Ze świata nieruchomości - strona 86

Gminy właścicielami odpadów

Gminy powinny stać się właścicielami odpadów komunalnych produkowanych przez mieszkańców, aby można było stworzyć właściwy, zgodny z unijnymi normami system gospodarki tymi odpadami - uważa resort środowiska.

"Aby w pełni wywiązać się ze zobowiązań unijnych związanych z gospodarką odpadami komunalnymi, należy wprowadzić do prawa zasady, zgodnie z którymi gminy staną się faktycznymi właścicielami odpadów komunalnych" - powiedział w Sejmie wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk.

Dodał, że jednostki samorządu powinny mieć odpowiednie instrumenty finansowe, pozwalające na realizację tych zadań. Gmina będzie miała w ten sposób środki na zorganizowanie systemu zagospodarowania odpadów - składowisk, sortowni, spalarni - i działania edukacyjne.

Błaszczyk przedstawiał w Sejmie informację na ten temat na wniosek Tadeusza Arkita (PO). W ocenie posła Platformy, jeśli dojdzie do zmian w przepisach, zgodnie z którymi gminy staną się właścicielami odpadów komunalnych, to mieszkańcy nie będą chcieli pozbywać się śmieci w niedozwolonych miejscach. "Posprzątajmy najpierw w przepisach, nie będzie trzeba sprzątać w lasach" - mówił Arkit.

W ocenie resortu środowiska, gminy powinny ustalić jednolite opłaty dla wszystkich mieszkańców, które byłyby wnoszone podobnie jak opłaty za wodę, ogrzewanie, czy gaz. Opłata ta miałaby pokrywać koszty zagospodarowania odpadów wytworzonych w gospodarstwie domowym.

Błaszczyk podał, że firmy odbierające odpady od mieszkańców wyłaniane byłyby w drodze przetargu. Odebrane śmieci trafiałyby do regionalnej instalacji zagospodarowania odpadów.

Resort chce, by plany gospodarki odpadami były opracowane na szczeblu krajowym i wojewódzkim, a plany wojewódzkie powinny mieć status prawa miejscowego.

Obecne przepisy zobowiązują gminy do utrzymania porządku i czystości. To właściciel nieruchomości ustala, z którą firmą podpisze umowę na wywóz śmieci.

Błaszczyk podkreślił, że obecny system nie skłania do inwestowania w droższe metody utylizacji lub odzysku - odpady głównie trafiają na wysypiska. "Selektywnie zbiera się jedynie 7 proc. odpadów, reszta trafia na wysypiska albo do nieprzeznaczonych do tego miejsc" - mówił. Faktycznie na wysypiska trafiają odpady bez żadnego zmniejszenia ich objętości - dodał wiceminister.

Przypomniał, że unijne prawo zobowiązuje nasz kraj do odzysku odpadów i zmniejszenia ilości śmieci trafiających na wysypiska. "Bez zmian prawno-organizacyjnych nie będziemy w stanie wypełnić standardów unijnych w terminie" - dodał.

Według Błaszczyka obywatel, który zapłaci gminie za odpady, nie będzie miał powodu wywozić ich do lasu. Będzie oczekiwał, że w ramach tej opłaty gmina odbierze od niego wszystkie odpady, które wytworzy. Nowe rozwiązania pozwolą jednolitym systemem objąć wszystkich mieszkańców gminy - podkreślał.

Projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest przygotowywany przez rząd. W listopadzie został powołany międzyresortowy zespół roboczy do przygotowania założeń tej nowelizacji. Po zaakceptowaniu tych założeń Rządowe Centrum Legislacji przygotuje tekst projektu - wyjaśnił.

Błaszczyk zapowiadał wcześniej, że "Kodeks odpadowy" - jedna ustawa, która połączy wszystkie normy prawne związane z odpadami - powinien być gotowy w 2012 r. Kodeks uwzględni wszystkie aspekty gospodarki odpadami zgodnie z wytycznymi prawa unijnego.

źródło informacji: PAP

Gminy właścicielami odpadów

Gminy powinny stać się właścicielami odpadów komunalnych produkowanych przez mieszkańców, aby można było stworzyć właściwy, zgodny z unijnymi normami system gospodarki tymi odpadami - uważa resort środowiska.

"Aby w pełni wywiązać się ze zobowiązań unijnych związanych z gospodarką odpadami komunalnymi, należy wprowadzić do prawa zasady, zgodnie z którymi gminy staną się faktycznymi właścicielami odpadów komunalnych" - powiedział w Sejmie wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk.

Dodał, że jednostki samorządu powinny mieć odpowiednie instrumenty finansowe, pozwalające na realizację tych zadań. Gmina będzie miała w ten sposób środki na zorganizowanie systemu zagospodarowania odpadów - składowisk, sortowni, spalarni - i działania edukacyjne.

Błaszczyk przedstawiał w Sejmie informację na ten temat na wniosek Tadeusza Arkita (PO). W ocenie posła Platformy, jeśli dojdzie do zmian w przepisach, zgodnie z którymi gminy staną się właścicielami odpadów komunalnych, to mieszkańcy nie będą chcieli pozbywać się śmieci w niedozwolonych miejscach. "Posprzątajmy najpierw w przepisach, nie będzie trzeba sprzątać w lasach" - mówił Arkit.

W ocenie resortu środowiska, gminy powinny ustalić jednolite opłaty dla wszystkich mieszkańców, które byłyby wnoszone podobnie jak opłaty za wodę, ogrzewanie, czy gaz. Opłata ta miałaby pokrywać koszty zagospodarowania odpadów wytworzonych w gospodarstwie domowym.

Błaszczyk podał, że firmy odbierające odpady od mieszkańców wyłaniane byłyby w drodze przetargu. Odebrane śmieci trafiałyby do regionalnej instalacji zagospodarowania odpadów.

Resort chce, by plany gospodarki odpadami były opracowane na szczeblu krajowym i wojewódzkim, a plany wojewódzkie powinny mieć status prawa miejscowego.

Obecne przepisy zobowiązują gminy do utrzymania porządku i czystości. To właściciel nieruchomości ustala, z którą firmą podpisze umowę na wywóz śmieci.

Błaszczyk podkreślił, że obecny system nie skłania do inwestowania w droższe metody utylizacji lub odzysku - odpady głównie trafiają na wysypiska. "Selektywnie zbiera się jedynie 7 proc. odpadów, reszta trafia na wysypiska albo do nieprzeznaczonych do tego miejsc" - mówił. Faktycznie na wysypiska trafiają odpady bez żadnego zmniejszenia ich objętości - dodał wiceminister.

Przypomniał, że unijne prawo zobowiązuje nasz kraj do odzysku odpadów i zmniejszenia ilości śmieci trafiających na wysypiska. "Bez zmian prawno-organizacyjnych nie będziemy w stanie wypełnić standardów unijnych w terminie" - dodał.

Według Błaszczyka obywatel, który zapłaci gminie za odpady, nie będzie miał powodu wywozić ich do lasu. Będzie oczekiwał, że w ramach tej opłaty gmina odbierze od niego wszystkie odpady, które wytworzy. Nowe rozwiązania pozwolą jednolitym systemem objąć wszystkich mieszkańców gminy - podkreślał.

Projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest przygotowywany przez rząd. W listopadzie został powołany międzyresortowy zespół roboczy do przygotowania założeń tej nowelizacji. Po zaakceptowaniu tych założeń Rządowe Centrum Legislacji przygotuje tekst projektu - wyjaśnił.

Błaszczyk zapowiadał wcześniej, że "Kodeks odpadowy" - jedna ustawa, która połączy wszystkie normy prawne związane z odpadami - powinien być gotowy w 2012 r. Kodeks uwzględni wszystkie aspekty gospodarki odpadami zgodnie z wytycznymi prawa unijnego.

źródło informacji: PAP

ANR przekazała w 2009 r. ponad 47 mln zł na remonty budynków

Oddziały terenowe Agencji Nieruchomości Rolnych przekazały gminom i spółdzielniom mieszkaniowym w 2009 roku 47,5 mln zł bezzwrotnej pomocy na remonty budynków przejętych po byłych PGR-ach.

191 umów o udzielenie bezzwrotnej pomocy finansowej na kwotę 47,5 mln zł zawarły w ubiegłym roku oddziały terenowe ANR, w tym 151 umów o wartości 40,7 mln zł dotyczyło gmin, a 38 stanowiły umowy ze spółdzielniami mieszkaniowymi, którym Agencja przekazała 6,8 mln zł. Jak poinformowało biuro prasowe ANR, połowa z tych umów została już zrealizowana i rozliczona.

Najwięcej umów podpisano w oddziałach w Opolu (31 umów) i Wrocławiu (27), a najwięcej pieniędzy otrzymały: filia w Suwałkach - ponad 6 mln zł oraz oddziały we Wrocławiu (ponad 6 mln zł) i w Opolu (prawie 5,5 mln zł). Najmniej środków trafiło do województwa lubelskiego.

Przekazywanie pieniędzy przez Agencję odbywa się w ramach przejętego w maju 2009 r. przez ministerstwo rolnictwa programu pomocy środowiskom popegeerowskim. Polega on m.in. na udzielaniu wsparcia gminom i spółdzielniom mieszkaniowym, które przejęły nieodpłatnie zdewastowane lokale mieszkalne, budynki oraz inne obiekty infrastrukturalne z agencyjnych zasobów. Majątek ten należał uprzednio do Państwowych Gospodarstw Rolnych. Pomoc finansowa kierowana jest wyłącznie na remont takich obiektów i ma przyczynić się do poprawy jakości życia ludzi mieszkających na terenach popegeerowskich.

Na realizację programu pomocy środowiskom popegeerowskim ANR przeznaczy w latach 2009-2011 około 180 mln zł. W tym roku jest na ten cel 63 mln zł. Gminy i spółdzielnie mieszkaniowe, które chcą skorzystać z takiej pomocy, powinny złożyć wniosek do terenowych oddziałów Agencji. O przekazaniu kwoty do 300 tys. zł decyduje dyrektor oddziału na pisemny wniosek beneficjenta. ANR planuje podwyższenie tej kwoty do 500 tys. zł.

Źródło: PAP

ANR przekazała w 2009 r. ponad 47 mln zł na remonty budynków

Oddziały terenowe Agencji Nieruchomości Rolnych przekazały gminom i spółdzielniom mieszkaniowym w 2009 roku 47,5 mln zł bezzwrotnej pomocy na remonty budynków przejętych po byłych PGR-ach.

191 umów o udzielenie bezzwrotnej pomocy finansowej na kwotę 47,5 mln zł zawarły w ubiegłym roku oddziały terenowe ANR, w tym 151 umów o wartości 40,7 mln zł dotyczyło gmin, a 38 stanowiły umowy ze spółdzielniami mieszkaniowymi, którym Agencja przekazała 6,8 mln zł. Jak poinformowało biuro prasowe ANR, połowa z tych umów została już zrealizowana i rozliczona.

Najwięcej umów podpisano w oddziałach w Opolu (31 umów) i Wrocławiu (27), a najwięcej pieniędzy otrzymały: filia w Suwałkach - ponad 6 mln zł oraz oddziały we Wrocławiu (ponad 6 mln zł) i w Opolu (prawie 5,5 mln zł). Najmniej środków trafiło do województwa lubelskiego.

Przekazywanie pieniędzy przez Agencję odbywa się w ramach przejętego w maju 2009 r. przez ministerstwo rolnictwa programu pomocy środowiskom popegeerowskim. Polega on m.in. na udzielaniu wsparcia gminom i spółdzielniom mieszkaniowym, które przejęły nieodpłatnie zdewastowane lokale mieszkalne, budynki oraz inne obiekty infrastrukturalne z agencyjnych zasobów. Majątek ten należał uprzednio do Państwowych Gospodarstw Rolnych. Pomoc finansowa kierowana jest wyłącznie na remont takich obiektów i ma przyczynić się do poprawy jakości życia ludzi mieszkających na terenach popegeerowskich.

Na realizację programu pomocy środowiskom popegeerowskim ANR przeznaczy w latach 2009-2011 około 180 mln zł. W tym roku jest na ten cel 63 mln zł. Gminy i spółdzielnie mieszkaniowe, które chcą skorzystać z takiej pomocy, powinny złożyć wniosek do terenowych oddziałów Agencji. O przekazaniu kwoty do 300 tys. zł decyduje dyrektor oddziału na pisemny wniosek beneficjenta. ANR planuje podwyższenie tej kwoty do 500 tys. zł.

Źródło: PAP

Czas na aparthotele

Coraz popularniejsze stają się hotele przedłużonego pobytu czyli tzw. aparthotele. To eleganckie mieszkania na długoterminowy wynajem, z hotelową obsługą - informuje "Puls Biznesu".

Można je wynająć na miesiąc, a w razie potrzeby na dłużej. Cieszą się one powodzeniem wśród inwestorów, chcących lokować w nieruchomościach i firm zainteresowanych ich wynajmem.

Jest ich coraz więcej w dużych miastach, chociaż jeszcze niedawno powstawały głównie w miejscowościach turystycznych. Zadecydował o tym rosnący popyt.

Aparthotele powstają już m.in. w Krakowie i Wrocławiu, a ostatnio przybywa ich również w stolicy - czytamy w "Pulsie Biznesu".

PAP (przegląd prasy)

Czas na aparthotele

Coraz popularniejsze stają się hotele przedłużonego pobytu czyli tzw. aparthotele. To eleganckie mieszkania na długoterminowy wynajem, z hotelową obsługą - informuje "Puls Biznesu".

Można je wynająć na miesiąc, a w razie potrzeby na dłużej. Cieszą się one powodzeniem wśród inwestorów, chcących lokować w nieruchomościach i firm zainteresowanych ich wynajmem.

Jest ich coraz więcej w dużych miastach, chociaż jeszcze niedawno powstawały głównie w miejscowościach turystycznych. Zadecydował o tym rosnący popyt.

Aparthotele powstają już m.in. w Krakowie i Wrocławiu, a ostatnio przybywa ich również w stolicy - czytamy w "Pulsie Biznesu".

PAP (przegląd prasy)

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny. W najbliższych czterech-pięciu latach firmy, samorządy i rząd będą chciały zrealizować inwestycje za 150-160 mld zł - informuje "Rzeczpospolita".

Z cytowanych przez gazetę badań PKPP Lewiatan, w tym roku co trzecia firma zamierza zwiększyć inwestycje w porównaniu z zeszłym rokiem, a w przypadku prawie połowy pozostaną one na tym samym poziomie.

Na liście największych inwestorów królują energetyka i branża surowcowa. Inwestować chcą też m.in. branże telekomunikacyjna i handlowa. Jednym z głównych impulsów rozwoju są mistrzostwa Euro 2012.

Ekonomiści prognozują, że siłą napędową inwestycji i wzrostu gospodarczego w tym roku, tak jak w zeszłym, wciąż będą inwestycje publiczne, głównie infrastrukturalne.

PAP (przegląd prasy)

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny

W Polsce szykuje się boom inwestycyjny. W najbliższych czterech-pięciu latach firmy, samorządy i rząd będą chciały zrealizować inwestycje za 150-160 mld zł - informuje "Rzeczpospolita".

Z cytowanych przez gazetę badań PKPP Lewiatan, w tym roku co trzecia firma zamierza zwiększyć inwestycje w porównaniu z zeszłym rokiem, a w przypadku prawie połowy pozostaną one na tym samym poziomie.

Na liście największych inwestorów królują energetyka i branża surowcowa. Inwestować chcą też m.in. branże telekomunikacyjna i handlowa. Jednym z głównych impulsów rozwoju są mistrzostwa Euro 2012.

Ekonomiści prognozują, że siłą napędową inwestycji i wzrostu gospodarczego w tym roku, tak jak w zeszłym, wciąż będą inwestycje publiczne, głównie infrastrukturalne.

PAP (przegląd prasy)

Architekt ma coś z rzemieślnika

Architekt ma coś z rzemieślnika
Na pierwszej w tym roku Krakowskiej Giełdzie Domów i Mieszkań tradycyjnie już została wręczona nagroda dla najlepszego studenta Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Tym razem otrzymał ją Paweł Ząbczyński.
Wskazany umiarkowany optymizm
 
W ubiegłym roku, kiedy tytuł najlepszego studenta zdobył Krystian Krawczyk, została przełamana dominacja kobiet, które dotychczas przodowały pod względem wyników w nauce na Wydziale Architektury. W tym roku najwyższą średnią (4,86) z projektowania i budownictwa w okresie od I do VIII semestru ponownie uzyskał mężczyzna.
 
Nagroda była dla mnie zaskoczeniem, chociaż przeczuwałem, że jest w moim zasięgu. Jednak do końca nie było wiadomo, kto ją otrzyma, gdyż informacje na temat konkursu nie są jawne – opowiada Paweł. – Gdy zostałem wezwany do sekretariatu, myślałem, że chodzi o podpisywanie jakichś papierów w celu dopełnienia formalności związanych z zajęciami. Okazało się jednak, że pracownicy sekretariatu poszukiwali Pawła od pewnego czasu, ponieważ chcieli poinformować go, że ma szansę na nagrodę. Pani w sekretariacie zaleciła jednak umiarkowany optymizm – dodaje.
 
 
Paweł Ząbczyński odbiera nagrodę z rąk prezesa SBDiM Tytusa Misiaka i przewodniczącego sądu konkursowego dr. Jacka Czubińskiego.
 
Paweł podkreśla, że nieoblanie w trakcie studiów żadnego egzaminu nie jest na politechnice niczym niezwykłym, jako że największe znaczenie mają projekty. Nie wystarczy, że są dobre – muszą być oddane w terminie. Ważna jest systematyczność, bo często, gdy zostawia się wszystko na ostatnią chwilę, merytoryka pozostawia wiele do życzenia – zaznacza. – Niekoniecznie trzeba siedzieć nad projektem non stop, lecz należy pracować regularnie.
 
Multi-kulti”, czyli studenckie wagabundowanie
 
Paweł pochodzi z Krakowa. Jeszcze w gimnazjum myślał o studiowaniu architektury. Przyznaje jednak, że był moment, kiedy chciał się ukierunkować na jakieś przedmioty typowo ścisłe, np. symulacje komputerowe. Miał świadomość, że ważne jest, aby robić w życiu to, co się lubi. Nie chciałem skończyć, siedząc za biurkiem i coś licząc. Natomiast architekt to wolny zawód, który daje możliwość pracy w wielu krajach i umożliwia poznanie rozmaitych technologii. Środkowoeuropejski krąg krajów (Niemcy, Austria, Polska, północne Włochy, Słowacja, Czechy, Węgry) operuje podobnymi materiałami, sposobami wznoszenia budynków, natomiast już w Wielkiej Brytanii jest trochę inaczej – mamy więcej konstrukcji stalowych, szkieletowych, które są mniej trwałe.
 
Papiery składał na budownictwo na inżynierii lądowej (kierunek „zapasowy”) oraz – rzecz jasna – na wymarzoną architekturę.
 
W zeszłym roku był na stypendium w austriackim Grazu. Zetknął się tam z nowocześniejszym niż w Krakowie – pod względem organizacji – systemem nauczania. Przede wszystkim nie ma żadnych indeksów, wszystko jest skomputeryzowane, nie ma biegania za wpisami – opowiada Paweł. Ponadto na porządku dziennym jest ocenianie zajęć przez studentów, a ponieważ jest więcej katedr niż np. na Politechnice Krakowskiej, prowadzący poświęcają dużo czasu swoim podopiecznym.
 
Paweł nieprzypadkowo wybrał Graz. Nie chciałem jechać do dużego miasta, zależało mi na tym, aby uniknąć dojazdów. Studentowi przypadła do gustu przytulność liczącego ok. 250 tys. mieszkańców miasta oraz architektura z drugiej połowy XIX w., bardzo podobna do krakowskiej.
 
Pasją Pawła jest – poza architekturą, polityką, historią i turystyką – nauka języków. Posługuje się angielskim, niemieckim, włoskim, serbsko-chorwackim oraz rosyjskim.
 
Hotel w Novigrad
 
 
Nie można ładnie grać, nie wiedząc jak
 
Paweł zauważa, że w zawodzie architekta jest wiele rzemieślniczej pracy. Istotne jest sprawne posługiwanie się programami komputerowymi. Nie można ładnie grać, nie wiedząc, jak się gra na fortepianie czy pianinie. Mając wiedzę, w jaki sposób posługiwać się sprzętem, można przelewać swoje pomysły na papier. Na pierwszym czy drugim roku na pewno byliśmy rzemieślnikami.
 
Dodaje także, że jedni studenci architektury bardziej skupiają się na zgłębianiu tajników opanowania warsztatu, niekoniecznie samodzielnie coś wymyślając, podczas gdy inni kładą nacisk na forsowanie kreatywnych pomysłów. Ja lubię robić wszystko dobrze i wolę ograniczyć artystyczne sprawy na rzecz skrupulatnego, szczegółowego, realistycznego wykonania – stwierdza Paweł. – Wiele zależy też od charakteru projektu. Jeśli mamy np. projekt wnętrz, możemy poszaleć. Ale jeśli mamy zaprojektować kurnik, to nie będziemy za bardzo kombinować.
 
 
Plomba mieszkaniowa przy ul. Starowiślnej w Krakowie
 
Według Pawła w projektowaniu ważna jest rozmowa, wspólne przemyślenia i konfrontowanie pomysłów. Jego projekt dyplomowy będzie dotyczył obszaru między Pychowicami a Ruczajem. Paweł zamierza odnieść się do założeń mieszkaniowych w kontekście planowanego „kanału krakowskiego”. Nie zaczął jeszcze pracy nad projektem, ale wstępne założenia dotyczą osiedla zabudowy mieszkaniowej, akademików, strefy rekreacyjnej wzdłuż kanału, powiązanej z buforami Wisły. Paweł zamierza bronić się w czerwcu i wyjechać na zasłużone, ostatnie już, wakacje, na które przeznaczy część nagrody. W planach ma zwiedzanie południowych Włoch. Później wraz ze swoją dziewczyną Martą zamierza szukać pracy w Austrii. Wyjedziemy zagranicę na krótszy lub dłuższy czas, a potem wrócimy do Polski. W wieku, w którym jesteśmy teraz, człowiek jest najbardziej elastyczny. Jeśli nie zdecydujemy się na wyjazd teraz, to już nigdy tego nie zrobimy – podsumowuje.
 
 

 

Źródło: KRN.p

Architekt ma coś z rzemieślnika

Architekt ma coś z rzemieślnika
Na pierwszej w tym roku Krakowskiej Giełdzie Domów i Mieszkań tradycyjnie już została wręczona nagroda dla najlepszego studenta Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Tym razem otrzymał ją Paweł Ząbczyński.
Wskazany umiarkowany optymizm
 
W ubiegłym roku, kiedy tytuł najlepszego studenta zdobył Krystian Krawczyk, została przełamana dominacja kobiet, które dotychczas przodowały pod względem wyników w nauce na Wydziale Architektury. W tym roku najwyższą średnią (4,86) z projektowania i budownictwa w okresie od I do VIII semestru ponownie uzyskał mężczyzna.
 
Nagroda była dla mnie zaskoczeniem, chociaż przeczuwałem, że jest w moim zasięgu. Jednak do końca nie było wiadomo, kto ją otrzyma, gdyż informacje na temat konkursu nie są jawne – opowiada Paweł. – Gdy zostałem wezwany do sekretariatu, myślałem, że chodzi o podpisywanie jakichś papierów w celu dopełnienia formalności związanych z zajęciami. Okazało się jednak, że pracownicy sekretariatu poszukiwali Pawła od pewnego czasu, ponieważ chcieli poinformować go, że ma szansę na nagrodę. Pani w sekretariacie zaleciła jednak umiarkowany optymizm – dodaje.
 
 
Paweł Ząbczyński odbiera nagrodę z rąk prezesa SBDiM Tytusa Misiaka i przewodniczącego sądu konkursowego dr. Jacka Czubińskiego.
 
Paweł podkreśla, że nieoblanie w trakcie studiów żadnego egzaminu nie jest na politechnice niczym niezwykłym, jako że największe znaczenie mają projekty. Nie wystarczy, że są dobre – muszą być oddane w terminie. Ważna jest systematyczność, bo często, gdy zostawia się wszystko na ostatnią chwilę, merytoryka pozostawia wiele do życzenia – zaznacza. – Niekoniecznie trzeba siedzieć nad projektem non stop, lecz należy pracować regularnie.
 
Multi-kulti”, czyli studenckie wagabundowanie
 
Paweł pochodzi z Krakowa. Jeszcze w gimnazjum myślał o studiowaniu architektury. Przyznaje jednak, że był moment, kiedy chciał się ukierunkować na jakieś przedmioty typowo ścisłe, np. symulacje komputerowe. Miał świadomość, że ważne jest, aby robić w życiu to, co się lubi. Nie chciałem skończyć, siedząc za biurkiem i coś licząc. Natomiast architekt to wolny zawód, który daje możliwość pracy w wielu krajach i umożliwia poznanie rozmaitych technologii. Środkowoeuropejski krąg krajów (Niemcy, Austria, Polska, północne Włochy, Słowacja, Czechy, Węgry) operuje podobnymi materiałami, sposobami wznoszenia budynków, natomiast już w Wielkiej Brytanii jest trochę inaczej – mamy więcej konstrukcji stalowych, szkieletowych, które są mniej trwałe.
 
Papiery składał na budownictwo na inżynierii lądowej (kierunek „zapasowy”) oraz – rzecz jasna – na wymarzoną architekturę.
 
W zeszłym roku był na stypendium w austriackim Grazu. Zetknął się tam z nowocześniejszym niż w Krakowie – pod względem organizacji – systemem nauczania. Przede wszystkim nie ma żadnych indeksów, wszystko jest skomputeryzowane, nie ma biegania za wpisami – opowiada Paweł. Ponadto na porządku dziennym jest ocenianie zajęć przez studentów, a ponieważ jest więcej katedr niż np. na Politechnice Krakowskiej, prowadzący poświęcają dużo czasu swoim podopiecznym.
 
Paweł nieprzypadkowo wybrał Graz. Nie chciałem jechać do dużego miasta, zależało mi na tym, aby uniknąć dojazdów. Studentowi przypadła do gustu przytulność liczącego ok. 250 tys. mieszkańców miasta oraz architektura z drugiej połowy XIX w., bardzo podobna do krakowskiej.
 
Pasją Pawła jest – poza architekturą, polityką, historią i turystyką – nauka języków. Posługuje się angielskim, niemieckim, włoskim, serbsko-chorwackim oraz rosyjskim.
 
Hotel w Novigrad
 
 
Nie można ładnie grać, nie wiedząc jak
 
Paweł zauważa, że w zawodzie architekta jest wiele rzemieślniczej pracy. Istotne jest sprawne posługiwanie się programami komputerowymi. Nie można ładnie grać, nie wiedząc, jak się gra na fortepianie czy pianinie. Mając wiedzę, w jaki sposób posługiwać się sprzętem, można przelewać swoje pomysły na papier. Na pierwszym czy drugim roku na pewno byliśmy rzemieślnikami.
 
Dodaje także, że jedni studenci architektury bardziej skupiają się na zgłębianiu tajników opanowania warsztatu, niekoniecznie samodzielnie coś wymyślając, podczas gdy inni kładą nacisk na forsowanie kreatywnych pomysłów. Ja lubię robić wszystko dobrze i wolę ograniczyć artystyczne sprawy na rzecz skrupulatnego, szczegółowego, realistycznego wykonania – stwierdza Paweł. – Wiele zależy też od charakteru projektu. Jeśli mamy np. projekt wnętrz, możemy poszaleć. Ale jeśli mamy zaprojektować kurnik, to nie będziemy za bardzo kombinować.
 
 
Plomba mieszkaniowa przy ul. Starowiślnej w Krakowie
 
Według Pawła w projektowaniu ważna jest rozmowa, wspólne przemyślenia i konfrontowanie pomysłów. Jego projekt dyplomowy będzie dotyczył obszaru między Pychowicami a Ruczajem. Paweł zamierza odnieść się do założeń mieszkaniowych w kontekście planowanego „kanału krakowskiego”. Nie zaczął jeszcze pracy nad projektem, ale wstępne założenia dotyczą osiedla zabudowy mieszkaniowej, akademików, strefy rekreacyjnej wzdłuż kanału, powiązanej z buforami Wisły. Paweł zamierza bronić się w czerwcu i wyjechać na zasłużone, ostatnie już, wakacje, na które przeznaczy część nagrody. W planach ma zwiedzanie południowych Włoch. Później wraz ze swoją dziewczyną Martą zamierza szukać pracy w Austrii. Wyjedziemy zagranicę na krótszy lub dłuższy czas, a potem wrócimy do Polski. W wieku, w którym jesteśmy teraz, człowiek jest najbardziej elastyczny. Jeśli nie zdecydujemy się na wyjazd teraz, to już nigdy tego nie zrobimy – podsumowuje.
 
 

 

Źródło: KRN.p

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010
Rynek kredytów hipotecznych

Analizując zmiany oprocentowania kredytów złotowych dla lutego b.r., wskazać należy ogólny ich kierunek spadkowy. Przy założeniu udzielenia 30-letniego kredytu na kwotę 300 tys. zł (25% wkładu własnego), największe spadki oprocentowania wykazały mBank i MultiBank – na poziomie 1,93 pkt. proc., względem wartości z poprzedniego miesiąca. Mimo ogólnej tendencji spadkowej omawianej wartości, Polbank EFG odnotował wzrosty oprocentowania kredytów udzielanych w PLN o 0,9 pkt. proc. (do poziomu 7,65%). Mediana (wartość środkowa) oprocentowania w minionym miesiącu wyniosła 6,28%. Najniższe oprocentowanie można było znaleźć w ofercie BZ WBK (5,5%), a najwyższe w Banku BPH (8,95%).

Jeśli chodzi o marże przy kredytach złotowych, w minionym miesiącu wykazywały one względną stagnację, jeśli nawiążemy do ich poziomu ze stycznia 2010 r. Jeśli występowały ich spadki, były one z reguły dość nieznaczne. Jedynie w przypadku mBanku i MultiBanku odnotowano ich spadek na poziomie 1,8 pkt. proc. oraz w przypadku Banku Pocztowego – na poziomie 1pkt proc. Polbank EFG, podobnie jak przy oprocentowaniu kredytów złotowych wykazały wzrost marży na poziomie 1pkt. proc. Najniższe poziomy marży w lutym ustaliły: BZ WBK (1,35%) oraz Euro Bank (1,77%). Środkowy poziom marży (mediana) wyniósł 2,10% i mniej więcej w tych okolicach oscylowały marże pozostałych instytucji bankowych.
 

Odnosząc się do oprocentowania i marż kredytów walutowych wskazać należy większą ich atrakcyjność w kwestii oprocentowania względem kredytów złotowych, choć są one droższe pod względem marż.

Na rynku kredytów w EUR w dalszym ciągu prym wiedzie DnB NORD, oferując oprocentowanie kredytu na 300 tys. zł (przy wkładzie własnym 25%) na poziomie 2,87%. Co więcej wartość ta jest niższa względem stycznia b.r. o 0,02 pkt. proc. Pozostałe banki z reguły również obniżały poziom oprocentowania, za wyjątkiem Polbank EFG, w których wartości te wzrosły o 0,97 pkt. proc. względem swoich poziomów ze stycznia b.r. Tym samym Polbank EFG odnotował najwyższą stopę procentową dla kredytów udzielanych w EUR – na poziomie 4,76%. Tym samym oprocentowanie w Polbank EFG było o 40% wyższe od środkowej wartości oprocentowania w grupie kredytów udzielanych w EUR, wynoszącej 3,40%. Jeśli chodzi o marże, najniższą zaoferował, podobnie jak miesiąc temu – DnB NORD, na poziomie 1,90%. Była ona o 1,1 pkt. proc. niższa od przeciętnej (mediany) wartości marż, wynoszącej 3%.
 

Odnosząc się do oprocentowania kredytów w CHF – w dalszym ciągu środkowa ich wartość (mediana) utrzymuje się na wyższym poziomie względem mediany dla kredytów w EUR. Oprocentowanie na najniższym poziomie, wynoszącym 3,75% można było znaleźć w lutym w ofercie Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.  Jeśli chodzi o marże, środkowa ich wartość wyniosła w lutym b.r. 3,80% i była o 0,3 pkt. proc. wyższa od najniższej marży, będącej w ofercie także Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.
 

Obok poziomu oprocentowania i marż istotna jest także ocena zdolności kredytowej, dokonywana przez poszczególne banki kredytujące. Wyniki oceny zdolności kredytowej rzutują na kwotę środków pieniężnych, którą bank będzie gotów postawić do dyspozycji potencjalnego kredytobiorcy. Uwzględniając tę kwestię, w poniższym zestawieniu prezentowane są wyniki oceny zdolności kredytowej, odpowiadające założeniu kredytowania 4-osobowej rodziny, wykazującej  dochód netto na poziomie 3,5 tys. zł, odpowiednio dla kredytu w PLN, EUR i CHF.
 
 

Przyjmując podane wyżej warunki, największą kwotę kredytu, udzielonego w PLN można uzyskać w Banku Pekao SA (prawie 285 tys. zł), choć w Euro Bank i Pekao Bank Hipoteczny zdolność kredytowa pozwoli na wnioskowanie sum niewiele niższych, kolejno: 278,1 tys. zł oraz 260 tys. zł. Najniżej zdolność kredytową ocenia Bank BPH – zaledwie 114 tys. zł i niewiele więcej Nordea Bank Polska 115,4 tys. zł.
W odniesieniu do kredytów udzielanych w EUR, przy powyższych warunkach zdolność kredytowa najgorzej oceniana jest przez BZ WBK, określający maksymalną kwotę kredytu na poziomie zaledwie 82,5 tys. zł. Najlepszą w tym obszarze ofertą cechuje się Bank Pekao SA, dorównując jej poziomem do najlepszych ofert kredytów złotowych (250 tys. zł).

W przypadku kredytów w CHF, zdolność kredytowa oceniana jest mniej rygorystycznie, niż przy kredytach w EUR. Najmniej atrakcyjna, możliwa do uzyskania maksymalna kwota kredytu, znajdująca się w ofercie Nordea Bank Polska kształtuje się bowiem na poziomie 115,2 tys. zł. Jednocześnie najwyższy kredyt w CHF można uzyskać w Alior Bank, w kwocie 206,5 tys. zł.

Inne wartości kwot kredytów wystąpią, jeśli podwyższony zostanie dochód kredytobiorcy. Tym samym 4-osobowa rodzina, osiągająca dochód netto 8 tys. zł może liczyć w poszczególnych bankach na następujące kwoty kredytów:
 
 

W przypadku rodzin o dochodach 8 tys. zł, na najwyższą kwotę kredytu można liczyć zadłużając się w PLN – oferta Banku Ochrony Środowiska pozwala zadłużyć się na 860,5 tys. zł. Tymczasem w EUR można uzyskać maksymalny kredyt na 704,9 tys. zł (także BOŚ), a w CHF – 656,6 tys. zł, kredytując się w Nordea Bank Polska. Najniższe kwoty oferują kolejno: Banku BPH (kredyt w PLN), BZ WBK (kredyt w EUR) oraz mBanku (kredyt w CHF).

Analizując zmiany wskaźnika LTV pod kątem maksymalnej jego wartości w poszczególnych bankach, przy uwzględnieniu kredytowania w PLN, EUR i CHF, należy wykazać, iż w lutym wartości jego nie ulegały istotniejszym zamianom, względem poziomów ze stycznia b.r. W obrębie kredytów złotowych wykazać można podwyższenie jego poziomu o 10 pkt. proc. (w mBanku i MultiBanku ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 90% do 100%). Dodatkowo poziom wskaźnika LTV podwyższony został aż o 15 pkt. proc. w BZ WBK (z 85% do 100%).

W przypadku kredytów walutowych Polbank EFG, jako jedyna instytucja bankowa wśród badanej grupy obniżył poziom wskaźnika LTV dla kredytów we wszystkich walutach, i tak: dla PLN i CHF o 5 pkt. proc., a dla EUR o 10 pkt. proc.

Kontynuując omawianie zmian wskaźnika LTV dla walut obcych, oprócz powyższej ujemnej zmiany w Polbank EFG, był on podwyższany lub nie ulegał zmianie. W przypadku EUR i CHF, wskaźnik LTV został podwyższony dla obydwu walut o 10 pkt. proc.: przez mBank (ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 80% do 90%).
 

 
 


Autor:
Aneta Rózga
analityk firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010

Analiza wtórnego rynku nieruchomości - luty 2010
Rynek kredytów hipotecznych

Analizując zmiany oprocentowania kredytów złotowych dla lutego b.r., wskazać należy ogólny ich kierunek spadkowy. Przy założeniu udzielenia 30-letniego kredytu na kwotę 300 tys. zł (25% wkładu własnego), największe spadki oprocentowania wykazały mBank i MultiBank – na poziomie 1,93 pkt. proc., względem wartości z poprzedniego miesiąca. Mimo ogólnej tendencji spadkowej omawianej wartości, Polbank EFG odnotował wzrosty oprocentowania kredytów udzielanych w PLN o 0,9 pkt. proc. (do poziomu 7,65%). Mediana (wartość środkowa) oprocentowania w minionym miesiącu wyniosła 6,28%. Najniższe oprocentowanie można było znaleźć w ofercie BZ WBK (5,5%), a najwyższe w Banku BPH (8,95%).

Jeśli chodzi o marże przy kredytach złotowych, w minionym miesiącu wykazywały one względną stagnację, jeśli nawiążemy do ich poziomu ze stycznia 2010 r. Jeśli występowały ich spadki, były one z reguły dość nieznaczne. Jedynie w przypadku mBanku i MultiBanku odnotowano ich spadek na poziomie 1,8 pkt. proc. oraz w przypadku Banku Pocztowego – na poziomie 1pkt proc. Polbank EFG, podobnie jak przy oprocentowaniu kredytów złotowych wykazały wzrost marży na poziomie 1pkt. proc. Najniższe poziomy marży w lutym ustaliły: BZ WBK (1,35%) oraz Euro Bank (1,77%). Środkowy poziom marży (mediana) wyniósł 2,10% i mniej więcej w tych okolicach oscylowały marże pozostałych instytucji bankowych.
 

Odnosząc się do oprocentowania i marż kredytów walutowych wskazać należy większą ich atrakcyjność w kwestii oprocentowania względem kredytów złotowych, choć są one droższe pod względem marż.

Na rynku kredytów w EUR w dalszym ciągu prym wiedzie DnB NORD, oferując oprocentowanie kredytu na 300 tys. zł (przy wkładzie własnym 25%) na poziomie 2,87%. Co więcej wartość ta jest niższa względem stycznia b.r. o 0,02 pkt. proc. Pozostałe banki z reguły również obniżały poziom oprocentowania, za wyjątkiem Polbank EFG, w których wartości te wzrosły o 0,97 pkt. proc. względem swoich poziomów ze stycznia b.r. Tym samym Polbank EFG odnotował najwyższą stopę procentową dla kredytów udzielanych w EUR – na poziomie 4,76%. Tym samym oprocentowanie w Polbank EFG było o 40% wyższe od środkowej wartości oprocentowania w grupie kredytów udzielanych w EUR, wynoszącej 3,40%. Jeśli chodzi o marże, najniższą zaoferował, podobnie jak miesiąc temu – DnB NORD, na poziomie 1,90%. Była ona o 1,1 pkt. proc. niższa od przeciętnej (mediany) wartości marż, wynoszącej 3%.
 

Odnosząc się do oprocentowania kredytów w CHF – w dalszym ciągu środkowa ich wartość (mediana) utrzymuje się na wyższym poziomie względem mediany dla kredytów w EUR. Oprocentowanie na najniższym poziomie, wynoszącym 3,75% można było znaleźć w lutym w ofercie Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.  Jeśli chodzi o marże, środkowa ich wartość wyniosła w lutym b.r. 3,80% i była o 0,3 pkt. proc. wyższa od najniższej marży, będącej w ofercie także Nordea Bank Polska oraz Banku BPH.
 

Obok poziomu oprocentowania i marż istotna jest także ocena zdolności kredytowej, dokonywana przez poszczególne banki kredytujące. Wyniki oceny zdolności kredytowej rzutują na kwotę środków pieniężnych, którą bank będzie gotów postawić do dyspozycji potencjalnego kredytobiorcy. Uwzględniając tę kwestię, w poniższym zestawieniu prezentowane są wyniki oceny zdolności kredytowej, odpowiadające założeniu kredytowania 4-osobowej rodziny, wykazującej  dochód netto na poziomie 3,5 tys. zł, odpowiednio dla kredytu w PLN, EUR i CHF.
 
 

Przyjmując podane wyżej warunki, największą kwotę kredytu, udzielonego w PLN można uzyskać w Banku Pekao SA (prawie 285 tys. zł), choć w Euro Bank i Pekao Bank Hipoteczny zdolność kredytowa pozwoli na wnioskowanie sum niewiele niższych, kolejno: 278,1 tys. zł oraz 260 tys. zł. Najniżej zdolność kredytową ocenia Bank BPH – zaledwie 114 tys. zł i niewiele więcej Nordea Bank Polska 115,4 tys. zł.
W odniesieniu do kredytów udzielanych w EUR, przy powyższych warunkach zdolność kredytowa najgorzej oceniana jest przez BZ WBK, określający maksymalną kwotę kredytu na poziomie zaledwie 82,5 tys. zł. Najlepszą w tym obszarze ofertą cechuje się Bank Pekao SA, dorównując jej poziomem do najlepszych ofert kredytów złotowych (250 tys. zł).

W przypadku kredytów w CHF, zdolność kredytowa oceniana jest mniej rygorystycznie, niż przy kredytach w EUR. Najmniej atrakcyjna, możliwa do uzyskania maksymalna kwota kredytu, znajdująca się w ofercie Nordea Bank Polska kształtuje się bowiem na poziomie 115,2 tys. zł. Jednocześnie najwyższy kredyt w CHF można uzyskać w Alior Bank, w kwocie 206,5 tys. zł.

Inne wartości kwot kredytów wystąpią, jeśli podwyższony zostanie dochód kredytobiorcy. Tym samym 4-osobowa rodzina, osiągająca dochód netto 8 tys. zł może liczyć w poszczególnych bankach na następujące kwoty kredytów:
 
 

W przypadku rodzin o dochodach 8 tys. zł, na najwyższą kwotę kredytu można liczyć zadłużając się w PLN – oferta Banku Ochrony Środowiska pozwala zadłużyć się na 860,5 tys. zł. Tymczasem w EUR można uzyskać maksymalny kredyt na 704,9 tys. zł (także BOŚ), a w CHF – 656,6 tys. zł, kredytując się w Nordea Bank Polska. Najniższe kwoty oferują kolejno: Banku BPH (kredyt w PLN), BZ WBK (kredyt w EUR) oraz mBanku (kredyt w CHF).

Analizując zmiany wskaźnika LTV pod kątem maksymalnej jego wartości w poszczególnych bankach, przy uwzględnieniu kredytowania w PLN, EUR i CHF, należy wykazać, iż w lutym wartości jego nie ulegały istotniejszym zamianom, względem poziomów ze stycznia b.r. W obrębie kredytów złotowych wykazać można podwyższenie jego poziomu o 10 pkt. proc. (w mBanku i MultiBanku ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 90% do 100%). Dodatkowo poziom wskaźnika LTV podwyższony został aż o 15 pkt. proc. w BZ WBK (z 85% do 100%).

W przypadku kredytów walutowych Polbank EFG, jako jedyna instytucja bankowa wśród badanej grupy obniżył poziom wskaźnika LTV dla kredytów we wszystkich walutach, i tak: dla PLN i CHF o 5 pkt. proc., a dla EUR o 10 pkt. proc.

Kontynuując omawianie zmian wskaźnika LTV dla walut obcych, oprócz powyższej ujemnej zmiany w Polbank EFG, był on podwyższany lub nie ulegał zmianie. W przypadku EUR i CHF, wskaźnik LTV został podwyższony dla obydwu walut o 10 pkt. proc.: przez mBank (ze 100% do 110%) oraz Nordea Bank Polska (z 80% do 90%).
 

 
 


Autor:
Aneta Rózga
analityk firmy Expander – Niezależny Doradca Finansowy

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM
W dniach 16-19 marca w Pałacu Festiwalowym w Cannes, jak co roku, odbędą się Międzynarodowe Targi Nieruchomości MIPIM. Wśród polskich projektów zostanie zaprezentowany największy park biznesu w Polsce - Poleczki Business Park.
Targi MIPIM mają renomę najbardziej prestiżowego forum rynku nieruchomości w całej Europie. Tegoroczna, 21. edycja imprezy, będzie wyjątkowa – w ramach Roku Polskiego nasz kraj został gościem honorowym targów. Polska została wyróżniona tytułem przede wszystkim ze względu na wyjątkowe na obszarze Europy sukcesy w gospodarce. W związku z tym, główne panele dyskusyjne, liczne spotkania, konferencje oraz seminaria  zostaną poświęcone tematyce możliwości inwestowania w Polsce.

W ubiegłorocznej edycji targów uczestniczyło ponad 17 tys. gości z 80 krajów oraz ponad 1,8 tys. wystawców, w tym inwestorzy, deweloperzy, doradcy ds. nieruchomości, agenci oraz przedstawiciele samorządów miast, regionów i krajów. Warszawę po raz kolejny będzie reprezentować Prezydent Miasta Hanna Gronkiewicz- Waltz.

Poleczki Business Park to projekt realizowany przez UBM Realitaetenentwicklung AG oraz CA Immo International przy ulicy Poleczki, w pobliżu warszawskiego portu lotniczego Okęcie. Inwestycja, na którą składać się będzie szeregu budynków biurowych, hotel, zaplecze logistyczne oraz wolnostojący budynek parkingowy, jest realizowana etapami. Pierwsza faza zostanie oddana do użytku już w pierwszej połowie br. Będą to dwa budynki oferujące łącznie 38 tys. m. kw. powierzchni biurowej i 7 tys. m.kw. powierzchni usługowej. W Poleczki Business Park miała miejsce największa transakcja najmu ubiegłego roku – Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa podpisała umowę na wynajem 16, 5 tys. m. kw. powierzchni biurowej. Obecnie wynajętych jest już 70% pierwszej fazy. W związku z tak dynamiczną komercjalizacją budynku, inwestor przyspiesza realizację kolejnych etapów. Jeszcze w tym roku rozpocznie się budowa drugiej fazy projektu. Według planów, w roku 2017 zostanie ukończona całość inwestycji.

Projekt Poleczki Business Park będzie obecny na stoisku 11.19 (poziom 01), w części poświęconej firmom austriackim.

Poleczki Business Park

kg
inwestycje.pl

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM

Poleczki Business Park po raz kolejny na MIPIM
W dniach 16-19 marca w Pałacu Festiwalowym w Cannes, jak co roku, odbędą się Międzynarodowe Targi Nieruchomości MIPIM. Wśród polskich projektów zostanie zaprezentowany największy park biznesu w Polsce - Poleczki Business Park.
Targi MIPIM mają renomę najbardziej prestiżowego forum rynku nieruchomości w całej Europie. Tegoroczna, 21. edycja imprezy, będzie wyjątkowa – w ramach Roku Polskiego nasz kraj został gościem honorowym targów. Polska została wyróżniona tytułem przede wszystkim ze względu na wyjątkowe na obszarze Europy sukcesy w gospodarce. W związku z tym, główne panele dyskusyjne, liczne spotkania, konferencje oraz seminaria  zostaną poświęcone tematyce możliwości inwestowania w Polsce.

W ubiegłorocznej edycji targów uczestniczyło ponad 17 tys. gości z 80 krajów oraz ponad 1,8 tys. wystawców, w tym inwestorzy, deweloperzy, doradcy ds. nieruchomości, agenci oraz przedstawiciele samorządów miast, regionów i krajów. Warszawę po raz kolejny będzie reprezentować Prezydent Miasta Hanna Gronkiewicz- Waltz.

Poleczki Business Park to projekt realizowany przez UBM Realitaetenentwicklung AG oraz CA Immo International przy ulicy Poleczki, w pobliżu warszawskiego portu lotniczego Okęcie. Inwestycja, na którą składać się będzie szeregu budynków biurowych, hotel, zaplecze logistyczne oraz wolnostojący budynek parkingowy, jest realizowana etapami. Pierwsza faza zostanie oddana do użytku już w pierwszej połowie br. Będą to dwa budynki oferujące łącznie 38 tys. m. kw. powierzchni biurowej i 7 tys. m.kw. powierzchni usługowej. W Poleczki Business Park miała miejsce największa transakcja najmu ubiegłego roku – Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa podpisała umowę na wynajem 16, 5 tys. m. kw. powierzchni biurowej. Obecnie wynajętych jest już 70% pierwszej fazy. W związku z tak dynamiczną komercjalizacją budynku, inwestor przyspiesza realizację kolejnych etapów. Jeszcze w tym roku rozpocznie się budowa drugiej fazy projektu. Według planów, w roku 2017 zostanie ukończona całość inwestycji.

Projekt Poleczki Business Park będzie obecny na stoisku 11.19 (poziom 01), w części poświęconej firmom austriackim.

Poleczki Business Park

kg
inwestycje.pl

Sprzedaż kredytów nadal kiepska

Getin Noble Bank spodziewa się, że w I kwartale 2010 roku sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale 2009 roku. Bank liczy, że w sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku wzrośnie o kilkadziesiąt procent - poinformował Krzysztof Rosiński, p.o. prezesa Getin Noble Banku.

"Wydaje się, że w I kwartale sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale" - powiedział na poniedziałkowej konferencji Rosiński.

Dodał, że bank chce utrzymać wskaźnik kredytów do depozytów na poziomie 95-100 proc.

Prezes poinformował także, że zgodnie z planami w 2010 roku sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku powinna być kilkadziesiąt procent wyższa niż w 2009 roku, jeszcze przed połączeniem Getin Banku i Noble Banku.

"W styczniu sprzedaż tych kredytów była kiepska, stanowiła 60-70 proc. tego co w grudniu, jednak w lutym było już znacznie lepiej" - powiedział Krzysztof Spyra, członek zarządu Getin Noble Banku.

W 2009 roku odpisy Getin Noble Banku wyniosły 797,7 mln zł. "W tym roku odpisy są niższe niż zakładaliśmy" - powiedział Rosiński, nie podając szczegółów.

Prezes poinformował, że bank chce w 2010 roku zwiększyć wynik prowizyjny. W 2008 roku wyniósł on 553,6 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Sprzedaż kredytów nadal kiepska

Getin Noble Bank spodziewa się, że w I kwartale 2010 roku sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale 2009 roku. Bank liczy, że w sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku wzrośnie o kilkadziesiąt procent - poinformował Krzysztof Rosiński, p.o. prezesa Getin Noble Banku.

"Wydaje się, że w I kwartale sprzedaż kredytów będzie wyższa niż w IV kwartale" - powiedział na poniedziałkowej konferencji Rosiński.

Dodał, że bank chce utrzymać wskaźnik kredytów do depozytów na poziomie 95-100 proc.

Prezes poinformował także, że zgodnie z planami w 2010 roku sprzedaż kredytów hipotecznych w 2010 roku powinna być kilkadziesiąt procent wyższa niż w 2009 roku, jeszcze przed połączeniem Getin Banku i Noble Banku.

"W styczniu sprzedaż tych kredytów była kiepska, stanowiła 60-70 proc. tego co w grudniu, jednak w lutym było już znacznie lepiej" - powiedział Krzysztof Spyra, członek zarządu Getin Noble Banku.

W 2009 roku odpisy Getin Noble Banku wyniosły 797,7 mln zł. "W tym roku odpisy są niższe niż zakładaliśmy" - powiedział Rosiński, nie podając szczegółów.

Prezes poinformował, że bank chce w 2010 roku zwiększyć wynik prowizyjny. W 2008 roku wyniósł on 553,6 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rekordowe zaangażowanie amerykańskich funduszy w akcje

Wyjątkowa ubogość obecnego tygodnia w dane gospodarcze skłania do zwrócenia uwagi na inne elementy kształtujące koniunkturę giełdową. Co ciekawe pojawia się coraz więcej elementów przypominających moment kształtowania rekordu wszech czasów na amerykańskim parkiecie.
Po tym, jak lutowy indeks ISM dla sektora usług osiągnął najwyższy poziom od tego okresu oraz najwyższe od tego momentu były wpłaty do globalnych funduszy akcji, to teraz okazuje się, że najmniejszy od jesieni 2007 r. jest udział gotówki w portfelach amerykańskich funduszy akcji. Stanowił w styczniu jedynie 3,6% aktywów wobec 5,7% w styczniu 2009 r. Był to 2. najniższy wynik w historii. W przeszłości okresy, kiedy zarządzający zmniejszali udział gotówki w portfelach sprzyjał zwyżkom indeksów, ale gdy zaczynali postępować odwrotnie, wyraźnie traciły. Przy tak niskim, jak obecnie, udziale gotówki w aktywach, realne jest to, że zacznie się podnosić. To zaś przemawiałoby za pogorszeniem koniunktury giełdowej.

Stratedzy rynkowi spodziewają się osiągnięcia przez S&P 500 na koniec tego roku 1234 pkt, czyli zwyżki o ponad 8% od ostatniego zamknięcia. Jednocześnie zalecają trzymać w gotówce 7,8% aktywów. Amerykańskie akcje handlowane są aktualnie ponad 18 razy wyżej od zysków spółek z 2009 r. Średnia z ostatnich 55 lat to 16,6. Jeśli spełnią się zapowiedzi analityków, to na koniec tego roku wskaźnik cena/zysk obniży się do 14,6, zakładając pozostanie S&P 500 na obecnym poziomie. Żeby tak się stało zyski muszą się zwiększyć o jedną czwartą.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

  • Spadek w styczniu udziału gotówki w aktywach amerykańskich funduszy akcji do zaledwie 3,6% może przemawiać przeciwko dalszym zwyżkom indeksów
  • Marcowy indeks Sentix, obrazujący nastroje konsumentów strefy euro, podniósł się do minus 7,5 pkt
  • Czy sprawdzi się prognoza lutowej inflacji w Szwajcarii na poziomie 1%

Rynki nieruchomości

54% z ponad 200 amerykańskich ekonomistów przebadanych przez NABE wskazuje na zasadność podwyżki stóp procentowych w USA w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Z zachowania rynku terminowego wynika natomiast 57-proc. szansa na zwiększenie kosztu pieniądza na listopadowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej. Perspektywa jest więc wciąż jeszcze bardzo odległa. Jednocześnie z tej samej ankiety wynika, że deficyt budżetowy i wzrost długu publicznego w USA będą coraz większym problemem. Cztery piąte ekonomistów stwierdziło, że będzie to prowadzić do zwiększenia się kosztów finansowania zadłużenia. To zaś będzie obniżać wzrost potencjalnego PKB.

Głosy o możliwej rewaluacji chińskiego juana mogą mieć wpływ na postrzeganie tamtejszego rynku nieruchomości. Choć nie jest na nim tanio, to cześć specjalistów przekonuje, że kupno nieruchomości w Chinach może być szansą na to, by skorzystać na wzroście wartości tamtejszej waluty. Takie podejście podtrzymywałoby koniunkturę na rynku nieruchomości.

Katarzyna Siwek

źródło informacji: Home Broker

Rekordowe zaangażowanie amerykańskich funduszy w akcje

Wyjątkowa ubogość obecnego tygodnia w dane gospodarcze skłania do zwrócenia uwagi na inne elementy kształtujące koniunkturę giełdową. Co ciekawe pojawia się coraz więcej elementów przypominających moment kształtowania rekordu wszech czasów na amerykańskim parkiecie.
Po tym, jak lutowy indeks ISM dla sektora usług osiągnął najwyższy poziom od tego okresu oraz najwyższe od tego momentu były wpłaty do globalnych funduszy akcji, to teraz okazuje się, że najmniejszy od jesieni 2007 r. jest udział gotówki w portfelach amerykańskich funduszy akcji. Stanowił w styczniu jedynie 3,6% aktywów wobec 5,7% w styczniu 2009 r. Był to 2. najniższy wynik w historii. W przeszłości okresy, kiedy zarządzający zmniejszali udział gotówki w portfelach sprzyjał zwyżkom indeksów, ale gdy zaczynali postępować odwrotnie, wyraźnie traciły. Przy tak niskim, jak obecnie, udziale gotówki w aktywach, realne jest to, że zacznie się podnosić. To zaś przemawiałoby za pogorszeniem koniunktury giełdowej.

Stratedzy rynkowi spodziewają się osiągnięcia przez S&P 500 na koniec tego roku 1234 pkt, czyli zwyżki o ponad 8% od ostatniego zamknięcia. Jednocześnie zalecają trzymać w gotówce 7,8% aktywów. Amerykańskie akcje handlowane są aktualnie ponad 18 razy wyżej od zysków spółek z 2009 r. Średnia z ostatnich 55 lat to 16,6. Jeśli spełnią się zapowiedzi analityków, to na koniec tego roku wskaźnik cena/zysk obniży się do 14,6, zakładając pozostanie S&P 500 na obecnym poziomie. Żeby tak się stało zyski muszą się zwiększyć o jedną czwartą.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

  • Spadek w styczniu udziału gotówki w aktywach amerykańskich funduszy akcji do zaledwie 3,6% może przemawiać przeciwko dalszym zwyżkom indeksów
  • Marcowy indeks Sentix, obrazujący nastroje konsumentów strefy euro, podniósł się do minus 7,5 pkt
  • Czy sprawdzi się prognoza lutowej inflacji w Szwajcarii na poziomie 1%

Rynki nieruchomości

54% z ponad 200 amerykańskich ekonomistów przebadanych przez NABE wskazuje na zasadność podwyżki stóp procentowych w USA w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Z zachowania rynku terminowego wynika natomiast 57-proc. szansa na zwiększenie kosztu pieniądza na listopadowym posiedzeniu Rezerwy Federalnej. Perspektywa jest więc wciąż jeszcze bardzo odległa. Jednocześnie z tej samej ankiety wynika, że deficyt budżetowy i wzrost długu publicznego w USA będą coraz większym problemem. Cztery piąte ekonomistów stwierdziło, że będzie to prowadzić do zwiększenia się kosztów finansowania zadłużenia. To zaś będzie obniżać wzrost potencjalnego PKB.

Głosy o możliwej rewaluacji chińskiego juana mogą mieć wpływ na postrzeganie tamtejszego rynku nieruchomości. Choć nie jest na nim tanio, to cześć specjalistów przekonuje, że kupno nieruchomości w Chinach może być szansą na to, by skorzystać na wzroście wartości tamtejszej waluty. Takie podejście podtrzymywałoby koniunkturę na rynku nieruchomości.

Katarzyna Siwek

źródło informacji: Home Broker

Brakuje dla nich mieszkań

Średni czas oczekiwania na najem lokalu komunalnego wynosi ponad 2 lata, ale zdarzają się przypadki, gdy najubożsi czekają od 7 do 11 lat - napisał Rzecznik Praw Obywatelskich do premiera Donalda Tuska, apelując o opracowanie rządowego programu.

W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich sytuacja może ulec zmianie jedynie wówczas, gdy gminy, odpowiedzialne za politykę mieszkaniową, otrzymają większe niż dotychczas wsparcie z budżetu państwa. RPO postuluje także opracowanie i wdrożenie rządowego długookresowego programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego.

RPO napisał, że w ostatnich latach problemy mieszkaniowe najuboższych ulegają nasileniu ze względu na rosnące zubożenie części społeczeństwa oraz malejące zasoby mieszkaniowe gmin - gminy bowiem wyzbywają się mieszkań, sprzedając je najemcom. "W konsekwencji tworzone są długie listy osób oczekujących na najem lokalu mieszkalnego" - napisał Kochanowski.

Rzecznik podkreślił, że sukcesywnie zmniejsza się udział mieszkań komunalnych w rynku mieszkaniowym i wynosi obecnie 10 proc.; w miastach jest nieco wyższy - 12,3 proc. RPO powołał się także na badania NIK, z których wynika, że tylko połowa skontrolowanych przez Izbę gmin wybudowała ostatnio lokale komunalne (18 gmin z 36 skontrolowanych). Według NIK pogorszył się też stan techniczny lokali komunalnych.

RPO zwrócił uwagę, że wprowadzając ustawę o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych w roku 2004 zakładano powstanie w ciągu ośmiu lat 100 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 20 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych.

W 2007 roku zakładano powstanie 5,5 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 3 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych; natomiast w latach 2008-2010 po 13,5 tys. lokali socjalnych i po 3 tys. miejsc w noclegowniach. Tymczasem - jak napisał RPO - w 2007 roku powstało tylko 2564 lokali socjalnych oraz 170 miejsc w noclegowniach. Natomiast w pierwszym półroczu 2008 roku złożono wnioski o utworzenie 1 224 lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 68 miejsc w noclegowniach.

Rzecznik przypomina także, że od 1 kwietnia 2009 roku wsparcie na tworzenie lokali socjalnych wynosi 30-50 proc. kosztów inwestycji. Jednakże środki na ten cel z roku na rok są mniejsze. I tak w 2007 roku było to 185 mln zł, w 2008 roku - 125 mln zł, w 2009 - 20 mln. W ocenie RPO zmniejszenie tych środków sprawiło, że "gminy w rzeczywistości nie miały szans skorzystania z wprowadzonego (...) zwiększonego dofinansowania inwestycji".

Według przytaczanych przez RPO szacunków Instytutu Rozwoju Miast (IRM) potrzeby gmin w zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych to 120-130 tys. Ponadto potrzebne jest - wg IRM - prawie 100 tys. mieszkań taniego budownictwa socjalnego. RPO zwraca się do premiera Donalda Tuska o zajęcie stanowiska w tej sprawie i "rozważenie możliwości podjęcia odpowiednich działań, umożliwiających gminom właściwe wywiązywanie się z ciążących na nich obowiązkach".

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Brakuje dla nich mieszkań

Średni czas oczekiwania na najem lokalu komunalnego wynosi ponad 2 lata, ale zdarzają się przypadki, gdy najubożsi czekają od 7 do 11 lat - napisał Rzecznik Praw Obywatelskich do premiera Donalda Tuska, apelując o opracowanie rządowego programu.

W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich sytuacja może ulec zmianie jedynie wówczas, gdy gminy, odpowiedzialne za politykę mieszkaniową, otrzymają większe niż dotychczas wsparcie z budżetu państwa. RPO postuluje także opracowanie i wdrożenie rządowego długookresowego programu rozwoju budownictwa mieszkaniowego.

RPO napisał, że w ostatnich latach problemy mieszkaniowe najuboższych ulegają nasileniu ze względu na rosnące zubożenie części społeczeństwa oraz malejące zasoby mieszkaniowe gmin - gminy bowiem wyzbywają się mieszkań, sprzedając je najemcom. "W konsekwencji tworzone są długie listy osób oczekujących na najem lokalu mieszkalnego" - napisał Kochanowski.

Rzecznik podkreślił, że sukcesywnie zmniejsza się udział mieszkań komunalnych w rynku mieszkaniowym i wynosi obecnie 10 proc.; w miastach jest nieco wyższy - 12,3 proc. RPO powołał się także na badania NIK, z których wynika, że tylko połowa skontrolowanych przez Izbę gmin wybudowała ostatnio lokale komunalne (18 gmin z 36 skontrolowanych). Według NIK pogorszył się też stan techniczny lokali komunalnych.

RPO zwrócił uwagę, że wprowadzając ustawę o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych w roku 2004 zakładano powstanie w ciągu ośmiu lat 100 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 20 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych.

W 2007 roku zakładano powstanie 5,5 tys. lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 3 tys. miejsc w noclegowniach lub domach dla bezdomnych; natomiast w latach 2008-2010 po 13,5 tys. lokali socjalnych i po 3 tys. miejsc w noclegowniach. Tymczasem - jak napisał RPO - w 2007 roku powstało tylko 2564 lokali socjalnych oraz 170 miejsc w noclegowniach. Natomiast w pierwszym półroczu 2008 roku złożono wnioski o utworzenie 1 224 lokali socjalnych i mieszkań chronionych oraz 68 miejsc w noclegowniach.

Rzecznik przypomina także, że od 1 kwietnia 2009 roku wsparcie na tworzenie lokali socjalnych wynosi 30-50 proc. kosztów inwestycji. Jednakże środki na ten cel z roku na rok są mniejsze. I tak w 2007 roku było to 185 mln zł, w 2008 roku - 125 mln zł, w 2009 - 20 mln. W ocenie RPO zmniejszenie tych środków sprawiło, że "gminy w rzeczywistości nie miały szans skorzystania z wprowadzonego (...) zwiększonego dofinansowania inwestycji".

Według przytaczanych przez RPO szacunków Instytutu Rozwoju Miast (IRM) potrzeby gmin w zakresie mieszkań komunalnych i socjalnych to 120-130 tys. Ponadto potrzebne jest - wg IRM - prawie 100 tys. mieszkań taniego budownictwa socjalnego. RPO zwraca się do premiera Donalda Tuska o zajęcie stanowiska w tej sprawie i "rozważenie możliwości podjęcia odpowiednich działań, umożliwiających gminom właściwe wywiązywanie się z ciążących na nich obowiązkach".

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Wybieramy kredyt hipoteczny, czyli jak się do tego zabrać i na co koniecznie uważać?

Po kilkunastu miesiącach posuchy na rynku kredytów hipotecznych, zarówno banki, jak i klienci wracają do gry. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że sporo się w tej dziedzinie zmieniło .
To, czego nam najbardziej brakuje w ofertach, to oczywiście kredytów w ukochanej przez Polaków walucie, czyli we frankach szwajcarskich. Owszem, czasem jeszcze jakiś bank oferuje tę walutę potencjalnym kredytobiorcom, ale najczęściej marże są tak wysokie, że i tak trzeba szukać innych rozwiązań. Pozostaje zatem wybór pomiędzy kredytem w PLN, a więc w rodzimej walucie, albo w EUR, czyli w rodzimej przyszłej walucie.

Poniżej przedstawiam Państwu, w siedmiu krokach, instruktaż, jak zabrać się poszukiwań optymalnego kredytu na zakup własnego M. Na początek "rozbierzmy" na czynniki pierwsze oprocentowanie kredytu, czyli:

1. Patrz na marżę kredytu, a dopiero później na łączne oprocentowanie

Jak prawie wszystkim wiadomo, oprocentowanie kredytu to prosta suma 2 składowych: marży (dochód banku) oraz ceny danej waluty na rynku międzybankowym (fachowe nazwy : WIBOR - dla złotego, EURIBOR - dla euro oraz LIBOR - dla franka szwajcarskiego). Skąd biorą się różnice w oprocentowaniu? Wpływ ma na to przede wszystkim ten drugi składnik oprocentowania. Spójrzmy zresztą, jak to wygląda obecnie:

WIBOR 3M (dla kredytów w PLN) - 4,2 proc.

EURIBOR 3M (dla kredytów w EUR) - 0,7 proc.

LIBOR 3M (dla kredytów w CHF) - 0,25 proc.

Zmienną zależną od banku jest marża. Aby na kredycie nie przepłacić, powinniśmy pilnować, aby oferta danego banku w kwestii oprocentowania była ustalona na rozsądnym poziomie, za który uważam (wg stanu na luty 2010):

- dla PLN marża nie powinna być wyższa od 2,5 proc. (marża poniżej 2 proc. to kredyt tani)

- dla innych walut marża nie powinna być wyższa od 3,5 proc. (poniżej 2,8 proc. to kredyt tani).

Z tą podstawową wiedzą na temat składników oprocentowania możemy przejść do kolejnego akapitu, czyli wybieramy walutę kredytu.

Wynajem czy kredyt na całe życie? Dołącz do dyskusji

2. Kiedy kredytowi w walucie mówimy twarde NIE?

Zrozumiałe jest, że biorąc kredyt chcielibyśmy mieć jak najniższe raty. Wciąż jednak kredyt złotowy będzie sporo droższy od przyzwoitego kredytu w walucie obcej. Obecnie sensownym rozwiązaniem wydaje się być kredyt w euro (dlaczego nie frank, patrz nieco wyżej). Są jednak czasem poważne przeciwwskazania, kiedy na kredycie w walucie możemy stracić lub kiedy będzie on na pewno nieopłacalny. Poniżej wymieniam takie sytuacje:

  • kiedy kredyt w walucie obcej ma zbyt wysoką marżę
  • Część banków bezwzględnie wykorzystuje sytuację, kiedy to polski kredytobiorca wykazuje awersję do rodzimej waluty i za wszelką cenę chce się zadłużyć w CHF czy EUR. Za szukanie jeleni uważam sprzedaż kredytów walutowych z marżą powyżej 4 proc., ale - jak pokazuje praktyka - jest sporo chętnych, którzy dają się na to nabrać.

    • kiedy złotówka jest bardzo "mocna" w stosunku do waluty kredytu
    • Taką sytuację mieliśmy w okresie I - VIII 2008 roku. Momentami frank spadał poniżej 2 zł, a i tak większość kredytobiorców wybierała tę walutę. Niemal pewne jest, że prędzej czy później nasza waluta się osłabi i wówczas nie tylko pójdą w górę raty kredytu, ale także całe zadłużenie. Przykładowo, co czuł kredytobiorca, który w lipcu 2008 roku wziął kredyt w CHF w wysokości 500 000 zł, a ledwie pół roku później jego zadłużenie wobec banku wzrosło do prawie 800 000 zł? Na szczęście takie sytuacje zdarzają się raz na kilka lat. Obecnie mamy do czynienia raczej z kursem "równowagi", a więc zadłużanie się w walucie obcej można uznać za względnie bezpieczne.

  • kiedy zamierzamy w bliskim terminie nadpłacić znaczną część lub całość kredytu
  • Zarobkiem banku przy kredycie walutowym jest nie tylko marża, ale także spread, zwany wcześniej "widełkami kursowymi". Bank przy uruchomieniu kredytu stosuje kurs kupna, a spłata następuje po kursie sprzedaży, wyższym o ok. 10 proc.

    Co to oznacza w praktyce? Jeśli dziś planujemy wziąć kredyt w wysokości 500 000 zł, z założeniem, że pewnie go spłacimy w ciągu roku (np. ze względu na sprzedaż innej nieruchomości), to przy spłacie musimy oddać bankowi o te 10 proc. więcej, czyli 550 000 zł (tu zakładam w uproszczeniu, że kurs danej waluty wobec PLN przy uruchomieniu kredytu i przy jego spłacie jest na podobnym poziomie). W takiej sytuacji najcięższym błędem (na własne życzenie) jest zadłużenie się w walucie - jedynym kredytem, jaki może wchodzić w rachubę jest kredyt złotowy. Ale jeśli po planowanej nadpłacie pozostanie jeszcze nam 100 czy 200 tysięcy kredytu do spłaty, nie ma przeszkód, aby po nadpłacie wybrać kredyt z niższą ratą, czyli zmienić walutę kredytu, czasem ta operacja uda nam się w naszym banku, czasem korzystniej będzie zmienić bank.

3. Cena kredytu to nie tylko oprocentowanie i prowizja


Wymienione w tytule dwa parametry są najbardziej widocznymi dla klienta elementami cenowymi oferty. Jeśli w analizie porównawczej iluś tam ofert skoncentrujemy się li tylko na wysokości raty i prowizji, możemy się mocno oszukać. Dosyć często spotykam się ze "sztuczkami" nierzetelnych doradców, którzy w ten sposób sprzedają bardzo drogie oferty, "zapominają" o przekazaniu klientowi informacji np. o licznych i bardzo drogich obowiązkowych ubezpieczeniach, przykładowo od ryzyka utraty pracy, od ryzyka stopy procentowej, od ryzyka spadku ceny nieruchomości itp. Parametrami wpływającymi na łączną cenę kredytu są także: koszty ubezpieczenia pomostowego (do momentu wpisu obciążenia hipoteki w księdze wieczystej), koszty ubezpieczenia obniżonego wkładu własnego, wycena nieruchomości, wysokość prowizji banku za wcześniejszą spłatę części lub całości kredytu czy koszt przewalutowania. Są banki, które do swojej oferty "wkleją" nam obowiązkowo wszystkie tego typu opłaty, w innych bankach części z wymienionych opłat po prostu nie ma. W ten sposób możemy dopłacić, przy uruchomieniu kredytu lub w trakcie jego spłaty, czasem nawet blisko 10 proc. jego wartości.

I tu przechodzimy do kolejnego akapitu - kto ma nam pomagać w wybraniu kredytu i podpisaniu umowy z bankiem.

4. Nie wierz nigdy doradcy...

...bezkrytycznie. Doradca kredytowy jest prawie zawsze (czy to w banku, czy też w firmie pośrednictwa kredytowego) na prowizji. Im więcej uda mu się pozyskać klientów w danym miesiącu, tym więcej zarobi. Z punktu widzenia klienta nie jest to więc sytuacja komfortowa - nie zawsze (a raczej bardzo rzadko) mamy po drugiej stronie doradcę z prawdziwego zdarzenia. Zdecydowana większość po prostu walczy o swój chleb i nie zawsze jest to gra fair play. Tu jest trochę tak, jak z reklamami: część z nich tylko upiększa produkt, ale są też reklamy, które paskudnie wprowadzają potencjalnych klientów w błąd. Warto jest więc sprawę swojego kredytu skonsultować w kilku miejscach. Pamiętajmy też o uzyskaniu od doradcy wszystkich parametrów kredytu w formie pisemnej. Może się okazać, że doradca o czymś "zapomni" (a zweryfikujemy to w innym miejscu), ale też może nas wrednie oszukać. Z mojego bogatego doświadczenia wiem, że często pseudo-doradcy u pośredników twierdzą, że np. dany bank nie pobiera prowizji i dopiero przy umowie zaskoczony klient musi wyjąć z kieszeni dodatkowo 2 proc. wartości kredytu, w przeciwnym razie bank kredytu nie uruchomi. A na zmianę banku nie ma już czasu.

5. Dobry doradca to nie akwizytor

Skoro przychodzimy do doradcy po kredyt hipoteczny, pewnie chcielibyśmy, aby ten skoncentrował się na zleconej sprawie. Tu jednak bardzo często spotkamy się z sytuacją (zarówno w bankach, jak i u pośredników), że nasz "doradca" pięknymi słowy będzie nam zachwalał zakup funduszy, innych instrumentów finansowych czy też ubezpieczeń, przy obietnicy uzyskania dochodów znacznie przewyższających odsetki od lokaty bankowej. Takiej praktyce, w niektórych dużych instytucjach powszechnej, również mówię zdecydowane NIE. Oczywiście, nie ma żadnych przeszkód, aby pomóc klientom w korzystnym zainwestowaniu swoich środków (jeśli ci są tym zainteresowani), ale niech zrobi to doradca inwestycyjny z prawdziwego zdarzenia.

6. Dobry zwyczaj - więcej pożyczaj


Najczęściej staramy się wziąć z banku kredyt w najniższej wysokości - tak, aby zamknąć transakcję kupna nieruchomości. Czasem zapominamy o innych kosztach: notarialnych czy też okołokredytowych (prowizje, ubezpieczenia). Zwykle w nowe mieszkanie musimy też nieco zainwestować, aby móc w nim zamieszkać. Jeśli nasze obliczenia odnośnie kwoty kredytu będziemy robić na styk (uwzględniając przy tym posiadane środki własne), prawie zawsze okaże się, że na koniec zabraknie nam kwoty 10 czy 20 tysięcy złotych. Wtedy zwykle sięgamy po dużo droższe produkty finansowe typu "zakupy na raty", pożyczki konsumpcyjne czy też uruchamiamy nasze karty kredytowe. Jeśli nasz budżet jest dość napięty, możemy na własnej szyi odczuć zaciskanie się pętli kredytowej - kilka dodatkowych, "małych" kredytów zwiększa nasze obciążenia miesięczne o 1000 złotych lub więcej. Aby tej sytuacji uniknąć, wystarczy we wniosku wystąpić od razu o kredyt większy o np. 20 000 zł niż planowaliśmy, wtedy unikniemy opisanej wyżej sytuacji. W najgorszym przypadku pozostanie nam na koniec trochę wolnych środków, co przy kredycie hipotecznym czasem może okazać się nieodzowne (np. przy nieoczekiwanej utracie pracy przez kredytobiorcę).

7. Drobnym druczkiem...

Ostatnio niemal wszystkie poważne porady w kwestii zawierania umów z "dużymi" instytucjami (np. banki, ubezpieczyciele, deweloperzy) zawierają ostrzeżenia przed tym, co jest napisane "drobnym druczkiem". Część kredytobiorców takie rady bierze sobie mocno do serca i swoją uwagę kieruje przy tej czynności na umowę kredytową - i tu robią poważny błąd. Zajmijmy się więc tym tematem szerzej.

Umowa kredytowa - tworzy ją, w każdym banku, bardzo poważne grono: określony departament centrali banku, opiniują bardzo szacowni radcy prawni. Zmiennymi są oczywiście parametry kredytu, dane osobowe itp., ale zdecydowana większość zapisów nie podlega nawet najmniejszym korektom. Jeśli więc przed podpisaniem umowy chcemy jej treść dokładnie poznać lub też skonsultować z własnym prawnikiem, poprośmy o tę umowę przy składaniu wniosku o kredyt, a nie po decyzji. Próba negocjacji i wnoszenie o zmiany w danych zapisach to najczęściej walka z wiatrakami. Dochodzi przy tym do niepotrzebnych spięć, awantur, a wszystko to ma miejsce tuż przed uruchomieniem kredytu, kiedy czasem bardzo już gonią nas terminy.

Z mojego doświadczenia dodatkowe zapisy nie są groźne, choć czasem wyglądają mało poważnie lub się z nimi nie zgadzamy (np. mamy obowiązek informowania banku każdorazowo o zmianie pracy lub o obniżeniu wartości rynkowej kredytowanej nieruchomości). Z analizą umowy (jeśli czujemy taką potrzebę) nie czekajmy więc do ostatniej chwili. Jednak część zapisów z umowy znać musimy - koniecznie trzeba się zapoznać z akapitami pod tytułem " zasady wcześniejszej spłaty części lub całości kredytu" oraz "zobowiązania kredytobiorcy po uruchomieniu kredytu".

Innym bardzo ważnym dokumentem, w którym nie możemy pozwolić sobie nawet na najmniejsze "niedoczytanie" jest decyzja kredytowa.

Profesjonalny doradca kredytowy niemal zawsze z dużą rezerwą podchodzi do informacji z banku dotyczącą prowadzonej sprawy. "Decyzja jest pozytywna" - usłyszymy w banku. "Poproszę o jej przesłanie" - powie zawodowiec, zanim się zacznie z niej cieszyć i dzwonić z radosną nowiną do klienta. W każdej bowiem decyzji trzeba sprawdzić najpierw parametry (czy bank nie zmniejszył mocno kwoty przyznanego kredytu, czy mamy takie oprocentowanie, jakie obiecaliśmy klientowi, itp.). Następnie należy gruntownie przeanalizować fragmenty decyzji, w których mowa o "warunkach podpisania umowy kredytowej" i "warunkach do uruchomienia kredytu". Czasem warunków tych jest tak dużo (zależy to zarówno od danego banku, jak i od konkretnego analityka), czasem są one wręcz niemożliwe do spełnienia przez klienta.

Tu właśnie jest chyba największa różnica pomiędzy amatorem w doradztwie kredytowym a profesjonalistą - amator sądzi, że pozytywna decyzja to koniec jego pracy nad wnioskiem, podczas gdy dla zawodowca jest to dopiero jej początek. Na ogół bowiem od niekorzystnych decyzji można się odwołać (np. wnioskować o odstąpienie przez bank od spełnienia danego warunku, lub zastąpić warunek innym, akceptowalnym przez bank i przez klienta). Ale jak się to robi, do kogo trzeba się zwrócić i na co można ewentualnie liczyć ze strony banku, to już najwyższe arkana wiedzy, niedostępne dla niedoświadczonych "doradców". Nie liczmy bowiem na to, że ktoś z banku machnie ręką i powie "No dobra, ten warunek nie jest taki istotny. Uruchomimy Panu kredyt". Nie ma takiej możliwości, musimy wypełnić wszystko co do joty, dokładnie w taki sposób i w takiej formie, jak życzy sobie bank w ostatecznej decyzji. Inaczej kredyt nie zostanie uruchomiony.

Zdaję sobie sprawę, że powyższa publikacja nie wyczerpuje tematu przywołanego w tytule. Być może jednak pozwoli Państwu na nieco szersze spojrzenie na temat kredytu hipotecznego oraz przede wszystkim na kwestię doradztwa. Będąc w rękach profesjonalisty nie muszą się Państwo martwić o tego typu sprawy, to jest właśnie jego zadanie - znaleźć drogę do uzyskania przez klienta optymalnej wersji kredytu i nie szukać przy tym dodatkowych dochodów poprzez akwizycję innych produktów. Jeśli jednak wolą Państwo działać samodzielnie, lub jeśli osoba, której powierzyli Państwo przeprowadzenie transakcji nie wygląda na zawodowca - warto zerknąć czasem do niniejszego poradnika.

Krzysztof Oppenheim

interia.pl

Wybieramy kredyt hipoteczny, czyli jak się do tego zabrać i na co koniecznie uważać?

Po kilkunastu miesiącach posuchy na rynku kredytów hipotecznych, zarówno banki, jak i klienci wracają do gry. Nie trzeba być ekspertem, aby zauważyć, że sporo się w tej dziedzinie zmieniło .
To, czego nam najbardziej brakuje w ofertach, to oczywiście kredytów w ukochanej przez Polaków walucie, czyli we frankach szwajcarskich. Owszem, czasem jeszcze jakiś bank oferuje tę walutę potencjalnym kredytobiorcom, ale najczęściej marże są tak wysokie, że i tak trzeba szukać innych rozwiązań. Pozostaje zatem wybór pomiędzy kredytem w PLN, a więc w rodzimej walucie, albo w EUR, czyli w rodzimej przyszłej walucie.

Poniżej przedstawiam Państwu, w siedmiu krokach, instruktaż, jak zabrać się poszukiwań optymalnego kredytu na zakup własnego M. Na początek "rozbierzmy" na czynniki pierwsze oprocentowanie kredytu, czyli:

1. Patrz na marżę kredytu, a dopiero później na łączne oprocentowanie

Jak prawie wszystkim wiadomo, oprocentowanie kredytu to prosta suma 2 składowych: marży (dochód banku) oraz ceny danej waluty na rynku międzybankowym (fachowe nazwy : WIBOR - dla złotego, EURIBOR - dla euro oraz LIBOR - dla franka szwajcarskiego). Skąd biorą się różnice w oprocentowaniu? Wpływ ma na to przede wszystkim ten drugi składnik oprocentowania. Spójrzmy zresztą, jak to wygląda obecnie:

WIBOR 3M (dla kredytów w PLN) - 4,2 proc.

EURIBOR 3M (dla kredytów w EUR) - 0,7 proc.

LIBOR 3M (dla kredytów w CHF) - 0,25 proc.

Zmienną zależną od banku jest marża. Aby na kredycie nie przepłacić, powinniśmy pilnować, aby oferta danego banku w kwestii oprocentowania była ustalona na rozsądnym poziomie, za który uważam (wg stanu na luty 2010):

- dla PLN marża nie powinna być wyższa od 2,5 proc. (marża poniżej 2 proc. to kredyt tani)

- dla innych walut marża nie powinna być wyższa od 3,5 proc. (poniżej 2,8 proc. to kredyt tani).

Z tą podstawową wiedzą na temat składników oprocentowania możemy przejść do kolejnego akapitu, czyli wybieramy walutę kredytu.

Wynajem czy kredyt na całe życie? Dołącz do dyskusji

2. Kiedy kredytowi w walucie mówimy twarde NIE?

Zrozumiałe jest, że biorąc kredyt chcielibyśmy mieć jak najniższe raty. Wciąż jednak kredyt złotowy będzie sporo droższy od przyzwoitego kredytu w walucie obcej. Obecnie sensownym rozwiązaniem wydaje się być kredyt w euro (dlaczego nie frank, patrz nieco wyżej). Są jednak czasem poważne przeciwwskazania, kiedy na kredycie w walucie możemy stracić lub kiedy będzie on na pewno nieopłacalny. Poniżej wymieniam takie sytuacje:

  • kiedy kredyt w walucie obcej ma zbyt wysoką marżę
  • Część banków bezwzględnie wykorzystuje sytuację, kiedy to polski kredytobiorca wykazuje awersję do rodzimej waluty i za wszelką cenę chce się zadłużyć w CHF czy EUR. Za szukanie jeleni uważam sprzedaż kredytów walutowych z marżą powyżej 4 proc., ale - jak pokazuje praktyka - jest sporo chętnych, którzy dają się na to nabrać.

    • kiedy złotówka jest bardzo "mocna" w stosunku do waluty kredytu
    • Taką sytuację mieliśmy w okresie I - VIII 2008 roku. Momentami frank spadał poniżej 2 zł, a i tak większość kredytobiorców wybierała tę walutę. Niemal pewne jest, że prędzej czy później nasza waluta się osłabi i wówczas nie tylko pójdą w górę raty kredytu, ale także całe zadłużenie. Przykładowo, co czuł kredytobiorca, który w lipcu 2008 roku wziął kredyt w CHF w wysokości 500 000 zł, a ledwie pół roku później jego zadłużenie wobec banku wzrosło do prawie 800 000 zł? Na szczęście takie sytuacje zdarzają się raz na kilka lat. Obecnie mamy do czynienia raczej z kursem "równowagi", a więc zadłużanie się w walucie obcej można uznać za względnie bezpieczne.

  • kiedy zamierzamy w bliskim terminie nadpłacić znaczną część lub całość kredytu
  • Zarobkiem banku przy kredycie walutowym jest nie tylko marża, ale także spread, zwany wcześniej "widełkami kursowymi". Bank przy uruchomieniu kredytu stosuje kurs kupna, a spłata następuje po kursie sprzedaży, wyższym o ok. 10 proc.

    Co to oznacza w praktyce? Jeśli dziś planujemy wziąć kredyt w wysokości 500 000 zł, z założeniem, że pewnie go spłacimy w ciągu roku (np. ze względu na sprzedaż innej nieruchomości), to przy spłacie musimy oddać bankowi o te 10 proc. więcej, czyli 550 000 zł (tu zakładam w uproszczeniu, że kurs danej waluty wobec PLN przy uruchomieniu kredytu i przy jego spłacie jest na podobnym poziomie). W takiej sytuacji najcięższym błędem (na własne życzenie) jest zadłużenie się w walucie - jedynym kredytem, jaki może wchodzić w rachubę jest kredyt złotowy. Ale jeśli po planowanej nadpłacie pozostanie jeszcze nam 100 czy 200 tysięcy kredytu do spłaty, nie ma przeszkód, aby po nadpłacie wybrać kredyt z niższą ratą, czyli zmienić walutę kredytu, czasem ta operacja uda nam się w naszym banku, czasem korzystniej będzie zmienić bank.

3. Cena kredytu to nie tylko oprocentowanie i prowizja


Wymienione w tytule dwa parametry są najbardziej widocznymi dla klienta elementami cenowymi oferty. Jeśli w analizie porównawczej iluś tam ofert skoncentrujemy się li tylko na wysokości raty i prowizji, możemy się mocno oszukać. Dosyć często spotykam się ze "sztuczkami" nierzetelnych doradców, którzy w ten sposób sprzedają bardzo drogie oferty, "zapominają" o przekazaniu klientowi informacji np. o licznych i bardzo drogich obowiązkowych ubezpieczeniach, przykładowo od ryzyka utraty pracy, od ryzyka stopy procentowej, od ryzyka spadku ceny nieruchomości itp. Parametrami wpływającymi na łączną cenę kredytu są także: koszty ubezpieczenia pomostowego (do momentu wpisu obciążenia hipoteki w księdze wieczystej), koszty ubezpieczenia obniżonego wkładu własnego, wycena nieruchomości, wysokość prowizji banku za wcześniejszą spłatę części lub całości kredytu czy koszt przewalutowania. Są banki, które do swojej oferty "wkleją" nam obowiązkowo wszystkie tego typu opłaty, w innych bankach części z wymienionych opłat po prostu nie ma. W ten sposób możemy dopłacić, przy uruchomieniu kredytu lub w trakcie jego spłaty, czasem nawet blisko 10 proc. jego wartości.

I tu przechodzimy do kolejnego akapitu - kto ma nam pomagać w wybraniu kredytu i podpisaniu umowy z bankiem.

4. Nie wierz nigdy doradcy...

...bezkrytycznie. Doradca kredytowy jest prawie zawsze (czy to w banku, czy też w firmie pośrednictwa kredytowego) na prowizji. Im więcej uda mu się pozyskać klientów w danym miesiącu, tym więcej zarobi. Z punktu widzenia klienta nie jest to więc sytuacja komfortowa - nie zawsze (a raczej bardzo rzadko) mamy po drugiej stronie doradcę z prawdziwego zdarzenia. Zdecydowana większość po prostu walczy o swój chleb i nie zawsze jest to gra fair play. Tu jest trochę tak, jak z reklamami: część z nich tylko upiększa produkt, ale są też reklamy, które paskudnie wprowadzają potencjalnych klientów w błąd. Warto jest więc sprawę swojego kredytu skonsultować w kilku miejscach. Pamiętajmy też o uzyskaniu od doradcy wszystkich parametrów kredytu w formie pisemnej. Może się okazać, że doradca o czymś "zapomni" (a zweryfikujemy to w innym miejscu), ale też może nas wrednie oszukać. Z mojego bogatego doświadczenia wiem, że często pseudo-doradcy u pośredników twierdzą, że np. dany bank nie pobiera prowizji i dopiero przy umowie zaskoczony klient musi wyjąć z kieszeni dodatkowo 2 proc. wartości kredytu, w przeciwnym razie bank kredytu nie uruchomi. A na zmianę banku nie ma już czasu.

5. Dobry doradca to nie akwizytor

Skoro przychodzimy do doradcy po kredyt hipoteczny, pewnie chcielibyśmy, aby ten skoncentrował się na zleconej sprawie. Tu jednak bardzo często spotkamy się z sytuacją (zarówno w bankach, jak i u pośredników), że nasz "doradca" pięknymi słowy będzie nam zachwalał zakup funduszy, innych instrumentów finansowych czy też ubezpieczeń, przy obietnicy uzyskania dochodów znacznie przewyższających odsetki od lokaty bankowej. Takiej praktyce, w niektórych dużych instytucjach powszechnej, również mówię zdecydowane NIE. Oczywiście, nie ma żadnych przeszkód, aby pomóc klientom w korzystnym zainwestowaniu swoich środków (jeśli ci są tym zainteresowani), ale niech zrobi to doradca inwestycyjny z prawdziwego zdarzenia.

6. Dobry zwyczaj - więcej pożyczaj


Najczęściej staramy się wziąć z banku kredyt w najniższej wysokości - tak, aby zamknąć transakcję kupna nieruchomości. Czasem zapominamy o innych kosztach: notarialnych czy też okołokredytowych (prowizje, ubezpieczenia). Zwykle w nowe mieszkanie musimy też nieco zainwestować, aby móc w nim zamieszkać. Jeśli nasze obliczenia odnośnie kwoty kredytu będziemy robić na styk (uwzględniając przy tym posiadane środki własne), prawie zawsze okaże się, że na koniec zabraknie nam kwoty 10 czy 20 tysięcy złotych. Wtedy zwykle sięgamy po dużo droższe produkty finansowe typu "zakupy na raty", pożyczki konsumpcyjne czy też uruchamiamy nasze karty kredytowe. Jeśli nasz budżet jest dość napięty, możemy na własnej szyi odczuć zaciskanie się pętli kredytowej - kilka dodatkowych, "małych" kredytów zwiększa nasze obciążenia miesięczne o 1000 złotych lub więcej. Aby tej sytuacji uniknąć, wystarczy we wniosku wystąpić od razu o kredyt większy o np. 20 000 zł niż planowaliśmy, wtedy unikniemy opisanej wyżej sytuacji. W najgorszym przypadku pozostanie nam na koniec trochę wolnych środków, co przy kredycie hipotecznym czasem może okazać się nieodzowne (np. przy nieoczekiwanej utracie pracy przez kredytobiorcę).

7. Drobnym druczkiem...

Ostatnio niemal wszystkie poważne porady w kwestii zawierania umów z "dużymi" instytucjami (np. banki, ubezpieczyciele, deweloperzy) zawierają ostrzeżenia przed tym, co jest napisane "drobnym druczkiem". Część kredytobiorców takie rady bierze sobie mocno do serca i swoją uwagę kieruje przy tej czynności na umowę kredytową - i tu robią poważny błąd. Zajmijmy się więc tym tematem szerzej.

Umowa kredytowa - tworzy ją, w każdym banku, bardzo poważne grono: określony departament centrali banku, opiniują bardzo szacowni radcy prawni. Zmiennymi są oczywiście parametry kredytu, dane osobowe itp., ale zdecydowana większość zapisów nie podlega nawet najmniejszym korektom. Jeśli więc przed podpisaniem umowy chcemy jej treść dokładnie poznać lub też skonsultować z własnym prawnikiem, poprośmy o tę umowę przy składaniu wniosku o kredyt, a nie po decyzji. Próba negocjacji i wnoszenie o zmiany w danych zapisach to najczęściej walka z wiatrakami. Dochodzi przy tym do niepotrzebnych spięć, awantur, a wszystko to ma miejsce tuż przed uruchomieniem kredytu, kiedy czasem bardzo już gonią nas terminy.

Z mojego doświadczenia dodatkowe zapisy nie są groźne, choć czasem wyglądają mało poważnie lub się z nimi nie zgadzamy (np. mamy obowiązek informowania banku każdorazowo o zmianie pracy lub o obniżeniu wartości rynkowej kredytowanej nieruchomości). Z analizą umowy (jeśli czujemy taką potrzebę) nie czekajmy więc do ostatniej chwili. Jednak część zapisów z umowy znać musimy - koniecznie trzeba się zapoznać z akapitami pod tytułem " zasady wcześniejszej spłaty części lub całości kredytu" oraz "zobowiązania kredytobiorcy po uruchomieniu kredytu".

Innym bardzo ważnym dokumentem, w którym nie możemy pozwolić sobie nawet na najmniejsze "niedoczytanie" jest decyzja kredytowa.

Profesjonalny doradca kredytowy niemal zawsze z dużą rezerwą podchodzi do informacji z banku dotyczącą prowadzonej sprawy. "Decyzja jest pozytywna" - usłyszymy w banku. "Poproszę o jej przesłanie" - powie zawodowiec, zanim się zacznie z niej cieszyć i dzwonić z radosną nowiną do klienta. W każdej bowiem decyzji trzeba sprawdzić najpierw parametry (czy bank nie zmniejszył mocno kwoty przyznanego kredytu, czy mamy takie oprocentowanie, jakie obiecaliśmy klientowi, itp.). Następnie należy gruntownie przeanalizować fragmenty decyzji, w których mowa o "warunkach podpisania umowy kredytowej" i "warunkach do uruchomienia kredytu". Czasem warunków tych jest tak dużo (zależy to zarówno od danego banku, jak i od konkretnego analityka), czasem są one wręcz niemożliwe do spełnienia przez klienta.

Tu właśnie jest chyba największa różnica pomiędzy amatorem w doradztwie kredytowym a profesjonalistą - amator sądzi, że pozytywna decyzja to koniec jego pracy nad wnioskiem, podczas gdy dla zawodowca jest to dopiero jej początek. Na ogół bowiem od niekorzystnych decyzji można się odwołać (np. wnioskować o odstąpienie przez bank od spełnienia danego warunku, lub zastąpić warunek innym, akceptowalnym przez bank i przez klienta). Ale jak się to robi, do kogo trzeba się zwrócić i na co można ewentualnie liczyć ze strony banku, to już najwyższe arkana wiedzy, niedostępne dla niedoświadczonych "doradców". Nie liczmy bowiem na to, że ktoś z banku machnie ręką i powie "No dobra, ten warunek nie jest taki istotny. Uruchomimy Panu kredyt". Nie ma takiej możliwości, musimy wypełnić wszystko co do joty, dokładnie w taki sposób i w takiej formie, jak życzy sobie bank w ostatecznej decyzji. Inaczej kredyt nie zostanie uruchomiony.

Zdaję sobie sprawę, że powyższa publikacja nie wyczerpuje tematu przywołanego w tytule. Być może jednak pozwoli Państwu na nieco szersze spojrzenie na temat kredytu hipotecznego oraz przede wszystkim na kwestię doradztwa. Będąc w rękach profesjonalisty nie muszą się Państwo martwić o tego typu sprawy, to jest właśnie jego zadanie - znaleźć drogę do uzyskania przez klienta optymalnej wersji kredytu i nie szukać przy tym dodatkowych dochodów poprzez akwizycję innych produktów. Jeśli jednak wolą Państwo działać samodzielnie, lub jeśli osoba, której powierzyli Państwo przeprowadzenie transakcji nie wygląda na zawodowca - warto zerknąć czasem do niniejszego poradnika.

Krzysztof Oppenheim

interia.pl

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej
Europa Środkowa nadal zajmuje ważne miejsce na mapie nieruchomości magazynowych i pomimo recesji światowej gospodarki na rynku tym zawarto szereg znaczących transakcji. W 2009 r. wynajęto ok. 1,5 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej, co jest wynikiem porównywalnym z ilością powierzchni wynajętej w ubiegłym roku we Francji (1,6 mln mkw.), której rynek w tym sektorze uznawany jest za najlepiej rozwinięty w Europie.
„W porównaniu z poprzednimi latami podaż w Europie Zachodniej w 2009 r., podobnie jak popyt, była bardzo niska. Pomimo spadku aktywności na rynku budowlanym oraz najmu, region Europy Środkowej osiągnął w 2009 r. swój trzeci najlepszy wynik w ciągu ostatnich 10 lat. Przewaga regionu tkwi niezmiennie w tańszej i dobrze wykształconej sile roboczej, korzystnym położeniu blisko Europy Zachodniej oraz stosunkowo wysokiej sile nabywczej ludności” – powiedział Ferdinand Hlobil, dyrektor zespołu ds. nieruchomości przemysłowych i magazynowych w Europie Środkowej firmy Cushman & Wakefield.

Europa Środkowa – dodał – w porównaniu z Europą Zachodnią ma ponadto olbrzymi potencjał wzrostu konsumpcji, który dodatkowo pobudza rozwój sektora nieruchomości magazynowych. Parki logistyczne, magazynowe i przemysłowe to podstawa sukcesu firm świadczących usługi w sektorze dóbr szybko zbywalnych”.

Popyt

Na przestrzeni ostatnich 10 lat wolumen wynajmowanej powierzchni magazynowej systematycznie wzrastał i w 2008 r. osiągnął najwyższy poziom. Wynajęto wtedy prawie 2,8 mln mkw. (zob. wykres). W ubiegłym roku popyt zmniejszył się do ok. 1,5 mln mkw. powierzchni. Największe zainteresowanie wśród najemców odnotowano w Polsce i Czechach.

W Polsce krajowe małe i średnie przedsiębiorstwa są bardziej konkurencyjne niż firmy tego typu w innych krajach Europy Środkowej. Dotyczy to zarówno producentów, jak i handlowców. W Czechach natomiast inwestycje zagraniczne odgrywają dużą rolę. Wskutek kryzysu gospodarczego zagraniczne firmy produkcyjne zaniechały ekspansji w innych państwach – Czechy były pierwszym krajem Europy Środkowej, który odczuł spadek zainteresowania powierzchnią magazynową już w 2008 r. Pozostałe państwa regionu odnotowały spadek popytu dopiero w ubiegłym roku” – stwierdził Ferdinand Hlobil.

Podaż

Wolumen nowo wybudowanej powierzchni w 2009 r. zmniejszył się o 35% w porównaniu do 2008 r. W ubiegłym roku wybudowano łącznie 1,6 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej w czterech krajach Europy Środkowej, co wskazuje na znaczny spadek (z poziomu prawie 2,5 mln mkw. w 2008 r. – zob. wykres). W ubiegłym roku aktywność deweloperska na Słowacji niemal całkowicie zamarła, natomiast na Węgrzech ilość nowo wybudowanej powierzchni zmniejszyła się o połowę. W Polsce i Czechach wolumen nowej powierzchni oddanej do użytku zmniejszył się w skali roku o ok. 1/3.

Pustostany


Obecnie średni poziom pustostanów dla nowo budowanych powierzchni w regionie Europy Środkowej wynosi 16%, przy czym najniższy jest na Słowacji (7%), a najwyższy na Węgrzech (19%).

„Akceptowalny, stały poziom pustostanów to ok. 10%. Przy niższym wskaźniku zasoby powierzchni na wynajem w niektórych obszarach zaczynają się wyraźnie kurczyć, co zachęca deweloperów do wznawiania procesów inwestycyjnych” – zauważa Ferdinand Hlobil. I dodaje: „W ostatnim kwartale ubiegłego roku stopa pustostanów zaczęła maleć i oczekuje się, że w bieżącym roku wskaźnik ten osiągnie poziom ok. 12%”.

Czynsze


Czynsze za najlepsze powierzchnie w całym regionie Europy Środkowej wynoszą obecnie ok. 3,5 EUR/mkw./miesiąc. Pod koniec ubiegłego roku odnotowano presję wzrostową na ceny w lokalizacjach o niskim wskaźniku pustostanów, natomiast w 2010 r. może ona przełożyć się na nieznaczne wzrosty stawek czynszu w atrakcyjnych lokalizacjach cieszących się największym popytem.

Obecnie zasoby Europy Środkowej wynoszą łącznie ok. 12 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej.
 
 
 


Cushman & Wakefield

kg

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej

Dynamiczny rozwój rynku nieruchomości magazynowych w Europie Środkowej
Europa Środkowa nadal zajmuje ważne miejsce na mapie nieruchomości magazynowych i pomimo recesji światowej gospodarki na rynku tym zawarto szereg znaczących transakcji. W 2009 r. wynajęto ok. 1,5 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej, co jest wynikiem porównywalnym z ilością powierzchni wynajętej w ubiegłym roku we Francji (1,6 mln mkw.), której rynek w tym sektorze uznawany jest za najlepiej rozwinięty w Europie.
„W porównaniu z poprzednimi latami podaż w Europie Zachodniej w 2009 r., podobnie jak popyt, była bardzo niska. Pomimo spadku aktywności na rynku budowlanym oraz najmu, region Europy Środkowej osiągnął w 2009 r. swój trzeci najlepszy wynik w ciągu ostatnich 10 lat. Przewaga regionu tkwi niezmiennie w tańszej i dobrze wykształconej sile roboczej, korzystnym położeniu blisko Europy Zachodniej oraz stosunkowo wysokiej sile nabywczej ludności” – powiedział Ferdinand Hlobil, dyrektor zespołu ds. nieruchomości przemysłowych i magazynowych w Europie Środkowej firmy Cushman & Wakefield.

Europa Środkowa – dodał – w porównaniu z Europą Zachodnią ma ponadto olbrzymi potencjał wzrostu konsumpcji, który dodatkowo pobudza rozwój sektora nieruchomości magazynowych. Parki logistyczne, magazynowe i przemysłowe to podstawa sukcesu firm świadczących usługi w sektorze dóbr szybko zbywalnych”.

Popyt

Na przestrzeni ostatnich 10 lat wolumen wynajmowanej powierzchni magazynowej systematycznie wzrastał i w 2008 r. osiągnął najwyższy poziom. Wynajęto wtedy prawie 2,8 mln mkw. (zob. wykres). W ubiegłym roku popyt zmniejszył się do ok. 1,5 mln mkw. powierzchni. Największe zainteresowanie wśród najemców odnotowano w Polsce i Czechach.

W Polsce krajowe małe i średnie przedsiębiorstwa są bardziej konkurencyjne niż firmy tego typu w innych krajach Europy Środkowej. Dotyczy to zarówno producentów, jak i handlowców. W Czechach natomiast inwestycje zagraniczne odgrywają dużą rolę. Wskutek kryzysu gospodarczego zagraniczne firmy produkcyjne zaniechały ekspansji w innych państwach – Czechy były pierwszym krajem Europy Środkowej, który odczuł spadek zainteresowania powierzchnią magazynową już w 2008 r. Pozostałe państwa regionu odnotowały spadek popytu dopiero w ubiegłym roku” – stwierdził Ferdinand Hlobil.

Podaż

Wolumen nowo wybudowanej powierzchni w 2009 r. zmniejszył się o 35% w porównaniu do 2008 r. W ubiegłym roku wybudowano łącznie 1,6 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej w czterech krajach Europy Środkowej, co wskazuje na znaczny spadek (z poziomu prawie 2,5 mln mkw. w 2008 r. – zob. wykres). W ubiegłym roku aktywność deweloperska na Słowacji niemal całkowicie zamarła, natomiast na Węgrzech ilość nowo wybudowanej powierzchni zmniejszyła się o połowę. W Polsce i Czechach wolumen nowej powierzchni oddanej do użytku zmniejszył się w skali roku o ok. 1/3.

Pustostany


Obecnie średni poziom pustostanów dla nowo budowanych powierzchni w regionie Europy Środkowej wynosi 16%, przy czym najniższy jest na Słowacji (7%), a najwyższy na Węgrzech (19%).

„Akceptowalny, stały poziom pustostanów to ok. 10%. Przy niższym wskaźniku zasoby powierzchni na wynajem w niektórych obszarach zaczynają się wyraźnie kurczyć, co zachęca deweloperów do wznawiania procesów inwestycyjnych” – zauważa Ferdinand Hlobil. I dodaje: „W ostatnim kwartale ubiegłego roku stopa pustostanów zaczęła maleć i oczekuje się, że w bieżącym roku wskaźnik ten osiągnie poziom ok. 12%”.

Czynsze


Czynsze za najlepsze powierzchnie w całym regionie Europy Środkowej wynoszą obecnie ok. 3,5 EUR/mkw./miesiąc. Pod koniec ubiegłego roku odnotowano presję wzrostową na ceny w lokalizacjach o niskim wskaźniku pustostanów, natomiast w 2010 r. może ona przełożyć się na nieznaczne wzrosty stawek czynszu w atrakcyjnych lokalizacjach cieszących się największym popytem.

Obecnie zasoby Europy Środkowej wynoszą łącznie ok. 12 mln mkw. nowoczesnej powierzchni magazynowej.
 
 
 


Cushman & Wakefield

kg

Brak chętnych na domy w luksusowych przedmieściach Nowego Jorku

Bryan Roddy mówi, że w kwietniu 2007 roku wydawało się to mądrą inwestycją, kiedy wraz ze wspólnikami kupił za 1,2 milion dolarów dom w Greenwich w stanie Connecticut; dodali dwie sypialnie i dwie łazienki i wystawili na sprzedaż za 2,9 miliony dolarów, by skusić kupujących z Manhattanu.

Wystawili na sprzedaż nieruchomość Havemeyer Place w październiku 2008 roku, miesiąc po tym jak zbankrutował Lehman Brothers Holdings, co zachwiało rynkami. Dom wciąż jest na sprzedaż. Tak zwany rynek wznoszący w Greenwich, znany jako kapitał hedgingowy Stanów Zjednoczonych wysechł, ponieważ długotrwałe skutki kryzysu finansowego sprawiły, że potencjalni kupcy postanowili pozostać w swoich obecnych domach.

- Nikt nie szukał domu w takiej cenie – powiedział 48-letni Bryan Roddy, szef Roddy Construction, mieszkaniowej firmy remontowo-budowlanej z siedzibą w Norwalk w stanie Connecticut.

Ceny domów w Greenwich, wahających się od dwóch milionów do 2,99 milionów dolarów spadły o 45 procent i jest to większy spadek niż w jakiejkolwiek innej kategorii cenowej i najpoważniejszy od kiedy pośrednik Russell Pruner zaczął gromadzić dane w 1976 roku. 52 nieruchomości w mieście zmieniły właścicieli, podczas gdy w 2008 roku liczba ta wyniosła 94.

- Mieliśmy wiele przypadków sprzedaży domów w celu zakupienia nowego lub kupujących po raz pierwszy – powiedział Russell Pruner, który jest właścicielem Shore & Country Properties w Riverside w stanie Connecticut. Dodał też, że sprzedaż domów w celu zakupienia nowego była w dużym stopniu spowodowana tym, że mieszkańcy szukali większych domów, a właściciele apartamentów w Nowym Jorku szukali swoich pierwszych domów na przedmieściach.

Kupujący, których stać na domy kosztujące od dwóch do trzech milionów dolarów wciąż jednak polegają na kredytach hipotecznych, powiedział Alan Rosenbaum, szef GuardHill Financial Corp., firmy z siedzibą w Nowym Jorku pośredniczącej w załatwianiu kredytów hipotecznych dla klientów z Greenwich. Dodał że pożyczkodawcy ograniczyli kwoty hipotek do 50 – 70 procent ceny zakupu domu.

Jednocześnie spadek cen nieruchomości oznacza, że ci którzy chcą sprzedać swoje domy przed kupnem nowych mają mniejszych zasób gotówki na ten cel.

- W przeszłości, kiedy sprzedało się jeden dom, by kupić drugi, uzyskiwało się przyzwoity zysk i można go było wykorzystać jak przedpłatę na nowy dom – powiedział Alan Rosenbaum. – Teraz ludzie zamieniający dom na większy nie mają wystarczającego kapitału.

Jak wynika z danych nowojorskiego rzeczoznawcy Miller Samuel Inc. i pośrednika Prudential Douglas Elliman Real Estate, ceny apartamentów na Manhattanie spadły o 21 procent w stosunku do najwyższych, jakie uzyskiwały w 2008 roku. Jak podały firmy w swoim raporcie z 5 stycznia, w czwartym kwartale ubiegłego roku średnia cena mieszkań w spółdzielniach i mieszkań własnościowych spadła w stosunku do cen z roku wcześniejszego o dziesięć procent do 810 tysięcy dolarów. W drugim kwartale 2008 roku średnia cena na Manhattanie była najwyższa i osiągnęła 1,03 milion dolarów.

Jak poinformował 23 lutego kontroler rachunkowy stanu Nowy Jork Thomas DiNapoli, firmy na Wall Street wypłaciły w 2009 roku 20 miliardów dolarów w premiach, a jest to spadek o jedną trzecią w stosunku do 2007 roku. Średnia premia w branży wyniosła 123 tysiące dolarów, wyłączając opcje na akcje i inne formy odroczonych wypłat.

W zeszłym roku w branży finansowej straciło pracę w samym Nowym Jorku 26,300 osób, przyczyniając się do spadku na rynku nieruchomości w stanie Connecticut.

Jak podaje Russell Pruner, średnia cena domu jednorodzinnego w Greenwich, które leży około 50 kilometrów na północny wschód od środkowej części Manhattanu, spadła o rekordową wysokość 18 procent do 1,6 miliona dolarów. Sprzedaż spadła o 20 procent do 370, a spadek cen wyniósł we wszystkich zakresach cenowych domów ponad milion dolarów.

Jak podaje Shore & Country, z 514 domów jakie były w mieście na sprzedaż na początku lutego 20 procent wahało się w cenie od dwóch do trzech milionów dolarów. Jak wynika z danych zebranych przez Jeanne Howell, pośredniczkę pracującą dla Greenwich Fine Properties, z 98 domów wystawionych na sprzedaż między 10 stycznia i 10 lutego ponad połowa wcześniej nie przyciągnęła kupujących.

Gary Disher, współinwestor wraz z Roddym w dom Havemeyer Place nie sprzedał domu w zeszłym roku po zmniejszeniu ceny do 2,5 milionów dolarów, toteż w grudniu wycofał go z rynku. Dom został wybudowany w 1911 roku i został niemal całkowicie rozebrany i odnowiony, by można było dodać takie udogodnienia jak centralny system kontroli odbiorników stereo i oświetlenia.

Gary Disher pracujący jako pośrednik dla firmy William Raveis w Greenwich powiedział, że wystawił dom na sprzedaż w styczniu za trzy miliony dolarów, próbując przyciągnąć zainteresowanie kupujących, szukających domów w innym przedziale cenowym.

- Chcieliśmy mieć pewność, że nie pomijamy ludzi, mogących stać się potencjalnymi kupcami w kategorii cenowej od trzech do czterech milionów dolarów – powiedział. – Podjęliśmy próbę i wystawiliśmy go więc w tej kategorii, żeby przyciągnąć kupujących.

18 lutego obniżył cenę do 2,49 milionów dolarów.

Autorka - Oshrat Carmiel

Brak chętnych na domy w luksusowych przedmieściach Nowego Jorku

Bryan Roddy mówi, że w kwietniu 2007 roku wydawało się to mądrą inwestycją, kiedy wraz ze wspólnikami kupił za 1,2 milion dolarów dom w Greenwich w stanie Connecticut; dodali dwie sypialnie i dwie łazienki i wystawili na sprzedaż za 2,9 miliony dolarów, by skusić kupujących z Manhattanu.

Wystawili na sprzedaż nieruchomość Havemeyer Place w październiku 2008 roku, miesiąc po tym jak zbankrutował Lehman Brothers Holdings, co zachwiało rynkami. Dom wciąż jest na sprzedaż. Tak zwany rynek wznoszący w Greenwich, znany jako kapitał hedgingowy Stanów Zjednoczonych wysechł, ponieważ długotrwałe skutki kryzysu finansowego sprawiły, że potencjalni kupcy postanowili pozostać w swoich obecnych domach.

- Nikt nie szukał domu w takiej cenie – powiedział 48-letni Bryan Roddy, szef Roddy Construction, mieszkaniowej firmy remontowo-budowlanej z siedzibą w Norwalk w stanie Connecticut.

Ceny domów w Greenwich, wahających się od dwóch milionów do 2,99 milionów dolarów spadły o 45 procent i jest to większy spadek niż w jakiejkolwiek innej kategorii cenowej i najpoważniejszy od kiedy pośrednik Russell Pruner zaczął gromadzić dane w 1976 roku. 52 nieruchomości w mieście zmieniły właścicieli, podczas gdy w 2008 roku liczba ta wyniosła 94.

- Mieliśmy wiele przypadków sprzedaży domów w celu zakupienia nowego lub kupujących po raz pierwszy – powiedział Russell Pruner, który jest właścicielem Shore & Country Properties w Riverside w stanie Connecticut. Dodał też, że sprzedaż domów w celu zakupienia nowego była w dużym stopniu spowodowana tym, że mieszkańcy szukali większych domów, a właściciele apartamentów w Nowym Jorku szukali swoich pierwszych domów na przedmieściach.

Kupujący, których stać na domy kosztujące od dwóch do trzech milionów dolarów wciąż jednak polegają na kredytach hipotecznych, powiedział Alan Rosenbaum, szef GuardHill Financial Corp., firmy z siedzibą w Nowym Jorku pośredniczącej w załatwianiu kredytów hipotecznych dla klientów z Greenwich. Dodał że pożyczkodawcy ograniczyli kwoty hipotek do 50 – 70 procent ceny zakupu domu.

Jednocześnie spadek cen nieruchomości oznacza, że ci którzy chcą sprzedać swoje domy przed kupnem nowych mają mniejszych zasób gotówki na ten cel.

- W przeszłości, kiedy sprzedało się jeden dom, by kupić drugi, uzyskiwało się przyzwoity zysk i można go było wykorzystać jak przedpłatę na nowy dom – powiedział Alan Rosenbaum. – Teraz ludzie zamieniający dom na większy nie mają wystarczającego kapitału.

Jak wynika z danych nowojorskiego rzeczoznawcy Miller Samuel Inc. i pośrednika Prudential Douglas Elliman Real Estate, ceny apartamentów na Manhattanie spadły o 21 procent w stosunku do najwyższych, jakie uzyskiwały w 2008 roku. Jak podały firmy w swoim raporcie z 5 stycznia, w czwartym kwartale ubiegłego roku średnia cena mieszkań w spółdzielniach i mieszkań własnościowych spadła w stosunku do cen z roku wcześniejszego o dziesięć procent do 810 tysięcy dolarów. W drugim kwartale 2008 roku średnia cena na Manhattanie była najwyższa i osiągnęła 1,03 milion dolarów.

Jak poinformował 23 lutego kontroler rachunkowy stanu Nowy Jork Thomas DiNapoli, firmy na Wall Street wypłaciły w 2009 roku 20 miliardów dolarów w premiach, a jest to spadek o jedną trzecią w stosunku do 2007 roku. Średnia premia w branży wyniosła 123 tysiące dolarów, wyłączając opcje na akcje i inne formy odroczonych wypłat.

W zeszłym roku w branży finansowej straciło pracę w samym Nowym Jorku 26,300 osób, przyczyniając się do spadku na rynku nieruchomości w stanie Connecticut.

Jak podaje Russell Pruner, średnia cena domu jednorodzinnego w Greenwich, które leży około 50 kilometrów na północny wschód od środkowej części Manhattanu, spadła o rekordową wysokość 18 procent do 1,6 miliona dolarów. Sprzedaż spadła o 20 procent do 370, a spadek cen wyniósł we wszystkich zakresach cenowych domów ponad milion dolarów.

Jak podaje Shore & Country, z 514 domów jakie były w mieście na sprzedaż na początku lutego 20 procent wahało się w cenie od dwóch do trzech milionów dolarów. Jak wynika z danych zebranych przez Jeanne Howell, pośredniczkę pracującą dla Greenwich Fine Properties, z 98 domów wystawionych na sprzedaż między 10 stycznia i 10 lutego ponad połowa wcześniej nie przyciągnęła kupujących.

Gary Disher, współinwestor wraz z Roddym w dom Havemeyer Place nie sprzedał domu w zeszłym roku po zmniejszeniu ceny do 2,5 milionów dolarów, toteż w grudniu wycofał go z rynku. Dom został wybudowany w 1911 roku i został niemal całkowicie rozebrany i odnowiony, by można było dodać takie udogodnienia jak centralny system kontroli odbiorników stereo i oświetlenia.

Gary Disher pracujący jako pośrednik dla firmy William Raveis w Greenwich powiedział, że wystawił dom na sprzedaż w styczniu za trzy miliony dolarów, próbując przyciągnąć zainteresowanie kupujących, szukających domów w innym przedziale cenowym.

- Chcieliśmy mieć pewność, że nie pomijamy ludzi, mogących stać się potencjalnymi kupcami w kategorii cenowej od trzech do czterech milionów dolarów – powiedział. – Podjęliśmy próbę i wystawiliśmy go więc w tej kategorii, żeby przyciągnąć kupujących.

18 lutego obniżył cenę do 2,49 milionów dolarów.

Autorka - Oshrat Carmiel

Jedna stawka ryczałtu dla najmu

Sejm przyjął kolejną korzystną zmianę w opodatkowaniu najmu ryczałtem dotyczącą terminu wyboru tej formy opodatkowania przez wynajmujących – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, początek 2010 r. przyniósł korzystne zmiany dla podatników, którzy osiągają przychody z najmu prywatnego, tzw. niezwiązanego z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zmiany te dotyczą opodatkowania wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym. Ta forma opodatkowania, oprócz ogólnych zasad rozliczeń, tzn. według skali podatkowej, może mieć zastosowanie do opodatkowania umów najmu. Z początkiem roku ujednolicona została stawka ryczałtu dla najmu i wynosi ona obecnie 8,5 proc. Tym samym zlikwidowana została podwyższona 20-proc. stawka, którą należało stosować w przypadku gdy przychody wynajmującego przekroczyły określony limit.
 
Kolejną korzystną zmianę w zakresie opodatkowania umów wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym Sejm uchwalił na posiedzeniu 19 lutego 2010 r. - podaje dziennik. Polega ona na zmianie terminu na wybór tej formy opodatkowania przez podatników, którzy rozpoczynają wynajem w trakcie roku podatkowego. Dzięki wprowadzanej zmianie podatnicy rozpoczynający wynajem w trakcie roku podatkowego będą mogli zawiadomić urząd skarbowy o wyborze ryczałtu ewidencjonowanego do 20 dnia następnego miesiąca, następującego po miesiącu, w którym osiągnęli pierwszy przychód. Obecnie muszą to zrobić najpóźniej w dniu otrzymania pierwszego przychodu, w tym również zaliczki czy przedpłaty na poczet czynszu. Nowy termin na wybór ryczałtu będzie miał zastosowanie do przychodów z umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Jedna stawka ryczałtu dla najmu

Sejm przyjął kolejną korzystną zmianę w opodatkowaniu najmu ryczałtem dotyczącą terminu wyboru tej formy opodatkowania przez wynajmujących – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, początek 2010 r. przyniósł korzystne zmiany dla podatników, którzy osiągają przychody z najmu prywatnego, tzw. niezwiązanego z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zmiany te dotyczą opodatkowania wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym. Ta forma opodatkowania, oprócz ogólnych zasad rozliczeń, tzn. według skali podatkowej, może mieć zastosowanie do opodatkowania umów najmu. Z początkiem roku ujednolicona została stawka ryczałtu dla najmu i wynosi ona obecnie 8,5 proc. Tym samym zlikwidowana została podwyższona 20-proc. stawka, którą należało stosować w przypadku gdy przychody wynajmującego przekroczyły określony limit.
 
Kolejną korzystną zmianę w zakresie opodatkowania umów wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym Sejm uchwalił na posiedzeniu 19 lutego 2010 r. - podaje dziennik. Polega ona na zmianie terminu na wybór tej formy opodatkowania przez podatników, którzy rozpoczynają wynajem w trakcie roku podatkowego. Dzięki wprowadzanej zmianie podatnicy rozpoczynający wynajem w trakcie roku podatkowego będą mogli zawiadomić urząd skarbowy o wyborze ryczałtu ewidencjonowanego do 20 dnia następnego miesiąca, następującego po miesiącu, w którym osiągnęli pierwszy przychód. Obecnie muszą to zrobić najpóźniej w dniu otrzymania pierwszego przychodu, w tym również zaliczki czy przedpłaty na poczet czynszu. Nowy termin na wybór ryczałtu będzie miał zastosowanie do przychodów z umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Mazowieckie- Małe mieszkania popularniejsze niż kiedykolwiek

Tłok w alejkach pomiędzy stoiskami wystawców Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl pokazuje, że spowolnienie na rynku nieruchomości mamy już za sobą. Warszawiaków do hali Expo XXI zwabiły nie tylko korzystne rabaty oraz promocje przygotowane specjalnie na targi. Wielu chciało się również przekonać, czy banki patrzą nieco łagodniejszym okiem na potencjalnych kredytobiorców
Zgodnie z przewidywaniami analityków, sektor mieszkaniowy ożywił się jesienią ubiegłego roku. Nabywcy wrócili do biur sprzedaży deweloperów i agencji nieruchomości. Coraz więcej osób odwiedza Targi Mieszkań nowyadres.pl – w ubiegły weekend halę przy Prądzyńskiego odwiedziło ponad 10 000 zwiedzających, czyli o 8 proc. więcej, niż jesienną edycję, która odbyła się we wrześniu.  
 
- Była to już 11. edycja Targów Mieszkań nowyadres.pl w Warszawie – nasza impreza na stałe wpisała się już do nieruchomościowego kalendarza stolicy i zawsze przyciąga tłumy odwiedzających. Jeśli ktoś jest zdecydowany na zakup mieszkania lub domu, na naszych targach może sporo zyskać. Podczas bezpośredniego spotkania z deweloperem łatwiej jest negocjować rabaty lub usługi dodatkowe, np. wykończenie lokalu „pod klucz”. Wiele osób, które odwiedziły nasze targi to uczestnicy trwających od ubiegłej soboty Wirtualnych Targów Mieszkań nowyadres.pl, które umówiły się na spotkanie z wystawcami na targach tradycyjnych, aby dopytać o wszystkie szczegóły – powiedział Andrzej Łuczyszyn, dyrektor zarządzający firmy Nowy Adres S.A., organizatora targów.
 
We ostatni weekend na mieszkańców stolicy czekało ponad 100 wystawców: deweloperów, pośredników w obrocie nieruchomościami, banków i doradców finansowych. Wciąż największym zainteresowaniem cieszą się mniejsze i tańsze lokale z segmentu popularnego- mieszkania2-3 pokojowe o powierzchni 40 - 55 m kw., w cenie do 350 - 400 tys. zł. Te najatrakcyjniej zlokalizowane, czyli na Mokotowie, Ochocie czy Żoliborzu znikają od razu. Niestety często możliwości finansowe kierują kupujących na obrzeża miast, gdzie jest znacznie taniej. Dzieje się tak dlatego, że choć banki złagodziły nieco kryteria udzielania kredytów hipotecznych, wciąż są one relatywnie wysoko oprocentowane i nabywcy muszą wybierać między mniejszymi i tańszym lokalami, a dużymi mieszkaniami i poważnymi obciążeniami finansowymi.
 
- Mieszkania z segmentu popularnego – choć zawsze były chętnie kupowane – obecnie znikają w błyskawicznym tempie. Jako że w ubiegłym roku deweloperzy wstrzymali większość inwestycji, liczba dostępnych na rynku nowych lokali popularnych szybko się zmniejsza. Jeśli ktoś poszukuje właśnie takiego mieszkania, nie powinien już liczyć na dalsze spadki cen, a szybko decydować się na zakup. Może się bowiem okazać, że niedługo takich mieszkań szukać trzeba będzie tylko na rynku wtórnym – podsumowuje Andrzej Łuczyszyn. 
 
Tradycyjnie na Targach Mieszkań przyznano specjalne nagrody dla wystawców. Pierwszą nagrodę eXcellent eXhibitor na najlepsze stoisko przyznano Budimex Nieruchomości Sp. z o.o.,, drugą – Pro Urba Polska Sp. z o.o. - 19 Dzielnica zaś trzecią – Fadesa Polnord Polska Sp. z o.o.. W konkursie eXcellent serVice na najlepszą obsługę zwyciężyła firma Ronson Development S.A., a kolejne miejsca zajęły Dom Development S.A. oraz Dolcan Sp. z o.o.
 
Targi Mieszkań to jedna z nielicznych imprez konsumenckich, podczas której odwiedzający mogą w łatwy i wygodny sposób dokonać wyboru i zakupu mieszkania, domu czy działki.
Wydarzeniu towarzyszy cykl bezpłatnych seminariów i konferencji poświęconych zagadnieniom związanym z zakupem nieruchomości. Podczas imprezy można skorzystać
z indywidualnych porad specjalistów rynku. Wystawcy dysponują najnowszymi ofertami domów i mieszkań oraz specjalnie przygotowanymi promocjami, trwającymi tylko podczas dni targowych. Imprezie zawsze towarzyszy obszerne wydawnictwo albumowe „Nieruchomości Mieszkaniowe – Warszawa i okolice”, które każdy zwiedzający otrzymuje bezpłatnie w biurze targowym. Odnalezienie interesujących nas nieruchomości ułatwia wielkoformatowa mapa Warszawy i okolic, na której zaznaczono inwestycje naszych wystawców oraz specjalna usługa „Prosto do celu”: po podaniu kryteriów interesujących nas lokali program komputerowy generuje mapę targów z zaznaczonymi stoiskami wystawców, którzy mają w swej ofercie takie mieszkania lub domy. Na terenie imprezy można skorzystać z placu zabaw dla dzieci i zostawić na nim pod profesjonalną opieką pociechy. Po trudach poszukiwań organizator zaprasza do kawiarenki z gorącą kawą i przekąskami.
 
Następna edycja Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl odbędzie się jesienią – 25 i 26 września 2010 r. w hali Expo XXI przy ulicy Prądzyńskiego 12/14.

 

Źródło: Nowy Adres

Mazowieckie- Małe mieszkania popularniejsze niż kiedykolwiek

Tłok w alejkach pomiędzy stoiskami wystawców Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl pokazuje, że spowolnienie na rynku nieruchomości mamy już za sobą. Warszawiaków do hali Expo XXI zwabiły nie tylko korzystne rabaty oraz promocje przygotowane specjalnie na targi. Wielu chciało się również przekonać, czy banki patrzą nieco łagodniejszym okiem na potencjalnych kredytobiorców
Zgodnie z przewidywaniami analityków, sektor mieszkaniowy ożywił się jesienią ubiegłego roku. Nabywcy wrócili do biur sprzedaży deweloperów i agencji nieruchomości. Coraz więcej osób odwiedza Targi Mieszkań nowyadres.pl – w ubiegły weekend halę przy Prądzyńskiego odwiedziło ponad 10 000 zwiedzających, czyli o 8 proc. więcej, niż jesienną edycję, która odbyła się we wrześniu.  
 
- Była to już 11. edycja Targów Mieszkań nowyadres.pl w Warszawie – nasza impreza na stałe wpisała się już do nieruchomościowego kalendarza stolicy i zawsze przyciąga tłumy odwiedzających. Jeśli ktoś jest zdecydowany na zakup mieszkania lub domu, na naszych targach może sporo zyskać. Podczas bezpośredniego spotkania z deweloperem łatwiej jest negocjować rabaty lub usługi dodatkowe, np. wykończenie lokalu „pod klucz”. Wiele osób, które odwiedziły nasze targi to uczestnicy trwających od ubiegłej soboty Wirtualnych Targów Mieszkań nowyadres.pl, które umówiły się na spotkanie z wystawcami na targach tradycyjnych, aby dopytać o wszystkie szczegóły – powiedział Andrzej Łuczyszyn, dyrektor zarządzający firmy Nowy Adres S.A., organizatora targów.
 
We ostatni weekend na mieszkańców stolicy czekało ponad 100 wystawców: deweloperów, pośredników w obrocie nieruchomościami, banków i doradców finansowych. Wciąż największym zainteresowaniem cieszą się mniejsze i tańsze lokale z segmentu popularnego- mieszkania2-3 pokojowe o powierzchni 40 - 55 m kw., w cenie do 350 - 400 tys. zł. Te najatrakcyjniej zlokalizowane, czyli na Mokotowie, Ochocie czy Żoliborzu znikają od razu. Niestety często możliwości finansowe kierują kupujących na obrzeża miast, gdzie jest znacznie taniej. Dzieje się tak dlatego, że choć banki złagodziły nieco kryteria udzielania kredytów hipotecznych, wciąż są one relatywnie wysoko oprocentowane i nabywcy muszą wybierać między mniejszymi i tańszym lokalami, a dużymi mieszkaniami i poważnymi obciążeniami finansowymi.
 
- Mieszkania z segmentu popularnego – choć zawsze były chętnie kupowane – obecnie znikają w błyskawicznym tempie. Jako że w ubiegłym roku deweloperzy wstrzymali większość inwestycji, liczba dostępnych na rynku nowych lokali popularnych szybko się zmniejsza. Jeśli ktoś poszukuje właśnie takiego mieszkania, nie powinien już liczyć na dalsze spadki cen, a szybko decydować się na zakup. Może się bowiem okazać, że niedługo takich mieszkań szukać trzeba będzie tylko na rynku wtórnym – podsumowuje Andrzej Łuczyszyn. 
 
Tradycyjnie na Targach Mieszkań przyznano specjalne nagrody dla wystawców. Pierwszą nagrodę eXcellent eXhibitor na najlepsze stoisko przyznano Budimex Nieruchomości Sp. z o.o.,, drugą – Pro Urba Polska Sp. z o.o. - 19 Dzielnica zaś trzecią – Fadesa Polnord Polska Sp. z o.o.. W konkursie eXcellent serVice na najlepszą obsługę zwyciężyła firma Ronson Development S.A., a kolejne miejsca zajęły Dom Development S.A. oraz Dolcan Sp. z o.o.
 
Targi Mieszkań to jedna z nielicznych imprez konsumenckich, podczas której odwiedzający mogą w łatwy i wygodny sposób dokonać wyboru i zakupu mieszkania, domu czy działki.
Wydarzeniu towarzyszy cykl bezpłatnych seminariów i konferencji poświęconych zagadnieniom związanym z zakupem nieruchomości. Podczas imprezy można skorzystać
z indywidualnych porad specjalistów rynku. Wystawcy dysponują najnowszymi ofertami domów i mieszkań oraz specjalnie przygotowanymi promocjami, trwającymi tylko podczas dni targowych. Imprezie zawsze towarzyszy obszerne wydawnictwo albumowe „Nieruchomości Mieszkaniowe – Warszawa i okolice”, które każdy zwiedzający otrzymuje bezpłatnie w biurze targowym. Odnalezienie interesujących nas nieruchomości ułatwia wielkoformatowa mapa Warszawy i okolic, na której zaznaczono inwestycje naszych wystawców oraz specjalna usługa „Prosto do celu”: po podaniu kryteriów interesujących nas lokali program komputerowy generuje mapę targów z zaznaczonymi stoiskami wystawców, którzy mają w swej ofercie takie mieszkania lub domy. Na terenie imprezy można skorzystać z placu zabaw dla dzieci i zostawić na nim pod profesjonalną opieką pociechy. Po trudach poszukiwań organizator zaprasza do kawiarenki z gorącą kawą i przekąskami.
 
Następna edycja Mazowieckich Targów Mieszkań nowyadres.pl odbędzie się jesienią – 25 i 26 września 2010 r. w hali Expo XXI przy ulicy Prądzyńskiego 12/14.

 

Źródło: Nowy Adres

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy
Urzędnicy planują budowę nowego tunelu w mieście. Inwestycja budzi zdziwienie, ponieważ tunel ma powstać pod ulicą Pułaskiego – donosi „Gazeta Wrocławska”.
Z myślą o planowanym od kilku lat poszerzeniu ulicy wyburzano stojące wzdłuż niej kamienice. Jak czytamy dalej, powstanie tunelu jest wynikiem przegłosowanego przez radnych planu zagospodarowania przestrzennego placu Społecznego. Nowy tunel miałby się zaczynać przed urzędem wojewódzkim i kończyć przy skrzyżowaniu ulic Pułaskiego i Kościuszki, liczyłby więc około kilometra długości. Termin rozpoczęcia budowy nie został ustalony, wiadomo jednak, że ma to być po Euro 2012, bo wtedy jest planowana modernizacja placu Społecznego.
 
Decyzja urzędników dziwi pracowników Katedry Dróg i Lotnisk Politechniki Wrocławskiej. Ich zdaniem taka inwestycja jest bardzo droga, zarówno jeśli chodzi o budowę, jak i utrzymanie tunelu. Tunele buduje się pod tzw. wąskimi gardłami, w miejscach, gdzie inne rozwiązanie nie jest możliwe. Przy ulicy Pułaskiego, zwłaszcza po wyburzeniu kamienic, można wybudować szeroką drogę, dlatego inwestowanie w tym miejscu w podziemny tunel wydaje się nietrafionym pomysłem – informuje gazeta.
 
 
 

 

Źródło: „Gazeta Wrocławska”

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy

Wrocław- Nowy tunel zamiast poszerzenia ulicy
Urzędnicy planują budowę nowego tunelu w mieście. Inwestycja budzi zdziwienie, ponieważ tunel ma powstać pod ulicą Pułaskiego – donosi „Gazeta Wrocławska”.
Z myślą o planowanym od kilku lat poszerzeniu ulicy wyburzano stojące wzdłuż niej kamienice. Jak czytamy dalej, powstanie tunelu jest wynikiem przegłosowanego przez radnych planu zagospodarowania przestrzennego placu Społecznego. Nowy tunel miałby się zaczynać przed urzędem wojewódzkim i kończyć przy skrzyżowaniu ulic Pułaskiego i Kościuszki, liczyłby więc około kilometra długości. Termin rozpoczęcia budowy nie został ustalony, wiadomo jednak, że ma to być po Euro 2012, bo wtedy jest planowana modernizacja placu Społecznego.
 
Decyzja urzędników dziwi pracowników Katedry Dróg i Lotnisk Politechniki Wrocławskiej. Ich zdaniem taka inwestycja jest bardzo droga, zarówno jeśli chodzi o budowę, jak i utrzymanie tunelu. Tunele buduje się pod tzw. wąskimi gardłami, w miejscach, gdzie inne rozwiązanie nie jest możliwe. Przy ulicy Pułaskiego, zwłaszcza po wyburzeniu kamienic, można wybudować szeroką drogę, dlatego inwestowanie w tym miejscu w podziemny tunel wydaje się nietrafionym pomysłem – informuje gazeta.
 
 
 

 

Źródło: „Gazeta Wrocławska”

Kredyty złotowe w większości udzielanych kredytów mieszkaniowych

Na 15 tysięcy udzielanych miesięcznie kredytów mieszkaniowych zdecydowaną większość stanowią kredyty złotowe - 12 tysięcy.
Reszta, jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, to kredyty walutowe, z czego 2/3 udzielanych jest w euro, a reszta we franku szwajcarskim. Główny ekonomista BIK Andrzej Topiński dodaje, że w szczycie koniunktury mieszkaniowej kredytów walutowych udzielano około 20 tysięcy miesięcznie - większość z nich we franku szwajcarskim, teraz jak widać to się zmieniło. Topiński zaznacza, że tak i poprzednio tak i teraz mieszkaniowe kredyty walutowe są najlepiej spłacane. Dwa lata temu - w 2008 roku średnio miesięcznie banki udzielały około 30 tysięcy kredytów mieszkaniowych, czyli dwa razy więcej niż obecnie.


Źródło: inwestycje.pl

Kredyty złotowe w większości udzielanych kredytów mieszkaniowych

Na 15 tysięcy udzielanych miesięcznie kredytów mieszkaniowych zdecydowaną większość stanowią kredyty złotowe - 12 tysięcy.
Reszta, jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej, to kredyty walutowe, z czego 2/3 udzielanych jest w euro, a reszta we franku szwajcarskim. Główny ekonomista BIK Andrzej Topiński dodaje, że w szczycie koniunktury mieszkaniowej kredytów walutowych udzielano około 20 tysięcy miesięcznie - większość z nich we franku szwajcarskim, teraz jak widać to się zmieniło. Topiński zaznacza, że tak i poprzednio tak i teraz mieszkaniowe kredyty walutowe są najlepiej spłacane. Dwa lata temu - w 2008 roku średnio miesięcznie banki udzielały około 30 tysięcy kredytów mieszkaniowych, czyli dwa razy więcej niż obecnie.


Źródło: inwestycje.pl

Kobieta i kredyt

Kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości i są bardziej przekonane co do lokalizacji - wynika z analizy Home Broker. Panie deklarują minimalnie mniejszy budżet na zakup mieszkania i są przeciętnie zainteresowane lokalem o 1 mkw. mniejszym niż panowie. Doświadczenia doradców Home Broker wskazują ponadto, że to kobiety często podejmują decyzję w sprawie kredytu, lubią porównać kilka ofert, a na domowe finanse patrzą w dłuższe perspektywie.

Wśród klientek Home Broker dominują Anie (4,6 proc.), Kasie (3,1 proc.) i Agnieszki (2,9 proc.). Kolejne miejsca w rankingu najpopularniejszych imion zajmują Małgosie, Asie oraz Ewy.

Pani szuka mieszkania

Z okazji obchodzonego dziś Dnia Kobiet, Home Broker sprawdził, czym różni się postawa kobiet i mężczyzn przy zakupie mieszkania oraz zaciąganiu kredytu. Pierwszy wniosek jest taki, że kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości. Wśród klientów, którzy w ostatnich 12 miesiącach odwiedzili placówki Home Broker w całej Polsce, aż 57 proc. stanowiły panie. Tylko w niewielkim można to tłumaczyć większą liczebnością kobiet w polskim społeczeństwie. W Warszawie klientek jest aż 58 proc.

Z prowadzonego cyklicznie przez Home Broker badania preferencji klientów wynika ponadto, że panie częściej niż panowie mają sprecyzowaną lokalizację nieruchomości. 30 proc. kobiet przy pierwszym kontakcie z doradcą nie potrafi wskazać preferowanej dzielnicy. W przypadku mężczyzn jest to 33 proc.

Szybciej na własne M

Z deklaracji pań wynika natomiast, że posiadają minimalnie mniejszy budżet na zakup nieruchomości. Średnia z ostatnich 12 miesięcy to 362,3 tys. zł wobec 364,2 tys. zł w przypadku panów. Kobiety konsekwentnie ograniczają swoje preferencje dotyczące powierzchni. Przeciętnie chcą kupić mieszkanie o powierzchni 51 mkw. Mężczyźni najczęściej szukają lokalu 52-metrowego. - Kobiety zwykle szybciej niż mężczyźni chcą mieć własne mieszkanie. Panowie mogą dłużej mieszkać w wynajętym - wspomina swoje doświadczenia w pracy jako doradca Aleksandra Łukasiewicz, obecnie prezes Home Broker Doradcy Finansowi.

Mężczyźni obalają stereotypy

Home Broker sprawdził też, jak wypadają kobiety przy zaciąganiu kredytów mieszkaniowych, a dokładniej, jak są postrzegane przez doradców finansowych. Niektóre wnioski są dość zaskakujące. Mężczyźni - doradcy finansowi w większości obalają stereotyp kobiety niezdecydowanej, zagubionej w świecie finansów, mającej problem z ogarnięciem wszystkich domowych wydatków. Kobiety odwrotnie - zwracają chociażby uwagę na zmienność poglądów i nastrojów pań czy problemy z edukacją ekonomiczną.

Pan lubi być mądry

- Kobiety z reguły lepiej orientują się w domowych finansach, a mężczyźni mają większą wiedzę makroekonomiczną - ocenia Dominik Jaworski, doradca finansowy Home Broker z Katowic. Łukasz Panek, również doradca z Katowic, też nie zgadza się ze stereotypem kobiety, dla której finanse to "czarna magia". Podkreśla przy tym pozytywną cechę swoich klientek, które - jeśli nie są ekspertami w jakiejś dziedzinie - nie próbują "na siłę się wymądrzać". Inaczej bywa z panami: - Lubią coś dopowiedzieć, wykazać się, nawet, gdy brakuje im wiedzy - mówi.

Kredyt mieszkaniowy = wielkie przeżycie

Z relacji doradców Home Broker wynika ponadto, że kobiety bardziej emocjonalnie podchodzą do zakupu domu i zaciągnięcia kredytu. Częściej zdarza im się sporządzanie notatek ze spotkań z doradcą. Poza tym, to zwykle one zajmują się kompletowaniem niezbędnej dokumentacji.

A jak podejmują decyzje? - Na spotkaniu mówi mąż, a w domu decyzję podejmuje kobieta - podsumowuje krótko Grzegorz Nieszczerzewski, doradca Home Broker z Warszawy. Marcin Sikora, doradca z Katowic, który ma podobne doświadczenia, zaznacza, że od razu stara się wciągnąć kobietę do dyskusji mając świadomość, że ostatecznie to jej głos będzie decydujący przy wyborze inwestycji czy kredytu.

Aleksandra Łukasiewicz zwraca jednak uwagę, że w przypadku mężczyzn stwierdzenie "muszę to jeszcze skonsultować z żoną" nie zawsze oznacza, że żona jest faktycznie osobą decyzyjną w rodzinie. - Czasem jest to rodzaj wykrętu, aby nie kupić danego produktu, albo dać sobie więcej czasu na decyzję.

Decyzja, a po niej rozterki

Doradczyni z Katowic Anna Kubot, ma jednak inne zdanie na ten temat. - Stare powiedzenie - kobieta zmienną jest - w pełni odnosi się do podejmowania decyzji finansowych - podsumowuje. Dodaje przy tym, że panie nawet po podjęciu decyzji o zakupie jakiegoś produktu, mają rozterki. - Często dzwonią, aby utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze wybrały.

Z doświadczeń doradców wynika, że przy podejmowaniu decyzji, na przykład o zaciągnięciu kredytu mieszkaniowego kobiety zwykle wykazują się szerszym spojrzeniem. - Bardzo dokładnie analizują wpływ raty na domowy budżet - ocenia Sebastian Zajcow, doradca z Warszawy. Są poza tym, bardziej ostrożne. Lubią mieć możliwość porównania kilku ofert. Jednak według Anny Kubot, to mężczyźni, a nie kobiety mają lepszy "zmysł" analizy domowego budżetu.

Panie częściej wpadają w pułapkę zadłużenia

Nie oznacza to jednak, że wszystkie kobiece decyzje dotyczące pożyczek są przemyślane. Dotyczy to w szczególności zadłużania się na mniejsze kwoty, na przykład na zakupy czy podróże. Według Łukasza Dulskiego, doradcy z Wrocławia, panie łatwiej przyzwyczajają się do życia na kredyt i popadają w spiralę zadłużenia. - To kobiety najczęściej zaciągają kredyty konsolidacyjne, aby obniżyć wysokość miesięcznych rat z tytułu różnych pożyczek - dodaje Sebastian Zajcow. Problem dotyczy zwykle samotnych kobiet w wieku ok. 40 lat.

Mężczyźni lubią się pokazać

Ważną cechą kobiet jest również to, że w większym stopniu darzą zaufaniem swoich doradców finansowych. Jednocześnie są bardziej szczere w rozmowie o swojej sytuacji finansowej. - Mężczyźni mają tendencję do zawyżania swoich dochodów, żeby lepiej wypaść przed doradcą - podkreśla Łukasz Panek.

- Poza tym, często kwestionują przekazaną im wiedzę, sami sprawdzają parametry, generalnie są mniej ufni - dodaje. Z drugiej strony bywają bardziej rozsądni jeśli chodzi o bieżące wydatki.

- Miałam kiedyś klienta, który dostał podwyżkę i nie chciał zdradzić się przed żoną, bo obawiał się, że lekką ręką wyda dodatkowe pieniądze. Chciał kupić produkt regularnego oszczędzania, z którego nie można zrezygnować w ciągu kilku pierwszych lat - wspomina Aleksandra Łukasiewicz.

KS

źródło informacji: Home Broker

Kobieta i kredyt

Kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości i są bardziej przekonane co do lokalizacji - wynika z analizy Home Broker. Panie deklarują minimalnie mniejszy budżet na zakup mieszkania i są przeciętnie zainteresowane lokalem o 1 mkw. mniejszym niż panowie. Doświadczenia doradców Home Broker wskazują ponadto, że to kobiety często podejmują decyzję w sprawie kredytu, lubią porównać kilka ofert, a na domowe finanse patrzą w dłuższe perspektywie.

Wśród klientek Home Broker dominują Anie (4,6 proc.), Kasie (3,1 proc.) i Agnieszki (2,9 proc.). Kolejne miejsca w rankingu najpopularniejszych imion zajmują Małgosie, Asie oraz Ewy.

Pani szuka mieszkania

Z okazji obchodzonego dziś Dnia Kobiet, Home Broker sprawdził, czym różni się postawa kobiet i mężczyzn przy zakupie mieszkania oraz zaciąganiu kredytu. Pierwszy wniosek jest taki, że kobiety częściej niż mężczyźni podejmują się zadania znalezienia nieruchomości. Wśród klientów, którzy w ostatnich 12 miesiącach odwiedzili placówki Home Broker w całej Polsce, aż 57 proc. stanowiły panie. Tylko w niewielkim można to tłumaczyć większą liczebnością kobiet w polskim społeczeństwie. W Warszawie klientek jest aż 58 proc.

Z prowadzonego cyklicznie przez Home Broker badania preferencji klientów wynika ponadto, że panie częściej niż panowie mają sprecyzowaną lokalizację nieruchomości. 30 proc. kobiet przy pierwszym kontakcie z doradcą nie potrafi wskazać preferowanej dzielnicy. W przypadku mężczyzn jest to 33 proc.

Szybciej na własne M

Z deklaracji pań wynika natomiast, że posiadają minimalnie mniejszy budżet na zakup nieruchomości. Średnia z ostatnich 12 miesięcy to 362,3 tys. zł wobec 364,2 tys. zł w przypadku panów. Kobiety konsekwentnie ograniczają swoje preferencje dotyczące powierzchni. Przeciętnie chcą kupić mieszkanie o powierzchni 51 mkw. Mężczyźni najczęściej szukają lokalu 52-metrowego. - Kobiety zwykle szybciej niż mężczyźni chcą mieć własne mieszkanie. Panowie mogą dłużej mieszkać w wynajętym - wspomina swoje doświadczenia w pracy jako doradca Aleksandra Łukasiewicz, obecnie prezes Home Broker Doradcy Finansowi.

Mężczyźni obalają stereotypy

Home Broker sprawdził też, jak wypadają kobiety przy zaciąganiu kredytów mieszkaniowych, a dokładniej, jak są postrzegane przez doradców finansowych. Niektóre wnioski są dość zaskakujące. Mężczyźni - doradcy finansowi w większości obalają stereotyp kobiety niezdecydowanej, zagubionej w świecie finansów, mającej problem z ogarnięciem wszystkich domowych wydatków. Kobiety odwrotnie - zwracają chociażby uwagę na zmienność poglądów i nastrojów pań czy problemy z edukacją ekonomiczną.

Pan lubi być mądry

- Kobiety z reguły lepiej orientują się w domowych finansach, a mężczyźni mają większą wiedzę makroekonomiczną - ocenia Dominik Jaworski, doradca finansowy Home Broker z Katowic. Łukasz Panek, również doradca z Katowic, też nie zgadza się ze stereotypem kobiety, dla której finanse to "czarna magia". Podkreśla przy tym pozytywną cechę swoich klientek, które - jeśli nie są ekspertami w jakiejś dziedzinie - nie próbują "na siłę się wymądrzać". Inaczej bywa z panami: - Lubią coś dopowiedzieć, wykazać się, nawet, gdy brakuje im wiedzy - mówi.

Kredyt mieszkaniowy = wielkie przeżycie

Z relacji doradców Home Broker wynika ponadto, że kobiety bardziej emocjonalnie podchodzą do zakupu domu i zaciągnięcia kredytu. Częściej zdarza im się sporządzanie notatek ze spotkań z doradcą. Poza tym, to zwykle one zajmują się kompletowaniem niezbędnej dokumentacji.

A jak podejmują decyzje? - Na spotkaniu mówi mąż, a w domu decyzję podejmuje kobieta - podsumowuje krótko Grzegorz Nieszczerzewski, doradca Home Broker z Warszawy. Marcin Sikora, doradca z Katowic, który ma podobne doświadczenia, zaznacza, że od razu stara się wciągnąć kobietę do dyskusji mając świadomość, że ostatecznie to jej głos będzie decydujący przy wyborze inwestycji czy kredytu.

Aleksandra Łukasiewicz zwraca jednak uwagę, że w przypadku mężczyzn stwierdzenie "muszę to jeszcze skonsultować z żoną" nie zawsze oznacza, że żona jest faktycznie osobą decyzyjną w rodzinie. - Czasem jest to rodzaj wykrętu, aby nie kupić danego produktu, albo dać sobie więcej czasu na decyzję.

Decyzja, a po niej rozterki

Doradczyni z Katowic Anna Kubot, ma jednak inne zdanie na ten temat. - Stare powiedzenie - kobieta zmienną jest - w pełni odnosi się do podejmowania decyzji finansowych - podsumowuje. Dodaje przy tym, że panie nawet po podjęciu decyzji o zakupie jakiegoś produktu, mają rozterki. - Często dzwonią, aby utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze wybrały.

Z doświadczeń doradców wynika, że przy podejmowaniu decyzji, na przykład o zaciągnięciu kredytu mieszkaniowego kobiety zwykle wykazują się szerszym spojrzeniem. - Bardzo dokładnie analizują wpływ raty na domowy budżet - ocenia Sebastian Zajcow, doradca z Warszawy. Są poza tym, bardziej ostrożne. Lubią mieć możliwość porównania kilku ofert. Jednak według Anny Kubot, to mężczyźni, a nie kobiety mają lepszy "zmysł" analizy domowego budżetu.

Panie częściej wpadają w pułapkę zadłużenia

Nie oznacza to jednak, że wszystkie kobiece decyzje dotyczące pożyczek są przemyślane. Dotyczy to w szczególności zadłużania się na mniejsze kwoty, na przykład na zakupy czy podróże. Według Łukasza Dulskiego, doradcy z Wrocławia, panie łatwiej przyzwyczajają się do życia na kredyt i popadają w spiralę zadłużenia. - To kobiety najczęściej zaciągają kredyty konsolidacyjne, aby obniżyć wysokość miesięcznych rat z tytułu różnych pożyczek - dodaje Sebastian Zajcow. Problem dotyczy zwykle samotnych kobiet w wieku ok. 40 lat.

Mężczyźni lubią się pokazać

Ważną cechą kobiet jest również to, że w większym stopniu darzą zaufaniem swoich doradców finansowych. Jednocześnie są bardziej szczere w rozmowie o swojej sytuacji finansowej. - Mężczyźni mają tendencję do zawyżania swoich dochodów, żeby lepiej wypaść przed doradcą - podkreśla Łukasz Panek.

- Poza tym, często kwestionują przekazaną im wiedzę, sami sprawdzają parametry, generalnie są mniej ufni - dodaje. Z drugiej strony bywają bardziej rozsądni jeśli chodzi o bieżące wydatki.

- Miałam kiedyś klienta, który dostał podwyżkę i nie chciał zdradzić się przed żoną, bo obawiał się, że lekką ręką wyda dodatkowe pieniądze. Chciał kupić produkt regularnego oszczędzania, z którego nie można zrezygnować w ciągu kilku pierwszych lat - wspomina Aleksandra Łukasiewicz.

KS

źródło informacji: Home Broker

Rządowe dopłaty do prywatnych autostrad

Na ekstrawypłaty Krajowy Fundusz Drogowy zarezerwował ponad 1,7 mld zł – podaje „Dziennik Gazeta Prawna". Pieniądze trafią m.in. do spółki GTC, która buduje i zarządza autostradą A1.
Aż 2,7 mld zł zarezerwował w tym roku Krajowy Fundusz Drogowy (KFD) na wypłaty dla koncesjonariuszy autostrad. Tymczasem wpływy z funkcjonowania systemu koncesyjnego pokryją jedynie 800 mln zł. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi jednak, że system w 2010 r. się zbilansuje, ponieważ wpływy ze sprzedaży winiet firmom transportowym pokryją zobowiązania wynikające z umów koncesyjnych – czytamy. Do kasy KFD trafią także pieniądze od kierowców korzystających z 91-km odcinka trasy A1 z Gdańska do Nowych Marz (na pozostałych płatnych odcinkach A2 i A4 pieniądze płacone na bramkach zostają w kieszeni Autostrady Wielkopolskiej i Stalexportu, spółek zarządzających trasami).
 
Jak donosi dziennik, w 2010 r. z budżetu państwa spółka GTC (zarządza odcinkiem A1 Gdańsk–Nowe Marzy) otrzyma aż ok. 250 mln zł tzw. opłaty za dostępność. Przedstawiciele spółki tłumaczą, że 30-letnia koncesja przyniesie co najmniej 300 mln euro zysku dla budżetu państwa.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Rządowe dopłaty do prywatnych autostrad

Na ekstrawypłaty Krajowy Fundusz Drogowy zarezerwował ponad 1,7 mld zł – podaje „Dziennik Gazeta Prawna". Pieniądze trafią m.in. do spółki GTC, która buduje i zarządza autostradą A1.
Aż 2,7 mld zł zarezerwował w tym roku Krajowy Fundusz Drogowy (KFD) na wypłaty dla koncesjonariuszy autostrad. Tymczasem wpływy z funkcjonowania systemu koncesyjnego pokryją jedynie 800 mln zł. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi jednak, że system w 2010 r. się zbilansuje, ponieważ wpływy ze sprzedaży winiet firmom transportowym pokryją zobowiązania wynikające z umów koncesyjnych – czytamy. Do kasy KFD trafią także pieniądze od kierowców korzystających z 91-km odcinka trasy A1 z Gdańska do Nowych Marz (na pozostałych płatnych odcinkach A2 i A4 pieniądze płacone na bramkach zostają w kieszeni Autostrady Wielkopolskiej i Stalexportu, spółek zarządzających trasami).
 
Jak donosi dziennik, w 2010 r. z budżetu państwa spółka GTC (zarządza odcinkiem A1 Gdańsk–Nowe Marzy) otrzyma aż ok. 250 mln zł tzw. opłaty za dostępność. Przedstawiciele spółki tłumaczą, że 30-letnia koncesja przyniesie co najmniej 300 mln euro zysku dla budżetu państwa.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Prognozy dla budownictwa na 2010 r.

Na tle innych branż budownictwo w ubiegłym roku pokazało potencjał wzrostu. Głównie był on finansowany przez wsparcie ze środków europejskich i uwidocznił się w budownictwie infrastrukturalnym, drogowym – mówił wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński 4 marca w siedzibie Krajowej Izby Gospodarczej w Warszawie podczas konferencji współorganizowanej przez Komitet Budownictwa przy KIG i Polską Izbę Przemysłowo-Handlową Budownictwa. Inwestorzy zamierzają racjonalizować swoje działania, co powinno mieć istotny wpływ na stabilizowanie rynku – dodał wiceminister.
Gośćmi konferencji byli analitycy i eksperci rynku nieruchomości oraz wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury Janusz Piechociński i Zastępca Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego Paweł Ziemski, który zaprezentował wyniki ruchu budowlanego w 2009 r. W porównaniu z 2008 r. odnotowano 9-proc. spadek liczby pozwoleń na budowę, a o 15 proc. zmalała liczba obiektów budowlanych oddanych do użytku – powiedział Paweł Ziemski. Dodał, że spadek jest wynikiem zahamowania w pierwszej połowie 2009 r., natomiast w drugiej połowie roku zaobserwowano trend wzrostowy. Paweł Ziemski dodał, że podejmowanie decyzji w sprawie głębszych zmian prawnych i organizacyjnych w służbach nadzoru budowlanego utrudnia oczekiwanie na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uchwalonej przez Sejm zmiany ustawy prawo budowlane znoszącej pozwolenia na budowę – podaje Ministerstwo Infrastruktury.
 
Wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński mówił, że szansą na podtrzymanie rentowności w budownictwie i umiarkowany optymizm są sygnały z rynku świadczące o utrzymującym się ubiegłorocznym trendzie wzrostowym w robotach remontowych i termomodernizacyjnych. To główny potencjał małych i mikro przedsiębiorstw w 2010 r. – dodał.
 
Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Prognozy dla budownictwa na 2010 r.

Na tle innych branż budownictwo w ubiegłym roku pokazało potencjał wzrostu. Głównie był on finansowany przez wsparcie ze środków europejskich i uwidocznił się w budownictwie infrastrukturalnym, drogowym – mówił wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński 4 marca w siedzibie Krajowej Izby Gospodarczej w Warszawie podczas konferencji współorganizowanej przez Komitet Budownictwa przy KIG i Polską Izbę Przemysłowo-Handlową Budownictwa. Inwestorzy zamierzają racjonalizować swoje działania, co powinno mieć istotny wpływ na stabilizowanie rynku – dodał wiceminister.
Gośćmi konferencji byli analitycy i eksperci rynku nieruchomości oraz wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury Janusz Piechociński i Zastępca Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego Paweł Ziemski, który zaprezentował wyniki ruchu budowlanego w 2009 r. W porównaniu z 2008 r. odnotowano 9-proc. spadek liczby pozwoleń na budowę, a o 15 proc. zmalała liczba obiektów budowlanych oddanych do użytku – powiedział Paweł Ziemski. Dodał, że spadek jest wynikiem zahamowania w pierwszej połowie 2009 r., natomiast w drugiej połowie roku zaobserwowano trend wzrostowy. Paweł Ziemski dodał, że podejmowanie decyzji w sprawie głębszych zmian prawnych i organizacyjnych w służbach nadzoru budowlanego utrudnia oczekiwanie na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uchwalonej przez Sejm zmiany ustawy prawo budowlane znoszącej pozwolenia na budowę – podaje Ministerstwo Infrastruktury.
 
Wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński mówił, że szansą na podtrzymanie rentowności w budownictwie i umiarkowany optymizm są sygnały z rynku świadczące o utrzymującym się ubiegłorocznym trendzie wzrostowym w robotach remontowych i termomodernizacyjnych. To główny potencjał małych i mikro przedsiębiorstw w 2010 r. – dodał.
 
Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Rozwarstwienie branży budowlanej i wyników funduszy

Od 47 proc. do prawie 100 proc. - w takim przedziale mieszczą się roczne wyniki funduszy inwestujących na rynku nieruchomości oraz w spółki budowlane - wynika z analizy Home Broker. W lutym połowa z nich zyskała, a połowa przyniosła straty. Biorąc pod uwagę cały rynek, najsłabiej zaprezentowały się w zeszłym miesiącu fundusze lokujące w akcje spółek z naszego regionu. Najwięcej można było zyskać na funduszach obligacyjnych.

Luty był szczególnie trudnym miesiącem dla akcji deweloperów. WIG-Deweloperzy stracił ponad 5 proc. Dużo lepiej wypadały spółki budowlane, które straciły mniej niż cały rynek. WIG-Budownictwo w lutym poszedł w dół o ponad 2 proc. Zachowanie firm deweloperskich było zrozumiałe z dwóch powodów.

Po pierwsze, mocno zyskiwały w 2009 r., więc inwestorzy chętnie realizowali zyski. Po drugie, wciąż utrzymują się obawy przed zacieśnianiem polityki monetarnej na świcie, co nie służy akcjom z tej branży. Warto przy tym zauważyć, że znacznie słabiej prezentowali się deweloperzy z segmentu komercyjnego, prowadzący działalność również poza Polską (GTC stracił kilkanaście procent) niż firmy z segmentu mieszkaniowego (JWC spadł niewiele, DD zyskał jedną dziesiątą).

Polskie fundusze nieruchomościowe lepsze od zagranicznych

Wśród funduszy nastawionych na inwestycje w firmy budowlane i nieruchomościowe lepiej wypadały krajowe podmioty niż zagraniczne. DWS Sektora Infrastruktury i Informatyki zarobił w lutym 2 proc., a w tym roku ponad 4 proc. Allianz Budownictwo 2012 był w minionym miesiącu 0,5 proc. nad kreską i podobny wynik ma w tym roku. Dobrze radził sobie jeszcze DWS Sektora Nieruchomości i Budownictwa, który w lutym zyskał 0,8 proc., ale jest ponad 1 proc. pod kreską w skali obecnego roku. BPH Nieruchomości Europy Wschodzącej poszedł w dół w ubiegłym miesiącu o 3 proc., co zwiększyło jego tegoroczne straty do 4,5 proc. ING Środkowoeuropejski Budownictwa i Nieruchomości stracił w lutym 4,3 proc., a w tym roku już 5,7 proc. W dłuższym, rocznym horyzoncie, prowadzi Arka Rozwoju Nowej Europy, z zyskiem na poziomie 99,2 proc. Na drugim miejscu jest BPH Nieruchomości Europy Wschodzącej (66,1 proc.), a na trzecim - Allianz Budownictwo 2012 (61,8 proc.).


Home Broker

Straty z inwestycji w polskie akcje

Fundusze akcji krajowych przyniosły w lutym przeciętnie 2,5 proc. straty w przypadku podmiotów uniwersalnych oraz 1 proc. zysku w przypadku skupiających się na lokowaniu w małe i średnie spółki. W obu grupach mieliśmy podmioty, które zarabiały i traciły. Rozbieżności między wynikami liderów i autsajderów sięgały 8 pkt proc. dla funduszy uniwersalnych i 4,5 pkt proc. - dla małych i średnich spółek. W skali tego roku wyniki są w obu grupach podobne do lutowych. Fundusze akcji uniwersalnych tracą 2,3 proc., małych i średnich spółek - zyskują 1,4 proc. W obu przypadkach średnie rezultaty są lepsze od benchmarków.

Małe spółki miernikiem wzrostu gospodarczego

Rozwarstwienie wyników w obu grupach nie jest jeszcze duże, ale wyraźnie widać, że notowania małych i średnich firm w mniejszym stopniu są podatne na zmiany globalnych nastrojów, a w większej mierze zależą od postrzegania perspektyw gospodarczych. Te są wciąż dobre, stąd korzystniejsze zachowanie tego grona przedsiębiorstw.

Spośród funduszy akcji zagranicznych najsłabiej radziły sobie te skoncentrowane na walorach z naszego regionu. Tu średnia strata w lutym wyniosła blisko 4 proc. Najlepiej wypadły podmioty lokujące na amerykańskim parkiecie. W warunkach pogorszenia koniunktury giełdowej było to zrozumiałe. Inwestorzy najszybciej wyprzedawali walory z rynków, które wcześniej najmocniej zyskiwały i które są uznawane za mniej bezpieczne.

Nad kreską nie zdołały się w lutym utrzymać fundusze mieszane. Stabilnego wzrostu straciły symbolicznie (0,2 proc.), zrównoważone - wyraźniej (1,7 proc.).

Obligacyjne poradziły sobie dobrze, mimo kłopotów Grecji

Z uwagi na zawirowania wokół Grecji i innych państw borykających się z największymi kłopotami z finansami publicznymi niewiadomą były wyniki funduszy papierów dłużnych. Podmioty krajowych obligacji skarbowych zarobiły ostatecznie 1 proc. Okazało się, że globalni inwestorzy nie zachowali się zgodnie ze stadnym instynktem i nie uciekali ze wszystkich bardziej ryzykownych rynków. Co więcej, można było spotkać opinie, że bardziej solidne państwa, jak Polska, mogą zyskać na problemach krajów europejskich. Potwierdzeniem takiego przekonania były informacje o zwiększeniu zaangażowania w polski dług największego funduszu obligacji na świecie (Pimco).

Katarzyna Siwek

interia.pl

Rozwarstwienie branży budowlanej i wyników funduszy

Od 47 proc. do prawie 100 proc. - w takim przedziale mieszczą się roczne wyniki funduszy inwestujących na rynku nieruchomości oraz w spółki budowlane - wynika z analizy Home Broker. W lutym połowa z nich zyskała, a połowa przyniosła straty. Biorąc pod uwagę cały rynek, najsłabiej zaprezentowały się w zeszłym miesiącu fundusze lokujące w akcje spółek z naszego regionu. Najwięcej można było zyskać na funduszach obligacyjnych.

Luty był szczególnie trudnym miesiącem dla akcji deweloperów. WIG-Deweloperzy stracił ponad 5 proc. Dużo lepiej wypadały spółki budowlane, które straciły mniej niż cały rynek. WIG-Budownictwo w lutym poszedł w dół o ponad 2 proc. Zachowanie firm deweloperskich było zrozumiałe z dwóch powodów.

Po pierwsze, mocno zyskiwały w 2009 r., więc inwestorzy chętnie realizowali zyski. Po drugie, wciąż utrzymują się obawy przed zacieśnianiem polityki monetarnej na świcie, co nie służy akcjom z tej branży. Warto przy tym zauważyć, że znacznie słabiej prezentowali się deweloperzy z segmentu komercyjnego, prowadzący działalność również poza Polską (GTC stracił kilkanaście procent) niż firmy z segmentu mieszkaniowego (JWC spadł niewiele, DD zyskał jedną dziesiątą).

Polskie fundusze nieruchomościowe lepsze od zagranicznych

Wśród funduszy nastawionych na inwestycje w firmy budowlane i nieruchomościowe lepiej wypadały krajowe podmioty niż zagraniczne. DWS Sektora Infrastruktury i Informatyki zarobił w lutym 2 proc., a w tym roku ponad 4 proc. Allianz Budownictwo 2012 był w minionym miesiącu 0,5 proc. nad kreską i podobny wynik ma w tym roku. Dobrze radził sobie jeszcze DWS Sektora Nieruchomości i Budownictwa, który w lutym zyskał 0,8 proc., ale jest ponad 1 proc. pod kreską w skali obecnego roku. BPH Nieruchomości Europy Wschodzącej poszedł w dół w ubiegłym miesiącu o 3 proc., co zwiększyło jego tegoroczne straty do 4,5 proc. ING Środkowoeuropejski Budownictwa i Nieruchomości stracił w lutym 4,3 proc., a w tym roku już 5,7 proc. W dłuższym, rocznym horyzoncie, prowadzi Arka Rozwoju Nowej Europy, z zyskiem na poziomie 99,2 proc. Na drugim miejscu jest BPH Nieruchomości Europy Wschodzącej (66,1 proc.), a na trzecim - Allianz Budownictwo 2012 (61,8 proc.).


Home Broker

Straty z inwestycji w polskie akcje

Fundusze akcji krajowych przyniosły w lutym przeciętnie 2,5 proc. straty w przypadku podmiotów uniwersalnych oraz 1 proc. zysku w przypadku skupiających się na lokowaniu w małe i średnie spółki. W obu grupach mieliśmy podmioty, które zarabiały i traciły. Rozbieżności między wynikami liderów i autsajderów sięgały 8 pkt proc. dla funduszy uniwersalnych i 4,5 pkt proc. - dla małych i średnich spółek. W skali tego roku wyniki są w obu grupach podobne do lutowych. Fundusze akcji uniwersalnych tracą 2,3 proc., małych i średnich spółek - zyskują 1,4 proc. W obu przypadkach średnie rezultaty są lepsze od benchmarków.

Małe spółki miernikiem wzrostu gospodarczego

Rozwarstwienie wyników w obu grupach nie jest jeszcze duże, ale wyraźnie widać, że notowania małych i średnich firm w mniejszym stopniu są podatne na zmiany globalnych nastrojów, a w większej mierze zależą od postrzegania perspektyw gospodarczych. Te są wciąż dobre, stąd korzystniejsze zachowanie tego grona przedsiębiorstw.

Spośród funduszy akcji zagranicznych najsłabiej radziły sobie te skoncentrowane na walorach z naszego regionu. Tu średnia strata w lutym wyniosła blisko 4 proc. Najlepiej wypadły podmioty lokujące na amerykańskim parkiecie. W warunkach pogorszenia koniunktury giełdowej było to zrozumiałe. Inwestorzy najszybciej wyprzedawali walory z rynków, które wcześniej najmocniej zyskiwały i które są uznawane za mniej bezpieczne.

Nad kreską nie zdołały się w lutym utrzymać fundusze mieszane. Stabilnego wzrostu straciły symbolicznie (0,2 proc.), zrównoważone - wyraźniej (1,7 proc.).

Obligacyjne poradziły sobie dobrze, mimo kłopotów Grecji

Z uwagi na zawirowania wokół Grecji i innych państw borykających się z największymi kłopotami z finansami publicznymi niewiadomą były wyniki funduszy papierów dłużnych. Podmioty krajowych obligacji skarbowych zarobiły ostatecznie 1 proc. Okazało się, że globalni inwestorzy nie zachowali się zgodnie ze stadnym instynktem i nie uciekali ze wszystkich bardziej ryzykownych rynków. Co więcej, można było spotkać opinie, że bardziej solidne państwa, jak Polska, mogą zyskać na problemach krajów europejskich. Potwierdzeniem takiego przekonania były informacje o zwiększeniu zaangażowania w polski dług największego funduszu obligacji na świecie (Pimco).

Katarzyna Siwek

interia.pl

Rynek mieszkań: U progu ożywienia

Rynek mieszkań: U progu ożywienia
Stabilizacja cen mieszkań przedłużyła się na kolejny miesiąc. Indeks cen mieszkań stworzony przez Open Finance wzrósł w lutym o 0,13 proc., niemal tyle samo co w styczniu.
Ponownie spadła liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy konstrukcji indeksu – było ich 2344 w porównaniu do 2518, które odnotowaliśmy w styczniu. Warto jednak przypomnieć, że indeks uwzględnia transakcje klientów Open Finance i Home Brokera z trzech kolejnych miesięcy i patrząc na te liczby w ten sposób, łatwo uświadomić sobie, że jesteśmy w trakcie sezonowego dołka ponieważ grudzień, styczeń i luty to historycznie najsłabsze miesiące pod względem aktywności na rynku mieszkaniowym. Jednak i tak aktywność inwestorów, wyrażona liczą transakcji, w porównaniu do tego samego okresu sprzed roku, kiedy rynek mieszkaniowy znajdował się na dnie kryzysu, wzrosła przeszło dwukrotnie.

Jeśli rozbić dane na statystyki miesięczne, to po mroźnym styczniu, w lutym zanotowaliśmy ok. 15-proc. wzrost liczby transakcji, co można uznać za zwiastun oczekiwanego wiosną ożywienia na rynku. Liczba transakcji zarejestrowanych w lutym jest także o 47 proc. wyższa niż w lutym przed rokiem. Sam indeks znajduje się obecnie na poziomie o 1,67 proc. powyżej dołka zanotowanego w czerwcu 2009 roku i o 11,4 proc. poniżej maksimum odnotowanego w lutym 2008 roku. W porównaniu do stycznia wzrosły ceny mieszkań w jedenastu miastach, a spadły w czterech, w Bydgoszczy nie zmieniły się.
 

W ujęciu rocznym dynamika zmian cen mieszkań osiągnęła duże rozmiary. Rozpiętość zmian waha się od blisko 13-proc. spadku cen mieszkań w Gdyni do 6,6-proc. wzrostu cen w Gdańsku. Należy mieć na uwadze, że przed rokiem liczba zawieranych transakcji była znacznie niższa od średnich ze względu na trwający wówczas kryzys na rynkach finansowych i związany z tym brak kredytowania zakupów nieruchomości (i brak chętnych do zaciągania tego rodzaju zobowiązań), co w pewien sposób zaburza bazę porównawczą. Innymi słowy porównujemy okres, w którym sprzedający – ze względu na silnie ograniczony popyt – poddawani byli równie silnej presji na obniżkę cen, do okresu, w którym odwilż kredytowa nabiera tempa z każdym kolejnym miesiącem (w ostatnim raporcie z serwisem Oferty.net użyliśmy nawet słowa „roztopy”, jako lepiej oddającego sytuację na rynku kredytów hipotecznych).
 

Komentarz i prognoza

Oczekujemy, że kolejne miesiące – począwszy już od marca – przyniosą zdecydowany wzrost liczby zawieranych transakcji, na co wpływ będą miały zarówno czynniki sezonowe (historycznie drugi kwartał roku jest okresem najwyższej aktywności na rynku mieszkaniowym) jak i wyraźne w dalszym ciągu luzowanie polityki kredytowej w bankach (polegające na obniżaniu marż i prowizji). Sądzimy, że skutki Rekomendacji T będą trudno zauważalne dla rynku mieszkaniowego, ponieważ już obecnie największe banki przestrzegają jej zaleceń w obszarze kredytów hipotecznych, wobec czego nie oczekujemy ani zwiększonego – z tego powodu – popytu na kredyty hipoteczne przed wejściem jej w życie (w grudniu), ani wyraźnego spadku popytu na hipoteki – i tym samym na nieruchomości – po upłynięciu vacatio legis.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk; Open Finance


Komentarz Home Broker

Początek roku przyniósł nieznaczną poprawę sytuacji na rynku mieszkaniowym. Widać jednak duże rozwarstwienie tego rynku w ujęciu geograficznym. Odmienne tendencje kształtują się ponadto w przypadku cen nowych mieszkań, a inne w przypadku lokali „z drugiej ręki”. Przykładowo w Poznaniu obserwujemy kilkuprocentowy wzrost cen na rynku pierwotnym, przy stabilizacji na wtórnym. Odwrotna sytuacja jest w Warszawie, gdzie mieszkania deweloperskie tanieją, a na rynku wtórnym już nieznacznie rosną. Taka sytuacja w stolicy może być wynikiem wyczerpywania się oferty gotowych mieszkań u deweloperów – za mieszkania w budowie kupujący żądają niższych cen.

Warto jednocześnie podkreślić, że wciąż na stabilnym poziomie, ok. 4 proc., utrzymuje się rozbieżność między cenami ofertowymi i transakcyjnymi, która obrazuje potencjał „targu” przy domykaniu transakcji.

Home Broker oczekuje, że w najbliższych 12 miesiącach przeciętna cena mieszkań w największych miastach Polski wzrośnie o 5,21 proc. Optymizm doradców jest nieco mniejszy niż w styczniu. Ponadprzeciętnego wzrostu spodziewają się w Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Na oczekiwanie wzrostu cen składa się przede wszystkim głębokie ograniczenie podaży na rynku pierwotnym, wzrost liczby kupujących, a także łatwiejszy dostęp do kredytów. Na drugim biegunie mamy przede wszystkim wysokie i wciąż rosnące bezrobocie.

Katarzyna Siwek, Home Broker

jn
inwestycje.pl

Rynek mieszkań: U progu ożywienia

Rynek mieszkań: U progu ożywienia
Stabilizacja cen mieszkań przedłużyła się na kolejny miesiąc. Indeks cen mieszkań stworzony przez Open Finance wzrósł w lutym o 0,13 proc., niemal tyle samo co w styczniu.
Ponownie spadła liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy konstrukcji indeksu – było ich 2344 w porównaniu do 2518, które odnotowaliśmy w styczniu. Warto jednak przypomnieć, że indeks uwzględnia transakcje klientów Open Finance i Home Brokera z trzech kolejnych miesięcy i patrząc na te liczby w ten sposób, łatwo uświadomić sobie, że jesteśmy w trakcie sezonowego dołka ponieważ grudzień, styczeń i luty to historycznie najsłabsze miesiące pod względem aktywności na rynku mieszkaniowym. Jednak i tak aktywność inwestorów, wyrażona liczą transakcji, w porównaniu do tego samego okresu sprzed roku, kiedy rynek mieszkaniowy znajdował się na dnie kryzysu, wzrosła przeszło dwukrotnie.

Jeśli rozbić dane na statystyki miesięczne, to po mroźnym styczniu, w lutym zanotowaliśmy ok. 15-proc. wzrost liczby transakcji, co można uznać za zwiastun oczekiwanego wiosną ożywienia na rynku. Liczba transakcji zarejestrowanych w lutym jest także o 47 proc. wyższa niż w lutym przed rokiem. Sam indeks znajduje się obecnie na poziomie o 1,67 proc. powyżej dołka zanotowanego w czerwcu 2009 roku i o 11,4 proc. poniżej maksimum odnotowanego w lutym 2008 roku. W porównaniu do stycznia wzrosły ceny mieszkań w jedenastu miastach, a spadły w czterech, w Bydgoszczy nie zmieniły się.
 

W ujęciu rocznym dynamika zmian cen mieszkań osiągnęła duże rozmiary. Rozpiętość zmian waha się od blisko 13-proc. spadku cen mieszkań w Gdyni do 6,6-proc. wzrostu cen w Gdańsku. Należy mieć na uwadze, że przed rokiem liczba zawieranych transakcji była znacznie niższa od średnich ze względu na trwający wówczas kryzys na rynkach finansowych i związany z tym brak kredytowania zakupów nieruchomości (i brak chętnych do zaciągania tego rodzaju zobowiązań), co w pewien sposób zaburza bazę porównawczą. Innymi słowy porównujemy okres, w którym sprzedający – ze względu na silnie ograniczony popyt – poddawani byli równie silnej presji na obniżkę cen, do okresu, w którym odwilż kredytowa nabiera tempa z każdym kolejnym miesiącem (w ostatnim raporcie z serwisem Oferty.net użyliśmy nawet słowa „roztopy”, jako lepiej oddającego sytuację na rynku kredytów hipotecznych).
 

Komentarz i prognoza

Oczekujemy, że kolejne miesiące – począwszy już od marca – przyniosą zdecydowany wzrost liczby zawieranych transakcji, na co wpływ będą miały zarówno czynniki sezonowe (historycznie drugi kwartał roku jest okresem najwyższej aktywności na rynku mieszkaniowym) jak i wyraźne w dalszym ciągu luzowanie polityki kredytowej w bankach (polegające na obniżaniu marż i prowizji). Sądzimy, że skutki Rekomendacji T będą trudno zauważalne dla rynku mieszkaniowego, ponieważ już obecnie największe banki przestrzegają jej zaleceń w obszarze kredytów hipotecznych, wobec czego nie oczekujemy ani zwiększonego – z tego powodu – popytu na kredyty hipoteczne przed wejściem jej w życie (w grudniu), ani wyraźnego spadku popytu na hipoteki – i tym samym na nieruchomości – po upłynięciu vacatio legis.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk; Open Finance


Komentarz Home Broker

Początek roku przyniósł nieznaczną poprawę sytuacji na rynku mieszkaniowym. Widać jednak duże rozwarstwienie tego rynku w ujęciu geograficznym. Odmienne tendencje kształtują się ponadto w przypadku cen nowych mieszkań, a inne w przypadku lokali „z drugiej ręki”. Przykładowo w Poznaniu obserwujemy kilkuprocentowy wzrost cen na rynku pierwotnym, przy stabilizacji na wtórnym. Odwrotna sytuacja jest w Warszawie, gdzie mieszkania deweloperskie tanieją, a na rynku wtórnym już nieznacznie rosną. Taka sytuacja w stolicy może być wynikiem wyczerpywania się oferty gotowych mieszkań u deweloperów – za mieszkania w budowie kupujący żądają niższych cen.

Warto jednocześnie podkreślić, że wciąż na stabilnym poziomie, ok. 4 proc., utrzymuje się rozbieżność między cenami ofertowymi i transakcyjnymi, która obrazuje potencjał „targu” przy domykaniu transakcji.

Home Broker oczekuje, że w najbliższych 12 miesiącach przeciętna cena mieszkań w największych miastach Polski wzrośnie o 5,21 proc. Optymizm doradców jest nieco mniejszy niż w styczniu. Ponadprzeciętnego wzrostu spodziewają się w Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Na oczekiwanie wzrostu cen składa się przede wszystkim głębokie ograniczenie podaży na rynku pierwotnym, wzrost liczby kupujących, a także łatwiejszy dostęp do kredytów. Na drugim biegunie mamy przede wszystkim wysokie i wciąż rosnące bezrobocie.

Katarzyna Siwek, Home Broker

jn
inwestycje.pl

Własne M czy własny DOM

W powszechnej opinii na budowę domu mogą sobie pozwolić jedynie nieliczni. Ceny mieszkań jak się okazuje wcale nie są niższe – tymczasem możemy mieć dom o wiele taniej. Dzięki rozwojowi techniki, ich postawienie może kosztować tyle co przeciętne M3.
Decydując się na budowę domu, musimy przygotować się na wiele kłopotliwych i czasochłonnych zajęć, możliwych do uniknięcia podczas zakupu gotowego mieszkania. Znalezienie projektu, uzyskanie pozwoleń, wybór i nadzór wykonawców, to tylko część przystanków w długiej drodze do własnego lokum. Jednocześnie własny dom gwarantuje komfort o jakim w bloku możemy tylko pomarzyć.

Główną przeszkodą w zdobyciu nieruchomości bywają najczęściej pieniądze. W przypadku domu dodatkowe koszty poniesiemy przy zakupie działki, czy też opłacając niezbędne pozwolenia. Musimy również pamiętać, że średni czas budowy lokalu jednorodzinnego w Polsce wynosi 2 lata.

Czy możliwa jest redukcja wydatków związanych z postawieniem budynku mieszkalnego? Zasadniczo tak, jeżeli tylko skorzystamy z pomocy współczesnej techniki.

- Wiele lat temu Skandynawowie opracowali metodę stawiania domów z gotowych elementów. Były one trwalsze, ich budowa trwała krócej, a co najważniejsze ich cena była niższa o około 30% od analogicznych budynków konwencjonalnych – mówi Sylwester Jankowski, Prezes Zarządu firmy Tektum, realizującej budowę „skandynawskich” domów w Polsce – Dziś wiele budynków socjalnych takich jak szkoły czy wielopiętrowe sale koncertowe powstaje przy użyciu technologii modułowej. Gminy dotują ich budowę, ponieważ wiedzą, że są przyjazne środowisku, a co ważniejsze tańsze – wyjaśnia.

Według danych z raportu rynku nieruchomości Oferty.net i Open Finance, cena ofertowa mieszkania o powierzchni 50 m2 we Wrocławiu to około 345 tys. PLN.* Korzystając z technologii modułowej, za taką sumę moglibyśmy postawić jednorodzinny dom o powierzchni 150 m2. Oczywiście dodatkową kwestią są koszty działki. Jednak różnica w spędzaniu niedzielnego popołudnia we własnym ogrodzie zamiast na balkonie, jest nieporównywalna.

* Źródło: Raport z rynku nieruchomości Oferty.net i Open Finance, Styczeń 2010r. Koszt wyliczony ze średniej ceny ofertowej na rynku wtórnym za m2 we Wrocławiu (6908 PLN/m2).

as
inwestycje.pl

Własne M czy własny DOM

W powszechnej opinii na budowę domu mogą sobie pozwolić jedynie nieliczni. Ceny mieszkań jak się okazuje wcale nie są niższe – tymczasem możemy mieć dom o wiele taniej. Dzięki rozwojowi techniki, ich postawienie może kosztować tyle co przeciętne M3.
Decydując się na budowę domu, musimy przygotować się na wiele kłopotliwych i czasochłonnych zajęć, możliwych do uniknięcia podczas zakupu gotowego mieszkania. Znalezienie projektu, uzyskanie pozwoleń, wybór i nadzór wykonawców, to tylko część przystanków w długiej drodze do własnego lokum. Jednocześnie własny dom gwarantuje komfort o jakim w bloku możemy tylko pomarzyć.

Główną przeszkodą w zdobyciu nieruchomości bywają najczęściej pieniądze. W przypadku domu dodatkowe koszty poniesiemy przy zakupie działki, czy też opłacając niezbędne pozwolenia. Musimy również pamiętać, że średni czas budowy lokalu jednorodzinnego w Polsce wynosi 2 lata.

Czy możliwa jest redukcja wydatków związanych z postawieniem budynku mieszkalnego? Zasadniczo tak, jeżeli tylko skorzystamy z pomocy współczesnej techniki.

- Wiele lat temu Skandynawowie opracowali metodę stawiania domów z gotowych elementów. Były one trwalsze, ich budowa trwała krócej, a co najważniejsze ich cena była niższa o około 30% od analogicznych budynków konwencjonalnych – mówi Sylwester Jankowski, Prezes Zarządu firmy Tektum, realizującej budowę „skandynawskich” domów w Polsce – Dziś wiele budynków socjalnych takich jak szkoły czy wielopiętrowe sale koncertowe powstaje przy użyciu technologii modułowej. Gminy dotują ich budowę, ponieważ wiedzą, że są przyjazne środowisku, a co ważniejsze tańsze – wyjaśnia.

Według danych z raportu rynku nieruchomości Oferty.net i Open Finance, cena ofertowa mieszkania o powierzchni 50 m2 we Wrocławiu to około 345 tys. PLN.* Korzystając z technologii modułowej, za taką sumę moglibyśmy postawić jednorodzinny dom o powierzchni 150 m2. Oczywiście dodatkową kwestią są koszty działki. Jednak różnica w spędzaniu niedzielnego popołudnia we własnym ogrodzie zamiast na balkonie, jest nieporównywalna.

* Źródło: Raport z rynku nieruchomości Oferty.net i Open Finance, Styczeń 2010r. Koszt wyliczony ze średniej ceny ofertowej na rynku wtórnym za m2 we Wrocławiu (6908 PLN/m2).

as
inwestycje.pl

Które miasta są dyskryminowane przez banki?

Chcesz kupić niewielkie, 20-metrowe mieszkanie, albo przestronny, 200-metrowy apartament? Bank może odmówić ci kredytu. Podobnie może zdarzyć się, jeżeli lokal ma co prawda 50 mkw., ale położony jest w 50-tys. mieście. Niektóre banki mają formalne ograniczenia dotyczące lokalizacji nieruchomości będącej zabezpieczeniem kredytu, jej wielkości czy wartości. W praktyce jednak w każdym banku mogą pojawić się trudności z uzyskaniem kredytu na zakup nieruchomości położonej w mało atrakcyjnym miejscu.


Niektóre banki odmawiają kredytu, ze wzglądu na małą atrakcyjność lokalizacji nieruchomości
Niektóre banki odmawiają kredytu, ze wzglądu na małą atrakcyjność lokalizacji nieruchomości /INTERIA.PL

Większość banków nie stawia formalnych ograniczeń dotyczących położenia domu czy mieszkania będącego zabezpieczeniem kredytu - wskazują dane Home Broker. Jednocześnie każdy bank zastrzega, że indywidualnie bada atrakcyjność każdej nieruchomości.

Przykładowo, Getin Noble Bank zastrzega, że jeżeli w jego ocenie nieruchomość ma bardzo niską płynność ze względu na stan techniczny budynku oraz lokalizację, bank może odmówić udzielenia kredytu. ING informuje z kolei, że może nie zaakceptować nieruchomości ze względu na specyfikę budynku.

 

Z praktyki doradców Home Broker wynika, że w każdym banku mogą pojawić się problemy, jeżeli kredytobiorca chce kupić nieruchomość położoną w niezbyt atrakcyjnej lokalizacji, zwłaszcza na wsi, a także lokal w kiepskim stanie technicznym.

Banki niechętnie przyjmują bowiem jako zabezpieczenie domy czy mieszkania o bardzo niskiej płynności. Jeden z przykładów to odmowa udzielenia kredytu w przypadku zakupu mieszkania w dobrym stanie technicznym, ale zlokalizowanego w budynku szkoły. W przypadku mało płynnych i niedużych rynków (wsie, małe miasta) problemem może być też zaniżenie wyceny nieruchomości, a tym samym zmniejszenie kwoty kredytu. Może to wynikać z braku nieruchomości o porównywalnym standardzie w okolicy.

W DnB Nord tylko duże miasto

Jedynym bankiem, który otwarcie przyznaje, że nie sfinansuje zakupu nieruchomości (jeśli ona jest zabezpieczeniem kredytu) w małym mieście chyba, że znajduje się ono na liście gmin i powiatów przyległych do dużych miast, jest DnB Nord. Bank standardowo nie udzieli tym samym kredytu na zakup mieszkania w Skarżysku Kamiennej, Dębicy, Mielcu, Iławie czy Płońsku. Tych miast nie ma bowiem na liście akceptowanych przez Bank gmin i powiatów.

Kredytobiorca może ewentualnie złożyć indywidualne zapytanie o odstępstwo od tych wytycznych. Nie będzie natomiast problemu z zakupem nieruchomości w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Gdyni, Gorzowie Wielkopolskim, Katowicach, Kielcach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Poznaniu, Rzeszowie, Sopocie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu. DnB Nord posiada jedną z bardziej atrakcyjnych na rynku ofert kredytowania w euro.

Finansuje zakup do 90 proc. wartości nieruchomości, nie pobiera prowizji, a marża wynosi (kredyt na 300 tys. zł, 25 proc. wkładu własnego).

W Raiffeisen banku większy wkład własny w małej miejscowości

Raiffeisen Bank też posiada ograniczenia dotyczące położenia nieruchomości. Bank preferuje miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, aczkolwiek lokal może być położony w odległości 10 km od granicy miasta. W przypadku aglomeracji (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań, Katowice, Wrocław, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Gdynia) dopuszczalna jest też lokalizacja w odległości 20 km od granicy miasta.

Ograniczenia nie oznaczają jednak, że bank w ogóle nie udzieli kredytu na zakup mieszkania w Dębicy czy Skarżysku. Kupujący musi się jednak liczyć z koniecznością wniesienia wkładu własnego (20 proc. dla kredytu w euro i 15 proc. dla złotych). W przypadku nieruchomości położonych w obrębie dużych miast (i pod warunkiem zakupu dodatkowego ubezpieczenia), zgodnie z ostatnią liberalizacją oferty Raiffeisen Banku, wkład własny nie jest konieczny.

Nieruchomości "typowe" i "nietypowe" w Multibanku

Multibank ma wewnętrzną siatkę typów nieruchomości i lokalizacji, która określa czy bank udzieli kredytu, a także, jakiego wkładu własnego zażąda. Są lokalizacje, których bank nie akceptuje, jednak nie precyzuje, na czym polega ograniczenie. Jednocześnie bank dzieli nieruchomości na typowe i nietypowe. Przykładowo, do pierwszej grupy zalicza mieszkania o powierzchni do 110 mkw. czy domy o powierzchni do 300 mkw.

Większe domy i mieszkania zalicza z kolei do drugiej grupy, podobnie, jak działki przeznaczone pod zabudowę siedliskową o powierzchni do 1 ha. W przypadku kredytu hipotecznego podział na nieruchomość typową i nietypową nie ma znaczenia z punktu widzenia wskaźnika LTV (maksymalnie 110 proc.). Inaczej jest w przypadku pożyczki hipotecznej, której bank w ogóle nie udzieli jeśli zabezpieczeniem jest nieruchomość "nietypowa".

Mieszkanie nie mniejsze niż 25 mkw.

Niektóre banki mają z kolei ograniczenia dotyczące powierzchni mieszkań i domów, które mogą być zabezpieczeniem kredytu. W Raiffeisen Banku mieszkanie nie może być większe niż 150 mkw. W BNP Paribas Fortis mieszkanie nie może być mniejsze niż 25 mkw., a dom mniejszy niż 80 mkw.

Jednocześnie w Warszawie wartość domu nie może być mniejsza niż 250 tys. zł, a w Krakowie, Wrocławiu, Gdyni, Sopocie, Szczecinie oraz na przedmieściach Warszawy nie może być mniejsza niż 200 tys. zł. Dla mieszkań jest to odpowiednio 150 tys. zł i 90 tys. zł. W pozostałych lokalizacjach minimalna wartość dla domu to 100 tys. zł, a dla mieszkania 30 tys. zł.

Za drogi dom - też niedobrze

Bank ma też ograniczenia co do maksymalnej wartości nieruchomości. Przykładowo dla Trójmiasta, Łodzi i Szczecina jest to 5 mln zł dla domu i 2 mln zł dla mieszkania. Jeżeli klient chce kupić lokal niespełniający powyższych parametrów musi liczyć się z obniżeniem maksymalnego wskaźnika LTV o 15 pkt. bazowych.

W Nordea Banku może pojawić się ograniczenie w przypadku zakupu drogiej nieruchomości (powyżej 20 tys. za mkw.) położonej na małym rynku, gdzie nie ma innych lokali o podobnym standardzie (dotyczy to apartamentów o powierzchni powyżej 200 mkw. I domów powyżej 400 mkw.).

W większości banków obowiązuje minimalna kwota kredytu, wynosząca zazwyczaj 20 tys. zł. W DnB Nord jest to 300 tys. zł w przypadku kredytu w naszej walucie i 200 tys. zł w przypadku kredytu w euro.

Katarzyna Siwek

interia.pl

Które miasta są dyskryminowane przez banki?

Chcesz kupić niewielkie, 20-metrowe mieszkanie, albo przestronny, 200-metrowy apartament? Bank może odmówić ci kredytu. Podobnie może zdarzyć się, jeżeli lokal ma co prawda 50 mkw., ale położony jest w 50-tys. mieście. Niektóre banki mają formalne ograniczenia dotyczące lokalizacji nieruchomości będącej zabezpieczeniem kredytu, jej wielkości czy wartości. W praktyce jednak w każdym banku mogą pojawić się trudności z uzyskaniem kredytu na zakup nieruchomości położonej w mało atrakcyjnym miejscu.


Niektóre banki odmawiają kredytu, ze wzglądu na małą atrakcyjność lokalizacji nieruchomości
Niektóre banki odmawiają kredytu, ze wzglądu na małą atrakcyjność lokalizacji nieruchomości /INTERIA.PL

Większość banków nie stawia formalnych ograniczeń dotyczących położenia domu czy mieszkania będącego zabezpieczeniem kredytu - wskazują dane Home Broker. Jednocześnie każdy bank zastrzega, że indywidualnie bada atrakcyjność każdej nieruchomości.

Przykładowo, Getin Noble Bank zastrzega, że jeżeli w jego ocenie nieruchomość ma bardzo niską płynność ze względu na stan techniczny budynku oraz lokalizację, bank może odmówić udzielenia kredytu. ING informuje z kolei, że może nie zaakceptować nieruchomości ze względu na specyfikę budynku.

 

Z praktyki doradców Home Broker wynika, że w każdym banku mogą pojawić się problemy, jeżeli kredytobiorca chce kupić nieruchomość położoną w niezbyt atrakcyjnej lokalizacji, zwłaszcza na wsi, a także lokal w kiepskim stanie technicznym.

Banki niechętnie przyjmują bowiem jako zabezpieczenie domy czy mieszkania o bardzo niskiej płynności. Jeden z przykładów to odmowa udzielenia kredytu w przypadku zakupu mieszkania w dobrym stanie technicznym, ale zlokalizowanego w budynku szkoły. W przypadku mało płynnych i niedużych rynków (wsie, małe miasta) problemem może być też zaniżenie wyceny nieruchomości, a tym samym zmniejszenie kwoty kredytu. Może to wynikać z braku nieruchomości o porównywalnym standardzie w okolicy.

W DnB Nord tylko duże miasto

Jedynym bankiem, który otwarcie przyznaje, że nie sfinansuje zakupu nieruchomości (jeśli ona jest zabezpieczeniem kredytu) w małym mieście chyba, że znajduje się ono na liście gmin i powiatów przyległych do dużych miast, jest DnB Nord. Bank standardowo nie udzieli tym samym kredytu na zakup mieszkania w Skarżysku Kamiennej, Dębicy, Mielcu, Iławie czy Płońsku. Tych miast nie ma bowiem na liście akceptowanych przez Bank gmin i powiatów.

Kredytobiorca może ewentualnie złożyć indywidualne zapytanie o odstępstwo od tych wytycznych. Nie będzie natomiast problemu z zakupem nieruchomości w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Gdyni, Gorzowie Wielkopolskim, Katowicach, Kielcach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Poznaniu, Rzeszowie, Sopocie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu. DnB Nord posiada jedną z bardziej atrakcyjnych na rynku ofert kredytowania w euro.

Finansuje zakup do 90 proc. wartości nieruchomości, nie pobiera prowizji, a marża wynosi (kredyt na 300 tys. zł, 25 proc. wkładu własnego).

W Raiffeisen banku większy wkład własny w małej miejscowości

Raiffeisen Bank też posiada ograniczenia dotyczące położenia nieruchomości. Bank preferuje miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, aczkolwiek lokal może być położony w odległości 10 km od granicy miasta. W przypadku aglomeracji (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań, Katowice, Wrocław, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Gdynia) dopuszczalna jest też lokalizacja w odległości 20 km od granicy miasta.

Ograniczenia nie oznaczają jednak, że bank w ogóle nie udzieli kredytu na zakup mieszkania w Dębicy czy Skarżysku. Kupujący musi się jednak liczyć z koniecznością wniesienia wkładu własnego (20 proc. dla kredytu w euro i 15 proc. dla złotych). W przypadku nieruchomości położonych w obrębie dużych miast (i pod warunkiem zakupu dodatkowego ubezpieczenia), zgodnie z ostatnią liberalizacją oferty Raiffeisen Banku, wkład własny nie jest konieczny.

Nieruchomości "typowe" i "nietypowe" w Multibanku

Multibank ma wewnętrzną siatkę typów nieruchomości i lokalizacji, która określa czy bank udzieli kredytu, a także, jakiego wkładu własnego zażąda. Są lokalizacje, których bank nie akceptuje, jednak nie precyzuje, na czym polega ograniczenie. Jednocześnie bank dzieli nieruchomości na typowe i nietypowe. Przykładowo, do pierwszej grupy zalicza mieszkania o powierzchni do 110 mkw. czy domy o powierzchni do 300 mkw.

Większe domy i mieszkania zalicza z kolei do drugiej grupy, podobnie, jak działki przeznaczone pod zabudowę siedliskową o powierzchni do 1 ha. W przypadku kredytu hipotecznego podział na nieruchomość typową i nietypową nie ma znaczenia z punktu widzenia wskaźnika LTV (maksymalnie 110 proc.). Inaczej jest w przypadku pożyczki hipotecznej, której bank w ogóle nie udzieli jeśli zabezpieczeniem jest nieruchomość "nietypowa".

Mieszkanie nie mniejsze niż 25 mkw.

Niektóre banki mają z kolei ograniczenia dotyczące powierzchni mieszkań i domów, które mogą być zabezpieczeniem kredytu. W Raiffeisen Banku mieszkanie nie może być większe niż 150 mkw. W BNP Paribas Fortis mieszkanie nie może być mniejsze niż 25 mkw., a dom mniejszy niż 80 mkw.

Jednocześnie w Warszawie wartość domu nie może być mniejsza niż 250 tys. zł, a w Krakowie, Wrocławiu, Gdyni, Sopocie, Szczecinie oraz na przedmieściach Warszawy nie może być mniejsza niż 200 tys. zł. Dla mieszkań jest to odpowiednio 150 tys. zł i 90 tys. zł. W pozostałych lokalizacjach minimalna wartość dla domu to 100 tys. zł, a dla mieszkania 30 tys. zł.

Za drogi dom - też niedobrze

Bank ma też ograniczenia co do maksymalnej wartości nieruchomości. Przykładowo dla Trójmiasta, Łodzi i Szczecina jest to 5 mln zł dla domu i 2 mln zł dla mieszkania. Jeżeli klient chce kupić lokal niespełniający powyższych parametrów musi liczyć się z obniżeniem maksymalnego wskaźnika LTV o 15 pkt. bazowych.

W Nordea Banku może pojawić się ograniczenie w przypadku zakupu drogiej nieruchomości (powyżej 20 tys. za mkw.) położonej na małym rynku, gdzie nie ma innych lokali o podobnym standardzie (dotyczy to apartamentów o powierzchni powyżej 200 mkw. I domów powyżej 400 mkw.).

W większości banków obowiązuje minimalna kwota kredytu, wynosząca zazwyczaj 20 tys. zł. W DnB Nord jest to 300 tys. zł w przypadku kredytu w naszej walucie i 200 tys. zł w przypadku kredytu w euro.

Katarzyna Siwek

interia.pl

MS: W czyje ręce idą polskie uzdrowiska?

MS: W czyje ręce idą polskie uzdrowiska?
- Resort skarbu planuje zakończyć prywatyzację uzdrowisk w Świeradowie Zdroju, Jeleniej Górze oraz Szczawnie Zdroju w trzecim kwartale roku - powiedziała w czwartek PAP wiceminister skarbu Joanna Schmid. Dodała, że jest duże zainteresowanie inwestorów tymi spółkami, m.in. ze strony giełdowego EMC Instytut Medyczny.

Resort zaprosił inwestorów do negocjacji w sprawie kupna trzech uzdrowisk na początku lutego.

- Na podstawie wstępnych odpowiedzi widać duże zainteresowanie inwestorów tymi spółkami - podkreśliła w rozmowie z PAP wiceminister.

Na ofertę dotyczącą ponad 87 proc. udziałów uzdrowiska Świeradów-Czerniawa w Świeradowie Zdroju odpowiedziało siedem firm: Przedsiębiorstwo Usług Hotelarskich i Turystycznych SA w Warszawie, Sobiesław Zasada SA w w Krakowie, EMC Instytut Medyczny SA we Wrocławiu, Studio Nowych Możliwości Pracownia Psychologiczna w Skierniewicach, ZWG sp. z o.o. w Iwinach, STP Investment SA w Bochni oraz "BUD-INVEST".

Zainteresowanie ok. 92 proc. udziałów uzdrowiska Szczawno-Jedlina w Szczawnie Zdroju wykazało sześć podmiotów: EMC Instytut Medyczny SA we Wrocławiu, Studio Nowych Możliwości Pracownia Psychologiczna w Skierniewicach, STP Investment SA w Bochni, "BUD-INVEST", PCZ SA Polski Holding Medyczny we Wrocławiu, konsorcjum: Tokel Art. Jerzy Keller, Tokel sp. z o.o., Jedlina sp. z o.o.

Na ok. 89 proc. akcji uzdrowiska Cieplice w Jeleniej Górze do resortu skarbu wpłynęło jedenaście odpowiedzi. Zainteresowane ofertą są Przedsiębiorstwo Usług Hotelarskich i Turystycznych SA w Warszawie, Sobiesław Zasada SA w Krakowie, EMC Instytut Medyczny SA we Wrocławiu, Studio Nowych Możliwości Pracownia Psychologiczna w Skierniewicach, STP Investment SA w Bochni, "BUD-INVEST", PCZ SA Polski Holding Medyczny we Wrocławiu, P.H.G. "Chata" A i K. Kozieja sp. j. w Mysłakowicach, Max-Comfort sp. z o.o. w Jeleniej Górze, Schmidt i Przyjaciele sp. z o.o. w Podkowie Leśnej, KGHM Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych SA we Wrocławiu.

Resort skarbu ma przeanalizować wszystkie odpowiedzi od inwestorów pod względem formalno-prawnym. Następnie firmy zostaną zaproszone przez MSP do badania uzdrowisk pod kątem finansowym, czyli do tzw. due diligence. Po due diligence nastąpi etap składania ofert wiążących przez inwestorów.

Wszystkie trzy uzdrowiska świadczą usługi związane z ochroną zdrowia, lecznictwem, rekonwalescencją oraz wypoczynkiem. Uzdrowisko Szczawno-Jedlina zajmuje się również produkcją wód leczniczych i mineralnych.

Na początku stycznia Hotel Lubicz w Ustce kupił należące do Skarbu Państwa ponad 92 proc. udziałów uzdrowiska Ustka za 14 mln 28 tys. zł. Z kolei pod koniec stycznia MSP podpisało umowę sprzedaży ponad 92 proc. udziałów uzdrowiska Kraków Swoszowice na rzecz inwestycyjnej spółki STP Investment z Bochni za ok. 18 mln zł.


źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

zdjęcie: Jelenia Góra. Fot. Lech Zielaskowski /Agencja SE/East News

MS: W czyje ręce idą polskie uzdrowiska?

MS: W czyje ręce idą polskie uzdrowiska?
- Resort skarbu planuje zakończyć prywatyzację uzdrowisk w Świeradowie Zdroju, Jeleniej Górze oraz Szczawnie Zdroju w trzecim kwartale roku - powiedziała w czwartek PAP wiceminister skarbu Joanna Schmid. Dodała, że jest duże zainteresowanie inwestorów tymi spółkami, m.in. ze strony giełdowego EMC Instytut Medyczny.

Resort zaprosił inwestorów do negocjacji w sprawie kupna trzech uzdrowisk na początku lutego.

- Na podstawie wstępnych odpowiedzi widać duże zainteresowanie inwestorów tymi spółkami - podkreśliła w rozmowie z PAP wiceminister.

Na ofertę dotyczącą ponad 87 proc. udziałów uzdrowiska Świeradów-Czerniawa w Świeradowie Zdroju odpowiedziało siedem firm: Przedsiębiorstwo Usług Hotelarskich i Turystycznych SA w Warszawie, Sobiesław Zasada SA w w Krakowie, EMC Instytut Medyczny SA we Wrocławiu, Studio Nowych Możliwości Pracownia Psychologiczna w Skierniewicach, ZWG sp. z o.o. w Iwinach, STP Investment SA w Bochni oraz "BUD-INVEST".

Zainteresowanie ok. 92 proc. udziałów uzdrowiska Szczawno-Jedlina w Szczawnie Zdroju wykazało sześć podmiotów: EMC Instytut Medyczny SA we Wrocławiu, Studio Nowych Możliwości Pracownia Psychologiczna w Skierniewicach, STP Investment SA w Bochni, "BUD-INVEST", PCZ SA Polski Holding Medyczny we Wrocławiu, konsorcjum: Tokel Art. Jerzy Keller, Tokel sp. z o.o., Jedlina sp. z o.o.

Na ok. 89 proc. akcji uzdrowiska Cieplice w Jeleniej Górze do resortu skarbu wpłynęło jedenaście odpowiedzi. Zainteresowane ofertą są Przedsiębiorstwo Usług Hotelarskich i Turystycznych SA w Warszawie, Sobiesław Zasada SA w Krakowie, EMC Instytut Medyczny SA we Wrocławiu, Studio Nowych Możliwości Pracownia Psychologiczna w Skierniewicach, STP Investment SA w Bochni, "BUD-INVEST", PCZ SA Polski Holding Medyczny we Wrocławiu, P.H.G. "Chata" A i K. Kozieja sp. j. w Mysłakowicach, Max-Comfort sp. z o.o. w Jeleniej Górze, Schmidt i Przyjaciele sp. z o.o. w Podkowie Leśnej, KGHM Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych SA we Wrocławiu.

Resort skarbu ma przeanalizować wszystkie odpowiedzi od inwestorów pod względem formalno-prawnym. Następnie firmy zostaną zaproszone przez MSP do badania uzdrowisk pod kątem finansowym, czyli do tzw. due diligence. Po due diligence nastąpi etap składania ofert wiążących przez inwestorów.

Wszystkie trzy uzdrowiska świadczą usługi związane z ochroną zdrowia, lecznictwem, rekonwalescencją oraz wypoczynkiem. Uzdrowisko Szczawno-Jedlina zajmuje się również produkcją wód leczniczych i mineralnych.

Na początku stycznia Hotel Lubicz w Ustce kupił należące do Skarbu Państwa ponad 92 proc. udziałów uzdrowiska Ustka za 14 mln 28 tys. zł. Z kolei pod koniec stycznia MSP podpisało umowę sprzedaży ponad 92 proc. udziałów uzdrowiska Kraków Swoszowice na rzecz inwestycyjnej spółki STP Investment z Bochni za ok. 18 mln zł.


źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

zdjęcie: Jelenia Góra. Fot. Lech Zielaskowski /Agencja SE/East News

Remont będzie łatwiejszy

Wszystkie kluby poselskie opowiedziały się za uproszczeniami dotyczącymi dofinansowania remontów budynków. W środę w Sejmie odbyło się drugie czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów.

Projekt przewiduje uproszczenie procedury przyznawania państwowego dofinansowania inwestorom zamierzającym remontować budynki.

Kredyt spłacisz premią kompensacyjną

Zgodnie z przyszłą ustawą inwestor, który zamierza remontować budynek z innych środków niż kredyt, na który została przyznana premia termomodernizacyjna lub premia remontowa, będzie mógł złożyć wniosek o przyznanie premii kompensacyjnej do Banku Gospodarstwa Krajowego bezpośrednio, a nie - jak do tej pory - za pośrednictwem banku kredytującego.

Premia kompensacyjna to pieniądze z budżetu państwa przeznaczone na spłatę części kredytu na remont, zaciągniętego przez właścicieli budynków. Podstawowym warunkiem uzyskania premii jest zmniejszenie zużycia energii cieplnej. Premia termomodernizacyjna może być przeznaczona np. na ocieplenie ścian zewnętrznych budynku, wymianę okien oraz modernizację systemu grzewczego. Premię remontową można uzyskać na przedsięwzięcia remontowe związane z termomodernizacją budynków wielorodzinnych.

Termomodernizacja bez dowodów

Zmiana procedury przyznawania premii ma znacznie skrócić cały proces. Inwestor będzie musiał dołączyć do wniosku dokumenty o rozmiarze i szacowanych kosztach przedsięwzięcia, a bank sprawdzi, czy zakres remontu jest zgodny z przepisami. Premia ma być wypłacana bezpośrednio inwestorowi po zakończeniu remontu.

Rząd chce także, by inwestor, któremu przysługuje premia kompensacyjna, wykonujący remont bez korzystania z premii remontowej, nie musiał wykazywać zmniejszenia zapotrzebowania na energię dostarczaną do budynku na potrzeby ogrzewania i podgrzewania wody.

Dzięki wprowadzeniu takiego rozwiązania inwestor będzie mógł od razu zrealizować duży remont, korzystając - na dotychczasowych zasadach - zarówno z premii kompensacyjnej, jak i remontowej, albo zrealizować mniejsze przedsięwzięcie refinansowane z premii kompensacyjnej. Zachowa przy tym prawo do skorzystania z premii remontowej z tytułu realizacji kolejnych przedsięwzięć remontowych.

Bonus jednorazowy

Premia kompensacyjna będzie przysługiwała właścicielom i współwłaścicielom budynku mieszkalnego, bądź jego części. Takie rozwiązanie oznacza, że premia kompensacyjna w przypadku jednego budynku mieszkalnego może przysługiwać więcej niż jednemu inwestorowi. Premia ta przysługuje jeden raz w odniesieniu do budynku mieszkalnego lub jego części.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Remont będzie łatwiejszy

Wszystkie kluby poselskie opowiedziały się za uproszczeniami dotyczącymi dofinansowania remontów budynków. W środę w Sejmie odbyło się drugie czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów.

Projekt przewiduje uproszczenie procedury przyznawania państwowego dofinansowania inwestorom zamierzającym remontować budynki.

Kredyt spłacisz premią kompensacyjną

Zgodnie z przyszłą ustawą inwestor, który zamierza remontować budynek z innych środków niż kredyt, na który została przyznana premia termomodernizacyjna lub premia remontowa, będzie mógł złożyć wniosek o przyznanie premii kompensacyjnej do Banku Gospodarstwa Krajowego bezpośrednio, a nie - jak do tej pory - za pośrednictwem banku kredytującego.

Premia kompensacyjna to pieniądze z budżetu państwa przeznaczone na spłatę części kredytu na remont, zaciągniętego przez właścicieli budynków. Podstawowym warunkiem uzyskania premii jest zmniejszenie zużycia energii cieplnej. Premia termomodernizacyjna może być przeznaczona np. na ocieplenie ścian zewnętrznych budynku, wymianę okien oraz modernizację systemu grzewczego. Premię remontową można uzyskać na przedsięwzięcia remontowe związane z termomodernizacją budynków wielorodzinnych.

Termomodernizacja bez dowodów

Zmiana procedury przyznawania premii ma znacznie skrócić cały proces. Inwestor będzie musiał dołączyć do wniosku dokumenty o rozmiarze i szacowanych kosztach przedsięwzięcia, a bank sprawdzi, czy zakres remontu jest zgodny z przepisami. Premia ma być wypłacana bezpośrednio inwestorowi po zakończeniu remontu.

Rząd chce także, by inwestor, któremu przysługuje premia kompensacyjna, wykonujący remont bez korzystania z premii remontowej, nie musiał wykazywać zmniejszenia zapotrzebowania na energię dostarczaną do budynku na potrzeby ogrzewania i podgrzewania wody.

Dzięki wprowadzeniu takiego rozwiązania inwestor będzie mógł od razu zrealizować duży remont, korzystając - na dotychczasowych zasadach - zarówno z premii kompensacyjnej, jak i remontowej, albo zrealizować mniejsze przedsięwzięcie refinansowane z premii kompensacyjnej. Zachowa przy tym prawo do skorzystania z premii remontowej z tytułu realizacji kolejnych przedsięwzięć remontowych.

Bonus jednorazowy

Premia kompensacyjna będzie przysługiwała właścicielom i współwłaścicielom budynku mieszkalnego, bądź jego części. Takie rozwiązanie oznacza, że premia kompensacyjna w przypadku jednego budynku mieszkalnego może przysługiwać więcej niż jednemu inwestorowi. Premia ta przysługuje jeden raz w odniesieniu do budynku mieszkalnego lub jego części.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Co trzecia inwestycja na użytkowaniu wieczystym

Średnio 30 proc. nowych inwestycji deweloperskich prowadzonych jest na gruntach oddanych w użytkowanie wieczyste - wynika z analizy Home Broker. Liderem jest Warszawa, gdzie odsetek ten wynosi aż 60 proc. Na formę prawną gruntu, od której zależy wysokość opłat związanych z mieszkaniem, zwraca uwagę już co trzeci kupujący.
Blisko jedna trzecia przeanalizowanych przez Home Broker inwestycji deweloperskich prowadzona jest na gruntach oddanym w użytkowanie wieczyste, czyli w większości wypadków pozyskanych od gmin. To właśnie władzom lokalnym przysługuje często prawo własności rozległych, niezagospodarowanych terenów w dobrych lokalizacjach, które idealnie nadają na duże inwestycje mieszkaniowe. Gminy preferują oddanie ziemi w użytkowanie wieczyste, ponieważ pozwala to na osiąganie stabilnych dochodów. Dla deweloperów też jest to korzystne rozwiązanie, na zakup prawa użytkowania wieczystego mogą bowiem wyłożyć tylko 15-20 proc. kwoty, jaką musieliby zapłacić za prawo własności gruntu.

W Warszawie aż 60 proc.

Zdecydowanie najwięcej inwestycji na użytkowaniu wieczystym znajduje się w Warszawie. W stolicy aż 60 proc. deweloperów korzysta z tej formy prawnej gruntu. Może to wynikać z wysokich cen ziemi oraz dużego zasobu atrakcyjnych gruntów należących do stołecznej gminy. We Wrocławiu ok. 40 proc. przeanalizowanych przez Home Broker inwestycji realizowanych jest na działkach oddanych w użytkowanie wieczyste. W tym mieście, tak samo, jak w Warszawie, ta forma prawna jest bardziej popularna w najdroższych i najatrakcyjniejszych lokalizacjach.

Na drugim biegunie znajdują się natomiast Kraków i Poznań. Dominują tam nowe projekty na gruntach będących własnością deweloperów. Wynikać to może z małej podaży lub niekonkurencyjnej oferty gruntów oferowanych przez gminy - W ostatnim czasie nie było ofert oddania interesujących gruntów w użytkowanie wieczyste - przyznaje Grzegorz Maj, doradca Home Broker z Krakowa.

Co trzecia osoba interesuje się formą prawną gruntu

Tymczasem z doświadczeń doradców Home Broker wynika, że nabywcy inaczej podchodzą do kwestii formy prawnej gruntu, gdy kupują nowe mieszkanie. - Klienci kupujący mieszkanie na rynku pierwotnym często interesują się formą własności gruntu. Znacznie rzadziej widoczne jest to w przypadku kupujących na rynku wtórnym - mówi Anna Szczęsna, doradca Home Broker z Warszawy. Natomiast Bartosz Jankowski, specjalista ds. rynku pierwotnego Home Broker, podkreśla także, że nagłośnione przez media przypadki kilkusetprocentowych podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste sprawiły, że coraz więcej osób zwraca na to uwagę. Home Broker także wielokrotnie w swoich publikacjach podnosił kwestię istotnych podwyżek opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Według doradców z Krakowa, Warszawy i Wrocławia mniej więcej co trzeci klient na rynku pierwotnym sam wychodzi z pytaniem o formę prawną gruntu. Zdarzają się jednak miasta, gdzie niewiele osób zwraca uwagę na omawianą kwestię - W Gdyni użytkowania wieczystego jest jak na lekarstwo, stąd też praktycznie nikt nie pyta o formę prawną gruntu - wskazuje Filip Olszewski, doradca Home Broker z Gdyni. Podobna sytuacja jest w Toruniu, gdzie użytkowanie wieczyste jest bardzo mało popularną formą władania gruntu, a gmina najczęściej sprzedaje posiadane ziemie. Jak podaje Krzysztof Głowacki, doradca Home Broker z Torunia - Pytania o formę prawną gruntu praktycznie nie występują, ponieważ mieszkań na użytkowaniu wieczystym jest bardzo mało. Doradcy Home Broker prezentując takie lokale zwracają uwagę na stan prawny.

Brak opłaty za użytkowanie, większe mieszkanie

Sprawdziliśmy, w jakim stopniu opłata za użyłkowanie wieczyste podnosi koszty związane z mieszkaniem. Wzięliśmy pod uwagę konkretny lokal na warszawskim Mokotowie o powierzchni 57m?, wart 420tys zł. Miesięczna rata kredytu w euro zaciągniętego na 30 lat na całą wartość nieruchomości wynosiłaby w obecnych warunkach rynkowych (oprocentowanie 3,87 proc. i spread 20 groszy) 2077 zł.

W omawianym przypadku roczna opłata za użytkowanie wieczyste wynosi 2100 zł, czyli 175 zł miesięcznie. Jest to znaczna kwota, więc warto zastanowić się czy nie przeznaczyć jej na obsługę większego kredytu i zakup innego mieszkania w budynku położonym na gruncie będącym współwłasnością nabywców. Gdyby kredytobiorca przeznaczył 175 zł na obsługę kredytu, a nie na opłatę za użytkowanie wieczyste, mógłby zaciągnąć kredyt na poziomie 455 tys. zł, czyli o 35 tys. zł większy. Przy metrażu 57m? podnosi to limit ceny za metr aż o 614zł.

Bartosz Turek, K.S.

źródło informacji: Home Broker

Co trzecia inwestycja na użytkowaniu wieczystym

Średnio 30 proc. nowych inwestycji deweloperskich prowadzonych jest na gruntach oddanych w użytkowanie wieczyste - wynika z analizy Home Broker. Liderem jest Warszawa, gdzie odsetek ten wynosi aż 60 proc. Na formę prawną gruntu, od której zależy wysokość opłat związanych z mieszkaniem, zwraca uwagę już co trzeci kupujący.
Blisko jedna trzecia przeanalizowanych przez Home Broker inwestycji deweloperskich prowadzona jest na gruntach oddanym w użytkowanie wieczyste, czyli w większości wypadków pozyskanych od gmin. To właśnie władzom lokalnym przysługuje często prawo własności rozległych, niezagospodarowanych terenów w dobrych lokalizacjach, które idealnie nadają na duże inwestycje mieszkaniowe. Gminy preferują oddanie ziemi w użytkowanie wieczyste, ponieważ pozwala to na osiąganie stabilnych dochodów. Dla deweloperów też jest to korzystne rozwiązanie, na zakup prawa użytkowania wieczystego mogą bowiem wyłożyć tylko 15-20 proc. kwoty, jaką musieliby zapłacić za prawo własności gruntu.

W Warszawie aż 60 proc.

Zdecydowanie najwięcej inwestycji na użytkowaniu wieczystym znajduje się w Warszawie. W stolicy aż 60 proc. deweloperów korzysta z tej formy prawnej gruntu. Może to wynikać z wysokich cen ziemi oraz dużego zasobu atrakcyjnych gruntów należących do stołecznej gminy. We Wrocławiu ok. 40 proc. przeanalizowanych przez Home Broker inwestycji realizowanych jest na działkach oddanych w użytkowanie wieczyste. W tym mieście, tak samo, jak w Warszawie, ta forma prawna jest bardziej popularna w najdroższych i najatrakcyjniejszych lokalizacjach.

Na drugim biegunie znajdują się natomiast Kraków i Poznań. Dominują tam nowe projekty na gruntach będących własnością deweloperów. Wynikać to może z małej podaży lub niekonkurencyjnej oferty gruntów oferowanych przez gminy - W ostatnim czasie nie było ofert oddania interesujących gruntów w użytkowanie wieczyste - przyznaje Grzegorz Maj, doradca Home Broker z Krakowa.

Co trzecia osoba interesuje się formą prawną gruntu

Tymczasem z doświadczeń doradców Home Broker wynika, że nabywcy inaczej podchodzą do kwestii formy prawnej gruntu, gdy kupują nowe mieszkanie. - Klienci kupujący mieszkanie na rynku pierwotnym często interesują się formą własności gruntu. Znacznie rzadziej widoczne jest to w przypadku kupujących na rynku wtórnym - mówi Anna Szczęsna, doradca Home Broker z Warszawy. Natomiast Bartosz Jankowski, specjalista ds. rynku pierwotnego Home Broker, podkreśla także, że nagłośnione przez media przypadki kilkusetprocentowych podwyżek opłat za użytkowanie wieczyste sprawiły, że coraz więcej osób zwraca na to uwagę. Home Broker także wielokrotnie w swoich publikacjach podnosił kwestię istotnych podwyżek opłat z tytułu użytkowania wieczystego. Według doradców z Krakowa, Warszawy i Wrocławia mniej więcej co trzeci klient na rynku pierwotnym sam wychodzi z pytaniem o formę prawną gruntu. Zdarzają się jednak miasta, gdzie niewiele osób zwraca uwagę na omawianą kwestię - W Gdyni użytkowania wieczystego jest jak na lekarstwo, stąd też praktycznie nikt nie pyta o formę prawną gruntu - wskazuje Filip Olszewski, doradca Home Broker z Gdyni. Podobna sytuacja jest w Toruniu, gdzie użytkowanie wieczyste jest bardzo mało popularną formą władania gruntu, a gmina najczęściej sprzedaje posiadane ziemie. Jak podaje Krzysztof Głowacki, doradca Home Broker z Torunia - Pytania o formę prawną gruntu praktycznie nie występują, ponieważ mieszkań na użytkowaniu wieczystym jest bardzo mało. Doradcy Home Broker prezentując takie lokale zwracają uwagę na stan prawny.

Brak opłaty za użytkowanie, większe mieszkanie

Sprawdziliśmy, w jakim stopniu opłata za użyłkowanie wieczyste podnosi koszty związane z mieszkaniem. Wzięliśmy pod uwagę konkretny lokal na warszawskim Mokotowie o powierzchni 57m?, wart 420tys zł. Miesięczna rata kredytu w euro zaciągniętego na 30 lat na całą wartość nieruchomości wynosiłaby w obecnych warunkach rynkowych (oprocentowanie 3,87 proc. i spread 20 groszy) 2077 zł.

W omawianym przypadku roczna opłata za użytkowanie wieczyste wynosi 2100 zł, czyli 175 zł miesięcznie. Jest to znaczna kwota, więc warto zastanowić się czy nie przeznaczyć jej na obsługę większego kredytu i zakup innego mieszkania w budynku położonym na gruncie będącym współwłasnością nabywców. Gdyby kredytobiorca przeznaczył 175 zł na obsługę kredytu, a nie na opłatę za użytkowanie wieczyste, mógłby zaciągnąć kredyt na poziomie 455 tys. zł, czyli o 35 tys. zł większy. Przy metrażu 57m? podnosi to limit ceny za metr aż o 614zł.

Bartosz Turek, K.S.

źródło informacji: Home Broker

Ceny mieszkań będą stabilne

Liczba mieszkań oddanych do użytku w tym roku spadnie do ok. 140 tys. - powiedział PAP Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS. Jego zdaniem, w 2010 r. do 125-130 tys. zmniejszy się także liczba mieszkań, których budowa się rozpocznie. Ceny mieszkań w całym roku będą stabilnie.

- Liczba mieszkań oddanych do użytku w tym roku na pewno będzie niższa niż w roku ubiegłym. Trudno obecnie prognozować, jaka to będzie skala spadku. Bliższe prognozy będzie można przedstawić po połowie roku. Myślę, że będzie to około 140 tys. mieszkań - powiedział w czwartek PAP Kirejczyk.

GUS podał, że w 2009 roku oddano do użytku 160.079 mieszkań. W styczniu 2010 oddano 11.681 mieszkań i był to spadek wobec stycznia 2009 o 47,1 proc.

Zdaniem Kirejczyka w 2010 roku zmniejszy się także liczba mieszkań, których budowa się rozpocznie.

- Spodziewam się, że liczba rozpoczętych mieszkań w całym roku wyniesie 125-130 tys. - powiedział.

GUS podał, że w 2009 roku rozpoczęto budowę 142.901 mieszkań. W styczniu liczba rozpoczętych budów mieszkań spadła o 24,8 proc. rdr i wyniosła 4.450.

Kirejczyk dodał, że ceny mieszkań powinny być stabilne.

- Jest jednak możliwe, że pojawi się wzrost podaży na rynku i wtedy ceny pójdą w dół. Deweloperzy będą też patrzeć, jak będzie wyglądała sytuacja w finansach publicznych. Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest jednak taki, że ceny w ciągu roku będą stabilne - powiedział.

Według Kirejczyka, ostra zima na pewno obniży wyniki budownictwa w skali całego roku, a straty ciężko będzie odrobić w następnych miesiącach.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Ceny mieszkań będą stabilne

Liczba mieszkań oddanych do użytku w tym roku spadnie do ok. 140 tys. - powiedział PAP Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS. Jego zdaniem, w 2010 r. do 125-130 tys. zmniejszy się także liczba mieszkań, których budowa się rozpocznie. Ceny mieszkań w całym roku będą stabilnie.

- Liczba mieszkań oddanych do użytku w tym roku na pewno będzie niższa niż w roku ubiegłym. Trudno obecnie prognozować, jaka to będzie skala spadku. Bliższe prognozy będzie można przedstawić po połowie roku. Myślę, że będzie to około 140 tys. mieszkań - powiedział w czwartek PAP Kirejczyk.

GUS podał, że w 2009 roku oddano do użytku 160.079 mieszkań. W styczniu 2010 oddano 11.681 mieszkań i był to spadek wobec stycznia 2009 o 47,1 proc.

Zdaniem Kirejczyka w 2010 roku zmniejszy się także liczba mieszkań, których budowa się rozpocznie.

- Spodziewam się, że liczba rozpoczętych mieszkań w całym roku wyniesie 125-130 tys. - powiedział.

GUS podał, że w 2009 roku rozpoczęto budowę 142.901 mieszkań. W styczniu liczba rozpoczętych budów mieszkań spadła o 24,8 proc. rdr i wyniosła 4.450.

Kirejczyk dodał, że ceny mieszkań powinny być stabilne.

- Jest jednak możliwe, że pojawi się wzrost podaży na rynku i wtedy ceny pójdą w dół. Deweloperzy będą też patrzeć, jak będzie wyglądała sytuacja w finansach publicznych. Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest jednak taki, że ceny w ciągu roku będą stabilne - powiedział.

Według Kirejczyka, ostra zima na pewno obniży wyniki budownictwa w skali całego roku, a straty ciężko będzie odrobić w następnych miesiącach.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Deweloperzy szykują się do żniw?

Deweloperzy szykują się do żniw?
Stabilizacja cen mieszkań przedłużyła się na kolejny miesiąc. Indeks cen mieszkań stworzony przez Open Finance wzrósł w lutym o 0,13 proc., niemal tyle samo co w styczniu. W lutym, podobnie jak w styczniu, wzrosły ceny mieszkań, drożej niż przed miesiącem jest m.in. w Warszawie, Gdańsku i Poznaniu.
Ponownie spadła liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy konstrukcji indeksu - było ich 2344 w porównaniu do 2518, które odnotowaliśmy w styczniu. Warto jednak przypomnieć, że indeks uwzględnia transakcje klientów Open Finance i Home Brokera z trzech kolejnych miesięcy i patrząc na te liczby w ten sposób, łatwo uświadomić sobie, że jesteśmy w trakcie sezonowego dołka ponieważ grudzień, styczeń i luty to historycznie najsłabsze miesiące pod względem aktywności na rynku mieszkaniowym. Jednak i tak aktywność inwestorów, wyrażona liczą transakcji, w porównaniu do tego samego okresu sprzed roku, kiedy rynek mieszkaniowy znajdował się na dnie kryzysu, wzrosła przeszło dwukrotnie.

Jeśli rozbić dane na statystyki miesięczne, to po mroźnym styczniu, w lutym zanotowaliśmy

ok. 15-proc. wzrost liczby transakcji, co można uznać za zwiastun oczekiwanego wiosną ożywienia na rynku. Liczba transakcji zarejestrowanych w lutym jest także o 47 proc. wyższa niż w lutym przed rokiem. Sam indeks znajduje się obecnie na poziomie o 1,67 proc. powyżej dołka zanotowanego w czerwcu 2009 roku i o 11,4 proc. poniżej maksimum odnotowanego w lutym 2008 roku. W porównaniu do stycznia wzrosły ceny mieszkań w jedenastu miastach, a spadły w czterech, w Bydgoszczy nie zmieniły się.

W ujęciu rocznym dynamika zmian cen mieszkań osiągnęła duże rozmiary. Rozpiętość zmian waha się od blisko 13-proc. spadku cen mieszkań w Gdyni do 6,6-proc. wzrostu cen w Gdańsku. Należy mieć na uwadze, że przed rokiem liczba zawieranych transakcji była znacznie niższa od średnich ze względu na trwający wówczas kryzys na rynkach finansowych i związany z tym brak kredytowania zakupów nieruchomości (i brak chętnych do zaciągania tego rodzaju zobowiązań), co w pewien sposób zaburza bazę porównawczą. Innymi słowy porównujemy okres, w którym sprzedający - ze względu na silnie ograniczony popyt - poddawani byli równie silnej presji na obniżkę cen, do okresu, w którym odwilż kredytowa nabiera tempa z każdym kolejnym miesiącem (w ostatnim raporcie z serwisem Oferty.net użyliśmy nawet słowa "roztopy", jako lepiej oddającego sytuację na rynku kredytów hipotecznych).


Open Finance

Komentarz i prognoza

Oczekujemy, że kolejne miesiące - począwszy już od marca - przyniosą zdecydowany wzrost liczby zawieranych transakcji, na co wpływ będą miały zarówno czynniki sezonowe (historycznie drugi kwartał roku jest okresem najwyższej aktywności na rynku mieszkaniowym) jak i wyraźne w dalszym ciągu luzowanie polityki kredytowej w bankach (polegające na obniżaniu marż i prowizji). Sądzimy, że skutki Rekomendacji T będą trudno zauważalne dla rynku mieszkaniowego, ponieważ już obecnie największe banki przestrzegają jej zaleceń w obszarze kredytów hipotecznych, wobec czego nie oczekujemy ani zwiększonego - z tego powodu - popytu na kredyty hipoteczne przed wejściem jej w życie (w grudniu), ani wyraźnego spadku popytu na hipoteki - i tym samym na nieruchomości - po upłynięciu vacatio legis.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk

OpenFinance

interia.pl

Deweloperzy szykują się do żniw?

Deweloperzy szykują się do żniw?
Stabilizacja cen mieszkań przedłużyła się na kolejny miesiąc. Indeks cen mieszkań stworzony przez Open Finance wzrósł w lutym o 0,13 proc., niemal tyle samo co w styczniu. W lutym, podobnie jak w styczniu, wzrosły ceny mieszkań, drożej niż przed miesiącem jest m.in. w Warszawie, Gdańsku i Poznaniu.
Ponownie spadła liczba transakcji, które wzięliśmy pod uwagę przy konstrukcji indeksu - było ich 2344 w porównaniu do 2518, które odnotowaliśmy w styczniu. Warto jednak przypomnieć, że indeks uwzględnia transakcje klientów Open Finance i Home Brokera z trzech kolejnych miesięcy i patrząc na te liczby w ten sposób, łatwo uświadomić sobie, że jesteśmy w trakcie sezonowego dołka ponieważ grudzień, styczeń i luty to historycznie najsłabsze miesiące pod względem aktywności na rynku mieszkaniowym. Jednak i tak aktywność inwestorów, wyrażona liczą transakcji, w porównaniu do tego samego okresu sprzed roku, kiedy rynek mieszkaniowy znajdował się na dnie kryzysu, wzrosła przeszło dwukrotnie.

Jeśli rozbić dane na statystyki miesięczne, to po mroźnym styczniu, w lutym zanotowaliśmy

ok. 15-proc. wzrost liczby transakcji, co można uznać za zwiastun oczekiwanego wiosną ożywienia na rynku. Liczba transakcji zarejestrowanych w lutym jest także o 47 proc. wyższa niż w lutym przed rokiem. Sam indeks znajduje się obecnie na poziomie o 1,67 proc. powyżej dołka zanotowanego w czerwcu 2009 roku i o 11,4 proc. poniżej maksimum odnotowanego w lutym 2008 roku. W porównaniu do stycznia wzrosły ceny mieszkań w jedenastu miastach, a spadły w czterech, w Bydgoszczy nie zmieniły się.

W ujęciu rocznym dynamika zmian cen mieszkań osiągnęła duże rozmiary. Rozpiętość zmian waha się od blisko 13-proc. spadku cen mieszkań w Gdyni do 6,6-proc. wzrostu cen w Gdańsku. Należy mieć na uwadze, że przed rokiem liczba zawieranych transakcji była znacznie niższa od średnich ze względu na trwający wówczas kryzys na rynkach finansowych i związany z tym brak kredytowania zakupów nieruchomości (i brak chętnych do zaciągania tego rodzaju zobowiązań), co w pewien sposób zaburza bazę porównawczą. Innymi słowy porównujemy okres, w którym sprzedający - ze względu na silnie ograniczony popyt - poddawani byli równie silnej presji na obniżkę cen, do okresu, w którym odwilż kredytowa nabiera tempa z każdym kolejnym miesiącem (w ostatnim raporcie z serwisem Oferty.net użyliśmy nawet słowa "roztopy", jako lepiej oddającego sytuację na rynku kredytów hipotecznych).


Open Finance

Komentarz i prognoza

Oczekujemy, że kolejne miesiące - począwszy już od marca - przyniosą zdecydowany wzrost liczby zawieranych transakcji, na co wpływ będą miały zarówno czynniki sezonowe (historycznie drugi kwartał roku jest okresem najwyższej aktywności na rynku mieszkaniowym) jak i wyraźne w dalszym ciągu luzowanie polityki kredytowej w bankach (polegające na obniżaniu marż i prowizji). Sądzimy, że skutki Rekomendacji T będą trudno zauważalne dla rynku mieszkaniowego, ponieważ już obecnie największe banki przestrzegają jej zaleceń w obszarze kredytów hipotecznych, wobec czego nie oczekujemy ani zwiększonego - z tego powodu - popytu na kredyty hipoteczne przed wejściem jej w życie (w grudniu), ani wyraźnego spadku popytu na hipoteki - i tym samym na nieruchomości - po upłynięciu vacatio legis.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk

OpenFinance

interia.pl

Gotówka dla seniorów

Ministerstwo Finansów pracuje nad projektem ustawy dotyczącej tzw. odwróconego kredytu hipotecznego. Projekt ten w najbliższym czasie ma zostać przekazany do uzgodnień resortowych – informuje „Rzeczpospolita”.
Ustawa o odwróconym kredycie hipotecznym umożliwiłaby osobom w podeszłym wieku, będącym właścicielami domów lub mieszkań, zaciągnięcie kredytu w bankach, w których ofercie znalazłaby się taka usługa finansowa. Spłata takiego kredytu nastąpiłaby po śmierci kredytobiorcy (bank sprzedając jego nieruchomość, automatycznie uzyskiwałby spłatę kredytu). Kredytobiorca – emeryt, zyskałby dzięki takiej umowie z bankiem spory zastrzyk gotówki. Jak czytamy dalej, pieniądze byłyby systematycznie wypłacane przez bank jako raty kredytu, aż do śmierci kredytobiorcy, albo cała kwota zostałaby wypłacona jednorazowo.

Taka nieruchomość jednak nie weszłaby w skład masy spadkowej. Nie można byłoby więc przekazać jej bliskim – podkreśla dziennik.

 

Źródło: „Rzeczpospolita”

Gotówka dla seniorów

Ministerstwo Finansów pracuje nad projektem ustawy dotyczącej tzw. odwróconego kredytu hipotecznego. Projekt ten w najbliższym czasie ma zostać przekazany do uzgodnień resortowych – informuje „Rzeczpospolita”.
Ustawa o odwróconym kredycie hipotecznym umożliwiłaby osobom w podeszłym wieku, będącym właścicielami domów lub mieszkań, zaciągnięcie kredytu w bankach, w których ofercie znalazłaby się taka usługa finansowa. Spłata takiego kredytu nastąpiłaby po śmierci kredytobiorcy (bank sprzedając jego nieruchomość, automatycznie uzyskiwałby spłatę kredytu). Kredytobiorca – emeryt, zyskałby dzięki takiej umowie z bankiem spory zastrzyk gotówki. Jak czytamy dalej, pieniądze byłyby systematycznie wypłacane przez bank jako raty kredytu, aż do śmierci kredytobiorcy, albo cała kwota zostałaby wypłacona jednorazowo.

Taka nieruchomość jednak nie weszłaby w skład masy spadkowej. Nie można byłoby więc przekazać jej bliskim – podkreśla dziennik.

 

Źródło: „Rzeczpospolita”

Odwrócony kredyt hipoteczny - projekt w marcu

Odwrócony kredyt hipoteczny jest usługą finansową adresowaną do osób starszych, posiadających np. prawo własności nieruchomości czy użytkowania wieczystego. Banki przewidują, że popyt na odwrócone kredyty hipoteczne może być duży.
Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i przesłany do uzgodnień międzyresortowych w marcu - poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Finansów.

Odwrotny charakter tego typu kredytów polega na tym, że osoba starsza otrzymuje od instytucji kredytującej wypłaty z tytułu zawartej umowy kredytu, najczęściej jednorazowo lub w formie świadczeń okresowych, których nie musi spłacać.

Jednocześnie kredytobiorca zachowuje posiadane prawo do nieruchomości aż do chwili swojej śmierci. Na nieruchomości ustanowiona zostaje hipoteka na rzecz instytucji kredytującej. Po śmierci kredytobiorcy instytucja kredytująca zaspokaja swoje roszczenie z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości.

- Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i trafić do uzgodnień międzyresortowych w marcu. Zostanie też opublikowany na stronie Biuletynu Informacji Publicznej - zapowiedziała w rozmowie Maria Hiż z biura prasowego ministerstwa.

Michał Wydra ze Związku Banków Polskich powiedział, że odwrócony kredyt hipoteczny jest rozwiązaniem oczekiwanym przez dużą grupę osób starszych, które będą chciały poprawić swoją sytuację materialną.

- Musimy pamiętać, że rynek ten jest niszowy, więc popyt na tego rodzaju usługę nie będzie masowy. Odwrócony kredyt hipoteczny na pewno będzie się cieszył dużym zainteresowaniem - uważa Wydra.

Jego zdaniem wprowadzenie przepisów o odwróconym kredycie hipotecznym może być także korzystne dla budżetu, może skutkować zmniejszeniem liczby osób korzystających ze świadczeń społecznych. - Może też pozytywnie wpłynąć na ożywienie na rynku obrotu i zarządzania nieruchomościami - dodał.

Wydra zapewnił, że także banki będą zainteresowane świadczeniem tego typu usług, ale zastrzegł, że projektowane regulacje będą musiały zapewnić właściwą ochronę praw właścicieli nieruchomości, ich spadkobierców i wierzycieli. - Jeżeli to nie zostanie zrobione, to raczej żadna instytucja finansowa nie będzie ryzykowała swojej reputacji i oferowała taką usługę - powiedział.

Zgodnie z odpowiedzią MF na interpelację poselską, jednym z podstawowych założeń projektu ma być ograniczenie możliwości udzielania odwróconych kredytów hipotecznych wyłącznie do banków oraz innych instytucji ustawowo upoważnionych do udzielania kredytów, które podlegają nadzorowi finansowemu i posiadają odpowiednie wyposażenie kapitałowe.

Zdaniem resortu w polskim prawie nie ma obecnie przepisów regulujących odwrócony kredyt hipoteczny. Banki nie mogą oferować takiej usługi, ponieważ brakuje mechanizmów zapewniających skuteczne i szybkie zaspokojenie ich roszczeń po śmierci kredytobiorcy.

Na polskim rynku pojawił się natomiast instrument podobny do odwróconego kredytu hipotecznego, mający na celu wypłatę dożywotniej renty z nieruchomości. Oferowane rozwiązanie jest bowiem opartą na przepisach kodeksu cywilnego transakcją sprzedaży nieruchomości z prawem dożywocia. - Powyższe umowy oferowane są przez firmy spoza sektora finansowego, które nie podlegają szczególnym regulacjom ani nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego - wskazało MF w odpowiedzi na interpelację.


(PAP)
money.pl

Odwrócony kredyt hipoteczny - projekt w marcu

Odwrócony kredyt hipoteczny jest usługą finansową adresowaną do osób starszych, posiadających np. prawo własności nieruchomości czy użytkowania wieczystego. Banki przewidują, że popyt na odwrócone kredyty hipoteczne może być duży.
Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i przesłany do uzgodnień międzyresortowych w marcu - poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Finansów.

Odwrotny charakter tego typu kredytów polega na tym, że osoba starsza otrzymuje od instytucji kredytującej wypłaty z tytułu zawartej umowy kredytu, najczęściej jednorazowo lub w formie świadczeń okresowych, których nie musi spłacać.

Jednocześnie kredytobiorca zachowuje posiadane prawo do nieruchomości aż do chwili swojej śmierci. Na nieruchomości ustanowiona zostaje hipoteka na rzecz instytucji kredytującej. Po śmierci kredytobiorcy instytucja kredytująca zaspokaja swoje roszczenie z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości.

- Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i trafić do uzgodnień międzyresortowych w marcu. Zostanie też opublikowany na stronie Biuletynu Informacji Publicznej - zapowiedziała w rozmowie Maria Hiż z biura prasowego ministerstwa.

Michał Wydra ze Związku Banków Polskich powiedział, że odwrócony kredyt hipoteczny jest rozwiązaniem oczekiwanym przez dużą grupę osób starszych, które będą chciały poprawić swoją sytuację materialną.

- Musimy pamiętać, że rynek ten jest niszowy, więc popyt na tego rodzaju usługę nie będzie masowy. Odwrócony kredyt hipoteczny na pewno będzie się cieszył dużym zainteresowaniem - uważa Wydra.

Jego zdaniem wprowadzenie przepisów o odwróconym kredycie hipotecznym może być także korzystne dla budżetu, może skutkować zmniejszeniem liczby osób korzystających ze świadczeń społecznych. - Może też pozytywnie wpłynąć na ożywienie na rynku obrotu i zarządzania nieruchomościami - dodał.

Wydra zapewnił, że także banki będą zainteresowane świadczeniem tego typu usług, ale zastrzegł, że projektowane regulacje będą musiały zapewnić właściwą ochronę praw właścicieli nieruchomości, ich spadkobierców i wierzycieli. - Jeżeli to nie zostanie zrobione, to raczej żadna instytucja finansowa nie będzie ryzykowała swojej reputacji i oferowała taką usługę - powiedział.

Zgodnie z odpowiedzią MF na interpelację poselską, jednym z podstawowych założeń projektu ma być ograniczenie możliwości udzielania odwróconych kredytów hipotecznych wyłącznie do banków oraz innych instytucji ustawowo upoważnionych do udzielania kredytów, które podlegają nadzorowi finansowemu i posiadają odpowiednie wyposażenie kapitałowe.

Zdaniem resortu w polskim prawie nie ma obecnie przepisów regulujących odwrócony kredyt hipoteczny. Banki nie mogą oferować takiej usługi, ponieważ brakuje mechanizmów zapewniających skuteczne i szybkie zaspokojenie ich roszczeń po śmierci kredytobiorcy.

Na polskim rynku pojawił się natomiast instrument podobny do odwróconego kredytu hipotecznego, mający na celu wypłatę dożywotniej renty z nieruchomości. Oferowane rozwiązanie jest bowiem opartą na przepisach kodeksu cywilnego transakcją sprzedaży nieruchomości z prawem dożywocia. - Powyższe umowy oferowane są przez firmy spoza sektora finansowego, które nie podlegają szczególnym regulacjom ani nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego - wskazało MF w odpowiedzi na interpelację.


(PAP)
money.pl

Polacy marzą o domu, ale kupują mieszkania

Mimo kryzysu, wśród Polaków nie maleje popyt na nieruchomości. Choć większość z nas marzy o domu, coraz więcej osób wybiera nowe mieszkania od dewelopera - wynika z badania przeprowadzonego przez instytut badawczy Gfk Polonia.
Z badania wynika, że w 2009 roku na budowę domu, zakup mieszkania, działki lub domu wakacyjnego zdecydowało się 9 proc. mieszkańców dużych miast, a dalsze 2 proc. jest w trakcie realizacji takiej transakcji. Rok wcześniej było to odpowiednio 9 i 3 proc., a w 2007 roku - 10 i 2 proc.

Co piąty z ankietowanych, który zamierzał w 2009 roku kupić mieszkanie, zrezygnował z tego pomysłu. Jako przyczynę tej decyzji ankietowani najczęściej podawali wygórowane ceny, zbyt wysokie oprocentowanie kredytów i brak zdolności kredytowej.

16 proc. osób, które nabyły mieszkania, chciało zmienić je na większe. 14 proc. potraktowało to jako inwestycję, 13 proc. kupiło mieszkania dla dzieci. Po 12 proc. chciało zamienić mieszkanie na dom, usamodzielnić się albo zmienić miejscowość. Tylko 1 proc. ankietowanych kupiło mieszkanie na wynajem.

W 2009 r. spadła liczba osób korzystających z pośrednictwa agentów nieruchomości. Tylko ok. 15 proc. transakcji zostało dokonanych z ich udziałem. W 2008 r. - 30 proc. Najczęściej z pośredników korzystali, uczestniczący w ankiecie, mieszkańcy Warszawy (26 proc.), najrzadziej Wrocławia (6 proc.). Jako powód rezygnacji z pośrednika wskazywano zbyt wysoką (średnio 3 proc.) prowizję oraz nabycie mieszkania bezpośrednio od dewelopera.

 

Źródło: money.pl

Polacy marzą o domu, ale kupują mieszkania

Mimo kryzysu, wśród Polaków nie maleje popyt na nieruchomości. Choć większość z nas marzy o domu, coraz więcej osób wybiera nowe mieszkania od dewelopera - wynika z badania przeprowadzonego przez instytut badawczy Gfk Polonia.
Z badania wynika, że w 2009 roku na budowę domu, zakup mieszkania, działki lub domu wakacyjnego zdecydowało się 9 proc. mieszkańców dużych miast, a dalsze 2 proc. jest w trakcie realizacji takiej transakcji. Rok wcześniej było to odpowiednio 9 i 3 proc., a w 2007 roku - 10 i 2 proc.

Co piąty z ankietowanych, który zamierzał w 2009 roku kupić mieszkanie, zrezygnował z tego pomysłu. Jako przyczynę tej decyzji ankietowani najczęściej podawali wygórowane ceny, zbyt wysokie oprocentowanie kredytów i brak zdolności kredytowej.

16 proc. osób, które nabyły mieszkania, chciało zmienić je na większe. 14 proc. potraktowało to jako inwestycję, 13 proc. kupiło mieszkania dla dzieci. Po 12 proc. chciało zamienić mieszkanie na dom, usamodzielnić się albo zmienić miejscowość. Tylko 1 proc. ankietowanych kupiło mieszkanie na wynajem.

W 2009 r. spadła liczba osób korzystających z pośrednictwa agentów nieruchomości. Tylko ok. 15 proc. transakcji zostało dokonanych z ich udziałem. W 2008 r. - 30 proc. Najczęściej z pośredników korzystali, uczestniczący w ankiecie, mieszkańcy Warszawy (26 proc.), najrzadziej Wrocławia (6 proc.). Jako powód rezygnacji z pośrednika wskazywano zbyt wysoką (średnio 3 proc.) prowizję oraz nabycie mieszkania bezpośrednio od dewelopera.

 

Źródło: money.pl

Architektura krajobrazu w rozgrywkach deweloperów

Architektura krajobrazu w rozgrywkach deweloperów
Firmy deweloperskie konkurują już nie tylko ceną mieszkań. W budowanych teraz osiedlach proponują coraz nowocześniejsze rozwiązania architektoniczne, atrakcyjne zagospodarowanie terenu wokół budynków i pomysłowe udogodnienia dla mieszkańców. Im ciekawsze rozwiązania, tym większe powodzenie inwestycji. Poza rywalizacją cenową, trwa bitwa na projekty.
W początkowej fazie rozwoju naszego rynku deweloperskiego podstawową płaszczyzną współzawodnictwa inwestorów była cena oferowanego produktu mieszkaniowego. Powstawały niczym nie wyróżniające się osiedla o porównywalnej jakości i jednorodnym stylu architektonicznym. Co powodowało, że właśnie cena była głównym wyróżnikiem ofert. To ona stanowiła podstawowy punkt odniesienia i fundament podejmowanych przez nabywców decyzji o zakupie. Dziś to się zmieniło. Dlaczego? Bo zmieniła się sytuacja na rynku. Jest w czym wybierać, a klienci dyktują warunki.

Deweloperzy chcą czymś wyróżnić swoje inwestycje i coraz większą wagę przywiązują do projektów. Wprowadzają coraz bardziej oryginalne rozwiązania, zarówno jeśli chodzi o bryły budynków, jak i zagospodarowanie przestrzeni wokół nich. Także w ofertach inwestorów budujących w tzw. popularnym segmencie mieszkań coraz częściej możemy znaleźć elementy, które dotąd były zarezerwowane dla wyższej klasy osiedli. Pojawiają się w nich szklane wykończenia elewacji, naturalny kamień, dziedzińce z zielenią, czy lobby z recepcjami. 

Na rynku możemy też znaleźć propozycje wychodzące poza ramy zwykłej inwestycji mieszkaniowej. Rosną duże kompleksy dysponujące własną rozbudowaną infrastrukturą, a nawet zapleczem rekreacyjnym. Połączenie zieleni i elementów małej architektury zaplanowane jest tak, by jak najbardziej zadowolić przyszłych mieszkańców. W tym celu adoptowane są też naturalne tereny zielone. Nowe budynki powstają na przykład w otulinie rezerwatu, lub w najbliższym otoczeniu naturalnych zbiorników wodnych. Dysponują ścieżkami spacerowymi w przybrzeżnej strefie zieleni. Zielone patia, place zabaw, albo nawet wysoki las w obrębie osiedla to coś do czego zaczynają przyzwyczajać nas deweloperzy. 

Duża zmiana widoczna jest też w zagospodarowywaniu przestrzeni publicznej nowych osiedli. Wewnętrzne dziedzińce i podwórka, na których jeszcze do niedawna stały samochody lub były betonowymi deptakami sprawiały wrażenie architektonicznej pustki. W powstających teraz osiedlach deweloperzy szukają sposobów na zagospodarowanie każdego skrawka otoczenia. – Zdecydowaliśmy się skorzystać z usług architekta przestrzeni, aby profesjonalnie zaaranżować całą powierzchnię wokół kompleksu – tłumaczy Teresa Witkowska, dyrektor sprzedaży w Red Real Estate Development, budującej osiedle Alpha w Ursusie. – Chcieliśmy żeby wewnętrzny dziedziniec i obszar wokół budynków tętnił życiem. Projekt stosuje się do zasad feng shui. Dlatego pośród budynków znalazły się strumyki i oczka wodne oraz liczne miejsca do siedzenia zatopione w zieleni i przestrzeń dla dzieci. Przyjazne zagospodarowanie terenu nie ogranicza się jednak tylko do obrębu osiedla. Wybudowaliśmy wygodny dojazdu do budynków i 120 wolno dostępnych naziemnych miejsc parkingowych, a na trasie dojazdu postawiliśmy donice z drzewkami - mówi.    

Wartością dodaną inwestycji są też różnego rodzaju rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo mieszkańców, jak elektroniczne systemy kontroli dostępu, wideofony, monitoring powierzchni wspólnych i garaży, a także system bezpośredniego powiadamiania ochrony z lokalu. Nie tak dawno niektóre z tych rozwiązań były domeną drogich inwestycji. Dziś ich upowszechnienie daje podstawy sądzić, że w najbliższych latach staną się rynkowym standardem.

Niebagatelne znaczenie jakości życia w kompleksach mieszkaniowych dostrzegły też osoby biorące udział w badaniu preferencji nabywców. Raport: Domy, mieszkania, kredyty. Monitoring Warszawskiego Rynku Mieszkaniowego – przygotowany w ubiegłym roku przez Gfk Polonia i Murator EXPO wskazuje, że nabywcy przy wyborze mieszkania częściej niż lokalizacją (42 proc.) kierują się wygodą zamieszkiwania (50 proc.).

RED Real Estate Development

as

  inwestycje.pl

Architektura krajobrazu w rozgrywkach deweloperów

Architektura krajobrazu w rozgrywkach deweloperów
Firmy deweloperskie konkurują już nie tylko ceną mieszkań. W budowanych teraz osiedlach proponują coraz nowocześniejsze rozwiązania architektoniczne, atrakcyjne zagospodarowanie terenu wokół budynków i pomysłowe udogodnienia dla mieszkańców. Im ciekawsze rozwiązania, tym większe powodzenie inwestycji. Poza rywalizacją cenową, trwa bitwa na projekty.
W początkowej fazie rozwoju naszego rynku deweloperskiego podstawową płaszczyzną współzawodnictwa inwestorów była cena oferowanego produktu mieszkaniowego. Powstawały niczym nie wyróżniające się osiedla o porównywalnej jakości i jednorodnym stylu architektonicznym. Co powodowało, że właśnie cena była głównym wyróżnikiem ofert. To ona stanowiła podstawowy punkt odniesienia i fundament podejmowanych przez nabywców decyzji o zakupie. Dziś to się zmieniło. Dlaczego? Bo zmieniła się sytuacja na rynku. Jest w czym wybierać, a klienci dyktują warunki.

Deweloperzy chcą czymś wyróżnić swoje inwestycje i coraz większą wagę przywiązują do projektów. Wprowadzają coraz bardziej oryginalne rozwiązania, zarówno jeśli chodzi o bryły budynków, jak i zagospodarowanie przestrzeni wokół nich. Także w ofertach inwestorów budujących w tzw. popularnym segmencie mieszkań coraz częściej możemy znaleźć elementy, które dotąd były zarezerwowane dla wyższej klasy osiedli. Pojawiają się w nich szklane wykończenia elewacji, naturalny kamień, dziedzińce z zielenią, czy lobby z recepcjami. 

Na rynku możemy też znaleźć propozycje wychodzące poza ramy zwykłej inwestycji mieszkaniowej. Rosną duże kompleksy dysponujące własną rozbudowaną infrastrukturą, a nawet zapleczem rekreacyjnym. Połączenie zieleni i elementów małej architektury zaplanowane jest tak, by jak najbardziej zadowolić przyszłych mieszkańców. W tym celu adoptowane są też naturalne tereny zielone. Nowe budynki powstają na przykład w otulinie rezerwatu, lub w najbliższym otoczeniu naturalnych zbiorników wodnych. Dysponują ścieżkami spacerowymi w przybrzeżnej strefie zieleni. Zielone patia, place zabaw, albo nawet wysoki las w obrębie osiedla to coś do czego zaczynają przyzwyczajać nas deweloperzy. 

Duża zmiana widoczna jest też w zagospodarowywaniu przestrzeni publicznej nowych osiedli. Wewnętrzne dziedzińce i podwórka, na których jeszcze do niedawna stały samochody lub były betonowymi deptakami sprawiały wrażenie architektonicznej pustki. W powstających teraz osiedlach deweloperzy szukają sposobów na zagospodarowanie każdego skrawka otoczenia. – Zdecydowaliśmy się skorzystać z usług architekta przestrzeni, aby profesjonalnie zaaranżować całą powierzchnię wokół kompleksu – tłumaczy Teresa Witkowska, dyrektor sprzedaży w Red Real Estate Development, budującej osiedle Alpha w Ursusie. – Chcieliśmy żeby wewnętrzny dziedziniec i obszar wokół budynków tętnił życiem. Projekt stosuje się do zasad feng shui. Dlatego pośród budynków znalazły się strumyki i oczka wodne oraz liczne miejsca do siedzenia zatopione w zieleni i przestrzeń dla dzieci. Przyjazne zagospodarowanie terenu nie ogranicza się jednak tylko do obrębu osiedla. Wybudowaliśmy wygodny dojazdu do budynków i 120 wolno dostępnych naziemnych miejsc parkingowych, a na trasie dojazdu postawiliśmy donice z drzewkami - mówi.    

Wartością dodaną inwestycji są też różnego rodzaju rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo mieszkańców, jak elektroniczne systemy kontroli dostępu, wideofony, monitoring powierzchni wspólnych i garaży, a także system bezpośredniego powiadamiania ochrony z lokalu. Nie tak dawno niektóre z tych rozwiązań były domeną drogich inwestycji. Dziś ich upowszechnienie daje podstawy sądzić, że w najbliższych latach staną się rynkowym standardem.

Niebagatelne znaczenie jakości życia w kompleksach mieszkaniowych dostrzegły też osoby biorące udział w badaniu preferencji nabywców. Raport: Domy, mieszkania, kredyty. Monitoring Warszawskiego Rynku Mieszkaniowego – przygotowany w ubiegłym roku przez Gfk Polonia i Murator EXPO wskazuje, że nabywcy przy wyborze mieszkania częściej niż lokalizacją (42 proc.) kierują się wygodą zamieszkiwania (50 proc.).

RED Real Estate Development

as

  inwestycje.pl

Mieszkanie w Skarżysku Kamiennej? Może być problem z kredytem

 Mieszkanie w Skarżysku Kamiennej? Może być problem z kredytem
Chcesz kupić niewielkie, 20-metrowe mieszkanie, albo przestronny, 200-metrowy apartament? Bank może odmówić ci kredytu. Podobnie może zdarzyć się, jeżeli lokal ma co prawda 50 mkw., ale położony jest w 50-tys. mieście. Niektóre banki mają formalne ograniczenia dotyczące lokalizacji nieruchomości będącej zabezpieczeniem kredytu, jej wielkości czy wartości. W praktyce jednak w każdym banku mogą pojawić się trudności z uzyskaniem kredytu na zakup nieruchomości położonej w mało atrakcyjnym miejscu.
Większość banków nie stawia formalnych ograniczeń dotyczących położenia domu czy mieszkania będącego zabezpieczeniem kredytu – wskazują dane Home Broker. Jednocześnie każdy bank zastrzega, że indywidualnie bada atrakcyjność każdej nieruchomości. Przykładowo, Getin Noble Bank zastrzega, że jeżeli w jego ocenie nieruchomość ma bardzo niską płynność ze względu na stan techniczny budynku oraz lokalizację, bank może odmówić udzielenia kredytu. ING informuje z kolei, że może nie zaakceptować nieruchomości ze względu na specyfikę budynku.

Z praktyki doradców Home Broker wynika, że w każdym banku mogą pojawić się problemy, jeżeli kredytobiorca chce kupić nieruchomość położoną w niezbyt atrakcyjnej lokalizacji, zwłaszcza na wsi, a także lokal w kiepskim stanie technicznym. Banki niechętnie przyjmują bowiem jako zabezpieczenie domy czy mieszkania o bardzo niskiej płynności. Jeden z przykładów to odmowa udzielenia kredytu w przypadku zakupu mieszkania w dobrym stanie technicznym, ale zlokalizowanego w budynku szkoły. W przypadku mało płynnych i niedużych rynków (wsie, małe miasta) problemem może być też zaniżenie wyceny nieruchomości, a tym samym zmniejszenie kwoty kredytu. Może to wynikać z braku nieruchomości o porównywalnym standardzie w okolicy.

W DnB Nord tylko duże miasto

Jedynym bankiem, który otwarcie przyznaje, że nie sfinansuje zakupu nieruchomości (jeśli ona jest zabezpieczeniem kredytu) w małym mieście chyba, że znajduje się ono na liście gmin i powiatów przyległych do dużych miast, jest DnB Nord. Bank standardowo nie udzieli tym samym kredytu na zakup mieszkania w Skarżysku Kamiennej, Dębicy, Mielcu, Iławie czy Płońsku. Tych miast nie ma bowiem na liście akceptowanych przez Bank gmin i powiatów. Kredytobiorca może ewentualnie złożyć indywidualne zapytanie o odstępstwo od tych wytycznych. Nie będzie natomiast problemu z zakupem nieruchomości w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Gdyni, Gorzowie Wielkopolskim, Katowicach, Kielcach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Poznaniu, Rzeszowie, Sopocie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu. DnB Nord posiada jedną z bardziej atrakcyjnych na rynku ofert kredytowania w euro. Finansuje zakup do 90% wartości nieruchomości, nie pobiera prowizji, a marża wynosi (kredyt na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego).

W Raiffeisen banku większy wkład własny w małej miejscowości

Raiffeisen Bank też posiada ograniczenia dotyczące położenia nieruchomości. Bank preferuje miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, aczkolwiek lokal może być położony w odległości 10 km od granicy miasta. W przypadku aglomeracji (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań, Katowice, Wrocław, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Gdynia) dopuszczalna jest też lokalizacja w odległości 20 km od granicy miasta. Ograniczenia nie oznaczają jednak, że bank w ogóle nie udzieli kredytu na zakup mieszkania w Dębicy czy Skarżysku. Kupujący musi się jednak liczyć z koniecznością wniesienia wkładu własnego (20% dla kredytu w euro i 15% dla złotych). W przypadku nieruchomości położonych w obrębie dużych miast (i pod warunkiem zakupu dodatkowego ubezpieczenia), zgodnie z ostatnią liberalizacją oferty Raiffeisen Banku, wkład własny nie jest konieczny.

Nieruchomości „typowe” i „nietypowe” w Multibanku

Multibank ma wewnętrzną siatkę typów nieruchomości i lokalizacji, która określa czy bank udzieli kredytu, a także, jakiego wkładu własnego zażąda. Są lokalizacje, których bank nie akceptuje, jednak nie precyzuje, na czym polega ograniczenie. Jednocześnie bank dzieli nieruchomości na typowe i nietypowe. Przykładowo, do pierwszej grupy zalicza mieszkania o powierzchni do 110 mkw. czy domy o powierzchni do 300 mkw. Większe domy i mieszkania zalicza z kolei do drugiej grupy, podobnie, jak działki przeznaczone pod zabudowę siedliskową o powierzchni do 1 ha. W przypadku kredytu hipotecznego podział na nieruchomość typową i nietypową nie ma znaczenia z punktu widzenia wskaźnika LTV (maksymalnie 110%). Inaczej jest w przypadku pożyczki hipotecznej, której bank w ogóle nie udzieli jeśli zabezpieczeniem jest nieruchomość „nietypowa”.

Mieszkanie nie mniejsze niż 25 mkw.

Niektóre banki mają z kolei ograniczenia dotyczące powierzchni mieszkań i domów, które mogą być zabezpieczeniem kredytu. W Raiffeisen Banku mieszkanie nie może być większe niż 150 mkw. W BNP Paribas Fortis mieszkanie nie może być mniejsze niż 25 mkw., a dom mniejszy niż 80 mkw. Jednocześnie w Warszawie wartość domu nie może być mniejsza niż 250 tys. zł, a w Krakowie, Wrocławiu, Gdyni, Sopocie, Szczecinie oraz na przedmieściach Warszawy nie może być mniejsza niż 200 tys. zł. Dla mieszkań jest to odpowiednio 150 tys. zł i 90 tys. zł. W pozostałych lokalizacjach minimalna wartość dla domu to 100 tys. zł, a dla mieszkania 30 tys. zł.

Za drogi dom – też niedobrze


Bank ma też ograniczenia co do maksymalne j wartości nieruchomości. Przykładowo dla Trójmiasta, Łodzi i Szczecina jest to 5 mln zł dla domu i 2 mln zł dla mieszkania. Jeżeli klient chce kupić lokal niespełniający powyższych parametrów musi liczyć się z obniżeniem maksymalnego wskaźnika LTV o 15 pkt. bazowych. W Nordea Banku może pojawić się ograniczenie w przypadku zakupu drogiej nieruchomości (powyżej 20 tys. za mkw.) położonej na małym rynku, gdzie nie ma innych lokali o podobnym standardzie (dotyczy to apartamentów o powierzchni powyżej 200 mkw. I domów powyżej 400 mkw.).

W większości banków obowiązuje minimalna kwota kredytu, wynosząca zazwyczaj 20 tys. zł. W DnB Nord jest to 300 tys. zł w przypadku kredytu w naszej walucie i 200 tys. zł w przypadku kredytu w euro.

Katarzyna Siwek
Home Broker 

inwestycje.pl

Mieszkanie w Skarżysku Kamiennej? Może być problem z kredytem

 Mieszkanie w Skarżysku Kamiennej? Może być problem z kredytem
Chcesz kupić niewielkie, 20-metrowe mieszkanie, albo przestronny, 200-metrowy apartament? Bank może odmówić ci kredytu. Podobnie może zdarzyć się, jeżeli lokal ma co prawda 50 mkw., ale położony jest w 50-tys. mieście. Niektóre banki mają formalne ograniczenia dotyczące lokalizacji nieruchomości będącej zabezpieczeniem kredytu, jej wielkości czy wartości. W praktyce jednak w każdym banku mogą pojawić się trudności z uzyskaniem kredytu na zakup nieruchomości położonej w mało atrakcyjnym miejscu.
Większość banków nie stawia formalnych ograniczeń dotyczących położenia domu czy mieszkania będącego zabezpieczeniem kredytu – wskazują dane Home Broker. Jednocześnie każdy bank zastrzega, że indywidualnie bada atrakcyjność każdej nieruchomości. Przykładowo, Getin Noble Bank zastrzega, że jeżeli w jego ocenie nieruchomość ma bardzo niską płynność ze względu na stan techniczny budynku oraz lokalizację, bank może odmówić udzielenia kredytu. ING informuje z kolei, że może nie zaakceptować nieruchomości ze względu na specyfikę budynku.

Z praktyki doradców Home Broker wynika, że w każdym banku mogą pojawić się problemy, jeżeli kredytobiorca chce kupić nieruchomość położoną w niezbyt atrakcyjnej lokalizacji, zwłaszcza na wsi, a także lokal w kiepskim stanie technicznym. Banki niechętnie przyjmują bowiem jako zabezpieczenie domy czy mieszkania o bardzo niskiej płynności. Jeden z przykładów to odmowa udzielenia kredytu w przypadku zakupu mieszkania w dobrym stanie technicznym, ale zlokalizowanego w budynku szkoły. W przypadku mało płynnych i niedużych rynków (wsie, małe miasta) problemem może być też zaniżenie wyceny nieruchomości, a tym samym zmniejszenie kwoty kredytu. Może to wynikać z braku nieruchomości o porównywalnym standardzie w okolicy.

W DnB Nord tylko duże miasto

Jedynym bankiem, który otwarcie przyznaje, że nie sfinansuje zakupu nieruchomości (jeśli ona jest zabezpieczeniem kredytu) w małym mieście chyba, że znajduje się ono na liście gmin i powiatów przyległych do dużych miast, jest DnB Nord. Bank standardowo nie udzieli tym samym kredytu na zakup mieszkania w Skarżysku Kamiennej, Dębicy, Mielcu, Iławie czy Płońsku. Tych miast nie ma bowiem na liście akceptowanych przez Bank gmin i powiatów. Kredytobiorca może ewentualnie złożyć indywidualne zapytanie o odstępstwo od tych wytycznych. Nie będzie natomiast problemu z zakupem nieruchomości w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Gdyni, Gorzowie Wielkopolskim, Katowicach, Kielcach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Poznaniu, Rzeszowie, Sopocie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu. DnB Nord posiada jedną z bardziej atrakcyjnych na rynku ofert kredytowania w euro. Finansuje zakup do 90% wartości nieruchomości, nie pobiera prowizji, a marża wynosi (kredyt na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego).

W Raiffeisen banku większy wkład własny w małej miejscowości

Raiffeisen Bank też posiada ograniczenia dotyczące położenia nieruchomości. Bank preferuje miasta powyżej 100 tys. mieszkańców, aczkolwiek lokal może być położony w odległości 10 km od granicy miasta. W przypadku aglomeracji (Warszawa, Kraków, Łódź, Poznań, Katowice, Wrocław, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Gdynia) dopuszczalna jest też lokalizacja w odległości 20 km od granicy miasta. Ograniczenia nie oznaczają jednak, że bank w ogóle nie udzieli kredytu na zakup mieszkania w Dębicy czy Skarżysku. Kupujący musi się jednak liczyć z koniecznością wniesienia wkładu własnego (20% dla kredytu w euro i 15% dla złotych). W przypadku nieruchomości położonych w obrębie dużych miast (i pod warunkiem zakupu dodatkowego ubezpieczenia), zgodnie z ostatnią liberalizacją oferty Raiffeisen Banku, wkład własny nie jest konieczny.

Nieruchomości „typowe” i „nietypowe” w Multibanku

Multibank ma wewnętrzną siatkę typów nieruchomości i lokalizacji, która określa czy bank udzieli kredytu, a także, jakiego wkładu własnego zażąda. Są lokalizacje, których bank nie akceptuje, jednak nie precyzuje, na czym polega ograniczenie. Jednocześnie bank dzieli nieruchomości na typowe i nietypowe. Przykładowo, do pierwszej grupy zalicza mieszkania o powierzchni do 110 mkw. czy domy o powierzchni do 300 mkw. Większe domy i mieszkania zalicza z kolei do drugiej grupy, podobnie, jak działki przeznaczone pod zabudowę siedliskową o powierzchni do 1 ha. W przypadku kredytu hipotecznego podział na nieruchomość typową i nietypową nie ma znaczenia z punktu widzenia wskaźnika LTV (maksymalnie 110%). Inaczej jest w przypadku pożyczki hipotecznej, której bank w ogóle nie udzieli jeśli zabezpieczeniem jest nieruchomość „nietypowa”.

Mieszkanie nie mniejsze niż 25 mkw.

Niektóre banki mają z kolei ograniczenia dotyczące powierzchni mieszkań i domów, które mogą być zabezpieczeniem kredytu. W Raiffeisen Banku mieszkanie nie może być większe niż 150 mkw. W BNP Paribas Fortis mieszkanie nie może być mniejsze niż 25 mkw., a dom mniejszy niż 80 mkw. Jednocześnie w Warszawie wartość domu nie może być mniejsza niż 250 tys. zł, a w Krakowie, Wrocławiu, Gdyni, Sopocie, Szczecinie oraz na przedmieściach Warszawy nie może być mniejsza niż 200 tys. zł. Dla mieszkań jest to odpowiednio 150 tys. zł i 90 tys. zł. W pozostałych lokalizacjach minimalna wartość dla domu to 100 tys. zł, a dla mieszkania 30 tys. zł.

Za drogi dom – też niedobrze


Bank ma też ograniczenia co do maksymalne j wartości nieruchomości. Przykładowo dla Trójmiasta, Łodzi i Szczecina jest to 5 mln zł dla domu i 2 mln zł dla mieszkania. Jeżeli klient chce kupić lokal niespełniający powyższych parametrów musi liczyć się z obniżeniem maksymalnego wskaźnika LTV o 15 pkt. bazowych. W Nordea Banku może pojawić się ograniczenie w przypadku zakupu drogiej nieruchomości (powyżej 20 tys. za mkw.) położonej na małym rynku, gdzie nie ma innych lokali o podobnym standardzie (dotyczy to apartamentów o powierzchni powyżej 200 mkw. I domów powyżej 400 mkw.).

W większości banków obowiązuje minimalna kwota kredytu, wynosząca zazwyczaj 20 tys. zł. W DnB Nord jest to 300 tys. zł w przypadku kredytu w naszej walucie i 200 tys. zł w przypadku kredytu w euro.

Katarzyna Siwek
Home Broker 

inwestycje.pl

Rozmiar tekstu: A A A Te ceny nas odstraszają

Mimo kryzysu, wśród Polaków nie maleje popyt na nieruchomości. Choć większość z nas marzy o domu, coraz więcej osób wybiera nowe mieszkania od dewelopera - wynika z badania przeprowadzonego przez instytut badawczy Gfk Polonia.

Z badania wynika, że w 2009 r. na budowę domu, zakup mieszkania, działki lub domu wakacyjnego zdecydowało się 9 proc. mieszkańców dużych miast, a dalsze 2 proc. jest w trakcie realizacji takiej transakcji. W 2008 r. było to odpowiednio 9 i 3 proc., a w 2007 r. 10 i 2 proc.

Co piąty z ankietowanych, który zamierzał w 2009 r. kupić mieszkanie, zrezygnował z tego pomysłu. Jako przyczynę tej decyzji ankietowani najczęściej podawali wygórowane ceny, zbyt wysokie oprocentowanie kredytów i brak zdolności kredytowej.

16 proc. osób, które nabyły mieszkania, chciało zmienić je na większe. 14 proc. potraktowało to jako inwestycję, 13 proc. kupiło mieszkania dla dzieci. Po 12 proc. chciało zamienić mieszkanie na dom, usamodzielnić się albo zmienić miejscowość. Tylko 1 proc. ankietowanych kupiło mieszkanie na wynajem.

Z badania wynika, że prawie połowę zeszłorocznych transakcji stanowiły zakupy działek (23 proc.) i budowa domów metodą gospodarczą (23 proc.). Na kupno mieszkań od dewelopera w 2009 r. zdecydowało się 27 proc. badanych, a na zakup na rynku wtórnym 14 proc.

W 2009 r. spadła liczba osób korzystających z pośrednictwa agentów nieruchomości. Tylko ok. 15 proc. transakcji zostało dokonanych z ich udziałem. W 2008 r. - 30 proc. Najczęściej z pośredników korzystali, uczestniczący w ankiecie, mieszkańcy Warszawy (26 proc.), najrzadziej Wrocławia (6 proc.). Jako powód rezygnacji z pośrednika wskazywano zbyt wysoką (średnio 3 proc.) prowizję oraz nabycie mieszkania bezpośrednio od dewelopera.

Badanie przeprowadzono telefonicznie pod koniec 2009 r. Wzięło w nim udział 1502 osób w wieku 25-65 lat, zamieszkałych w: Warszawie, Trójmieście, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Projekt badawczy pt. "Polski Rynek Mieszkaniowy - Popyt i preferencje nabywców" został wykonany wraz z firmą Nowy Adres S.A.


źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rozmiar tekstu: A A A Te ceny nas odstraszają

Mimo kryzysu, wśród Polaków nie maleje popyt na nieruchomości. Choć większość z nas marzy o domu, coraz więcej osób wybiera nowe mieszkania od dewelopera - wynika z badania przeprowadzonego przez instytut badawczy Gfk Polonia.

Z badania wynika, że w 2009 r. na budowę domu, zakup mieszkania, działki lub domu wakacyjnego zdecydowało się 9 proc. mieszkańców dużych miast, a dalsze 2 proc. jest w trakcie realizacji takiej transakcji. W 2008 r. było to odpowiednio 9 i 3 proc., a w 2007 r. 10 i 2 proc.

Co piąty z ankietowanych, który zamierzał w 2009 r. kupić mieszkanie, zrezygnował z tego pomysłu. Jako przyczynę tej decyzji ankietowani najczęściej podawali wygórowane ceny, zbyt wysokie oprocentowanie kredytów i brak zdolności kredytowej.

16 proc. osób, które nabyły mieszkania, chciało zmienić je na większe. 14 proc. potraktowało to jako inwestycję, 13 proc. kupiło mieszkania dla dzieci. Po 12 proc. chciało zamienić mieszkanie na dom, usamodzielnić się albo zmienić miejscowość. Tylko 1 proc. ankietowanych kupiło mieszkanie na wynajem.

Z badania wynika, że prawie połowę zeszłorocznych transakcji stanowiły zakupy działek (23 proc.) i budowa domów metodą gospodarczą (23 proc.). Na kupno mieszkań od dewelopera w 2009 r. zdecydowało się 27 proc. badanych, a na zakup na rynku wtórnym 14 proc.

W 2009 r. spadła liczba osób korzystających z pośrednictwa agentów nieruchomości. Tylko ok. 15 proc. transakcji zostało dokonanych z ich udziałem. W 2008 r. - 30 proc. Najczęściej z pośredników korzystali, uczestniczący w ankiecie, mieszkańcy Warszawy (26 proc.), najrzadziej Wrocławia (6 proc.). Jako powód rezygnacji z pośrednika wskazywano zbyt wysoką (średnio 3 proc.) prowizję oraz nabycie mieszkania bezpośrednio od dewelopera.

Badanie przeprowadzono telefonicznie pod koniec 2009 r. Wzięło w nim udział 1502 osób w wieku 25-65 lat, zamieszkałych w: Warszawie, Trójmieście, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu. Projekt badawczy pt. "Polski Rynek Mieszkaniowy - Popyt i preferencje nabywców" został wykonany wraz z firmą Nowy Adres S.A.


źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies