Rada pozostawiła bez zmian główną stopę procentową, ale obniżyła wczoraj stopę rezerwy obowiązkowej dla banków o pół punktu, do trzech procent. Money.pl sprawdza, czy będzie to miało przełożenie na łatwiej dostępne i tańsze kredyty.
Obniżenie stopy rezerwy obowiązkowej oznacza, że banki będą musiały oddawać NBP mniejszy odsetek zgromadzonych
depozytów. Oznacza to dodatkowe 3,3 miliarda złotych, które pozostaną w bankach i które będą mogły przeznaczyć te
zaoszczędzone pieniądze na udzielanie kredytów.
- Decyzja ta powinna sprzyjać zahamowaniu wzrostu marż - powiedział na konferencji po posiedzeniu Rady Stanisław Nieckarz z RPP, cytowany przez Polską Agencję Prasową.
- Ruch jest adekwatny do oceny sytuacji na rynku międzybankowym. Będziemy bardzo uważnie przyglądali się, jaki będzie skutek tej obniżki i od tego będą zależały dalsze decyzje w tym zakresie - dodał na tej samej konferencji Dariusz Filar.
Decyzja była zaskoczeniem
Nowa, obniżona stopa rezerwy obowiązkowej, wejdzie w życie 30 czerwca. Co prawda Związek Banków Polskich wnioskował o dużo większe cięcie - do poziomu dwóch procent - ale decyzja RPP i tak była dla analityków zaskoczeniem.
- Mało kto oczekiwał, że bank centralny zrobi ukłon w kierunku sektora bankowego - komentuje Łukasz Wróbel z Open Finance. - Takie posunięcie jest obecnie ryzykowne. Po pierwsze RPP słusznie zauważa, że utrudniony dostęp do kredytów nie wynika z braku płynności na rynku, ale z podwyższonej premii za ryzyko, czyli mówiąc wprost, rosnących marż naliczanych przez banki.
Zdaniem Romana Przasnyskiego, głównego analityka Gold Finance, RPP dostrzegła mniejszy wpływ obniżania stóp na koszt kredytów i dlatego też postanowiła zadziałać inaczej.
- Tego instrumentu wpływania na rynek kredytowy banki centralne używają znacznie rzadziej niż zmian stóp procentowych - komentuje Przasnyski. - To decyzja o wiele bardziej korzystna, niż stosowane przez inne banki centralne na świecie skupowanie od banków papierów dłużnych lub drukowanie pieniędzy i kierowanie ich na rynek. Nie powoduje ona niekorzystnych dla rynku i gospodarki zjawisk.
Kredytobiorcy skorzystają? Niekoniecznie
- Na reakcję banków trzeba będzie trochę poczekać, ale z pewnością skutki tej decyzji będą dla kredytobiorców korzystne - ocenia Roman Przasnyski. - Środowisko bankowe od dłuższego czasu postulowało zastosowanie takiego właśnie posunięcia argumentując, że wpłynie ono na większą podaż kredytów a tym samym i ich kosztu. Teraz wypada trzymać banki za słowo.
Z samych banków popłynęły jednak informacje sugerujące, że o kredyty wcale nie musi być łatwiej. Przynajmniej nie od razu.
- Nie należy się spodziewać, aby miało to natychmiastowe i silne przełożenie na akcję kredytową tym bardziej, że decyzja ma zastosowanie do rezerwy obowiązkowej podlegającej utrzymaniu od dnia 30 czerwca 2009 roku - mówi cytowany przez ISB ekonomista banku Pekao SA Marcin Mrowiec. - Dzisiejsza decyzja prawdopodobnie otwiera natomiast drogę do dalszych obniżek. W strefie euro stopa rezerw wynosi dwa procent, więc w Polsce wciąż jest jeszcze miejsce do obniżek.
Argumentem, jaki według analityków będzie przemawiał raczej za ostrożnym postępowaniem banków, jest również zapowiedź obniżenia ratingów przez agencję Moody's.
Pół punktu to za mało
Na decyzję RPP wspólnym komunikatem zareagowali prezesi największych banków - Jerzy Pruski z PKO BP i Jan Krzysztof Bielecki z Pekao SA. W ich ocenie kierunek jest dobry, ale skala zdecydowanie zbyt mała.
- Patrząc na ostatnie działania banków centralnych USA, Wielkiej Brytanii, strefy euro, czy Szwajcarii, gwałtownie zwiększających swoje sumy bilansowe, można odnieść wrażenie, że jest to krok niewystarczający - oceniają prezesi. - Dlatego mamy nadzieję, że za decyzją o zmniejszeniu stopy rezerw obowiązkowych o 50 punktów bazowych, pójdą kolejne. Tym bardziej, że jak widać, obniżki stóp procentowych mają coraz mniejsze przełożenie na poziom rynkowych stóp procentowych.
Bardziej radykalnie poziom obniżki ocenia cytowany przez ISB główny ekonomista BRE Banku Wiesław Szczuka: - Obniżając poziom rezerwy tylko o 50 punktów Rada w zasadzie pokazała tylko, że coś robi, ale w rzeczywistości nie wykonała wielkiego kroku naprzód. Co ciekawe dzisiejsza decyzja jest odwrotna do działań NBP, który emitując regularnie bony ściąga pieniądze z rynku. W tym tygodniu było to około 17 mld zł, więc zasilenie sektora w płynność kwotą ponad 3 mld zł nie jest wielkim wydarzeniem - ocenia Szczuka.
(BARD)