Ze świata nieruchomości - strona 132

Asseco Systems wyposaży halę sportową

Spółka Asseco Systems podpisała umowę na wykończenie i wyposażenie Hali Sportowo-Widowiskowej, ulokowanej na granicy Gdańska i Sopotu, o wartości ponad 114 mln zł brutto. Spółka jest w 100 proc. zależne od Asseco Poland.
Spółka Asseco Systems wygrała postępowanie przetargowe o uzyskanie zamówienia na 'Wykonanie robót budowlanych w zakresie instalacji sanitarnych i teletechnicznych oraz dostaw i montażu wyposażenia, oraz wykonanie projektów wykonawczych zamiennych dla instalacji grzewczo-chłodniczej i systemu telewizji dozorowej dla inwestycji Budowa Wielofunkcyjnej Hali Sportowo-Widowiskowej na granicy miast Gdańska i Sopotu wraz z zapewnieniem ich finansowania w latach 2010-2019' - czytamy w komunikacie.

Grupa Asseco Poland miała 75,05 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I kw. 2009 roku wobec 51,01 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 710,02 mln zł wobec 414,60 mln zł rok wcześniej.
money.pl

Asseco Systems wyposaży halę sportową

Spółka Asseco Systems podpisała umowę na wykończenie i wyposażenie Hali Sportowo-Widowiskowej, ulokowanej na granicy Gdańska i Sopotu, o wartości ponad 114 mln zł brutto. Spółka jest w 100 proc. zależne od Asseco Poland.
Spółka Asseco Systems wygrała postępowanie przetargowe o uzyskanie zamówienia na 'Wykonanie robót budowlanych w zakresie instalacji sanitarnych i teletechnicznych oraz dostaw i montażu wyposażenia, oraz wykonanie projektów wykonawczych zamiennych dla instalacji grzewczo-chłodniczej i systemu telewizji dozorowej dla inwestycji Budowa Wielofunkcyjnej Hali Sportowo-Widowiskowej na granicy miast Gdańska i Sopotu wraz z zapewnieniem ich finansowania w latach 2010-2019' - czytamy w komunikacie.

Grupa Asseco Poland miała 75,05 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I kw. 2009 roku wobec 51,01 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 710,02 mln zł wobec 414,60 mln zł rok wcześniej.
money.pl

Torfarm powiększa swoje biura

Spółka Torfarm, która po przejęciu Prospera ma ok. 30 proc. polskiego rynku sprzedaży hurtowej leków, podpisała dwie 15-letnie umowy najmu budynków magazynowo-biurowych. Szacunkowa łączna wartość obu umów wynosi 32,4 mln euro.
Zarząd Torfarm otrzymał podpisane w dniu 4 czerwca 2009 r. umowy najmu pomiędzy Como Development 6 Sp. z o.o. i Como Development 8 Sp. z o.o. a emitentem. Przedmiotem umów jest najem dwóch nowoczesnych budynków magazynowo-biurowych o powierzchni około 23 tys. mkw. położonego w Warszawie oraz o powierzchni około 11,5 tys. mkw. położonego w Swarzędzu lub Poznaniu - głosi komunikat.

Zgodnie z zawartymi umowami, wynajmujący zobowiązują się do zakupu działek, uzyskania pozwoleń na budowę oraz wybudowania na działkach budynków magazynowo-biurowych zgodnie z ustalonymi opisami i harmonogramem. Emitent zobowiązał się do najmu budynków na okres 15 lat od dnia wydania przedmiotów najmu do użytkowania. Umowy zwierają możliwość przedłużenia okresu najmu, podano także.

Szacunkowa wartość płatności z tytułu najmu wynosi za okres 15 lat łącznie dla obu obiektów ok. 32,4 mln euro (146,1 mln złotych wg kursu średniego NBP z dnia otrzymania umowy). Kwoty czynszu będą aktualizowane corocznie o zmianę wskaźnika cen konsumenckich w strefie euro. Średni szacowany roczny koszt najmu wyniesie 9,7 mln zł - czytamy w komunikacie.

W myśl umowy budynki zostaną przekazane Torfarmowi do 31 marca 2010 r. dla obiektu w Warszawie oraz do 31 sierpnia 2010 r. dla obiektu w Swarzędzu lub Poznaniu.

Po uruchomieniu nowych magazynów rozwiązane zostaną umowy najmu obiektów użytkowanych dotychczas przez spółki grupy kapitałowej w województwie mazowieckim i wielkopolskim, a obiekty będące własnością Torfarmu zostaną przeznaczone do sprzedaży lub wynajęcia - czytamy dalej.

Spółka miała po audycie 14,10 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 16,35 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 3969,63 mln zł wobec 3288,79 mln zł rok wcześniej.

money.pl

Torfarm powiększa swoje biura

Spółka Torfarm, która po przejęciu Prospera ma ok. 30 proc. polskiego rynku sprzedaży hurtowej leków, podpisała dwie 15-letnie umowy najmu budynków magazynowo-biurowych. Szacunkowa łączna wartość obu umów wynosi 32,4 mln euro.
Zarząd Torfarm otrzymał podpisane w dniu 4 czerwca 2009 r. umowy najmu pomiędzy Como Development 6 Sp. z o.o. i Como Development 8 Sp. z o.o. a emitentem. Przedmiotem umów jest najem dwóch nowoczesnych budynków magazynowo-biurowych o powierzchni około 23 tys. mkw. położonego w Warszawie oraz o powierzchni około 11,5 tys. mkw. położonego w Swarzędzu lub Poznaniu - głosi komunikat.

Zgodnie z zawartymi umowami, wynajmujący zobowiązują się do zakupu działek, uzyskania pozwoleń na budowę oraz wybudowania na działkach budynków magazynowo-biurowych zgodnie z ustalonymi opisami i harmonogramem. Emitent zobowiązał się do najmu budynków na okres 15 lat od dnia wydania przedmiotów najmu do użytkowania. Umowy zwierają możliwość przedłużenia okresu najmu, podano także.

Szacunkowa wartość płatności z tytułu najmu wynosi za okres 15 lat łącznie dla obu obiektów ok. 32,4 mln euro (146,1 mln złotych wg kursu średniego NBP z dnia otrzymania umowy). Kwoty czynszu będą aktualizowane corocznie o zmianę wskaźnika cen konsumenckich w strefie euro. Średni szacowany roczny koszt najmu wyniesie 9,7 mln zł - czytamy w komunikacie.

W myśl umowy budynki zostaną przekazane Torfarmowi do 31 marca 2010 r. dla obiektu w Warszawie oraz do 31 sierpnia 2010 r. dla obiektu w Swarzędzu lub Poznaniu.

Po uruchomieniu nowych magazynów rozwiązane zostaną umowy najmu obiektów użytkowanych dotychczas przez spółki grupy kapitałowej w województwie mazowieckim i wielkopolskim, a obiekty będące własnością Torfarmu zostaną przeznaczone do sprzedaży lub wynajęcia - czytamy dalej.

Spółka miała po audycie 14,10 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 16,35 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 3969,63 mln zł wobec 3288,79 mln zł rok wcześniej.

money.pl

Stabilne wyniki Polimeksu-Mostostal

Wyniki Polimeksu-Mostostalu w drugim kwartale tego roku będą na podobnym poziomie jak w drugim kwartale 2008 roku - powiedział dziennikarzom Konrad Jaskóła, prezes spółki.

Drugi kwartał tego roku, zarówno pod względem zyskowności jak i przychodów, będzie na podobnym poziomie jak II kw 2008 roku - powiedział.

Jednak podtrzymuję, że w całym 2009 roku zanotujemy ok. 20-proc. wzrost, a marża netto, jak już wcześniej zapowiadałem, będzie wyższa niż 3 proc. - dodał.

W II kw 2008 roku zysk netto grupy, przypadający akcjonariuszom jednostki dominującej, wyniósł 27,9 mln zł, zysk operacyjny ukształtował się na poziomie 54,5 mln zł, a przychody wyniosły  1,11 mld zł.

(PAP)

money.pl

Stabilne wyniki Polimeksu-Mostostal

Wyniki Polimeksu-Mostostalu w drugim kwartale tego roku będą na podobnym poziomie jak w drugim kwartale 2008 roku - powiedział dziennikarzom Konrad Jaskóła, prezes spółki.

Drugi kwartał tego roku, zarówno pod względem zyskowności jak i przychodów, będzie na podobnym poziomie jak II kw 2008 roku - powiedział.

Jednak podtrzymuję, że w całym 2009 roku zanotujemy ok. 20-proc. wzrost, a marża netto, jak już wcześniej zapowiadałem, będzie wyższa niż 3 proc. - dodał.

W II kw 2008 roku zysk netto grupy, przypadający akcjonariuszom jednostki dominującej, wyniósł 27,9 mln zł, zysk operacyjny ukształtował się na poziomie 54,5 mln zł, a przychody wyniosły  1,11 mld zł.

(PAP)

money.pl

Mostostal Warszawa wybuduje stadion w Puławach?

Konsorcjum Mostostalu Warszawa złożyło najkorzystniejszą ofertę w przetargu na przebudowę stadionu miejskiego MOSiR w Puławach o wartości 46,3 mln zł brutto, poinformowała agencję ISB w środę rzecznik spółki Agnieszka Kuźma-Filipek.
Złożyliśmy najkorzystniejszą ofertę, o wartości 46,3 mln zł brutto - powiedziała ISB Kuźma-Filipek. Przy ocenie ofert 90% wagi miała cena, dodała.

Zastrzegła, że choć zamawiający (Zarząd Inwestycji Miejskich w Puławach) wskazał konsorcjum Mostostalu jako podmiot wybrany w postępowaniu przetargowym, do poniedziałku pozostali dwaj oferenci mają czas na złożenie ewentualnych protestów.

MOSiR Puławy podał na swojej stronie internetowej, że przebudowa i rozbudowa stadionu miejskiego obejmie m.in. budowę areny lekkoatletycznej z boiskiem do gry w piłkę oraz trybun dla 4018 osób, a także budynku głównego, zaplecza areny lekkoatletycznej i boisk wraz z trybuną VIP, aquaparku, placu zabaw dla dzieci.

Spółka Mostostal Warszawa miała 26,90 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I kw. 2009 roku wobec 19,16 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 570,76 mln zł wobec 417,65 mln zł rok wcześniej.
money.pl

Mostostal Warszawa wybuduje stadion w Puławach?

Konsorcjum Mostostalu Warszawa złożyło najkorzystniejszą ofertę w przetargu na przebudowę stadionu miejskiego MOSiR w Puławach o wartości 46,3 mln zł brutto, poinformowała agencję ISB w środę rzecznik spółki Agnieszka Kuźma-Filipek.
Złożyliśmy najkorzystniejszą ofertę, o wartości 46,3 mln zł brutto - powiedziała ISB Kuźma-Filipek. Przy ocenie ofert 90% wagi miała cena, dodała.

Zastrzegła, że choć zamawiający (Zarząd Inwestycji Miejskich w Puławach) wskazał konsorcjum Mostostalu jako podmiot wybrany w postępowaniu przetargowym, do poniedziałku pozostali dwaj oferenci mają czas na złożenie ewentualnych protestów.

MOSiR Puławy podał na swojej stronie internetowej, że przebudowa i rozbudowa stadionu miejskiego obejmie m.in. budowę areny lekkoatletycznej z boiskiem do gry w piłkę oraz trybun dla 4018 osób, a także budynku głównego, zaplecza areny lekkoatletycznej i boisk wraz z trybuną VIP, aquaparku, placu zabaw dla dzieci.

Spółka Mostostal Warszawa miała 26,90 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I kw. 2009 roku wobec 19,16 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 570,76 mln zł wobec 417,65 mln zł rok wcześniej.
money.pl

Zupełnie nowy projekt roponośny

Orlen zacznie, wspólnie z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem, wydobywać ropę z jednego z krajowych złóż - pisze "Parkiet".
Chodzi najprawdopodobniej o zagospodarowanie należącej do PGNiG koncesji na zachodzie Polski.

Projekt nie jest duży, ale za to praktycznie gotowy do realizacji.
Oszacowano już nawet zasoby złoża, które ma być eksploatowane - powiedziała "Parkietowi" anonimowo osoba związana z jednym z koncernów.

Nie będzie to pierwsze tego typu porozumienie. Kilka lat temu czterostronną umowę dotyczącą współdziałania przy wydobyciu podpisywali ówcześni szefowie obu firm oraz prezesi Lotosu i Nafty Polskiej.

Potem były także porozumienia dwustronne. Na razie nie przyniosły żadnych konkretnych efektów. Dlatego też analitycy sceptycznie podchodzą do kolejnego, które mają teraz zawrzeć Orlen i PGNiG.
wp.pl

Zupełnie nowy projekt roponośny

Orlen zacznie, wspólnie z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem, wydobywać ropę z jednego z krajowych złóż - pisze "Parkiet".
Chodzi najprawdopodobniej o zagospodarowanie należącej do PGNiG koncesji na zachodzie Polski.

Projekt nie jest duży, ale za to praktycznie gotowy do realizacji.
Oszacowano już nawet zasoby złoża, które ma być eksploatowane - powiedziała "Parkietowi" anonimowo osoba związana z jednym z koncernów.

Nie będzie to pierwsze tego typu porozumienie. Kilka lat temu czterostronną umowę dotyczącą współdziałania przy wydobyciu podpisywali ówcześni szefowie obu firm oraz prezesi Lotosu i Nafty Polskiej.

Potem były także porozumienia dwustronne. Na razie nie przyniosły żadnych konkretnych efektów. Dlatego też analitycy sceptycznie podchodzą do kolejnego, które mają teraz zawrzeć Orlen i PGNiG.
wp.pl

Gazowy kryzys znów grozi Europie

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" Europie grozi kolejny kryzys gazowy. To nie kwestia miesięcy, ale tygodni - ostrzega szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso.
Naprawdę grozi nam kolejny wielki gazowy kryzys, i to nie jest kwestia miesięcy, ale tygodni - powiedział Barroso po zakończeniu wczorajszego szczytu UE, cytuje AFP. Barroso cytowany przez dziennik dodał: Nie możemy wejść w ten kolejny kryzys jak lunatyk. Musimy ochronić obywateli Europy.

Zaledwie pół roku temu Europa przeżyła największy dotąd gazowy kryzys, kiedy pierwszy raz w historii Gazprom na trzy tygodnie wstrzymał tranzyt swojego surowca przez ukraińskie gazociągi na Zachód.
z
Gaz z tych rur zaspokaja jedną piątą potrzeb UE. Dostawy wznowiono, gdy ukraiński Naftohaz podpisał z Gazpromem umowę na 11 lat, zobowiązując się płacić "europejską cenę" za gaz, czyli prawie trzy razy drożej.
Widmo kryzysu wróciło, bo Ukraina importuje mniej gazu, niż uzgodniła z Rosją.

Więcej na ten temat w "Gazecie Wyborczej".
wp.pl

Gazowy kryzys znów grozi Europie

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" Europie grozi kolejny kryzys gazowy. To nie kwestia miesięcy, ale tygodni - ostrzega szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso.
Naprawdę grozi nam kolejny wielki gazowy kryzys, i to nie jest kwestia miesięcy, ale tygodni - powiedział Barroso po zakończeniu wczorajszego szczytu UE, cytuje AFP. Barroso cytowany przez dziennik dodał: Nie możemy wejść w ten kolejny kryzys jak lunatyk. Musimy ochronić obywateli Europy.

Zaledwie pół roku temu Europa przeżyła największy dotąd gazowy kryzys, kiedy pierwszy raz w historii Gazprom na trzy tygodnie wstrzymał tranzyt swojego surowca przez ukraińskie gazociągi na Zachód.
z
Gaz z tych rur zaspokaja jedną piątą potrzeb UE. Dostawy wznowiono, gdy ukraiński Naftohaz podpisał z Gazpromem umowę na 11 lat, zobowiązując się płacić "europejską cenę" za gaz, czyli prawie trzy razy drożej.
Widmo kryzysu wróciło, bo Ukraina importuje mniej gazu, niż uzgodniła z Rosją.

Więcej na ten temat w "Gazecie Wyborczej".
wp.pl

Moody's obniżył ratingi dla pięciu polskich banków

Agencja ratingowa Moody's obniżyła ratingi pięciu polskich banków: PKO BP, Pekao SA, Banku Zachodniego WBK, Banku Gospodarki Żywnościowej oraz Banku Handlowego - poinformowała agencja w czwartek w komunikacie.

Rating BFSR PKO BP został obniżony do C minus z C, Pekao do C minus z C, BZ WBK do D plus z C minus, Banku Handlowego do D plus z C minus.

Pod koniec maja agencja Moody's umieściła ratingi ośmiu polskich banków na liście obserwacyjnej z możliwością ich obniżenia.

Umieszczenie na liście obserwacyjnej dotknęło ratingi: Banku PKO BP, Pekao, BRE Banku, BRE Banku Hipotecznego, BZ WBK, BGŻ, Lukas Banku i Europejskiego Funduszu Leasingowego. Wcześniej taką decyzję Moody's podjął w przypadku Banku Millennium oraz Banku Handlowego.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Moody's obniżył ratingi dla pięciu polskich banków

Agencja ratingowa Moody's obniżyła ratingi pięciu polskich banków: PKO BP, Pekao SA, Banku Zachodniego WBK, Banku Gospodarki Żywnościowej oraz Banku Handlowego - poinformowała agencja w czwartek w komunikacie.

Rating BFSR PKO BP został obniżony do C minus z C, Pekao do C minus z C, BZ WBK do D plus z C minus, Banku Handlowego do D plus z C minus.

Pod koniec maja agencja Moody's umieściła ratingi ośmiu polskich banków na liście obserwacyjnej z możliwością ich obniżenia.

Umieszczenie na liście obserwacyjnej dotknęło ratingi: Banku PKO BP, Pekao, BRE Banku, BRE Banku Hipotecznego, BZ WBK, BGŻ, Lukas Banku i Europejskiego Funduszu Leasingowego. Wcześniej taką decyzję Moody's podjął w przypadku Banku Millennium oraz Banku Handlowego.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Gaz ziemny ponownie zyskuje sympatię inwestorów

Od początku tego roku, gaz ziemny w Stanach Zjednoczonych jest surowcem o najsłabszej kondycji. Teraz jego sytuacja zaczyna się jednak poprawiać. Ma to związek z rosnącą sympatią spekulantów, lecz przede wszystkim z czynnikami fundamentalnymi. Ceny mogą rosnąć.

Wśród inwestorów zainteresowanych gazem największą popularnością cieszy się rynek amerykański. Właśnie dlatego to na nim warto skupić swoją uwagę. Gdy w zeszłym tygodniu ceny gazu osiągnęły dynamikę -30 proc. w stosunku do stycznia br., ropa naftowa drożała o ponad 55 proc.

Dotychczas rynki te poruszały się zgodnie, głównie z powodu podobieństw czynników, jakie determinowały ich ceny. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku, obecny był wzrastający popyt w skali przewyższającej zdolności do pokrycia zapotrzebowania. Sytuacja ta zmieniła się jednak diametralnie, gdy pierwszy raz od II wojny światowej recesja ogarnęła jednocześnie Stany Zjednoczone, Japonię i gospodarki strefy euro.

Popyt gwałtownie zaczął spadać, a ze względu na fakt ścisłego powiązania rynku gazu z sytuacją w przemyśle, który najsilniej odczuwa skutki kryzysu, zapasy tego surowca rosły zdecydowanie silniej niż ropy naftowej. Doprowadziło to do sytuacji, w której ropa była 17 razy droższa niż wynosi średnia historyczna dla tej relacji (ok. 9,5). Cena gazu za milion brytyjskich jednostek termicznych (MMBtu), w najniższym punkcie w tym roku, osiągnęła 3,45 USD.

Okazało się jednak, że po tej cenie opłaca się w Stanach zamienić węgiel na gaz do produkcji energii elektrycznej. Patrząc przez pryzmat emisji dwutlenku węgla to szczególnie optymistyczny akcent. Spalanie gazu ziemnego emituje przecież o ok. 40 proc. mniej szkodliwych substancji, niż spalanie węgla. Właśnie ten czynnik stanowi istotne wsparcie dla cen, które mają nikłe szanse na zejście poniżej 3,50 USD. To pobudziło popyt spekulantów.

W ostatnich dniach cena gazu ziemnego osiągnęła 4,25 USD/MMBtu. W głównej mierze, sytuacja ta związana była ze spekulacyjnymi transakcjami, których ideą było wykorzystanie ogromnej różnicy cen ropy i gazu. Przeważały jednak aspekty związane z prognozami pogody w Stanach. Szacuje się bowiem, że w lipcu średnia temperatura w południowych stanach dojdzie do 38 st. C, co automatycznie zwiększa mocno popyt na prąd ze względu na większe wykorzystanie klimatyzatorów.

Ponadto, mimo trwania recesji, sektor przemysłowy stabilizuje się, czego odzwierciedleniem są pozytywne odczyty danych obrazujących nastroje i oczekiwania rynku. Zaczyna wracać popyt na energię, a niezwykle tani gaz ziemny dodatkowo zachęca inwestorów do szukania atrakcyjnych zysków na tym rynku. Osiągniecie 5,00 USD/MMBtu w horyzoncie 3 miesięcy staje się realnym scenariuszem.

Michał Poła

źródło informacji: NWAI

intria.pl

Gaz ziemny ponownie zyskuje sympatię inwestorów

Od początku tego roku, gaz ziemny w Stanach Zjednoczonych jest surowcem o najsłabszej kondycji. Teraz jego sytuacja zaczyna się jednak poprawiać. Ma to związek z rosnącą sympatią spekulantów, lecz przede wszystkim z czynnikami fundamentalnymi. Ceny mogą rosnąć.

Wśród inwestorów zainteresowanych gazem największą popularnością cieszy się rynek amerykański. Właśnie dlatego to na nim warto skupić swoją uwagę. Gdy w zeszłym tygodniu ceny gazu osiągnęły dynamikę -30 proc. w stosunku do stycznia br., ropa naftowa drożała o ponad 55 proc.

Dotychczas rynki te poruszały się zgodnie, głównie z powodu podobieństw czynników, jakie determinowały ich ceny. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku, obecny był wzrastający popyt w skali przewyższającej zdolności do pokrycia zapotrzebowania. Sytuacja ta zmieniła się jednak diametralnie, gdy pierwszy raz od II wojny światowej recesja ogarnęła jednocześnie Stany Zjednoczone, Japonię i gospodarki strefy euro.

Popyt gwałtownie zaczął spadać, a ze względu na fakt ścisłego powiązania rynku gazu z sytuacją w przemyśle, który najsilniej odczuwa skutki kryzysu, zapasy tego surowca rosły zdecydowanie silniej niż ropy naftowej. Doprowadziło to do sytuacji, w której ropa była 17 razy droższa niż wynosi średnia historyczna dla tej relacji (ok. 9,5). Cena gazu za milion brytyjskich jednostek termicznych (MMBtu), w najniższym punkcie w tym roku, osiągnęła 3,45 USD.

Okazało się jednak, że po tej cenie opłaca się w Stanach zamienić węgiel na gaz do produkcji energii elektrycznej. Patrząc przez pryzmat emisji dwutlenku węgla to szczególnie optymistyczny akcent. Spalanie gazu ziemnego emituje przecież o ok. 40 proc. mniej szkodliwych substancji, niż spalanie węgla. Właśnie ten czynnik stanowi istotne wsparcie dla cen, które mają nikłe szanse na zejście poniżej 3,50 USD. To pobudziło popyt spekulantów.

W ostatnich dniach cena gazu ziemnego osiągnęła 4,25 USD/MMBtu. W głównej mierze, sytuacja ta związana była ze spekulacyjnymi transakcjami, których ideą było wykorzystanie ogromnej różnicy cen ropy i gazu. Przeważały jednak aspekty związane z prognozami pogody w Stanach. Szacuje się bowiem, że w lipcu średnia temperatura w południowych stanach dojdzie do 38 st. C, co automatycznie zwiększa mocno popyt na prąd ze względu na większe wykorzystanie klimatyzatorów.

Ponadto, mimo trwania recesji, sektor przemysłowy stabilizuje się, czego odzwierciedleniem są pozytywne odczyty danych obrazujących nastroje i oczekiwania rynku. Zaczyna wracać popyt na energię, a niezwykle tani gaz ziemny dodatkowo zachęca inwestorów do szukania atrakcyjnych zysków na tym rynku. Osiągniecie 5,00 USD/MMBtu w horyzoncie 3 miesięcy staje się realnym scenariuszem.

Michał Poła

źródło informacji: NWAI

intria.pl

"Rodzina na swoim" - dla kogo ten program?

Gdy mówi się o obecnym rynku mieszkaniowym, to nie sposób pominąć programu rządowego "Rodzina na swoim". Kredyt z dopłatą stał się popularnym produktem bankowym. Coraz większa popularność rządowego wsparcia w zakupie własnego mieszkania powoduje, że mimo młodego wieku ustawy i jej nowelizacji, już dyskutuje się o różnych zmianach. Deweloperzy wręcz chcieliby, by w ustawie pojawiło się ograniczenie pozwalające wyłącznie im pośrednio korzystać z programu. Czy nie za dużo już zamieszania wokół "Rodziny na swoim"?
Ustawa z 8 września 2006 roku o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania powstała z myślą o małżonkach i osobach samotnie wychowujących przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25. roku życia, uczące się w szkołach. Teraz jednak pojawiają się głosy, by beneficjentami państwowej dopłaty do części oprocentowania kredytu mogłyby być osoby samotne. Bank Gospodarstwa Krajowego informuje o rekordowych ilościach udzielanych kredytów z dopłatą, z drugiej strony napływają informacje o dostosowaniu budżetu do zmieniającej się sytuacji gospodarczej. Gdyby proponowany zapis został dodany do już znowelizowanej raz ustawy, to nasuwa się podstawowe pytanie: czy budżet będzie w stanie udźwignąć ciężar finansowego wsparcia w uzyskaniu własnego M?

Tym żyje rynek

Od wielu lat mówi się o zaniedbaniach w sferze mieszkalnictwa. Przede wszystkim brakuje kompleksowej i dostosowanej do warunków gospodarczych strategii rozwoju mieszkalnictwa. Większość działań charakteryzuje się fragmentarycznością, a nierzadko odnosi się wrażenie, że część rozwiązań jest "na próbę". Pojawiają się i znikają. Program "Rodzina na swoim" nie przyjął się od razu na rynku - głównie za sprawą wysokich cen mieszkań. Wtedy mówiło się o konieczności podwyższenia limitów cenowych m kw. lokali. I tak też się stało. 2 stycznia weszła jednak w życie nowelizacja ustawy, która wprowadziła korzystne zmiany - możliwość przystąpienia osób z najbliższej rodziny do umowy kredytu preferencyjnego oraz wzrost mnożnika (z 1,3 do 1,4) stosowanego do ustalenia limitu ceny. Jednocześnie sytuacja na rynku zmusiła deweloperów do obniżenia cen mieszkań. Te równoczesne działania przyniosły rezultaty - coraz większą liczbę udzielanych kredytów z dopłatami (szansa na spełnienie marzenia o własnym gniazdku dla wielu osób) oraz sprzedaż części gotowych mieszkań (pomocny dla deweloperów dotkniętych skutkami globalnych zawirowań).

Można pokusić się o stwierdzenie, że rynek nieruchomości żyje teraz kredytami z dopłatami.

Sytuację próbują wykorzystać deweloperzy

Polski Związek Firm Deweloperskich zaproponował nawet, by w ustawie zawarte zostało ograniczenie do zakupu mieszkań na rynku pierwotnym. "Rodzina na swoim" nie została jednak stworzona dla deweloperów, ale dla młodych osób, które chciałyby zakupić swoje pierwsze mieszkanie lub mały dom. Wprowadzenie takiego zapisu byłoby poważnym błędem i ograniczeniem dla nabywców. To oni sami powinni decydować, z jakiej oferty chcą skorzystać. Deweloperzy powinni przede wszystkim dostosować się do preferencji i możliwości finansowych Polaków. Skoro największym zainteresowaniem cieszą się "tanie" mieszkania, to jest to wyraźny sygnał do dokonania zmian w strategii. Deweloperzy w żadnym wypadku nie powinni opierać swojej działalności na rządowym programie, lecz samodzielnie szukać rozwiązań, które pomogą funkcjonować w różnych okresach. Ale nie tylko deweloperzy próbują wykorzystać popularność rządowego programu. Czynią to też banki. Okazuje się, że w przypadku niektórych kredytów rata kredytu z dopłatą państwa do jego oprocentowania jest wyższa aniżeli rata zwykłego kredytu.

Pierwsze gniazdko

Kilkuletnie wsparcie państwa w finansowaniu mieszkania pomaga młodym ludziom zbudować swoje pierwsze gniazdko. Wokół programu zrobiło się za dużo szumu. Niestety niektóre podmioty za bardzo próbują wykorzystać popularność "Rodziny na Swoim" i wystawiają tym samym opinię o sobie. Oby zamieszanie wokół programu nie spowodowało ograniczenia jego dostępności albo całkowitego jego wycofania. Jego popularność dowodzi, że jest potrzebny na rynku. Wystarczy przy nim za bardzo nie mieszać.

Małgorzata Kędzierska, analityk rynku nieruchomości

Wynajem.pl

interia.pl

"Rodzina na swoim" - dla kogo ten program?

Gdy mówi się o obecnym rynku mieszkaniowym, to nie sposób pominąć programu rządowego "Rodzina na swoim". Kredyt z dopłatą stał się popularnym produktem bankowym. Coraz większa popularność rządowego wsparcia w zakupie własnego mieszkania powoduje, że mimo młodego wieku ustawy i jej nowelizacji, już dyskutuje się o różnych zmianach. Deweloperzy wręcz chcieliby, by w ustawie pojawiło się ograniczenie pozwalające wyłącznie im pośrednio korzystać z programu. Czy nie za dużo już zamieszania wokół "Rodziny na swoim"?
Ustawa z 8 września 2006 roku o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania powstała z myślą o małżonkach i osobach samotnie wychowujących przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25. roku życia, uczące się w szkołach. Teraz jednak pojawiają się głosy, by beneficjentami państwowej dopłaty do części oprocentowania kredytu mogłyby być osoby samotne. Bank Gospodarstwa Krajowego informuje o rekordowych ilościach udzielanych kredytów z dopłatą, z drugiej strony napływają informacje o dostosowaniu budżetu do zmieniającej się sytuacji gospodarczej. Gdyby proponowany zapis został dodany do już znowelizowanej raz ustawy, to nasuwa się podstawowe pytanie: czy budżet będzie w stanie udźwignąć ciężar finansowego wsparcia w uzyskaniu własnego M?

Tym żyje rynek

Od wielu lat mówi się o zaniedbaniach w sferze mieszkalnictwa. Przede wszystkim brakuje kompleksowej i dostosowanej do warunków gospodarczych strategii rozwoju mieszkalnictwa. Większość działań charakteryzuje się fragmentarycznością, a nierzadko odnosi się wrażenie, że część rozwiązań jest "na próbę". Pojawiają się i znikają. Program "Rodzina na swoim" nie przyjął się od razu na rynku - głównie za sprawą wysokich cen mieszkań. Wtedy mówiło się o konieczności podwyższenia limitów cenowych m kw. lokali. I tak też się stało. 2 stycznia weszła jednak w życie nowelizacja ustawy, która wprowadziła korzystne zmiany - możliwość przystąpienia osób z najbliższej rodziny do umowy kredytu preferencyjnego oraz wzrost mnożnika (z 1,3 do 1,4) stosowanego do ustalenia limitu ceny. Jednocześnie sytuacja na rynku zmusiła deweloperów do obniżenia cen mieszkań. Te równoczesne działania przyniosły rezultaty - coraz większą liczbę udzielanych kredytów z dopłatami (szansa na spełnienie marzenia o własnym gniazdku dla wielu osób) oraz sprzedaż części gotowych mieszkań (pomocny dla deweloperów dotkniętych skutkami globalnych zawirowań).

Można pokusić się o stwierdzenie, że rynek nieruchomości żyje teraz kredytami z dopłatami.

Sytuację próbują wykorzystać deweloperzy

Polski Związek Firm Deweloperskich zaproponował nawet, by w ustawie zawarte zostało ograniczenie do zakupu mieszkań na rynku pierwotnym. "Rodzina na swoim" nie została jednak stworzona dla deweloperów, ale dla młodych osób, które chciałyby zakupić swoje pierwsze mieszkanie lub mały dom. Wprowadzenie takiego zapisu byłoby poważnym błędem i ograniczeniem dla nabywców. To oni sami powinni decydować, z jakiej oferty chcą skorzystać. Deweloperzy powinni przede wszystkim dostosować się do preferencji i możliwości finansowych Polaków. Skoro największym zainteresowaniem cieszą się "tanie" mieszkania, to jest to wyraźny sygnał do dokonania zmian w strategii. Deweloperzy w żadnym wypadku nie powinni opierać swojej działalności na rządowym programie, lecz samodzielnie szukać rozwiązań, które pomogą funkcjonować w różnych okresach. Ale nie tylko deweloperzy próbują wykorzystać popularność rządowego programu. Czynią to też banki. Okazuje się, że w przypadku niektórych kredytów rata kredytu z dopłatą państwa do jego oprocentowania jest wyższa aniżeli rata zwykłego kredytu.

Pierwsze gniazdko

Kilkuletnie wsparcie państwa w finansowaniu mieszkania pomaga młodym ludziom zbudować swoje pierwsze gniazdko. Wokół programu zrobiło się za dużo szumu. Niestety niektóre podmioty za bardzo próbują wykorzystać popularność "Rodziny na Swoim" i wystawiają tym samym opinię o sobie. Oby zamieszanie wokół programu nie spowodowało ograniczenia jego dostępności albo całkowitego jego wycofania. Jego popularność dowodzi, że jest potrzebny na rynku. Wystarczy przy nim za bardzo nie mieszać.

Małgorzata Kędzierska, analityk rynku nieruchomości

Wynajem.pl

interia.pl

Gminy coraz chętniej budują za prywatne pieniądze

Po trzech miesiącach od wejścia w życie nowych przepisów o partnerstwie publiczno-prywatnym (PPP) pojawiają się już pierwsze inwestycje realizowane w ten właśnie sposób. Na zrealizowanie publicznej inwestycji z prywatnych pieniędzy zdecydował się Powiat Lidzbarski. W takiej formie lokalne władze chcą wybudować Termy Warmińskie.

Do poniedziałku przedsiębiorcy mogą składać wnioski o zawarcie umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym z Powiatem Lidzbarskim. Kontrahent prywatny w ramach projektu Term Warmińskich ma zaprojektować, wybudować i zarządzać kompleksem basenów geotermalnych, hoteli i zapleczem sportowym w Lidzbarku Warmińskim.

- Termy Warmińskie to najbardziej zaawansowany projekt PPP w Polsce. Jest przy tym wyjątkowy, bo łączy ze sobą finansowanie ze środków unijnych oraz finansowanie przez partnera prywatnego - wyjaśnia Witold Grzybowski, ekspert z zakresu PPP i partner w Dolnośląskiej Grupie Doradczej.

Inwestycja jest warta ok. 35 mln euro, z czego połowę środków przekaże zarząd województwa z Unijnego Programu Rozwoju Regionalnego. Pozostałą sumę da proporcjonalnie partner prywatny.

Pomimo że PPP daje samorządom korzystne warunki finansowania inwestycji, bowiem pieniądze wykłada prywatny inwestor, to samorządy na razie znacznie chętniej sięgają po koncesje na roboty budowlane, czyli po tzw. małe PPP. Koncesje ogłaszały m.in.: Gostynin, Kraków, Ostrów Wielkopolski oraz Wrocław.

Ewa Grączewska-Ivanova

interia.pl

Gminy coraz chętniej budują za prywatne pieniądze

Po trzech miesiącach od wejścia w życie nowych przepisów o partnerstwie publiczno-prywatnym (PPP) pojawiają się już pierwsze inwestycje realizowane w ten właśnie sposób. Na zrealizowanie publicznej inwestycji z prywatnych pieniędzy zdecydował się Powiat Lidzbarski. W takiej formie lokalne władze chcą wybudować Termy Warmińskie.

Do poniedziałku przedsiębiorcy mogą składać wnioski o zawarcie umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym z Powiatem Lidzbarskim. Kontrahent prywatny w ramach projektu Term Warmińskich ma zaprojektować, wybudować i zarządzać kompleksem basenów geotermalnych, hoteli i zapleczem sportowym w Lidzbarku Warmińskim.

- Termy Warmińskie to najbardziej zaawansowany projekt PPP w Polsce. Jest przy tym wyjątkowy, bo łączy ze sobą finansowanie ze środków unijnych oraz finansowanie przez partnera prywatnego - wyjaśnia Witold Grzybowski, ekspert z zakresu PPP i partner w Dolnośląskiej Grupie Doradczej.

Inwestycja jest warta ok. 35 mln euro, z czego połowę środków przekaże zarząd województwa z Unijnego Programu Rozwoju Regionalnego. Pozostałą sumę da proporcjonalnie partner prywatny.

Pomimo że PPP daje samorządom korzystne warunki finansowania inwestycji, bowiem pieniądze wykłada prywatny inwestor, to samorządy na razie znacznie chętniej sięgają po koncesje na roboty budowlane, czyli po tzw. małe PPP. Koncesje ogłaszały m.in.: Gostynin, Kraków, Ostrów Wielkopolski oraz Wrocław.

Ewa Grączewska-Ivanova

interia.pl

Wolnego prądu ze świecą szukać

Po dwóch latach od formalnej liberalizacji na krajowym rynku prądu, konkurencji jak nie było, tak nie ma - zauważa "Puls Biznesu".

Mali i wielcy klienci polskich firm energetycznych nie chcą wybierać. Nie mają z czego - konstatuje gazeta. 1 lipca 2009 r. upływa druga rocznica pełnego uwolnienia polskiego rynku energii elektrycznej. Teoretycznie pełnego, bo większość gospodarstw domowych, klientów państwowych grup energetycznych wciąż rozlicza się z dostawcami według cen zatwierdzonych przez regulatora. Problem też w tym, iż po prostu nie chcą wybierać.

Według danych Urzędu Regulacji Energetyki, od 1 lipca 2007 r. do końca marca 2009 r. dostawcę prądu postanowiło zmienić zaledwie 956 klientów indywidualnych. Odbiorcy biznesowi, z których najwięksi zyskali swobodę wyboru kilka lat wcześniej, zdecydowali się na zmianę tylko w 212 przypadkach - odnotowuje gazeta.

Więcej o tej sprawie w dzisiejszej publikacji "Pulsu Biznesu".

źródło informacji: PAP/PulsBiznesu

interia.pl

Wolnego prądu ze świecą szukać

Po dwóch latach od formalnej liberalizacji na krajowym rynku prądu, konkurencji jak nie było, tak nie ma - zauważa "Puls Biznesu".

Mali i wielcy klienci polskich firm energetycznych nie chcą wybierać. Nie mają z czego - konstatuje gazeta. 1 lipca 2009 r. upływa druga rocznica pełnego uwolnienia polskiego rynku energii elektrycznej. Teoretycznie pełnego, bo większość gospodarstw domowych, klientów państwowych grup energetycznych wciąż rozlicza się z dostawcami według cen zatwierdzonych przez regulatora. Problem też w tym, iż po prostu nie chcą wybierać.

Według danych Urzędu Regulacji Energetyki, od 1 lipca 2007 r. do końca marca 2009 r. dostawcę prądu postanowiło zmienić zaledwie 956 klientów indywidualnych. Odbiorcy biznesowi, z których najwięksi zyskali swobodę wyboru kilka lat wcześniej, zdecydowali się na zmianę tylko w 212 przypadkach - odnotowuje gazeta.

Więcej o tej sprawie w dzisiejszej publikacji "Pulsu Biznesu".

źródło informacji: PAP/PulsBiznesu

interia.pl

Miliony za zgodę na powiększenie parku narodowego

Ministerstwo Środowiska proponuje dwóm gminom - Narewka i Białowieża - 150 milionów złotych w programach rozwojowych za zgodę na powiększenie Białowieskiego Parku Narodowego. Jeśli samorządy odmówią, pieniędzy nie będzie - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Dziennik przypomina, że gdy dziewięć lat temu z podobną propozycją przyjechał do Puszczy Białowieskiej ówczesny minister środowiska, został obrzucony jajkami.
Minister środowiska Maciej Nowicki, który przyjeżdża dziś do Puszczy Białowieskiej, tłumaczy "Gazecie Wyborczej", że gminy dostaną ofertę oznaczającą możliwość dokonania niebywałego skoku cywilizacyjnego. Nowicki zauważa, że roczny budżet gminy Białowieża to około 7 milionów złotych.

Minister podkreśla, że Białowieski Park Narodowy musi zostać powiększony. "Puszcza, która jest perłą na skalę europejską, a nawet światową na to zasługuje" - mówi Maciej Nowicki. Dodaje, że zgodnie z polskim prawem potrzeba na to zgody samorządów. Rząd chce, by gminy Narewka i Białowieża wyraziły zgodę na powiększenie parku na połowę polskiej części puszczy.
(IAR, dd/19.06.2009, godz. 07:26)
onet.pl

Miliony za zgodę na powiększenie parku narodowego

Ministerstwo Środowiska proponuje dwóm gminom - Narewka i Białowieża - 150 milionów złotych w programach rozwojowych za zgodę na powiększenie Białowieskiego Parku Narodowego. Jeśli samorządy odmówią, pieniędzy nie będzie - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Dziennik przypomina, że gdy dziewięć lat temu z podobną propozycją przyjechał do Puszczy Białowieskiej ówczesny minister środowiska, został obrzucony jajkami.
Minister środowiska Maciej Nowicki, który przyjeżdża dziś do Puszczy Białowieskiej, tłumaczy "Gazecie Wyborczej", że gminy dostaną ofertę oznaczającą możliwość dokonania niebywałego skoku cywilizacyjnego. Nowicki zauważa, że roczny budżet gminy Białowieża to około 7 milionów złotych.

Minister podkreśla, że Białowieski Park Narodowy musi zostać powiększony. "Puszcza, która jest perłą na skalę europejską, a nawet światową na to zasługuje" - mówi Maciej Nowicki. Dodaje, że zgodnie z polskim prawem potrzeba na to zgody samorządów. Rząd chce, by gminy Narewka i Białowieża wyraziły zgodę na powiększenie parku na połowę polskiej części puszczy.
(IAR, dd/19.06.2009, godz. 07:26)
onet.pl

Hipoteka zabezpieczy także odsetki wpisane do księgi

Możliwe będzie zabezpieczenie jedną hipoteką dwóch i więcej wierzytelności przyszłych oraz wpisanie do hipoteki zwykłej wierzytelności o zmiennej stopie oprocentowania.
Wczoraj w Sejmie odbyła się debata nad projektem nowelizacji ustawy o księgach wieczystych i hipotece, który powstał w wyniku połączenia w komisjach sejmowych projektu poselskiego oraz projektu rządowego. Członkowie Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, którzy są odpowiedzialni za prace nad tą nowelizacją, zarekomendowali przyjęcie ustawy. Podobne stanowisko zajął przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości.

Istotną zmianą zaproponowaną w projekcie jest wprowadzenie możliwości zabezpieczenia hipoteką więcej niż jednej wierzytelności przyszłej. Jeśli wierzytelność nie powstanie mimo upływu dziesięciu lat od ustanowienia hipoteki, właściciel nieruchomości będzie mógł żądać zniesienia hipoteki za wynagrodzeniem. Możliwe stałoby się też zabezpieczenie hipoteką zwykłą wierzytelności warunkowych i przyszłych.

Możliwość żądania zniesienia hipoteki jest nowatorskim rozwiązaniem, ale wydaje się, że może ono przyspieszyć obrót nieruchomościami i zmniejszyć koszty transakcji, gdyż nie trzeba będzie ustanawiać dla każdej wierzytelności osobnej hipoteki mówi Barbara Bartuś, poseł PiS i członek sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

Projekt umożliwi też zabezpieczenie hipoteką roszczeń o odsetki i przyznane koszty postępowania, jeżeli nie uległy one przedawnieniu. Roszczenie o odsetki będzie jednak mogło korzystać z zabezpieczenie tylko wtedy, gdy wysokość odsetek została ujawniona we wpisie hipoteki. Zmiana wysokości odsetek określonych według zmiennej stopy oprocentowania nie wymagałaby przy tym zmiany wpisu w księdze, jeśli we wpisie zostałaby określona maksymalna ich wysokość. W praktyce możliwe byłoby więc zabezpieczenie hipoteką zwykłą wierzytelności o zmiennej stopie oprocentowania.

Zmiany te stanowią korzystne rozwiązania zarówno dla kredytobiorców, jak i sądów prowadzących księgi wieczyste, gdyż obniżą koszty ustanawiania zabezpieczeń i zmniejszą zadania sądów dokonujących wpisów hipotek - mówi Maciej Kujawski z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Zgodnie z projektem możliwe będzie też rozporządzanie przez właściciela nieruchomości opróżnionym miejscem hipotecznym. Jeżeli jakaś hipoteka wygaśnie, to właściciel nieruchomości będzie mógł na tym miejscu ustanowić nową hipotekę albo przenieść na to miejsce którąkolwiek z hipotek obciążających nieruchomość.

10 lat to czas, po jakim właściciel nieruchomości będzie mógł żądać zniesienia hipoteki



Arkadiusz Jaraszek
Gazeta Prawna
wp.pl

Hipoteka zabezpieczy także odsetki wpisane do księgi

Możliwe będzie zabezpieczenie jedną hipoteką dwóch i więcej wierzytelności przyszłych oraz wpisanie do hipoteki zwykłej wierzytelności o zmiennej stopie oprocentowania.
Wczoraj w Sejmie odbyła się debata nad projektem nowelizacji ustawy o księgach wieczystych i hipotece, który powstał w wyniku połączenia w komisjach sejmowych projektu poselskiego oraz projektu rządowego. Członkowie Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, którzy są odpowiedzialni za prace nad tą nowelizacją, zarekomendowali przyjęcie ustawy. Podobne stanowisko zajął przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości.

Istotną zmianą zaproponowaną w projekcie jest wprowadzenie możliwości zabezpieczenia hipoteką więcej niż jednej wierzytelności przyszłej. Jeśli wierzytelność nie powstanie mimo upływu dziesięciu lat od ustanowienia hipoteki, właściciel nieruchomości będzie mógł żądać zniesienia hipoteki za wynagrodzeniem. Możliwe stałoby się też zabezpieczenie hipoteką zwykłą wierzytelności warunkowych i przyszłych.

Możliwość żądania zniesienia hipoteki jest nowatorskim rozwiązaniem, ale wydaje się, że może ono przyspieszyć obrót nieruchomościami i zmniejszyć koszty transakcji, gdyż nie trzeba będzie ustanawiać dla każdej wierzytelności osobnej hipoteki mówi Barbara Bartuś, poseł PiS i członek sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

Projekt umożliwi też zabezpieczenie hipoteką roszczeń o odsetki i przyznane koszty postępowania, jeżeli nie uległy one przedawnieniu. Roszczenie o odsetki będzie jednak mogło korzystać z zabezpieczenie tylko wtedy, gdy wysokość odsetek została ujawniona we wpisie hipoteki. Zmiana wysokości odsetek określonych według zmiennej stopy oprocentowania nie wymagałaby przy tym zmiany wpisu w księdze, jeśli we wpisie zostałaby określona maksymalna ich wysokość. W praktyce możliwe byłoby więc zabezpieczenie hipoteką zwykłą wierzytelności o zmiennej stopie oprocentowania.

Zmiany te stanowią korzystne rozwiązania zarówno dla kredytobiorców, jak i sądów prowadzących księgi wieczyste, gdyż obniżą koszty ustanawiania zabezpieczeń i zmniejszą zadania sądów dokonujących wpisów hipotek - mówi Maciej Kujawski z Ministerstwa Sprawiedliwości.

Zgodnie z projektem możliwe będzie też rozporządzanie przez właściciela nieruchomości opróżnionym miejscem hipotecznym. Jeżeli jakaś hipoteka wygaśnie, to właściciel nieruchomości będzie mógł na tym miejscu ustanowić nową hipotekę albo przenieść na to miejsce którąkolwiek z hipotek obciążających nieruchomość.

10 lat to czas, po jakim właściciel nieruchomości będzie mógł żądać zniesienia hipoteki



Arkadiusz Jaraszek
Gazeta Prawna
wp.pl

Łotwa bankrutuje?

Jeśli nie pomoże Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w sierpniu na Łotwie lekarze, policjanci i nauczyciele nie dostaną pensji. Już w lipcu ich zarobki spadną o 20%, a emerytury o 10% Kraj wrze - pisze "Gazeta Wyborcza".
A miało być inaczej. Jeszcze niedawno Łotwa była nazywana bałtyckim tygrysem. Dwa lata temu jej gospodarka rozwijała się w tempie ponad 10% rocznie.

- Teraz Łotwa znalazła się na skraju bankructwa. Możemy go uniknąć, radykalnie zmniejszając wydatki publiczne - powiedział w specjalnym oświadczeniu łotewski premier Valdis Dombrovskis. - Chciałbym przeprosić mieszkańców za tę sytuację i okres próby, który wspólnie będziemy musieli wytrzymać - dodał.
Nie przekonał Łotyszy. W czwartek przeciwko cięciom pensji na ulicach Rygi demonstrowało 5 tys. osób. To sporo jak na kraj liczący ledwie 2,3 mln mieszkańców. - Nie możemy ratować państwa kosztem emerytów, nauczycieli, lekarzy czy policjantów - mówił Peteris Krigers, szef Konfederacji Wolnych Związków Zawodowych Łotwy. Demonstranci nieśli transparenty "Nie kradnijcie od biednych emerytów".

We wtorek łotewski parlament przyjął opracowany przez rząd program oszczędności budżetowych. Ogranicza on planowane wydatki o 700 mln euro, czyli 10%. Wszystko po to, by choć trochę załatać błyskawicznie rosnącą dziurę budżetową.

Oprócz obniżek pensji i emerytur program przewiduje m.in. obcięcie o połowę dodatków na dzieci dla pracujących rodziców i podwyżki niektórych podatków, np. akcyzy na piwo o 50%, a na mocne alkohole o prawie 8%. Cięcia te mają wejść w życie już od lipca.
wp.pl

Łotwa bankrutuje?

Jeśli nie pomoże Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w sierpniu na Łotwie lekarze, policjanci i nauczyciele nie dostaną pensji. Już w lipcu ich zarobki spadną o 20%, a emerytury o 10% Kraj wrze - pisze "Gazeta Wyborcza".
A miało być inaczej. Jeszcze niedawno Łotwa była nazywana bałtyckim tygrysem. Dwa lata temu jej gospodarka rozwijała się w tempie ponad 10% rocznie.

- Teraz Łotwa znalazła się na skraju bankructwa. Możemy go uniknąć, radykalnie zmniejszając wydatki publiczne - powiedział w specjalnym oświadczeniu łotewski premier Valdis Dombrovskis. - Chciałbym przeprosić mieszkańców za tę sytuację i okres próby, który wspólnie będziemy musieli wytrzymać - dodał.
Nie przekonał Łotyszy. W czwartek przeciwko cięciom pensji na ulicach Rygi demonstrowało 5 tys. osób. To sporo jak na kraj liczący ledwie 2,3 mln mieszkańców. - Nie możemy ratować państwa kosztem emerytów, nauczycieli, lekarzy czy policjantów - mówił Peteris Krigers, szef Konfederacji Wolnych Związków Zawodowych Łotwy. Demonstranci nieśli transparenty "Nie kradnijcie od biednych emerytów".

We wtorek łotewski parlament przyjął opracowany przez rząd program oszczędności budżetowych. Ogranicza on planowane wydatki o 700 mln euro, czyli 10%. Wszystko po to, by choć trochę załatać błyskawicznie rosnącą dziurę budżetową.

Oprócz obniżek pensji i emerytur program przewiduje m.in. obcięcie o połowę dodatków na dzieci dla pracujących rodziców i podwyżki niektórych podatków, np. akcyzy na piwo o 50%, a na mocne alkohole o prawie 8%. Cięcia te mają wejść w życie już od lipca.
wp.pl

TFI nie czekały z rozbudową dystrybucji na poprawę nastrojów

TFI starają się poszerzyć swoje sieci dystrybucji mimo spadku sprzedaży jednostek wynikającego z kryzysu.
W wielu TFI liczba dystrybutorów w ubiegłym roku wzrosła, choć towarzystwa w trakcie roku rezygnowały z niektórych dystrybutorów, pozyskując na ich miejsce innych. Do podobnych ruchów dochodziło w I połowie tego roku.

W oczekiwaniu na poprawę sytuacji na rynku nie dochodziło do znacznych ograniczeń w sieci sprzedaży, ale wymieniani byli najmniej efektywni dystrybutorzy pod względem sprzedaży mówi przedstawiciel jednego z TFI.
Najmniejszą liczbą dystrybutorów na rynku dysponują największe, należące do banków TFI, ale to ich sieci sprzedaży są najbardziej rozległe. Korzystają bowiem z placówek całej grupy finansowej. Np. Pioneer Pekao TFI ma tylko pięciu dystrybutorów, ale jego fundusze można kupić w ponad 1000 placówek. Ale bankowe TFI nadal szukają pomysłów na poszerzenie dystrybucji.

Prowadzimy obecnie kilka projektów m. in. zmierzających do zwiększenia dostępności naszych produktów - mówi Łukasz Górnicki z PKO TFI.

W ciągu ostatnich dwóch lat rozwiązaliśmy umowę z trzema dystrybutorami, ale jednocześnie rozpoczęliśmy współpracę z dwoma kolejnymi. Obecnie prowadzimy rozmowy z dwoma, trzema podmiotami na rynku - mówi Monika Wroblewska z ING TFI.

Na początku czerwca fundusze BZ WBK AIB TFI pojawiły się w ofercie kolejnego dystrybutora. To dziesięć placówek CDM Pekao, które obsługują zamożnych klientów. Ze wsparcia grupy finansowej korzysta też TFI PZU.

Największym dystrybutorem funduszy TFI PZU jest PZU Życie i PZU. Współpracujemy z 16 podmiotami spoza grupy. Docelowo chcemy być u 20 zewnętrznych dystrybutorów mówi Tomasz Bracki z TFI PZU.

Im mniejsza grupa kapitałowa, do której należy TFI, tym większa liczba dystrybutorów.

W niezależnym Skarbcu TFI w ciągu półtora roku pojawiło się ich sześciu.

Mamy ambicje sukcesywnego zwiększania udziału w rynku. Dlatego w ostatnich latach zwiększaliśmy sieć sprzedaży - mówi Piotr Bieńkuński z zarządu Skarbiec TFI.

Noble Funds TFI jest w trakcie rozmów z potencjalnymi partnerami. Liczę, że na koniec roku liczba dystrybutorów wzrośnie - mówi Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds.

Quercus TFI, jeden z najmłodszych na rynku, chce mieć trzech, czterech nowych dystrybutorów do końca roku.



Małgorzata Kwiatkowska
Gazeta Prawna
wp.pl

TFI nie czekały z rozbudową dystrybucji na poprawę nastrojów

TFI starają się poszerzyć swoje sieci dystrybucji mimo spadku sprzedaży jednostek wynikającego z kryzysu.
W wielu TFI liczba dystrybutorów w ubiegłym roku wzrosła, choć towarzystwa w trakcie roku rezygnowały z niektórych dystrybutorów, pozyskując na ich miejsce innych. Do podobnych ruchów dochodziło w I połowie tego roku.

W oczekiwaniu na poprawę sytuacji na rynku nie dochodziło do znacznych ograniczeń w sieci sprzedaży, ale wymieniani byli najmniej efektywni dystrybutorzy pod względem sprzedaży mówi przedstawiciel jednego z TFI.
Najmniejszą liczbą dystrybutorów na rynku dysponują największe, należące do banków TFI, ale to ich sieci sprzedaży są najbardziej rozległe. Korzystają bowiem z placówek całej grupy finansowej. Np. Pioneer Pekao TFI ma tylko pięciu dystrybutorów, ale jego fundusze można kupić w ponad 1000 placówek. Ale bankowe TFI nadal szukają pomysłów na poszerzenie dystrybucji.

Prowadzimy obecnie kilka projektów m. in. zmierzających do zwiększenia dostępności naszych produktów - mówi Łukasz Górnicki z PKO TFI.

W ciągu ostatnich dwóch lat rozwiązaliśmy umowę z trzema dystrybutorami, ale jednocześnie rozpoczęliśmy współpracę z dwoma kolejnymi. Obecnie prowadzimy rozmowy z dwoma, trzema podmiotami na rynku - mówi Monika Wroblewska z ING TFI.

Na początku czerwca fundusze BZ WBK AIB TFI pojawiły się w ofercie kolejnego dystrybutora. To dziesięć placówek CDM Pekao, które obsługują zamożnych klientów. Ze wsparcia grupy finansowej korzysta też TFI PZU.

Największym dystrybutorem funduszy TFI PZU jest PZU Życie i PZU. Współpracujemy z 16 podmiotami spoza grupy. Docelowo chcemy być u 20 zewnętrznych dystrybutorów mówi Tomasz Bracki z TFI PZU.

Im mniejsza grupa kapitałowa, do której należy TFI, tym większa liczba dystrybutorów.

W niezależnym Skarbcu TFI w ciągu półtora roku pojawiło się ich sześciu.

Mamy ambicje sukcesywnego zwiększania udziału w rynku. Dlatego w ostatnich latach zwiększaliśmy sieć sprzedaży - mówi Piotr Bieńkuński z zarządu Skarbiec TFI.

Noble Funds TFI jest w trakcie rozmów z potencjalnymi partnerami. Liczę, że na koniec roku liczba dystrybutorów wzrośnie - mówi Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds.

Quercus TFI, jeden z najmłodszych na rynku, chce mieć trzech, czterech nowych dystrybutorów do końca roku.



Małgorzata Kwiatkowska
Gazeta Prawna
wp.pl

Wyższe oprocentowanie lokat w SKOK-ach

Oprocentowanie lokat w spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych jest zwykle o 1 pkt proc. wyższe niż w bankach. SKOK-i oferują też tańsze kredyty.
Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa im. M. Kopernika ma w ofercie lokatę trzymiesięczną dającą w skali roku 7,95 proc. odsetek.

Zwykły klient nie znajdzie w tej chwili w banku lepszej oferty depozytowej - mówi Paweł Majtkowski z Finamo.
We wszystkich sprawdzonych przez nas kasach oprocentowanie depozytów przekracza 6,6 proc. rocznie, czyli jest wyższe niż w bankach. Trzeba jednak pamiętać, że aby skorzystać z oferty SKOK-ów, trzeba być ich członkiem. W praktyce wiąże się to z koniecznością wykupienia udziału i opłaceniem wpisowego. Kwoty dodatkowych opłat w poszczególnych instytucjach są bardzo różne. Od 52 zł w SKOK im. M. Kopernika do 90 zł w kasie im. F. Stefczyka.

Trzeba pamiętać, że udział własny i wpisowe wnoszone są tylko raz, a udział własny jest zwracany, gdy osoba wycofuje się ze SKOK-u - mówi Wiktor Kamiński, wiceprezes Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej.

Trzeba się też liczyć z comiesięczną składką członkowską. Większość kas zrezygnowała z jej pobierania, ale 10 zł miesięcznie zapłacimy np. w SKOK im. Z. Chmielewskiego. Te dodatkowe opłaty powodują, że dla osób dysponujących małymi kapitałami i zainteresowanych oszczędzaniem w krótkim okresie oferta SKOK-ów może nie być lepsza od propozycji banków. Jednak już przy lokatach powyżej 1 tys. zł, nawet przy uwzględnieniu dodatkowych kosztów, SKOK-i oferują wyższe oprocentowanie. Korzystniejsze jest też najczęściej oprocentowanie pożyczek

Sprawdziliśmy wysokość miesięcznych raty przy kredycie w wysokości 5 tys. zł na rok. Najmniej (435 zł) zapłacimy miesięcznie w kasie Chmielewskiego. Przy takim samym kredycie w bankach najmniej zapłacimy w Polbanku, 444 zł - mówi Paweł Majtkowski.

Przeciętna rata takiej pożyczki w bankach jest wyższa, oscyluje wokół 470-480 złotych.

SKOK-i mają niższą marże odsetkową niż banki, czyli mniejsze widełki między oprocentowaniem lokat i kredytów mówi Paweł Majtkowski.

Dlaczego tak się dzieje?

SKOK-i nie mają takich zabezpieczeń kapitałowych, więc nie muszą przechowywać tylu pieniędzy i tworzyć rezerwy - mówi Ryszard Petru z SGH.

Być może niektóre produkty oferowane przez kasy są bardziej atrakcyjne dla klienta, ale nie wiemy, jak się to będzie przekładać na bezpieczeństwo funkcjonowania tych instytucji - dodaje Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich.

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe nie korzystają z systemu gwarancji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Posiadają własny system gwarancji lokat. Składa się on z Funduszu Stabilizacyjnego, do którego kasy muszą wpłacać 1 proc. swoich aktywów, oraz z Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych, w którym są ubezpieczone wszystkie lokaty w SKOK-ach.

Depozyty naszych klientów są ubezpieczone do równowartości 50 tys. euro - mówi Wiktor Kamiński.

Do SKOK-ów należy 1,9 mln Polaków.

W stosunku do sumy bilansowej banków jesteśmy w okolicach 1 proc., ale nasz udział w rynku rośnie. W I kwartale wartość depozytów gospodarstw domowych wzrosła o 13 proc. - mówi Wiktor Kamiński.

W tym czasie depozyty banków zwiększyły się o 9 proc.



Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl

Wyższe oprocentowanie lokat w SKOK-ach

Oprocentowanie lokat w spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych jest zwykle o 1 pkt proc. wyższe niż w bankach. SKOK-i oferują też tańsze kredyty.
Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa im. M. Kopernika ma w ofercie lokatę trzymiesięczną dającą w skali roku 7,95 proc. odsetek.

Zwykły klient nie znajdzie w tej chwili w banku lepszej oferty depozytowej - mówi Paweł Majtkowski z Finamo.
We wszystkich sprawdzonych przez nas kasach oprocentowanie depozytów przekracza 6,6 proc. rocznie, czyli jest wyższe niż w bankach. Trzeba jednak pamiętać, że aby skorzystać z oferty SKOK-ów, trzeba być ich członkiem. W praktyce wiąże się to z koniecznością wykupienia udziału i opłaceniem wpisowego. Kwoty dodatkowych opłat w poszczególnych instytucjach są bardzo różne. Od 52 zł w SKOK im. M. Kopernika do 90 zł w kasie im. F. Stefczyka.

Trzeba pamiętać, że udział własny i wpisowe wnoszone są tylko raz, a udział własny jest zwracany, gdy osoba wycofuje się ze SKOK-u - mówi Wiktor Kamiński, wiceprezes Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej.

Trzeba się też liczyć z comiesięczną składką członkowską. Większość kas zrezygnowała z jej pobierania, ale 10 zł miesięcznie zapłacimy np. w SKOK im. Z. Chmielewskiego. Te dodatkowe opłaty powodują, że dla osób dysponujących małymi kapitałami i zainteresowanych oszczędzaniem w krótkim okresie oferta SKOK-ów może nie być lepsza od propozycji banków. Jednak już przy lokatach powyżej 1 tys. zł, nawet przy uwzględnieniu dodatkowych kosztów, SKOK-i oferują wyższe oprocentowanie. Korzystniejsze jest też najczęściej oprocentowanie pożyczek

Sprawdziliśmy wysokość miesięcznych raty przy kredycie w wysokości 5 tys. zł na rok. Najmniej (435 zł) zapłacimy miesięcznie w kasie Chmielewskiego. Przy takim samym kredycie w bankach najmniej zapłacimy w Polbanku, 444 zł - mówi Paweł Majtkowski.

Przeciętna rata takiej pożyczki w bankach jest wyższa, oscyluje wokół 470-480 złotych.

SKOK-i mają niższą marże odsetkową niż banki, czyli mniejsze widełki między oprocentowaniem lokat i kredytów mówi Paweł Majtkowski.

Dlaczego tak się dzieje?

SKOK-i nie mają takich zabezpieczeń kapitałowych, więc nie muszą przechowywać tylu pieniędzy i tworzyć rezerwy - mówi Ryszard Petru z SGH.

Być może niektóre produkty oferowane przez kasy są bardziej atrakcyjne dla klienta, ale nie wiemy, jak się to będzie przekładać na bezpieczeństwo funkcjonowania tych instytucji - dodaje Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich.

Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe nie korzystają z systemu gwarancji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Posiadają własny system gwarancji lokat. Składa się on z Funduszu Stabilizacyjnego, do którego kasy muszą wpłacać 1 proc. swoich aktywów, oraz z Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych, w którym są ubezpieczone wszystkie lokaty w SKOK-ach.

Depozyty naszych klientów są ubezpieczone do równowartości 50 tys. euro - mówi Wiktor Kamiński.

Do SKOK-ów należy 1,9 mln Polaków.

W stosunku do sumy bilansowej banków jesteśmy w okolicach 1 proc., ale nasz udział w rynku rośnie. W I kwartale wartość depozytów gospodarstw domowych wzrosła o 13 proc. - mówi Wiktor Kamiński.

W tym czasie depozyty banków zwiększyły się o 9 proc.



Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl

Bitwa o każdy kilometr przyszłych autostrad

Firmy z całego świata chcą ratować się przed skutkami kryzysu, budując drogi w Polsce pisze "Puls Biznesu".
Dziennik wyjaśnia, że dla wielu firm, inwestycje w sektorze infrastrukturalnym to sposób na przetrwanie kryzysu. Jest to bowiem w okresie, gdy praktycznie stanął sektor nieruchomości, pewne zajęcie. Co więcej, zbliżają się mistrzostwa w piłce nożnej. Przed Polską stoi wielka szansa, by w końcu stworzyć przyzwoitą sieć dróg.
"Puls Biznesu" przypomina, że minister infrastruktury zapowiedział powstanie do czerwca 2012 roku ponad 900 kilometrów autostrad i ponad 2100 kilometrów dróg ekspresowych. Wartość inwestycji infrastrukturalnych na najbliższe lata szacowana jest na 100 miliardów złotych. A nie wszystkie przetargi zostały rozstrzygnięte. Dziennik zaznacza, że budową polskich dróg zainteresowani są wykonawcy z całej Unii.

Więcej w "Pulsie Biznesu".
onet.pl

Bitwa o każdy kilometr przyszłych autostrad

Firmy z całego świata chcą ratować się przed skutkami kryzysu, budując drogi w Polsce pisze "Puls Biznesu".
Dziennik wyjaśnia, że dla wielu firm, inwestycje w sektorze infrastrukturalnym to sposób na przetrwanie kryzysu. Jest to bowiem w okresie, gdy praktycznie stanął sektor nieruchomości, pewne zajęcie. Co więcej, zbliżają się mistrzostwa w piłce nożnej. Przed Polską stoi wielka szansa, by w końcu stworzyć przyzwoitą sieć dróg.
"Puls Biznesu" przypomina, że minister infrastruktury zapowiedział powstanie do czerwca 2012 roku ponad 900 kilometrów autostrad i ponad 2100 kilometrów dróg ekspresowych. Wartość inwestycji infrastrukturalnych na najbliższe lata szacowana jest na 100 miliardów złotych. A nie wszystkie przetargi zostały rozstrzygnięte. Dziennik zaznacza, że budową polskich dróg zainteresowani są wykonawcy z całej Unii.

Więcej w "Pulsie Biznesu".
onet.pl

Kryzysowe cięcie stolicy

W budżecie Warszawy do 2013 roku zabraknie około trzech miliardów złotych. Urzędnicy z ratusza rozważają, z jakich inwestycji zrezygnować. Na decyzję mają czas do jesieni.
"Życie Warszawy" wyjaśnia, że do końca 2013 roku ratusz chciał wydać na inwestycje ponad 15 miliardów złotych. Ponieważ do kasy miasta wpłynie mniej pieniędzy niż się spodziewano, budżet na inwestycje zmaleje do 13,5 miliarda złotych.

Jak czytamy w dzienniku, burmistrzowie 18 dzielnic dostali pismo, w którym prezydent stwierdza, że kłopoty finansowe stolicy to skutek światowej recesji i zaleca im szukanie oszczędności.
Braki wynikają między innymi z tego, że mniejsze będą wpływy z podatków PIT czy CIT przez kolejne cztery lata będą średnio o 700 milionów złotych rocznie.

W 2010 roku ratusz nie może też liczyć na wielomilionowe wpływy ze sprzedaży nieruchomości w centrum miasta czy z prywatyzacji spółek.

"Życie Warszawy" dowiedziało się, że skreślenia mogą objąć na przykład duże projekty drogowe, które nie są jeszcze w pełni przygotowane.

Gazeta zaznacza, że priorytetem do realizacji pozostaną natomiast te projekty, które mają szanse na dofinansowanie z Unii Europejskiej - jak budowa oczyszczalni ścieków Czajka czy Centrum Nauki Kopernik.
wp.pl

Kryzysowe cięcie stolicy

W budżecie Warszawy do 2013 roku zabraknie około trzech miliardów złotych. Urzędnicy z ratusza rozważają, z jakich inwestycji zrezygnować. Na decyzję mają czas do jesieni.
"Życie Warszawy" wyjaśnia, że do końca 2013 roku ratusz chciał wydać na inwestycje ponad 15 miliardów złotych. Ponieważ do kasy miasta wpłynie mniej pieniędzy niż się spodziewano, budżet na inwestycje zmaleje do 13,5 miliarda złotych.

Jak czytamy w dzienniku, burmistrzowie 18 dzielnic dostali pismo, w którym prezydent stwierdza, że kłopoty finansowe stolicy to skutek światowej recesji i zaleca im szukanie oszczędności.
Braki wynikają między innymi z tego, że mniejsze będą wpływy z podatków PIT czy CIT przez kolejne cztery lata będą średnio o 700 milionów złotych rocznie.

W 2010 roku ratusz nie może też liczyć na wielomilionowe wpływy ze sprzedaży nieruchomości w centrum miasta czy z prywatyzacji spółek.

"Życie Warszawy" dowiedziało się, że skreślenia mogą objąć na przykład duże projekty drogowe, które nie są jeszcze w pełni przygotowane.

Gazeta zaznacza, że priorytetem do realizacji pozostaną natomiast te projekty, które mają szanse na dofinansowanie z Unii Europejskiej - jak budowa oczyszczalni ścieków Czajka czy Centrum Nauki Kopernik.
wp.pl

U deweloperów tańsze kredyty

Biorąc kredyt za pośrednictwem dewelopera, można uzyskać niższą marżę, prowizję i szybciej załatwić wszystkie procedury. Nie należy spodziewać się, że bank łagodniej oceni naszą zdolność kredytową.
Niemal każdy deweloper ma w swojej ofercie propozycje kredytowania zakupu nieruchomości przez współpracujące z nim banki. Taki kredyt jest zwykle tańszy od tych dostępnych bezpośrednio w oddziałach banków.
Nasza oferta kredytowa jest na ogół lepsza, gdyż mamy podpisane umowy m.in. z tymi bankami, które finansują nasze inwestycje - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego J.W. Construction.

Dzięki umowom z bankami oferujemy dużo korzystniejsze warunki kredytowe niż te proponowane przez bank klientom z ulicy - dodaje Alicja Kościesz z Orco Poland.

Sami bankowcy potwierdzają, że są zainteresowani ułatwieniami w finansowaniu zakupu mieszkań w tych budynkach, których budowę kredytuje ich bank.

Jeśli deweloper ma kredyt w banku, to rzeczywiście często jest specjalna oferta dla osób kupujących mieszkanie na takim osiedlu - mówi Iwona Załuska z Upper Finance.
Nie należy jednak się spodziewać, że bank złagodzi swoje wymagania dotyczące oceny zdolności kredytowej i udziału własnego w finansowanej nieruchomości.
Wszystkie podstawowe warunki kredytowe są standardowe. Preferencje mogą dotyczyć tylko wysokości marży, prowizji lub innych opłat - mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium.

Tak jak przy zwykłym kredycie trzeba więc posiadać odpowiednie dochody i zabezpieczenie. Za pośrednictwem dewelopera kredyt może być jednak tańszy. W Polnordzie przy kredycie mieszkaniowym z Noredea Bank marża przez pierwsze dwa lata nie jest pobierana, a potniej wynosi 1,7 proc. Marża przy pożyczkach mieszkaniowych PKO BP, oferowana w tej samej firmie, wynosi od 1,8 do 2 proc. Podobna oferta kredytowa PKO BP jest też w Dom Development.

Proponowana za naszym pośrednictwem marża jest o 0,5 pkt proc. niższa niż w standardowej ofercie banku. Prowizja zamiast 2 proc. wynosi 1 proc. Często w tych specjalnych ofertach kredytowych brak jest też opłat za oszacowanie wartości nieruchomości - mówi Janusz Stolarczyk z Dom Development.

Takie kredyty hipoteczne są dla banków nieco bezpieczniejsze.
Jeśli wcześniej kredytujemy dewelopera, to jest oczywiste, że mamy wiedzę na temat inwestycji budowlanej, w ramach której konkretne mieszkania będą zabezpieczeniem udzielanych klientom kredytów mieszkaniowych - mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.

Pośrednicy kredytowi twierdzą, że PKO BP jest obecnie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dostępne za pośrednictwem deweloperów. Klient może w tym banku liczyć na niską cenę kredytu oraz szybsze rozpatrzenie wniosku.
Jeśli dana inwestycja jest znana bankowi, to oczywiste, że dużo szybciej można uzyskać w banku kredyt - mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.

Podobnie twierdzą inni deweloperzy.
W każdym banku, z którym współpracujemy, jest wytypowana osoba, która się z nami kontaktuje, zna naszą firmę i nasze inwestycje. To bardzo skraca procedurę kredytową - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka.

Wszystkie te elementy powodują, że coraz więcej klientów korzysta z pomocy deweloperów przy kredycie.
W tej chwili nawet 6070 proc. osób kupujących u nas mieszkania korzysta z takiej specjalnej oferty kredytowej - twierdzi Janusz Stolarczyk.

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl

U deweloperów tańsze kredyty

Biorąc kredyt za pośrednictwem dewelopera, można uzyskać niższą marżę, prowizję i szybciej załatwić wszystkie procedury. Nie należy spodziewać się, że bank łagodniej oceni naszą zdolność kredytową.
Niemal każdy deweloper ma w swojej ofercie propozycje kredytowania zakupu nieruchomości przez współpracujące z nim banki. Taki kredyt jest zwykle tańszy od tych dostępnych bezpośrednio w oddziałach banków.
Nasza oferta kredytowa jest na ogół lepsza, gdyż mamy podpisane umowy m.in. z tymi bankami, które finansują nasze inwestycje - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego J.W. Construction.

Dzięki umowom z bankami oferujemy dużo korzystniejsze warunki kredytowe niż te proponowane przez bank klientom z ulicy - dodaje Alicja Kościesz z Orco Poland.

Sami bankowcy potwierdzają, że są zainteresowani ułatwieniami w finansowaniu zakupu mieszkań w tych budynkach, których budowę kredytuje ich bank.

Jeśli deweloper ma kredyt w banku, to rzeczywiście często jest specjalna oferta dla osób kupujących mieszkanie na takim osiedlu - mówi Iwona Załuska z Upper Finance.
Nie należy jednak się spodziewać, że bank złagodzi swoje wymagania dotyczące oceny zdolności kredytowej i udziału własnego w finansowanej nieruchomości.
Wszystkie podstawowe warunki kredytowe są standardowe. Preferencje mogą dotyczyć tylko wysokości marży, prowizji lub innych opłat - mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium.

Tak jak przy zwykłym kredycie trzeba więc posiadać odpowiednie dochody i zabezpieczenie. Za pośrednictwem dewelopera kredyt może być jednak tańszy. W Polnordzie przy kredycie mieszkaniowym z Noredea Bank marża przez pierwsze dwa lata nie jest pobierana, a potniej wynosi 1,7 proc. Marża przy pożyczkach mieszkaniowych PKO BP, oferowana w tej samej firmie, wynosi od 1,8 do 2 proc. Podobna oferta kredytowa PKO BP jest też w Dom Development.

Proponowana za naszym pośrednictwem marża jest o 0,5 pkt proc. niższa niż w standardowej ofercie banku. Prowizja zamiast 2 proc. wynosi 1 proc. Często w tych specjalnych ofertach kredytowych brak jest też opłat za oszacowanie wartości nieruchomości - mówi Janusz Stolarczyk z Dom Development.

Takie kredyty hipoteczne są dla banków nieco bezpieczniejsze.
Jeśli wcześniej kredytujemy dewelopera, to jest oczywiste, że mamy wiedzę na temat inwestycji budowlanej, w ramach której konkretne mieszkania będą zabezpieczeniem udzielanych klientom kredytów mieszkaniowych - mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.

Pośrednicy kredytowi twierdzą, że PKO BP jest obecnie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dostępne za pośrednictwem deweloperów. Klient może w tym banku liczyć na niską cenę kredytu oraz szybsze rozpatrzenie wniosku.
Jeśli dana inwestycja jest znana bankowi, to oczywiste, że dużo szybciej można uzyskać w banku kredyt - mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.

Podobnie twierdzą inni deweloperzy.
W każdym banku, z którym współpracujemy, jest wytypowana osoba, która się z nami kontaktuje, zna naszą firmę i nasze inwestycje. To bardzo skraca procedurę kredytową - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka.

Wszystkie te elementy powodują, że coraz więcej klientów korzysta z pomocy deweloperów przy kredycie.
W tej chwili nawet 6070 proc. osób kupujących u nas mieszkania korzysta z takiej specjalnej oferty kredytowej - twierdzi Janusz Stolarczyk.

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl

Ranking miast polskich: gdzie się żyje najlepiej?

"Przekrój" przygotował pierwszy w Polsce ranking miast przyjaznych obywatelowi. Pod lupę wzięto liczbę miejsc w żłobkach czy kolejkę do ginekologa.
Każdy mieszkaniec miasta jest z czegoś niezadowolony. Pamiętając, że w naturze Polaka jest twierdzenie, że u sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona, postanowiliśmy - nie na podstawie subiektywnych opinii, ale obiektywnych kryteriów - sprawdzić, jak mieszka się w polskich miastach. Choć oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że na pytanie: „Jak żyje ci się w twoim mieście, co cię denerwuje, a co cieszy?”, każdy z nas odpowiedziałby inaczej.

Pod lupę wzięliśmy 26 miast – wszystkie, które mają powyżej 175 tysięcy mieszkańców, oraz te, w których znajdują się siedziby województw. Sprawdziliśmy też pozycję Sopotu, który uważany jest za wymarzone miejsce do życia.

Miasta ocenialiśmy w 24 kategoriach. Ponieważ nie każda z nich jest tak samo istotna, przyznaliśmy im różne wagi punktowe. Za najważniejsze kryterium uznaliśmy średnie dochody na członka rodziny oraz poziom bezrobocia. To one pozwalają bowiem ocenić, na jakim poziomie możemy w danym mieście utrzymać rodzinę. Za ważny czynnik wpływający na jakość życia uznaliśmy także ceny nieruchomości oraz średnią cenę zużycia metra sześciennego wody (pokazują koszty życia w danym mieście).

Miasta nie lubią rowerzystów

O tym, jak ważne jest szybkie i sprawne przemieszczanie się z domu do pracy, nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. By ustalić, jak miasta radzą sobie z tym problemem, sprawdziliśmy, iloma miejscami na mieszkańca dysponują publiczne środki transportu. Pod uwagę wzięliśmy także gęstość zaludnienia oraz gęstość dróg i ulic. Te trzy wskaźniki są w stanie pokazać nam, jak sprawnie można się po danym mieście poruszać.

Warszawa znacząco wyprzedza inne miasta pod względem liczby miejsc w środkach transportu publicznego, ale już zdecydowanie przegrywa pod względem sieci dróg i ulic. Ten ból zna chyba każdy zmotoryzowany warszawiak. Ale już zupełnie inaczej jest w Gdyni, gdzie zarówno podróżowanie komunikacją miejską, jak i samochodem jest łatwiejsze i komfortowe.

Oceniając dostępność środków transportu publicznego, „ekstrapunkty” doliczaliśmy za działania, które zachęcają mieszkańców do rezygnowania z poruszania się samochodem – po 10 punktów przyznaliśmy Warszawie za metro oraz Gdańskowi, Sopotowi i Gdyni za SKM.

Sprawdziliśmy, jak w miastach traktowany jest jeden z najpowszechniejszych w wielu zachodnich krajach środków lokomocji, czyli rower. Porównaliśmy, ile kilometrów ścieżek rowerowych przypada w każdym z miast na tysiąc mieszkańców. Wyliczenia nas nie zaskoczyły – 400 metrów w Gdyni to naprawdę smutny rekord.
Daleko do cywilizacji

Postanowiliśmy też sprawdzić, jak w polskich miastach dba się o ludzi starszych i schorowanych. Tu oprócz liczby miejsc w szpitalach w przeliczeniu na liczbę mieszkańców ważnym wskaźnikiem było, ile pieniędzy Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza na opiekę długoterminową (to wydatki, jakie NFZ musi ponosić w sytuacji, gdy trafimy na przykład na wózek inwalidzki). W niektórych miastach suma ta nie przekracza nawet 10 złotych na jednego mieszkańca w skali roku!
wp.pl

Ranking miast polskich: gdzie się żyje najlepiej?

"Przekrój" przygotował pierwszy w Polsce ranking miast przyjaznych obywatelowi. Pod lupę wzięto liczbę miejsc w żłobkach czy kolejkę do ginekologa.
Każdy mieszkaniec miasta jest z czegoś niezadowolony. Pamiętając, że w naturze Polaka jest twierdzenie, że u sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona, postanowiliśmy - nie na podstawie subiektywnych opinii, ale obiektywnych kryteriów - sprawdzić, jak mieszka się w polskich miastach. Choć oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że na pytanie: „Jak żyje ci się w twoim mieście, co cię denerwuje, a co cieszy?”, każdy z nas odpowiedziałby inaczej.

Pod lupę wzięliśmy 26 miast – wszystkie, które mają powyżej 175 tysięcy mieszkańców, oraz te, w których znajdują się siedziby województw. Sprawdziliśmy też pozycję Sopotu, który uważany jest za wymarzone miejsce do życia.

Miasta ocenialiśmy w 24 kategoriach. Ponieważ nie każda z nich jest tak samo istotna, przyznaliśmy im różne wagi punktowe. Za najważniejsze kryterium uznaliśmy średnie dochody na członka rodziny oraz poziom bezrobocia. To one pozwalają bowiem ocenić, na jakim poziomie możemy w danym mieście utrzymać rodzinę. Za ważny czynnik wpływający na jakość życia uznaliśmy także ceny nieruchomości oraz średnią cenę zużycia metra sześciennego wody (pokazują koszty życia w danym mieście).

Miasta nie lubią rowerzystów

O tym, jak ważne jest szybkie i sprawne przemieszczanie się z domu do pracy, nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. By ustalić, jak miasta radzą sobie z tym problemem, sprawdziliśmy, iloma miejscami na mieszkańca dysponują publiczne środki transportu. Pod uwagę wzięliśmy także gęstość zaludnienia oraz gęstość dróg i ulic. Te trzy wskaźniki są w stanie pokazać nam, jak sprawnie można się po danym mieście poruszać.

Warszawa znacząco wyprzedza inne miasta pod względem liczby miejsc w środkach transportu publicznego, ale już zdecydowanie przegrywa pod względem sieci dróg i ulic. Ten ból zna chyba każdy zmotoryzowany warszawiak. Ale już zupełnie inaczej jest w Gdyni, gdzie zarówno podróżowanie komunikacją miejską, jak i samochodem jest łatwiejsze i komfortowe.

Oceniając dostępność środków transportu publicznego, „ekstrapunkty” doliczaliśmy za działania, które zachęcają mieszkańców do rezygnowania z poruszania się samochodem – po 10 punktów przyznaliśmy Warszawie za metro oraz Gdańskowi, Sopotowi i Gdyni za SKM.

Sprawdziliśmy, jak w miastach traktowany jest jeden z najpowszechniejszych w wielu zachodnich krajach środków lokomocji, czyli rower. Porównaliśmy, ile kilometrów ścieżek rowerowych przypada w każdym z miast na tysiąc mieszkańców. Wyliczenia nas nie zaskoczyły – 400 metrów w Gdyni to naprawdę smutny rekord.
Daleko do cywilizacji

Postanowiliśmy też sprawdzić, jak w polskich miastach dba się o ludzi starszych i schorowanych. Tu oprócz liczby miejsc w szpitalach w przeliczeniu na liczbę mieszkańców ważnym wskaźnikiem było, ile pieniędzy Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza na opiekę długoterminową (to wydatki, jakie NFZ musi ponosić w sytuacji, gdy trafimy na przykład na wózek inwalidzki). W niektórych miastach suma ta nie przekracza nawet 10 złotych na jednego mieszkańca w skali roku!
wp.pl

Przewidywanie cen dla elitarnych nieruchomości w Moskwie i regionie latem 2009

Przewidywanie cen dla elitarnych nieruchomości  w Moskwie i regionie latem 2009
Przewidywania cen elitarnych nieruchomości oparto na kluczowych parametrach makroekonomicznych (inflacja, notowania dolara US, ceny ropy naftowej na świecie, etc).
Zakładają one konserwatywno - optymistyczny scenariusz rozwoju gospodarczego Federacji Rosyjskiej. W  maju 2009 przeciętne ceny nieruchomości w wyższym standardzie w Moskwie zmalały o 2,4 %  w porównaniu do poprzedniego miesiąca. W ten sposób od początku 2009 ceny w tym segmencie spadły o 10,8 %. Analitycy prognozowali spadek dynamiki cen na tym rynku od czerwca 2009. Jednakże, tempo spadku już wcześniej wzrosło o 1,0-1,5 %, z powodu długich wakacji i zmniejszenia działalności rynkowej tradycyjnie na przełomie wiosny i zaczynającego się lata.
Ceny nieruchomości w średniej klasie (domy w mieście i na wsi) pozostały praktycznie na poziomie z kwietnia. Od początku 2009 ceny w tym sektorze spadły o 11,4 %. Tu przewidywana jest dłuższa stabilizacja cen. Zarówno deweloperzy jak i pośrednicy nie będą podnosić znacząco cen na początku sezonu letniego, mając nadzieję ożywienia rynku. Analiza potwierdza wcześniejsze przewidywania zahamowania  dynamiki cen na rynku nieruchomości w najwyższym standardzie w regionie Moskwy, co może prowadzić do dalszego zmniejszenia cen do końca 2009 roku o 12-15% zarówno w mieście, jak i okolicy. (wk)

Źródło: Property Jornal Polska Giełda Nieruchomości 06-07/09

Przewidywanie cen dla elitarnych nieruchomości w Moskwie i regionie latem 2009

Przewidywanie cen dla elitarnych nieruchomości  w Moskwie i regionie latem 2009
Przewidywania cen elitarnych nieruchomości oparto na kluczowych parametrach makroekonomicznych (inflacja, notowania dolara US, ceny ropy naftowej na świecie, etc).
Zakładają one konserwatywno - optymistyczny scenariusz rozwoju gospodarczego Federacji Rosyjskiej. W  maju 2009 przeciętne ceny nieruchomości w wyższym standardzie w Moskwie zmalały o 2,4 %  w porównaniu do poprzedniego miesiąca. W ten sposób od początku 2009 ceny w tym segmencie spadły o 10,8 %. Analitycy prognozowali spadek dynamiki cen na tym rynku od czerwca 2009. Jednakże, tempo spadku już wcześniej wzrosło o 1,0-1,5 %, z powodu długich wakacji i zmniejszenia działalności rynkowej tradycyjnie na przełomie wiosny i zaczynającego się lata.
Ceny nieruchomości w średniej klasie (domy w mieście i na wsi) pozostały praktycznie na poziomie z kwietnia. Od początku 2009 ceny w tym sektorze spadły o 11,4 %. Tu przewidywana jest dłuższa stabilizacja cen. Zarówno deweloperzy jak i pośrednicy nie będą podnosić znacząco cen na początku sezonu letniego, mając nadzieję ożywienia rynku. Analiza potwierdza wcześniejsze przewidywania zahamowania  dynamiki cen na rynku nieruchomości w najwyższym standardzie w regionie Moskwy, co może prowadzić do dalszego zmniejszenia cen do końca 2009 roku o 12-15% zarówno w mieście, jak i okolicy. (wk)

Źródło: Property Jornal Polska Giełda Nieruchomości 06-07/09

Optymizm wraca do japońskiego handlu nieruchomościami

Optymizm wraca do japońskiego handlu nieruchomościami
Analitycy spekulują, że handel nieruchomościami w Japonii sięgnął dna i prognozują poprawę w gospodarce.
Odnotowują też,  że inwestowanie i usługi brokerskie przewyższają oczekiwania. W kwietniu uspokoił się także kryzys eksportu Japonii, co zwiększyło optymizm. Analitycy zbyli wzruszeniem ramion sprawozdanie Ministerstwa Gospodarki, mówiące, że ceny nieruchomości w ostatnich trzech miesiącach spadły prawie we wszystkich głównych japońskich miastach. Ministerstwo zapowiada połączenia i reorganizacje funduszy nieruchomości, zabiegając o większy w nich udział deweloperów. „Odczuwam zwyżkowy trend w obrocie nieruchomościami, ceny ziemi ciągną wskaźniki”, powiedział Wing Asset’s Haga.  Udziały w Mitsui Fudosan Company, którego oddział zarządza największym inwestorem nieruchomości Japonii, Mitsibushi Estate Company i NTT Urban Development Company, znacznie wzrosły. Japonia może przewyższyć inne rynki w ciągu pięciu lat. Według Marca Fabera, inwestora, który publikuje raport Gloom, Boom and Doom: „Ze wszystkich regionów świata, Azja jest nadal tym najbardziej atrakcyjnym”.

Dopływ pieniędzy do Hong Kongu z Chin i innych regionów świata spowodował powiew optymizmu w sektorze nieruchomości. Rząd Hong Kongu przewiduje, że pomimo iż gospodarka skurczy się w tym roku aż 6,5 %, a bezrobocie jest najwyższe od trzech lat, to jednak ceny nieruchomości wzrosną o około 13 % do końca roku. Rynek nieruchomości „Hong Kongu może być jednym z wyraźniejszych beneficjantów globalnego wysiłku rządów, by pobudzić inwestycje. Banki centralne w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji skierowały tu strumienie kapitału, które szybko są wchłaniane przez inwestycje”, uważa strateg Sean Darby z Nomura International.

Ograniczenia kredytów hipotecznych i niewielki zapas nowych apartamentów powodują, że ceny nieruchomości idą w górę. Wpływ na to ma również parcie na ten rynek kontynentalnego Pekinu. (wk)

Źródło: Property Jornal Polska Giełda Nieruchomości 06-07/09

Optymizm wraca do japońskiego handlu nieruchomościami

Optymizm wraca do japońskiego handlu nieruchomościami
Analitycy spekulują, że handel nieruchomościami w Japonii sięgnął dna i prognozują poprawę w gospodarce.
Odnotowują też,  że inwestowanie i usługi brokerskie przewyższają oczekiwania. W kwietniu uspokoił się także kryzys eksportu Japonii, co zwiększyło optymizm. Analitycy zbyli wzruszeniem ramion sprawozdanie Ministerstwa Gospodarki, mówiące, że ceny nieruchomości w ostatnich trzech miesiącach spadły prawie we wszystkich głównych japońskich miastach. Ministerstwo zapowiada połączenia i reorganizacje funduszy nieruchomości, zabiegając o większy w nich udział deweloperów. „Odczuwam zwyżkowy trend w obrocie nieruchomościami, ceny ziemi ciągną wskaźniki”, powiedział Wing Asset’s Haga.  Udziały w Mitsui Fudosan Company, którego oddział zarządza największym inwestorem nieruchomości Japonii, Mitsibushi Estate Company i NTT Urban Development Company, znacznie wzrosły. Japonia może przewyższyć inne rynki w ciągu pięciu lat. Według Marca Fabera, inwestora, który publikuje raport Gloom, Boom and Doom: „Ze wszystkich regionów świata, Azja jest nadal tym najbardziej atrakcyjnym”.

Dopływ pieniędzy do Hong Kongu z Chin i innych regionów świata spowodował powiew optymizmu w sektorze nieruchomości. Rząd Hong Kongu przewiduje, że pomimo iż gospodarka skurczy się w tym roku aż 6,5 %, a bezrobocie jest najwyższe od trzech lat, to jednak ceny nieruchomości wzrosną o około 13 % do końca roku. Rynek nieruchomości „Hong Kongu może być jednym z wyraźniejszych beneficjantów globalnego wysiłku rządów, by pobudzić inwestycje. Banki centralne w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji skierowały tu strumienie kapitału, które szybko są wchłaniane przez inwestycje”, uważa strateg Sean Darby z Nomura International.

Ograniczenia kredytów hipotecznych i niewielki zapas nowych apartamentów powodują, że ceny nieruchomości idą w górę. Wpływ na to ma również parcie na ten rynek kontynentalnego Pekinu. (wk)

Źródło: Property Jornal Polska Giełda Nieruchomości 06-07/09

Kredyty z dopłatą zmieniają rynek. Co z cenami?

Kredyty z rządową dopłatą upowszechniły się na rynku kredytowym. W maju udzielono ich przeszło czterokrotnie więcej niż w styczniu. Trudno przesądzić jak duży wpływ program wywiera na ceny nieruchomości.
Jak zauważają analitycy Open Finance od stycznia do maja systematycznie rósł cały rynek kredytów hipotecznych. - Było to  podyktowane przede wszystkim niewielką aktywnością inwestorów z przełomu roku oraz rosnącą obecnie - czytamy w raporcie Rodzina na swoim szturmuje rynek.
Analitycy OF zauważają, że na rynku rośnie liczba kredytów udzielanych w ramach programu Rodzina na swoim.

- O ile np. liczba transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance w największych miastach Polski wzrosła między styczniem i majem ponad dwukrotnie, to liczba kredytów Rodzina na swoim wzrosła na całym rynku przeszło czterokrotnie - czytamy w analizie OF. W konsekwencji udział programu w rynku hipotecznym wzrósł - jak szacują autorzy opracowania - z mniej niż 5 proc. w styczniu do ponad 20 proc. w maju.

Dynamika liczby kredytów udzielonych w ramach programu Rodzina na swoim w 2009 r.

Źródło: BGK (za BGŻ), obliczenia własne Open Finance

Wpływ na ceny mieszkań

Około 20-proc. udział programu w rynku kredytów hipotecznych przekłada się również na jego znaczący udział w transakcjach na rynku nieruchomości, które nadal w dominującym stopniu finansowane są kredytami hipotecznymi. Niestety nie ma w Polsce danych pokazujących liczbę transakcji choćby w przybliżeniu.

- Możemy natomiast powiedzieć, że przez pierwsze cztery miesiące roku 70 proc. transakcji finansowanych w ramach programu ,,Rodzina na swoim" przeprowadzono poza miastami wojewódzkimi. Ze względu na znaczące rozproszenie tych transakcji trudno przesądzać o ich wpływie na kształtowanie się cen nieruchomości w Polsce poza miastami wojewódzkimi - czytamy w raporcie Open Finance.

Autorzy zauważają, że wpływ programu na ceny w największych miastach Polski jest trudny do zmierzenia i różny w różnych miastach. Dla przykładu 402 mieszkania sprzedane w ramach programu Rodzina na swoim w Warszawie może nie mieć tak dużego znaczenia dla średnich cen jak 169 mieszkań sprzedanych w tym czasie w Łodzi z wykorzystaniem wsparcia skarbu państwa w zaciągnięciu kredytu.

Program może mieć większy wpływ na ceny ofertowe - sprzedający mogą dostosować się do limitów obowiązujących w programie - niż na liczbę rzeczywiście przeprowadzanych transakcji, przynajmniej w obecnym stanie rynku (przewagi podaży).

Rozkład funkcjonowania programu Rodzina na swoim


Źródło: BGK (za BGŻ), obliczenia własne Open Finance

(MM)
Kredyty z dopłatą zmieniają rynek. Co z cenami?

Kredyty z dopłatą zmieniają rynek. Co z cenami?

Kredyty z rządową dopłatą upowszechniły się na rynku kredytowym. W maju udzielono ich przeszło czterokrotnie więcej niż w styczniu. Trudno przesądzić jak duży wpływ program wywiera na ceny nieruchomości.
Jak zauważają analitycy Open Finance od stycznia do maja systematycznie rósł cały rynek kredytów hipotecznych. - Było to  podyktowane przede wszystkim niewielką aktywnością inwestorów z przełomu roku oraz rosnącą obecnie - czytamy w raporcie Rodzina na swoim szturmuje rynek.
Analitycy OF zauważają, że na rynku rośnie liczba kredytów udzielanych w ramach programu Rodzina na swoim.

- O ile np. liczba transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance w największych miastach Polski wzrosła między styczniem i majem ponad dwukrotnie, to liczba kredytów Rodzina na swoim wzrosła na całym rynku przeszło czterokrotnie - czytamy w analizie OF. W konsekwencji udział programu w rynku hipotecznym wzrósł - jak szacują autorzy opracowania - z mniej niż 5 proc. w styczniu do ponad 20 proc. w maju.

Dynamika liczby kredytów udzielonych w ramach programu Rodzina na swoim w 2009 r.

Źródło: BGK (za BGŻ), obliczenia własne Open Finance

Wpływ na ceny mieszkań

Około 20-proc. udział programu w rynku kredytów hipotecznych przekłada się również na jego znaczący udział w transakcjach na rynku nieruchomości, które nadal w dominującym stopniu finansowane są kredytami hipotecznymi. Niestety nie ma w Polsce danych pokazujących liczbę transakcji choćby w przybliżeniu.

- Możemy natomiast powiedzieć, że przez pierwsze cztery miesiące roku 70 proc. transakcji finansowanych w ramach programu ,,Rodzina na swoim" przeprowadzono poza miastami wojewódzkimi. Ze względu na znaczące rozproszenie tych transakcji trudno przesądzać o ich wpływie na kształtowanie się cen nieruchomości w Polsce poza miastami wojewódzkimi - czytamy w raporcie Open Finance.

Autorzy zauważają, że wpływ programu na ceny w największych miastach Polski jest trudny do zmierzenia i różny w różnych miastach. Dla przykładu 402 mieszkania sprzedane w ramach programu Rodzina na swoim w Warszawie może nie mieć tak dużego znaczenia dla średnich cen jak 169 mieszkań sprzedanych w tym czasie w Łodzi z wykorzystaniem wsparcia skarbu państwa w zaciągnięciu kredytu.

Program może mieć większy wpływ na ceny ofertowe - sprzedający mogą dostosować się do limitów obowiązujących w programie - niż na liczbę rzeczywiście przeprowadzanych transakcji, przynajmniej w obecnym stanie rynku (przewagi podaży).

Rozkład funkcjonowania programu Rodzina na swoim


Źródło: BGK (za BGŻ), obliczenia własne Open Finance

(MM)
Kredyty z dopłatą zmieniają rynek. Co z cenami?

Spada liczba pozwoleń. Deweloperzy mniej budują

- Liczba mieszkań, na realizację których wydano pozwolenia, spadła o 18,5 proc. proc.w ujęciu rocznym do 74 tys. 986 w okresie styczeń-maj 2009 roku - podał Główny Urząd Statystyczny.
W całym 2008 roku liczba ta wyniosła 230,1 tys. (spadek o 7,1 proc.).
W tej grupie w okresie pięciu miesięcy 2009 roku spadła liczba mieszkań we wszystkich kategoriach. Największy spadek odnotowano w budownictwie spółdzielczym - o 37,6 proc. do 1974 mieszkań, a w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem spadek wyniósł 27,2 proc. - do 28 tys. 104.

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w tym okresie, wyniosła 52 tys. 640. Co oznacza spadek o 31,3 proc. proc..

W ciągu pięciu miesięcy 2009 roku oddano do użytkowania 63 tys. 659 mieszkań, czyli o 8,2 proc. więcej niż przed rokiem.

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-maj 2009 r. oddali 29 557 mieszkań, tj. o 22,3 proc. więcej niż w ubiegłym roku, co stanowiło 46,4 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu pięciu miesięcy 2009 roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 14 343 mieszkań, tj. o 53,3 proc. mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie - do 28 104, tj. o 27,2 proc. - napisał GUS w komunikacie.

money.pl

Spada liczba pozwoleń. Deweloperzy mniej budują

- Liczba mieszkań, na realizację których wydano pozwolenia, spadła o 18,5 proc. proc.w ujęciu rocznym do 74 tys. 986 w okresie styczeń-maj 2009 roku - podał Główny Urząd Statystyczny.
W całym 2008 roku liczba ta wyniosła 230,1 tys. (spadek o 7,1 proc.).
W tej grupie w okresie pięciu miesięcy 2009 roku spadła liczba mieszkań we wszystkich kategoriach. Największy spadek odnotowano w budownictwie spółdzielczym - o 37,6 proc. do 1974 mieszkań, a w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem spadek wyniósł 27,2 proc. - do 28 tys. 104.

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w tym okresie, wyniosła 52 tys. 640. Co oznacza spadek o 31,3 proc. proc..

W ciągu pięciu miesięcy 2009 roku oddano do użytkowania 63 tys. 659 mieszkań, czyli o 8,2 proc. więcej niż przed rokiem.

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-maj 2009 r. oddali 29 557 mieszkań, tj. o 22,3 proc. więcej niż w ubiegłym roku, co stanowiło 46,4 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu pięciu miesięcy 2009 roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 14 343 mieszkań, tj. o 53,3 proc. mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie - do 28 104, tj. o 27,2 proc. - napisał GUS w komunikacie.

money.pl

Czym zaskoczą deweloperzy?

Wiosna jest najlepszym czasem na zmiany. Psychologowie coraz częściej zwracają uwagę na to, że ten okres, bardziej niż początek nowego roku, sprzyja realizacji naszych zamierzeń. Widać to także na rynku nieruchomości.
Wraz z nadejściem wiosny zwiększa się zainteresowanie mieszkaniami. Jednak już latem pojawiają się kłopoty ze sprzedażą lokali. Okres wakacyjny może być w tym roku wyjątkowo bolesny dla deweloperów. Od dłuższego już czasu zmagają się oni z zastojem na rynku wynikającym w głównej mierze z ograniczonej dostępności bankowego źródła finansowania. Teraz dojdzie do tego jeszcze sezonowe osłabienie popytu na deweloperskie mieszkania.

W ostatnim czasie sprzedaż mieszkań w głównej mierze możliwa była dzięki rządowemu programowi Rodzina na swoim. Nowelizacja ustawy, która wprowadziła możliwość przystąpienia osób z najbliższej rodziny do umowy kredytu preferencyjnego oraz wzrost mnożnika (z 1,3 do 1,4) stosowanego do ustalenia limitu ceny rozszerzyła liczbę potencjalnych kredytobiorców, jak też liczbę ofert spełniających kryteria programu.

Wielu deweloperów dostosowało ceny wybranych mieszkań do kryteriów rządowego programu, co dodatkowo zwiększyło ich podaż na rynku. Z informacji Banku Gospodarstwa Krajowego wynika, że w maju padł kolejny rekord sprzedaży preferencyjnych kredytów mieszkaniowych - udzielono 2858 kredytów z dopłatą na łączną kwotę ponad 511,8 mln zł, co stanowi ponad czterokrotny wzrost w porównaniu do danych z początku roku.

Podtrzymywanie sprzedaży poprzez program rządowy może być dobrym rozwiązaniem krótkoterminowym. Nie wiadomo jednak, jak długo dopłaty państwa do części oprocentowania kredytów mieszkaniowych będą realizowane. Właściwie co miesiąc BGK informuje nas o kolejnym rekordzie udzielonych kredytów. Jednocześnie zapewnia, że nie ma możliwości, by zabrakło w tym roku na ten cel środków. Trudno jednak przewidzieć dalsze losy programu.

Segment deweloperski coraz bardziej zaznacza się na polskim rynku nieruchomości. Teraz co prawda jego aktywność, zwłaszcza w zakresie budownictwa mieszkaniowego, zmniejszyła się, ale jest to efekt ogólnych zawirowań na rynkach. Zainteresowanie mieszkaniami jest bardzo duże, więc deweloperom pozostaje stworzenie odpowiednich do potrzeb klientów nowych projektów i czekanie na ponowną chęć współpracy ze strony banków.

Czym skuszą deweloperzy w tym sezonie wakacyjnym? W poprzednich okresach stosowali różnego rodzaju dodatki - wyposażenie kuchni, garaż, samochód, wycieczka itd. Stało się to na tyle powszednie, że dziś nie robi już takiego wrażenia, jak na początku. Klientom zależy na zakupie dobrego mieszkania w przystępnej cenie, a nie na wachlarzu bonusów (choć niewątpliwie uatrakcyjniają one ofertę i pozwalają wyróżnić się na rynku).

Deweloperzy starają się więc przyciągnąć klientów niższą ceną mieszkania. Okazuje się jednak, że takich lokali w atrakcyjnej cenie jest bardzo niewiele i pełnią raczej rolę magnesu przyciągającego do siedziby firmy. Może niektórzy deweloperzy zastosują podczas wakacyjnych miesięcy specjalne akcje promocyjne obejmujące nowe lokale?

Katowicki deweloper podczas targów mieszkaniowych zastosował aromamarketing, a teraz podczas dni otwartych swojego osiedla postanowił połączyć je z mini targami aranżacyjnymi. Coraz częściej jesteśmy więc świadkami niestandardowych działań deweloperów. I nie ma w nich niczego złego, ale dla klienta najważniejsza jest cena mieszkania i o niej przede wszystkim należy pamiętać w strategii marketingowej.

Czym zaskoczą deweloperzy?

Czym zaskoczą deweloperzy?

Wiosna jest najlepszym czasem na zmiany. Psychologowie coraz częściej zwracają uwagę na to, że ten okres, bardziej niż początek nowego roku, sprzyja realizacji naszych zamierzeń. Widać to także na rynku nieruchomości.
Wraz z nadejściem wiosny zwiększa się zainteresowanie mieszkaniami. Jednak już latem pojawiają się kłopoty ze sprzedażą lokali. Okres wakacyjny może być w tym roku wyjątkowo bolesny dla deweloperów. Od dłuższego już czasu zmagają się oni z zastojem na rynku wynikającym w głównej mierze z ograniczonej dostępności bankowego źródła finansowania. Teraz dojdzie do tego jeszcze sezonowe osłabienie popytu na deweloperskie mieszkania.

W ostatnim czasie sprzedaż mieszkań w głównej mierze możliwa była dzięki rządowemu programowi Rodzina na swoim. Nowelizacja ustawy, która wprowadziła możliwość przystąpienia osób z najbliższej rodziny do umowy kredytu preferencyjnego oraz wzrost mnożnika (z 1,3 do 1,4) stosowanego do ustalenia limitu ceny rozszerzyła liczbę potencjalnych kredytobiorców, jak też liczbę ofert spełniających kryteria programu.

Wielu deweloperów dostosowało ceny wybranych mieszkań do kryteriów rządowego programu, co dodatkowo zwiększyło ich podaż na rynku. Z informacji Banku Gospodarstwa Krajowego wynika, że w maju padł kolejny rekord sprzedaży preferencyjnych kredytów mieszkaniowych - udzielono 2858 kredytów z dopłatą na łączną kwotę ponad 511,8 mln zł, co stanowi ponad czterokrotny wzrost w porównaniu do danych z początku roku.

Podtrzymywanie sprzedaży poprzez program rządowy może być dobrym rozwiązaniem krótkoterminowym. Nie wiadomo jednak, jak długo dopłaty państwa do części oprocentowania kredytów mieszkaniowych będą realizowane. Właściwie co miesiąc BGK informuje nas o kolejnym rekordzie udzielonych kredytów. Jednocześnie zapewnia, że nie ma możliwości, by zabrakło w tym roku na ten cel środków. Trudno jednak przewidzieć dalsze losy programu.

Segment deweloperski coraz bardziej zaznacza się na polskim rynku nieruchomości. Teraz co prawda jego aktywność, zwłaszcza w zakresie budownictwa mieszkaniowego, zmniejszyła się, ale jest to efekt ogólnych zawirowań na rynkach. Zainteresowanie mieszkaniami jest bardzo duże, więc deweloperom pozostaje stworzenie odpowiednich do potrzeb klientów nowych projektów i czekanie na ponowną chęć współpracy ze strony banków.

Czym skuszą deweloperzy w tym sezonie wakacyjnym? W poprzednich okresach stosowali różnego rodzaju dodatki - wyposażenie kuchni, garaż, samochód, wycieczka itd. Stało się to na tyle powszednie, że dziś nie robi już takiego wrażenia, jak na początku. Klientom zależy na zakupie dobrego mieszkania w przystępnej cenie, a nie na wachlarzu bonusów (choć niewątpliwie uatrakcyjniają one ofertę i pozwalają wyróżnić się na rynku).

Deweloperzy starają się więc przyciągnąć klientów niższą ceną mieszkania. Okazuje się jednak, że takich lokali w atrakcyjnej cenie jest bardzo niewiele i pełnią raczej rolę magnesu przyciągającego do siedziby firmy. Może niektórzy deweloperzy zastosują podczas wakacyjnych miesięcy specjalne akcje promocyjne obejmujące nowe lokale?

Katowicki deweloper podczas targów mieszkaniowych zastosował aromamarketing, a teraz podczas dni otwartych swojego osiedla postanowił połączyć je z mini targami aranżacyjnymi. Coraz częściej jesteśmy więc świadkami niestandardowych działań deweloperów. I nie ma w nich niczego złego, ale dla klienta najważniejsza jest cena mieszkania i o niej przede wszystkim należy pamiętać w strategii marketingowej.

Czym zaskoczą deweloperzy?

25 mln zł na polskie fast foody

Tania ziemia i kryzys sprzyja polskim sieciom gastronomicznym, zwłaszcza tym, które oferują jedzenie szybko i niedrogo. Do końca roku otworzą one w sumie ponad 50 nowych placówek.

Oszczędności w domowych budżetach zaczęły sprzyjać tańszym restauracjom typu fast food. I to nie tylko rozwijanym przez zachodnich graczy, takich jak McDonald's, KFC czy Pizza Hut, lecz także polskie firmy. Mimo spowolnienia gospodarczego stawiają one na dynamiczny rozwój. Z szacunków wynika, że do końca roku w uruchomienie kilkudziesięciu nowych placówek zainwestują 25 mln zł. Wzrost liczby klientów odnotowują wszystkie lokale, które oferują możliwość zjedzenia obiadu w cenie poniżej 20 zł.

Zasada: dobre jedzenie, szybko podane, za niewielkie pieniądze, zaczyna się sprawdzać - uważa Jan Kościuszko, prezes Grupy Kościuszko Polskie Jadło. Dodaje jednocześnie, że liczba klientów w przydrożnych Gościńcach Polskie Jadło rozwijanych przez grupę sięga dziś 400-500 osób.

Nasze restauracje osiągają rentowność już w pierwszym miesiącu działalności. To bardzo szybko, zważywszy na to, że do tej pory średni okres dochodzenia do rentowności wynosił od 6 do 12 miesięcy - zaznacza Marek Zuber, przewodniczący rady nadzorczej Kościuszko Polskie Jadło. Wzrost liczby klientów notuje też sieć Szybki Kęs. Rosną też dochody - w tym roku są o kilkanaście procent wyższe niż przed rokiem - zauważa Dariusz Winiarski, prezes spółki Restauracje Polskie, rozwijającej sieć Szybki Kęs.

Podobnie jest w sieci pizzerii Da Grasso.

Na przełomie 2008 i 2009 roku nasze restauracje zanotowały delikatny spadek klientów, ale już wszystko wróciło do normy - mówi Magdalena Piróg ze spółki Da Grasso. Polskie fast foody planują w tym roku dalszy rozwój.

- Otworzymy na pewno 17 nowych placówek, każda to koszt około 200 tys. zł. Do końca roku chcemy podpisać kolejne 15 umów, z których część być może zostanie zrealizowana jeszcze w tym roku - informuje Magdalena Piróg.

Grupa Kościuszko chce do końca roku otworzyć co najmniej dwie restauracje pod marką Gościniec Polskie Jadło, których docelowo ma powstać 15-25, oraz nawet około 20 restauracji pod logo Sztuka Pieroga. Tych ostatnich ma być w przyszłości na rynku aż 200. Otwarcie jednej przydrożnej restauracji to koszt około 3,5 mln zł.

Koszty związane z uruchomieniem punktu Sztuka Pieroga to koszt od 50 do 100 tys. zł. W tej chwili są one znacznie niższe niż jeszcze rok temu, kiedy na Gościniec Polskie Jadło trzeba było wydać około 5 mln zł - zauważa Marek Zuber. Spadek kosztów to jeden z powodów, które mogą pomóc w szybkim rozwoju.

Zastój w branży nieruchomości daje możliwość pozyskania ziemi na atrakcyjnych warunkach. Pierwsze półrocze wykorzystaliśmy na poszukiwania i zakup terenów inwestycyjnych - dodaje Jan Kościuszko.Ambitne plany ma również firma Power Sun Eugeniusz Marszał, rozwijająca sieć Nasz Naleśnik. W tym roku chcemy otworzyć jeszcze przynajmniej cztery punkty, na pewno w Warszawie, Siedlcach i Gliwicach - mówi Barbara Knap, odpowiedzialna za rozwój sieci Nasz Naleśnik.

Patrycja Otto

interia.pl

25 mln zł na polskie fast foody

Tania ziemia i kryzys sprzyja polskim sieciom gastronomicznym, zwłaszcza tym, które oferują jedzenie szybko i niedrogo. Do końca roku otworzą one w sumie ponad 50 nowych placówek.

Oszczędności w domowych budżetach zaczęły sprzyjać tańszym restauracjom typu fast food. I to nie tylko rozwijanym przez zachodnich graczy, takich jak McDonald's, KFC czy Pizza Hut, lecz także polskie firmy. Mimo spowolnienia gospodarczego stawiają one na dynamiczny rozwój. Z szacunków wynika, że do końca roku w uruchomienie kilkudziesięciu nowych placówek zainwestują 25 mln zł. Wzrost liczby klientów odnotowują wszystkie lokale, które oferują możliwość zjedzenia obiadu w cenie poniżej 20 zł.

Zasada: dobre jedzenie, szybko podane, za niewielkie pieniądze, zaczyna się sprawdzać - uważa Jan Kościuszko, prezes Grupy Kościuszko Polskie Jadło. Dodaje jednocześnie, że liczba klientów w przydrożnych Gościńcach Polskie Jadło rozwijanych przez grupę sięga dziś 400-500 osób.

Nasze restauracje osiągają rentowność już w pierwszym miesiącu działalności. To bardzo szybko, zważywszy na to, że do tej pory średni okres dochodzenia do rentowności wynosił od 6 do 12 miesięcy - zaznacza Marek Zuber, przewodniczący rady nadzorczej Kościuszko Polskie Jadło. Wzrost liczby klientów notuje też sieć Szybki Kęs. Rosną też dochody - w tym roku są o kilkanaście procent wyższe niż przed rokiem - zauważa Dariusz Winiarski, prezes spółki Restauracje Polskie, rozwijającej sieć Szybki Kęs.

Podobnie jest w sieci pizzerii Da Grasso.

Na przełomie 2008 i 2009 roku nasze restauracje zanotowały delikatny spadek klientów, ale już wszystko wróciło do normy - mówi Magdalena Piróg ze spółki Da Grasso. Polskie fast foody planują w tym roku dalszy rozwój.

- Otworzymy na pewno 17 nowych placówek, każda to koszt około 200 tys. zł. Do końca roku chcemy podpisać kolejne 15 umów, z których część być może zostanie zrealizowana jeszcze w tym roku - informuje Magdalena Piróg.

Grupa Kościuszko chce do końca roku otworzyć co najmniej dwie restauracje pod marką Gościniec Polskie Jadło, których docelowo ma powstać 15-25, oraz nawet około 20 restauracji pod logo Sztuka Pieroga. Tych ostatnich ma być w przyszłości na rynku aż 200. Otwarcie jednej przydrożnej restauracji to koszt około 3,5 mln zł.

Koszty związane z uruchomieniem punktu Sztuka Pieroga to koszt od 50 do 100 tys. zł. W tej chwili są one znacznie niższe niż jeszcze rok temu, kiedy na Gościniec Polskie Jadło trzeba było wydać około 5 mln zł - zauważa Marek Zuber. Spadek kosztów to jeden z powodów, które mogą pomóc w szybkim rozwoju.

Zastój w branży nieruchomości daje możliwość pozyskania ziemi na atrakcyjnych warunkach. Pierwsze półrocze wykorzystaliśmy na poszukiwania i zakup terenów inwestycyjnych - dodaje Jan Kościuszko.Ambitne plany ma również firma Power Sun Eugeniusz Marszał, rozwijająca sieć Nasz Naleśnik. W tym roku chcemy otworzyć jeszcze przynajmniej cztery punkty, na pewno w Warszawie, Siedlcach i Gliwicach - mówi Barbara Knap, odpowiedzialna za rozwój sieci Nasz Naleśnik.

Patrycja Otto

interia.pl

JWC:U deweloperów taniej?

Biorąc kredyt za pośrednictwem dewelopera, można uzyskać niższą marżę, prowizję i szybciej załatwić wszystkie procedury. Nie należy spodziewać się, że bank łagodniej oceni naszą zdolność kredytową.
Niemal każdy deweloper ma w swojej ofercie propozycje kredytowania zakupu nieruchomości przez współpracujące z nim banki. Taki kredyt jest zwykle tańszy od tych dostępnych bezpośrednio w oddziałach banków.

Nasza oferta kredytowa jest na ogół lepsza, gdyż mamy podpisane umowy m.in. z tymi bankami, które finansują nasze inwestycje - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego J.W. Construction.

Dzięki umowom z bankami oferujemy dużo korzystniejsze warunki kredytowe niż te proponowane przez bank klientom z ulicy - dodaje Alicja Kościesz z Orco Poland.

Sami bankowcy potwierdzają, że są zainteresowani ułatwieniami w finansowaniu zakupu mieszkań w tych budynkach, których budowę kredytuje ich bank.

Jeśli deweloper ma kredyt w banku, to rzeczywiście często jest specjalna oferta dla osób kupujących mieszkanie na takim osiedlu - mówi Iwona Załuska z Upper Finance.

Nie należy jednak się spodziewać, że bank złagodzi swoje wymagania dotyczące oceny zdolności kredytowej i udziału własnego w finansowanej nieruchomości.

Wszystkie podstawowe warunki kredytowe są standardowe. Preferencje mogą dotyczyć tylko wysokości marży, prowizji lub innych opłat - mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium.

Tak jak przy zwykłym kredycie trzeba więc posiadać odpowiednie dochody i zabezpieczenie. Za pośrednictwem dewelopera kredyt może być jednak tańszy. W Polnordzie przy kredycie mieszkaniowym z Noredea Bank marża przez pierwsze dwa lata nie jest pobierana, a potniej wynosi 1,7 proc. Marża przy pożyczkach mieszkaniowych PKO BP, oferowana w tej samej firmie, wynosi od 1,8 do 2 proc. Podobna oferta kredytowa PKO BP jest też w Dom Development.

Proponowana za naszym pośrednictwem marża jest o 0,5 pkt proc. niższa niż w standardowej ofercie banku. Prowizja zamiast 2 proc. wynosi 1 proc. Często w tych specjalnych ofertach kredytowych brak jest też opłat za oszacowanie wartości nieruchomości - mówi Janusz Stolarczyk z Dom Development.

Takie kredyty hipoteczne są dla banków nieco bezpieczniejsze.

Jeśli wcześniej kredytujemy dewelopera, to jest oczywiste, że mamy wiedzę na temat inwestycji budowlanej, w ramach której konkretne mieszkania będą zabezpieczeniem udzielanych klientom kredytów mieszkaniowych - mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.

Pośrednicy kredytowi twierdzą, że PKO BP jest obecnie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dostępne za pośrednictwem deweloperów. Klient może w tym banku liczyć na niską cenę kredytu oraz szybsze rozpatrzenie wniosku.

Jeśli dana inwestycja jest znana bankowi, to oczywiste, że dużo szybciej można uzyskać w banku kredyt mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.

Podobnie twierdzą inni deweloperzy.

W każdym banku, z którym współpracujemy, jest wytypowana osoba, która się z nami kontaktuje, zna naszą firmę i nasze inwestycje. To bardzo skraca procedurę kredytową - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka.

Wszystkie te elementy powodują, że coraz więcej klientów korzysta z pomocy deweloperów przy kredycie.

W tej chwili nawet 60?70 proc. osób kupujących u nas mieszkania korzysta z takiej specjalnej oferty kredytowej - twierdzi Janusz Stolarczyk.

Roman Grzyb
interia.pl

JWC:U deweloperów taniej?

Biorąc kredyt za pośrednictwem dewelopera, można uzyskać niższą marżę, prowizję i szybciej załatwić wszystkie procedury. Nie należy spodziewać się, że bank łagodniej oceni naszą zdolność kredytową.
Niemal każdy deweloper ma w swojej ofercie propozycje kredytowania zakupu nieruchomości przez współpracujące z nim banki. Taki kredyt jest zwykle tańszy od tych dostępnych bezpośrednio w oddziałach banków.

Nasza oferta kredytowa jest na ogół lepsza, gdyż mamy podpisane umowy m.in. z tymi bankami, które finansują nasze inwestycje - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego J.W. Construction.

Dzięki umowom z bankami oferujemy dużo korzystniejsze warunki kredytowe niż te proponowane przez bank klientom z ulicy - dodaje Alicja Kościesz z Orco Poland.

Sami bankowcy potwierdzają, że są zainteresowani ułatwieniami w finansowaniu zakupu mieszkań w tych budynkach, których budowę kredytuje ich bank.

Jeśli deweloper ma kredyt w banku, to rzeczywiście często jest specjalna oferta dla osób kupujących mieszkanie na takim osiedlu - mówi Iwona Załuska z Upper Finance.

Nie należy jednak się spodziewać, że bank złagodzi swoje wymagania dotyczące oceny zdolności kredytowej i udziału własnego w finansowanej nieruchomości.

Wszystkie podstawowe warunki kredytowe są standardowe. Preferencje mogą dotyczyć tylko wysokości marży, prowizji lub innych opłat - mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium.

Tak jak przy zwykłym kredycie trzeba więc posiadać odpowiednie dochody i zabezpieczenie. Za pośrednictwem dewelopera kredyt może być jednak tańszy. W Polnordzie przy kredycie mieszkaniowym z Noredea Bank marża przez pierwsze dwa lata nie jest pobierana, a potniej wynosi 1,7 proc. Marża przy pożyczkach mieszkaniowych PKO BP, oferowana w tej samej firmie, wynosi od 1,8 do 2 proc. Podobna oferta kredytowa PKO BP jest też w Dom Development.

Proponowana za naszym pośrednictwem marża jest o 0,5 pkt proc. niższa niż w standardowej ofercie banku. Prowizja zamiast 2 proc. wynosi 1 proc. Często w tych specjalnych ofertach kredytowych brak jest też opłat za oszacowanie wartości nieruchomości - mówi Janusz Stolarczyk z Dom Development.

Takie kredyty hipoteczne są dla banków nieco bezpieczniejsze.

Jeśli wcześniej kredytujemy dewelopera, to jest oczywiste, że mamy wiedzę na temat inwestycji budowlanej, w ramach której konkretne mieszkania będą zabezpieczeniem udzielanych klientom kredytów mieszkaniowych - mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.

Pośrednicy kredytowi twierdzą, że PKO BP jest obecnie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dostępne za pośrednictwem deweloperów. Klient może w tym banku liczyć na niską cenę kredytu oraz szybsze rozpatrzenie wniosku.

Jeśli dana inwestycja jest znana bankowi, to oczywiste, że dużo szybciej można uzyskać w banku kredyt mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.

Podobnie twierdzą inni deweloperzy.

W każdym banku, z którym współpracujemy, jest wytypowana osoba, która się z nami kontaktuje, zna naszą firmę i nasze inwestycje. To bardzo skraca procedurę kredytową - mówi Małgorzata Szwarc-Sroka.

Wszystkie te elementy powodują, że coraz więcej klientów korzysta z pomocy deweloperów przy kredycie.

W tej chwili nawet 60?70 proc. osób kupujących u nas mieszkania korzysta z takiej specjalnej oferty kredytowej - twierdzi Janusz Stolarczyk.

Roman Grzyb
interia.pl

Nieoczekiwany spadek sprzedaży detal. w W.Brytanii

Sprzedaż detaliczna w W.Brytanii nieoczekiwanie spadła w maju o 0,6 proc. mdm, po wzroście w kwietniu o 0,9 proc. - poinformowało w czwartek w komunikacie Biuro Narodowej Statystyki.
Analitycy spodziewali się tymczasem wzrostu sprzedaży mdm w maju o 0,3 proc.

Rdr sprzedaż spadła o 1,6 proc., po wzroście w kwietniu o 2,6 proc. - podał organ statystyczny.
(PAP, ak/18.06.2009, godz. 11:26)
onet.pl

Nieoczekiwany spadek sprzedaży detal. w W.Brytanii

Sprzedaż detaliczna w W.Brytanii nieoczekiwanie spadła w maju o 0,6 proc. mdm, po wzroście w kwietniu o 0,9 proc. - poinformowało w czwartek w komunikacie Biuro Narodowej Statystyki.
Analitycy spodziewali się tymczasem wzrostu sprzedaży mdm w maju o 0,3 proc.

Rdr sprzedaż spadła o 1,6 proc., po wzroście w kwietniu o 2,6 proc. - podał organ statystyczny.
(PAP, ak/18.06.2009, godz. 11:26)
onet.pl

Rynek musi się "przewietrzyć"

Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego od stycznia do maja 2009 roku oddano już do użytkowania 63 659 mieszkań. W porównaniu z zeszłym rokiem jest to o 8,2 proc. więcej.

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku najbardziej aktywni byli deweloperzy, którzy wybudowali 29 557 lokali, aż o 22,3 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Tak dobry wynik to efekt szybkiego rozwoju budownictwa, z którym mieliśmy doczynienia w ostatnich latach. Inwestycje teraz oddawane rozpoczynane były w połowie 2007 i na początku 2008 roku czyli na szczycie boomu na rynku nieruchomości. Patrząc na to, co się obecnie dzieje można spodziewać się, że w najbliższych latach oddawanych będzie coraz mniej mieszkań. Z powodu słabych wyników sprzedaży duża część deweloperów wstrzymała większość planowanych na ten rok inwestycji. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że od początku 2009 roku rozpoczęto budowę 52 640 mieszkań, czyli o 31,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008r. Wśród tych lokali zaledwie 14 343 jest budowanych przez deweloperów, co tylko potwierdza słabą kondycję deweloperów.

Kiepsko wygląda też sytuacja pozwoleń na budowę. Od stycznia do maja bieżącego roku wydano ich 74 986 i jest to o 18,5 proc. mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. W tym wypadku deweloperzy również nie prezentują się najlepiej, ponieważ otrzymali tylko 28 104 pozwoleń na budowę, podczas gdy inwestorzy indywidualni aż 41 474. Patrząc na te wyniki można śmiało stwierdzić, że w 2011 roku, kiedy obecnie rozpoczynane oraz planowane inwestycje będą oddawane, ich liczba może nie przekroczyć 100 tys. W tym roku powinniśmy spodziewać się ok. 160 tys. oddanych do użytkowania mieszkań, czyli mniej więcej tyle, ile w roku ubiegłym. W przyszłym roku natomiast będzie ich już znacznie mniej, jednak wciąż oddawane będą projekty rozpoczęte jeszcze w 2008 roku, co zawyży wynik.

Taka sytuacja jest jak najbardziej korzystna dla rynku, który ma okazję nieco się "przewietrzyć". Dzięki zamieszaniu wywołanym przez światowy kryzys ceny mieszkań znacznie spadły dzięki czemu więcej ludzi może pozwolić sobie na zakup mieszkania. Niestety z drugiej strony kredyty hipoteczne stały się mniej dostępne, ale ci, którzy mają zdolność kredytową na pewno skorzystają na obniżkach cen. Najważniejsze jest jednak to, że deweloperzy zaczęli inaczej patrzeć na klientów i teraz wchodząc do biura sprzedaży to my możemy dyktować warunki, co jeszcze rok temu było nie do pomyślenia.

Aleksandra Szarek,

Specjalista Rynku Nieruchomości

interia.pl

Rynek musi się "przewietrzyć"

Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego od stycznia do maja 2009 roku oddano już do użytkowania 63 659 mieszkań. W porównaniu z zeszłym rokiem jest to o 8,2 proc. więcej.

W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku najbardziej aktywni byli deweloperzy, którzy wybudowali 29 557 lokali, aż o 22,3 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Tak dobry wynik to efekt szybkiego rozwoju budownictwa, z którym mieliśmy doczynienia w ostatnich latach. Inwestycje teraz oddawane rozpoczynane były w połowie 2007 i na początku 2008 roku czyli na szczycie boomu na rynku nieruchomości. Patrząc na to, co się obecnie dzieje można spodziewać się, że w najbliższych latach oddawanych będzie coraz mniej mieszkań. Z powodu słabych wyników sprzedaży duża część deweloperów wstrzymała większość planowanych na ten rok inwestycji. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że od początku 2009 roku rozpoczęto budowę 52 640 mieszkań, czyli o 31,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008r. Wśród tych lokali zaledwie 14 343 jest budowanych przez deweloperów, co tylko potwierdza słabą kondycję deweloperów.

Kiepsko wygląda też sytuacja pozwoleń na budowę. Od stycznia do maja bieżącego roku wydano ich 74 986 i jest to o 18,5 proc. mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. W tym wypadku deweloperzy również nie prezentują się najlepiej, ponieważ otrzymali tylko 28 104 pozwoleń na budowę, podczas gdy inwestorzy indywidualni aż 41 474. Patrząc na te wyniki można śmiało stwierdzić, że w 2011 roku, kiedy obecnie rozpoczynane oraz planowane inwestycje będą oddawane, ich liczba może nie przekroczyć 100 tys. W tym roku powinniśmy spodziewać się ok. 160 tys. oddanych do użytkowania mieszkań, czyli mniej więcej tyle, ile w roku ubiegłym. W przyszłym roku natomiast będzie ich już znacznie mniej, jednak wciąż oddawane będą projekty rozpoczęte jeszcze w 2008 roku, co zawyży wynik.

Taka sytuacja jest jak najbardziej korzystna dla rynku, który ma okazję nieco się "przewietrzyć". Dzięki zamieszaniu wywołanym przez światowy kryzys ceny mieszkań znacznie spadły dzięki czemu więcej ludzi może pozwolić sobie na zakup mieszkania. Niestety z drugiej strony kredyty hipoteczne stały się mniej dostępne, ale ci, którzy mają zdolność kredytową na pewno skorzystają na obniżkach cen. Najważniejsze jest jednak to, że deweloperzy zaczęli inaczej patrzeć na klientów i teraz wchodząc do biura sprzedaży to my możemy dyktować warunki, co jeszcze rok temu było nie do pomyślenia.

Aleksandra Szarek,

Specjalista Rynku Nieruchomości

interia.pl

Działki PKP za grosze

W Krakowie niektóre tereny należące do Polskich Kolei Państwowych były dzierżawione po 6 gr. za m kw., w Rzeszowie jeszcze taniej - pisze "Dziennik Polski".
W niektórych przypadkach kwoty były zaniżane nawet pięciokrotnie! "DP" dotarł do wykazu stawek, według którego nieruchomości PKP były dzierżawione w latach ubiegłych. Okazało się np., że w Nowym Sączu za dzierżawę 805 m kw. PKP otrzymywały co miesiąc jedynie 3 zł 35 gr.
PAP/Dziennik Polski
interia.pl

Działki PKP za grosze

W Krakowie niektóre tereny należące do Polskich Kolei Państwowych były dzierżawione po 6 gr. za m kw., w Rzeszowie jeszcze taniej - pisze "Dziennik Polski".
W niektórych przypadkach kwoty były zaniżane nawet pięciokrotnie! "DP" dotarł do wykazu stawek, według którego nieruchomości PKP były dzierżawione w latach ubiegłych. Okazało się np., że w Nowym Sączu za dzierżawę 805 m kw. PKP otrzymywały co miesiąc jedynie 3 zł 35 gr.
PAP/Dziennik Polski
interia.pl

Po dom może do Hiszpanii?

Sprzedaż domów w Hiszpanii spadła w kwietniu aż o 47,6 proc. rdr - podał we wtorek w komunikacie Narodowy Instytut Statystyczny.

To największa procentowa zniżka w ciągu ostatnich 16 miesięcy spadków tego wskaźnika.

W marcu sprzedaż spadła rdr o 24,3 proc., najmniej od 11 miesięcy.

INTERIA.PL/PAP

Po dom może do Hiszpanii?

Sprzedaż domów w Hiszpanii spadła w kwietniu aż o 47,6 proc. rdr - podał we wtorek w komunikacie Narodowy Instytut Statystyczny.

To największa procentowa zniżka w ciągu ostatnich 16 miesięcy spadków tego wskaźnika.

W marcu sprzedaż spadła rdr o 24,3 proc., najmniej od 11 miesięcy.

INTERIA.PL/PAP

Mniej pozwoleń na budowę

16 tys. 153 wyniosła w maju liczba pozwoleń na budowę, tj. o 16,3 proc. mniej rok do roku i 5,9 proc. więcej miesiąc do miesiąca - podał GUS.

Od początku roku liczba zezwoleń wyniosła 74 tys. 986, o 18,5 proc. mniej rdr.

Liczba rozpoczętych budów mieszkań w maju wyniosła 13 tys. 806, tj. o 18,3 proc. mniej rdr i 10,1 proc. mniej mdm. W ciągu pięciu miesięcy rozpoczęto budowę 52 tys. 640 mieszkań, 31,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.

GUS: liczba oddanych mieszkań wzrosła w maju o 4,4 proc.

Liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła w maju 2009 roku o 4,4 proc. wobec analogicznego okresu 2008 roku i wyniosła 10 tys. 153 - podał we wtorek Główny Urząd Statystyczny.

Liczba oddanych mieszkań w maju wobec kwietnia spadła o 15,7 proc.

W ciągu pięciu miesięcy 2009 roku oddano 63 tys. 659 mieszkań, o 8,2 proc. więcej niż w pięciu pierwszych miesiącach 2008 roku.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Mniej pozwoleń na budowę

16 tys. 153 wyniosła w maju liczba pozwoleń na budowę, tj. o 16,3 proc. mniej rok do roku i 5,9 proc. więcej miesiąc do miesiąca - podał GUS.

Od początku roku liczba zezwoleń wyniosła 74 tys. 986, o 18,5 proc. mniej rdr.

Liczba rozpoczętych budów mieszkań w maju wyniosła 13 tys. 806, tj. o 18,3 proc. mniej rdr i 10,1 proc. mniej mdm. W ciągu pięciu miesięcy rozpoczęto budowę 52 tys. 640 mieszkań, 31,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.

GUS: liczba oddanych mieszkań wzrosła w maju o 4,4 proc.

Liczba mieszkań oddanych do użytku wzrosła w maju 2009 roku o 4,4 proc. wobec analogicznego okresu 2008 roku i wyniosła 10 tys. 153 - podał we wtorek Główny Urząd Statystyczny.

Liczba oddanych mieszkań w maju wobec kwietnia spadła o 15,7 proc.

W ciągu pięciu miesięcy 2009 roku oddano 63 tys. 659 mieszkań, o 8,2 proc. więcej niż w pięciu pierwszych miesiącach 2008 roku.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Pieniądze są coraz droższe

W ostatnich dwóch miesiącach połowa banków podniosła oprocentowanie kredytów gotówkowych. Rekordzista, Allianz Bank, podniósł je od kwietnia aż o 4 pkt. proc.

W niektórych bankach oprocentowanie kredytów gotówkowych sięga maksymalnego, dopuszczalnego przez ustawę antylichwiarską poziomu 21 proc. Tak jest w Banku Pocztowym. Jest to jednak jedyny bank, który w ostatnim czasie wprowadził jakąkolwiek obniżkę kosztu kredytu gotówkowego, bo minimalnie zmniejszył marże. Bardzo wysokie oprocentowanie w wysokości prawie 20 proc. stosują też: Pekao i GE Money Bank, który dodatkowo pobiera 5-proc. marżę. Citibank obniżył co prawda oprocentowanie kredytu o 2 pkt proc., ale jednocześnie podniósł marże aż o 4 pkt, więc z punktu widzenia klienta jest to realna podwyżka.

- Porównaliśmy ofertę 19 banków: aktualną z tą kwietniową i w ośmiu instytucjach są zmiany na niekorzyść klienta. Prawie połowa banków podniosła w ostatnich dwóch miesiącach oprocentowanie kredytów, przy czym część tych podwyżek wynika z zakończonych promocji - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

Tak jest w Allianz Banku, gdzie podwyżka była największa, bo oprocentowanie kredytu gotówkowego wzrosło z niemal 13 do prawie 17 proc. Mniejsze podwyżki wprowadziły: BOŚ, GE Money Bank, Kredyt Bank i MultiBank.

Zdecydowana większość banków stosuje w tej chwili przy kredytach gotówkowych marże w wysokości 5 proc. W niektórych bankach rosną też prowizje.

- W BGŻ zaobserwowaliśmy wzrost prowizji dla klientów banku z 3 do 4 proc. - mówi Mateusz Ostrowski.

Dla kredytobiorców te podwyżki mogą być o tyle zaskakujące, że ostatnie miesiące, poza majem, to obniżki oprocentowania w banku centralnym. Dla banków nie ma to jednak dużego znaczenia.

- Jedyna zaletą kredytów gotówkowych jest w tej chwili ich dostępność. Banki mają coraz większe problemy z rentownością i dlatego przesuwają swoją akcję kredytową z kredytów hipotecznych i sektora przedsiębiorstw, gdzie marże są niskie, do sektora pożyczek gotówkowych, gdzie marże są kilkanaście razy wyższe - twierdzi Marcin Piątkowski z Akademii Leona Koźmińskiego.

Troche inaczej widzi to Mateusz Ostrowski.

- To, że banki podnoszą oprocentowanie kredytów, to druga strona wojny depozytowej. Skoro pozyskiwanie kapitału jest takie drogie, to banki starają się jak mogą, by te pieniądze przynosiły zysk. Podnoszą więc marżę na produktach kredytowych - mówi ekspert Open Finance.

Klienci nie odczuwają tak bardzo tego wysokiego oprocentowania, bo kredyty gotówkowe są udzielane na krótkie okresy i są to zwykle małe sumy, więc wzrost oprocentowania nawet o 4 pkt proc. nie oznacza znacznego podniesienia raty kredytu. Dla banku jest to jednak bardzo duży zysk. Jednak spłacalność kredytów gotówkowych jest dużo gorsza niż np. kredytów mieszkaniowych. Dla przeciętnego kredytobiorcy zawieszenie spłaty kredytu mieszkaniowego to ostateczność, podczas gdy dość często zdarzają się problemy ze spłatą kredytu gotówkowego. Mimo to banki wolą udzielać takich pożyczek.

- Większe prowizje i oprocentowanie to oczywiście zwiększenie zysku banku, ale też środki, które mają być przeznaczone na zabezpieczenie spłaty tych kredytów, które nie zostaną spłacone - mówi Marek Zuber z Dexus Partners.

Faktem jest, że rośnie teraz ryzyko utraty pracy, więc i ryzyko udzielenia kredytu gotówkowego jest wyższe i bank pobiera za to dodatkowe pieniądze, by pokryć ewentualne straty.

Niestety, nie należy się spodziewać spadku oprocentowania kredytów gotówkowych w najbliższym czasie.

- Amatorzy pożyczek muszą się przygotować na płacenie wyższych odsetek - twierdzi Mateusz Ostrowski.

Roman Grzyb

interia.pl

Pieniądze są coraz droższe

W ostatnich dwóch miesiącach połowa banków podniosła oprocentowanie kredytów gotówkowych. Rekordzista, Allianz Bank, podniósł je od kwietnia aż o 4 pkt. proc.

W niektórych bankach oprocentowanie kredytów gotówkowych sięga maksymalnego, dopuszczalnego przez ustawę antylichwiarską poziomu 21 proc. Tak jest w Banku Pocztowym. Jest to jednak jedyny bank, który w ostatnim czasie wprowadził jakąkolwiek obniżkę kosztu kredytu gotówkowego, bo minimalnie zmniejszył marże. Bardzo wysokie oprocentowanie w wysokości prawie 20 proc. stosują też: Pekao i GE Money Bank, który dodatkowo pobiera 5-proc. marżę. Citibank obniżył co prawda oprocentowanie kredytu o 2 pkt proc., ale jednocześnie podniósł marże aż o 4 pkt, więc z punktu widzenia klienta jest to realna podwyżka.

- Porównaliśmy ofertę 19 banków: aktualną z tą kwietniową i w ośmiu instytucjach są zmiany na niekorzyść klienta. Prawie połowa banków podniosła w ostatnich dwóch miesiącach oprocentowanie kredytów, przy czym część tych podwyżek wynika z zakończonych promocji - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

Tak jest w Allianz Banku, gdzie podwyżka była największa, bo oprocentowanie kredytu gotówkowego wzrosło z niemal 13 do prawie 17 proc. Mniejsze podwyżki wprowadziły: BOŚ, GE Money Bank, Kredyt Bank i MultiBank.

Zdecydowana większość banków stosuje w tej chwili przy kredytach gotówkowych marże w wysokości 5 proc. W niektórych bankach rosną też prowizje.

- W BGŻ zaobserwowaliśmy wzrost prowizji dla klientów banku z 3 do 4 proc. - mówi Mateusz Ostrowski.

Dla kredytobiorców te podwyżki mogą być o tyle zaskakujące, że ostatnie miesiące, poza majem, to obniżki oprocentowania w banku centralnym. Dla banków nie ma to jednak dużego znaczenia.

- Jedyna zaletą kredytów gotówkowych jest w tej chwili ich dostępność. Banki mają coraz większe problemy z rentownością i dlatego przesuwają swoją akcję kredytową z kredytów hipotecznych i sektora przedsiębiorstw, gdzie marże są niskie, do sektora pożyczek gotówkowych, gdzie marże są kilkanaście razy wyższe - twierdzi Marcin Piątkowski z Akademii Leona Koźmińskiego.

Troche inaczej widzi to Mateusz Ostrowski.

- To, że banki podnoszą oprocentowanie kredytów, to druga strona wojny depozytowej. Skoro pozyskiwanie kapitału jest takie drogie, to banki starają się jak mogą, by te pieniądze przynosiły zysk. Podnoszą więc marżę na produktach kredytowych - mówi ekspert Open Finance.

Klienci nie odczuwają tak bardzo tego wysokiego oprocentowania, bo kredyty gotówkowe są udzielane na krótkie okresy i są to zwykle małe sumy, więc wzrost oprocentowania nawet o 4 pkt proc. nie oznacza znacznego podniesienia raty kredytu. Dla banku jest to jednak bardzo duży zysk. Jednak spłacalność kredytów gotówkowych jest dużo gorsza niż np. kredytów mieszkaniowych. Dla przeciętnego kredytobiorcy zawieszenie spłaty kredytu mieszkaniowego to ostateczność, podczas gdy dość często zdarzają się problemy ze spłatą kredytu gotówkowego. Mimo to banki wolą udzielać takich pożyczek.

- Większe prowizje i oprocentowanie to oczywiście zwiększenie zysku banku, ale też środki, które mają być przeznaczone na zabezpieczenie spłaty tych kredytów, które nie zostaną spłacone - mówi Marek Zuber z Dexus Partners.

Faktem jest, że rośnie teraz ryzyko utraty pracy, więc i ryzyko udzielenia kredytu gotówkowego jest wyższe i bank pobiera za to dodatkowe pieniądze, by pokryć ewentualne straty.

Niestety, nie należy się spodziewać spadku oprocentowania kredytów gotówkowych w najbliższym czasie.

- Amatorzy pożyczek muszą się przygotować na płacenie wyższych odsetek - twierdzi Mateusz Ostrowski.

Roman Grzyb

interia.pl

Oprocentowanie lekko w górę

Banki zwolniły tempo obniżania depozytowych stawek. Niektóre instytucje zdecydowały się nawet na niewielkie podwyżki oprocentowania wybranych lokat i kont oszczędnościowych. Co w ciągu minionego tygodnia zmieniło się w bankowości dla klientów indywidualnych?

Lokaty

Raiffeisen Bank Polska zaoferował lokatę WIBORną, której oprocentowanie zależy od 1-miesięcznej stawki WIBOR, pokazującej oprocentowanie kredytów na rynku międzybankowym. Do stawki WIBOR 1M bank dodaje 1 punkt procentowy, co daje ostateczną wysokość oprocentowania lokaty (przykład: gdy średnia miesięczna wartość wskaźnika WIBOR 1M wynosi 3,91%, to oprocentowanie depozytu w kolejnym miesiącu sięga 4,91%).

Lokatę WIBORną można zakładać na 3, 6 i 12 miesięcy. Minimalna wpłata to 5 tys. zł. Oprocentowanie ustalane jest co miesiąc, w zależności od zmian stawki WIBOR 1M.

Millennium Bank obniżył oprocentowanie lokaty SuperProcent w PLN. Depozyt gwarantuje obecnie - w zależności od okresu trwania lokaty i salda - od 4,00% do 5,50% w skali roku. Dotychczasowe oprocentowanie lokaty nie zależało od zdeponowanej kwoty i wynosiło: 6,00% dla lokaty 3M oraz 5,00% dla lokat 6M i 12M. Niższe stawki obowiązują od 8 czerwca br.

10 czerwca br. MultiBank wprowadził nowe stawki oprocentowania dla depozytów terminowych oraz lokat w formie polisy, tzw. polisolokat, zwolnionych z podatku od zysków kapitałowych. Oprocentowanie lokaty 6- miesięcznej dla wkładu od 1 tys. zł wzrosło do 5,20% (zmiana o 1,50 p.p) i 5,40% (zmiana o 1,60 p.p) dla Członków Klubu Aquarius. Jednocześnie bank wprowadził dodatkowe progi kwotowe - po osiągnięciu poziomu 20 tys. zł oprocentowanie środków wzrasta do 5,50% i 5,70% dla Członków Klubu Aquarius. Od kwoty 100 tys. zł oprocentowanie wynosi 6,00% - dla Członków Klubu Aquarius.

Oprocentowanie środków zgromadzonych na lokacie rocznej (minimalny wkład: 1 tys. zł) wzrosło o 0,10 p.p. i wynosi obecnie 5,60% i 5,80% dla Członków Klubu Aquarius (zmiana o 0,20 p.p.). Wzrosło również oprocentowanie 6- miesięcznej Strategii MultiZysk (lokaty w formie polisy ubezpieczeniowej).

Produkt gwarantuje obecnie 4,86% w ujęciu rocznym (wzrost o 0,76 p.p.) - odpowiednik 6,00% na tradycyjnej lokacie bankowej. Minimalna kwota składki: 5 tys. zł. Z uwagi na zmianę rynkowych stóp procentowych korekcie o 0,20-0,30 p.p. uległo z kolei oprocentowanie depozytów terminowych w USD.

Konta

MultiBank podwyższył oprocentowanie rachunków oszczędnościowych. Oprocentowanie środków ulokowanych na koncie oszczędnościowym MultiMax wzrosło o 0,30 p.p. i wynosi obecnie 4,30% (oraz 4,50% dla Członków Klubu Aquarius - zmiana o 0,40 p.p.).

W obu przypadkach, po osiągnięciu progu 90 tys. zł, oprocentowanie środków zdeponowanych na rachunku wzrasta do 5,00% (wzrost o 0,40 p.p. wobec poprzedniej stawki, która wynosiła 4,60%). Wyższe oprocentowanie obowiązuje od 10 czerwca br.

PRODUKTY STRUKTURYZOWANE

Nordea Polska TUnŻ S.A wprowadziło do swojej oferty nowe produkty strukturyzowane z gwarancją kapitału - Nordea Gwarant - Złota Szansa oraz Nordea Gwarant - Euroszansa. Nordea Gwarant - Euroszansa daje możliwość osiągnięcia zysku zależnego od wzrostu wartości koszyka walut, składającego się z kursów złotówki, funta brytyjskiego, korony norweskiej oraz szwedzkiej względem euro.

Przy dwuletnim okresie inwestycji Nordea Gwarant - Euroszansa daje 97% ochrony zainwestowanego kapitału, a minimalna kwota inwestycji wynosi 5 tys. zł. Nordea Gwarant - Złota Szansa to natomiast oferta trzyletnia, która daje klientom 100% gwarancji zainwestowanego kapitału. Produkt umożliwia zarabianie zarówno na wzroście wartości złota, jak i utrzymaniu jego wartości na obecnym poziomie.

Minimalna kwota inwestycji w Nordea Gwarant - Złota szansa wynosi 5 tys. zł. Subskrypcja produktów potrwa od 8 czerwca do 10 lipca br.

mBank rozpoczął subskrypcję 10-miesięcznych struktur Index PLUS oraz Index MINUS, opartych o kontrakty terminowe na indeks WIG20. Lokata strukturyzowana Index PLUS zakłada wzrost wartości kontraktów terminowych na indeks WIG20 w okresie trwania lokaty. Jeżeli w dniu 13.04.10. stopa zwrotu z aktywa bazowego będzie wyższa niż 15%, oprocentowanie lokaty wyniesie nie mniej niż 9,00% w skali roku.

Index MINUS pozwala natomiast na osiągnięcie zysku w przypadku, gdy wartość kontraktów terminowych na indeks WIG20 spadnie w okresie trwania lokaty. Jeśli w dniu 13.04.10. stopa zwrotu z aktywa bazowego będzie niższa niż -15%, wówczas oprocentowanie lokaty wyniesie nie mniej niż 9,00% p.a. Według danych rynkowych z dnia 02.06.09., wysokość oprocentowania przy spełnieniu warunku lokat wyniosłaby 10% w skali roku.

Ostateczna wartość oprocentowania zostanie ustalona 18.06.09. Otwarcie i zarządzanie obiema strukturami jest bezpłatne. Zrywając lokatę przed terminem, klient musi ponieść opłatę manipulacyjną, której wysokość określana jest każdorazowo w zasadach danej oferty. Minimalna kwota wpłaty wynosi 1 tys. zł, a powierzony kapitał jest gwarantowany w 100%. Zapisy na oba produkty potrwają do 17 czerwca br.

Justyna Niedzielska

źródło informacji: inwestycje.pl

interia.pl

Oprocentowanie lekko w górę

Banki zwolniły tempo obniżania depozytowych stawek. Niektóre instytucje zdecydowały się nawet na niewielkie podwyżki oprocentowania wybranych lokat i kont oszczędnościowych. Co w ciągu minionego tygodnia zmieniło się w bankowości dla klientów indywidualnych?

Lokaty

Raiffeisen Bank Polska zaoferował lokatę WIBORną, której oprocentowanie zależy od 1-miesięcznej stawki WIBOR, pokazującej oprocentowanie kredytów na rynku międzybankowym. Do stawki WIBOR 1M bank dodaje 1 punkt procentowy, co daje ostateczną wysokość oprocentowania lokaty (przykład: gdy średnia miesięczna wartość wskaźnika WIBOR 1M wynosi 3,91%, to oprocentowanie depozytu w kolejnym miesiącu sięga 4,91%).

Lokatę WIBORną można zakładać na 3, 6 i 12 miesięcy. Minimalna wpłata to 5 tys. zł. Oprocentowanie ustalane jest co miesiąc, w zależności od zmian stawki WIBOR 1M.

Millennium Bank obniżył oprocentowanie lokaty SuperProcent w PLN. Depozyt gwarantuje obecnie - w zależności od okresu trwania lokaty i salda - od 4,00% do 5,50% w skali roku. Dotychczasowe oprocentowanie lokaty nie zależało od zdeponowanej kwoty i wynosiło: 6,00% dla lokaty 3M oraz 5,00% dla lokat 6M i 12M. Niższe stawki obowiązują od 8 czerwca br.

10 czerwca br. MultiBank wprowadził nowe stawki oprocentowania dla depozytów terminowych oraz lokat w formie polisy, tzw. polisolokat, zwolnionych z podatku od zysków kapitałowych. Oprocentowanie lokaty 6- miesięcznej dla wkładu od 1 tys. zł wzrosło do 5,20% (zmiana o 1,50 p.p) i 5,40% (zmiana o 1,60 p.p) dla Członków Klubu Aquarius. Jednocześnie bank wprowadził dodatkowe progi kwotowe - po osiągnięciu poziomu 20 tys. zł oprocentowanie środków wzrasta do 5,50% i 5,70% dla Członków Klubu Aquarius. Od kwoty 100 tys. zł oprocentowanie wynosi 6,00% - dla Członków Klubu Aquarius.

Oprocentowanie środków zgromadzonych na lokacie rocznej (minimalny wkład: 1 tys. zł) wzrosło o 0,10 p.p. i wynosi obecnie 5,60% i 5,80% dla Członków Klubu Aquarius (zmiana o 0,20 p.p.). Wzrosło również oprocentowanie 6- miesięcznej Strategii MultiZysk (lokaty w formie polisy ubezpieczeniowej).

Produkt gwarantuje obecnie 4,86% w ujęciu rocznym (wzrost o 0,76 p.p.) - odpowiednik 6,00% na tradycyjnej lokacie bankowej. Minimalna kwota składki: 5 tys. zł. Z uwagi na zmianę rynkowych stóp procentowych korekcie o 0,20-0,30 p.p. uległo z kolei oprocentowanie depozytów terminowych w USD.

Konta

MultiBank podwyższył oprocentowanie rachunków oszczędnościowych. Oprocentowanie środków ulokowanych na koncie oszczędnościowym MultiMax wzrosło o 0,30 p.p. i wynosi obecnie 4,30% (oraz 4,50% dla Członków Klubu Aquarius - zmiana o 0,40 p.p.).

W obu przypadkach, po osiągnięciu progu 90 tys. zł, oprocentowanie środków zdeponowanych na rachunku wzrasta do 5,00% (wzrost o 0,40 p.p. wobec poprzedniej stawki, która wynosiła 4,60%). Wyższe oprocentowanie obowiązuje od 10 czerwca br.

PRODUKTY STRUKTURYZOWANE

Nordea Polska TUnŻ S.A wprowadziło do swojej oferty nowe produkty strukturyzowane z gwarancją kapitału - Nordea Gwarant - Złota Szansa oraz Nordea Gwarant - Euroszansa. Nordea Gwarant - Euroszansa daje możliwość osiągnięcia zysku zależnego od wzrostu wartości koszyka walut, składającego się z kursów złotówki, funta brytyjskiego, korony norweskiej oraz szwedzkiej względem euro.

Przy dwuletnim okresie inwestycji Nordea Gwarant - Euroszansa daje 97% ochrony zainwestowanego kapitału, a minimalna kwota inwestycji wynosi 5 tys. zł. Nordea Gwarant - Złota Szansa to natomiast oferta trzyletnia, która daje klientom 100% gwarancji zainwestowanego kapitału. Produkt umożliwia zarabianie zarówno na wzroście wartości złota, jak i utrzymaniu jego wartości na obecnym poziomie.

Minimalna kwota inwestycji w Nordea Gwarant - Złota szansa wynosi 5 tys. zł. Subskrypcja produktów potrwa od 8 czerwca do 10 lipca br.

mBank rozpoczął subskrypcję 10-miesięcznych struktur Index PLUS oraz Index MINUS, opartych o kontrakty terminowe na indeks WIG20. Lokata strukturyzowana Index PLUS zakłada wzrost wartości kontraktów terminowych na indeks WIG20 w okresie trwania lokaty. Jeżeli w dniu 13.04.10. stopa zwrotu z aktywa bazowego będzie wyższa niż 15%, oprocentowanie lokaty wyniesie nie mniej niż 9,00% w skali roku.

Index MINUS pozwala natomiast na osiągnięcie zysku w przypadku, gdy wartość kontraktów terminowych na indeks WIG20 spadnie w okresie trwania lokaty. Jeśli w dniu 13.04.10. stopa zwrotu z aktywa bazowego będzie niższa niż -15%, wówczas oprocentowanie lokaty wyniesie nie mniej niż 9,00% p.a. Według danych rynkowych z dnia 02.06.09., wysokość oprocentowania przy spełnieniu warunku lokat wyniosłaby 10% w skali roku.

Ostateczna wartość oprocentowania zostanie ustalona 18.06.09. Otwarcie i zarządzanie obiema strukturami jest bezpłatne. Zrywając lokatę przed terminem, klient musi ponieść opłatę manipulacyjną, której wysokość określana jest każdorazowo w zasadach danej oferty. Minimalna kwota wpłaty wynosi 1 tys. zł, a powierzony kapitał jest gwarantowany w 100%. Zapisy na oba produkty potrwają do 17 czerwca br.

Justyna Niedzielska

źródło informacji: inwestycje.pl

interia.pl

BANKI:Pięć banków przyjmie gotówkę

O ile banki nie wprowadzą specjalnej oferty przelewów walutowych po wejściu w życie rekomendacji SII, spłata kredytu w walucie będzie opłacalna tylko w gotówce - wynika z analizy Expandera.

Obecnie jednak uruchomienie takiej możliwości dla wszystkich klientów deklaruje tylko pięć banków: BZ WBK, Millennium, ING BŚ, Kredyt Bank i PKO BP

Zgodnie z rekomendacją SII, już za trzy tygodnie banki powinny umożliwić osobom posiadającym walutowe kredyty hipoteczne spłatę rat bezpośrednio w walucie. Choć dzięki temu kredytobiorcy będą mogli zmniejszyć wysokość płaconych rat, to najprawdopodobniej wielu z nich z tej możliwości nie skorzysta. Zmiana jest bowiem kosztowna, a późniejsza spłata w walucie dość uciążliwa.

Opłata za aneks

Zmianą sposobu spłaty kredytu zwykle wymaga podpisania aneksu do umowy kredytowej i opłacenia prowizji. Za przygotowanie aneksu banki każą sobie płacić od 100 zł do 200 zł. Zmiana sposobu spłaty może się też wiązać z koniecznością zmiany rachunku powiązanego z kredytem. Tak jest np. w banku Millennium, gdzie taka operacja będzie kosztowała aż 500 zł. Klient nie będzie jednak płacił za aneks.

Przykłady opłat za zmianę sposobu spłaty
Nazwa banku Wysokość opłaty
Bank Millennium* 500 zł
Kredyt Bank 200 zł
PKO BP** 150 zł
ING BŚ 100 zł
BZ WBK 100 zł
* Opłata za zmianę konta powiązanego z kredytem ** Aneksy dotyczą umów zawartych przed 15 lutego 2004 r.

Techniczne aspekty spłaty kredytu

Do obsługi kredytu może służyć tzw. rachunek techniczny albo zwykły ROR, z którego bank ściąga ratę. Jeżeli klient posiada w banku, w którym zaciągną kredyt również ROR, a bank prowadzi obsługę kasową, nie powinno być problemu z wpłatą gotówkową na poczet raty kredytu. Jeżeli natomiast klient posiada wyłącznie rachunek techniczny w banku, który udzielił kredytu, bank ten raczej będzie wymagał spłaty raty w formie przelewu z innego banku. Tak jest w przypadku kredytów w złotych. Sytuacja jest bardziej skomplikowana w przypadku kredytów walutowych. W większości banków nie ma możliwości ani wpłaty gotówkowej, ani przelewu w walucie. Jeżeli klient ma w banku kredytującym ROR - bank pobiera z niego równowartość w złotych raty kredytowej. Jeżeli natomiast klient ma tylko rachunek techniczny, przelewa na niego odpowiednią kwotę w złotych.

Część banków nie przyjmie wpłaty gotówki

Od początku lipca banki będą zobowiązane przyjąć walutę albo w postaci gotówki, albo przelewu. Środki będą trafiać albo na rachunek techniczny, albo walutowy. Większość banków nie podjęło jeszcze decyzji w tej kwestii, choć zostało już bardzie niewiele czasu - wynika z badania przeprowadzonego Expandera. Na pewno wiadomo, że wpłat gotówkowych nie będą przyjmować DnB Nord, GE Money Bank, Dominet Banku oraz mBank. W rezultacie spłata w tych bankach będzie możliwa jedynie poprzez dokonanie przelewu walutowego z innego banku. I tu pojawia się problem, gdyż przelew walutowy może kosztować od kilkudziesięciu do nawet 200 zł plus ewentualne koszty prowadzenia konta walutowego.

Korzyści z rekomendacji nie dla wszystkich

Dlatego, o ile banki nie wprowadzą specjalnej oferty przelewów walutowych, korzystanie z dobrodziejstw rekomendacji SII będzie możliwe tylko w przypadku wpłat gotówkowych i wcześniejszego zakupu walut w kantorze. Decyzje o tym, że będą przyjmowane wpłaty gotówkowe podjęło na razie tylko pięć banków: BZ WBK, Millennium, ING Bank Śląski, Kredyt Bank i PKO BP. Wszystkie banki zdecydowały ponadto, że wpłata nie będzie obciążona prowizją. Zatem jeżeli klient kupi franki po korzystniejszym kursie niż stosowany przez bank, (w ING BŚ do końca tego roku jest to kurs średni NBP) skorzysta na takiej operacji, chociaż będzie na to musiał poświęcić swój czas. Do tej listy trzeba jeszcze dodać Pekao SA i BPH, które udzielają kredytów walutowych tylko osobom zarabiającym w walucie i od tych osób przyjmują wpłaty w gotówce.

Najtańszy Euro Bank nie sprzedaje waluty

Jedynym bankiem, który oferuje korzystniejszy kurs niż kantory jest Euro Bank. Podczas, gdy w najtańszym kantorze można było kupić franki po 2,97 zł, to Euro Bank oferował kurs 2,95 zł. Niestety kurs ten jest wykorzystywany do przeliczania rat kredytów klientów tego banku oraz płatności kartą wykonywanych za granicą. Nie prowadzi on jednak rachunków walutowych i nie sprzedaje waluty. W rezultacie najtaniej można było kupić franki w banku po 3,02 zł. Tymczasem średni kurs sprzedaży w bankach wniósł 3,04 zł. W rezultacie kupno waluty w banku przyniesie widoczne korzyści jedynie tym osobom, które spłacają kredyty w tych bankach, które stosują najwyższe kursy sprzedaży.

 Kursy walutowe w wybranych bankach Bank CHF 

Expander.pl

Katarzyna Siwek, Jarosław Sadowski Expander

Expander.pl

BANKI:Pięć banków przyjmie gotówkę

O ile banki nie wprowadzą specjalnej oferty przelewów walutowych po wejściu w życie rekomendacji SII, spłata kredytu w walucie będzie opłacalna tylko w gotówce - wynika z analizy Expandera.

Obecnie jednak uruchomienie takiej możliwości dla wszystkich klientów deklaruje tylko pięć banków: BZ WBK, Millennium, ING BŚ, Kredyt Bank i PKO BP

Zgodnie z rekomendacją SII, już za trzy tygodnie banki powinny umożliwić osobom posiadającym walutowe kredyty hipoteczne spłatę rat bezpośrednio w walucie. Choć dzięki temu kredytobiorcy będą mogli zmniejszyć wysokość płaconych rat, to najprawdopodobniej wielu z nich z tej możliwości nie skorzysta. Zmiana jest bowiem kosztowna, a późniejsza spłata w walucie dość uciążliwa.

Opłata za aneks

Zmianą sposobu spłaty kredytu zwykle wymaga podpisania aneksu do umowy kredytowej i opłacenia prowizji. Za przygotowanie aneksu banki każą sobie płacić od 100 zł do 200 zł. Zmiana sposobu spłaty może się też wiązać z koniecznością zmiany rachunku powiązanego z kredytem. Tak jest np. w banku Millennium, gdzie taka operacja będzie kosztowała aż 500 zł. Klient nie będzie jednak płacił za aneks.

Przykłady opłat za zmianę sposobu spłaty
Nazwa banku Wysokość opłaty
Bank Millennium* 500 zł
Kredyt Bank 200 zł
PKO BP** 150 zł
ING BŚ 100 zł
BZ WBK 100 zł
* Opłata za zmianę konta powiązanego z kredytem ** Aneksy dotyczą umów zawartych przed 15 lutego 2004 r.

Techniczne aspekty spłaty kredytu

Do obsługi kredytu może służyć tzw. rachunek techniczny albo zwykły ROR, z którego bank ściąga ratę. Jeżeli klient posiada w banku, w którym zaciągną kredyt również ROR, a bank prowadzi obsługę kasową, nie powinno być problemu z wpłatą gotówkową na poczet raty kredytu. Jeżeli natomiast klient posiada wyłącznie rachunek techniczny w banku, który udzielił kredytu, bank ten raczej będzie wymagał spłaty raty w formie przelewu z innego banku. Tak jest w przypadku kredytów w złotych. Sytuacja jest bardziej skomplikowana w przypadku kredytów walutowych. W większości banków nie ma możliwości ani wpłaty gotówkowej, ani przelewu w walucie. Jeżeli klient ma w banku kredytującym ROR - bank pobiera z niego równowartość w złotych raty kredytowej. Jeżeli natomiast klient ma tylko rachunek techniczny, przelewa na niego odpowiednią kwotę w złotych.

Część banków nie przyjmie wpłaty gotówki

Od początku lipca banki będą zobowiązane przyjąć walutę albo w postaci gotówki, albo przelewu. Środki będą trafiać albo na rachunek techniczny, albo walutowy. Większość banków nie podjęło jeszcze decyzji w tej kwestii, choć zostało już bardzie niewiele czasu - wynika z badania przeprowadzonego Expandera. Na pewno wiadomo, że wpłat gotówkowych nie będą przyjmować DnB Nord, GE Money Bank, Dominet Banku oraz mBank. W rezultacie spłata w tych bankach będzie możliwa jedynie poprzez dokonanie przelewu walutowego z innego banku. I tu pojawia się problem, gdyż przelew walutowy może kosztować od kilkudziesięciu do nawet 200 zł plus ewentualne koszty prowadzenia konta walutowego.

Korzyści z rekomendacji nie dla wszystkich

Dlatego, o ile banki nie wprowadzą specjalnej oferty przelewów walutowych, korzystanie z dobrodziejstw rekomendacji SII będzie możliwe tylko w przypadku wpłat gotówkowych i wcześniejszego zakupu walut w kantorze. Decyzje o tym, że będą przyjmowane wpłaty gotówkowe podjęło na razie tylko pięć banków: BZ WBK, Millennium, ING Bank Śląski, Kredyt Bank i PKO BP. Wszystkie banki zdecydowały ponadto, że wpłata nie będzie obciążona prowizją. Zatem jeżeli klient kupi franki po korzystniejszym kursie niż stosowany przez bank, (w ING BŚ do końca tego roku jest to kurs średni NBP) skorzysta na takiej operacji, chociaż będzie na to musiał poświęcić swój czas. Do tej listy trzeba jeszcze dodać Pekao SA i BPH, które udzielają kredytów walutowych tylko osobom zarabiającym w walucie i od tych osób przyjmują wpłaty w gotówce.

Najtańszy Euro Bank nie sprzedaje waluty

Jedynym bankiem, który oferuje korzystniejszy kurs niż kantory jest Euro Bank. Podczas, gdy w najtańszym kantorze można było kupić franki po 2,97 zł, to Euro Bank oferował kurs 2,95 zł. Niestety kurs ten jest wykorzystywany do przeliczania rat kredytów klientów tego banku oraz płatności kartą wykonywanych za granicą. Nie prowadzi on jednak rachunków walutowych i nie sprzedaje waluty. W rezultacie najtaniej można było kupić franki w banku po 3,02 zł. Tymczasem średni kurs sprzedaży w bankach wniósł 3,04 zł. W rezultacie kupno waluty w banku przyniesie widoczne korzyści jedynie tym osobom, które spłacają kredyty w tych bankach, które stosują najwyższe kursy sprzedaży.

 Kursy walutowe w wybranych bankach Bank CHF 

Expander.pl

Katarzyna Siwek, Jarosław Sadowski Expander

Expander.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies