekiwań, gdyż analitycy szacowali go na 16,9 mln euro.

- Jedną z przyczyn takiej obniżki zysku był wzrost rezerwy na podatek odroczony, który wynikał z osłabienia złotego wobec euro. Łączne obciążenie podatkowe wyniosło 17 mln euro. Ten negatywny trend może się odwrócić, o ile obserwowane w kwietniu umocnienie złotego utrzyma się - napisano w komunikacie prasowym GTC.

O 4 proc. niższy od konsensusu okazał się zysk operacyjny. Wyniósł on 33,1 mln euro, a rynek liczył na 34,6 mln euro.

O 11 proc. wyższe od oczekiwań są natomiast przychody GTC. Wyniosły on 45,2 mln euro i były najwyższe w dotychczasowej historii spółki.

Wpływy z wynajmu wzrosły o 47,5 proc. w stosunku rocznym,
osiągając 21,5 mln euro, a przychody ze sprzedaży nieruchomości mieszkaniowych zwiększyły się o 1613 proc. do 23,7 mln euro.

- Wzrost przychodów z najmu był przede wszystkim efektem rozpoczęcia okresów czynszowych w nowo oddanych budynkach. Równolegle wzrost poziomu wynajęcia powierzchni pozwolił na poprawę rentowności operacyjnej przychodów z najmu do 76,5 proc. (z 72,2 proc. w IV kw. 2008 r.) - napisano w komunikacie prasowym GTC.

Wpływy ze sprzedaży mieszkań zwiększyły się dzięki oddaniu do użytku domów w warszawskim Osiedlu Konstancja (faza IV) oraz apartamentów Rose Garden w Bukareszcie i Park Apartments w Belgradzie. Marża brutto na sprzedaży wyniosła 20 proc. (vs. 19 proc. w IV kw. 2008 r.).

W następstwie zmiany w rachunkowości (MSR40), GTC przeszacowała do wartości godziwej nieruchomości inwestycyjne w trakcie realizacji. Postępy w budowie oraz wynajęciu powierzchni w Galerii Jurajskiej w Częstochowie oraz budynków biurowych - CB Kazimierz (Kraków), Spiral (Budapeszt), GTC Metro (Budapeszt) i City Gate (Bukareszt) wpłynęły w największym stopniu na wartość przeszacowania. Łączna wycena tych inwestycji w I kwartale 2009 roku wzrosła o 37,2 mln euro.

Z drugiej strony wzrost rynkowych stóp kapitalizacji spowodował w I kwartale br spadek wartości już ukończonych inwestycji o 13 mln euro. Przyjęte przy wycenie przeciętne stopy kapitalizacji wyniosły od 7 proc. w Polsce do średnio 7,7 proc. w pozostałych krajach.



  (PAP)
money.pl

Fundusz Pracy pomoże bezrobotnym spłacać kredyty

Pomoc w spłacie kredytów hipotecznych będzie udzielana rodzinom, w których jedna osoba po 1 lipca 2008 r. straciła pracę z powodu kryzysu.
Zmiana prawa

Jutro (19 maja) rząd rozpatrzy projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Z ostatecznej wersji wynika, że na pomoc w spłacie zadłużenia mogą liczyć rodziny, w których jeden ze współmałżonków jest bez pracy. Nie będzie więc warunku, że wsparcie będzie wypłacane, gdy bez pracy pozostaje dwoje małżonków.

Dzięki tej ustawie prawo do pomocy zyskają osoby, które w wyniku kryzysu straciły pracę i mają problem ze spłatą kredytów hipotecznych - mówi Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.

Z takiej możliwości skorzystają tylko te osoby, które zostały zwolnione przez pracodawcę z pracy lub świadczenia usług na podstawie umów cywilnoprawnych (m.in. umowy agencyjnej, zlecenia, o dzieło lub członkostwa w spółdzielni). Dotyczy to także osób, które zlikwidowały działalność gospodarczą i nie zatrudniały pracowników.

Sytuacja takich osób jest taka sama jak tych, które zostały zwolnione z pracy, bo jedni i drudzy tracą źródło dochodów - mówi Jolanta Fedak.

Z pomocy nie skorzystają osoby, które same się zwolniły lub pracodawca rozwiązał z nimi umowę bez wypowiedzenia z winy pracownika.

Osoby ubiegające się o pomoc muszą zarejestrować się w urzędzie pracy i zyskać prawo do zasiłku dla bezrobotnych. W dniu złożenia wniosku o pomoc muszą wciąż posiadać status bezrobotnego.

Ostateczna wersja ustawy zakłada, że nie będą badane dochody rodzin ubiegających się o pomoc. Jej wypłata będzie trwać maksymalnie 12 miesięcy, a maksymalna wysokość wyniesie 1200 zł miesięcznie.

Rodzina nie będzie mogła liczyć na uzyskanie pomocy, jeśli w dniu złożenia wniosku ubiegający się o pomoc lub jego małżonek byli właścicielami innego mieszkania, domu mieszkalnego lub posiadali prawo do lokalu spółdzielczego. Na pomoc nie będzie też mogła liczyć osoba, która jest najemcą innego mieszkania lub domu jednorodzinnego.

Pomoc będzie realizowana za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego, ale pieniądze będą pochodzić z Funduszu Pracy. Wnioski o przyznawanie pomocy będą mogły być składane do 31 grudnia 2010 r. Osoby zainteresowane jej otrzymaniem muszą się jednak liczyć z tym, że po upływie dwóch lat od zakończenia jej udzielania będzie trzeba ją zwrócić. Spłata będzie się odbywać w równych nieoprocentowanych ratach przez osiem lat. Fundusz Pracy w latach 20092011 przeznaczy na ten cel 439 mln zł.



Bożena Wiktorowska
Gazeta Prawna
wp.pl

Fundusz Pracy pomoże bezrobotnym spłacać kredyty

Pomoc w spłacie kredytów hipotecznych będzie udzielana rodzinom, w których jedna osoba po 1 lipca 2008 r. straciła pracę z powodu kryzysu.
Zmiana prawa

Jutro (19 maja) rząd rozpatrzy projekt ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Z ostatecznej wersji wynika, że na pomoc w spłacie zadłużenia mogą liczyć rodziny, w których jeden ze współmałżonków jest bez pracy. Nie będzie więc warunku, że wsparcie będzie wypłacane, gdy bez pracy pozostaje dwoje małżonków.

Dzięki tej ustawie prawo do pomocy zyskają osoby, które w wyniku kryzysu straciły pracę i mają problem ze spłatą kredytów hipotecznych - mówi Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.

Z takiej możliwości skorzystają tylko te osoby, które zostały zwolnione przez pracodawcę z pracy lub świadczenia usług na podstawie umów cywilnoprawnych (m.in. umowy agencyjnej, zlecenia, o dzieło lub członkostwa w spółdzielni). Dotyczy to także osób, które zlikwidowały działalność gospodarczą i nie zatrudniały pracowników.

Sytuacja takich osób jest taka sama jak tych, które zostały zwolnione z pracy, bo jedni i drudzy tracą źródło dochodów - mówi Jolanta Fedak.

Z pomocy nie skorzystają osoby, które same się zwolniły lub pracodawca rozwiązał z nimi umowę bez wypowiedzenia z winy pracownika.

Osoby ubiegające się o pomoc muszą zarejestrować się w urzędzie pracy i zyskać prawo do zasiłku dla bezrobotnych. W dniu złożenia wniosku o pomoc muszą wciąż posiadać status bezrobotnego.

Ostateczna wersja ustawy zakłada, że nie będą badane dochody rodzin ubiegających się o pomoc. Jej wypłata będzie trwać maksymalnie 12 miesięcy, a maksymalna wysokość wyniesie 1200 zł miesięcznie.

Rodzina nie będzie mogła liczyć na uzyskanie pomocy, jeśli w dniu złożenia wniosku ubiegający się o pomoc lub jego małżonek byli właścicielami innego mieszkania, domu mieszkalnego lub posiadali prawo do lokalu spółdzielczego. Na pomoc nie będzie też mogła liczyć osoba, która jest najemcą innego mieszkania lub domu jednorodzinnego.

Pomoc będzie realizowana za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego, ale pieniądze będą pochodzić z Funduszu Pracy. Wnioski o przyznawanie pomocy będą mogły być składane do 31 grudnia 2010 r. Osoby zainteresowane jej otrzymaniem muszą się jednak liczyć z tym, że po upływie dwóch lat od zakończenia jej udzielania będzie trzeba ją zwrócić. Spłata będzie się odbywać w równych nieoprocentowanych ratach przez osiem lat. Fundusz Pracy w latach 20092011 przeznaczy na ten cel 439 mln zł.



Bożena Wiktorowska
Gazeta Prawna
wp.pl

Stocznie w rękach inwestora, o którym nic nie wiadomo

Majątek stoczni z Gdyni i Szczecina trafił w ręce jednego inwestora - United International Trust - o którym prawie nic nie wiadomo - pisze "Rzeczpospolita".
Gazeta podaje, że UIT, zarejestrowany na Antylach Holenderskich, jest funduszem świadczącym usługi zarządcze dla firm chcących uniknąć płacenia w swoich krajach wysokich podatków.

Właściwy kupujący powinien ujawnić się w najbliższych dniach, na razie mamy do czynienia wyłącznie z pośrednikiem - powiedział "Rzeczpospolitej" Krzysztof Fidura, przewodniczący Solidarności w stoczni szczecińskiej.

Kogo więc reprezentuje UIT? Tylko nieoficjalnie można było usłyszeć dotychczas, że kapitał z Bliskiego Wschodu. Minister skarbu Aleksander Grad powiedział gazecie, że ma jasne gwarancje, iż w obu zakładach będzie kontynuowana produkcja stoczniowa. Nie są to jednak gwarancje na piśmie, gdyż zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej przetarg wykluczał jakiekolwiek preferencje dla inwestorów planujących produkcję stoczniową - pisze "Rzeczpospolita".
wp.pl/PAP | 18.05.2009 | 06:47

Stocznie w rękach inwestora, o którym nic nie wiadomo

Majątek stoczni z Gdyni i Szczecina trafił w ręce jednego inwestora - United International Trust - o którym prawie nic nie wiadomo - pisze "Rzeczpospolita".
Gazeta podaje, że UIT, zarejestrowany na Antylach Holenderskich, jest funduszem świadczącym usługi zarządcze dla firm chcących uniknąć płacenia w swoich krajach wysokich podatków.

Właściwy kupujący powinien ujawnić się w najbliższych dniach, na razie mamy do czynienia wyłącznie z pośrednikiem - powiedział "Rzeczpospolitej" Krzysztof Fidura, przewodniczący Solidarności w stoczni szczecińskiej.

Kogo więc reprezentuje UIT? Tylko nieoficjalnie można było usłyszeć dotychczas, że kapitał z Bliskiego Wschodu. Minister skarbu Aleksander Grad powiedział gazecie, że ma jasne gwarancje, iż w obu zakładach będzie kontynuowana produkcja stoczniowa. Nie są to jednak gwarancje na piśmie, gdyż zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej przetarg wykluczał jakiekolwiek preferencje dla inwestorów planujących produkcję stoczniową - pisze "Rzeczpospolita".
wp.pl/PAP | 18.05.2009 | 06:47

Atlas Estates może sprzedawać majątek

Atlas Estates, deweloper działający w Europie Środkowo-Wschodniej, nie wyklucza sprzedaży aktywów, aby spłacić zobowiązania.

Działania mające na celu refinansowanie kredytów są podejmowane w trudnym otoczeniu kredytowym, co może doprowadzić do sprzedaży aktywów lub podjęcia innych stosownych kroków - napisano w komunikacie.

Atlas poinformował jednocześnie, że dwie kluczowe inwestycje spółki w Warszawie przebiegają zgodnie z założeniami.

Realizacja kluczowych inwestycji w Warszawie, czyli budowa drugiego etapu zespołu apartamentowców Capital Art Apartments i części mieszkalnej Platinum Towers, przebiega zgodnie z przyjętym budżetem - napisano.

Postęp prac budowlanych prowadzonych przy kluczowych inwestycjach - Capital Art Apartments i Platinum Towers - jest dobrym prognostykiem na przyszłość i spodziewamy się, że inwestycje te uda się zakończyć w kolejnych miesiącach 2009 roku i w 2010 roku - powiedział cytowany w komunikacie Quentin Spicer, przewodniczący rady dyrektorów Atlas Estates.

Pierwszy etap projektu Capital Art Apartments został zakończony i w tej chwili trwa przekazywanie lokali użytkownikom.

Atlas miał w I kwartale 2009 stratę przypisaną akcjonariuszom 16,9 mln euro wobec straty 1,6 mln euro rok wcześniej. Przychody spółki wyniosły 14,3 mln euro wobec 9,7 mln euro w I kwartale 2008 roku. Zysk z działalności operacyjnej wzrósł do 1,6 mln euro z 0,3 mln euro rok wcześniej.

interia.pl

Atlas Estates może sprzedawać majątek

Atlas Estates, deweloper działający w Europie Środkowo-Wschodniej, nie wyklucza sprzedaży aktywów, aby spłacić zobowiązania.

Działania mające na celu refinansowanie kredytów są podejmowane w trudnym otoczeniu kredytowym, co może doprowadzić do sprzedaży aktywów lub podjęcia innych stosownych kroków - napisano w komunikacie.

Atlas poinformował jednocześnie, że dwie kluczowe inwestycje spółki w Warszawie przebiegają zgodnie z założeniami.

Realizacja kluczowych inwestycji w Warszawie, czyli budowa drugiego etapu zespołu apartamentowców Capital Art Apartments i części mieszkalnej Platinum Towers, przebiega zgodnie z przyjętym budżetem - napisano.

Postęp prac budowlanych prowadzonych przy kluczowych inwestycjach - Capital Art Apartments i Platinum Towers - jest dobrym prognostykiem na przyszłość i spodziewamy się, że inwestycje te uda się zakończyć w kolejnych miesiącach 2009 roku i w 2010 roku - powiedział cytowany w komunikacie Quentin Spicer, przewodniczący rady dyrektorów Atlas Estates.

Pierwszy etap projektu Capital Art Apartments został zakończony i w tej chwili trwa przekazywanie lokali użytkownikom.

Atlas miał w I kwartale 2009 stratę przypisaną akcjonariuszom 16,9 mln euro wobec straty 1,6 mln euro rok wcześniej. Przychody spółki wyniosły 14,3 mln euro wobec 9,7 mln euro w I kwartale 2008 roku. Zysk z działalności operacyjnej wzrósł do 1,6 mln euro z 0,3 mln euro rok wcześniej.

interia.pl

Zysk GTC mocno poniżej prognoz

Zysk netto Globe Trade Center przypisany akcjonariuszom jednostki dominującej spadł w pierwszym kwartale 2009 roku o 94 proc. rok do roku i wyniósł 2,1 mln euro.

Wynik na poziomie netto okazał się znacznie niższy od rynkowych oczekiwań, gdyż analitycy szacowali go na 16,9 mln euro.

- Jedną z przyczyn takiej obniżki zysku był wzrost rezerwy na podatek odroczony, który wynikał z osłabienia złotego wobec euro. Łączne obciążenie podatkowe wyniosło 17 mln euro. Ten negatywny trend może się odwrócić, o ile obserwowane w kwietniu umocnienie złotego utrzyma się - napisano w komunikacie prasowym GTC.

O 4 proc. niższy od konsensusu okazał się zysk operacyjny. Wyniósł on 33,1 mln euro, a rynek liczył na 34,6 mln euro.

O 11 proc. wyższe od oczekiwań są natomiast przychody GTC. Wyniosły on 45,2 mln euro i były najwyższe w dotychczasowej historii spółki.

Wpływy z wynajmu wzrosły o 47,5 proc. w stosunku rocznym,
osiągając 21,5 mln euro, a przychody ze sprzedaży nieruchomości mieszkaniowych zwiększyły się o 1613 proc. do 23,7 mln euro.

- Wzrost przychodów z najmu był przede wszystkim efektem rozpoczęcia okresów czynszowych w nowo oddanych budynkach. Równolegle wzrost poziomu wynajęcia powierzchni pozwolił na poprawę rentowności operacyjnej przychodów z najmu do 76,5 proc. (z 72,2 proc. w IV kw. 2008 r.) - napisano w komunikacie prasowym GTC.

Wpływy ze sprzedaży mieszkań zwiększyły się dzięki oddaniu do użytku domów w warszawskim Osiedlu Konstancja (faza IV) oraz apartamentów Rose Garden w Bukareszcie i Park Apartments w Belgradzie. Marża brutto na sprzedaży wyniosła 20 proc. (vs. 19 proc. w IV kw. 2008 r.).

W następstwie zmiany w rachunkowości (MSR40), GTC przeszacowała do wartości godziwej nieruchomości inwestycyjne w trakcie realizacji. Postępy w budowie oraz wynajęciu powierzchni w Galerii Jurajskiej w Częstochowie oraz budynków biurowych - CB Kazimierz (Kraków), Spiral (Budapeszt), GTC Metro (Budapeszt) i City Gate (Bukareszt) wpłynęły w największym stopniu na wartość przeszacowania. Łączna wycena tych inwestycji w I kwartale 2009 roku wzrosła o 37,2 mln euro.

Z drugiej strony wzrost rynkowych stóp kapitalizacji spowodował w I kwartale br spadek wartości już ukończonych inwestycji o 13 mln euro. Przyjęte przy wycenie przeciętne stopy kapitalizacji wyniosły od 7 proc. w Polsce do średnio 7,7 proc. w pozostałych krajach.



  (PAP)
money.pl

Zysk GTC mocno poniżej prognoz

Zysk netto Globe Trade Center przypisany akcjonariuszom jednostki dominującej spadł w pierwszym kwartale 2009 roku o 94 proc. rok do roku i wyniósł 2,1 mln euro.

Wynik na poziomie netto okazał się znacznie niższy od rynkowych oczekiwań, gdyż analitycy szacowali go na 16,9 mln euro.

- Jedną z przyczyn takiej obniżki zysku był wzrost rezerwy na podatek odroczony, który wynikał z osłabienia złotego wobec euro. Łączne obciążenie podatkowe wyniosło 17 mln euro. Ten negatywny trend może się odwrócić, o ile obserwowane w kwietniu umocnienie złotego utrzyma się - napisano w komunikacie prasowym GTC.

O 4 proc. niższy od konsensusu okazał się zysk operacyjny. Wyniósł on 33,1 mln euro, a rynek liczył na 34,6 mln euro.

O 11 proc. wyższe od oczekiwań są natomiast przychody GTC. Wyniosły on 45,2 mln euro i były najwyższe w dotychczasowej historii spółki.

Wpływy z wynajmu wzrosły o 47,5 proc. w stosunku rocznym,
osiągając 21,5 mln euro, a przychody ze sprzedaży nieruchomości mieszkaniowych zwiększyły się o 1613 proc. do 23,7 mln euro.

- Wzrost przychodów z najmu był przede wszystkim efektem rozpoczęcia okresów czynszowych w nowo oddanych budynkach. Równolegle wzrost poziomu wynajęcia powierzchni pozwolił na poprawę rentowności operacyjnej przychodów z najmu do 76,5 proc. (z 72,2 proc. w IV kw. 2008 r.) - napisano w komunikacie prasowym GTC.

Wpływy ze sprzedaży mieszkań zwiększyły się dzięki oddaniu do użytku domów w warszawskim Osiedlu Konstancja (faza IV) oraz apartamentów Rose Garden w Bukareszcie i Park Apartments w Belgradzie. Marża brutto na sprzedaży wyniosła 20 proc. (vs. 19 proc. w IV kw. 2008 r.).

W następstwie zmiany w rachunkowości (MSR40), GTC przeszacowała do wartości godziwej nieruchomości inwestycyjne w trakcie realizacji. Postępy w budowie oraz wynajęciu powierzchni w Galerii Jurajskiej w Częstochowie oraz budynków biurowych - CB Kazimierz (Kraków), Spiral (Budapeszt), GTC Metro (Budapeszt) i City Gate (Bukareszt) wpłynęły w największym stopniu na wartość przeszacowania. Łączna wycena tych inwestycji w I kwartale 2009 roku wzrosła o 37,2 mln euro.

Z drugiej strony wzrost rynkowych stóp kapitalizacji spowodował w I kwartale br spadek wartości już ukończonych inwestycji o 13 mln euro. Przyjęte przy wycenie przeciętne stopy kapitalizacji wyniosły od 7 proc. w Polsce do średnio 7,7 proc. w pozostałych krajach.



  (PAP)
money.pl

Wyspy "odbiją" jako pierwsze?

Jak podaje firma Cushman & Wakefield stopy kapitalizacji dla najlepszych nieruchomości w Wielkiej Brytanii w ostatnich dwóch miesiącach zaczęły się stabilizować, wskazując na spadek 21 z 24 wskaźników prognoz dotyczących stóp zwrotu pomiędzy marcem i kwietniem. Jest to najbardziej pozytywny obraz, jaki rysuje się od marca 2007, kiedy to stawki dla niektórych sklepów, biur oraz nieruchomości magazynowych utrzymywały się na tym samym poziomie do końca 2008 r. Jest to także pierwszy sygnał, że stopy znajdują się pod presją spadkową w najbardziej poszukiwanych sektorach rynku.

W najnowszym przeglądzie biznesowym obejmującym rynek inwestycyjny w zakresie nieruchomości w Wielkiej Brytanii analitycy firmy Cushman & Wakefield przewidują, że chociaż rynek najlepszych nieruchomości komercyjnych stabilizuje się, wartość kapitału wciąż spada ze względu na trwająca recesję i wynikającą z niej weryfikację założeń dotyczących poziomu czynszów oraz kosztów najmu. Ponadto tendencje dotyczące stóp kapitalizacji na rynku wtórnym wciąż pozostają ujemne.

Specjaliści firmy Cushman & Wakefield prognozują, że w najbliższych dwóch, trzech miesiącach 24 główne wskaźniki dotyczące stóp zwrotu ustabilizują się a aktywność inwestycyjna poprawi się, gdyż coraz więcej nabywców zaczyna rozumieć, że obecny rynek oferuje im najlepsze możliwości cenowe. Wielkość inwestycji w Wielkiej Brytanii odnotowana w 1 kw. w ujęciu trzymiesięcznym (3,6 mld funtów szterlingów) była najniższa od 2000 r. kiedy to opublikowano pierwszy raport Property Data.

David Erwin, szef działu rynków kapitałowych w Wielkiej Brytanii firmy Cushman & Wakefield, powiedział: - W perspektywie krótkoterminowej inwestorzy nie będą skłonni do pozbywania się swoich nieruchomości i przyjmą postawę zachowawczą. Główne aktywa przynoszące stały dochód, w sytuacji niskiego wskaźnika pustostanów oraz ograniczonych planów inwestycyjnych, będą poszukiwanym produktem na rynku i spodziewam się dalszego pogłębiania się różnic cenowych pomiędzy tymi i innymi grupami aktywów. Uważam również, że możemy oczekiwać nieporównywalnie większego poziomu wymuszonej sprzedaży na rynku wtórnym, w związku z czym dolny próg cenowy będzie się jeszcze obniżał. -

David Hutchings, szef działu badań w rejonie EMEA firmy Cushman & Wakefield, powiedział: - Rynek Wielkiej Brytanii wygląda obecnie niezwykle atrakcyjnie dla zagranicznych inwestorów, liczących na korzyści płynące ze słabej waluty. Nasz rynek nieruchomości komercyjnych uważany jest za najbardziej rozwinięty oraz płynny na świecie, a gospodarka w perspektywie średnioterminowej będzie charakteryzowała się mocnymi fundamentami. Wielka Brytania, gdzie zastosowano silny bodziec fiskalny, bez wątpienia znajduje się na najbardziej zaawansowanym etapie cyklu koniunkturalnego na świecie. W efekcie chociaż rynek najmu będzie jeszcze dotkliwie odczuwał skutki kryzysu, oczekuje się, że rynek inwestycyjny w zakresie nieruchomości komercyjnych odbije się jako pierwszy wśród krajów Europy Zachodniej, a sygnały ożywienia będzie można już prawdopodobnie zaobserwować pod koniec tego roku -.

INTERIA.PL/materiały prasowe

Wyspy "odbiją" jako pierwsze?

Jak podaje firma Cushman & Wakefield stopy kapitalizacji dla najlepszych nieruchomości w Wielkiej Brytanii w ostatnich dwóch miesiącach zaczęły się stabilizować, wskazując na spadek 21 z 24 wskaźników prognoz dotyczących stóp zwrotu pomiędzy marcem i kwietniem. Jest to najbardziej pozytywny obraz, jaki rysuje się od marca 2007, kiedy to stawki dla niektórych sklepów, biur oraz nieruchomości magazynowych utrzymywały się na tym samym poziomie do końca 2008 r. Jest to także pierwszy sygnał, że stopy znajdują się pod presją spadkową w najbardziej poszukiwanych sektorach rynku.

W najnowszym przeglądzie biznesowym obejmującym rynek inwestycyjny w zakresie nieruchomości w Wielkiej Brytanii analitycy firmy Cushman & Wakefield przewidują, że chociaż rynek najlepszych nieruchomości komercyjnych stabilizuje się, wartość kapitału wciąż spada ze względu na trwająca recesję i wynikającą z niej weryfikację założeń dotyczących poziomu czynszów oraz kosztów najmu. Ponadto tendencje dotyczące stóp kapitalizacji na rynku wtórnym wciąż pozostają ujemne.

Specjaliści firmy Cushman & Wakefield prognozują, że w najbliższych dwóch, trzech miesiącach 24 główne wskaźniki dotyczące stóp zwrotu ustabilizują się a aktywność inwestycyjna poprawi się, gdyż coraz więcej nabywców zaczyna rozumieć, że obecny rynek oferuje im najlepsze możliwości cenowe. Wielkość inwestycji w Wielkiej Brytanii odnotowana w 1 kw. w ujęciu trzymiesięcznym (3,6 mld funtów szterlingów) była najniższa od 2000 r. kiedy to opublikowano pierwszy raport Property Data.

David Erwin, szef działu rynków kapitałowych w Wielkiej Brytanii firmy Cushman & Wakefield, powiedział: - W perspektywie krótkoterminowej inwestorzy nie będą skłonni do pozbywania się swoich nieruchomości i przyjmą postawę zachowawczą. Główne aktywa przynoszące stały dochód, w sytuacji niskiego wskaźnika pustostanów oraz ograniczonych planów inwestycyjnych, będą poszukiwanym produktem na rynku i spodziewam się dalszego pogłębiania się różnic cenowych pomiędzy tymi i innymi grupami aktywów. Uważam również, że możemy oczekiwać nieporównywalnie większego poziomu wymuszonej sprzedaży na rynku wtórnym, w związku z czym dolny próg cenowy będzie się jeszcze obniżał. -

David Hutchings, szef działu badań w rejonie EMEA firmy Cushman & Wakefield, powiedział: - Rynek Wielkiej Brytanii wygląda obecnie niezwykle atrakcyjnie dla zagranicznych inwestorów, liczących na korzyści płynące ze słabej waluty. Nasz rynek nieruchomości komercyjnych uważany jest za najbardziej rozwinięty oraz płynny na świecie, a gospodarka w perspektywie średnioterminowej będzie charakteryzowała się mocnymi fundamentami. Wielka Brytania, gdzie zastosowano silny bodziec fiskalny, bez wątpienia znajduje się na najbardziej zaawansowanym etapie cyklu koniunkturalnego na świecie. W efekcie chociaż rynek najmu będzie jeszcze dotkliwie odczuwał skutki kryzysu, oczekuje się, że rynek inwestycyjny w zakresie nieruchomości komercyjnych odbije się jako pierwszy wśród krajów Europy Zachodniej, a sygnały ożywienia będzie można już prawdopodobnie zaobserwować pod koniec tego roku -.

INTERIA.PL/materiały prasowe

Podaż drastycznie spada

Liczba mieszkań oddanych do użytku spadła w kwietniu 2009 roku o 14,3 proc. wobec analogicznego okresu 2008 roku i wyniosła 11.757 - podał w piątek Główny Urząd Statystyczny w komunikac

Równocześnie liczba oddanych mieszkań w kwietniu wobec marca spadła o 1,5 proc.

W ciągu 4 miesięcy 2009 roku oddano 53.576 mieszkań, o 9 proc. więcej niż w 4 pierwszych miesiącach 2008 roku.

W ciągu czterech miesięcy 2009 roku liczba wydanych pozwoleń wyniosła 58.833, tj. o 19,1 proc. mniej rok do roku.

Liczba rozpoczętych budów mieszkań w ciągu czterech miesięcy wyniosła 38.834, tj. o 35,0 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.

Komentarz Home BrokerOd początku tego roku oddano już 53 576 mieszkań, czyli o 9 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy oddano 49 132 lokali. Te dane wskazują na to, że w tym roku może zostać pobity rekord sprzed roku, kiedy to oddano 165 189 mieszkań. Nie powinniśmy jednak spodziewać się, że z miesiąca na miesiąc przybywać będzie mieszkań do sprzedaży, ponieważ wszystkie te lokale dawno już są na rynku, sprzedawane przez deweloperów.

Część z nich można też kupić ,"z drugiej ręki'', od osób, które nabyły lokale na początku budowy w celach inwestycyjnych. Jednak to, czy teraz decydują się na sprzedaż zależy od tego jaka była cena zakupu i czy posiłkowali się kredytem hipotecznym we franku szwajcarskim. Jeżeli ktoś kupił mieszkanie na szczycie boomu to raczej będzie czekał na ponowny wzrost cen mieszkań, ponieważ teraz ma zbyt wiele do stracenia. Zdecydowanie bardziej opłaca mu się wykończyć oraz wynająć mieszkanie, chociaż ceny najmu również uległy obniżeniu.

Jak widać w najgorszej obecnie sytuacji są te osoby, które liczyły na ciągły wzrost cen nieruchomości i kupowały inwestycyjnie mieszkania wtedy, kiedy były najdroższe. Dodatkowo spadek kursu złotego spowodował, że teraz wysokość kredytu we franku szwajcarskim znacznie przewyższa wartość nieruchomości. Duża liczba dostępnych mieszkań nie sprzyja wzrostom cen, w związku z tym ,"szczytowi inwestorzy'' będą jeszcze musieli trochę poczekać na zmianę sytuacji.

A ta nastąpi dopiero wtedy, gdy polepszy się sytuacja gospodarcza, banki złagodzą politykę kredytową a deweloperzy będą oddawali mniej mieszkań do użytkowania. Spełnienie tego ostatniego warunku może nastąpić już w przyszłym roku, ponieważ zdecydowana większość projektów zaplanowanych na ten rok została wstrzymana. Co prawda kilku deweloperów zachęconych ożywieniem na rynku, które spowodowane jest obniżeniem cen mieszkań, zapowiedziało, że jeszcze w tym roku odmrozi swoje inwestycje, jest to jednak przedwczesny entuzjazm. Owszem, liczba zawieranych transakcji jest większa niż w ostatnim kwartale 2008 roku, czyli najgorszego okresu na rynku nieruchomości, ale nadal wyniki sprzedaży są znacząco niższe niż na przykład przed rokiem. O wielkim odwrocie nie można więc, póki co mówić.

Aleksandra Szarek, Home Broker

źródło informacji: PAP/INTERIA.PL

Podaż drastycznie spada

Liczba mieszkań oddanych do użytku spadła w kwietniu 2009 roku o 14,3 proc. wobec analogicznego okresu 2008 roku i wyniosła 11.757 - podał w piątek Główny Urząd Statystyczny w komunikac

Równocześnie liczba oddanych mieszkań w kwietniu wobec marca spadła o 1,5 proc.

W ciągu 4 miesięcy 2009 roku oddano 53.576 mieszkań, o 9 proc. więcej niż w 4 pierwszych miesiącach 2008 roku.

W ciągu czterech miesięcy 2009 roku liczba wydanych pozwoleń wyniosła 58.833, tj. o 19,1 proc. mniej rok do roku.

Liczba rozpoczętych budów mieszkań w ciągu czterech miesięcy wyniosła 38.834, tj. o 35,0 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.

Komentarz Home BrokerOd początku tego roku oddano już 53 576 mieszkań, czyli o 9 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy oddano 49 132 lokali. Te dane wskazują na to, że w tym roku może zostać pobity rekord sprzed roku, kiedy to oddano 165 189 mieszkań. Nie powinniśmy jednak spodziewać się, że z miesiąca na miesiąc przybywać będzie mieszkań do sprzedaży, ponieważ wszystkie te lokale dawno już są na rynku, sprzedawane przez deweloperów.

Część z nich można też kupić ,"z drugiej ręki'', od osób, które nabyły lokale na początku budowy w celach inwestycyjnych. Jednak to, czy teraz decydują się na sprzedaż zależy od tego jaka była cena zakupu i czy posiłkowali się kredytem hipotecznym we franku szwajcarskim. Jeżeli ktoś kupił mieszkanie na szczycie boomu to raczej będzie czekał na ponowny wzrost cen mieszkań, ponieważ teraz ma zbyt wiele do stracenia. Zdecydowanie bardziej opłaca mu się wykończyć oraz wynająć mieszkanie, chociaż ceny najmu również uległy obniżeniu.

Jak widać w najgorszej obecnie sytuacji są te osoby, które liczyły na ciągły wzrost cen nieruchomości i kupowały inwestycyjnie mieszkania wtedy, kiedy były najdroższe. Dodatkowo spadek kursu złotego spowodował, że teraz wysokość kredytu we franku szwajcarskim znacznie przewyższa wartość nieruchomości. Duża liczba dostępnych mieszkań nie sprzyja wzrostom cen, w związku z tym ,"szczytowi inwestorzy'' będą jeszcze musieli trochę poczekać na zmianę sytuacji.

A ta nastąpi dopiero wtedy, gdy polepszy się sytuacja gospodarcza, banki złagodzą politykę kredytową a deweloperzy będą oddawali mniej mieszkań do użytkowania. Spełnienie tego ostatniego warunku może nastąpić już w przyszłym roku, ponieważ zdecydowana większość projektów zaplanowanych na ten rok została wstrzymana. Co prawda kilku deweloperów zachęconych ożywieniem na rynku, które spowodowane jest obniżeniem cen mieszkań, zapowiedziało, że jeszcze w tym roku odmrozi swoje inwestycje, jest to jednak przedwczesny entuzjazm. Owszem, liczba zawieranych transakcji jest większa niż w ostatnim kwartale 2008 roku, czyli najgorszego okresu na rynku nieruchomości, ale nadal wyniki sprzedaży są znacząco niższe niż na przykład przed rokiem. O wielkim odwrocie nie można więc, póki co mówić.

Aleksandra Szarek, Home Broker

źródło informacji: PAP/INTERIA.PL

Co rozliczysz w kosztach prywatnego najmu?

Osoba wynajmująca prywatnie lokal mieszkalny bądź użytkowy nie osiąga z tego tytułu wyłącznie profitów. Osiąganie przychodów z najmu, jak z każdego innego źródła, wymaga ponoszenia wydatków. Wiele z nich podatnik może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów z najmu. Jak się okazuje są to nie tylko wydatki związane z bieżącą eksploatacją lokalu.
Odsetki od kredytu

Nabycie nieruchomości trudno w dzisiejszych czasach sfinansować gotówką. Jej zakup zazwyczaj finansowany jest kredytem bankowym, którego zaciągnięcie wiąże się z koniecznością ponoszenia wydatków na opłacanie odsetek. Czy odsetkami tymi można obciążać koszty najmu?

Aby dany wydatek stanowił koszt uzyskania przychodów z danego źródła, powinien wykazywać związek z uzyskanymi z niego przychodami lub mieć na celu zachowanie albo zabezpieczenia źródła tych przychodów. W przypadku odsetek od kredytu zaciągniętego na zakup lokalu przeznaczonego na najem, związek tego kosztu z osiąganiem przychodu z tytułu najmu jest oczywisty. Gdyby nie zaciągnięty kredyt nie zostałaby nabyta nieruchomość, a tym samym nie byłoby przedmiotu najmu i możliwości uzyskania przychodu z tego tytułu.

Ustawodawca wprowadził pewne ograniczenia w podatkowym rozliczaniu odsetek od kredytów. Kosztem podatkowym nie są bowiem m.in. naliczone, lecz niezapłacone odsetki od kredytów oraz odsetki od kredytów zwiększające koszty inwestycji w okresie realizacji tych inwestycji. Stanowi tak art. 23 ust. 1 pkt 32 i pkt 33 ustawy o pdof (Dz. U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 ze zm.). Z tego względu zaliczeniu bezpośrednio do kosztów uzyskania przychodów z tytułu najmu będą podlegały wyłącznie odsetki naliczone i zapłacone po dniu oddania lokalu do używania w ramach umowy najmu, czyli uruchomienia źródła przychodu, z którym te koszty są związane. Potwierdzenie takiego stanowiska można znaleźć w interpretacjach organów podatkowych, m.in. Dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z dnia 2 lutego 2009 r., nr ITPB1-415-683/08/AK.

Natomiast odsetki naliczone przed oddaniem lokalu do używania, choćby zostały zapłacone, nie mogą obciążać bieżących kosztów najmu. Jeżeli wynajmujący zdecyduje o zaliczeniu udostępnianego przez siebie lokalu do środków trwałych, wówczas odsetki naliczone do dnia oddania go do używania będą zwiększały jego wartość początkową. Dzięki temu będą podlegały rozliczeniu w kosztach bieżących poprzez odpisy amortyzacyjne.


Wyposażenie lokalu

Coraz częściej wynajmowane są lokale, zwłaszcza mieszkalne, z pełnym lub częściowym wyposażeniem. W takim lokalu najemca może korzystać z udostępnionego przez wynajmującego m.in. sprzętu AGD, mebli oraz sprzętu RTV. Oczywiście zapewnienie najemcy wyposażenia lokalu wiąże się z poniesieniem przez wynajmującego określonych nakładów. W zależności od wartości poszczególnych elementów nabytego wyposażenia oraz przewidywanego okresu ich użytkowania, wydatki te będą zaliczane bezpośrednio do kosztów lub będą rozliczane w czasie poprzez odpisy amortyzacyjne.

W sytuacji, gdy podatnik nabywa składniki majątku w celu wyposażenia wynajmowanego lokalu i przewiduje okres ich użytkowania dłuższy niż rok, wówczas zasadniczo stanowią one środki trwałe. Wydatki poniesione na ich nabycie będą zaliczane do kosztów uzyskania przychodów z najmu poprzez odpisy amortyzacyjne.

Jeżeli jednak wartość początkowa poszczególnych elementów wyposażenia lokalu jest równa lub niższa niż 3.500 zł, podatnik może takie składniki majątku zamortyzować jednorazowo w miesiącu oddania ich do używania lub w miesiącu następnym (art. 22f ust. 3 ustawy o pdof). Może również wartość takich tzw. niskocennych składników majątku zaliczyć bezpośrednio do kosztów podatkowych w miesiącu oddania do używania, bez uznawania ich za środki trwałe (art. 22d ust. 1 ustawy o pdof). Potwierdzają to organy podatkowe, w tym Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji z dnia 15 kwietnia 2008 r., nr IPPB1/415-128/08-2/JB.


Wydatki na samochód

Administrowanie czy też np. bieżąca konserwacja lokali często wymaga od wynajmującego korzystania z prywatnego samochodu w celu dojazdu do przedmiotu najmu. Nie wszystkimi kosztami związanymi z jego używaniem wynajmujący może obciążać koszty.

Zaliczeniu do kosztów podatkowych nie będzie podlegała amortyzacja takiego samochodu. Amortyzacji, zgodnie z art. 22a ust. 1 ustawy o pdof, podlegają stanowiące majątek trwały środki transportu wykorzystywane przez podatnika na potrzeby związane z prowadzoną działalnością gospodarczą albo oddane do używania na podstawie umowy najmu, dzierżawy lub umowy leasingu. Z tego względu samochód wykorzystywany na potrzeby najmu prywatnego, ale nieoddany w najem, nie podlega amortyzacji. W konsekwencji nie można naliczać od niego odpisów amortyzacyjnych podlegających zaliczeniu do kosztów najmu.

Wydatek poniesiony na nabycie samochodu prywatnego nie może również stanowić bezpośrednio kosztów uzyskania przychodu z najmu. Z założenia bowiem samochód ten służy ogólnym potrzebom wynajmującego, a nie wyłącznie osiąganiu przychodu z najmu.

Do kosztów podatkowych wynajmujący może natomiast zaliczać wydatki na eksploatację prywatnego samochodu w części, w jakiej wydatki te mają związek z osiąganiem przychodu z najmu. Wydatki te staną się kosztem pod warunkiem, że podatnik wykaże i udokumentuje fakt wykorzystywania samochodu w działalności w zakresie najmu oraz udowodni ich związek z osiąganiem przychodów z najmu lub zachowaniem albo zabezpieczeniem ich źródła. Podobnie wskazał Dyrektor Izby Skarbowej Katowicach, w interpretacji z dnia 21stycznia 2009 r., nr IBPBII/1/415-33/08/MZ.


Gdy lokal stoi pusty

W wyniku różnych okoliczności może zdarzyć się, że lokal przez jakiś czas nie będzie wynajmowany. Nie wystąpią wówczas u wynajmującego przychody z najmu, natomiast będzie on ponosił wydatki związane z jego utrzymaniem. W tej sytuacji do kosztów uzyskania przychodów będzie on mógł zaliczyć wyłącznie wydatki, które można uznać za poniesione w celu zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów, jakim jest najem. Zaliczyć do nich można m.in. opłaty za prąd, gaz, wodę, wywóz śmieci oraz bieżące naprawy.



autor: Agata Cieśla
Gazeta Podatkowa Nr 558 z dnia 2009-05-14

interia.pl

Co rozliczysz w kosztach prywatnego najmu?

Osoba wynajmująca prywatnie lokal mieszkalny bądź użytkowy nie osiąga z tego tytułu wyłącznie profitów. Osiąganie przychodów z najmu, jak z każdego innego źródła, wymaga ponoszenia wydatków. Wiele z nich podatnik może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów z najmu. Jak się okazuje są to nie tylko wydatki związane z bieżącą eksploatacją lokalu.
Odsetki od kredytu

Nabycie nieruchomości trudno w dzisiejszych czasach sfinansować gotówką. Jej zakup zazwyczaj finansowany jest kredytem bankowym, którego zaciągnięcie wiąże się z koniecznością ponoszenia wydatków na opłacanie odsetek. Czy odsetkami tymi można obciążać koszty najmu?

Aby dany wydatek stanowił koszt uzyskania przychodów z danego źródła, powinien wykazywać związek z uzyskanymi z niego przychodami lub mieć na celu zachowanie albo zabezpieczenia źródła tych przychodów. W przypadku odsetek od kredytu zaciągniętego na zakup lokalu przeznaczonego na najem, związek tego kosztu z osiąganiem przychodu z tytułu najmu jest oczywisty. Gdyby nie zaciągnięty kredyt nie zostałaby nabyta nieruchomość, a tym samym nie byłoby przedmiotu najmu i możliwości uzyskania przychodu z tego tytułu.

Ustawodawca wprowadził pewne ograniczenia w podatkowym rozliczaniu odsetek od kredytów. Kosztem podatkowym nie są bowiem m.in. naliczone, lecz niezapłacone odsetki od kredytów oraz odsetki od kredytów zwiększające koszty inwestycji w okresie realizacji tych inwestycji. Stanowi tak art. 23 ust. 1 pkt 32 i pkt 33 ustawy o pdof (Dz. U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 ze zm.). Z tego względu zaliczeniu bezpośrednio do kosztów uzyskania przychodów z tytułu najmu będą podlegały wyłącznie odsetki naliczone i zapłacone po dniu oddania lokalu do używania w ramach umowy najmu, czyli uruchomienia źródła przychodu, z którym te koszty są związane. Potwierdzenie takiego stanowiska można znaleźć w interpretacjach organów podatkowych, m.in. Dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z dnia 2 lutego 2009 r., nr ITPB1-415-683/08/AK.

Natomiast odsetki naliczone przed oddaniem lokalu do używania, choćby zostały zapłacone, nie mogą obciążać bieżących kosztów najmu. Jeżeli wynajmujący zdecyduje o zaliczeniu udostępnianego przez siebie lokalu do środków trwałych, wówczas odsetki naliczone do dnia oddania go do używania będą zwiększały jego wartość początkową. Dzięki temu będą podlegały rozliczeniu w kosztach bieżących poprzez odpisy amortyzacyjne.


Wyposażenie lokalu

Coraz częściej wynajmowane są lokale, zwłaszcza mieszkalne, z pełnym lub częściowym wyposażeniem. W takim lokalu najemca może korzystać z udostępnionego przez wynajmującego m.in. sprzętu AGD, mebli oraz sprzętu RTV. Oczywiście zapewnienie najemcy wyposażenia lokalu wiąże się z poniesieniem przez wynajmującego określonych nakładów. W zależności od wartości poszczególnych elementów nabytego wyposażenia oraz przewidywanego okresu ich użytkowania, wydatki te będą zaliczane bezpośrednio do kosztów lub będą rozliczane w czasie poprzez odpisy amortyzacyjne.

W sytuacji, gdy podatnik nabywa składniki majątku w celu wyposażenia wynajmowanego lokalu i przewiduje okres ich użytkowania dłuższy niż rok, wówczas zasadniczo stanowią one środki trwałe. Wydatki poniesione na ich nabycie będą zaliczane do kosztów uzyskania przychodów z najmu poprzez odpisy amortyzacyjne.

Jeżeli jednak wartość początkowa poszczególnych elementów wyposażenia lokalu jest równa lub niższa niż 3.500 zł, podatnik może takie składniki majątku zamortyzować jednorazowo w miesiącu oddania ich do używania lub w miesiącu następnym (art. 22f ust. 3 ustawy o pdof). Może również wartość takich tzw. niskocennych składników majątku zaliczyć bezpośrednio do kosztów podatkowych w miesiącu oddania do używania, bez uznawania ich za środki trwałe (art. 22d ust. 1 ustawy o pdof). Potwierdzają to organy podatkowe, w tym Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji z dnia 15 kwietnia 2008 r., nr IPPB1/415-128/08-2/JB.


Wydatki na samochód

Administrowanie czy też np. bieżąca konserwacja lokali często wymaga od wynajmującego korzystania z prywatnego samochodu w celu dojazdu do przedmiotu najmu. Nie wszystkimi kosztami związanymi z jego używaniem wynajmujący może obciążać koszty.

Zaliczeniu do kosztów podatkowych nie będzie podlegała amortyzacja takiego samochodu. Amortyzacji, zgodnie z art. 22a ust. 1 ustawy o pdof, podlegają stanowiące majątek trwały środki transportu wykorzystywane przez podatnika na potrzeby związane z prowadzoną działalnością gospodarczą albo oddane do używania na podstawie umowy najmu, dzierżawy lub umowy leasingu. Z tego względu samochód wykorzystywany na potrzeby najmu prywatnego, ale nieoddany w najem, nie podlega amortyzacji. W konsekwencji nie można naliczać od niego odpisów amortyzacyjnych podlegających zaliczeniu do kosztów najmu.

Wydatek poniesiony na nabycie samochodu prywatnego nie może również stanowić bezpośrednio kosztów uzyskania przychodu z najmu. Z założenia bowiem samochód ten służy ogólnym potrzebom wynajmującego, a nie wyłącznie osiąganiu przychodu z najmu.

Do kosztów podatkowych wynajmujący może natomiast zaliczać wydatki na eksploatację prywatnego samochodu w części, w jakiej wydatki te mają związek z osiąganiem przychodu z najmu. Wydatki te staną się kosztem pod warunkiem, że podatnik wykaże i udokumentuje fakt wykorzystywania samochodu w działalności w zakresie najmu oraz udowodni ich związek z osiąganiem przychodów z najmu lub zachowaniem albo zabezpieczeniem ich źródła. Podobnie wskazał Dyrektor Izby Skarbowej Katowicach, w interpretacji z dnia 21stycznia 2009 r., nr IBPBII/1/415-33/08/MZ.


Gdy lokal stoi pusty

W wyniku różnych okoliczności może zdarzyć się, że lokal przez jakiś czas nie będzie wynajmowany. Nie wystąpią wówczas u wynajmującego przychody z najmu, natomiast będzie on ponosił wydatki związane z jego utrzymaniem. W tej sytuacji do kosztów uzyskania przychodów będzie on mógł zaliczyć wyłącznie wydatki, które można uznać za poniesione w celu zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów, jakim jest najem. Zaliczyć do nich można m.in. opłaty za prąd, gaz, wodę, wywóz śmieci oraz bieżące naprawy.



autor: Agata Cieśla
Gazeta Podatkowa Nr 558 z dnia 2009-05-14

interia.pl

16.05.2009 Raporty banków – kredytów brak

Jesteśmy na półmetku publikacji raportów kwartalnych przez banki i jak dotąd trudno znaleźć w nich optymistyczne sygnały dla kredytobiorców.
Akcjonariusze mogą się cieszyć, jeśli banki w większości wciąż wykazują zyski, ale kredytobiorcom raczej nie jest do śmiechu. Wskaźniki wypłacalności w okolicach 10 proc. nie pozwalają myśleć o zwiększeniu akcji kredytowej. Co prawda KNF wymaga tylko 8 proc., ale  większość banków woli mieć bufor na wypadek dalszego pogorszenia portfela kredytów i ewentualnego osłabienia złotego. Na tym tle nieźle wypadł Pekao SA, który w przeszłości stronił od udzielania kredytów walutowych – jego współczynnik wypłacalności przekracza 13 proc., a spory – choć mniejszy o połowę – zysk pozwala też zachować nadzieję na wzrost kapitałów banku w przyszłości. Prezes banku – Jan Krzysztof Bielecki sam przedstawił Pekao na antenie TVN CNBC, jako bank ostatniej szansy na kredyt dla przedsiębiorców. Również PKO BP czuje się na tyle mocno, by zapewniać, że każdy, kto jest dla banku wiarygodnym partnerem, kredyt dostanie (co nie jest już regułą w innych instytucjach).

Pytanie wciąż powtarzane brzmi – jak ten problem rozwiązać? Obniżenie dopuszczalnych wskaźników wypłacalności raczej nie wchodzi obecnie w grę. Sprzedaż części aktywów również (brak chętnych). Emisja akcji jest jakimś wyjściem, ale cena sprzedaży mogłaby się nie spodobać obecnym akcjonariuszom. Na świecie banki dokapitalizowywane są przez rządy, ale to są plany ratunkowe, ale nie działania na rzecz rozwoju biznesu. Wygląda więc na to, że ten trudny okres banki muszą po prostu przejść, a rok 2009 może być dla kredytobiorców rokiem płonnych nadziei na uzyskanie bankowej pożyczki.

Stosunkowo największe nadzieje można wiązać z kursem złotego. Jeśli nasza waluta zaczęłaby się umacniać, aktywa banków – tych, które udzielały kredytów w dewizach – mogłyby się poprawić i współczynniki wypłacalności wówczas by wzrosły. Być może przynajmniej część środków udałoby się przeznaczyć na akcję kredytową. W tej sytuacji, to nawet lepiej, że rząd nie musi i nie chce się angażować w podnoszenie kapitałów banków, a woli trzymać w ryzach deficyt budżetowy, ponieważ takie działanie stwarza szansę na umocnienie złotego. A raczej stwarzałoby, gdyby nie Komisja Europejska, która wszczyna wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu, co potencjalnie może złotemu zaszkodzić. Więc i ta droga wyjścia nie jest pewna.

Najpewniej dopiero wzrost zysków związany ze obecnym wzrostem marż kredytowych pozwoli na zwiększenie akcji kredytowej, a to nie stanie się szybciej niż pod koniec roku (a zapewne dopiero później). W tej sytuacji aż ciśnie się na usta populitystyczny postulat, o zmniejszenie… wynagrodzeń bankierów. Kilkadziesiąt milionów (w skali całego sektora) zaoszczędzonych na tej pozycji, może zwiększyć akcję kredytową o kilkaset milionów złotych. Być może to pieniądze, które uratują jakieś miejsca pracy w gospodarce, nawet jeśli w skali działania sektora, wydają się to być marne grosze. Ale i po marne grosze sektor bankowy się schyla, tyle że szuka ich w naszych kieszeniach – podnosząc opłaty za prowadzenie kont czy przelewy. Działanie, które w gruncie rzeczy niewiele się różni w skutkach od postulowanego „konta dla każdego” (wide postulat Związku Banków Polskich o przymusowe konta dla emerytów i rencistów). Skoro sektor tak bardzo potrzebuje kapitału, może poszukać go także we własnych kieszeniach, a nie tylko w gwarancjach skarbu państwa (a więc u podatników) i u klientów? Herezje? A może uczciwa propozycja? W końcu to bank robi biznes na tym, że udziela kredytu i to na bankach ciąży odpowiedzialność za niskie współczynniki wypłacalności dziś.
onet.pl

16.05.2009 Raporty banków – kredytów brak

Jesteśmy na półmetku publikacji raportów kwartalnych przez banki i jak dotąd trudno znaleźć w nich optymistyczne sygnały dla kredytobiorców.
Akcjonariusze mogą się cieszyć, jeśli banki w większości wciąż wykazują zyski, ale kredytobiorcom raczej nie jest do śmiechu. Wskaźniki wypłacalności w okolicach 10 proc. nie pozwalają myśleć o zwiększeniu akcji kredytowej. Co prawda KNF wymaga tylko 8 proc., ale  większość banków woli mieć bufor na wypadek dalszego pogorszenia portfela kredytów i ewentualnego osłabienia złotego. Na tym tle nieźle wypadł Pekao SA, który w przeszłości stronił od udzielania kredytów walutowych – jego współczynnik wypłacalności przekracza 13 proc., a spory – choć mniejszy o połowę – zysk pozwala też zachować nadzieję na wzrost kapitałów banku w przyszłości. Prezes banku – Jan Krzysztof Bielecki sam przedstawił Pekao na antenie TVN CNBC, jako bank ostatniej szansy na kredyt dla przedsiębiorców. Również PKO BP czuje się na tyle mocno, by zapewniać, że każdy, kto jest dla banku wiarygodnym partnerem, kredyt dostanie (co nie jest już regułą w innych instytucjach).

Pytanie wciąż powtarzane brzmi – jak ten problem rozwiązać? Obniżenie dopuszczalnych wskaźników wypłacalności raczej nie wchodzi obecnie w grę. Sprzedaż części aktywów również (brak chętnych). Emisja akcji jest jakimś wyjściem, ale cena sprzedaży mogłaby się nie spodobać obecnym akcjonariuszom. Na świecie banki dokapitalizowywane są przez rządy, ale to są plany ratunkowe, ale nie działania na rzecz rozwoju biznesu. Wygląda więc na to, że ten trudny okres banki muszą po prostu przejść, a rok 2009 może być dla kredytobiorców rokiem płonnych nadziei na uzyskanie bankowej pożyczki.

Stosunkowo największe nadzieje można wiązać z kursem złotego. Jeśli nasza waluta zaczęłaby się umacniać, aktywa banków – tych, które udzielały kredytów w dewizach – mogłyby się poprawić i współczynniki wypłacalności wówczas by wzrosły. Być może przynajmniej część środków udałoby się przeznaczyć na akcję kredytową. W tej sytuacji, to nawet lepiej, że rząd nie musi i nie chce się angażować w podnoszenie kapitałów banków, a woli trzymać w ryzach deficyt budżetowy, ponieważ takie działanie stwarza szansę na umocnienie złotego. A raczej stwarzałoby, gdyby nie Komisja Europejska, która wszczyna wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu, co potencjalnie może złotemu zaszkodzić. Więc i ta droga wyjścia nie jest pewna.

Najpewniej dopiero wzrost zysków związany ze obecnym wzrostem marż kredytowych pozwoli na zwiększenie akcji kredytowej, a to nie stanie się szybciej niż pod koniec roku (a zapewne dopiero później). W tej sytuacji aż ciśnie się na usta populitystyczny postulat, o zmniejszenie… wynagrodzeń bankierów. Kilkadziesiąt milionów (w skali całego sektora) zaoszczędzonych na tej pozycji, może zwiększyć akcję kredytową o kilkaset milionów złotych. Być może to pieniądze, które uratują jakieś miejsca pracy w gospodarce, nawet jeśli w skali działania sektora, wydają się to być marne grosze. Ale i po marne grosze sektor bankowy się schyla, tyle że szuka ich w naszych kieszeniach – podnosząc opłaty za prowadzenie kont czy przelewy. Działanie, które w gruncie rzeczy niewiele się różni w skutkach od postulowanego „konta dla każdego” (wide postulat Związku Banków Polskich o przymusowe konta dla emerytów i rencistów). Skoro sektor tak bardzo potrzebuje kapitału, może poszukać go także we własnych kieszeniach, a nie tylko w gwarancjach skarbu państwa (a więc u podatników) i u klientów? Herezje? A może uczciwa propozycja? W końcu to bank robi biznes na tym, że udziela kredytu i to na bankach ciąży odpowiedzialność za niskie współczynniki wypłacalności dziś.
onet.pl

"GW": Prawie cała Europa tonie. Najgorsze wciąż przed nami

Europa pogrąża się w największej recesji od dziesięcioleci. Gospodarka Unii skurczyła się w I kwartale aż o 4,4 proc.! Czy Polska też utonie? Wczoraj rząd, związki i pracodawcy dogadali się w sprawie ustaw antykryzysowych - informuje "Gazeta Wyborcza".
Dziesiątki tysięcy ludzi wychodzą na ulice zachodnioeuropejskich miast w proteście przeciw rosnącemu bezrobociu. W czwartek w Madrycie - 50 tys. osób. Wczoraj w Brukseli - 40 tys. Kolejne marsze w Berlinie i Pradze.

Ten strach jest uzasadniony. jak zauważa gazeta, Komisja Europejska ostrzega, że w przyszłym roku w całej Unii będzie ponad 26 mln bezrobotnych.

Złe wiadomości zdają się nie mieć końca. Wczoraj unijny urząd statystyczny opublikował dane o sytuacji 18 europejskich gospodarek w pierwszym kwartale. Aż 17 krajów -wszystkie poza Cyprem - było na minusie. Niemcy, nasz największy partner handlowy, przeżywają najcięższą recesję od 40 lat.

Na tle tych wydarzeń, Polska gospodarka trzyma się nie najgorzej, ale jak podaje gazeta, najgorsze jednak dopiero nas czeka. - II i III kwartał będą na minusie - ostrzega Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. Światełkiem w tunelu jest jednak eksport.

Więcej o zagrożeniach i szansach polskiej gospodarki w czasach kryzysu w "Gazecie Wyborczej".
onet.pl

"GW": Prawie cała Europa tonie. Najgorsze wciąż przed nami

Europa pogrąża się w największej recesji od dziesięcioleci. Gospodarka Unii skurczyła się w I kwartale aż o 4,4 proc.! Czy Polska też utonie? Wczoraj rząd, związki i pracodawcy dogadali się w sprawie ustaw antykryzysowych - informuje "Gazeta Wyborcza".
Dziesiątki tysięcy ludzi wychodzą na ulice zachodnioeuropejskich miast w proteście przeciw rosnącemu bezrobociu. W czwartek w Madrycie - 50 tys. osób. Wczoraj w Brukseli - 40 tys. Kolejne marsze w Berlinie i Pradze.

Ten strach jest uzasadniony. jak zauważa gazeta, Komisja Europejska ostrzega, że w przyszłym roku w całej Unii będzie ponad 26 mln bezrobotnych.

Złe wiadomości zdają się nie mieć końca. Wczoraj unijny urząd statystyczny opublikował dane o sytuacji 18 europejskich gospodarek w pierwszym kwartale. Aż 17 krajów -wszystkie poza Cyprem - było na minusie. Niemcy, nasz największy partner handlowy, przeżywają najcięższą recesję od 40 lat.

Na tle tych wydarzeń, Polska gospodarka trzyma się nie najgorzej, ale jak podaje gazeta, najgorsze jednak dopiero nas czeka. - II i III kwartał będą na minusie - ostrzega Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. Światełkiem w tunelu jest jednak eksport.

Więcej o zagrożeniach i szansach polskiej gospodarki w czasach kryzysu w "Gazecie Wyborczej".
onet.pl

Jeszcze banki, czy już piramidy finansowe?

Coś, co jeszcze kilkanaście lat temu było trudne do wyobrażenia, dziś w systemie bankowym wielu krajów stało się codziennością, wręcz normą. Banki i instytucje zaufania publicznego stały się w wielu wypadkach piramidami finansowymi, prawdziwymi kasynami.
Podejrzane sztuczki bankowe, kreatywna księgowość i preparowanie wyników stały się legalnym, powszechnym i pożądanym działaniem. Nowe zasady księgowania, rachunkowości i sprawozdawczości mogą znacząco i co najważniejsze bezkarnie zmieniać bilanse i wyniki nawet największych banków.

Kreatywna księgowość

Księgowi ruszyli na odsiecz tym instytucjom, które tak gremialnie i perfidnie oszukują swoich akcjonariuszy. Z dnia na dzień w I kw. 2009 r. wyniki tonących w toksycznych aktywach banków głównie amerykańskich poprawiły się radykalnie o 20 - 25 proc. Banki mogą więc aktualnie ustalać wartość swoich aktywów i to niezależnie od ich prawdziwej godziwej wartości rynkowej. Rynek ma tu niewiele do powiedzenia. Instytucje regulacyjne i nadzorcze szybko wyszły naprzeciw kłopotom banków i instytucji finansowych oraz wielkich korporacji. Standardy wyceny aktywów, standardy rachunkowości, audytu i sporządzania bilansów zmieniły się tak dalece, aby maksymalnie przykryć zasłoną milczenia przysłowiowe "trupy w szafie" i na jakiś jeszcze czas odłożyć ujawnienie gigantycznych strat. A te są niebagatelne. Na razie szacowane są na kwotę 7 - 9 bln USD.
Rośnie pole do manipulacji
To dzięki tak szacownym, wydawałoby się, instytucjom, jak Amerykańska Rada Standardów Rachunkowości (FASB) i brytyjskiemu Komitetowi Rachunkowości i Sprawozdawczości Finansowej, banki w majestacie prawa mogą na nowo wyceniać różnego rodzaju podejrzane, a często po prostu nic niewarte instrumenty finansowe i własne aktywa. Zmiany tego typu obok USA potwierdziły i zaakceptowały również kraje europejskie, w tym KE w jednym ze swoich ostatnich rozporządzeń. Decyzję FASB podjęto nawet ze wsteczną datą 15 marca. To z jednej strony umożliwiło bankom i dużym korporacjom cudowną zamianę strat w zyski, a przede wszystkim ukrycie prawdziwego obrazu spustoszenia we własnych bilansach.

Zombi-banki

Nic dziwnego, że bilanse dużych amerykańskich banków zaskoczyły akcjonariuszy znakomitymi wynikami za I kw. 2009 r. Zombi-banki ożyły. Bank of America poinformował, że w I kw. miał 4,2 mld USD zysku, a bank ten będzie niewątpliwie potrzebował ok. 34 mld USD pomocy ze strony państwa. Citi Group poinformowało, że miało zysk rzędu 1,6 mld USD, podobnie o bardzo wysokich zyskach poinformowały takie banki jak Wealth Fargo (3 mld USD w I kw.), Goldman Sachs (1,8 mld USD). Banki te objęto szczegółowym badaniem, czy w ogóle przetrwają kryzys, będą również potrzebować gigantycznej pomocy. Z badań wynikało, że kilka z wymienionych banków, takich jak Citi Group, Bank of America, wymaga natychmiastowego wsparcia w kwotach po 30 - 40 mld USD każdy. Skoro banki mogą wyceniać swe wątpliwe aktywa, wyceniają więc ewidentne śmieci, jako prawdziwe finansowe precjoza.
wp.pl

Jeszcze banki, czy już piramidy finansowe?

Coś, co jeszcze kilkanaście lat temu było trudne do wyobrażenia, dziś w systemie bankowym wielu krajów stało się codziennością, wręcz normą. Banki i instytucje zaufania publicznego stały się w wielu wypadkach piramidami finansowymi, prawdziwymi kasynami.
Podejrzane sztuczki bankowe, kreatywna księgowość i preparowanie wyników stały się legalnym, powszechnym i pożądanym działaniem. Nowe zasady księgowania, rachunkowości i sprawozdawczości mogą znacząco i co najważniejsze bezkarnie zmieniać bilanse i wyniki nawet największych banków.

Kreatywna księgowość

Księgowi ruszyli na odsiecz tym instytucjom, które tak gremialnie i perfidnie oszukują swoich akcjonariuszy. Z dnia na dzień w I kw. 2009 r. wyniki tonących w toksycznych aktywach banków głównie amerykańskich poprawiły się radykalnie o 20 - 25 proc. Banki mogą więc aktualnie ustalać wartość swoich aktywów i to niezależnie od ich prawdziwej godziwej wartości rynkowej. Rynek ma tu niewiele do powiedzenia. Instytucje regulacyjne i nadzorcze szybko wyszły naprzeciw kłopotom banków i instytucji finansowych oraz wielkich korporacji. Standardy wyceny aktywów, standardy rachunkowości, audytu i sporządzania bilansów zmieniły się tak dalece, aby maksymalnie przykryć zasłoną milczenia przysłowiowe "trupy w szafie" i na jakiś jeszcze czas odłożyć ujawnienie gigantycznych strat. A te są niebagatelne. Na razie szacowane są na kwotę 7 - 9 bln USD.
Rośnie pole do manipulacji
To dzięki tak szacownym, wydawałoby się, instytucjom, jak Amerykańska Rada Standardów Rachunkowości (FASB) i brytyjskiemu Komitetowi Rachunkowości i Sprawozdawczości Finansowej, banki w majestacie prawa mogą na nowo wyceniać różnego rodzaju podejrzane, a często po prostu nic niewarte instrumenty finansowe i własne aktywa. Zmiany tego typu obok USA potwierdziły i zaakceptowały również kraje europejskie, w tym KE w jednym ze swoich ostatnich rozporządzeń. Decyzję FASB podjęto nawet ze wsteczną datą 15 marca. To z jednej strony umożliwiło bankom i dużym korporacjom cudowną zamianę strat w zyski, a przede wszystkim ukrycie prawdziwego obrazu spustoszenia we własnych bilansach.

Zombi-banki

Nic dziwnego, że bilanse dużych amerykańskich banków zaskoczyły akcjonariuszy znakomitymi wynikami za I kw. 2009 r. Zombi-banki ożyły. Bank of America poinformował, że w I kw. miał 4,2 mld USD zysku, a bank ten będzie niewątpliwie potrzebował ok. 34 mld USD pomocy ze strony państwa. Citi Group poinformowało, że miało zysk rzędu 1,6 mld USD, podobnie o bardzo wysokich zyskach poinformowały takie banki jak Wealth Fargo (3 mld USD w I kw.), Goldman Sachs (1,8 mld USD). Banki te objęto szczegółowym badaniem, czy w ogóle przetrwają kryzys, będą również potrzebować gigantycznej pomocy. Z badań wynikało, że kilka z wymienionych banków, takich jak Citi Group, Bank of America, wymaga natychmiastowego wsparcia w kwotach po 30 - 40 mld USD każdy. Skoro banki mogą wyceniać swe wątpliwe aktywa, wyceniają więc ewidentne śmieci, jako prawdziwe finansowe precjoza.
wp.pl

Topnieją zyski największych banków

Tylko jeden notowany na giełdzie bank z tych, które już ujawniły wyniki, miał w pierwszym kwartale zysk wyższy niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Pozostałe wypracowały słabsze wyniki - średnio o ok. 50 proc. Pomimo tego żaden nie kwapi się do zarabiania pieniędzy poprzez udzielanie coraz większej ilości kredytów.
O rezultatach osiągniętych w pierwszym kwartale poinformowały trzy banki z pierwszej dziesiątki największych - PKO BP, BZ WBK i Kredyt Bank. Tylko grupa BZ WBK miała wynik lepszy od oczekiwań analityków. Zarobiła na czysto niemal 119 mln zł. Jednak i tak jest to zysk o 51 proc. gorszy od osiągniętego w tym samym okresie ubiegłym roku.

Grupa największego na rynku banku detalicznego PKO BP wypracowała 540,7 mln zł, to drugi wynik po Pekao SA, jednak niższy od osiągniętego w 2008 r. o ponad 43 proc. Jednak najsłabszą instytucją finansową okazał się Kredyt Bank. Stracił ponad 33 mln zł.
To rezultat rezerw, które musieliśmy stworzyć na opcje walutowe. Odczuliśmy także pogorszenie portfela kredytów konsumpcyjnych - wyjaśnia Maciej Bardan, prezes Kredyt Banku, i zapewnia, że jeśli nie nastąpi gwałtowne pogorszenie koniunktury gospodarczej, to cały rok jego grupa finansowa powinna zamknąć na plusie.
Do tej pory tylko BPH wykazał stratę za pierwszy kwartał. Nie wynika ona jednak z problemów z opcjami czy opóźnieniami klientów w spłacie kredytów, a z kosztów związanych ze zwolnieniami grupowymi pracowników. W tej sytuacji jedyną instytucją finansową notowaną na giełdzie, której udało się poprawić wynik w porównaniu z 2008 r., jest Noble Bank. Wszystkie banki po kolei chwalą się wzrostami rok do roku portfeli kredytowych: Kredyt Bank - o 57 proc., PKO BP - o 31 proc. BZ WBK - o 50 proc., ING BSK - o 35 proc. Ale skok ten uwzględnia również świetne trzy kwartały ubiegłego roku, kiedy to doskonale sprzedawały się zarówno kredyty hipoteczne, jak i dla firm. Mizernie wzrost ten wygląda, gdy porównany pierwszy kwartał tego roku z ostatnim ubiegłego, i wynosi w większości banków ok. 5-6 proc.

W Kredyt Banku uzyskaliśmy 8-procentowy wzrost. Jednak część decyzji kredytowych zapadła jeszcze w 2008 r., a tylko wypłata pożyczki nastąpiła w tym roku. Nie mogę obiecać, że taki sam wynik będzie we wszystkich kwartałach - mówi Maciej Bardan. Nie ukrywa obaw związanych z finansowaniem klientów indywidualnych. Uważa także, że nawet gdyby NBP zwiększył płynność finansową banków, to bez gwarancji państwa nie da się również odblokować kredytów dla firm.

PKO BP, który w porównaniu z końcem 2008 r. zwiększył portfel kredytów o ponad 5 mld zł (5,4 proc.), nie ukrywa natomiast, że stało się to dzięki temu, że jako jeden z nielicznych udzielał kredytów właśnie firmom. Za to bardzo mało dał ich klientom indywidualnym.
Dopóki rynek kredytowy będzie zablokowany, banki będą zwiększały zyski, podnosząc opłaty i prowizje - uważa Ignacy Suchodolski, doradca inwestycyjny ECM. Banki niechętnie to przyznają. Nazywają to optymalizacją kosztów.

Beata Tomaszkiewicz
POLSKA Gazeta Krakowska
wp.pl

Topnieją zyski największych banków

Tylko jeden notowany na giełdzie bank z tych, które już ujawniły wyniki, miał w pierwszym kwartale zysk wyższy niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Pozostałe wypracowały słabsze wyniki - średnio o ok. 50 proc. Pomimo tego żaden nie kwapi się do zarabiania pieniędzy poprzez udzielanie coraz większej ilości kredytów.
O rezultatach osiągniętych w pierwszym kwartale poinformowały trzy banki z pierwszej dziesiątki największych - PKO BP, BZ WBK i Kredyt Bank. Tylko grupa BZ WBK miała wynik lepszy od oczekiwań analityków. Zarobiła na czysto niemal 119 mln zł. Jednak i tak jest to zysk o 51 proc. gorszy od osiągniętego w tym samym okresie ubiegłym roku.

Grupa największego na rynku banku detalicznego PKO BP wypracowała 540,7 mln zł, to drugi wynik po Pekao SA, jednak niższy od osiągniętego w 2008 r. o ponad 43 proc. Jednak najsłabszą instytucją finansową okazał się Kredyt Bank. Stracił ponad 33 mln zł.
To rezultat rezerw, które musieliśmy stworzyć na opcje walutowe. Odczuliśmy także pogorszenie portfela kredytów konsumpcyjnych - wyjaśnia Maciej Bardan, prezes Kredyt Banku, i zapewnia, że jeśli nie nastąpi gwałtowne pogorszenie koniunktury gospodarczej, to cały rok jego grupa finansowa powinna zamknąć na plusie.
Do tej pory tylko BPH wykazał stratę za pierwszy kwartał. Nie wynika ona jednak z problemów z opcjami czy opóźnieniami klientów w spłacie kredytów, a z kosztów związanych ze zwolnieniami grupowymi pracowników. W tej sytuacji jedyną instytucją finansową notowaną na giełdzie, której udało się poprawić wynik w porównaniu z 2008 r., jest Noble Bank. Wszystkie banki po kolei chwalą się wzrostami rok do roku portfeli kredytowych: Kredyt Bank - o 57 proc., PKO BP - o 31 proc. BZ WBK - o 50 proc., ING BSK - o 35 proc. Ale skok ten uwzględnia również świetne trzy kwartały ubiegłego roku, kiedy to doskonale sprzedawały się zarówno kredyty hipoteczne, jak i dla firm. Mizernie wzrost ten wygląda, gdy porównany pierwszy kwartał tego roku z ostatnim ubiegłego, i wynosi w większości banków ok. 5-6 proc.

W Kredyt Banku uzyskaliśmy 8-procentowy wzrost. Jednak część decyzji kredytowych zapadła jeszcze w 2008 r., a tylko wypłata pożyczki nastąpiła w tym roku. Nie mogę obiecać, że taki sam wynik będzie we wszystkich kwartałach - mówi Maciej Bardan. Nie ukrywa obaw związanych z finansowaniem klientów indywidualnych. Uważa także, że nawet gdyby NBP zwiększył płynność finansową banków, to bez gwarancji państwa nie da się również odblokować kredytów dla firm.

PKO BP, który w porównaniu z końcem 2008 r. zwiększył portfel kredytów o ponad 5 mld zł (5,4 proc.), nie ukrywa natomiast, że stało się to dzięki temu, że jako jeden z nielicznych udzielał kredytów właśnie firmom. Za to bardzo mało dał ich klientom indywidualnym.
Dopóki rynek kredytowy będzie zablokowany, banki będą zwiększały zyski, podnosząc opłaty i prowizje - uważa Ignacy Suchodolski, doradca inwestycyjny ECM. Banki niechętnie to przyznają. Nazywają to optymalizacją kosztów.

Beata Tomaszkiewicz
POLSKA Gazeta Krakowska
wp.pl

GUS:Eksport mocno w dół. Inflacja w górę

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu wzrosły o 0,7 procent w porównaniu do poprzedniego miesiąca, natomiast w ujęciu rocznym inflacja wyniosła 4,0 procent - podał Główny Urząd Statystyczny. W marcu inflacja roczna wyniosła 3,6 procent w skali roku.
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu wzrosły o 0,7 procent w porównaniu do poprzedniego miesiąca, natomiast w ujęciu rocznym inflacja wyniosła 4,0 procent - podał Główny Urząd Statystyczny. W marcu inflacja roczna wyniosła 3,6 procent w skali roku.

Zdaniem Ludwika Koteckiego wiceministra finansów inflacja spadnie poniżej 3,0 % r/r w czerwcu.

Eksport spadł o 20,3%, import - o 27,0% w I-III 2009 r.

Deficyt w handlu zagranicznym w okresie styczeń-marzec 2009 roku wyniósł 1,9 mld euro wobec 5,2 mld euro rok wcześniej, podał GUS.

Eksport w tym okresie spadł o 20,3% w ujęciu rocznym i osiągnął 22,7 mld euro, zaś import zmniejszył się o 27,0% r/r i wyniósł 24,6 mld euro.

GUS podał, że eksport liczony w USD spadł w tym okresie 2008 roku o 27,5% do 30,1 mld USD, natomiast import odnotował wzrost o 30,5% i wyniósł 32,7 mld USD. Deficyt handlowy w tym ujęciu wyniósł 2,6 mld USD wobec 7,7 mld USD rok wcześniej.

- Ujemne salda odnotowano z krajami rozwijającymi się - minus 16,7 mld zł (minus 5,1 mld USD, minus 3,8 mld euro), z krajami Europy Środkowo-Wschodniej - minus 4,2 mld zł (minus 1,4 mld USD, minus 1,0 mld euro), dodatnie saldo osiągnięto z krajami rozwiniętymi 12,7 mld zł (3,9 mld USD, 2,9 mld euro), w tym z krajami UE saldo osiągnęło poziom 15,7 mld zł (4,8 mld USD, 3,6 mld euro).

- Udział krajów rozwiniętych w eksporcie ogółem wynosił 85,8% (w tym UE 80,3%), a w imporcie 67,4% (w tym UE 59,6%) - podał GUS.

- Udział Niemiec w eksporcie był wyższy niż w analogicznym okresie ub. roku o 1,1 pkt i wyniósł 26,6%, a w imporcie niższy o 1,9 pkt i stanowił 21,6%. Dodatnie saldo wyniosło 3,2 mld zł (1,0 mld USD, 0,7 mld euro), w analogicznym okresie ub. roku saldo wyniosło minus 2,4 mld zł (minus 1,0 mld USD, minus 0,7 mld euro) - czytamy  w komunikacie.

Wśród głównych partnerów handlowych Polski wzrost dynamiki odnotowano w eksporcie do Włoch, Francji, Niderlandów, W. Brytanii i Niemiec, a w imporcie - z Chin, ze Stanów Zjednoczonych i z Republiki Korei, podał także GUS.

Od 1 maja 2004 roku oprócz danych z dokumentów celnych SAD, statystyka handlu zagranicznego korzysta, w ramach obrotów z krajami członkowskimi Unii Europejskiej, z deklaracji INTRASTAT.

ISB, IAR

GUS:Eksport mocno w dół. Inflacja w górę

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu wzrosły o 0,7 procent w porównaniu do poprzedniego miesiąca, natomiast w ujęciu rocznym inflacja wyniosła 4,0 procent - podał Główny Urząd Statystyczny. W marcu inflacja roczna wyniosła 3,6 procent w skali roku.
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu wzrosły o 0,7 procent w porównaniu do poprzedniego miesiąca, natomiast w ujęciu rocznym inflacja wyniosła 4,0 procent - podał Główny Urząd Statystyczny. W marcu inflacja roczna wyniosła 3,6 procent w skali roku.

Zdaniem Ludwika Koteckiego wiceministra finansów inflacja spadnie poniżej 3,0 % r/r w czerwcu.

Eksport spadł o 20,3%, import - o 27,0% w I-III 2009 r.

Deficyt w handlu zagranicznym w okresie styczeń-marzec 2009 roku wyniósł 1,9 mld euro wobec 5,2 mld euro rok wcześniej, podał GUS.

Eksport w tym okresie spadł o 20,3% w ujęciu rocznym i osiągnął 22,7 mld euro, zaś import zmniejszył się o 27,0% r/r i wyniósł 24,6 mld euro.

GUS podał, że eksport liczony w USD spadł w tym okresie 2008 roku o 27,5% do 30,1 mld USD, natomiast import odnotował wzrost o 30,5% i wyniósł 32,7 mld USD. Deficyt handlowy w tym ujęciu wyniósł 2,6 mld USD wobec 7,7 mld USD rok wcześniej.

- Ujemne salda odnotowano z krajami rozwijającymi się - minus 16,7 mld zł (minus 5,1 mld USD, minus 3,8 mld euro), z krajami Europy Środkowo-Wschodniej - minus 4,2 mld zł (minus 1,4 mld USD, minus 1,0 mld euro), dodatnie saldo osiągnięto z krajami rozwiniętymi 12,7 mld zł (3,9 mld USD, 2,9 mld euro), w tym z krajami UE saldo osiągnęło poziom 15,7 mld zł (4,8 mld USD, 3,6 mld euro).

- Udział krajów rozwiniętych w eksporcie ogółem wynosił 85,8% (w tym UE 80,3%), a w imporcie 67,4% (w tym UE 59,6%) - podał GUS.

- Udział Niemiec w eksporcie był wyższy niż w analogicznym okresie ub. roku o 1,1 pkt i wyniósł 26,6%, a w imporcie niższy o 1,9 pkt i stanowił 21,6%. Dodatnie saldo wyniosło 3,2 mld zł (1,0 mld USD, 0,7 mld euro), w analogicznym okresie ub. roku saldo wyniosło minus 2,4 mld zł (minus 1,0 mld USD, minus 0,7 mld euro) - czytamy  w komunikacie.

Wśród głównych partnerów handlowych Polski wzrost dynamiki odnotowano w eksporcie do Włoch, Francji, Niderlandów, W. Brytanii i Niemiec, a w imporcie - z Chin, ze Stanów Zjednoczonych i z Republiki Korei, podał także GUS.

Od 1 maja 2004 roku oprócz danych z dokumentów celnych SAD, statystyka handlu zagranicznego korzysta, w ramach obrotów z krajami członkowskimi Unii Europejskiej, z deklaracji INTRASTAT.

ISB, IAR

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies