Ze świata nieruchomości - strona 112

Komentarz analityka: Marzec nie przyniósł przełomu

Ostatni miesiąc pierwszego kwartału 2009 roku niewiele zmienił w nastrojach na rynku nieruchomości.

Deweloperzy w dalszym ciągu mają problemy ze sprzedażą gotowych lokali ze względu na ograniczone możliwości nabywcze Polaków. Pogarszająca się sytuacja makroekonomiczna dodatkowo oddziałuje na rynek mieszkaniowy.

Z opublikowanych 17 marca danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w okresie I-II 2009 roku do użytku oddano 29 880 mieszkań, a więc o 4260 więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Wzrost liczby oddawanych do użytku mieszkań dotyczył wszystkich segmentów z wyjątkiem segmentu spółdzielczego, w którym odnotowano spadek o 84,5 proc. w stosunku do okresu styczeń-luty 2008 roku.

Dane rzeczywiście są optymistyczne, ale doskonale wiemy, że są wynikiem boomu budowlanego poprzednich lat. Teraz duża część inwestycji jest wstrzymana ze względu na niepewność na rynku, ale też i problemy finansowe części inwestorów. Będzie to miało swoje konsekwencje w kolejnych latach.

19 marca weszła w życie ustawa o wspieraniu termomodernizacji i remontów. Zakłada ona możliwość skorzystania z premii termomodernizacyjnej, remontowej i kompensacyjnej. Inwestorowi będzie więc przysługiwała premia z tytułu realizacji przedsięwzięcia mającego na celu zmniejszenie zapotrzebowania na energię cieplną, przedsięwzięcia remontowego czy też premia z tytułu remontów budynków mieszkalnych jednorodzinnych.

Inwestor składa wniosek o przyznanie premii do Banku Gospodarstwa Krajowego za pośrednictwem banku kredytującego. Wspieranie termomodernizacji i remontów jest rozwiązaniem, które pomoże w odnowie substancji mieszkaniowej i uatrakcyjnieniu miejskich przestrzeni.

Bank Gospodarstwa Krajowego zaangażowany jest także w inny projekt, który już od pewnego czasu nazywany jest hitem na rynku mieszkaniowym. Rodzina na swoim, bo o niej tu mowa, to program rządowy, którego celem jest dofinansowanie części raty odsetkowej kredytu uzyskanego na zakup mieszkania lub domu.

W marcu przedstawione zostały także ogólne ramy przygotowywanego przez rząd programu mającego na celu pomoc w spłacie kredytu hipotecznego osobom, które utraciły pracę.

Nieoprocentowana pożyczka o korzystnych terminach spłaty oraz rządowy limit wsparcia w spłacie rat w wysokości 1200 zł - to podstawowe założenia programu.

Marzec kojarzyć się będzie także z nieprzyjemną sytuacją na rynku bankowym - UOKiK złożył pozew przeciwko bankowi dowolnie zmieniającego odsetki od kredytów (BRE Bank).

Komisja Nadzoru Finansowego zwróciła z kolei uwagę na nieetyczne zachowanie ze strony Polbanku, który chciał renegocjować umowy kredytów hipotecznych udzielonych w ostatnich miesiącach.

W obronie klientów stanął nawet Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, który zwrócił uwagę na to, że banki próbują obciążyć klientów skutkami kryzysu finansowego.

Rynek mieszkaniowy boryka się teraz z różnymi problemami, ale warto zauważyć, że nie jest on zupełnie wystawiony na działanie sił rynkowych. Uaktywnia się także działalność państwa. Konstruowanie przemyślanych instrumentów oraz czujność instytucji są jak najbardziej wskazane. Ważne jest jednak zachowanie odpowiednich proporcji.



Komentarz analityka: Marzec nie przyniósł przełomu

2009-04-02 10:10

Złoty rośnie w siłę. Frank coraz tańszy.

Po bardzo wyraźnym umocnieniu się polskiej waluty w środę, złoty kontynuował tendencję wzrostową także w czwartek. Zdaniem analityków główny wpływ na złotego miało mniejsze od oczekiwań cięcie stóp procentowych w eurolandzie oraz duży optymizm na amerykańskich giełdach.
Złoty zyskał na wartości wobec wszystkich głównych walut. Późnym popołudniem za jedno euro płacono 4,42 zł, dolar kosztował 3,28 zł, a frank szwajcarski był wyceniony na 2,89 zł. Oznacza to, że nasza waluta jest najmocniejsza względem euro i dolara od stycznia tego roku.

- Umocnienie złotego, podobnie jak w przypadku analogicznego zachowania innych walut regionu, to w głównej mierze efekt dalszej poprawy klimatu inwestycyjnego na świecie. Nie bez znaczenia był również wzrost notowań EUR/USD oraz informacje z Ministerstwa Finansów nt. deficytu budżetowego (po trzech miesiącach deficyt wyniesie 10,1 mld zł, wobec szacowanych wcześniej 12,3 mld deficytu) - zauważył  analityk  X-Trade Brokers, Marcin R. Kiepas.

Równocześnie zwrócił on uwagę na fakt, że znaczna część czwartkowej przeceny polskich par miała miejsce pomiędzy godziną 15.00 a 17.00, a więc gdy aktywność rynku powoli zamiera, to w sposób naturalny kieruje uwagę w stronę inwestorów zagranicznych. Szczególnie, że dzisiejsze silne wzrosty na warszawskim parkiecie, również kierują podejrzenia w ich stronę.

- Dzisiejsze silne umocnienie złotego, stanowi kolejne potwierdzenie zmiany średnioterminowego trendu, która miała miejsce w połowie lutego br. Jej konsekwencją powinien być test psychologicznego poziomu 3 zł przez USD/PLN już wiosną i poważne zbliżenie się kursu EUR/PLN do poziomu 4 zł - wyjaśnił Kiepas.

(JIM, ISB)

Złoty rośnie w siłę. Frank coraz tańszy.

Po bardzo wyraźnym umocnieniu się polskiej waluty w środę, złoty kontynuował tendencję wzrostową także w czwartek. Zdaniem analityków główny wpływ na złotego miało mniejsze od oczekiwań cięcie stóp procentowych w eurolandzie oraz duży optymizm na amerykańskich giełdach.
Złoty zyskał na wartości wobec wszystkich głównych walut. Późnym popołudniem za jedno euro płacono 4,42 zł, dolar kosztował 3,28 zł, a frank szwajcarski był wyceniony na 2,89 zł. Oznacza to, że nasza waluta jest najmocniejsza względem euro i dolara od stycznia tego roku.

- Umocnienie złotego, podobnie jak w przypadku analogicznego zachowania innych walut regionu, to w głównej mierze efekt dalszej poprawy klimatu inwestycyjnego na świecie. Nie bez znaczenia był również wzrost notowań EUR/USD oraz informacje z Ministerstwa Finansów nt. deficytu budżetowego (po trzech miesiącach deficyt wyniesie 10,1 mld zł, wobec szacowanych wcześniej 12,3 mld deficytu) - zauważył  analityk  X-Trade Brokers, Marcin R. Kiepas.

Równocześnie zwrócił on uwagę na fakt, że znaczna część czwartkowej przeceny polskich par miała miejsce pomiędzy godziną 15.00 a 17.00, a więc gdy aktywność rynku powoli zamiera, to w sposób naturalny kieruje uwagę w stronę inwestorów zagranicznych. Szczególnie, że dzisiejsze silne wzrosty na warszawskim parkiecie, również kierują podejrzenia w ich stronę.

- Dzisiejsze silne umocnienie złotego, stanowi kolejne potwierdzenie zmiany średnioterminowego trendu, która miała miejsce w połowie lutego br. Jej konsekwencją powinien być test psychologicznego poziomu 3 zł przez USD/PLN już wiosną i poważne zbliżenie się kursu EUR/PLN do poziomu 4 zł - wyjaśnił Kiepas.

(JIM, ISB)

Kredyt w walucie: Banki muszą lepiej informować

Do 1 kwietnia banki miały czas dostosować się do Rekomendacji S II, którą Komisja Nadzoru Finansoweg, kierowana przez Stanisława Kluzę (na zdjęciu) wydała w grudniu 2009 roku.
Zgodnie z nowymi zaleceniami banki przy umowach kredytów lub pożyczek w walutach obcych lub indeksowanych do tej waluty mają:
  • informować klientów o ryzyku walutowym, jak i jego konsekwencjach oraz wpływie spreadu walutowego na wielkość udostępnionego kredytu i poziom obciążenia jego spłatą,
  • zapewnić klientom możliwość nieodpłatnego dostępu do informacji o kursach walutowych stosowanych przez bank oraz odrębnego zestawienia stosowanych przez bank spreadów walutowych.
  • stosować kursy walut obcych nie mniej korzystne niż dla innych oferowanych dla klientów przez bank produktów i transakcji.
  • dołączyć do każdej umowy zapisy dotyczące sposobów i terminów ustalania kursu wymiany walut, na podstawie którego wyliczana jest kwota kredytu, jego transz i rat oraz zasad przeliczania na walutę wypłaty i spłaty kredytu.
  • Do 1 lipca banki mają natomiast czas, by dostosować się do zapisów rekomendacji S II zgodnie, z którymi na życzenie klienta jeden raz w trakcie trwania umowy kredytu ma on możliwość dokonywania spłaty kredytu w walucie do jakiej kredyt jest indeksowany. Przy tym KNF rekomenduje, by banki nie zastrzegały w umowie kredytu źródła pozyskania przez klienta waluty przeznaczonej na spłatę kredytu.

Money.pl/2009-04-01 14:30

Kredyt w walucie: Banki muszą lepiej informować

Do 1 kwietnia banki miały czas dostosować się do Rekomendacji S II, którą Komisja Nadzoru Finansoweg, kierowana przez Stanisława Kluzę (na zdjęciu) wydała w grudniu 2009 roku.
Zgodnie z nowymi zaleceniami banki przy umowach kredytów lub pożyczek w walutach obcych lub indeksowanych do tej waluty mają:
  • informować klientów o ryzyku walutowym, jak i jego konsekwencjach oraz wpływie spreadu walutowego na wielkość udostępnionego kredytu i poziom obciążenia jego spłatą,
  • zapewnić klientom możliwość nieodpłatnego dostępu do informacji o kursach walutowych stosowanych przez bank oraz odrębnego zestawienia stosowanych przez bank spreadów walutowych.
  • stosować kursy walut obcych nie mniej korzystne niż dla innych oferowanych dla klientów przez bank produktów i transakcji.
  • dołączyć do każdej umowy zapisy dotyczące sposobów i terminów ustalania kursu wymiany walut, na podstawie którego wyliczana jest kwota kredytu, jego transz i rat oraz zasad przeliczania na walutę wypłaty i spłaty kredytu.
  • Do 1 lipca banki mają natomiast czas, by dostosować się do zapisów rekomendacji S II zgodnie, z którymi na życzenie klienta jeden raz w trakcie trwania umowy kredytu ma on możliwość dokonywania spłaty kredytu w walucie do jakiej kredyt jest indeksowany. Przy tym KNF rekomenduje, by banki nie zastrzegały w umowie kredytu źródła pozyskania przez klienta waluty przeznaczonej na spłatę kredytu.

Money.pl/2009-04-01 14:30

Jak zlikwidować książeczkę i odzyskać premię

Od 1 kwietnia łatwiej skorzystać z premii z książeczki mieszkaniowej. Sprawdź co się zmienia i jak krok po kroku wygląda cała procedura.

Wielu Polaków wciąż ma książeczki mieszkaniowe z premią gwarancyjną. By ją wykorzystać, trzeba zlikwidować książeczkę i przeznaczyć pieniądze na określony cel. Money.pl radzi jak to zrobić.

Kto może ubiegać się o wypłatę premii gwarancyjnej?

Premia gwarancyjna jest wypłacana właścicielom książeczek założonych przed 23 października 1990 roku.

Jej wysokość jest obliczana zgodnie z wzorem podanym w załączniku do ustawy. Jest ona sumą premii cząstkowych wyliczonych dla każdego roku/kwartału oszczędzania.

Na potrzeby obliczania premii gwarancyjnej GUS publikuje w swoich Dziennikach Urzędowych cenę 1 mkw. powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego.

Do tej pory by nie stracić premii, trzeba było wykorzystać zgromadzone pieniądze na jeden z siedmiu, poniższych celów:

1) Zakup mieszkania w spółdzielni mieszkaniowej. W grę wchodzą lokale o statusie lokatorskim lub na odrębną własność. Wyjątkiem było przekształcenie spółdzielczego lokalu własnościowego w odrębną własność, wtedy premii nie można było odzyskać.

2) Kupno spółdzielczego mieszkania własnościowego lub domu jednorodzinnego w spółdzielni mieszkaniowej. W takiej sytuacji premię uzyskujemy także, gdy mieszkanie stało się naszą własnością w wyniku zamiany. Ale w obu przypadkach - kupna i zamiany - nie można uzyskać premii, gdy nabywaliśmy prawa jedynie do części lokalu lub domu.

3) Kupno lub zamiana mieszkania nowego lub używanego. Z wyjątkiem zakupu na zasadach współwłasności lub części lokalu. Prawo do premii daje też wykup mieszkania komunalnego lub zakładowego.

4) Kupno nowego mieszkania lub domu jednorodzinnego od dewelopera lub spółdzielni mieszkaniowej.

5) Budowa własnego domu jednorodzinnego.

6) Przebudowa, nadbudowa lub rozbudowa budynku mieszkalnego lub pomieszczenia niemieszkalnego na mieszkanie;

7) Najem lokalu budowanego w systemie czynszowego budownictwa społecznego przez TBS w związku z:

- wpłaceniem kaucji zabezpieczającej pokrycie należności z tytułu najmu lokalu mieszkalnego w budynku wielorodzinnym, w wysokości przekraczającej 3 proc. wartości odtworzeniowej lokalu

- dokonaniem wpłaty na podstawie umowy w sprawie partycypacji w wysokości nie niższej niż 20 proc. ostatecznych kosztów budowy, przypadających na dany lokal.

podstawa prawna: art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 30.11.1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii gwarancyjnych

Pomimo tego, rzesza posiadaczy książeczek nie topniała tak szybko, jak się spodziewano. A to za sprawą ograniczonego katalogu możliwości korzystania z premii. Dlatego ustawę znowelizowano i od 1 kwietnia poszerzono katalog celów.

Możliwość odzyskania premii uzyskają też osoby, które pieniądze z premii przeznaczą np. na niektóre remonty lub do uzupełnienia wkładu własnego kredytu na kupno mieszkania.

NA JAKIE NOWE CELE MOŻNA WYKORZYSTAĆ PREMIĘ GWARANCYJNĄ:

1.Nabycie odrębnej własności lokalu w spółdzielni mieszkaniowej w drodze przekształcenia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego.

2. Remont domu lub mieszkania polegający na wymianie okien, instalacji gazowej lub instalacji elektrycznej.

3. Wpłata rocznej składki na fundusz remontowy kwoty.

Tutaj warunkiem jest przeprowadzenie w okresie ostatnich dwóch latach przez wspólnotę mieszkaniową lub spółdzielnię mieszkaniową remontów części wspólnej nieruchomości, w których kosztach udział właściciela książeczki, był co najmniej równy wpłacie dokonanej na fundusz remontowy.

4. Spłata tzw. starego kredytu mieszkaniowego w spółdzielni. Chodzi o zadłużenie obciążające lokal mieszkalny z tytułu tzw. starego kredytu spółdzielczego. Co ważne dotyczy to również tych spółdzielców, którzy dokonali takiej spłaty przed wejściem w życie ustawy.

5. Wkład własny do kredytu mieszkaniowego udzielonego na realizację przedsięwzięcia które uprawnia do wypłaty premii (czyli np.: zakup mieszkania lub domu).

4. Spłata tzw. starego kredytu mieszkaniowego w spółdzielni. Chodzi o zadłużenie obciążające lokal mieszkalny z tytułu tzw. starego kredytu spółdzielczego. Co ważne dotyczy to również tych spółdzielców, którzy dokonali takiej spłaty przed wejściem w życie ustawy.

5. Wkład własny do kredytu mieszkaniowego udzielonego na realizację przedsięwzięcia które uprawnia do wypłaty premii (czyli np.: zakup mieszkania lub domu).

GDZIE I KIEDY SIĘ ZGŁOSIĆ?

Wystarczy w dowolnym oddziale PKO BP SA złożyć wniosek o likwidację książeczki mieszkaniowej i wypłatę premii gwarancyjnej.

Pamiętajmy, że trzeba to zrobić w terminie 90 dni od dnia dokonania czynności, która uprawnia nas do uzyskania premii. Musimy też odpowiednio udokumentować dokonanie czynności uprawniającej do jej wypłaty.

W przypadku braku wszystkich potrzebnych dokumentów, bank wyznaczy termin na ich uzupełnienie Dostaniemy na to nie więcej niż 30 dni, licząc od dnia złożenia wniosku.

WAŻNE: sam fakt posiadania książeczki mieszkaniowej, nie uprawnia jej właściciela do uzyskania premii gwarancyjnej.

PODSTAWA TO DOKUMENTY. BEZ NICH NIE MA PREMII

By uniknąć kłopotów z brakiem dokumentów, lepiej zawczasu dobrze się przygotować do wizyty w banku. Tym bardziej, że każdy z nowych celów, na które możemy wykorzystać premię wymaga od nas przedstawienia innych zaświadczeń i faktur.

1. Przekształcenie lokalu spółdzielczego w mieszkanie własnościowe

- akt notarialny ustanawiający (przenoszący) odrębną własność lokalu mieszkalnego w spółdzielni mieszkaniowej w wyniku przekształcenia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego

2. Remont domu lub mieszkania polegający na wymianie okien, instalacji gazowej lub instalacji elektrycznej.

Premia gwarancyjna jest wypłacana zawsze po zakończeniu remontu. Ustawa nie zawiera ograniczenia kwotowego. Czyli łączny koszt remontu może być niższy niż wysokość przysługującej premii gwarancyjnej.

Wymiana okien:

- faktura zakupu materiału wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej (lub jego współmałżonka), lub faktura za wykonanie usługi (wymianę) wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej lub jego współmałżonka,

- dokument poświadczający tytuł prawny do lokalu mieszkalnego/domu jednorodzinnego.

Instalacja gazowa lub elektryczna:

- faktura zakupu materiału wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej lub jego współmałżonka, lub faktura za wykonanie usługi (wymianę) wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej lub jego współmałżonka,

- protokół sprawdzenia odbiorczego podpisany przez osobę trzecią wykwalifikowaną w zakresie takiego sprawdzenia,

- kserokopia świadectwa kwalifikacyjnego osoby dokonującej sprawdzenia odbiorczego,

- dokument poświadczający tytuł prawny do lokalu mieszkalnego/domu jednorodzinnego.

Premia do zwrotu? Tak. Ale nie od razu

Rząd, którzy przygotował nowe przepisy, bał się, by masowa akcja likwidacji książeczek nie nadwyrężyła zbytnio budżetu. Dlatego nowe przepisy wprowadzają harmonogram uzyskiwania uprawnień do wypłaty premii w związku z remontem czy wpłatą na fundusz remontowy (patrz niżej). Termin, w którym nabywamy prawa do premii jest uzależniony od daty wystawienia książeczki.

KIEDY UZYSKUJEMY UPRAWNIENIA DO PREMII Z TYTUŁU REMONTU LUB WPŁATY NA FUNDUSZ REMONTOWY:

1) 1 kwietnia 2009 roku dla książeczek wystawionych włącznie do roku 1968

2) 1 stycznia 2010 roku dla książeczek wystawionych w latach 1969-1972

3) 1 stycznia 2011 roku dla książeczek wystawionych w latach 1973-1975

4) 1 stycznia 2012 roku dla książeczek wystawionych w latach 1976-1979

5) 1 stycznia 2013 roku dla książeczek wystawionych w latach 1980-1985

6) 1 stycznia 2014 roku dla książeczek wystawionych w 1986 r.

7) 1 stycznia 2015 roku dla książeczek wystawionych w 1987 r.

8) 1 stycznia 2016 roku dla książeczek wystawionych w 1988 r.

9) 1 stycznia 2017 roku dla książeczek wystawionych w latach 1989-1990

3. Wpłata na fundusz remontowy

- zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej potwierdzające, iż właścicielowi książeczki przysługuje tytuł prawny do zajmowanego lokalu mieszkalnego

- zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej/wspólnoty mieszkaniowej potwierdzające dokonanie przez właściciela książeczki wpłaty na fundusz remontowy wspólnoty/spółdzielni, kwoty należnej za okres 12 miesięcy poprzedzających miesiąc złożenia wniosku o likwidację książeczki

WAŻNE: W tym przypadku także obowiązuje harmonogram nabywania praw do premii. Jest taki sam jak w przypadku remontów.

4. Spłata tzw. starych kredytów mieszkaniowych w spółdzielni

Osoby, które dopiero zamierzają spłacić kredyt spółdzielczy, jak i te które już go spłaciły wcześniej muszą przedstawić zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej potwierdzające dokonanie - przez właściciela książeczki mieszkaniowej - całkowitej spłaty kredytu obciążającego dany lokal mieszkalny.

Różnią się za to terminy. Dla osób, które zamierzają dopiero spłacić kredyt, warunkiem wypłaty premii jest złożenie wniosku o likwidację książeczki mieszkaniowej i wypłatę premii gwarancyjnej w ciągu 90 dni od dokonania całkowitej spłaty kredytu.
Natomiast jeżeli już spłaciliśmy całe zadłużenie - powstałe w związku z kredytem starego portfela - obciążające nasz lokal, ustawa wprowadza harmonogram realizacji uprawnień do premii gwarancyjnej.

Warunkiem wypłaty premii gwarancyjnej jest złożenie właściciela książeczki z wnioskiem o jej likwidację, w okresie pierwszych 6 miesięcy roku, w którym otrzymujemy uprawnienia do premii gwarancyjnej.

- Oznacza to, iż w przypadku oszczędnościowej książeczki mieszkaniowej założonej w latach 1969 - 1972 jej właściciel może złożyć wniosek o jej likwidację i wypłatę premii gwarancyjnej w związku ze spłatą kredytu w okresie pierwszych 6 miesięcy roku realizacji uprawnienia, tj. od dnia 1 stycznia do 30 czerwca 2010 r. A zatem, w przypadku złożenia wniosku 1 lipca 2010 r. Bank odmówi wypłaty premii gwarancyjnej - informuje Artur Smolarczyk, kierownik Zespołu Obsługi Książeczek Mieszkaniowych w PKO BP.

KIEDY UZYSKUJEMY PRAWO DO PREMII NA SPŁATĘ TZW. STAREGO KREDYTU?
1) od 1 kwietnia 2009 r. do 31 grudnia 2009 r. - książeczki wystawione do roku 1968 (włącznie)
2) od 1 stycznia do 31 grudnia 2010 r. dla książeczek wystawionych w latach 1969-1972
3) od 1 stycznia do 31 grudnia 2011 r. dla książeczek wystawionych w latach 1973-1975
4) od 1 stycznia do 31 grudnia 2012 r. dla książeczek wystawionych w latach 1976-1979
5) od 1 stycznia do 31 grudnia 2013 r. dla książeczek wystawionych w latach 1980-1985
6) od 1 stycznia do 31 grudnia 2014 r. dla książeczek wystawionych w 1986 r.
7) od 1 stycznia do 31 grudnia 2015 r. dla książeczek wystawionych w 1987 r.
8) od 1 stycznia do 31 grudnia 2016 r. dla książeczek wystawionych w 1988 r.
9) od 1 stycznia do 31 grudnia 2017 r. dla książeczek wystawionych w latach 1989-1990

5. Wkład własny do kredytu mieszkaniowego

1. W banku prowadzącym książeczkę mieszkaniową dostajemy zaświadczenie o aktualnej wysokości przysługującej premii gwarancyjnej i wysokości zgromadzonego wkładu.

2. W wybranym przez siebie banku zawieramy umowę kredytu mieszkaniowego w wysokości uwzględniającej należną premię. Premia wchodzi w skład naszego wkładu własnego - a więc nie zwiększa wysokości kredytu.

3. Składamy w banku prowadzącym książeczkę wniosek o jej likwidację i wypłatę premii gwarancyjnej. Przedstawiamy przy tym umowę kredytu wskazującą m.in. numer rachunku w banku kredytującym, na który ma nastąpić przekazanie premii.

4. Bank prowadzący książeczkę likwiduje ją i przekazuje premię gwarancyjną na w/w rachunek w banku kredytującym

5. Bank kredytujący po otrzymaniu premii (i ewentualnie po spełnieniu innych warunków przewidzianych w umowie kredytu, np. po ustanowieniu zabezpieczeń) uruchamia kredyt. Bank wypłaca kredyt (lub jego część, jeżeli wypłata następuje w transzach): wskazanemu inwestorowi, osobie od której właściciel książeczki - kredytobiorca nabywa lokal na rynku wtórnym lub samemu właścicielowi książeczki - w przypadku budowy własnego domu.

(MM)
Jak zlikwidować książeczkę i odzyskać premię
2009-04-01 07:00

Jak zlikwidować książeczkę i odzyskać premię

Od 1 kwietnia łatwiej skorzystać z premii z książeczki mieszkaniowej. Sprawdź co się zmienia i jak krok po kroku wygląda cała procedura.

Wielu Polaków wciąż ma książeczki mieszkaniowe z premią gwarancyjną. By ją wykorzystać, trzeba zlikwidować książeczkę i przeznaczyć pieniądze na określony cel. Money.pl radzi jak to zrobić.

Kto może ubiegać się o wypłatę premii gwarancyjnej?

Premia gwarancyjna jest wypłacana właścicielom książeczek założonych przed 23 października 1990 roku.

Jej wysokość jest obliczana zgodnie z wzorem podanym w załączniku do ustawy. Jest ona sumą premii cząstkowych wyliczonych dla każdego roku/kwartału oszczędzania.

Na potrzeby obliczania premii gwarancyjnej GUS publikuje w swoich Dziennikach Urzędowych cenę 1 mkw. powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego.

Do tej pory by nie stracić premii, trzeba było wykorzystać zgromadzone pieniądze na jeden z siedmiu, poniższych celów:

1) Zakup mieszkania w spółdzielni mieszkaniowej. W grę wchodzą lokale o statusie lokatorskim lub na odrębną własność. Wyjątkiem było przekształcenie spółdzielczego lokalu własnościowego w odrębną własność, wtedy premii nie można było odzyskać.

2) Kupno spółdzielczego mieszkania własnościowego lub domu jednorodzinnego w spółdzielni mieszkaniowej. W takiej sytuacji premię uzyskujemy także, gdy mieszkanie stało się naszą własnością w wyniku zamiany. Ale w obu przypadkach - kupna i zamiany - nie można uzyskać premii, gdy nabywaliśmy prawa jedynie do części lokalu lub domu.

3) Kupno lub zamiana mieszkania nowego lub używanego. Z wyjątkiem zakupu na zasadach współwłasności lub części lokalu. Prawo do premii daje też wykup mieszkania komunalnego lub zakładowego.

4) Kupno nowego mieszkania lub domu jednorodzinnego od dewelopera lub spółdzielni mieszkaniowej.

5) Budowa własnego domu jednorodzinnego.

6) Przebudowa, nadbudowa lub rozbudowa budynku mieszkalnego lub pomieszczenia niemieszkalnego na mieszkanie;

7) Najem lokalu budowanego w systemie czynszowego budownictwa społecznego przez TBS w związku z:

- wpłaceniem kaucji zabezpieczającej pokrycie należności z tytułu najmu lokalu mieszkalnego w budynku wielorodzinnym, w wysokości przekraczającej 3 proc. wartości odtworzeniowej lokalu

- dokonaniem wpłaty na podstawie umowy w sprawie partycypacji w wysokości nie niższej niż 20 proc. ostatecznych kosztów budowy, przypadających na dany lokal.

podstawa prawna: art. 3 ust. 1 ustawy z dnia 30.11.1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii gwarancyjnych

Pomimo tego, rzesza posiadaczy książeczek nie topniała tak szybko, jak się spodziewano. A to za sprawą ograniczonego katalogu możliwości korzystania z premii. Dlatego ustawę znowelizowano i od 1 kwietnia poszerzono katalog celów.

Możliwość odzyskania premii uzyskają też osoby, które pieniądze z premii przeznaczą np. na niektóre remonty lub do uzupełnienia wkładu własnego kredytu na kupno mieszkania.

NA JAKIE NOWE CELE MOŻNA WYKORZYSTAĆ PREMIĘ GWARANCYJNĄ:

1.Nabycie odrębnej własności lokalu w spółdzielni mieszkaniowej w drodze przekształcenia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego.

2. Remont domu lub mieszkania polegający na wymianie okien, instalacji gazowej lub instalacji elektrycznej.

3. Wpłata rocznej składki na fundusz remontowy kwoty.

Tutaj warunkiem jest przeprowadzenie w okresie ostatnich dwóch latach przez wspólnotę mieszkaniową lub spółdzielnię mieszkaniową remontów części wspólnej nieruchomości, w których kosztach udział właściciela książeczki, był co najmniej równy wpłacie dokonanej na fundusz remontowy.

4. Spłata tzw. starego kredytu mieszkaniowego w spółdzielni. Chodzi o zadłużenie obciążające lokal mieszkalny z tytułu tzw. starego kredytu spółdzielczego. Co ważne dotyczy to również tych spółdzielców, którzy dokonali takiej spłaty przed wejściem w życie ustawy.

5. Wkład własny do kredytu mieszkaniowego udzielonego na realizację przedsięwzięcia które uprawnia do wypłaty premii (czyli np.: zakup mieszkania lub domu).

4. Spłata tzw. starego kredytu mieszkaniowego w spółdzielni. Chodzi o zadłużenie obciążające lokal mieszkalny z tytułu tzw. starego kredytu spółdzielczego. Co ważne dotyczy to również tych spółdzielców, którzy dokonali takiej spłaty przed wejściem w życie ustawy.

5. Wkład własny do kredytu mieszkaniowego udzielonego na realizację przedsięwzięcia które uprawnia do wypłaty premii (czyli np.: zakup mieszkania lub domu).

GDZIE I KIEDY SIĘ ZGŁOSIĆ?

Wystarczy w dowolnym oddziale PKO BP SA złożyć wniosek o likwidację książeczki mieszkaniowej i wypłatę premii gwarancyjnej.

Pamiętajmy, że trzeba to zrobić w terminie 90 dni od dnia dokonania czynności, która uprawnia nas do uzyskania premii. Musimy też odpowiednio udokumentować dokonanie czynności uprawniającej do jej wypłaty.

W przypadku braku wszystkich potrzebnych dokumentów, bank wyznaczy termin na ich uzupełnienie Dostaniemy na to nie więcej niż 30 dni, licząc od dnia złożenia wniosku.

WAŻNE: sam fakt posiadania książeczki mieszkaniowej, nie uprawnia jej właściciela do uzyskania premii gwarancyjnej.

PODSTAWA TO DOKUMENTY. BEZ NICH NIE MA PREMII

By uniknąć kłopotów z brakiem dokumentów, lepiej zawczasu dobrze się przygotować do wizyty w banku. Tym bardziej, że każdy z nowych celów, na które możemy wykorzystać premię wymaga od nas przedstawienia innych zaświadczeń i faktur.

1. Przekształcenie lokalu spółdzielczego w mieszkanie własnościowe

- akt notarialny ustanawiający (przenoszący) odrębną własność lokalu mieszkalnego w spółdzielni mieszkaniowej w wyniku przekształcenia spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego

2. Remont domu lub mieszkania polegający na wymianie okien, instalacji gazowej lub instalacji elektrycznej.

Premia gwarancyjna jest wypłacana zawsze po zakończeniu remontu. Ustawa nie zawiera ograniczenia kwotowego. Czyli łączny koszt remontu może być niższy niż wysokość przysługującej premii gwarancyjnej.

Wymiana okien:

- faktura zakupu materiału wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej (lub jego współmałżonka), lub faktura za wykonanie usługi (wymianę) wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej lub jego współmałżonka,

- dokument poświadczający tytuł prawny do lokalu mieszkalnego/domu jednorodzinnego.

Instalacja gazowa lub elektryczna:

- faktura zakupu materiału wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej lub jego współmałżonka, lub faktura za wykonanie usługi (wymianę) wystawiona na właściciela książeczki mieszkaniowej lub jego współmałżonka,

- protokół sprawdzenia odbiorczego podpisany przez osobę trzecią wykwalifikowaną w zakresie takiego sprawdzenia,

- kserokopia świadectwa kwalifikacyjnego osoby dokonującej sprawdzenia odbiorczego,

- dokument poświadczający tytuł prawny do lokalu mieszkalnego/domu jednorodzinnego.

Premia do zwrotu? Tak. Ale nie od razu

Rząd, którzy przygotował nowe przepisy, bał się, by masowa akcja likwidacji książeczek nie nadwyrężyła zbytnio budżetu. Dlatego nowe przepisy wprowadzają harmonogram uzyskiwania uprawnień do wypłaty premii w związku z remontem czy wpłatą na fundusz remontowy (patrz niżej). Termin, w którym nabywamy prawa do premii jest uzależniony od daty wystawienia książeczki.

KIEDY UZYSKUJEMY UPRAWNIENIA DO PREMII Z TYTUŁU REMONTU LUB WPŁATY NA FUNDUSZ REMONTOWY:

1) 1 kwietnia 2009 roku dla książeczek wystawionych włącznie do roku 1968

2) 1 stycznia 2010 roku dla książeczek wystawionych w latach 1969-1972

3) 1 stycznia 2011 roku dla książeczek wystawionych w latach 1973-1975

4) 1 stycznia 2012 roku dla książeczek wystawionych w latach 1976-1979

5) 1 stycznia 2013 roku dla książeczek wystawionych w latach 1980-1985

6) 1 stycznia 2014 roku dla książeczek wystawionych w 1986 r.

7) 1 stycznia 2015 roku dla książeczek wystawionych w 1987 r.

8) 1 stycznia 2016 roku dla książeczek wystawionych w 1988 r.

9) 1 stycznia 2017 roku dla książeczek wystawionych w latach 1989-1990

3. Wpłata na fundusz remontowy

- zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej potwierdzające, iż właścicielowi książeczki przysługuje tytuł prawny do zajmowanego lokalu mieszkalnego

- zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej/wspólnoty mieszkaniowej potwierdzające dokonanie przez właściciela książeczki wpłaty na fundusz remontowy wspólnoty/spółdzielni, kwoty należnej za okres 12 miesięcy poprzedzających miesiąc złożenia wniosku o likwidację książeczki

WAŻNE: W tym przypadku także obowiązuje harmonogram nabywania praw do premii. Jest taki sam jak w przypadku remontów.

4. Spłata tzw. starych kredytów mieszkaniowych w spółdzielni

Osoby, które dopiero zamierzają spłacić kredyt spółdzielczy, jak i te które już go spłaciły wcześniej muszą przedstawić zaświadczenie ze spółdzielni mieszkaniowej potwierdzające dokonanie - przez właściciela książeczki mieszkaniowej - całkowitej spłaty kredytu obciążającego dany lokal mieszkalny.

Różnią się za to terminy. Dla osób, które zamierzają dopiero spłacić kredyt, warunkiem wypłaty premii jest złożenie wniosku o likwidację książeczki mieszkaniowej i wypłatę premii gwarancyjnej w ciągu 90 dni od dokonania całkowitej spłaty kredytu.
Natomiast jeżeli już spłaciliśmy całe zadłużenie - powstałe w związku z kredytem starego portfela - obciążające nasz lokal, ustawa wprowadza harmonogram realizacji uprawnień do premii gwarancyjnej.

Warunkiem wypłaty premii gwarancyjnej jest złożenie właściciela książeczki z wnioskiem o jej likwidację, w okresie pierwszych 6 miesięcy roku, w którym otrzymujemy uprawnienia do premii gwarancyjnej.

- Oznacza to, iż w przypadku oszczędnościowej książeczki mieszkaniowej założonej w latach 1969 - 1972 jej właściciel może złożyć wniosek o jej likwidację i wypłatę premii gwarancyjnej w związku ze spłatą kredytu w okresie pierwszych 6 miesięcy roku realizacji uprawnienia, tj. od dnia 1 stycznia do 30 czerwca 2010 r. A zatem, w przypadku złożenia wniosku 1 lipca 2010 r. Bank odmówi wypłaty premii gwarancyjnej - informuje Artur Smolarczyk, kierownik Zespołu Obsługi Książeczek Mieszkaniowych w PKO BP.

KIEDY UZYSKUJEMY PRAWO DO PREMII NA SPŁATĘ TZW. STAREGO KREDYTU?
1) od 1 kwietnia 2009 r. do 31 grudnia 2009 r. - książeczki wystawione do roku 1968 (włącznie)
2) od 1 stycznia do 31 grudnia 2010 r. dla książeczek wystawionych w latach 1969-1972
3) od 1 stycznia do 31 grudnia 2011 r. dla książeczek wystawionych w latach 1973-1975
4) od 1 stycznia do 31 grudnia 2012 r. dla książeczek wystawionych w latach 1976-1979
5) od 1 stycznia do 31 grudnia 2013 r. dla książeczek wystawionych w latach 1980-1985
6) od 1 stycznia do 31 grudnia 2014 r. dla książeczek wystawionych w 1986 r.
7) od 1 stycznia do 31 grudnia 2015 r. dla książeczek wystawionych w 1987 r.
8) od 1 stycznia do 31 grudnia 2016 r. dla książeczek wystawionych w 1988 r.
9) od 1 stycznia do 31 grudnia 2017 r. dla książeczek wystawionych w latach 1989-1990

5. Wkład własny do kredytu mieszkaniowego

1. W banku prowadzącym książeczkę mieszkaniową dostajemy zaświadczenie o aktualnej wysokości przysługującej premii gwarancyjnej i wysokości zgromadzonego wkładu.

2. W wybranym przez siebie banku zawieramy umowę kredytu mieszkaniowego w wysokości uwzględniającej należną premię. Premia wchodzi w skład naszego wkładu własnego - a więc nie zwiększa wysokości kredytu.

3. Składamy w banku prowadzącym książeczkę wniosek o jej likwidację i wypłatę premii gwarancyjnej. Przedstawiamy przy tym umowę kredytu wskazującą m.in. numer rachunku w banku kredytującym, na który ma nastąpić przekazanie premii.

4. Bank prowadzący książeczkę likwiduje ją i przekazuje premię gwarancyjną na w/w rachunek w banku kredytującym

5. Bank kredytujący po otrzymaniu premii (i ewentualnie po spełnieniu innych warunków przewidzianych w umowie kredytu, np. po ustanowieniu zabezpieczeń) uruchamia kredyt. Bank wypłaca kredyt (lub jego część, jeżeli wypłata następuje w transzach): wskazanemu inwestorowi, osobie od której właściciel książeczki - kredytobiorca nabywa lokal na rynku wtórnym lub samemu właścicielowi książeczki - w przypadku budowy własnego domu.

(MM)
Jak zlikwidować książeczkę i odzyskać premię
2009-04-01 07:00

Książeczki mieszkaniowe: 10 mld zł do wzięcia

Półtora miliona Polaków może dostać pieniądze na remont, jeśli zlikwidują stare książeczki mieszkaniowe. Możemy otrzymać prawie 10 mld złotych premii.
Od pierwszego kwietnia prawo do premii gwarancyjnej przy likwidacji książeczki będzie przysługiwać nie tylko w przypadku budowy lub zakupu domu czy mieszkania, ale także przy wymianie okien, instalacji gazowej czy elektrycznej.

Niewykorzystane pozostały przede wszystkim książeczki mieszkaniowe założone w ostatnich latach 1985-89, czyli pod koniec PRL-u.

Większość oszczędzających formalnie zgromadziła na rachunkach względnie niewysokie kwoty. Jednak kilkaset czy kilka tysięcy złotych, na jakie opiewa książeczka, to nie cała przypadająca do wypłaty suma.

Gros wypłacanych pieniędzy z książeczek to tak zwane premie gwarancyjne, które mają zrekompensować regularnie oszczędzającym utratę wartości ich wkładów.

Premie z książeczek założonych w latach 50., 60. i 70., to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Najwyższa wypłacona premia była rzędu 50 tysięcy, średnio jest to jednak, według naszych szacunków, 6,5 tysiąca - mówi Maciej Kazimierski z banku PKO BP, zajmującego się obsługą większości książeczek mieszkaniowych. - Najniższa, o jakiej słyszałem, wyniosła zaledwie 15 złotych - dodaje.

Ponieważ realizacja książeczki z prawem do premii przysługiwała dotychczas jedynie w przypadku zakupu lub budowy domu, nie każdy mógł z takiego rozwiązania skorzystać.

Systematycznie w ostatnich latach malejąca liczba likwidowanych książeczek wyraźnie świadczy o wyczerpywaniu się liczby właścicieli książeczek zdolnych finansowo do zrealizowania któregokolwiek z istniejących tytułów do uzyskania premii - argumentował rząd w uzasadnieniu do ustawy, która rozszerza listę celów uprawniających do premii.

źródło: Money.pl na podstawie danych PKO BP

Poważna część posiadaczy książeczek, nie widząc szans na zakup mieszkania, więc i na wykorzystanie premii, wycofywała zgromadzone pieniądze rezygnując z dopłaty. - Bank zawsze do tego zniechęcał - mówi Maciej Kazimierski. - Trzeba zauważyć, że premię gwarancyjną finansuje budżet, nie mamy więc żadnego interesu w likwidacji książeczki z rezygnacją do premii. Nasi klienci byli szczegółowo informowani, co tracą, prosiliśmy ich też o podpisanie oświadczeń, że zdecydowali się na ten krok wiedząc o jego konsekwencjach. Jednak i tak w 2008 roku z dopłat zrezygnowało 13 tysięcy osób - dodaje.

Jak podaje Ministerstwo Gospodarki był to jeden z ważniejszych powodów zmiany katalogu czynności uprawniających do uzyskania premii.

Jednak, w jego ocenie, nowelizacja będzie niemało kosztować.

źródło: Ministerstwo Gospodarki

W szacunkach skutków wprowadzenia ustawy, przy założeniu, że aż 20 procent książeczek nie zostanie zrealizowana w ogóle (zaginęły, zostały zniszczone lub mimo złagodzenia warunków nie będą mogły być zrealizowane), na wypłaty tylko na nowe cele potrzebne będą prawie 4 miliardy złotych.

Z kolei szacunki PKO BP dotyczące łącznych - zarówno na dawne, jak i na nowe cele -  wypłat z książeczek mieszkaniowych do 2017 roku, czyli do momentu, w którym tracą one ważność, są na poziomie 9 miliardów.



Książeczki mieszkaniowe: 10 mld zł do wzięcia

Książeczki mieszkaniowe: 10 mld zł do wzięcia

Półtora miliona Polaków może dostać pieniądze na remont, jeśli zlikwidują stare książeczki mieszkaniowe. Możemy otrzymać prawie 10 mld złotych premii.
Od pierwszego kwietnia prawo do premii gwarancyjnej przy likwidacji książeczki będzie przysługiwać nie tylko w przypadku budowy lub zakupu domu czy mieszkania, ale także przy wymianie okien, instalacji gazowej czy elektrycznej.

Niewykorzystane pozostały przede wszystkim książeczki mieszkaniowe założone w ostatnich latach 1985-89, czyli pod koniec PRL-u.

Większość oszczędzających formalnie zgromadziła na rachunkach względnie niewysokie kwoty. Jednak kilkaset czy kilka tysięcy złotych, na jakie opiewa książeczka, to nie cała przypadająca do wypłaty suma.

Gros wypłacanych pieniędzy z książeczek to tak zwane premie gwarancyjne, które mają zrekompensować regularnie oszczędzającym utratę wartości ich wkładów.

Premie z książeczek założonych w latach 50., 60. i 70., to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Najwyższa wypłacona premia była rzędu 50 tysięcy, średnio jest to jednak, według naszych szacunków, 6,5 tysiąca - mówi Maciej Kazimierski z banku PKO BP, zajmującego się obsługą większości książeczek mieszkaniowych. - Najniższa, o jakiej słyszałem, wyniosła zaledwie 15 złotych - dodaje.

Ponieważ realizacja książeczki z prawem do premii przysługiwała dotychczas jedynie w przypadku zakupu lub budowy domu, nie każdy mógł z takiego rozwiązania skorzystać.

Systematycznie w ostatnich latach malejąca liczba likwidowanych książeczek wyraźnie świadczy o wyczerpywaniu się liczby właścicieli książeczek zdolnych finansowo do zrealizowania któregokolwiek z istniejących tytułów do uzyskania premii - argumentował rząd w uzasadnieniu do ustawy, która rozszerza listę celów uprawniających do premii.

źródło: Money.pl na podstawie danych PKO BP

Poważna część posiadaczy książeczek, nie widząc szans na zakup mieszkania, więc i na wykorzystanie premii, wycofywała zgromadzone pieniądze rezygnując z dopłaty. - Bank zawsze do tego zniechęcał - mówi Maciej Kazimierski. - Trzeba zauważyć, że premię gwarancyjną finansuje budżet, nie mamy więc żadnego interesu w likwidacji książeczki z rezygnacją do premii. Nasi klienci byli szczegółowo informowani, co tracą, prosiliśmy ich też o podpisanie oświadczeń, że zdecydowali się na ten krok wiedząc o jego konsekwencjach. Jednak i tak w 2008 roku z dopłat zrezygnowało 13 tysięcy osób - dodaje.

Jak podaje Ministerstwo Gospodarki był to jeden z ważniejszych powodów zmiany katalogu czynności uprawniających do uzyskania premii.

Jednak, w jego ocenie, nowelizacja będzie niemało kosztować.

źródło: Ministerstwo Gospodarki

W szacunkach skutków wprowadzenia ustawy, przy założeniu, że aż 20 procent książeczek nie zostanie zrealizowana w ogóle (zaginęły, zostały zniszczone lub mimo złagodzenia warunków nie będą mogły być zrealizowane), na wypłaty tylko na nowe cele potrzebne będą prawie 4 miliardy złotych.

Z kolei szacunki PKO BP dotyczące łącznych - zarówno na dawne, jak i na nowe cele -  wypłat z książeczek mieszkaniowych do 2017 roku, czyli do momentu, w którym tracą one ważność, są na poziomie 9 miliardów.



Książeczki mieszkaniowe: 10 mld zł do wzięcia

Najbogatsi dadzą 5 bln dolarów na walkę z kryzysem

Grupa G20 opracowała globalny pakiet stymulujący na taką kwotę.
Do końca 2010 roku pieniądze te mają zostać przeznaczone między innymi na walkę z bezrobociem, ożywienie gospodarki i ochronę osób obciążonych kredytami hipotecznymi. Międzynarodowe organizacje finansowe - takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy - trafi bilion dolarów.
Bank Światowy dostanie pół biliona, dalsze ćwierć zasili fundusz gwarantowanych kredytów państwowych. Uratuje to wiele budżetów, zwłaszcza uboższych państw. Kolejne ćwierć biliona ma zagwarantować kredyty handlowe, bez których światowa gospodarka zastygłaby w bezruchu.

Pomoc otrzymają także najuboższe państwa. Przykładowo mają być dla nich przeznaczone zyski ze światowego handlu złotem, co przyniesie około 50 miliardów dolarów.
W Londynie zakończył się szczyt przywódców najbardziej uprzemysłowionych państw świata. Przywódcy państw z grupy G20 spotkali się, by ustalić strategię walki z kryzysem gospodarczym.

W wystąpieniu końcowym brytyjski premier Gordon Brown (na zdjęciu z prezydentem USA) zapowiedział wprowadzenie większego nadzoru finansowego, zlikwidowanie tak zwanych rajów podatkowych i zredukowanie niewiarygodnie wysokich wynagrodzeń bankierów. Premier Brown zapowiedział także ograniczenie tajemnicy bankowej.
Szef brytyjskiego rządu wyjaśnił, że 15 miliardów z pakietu zostanie przekazana dla rynków wschodzących.

Jak podkreślił, członkowie G20 wierzą, że globalne problemy wymagają globalnych rozwiązań. Dodał, że nie ma recepty na szybkie wyjście z kryzysu. Jednak grupa G20 chce zrobić wszystko, by zapobiec takim sytuacjom w przyszłości - podkreślił Gordon Brown.
(IAR)/money.pl

Najbogatsi dadzą 5 bln dolarów na walkę z kryzysem

Grupa G20 opracowała globalny pakiet stymulujący na taką kwotę.
Do końca 2010 roku pieniądze te mają zostać przeznaczone między innymi na walkę z bezrobociem, ożywienie gospodarki i ochronę osób obciążonych kredytami hipotecznymi. Międzynarodowe organizacje finansowe - takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy - trafi bilion dolarów.
Bank Światowy dostanie pół biliona, dalsze ćwierć zasili fundusz gwarantowanych kredytów państwowych. Uratuje to wiele budżetów, zwłaszcza uboższych państw. Kolejne ćwierć biliona ma zagwarantować kredyty handlowe, bez których światowa gospodarka zastygłaby w bezruchu.

Pomoc otrzymają także najuboższe państwa. Przykładowo mają być dla nich przeznaczone zyski ze światowego handlu złotem, co przyniesie około 50 miliardów dolarów.
W Londynie zakończył się szczyt przywódców najbardziej uprzemysłowionych państw świata. Przywódcy państw z grupy G20 spotkali się, by ustalić strategię walki z kryzysem gospodarczym.

W wystąpieniu końcowym brytyjski premier Gordon Brown (na zdjęciu z prezydentem USA) zapowiedział wprowadzenie większego nadzoru finansowego, zlikwidowanie tak zwanych rajów podatkowych i zredukowanie niewiarygodnie wysokich wynagrodzeń bankierów. Premier Brown zapowiedział także ograniczenie tajemnicy bankowej.
Szef brytyjskiego rządu wyjaśnił, że 15 miliardów z pakietu zostanie przekazana dla rynków wschodzących.

Jak podkreślił, członkowie G20 wierzą, że globalne problemy wymagają globalnych rozwiązań. Dodał, że nie ma recepty na szybkie wyjście z kryzysu. Jednak grupa G20 chce zrobić wszystko, by zapobiec takim sytuacjom w przyszłości - podkreślił Gordon Brown.
(IAR)/money.pl

Plaza Centers ogranicza nowe projekty i zatrudnienie

Plaza Centers w drugiej połowie zeszłego roku podjął decyzję o ograniczaniu rozpoczynania nowych projektów, wynika z raportu spółki. Spółka może zmniejszać zatrudnienie, zwłaszcza w rejonie Europy Środkowej i Wschodniej.
W świetle obecnych warunków rynkowych, w drugiej połowie roku podjęliśmy strategiczną decyzję o ograniczaniu nowych inwestycji oraz przejęć, choć będziemy kontynuowali rozwijanie projektów, które znajdują się w fazie konstrukcyjnej - czytamy w komunikacie.

Spółka poinformowała też, że podjęła kroki w celu redukcji zatrudnienia, zwłaszcza w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

W komunikacie podkreślono jednak, że sytuacja spółki jest dobra, a na koniec 2008 r. firma dysponowała gotówką i jej ekwiwalentem w wysokości 178 mln euro.

W raporcie spółka podała, że obecnie jest zaangażowana w 33 projekty w 9 krajach. Siedem z nich jest zlokalizowanych w Rumunii, po sześć w Polsce i Indiach, a cztery w Czechach. Pozostałe projekty są realizowane na Węgrzech, w Serbii, Bułgarii, Grecji i na Łotwie.

Zysk netto Plaza Centers wyniósł w 2008 r. 68 mln euro wobec 227 mln euro rok wcześniej, wynika ze wstępnych danych opublikowanych przez spółkę.

Od listopada 2006 roku Plaza Centers jest notowana na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Londynie (London Stock Exchange), a od 19 października 2007 roku - także na głównym rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Plaza Centers NV jest pośrednią własnością Elbit Imaging Ltd., izraelskiej spółki publicznej, której akcje notowane są na Giełdzie Papierów Wartościowych w Tel Awiwie (Izrael) i na NASDAQ Global Market w USA. Plaza Centers należy do grupy spółek Europe Israel, kontrolowanej przez założyciela, Mordechaja Zissera.
money.pl

Plaza Centers ogranicza nowe projekty i zatrudnienie

Plaza Centers w drugiej połowie zeszłego roku podjął decyzję o ograniczaniu rozpoczynania nowych projektów, wynika z raportu spółki. Spółka może zmniejszać zatrudnienie, zwłaszcza w rejonie Europy Środkowej i Wschodniej.
W świetle obecnych warunków rynkowych, w drugiej połowie roku podjęliśmy strategiczną decyzję o ograniczaniu nowych inwestycji oraz przejęć, choć będziemy kontynuowali rozwijanie projektów, które znajdują się w fazie konstrukcyjnej - czytamy w komunikacie.

Spółka poinformowała też, że podjęła kroki w celu redukcji zatrudnienia, zwłaszcza w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

W komunikacie podkreślono jednak, że sytuacja spółki jest dobra, a na koniec 2008 r. firma dysponowała gotówką i jej ekwiwalentem w wysokości 178 mln euro.

W raporcie spółka podała, że obecnie jest zaangażowana w 33 projekty w 9 krajach. Siedem z nich jest zlokalizowanych w Rumunii, po sześć w Polsce i Indiach, a cztery w Czechach. Pozostałe projekty są realizowane na Węgrzech, w Serbii, Bułgarii, Grecji i na Łotwie.

Zysk netto Plaza Centers wyniósł w 2008 r. 68 mln euro wobec 227 mln euro rok wcześniej, wynika ze wstępnych danych opublikowanych przez spółkę.

Od listopada 2006 roku Plaza Centers jest notowana na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Londynie (London Stock Exchange), a od 19 października 2007 roku - także na głównym rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Plaza Centers NV jest pośrednią własnością Elbit Imaging Ltd., izraelskiej spółki publicznej, której akcje notowane są na Giełdzie Papierów Wartościowych w Tel Awiwie (Izrael) i na NASDAQ Global Market w USA. Plaza Centers należy do grupy spółek Europe Israel, kontrolowanej przez założyciela, Mordechaja Zissera.
money.pl

PPL ma oddać konsorcjum Budimeksu 54,4 mln zł

Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL) ma zwrócić konsorcjum Budimeksu 54,4 mln zł pobranych wcześniej gwarancji bankowych plus 8,8 mln zł odsetek - poinformowała spółka po otrzymaniu wyroku Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej.

W skład konsorcjum wchodziły następujące firmy: Ferrovial Agroman SA, Budimex SA i Studio Lamela S.L.

Część przypadająca na Budimex wynosi 40 proc. kwot zasądzonych -  napisano w komunikacie.

Spór dotyczył gwarancji bankowych pobranych przez PPL w związku z realizacją przez konsorcjum Budimeksu kontraktu dotyczącego budowy terminala pasażerskiego na lotnisku na warszawskim Okęciu.

Wyrok nie mógł być inny, gdyż Sąd opiera się na faktach i dokumentach, a nie na spekulacjach. Świadczy on o tym, że sprawa Terminalu nie jest tak bardzo jednoznaczna, jak do tej pory była przedstawiana. Może już czas na poważne rozmowy obu stron sporu - skomentował wyrok prezes Budimeksu Marek Michałowski w przesłanym komunikacie prasowym.

Władze Okęcia zajęły gwarancje po tym, jak w październiku 2007 r. zerwały umowę z konsorcjum z powodu opóźnień w pracach budowlanych Terminalu 2. Budowę hali odlotów skończyli polscy podwykonawcy. Po ponad dwuletnim opóźnieniu, w marcu ub.r. została ona oddana do użytku.

Konsorcjum zaskarżyło decyzję władz Okęcia do Sądu Arbitrażowego.

Sąd rozpatrzył jedynie kwestie gwarancji bankowych. Zajęliśmy je konsorcjum w wysokości ok. 54 mln zł, uważając, że mamy do tego prawo. Oni wystąpili z powództwem do sądu, który zarządził dziś ich zwrot. Nie zgadzamy się z tym i będziemy szukać rozwiązań na drodze prawnej - powiedział PAP rzecznik Okęcia Jakub Mielniczuk.

Jak dodał, Sąd Arbitrażowy rozpatruje jeszcze kwestie odszkodowania w wysokości 137,5 mln zł, jakiego domaga się od konsorcjum Okęcie z tytułu m.in. szkód poniesionych przez PPL w związku z koniecznością odstąpienia od umowy na budowę Terminalu 2.

Przetarg na budowę Terminalu 2 konsorcjum wygrało w 2002 r. Kontrakt opiewał wówczas na blisko 200 mln USD. W lutym 2006 r. przedstawiciele PPL informowali posłów z sejmowej Komisji Infrastruktury, że do końca maja 2006 r. do użytku będzie oddana część Terminalu 2, a cała inwestycja może być zakończona w połowie 2007 r.

W sierpniu była już mowa o innych terminach: oddaniu hali przylotów w listopadzie 2006 r. (termin został dotrzymany); w kwietniu 2007 r. pozostała do realizacji część budynku terminalu wraz z pirsem północnym. Pirsy są to przedłużenia hali głównej terminalu lotniczego, zazwyczaj węższe od niej. Od pirsów odchodzą rękawy - kryte przejścia, którymi można się bezpośrednio dostać na pokład samolotu.

Ostatecznym powodem do zerwania kontraktu z konsorcjum był brak akceptacji przez Komendę Główną Państwowej Straży Pożarnej dla rozwiązań proponowanych przez konsorcjum. W ocenie PPL, wszystkie terminy wynikające z kontraktu oraz aneksu zostały przekroczone; wykonawca nie był zdolny do sprawnego zakończenia budowy oraz nie dawał gwarancji, że jakikolwiek nowy termin zakończenia rozbudowy mógłby być dotrzymany.

PAP/money.pl

PPL ma oddać konsorcjum Budimeksu 54,4 mln zł

Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL) ma zwrócić konsorcjum Budimeksu 54,4 mln zł pobranych wcześniej gwarancji bankowych plus 8,8 mln zł odsetek - poinformowała spółka po otrzymaniu wyroku Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej.

W skład konsorcjum wchodziły następujące firmy: Ferrovial Agroman SA, Budimex SA i Studio Lamela S.L.

Część przypadająca na Budimex wynosi 40 proc. kwot zasądzonych -  napisano w komunikacie.

Spór dotyczył gwarancji bankowych pobranych przez PPL w związku z realizacją przez konsorcjum Budimeksu kontraktu dotyczącego budowy terminala pasażerskiego na lotnisku na warszawskim Okęciu.

Wyrok nie mógł być inny, gdyż Sąd opiera się na faktach i dokumentach, a nie na spekulacjach. Świadczy on o tym, że sprawa Terminalu nie jest tak bardzo jednoznaczna, jak do tej pory była przedstawiana. Może już czas na poważne rozmowy obu stron sporu - skomentował wyrok prezes Budimeksu Marek Michałowski w przesłanym komunikacie prasowym.

Władze Okęcia zajęły gwarancje po tym, jak w październiku 2007 r. zerwały umowę z konsorcjum z powodu opóźnień w pracach budowlanych Terminalu 2. Budowę hali odlotów skończyli polscy podwykonawcy. Po ponad dwuletnim opóźnieniu, w marcu ub.r. została ona oddana do użytku.

Konsorcjum zaskarżyło decyzję władz Okęcia do Sądu Arbitrażowego.

Sąd rozpatrzył jedynie kwestie gwarancji bankowych. Zajęliśmy je konsorcjum w wysokości ok. 54 mln zł, uważając, że mamy do tego prawo. Oni wystąpili z powództwem do sądu, który zarządził dziś ich zwrot. Nie zgadzamy się z tym i będziemy szukać rozwiązań na drodze prawnej - powiedział PAP rzecznik Okęcia Jakub Mielniczuk.

Jak dodał, Sąd Arbitrażowy rozpatruje jeszcze kwestie odszkodowania w wysokości 137,5 mln zł, jakiego domaga się od konsorcjum Okęcie z tytułu m.in. szkód poniesionych przez PPL w związku z koniecznością odstąpienia od umowy na budowę Terminalu 2.

Przetarg na budowę Terminalu 2 konsorcjum wygrało w 2002 r. Kontrakt opiewał wówczas na blisko 200 mln USD. W lutym 2006 r. przedstawiciele PPL informowali posłów z sejmowej Komisji Infrastruktury, że do końca maja 2006 r. do użytku będzie oddana część Terminalu 2, a cała inwestycja może być zakończona w połowie 2007 r.

W sierpniu była już mowa o innych terminach: oddaniu hali przylotów w listopadzie 2006 r. (termin został dotrzymany); w kwietniu 2007 r. pozostała do realizacji część budynku terminalu wraz z pirsem północnym. Pirsy są to przedłużenia hali głównej terminalu lotniczego, zazwyczaj węższe od niej. Od pirsów odchodzą rękawy - kryte przejścia, którymi można się bezpośrednio dostać na pokład samolotu.

Ostatecznym powodem do zerwania kontraktu z konsorcjum był brak akceptacji przez Komendę Główną Państwowej Straży Pożarnej dla rozwiązań proponowanych przez konsorcjum. W ocenie PPL, wszystkie terminy wynikające z kontraktu oraz aneksu zostały przekroczone; wykonawca nie był zdolny do sprawnego zakończenia budowy oraz nie dawał gwarancji, że jakikolwiek nowy termin zakończenia rozbudowy mógłby być dotrzymany.

PAP/money.pl

Budimex pochwalił się rewelacyjnym wynikiem

Spółka budowlana Budimex miała po audycie 104,82 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 14,13 mln zł zysku rok wcześniej, podała spółka w raporcie rocznym.

Zysk operacyjny na poziomie grupy wyniósł 112,18 mln zł wobec 28,04 mln zł zysku rok wcześniej.

Skonsolidowane przychody wyniosły 3349,99 mln zł wobec 3075,91 mln zł rok wcześniej.

We wcześniejszym raporcie kwartalnym podano, że wynik netto za cały rok wyniósł 104,74 mln zł.

W ujęciu jednostkowym, w 2008 roku spółka miała 49,17 mln zł zysku netto wobec 27,02 mln zł zysku rok wcześniej.

money.pl

Budimex pochwalił się rewelacyjnym wynikiem

Spółka budowlana Budimex miała po audycie 104,82 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 14,13 mln zł zysku rok wcześniej, podała spółka w raporcie rocznym.

Zysk operacyjny na poziomie grupy wyniósł 112,18 mln zł wobec 28,04 mln zł zysku rok wcześniej.

Skonsolidowane przychody wyniosły 3349,99 mln zł wobec 3075,91 mln zł rok wcześniej.

We wcześniejszym raporcie kwartalnym podano, że wynik netto za cały rok wyniósł 104,74 mln zł.

W ujęciu jednostkowym, w 2008 roku spółka miała 49,17 mln zł zysku netto wobec 27,02 mln zł zysku rok wcześniej.

money.pl

Deweloperzy: Jest lepiej. Ale bez kredytów nie wróci hossa

Większość giełdowych deweloperów sprzedała w minionym kwartale więcej mieszkań niż w ostatnich trzech miesiącach 2008 r.

Jak podkreśla Parkiet poprzeczka zawieszona była jednak nisko. - Do trwałej poprawy potrzebna jest odbudowa jednego z fundamentów rynku - kredytów - czytamy w gazecie.

W trzech pierwszych miesiącach tego roku więcej mieszkań niż w IV kwartale 2008 sprzedały m.in. JW Construction i Dom Development.

Mniejszą sprzedaż zanotował Gant.W całym kwartale sięgnęła około 164 mieszkań. Jednak w IV kwartale 2008 dolnośląski deweloper pobił konkurencję, bo jako pierwszy obniżył ceny.

- Powody do zadowolenia z wyników sprzedaży w I kwartale mogą mieć natomiast szefowie Marvipolu. Warszawski deweloper znalazł w tym okresie nabywców na 62 lokale, czyli na sześć więcej niż w ostatnim kwartale 2008 r. i dwukrotnie więcej niż w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku - donosi Parkiet.

money.pl

Deweloperzy: Jest lepiej. Ale bez kredytów nie wróci hossa

Większość giełdowych deweloperów sprzedała w minionym kwartale więcej mieszkań niż w ostatnich trzech miesiącach 2008 r.

Jak podkreśla Parkiet poprzeczka zawieszona była jednak nisko. - Do trwałej poprawy potrzebna jest odbudowa jednego z fundamentów rynku - kredytów - czytamy w gazecie.

W trzech pierwszych miesiącach tego roku więcej mieszkań niż w IV kwartale 2008 sprzedały m.in. JW Construction i Dom Development.

Mniejszą sprzedaż zanotował Gant.W całym kwartale sięgnęła około 164 mieszkań. Jednak w IV kwartale 2008 dolnośląski deweloper pobił konkurencję, bo jako pierwszy obniżył ceny.

- Powody do zadowolenia z wyników sprzedaży w I kwartale mogą mieć natomiast szefowie Marvipolu. Warszawski deweloper znalazł w tym okresie nabywców na 62 lokale, czyli na sześć więcej niż w ostatnim kwartale 2008 r. i dwukrotnie więcej niż w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku - donosi Parkiet.

money.pl

MF:Minister - zwrot za okna to nie przychód

Podatnicy, którzy na własny koszt wymienili stolarkę okienną, a następnie spółdzielnia mieszkaniowa zwróciła im poniesione na ten cel wydatki, nie muszą już tych środków wykazywać w rocznym PIT i płacić od nich podatku.

Takie stanowisko przedstawił minister finansów w najnowszej interpretacji ogólnej nr DD3/033/33/KDJ/09/209, podkreślając w niej, że zmienia swoją dotychczasową interpretację w tym zakresie, która nakazywała opodatkowywać opisany zwrot ze spółdzielni. Gazeta Prawna 20 marca 2009 r. w materiale Wymiana okien: zwrot kosztów w PIT postulowała do ministra o wydanie właśnie takiej interpretacji.

To rewolucja w rozliczeniach podatkowych zwrotów za wymianę stolarki okiennej. Zmiana powinna ucieszyć zarówno podatników, jak i spółdzielnie mieszkaniowe. Ci pierwsi od zwróconych pieniędzy nie zapłacą PIT, a spółdzielnie nie będą musiały wystawiać podatnikom informacji PIT-8C o wypłaconych kwotach.

Stanowisko MF popierają również niezależni eksperci, którzy na łamach GP podkreślali, że opodatkowywanie zwrotów ze spółdzielni jest absurdalne.

Minister finansów w wydanej interpretacji stwierdza, że konsekwencje podatkowe wynikające z faktu otrzymania od spółdzielni mieszkaniowej zwrotu wydatków poniesionych na wymianę stolarki okiennej przez osoby posiadające spółdzielcze prawa do lokali mieszkalnych wielokrotnie były przedmiotem rozstrzygnięć przed sądami administracyjnymi. Obecnie można zaobserwować ugruntowaną linię orzecznictwa w tym zakresie. Stanowisko zajmowane przez sądy w tych sprawach odbiega jednak od prezentowanego dotychczas przez Ministerstwo Finansów.

Ewa Matyszewska - Więcej: Gazeta Prawna 2.04.2009 (65) - str.4

interia.pl

MF:Minister - zwrot za okna to nie przychód

Podatnicy, którzy na własny koszt wymienili stolarkę okienną, a następnie spółdzielnia mieszkaniowa zwróciła im poniesione na ten cel wydatki, nie muszą już tych środków wykazywać w rocznym PIT i płacić od nich podatku.

Takie stanowisko przedstawił minister finansów w najnowszej interpretacji ogólnej nr DD3/033/33/KDJ/09/209, podkreślając w niej, że zmienia swoją dotychczasową interpretację w tym zakresie, która nakazywała opodatkowywać opisany zwrot ze spółdzielni. Gazeta Prawna 20 marca 2009 r. w materiale Wymiana okien: zwrot kosztów w PIT postulowała do ministra o wydanie właśnie takiej interpretacji.

To rewolucja w rozliczeniach podatkowych zwrotów za wymianę stolarki okiennej. Zmiana powinna ucieszyć zarówno podatników, jak i spółdzielnie mieszkaniowe. Ci pierwsi od zwróconych pieniędzy nie zapłacą PIT, a spółdzielnie nie będą musiały wystawiać podatnikom informacji PIT-8C o wypłaconych kwotach.

Stanowisko MF popierają również niezależni eksperci, którzy na łamach GP podkreślali, że opodatkowywanie zwrotów ze spółdzielni jest absurdalne.

Minister finansów w wydanej interpretacji stwierdza, że konsekwencje podatkowe wynikające z faktu otrzymania od spółdzielni mieszkaniowej zwrotu wydatków poniesionych na wymianę stolarki okiennej przez osoby posiadające spółdzielcze prawa do lokali mieszkalnych wielokrotnie były przedmiotem rozstrzygnięć przed sądami administracyjnymi. Obecnie można zaobserwować ugruntowaną linię orzecznictwa w tym zakresie. Stanowisko zajmowane przez sądy w tych sprawach odbiega jednak od prezentowanego dotychczas przez Ministerstwo Finansów.

Ewa Matyszewska - Więcej: Gazeta Prawna 2.04.2009 (65) - str.4

interia.pl

Katowice migrują na południe

58% poszukujących mieszkań na katowickim rynku pierwotnym nie chce mieszkać w centrum Katowic. Tylko 7% wybrałoby stolicę aglomeracji na swój nowy dom. Najczęściej wskazywanymi lokalizacjami poza centrum Katowic są "prestiżowe" dzielnice Ligota, Zarzecze, Brynów oraz Piotrowice. To właśnie w tych dzielnicach deweloperzy coraz chętniej decydują się na inwestycje. Obecnie jest ich aż 9.

- Ludzie coraz częściej wolą żyć z dala od zgiełku wielkiego miasta, zapewniając sobie ciszę i prywatność. Na przenosiny decydują się zarówno całe rodziny z małymi dziećmi, osoby starsze, jak również osoby młode, dla których odległość 13 km od centrum nie stanowi żadnego problemu- mówi Monika Śleziońska dyrektor ds. marketingu i sprzedaży MK Inwestycje. - Przedmieścia wybierają także ci, którzy mają ograniczony budżet na zakup nowego domu lub mieszkania. Ceny lokali w tych dzielnicach są, bowiem niższe nawet o 20% w stosunku do tych w centrum Katowic, co przy obecnej zaostrzonej polityce kredytowej jest czynnikiem kluczowym przy wyborze lokalu - ocenia Śleziońska.

Przedmieścia na topie

Ale na cenie się nie kończy. Coraz częściej za powód rosnącej popularności przedmieść w stolicy Śląska podaje się trend przenosin, który do stolicy aglomeracji dotarł z dużym poślizgiem. Mieszkańcy Katowic dopiero zaczynają doceniać swoje przedmieścia. Jeszcze dwa lata temu, brakowało tu nowych inwestycji, o ciekawej architekturze, dających klientom wybór. Jedyną opcją było wybudowanie własnego domu lub odkupienie, używanego od poprzedniego właściciela. Obecnie powstało wiele osiedli, które kuszą zarówno ceną, architekturą, jak i lokalizacją.

Jednym z takich miejsc jest Osiedle Zagajnik, położone niecałe 15 minut drogi od katowickiego rynku. Zróżnicowana zabudowa i architektura, przyciąga zarówno rodziny, jak i singli, ceniących nowoczesność i funkcjonalność.

Młodzi ludzie decydują się na zamieszkanie na przedmieściach z powodów ekonomicznych. Za tę samą kwotę przeznaczoną na mieszkanie w centrum na przedmieściach można mieć własny dom. Duże znaczenie ma także fakt, ze wiele inwestycji mieszkaniowych na przedmieściach kwalifikuje się dziś do programu "Rodzina na swoim".

Dorobili się w mieście, inwestują na terenach podmiejskich

Trend przenosin, jaki dziś można zaobserwować w Katowicach nie wynika tylko z niższych cen mieszkań i domów w Zarzeczu czy Ligocie - oceniają analitycy. Powodem jest także bogacenie się wielu mieszkańców Śląska. - Dziś coraz częściej obserwujemy tendencję odwrotną do tej sprzed paru lat, kiedy przybywało mieszkańców Katowic. Dziś ci sami ludzie, już z pozycją i zgromadzonym kapitałem przeprowadzają się na tereny podmiejskie. Są to zarówno biznesmeni, lekarze, prawnicy jak również całe rodziny, dla których przedmieścia są kolejnym krokiem, po mieszkaniu w domach z wielkiej płyty - mówi Śleziońska.

Ten trend - zdaniem deweloperów - przyczynia się także w dużej mierze do rozwoju infrastruktury terenów podmiejskich.

Własny biznes w okolicy

Wiele osób decyduje się także na założenie własnego biznesu na przedmieściach. W ciągu ostatnich dwóch lat w południowych dzielnicach Katowic powstało blisko 100 poradni, także nowe ośrodki sportowe, korty tenisowe i sklepy, w tym liczne franczyzy. - Pojawienie się nowych mieszkańców, przyciąga inwestorów. Nowe inwestycje z kolei kuszą kolejnych mieszkańców do wyboru przedmieść - mówi Śleziońska.

Najczęściej dziś wybieranymi kierunkami migracji w Katowicach są dzielnice: Ligota, Podlesie, Zarzecze, Brynów, Piotrowice i Ochojec. Te dzielnice coraz częściej wybierają także mieszkańcy miast ościennych - Mikołowa, Tychów, Chorzowa, Bytomia czy Siemianowic Śląskich, jako powód podając atrakcyjną cenę, oraz brak podobnych inwestycji w ich miasta. Jak wskazują analitycy, wybór mieszkania czy domu w południowych dzielnicach Katowic może okazać się inwestycja niezwykle trafną. Rozwój terenów podmiejskich, oraz powstawanie kolejnych osiedli przyczyni się do wzrostu wartości inwestycji w ciągu najbliższych 5 lat.

interia.pl

Katowice migrują na południe

58% poszukujących mieszkań na katowickim rynku pierwotnym nie chce mieszkać w centrum Katowic. Tylko 7% wybrałoby stolicę aglomeracji na swój nowy dom. Najczęściej wskazywanymi lokalizacjami poza centrum Katowic są "prestiżowe" dzielnice Ligota, Zarzecze, Brynów oraz Piotrowice. To właśnie w tych dzielnicach deweloperzy coraz chętniej decydują się na inwestycje. Obecnie jest ich aż 9.

- Ludzie coraz częściej wolą żyć z dala od zgiełku wielkiego miasta, zapewniając sobie ciszę i prywatność. Na przenosiny decydują się zarówno całe rodziny z małymi dziećmi, osoby starsze, jak również osoby młode, dla których odległość 13 km od centrum nie stanowi żadnego problemu- mówi Monika Śleziońska dyrektor ds. marketingu i sprzedaży MK Inwestycje. - Przedmieścia wybierają także ci, którzy mają ograniczony budżet na zakup nowego domu lub mieszkania. Ceny lokali w tych dzielnicach są, bowiem niższe nawet o 20% w stosunku do tych w centrum Katowic, co przy obecnej zaostrzonej polityce kredytowej jest czynnikiem kluczowym przy wyborze lokalu - ocenia Śleziońska.

Przedmieścia na topie

Ale na cenie się nie kończy. Coraz częściej za powód rosnącej popularności przedmieść w stolicy Śląska podaje się trend przenosin, który do stolicy aglomeracji dotarł z dużym poślizgiem. Mieszkańcy Katowic dopiero zaczynają doceniać swoje przedmieścia. Jeszcze dwa lata temu, brakowało tu nowych inwestycji, o ciekawej architekturze, dających klientom wybór. Jedyną opcją było wybudowanie własnego domu lub odkupienie, używanego od poprzedniego właściciela. Obecnie powstało wiele osiedli, które kuszą zarówno ceną, architekturą, jak i lokalizacją.

Jednym z takich miejsc jest Osiedle Zagajnik, położone niecałe 15 minut drogi od katowickiego rynku. Zróżnicowana zabudowa i architektura, przyciąga zarówno rodziny, jak i singli, ceniących nowoczesność i funkcjonalność.

Młodzi ludzie decydują się na zamieszkanie na przedmieściach z powodów ekonomicznych. Za tę samą kwotę przeznaczoną na mieszkanie w centrum na przedmieściach można mieć własny dom. Duże znaczenie ma także fakt, ze wiele inwestycji mieszkaniowych na przedmieściach kwalifikuje się dziś do programu "Rodzina na swoim".

Dorobili się w mieście, inwestują na terenach podmiejskich

Trend przenosin, jaki dziś można zaobserwować w Katowicach nie wynika tylko z niższych cen mieszkań i domów w Zarzeczu czy Ligocie - oceniają analitycy. Powodem jest także bogacenie się wielu mieszkańców Śląska. - Dziś coraz częściej obserwujemy tendencję odwrotną do tej sprzed paru lat, kiedy przybywało mieszkańców Katowic. Dziś ci sami ludzie, już z pozycją i zgromadzonym kapitałem przeprowadzają się na tereny podmiejskie. Są to zarówno biznesmeni, lekarze, prawnicy jak również całe rodziny, dla których przedmieścia są kolejnym krokiem, po mieszkaniu w domach z wielkiej płyty - mówi Śleziońska.

Ten trend - zdaniem deweloperów - przyczynia się także w dużej mierze do rozwoju infrastruktury terenów podmiejskich.

Własny biznes w okolicy

Wiele osób decyduje się także na założenie własnego biznesu na przedmieściach. W ciągu ostatnich dwóch lat w południowych dzielnicach Katowic powstało blisko 100 poradni, także nowe ośrodki sportowe, korty tenisowe i sklepy, w tym liczne franczyzy. - Pojawienie się nowych mieszkańców, przyciąga inwestorów. Nowe inwestycje z kolei kuszą kolejnych mieszkańców do wyboru przedmieść - mówi Śleziońska.

Najczęściej dziś wybieranymi kierunkami migracji w Katowicach są dzielnice: Ligota, Podlesie, Zarzecze, Brynów, Piotrowice i Ochojec. Te dzielnice coraz częściej wybierają także mieszkańcy miast ościennych - Mikołowa, Tychów, Chorzowa, Bytomia czy Siemianowic Śląskich, jako powód podając atrakcyjną cenę, oraz brak podobnych inwestycji w ich miasta. Jak wskazują analitycy, wybór mieszkania czy domu w południowych dzielnicach Katowic może okazać się inwestycja niezwykle trafną. Rozwój terenów podmiejskich, oraz powstawanie kolejnych osiedli przyczyni się do wzrostu wartości inwestycji w ciągu najbliższych 5 lat.

interia.pl

W.Brytania - domy droższe

Ceny domów w Wielkiej Brytanii wzrosły w marcu po raz pierwszy od października 2007 roku - poinformowała budowlana kasa oszczędnościowa Nationwide Bulding Society, ostrzegając jednocześnie przed nadmiernym optymizmem w sprawie trendów rynkowych.

Według Nationwide, w marcu ceny domów wzrosły o 0,9 proc. po tym, gdy w lutym spadły o 1,9 proc. Średnia cena domu w Wielkiej Brytanii sięga obecnie 151 tys. funtów.

Spadek cen domów w wymiarze rocznym wyniósł w marcu 15,7 proc. w porównaniu z 17,6 proc. w lutym.

- Redukcja rocznego wskaźnika jest w pewnym sensie zniekształcona ubiegłorocznymi warunkami i dlatego byłoby nierozsądne stawianie autorytatywnych wniosków. Jednocześnie, choć wzrost cen w marcu należy powitać z uznaniem, jest o wiele za wcześnie, by traktować go jako dowód, iż najgorsze już minęło - powiedziała naczelna ekonomistka Nationwide Fionnuala Earley.

Sytuacja na brytyjskim rynku mieszkaniowym znacznie pogorszyła się w ostatnich miesiącach w następstwie kryzysu finansowego, zniechęcającego banki do pożyczania pieniędzy.

- Dlatego obecny zwrot w aktywności odzwierciedla raczej powrót kupujących, którzy odkładali transakcje przez okres najgorszych finansowych zaburzeń pod koniec 2008 roku, a nie początek szybkiej odnowy. Tym niemniej wola kredytobiorców, by powracać na rynek jest zachęcająca i zapewne częściowo odzwierciedla obniżające się koszty kredytu - dodała Earley.

źródło informacji: PAP

interia.pl/

W.Brytania - domy droższe

Ceny domów w Wielkiej Brytanii wzrosły w marcu po raz pierwszy od października 2007 roku - poinformowała budowlana kasa oszczędnościowa Nationwide Bulding Society, ostrzegając jednocześnie przed nadmiernym optymizmem w sprawie trendów rynkowych.

Według Nationwide, w marcu ceny domów wzrosły o 0,9 proc. po tym, gdy w lutym spadły o 1,9 proc. Średnia cena domu w Wielkiej Brytanii sięga obecnie 151 tys. funtów.

Spadek cen domów w wymiarze rocznym wyniósł w marcu 15,7 proc. w porównaniu z 17,6 proc. w lutym.

- Redukcja rocznego wskaźnika jest w pewnym sensie zniekształcona ubiegłorocznymi warunkami i dlatego byłoby nierozsądne stawianie autorytatywnych wniosków. Jednocześnie, choć wzrost cen w marcu należy powitać z uznaniem, jest o wiele za wcześnie, by traktować go jako dowód, iż najgorsze już minęło - powiedziała naczelna ekonomistka Nationwide Fionnuala Earley.

Sytuacja na brytyjskim rynku mieszkaniowym znacznie pogorszyła się w ostatnich miesiącach w następstwie kryzysu finansowego, zniechęcającego banki do pożyczania pieniędzy.

- Dlatego obecny zwrot w aktywności odzwierciedla raczej powrót kupujących, którzy odkładali transakcje przez okres najgorszych finansowych zaburzeń pod koniec 2008 roku, a nie początek szybkiej odnowy. Tym niemniej wola kredytobiorców, by powracać na rynek jest zachęcająca i zapewne częściowo odzwierciedla obniżające się koszty kredytu - dodała Earley.

źródło informacji: PAP

interia.pl/

PROGNOZY:Prognozy - drastycznie tani złoty!

Nie ma przesłanek fundamentalnych przemawiających za odnotowaną dotychczas skalą osłabienia złotego, który w dłuższym okresie będzie się umacniał w kierunku 4,00 za euro - uważają analitycy z banku PKO BP.

Podtrzymujemy naszą dotychczasową prognozę aprecjacji kursu złotego w dłuższym okresie w kierunku 4,00 PLN/EUR. Wg naszych analiz brak jest przesłanek fundamentalnych (bardziej istotnych z punktu widzenia średniookresowego) dla odnotowanej skali przeceny złotego" - napisali w raporcie.

Analizując skalę wzrostu globalnej premii za ryzyko oraz wzrostu dodatkowej premii za ryzyko regionu oceniamy, że bieżący słaby kurs złotego (deprecjacja ok. 40 proc. od początku września 2008 r. dla kursu PLN/EUR, najsilniejsza w grupie krajów regionu), jeżeli miałby okazać się trwały powinien wynikać z dodatkowej, wyższej premii za ryzyko kraju - dodają.

Według analityków z PKO BP, nie można doszukać się fundamentalnych czynników makroekonomicznych, wskazujących na szczególnie wysokie ryzyko Polski na tle innych rynków regionu.

Przeciwnie, dokonując porównań międzynarodowych oceniamy je jako relatywnie niższe - napisali.

Prognozę aprecjacji kursu złotego analitycy z PKO BP opierają na oczekiwaniach wygaśnięcia efektu szczególnie silnej deprecjacji złotego, jak i pewnego spadku globalnej premii za ryzyko i premii za ryzyko regionu w perspektywie średnioterminowej.

Z drugiej strony pewne trwałe efekty globalnego kryzysu finansowego (gł. ograniczenie napływu kapitału na rynki wschodzące i brak powrotu do historycznie niskich poziomów awersji do ryzyka) wskazuje na bardzo małe prawdopodobieństwo powrotu złotego do bardzo silnych poziomów z 2008 r.. - napisali analitycy.

Zaznaczają oni, że prognoza aprecjacji złotego sporządzona została przy założeniach nt. sytuacji zewnętrznej, tj. stopniowego spadku globalnej premii za ryzyko w dłuższym okresie jak i uniknięcia scenariusza kryzysu niewypłacalności najbardziej niestabilnych gospodarek regionu i efektu "domina" w regionie europejskich rynków wschodzących.

Drastyczne niedowartościowanie złotego

Przyjmując (na podstawie powyższych czynników) brak uzasadnienia dla bieżącej skali deprecjacji złotego podjęliśmy próbę oszacowania skali "nadwyżkowej" deprecjacji złotego ponad tę wynikającą z globalnej premii za ryzyko czy też premii za ryzyko regionu. Dlatego "nadwyżkowa" skala deprecjacji złotego wynosi dla kursu PLN/EUR ok. 17 proc.

Quantitative easing a kurs dolara

Przy wciąż utrzymujących się ryzykach ponownego wzrostu awersji do ryzyka dostrzegamy możliwość spadku kursu USD/EUR poniżej poziomu 1,30 dolara - uważaj a analitycy DM PKO BP. W dłuższym okresie presja na notowania dolara w efekcie polityki Fed będą się jednak nasilały. Zakładając możliwość okresowego spadku kursu poniżej 1,30 dolara w okresie wzrostu awersji do ryzyka nie oczekujemy jednak spadku kursu w kierunku 1,20 - 1,25 dolara, tj. do poziomów z jesieni ub.r.

źródło informacji: DM PKO BP

interia.pl/Czwartek, 2 kwietnia (06:00)

PROGNOZY:Prognozy - drastycznie tani złoty!

Nie ma przesłanek fundamentalnych przemawiających za odnotowaną dotychczas skalą osłabienia złotego, który w dłuższym okresie będzie się umacniał w kierunku 4,00 za euro - uważają analitycy z banku PKO BP.

Podtrzymujemy naszą dotychczasową prognozę aprecjacji kursu złotego w dłuższym okresie w kierunku 4,00 PLN/EUR. Wg naszych analiz brak jest przesłanek fundamentalnych (bardziej istotnych z punktu widzenia średniookresowego) dla odnotowanej skali przeceny złotego" - napisali w raporcie.

Analizując skalę wzrostu globalnej premii za ryzyko oraz wzrostu dodatkowej premii za ryzyko regionu oceniamy, że bieżący słaby kurs złotego (deprecjacja ok. 40 proc. od początku września 2008 r. dla kursu PLN/EUR, najsilniejsza w grupie krajów regionu), jeżeli miałby okazać się trwały powinien wynikać z dodatkowej, wyższej premii za ryzyko kraju - dodają.

Według analityków z PKO BP, nie można doszukać się fundamentalnych czynników makroekonomicznych, wskazujących na szczególnie wysokie ryzyko Polski na tle innych rynków regionu.

Przeciwnie, dokonując porównań międzynarodowych oceniamy je jako relatywnie niższe - napisali.

Prognozę aprecjacji kursu złotego analitycy z PKO BP opierają na oczekiwaniach wygaśnięcia efektu szczególnie silnej deprecjacji złotego, jak i pewnego spadku globalnej premii za ryzyko i premii za ryzyko regionu w perspektywie średnioterminowej.

Z drugiej strony pewne trwałe efekty globalnego kryzysu finansowego (gł. ograniczenie napływu kapitału na rynki wschodzące i brak powrotu do historycznie niskich poziomów awersji do ryzyka) wskazuje na bardzo małe prawdopodobieństwo powrotu złotego do bardzo silnych poziomów z 2008 r.. - napisali analitycy.

Zaznaczają oni, że prognoza aprecjacji złotego sporządzona została przy założeniach nt. sytuacji zewnętrznej, tj. stopniowego spadku globalnej premii za ryzyko w dłuższym okresie jak i uniknięcia scenariusza kryzysu niewypłacalności najbardziej niestabilnych gospodarek regionu i efektu "domina" w regionie europejskich rynków wschodzących.

Drastyczne niedowartościowanie złotego

Przyjmując (na podstawie powyższych czynników) brak uzasadnienia dla bieżącej skali deprecjacji złotego podjęliśmy próbę oszacowania skali "nadwyżkowej" deprecjacji złotego ponad tę wynikającą z globalnej premii za ryzyko czy też premii za ryzyko regionu. Dlatego "nadwyżkowa" skala deprecjacji złotego wynosi dla kursu PLN/EUR ok. 17 proc.

Quantitative easing a kurs dolara

Przy wciąż utrzymujących się ryzykach ponownego wzrostu awersji do ryzyka dostrzegamy możliwość spadku kursu USD/EUR poniżej poziomu 1,30 dolara - uważaj a analitycy DM PKO BP. W dłuższym okresie presja na notowania dolara w efekcie polityki Fed będą się jednak nasilały. Zakładając możliwość okresowego spadku kursu poniżej 1,30 dolara w okresie wzrostu awersji do ryzyka nie oczekujemy jednak spadku kursu w kierunku 1,20 - 1,25 dolara, tj. do poziomów z jesieni ub.r.

źródło informacji: DM PKO BP

interia.pl/Czwartek, 2 kwietnia (06:00)

Skonfiskowano majątek Madoffa

Władze federalne skonfiskowały w środę luksusową willę w Palm Beach, na Florydzie, należącą do Bernarda Madoffa, finansisty z Wall Street, aresztowanego pod zarzutem zdefraudowania ok. 65 mld dolarów.
Poza willą, której wartość ocenia się na 9,4 mld dol., skonfiskowano luksusowy 17-metrowy jacht "Bull" i mniejszą jednostkę pływającą, także należącą do Madoffa.

Ofiarami oszukańczej piramidy finansowej Madoffa padły m. in. instytucje charytatywne, fundusze emerytalne i dziesiątki tysięcy drobnych ciułaczy.

Madoffowi, który przyznał się do stawianych mu zarzutów, grozi kara nawet do 150 lat więzienia.
onet.pl/(PAP, ak/02.04.2009, godz. 06:10)

Skonfiskowano majątek Madoffa

Władze federalne skonfiskowały w środę luksusową willę w Palm Beach, na Florydzie, należącą do Bernarda Madoffa, finansisty z Wall Street, aresztowanego pod zarzutem zdefraudowania ok. 65 mld dolarów.
Poza willą, której wartość ocenia się na 9,4 mld dol., skonfiskowano luksusowy 17-metrowy jacht "Bull" i mniejszą jednostkę pływającą, także należącą do Madoffa.

Ofiarami oszukańczej piramidy finansowej Madoffa padły m. in. instytucje charytatywne, fundusze emerytalne i dziesiątki tysięcy drobnych ciułaczy.

Madoffowi, który przyznał się do stawianych mu zarzutów, grozi kara nawet do 150 lat więzienia.
onet.pl/(PAP, ak/02.04.2009, godz. 06:10)

Sprzedaż mieszkań odbiła się od dna

Większość giełdowych deweloperów sprzedała w minionym kwartale więcej mieszkań niż w ostatnich trzech miesiącach 2008 roku - pisze Gazeta Giełdy "Parkiet" i dodaje, że poprzeczka zawieszona była jednak nisko, bo ostatni kwartał 2008 roku był dla nich najgorszym okresem od lat. Na ile mocne i trwałe jest więc obserwowane odbicie?
Zdania w tej spraiwe są podzielone - pisze "Parkiet". Analitycy wskazują, że przecena firm z branży mieszkaniowej była na tyle silna, że dziś wartość likwidacyjna części z nich przewyższa ich wycenę rynkową. Oczekują, że wyniki sprzedaży mieszkań będą w 2009 r. bardzo słabe.

Sami deweloperzy wskazują natomiast, że wcale nie musi być tak źle. Większość z nich znalazła bowiem w minionym kwartale nabywców na więcej mieszkań niż w IV kwartale 2008 r. Nie popadają przy tym w hurraoptymizm – wszak ostatni kwartał ubiegłego roku był dla nich najgorszy od lat.

Jak donosi "Parkiet" prym w sprzedaży mieszkań, podobnie jak w ostatnich miesiącach ubiegłego roku wiedzie Gant Development. Niegdysiejsi liderzy - J.W. Construction i Dom Development - zmniejszają jednak do niego dystans. W pierwszej szóstce rankingu przygotowanego przez "Parkiet" są także Polnord, Marvipol i Ronson.

Więcej na ten temat - w dzisiejszym "Parkiecie".
onet.pl/
(Parkiet/02.04.2009, godz. 08:17)

Sprzedaż mieszkań odbiła się od dna

Większość giełdowych deweloperów sprzedała w minionym kwartale więcej mieszkań niż w ostatnich trzech miesiącach 2008 roku - pisze Gazeta Giełdy "Parkiet" i dodaje, że poprzeczka zawieszona była jednak nisko, bo ostatni kwartał 2008 roku był dla nich najgorszym okresem od lat. Na ile mocne i trwałe jest więc obserwowane odbicie?
Zdania w tej spraiwe są podzielone - pisze "Parkiet". Analitycy wskazują, że przecena firm z branży mieszkaniowej była na tyle silna, że dziś wartość likwidacyjna części z nich przewyższa ich wycenę rynkową. Oczekują, że wyniki sprzedaży mieszkań będą w 2009 r. bardzo słabe.

Sami deweloperzy wskazują natomiast, że wcale nie musi być tak źle. Większość z nich znalazła bowiem w minionym kwartale nabywców na więcej mieszkań niż w IV kwartale 2008 r. Nie popadają przy tym w hurraoptymizm – wszak ostatni kwartał ubiegłego roku był dla nich najgorszy od lat.

Jak donosi "Parkiet" prym w sprzedaży mieszkań, podobnie jak w ostatnich miesiącach ubiegłego roku wiedzie Gant Development. Niegdysiejsi liderzy - J.W. Construction i Dom Development - zmniejszają jednak do niego dystans. W pierwszej szóstce rankingu przygotowanego przez "Parkiet" są także Polnord, Marvipol i Ronson.

Więcej na ten temat - w dzisiejszym "Parkiecie".
onet.pl/
(Parkiet/02.04.2009, godz. 08:17)

Łatwiej o kredyt "Rodzina na Swoim"

Weszły w życie nowe, wyższe limity, umożliwiające skorzystanie z pomocy państwa przy spłacie kredytu mieszkaniowego, informuje "Gazeta Prawna". Podniesiono górną maksymalną cenę metra kwadratowego mieszkania, która pozwoli na otrzymanie kredytu "Rodzina na Swoim".
W niektórych miastach limit umożliwiający skorzystanie z dopłaty wzrósł prawie o tysiąc złotych. Tak jest w Bydgoszczy, Toruniu, Poznaniu, Łodzi i Katowicach. W efekcie w stolicy Wielkopolski niemal wszystkie dostępne mieszkania można kupić z dopłatą.

Szacuje się, że w skali całego kraju już połowa mieszkań wystawionych do sprzedaży spełnia kryterium cenowe, czyli można je kupić z dopłatą. Z tej możliwości korzysta coraz więcej osób. Według danych Banku Gospodarstwa Krajowego od początku roku banki udzieliły ponad 4,2 tys. nowych kredytów z dopłatą na łączną kwotę 665 mln zł.

Według oficjalnych danych, BGK ma w tym roku zagwarantowane środki na dopłaty do prawie 18 tys. kredytów, wartości 2,2 mld zł.
onet.pl/(PAP, ak/02.04.2009, godz. 06:17)

Łatwiej o kredyt "Rodzina na Swoim"

Weszły w życie nowe, wyższe limity, umożliwiające skorzystanie z pomocy państwa przy spłacie kredytu mieszkaniowego, informuje "Gazeta Prawna". Podniesiono górną maksymalną cenę metra kwadratowego mieszkania, która pozwoli na otrzymanie kredytu "Rodzina na Swoim".
W niektórych miastach limit umożliwiający skorzystanie z dopłaty wzrósł prawie o tysiąc złotych. Tak jest w Bydgoszczy, Toruniu, Poznaniu, Łodzi i Katowicach. W efekcie w stolicy Wielkopolski niemal wszystkie dostępne mieszkania można kupić z dopłatą.

Szacuje się, że w skali całego kraju już połowa mieszkań wystawionych do sprzedaży spełnia kryterium cenowe, czyli można je kupić z dopłatą. Z tej możliwości korzysta coraz więcej osób. Według danych Banku Gospodarstwa Krajowego od początku roku banki udzieliły ponad 4,2 tys. nowych kredytów z dopłatą na łączną kwotę 665 mln zł.

Według oficjalnych danych, BGK ma w tym roku zagwarantowane środki na dopłaty do prawie 18 tys. kredytów, wartości 2,2 mld zł.
onet.pl/(PAP, ak/02.04.2009, godz. 06:17)

Łatwiej o kredyt z dopłatą na zakup mieszkania

Po kolejnym podniesieniu limitów cenowych w wielu miastach większość mieszkań kwalifikuje się do uzyskania rządowej dopłaty do kredytu. Od dzisiaj kredytów z dopłatą udziela też Alior Bank.
Od 1 kwietnia obowiązują nowe wskaźniki upoważniające do skorzystania z rządowych dopłat do kredytów mieszkaniowych. Poza województwem pomorskim, Gorzowem i Zieloną Górą limity wzrosły.

Zwiększył się odsetek mieszkań na rynku wtórnym, których zakup po spełnieniu pozostałych warunków umożliwia uzyskanie dopłaty do kredytu - mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse.

Ten wzrost wskaźnika jest największy w Bydgoszczy i Toruniu. O ile w poprzednim kwartale maksymalna cena metra kwadratowego upoważniająca do kupna mieszkania wynosiła tam 5443 złote, to obecnie o prawie 950 złotych więcej.

W Poznaniu wskaźnik jest teraz znacznie wyższy niż średnia rynkowa, która wynosi poniżej 6 tys. za metr. Podobnie jest w Łodzi, gdzie rynkowa cena to obecnie niecałe 4200 zł za metr, a wskaźnik to 5600 zł - wylicza Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.

Wciąż bardzo trudno będzie znaleźć mieszkanie z dopłatą w Krakowie. Ceny są tam porównywalne z Warszawą, za to wskaźnik jest o 2 tys. zł niższy.

W praktyce liczba mieszkań kwalifikujących się do uzyskania dopłaty jest wyższa niż wskazywałyby zestawienia mówiące o cenach ofertowych. Ceny transakcyjne są wyraźnie niższe. Od cen ofertowych można czasem wynegocjować nawet 20 proc. rabatu. W skali całego kraju nawet połowa lokali może spełniać kryterium cenowe.

W wielu miejscach ograniczeniem dla kredytu z dopłatą jest już tylko wielkość mieszkania - mówi Marta Kosińska.

Trzeba jednak spełnić także inne wymagania. Kredyt z dopłatą może uzyskać tylko rodzina lub osoba samotnie wychowująca dziecko.

W I kwartale banki udzieliły 4,2 tys. kredytów z dopłatami na 665 mln zł. To najlepszy wynik w historii programu Rodzina na Swoim - cieszy się Bogdan Zdunek, dyrektor Departamentu Funduszy Mieszkaniowych Banku Gospodarstwa Krajowego.

O ile w styczniu wartość udzielonych kredytów wynosiła ok. 100 mln zł, to w lutym już 200, a w marcu ponad 350 mln zł.

Spodziewamy się, że podniesienie limitów zwiększy jeszcze, i tak już bardzo duże, zainteresowanie kredytem z dopłatami. Według ostatnich danych ponad 70 proc. wniosków o kredyty mieszkaniowe w Banku Pocztowym dotyczy właśnie kredytu z dopłatami - mówi Justyna Galbarczyk z Banku Pocztowego.

Według oficjalnych danych, BGK ma w tym roku zagwarantowane środki na dopłaty do prawie 18 tys. kredytów wartości 2,2 mld zł.

GDZIE PO KREDYT Z DOPŁATĄ

Od wczoraj kredytów z dopłatą udzielają Pekao Bank Hipoteczny i DomBank. Dziś dołączy do nich Alior Bank. Oprócz nich kredyt z dopłatą można dostać w PKO BP, Pekao, Gospodarczym Banku Wielkopolskim, Banku Polskiej Spółdzielczości, Banku Pocztowym, Mazowieckim Banku Regionalnym oraz w Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych (SKOK)



Roman Grzyb

Gazeta Prawna
wp.pl/
Gazeta Prawna 2009-04-02 (07:00)

Łatwiej o kredyt z dopłatą na zakup mieszkania

Po kolejnym podniesieniu limitów cenowych w wielu miastach większość mieszkań kwalifikuje się do uzyskania rządowej dopłaty do kredytu. Od dzisiaj kredytów z dopłatą udziela też Alior Bank.
Od 1 kwietnia obowiązują nowe wskaźniki upoważniające do skorzystania z rządowych dopłat do kredytów mieszkaniowych. Poza województwem pomorskim, Gorzowem i Zieloną Górą limity wzrosły.

Zwiększył się odsetek mieszkań na rynku wtórnym, których zakup po spełnieniu pozostałych warunków umożliwia uzyskanie dopłaty do kredytu - mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse.

Ten wzrost wskaźnika jest największy w Bydgoszczy i Toruniu. O ile w poprzednim kwartale maksymalna cena metra kwadratowego upoważniająca do kupna mieszkania wynosiła tam 5443 złote, to obecnie o prawie 950 złotych więcej.

W Poznaniu wskaźnik jest teraz znacznie wyższy niż średnia rynkowa, która wynosi poniżej 6 tys. za metr. Podobnie jest w Łodzi, gdzie rynkowa cena to obecnie niecałe 4200 zł za metr, a wskaźnik to 5600 zł - wylicza Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.

Wciąż bardzo trudno będzie znaleźć mieszkanie z dopłatą w Krakowie. Ceny są tam porównywalne z Warszawą, za to wskaźnik jest o 2 tys. zł niższy.

W praktyce liczba mieszkań kwalifikujących się do uzyskania dopłaty jest wyższa niż wskazywałyby zestawienia mówiące o cenach ofertowych. Ceny transakcyjne są wyraźnie niższe. Od cen ofertowych można czasem wynegocjować nawet 20 proc. rabatu. W skali całego kraju nawet połowa lokali może spełniać kryterium cenowe.

W wielu miejscach ograniczeniem dla kredytu z dopłatą jest już tylko wielkość mieszkania - mówi Marta Kosińska.

Trzeba jednak spełnić także inne wymagania. Kredyt z dopłatą może uzyskać tylko rodzina lub osoba samotnie wychowująca dziecko.

W I kwartale banki udzieliły 4,2 tys. kredytów z dopłatami na 665 mln zł. To najlepszy wynik w historii programu Rodzina na Swoim - cieszy się Bogdan Zdunek, dyrektor Departamentu Funduszy Mieszkaniowych Banku Gospodarstwa Krajowego.

O ile w styczniu wartość udzielonych kredytów wynosiła ok. 100 mln zł, to w lutym już 200, a w marcu ponad 350 mln zł.

Spodziewamy się, że podniesienie limitów zwiększy jeszcze, i tak już bardzo duże, zainteresowanie kredytem z dopłatami. Według ostatnich danych ponad 70 proc. wniosków o kredyty mieszkaniowe w Banku Pocztowym dotyczy właśnie kredytu z dopłatami - mówi Justyna Galbarczyk z Banku Pocztowego.

Według oficjalnych danych, BGK ma w tym roku zagwarantowane środki na dopłaty do prawie 18 tys. kredytów wartości 2,2 mld zł.

GDZIE PO KREDYT Z DOPŁATĄ

Od wczoraj kredytów z dopłatą udzielają Pekao Bank Hipoteczny i DomBank. Dziś dołączy do nich Alior Bank. Oprócz nich kredyt z dopłatą można dostać w PKO BP, Pekao, Gospodarczym Banku Wielkopolskim, Banku Polskiej Spółdzielczości, Banku Pocztowym, Mazowieckim Banku Regionalnym oraz w Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych (SKOK)



Roman Grzyb

Gazeta Prawna
wp.pl/
Gazeta Prawna 2009-04-02 (07:00)

PSL szykuje bat na banki

Polskie Stronnictwo Ludowe przygotowało projekt zakazujący podnoszenia przez banki marż od kredytów hipotecznych - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Zgodnie z nim, jeśli kredytobiorca spłacałby swoje zobowiązania systematycznie i bez opóźnień, banki nie mogłyby też żądać od niego dodatkowych zabezpieczeń kredytu. Ludowcy szykują się do przedstawienia tego projektu w najbliższym czasie marszałkowi Sejmu.

Jak bardzo przydałyby się teraz takie regulacje widać na przykładzie ostatnich tygodni - mówi "Rzeczpospolitej" wysoki rangą polityk PSL. Gazeta przypomina, że banki zaczęły wzywać klientów i żądać od nich dodatkowych zabezpieczeń zaciągniętych przez nich kredytów. Zdarzało się też, że podkładały do podpisu aneksy do umów kredytowych z wyższymi marżami.

Więcej na ten temat - w "Rzeczpospolitej".

PSL szykuje bat na banki

Polskie Stronnictwo Ludowe przygotowało projekt zakazujący podnoszenia przez banki marż od kredytów hipotecznych - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Zgodnie z nim, jeśli kredytobiorca spłacałby swoje zobowiązania systematycznie i bez opóźnień, banki nie mogłyby też żądać od niego dodatkowych zabezpieczeń kredytu. Ludowcy szykują się do przedstawienia tego projektu w najbliższym czasie marszałkowi Sejmu.

Jak bardzo przydałyby się teraz takie regulacje widać na przykładzie ostatnich tygodni - mówi "Rzeczpospolitej" wysoki rangą polityk PSL. Gazeta przypomina, że banki zaczęły wzywać klientów i żądać od nich dodatkowych zabezpieczeń zaciągniętych przez nich kredytów. Zdarzało się też, że podkładały do podpisu aneksy do umów kredytowych z wyższymi marżami.

Więcej na ten temat - w "Rzeczpospolitej".

Frank poniżej 3 zł

Na krajowym rynku rano złoty korzystał z powracającego optymizmu i umocnił się względem franka aż o 4 proc. (2,95 PLN), o 3,3 proc. wobec euro (4,48 PLN) i o 4,3 proc. w stosunku do dolara (3,37 PLN).
Najważniejszym wydarzeniem dnia będzie dzisiaj decyzja ECB w sprawie stóp procentowych i choć wśród ekonomistów przeważa pogląd, że obniżka wyniesie 50 pkt. bazowych, to trudno wykluczyć również ruch o 25 pkt.
Byłby to ukłon w kierunku tych członków ECB, który są przeciwni polityce zerowych stóp procentowych i sięganiu wzorem USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii czy Japonii po ilościowe instrumenty. Na kurs euro wpływ będą mieć także aukcje obligacji przeprowadzane przez rządy Francji i Hiszpanii.
wp.pl/
Open Finance (10:04)

Frank poniżej 3 zł

Na krajowym rynku rano złoty korzystał z powracającego optymizmu i umocnił się względem franka aż o 4 proc. (2,95 PLN), o 3,3 proc. wobec euro (4,48 PLN) i o 4,3 proc. w stosunku do dolara (3,37 PLN).
Najważniejszym wydarzeniem dnia będzie dzisiaj decyzja ECB w sprawie stóp procentowych i choć wśród ekonomistów przeważa pogląd, że obniżka wyniesie 50 pkt. bazowych, to trudno wykluczyć również ruch o 25 pkt.
Byłby to ukłon w kierunku tych członków ECB, który są przeciwni polityce zerowych stóp procentowych i sięganiu wzorem USA, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii czy Japonii po ilościowe instrumenty. Na kurs euro wpływ będą mieć także aukcje obligacji przeprowadzane przez rządy Francji i Hiszpanii.
wp.pl/
Open Finance (10:04)

EBC:Konieczny skup walut naszego regionu

Europejski Bank Centralny powinien kupować waluty krajów środkowo-wschodniej Europy, aby zapobiec problemom z niewypłacalnością - oceniają analitycy UBS, drugiego największego na świecie tradera walutowego.

Taka taktyka, gdyby została wprowadzona, wsparłaby kursy walut z krajów środkowo-wschodniej Europy" - pisze w nocie dla klientów Ashley Davies, strateg walut w UBS w Singapurze.

Dodaje, że to prawdopodobnie wsparłoby globalną żądzę ryzyka wobec walut z tego regionu, które z powodu problemów gospodarek środkowo-wschodniej Europy są jednym ze słabych ogniw międzynarodowego systemu finansowego.

Kraje środkowo-wschodniej Europy intensywnie pożyczały w euro i franku szwajcarskim - zwraca uwagę Davies. Wczesnym popołudniem we wtorek złoty umocnił się o 0,5 proc. do 4,7022 za euro, węgierski forint zwyżkował o 0,2 proc. do 309,27 za euro, a czeska korona wzrosła o 0,4 proc. do 27,474 za euro.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


EBC:Konieczny skup walut naszego regionu

Europejski Bank Centralny powinien kupować waluty krajów środkowo-wschodniej Europy, aby zapobiec problemom z niewypłacalnością - oceniają analitycy UBS, drugiego największego na świecie tradera walutowego.

Taka taktyka, gdyby została wprowadzona, wsparłaby kursy walut z krajów środkowo-wschodniej Europy" - pisze w nocie dla klientów Ashley Davies, strateg walut w UBS w Singapurze.

Dodaje, że to prawdopodobnie wsparłoby globalną żądzę ryzyka wobec walut z tego regionu, które z powodu problemów gospodarek środkowo-wschodniej Europy są jednym ze słabych ogniw międzynarodowego systemu finansowego.

Kraje środkowo-wschodniej Europy intensywnie pożyczały w euro i franku szwajcarskim - zwraca uwagę Davies. Wczesnym popołudniem we wtorek złoty umocnił się o 0,5 proc. do 4,7022 za euro, węgierski forint zwyżkował o 0,2 proc. do 309,27 za euro, a czeska korona wzrosła o 0,4 proc. do 27,474 za euro.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP


Opłacalna nisza na rynku

Rewitalizacja starych budynków z przeznaczeniem na lokale biurowe może być opłacalnym przedsięwzięciem, ta sfera działalności deweloperskiej pozostaje jednak niszowym segmentem rynku - oceniają eksperci.

Jak podkreślali podczas wtorkowej konferencji prasowej w Katowicach przedstawiciele spółki Opal, specjalizującej się w rewitalizowaniu starych budynków, zadanie to wymaga sporych nakładów i "nieraz trudnych kompromisów z konserwatorem zabytków". Według Urzędu Miasta w Katowicach, działalność prywatnych inwestorów to dla gmin duże ułatwienie.

Inwestycja zwraca się po co najmniej 10 latach. Ceny wynajmu pomieszczeń nie mogą odbiegać od rynkowych, bo lokale nie znajdą najemców. "Taka działalność daje jednak satysfakcję. To kawał historii, który warto ratować. Przywracamy wartościowe budynki centrom miast, przyczyniając się do zmiany ich oblicza. Pozyskiwanie lokali tą drogą pozostanie jednak na rynku deweloperskim działalnością niszową" - oceniła dyrektor ds. rozwoju firmy Opal Monika Przybyłowska.

Firma Opal odkupiła i zrewitalizowała dotychczas na Śląsku kilkanaście budynków. W Katowicach to m.in. dawna drukarnia prasowa, szkoła podstawowa w unikatowej dzielnicy Giszowiec, budynek dawnej dyrekcji huty Baildon czy rozlewni wód mineralnych.

- To były obiekty nieużywane od lat, niszczały. Miasto nie miało środków na ich odnowienie, groziła im całkowita ruina, uzyskaliśmy więc zgodę na zmianę pierwotnej funkcji - dodała Przybyłowska.

Jak przyznał rzecznik Urzędu Miasta w Katowicach Waldemar Bojarun, działalność prywatnych inwestorów to dla gmin duże ułatwienie. - Miasto remontuje samodzielnie część kamienic, jeśli jednak koszty remontu są zbyt wysokie, lepiej obiekt sprzedać, bo obowiązujące nas czynsze komunalne oznaczają, że inwestycja zwróciłaby się za kilkadziesiąt lat - powiedział .

W województwie śląskim wielu przedsiębiorców decyduje się na inwestowanie w stare, czasem zabytkowe obiekty. W spichlerzach czy dawnych halach fabrycznych powstają kluby i restauracje. Dodatkowe możliwości stwarzają liczne w regionie zabytki przemysłowe, np. w budynku dawnej lampiarni zakładów górniczo-hutniczych w Bytomiu powstał loft, a inny prywatny inwestor chce w tym mieście zaadaptować na hotel wieżę szybu "Krystyna" dawnej kopalni "Szombierki". Na jej szczycie ma powstać restauracja, a wokół - pasaże handlowe.

interia.pl/INTERIA.PL/PAP/Środa, 1 kwietnia (05:59)

Opłacalna nisza na rynku

Rewitalizacja starych budynków z przeznaczeniem na lokale biurowe może być opłacalnym przedsięwzięciem, ta sfera działalności deweloperskiej pozostaje jednak niszowym segmentem rynku - oceniają eksperci.

Jak podkreślali podczas wtorkowej konferencji prasowej w Katowicach przedstawiciele spółki Opal, specjalizującej się w rewitalizowaniu starych budynków, zadanie to wymaga sporych nakładów i "nieraz trudnych kompromisów z konserwatorem zabytków". Według Urzędu Miasta w Katowicach, działalność prywatnych inwestorów to dla gmin duże ułatwienie.

Inwestycja zwraca się po co najmniej 10 latach. Ceny wynajmu pomieszczeń nie mogą odbiegać od rynkowych, bo lokale nie znajdą najemców. "Taka działalność daje jednak satysfakcję. To kawał historii, który warto ratować. Przywracamy wartościowe budynki centrom miast, przyczyniając się do zmiany ich oblicza. Pozyskiwanie lokali tą drogą pozostanie jednak na rynku deweloperskim działalnością niszową" - oceniła dyrektor ds. rozwoju firmy Opal Monika Przybyłowska.

Firma Opal odkupiła i zrewitalizowała dotychczas na Śląsku kilkanaście budynków. W Katowicach to m.in. dawna drukarnia prasowa, szkoła podstawowa w unikatowej dzielnicy Giszowiec, budynek dawnej dyrekcji huty Baildon czy rozlewni wód mineralnych.

- To były obiekty nieużywane od lat, niszczały. Miasto nie miało środków na ich odnowienie, groziła im całkowita ruina, uzyskaliśmy więc zgodę na zmianę pierwotnej funkcji - dodała Przybyłowska.

Jak przyznał rzecznik Urzędu Miasta w Katowicach Waldemar Bojarun, działalność prywatnych inwestorów to dla gmin duże ułatwienie. - Miasto remontuje samodzielnie część kamienic, jeśli jednak koszty remontu są zbyt wysokie, lepiej obiekt sprzedać, bo obowiązujące nas czynsze komunalne oznaczają, że inwestycja zwróciłaby się za kilkadziesiąt lat - powiedział .

W województwie śląskim wielu przedsiębiorców decyduje się na inwestowanie w stare, czasem zabytkowe obiekty. W spichlerzach czy dawnych halach fabrycznych powstają kluby i restauracje. Dodatkowe możliwości stwarzają liczne w regionie zabytki przemysłowe, np. w budynku dawnej lampiarni zakładów górniczo-hutniczych w Bytomiu powstał loft, a inny prywatny inwestor chce w tym mieście zaadaptować na hotel wieżę szybu "Krystyna" dawnej kopalni "Szombierki". Na jej szczycie ma powstać restauracja, a wokół - pasaże handlowe.

interia.pl/INTERIA.PL/PAP/Środa, 1 kwietnia (05:59)

Nieruchomości odporne na kryzys

Nieruchomości komercyjne, mimo kryzysu, trzymają się lepiej niż mieszkaniowe. Z analiz wynika, że ten sektor przez najbliższe dwa lata będzie się cieszyć zainteresowaniem najemców. Co czwarta firma deklaruje chęć wynajęcia lokum na prowadzenie działalności.

Tak przynajmniej wynika z prognoz dla rynku opracowanych przez Nowy Adres i instytut badawczy Millward Brown SMG/KRC. Przyczyną jest fakt, że mimo przejawów spowolnienia gospodarczego, poziom konsumpcji Polaków wzrasta, a umowy zawierane z najemcami mają charakter długoterminowy. Przodującym rynkiem pod względem dostępu do nieruchomości komercyjnych jest Warszawa. Tutaj skupia się aż 67 proc. powierzchni biurowych w kraju.

Z raportu polskiego biura firmy doradczej DTZ wynika, że w całym 2008 roku całkowita ilość powierzchni biurowej w stolicy wzrosła o 252 500 m kw., z czego tylko 6 proc. powierzchni przybyło w strefach centralnych.

Ceny spadły, zachęty wzrosły

- Całkowita ilość nowoczesnej powierzchni biurowej w Warszawie na koniec 2008 r. to 2,98 miliona m kw., z czego blisko 63 proc. przypada na strefy poza centrum miasta - uważa Anna Staniszewska z DTZ.

W ubiegłym roku popyt na nowoczesną powierzchnię biurową wyniósł blisko 460 tys. m kw., co jest, jak dotychczas, najwyższą wartością odnotowaną w Warszawie. Biorąc pod uwagę renegocjacje wcześniej zawartych umów, popyt ukształtował się na poziomie 524 tys. m kw. W związku z brakami na rynku powierzchni biurowej, transakcje na podstawie umów zawartych przed oddaniem budynku do użytkowania były często stosowaną praktyką.

Na koniec IV kwartału 2008 r. stopa pustostanów w Warszawie wyniosła 2,9 proc., co oznacza minimalny wzrost w porównaniu z poprzednimi kwartałami.

Stawki czynszów w budynkach biurowych klasy A systematycznie wzrastały w 2007 r. oraz w pierwszej połowie 2008 r., osiągając poziom 30-33 euro za m kw. miesięcznie w najlepszych lokalizacjach oraz 16-18 euro za m kw. miesięcznie poza centrum miasta. W związku z niskim poziomem zachęt stosowanych przez właścicieli budynków, czynsze efektywne były minimalnie niższe w porównaniu z czynszami wywoławczymi.

- Sytuacja zaczęła się zmieniać w IV kwartale 2008 r. w związku z osłabieniem popytu. Czynsze wywoławcze w strefach centralnych spadły do poziomu 28-30 euro za m kw. miesięcznie, a oferowane pakiety zachęt wzrosły - wylicza Anna Staniszewska.

Natomiast w strefach poza centrum stawki wywoławcze za wynajem pozostały stabilne. Trudno więc się dziwić, że deweloperzy są zainteresowani budową budynków biurowych. Stąd realizacja Libra Business Centre czy Jasna Residence przy najatrakcyjniejszych ulicach Warszawy.

Konkurencja poza stolicą

Gdyby jednak apetyty inwestycyjne deweloperów spadły, a zapotrzebowanie na biura nie malało, na pewno przełożyłoby się to na wzrost cen wynajmu. Wtedy może okazać się, że Warszawa nie jest dla firm tak atrakcyjna. Rozpoczną się poszukiwania lokali w miasteczkach satelickich i dużych aglomeracjach położonych w niewielkiej odległości od stolicy. Najszybciej na takim stanie rzeczy zyska Łódź.

Tym miastem już zainteresowali się giganci przemysłowi, np. Dell, Siemens czy Bosch. Co ich przekonało? Nie tylko dostęp do taniej kadry pracowniczej, dobra komunikacja, ale także dużo niższe koszty utrzymania firmy. Podobnie jak w innych dużych miastach w kraju, w Łodzi cena metra kwadratowego biura waha się od 15 do 20 euro miesięcznie.

Stąd bardzo duże zainteresowanie inwestorów odnawianiem starych biurowców oraz przeróbkami budynków przemysłowych. W takich miejscach coraz częściej duże firmy otwierają call center i zaplecza obsługujące główne siedziby.

Kraków to tradycyjnie najbardziej dynamiczny rynek nieruchomości biurowych w Polsce. Z raportu DTZ wynika, że do końca 2010 r. liczba powierzchni biurowych do wynajęcia wzrośnie do 490 tys. mkw. przy utrzymującej się na stałym poziomie cenie 15-18 euro za m kw. powierzchni. Przewidywane wzrosty cenowe będą mieć miejsce, ale nie przekroczą wartości jednego euro.

Najbardziej pożądane, choć nie najtańsze, miejsca na biuro to centra: Edison, Rondo Business Park, Onyx czy Galeria Kazimierz. Ale do końca 2011 r. pojawią się nowe lokalizacje, m.in. Pawia Trade Center, Avatar czy Sequoia.

Drugim równie dominującym rynkiem nieruchomości biurowych poza Warszawą jest Wrocław. Tylko w ubiegłym roku przybyło tu 100 tys. mkw. powierzchni biurowych. To najwięcej spośród wszystkich rynków regionalnych w kraju. Biuro DTZ szacuje, że do końca 2010 r., uwzględniając fakt, że część deweloperów wstrzymała lub całkowicie zrezygnowała z inwestycji w powierzchnie komercyjne, rynek wrocławski sięgnie 400 tys. m kw. powierzchni do wynajęcia.

W przygotowaniu bądź częściowej realizacji jest dziesięć inwestycji w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach: wzdłuż ul. Legnickiej, Karkonoskiej oraz Strzegomskiej. Ceny lokali wahają się od 14 do 18 euro za metr kwadratowy.

Podobnie przedstawia się sytuacja w innych dużych aglomeracjach: Poznaniu, Trójmieście oraz Katowicach.

Najsłabiej ukształtowanym rynkiem nieruchomości dysponuje Szczecin. W tym mieście dostępnych jest zaledwie 65 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej, z czego ponad połowa usytuowana jest w budynkach starszych niż dziesięcioletnie.

Duża grupa dostępnych biur nie mieści się nawet w kategorii B. Z tej przyczyny czynsze w mieście nie oszałamiają. W starych, ale zmodernizowanych biurowcach opłaty wynoszą od 8 do 11 euro za m kw., w najnowocześniejszych - od 15 do 18 euro za m kw. Sytuacja z wolna się jednak poprawia, bo deweloperzy zauważyli, iż Szczecin jest atrakcyjnym miejscem pod budowę powierzchni komercyjnych. Stąd aż dziesięć inwestycji tego typu w fazie przygotowań do realizacji.

Prognozy dla rynku

Rynek nieruchomości komercyjnych jest w dużo lepszej kondycji niż mieszkaniówka. Klienci nadal bowiem są zainteresowani wynajmem, choć ich wybór coraz częściej pada na nieruchomości najtańsze. Największym popytem cieszą się biura położone poza centrum dużych miast, prestiżowe lokalizacje pozostają raczej w zasięgu najzamożniejszych klientów. Właściciele nieruchomości robią więc wszystko, by zatrzymać dotychczasowych klientów i przedłużyć umowy najmu.

W każdym z przypadków ceny zaczynają dyktować najemcy, a stawki transakcyjne spadają, choć skoki cen nie mają charakteru gwałtownych zmian. Rok 2009 to więc czas atrakcyjnych renegocjacji cenowych, o które za dwa lata będzie bardzo trudno. W tym roku warto zainteresować się także podpisaniem umowy najmu na dłuższy czas, bo i w tym przypadku można spodziewać się atrakcyjnych cen. Deweloperzy i właściciele już istniejących nieruchomości komercyjnych są zainteresowani podpisywaniem umów przedsprzedażowych. Mając taki papier w ręku łatwiej im pozyskać środki na finansowanie planowanych czy finalizowanych nieruchomości.

Obecny rok ma być sprawdzianem kondycji niewielkich deweloperów, bo im najtrudniej będzie pozyskać pieniądze na inwestycje. Największe firmy mogą jednak spać spokojnie. Wystarczy, że przeczekają trudniejszy moment na rynku. Z prognoz wynika, że nowych biur w tym roku przybędzie, a ich powierzchnia całkowita zamknie się liczbą 3,5 miliona metrów kwadratowych.

źródło informacji: Businessman

Nieruchomości odporne na kryzys

Nieruchomości komercyjne, mimo kryzysu, trzymają się lepiej niż mieszkaniowe. Z analiz wynika, że ten sektor przez najbliższe dwa lata będzie się cieszyć zainteresowaniem najemców. Co czwarta firma deklaruje chęć wynajęcia lokum na prowadzenie działalności.

Tak przynajmniej wynika z prognoz dla rynku opracowanych przez Nowy Adres i instytut badawczy Millward Brown SMG/KRC. Przyczyną jest fakt, że mimo przejawów spowolnienia gospodarczego, poziom konsumpcji Polaków wzrasta, a umowy zawierane z najemcami mają charakter długoterminowy. Przodującym rynkiem pod względem dostępu do nieruchomości komercyjnych jest Warszawa. Tutaj skupia się aż 67 proc. powierzchni biurowych w kraju.

Z raportu polskiego biura firmy doradczej DTZ wynika, że w całym 2008 roku całkowita ilość powierzchni biurowej w stolicy wzrosła o 252 500 m kw., z czego tylko 6 proc. powierzchni przybyło w strefach centralnych.

Ceny spadły, zachęty wzrosły

- Całkowita ilość nowoczesnej powierzchni biurowej w Warszawie na koniec 2008 r. to 2,98 miliona m kw., z czego blisko 63 proc. przypada na strefy poza centrum miasta - uważa Anna Staniszewska z DTZ.

W ubiegłym roku popyt na nowoczesną powierzchnię biurową wyniósł blisko 460 tys. m kw., co jest, jak dotychczas, najwyższą wartością odnotowaną w Warszawie. Biorąc pod uwagę renegocjacje wcześniej zawartych umów, popyt ukształtował się na poziomie 524 tys. m kw. W związku z brakami na rynku powierzchni biurowej, transakcje na podstawie umów zawartych przed oddaniem budynku do użytkowania były często stosowaną praktyką.

Na koniec IV kwartału 2008 r. stopa pustostanów w Warszawie wyniosła 2,9 proc., co oznacza minimalny wzrost w porównaniu z poprzednimi kwartałami.

Stawki czynszów w budynkach biurowych klasy A systematycznie wzrastały w 2007 r. oraz w pierwszej połowie 2008 r., osiągając poziom 30-33 euro za m kw. miesięcznie w najlepszych lokalizacjach oraz 16-18 euro za m kw. miesięcznie poza centrum miasta. W związku z niskim poziomem zachęt stosowanych przez właścicieli budynków, czynsze efektywne były minimalnie niższe w porównaniu z czynszami wywoławczymi.

- Sytuacja zaczęła się zmieniać w IV kwartale 2008 r. w związku z osłabieniem popytu. Czynsze wywoławcze w strefach centralnych spadły do poziomu 28-30 euro za m kw. miesięcznie, a oferowane pakiety zachęt wzrosły - wylicza Anna Staniszewska.

Natomiast w strefach poza centrum stawki wywoławcze za wynajem pozostały stabilne. Trudno więc się dziwić, że deweloperzy są zainteresowani budową budynków biurowych. Stąd realizacja Libra Business Centre czy Jasna Residence przy najatrakcyjniejszych ulicach Warszawy.

Konkurencja poza stolicą

Gdyby jednak apetyty inwestycyjne deweloperów spadły, a zapotrzebowanie na biura nie malało, na pewno przełożyłoby się to na wzrost cen wynajmu. Wtedy może okazać się, że Warszawa nie jest dla firm tak atrakcyjna. Rozpoczną się poszukiwania lokali w miasteczkach satelickich i dużych aglomeracjach położonych w niewielkiej odległości od stolicy. Najszybciej na takim stanie rzeczy zyska Łódź.

Tym miastem już zainteresowali się giganci przemysłowi, np. Dell, Siemens czy Bosch. Co ich przekonało? Nie tylko dostęp do taniej kadry pracowniczej, dobra komunikacja, ale także dużo niższe koszty utrzymania firmy. Podobnie jak w innych dużych miastach w kraju, w Łodzi cena metra kwadratowego biura waha się od 15 do 20 euro miesięcznie.

Stąd bardzo duże zainteresowanie inwestorów odnawianiem starych biurowców oraz przeróbkami budynków przemysłowych. W takich miejscach coraz częściej duże firmy otwierają call center i zaplecza obsługujące główne siedziby.

Kraków to tradycyjnie najbardziej dynamiczny rynek nieruchomości biurowych w Polsce. Z raportu DTZ wynika, że do końca 2010 r. liczba powierzchni biurowych do wynajęcia wzrośnie do 490 tys. mkw. przy utrzymującej się na stałym poziomie cenie 15-18 euro za m kw. powierzchni. Przewidywane wzrosty cenowe będą mieć miejsce, ale nie przekroczą wartości jednego euro.

Najbardziej pożądane, choć nie najtańsze, miejsca na biuro to centra: Edison, Rondo Business Park, Onyx czy Galeria Kazimierz. Ale do końca 2011 r. pojawią się nowe lokalizacje, m.in. Pawia Trade Center, Avatar czy Sequoia.

Drugim równie dominującym rynkiem nieruchomości biurowych poza Warszawą jest Wrocław. Tylko w ubiegłym roku przybyło tu 100 tys. mkw. powierzchni biurowych. To najwięcej spośród wszystkich rynków regionalnych w kraju. Biuro DTZ szacuje, że do końca 2010 r., uwzględniając fakt, że część deweloperów wstrzymała lub całkowicie zrezygnowała z inwestycji w powierzchnie komercyjne, rynek wrocławski sięgnie 400 tys. m kw. powierzchni do wynajęcia.

W przygotowaniu bądź częściowej realizacji jest dziesięć inwestycji w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach: wzdłuż ul. Legnickiej, Karkonoskiej oraz Strzegomskiej. Ceny lokali wahają się od 14 do 18 euro za metr kwadratowy.

Podobnie przedstawia się sytuacja w innych dużych aglomeracjach: Poznaniu, Trójmieście oraz Katowicach.

Najsłabiej ukształtowanym rynkiem nieruchomości dysponuje Szczecin. W tym mieście dostępnych jest zaledwie 65 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej, z czego ponad połowa usytuowana jest w budynkach starszych niż dziesięcioletnie.

Duża grupa dostępnych biur nie mieści się nawet w kategorii B. Z tej przyczyny czynsze w mieście nie oszałamiają. W starych, ale zmodernizowanych biurowcach opłaty wynoszą od 8 do 11 euro za m kw., w najnowocześniejszych - od 15 do 18 euro za m kw. Sytuacja z wolna się jednak poprawia, bo deweloperzy zauważyli, iż Szczecin jest atrakcyjnym miejscem pod budowę powierzchni komercyjnych. Stąd aż dziesięć inwestycji tego typu w fazie przygotowań do realizacji.

Prognozy dla rynku

Rynek nieruchomości komercyjnych jest w dużo lepszej kondycji niż mieszkaniówka. Klienci nadal bowiem są zainteresowani wynajmem, choć ich wybór coraz częściej pada na nieruchomości najtańsze. Największym popytem cieszą się biura położone poza centrum dużych miast, prestiżowe lokalizacje pozostają raczej w zasięgu najzamożniejszych klientów. Właściciele nieruchomości robią więc wszystko, by zatrzymać dotychczasowych klientów i przedłużyć umowy najmu.

W każdym z przypadków ceny zaczynają dyktować najemcy, a stawki transakcyjne spadają, choć skoki cen nie mają charakteru gwałtownych zmian. Rok 2009 to więc czas atrakcyjnych renegocjacji cenowych, o które za dwa lata będzie bardzo trudno. W tym roku warto zainteresować się także podpisaniem umowy najmu na dłuższy czas, bo i w tym przypadku można spodziewać się atrakcyjnych cen. Deweloperzy i właściciele już istniejących nieruchomości komercyjnych są zainteresowani podpisywaniem umów przedsprzedażowych. Mając taki papier w ręku łatwiej im pozyskać środki na finansowanie planowanych czy finalizowanych nieruchomości.

Obecny rok ma być sprawdzianem kondycji niewielkich deweloperów, bo im najtrudniej będzie pozyskać pieniądze na inwestycje. Największe firmy mogą jednak spać spokojnie. Wystarczy, że przeczekają trudniejszy moment na rynku. Z prognoz wynika, że nowych biur w tym roku przybędzie, a ich powierzchnia całkowita zamknie się liczbą 3,5 miliona metrów kwadratowych.

źródło informacji: Businessman

USA - rekordowy spadek cen

Ceny domów w USA spadły w styczniu o 19 procent w porównaniu z tym samym miesiącem 2008 r. - wykazał indeks Standard & Poor's/Case-Shiller monitorujący ceny w 20 amerykańskich miastach.

Jest to największy spadek w skali rocznej od czasu, gdy indeks rejestruje ceny domów, tj. od 2000 r. Ceny spadły wskutek rosnącej liczby domów niesprzedanych i domów odbieranych właścicielom przez banki za długi, a także spadającego popytu w związku z recesją.

Z drugiej strony, w lutym wzrosła nieco sprzedaż domów, co przypisuje się posunięciom rządu mającym pomóc kredytobiorcom i zachęcić banki do udzielania kredytów hipotecznych.

interia.pl/ 

źródło informacji: PAP/Wtorek, 31 marca (16:59)

USA - rekordowy spadek cen

Ceny domów w USA spadły w styczniu o 19 procent w porównaniu z tym samym miesiącem 2008 r. - wykazał indeks Standard & Poor's/Case-Shiller monitorujący ceny w 20 amerykańskich miastach.

Jest to największy spadek w skali rocznej od czasu, gdy indeks rejestruje ceny domów, tj. od 2000 r. Ceny spadły wskutek rosnącej liczby domów niesprzedanych i domów odbieranych właścicielom przez banki za długi, a także spadającego popytu w związku z recesją.

Z drugiej strony, w lutym wzrosła nieco sprzedaż domów, co przypisuje się posunięciom rządu mającym pomóc kredytobiorcom i zachęcić banki do udzielania kredytów hipotecznych.

interia.pl/ 

źródło informacji: PAP/Wtorek, 31 marca (16:59)

Za premię gwarancyjną wyremontujesz dom

Osoby, które mają książeczkę mieszkaniową, od 1 kwietnia będą mogły przeznaczyć premię gwarancyjną nie tylko na zakup czy budowę mieszkania, ale także np. na remont, wkład własny czy spłatę kredytu.

Książeczki mieszkaniowe, prowadzone przez bank PKO BP, były popularne przed 1990 r. Potem zgromadzone na nich pieniądze bardzo straciły na wartości, więc państwo wprowadziło dla ich posiadaczy tzw. premie gwarancyjne, zwiększające kwoty zgromadzone na książeczce.

Dotychczas jednak właściciele tych książeczek mogli ubiegać się o premie tylko wtedy, gdy kupili mieszkanie, wybudowali dom, albo wpłacili pieniądze do Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS).

Od 1 kwietnia, na mocy ustawy z 23 stycznia 2009 r., premia gwarancyjna będzie mogła być przeznaczona także m.in. na remont mieszkania lub domu, czy na wpłaty na fundusz remontowy spółdzielni, albo na remont prowadzony przez wspólnotę mieszkaniową.

Posiadacz książeczki mieszkaniowej będzie mógł wykorzystać premię także na tzw. wkład własny, którego żąda bank, gdy chce się zaciągnąć kredyt hipoteczny.

Osoby mające kredyty z tzw. starego portfela, czyli zaciągnięte przed 31 maja 1992 r., będą mogły spłacić je z premii gwarancyjnej, ale pod warunkiem, że spłacą całe swoje zadłużenie, a nie jedynie kilka kolejnych rat.

Możliwe będzie również przekazanie premii na przekształcenie lokalu spółdzielczego w odrębną własność.

Wypłaty premii gwarancyjnych zostaną rozłożone na kolejne lata. Od 1 kwietnia 2009 r. będą mogli starać się o nie ci, których książeczki wystawiono do 1968 r.; od 1 stycznia 2010 r. ci, którzy założyli je w latach 1969-1972. Jako ostatni, w 2017 r., dostaną premie posiadacze książeczek założonych najpóźniej, czyli w latach 1989-1990.

Jeżeli ktoś nie zdoła wykorzystać premii gwarancyjnej na żaden ze wskazanych w ustawie celów, będzie mógł scedować książeczkę, wraz z prawem do premii, na kogoś bliskiego, np. dziecko czy rodzeństwo.

źródło informacji: PAP

interia.pl/Wtorek, 31 marca (18:32)

Za premię gwarancyjną wyremontujesz dom

Osoby, które mają książeczkę mieszkaniową, od 1 kwietnia będą mogły przeznaczyć premię gwarancyjną nie tylko na zakup czy budowę mieszkania, ale także np. na remont, wkład własny czy spłatę kredytu.

Książeczki mieszkaniowe, prowadzone przez bank PKO BP, były popularne przed 1990 r. Potem zgromadzone na nich pieniądze bardzo straciły na wartości, więc państwo wprowadziło dla ich posiadaczy tzw. premie gwarancyjne, zwiększające kwoty zgromadzone na książeczce.

Dotychczas jednak właściciele tych książeczek mogli ubiegać się o premie tylko wtedy, gdy kupili mieszkanie, wybudowali dom, albo wpłacili pieniądze do Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS).

Od 1 kwietnia, na mocy ustawy z 23 stycznia 2009 r., premia gwarancyjna będzie mogła być przeznaczona także m.in. na remont mieszkania lub domu, czy na wpłaty na fundusz remontowy spółdzielni, albo na remont prowadzony przez wspólnotę mieszkaniową.

Posiadacz książeczki mieszkaniowej będzie mógł wykorzystać premię także na tzw. wkład własny, którego żąda bank, gdy chce się zaciągnąć kredyt hipoteczny.

Osoby mające kredyty z tzw. starego portfela, czyli zaciągnięte przed 31 maja 1992 r., będą mogły spłacić je z premii gwarancyjnej, ale pod warunkiem, że spłacą całe swoje zadłużenie, a nie jedynie kilka kolejnych rat.

Możliwe będzie również przekazanie premii na przekształcenie lokalu spółdzielczego w odrębną własność.

Wypłaty premii gwarancyjnych zostaną rozłożone na kolejne lata. Od 1 kwietnia 2009 r. będą mogli starać się o nie ci, których książeczki wystawiono do 1968 r.; od 1 stycznia 2010 r. ci, którzy założyli je w latach 1969-1972. Jako ostatni, w 2017 r., dostaną premie posiadacze książeczek założonych najpóźniej, czyli w latach 1989-1990.

Jeżeli ktoś nie zdoła wykorzystać premii gwarancyjnej na żaden ze wskazanych w ustawie celów, będzie mógł scedować książeczkę, wraz z prawem do premii, na kogoś bliskiego, np. dziecko czy rodzeństwo.

źródło informacji: PAP

interia.pl/Wtorek, 31 marca (18:32)

Mała firma może słono zapłacić za korzystanie z konta

Oferta bankowa dla małych i średnich firm jest bardzo zróżnicowana. Rocznie za korzystanie z konta i wydanej do niego karty można zapłacić od 0 zł aż do 468 zł – wynika z analizy Expandera. Tak duża różnica w wysokości opłat nie zawsze jest jednak rekompensowana tańszymi przelewami czy wyższym oprocentowaniem konta.
Podstawowym kosztem związanych z prowadzeniem rachunku jest miesięczna opłata za korzystanie z konta oraz opłata za kartę. Ta pierwsza standardowo wynosi kilka lub kilkanaście złotych. Cztery banki – Alior Bank, ING BŚ, mBank oraz Volkswagen Bank Direct – nie naliczają jednak tej opłaty. Ponadto klient mBanku i Alior Banku nie zapłaci również za kartę. W ING Banku Śląskim karta może być bezpłatna pod warunkiem aktywnego z niej korzystania. Natomiast Volkswagen Bank Direct nalicza opłatę za kartę w wysokości 50 zł za okres 2 lat. Banki klasyfikują klientów do grupy małych i średnich przedsiębiorstw na podstawie różnych kryteriów: wielkości przychodów i rodzaju prowadzonej księgowości oraz formy prawnej.

Nawet 35 zł za prowadzenie rachunku

Funkcjonują jednak również oferty rachunków, za prowadzenie których trzeba płacić kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Pod względem kosztów najgorzej wypadła oferta Kredyt Banku (Ekstrabiznes) i BOŚ (Rachunek Bieżący). W ich przypadku opłata za korzystanie wynosi 35 zł. Ponadto posiadacz musi jeszcze zapłacić za korzystanie z karty. W Kredyt Banku opłata wynosi 4 zł miesięcznie, czyli 48 zł w ciągu roku, a w BOŚ – 30 zł rocznie. W rezultacie suma opłat w ciągu roku wynosi w Kredyt Banku 468 zł, a w BOŚ -  450 zł. Wysoką opłatę za korzystanie muszą ponieść także posiadacze kont w Deutsche Banku (od 30 zł). W ich przypadku niższa jest jednak opłata za korzystanie z karty - jednorazowa opłata wynosi bowiem 20 zł.

Opłaty za prowadzenie rachunku i korzystanie z karty płatniczej

Nazwa banku Nazwa konta Opłata za korzystanie z konta (miesięcznie) Opłata za korzystanie z najtańszej karty płatniczej (miesięcznie)
Alior Bank Rachunek Zarabiający 0 zł 0 zł za wydanie i korzystanie, klient ponosi koszt ubezpieczenia - 2 zł miesięcznie
Bank BGŻ Firma Plan 1 9 zł 0 zł
Bank BPH Pakiet e- Harmonium 5 zł 0 zł
Bank Pekao Pakiet Mój Biznes Startowy 19 zł 0 zł
BOŚ Rachunek Bieżący 35 zł 30 zł rocznie
BZ WBK Biznes Pakiet Minimum od 0 zł do 30zł  od 0 zł
Deutsche Bank PBC db powerBusiness od 30 zł 20 zł (opł. jednorazowa)
Dominet Bank Pakiet Dobry Początek 9,9 zł ( 0 zł przez pierwsze 6 m-cy) 0 zł
FortiBank Fortis Class 20 zł 0 zł
Getin Bank RB Nowa Oferta 25 zł 0 zł lub 4 zł
ING BŚ Konto Zysk dla małych firm 0 zł 0 zł (pod warunkiem sumy transakcji dokonywanych kartą płatniczą podczas miesiąca kalendarzowego 300 lub 500 PLN)
Invest Bank Invest Konto Biznes 25 zł 3 zł
Kredyt Bank Ekstrabiznes 35 zł 4 zł
Lukas Bank Solista Biznes 1 zł 15 zł rocznie
mBank mBIZNES konto 0 zł 0 zł
Millennium Konto Biznes Start 15 zł (0 zł przez pierwsze 18 m-cy) 2,99 zł (0 zł przez pierwsze 18 m-cy)
Multibank MultiKonto Business Class 15 zł 3 zł
Nordea Bank Polska eFirma 9 zł 0 zł
PKO BP Pakiet Biznes Debiut 14 zł 20 zł (opłata za wznowienie karty)
Polbank Dynamiczne Konto Firmowe 0 zł lub 9 zł 0 zł
Volkswagen Bank direct Plus Konto Biznes 0 zł 50 zł na 2 lata

Źródło: banki

Wysokie opłaty za korzystanie z konta powinny rekompensować niskie opłaty za inne usługi np. przelewy, a wysoką opłatę za kartę - szeroka sieć bezpłatnych bankomatów. Odwrotnie powinno być w przypadku niskich opłat za prowadzenie rachunku. Niestety – jak wynika z analizy Expandera - nie zawsze działa to w przypadku przelewów internetowych, które wiążą się z podobnymi opłatami bez względu na wysokość stawki za konto.

Dostęp do Internetu dodatkowo płatny

W BOŚ już za samo korzystanie z dostępu internetowego trzeba zapłacić 10 zł. Większość banków takich opłat nie nalicza. Natomiast przelew internetowy w tym banku kosztuje w zależności od rodzaju konta 0,5 zł lub 1,5 zł. Podobnie jest w Kredyt Banku, w którym za przelewy trzeba zapłacić 0,9 zł lub 1,5 zł. W Deutsche Banku przelewy kosztują natomiast 1,5 zł. Te dwa ostatnie nie naliczają jednak opłat za korzystanie z dostępu do platformy internetowej.

W przypadku banków, które mają niskie opłaty za prowadzenie kont sytuacja wygląda nieco lepiej. W Volkswagen Bank trzeba co prawda zapłacić 36 zł rocznie za token, ale bank rekompensuje to bezpłatnymi przelewami internetowymi, zarówno do innego banku, jak i do ZUS i urzędu skarbowego. W Alior Banku 20 pierwszych przelewów zewnętrznych w miesiącu jest bezpłatnych. Kolejne kosztują 1zł. Natomiast bezpłatne są wszystkie przelewy do ZUS i US. Podobnie jest w mBanku, różnica polega na tym, że nie ma puli bezpłatnych przelewów zewnętrznych. Natomiast w ING wszystkie przelewy internetowe, zarówno zwykłe zewnętrzne, jak i do ZUS i US kosztują 1 zł.

Nie wszystkie oddziały obsługują klientów firmowych

W przypadku tanich kont zdarzają się jednak problemy związane z małą liczbą oddziałów obsługujących firmy – wynika z zestawienia Expandera. Dla przykładu mBank i Volkswagen Bank Direct są bankami wirtualnymi i w ogóle nie posiadają oddziałów w tradycyjnej formie. Mała liczba oddziałów banków oferujących atrakcyjną ofertę nie jest jednak regułą, gdyż tani ING BŚ posiada ich aż 440 – więcej ma tylko BZ WBK (508). PKO BP, który nie udostępnił nam takich informacji. Natomiast stosunkowo drogi BOŚ posiada tylko 37 oddziałów, Deutsche Bank – 82, a Kredyt Bank – 403.

Liczba oddziałów obsługujących firmy oraz liczba bezprowizyjnych bankomatów

  Ile oddziałów w całej Polsce obsługuje firmy? W ilu bankomatach można wypłacać środki beż prowizji?
Alior Bank 104 brak
Bank BGŻ 257 2642
Bank BPH 247 brak
Bank Pekao 398 3000
BOŚ 22 Oddziały / 15 Oddziałów operacyjnych 106
BZ WBK 508 1010
Deutsche Bank PBC 82 brak
Dominet Bank 240 Bankomaty własne Dominet Bank plus ok. 1500 bankomatów Euronetu
FortiBank 38 ponad 200
Getin Bank 213 3090
ING BŚ 440 ok. 2200
Invest Bank 114 803
Kredyt Bank 403 4672
Lukas Bank 214 ponad 1100
mBank brak oddziałów brak
Millennium 131 560
Multibank 131 3300
Nordea Bank Polska 150 3200
PKO BP brak danych 2 336
Polbank 324 1518
Volkswagen Bank direct brak oddziałów brak


Nie jest również zasadą, że za wysoką opłatę za korzystanie z karty firma otrzymuje szeroką sieć bezprowizyjnych bankomatów. Posiadacze kont w BOŚ płacą 30 zł rocznie za kartę i mogą korzystać tylko z 106 bankomatów, które nie naliczają prowizji przy wypłacie gotówki. W gorszej pod tym względem sytuacji są jedynie posiadacze kont w Deutsche Banku i Volkswagen Banku, którzy płacą za kartę, ale w ogóle nie mają bezprowizyjnych bankomatów. W podobnej sytuacji są również klienci BPH i mBanku, też nie mogą bez prowizji wypłacić gotówki w żadnym bankomacie, ale przynajmniej nie płaca za kartę. Największą sieć bezprowizyjnych bankomatów dla posiadaczy kont firmowych mają Kredyt Bank (4672), Multibank (3300) oraz Nordea (3200).

Konto bez odsetek?

Jeśli chodzi o oprocentowanie rachunków firmowych to zwykle jest ono albo zerowe, albo wynosi ułamek procent. Są jednak banki, znacznie wyższe oprocentowanie. W Polbanku oprocentowanie może wynieść nawet 5%, a w Volkswagen Bank – do 3,1%. Dość niskie jest również oprocentowanie lokat dla firm. W przypadku lokaty miesięcznej na kwotę 10 tys. zł oprocentowanie wynosi od 2% (PKO BP, Pekao) do 6% w Banku Nordea.

Oprocentowanie kont i lokat dla firm

  Oprocentowanie konta Oprocentowanie miesięcznej lokaty na kwotę 10 tys. zł
Alior Bank 0%, Klient może skorzystać z bezplatnie prowadzonego rachunku lokacyjnego z oprocentowaniem do 4% 3,70%
Bank BGŻ 0% 2,10%
Bank BPH 0,01% 3,50%
Bank Pekao 0,01% 2,00%
BOŚ 0,10% 4,20%
BZ WBK od 0% 4,25%
Deutsche Bank PBC 0,20% 3,40%
Dominet Bank 0,00% 3,00% - 3,20%
FortiBank 0% 5,00%
Getin Bank 0,50% 4,25%
ING BŚ 0,00% nie dotyczy
Invest Bank 0,4%- 0,8% 3,50%
Kredyt Bank 0,10% 3,20%
Lukas Bank 0,00% 3,5% lub 3,7%
mBank 0,00% 4,5% na rachunku oszczędnościowym mBIZNES plus
Millennium 0,10% osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą - 4,5%, spółki - 2,80%
Multibank 0,00% 2,85%
Nordea Bank Polska 0,00% 6,00%
PKO BP do 0,01% 2,00%
Polbank dla salda na rachunku do 3 000 PLN - 0% dla salda pomiędzy 3 000 a 6 000 PLN - 2,5% dla salda 6 000 PLN i powyżej - 5% 4,25%
Volkswagen Bank direct 2,80-3,10% 4,15%


Jarosław Sadowski,
Katarzyna Siwek

Expander
onet.pl/
(Expander/31.03.2009)

Mała firma może słono zapłacić za korzystanie z konta

Oferta bankowa dla małych i średnich firm jest bardzo zróżnicowana. Rocznie za korzystanie z konta i wydanej do niego karty można zapłacić od 0 zł aż do 468 zł – wynika z analizy Expandera. Tak duża różnica w wysokości opłat nie zawsze jest jednak rekompensowana tańszymi przelewami czy wyższym oprocentowaniem konta.
Podstawowym kosztem związanych z prowadzeniem rachunku jest miesięczna opłata za korzystanie z konta oraz opłata za kartę. Ta pierwsza standardowo wynosi kilka lub kilkanaście złotych. Cztery banki – Alior Bank, ING BŚ, mBank oraz Volkswagen Bank Direct – nie naliczają jednak tej opłaty. Ponadto klient mBanku i Alior Banku nie zapłaci również za kartę. W ING Banku Śląskim karta może być bezpłatna pod warunkiem aktywnego z niej korzystania. Natomiast Volkswagen Bank Direct nalicza opłatę za kartę w wysokości 50 zł za okres 2 lat. Banki klasyfikują klientów do grupy małych i średnich przedsiębiorstw na podstawie różnych kryteriów: wielkości przychodów i rodzaju prowadzonej księgowości oraz formy prawnej.

Nawet 35 zł za prowadzenie rachunku

Funkcjonują jednak również oferty rachunków, za prowadzenie których trzeba płacić kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Pod względem kosztów najgorzej wypadła oferta Kredyt Banku (Ekstrabiznes) i BOŚ (Rachunek Bieżący). W ich przypadku opłata za korzystanie wynosi 35 zł. Ponadto posiadacz musi jeszcze zapłacić za korzystanie z karty. W Kredyt Banku opłata wynosi 4 zł miesięcznie, czyli 48 zł w ciągu roku, a w BOŚ – 30 zł rocznie. W rezultacie suma opłat w ciągu roku wynosi w Kredyt Banku 468 zł, a w BOŚ -  450 zł. Wysoką opłatę za korzystanie muszą ponieść także posiadacze kont w Deutsche Banku (od 30 zł). W ich przypadku niższa jest jednak opłata za korzystanie z karty - jednorazowa opłata wynosi bowiem 20 zł.

Opłaty za prowadzenie rachunku i korzystanie z karty płatniczej

Nazwa banku Nazwa konta Opłata za korzystanie z konta (miesięcznie) Opłata za korzystanie z najtańszej karty płatniczej (miesięcznie)
Alior Bank Rachunek Zarabiający 0 zł 0 zł za wydanie i korzystanie, klient ponosi koszt ubezpieczenia - 2 zł miesięcznie
Bank BGŻ Firma Plan 1 9 zł 0 zł
Bank BPH Pakiet e- Harmonium 5 zł 0 zł
Bank Pekao Pakiet Mój Biznes Startowy 19 zł 0 zł
BOŚ Rachunek Bieżący 35 zł 30 zł rocznie
BZ WBK Biznes Pakiet Minimum od 0 zł do 30zł  od 0 zł
Deutsche Bank PBC db powerBusiness od 30 zł 20 zł (opł. jednorazowa)
Dominet Bank Pakiet Dobry Początek 9,9 zł ( 0 zł przez pierwsze 6 m-cy) 0 zł
FortiBank Fortis Class 20 zł 0 zł
Getin Bank RB Nowa Oferta 25 zł 0 zł lub 4 zł
ING BŚ Konto Zysk dla małych firm 0 zł 0 zł (pod warunkiem sumy transakcji dokonywanych kartą płatniczą podczas miesiąca kalendarzowego 300 lub 500 PLN)
Invest Bank Invest Konto Biznes 25 zł 3 zł
Kredyt Bank Ekstrabiznes 35 zł 4 zł
Lukas Bank Solista Biznes 1 zł 15 zł rocznie
mBank mBIZNES konto 0 zł 0 zł
Millennium Konto Biznes Start 15 zł (0 zł przez pierwsze 18 m-cy) 2,99 zł (0 zł przez pierwsze 18 m-cy)
Multibank MultiKonto Business Class 15 zł 3 zł
Nordea Bank Polska eFirma 9 zł 0 zł
PKO BP Pakiet Biznes Debiut 14 zł 20 zł (opłata za wznowienie karty)
Polbank Dynamiczne Konto Firmowe 0 zł lub 9 zł 0 zł
Volkswagen Bank direct Plus Konto Biznes 0 zł 50 zł na 2 lata

Źródło: banki

Wysokie opłaty za korzystanie z konta powinny rekompensować niskie opłaty za inne usługi np. przelewy, a wysoką opłatę za kartę - szeroka sieć bezpłatnych bankomatów. Odwrotnie powinno być w przypadku niskich opłat za prowadzenie rachunku. Niestety – jak wynika z analizy Expandera - nie zawsze działa to w przypadku przelewów internetowych, które wiążą się z podobnymi opłatami bez względu na wysokość stawki za konto.

Dostęp do Internetu dodatkowo płatny

W BOŚ już za samo korzystanie z dostępu internetowego trzeba zapłacić 10 zł. Większość banków takich opłat nie nalicza. Natomiast przelew internetowy w tym banku kosztuje w zależności od rodzaju konta 0,5 zł lub 1,5 zł. Podobnie jest w Kredyt Banku, w którym za przelewy trzeba zapłacić 0,9 zł lub 1,5 zł. W Deutsche Banku przelewy kosztują natomiast 1,5 zł. Te dwa ostatnie nie naliczają jednak opłat za korzystanie z dostępu do platformy internetowej.

W przypadku banków, które mają niskie opłaty za prowadzenie kont sytuacja wygląda nieco lepiej. W Volkswagen Bank trzeba co prawda zapłacić 36 zł rocznie za token, ale bank rekompensuje to bezpłatnymi przelewami internetowymi, zarówno do innego banku, jak i do ZUS i urzędu skarbowego. W Alior Banku 20 pierwszych przelewów zewnętrznych w miesiącu jest bezpłatnych. Kolejne kosztują 1zł. Natomiast bezpłatne są wszystkie przelewy do ZUS i US. Podobnie jest w mBanku, różnica polega na tym, że nie ma puli bezpłatnych przelewów zewnętrznych. Natomiast w ING wszystkie przelewy internetowe, zarówno zwykłe zewnętrzne, jak i do ZUS i US kosztują 1 zł.

Nie wszystkie oddziały obsługują klientów firmowych

W przypadku tanich kont zdarzają się jednak problemy związane z małą liczbą oddziałów obsługujących firmy – wynika z zestawienia Expandera. Dla przykładu mBank i Volkswagen Bank Direct są bankami wirtualnymi i w ogóle nie posiadają oddziałów w tradycyjnej formie. Mała liczba oddziałów banków oferujących atrakcyjną ofertę nie jest jednak regułą, gdyż tani ING BŚ posiada ich aż 440 – więcej ma tylko BZ WBK (508). PKO BP, który nie udostępnił nam takich informacji. Natomiast stosunkowo drogi BOŚ posiada tylko 37 oddziałów, Deutsche Bank – 82, a Kredyt Bank – 403.

Liczba oddziałów obsługujących firmy oraz liczba bezprowizyjnych bankomatów

  Ile oddziałów w całej Polsce obsługuje firmy? W ilu bankomatach można wypłacać środki beż prowizji?
Alior Bank 104 brak
Bank BGŻ 257 2642
Bank BPH 247 brak
Bank Pekao 398 3000
BOŚ 22 Oddziały / 15 Oddziałów operacyjnych 106
BZ WBK 508 1010
Deutsche Bank PBC 82 brak
Dominet Bank 240 Bankomaty własne Dominet Bank plus ok. 1500 bankomatów Euronetu
FortiBank 38 ponad 200
Getin Bank 213 3090
ING BŚ 440 ok. 2200
Invest Bank 114 803
Kredyt Bank 403 4672
Lukas Bank 214 ponad 1100
mBank brak oddziałów brak
Millennium 131 560
Multibank 131 3300
Nordea Bank Polska 150 3200
PKO BP brak danych 2 336
Polbank 324 1518
Volkswagen Bank direct brak oddziałów brak


Nie jest również zasadą, że za wysoką opłatę za korzystanie z karty firma otrzymuje szeroką sieć bezprowizyjnych bankomatów. Posiadacze kont w BOŚ płacą 30 zł rocznie za kartę i mogą korzystać tylko z 106 bankomatów, które nie naliczają prowizji przy wypłacie gotówki. W gorszej pod tym względem sytuacji są jedynie posiadacze kont w Deutsche Banku i Volkswagen Banku, którzy płacą za kartę, ale w ogóle nie mają bezprowizyjnych bankomatów. W podobnej sytuacji są również klienci BPH i mBanku, też nie mogą bez prowizji wypłacić gotówki w żadnym bankomacie, ale przynajmniej nie płaca za kartę. Największą sieć bezprowizyjnych bankomatów dla posiadaczy kont firmowych mają Kredyt Bank (4672), Multibank (3300) oraz Nordea (3200).

Konto bez odsetek?

Jeśli chodzi o oprocentowanie rachunków firmowych to zwykle jest ono albo zerowe, albo wynosi ułamek procent. Są jednak banki, znacznie wyższe oprocentowanie. W Polbanku oprocentowanie może wynieść nawet 5%, a w Volkswagen Bank – do 3,1%. Dość niskie jest również oprocentowanie lokat dla firm. W przypadku lokaty miesięcznej na kwotę 10 tys. zł oprocentowanie wynosi od 2% (PKO BP, Pekao) do 6% w Banku Nordea.

Oprocentowanie kont i lokat dla firm

  Oprocentowanie konta Oprocentowanie miesięcznej lokaty na kwotę 10 tys. zł
Alior Bank 0%, Klient może skorzystać z bezplatnie prowadzonego rachunku lokacyjnego z oprocentowaniem do 4% 3,70%
Bank BGŻ 0% 2,10%
Bank BPH 0,01% 3,50%
Bank Pekao 0,01% 2,00%
BOŚ 0,10% 4,20%
BZ WBK od 0% 4,25%
Deutsche Bank PBC 0,20% 3,40%
Dominet Bank 0,00% 3,00% - 3,20%
FortiBank 0% 5,00%
Getin Bank 0,50% 4,25%
ING BŚ 0,00% nie dotyczy
Invest Bank 0,4%- 0,8% 3,50%
Kredyt Bank 0,10% 3,20%
Lukas Bank 0,00% 3,5% lub 3,7%
mBank 0,00% 4,5% na rachunku oszczędnościowym mBIZNES plus
Millennium 0,10% osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą - 4,5%, spółki - 2,80%
Multibank 0,00% 2,85%
Nordea Bank Polska 0,00% 6,00%
PKO BP do 0,01% 2,00%
Polbank dla salda na rachunku do 3 000 PLN - 0% dla salda pomiędzy 3 000 a 6 000 PLN - 2,5% dla salda 6 000 PLN i powyżej - 5% 4,25%
Volkswagen Bank direct 2,80-3,10% 4,15%


Jarosław Sadowski,
Katarzyna Siwek

Expander
onet.pl/
(Expander/31.03.2009)

Propozycja na prima aprilis? Nie, prawdziwa oferta banków

Lokata oprocentowana na poziomie 0,5%, ROR bez odsetek, spread walutowy na poziomie 60 groszy, koszt pożyczki gotówkowej stanowiący prawie połowę kwoty zadłużenia, oprocentowanie zadłużenia na karcie kredytowej na poziomie 21%. Czy to prima aprilis? Niestety to prawdziwa oferta banków – wynika z analizy Expandera.
Z okazji 1 kwietnia Expander przyjrzał się ofercie produktów finansowych w poszukiwaniu tych, które można uznać za primaaprilisowy żart. Przykładów nie brakuje. Pod lupę wzięliśmy lokaty, konta, pożyczki i kredyty, kursy walutowe oraz karty kredytowe.

0,5% na lokacie?

Najbardziej atrakcyjne lokaty są dziś oprocentowane na poziomie 7-8% (depozyt o wartości 5 tys. zł). Są jednak na rynku oferty lokat oprocentowanych na poziomie 1,5%.Takie jest np. oprocentowanie standardowych depozytów (miesięcznych, 3-miesięcznych i półrocznych) w Pekao SA. Jeszcze „lepszą” ofertę standardowych lokat ma Bank Pocztowy. Miesięczny depozyt oprocentowany jest na poziomie 0,5%, 3-miesięczny na poziomie 1%, a 6-miesięczny na poziomie 1,5%. Niskie oprocentowanie lokat standardowych oferuje też m.in. Citibank. Wynosi ono: 1,6% (depozyt miesięczny), 2,1% (depozyt 3-miesięczny) oraz 2,2% (półroczny). Co ciekawe, te same banki mają znacznie korzystniejszą ofertę lokat internetowych. Przykładowo, lokata miesięczna w Citibanku, założona przez Internet jest oprocentowana na poziomie nie 1,6%, jak standardowa, ale 3%, a w Pekao SA nie 1,5%, ale 2,65%. W Banku Pocztowym miesięczna lokata internetowa jest oprocentowana na poziomie nie 0,5%, ale 6%, a półroczna nie 1,5%, ale 6,35%!

Rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy bez odsetek?

Oprocentowanie kont osobistych jest dziś bardzo niskie, w większości banków na poziomie ułamka procent. Samo to można uznać za primaaprilisowy żart, biorąc pod uwagę rozwinięcie nazwy „ROR”. Usprawiedliwiając częściowo banki trzeba jednak dodać, że mają w ofercie rachunki oszczędnościowe, oprocentowane znacznie wyżej od ROR’ów, chociaż mniej funkcjonalne. Z uwagi na dzisiejszą datę warto jednak wskazać banki, które w ogóle nie naliczają odsetek od środków zgromadzonych na koncie osobistym, chociaż i tak nie jest to istotna różnica w stosunku do oprocentowania na poziomie np. 0,1% oferowanego przez wiele banków. Nieoprocentowany ROR ma m.in. mBank (eKonto) czy Lukas Bank (e-Konto). Wybierając taką ofertę trzeba sprawdzić czy bank rekompensuje brak odsetek możliwością dokonywania np. bezpłatnych przelewów czy zakupu funduszy inwestycyjnych bez opłat (mBank).

Oczywiście za debet w ROR trzeba słono zapłacić. W wielu wypadkach oprocentowanie jest bliskie dopuszczalnego prawem limitu, który wynosi obecnie 21%.

Koszt pożyczki na poziomie 50%?

Expander sprawdził również czy primaaprilisowe propozycje można znaleźć w przypadku pożyczek gotówkowych. Ofertę banków oceniliśmy pod kątem łącznego kosztu kredytu (oprocentowanie i wszelkie dodatkowe opłaty takiej, jak prowizja, ubezpieczenie, opłata przygotowawcza) na przykładzie pożyczki na kwotę 10 tys. zł zaciągniętej na trzy lata. Przeciętnie łączny koszt stanowi ok. 33% wartość pożyczki, a w krańcowym przypadku nawet 23%. Są jednak na rynku znacznie droższe pożyczki. Przykładowo w Raiffeisen Banku stosunek łącznego kosztu do kwoty pożyczki wynosi ponad 49%, w Cetelem Banku ponad 46%, a w Invest Banku 45,5%. To oferta z początku marca, nie z 1 kwietnia.

Kredyt hipoteczny w złotych oprocentowany na poziomie 10%?

Za primaaprilisowy żart, gdyby nim był, można byłoby też uznać ofertę niektórych kredytów hipotecznych. Chodzi o marże kredytowe znacznie odbiegające od obecnie obowiązujących poziomów. Z danych Expandera wynika, że średnia marża dla kredytu w złotych (300 tys. zł, 25% wkładu własnego) wynosi obecnie ok. 2,5%, a dla kredytu w euro ok. 3,8%. Dostępne są jednak na rynku oferty stanowiące dwukrotność przeciętnej marży. Przykładowo w Dom Banku dla kredytu w złotych wynosi ona nawet ponad 5%, a w Multibanku 6,6%. W przypadku tego drugiego jest to jednak oferta standardowa, w ramach promocji można obniżyć marżę do 3,3%. Najwyższe marże oznaczają obecnie oprocentowanie na poziomie ok. 10-11%. W przypadku kredytów w euro można wskazać ofertę PKO BP z marżą na poziomie 6,77%, co daje obecnie oprocentowanie rzędu 8,3%

60 groszy spreadu?

W kategoriach primaaprilisowego żartu można rozważać też dodatkowy koszt kredytu hipotecznego, jakim jest spread walutowy. Wynika on stąd, że bank wypłaca kredyt po kursie niższym, klient spłaca go po kursie wyższym. Kryzys na rynkach finansowych spowodował wzrost spredaów, które wynoszą dziś średnio 20 groszy dla franka szwajcarskiego i 27 groszy dla euro. Fakt istnienia spreadu podnosi koszt kredytu o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Najwyższy spread na rynku konsekwentnie utrzymuje Dom Bank. Wynosi on według stanu na 31 marca prawie 40 groszy dla franka szwajcarskiego i ponad 60 groszy dla euro.

Oprocentowanie na karcie kredytowej na poziomie 21%

Sprawdziliśmy też czy na primaaprilisowy żart nie zakrawa oferta niektórych kart kredytowych. Niestety odpowiedź jest twierdząca. Pod uwagę wzięliśmy karty srebrne i sprawdziliśmy, ile wynosi maksymalne oprocentowanie zadłużenia na karcie. Średnio jest to ok. 18%. Tymczasem przykładowo w Banku Pekao i Kredyt Banku oprocentowanie wynosi 21%. Jest to obecnie maksymalna dopuszczalna prawem stawka.

Katarzyna Siwek, Jarosław Sadowski
Expander
onet.pl/(Expander/01.04.2009, godz. 09:47)

Propozycja na prima aprilis? Nie, prawdziwa oferta banków

Lokata oprocentowana na poziomie 0,5%, ROR bez odsetek, spread walutowy na poziomie 60 groszy, koszt pożyczki gotówkowej stanowiący prawie połowę kwoty zadłużenia, oprocentowanie zadłużenia na karcie kredytowej na poziomie 21%. Czy to prima aprilis? Niestety to prawdziwa oferta banków – wynika z analizy Expandera.
Z okazji 1 kwietnia Expander przyjrzał się ofercie produktów finansowych w poszukiwaniu tych, które można uznać za primaaprilisowy żart. Przykładów nie brakuje. Pod lupę wzięliśmy lokaty, konta, pożyczki i kredyty, kursy walutowe oraz karty kredytowe.

0,5% na lokacie?

Najbardziej atrakcyjne lokaty są dziś oprocentowane na poziomie 7-8% (depozyt o wartości 5 tys. zł). Są jednak na rynku oferty lokat oprocentowanych na poziomie 1,5%.Takie jest np. oprocentowanie standardowych depozytów (miesięcznych, 3-miesięcznych i półrocznych) w Pekao SA. Jeszcze „lepszą” ofertę standardowych lokat ma Bank Pocztowy. Miesięczny depozyt oprocentowany jest na poziomie 0,5%, 3-miesięczny na poziomie 1%, a 6-miesięczny na poziomie 1,5%. Niskie oprocentowanie lokat standardowych oferuje też m.in. Citibank. Wynosi ono: 1,6% (depozyt miesięczny), 2,1% (depozyt 3-miesięczny) oraz 2,2% (półroczny). Co ciekawe, te same banki mają znacznie korzystniejszą ofertę lokat internetowych. Przykładowo, lokata miesięczna w Citibanku, założona przez Internet jest oprocentowana na poziomie nie 1,6%, jak standardowa, ale 3%, a w Pekao SA nie 1,5%, ale 2,65%. W Banku Pocztowym miesięczna lokata internetowa jest oprocentowana na poziomie nie 0,5%, ale 6%, a półroczna nie 1,5%, ale 6,35%!

Rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy bez odsetek?

Oprocentowanie kont osobistych jest dziś bardzo niskie, w większości banków na poziomie ułamka procent. Samo to można uznać za primaaprilisowy żart, biorąc pod uwagę rozwinięcie nazwy „ROR”. Usprawiedliwiając częściowo banki trzeba jednak dodać, że mają w ofercie rachunki oszczędnościowe, oprocentowane znacznie wyżej od ROR’ów, chociaż mniej funkcjonalne. Z uwagi na dzisiejszą datę warto jednak wskazać banki, które w ogóle nie naliczają odsetek od środków zgromadzonych na koncie osobistym, chociaż i tak nie jest to istotna różnica w stosunku do oprocentowania na poziomie np. 0,1% oferowanego przez wiele banków. Nieoprocentowany ROR ma m.in. mBank (eKonto) czy Lukas Bank (e-Konto). Wybierając taką ofertę trzeba sprawdzić czy bank rekompensuje brak odsetek możliwością dokonywania np. bezpłatnych przelewów czy zakupu funduszy inwestycyjnych bez opłat (mBank).

Oczywiście za debet w ROR trzeba słono zapłacić. W wielu wypadkach oprocentowanie jest bliskie dopuszczalnego prawem limitu, który wynosi obecnie 21%.

Koszt pożyczki na poziomie 50%?

Expander sprawdził również czy primaaprilisowe propozycje można znaleźć w przypadku pożyczek gotówkowych. Ofertę banków oceniliśmy pod kątem łącznego kosztu kredytu (oprocentowanie i wszelkie dodatkowe opłaty takiej, jak prowizja, ubezpieczenie, opłata przygotowawcza) na przykładzie pożyczki na kwotę 10 tys. zł zaciągniętej na trzy lata. Przeciętnie łączny koszt stanowi ok. 33% wartość pożyczki, a w krańcowym przypadku nawet 23%. Są jednak na rynku znacznie droższe pożyczki. Przykładowo w Raiffeisen Banku stosunek łącznego kosztu do kwoty pożyczki wynosi ponad 49%, w Cetelem Banku ponad 46%, a w Invest Banku 45,5%. To oferta z początku marca, nie z 1 kwietnia.

Kredyt hipoteczny w złotych oprocentowany na poziomie 10%?

Za primaaprilisowy żart, gdyby nim był, można byłoby też uznać ofertę niektórych kredytów hipotecznych. Chodzi o marże kredytowe znacznie odbiegające od obecnie obowiązujących poziomów. Z danych Expandera wynika, że średnia marża dla kredytu w złotych (300 tys. zł, 25% wkładu własnego) wynosi obecnie ok. 2,5%, a dla kredytu w euro ok. 3,8%. Dostępne są jednak na rynku oferty stanowiące dwukrotność przeciętnej marży. Przykładowo w Dom Banku dla kredytu w złotych wynosi ona nawet ponad 5%, a w Multibanku 6,6%. W przypadku tego drugiego jest to jednak oferta standardowa, w ramach promocji można obniżyć marżę do 3,3%. Najwyższe marże oznaczają obecnie oprocentowanie na poziomie ok. 10-11%. W przypadku kredytów w euro można wskazać ofertę PKO BP z marżą na poziomie 6,77%, co daje obecnie oprocentowanie rzędu 8,3%

60 groszy spreadu?

W kategoriach primaaprilisowego żartu można rozważać też dodatkowy koszt kredytu hipotecznego, jakim jest spread walutowy. Wynika on stąd, że bank wypłaca kredyt po kursie niższym, klient spłaca go po kursie wyższym. Kryzys na rynkach finansowych spowodował wzrost spredaów, które wynoszą dziś średnio 20 groszy dla franka szwajcarskiego i 27 groszy dla euro. Fakt istnienia spreadu podnosi koszt kredytu o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Najwyższy spread na rynku konsekwentnie utrzymuje Dom Bank. Wynosi on według stanu na 31 marca prawie 40 groszy dla franka szwajcarskiego i ponad 60 groszy dla euro.

Oprocentowanie na karcie kredytowej na poziomie 21%

Sprawdziliśmy też czy na primaaprilisowy żart nie zakrawa oferta niektórych kart kredytowych. Niestety odpowiedź jest twierdząca. Pod uwagę wzięliśmy karty srebrne i sprawdziliśmy, ile wynosi maksymalne oprocentowanie zadłużenia na karcie. Średnio jest to ok. 18%. Tymczasem przykładowo w Banku Pekao i Kredyt Banku oprocentowanie wynosi 21%. Jest to obecnie maksymalna dopuszczalna prawem stawka.

Katarzyna Siwek, Jarosław Sadowski
Expander
onet.pl/(Expander/01.04.2009, godz. 09:47)

Prezydent radził brać kredyt w złotówkach, a sam ma we frankach

Lech Kaczyński ujawnił swoje oświadczenie majątkowe. Dokument pojawił się na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta.
Lech Kaczyński ma 210 tysięcy złotych oszczędności, a do tego 2 tysiące euro, 200 funtów i 2500 dolarów - wynika z oświadczenia. Głowa państwa nie posiada gospodarstw rolnych, a jego mieszkanie - zakupione na spółkę z żoną - mierzy 128 metrów kwadratowych.

Co ciekawe prezydent ma także kredyt w dodatku zaciągnięty we frankach szwajcarskich. Kredyt zaciągnięty wspólnie z córką, zięciem i jego rodzicami opiewa na sumę 330 tysięcy franków szwajcarskich.

Przypomnijmy, że prezydent kilka miesięcy temu odradzał zaciąganie kredytów w innych walutach niż złoty. Twierdził, że "rosnący kurs franka jest nauczką, by kredyty brać w tej walucie, która jest walutą polską".
inf. wł./09:14

Prezydent radził brać kredyt w złotówkach, a sam ma we frankach

Lech Kaczyński ujawnił swoje oświadczenie majątkowe. Dokument pojawił się na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta.
Lech Kaczyński ma 210 tysięcy złotych oszczędności, a do tego 2 tysiące euro, 200 funtów i 2500 dolarów - wynika z oświadczenia. Głowa państwa nie posiada gospodarstw rolnych, a jego mieszkanie - zakupione na spółkę z żoną - mierzy 128 metrów kwadratowych.

Co ciekawe prezydent ma także kredyt w dodatku zaciągnięty we frankach szwajcarskich. Kredyt zaciągnięty wspólnie z córką, zięciem i jego rodzicami opiewa na sumę 330 tysięcy franków szwajcarskich.

Przypomnijmy, że prezydent kilka miesięcy temu odradzał zaciąganie kredytów w innych walutach niż złoty. Twierdził, że "rosnący kurs franka jest nauczką, by kredyty brać w tej walucie, która jest walutą polską".
inf. wł./09:14

Musimy być przygotowani na podwyżki cen gazu

Za pięć lat terminal LNG zapewni nam ciągłość dostaw gazu, przyczyni się jednak też do podwyżek jego cen. Dlatego wcześniej Gazprom może obniżyć cenę surowca, aby użytkowanie gazoportu stało się nieopłacalne.
Uruchomienie gazoportu w Świnoujściu spowoduje, że za zużywany gaz ziemny będziemy płacić więcej niż obecnie. Według niektórych analityków terminal LNG (skroplony gaz ziemny, dostarczany zazwyczaj drogą morską), choć pozwoli na częściowe uniezależnienie od rosyjskiego gazu, nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Według Andrzeja Szczęśniaka, eksperta rynku, gaz LNG jest znacznie bardziej kosztowny niż ten, który dostarczany jest rurociągiem w ramach obecnego kontraktu jamalskiego. Choć skala podwyżki jest trudna do oszacowania (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie zawarło jeszcze kontraktu na zakup LNG), to część analityków przekonuje, że i tak byłaby ona nieuchronna.
Można domniemywać, że - gdyby terminal LNG nie powstał - trzeba byłoby liczyć się z prawdopodobnie jeszcze większymi podwyżkami ze strony Gazpromu - mówi Grzegorz Pytel, ekspert Instytutu Sobieskiego (IS).

Mamy do czynienia z pozycją monopolistyczną Gazpromu w zaopatrzeniu Polski w surowiec. Jeżeli nie będziemy mieć terminalu LNG, to jest tylko kwestią czasu, kiedy Rosjanie wyśrubują ceny - twierdzi.

Według niego, posiadając terminal, możemy liczyć na bardziej atrakcyjne warunki zakupu, w tym z Rosji.

Gazprom nie będzie podnosić wówczas cen, a wręcz będzie starał się je obniżyć, by pokazać, że terminal był nam niepotrzebny - tłumaczy nasz rozmówca.

Oczywiście wówczas znajdzie się ktoś, kto przeliczy, jaka jest podwyżka naszych rachunków za gaz z tytułu terminalu LNG. Będzie to rachunek poprawny, ale oparty na fałszywych założeniach ekonomicznych. Budując gazoport, tworzymy bowiem konkurencję, a ta ma najlepszy wpływ na rynek - dodaje.

Zdaniem eksperta z IS obecnie Rosja prowadzi grę, która polega na tym, by śrubować ceny w górę na tyle, by była ona maksymalna i wciąż na tyle niska, by alternatywy w postaci terminalu LNG czy gazociągu Baltic Pipe były potencjalnie nieopłacalne.

Im bardziej Gazprom będzie czuł, że w Polsce prowadzi się działania dywersyfikacyjne, tym bardziej będzie obniżać cenę, licząc na to, że zlikwiduje ekonomiczne podstawy tych projektów - przekonuje Grzegorz Pytel.

Po uruchomieniu w 2014 roku gazoportu do Polski rocznie będzie docierać 2,5 mld m sześc. gazu LNG. To 1/6 naszych potrzeb. Docelowo zdolność przeładunkowa terminalu wzrosnąć ma do 7,5 mld m sześc.



Michał Duszczyk
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 01.04.2009 | 07:00

Musimy być przygotowani na podwyżki cen gazu

Za pięć lat terminal LNG zapewni nam ciągłość dostaw gazu, przyczyni się jednak też do podwyżek jego cen. Dlatego wcześniej Gazprom może obniżyć cenę surowca, aby użytkowanie gazoportu stało się nieopłacalne.
Uruchomienie gazoportu w Świnoujściu spowoduje, że za zużywany gaz ziemny będziemy płacić więcej niż obecnie. Według niektórych analityków terminal LNG (skroplony gaz ziemny, dostarczany zazwyczaj drogą morską), choć pozwoli na częściowe uniezależnienie od rosyjskiego gazu, nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Według Andrzeja Szczęśniaka, eksperta rynku, gaz LNG jest znacznie bardziej kosztowny niż ten, który dostarczany jest rurociągiem w ramach obecnego kontraktu jamalskiego. Choć skala podwyżki jest trudna do oszacowania (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie zawarło jeszcze kontraktu na zakup LNG), to część analityków przekonuje, że i tak byłaby ona nieuchronna.
Można domniemywać, że - gdyby terminal LNG nie powstał - trzeba byłoby liczyć się z prawdopodobnie jeszcze większymi podwyżkami ze strony Gazpromu - mówi Grzegorz Pytel, ekspert Instytutu Sobieskiego (IS).

Mamy do czynienia z pozycją monopolistyczną Gazpromu w zaopatrzeniu Polski w surowiec. Jeżeli nie będziemy mieć terminalu LNG, to jest tylko kwestią czasu, kiedy Rosjanie wyśrubują ceny - twierdzi.

Według niego, posiadając terminal, możemy liczyć na bardziej atrakcyjne warunki zakupu, w tym z Rosji.

Gazprom nie będzie podnosić wówczas cen, a wręcz będzie starał się je obniżyć, by pokazać, że terminal był nam niepotrzebny - tłumaczy nasz rozmówca.

Oczywiście wówczas znajdzie się ktoś, kto przeliczy, jaka jest podwyżka naszych rachunków za gaz z tytułu terminalu LNG. Będzie to rachunek poprawny, ale oparty na fałszywych założeniach ekonomicznych. Budując gazoport, tworzymy bowiem konkurencję, a ta ma najlepszy wpływ na rynek - dodaje.

Zdaniem eksperta z IS obecnie Rosja prowadzi grę, która polega na tym, by śrubować ceny w górę na tyle, by była ona maksymalna i wciąż na tyle niska, by alternatywy w postaci terminalu LNG czy gazociągu Baltic Pipe były potencjalnie nieopłacalne.

Im bardziej Gazprom będzie czuł, że w Polsce prowadzi się działania dywersyfikacyjne, tym bardziej będzie obniżać cenę, licząc na to, że zlikwiduje ekonomiczne podstawy tych projektów - przekonuje Grzegorz Pytel.

Po uruchomieniu w 2014 roku gazoportu do Polski rocznie będzie docierać 2,5 mld m sześc. gazu LNG. To 1/6 naszych potrzeb. Docelowo zdolność przeładunkowa terminalu wzrosnąć ma do 7,5 mld m sześc.



Michał Duszczyk
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 01.04.2009 | 07:00

Złoty nadal pozostaje słaby

RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Wydarzeniem wczorajszego popołudnia była informacja z amerykańskiego sektora motoryzacyjnego. Dwa koncerny Chrysler i GM zgodnie z planem przedstawiły do końca marca swoje koncepcje na temat ich restrukturyzacji, które niestety nie znalazły zrozumienia wśród władz amerykańskiej administracji. W związku z czym wsparcie finansowe dla tych instytucji zostało co najmniej zawieszone. Niewykluczone bowiem, że spółki te zostaną poddane procesowi likwidacji. Na te złe wieści kurs pary EUR/USD spadł poniżej 1,3200 i obecnie oscyluje wokół tego poziomu. Dziś poznamy całą serię publikacji indeksów PMI dla przemysłu za marzec z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz Eurolandu. Następnie opublikowana zostanie stopa bezrobocia z Eurolandu za luty. Popołudniu tradycyjnie przeniesiemy się za Ocean, gdzie do publicznej wiadomości zostaną podane: raport ADP Employer Services, Raport Challengera, indeks podpisanych umów kupna domów oraz wydatki na inwestycje budowlane.

O godzinie 08.08 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 1,3185 dolara.

Sytuacja techniczna eurodolara: godziny sesji nocnej przyniosły powrót do wyraźnie mocniejszego dolara – ceny wróciły zdecydowanie poniżej figury 1,3200. Minimum odnotowane jeszcze przed otwarciem polskiej sesji (przed godziną 9.00) wyniosło 1,3166. Poziom ten określić można jako wyznacznik pierwszego lokalnego wsparcia. Kluczowa bariera zlokalizowana jest nieco niżej, bo w rejonie 1,3110. Poranny układ wskaźników technicznych nie wykluczając naruszenia pierwszego wsparcia dość wyraźnie ogranicza zakres dalszej aprecjacji dolara. Można zatem przyjąć, że jeszcze w pierwszej części sesji dojdzie do próby zatrzymania spadków i reaktywacji długich pozycji. Po południu głównym stymulatorem zmian mogą okazać się odczyty makro z USA. Najbliższy opór zlokalizowany jest na wysokości 1,3338.

RYNEK KRAJOWY

Rynek złotego po relatywnie słabym zachowaniu w ciągu wczorajszego dopołudnia, przez resztę dnia oraz godziny nocne charakteryzował się solidnym odreagowaniem notowań. Tym samym para EUR/PLN spadła poniżej 4,6400, natomiast USD/PLN zmierza obecnie w kierunku 3,5100. Indeks WIG20, przy całkiem niezłych obrotach podliczonych na przeszło 1,3 miliarda złotych, tracił nieznacznie na wartości, zamykając się powyżej psychologicznego poziomu wsparcia 1500 punktów. Dzisiaj z rodzimej gospodarki poznamy indeks PMI dla przemysłu za marzec oraz prognozę inflacji Ministerstwa Finansów za ten sam okres.

O godzinie 08.20 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 4,6510, a za dolara 3,5228 złotego.

Sytuacja techniczna na rynku złotego: godziny sesji nocnej przyniosły wyraźny powrót do mocniejszego złotego. Na rynku pary USD/PLN dołki wygenerowane zostały na poziomie 3,4675. Dynamiczny powrót do wyższych cen, który nastąpił później pokazuje (z zasięgiem na 3,5430), że przetestowane minima wykorzystane zostały do realizacji zysków. Stymulatorem wzrostów z pewnością był również umacniający się dolar względem euro. Zmiany z ostatnich godzin w zestawieniu z obrazem eurodolara oraz charakterystyką wskaźników technicznych sygnalizują możliwość powrotu do wsparcia w rejonie figury 3,5000 – 3,4900 w ciągu najbliższych godzin. Kluczowe wsparcie to 3,4675 – 3,4750. Dość nerwowo jest też na rynku pary EUR/PLN, gdzie po odnotowaniu nocnego dołka na poziomie 4,6064 ceny poszybowały w kierunku 4,6772. Poranne dynamiczne zmiany z zarysowaną tendencją w kierunku południowym sugerują, że jeszcze pierwsza część dzisiejszego handlu przynieść może atak na wsparcie 4,6260 – 4,6060. Wyznacznikiem najbliższego oporu jest zasięg nocnych wzrostów – 4,6722.

Część makroekonomiczna: Łukasz Leszczyński
Część techniczna: dr Jarosław Klepacki
ECM S.A.
wp.pl/
ECM S.A (09:38)

Złoty nadal pozostaje słaby

RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Wydarzeniem wczorajszego popołudnia była informacja z amerykańskiego sektora motoryzacyjnego. Dwa koncerny Chrysler i GM zgodnie z planem przedstawiły do końca marca swoje koncepcje na temat ich restrukturyzacji, które niestety nie znalazły zrozumienia wśród władz amerykańskiej administracji. W związku z czym wsparcie finansowe dla tych instytucji zostało co najmniej zawieszone. Niewykluczone bowiem, że spółki te zostaną poddane procesowi likwidacji. Na te złe wieści kurs pary EUR/USD spadł poniżej 1,3200 i obecnie oscyluje wokół tego poziomu. Dziś poznamy całą serię publikacji indeksów PMI dla przemysłu za marzec z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz Eurolandu. Następnie opublikowana zostanie stopa bezrobocia z Eurolandu za luty. Popołudniu tradycyjnie przeniesiemy się za Ocean, gdzie do publicznej wiadomości zostaną podane: raport ADP Employer Services, Raport Challengera, indeks podpisanych umów kupna domów oraz wydatki na inwestycje budowlane.

O godzinie 08.08 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 1,3185 dolara.

Sytuacja techniczna eurodolara: godziny sesji nocnej przyniosły powrót do wyraźnie mocniejszego dolara – ceny wróciły zdecydowanie poniżej figury 1,3200. Minimum odnotowane jeszcze przed otwarciem polskiej sesji (przed godziną 9.00) wyniosło 1,3166. Poziom ten określić można jako wyznacznik pierwszego lokalnego wsparcia. Kluczowa bariera zlokalizowana jest nieco niżej, bo w rejonie 1,3110. Poranny układ wskaźników technicznych nie wykluczając naruszenia pierwszego wsparcia dość wyraźnie ogranicza zakres dalszej aprecjacji dolara. Można zatem przyjąć, że jeszcze w pierwszej części sesji dojdzie do próby zatrzymania spadków i reaktywacji długich pozycji. Po południu głównym stymulatorem zmian mogą okazać się odczyty makro z USA. Najbliższy opór zlokalizowany jest na wysokości 1,3338.

RYNEK KRAJOWY

Rynek złotego po relatywnie słabym zachowaniu w ciągu wczorajszego dopołudnia, przez resztę dnia oraz godziny nocne charakteryzował się solidnym odreagowaniem notowań. Tym samym para EUR/PLN spadła poniżej 4,6400, natomiast USD/PLN zmierza obecnie w kierunku 3,5100. Indeks WIG20, przy całkiem niezłych obrotach podliczonych na przeszło 1,3 miliarda złotych, tracił nieznacznie na wartości, zamykając się powyżej psychologicznego poziomu wsparcia 1500 punktów. Dzisiaj z rodzimej gospodarki poznamy indeks PMI dla przemysłu za marzec oraz prognozę inflacji Ministerstwa Finansów za ten sam okres.

O godzinie 08.20 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 4,6510, a za dolara 3,5228 złotego.

Sytuacja techniczna na rynku złotego: godziny sesji nocnej przyniosły wyraźny powrót do mocniejszego złotego. Na rynku pary USD/PLN dołki wygenerowane zostały na poziomie 3,4675. Dynamiczny powrót do wyższych cen, który nastąpił później pokazuje (z zasięgiem na 3,5430), że przetestowane minima wykorzystane zostały do realizacji zysków. Stymulatorem wzrostów z pewnością był również umacniający się dolar względem euro. Zmiany z ostatnich godzin w zestawieniu z obrazem eurodolara oraz charakterystyką wskaźników technicznych sygnalizują możliwość powrotu do wsparcia w rejonie figury 3,5000 – 3,4900 w ciągu najbliższych godzin. Kluczowe wsparcie to 3,4675 – 3,4750. Dość nerwowo jest też na rynku pary EUR/PLN, gdzie po odnotowaniu nocnego dołka na poziomie 4,6064 ceny poszybowały w kierunku 4,6772. Poranne dynamiczne zmiany z zarysowaną tendencją w kierunku południowym sugerują, że jeszcze pierwsza część dzisiejszego handlu przynieść może atak na wsparcie 4,6260 – 4,6060. Wyznacznikiem najbliższego oporu jest zasięg nocnych wzrostów – 4,6722.

Część makroekonomiczna: Łukasz Leszczyński
Część techniczna: dr Jarosław Klepacki
ECM S.A.
wp.pl/
ECM S.A (09:38)

Plaza Centers ogranicza nowe projekty i zatrudnienie

Plaza Centers w drugiej połowie zeszłego roku podjął decyzję o ograniczaniu rozpoczynania nowych projektów, wynika z raportu spółki. Spółka może zmniejszać zatrudnienie, zwłaszcza w rejonie Europy Środkowej i Wschodniej
W świetle obecnych warunków rynkowych, w drugiej połowie roku podjęliśmy strategiczną decyzję o ograniczaniu nowych inwestycji oraz przejęć, choć będziemy kontynuowali rozwijanie projektów, które znajdują się w fazie konstrukcyjnej - czytamy w komunikacie.

Spółka poinformowała też, że podjęła kroki w celu redukcji zatrudnienia, zwłaszcza w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

W komunikacie podkreślono jednak, że sytuacja spółki jest dobra, a na koniec 2008 r. firma dysponowała gotówką i jej ekwiwalentem w wysokości 178 mln euro.

W raporcie spółka podała, że obecnie jest zaangażowana w 33 projekty w 9 krajach. Siedem z nich jest zlokalizowanych w Rumunii, po sześć w Polsce i Indiach, a cztery w Czechach. Pozostałe projekty są realizowane na Węgrzech, w Serbii, Bułgarii, Grecji i na Łotwie.

Zysk netto Plaza Centers wyniósł w 2008 r. 68 mln euro wobec 227 mln euro rok wcześniej, wynika ze wstępnych danych opublikowanych przez spółkę.

Od listopada 2006 roku Plaza Centers jest notowana na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Londynie (London Stock Exchange), a od 19 października 2007 roku - także na głównym rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Plaza Centers NV jest pośrednią własnością Elbit Imaging Ltd., izraelskiej spółki publicznej, której akcje notowane są na Giełdzie Papierów Wartościowych w Tel Awiwie (Izrael) i na NASDAQ Global Market w USA. Plaza Centers należy do grupy spółek Europe Israel, kontrolowanej przez założyciela, Mordechaja Zissera.
money.pl/2009-03-30 18:37

Plaza Centers ogranicza nowe projekty i zatrudnienie

Plaza Centers w drugiej połowie zeszłego roku podjął decyzję o ograniczaniu rozpoczynania nowych projektów, wynika z raportu spółki. Spółka może zmniejszać zatrudnienie, zwłaszcza w rejonie Europy Środkowej i Wschodniej
W świetle obecnych warunków rynkowych, w drugiej połowie roku podjęliśmy strategiczną decyzję o ograniczaniu nowych inwestycji oraz przejęć, choć będziemy kontynuowali rozwijanie projektów, które znajdują się w fazie konstrukcyjnej - czytamy w komunikacie.

Spółka poinformowała też, że podjęła kroki w celu redukcji zatrudnienia, zwłaszcza w regionie Europy Środkowej i Wschodniej.

W komunikacie podkreślono jednak, że sytuacja spółki jest dobra, a na koniec 2008 r. firma dysponowała gotówką i jej ekwiwalentem w wysokości 178 mln euro.

W raporcie spółka podała, że obecnie jest zaangażowana w 33 projekty w 9 krajach. Siedem z nich jest zlokalizowanych w Rumunii, po sześć w Polsce i Indiach, a cztery w Czechach. Pozostałe projekty są realizowane na Węgrzech, w Serbii, Bułgarii, Grecji i na Łotwie.

Zysk netto Plaza Centers wyniósł w 2008 r. 68 mln euro wobec 227 mln euro rok wcześniej, wynika ze wstępnych danych opublikowanych przez spółkę.

Od listopada 2006 roku Plaza Centers jest notowana na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Londynie (London Stock Exchange), a od 19 października 2007 roku - także na głównym rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.

Plaza Centers NV jest pośrednią własnością Elbit Imaging Ltd., izraelskiej spółki publicznej, której akcje notowane są na Giełdzie Papierów Wartościowych w Tel Awiwie (Izrael) i na NASDAQ Global Market w USA. Plaza Centers należy do grupy spółek Europe Israel, kontrolowanej przez założyciela, Mordechaja Zissera.
money.pl/2009-03-30 18:37

Kredyty pod lupą. KNF ujęła się za kredytobiorcami

Banki dokładnie przyglądają się walutowym kredytom hipotecznym. Być może wkrótce zaczną negocjować z klientami nowe warunki umów. Jednocześnie Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że banki które będą chciały wymusić zmianę warunków kredytów zostaną uznane za grupę podwyższonego ryzyka.

- Aktualna sytuacja na rynku finansowym i bankowym nie może być wykorzystywana do zwiększania rentowności portfela kredytowego kosztem klientów, np. poprzez podwyższanie marż albo rozszerzanie spreadów walutowych - czytamy w komunikacie KNF, na której czele stoi Stanisław Kluza (na zdjęciu).

Okazało się, że kredytobiorcy nie mogą spać spokojnie. Banki przymierzają się bowiem do renegocjacji zawartych już umów kredytowych. Przez ostatnie pół roku frank zyskał do złotego aż 42 proc. W efekcie urosła wyrażana w złotych wartość naszego zadłużenia w bankach.

Dodatkowo ceny nieruchomości - po czasie stagnacji - zaczęły spadać i okazało się, że wartość zabezpieczeń jest znacznie niższa od wartości kredytów. Część banków zaczęła więc negocjować z klientami nowe warunki zabezpieczeń pożyczek.

Dodatkowe zabezpieczenie, albo wyższa marża

Najgłośniej jest o Polbanku. Bo to na razie jedyny bank, który wprost przyznaje, że proponuje klientom zmiany warunków umów kredytowych.

- Rozpoczęliśmy, podobnie jak inne banki, rozmowy z klientami, których kredyt znacznie przekroczył 100 proc, wartości nieruchomości. (...) Dotyczy to tylko niewielkiego odsetka klientów hipotecznych Polbanku EFG - informuje Tomasz Gryn, dyrektor Obszaru Kredytów Hipotecznych Polbank EFG.

Co proponuje klientom Polbank?

1) dodatkowe zabezpieczenie kredytu;

2) częściową spłatę kredytu;

3) czasowe podwyższenie marży kredytu o 0,5 proc., z zastrzeżeniem, że klient ma prawo zażądać przywrócenia poprzedniej ceny kredytu, jeśli kurs franka trwale spadnie do poziomu nie wyższego niż 5 proc.powyżej kursu sprzedaży waluty w dniu podpisania umowy.

Co możemy zrobić? Pytani przez nas prawnicy podkreślają, że umowy są tak skonstruowane, że banki są na uprzywilejowanej pozycji. W zasadzie jedyna droga to negocjacje i liczenie na to, że bank uzna siłę naszych argumentów.

KNF i UOKiK po stronie kredytobiorców

Kredytobiorców bierze w obronę Komisja nadzoru Finansowego. Nie podobają się jej działania niektórych banków.

- Aktualna sytuacja na rynku finansowym i bankowym nie może być wykorzystywana do zwiększania rentowności portfela kredytowego kosztem klientów, np. poprzez podwyższanie marż albo rozszerzanie spreadów walutowych - czytamy w komunikacie KNF.

Zdaniem Komisji  spadek zabezpieczenia nie oznacza spadku zdolności kredytowej klienta, a wszelkie działania podejmowane wobec kredytobiorców muszą uwzględniać specyfikę każdego kredytu i sytuację kredytobiorcy.

KNF zwraca też uwagę na to, że jedną z podstawowych zasad przy zawieraniu umów jest zasada równości stron, w związku z tym za niewłaściwą należy uznać sytuację, w której banki wykorzystując zapisy umów będą dążyły do zmiany warunków, na jakich udzielały kredyty.

- Zwiększenie obciążeń klienta w wyniku wzrostu marży może negatywnie wpłynąć na jego zdolność do spłaty kredytu - podkreślają autorzy komunikatu.

Co zamiera zrobić nadzór finansowy? - Będzie się bacznie przyglądał bieżącej praktyce kredytowej banków i bieżącemu zarządzaniu portfelem kredytowym pod kątem generowanego ryzyka. Szczególną obserwacją KNF obejmie banki o podwyższonym profilu ryzyka, wobec takich instytucji może podjąć działania nadzorcze, których celem będzie podniesienie wymogu kapitałowego (w ramach II filaru NUK) na ryzyko kredytowe - czytamy w komunikacie.

Z kolei jak jak donosi dziennik Polska sprawą zajmie się też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który uznał, że zapisy umów pozwalające na żądanie dodatkowych zabezpieczeń są zbyt ogólnikowe.

- W ciągu kilku dni urząd złoży pozew sądowy o uznanie takich zapisów za niedozwolone. Jeśli sąd przychyli się do racji UOKiK, wówczas zapisy takie z mocy prawa staną się nieważne. A to oznacza, że banki będą musiały wycofać się z żądania dodatkowych zabezpieczeń. Mało tego. Nie będą ważne te, na które klient już się zgodził - czytamy w dzienniku.

Według gazety banki będą musiały sprecyzować w umowach zapisy - podać konkretne okoliczności, w których mogą żądać zabezpieczeń, a także ich katalog. Wówczas klient już w momencie podpisywania umowy będzie wiedział, co mu grozi, jeśli wartość kredytu będzie wyższa niż wartość nieruchomości np. wskutek wzrostu kursu franka szwajcarskiego czy spadku cen metra kwadratowego mieszkania.

- Jeśli sąd podzieli stanowisko UOKiK, nowe umowy będą musiały być skonstruowane właściwie, zaś w przypadku tych już zawartych - banki będą zobowiązane do podpisania aneksów - czytamy w Polsce.

Ubezpieczenie znowu w cenie

Kryzys pośrednio odbija się też na klientach Millennium. Agnieszka Nachyła, dyrektor działu zajmującego się kredytami hipotecznymi podkreśla, że bank nie zamierza żądać dodatkowych zabezpieczeń. Ale niektórzy klienci muszą liczyć się, z tym że automatycznie przedłużone zostanie ubezpieczenie niskiego wkładu własnego.

Jeżeli - przy zawieraniu umowy - wartość kredytu przekraczała 80 proc. wartości nieruchomości, wykupienie trzyletniego ubezpieczenia było warunkiem jego przyznania.

W umowach był zapis, że jeżeli po trzech latach saldo zadłużenia będzie przekraczać 80 proc. wartości nieruchomości to ubezpieczenie jest automatycznie przedłużane. Za sprawą umocnienia się franka w widełkach mieści się spora grupa klientów, którym akurat wygasa ubezpieczenie. Jego przedłużenie to wydatek średnio ok. 2-3 tys. zł.

- Klienci są o tym z wyprzedzeniem informowani. Tak by mogli podjąć odpowiednie działania - mówi Agnieszka Nachyła. Jej zdaniem klienci - jeżeli chcą uniknąć konieczności dalszego ubezpieczania - mogą: zaproponować dodatkowe zabezpieczenie kredytu (np. drugą nieruchomością), spłacić jego część albo przedstawić aktualną wycenę nieruchomości.

Klient choć musi sam zapłacić za wycenę, może liczyć, że dzięki temu, że dziś mieszkania i domy są droższe niż na początku 2006 roku, bank np. zgodzi się na zmniejszenie składki ubezpieczenia. Przedstawiciele Millennium podkreślają, że wiele osób na takie rozwiązanie się decyduje.

Bankierzy uspokajają. Klienci mogą być spokojni

Większość pytanych przez nas banków przyznaje, że dokładniej przyglądają się swoim kredytowym portfelowym, ale - póki co - nie ma mowy o zmienianiu warunków umów.

Jak usłyszeliśmy w biurze prasowym PKO BP, największy polski bank nie prowadzi akcji renegocjacji umów kredytowych. Co prawda według doniesień mediów bank proponuje dodatkowe zabezpieczenie kredytów klientom, których LTV* przekracza poziom 130 proc. Ale w PKO BP tłumaczą, że to standardowa procedura wynikająca z zapisów umów kredytowych. A tym, którzy się na to nie zechcą zgodzić, nic nie grozi. Bank będzie tylko dokładniej monitorował spłatę kredytu.

Przedstawiciele Multibanku podkreślają, że przegląd portfela kredytów hipotecznych jest dokonywany na bieżąco. - Nie jest to związane z sytuacją na rynkach finansowych, która jak wiadomo jest inna niż kilka miesięcy temu - mówi Mateusz Żelechowski, rzecznik banku, w którego portfelu ok. 80 proc. to kredyty walutowe.

Czy efektem tego przeglądu mogą być działania podobne do tych, które podjął Polbank? - Na dziś nie ma żadnej decyzji w tej sprawie. Nie planujemy żądania od klientów żadnych dodatkowych zabezpieczeń - mówi rzecznik.

BZ WBK też podkreśla, że chodzi o statystykę, a nie prześwietlanie konkretnych umów. - Nasi klienci mogą być absolutnie spokojni. Nie ma żadnego zagrożenia, że będziemy żądać od nich dodatkowych zabezpieczeń - podkreśla Piotr Gajdziński, rzecznik BZ WBK.

Zdaniem przedstawiciela banku na korzyść klientów BZ WBK przemawia fakt, że bank udzielając kredytów walutowych, stawiał spore wymagania. W efekcie kredyty w walutach to zaledwie ok. 30 proc. portfela wszystkich pożyczek hipotecznych w BZ WBK. A jakość portfela jest tak wysoka, że ani klienci, ani bank nie są narażeni na zbyt duże ryzyko.

Także ING Bank Śląski informuje, że nie zamierza żądać od klientów dodatkowych zabezpieczeń.

- Na obecnym etapie ING nie podejmuje czynności dotyczących dobezpieczenia kredytu czy podwyższenia marzy dla obecnych kredytobiorców - podkreśla Joanna Majer-Skorupa zastępca rzecznika prasowego.

Bank BPH od lipca 2006 r. zaprzestał udzielania kredytów hipotecznych w walutach. Klienci, którzy takie pożyczki wzięli wcześniej - a stanowią one około 50 proc. wartości portfela kredytowego banku - mogą być spokojni.

- Nie zamierzamy renegocjować umów. Zawsze staramy się być fair wobec klientów. Jeżeli zawarliśmy umowę na określonych warunkach, to je respektujemy - podkreśla Małgorzata Dłubak, rzeczniczka prasowa banku.

Także Santander i GE Money Bank nie zamierzają żądać dodatkowych zabezpieczeń ani wyższych spłat od klientów. - Od początku prowadziliśmy dość konserwatywną politykę w udzielaniu kredytów hipotecznych - w efekcie możemy być dziś zadowoleni z jakości naszego portfela - podkreśla Aleksandra Kwiatkowska, rzeczniczka GE Money Banku.

Kredyty pod lupą. KNF ujęła się za kredytobiorcami

Kredyty pod lupą. KNF ujęła się za kredytobiorcami

Banki dokładnie przyglądają się walutowym kredytom hipotecznym. Być może wkrótce zaczną negocjować z klientami nowe warunki umów. Jednocześnie Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że banki które będą chciały wymusić zmianę warunków kredytów zostaną uznane za grupę podwyższonego ryzyka.

- Aktualna sytuacja na rynku finansowym i bankowym nie może być wykorzystywana do zwiększania rentowności portfela kredytowego kosztem klientów, np. poprzez podwyższanie marż albo rozszerzanie spreadów walutowych - czytamy w komunikacie KNF, na której czele stoi Stanisław Kluza (na zdjęciu).

Okazało się, że kredytobiorcy nie mogą spać spokojnie. Banki przymierzają się bowiem do renegocjacji zawartych już umów kredytowych. Przez ostatnie pół roku frank zyskał do złotego aż 42 proc. W efekcie urosła wyrażana w złotych wartość naszego zadłużenia w bankach.

Dodatkowo ceny nieruchomości - po czasie stagnacji - zaczęły spadać i okazało się, że wartość zabezpieczeń jest znacznie niższa od wartości kredytów. Część banków zaczęła więc negocjować z klientami nowe warunki zabezpieczeń pożyczek.

Dodatkowe zabezpieczenie, albo wyższa marża

Najgłośniej jest o Polbanku. Bo to na razie jedyny bank, który wprost przyznaje, że proponuje klientom zmiany warunków umów kredytowych.

- Rozpoczęliśmy, podobnie jak inne banki, rozmowy z klientami, których kredyt znacznie przekroczył 100 proc, wartości nieruchomości. (...) Dotyczy to tylko niewielkiego odsetka klientów hipotecznych Polbanku EFG - informuje Tomasz Gryn, dyrektor Obszaru Kredytów Hipotecznych Polbank EFG.

Co proponuje klientom Polbank?

1) dodatkowe zabezpieczenie kredytu;

2) częściową spłatę kredytu;

3) czasowe podwyższenie marży kredytu o 0,5 proc., z zastrzeżeniem, że klient ma prawo zażądać przywrócenia poprzedniej ceny kredytu, jeśli kurs franka trwale spadnie do poziomu nie wyższego niż 5 proc.powyżej kursu sprzedaży waluty w dniu podpisania umowy.

Co możemy zrobić? Pytani przez nas prawnicy podkreślają, że umowy są tak skonstruowane, że banki są na uprzywilejowanej pozycji. W zasadzie jedyna droga to negocjacje i liczenie na to, że bank uzna siłę naszych argumentów.

KNF i UOKiK po stronie kredytobiorców

Kredytobiorców bierze w obronę Komisja nadzoru Finansowego. Nie podobają się jej działania niektórych banków.

- Aktualna sytuacja na rynku finansowym i bankowym nie może być wykorzystywana do zwiększania rentowności portfela kredytowego kosztem klientów, np. poprzez podwyższanie marż albo rozszerzanie spreadów walutowych - czytamy w komunikacie KNF.

Zdaniem Komisji  spadek zabezpieczenia nie oznacza spadku zdolności kredytowej klienta, a wszelkie działania podejmowane wobec kredytobiorców muszą uwzględniać specyfikę każdego kredytu i sytuację kredytobiorcy.

KNF zwraca też uwagę na to, że jedną z podstawowych zasad przy zawieraniu umów jest zasada równości stron, w związku z tym za niewłaściwą należy uznać sytuację, w której banki wykorzystując zapisy umów będą dążyły do zmiany warunków, na jakich udzielały kredyty.

- Zwiększenie obciążeń klienta w wyniku wzrostu marży może negatywnie wpłynąć na jego zdolność do spłaty kredytu - podkreślają autorzy komunikatu.

Co zamiera zrobić nadzór finansowy? - Będzie się bacznie przyglądał bieżącej praktyce kredytowej banków i bieżącemu zarządzaniu portfelem kredytowym pod kątem generowanego ryzyka. Szczególną obserwacją KNF obejmie banki o podwyższonym profilu ryzyka, wobec takich instytucji może podjąć działania nadzorcze, których celem będzie podniesienie wymogu kapitałowego (w ramach II filaru NUK) na ryzyko kredytowe - czytamy w komunikacie.

Z kolei jak jak donosi dziennik Polska sprawą zajmie się też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który uznał, że zapisy umów pozwalające na żądanie dodatkowych zabezpieczeń są zbyt ogólnikowe.

- W ciągu kilku dni urząd złoży pozew sądowy o uznanie takich zapisów za niedozwolone. Jeśli sąd przychyli się do racji UOKiK, wówczas zapisy takie z mocy prawa staną się nieważne. A to oznacza, że banki będą musiały wycofać się z żądania dodatkowych zabezpieczeń. Mało tego. Nie będą ważne te, na które klient już się zgodził - czytamy w dzienniku.

Według gazety banki będą musiały sprecyzować w umowach zapisy - podać konkretne okoliczności, w których mogą żądać zabezpieczeń, a także ich katalog. Wówczas klient już w momencie podpisywania umowy będzie wiedział, co mu grozi, jeśli wartość kredytu będzie wyższa niż wartość nieruchomości np. wskutek wzrostu kursu franka szwajcarskiego czy spadku cen metra kwadratowego mieszkania.

- Jeśli sąd podzieli stanowisko UOKiK, nowe umowy będą musiały być skonstruowane właściwie, zaś w przypadku tych już zawartych - banki będą zobowiązane do podpisania aneksów - czytamy w Polsce.

Ubezpieczenie znowu w cenie

Kryzys pośrednio odbija się też na klientach Millennium. Agnieszka Nachyła, dyrektor działu zajmującego się kredytami hipotecznymi podkreśla, że bank nie zamierza żądać dodatkowych zabezpieczeń. Ale niektórzy klienci muszą liczyć się, z tym że automatycznie przedłużone zostanie ubezpieczenie niskiego wkładu własnego.

Jeżeli - przy zawieraniu umowy - wartość kredytu przekraczała 80 proc. wartości nieruchomości, wykupienie trzyletniego ubezpieczenia było warunkiem jego przyznania.

W umowach był zapis, że jeżeli po trzech latach saldo zadłużenia będzie przekraczać 80 proc. wartości nieruchomości to ubezpieczenie jest automatycznie przedłużane. Za sprawą umocnienia się franka w widełkach mieści się spora grupa klientów, którym akurat wygasa ubezpieczenie. Jego przedłużenie to wydatek średnio ok. 2-3 tys. zł.

- Klienci są o tym z wyprzedzeniem informowani. Tak by mogli podjąć odpowiednie działania - mówi Agnieszka Nachyła. Jej zdaniem klienci - jeżeli chcą uniknąć konieczności dalszego ubezpieczania - mogą: zaproponować dodatkowe zabezpieczenie kredytu (np. drugą nieruchomością), spłacić jego część albo przedstawić aktualną wycenę nieruchomości.

Klient choć musi sam zapłacić za wycenę, może liczyć, że dzięki temu, że dziś mieszkania i domy są droższe niż na początku 2006 roku, bank np. zgodzi się na zmniejszenie składki ubezpieczenia. Przedstawiciele Millennium podkreślają, że wiele osób na takie rozwiązanie się decyduje.

Bankierzy uspokajają. Klienci mogą być spokojni

Większość pytanych przez nas banków przyznaje, że dokładniej przyglądają się swoim kredytowym portfelowym, ale - póki co - nie ma mowy o zmienianiu warunków umów.

Jak usłyszeliśmy w biurze prasowym PKO BP, największy polski bank nie prowadzi akcji renegocjacji umów kredytowych. Co prawda według doniesień mediów bank proponuje dodatkowe zabezpieczenie kredytów klientom, których LTV* przekracza poziom 130 proc. Ale w PKO BP tłumaczą, że to standardowa procedura wynikająca z zapisów umów kredytowych. A tym, którzy się na to nie zechcą zgodzić, nic nie grozi. Bank będzie tylko dokładniej monitorował spłatę kredytu.

Przedstawiciele Multibanku podkreślają, że przegląd portfela kredytów hipotecznych jest dokonywany na bieżąco. - Nie jest to związane z sytuacją na rynkach finansowych, która jak wiadomo jest inna niż kilka miesięcy temu - mówi Mateusz Żelechowski, rzecznik banku, w którego portfelu ok. 80 proc. to kredyty walutowe.

Czy efektem tego przeglądu mogą być działania podobne do tych, które podjął Polbank? - Na dziś nie ma żadnej decyzji w tej sprawie. Nie planujemy żądania od klientów żadnych dodatkowych zabezpieczeń - mówi rzecznik.

BZ WBK też podkreśla, że chodzi o statystykę, a nie prześwietlanie konkretnych umów. - Nasi klienci mogą być absolutnie spokojni. Nie ma żadnego zagrożenia, że będziemy żądać od nich dodatkowych zabezpieczeń - podkreśla Piotr Gajdziński, rzecznik BZ WBK.

Zdaniem przedstawiciela banku na korzyść klientów BZ WBK przemawia fakt, że bank udzielając kredytów walutowych, stawiał spore wymagania. W efekcie kredyty w walutach to zaledwie ok. 30 proc. portfela wszystkich pożyczek hipotecznych w BZ WBK. A jakość portfela jest tak wysoka, że ani klienci, ani bank nie są narażeni na zbyt duże ryzyko.

Także ING Bank Śląski informuje, że nie zamierza żądać od klientów dodatkowych zabezpieczeń.

- Na obecnym etapie ING nie podejmuje czynności dotyczących dobezpieczenia kredytu czy podwyższenia marzy dla obecnych kredytobiorców - podkreśla Joanna Majer-Skorupa zastępca rzecznika prasowego.

Bank BPH od lipca 2006 r. zaprzestał udzielania kredytów hipotecznych w walutach. Klienci, którzy takie pożyczki wzięli wcześniej - a stanowią one około 50 proc. wartości portfela kredytowego banku - mogą być spokojni.

- Nie zamierzamy renegocjować umów. Zawsze staramy się być fair wobec klientów. Jeżeli zawarliśmy umowę na określonych warunkach, to je respektujemy - podkreśla Małgorzata Dłubak, rzeczniczka prasowa banku.

Także Santander i GE Money Bank nie zamierzają żądać dodatkowych zabezpieczeń ani wyższych spłat od klientów. - Od początku prowadziliśmy dość konserwatywną politykę w udzielaniu kredytów hipotecznych - w efekcie możemy być dziś zadowoleni z jakości naszego portfela - podkreśla Aleksandra Kwiatkowska, rzeczniczka GE Money Banku.

Kredyty pod lupą. KNF ujęła się za kredytobiorcami

GE Money Bank chce do końca sierpnia zwolnić do 846 pracowników

W związku z pogorszeniem sytuacji na rynku, GE Money Bank planuje do końca sierpnia zwolnić do 846 pracowników. Zwolnienia, razem z innymi działaniami, mają doprowadzić do obniżenia kosztów działania banku o 10-12 proc. - poinformował GE Money Bank w poniedziałkowym komunikacie.
Obecnie bank prowadzi negocjacje ze związkami zawodowymi.

GE Money Bank planuje w 2009 roku udzielić kredytów na prawie 9 mld zł.

"Skoncentrujemy się na sprzedaży najbardziej rentownych produktów i obsłudze naszych największych partnerów biznesowych" - powiedział cytowany w komunikacie David Kay, prezes banku.

Bank planuje w pierwszym półroczu wydanie 150 tys. kart kredytowych oraz otwarcie około 20 placówek partnerskich działających na zasadzie franczyzy.

onet.pl(PAP, dd/30.03.2009, godz. 17:15)

GE Money Bank chce do końca sierpnia zwolnić do 846 pracowników

W związku z pogorszeniem sytuacji na rynku, GE Money Bank planuje do końca sierpnia zwolnić do 846 pracowników. Zwolnienia, razem z innymi działaniami, mają doprowadzić do obniżenia kosztów działania banku o 10-12 proc. - poinformował GE Money Bank w poniedziałkowym komunikacie.
Obecnie bank prowadzi negocjacje ze związkami zawodowymi.

GE Money Bank planuje w 2009 roku udzielić kredytów na prawie 9 mld zł.

"Skoncentrujemy się na sprzedaży najbardziej rentownych produktów i obsłudze naszych największych partnerów biznesowych" - powiedział cytowany w komunikacie David Kay, prezes banku.

Bank planuje w pierwszym półroczu wydanie 150 tys. kart kredytowych oraz otwarcie około 20 placówek partnerskich działających na zasadzie franczyzy.

onet.pl(PAP, dd/30.03.2009, godz. 17:15)

"GW": banki straszyły i ustąpiły

Udało się obronić klientów banków: Polbank przestanie naciskać na podwyżki cen kredytów mieszkaniowych, a mBank i MultiBank obniżają oprocentowanie pożyczek hipotecznych - pisze "Gazeta Wyborcza".
Tydzień temu "Gazeta Wyborcza" jako pierwsza alarmowała, że banki zaczynają żądać od klientów renegocjacji umów kredytów hipotecznych. Chodziło o osoby, których kredyty - z powodu spadku cen nieruchomości i wzrostu kursu franka - stały się wyższe od wartości kupowanych za pożyczone pieniądze mieszkań. O wsparcie prosili głównie klienci Polbanku, których doradcy stawiali pod ścianą: albo godzą się na nowe warunki, albo muszą zwracać pożyczone pieniądze.

Sprawą zainteresowały się instytucje nadzorcze. Komisja Nadzoru Finansowego oświadczyła, że banki nie mogą wykorzystywać zawirowań na rynku do zwiększania zysków kosztem klientów.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" całe zamieszanie podziałało na banki jak kubeł zimnej wody. Polbank poinformował wczoraj, że zawiesza rozmowy z klientami o zmianach umów. Jak pisze gazeta - to nie jedyny jej sukces w walce o interesy kredytobiorców. Chodzi o klientów mBanku i MultiBanku, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne we frankach przed jesienią 2006r. Oprocentowanie ich kredytów zmieniał zarząd banku - gdy w Szwajcarii stopy procentowe rosły, zarząd szybko zwiększał oprocentowanie. Gdy jednak stopy spadały, nie spieszył się z obniżkami. Teraz mBank i MultiBank same zaczęły spuszczać z tonu - od dziś obniżają oprocentowanie kredytów we frankach.

Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
PAP/onet.pl/
(Gazeta Wyborcza, ak/31.03.2009, godz. 07:21)

"GW": banki straszyły i ustąpiły

Udało się obronić klientów banków: Polbank przestanie naciskać na podwyżki cen kredytów mieszkaniowych, a mBank i MultiBank obniżają oprocentowanie pożyczek hipotecznych - pisze "Gazeta Wyborcza".
Tydzień temu "Gazeta Wyborcza" jako pierwsza alarmowała, że banki zaczynają żądać od klientów renegocjacji umów kredytów hipotecznych. Chodziło o osoby, których kredyty - z powodu spadku cen nieruchomości i wzrostu kursu franka - stały się wyższe od wartości kupowanych za pożyczone pieniądze mieszkań. O wsparcie prosili głównie klienci Polbanku, których doradcy stawiali pod ścianą: albo godzą się na nowe warunki, albo muszą zwracać pożyczone pieniądze.

Sprawą zainteresowały się instytucje nadzorcze. Komisja Nadzoru Finansowego oświadczyła, że banki nie mogą wykorzystywać zawirowań na rynku do zwiększania zysków kosztem klientów.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" całe zamieszanie podziałało na banki jak kubeł zimnej wody. Polbank poinformował wczoraj, że zawiesza rozmowy z klientami o zmianach umów. Jak pisze gazeta - to nie jedyny jej sukces w walce o interesy kredytobiorców. Chodzi o klientów mBanku i MultiBanku, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne we frankach przed jesienią 2006r. Oprocentowanie ich kredytów zmieniał zarząd banku - gdy w Szwajcarii stopy procentowe rosły, zarząd szybko zwiększał oprocentowanie. Gdy jednak stopy spadały, nie spieszył się z obniżkami. Teraz mBank i MultiBank same zaczęły spuszczać z tonu - od dziś obniżają oprocentowanie kredytów we frankach.

Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
PAP/onet.pl/
(Gazeta Wyborcza, ak/31.03.2009, godz. 07:21)

Japonia - tak źle nie było od lat

Liczba bezrobotnych Japończyków wzrosła w lutym do niemal trzech milionów ludzi - podaje we wtorek japońska agencja Kyodo.

Poszukujących pracy jest obecnie w Japonii o 330 tysięcy więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Tak wysokiego wskaźnika bezrobocia - 4,4 procent - nie notowano tu od lat.

Władze przypisują obecny stan rzeczy skutkom globalnego kryzysu finansowego, który sprawił iż przeżywające kłopoty przedsiębiorstwa redukują zatrudnienie.

Jak zakomunikował we wtorek rzecznik rządu Takeo Kawamura, sprawa zwiększenia liczby miejsc pracy będzie stanowić jeden z ważniejszych punktów przygotowywanego nowego pakietu pobudzania gospodarki kraju.

Jeden z czołowych japońskich ekonomistów Akira Maekawa przewiduje, iż jeśli rząd nie podejmie pilnych działań, już latem br. wskaźnik bezrobocia w kraju może wzrosnąć do ponad sześciu procent.

Na tle innych państw uprzemysłowionych, skala bezrobocia w Japonii pozostaje jednak niska. Sytuacja - ostrzegają ekonomiści - może jednak ulec gwałtownej zmianie w najbliższych miesiącach. Światowe spowolnienie gospodarcze okazało się dla Japonii szczególnie dotkliwe, ponieważ wzrost jej produktu krajowego brutto był w dużej mierze uzależniony od eksportu. Tymczasem w dobie kryzysu zagraniczny popyt na japońskie produkty dramatycznie zmalał.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Japonia - tak źle nie było od lat

Liczba bezrobotnych Japończyków wzrosła w lutym do niemal trzech milionów ludzi - podaje we wtorek japońska agencja Kyodo.

Poszukujących pracy jest obecnie w Japonii o 330 tysięcy więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Tak wysokiego wskaźnika bezrobocia - 4,4 procent - nie notowano tu od lat.

Władze przypisują obecny stan rzeczy skutkom globalnego kryzysu finansowego, który sprawił iż przeżywające kłopoty przedsiębiorstwa redukują zatrudnienie.

Jak zakomunikował we wtorek rzecznik rządu Takeo Kawamura, sprawa zwiększenia liczby miejsc pracy będzie stanowić jeden z ważniejszych punktów przygotowywanego nowego pakietu pobudzania gospodarki kraju.

Jeden z czołowych japońskich ekonomistów Akira Maekawa przewiduje, iż jeśli rząd nie podejmie pilnych działań, już latem br. wskaźnik bezrobocia w kraju może wzrosnąć do ponad sześciu procent.

Na tle innych państw uprzemysłowionych, skala bezrobocia w Japonii pozostaje jednak niska. Sytuacja - ostrzegają ekonomiści - może jednak ulec gwałtownej zmianie w najbliższych miesiącach. Światowe spowolnienie gospodarcze okazało się dla Japonii szczególnie dotkliwe, ponieważ wzrost jej produktu krajowego brutto był w dużej mierze uzależniony od eksportu. Tymczasem w dobie kryzysu zagraniczny popyt na japońskie produkty dramatycznie zmalał.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Nieruchomości odporne na kryzys

Nieruchomości odporne na kryzys
Nieruchomości komercyjne, mimo kryzysu, trzymają się lepiej niż mieszkaniowe. Z analiz wynika, że ten sektor przez najbliższe dwa lata będzie się cieszyć zainteresowaniem najemców. Co czwarta firma deklaruje chęć wynajęcia lokum na prowadzenie działalności.

Tak przynajmniej wynika z prognoz dla rynku opracowanych przez Nowy Adres i instytut badawczy Millward Brown SMG/KRC. Przyczyną jest fakt, że mimo przejawów spowolnienia gospodarczego, poziom konsumpcji Polaków wzrasta, a umowy zawierane z najemcami mają charakter długoterminowy. Przodującym rynkiem pod względem dostępu do nieruchomości komercyjnych jest Warszawa. Tutaj skupia się aż 67 proc. powierzchni biurowych w kraju.

Z raportu polskiego biura firmy doradczej DTZ wynika, że w całym 2008 roku całkowita ilość powierzchni biurowej w stolicy wzrosła o 252 500 m kw., z czego tylko 6 proc. powierzchni przybyło w strefach centralnych.

Ceny spadły, zachęty wzrosły

- Całkowita ilość nowoczesnej powierzchni biurowej w Warszawie na koniec 2008 r. to 2,98 miliona m kw., z czego blisko 63 proc. przypada na strefy poza centrum miasta - uważa Anna Staniszewska z DTZ.

W ubiegłym roku popyt na nowoczesną powierzchnię biurową wyniósł blisko 460 tys. m kw., co jest, jak dotychczas, najwyższą wartością odnotowaną w Warszawie. Biorąc pod uwagę renegocjacje wcześniej zawartych umów, popyt ukształtował się na poziomie 524 tys. m kw. W związku z brakami na rynku powierzchni biurowej, transakcje na podstawie umów zawartych przed oddaniem budynku do użytkowania były często stosowaną praktyką.

Na koniec IV kwartału 2008 r. stopa pustostanów w Warszawie wyniosła 2,9 proc., co oznacza minimalny wzrost w porównaniu z poprzednimi kwartałami.

Stawki czynszów w budynkach biurowych klasy A systematycznie wzrastały w 2007 r. oraz w pierwszej połowie 2008 r., osiągając poziom 30-33 euro za m kw. miesięcznie w najlepszych lokalizacjach oraz 16-18 euro za m kw. miesięcznie poza centrum miasta. W związku z niskim poziomem zachęt stosowanych przez właścicieli budynków, czynsze efektywne były minimalnie niższe w porównaniu z czynszami wywoławczymi.

- Sytuacja zaczęła się zmieniać w IV kwartale 2008 r. w związku z osłabieniem popytu. Czynsze wywoławcze w strefach centralnych spadły do poziomu 28-30 euro za m kw. miesięcznie, a oferowane pakiety zachęt wzrosły - wylicza Anna Staniszewska.

Natomiast w strefach poza centrum stawki wywoławcze za wynajem pozostały stabilne. Trudno więc się dziwić, że deweloperzy są zainteresowani budową budynków biurowych. Stąd realizacja Libra Business Centre czy Jasna Residence przy najatrakcyjniejszych ulicach Warszawy.

Konkurencja poza stolicą

Gdyby jednak apetyty inwestycyjne deweloperów spadły, a zapotrzebowanie na biura nie malało, na pewno przełożyłoby się to na wzrost cen wynajmu. Wtedy może okazać się, że Warszawa nie jest dla firm tak atrakcyjna. Rozpoczną się poszukiwania lokali w miasteczkach satelickich i dużych aglomeracjach położonych w niewielkiej odległości od stolicy. Najszybciej na takim stanie rzeczy zyska Łódź.

Tym miastem już zainteresowali się giganci przemysłowi, np. Dell, Siemens czy Bosch. Co ich przekonało? Nie tylko dostęp do taniej kadry pracowniczej, dobra komunikacja, ale także dużo niższe koszty utrzymania firmy. Podobnie jak w innych dużych miastach w kraju, w Łodzi cena metra kwadratowego biura waha się od 15 do 20 euro miesięcznie.

Stąd bardzo duże zainteresowanie inwestorów odnawianiem starych biurowców oraz przeróbkami budynków przemysłowych. W takich miejscach coraz częściej duże firmy otwierają call center i zaplecza obsługujące główne siedziby.

Kraków to tradycyjnie najbardziej dynamiczny rynek nieruchomości biurowych w Polsce. Z raportu DTZ wynika, że do końca 2010 r. liczba powierzchni biurowych do wynajęcia wzrośnie do 490 tys. mkw. przy utrzymującej się na stałym poziomie cenie 15-18 euro za m kw. powierzchni. Przewidywane wzrosty cenowe będą mieć miejsce, ale nie przekroczą wartości jednego euro.

Najbardziej pożądane, choć nie najtańsze, miejsca na biuro to centra: Edison, Rondo Business Park, Onyx czy Galeria Kazimierz. Ale do końca 2011 r. pojawią się nowe lokalizacje, m.in. Pawia Trade Center, Avatar czy Sequoia.

Drugim równie dominującym rynkiem nieruchomości biurowych poza Warszawą jest Wrocław. Tylko w ubiegłym roku przybyło tu 100 tys. mkw. powierzchni biurowych. To najwięcej spośród wszystkich rynków regionalnych w kraju. Biuro DTZ szacuje, że do końca 2010 r., uwzględniając fakt, że część deweloperów wstrzymała lub całkowicie zrezygnowała z inwestycji w powierzchnie komercyjne, rynek wrocławski sięgnie 400 tys. m kw. powierzchni do wynajęcia.

W przygotowaniu bądź częściowej realizacji jest dziesięć inwestycji w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach: wzdłuż ul. Legnickiej, Karkonoskiej oraz Strzegomskiej. Ceny lokali wahają się od 14 do 18 euro za metr kwadratowy.

Podobnie przedstawia się sytuacja w innych dużych aglomeracjach: Poznaniu, Trójmieście oraz Katowicach.

Najsłabiej ukształtowanym rynkiem nieruchomości dysponuje Szczecin. W tym mieście dostępnych jest zaledwie 65 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej, z czego ponad połowa usytuowana jest w budynkach starszych niż dziesięcioletnie.

Duża grupa dostępnych biur nie mieści się nawet w kategorii B. Z tej przyczyny czynsze w mieście nie oszałamiają. W starych, ale zmodernizowanych biurowcach opłaty wynoszą od 8 do 11 euro za m kw., w najnowocześniejszych - od 15 do 18 euro za m kw. Sytuacja z wolna się jednak poprawia, bo deweloperzy zauważyli, iż Szczecin jest atrakcyjnym miejscem pod budowę powierzchni komercyjnych. Stąd aż dziesięć inwestycji tego typu w fazie przygotowań do realizacji.

Prognozy dla rynku

Rynek nieruchomości komercyjnych jest w dużo lepszej kondycji niż mieszkaniówka. Klienci nadal bowiem są zainteresowani wynajmem, choć ich wybór coraz częściej pada na nieruchomości najtańsze. Największym popytem cieszą się biura położone poza centrum dużych miast, prestiżowe lokalizacje pozostają raczej w zasięgu najzamożniejszych klientów. Właściciele nieruchomości robią więc wszystko, by zatrzymać dotychczasowych klientów i przedłużyć umowy najmu.

W każdym z przypadków ceny zaczynają dyktować najemcy, a stawki transakcyjne spadają, choć skoki cen nie mają charakteru gwałtownych zmian. Rok 2009 to więc czas atrakcyjnych renegocjacji cenowych, o które za dwa lata będzie bardzo trudno. W tym roku warto zainteresować się także podpisaniem umowy najmu na dłuższy czas, bo i w tym przypadku można spodziewać się atrakcyjnych cen. Deweloperzy i właściciele już istniejących nieruchomości komercyjnych są zainteresowani podpisywaniem umów przedsprzedażowych. Mając taki papier w ręku łatwiej im pozyskać środki na finansowanie planowanych czy finalizowanych nieruchomości.

Obecny rok ma być sprawdzianem kondycji niewielkich deweloperów, bo im najtrudniej będzie pozyskać pieniądze na inwestycje. Największe firmy mogą jednak spać spokojnie. Wystarczy, że przeczekają trudniejszy moment na rynku. Z prognoz wynika, że nowych biur w tym roku przybędzie, a ich powierzchnia całkowita zamknie się liczbą 3,5 miliona metrów kwadratowych.

źródło informacji: Businessman

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies