"Ujemna luka produktowa, pogorszenie sytuacji na rynku pracy i niższa presja na wzrost wynagrodzeń będą oddziaływać w kierunku obniżenia inflacji, co z kolei będzie sprzyjać łagodzeniu polityki pieniężnej. W rezultacie, oczekiwany jest spadek stopy referencyjnej NBP do poziomu 3,0% na koniec br. Zgodnie z prognozą, roczne tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych obniży się w br. do 3,0% z 4,2% w roku poprzednim" - podano w Informacji.
Natomiast inflację w 2010 r.
"Z jednej strony, na dynamikę wskaźnika CPI wpływa duży wzrost cen regulowanych i wcześniejsze silne osłabienie złotego. Z drugiej strony, istnieje duża niepewność dotycząca skali ograniczenia popytu na rynku krajowym (szczególnie presji inflacyjnej ze strony płac) oraz na świecie, co z uwagi na procesy globalizacyjne ma kluczowe znaczenie dla kształtowania się cen surowców i towarów będących przedmiotem światowej wymiany handlowej" - podsumowano w "Informacji".
źródło: inwestycje.pl
"Ujemna luka produktowa, pogorszenie sytuacji na rynku pracy i niższa presja na wzrost wynagrodzeń będą oddziaływać w kierunku obniżenia inflacji, co z kolei będzie sprzyjać łagodzeniu polityki pieniężnej. W rezultacie, oczekiwany jest spadek stopy referencyjnej NBP do poziomu 3,0% na koniec br. Zgodnie z prognozą, roczne tempo wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych obniży się w br. do 3,0% z 4,2% w roku poprzednim" - podano w Informacji.
Natomiast inflację w 2010 r.
"Z jednej strony, na dynamikę wskaźnika CPI wpływa duży wzrost cen regulowanych i wcześniejsze silne osłabienie złotego. Z drugiej strony, istnieje duża niepewność dotycząca skali ograniczenia popytu na rynku krajowym (szczególnie presji inflacyjnej ze strony płac) oraz na świecie, co z uwagi na procesy globalizacyjne ma kluczowe znaczenie dla kształtowania się cen surowców i towarów będących przedmiotem światowej wymiany handlowej" - podsumowano w "Informacji".
źródło: inwestycje.pl
Już za 18 tysięcy funtów, czyli za ok. 92 tys. zł można kupić mały apartament w egipskiej Hurghadzie - popularnym kurorcie nad Morzem Czerwonym
Aż 90 proc. klientów jego firmy zainteresowanych jest nieruchomościami nad Nilem. Przyciąga ich niska cena, tani przelot oraz pewni brytyjscy i holenderscy deweloperzy. W ciągu roku na takiej
Jednak wyobraźnia naszych rodaków wykracza znacznie dalej. Grupa Polaków planuje otworzenie hotelu w egzotycznym Zanzibarze. Na ukończeniu jest już proces administracyjny, który trwał około roku. Przygotowywana jest budowa.
Model biznesowy opiera się na zakupie taniego gruntu, którego cena szybko idzie w górę. Gdy wartość ziemi wynosi kilka dolarów za mkw., to łatwo o 100 procentowy wzrost. Każda inwestycja powoduje zwyżkę cen w okolicy - opisuje Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group, obserwujący rozwój inwestycji.
Zdaniem ekspertów takie miejsca, jak Zanzibar, mają szanse powtórzyć sukces niesłychanie dzisiaj popularnych Malediwów czy Mauritiusa.
Za blisko? Można jeszcze dalej. Niektórzy kupują ziemię w środkowoamerykańskiej Kostaryce. Owszem są oferty z widokiem na Ocean Spokojny, ale z typowymi działkami pod willę niewiele mają wspólnego. Większy zysk przyniesie plantacja drzewa tekowego. Grunty w Kostaryce sprzedaje polski oddział firmy Tropical Properties. Przedstawiciele firmy twierdzą, że sprzedaż drewna, a także we właściwym czasie samej ziemi, zapewnia zysk rzędu 25 proc. rocznie. Cena 1000 mkw. to ok. 6500 euro, do tego należy doliczyć koszty administracyjne związane z nabyciem i obsługą działki - ok. 1000 euro. Po wycięciu drzew na ich miejscu mogą powstać domy i hotele. Transakcje w Kostaryce są bezpieczne. Podobnie jak w Polsce każda działka ma własną księgę wieczystą. Co ważne, są one dostępne przez Internet, więc nie trzeba lecieć do Ameryki Południowej, aby je sprawdzić.
Jeśli leśnictwo na odległość nie wydaje się nam atrakcyjną wizją, możemy zainwestować za oceanem kupując dom. Kostarykański rynek nieruchomości porównywany jest z hiszpańskim sprzed 20 lat, gdy ceny były kilkukrotnie niższe niż obecnie. W tym kontekście nawet 50-procentowe spadki cen na Półwyspie Iberyjskim, spowodowane kryzysem gospodarczym, nie wydają się wielkie.
Jeśli ciągnie nas za ocean, możliwości jest więcej.
Bardzo ciekawą opcją jest Brazylia, a szczególnie jej północno-wschodnia część w Natal w stanie Rio Grande do Norte - zaznacza Paweł Kalkowski.
Natal to jeden z najpopularniejszych brazylijskich kurortów położony w bezpiecznym regionie kraju. Miejscowość, objęta Narodowym Programem Promocji Turystyki, stanie się w ciągu najbliższych 5 lat czołowym kierunkiem turystycznym i inwestycyjnym w Brazylii.
Równie ciekawą i oryginalną lokalizacją jest Wietnam. W kompleksie hotelowym Bai Tram Hideaway Resort za 350 tys. dolarów można kupić luksusowy apartament, który gdy nie będziemy z niego korzystać, można wynająć hotelowym gościom.
Według ekspertów nieopłacalne jest teraz kupowanie nieruchomości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (Dubaju czy Abu Dhabi). Z powodu kryzysu wiele budów stanęło, a ceny są zdecydowanie zawyżone.
Według prezesa CEE Property Group nie ma sensu kupować domu gdzie popadnie. Trzeba zastanowić się ile kosztować będzie administracja nieruchomością, przelot do niej, itp.
No to kupujemy
Kupno nieruchomości za granicą może wydawać się skomplikowane. Formalności różnią się w zależności od kraju. Aby sfinalizować transakcję, musimy podpisać akt notarialny.
Jeśli nie można tego zrobić przez pełnomocnika, niezbędna będzie podróż do wybranego kraju. Niektórzy deweloperzy fundują ją przyszłemu właścicielowi nieruchomości.
Do zakupu nieruchomości w Egipcie wystarczy aktualny paszport. Nawet nie trzeba jechać na miejsce, aby dokonać zakupu nieruchomości. Wszystko można załatwić korespondencyjnie. W Brazylii – oprócz ważnego paszportu – potrzebny jest brazylijski numer podatkowy CPF (Cedastro de Pessoa Fisia), który można uzyskać za pośrednictwem ambasady brazylijskiej – mówi Paweł Kalkowski.
Uzyskanie takiego dokumentu trwa zazwyczaj 2-3 dni, a cała procedura zajmuje ok. miesiąca.
Już za 18 tysięcy funtów, czyli za ok. 92 tys. zł można kupić mały apartament w egipskiej Hurghadzie - popularnym kurorcie nad Morzem Czerwonym
Aż 90 proc. klientów jego firmy zainteresowanych jest nieruchomościami nad Nilem. Przyciąga ich niska cena, tani przelot oraz pewni brytyjscy i holenderscy deweloperzy. W ciągu roku na takiej
Jednak wyobraźnia naszych rodaków wykracza znacznie dalej. Grupa Polaków planuje otworzenie hotelu w egzotycznym Zanzibarze. Na ukończeniu jest już proces administracyjny, który trwał około roku. Przygotowywana jest budowa.
Model biznesowy opiera się na zakupie taniego gruntu, którego cena szybko idzie w górę. Gdy wartość ziemi wynosi kilka dolarów za mkw., to łatwo o 100 procentowy wzrost. Każda inwestycja powoduje zwyżkę cen w okolicy - opisuje Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group, obserwujący rozwój inwestycji.
Zdaniem ekspertów takie miejsca, jak Zanzibar, mają szanse powtórzyć sukces niesłychanie dzisiaj popularnych Malediwów czy Mauritiusa.
Za blisko? Można jeszcze dalej. Niektórzy kupują ziemię w środkowoamerykańskiej Kostaryce. Owszem są oferty z widokiem na Ocean Spokojny, ale z typowymi działkami pod willę niewiele mają wspólnego. Większy zysk przyniesie plantacja drzewa tekowego. Grunty w Kostaryce sprzedaje polski oddział firmy Tropical Properties. Przedstawiciele firmy twierdzą, że sprzedaż drewna, a także we właściwym czasie samej ziemi, zapewnia zysk rzędu 25 proc. rocznie. Cena 1000 mkw. to ok. 6500 euro, do tego należy doliczyć koszty administracyjne związane z nabyciem i obsługą działki - ok. 1000 euro. Po wycięciu drzew na ich miejscu mogą powstać domy i hotele. Transakcje w Kostaryce są bezpieczne. Podobnie jak w Polsce każda działka ma własną księgę wieczystą. Co ważne, są one dostępne przez Internet, więc nie trzeba lecieć do Ameryki Południowej, aby je sprawdzić.
Jeśli leśnictwo na odległość nie wydaje się nam atrakcyjną wizją, możemy zainwestować za oceanem kupując dom. Kostarykański rynek nieruchomości porównywany jest z hiszpańskim sprzed 20 lat, gdy ceny były kilkukrotnie niższe niż obecnie. W tym kontekście nawet 50-procentowe spadki cen na Półwyspie Iberyjskim, spowodowane kryzysem gospodarczym, nie wydają się wielkie.
Jeśli ciągnie nas za ocean, możliwości jest więcej.
Bardzo ciekawą opcją jest Brazylia, a szczególnie jej północno-wschodnia część w Natal w stanie Rio Grande do Norte - zaznacza Paweł Kalkowski.
Natal to jeden z najpopularniejszych brazylijskich kurortów położony w bezpiecznym regionie kraju. Miejscowość, objęta Narodowym Programem Promocji Turystyki, stanie się w ciągu najbliższych 5 lat czołowym kierunkiem turystycznym i inwestycyjnym w Brazylii.
Równie ciekawą i oryginalną lokalizacją jest Wietnam. W kompleksie hotelowym Bai Tram Hideaway Resort za 350 tys. dolarów można kupić luksusowy apartament, który gdy nie będziemy z niego korzystać, można wynająć hotelowym gościom.
Według ekspertów nieopłacalne jest teraz kupowanie nieruchomości w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (Dubaju czy Abu Dhabi). Z powodu kryzysu wiele budów stanęło, a ceny są zdecydowanie zawyżone.
Według prezesa CEE Property Group nie ma sensu kupować domu gdzie popadnie. Trzeba zastanowić się ile kosztować będzie administracja nieruchomością, przelot do niej, itp.
No to kupujemy
Kupno nieruchomości za granicą może wydawać się skomplikowane. Formalności różnią się w zależności od kraju. Aby sfinalizować transakcję, musimy podpisać akt notarialny.
Jeśli nie można tego zrobić przez pełnomocnika, niezbędna będzie podróż do wybranego kraju. Niektórzy deweloperzy fundują ją przyszłemu właścicielowi nieruchomości.
Do zakupu nieruchomości w Egipcie wystarczy aktualny paszport. Nawet nie trzeba jechać na miejsce, aby dokonać zakupu nieruchomości. Wszystko można załatwić korespondencyjnie. W Brazylii – oprócz ważnego paszportu – potrzebny jest brazylijski numer podatkowy CPF (Cedastro de Pessoa Fisia), który można uzyskać za pośrednictwem ambasady brazylijskiej – mówi Paweł Kalkowski.
Uzyskanie takiego dokumentu trwa zazwyczaj 2-3 dni, a cała procedura zajmuje ok. miesiąca.
Wielu naszych przedsiębiorców inwestowało do tej pory głównie na Ukrainie, ale kraj ten pogrążył się ostatnio w głębokim kryzysie. Jak poinformowała firma badawcza PMR, tamtejszy rynek budowlany skurczył się dramatycznie, bo aż o przeszło 55 proc. Kryzys finansowy uderzył też w Rosję, gdzie produkcja budowlana zmniejszyła się o jedną piątą, oraz w Kazachstan - spadek o 8 proc. Tymczasem na Białorusi mamy do czynienia z boomem budowlanym. Czym wytłumaczyć ten fenomen?
Z najnowszego raportu PMR ("Construction sector in Belarus 2009 - Development forecasts for 2009-2011") wynika, że w krajach dotkniętych zapaścią budowlaną rozwój branży był do tej pory wspierany w znacznym stopniu przez kapitał zagraniczny, głównie w postaci kredytów. W chwili, gdy te źródła finansowania wyschły z powodu globalnego kryzysu finansowego, wiele projektów budowlanych zostało wstrzymanych lub przesuniętych w czasie.
Na Białorusi zaś większość inwestycji finansowanych jest z budżetu centralnego, więc ich realizacja jest kontynuowana. - Z kolei rynek nieruchomości u naszego wschodniego sąsiada nie jest tak rozwinięty jak w innych krajach WNP, przez co nie wystąpiły na nim zjawiska obserwowane w Rosji czy na Ukrainie, takie jak bańka cenowa, chaotyczna zabudowa miast, przeinwestowanie i przegrzanie rynku - zauważa Robert Obetkon, analityk rynku budowlanego w PMR i autor raportu.
Według Obetkona, Białoruś staje się celem ekspansji wielu firm zagranicznych (m.in. z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Rosji, Turcji, Finlandii, Szwecji, Szwajcari i Czech), które chcą tam eksportować materiały i maszyny budowlane, przejmować lokalne spółki budowlane, a nawet zakładać nowe firmy deweloperskie i budowlane. Wśród tych firm są i polskie, m.in. Pol-Aqua, Mostostal Export i Polnord.
Prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej Zbigniew Bachman, który jest znawcą rynków wschodnich jest przekonany, że boom budowlany na Białorusi wykorzystają także nasi producenci materiałów budowlanych i wykończeniowych, którym w Polsce zaczął doskwierać kryzys. - Trzeba wykorzystać to, że nasze wyroby mają tam bardzo dobrą opinię. Np. były ambasador Białorusi w Polsce, a obecnie białoruski minister kultury Paweł Łatuszka sprowadza z Polski materiały wykończeniowe do swojego domu pod Mińskiem - opowiada Bachman. - Nie bez znaczenia jest fakt, że Białorusini kupujący u nas materiały budowlane odzyskują VAT na granicy.
Według Bachmana, naszym hitem eksportowym jest stolarka budowlana (swój zakład ma tam np. firma Terrazyt z Łomży), płytki ceramiczne oraz wyroby instalacyjne. - Białorusini dostrzegli potrzebę oszczędzania energii, więc chętnie inwestują w energooszczędne materiały i urządzenia, np. piece i kotły c.o. - mówi Bachman.
Robert Obetkon z PMR przyznaje, że nie jest łatwo prowadzić biznes na Białorusi. Jest to więc miejsce dla przedsiębiorców nie obawiających się podwyższonego ryzyka. - Z drugiej strony, jak wynika z najnowszego raportu Doing Business 2009 sporządzonego przez Bank Światowy, Białoruś stała się bardziej przyjaznym miejscem do prowadzenia biznesu niż Rosja czy Ukraina - mówi Obetkon. - W dodatku białoruskie władze aktywnie wspierają rozwój sektora budowlanego w celu podtrzymania wzrostu całej gospodarki i poziomu zatrudnienia, a także z zamiarem poprawy standardu życia mieszkańców. W tym właśnie celu szczególną troską objęte jest budownictwo mieszkaniowe.
Bachman zwraca też uwagę na liberalizację gospodarki białoruskiej. - Kilka miesięcy temu dokonano uproszczenia przepisów związanych z prowadzeniem inwestycji budowlanych oraz przeprowadzaniem przetargów, a od początku roku obowiązuje nowy Kodeks Ziemski - potwierdza analityk PMR.
Według niego, w 2009 r. Białoruś zamierza wprowadzić 52 reformy nakierowane na liberalizację gospodarki. Planowane jest ulepszenie prawa podatkowego, antymonopolowego i regulacji celnych, a także procedur związanych z obrotem nieruchomościami oraz wielu procedur technicznych i administracyjnych. Rząd zamierza również uprościć procedury związane z certyfikacją oraz te związane z projektowaniem, budową i oddawaniem do użytku budynków.
gazeta.pl
Wielu naszych przedsiębiorców inwestowało do tej pory głównie na Ukrainie, ale kraj ten pogrążył się ostatnio w głębokim kryzysie. Jak poinformowała firma badawcza PMR, tamtejszy rynek budowlany skurczył się dramatycznie, bo aż o przeszło 55 proc. Kryzys finansowy uderzył też w Rosję, gdzie produkcja budowlana zmniejszyła się o jedną piątą, oraz w Kazachstan - spadek o 8 proc. Tymczasem na Białorusi mamy do czynienia z boomem budowlanym. Czym wytłumaczyć ten fenomen?
Z najnowszego raportu PMR ("Construction sector in Belarus 2009 - Development forecasts for 2009-2011") wynika, że w krajach dotkniętych zapaścią budowlaną rozwój branży był do tej pory wspierany w znacznym stopniu przez kapitał zagraniczny, głównie w postaci kredytów. W chwili, gdy te źródła finansowania wyschły z powodu globalnego kryzysu finansowego, wiele projektów budowlanych zostało wstrzymanych lub przesuniętych w czasie.
Na Białorusi zaś większość inwestycji finansowanych jest z budżetu centralnego, więc ich realizacja jest kontynuowana. - Z kolei rynek nieruchomości u naszego wschodniego sąsiada nie jest tak rozwinięty jak w innych krajach WNP, przez co nie wystąpiły na nim zjawiska obserwowane w Rosji czy na Ukrainie, takie jak bańka cenowa, chaotyczna zabudowa miast, przeinwestowanie i przegrzanie rynku - zauważa Robert Obetkon, analityk rynku budowlanego w PMR i autor raportu.
Według Obetkona, Białoruś staje się celem ekspansji wielu firm zagranicznych (m.in. z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Rosji, Turcji, Finlandii, Szwecji, Szwajcari i Czech), które chcą tam eksportować materiały i maszyny budowlane, przejmować lokalne spółki budowlane, a nawet zakładać nowe firmy deweloperskie i budowlane. Wśród tych firm są i polskie, m.in. Pol-Aqua, Mostostal Export i Polnord.
Prezes Fundacji Wszechnicy Budowlanej Zbigniew Bachman, który jest znawcą rynków wschodnich jest przekonany, że boom budowlany na Białorusi wykorzystają także nasi producenci materiałów budowlanych i wykończeniowych, którym w Polsce zaczął doskwierać kryzys. - Trzeba wykorzystać to, że nasze wyroby mają tam bardzo dobrą opinię. Np. były ambasador Białorusi w Polsce, a obecnie białoruski minister kultury Paweł Łatuszka sprowadza z Polski materiały wykończeniowe do swojego domu pod Mińskiem - opowiada Bachman. - Nie bez znaczenia jest fakt, że Białorusini kupujący u nas materiały budowlane odzyskują VAT na granicy.
Według Bachmana, naszym hitem eksportowym jest stolarka budowlana (swój zakład ma tam np. firma Terrazyt z Łomży), płytki ceramiczne oraz wyroby instalacyjne. - Białorusini dostrzegli potrzebę oszczędzania energii, więc chętnie inwestują w energooszczędne materiały i urządzenia, np. piece i kotły c.o. - mówi Bachman.
Robert Obetkon z PMR przyznaje, że nie jest łatwo prowadzić biznes na Białorusi. Jest to więc miejsce dla przedsiębiorców nie obawiających się podwyższonego ryzyka. - Z drugiej strony, jak wynika z najnowszego raportu Doing Business 2009 sporządzonego przez Bank Światowy, Białoruś stała się bardziej przyjaznym miejscem do prowadzenia biznesu niż Rosja czy Ukraina - mówi Obetkon. - W dodatku białoruskie władze aktywnie wspierają rozwój sektora budowlanego w celu podtrzymania wzrostu całej gospodarki i poziomu zatrudnienia, a także z zamiarem poprawy standardu życia mieszkańców. W tym właśnie celu szczególną troską objęte jest budownictwo mieszkaniowe.
Bachman zwraca też uwagę na liberalizację gospodarki białoruskiej. - Kilka miesięcy temu dokonano uproszczenia przepisów związanych z prowadzeniem inwestycji budowlanych oraz przeprowadzaniem przetargów, a od początku roku obowiązuje nowy Kodeks Ziemski - potwierdza analityk PMR.
Według niego, w 2009 r. Białoruś zamierza wprowadzić 52 reformy nakierowane na liberalizację gospodarki. Planowane jest ulepszenie prawa podatkowego, antymonopolowego i regulacji celnych, a także procedur związanych z obrotem nieruchomościami oraz wielu procedur technicznych i administracyjnych. Rząd zamierza również uprościć procedury związane z certyfikacją oraz te związane z projektowaniem, budową i oddawaniem do użytku budynków.
gazeta.pl
"Na mocy postanowienia z dnia 1 lipca 2009 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa - Śródmieścia w Krakowie, Wydział VIII Gospodarczy dla spraw upadłościowych i naprawczych wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości z możliwością zawarcia układu jednostki zależnej od emitenta - Galeria Centrum Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie" - czytamy w komunikacie.
Główne elementy propozycji układowych zakładają wykonanie 100% zobowiązań bez odraczania terminów ich wykonania, wierzycielom, którym przysługują należności ze stosunków pracy oraz wierzycielom, których roszczenia nie przekraczają kwoty 10 tys. zł. Pozostali powinni otrzymać od 30% do 40% należności.
Galeria Centrum złożyła do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu w końcu marca.
Vistula Group miała po audycie 159,46 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 58,54 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 504,87 mln zł wobec 411,64 mln zł rok wcześniej.
W ujęciu jednostkowym, w 2008 roku spółka miała 151,68 mln zł straty netto wobec 26,82 mln zł zysku rok wcześniej.
W I kw. 2009 r. Vistula Group miała 23,86 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej wobec 5,86 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 122,11 mln zł wobec 92,97 mln zł rok wcześniej.
onet.pl
"Na mocy postanowienia z dnia 1 lipca 2009 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa - Śródmieścia w Krakowie, Wydział VIII Gospodarczy dla spraw upadłościowych i naprawczych wydał postanowienie o ogłoszeniu upadłości z możliwością zawarcia układu jednostki zależnej od emitenta - Galeria Centrum Sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie" - czytamy w komunikacie.
Główne elementy propozycji układowych zakładają wykonanie 100% zobowiązań bez odraczania terminów ich wykonania, wierzycielom, którym przysługują należności ze stosunków pracy oraz wierzycielom, których roszczenia nie przekraczają kwoty 10 tys. zł. Pozostali powinni otrzymać od 30% do 40% należności.
Galeria Centrum złożyła do sądu wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu w końcu marca.
Vistula Group miała po audycie 159,46 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej w 2008 roku wobec 58,54 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 504,87 mln zł wobec 411,64 mln zł rok wcześniej.
W ujęciu jednostkowym, w 2008 roku spółka miała 151,68 mln zł straty netto wobec 26,82 mln zł zysku rok wcześniej.
W I kw. 2009 r. Vistula Group miała 23,86 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej wobec 5,86 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 122,11 mln zł wobec 92,97 mln zł rok wcześniej.
onet.pl
Zamawiający może wstrzymać realizację inwestycji w przypadku nieuzyskania
To już trzeci kontrakt podpisany z inwestorem z Grupy Kapitałowej Rank Progress SA na budowę centrum handlowego. Do tej pory ERBUD zbudował dla GK Rank Progress „Galerię Twierdza” w Kłodzku oraz „Galeri Piastów” w Legnicy.
ERBUD
as
inwestycje.pl
Zamawiający może wstrzymać realizację inwestycji w przypadku nieuzyskania
To już trzeci kontrakt podpisany z inwestorem z Grupy Kapitałowej Rank Progress SA na budowę centrum handlowego. Do tej pory ERBUD zbudował dla GK Rank Progress „Galerię Twierdza” w Kłodzku oraz „Galeri Piastów” w Legnicy.
ERBUD
as
inwestycje.pl
Majman dodał, że PAIiIZ pracuje nad 70-80 projektami, które są na różnym etapie zaangażowania. W czołówce znajdują się przedsięwzięcia związane z centrami usług finansowych, a także związane z przemysłem motoryzacyjnym. W styczniu napływ tego typu inwestycji był o ponad 30 procent większy niż rok wcześniej, kiedy sytuacja gospodarcza była dużo lepsza.
W opinii Majmana, wyzwaniem jest spowodowanie, by ludzie zajmujący sie gospodarką na świecie potrafili nas odróżnić od innych krajów regionu. Według niego, nasza sytuacja wygląda dużo lepiej. Podkreślił, że jesteśmy wśród 6 krajów na świecie, które w tym roku będą prawdopodobnie miały dodatni przyrost PKB
IAR
as
inwestycje.pl
Majman dodał, że PAIiIZ pracuje nad 70-80 projektami, które są na różnym etapie zaangażowania. W czołówce znajdują się przedsięwzięcia związane z centrami usług finansowych, a także związane z przemysłem motoryzacyjnym. W styczniu napływ tego typu inwestycji był o ponad 30 procent większy niż rok wcześniej, kiedy sytuacja gospodarcza była dużo lepsza.
W opinii Majmana, wyzwaniem jest spowodowanie, by ludzie zajmujący sie gospodarką na świecie potrafili nas odróżnić od innych krajów regionu. Według niego, nasza sytuacja wygląda dużo lepiej. Podkreślił, że jesteśmy wśród 6 krajów na świecie, które w tym roku będą prawdopodobnie miały dodatni przyrost PKB
IAR
as
inwestycje.pl
Na razie jednak trwają poszukiwania inwestora strategicznego, który zadba o zbyt wyrobów firmy - głównie za granicą, ponieważ tam najczęściej trafiają maszyny budowlane produkowane przez hutę. Krzysztof Trofiniak przyznaje, że liczba zamówień spadła. Jego zdaniem, to efekt kryzysu, zwłaszcza na rynkach wschodnich, gdzie sprzedawano połowę tak zwanej cywilnej produkcji huty. Jeśli chodzi o produkcję wojskową, to - jak mówi gość Polskiego Radia Rzeszów
IAR
js
inwestycje.pl
Na razie jednak trwają poszukiwania inwestora strategicznego, który zadba o zbyt wyrobów firmy - głównie za granicą, ponieważ tam najczęściej trafiają maszyny budowlane produkowane przez hutę. Krzysztof Trofiniak przyznaje, że liczba zamówień spadła. Jego zdaniem, to efekt kryzysu, zwłaszcza na rynkach wschodnich, gdzie sprzedawano połowę tak zwanej cywilnej produkcji huty. Jeśli chodzi o produkcję wojskową, to - jak mówi gość Polskiego Radia Rzeszów
IAR
js
inwestycje.pl
pomocy mogą skorzystać:
- właściciele i zarządcy lokali mieszkalnych, budynków mieszkalnych oraz obiektów infrastruktury technicznej towarzyszącej budownictwu mieszkaniowemu na likwidację szkód powstałych w wyniku powodzi, huraganu i osuwiska ziemnego,
- gminy - na budowę lub zakup mieszkań komunalnych dla osób, które w wyniku powodzi utraciły lokal mieszkalny lub budynek mieszkalny i nie mają możliwości ich odbudowy z własnych środków.
O kredyt można się ubiegać w bankach: PKO BP, Bank Polskiej Spółdzielczości, Gospodarczy Bank Wielkopolski, DnB Nord Polska, Millennium, Mazowiecki Bank Regionalny, a także przez oddziałach BGK. W celu uzyskania kredytu należy w wybranym banku złożyć wniosek wraz z potwierdzeniem zaistniałej szkody przez właściwy organ gminy.
Kredyt jest udzielany na 10 lat, z możliwością karencji w spłacie kapitału do 24 miesięcy. Oprocentowanie wynosi 2% w stosunku rocznym. Różnicę pomiędzy odsetkami płaconymi przez kredytobiorcę, a odsetkami naliczonymi według oprocentowania ustalonego przez bank kredytujący pokrywa BGK ze środków budżetowych przekazywanych przez Ministerstwo Infrastruktury.
Kredyt może zostać udzielony do wysokości 20-krotności najniższego wynagrodzenia brutto (obecnie jest to kwota 25.520 zł) na podstawie uproszczonego kosztorysu sporządzonego przez poszkodowanego. Jeżeli wartość koniecznych robót przekracza tę kwotę, kosztorys musi być sporządzony przez uprawnionego do tego specjalistę. Wtedy bank może udzielić kredytu pokrywającego 100% wartości kosztorysowej.
Bank Gospodarstwa Krajowego
jn
Źródło: inwestycje.pl
pomocy mogą skorzystać:
- właściciele i zarządcy lokali mieszkalnych, budynków mieszkalnych oraz obiektów infrastruktury technicznej towarzyszącej budownictwu mieszkaniowemu na likwidację szkód powstałych w wyniku powodzi, huraganu i osuwiska ziemnego,
- gminy - na budowę lub zakup mieszkań komunalnych dla osób, które w wyniku powodzi utraciły lokal mieszkalny lub budynek mieszkalny i nie mają możliwości ich odbudowy z własnych środków.
O kredyt można się ubiegać w bankach: PKO BP, Bank Polskiej Spółdzielczości, Gospodarczy Bank Wielkopolski, DnB Nord Polska, Millennium, Mazowiecki Bank Regionalny, a także przez oddziałach BGK. W celu uzyskania kredytu należy w wybranym banku złożyć wniosek wraz z potwierdzeniem zaistniałej szkody przez właściwy organ gminy.
Kredyt jest udzielany na 10 lat, z możliwością karencji w spłacie kapitału do 24 miesięcy. Oprocentowanie wynosi 2% w stosunku rocznym. Różnicę pomiędzy odsetkami płaconymi przez kredytobiorcę, a odsetkami naliczonymi według oprocentowania ustalonego przez bank kredytujący pokrywa BGK ze środków budżetowych przekazywanych przez Ministerstwo Infrastruktury.
Kredyt może zostać udzielony do wysokości 20-krotności najniższego wynagrodzenia brutto (obecnie jest to kwota 25.520 zł) na podstawie uproszczonego kosztorysu sporządzonego przez poszkodowanego. Jeżeli wartość koniecznych robót przekracza tę kwotę, kosztorys musi być sporządzony przez uprawnionego do tego specjalistę. Wtedy bank może udzielić kredytu pokrywającego 100% wartości kosztorysowej.
Bank Gospodarstwa Krajowego
jn
Źródło: inwestycje.pl
Za przyjęciem noweli głosowało 420 posłów. Nikt nie był przeciwko i nikt się nie wstrzymał.
Nowe regulacje zmieniają sposób zawierania umów kredytowych. Do tej pory umowę z klientem podpisywało dwóch członków zarządu banku. Jeśli przepis wejdzie w życie będzie tak jak w innych bankach - do jej podpisania wystarczy podpis jednego członka zarządu lub pełnomocnika.
O zamierzonej emisji papierów wartościowych bank ma obowiązek powiadomienia prezesa Narodowego Banku Polskiego na 30 dni przed terminem emisji wskazując warunki i wartość emisji.
Ustawa ma wejść w życie 14 dni po jej ogłoszeniu. Teraz zostanie ona skierowana do dalszych prac w Senacie.
Źródło: onet.pl
Za przyjęciem noweli głosowało 420 posłów. Nikt nie był przeciwko i nikt się nie wstrzymał.
Nowe regulacje zmieniają sposób zawierania umów kredytowych. Do tej pory umowę z klientem podpisywało dwóch członków zarządu banku. Jeśli przepis wejdzie w życie będzie tak jak w innych bankach - do jej podpisania wystarczy podpis jednego członka zarządu lub pełnomocnika.
O zamierzonej emisji papierów wartościowych bank ma obowiązek powiadomienia prezesa Narodowego Banku Polskiego na 30 dni przed terminem emisji wskazując warunki i wartość emisji.
Ustawa ma wejść w życie 14 dni po jej ogłoszeniu. Teraz zostanie ona skierowana do dalszych prac w Senacie.
Źródło: onet.pl
"Druga połowa 2012 roku to jest ewentualna możliwość wejścia do ERM2. Jeżeli wszystkie inne rzeczy będą w porządku to trzeba liczyć 2 lata w ERM2. Jeżeli tak byśmy liczyli to jesteśmy (w strefie euro - PAP) gdzieś między 2014-2015" - powiedziała wczoraj Wasilewska-Trenkner.
-Wszyscy mamy problem z nadmiernym deficytem. To co nas czeka, to podjęcie działań oszczędnościowych, być może w przyszłych latach także fiskalnych, aby ten deficyt nie rósł poza granicę, która jest dopuszczalna w naszych ustawach - powiedział w środę premier dziennikarzom, odnosząc się do decyzji Komisji Europejskiej.
KE uznała w środę, że do 2012 r. Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht poziomu 3 proc. PKB. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia przyznał, że nakazana Polsce przez Komisję Europejską korekta nadmiernego deficytu finansów publicznych w Polsce w roku 2012 odsuwa perspektywę przystąpienia Polski do strefy euro.
Deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku, czyli powyżej dopuszczonej w Traktacie z Maastricht wartości referencyjnej 3 proc., będącej jednym z kryteriów wejścia do strefy euro. Według majowych prognoz gospodarczych, tegoroczny deficyt w Polsce ma wzrosnąć do 6,6 proc. PKB, a przyszłoroczny przekroczy 7 proc.
Odnosząc się do ewentualnego przesunięcia wejścia Polski do strefy euro, premier mówił: - Czy opóźnienie wejścia do strefy euro będzie automatyczne? Nie będzie automatyczne ze względu na to, że sytuacja jest podobna w przygniatającej większości państw UE - mówił premier. Dodał, że problem nadmiernego deficytu dotyczy wielu państw unijnych, nie tylko tych, które starają się o wejście do strefy euro.
- Czy jest zasadne, aby standardy były bardziej wyśrubowane wobec państw, które aspirują niż wobec państw, które są w środku UE? (...) Polska nie postuluje łagodzenia tych kryteriów. Natomiast będziemy zawsze postulowali równe traktowanie wszystkich państw - powiedział szef rządu.
W opinii Tuska, kryteria z Traktatu Maastricht są kryteriami pożytecznymi dla każdej gospodarki. - Na pewno nie zgodzimy się, żeby te kryteria stosowano surowej wobec jakiegoś kraju, a mniej konsekwentniej wobec innych krajów. Dlatego z całą pewnością cała polityka finansowa w UE w czasie kryzysu musi zostać na nowo przemyślana, o tym wszyscy wiedzą - podkreślił.
źródło informacji: PAP
interia.pl
"Druga połowa 2012 roku to jest ewentualna możliwość wejścia do ERM2. Jeżeli wszystkie inne rzeczy będą w porządku to trzeba liczyć 2 lata w ERM2. Jeżeli tak byśmy liczyli to jesteśmy (w strefie euro - PAP) gdzieś między 2014-2015" - powiedziała wczoraj Wasilewska-Trenkner.
-Wszyscy mamy problem z nadmiernym deficytem. To co nas czeka, to podjęcie działań oszczędnościowych, być może w przyszłych latach także fiskalnych, aby ten deficyt nie rósł poza granicę, która jest dopuszczalna w naszych ustawach - powiedział w środę premier dziennikarzom, odnosząc się do decyzji Komisji Europejskiej.
KE uznała w środę, że do 2012 r. Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht poziomu 3 proc. PKB. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia przyznał, że nakazana Polsce przez Komisję Europejską korekta nadmiernego deficytu finansów publicznych w Polsce w roku 2012 odsuwa perspektywę przystąpienia Polski do strefy euro.
Deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku, czyli powyżej dopuszczonej w Traktacie z Maastricht wartości referencyjnej 3 proc., będącej jednym z kryteriów wejścia do strefy euro. Według majowych prognoz gospodarczych, tegoroczny deficyt w Polsce ma wzrosnąć do 6,6 proc. PKB, a przyszłoroczny przekroczy 7 proc.
Odnosząc się do ewentualnego przesunięcia wejścia Polski do strefy euro, premier mówił: - Czy opóźnienie wejścia do strefy euro będzie automatyczne? Nie będzie automatyczne ze względu na to, że sytuacja jest podobna w przygniatającej większości państw UE - mówił premier. Dodał, że problem nadmiernego deficytu dotyczy wielu państw unijnych, nie tylko tych, które starają się o wejście do strefy euro.
- Czy jest zasadne, aby standardy były bardziej wyśrubowane wobec państw, które aspirują niż wobec państw, które są w środku UE? (...) Polska nie postuluje łagodzenia tych kryteriów. Natomiast będziemy zawsze postulowali równe traktowanie wszystkich państw - powiedział szef rządu.
W opinii Tuska, kryteria z Traktatu Maastricht są kryteriami pożytecznymi dla każdej gospodarki. - Na pewno nie zgodzimy się, żeby te kryteria stosowano surowej wobec jakiegoś kraju, a mniej konsekwentniej wobec innych krajów. Dlatego z całą pewnością cała polityka finansowa w UE w czasie kryzysu musi zostać na nowo przemyślana, o tym wszyscy wiedzą - podkreślił.
źródło informacji: PAP
interia.pl
Na rynku numizmatów są dwie grupy jego uczestników. Pierwszą i największą stanowią kolekcjonerzy, pasjonaci, dla których monety to hobby. Bardzo często są oni gotowi zapłacić więcej za dany egzemplarz niż to wynika z jego ceny na rynku. Druga grupa - znacznie mniejsza - to inwestorzy, dla których rynek monet jest po prostu miejscem do zarabiania.
Młoda waluta
Podział ten wpływa przede wszystkim na ceny monet. Badając wpływ euro na rynek numizmatów warto przyjrzeć się historii tej "młodej" waluty. Euro było walutą wprowadzoną w 12 z 15 ówczesnych członków Unii Europejskiej w miejsce walut narodowych. Kursy między walutami narodowymi, które miało zastąpić euro zostały zamrożone 1 stycznia 1999 r., z tym dniem też zostało ono wprowadzone w transakcjach. Początkowo waluta ta była tylko międzybankową walutą rozliczeniową i nie znajdowała się w normalnym obiegu.1 stycznia 2002 r. nastąpiła oficjalna likwidacja walut narodowych państw członkowskich strefy euro i zastąpienie ich monetami i banknotami euro, co było największą przeprowadzoną dotąd na świecie jednorazową operacją walutową. Wymianie uległo 4,5 biliona euro w gotówce, oraz przeliczono waluty narodowe na ponad 10 bilionów euro na kontach bankowych na całym świecie. Euro zostało wprowadzone w następujących krajach: Austria, Belgia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Portugalia , Włochy. Kraje które nie przyjęły wówczas euro to : Wielka Brytania, Szwecja, Dania.
Nowe kontra wiekowe
Rynek monet można podzielić na monety nowe, które są wybijane na specjalne okazje oraz na monety wiekowe. Jeśli chodzi o nowe monety, tzw. monety kolekcjonerskie to wprowadzenie euro miało zasadniczy wpływ na ich emisję. Banknoty euro są drukowane pod bezpośrednią kontrolą Europejskiego Banku Centralnego i mają jednolity wygląd we wszystkich krajach. Inaczej wygląda natomiast emisja monet. Są one produkowane przez mennice poszczególnych krajów i mają jednakowy kształt, materiał i awers, natomiast rewersy są inne dla każdego państwa. Na awersach od 1 do 5 eurocentów przedstawiono Zachodnią Europę na mapie świata. Pierwsza wersja monet od 10 do 50 eurocentów przedstawiała 15 krajów członkowskich UE w pewnej odległości od siebie. Zaznaczono wszystkie kraje, również te, które nie należały do strefy euro. Natomiast pierwsza wersja monet 1 i 2 euro przedstawiała kraje złączone w jedną całość. Miało to odzwierciedlać dewizę "Jedność w różnorodności". Od 2007 wprowadzane są nowe monety od 10 centów do 2 euro ze zmienionym awersem przedstawiającym większą część Europy bez granic. Niestety zachowano awersy dla monet od 1 do 5 eurocentów, na których pod lupą widać, że nowe kraje członkowskie nie są częścią zaznaczonego obszaru.
Mała podaż monet kolekcjonerskich
Europejski Bank Centralny stosuje ograniczenia co do emisji nowych monet. Według tych zasad, każdy kraj może wyemitować raz w roku tylko jedną monetę okolicznościową o nominale 2 euro. Monety te mają te same motywy i cechy, a także taką samą stronę wspólną jak zwykłe monety o nominale 2. Odróżnia je motyw okolicznościowy na stronie narodowej. Jest jednak odstępstwo od tej zasady. Zdarza się, iż EBC emituje wspólną monetę okolicznościową dla wszystkich krajów. Wówczas wszystkie kraje wybijają monetę o takim samym motywie, a różnica jest tylko w tym, iż na monecie znajduje się nazwa kraju, w którym została wybita. Ograniczenie w emisji monet w znaczący sposób obniżyło podaż monet kolekcjonerskich w krajach strefy euro. Dla kolekcjonerów nie jest to najlepsza wiadomość ze względu na trudności w zakupie tychże kolekcjonerskich monet euro.
Długa tradycja w kąt
Drugim obszarem rynku numizmatów, gdzie bez wątpienia wpływ euro był znaczący są waluty narodowe, które posiadały nawet kilkusetletnią tradycję. Zostały one zastąpione przez nową walutę euro. Przeliczniki według, których pierwszego stycznia 2002 roku wymieniono waluty narodowe na wspólną walutę prezentują się następująco:
1 euro to:
- 13,7603 szylingów Austria (ATS) - 40,3399 franków belgijskich (BEF) - 1,95583 marek niemieckich (DEM) - 166,386 peset hiszpańskich (ESP) - 5,94573 marek fińskich (FIM) - 6,55957 franków francuskich (FRF) - 340,750 drachm greckich (GRD) - 0,787564 funtów irlandzkich (IEP) - 1936,27 lirów włoskich (ITL) - 40,3399 franków luksemburskich (LUF) - 2,20371 guldenów holenderskich (NLG) - 200,482 escudos portugalskich (PTE.
Zaprezentowane przeliczniki mogą być punktem odniesienia do określenia obecnej wartości monet, które zastąpiło euro. Oczywiście należy zaznaczyć, iż samo euro zyskało zdecydowanie na wartości. W 2002 roku kurs pary walutowej euro/dolar wynosił około 0,95. Natomiast w lipcu 2007 roku przekroczył 1,5. Obecnie wynosi około 1,4. Dobrym sposobem na określenie ile warte obecnie są monety narodowe krajów strefy euro są aukcje internetowe. Według przelicznika wymiany marek niemieckich na euro, marka powinna być dzisiaj warta około 2 zł. Jednak na aukcjach internetowych marki sprzedawane są po około złotówce. Widać zatem znaczący spadek wartości tej monety. Innym przykładem może być oferta sprzedaży franka francuskiego. Jedna taka moneta jest sprzedawana po około 70 gr. Patrząc na przelicznik wymiany franków na euro widać, iż i ta moneta jest obecnie mniej warta niż wynikałoby to z przelicznika wymiany. Innym przykładem może być oferta sprzedaży 1000 lirów włoskich za 2,50 zł. W tym wypadku można powiedzieć, iż moneta ta nie straciła w dużym stopniu na wartości.
Rewolucyjne ograniczenie
Wprowadzenie wspólnej waluty wpłynęło na wiele dziedzin życia, zarówno gospodarczego jaki polityczno-społecznego. Znalazło ono również swoje odzwierciedlenie na rynku numizmatycznym. Wspólna waluta zastąpiła narodowe środki płatnicze, które miały bardzo długą tradycję. Patrząc na obecne ceny monet, które zostały zastąpione przez euro można zauważyć, iż ich wartość spadła. Ciężko określić czy ta tendencja będzie nadal się utrzymywać. Nie można bowiem wykluczyć, iż za kilka lat monety narodowe zaczną w znaczący sposób zyskiwać na wartości ze względu na zmniejszającą się podaż. Drugim aspektem wprowadzenia wspólnej waluty było ograniczenie w możliwości emisji monet kolekcjonerskich dla poszczególnych krajów strefy euro. Nie ma możliwości, aby poszczególne kraje emitowały niezależnie serie monet kolekcjonerskich. W porównaniu z Polską, gdzie Narodowy Bank polski emituje wiele serii takich monet, ograniczenie stosowane przez EBC wydaje się być rewolucyjne z punktu widzenia uczestników rynku numizmatycznego.
Kamil Gemra
Na rynku numizmatów są dwie grupy jego uczestników. Pierwszą i największą stanowią kolekcjonerzy, pasjonaci, dla których monety to hobby. Bardzo często są oni gotowi zapłacić więcej za dany egzemplarz niż to wynika z jego ceny na rynku. Druga grupa - znacznie mniejsza - to inwestorzy, dla których rynek monet jest po prostu miejscem do zarabiania.
Młoda waluta
Podział ten wpływa przede wszystkim na ceny monet. Badając wpływ euro na rynek numizmatów warto przyjrzeć się historii tej "młodej" waluty. Euro było walutą wprowadzoną w 12 z 15 ówczesnych członków Unii Europejskiej w miejsce walut narodowych. Kursy między walutami narodowymi, które miało zastąpić euro zostały zamrożone 1 stycznia 1999 r., z tym dniem też zostało ono wprowadzone w transakcjach. Początkowo waluta ta była tylko międzybankową walutą rozliczeniową i nie znajdowała się w normalnym obiegu.1 stycznia 2002 r. nastąpiła oficjalna likwidacja walut narodowych państw członkowskich strefy euro i zastąpienie ich monetami i banknotami euro, co było największą przeprowadzoną dotąd na świecie jednorazową operacją walutową. Wymianie uległo 4,5 biliona euro w gotówce, oraz przeliczono waluty narodowe na ponad 10 bilionów euro na kontach bankowych na całym świecie. Euro zostało wprowadzone w następujących krajach: Austria, Belgia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Portugalia , Włochy. Kraje które nie przyjęły wówczas euro to : Wielka Brytania, Szwecja, Dania.
Nowe kontra wiekowe
Rynek monet można podzielić na monety nowe, które są wybijane na specjalne okazje oraz na monety wiekowe. Jeśli chodzi o nowe monety, tzw. monety kolekcjonerskie to wprowadzenie euro miało zasadniczy wpływ na ich emisję. Banknoty euro są drukowane pod bezpośrednią kontrolą Europejskiego Banku Centralnego i mają jednolity wygląd we wszystkich krajach. Inaczej wygląda natomiast emisja monet. Są one produkowane przez mennice poszczególnych krajów i mają jednakowy kształt, materiał i awers, natomiast rewersy są inne dla każdego państwa. Na awersach od 1 do 5 eurocentów przedstawiono Zachodnią Europę na mapie świata. Pierwsza wersja monet od 10 do 50 eurocentów przedstawiała 15 krajów członkowskich UE w pewnej odległości od siebie. Zaznaczono wszystkie kraje, również te, które nie należały do strefy euro. Natomiast pierwsza wersja monet 1 i 2 euro przedstawiała kraje złączone w jedną całość. Miało to odzwierciedlać dewizę "Jedność w różnorodności". Od 2007 wprowadzane są nowe monety od 10 centów do 2 euro ze zmienionym awersem przedstawiającym większą część Europy bez granic. Niestety zachowano awersy dla monet od 1 do 5 eurocentów, na których pod lupą widać, że nowe kraje członkowskie nie są częścią zaznaczonego obszaru.
Mała podaż monet kolekcjonerskich
Europejski Bank Centralny stosuje ograniczenia co do emisji nowych monet. Według tych zasad, każdy kraj może wyemitować raz w roku tylko jedną monetę okolicznościową o nominale 2 euro. Monety te mają te same motywy i cechy, a także taką samą stronę wspólną jak zwykłe monety o nominale 2. Odróżnia je motyw okolicznościowy na stronie narodowej. Jest jednak odstępstwo od tej zasady. Zdarza się, iż EBC emituje wspólną monetę okolicznościową dla wszystkich krajów. Wówczas wszystkie kraje wybijają monetę o takim samym motywie, a różnica jest tylko w tym, iż na monecie znajduje się nazwa kraju, w którym została wybita. Ograniczenie w emisji monet w znaczący sposób obniżyło podaż monet kolekcjonerskich w krajach strefy euro. Dla kolekcjonerów nie jest to najlepsza wiadomość ze względu na trudności w zakupie tychże kolekcjonerskich monet euro.
Długa tradycja w kąt
Drugim obszarem rynku numizmatów, gdzie bez wątpienia wpływ euro był znaczący są waluty narodowe, które posiadały nawet kilkusetletnią tradycję. Zostały one zastąpione przez nową walutę euro. Przeliczniki według, których pierwszego stycznia 2002 roku wymieniono waluty narodowe na wspólną walutę prezentują się następująco:
1 euro to:
- 13,7603 szylingów Austria (ATS) - 40,3399 franków belgijskich (BEF) - 1,95583 marek niemieckich (DEM) - 166,386 peset hiszpańskich (ESP) - 5,94573 marek fińskich (FIM) - 6,55957 franków francuskich (FRF) - 340,750 drachm greckich (GRD) - 0,787564 funtów irlandzkich (IEP) - 1936,27 lirów włoskich (ITL) - 40,3399 franków luksemburskich (LUF) - 2,20371 guldenów holenderskich (NLG) - 200,482 escudos portugalskich (PTE.
Zaprezentowane przeliczniki mogą być punktem odniesienia do określenia obecnej wartości monet, które zastąpiło euro. Oczywiście należy zaznaczyć, iż samo euro zyskało zdecydowanie na wartości. W 2002 roku kurs pary walutowej euro/dolar wynosił około 0,95. Natomiast w lipcu 2007 roku przekroczył 1,5. Obecnie wynosi około 1,4. Dobrym sposobem na określenie ile warte obecnie są monety narodowe krajów strefy euro są aukcje internetowe. Według przelicznika wymiany marek niemieckich na euro, marka powinna być dzisiaj warta około 2 zł. Jednak na aukcjach internetowych marki sprzedawane są po około złotówce. Widać zatem znaczący spadek wartości tej monety. Innym przykładem może być oferta sprzedaży franka francuskiego. Jedna taka moneta jest sprzedawana po około 70 gr. Patrząc na przelicznik wymiany franków na euro widać, iż i ta moneta jest obecnie mniej warta niż wynikałoby to z przelicznika wymiany. Innym przykładem może być oferta sprzedaży 1000 lirów włoskich za 2,50 zł. W tym wypadku można powiedzieć, iż moneta ta nie straciła w dużym stopniu na wartości.
Rewolucyjne ograniczenie
Wprowadzenie wspólnej waluty wpłynęło na wiele dziedzin życia, zarówno gospodarczego jaki polityczno-społecznego. Znalazło ono również swoje odzwierciedlenie na rynku numizmatycznym. Wspólna waluta zastąpiła narodowe środki płatnicze, które miały bardzo długą tradycję. Patrząc na obecne ceny monet, które zostały zastąpione przez euro można zauważyć, iż ich wartość spadła. Ciężko określić czy ta tendencja będzie nadal się utrzymywać. Nie można bowiem wykluczyć, iż za kilka lat monety narodowe zaczną w znaczący sposób zyskiwać na wartości ze względu na zmniejszającą się podaż. Drugim aspektem wprowadzenia wspólnej waluty było ograniczenie w możliwości emisji monet kolekcjonerskich dla poszczególnych krajów strefy euro. Nie ma możliwości, aby poszczególne kraje emitowały niezależnie serie monet kolekcjonerskich. W porównaniu z Polską, gdzie Narodowy Bank polski emituje wiele serii takich monet, ograniczenie stosowane przez EBC wydaje się być rewolucyjne z punktu widzenia uczestników rynku numizmatycznego.
Kamil Gemra
Z najnowszej "Kwartalnej analizy rynku nieruchomości w Polsce" wynika, że analitycy BGŻ oczekują spadku cen działek i jednoczesnym wzroście kosztu zakupu gruntów ornych. Dane bazy AMRON pokazują, iż średnia cena 1m kw. działki budowlanej w I kw. 2009 r. była równa 252,8 zł. Wielkość ta jest o 4,3 proc. niższa w stosunku do poprzedniego kwartału, jednocześnie pozostała o 10,4 proc. wyższa od cen w analogicznym okresie 2008 r.
- Ziemia charakteryzuje się mniejszym potencjałem głębokich spadków cen. Szczególnie w segmencie małoobszarowych działek przeznaczanych pod budownictwo jednorodzinne. Sentymentalne podejście właściciela do posiadanego gruntu zmniejsza jego skłonność do istotnej obniżki cen. Podaż takich gruntów w najbliższych okresach spadnie, a decyzja o sprzedaży działki zostanie odłożona w czasie, prawdopodobnie do momentu ponownego wzrostu cen.
Zdaniem analityków, należy pamiętać że rynek gruntów przeznaczonych pod zabudowę w przeciwieństwie do nieruchomości mieszkalnych charakteryzuje się większą sztywnością cen. Wynika ona w istotnym stopniu ze specyfiki obrotu ziemią i faktu, że jest to zasób ograniczony. Jednocześnie spodziewać się można zwyżki liczby ofert sprzedaży działek wielkoobszarowych. Ich zbyciem mogą być zainteresowani deweloperzy, których kondycja finansowa jest na tyle niekorzystna, że będą dożyć do spieniężania kapitału zamrożonego w ziemi i sfinansowania już prowadzonych inwestycji.
Pomimo, że ceny takich działek będą znacznie tańsze popyt na nie może być niewielki z uwagi na spadek liczby planowanych do rozpoczęcia nowych inwestycji budowlanych.
Co z ziemią orną?
Ceny na rynku ziemi ornej pozostają w trendzie wzrostowym. Przeciętny ich poziom w obrocie międzysąsiedzkim w I kw. 2009 r. był równy 16 719,7 zł/ha, a ziem pochodzących z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa 13 660 zł/ha. Wzrost dysproporcji pomiędzy cenami zwiększył się z uwagi na nieznaczny spadek średniej ceny ziem pochodzących z Zasobu WRSP (o 1,8 proc. kw/kw, wzrost o 16,1 proc. r/r) przy wzroście (o 8,3 proc. kw/kw i 14,9 proc. r/r) cen ziemi będącej w obrocie prywatnym. Najdroższe w obu przypadkach (ponad 20 tys. zł/ha) są ziemie rolne zlokalizowane w woj. kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, najtańsze zaś w woj. lubuskim (ok. 10 tys. zł/ha).
Mimo znacznego spadku opłacalności produkcji mleka i jego przetworów ceny łąk w I kw. 2009 r. wzrosły. Średnia cena 1 ha łąki w analizowanym okresie wynosiła ok. 11 981 zł. tj., zwyżka o 12,4 proc. r/r i 9,4 proc. kw/kw. Jednocześnie w dalszym ciągu łąki są znacznie tańsze (o ok. 39,5 proc. w I kw. 2009 r.) od gruntów ornych.
Oczekujemy w kolejnych kwartałach 2009 r. spadku dynamiki wzrostu cen użytków rolnych. Główne determinanty to: niższe niż w ubiegłym roku oczekiwania przychodów z produkcji rolnej, średnio o ok. 40-50 proc. z upraw zbożowych i 30-40 proc. z rzepaku i ziemniaków, relatywnie wyższe koszty zakupu środków produkcji i trudniej osiągalny kredyt (wzrost marż odsetkowych oraz ograniczenie akcji kredytowej).
Gruntów wystarczy na 7-8 lat
Zgodnie z raportem ProDevelopment o rynku gruntów inwestycyjnych, w czasie hossy na rynku nieruchomości deweloperzy nabyli banki ziemi, które mogą wystarczyć na 7-8 lat budowy nowych obiektów. Ceny ofertowe są o 20-30 proc. niższe niż w szczycie hossy. Zgodnie z naszymi informacjami, większość deweloperów pragnie sprzedawać grunty, mniejszość zaś myśli o zakupach. Zdaniem analityków, czeka nas duża nadpodaż gruntów inwestycyjnych, często obciążonych zobowiązaniami dłużnymi, a przy braku popytu (wszyscy kupili już grunty) spowoduje, że spadki cen działek deweloperskich będą większe niż spadki cen mieszkań.
Zdaniem analityków DI BRE Banku, w strategii dla sektora przewiduje się , że wyniki przedsprzedaży mieszkań będą w 2009 roku bardzo słabe. Do drugiej połowy 2010 roku będzie utrzymywać się nadpodaż gotowych lokali, ceny zaś od obecnych poziomów średnich cen ofertowych spadną jeszcze o 20-25 proc. (powrót do parytetu siły nabywczej z 2005 roku). Dostrzegany jest jeszcze większy potencjał spadkowy gruntów deweloperskich.
źródło raport AM, Bank BGŻ; raport DI BRE BANK - Rynek deweloperski
źródło informacji: INTERIA.PL
Z najnowszej "Kwartalnej analizy rynku nieruchomości w Polsce" wynika, że analitycy BGŻ oczekują spadku cen działek i jednoczesnym wzroście kosztu zakupu gruntów ornych. Dane bazy AMRON pokazują, iż średnia cena 1m kw. działki budowlanej w I kw. 2009 r. była równa 252,8 zł. Wielkość ta jest o 4,3 proc. niższa w stosunku do poprzedniego kwartału, jednocześnie pozostała o 10,4 proc. wyższa od cen w analogicznym okresie 2008 r.
- Ziemia charakteryzuje się mniejszym potencjałem głębokich spadków cen. Szczególnie w segmencie małoobszarowych działek przeznaczanych pod budownictwo jednorodzinne. Sentymentalne podejście właściciela do posiadanego gruntu zmniejsza jego skłonność do istotnej obniżki cen. Podaż takich gruntów w najbliższych okresach spadnie, a decyzja o sprzedaży działki zostanie odłożona w czasie, prawdopodobnie do momentu ponownego wzrostu cen.
Zdaniem analityków, należy pamiętać że rynek gruntów przeznaczonych pod zabudowę w przeciwieństwie do nieruchomości mieszkalnych charakteryzuje się większą sztywnością cen. Wynika ona w istotnym stopniu ze specyfiki obrotu ziemią i faktu, że jest to zasób ograniczony. Jednocześnie spodziewać się można zwyżki liczby ofert sprzedaży działek wielkoobszarowych. Ich zbyciem mogą być zainteresowani deweloperzy, których kondycja finansowa jest na tyle niekorzystna, że będą dożyć do spieniężania kapitału zamrożonego w ziemi i sfinansowania już prowadzonych inwestycji.
Pomimo, że ceny takich działek będą znacznie tańsze popyt na nie może być niewielki z uwagi na spadek liczby planowanych do rozpoczęcia nowych inwestycji budowlanych.
Co z ziemią orną?
Ceny na rynku ziemi ornej pozostają w trendzie wzrostowym. Przeciętny ich poziom w obrocie międzysąsiedzkim w I kw. 2009 r. był równy 16 719,7 zł/ha, a ziem pochodzących z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa 13 660 zł/ha. Wzrost dysproporcji pomiędzy cenami zwiększył się z uwagi na nieznaczny spadek średniej ceny ziem pochodzących z Zasobu WRSP (o 1,8 proc. kw/kw, wzrost o 16,1 proc. r/r) przy wzroście (o 8,3 proc. kw/kw i 14,9 proc. r/r) cen ziemi będącej w obrocie prywatnym. Najdroższe w obu przypadkach (ponad 20 tys. zł/ha) są ziemie rolne zlokalizowane w woj. kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, najtańsze zaś w woj. lubuskim (ok. 10 tys. zł/ha).
Mimo znacznego spadku opłacalności produkcji mleka i jego przetworów ceny łąk w I kw. 2009 r. wzrosły. Średnia cena 1 ha łąki w analizowanym okresie wynosiła ok. 11 981 zł. tj., zwyżka o 12,4 proc. r/r i 9,4 proc. kw/kw. Jednocześnie w dalszym ciągu łąki są znacznie tańsze (o ok. 39,5 proc. w I kw. 2009 r.) od gruntów ornych.
Oczekujemy w kolejnych kwartałach 2009 r. spadku dynamiki wzrostu cen użytków rolnych. Główne determinanty to: niższe niż w ubiegłym roku oczekiwania przychodów z produkcji rolnej, średnio o ok. 40-50 proc. z upraw zbożowych i 30-40 proc. z rzepaku i ziemniaków, relatywnie wyższe koszty zakupu środków produkcji i trudniej osiągalny kredyt (wzrost marż odsetkowych oraz ograniczenie akcji kredytowej).
Gruntów wystarczy na 7-8 lat
Zgodnie z raportem ProDevelopment o rynku gruntów inwestycyjnych, w czasie hossy na rynku nieruchomości deweloperzy nabyli banki ziemi, które mogą wystarczyć na 7-8 lat budowy nowych obiektów. Ceny ofertowe są o 20-30 proc. niższe niż w szczycie hossy. Zgodnie z naszymi informacjami, większość deweloperów pragnie sprzedawać grunty, mniejszość zaś myśli o zakupach. Zdaniem analityków, czeka nas duża nadpodaż gruntów inwestycyjnych, często obciążonych zobowiązaniami dłużnymi, a przy braku popytu (wszyscy kupili już grunty) spowoduje, że spadki cen działek deweloperskich będą większe niż spadki cen mieszkań.
Zdaniem analityków DI BRE Banku, w strategii dla sektora przewiduje się , że wyniki przedsprzedaży mieszkań będą w 2009 roku bardzo słabe. Do drugiej połowy 2010 roku będzie utrzymywać się nadpodaż gotowych lokali, ceny zaś od obecnych poziomów średnich cen ofertowych spadną jeszcze o 20-25 proc. (powrót do parytetu siły nabywczej z 2005 roku). Dostrzegany jest jeszcze większy potencjał spadkowy gruntów deweloperskich.
źródło raport AM, Bank BGŻ; raport DI BRE BANK - Rynek deweloperski
źródło informacji: INTERIA.PL
Na dostosowanie Trasy Armii Krajowej w Warszawie do standardów drogi ekspresowej S8 mazowiecki Oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w swoim budżecie zarezerwował ponad 1,5 mld zł. W przetargu na wykonawcę prac, które mają ruszyć jeszcze latem, wykonawcy złożyli dziewięć ofert. Najtańszą złożył grecki koncern budowlany J&P Avax, który wycenił pracę na kwotę niemal dwa razy niższą - niespełna 870 mln zł. Nawet najdroższa oferta autorstwa Budimeksu-Dromeksu kontrolowanego przez hiszpańskie koncerny była niższa od kosztorysu i opiewała na 1,27 mld zł.
Według ekspertów, takie przeceny to efekt kryzysu i ogromnej konkurencji, z jaką jeszcze nie mieliśmy w Polsce do czynienia. Oto przykład. Do przetargu na pięć odcinków autostrady A2 z Łodzi do Warszawy zgłosiło się 87 przedsiębiorstw. Wśród chętnych znaleźli się gracze, którzy od lat dzielą między siebie polski rynek budowlany, m.in.: Strabag, Mostostal, Budimex-Dromex, Skanska. Nowością jest konkurencja gigantów z Chin, takich jak China Road and Bridge Corporation czy Shanghai Construction, które zrealizowały kilka tysięcy kilometrów dróg, głównie jednak na wewnętrznym rynku. W szranki stanęły również mniejsze firmy ze Słowenii i Macedonii.
Z wielkiej konkurencji cieszą się drogowcy. - Duża konkurencja oznacza niskie oferty. To daje nam szansę na zrealizowanie wszystkich planów, a zaoszczędzone pieniądze mogą być wydane na kolejne inwestycje - mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA. Jednak bezpardonowa walka o kontrakty, w której brylują firmy z Zachodu, jest nie w smak firmom polskim. Konrad Jaskóła, prezes giełdowej spółki Polimex-Mostostal, otwarcie mówi o dumpingowych cenach.
- Jak można zejść z ceny kosztorysowej o 40-50 procent, to dla mnie prawdziwa zagadka. Co prawda warunki do budowania są obecnie korzystniejsze niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale obawiam się, że tak niskie ceny są wynikiem desperackiej walki zachodnich koncernów o przetrwanie. Takie oferty grożą niskiej jakości wykonawstwem ? mówi GP Konrad Jaskóła.
Opinię prezesa Polimeksu-Mostostalu podziela Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego i były szef GDDKiA.
- To dobrze, że mamy oszczędności. Ostrzegałbym jednak przed możliwością powstania sfuszerowanych dróg albo nawet zatrzymaniem inwestycji - mówi Zbigniew Kotlarek.
Wykonawcy oferujący w przetargach niskie ceny bronią się korzystnym dla firm z Zachodu osłabieniem złotego i obniżką cen materiałów oraz usług budowlanych.
Artur Mrugasiewicz zapewnia, że drogowcy nie dopuszczą do obniżki jakości budowanych dróg. GDDKiA nie pozwoli także na podnoszenie kontraktowych cen.
- Nie mamy w zwyczaju aneksować wysokości kontraktów. Jeżeli firma oferuje określoną cenę, za którą zobowiązuje się zrealizować inwestycję, musi się z umowy wywiązać. Jeśli tego nie zrobi, będzie płacić kary umowne - mówi Artur Mrugasiewicz.
W tym roku drogowcy zamierzają jeszcze rozstrzygnąć kilka wielkich przetargów. Pojawią się wykonawcy fragmentów autostrad A2 (92 km do Warszawy), A4 (w sumie 115 km trasy) oraz A1 (64 km).
Maciej Szczepaniuk
interia.pl
Na dostosowanie Trasy Armii Krajowej w Warszawie do standardów drogi ekspresowej S8 mazowiecki Oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w swoim budżecie zarezerwował ponad 1,5 mld zł. W przetargu na wykonawcę prac, które mają ruszyć jeszcze latem, wykonawcy złożyli dziewięć ofert. Najtańszą złożył grecki koncern budowlany J&P Avax, który wycenił pracę na kwotę niemal dwa razy niższą - niespełna 870 mln zł. Nawet najdroższa oferta autorstwa Budimeksu-Dromeksu kontrolowanego przez hiszpańskie koncerny była niższa od kosztorysu i opiewała na 1,27 mld zł.
Według ekspertów, takie przeceny to efekt kryzysu i ogromnej konkurencji, z jaką jeszcze nie mieliśmy w Polsce do czynienia. Oto przykład. Do przetargu na pięć odcinków autostrady A2 z Łodzi do Warszawy zgłosiło się 87 przedsiębiorstw. Wśród chętnych znaleźli się gracze, którzy od lat dzielą między siebie polski rynek budowlany, m.in.: Strabag, Mostostal, Budimex-Dromex, Skanska. Nowością jest konkurencja gigantów z Chin, takich jak China Road and Bridge Corporation czy Shanghai Construction, które zrealizowały kilka tysięcy kilometrów dróg, głównie jednak na wewnętrznym rynku. W szranki stanęły również mniejsze firmy ze Słowenii i Macedonii.
Z wielkiej konkurencji cieszą się drogowcy. - Duża konkurencja oznacza niskie oferty. To daje nam szansę na zrealizowanie wszystkich planów, a zaoszczędzone pieniądze mogą być wydane na kolejne inwestycje - mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA. Jednak bezpardonowa walka o kontrakty, w której brylują firmy z Zachodu, jest nie w smak firmom polskim. Konrad Jaskóła, prezes giełdowej spółki Polimex-Mostostal, otwarcie mówi o dumpingowych cenach.
- Jak można zejść z ceny kosztorysowej o 40-50 procent, to dla mnie prawdziwa zagadka. Co prawda warunki do budowania są obecnie korzystniejsze niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale obawiam się, że tak niskie ceny są wynikiem desperackiej walki zachodnich koncernów o przetrwanie. Takie oferty grożą niskiej jakości wykonawstwem ? mówi GP Konrad Jaskóła.
Opinię prezesa Polimeksu-Mostostalu podziela Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego i były szef GDDKiA.
- To dobrze, że mamy oszczędności. Ostrzegałbym jednak przed możliwością powstania sfuszerowanych dróg albo nawet zatrzymaniem inwestycji - mówi Zbigniew Kotlarek.
Wykonawcy oferujący w przetargach niskie ceny bronią się korzystnym dla firm z Zachodu osłabieniem złotego i obniżką cen materiałów oraz usług budowlanych.
Artur Mrugasiewicz zapewnia, że drogowcy nie dopuszczą do obniżki jakości budowanych dróg. GDDKiA nie pozwoli także na podnoszenie kontraktowych cen.
- Nie mamy w zwyczaju aneksować wysokości kontraktów. Jeżeli firma oferuje określoną cenę, za którą zobowiązuje się zrealizować inwestycję, musi się z umowy wywiązać. Jeśli tego nie zrobi, będzie płacić kary umowne - mówi Artur Mrugasiewicz.
W tym roku drogowcy zamierzają jeszcze rozstrzygnąć kilka wielkich przetargów. Pojawią się wykonawcy fragmentów autostrad A2 (92 km do Warszawy), A4 (w sumie 115 km trasy) oraz A1 (64 km).
Maciej Szczepaniuk
interia.pl
We wtorek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu przygotowanego przez Komitet Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej Razem. Podpisało się pod nim ponad 130 tys. osób.
Zgodnie z propozycjami Komitetu każdy podatnik miałby prawo do odliczenia od podstawy opodatkowania w PIT do 12 tys. złotych pod warunkiem, że pieniądze te zostałyby przeznaczone na oszczędzanie w III filarze emerytalnym: w zakładach ubezpieczeniowych, funduszach inwestycyjnych czy bankach.
Autorzy projektu argumentowali, że jest on wyrazem "troski o właściwy poziom życia przyszłych emerytów". Ich zdaniem, wypłacane z nowego systemu emerytalnego świadczenie będzie niższe niż obecnie. Przeciętna tzw. stopa zastąpienia wynagrodzenia otrzymywanego z I i II filara, (czyli z ZUS i OFE) wyniesie ok. 50 proc. (obecnie ok. 68 proc.). Oznacza to, że osoba zarabiająca np. 3 tys. zł dostanie emeryturę w wysokości 1,5 tys. zł. W przypadku kobiet, które pracują krócej, będzie to jeszcze mniej - emerytura wyniesie ok. 40 proc.
Według Komitetu możliwość odpisania od dochodu odpowiedniej kwoty może zachęcić do oszczędzania na przyszłą emeryturę. Obecnie trzeci filar, czyli ubezpieczenia dodatkowe i dobrowolne, niemal nie funkcjonuje.
Wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu złożył klub parlamentarny PO.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
We wtorek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektu przygotowanego przez Komitet Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej Razem. Podpisało się pod nim ponad 130 tys. osób.
Zgodnie z propozycjami Komitetu każdy podatnik miałby prawo do odliczenia od podstawy opodatkowania w PIT do 12 tys. złotych pod warunkiem, że pieniądze te zostałyby przeznaczone na oszczędzanie w III filarze emerytalnym: w zakładach ubezpieczeniowych, funduszach inwestycyjnych czy bankach.
Autorzy projektu argumentowali, że jest on wyrazem "troski o właściwy poziom życia przyszłych emerytów". Ich zdaniem, wypłacane z nowego systemu emerytalnego świadczenie będzie niższe niż obecnie. Przeciętna tzw. stopa zastąpienia wynagrodzenia otrzymywanego z I i II filara, (czyli z ZUS i OFE) wyniesie ok. 50 proc. (obecnie ok. 68 proc.). Oznacza to, że osoba zarabiająca np. 3 tys. zł dostanie emeryturę w wysokości 1,5 tys. zł. W przypadku kobiet, które pracują krócej, będzie to jeszcze mniej - emerytura wyniesie ok. 40 proc.
Według Komitetu możliwość odpisania od dochodu odpowiedniej kwoty może zachęcić do oszczędzania na przyszłą emeryturę. Obecnie trzeci filar, czyli ubezpieczenia dodatkowe i dobrowolne, niemal nie funkcjonuje.
Wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu złożył klub parlamentarny PO.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
W ciągu ostatniego kwartału ceny 20 podstawowych produktów wzrosły o 2,6 proc., choć wcześniej regularnie spadały.
Choć nadal najtaniej jest w hipermarketach, to sklepy wielkopowierzchniowe zaskoczyły klientów największymi podwyżkami. W dyskontach ceny podniosły się o 3,1 proc., w supermarketach o 3,2 proc., a w hipermarketach za te same produkty zapłacimy aż o 4,7 proc. więcej niż w poprzednim kwartale.
Handlowcy - jednak tylko nieoficjalnie - mówią wprost, że ceny będą rosły, choć branża boi się reakcji klientów - pisze "Rz".
źródło informacji: PAP/Rzeczpospolita
W ciągu ostatniego kwartału ceny 20 podstawowych produktów wzrosły o 2,6 proc., choć wcześniej regularnie spadały.
Choć nadal najtaniej jest w hipermarketach, to sklepy wielkopowierzchniowe zaskoczyły klientów największymi podwyżkami. W dyskontach ceny podniosły się o 3,1 proc., w supermarketach o 3,2 proc., a w hipermarketach za te same produkty zapłacimy aż o 4,7 proc. więcej niż w poprzednim kwartale.
Handlowcy - jednak tylko nieoficjalnie - mówią wprost, że ceny będą rosły, choć branża boi się reakcji klientów - pisze "Rz".
źródło informacji: PAP/Rzeczpospolita
Wywłaszczenie działkowców z ich własności, nacjonalizacja majątku samorządnej organizacji społecznej powiązana z jej likwidacją mocą ustawy sejmowej to tylko niektóre z rozwiązań, których sprzeczność z konstytucją wydaje się być oczywista - podnosi Bartłomiej Piech, radca prawny w Biurze Krajowej Rady PZD.
Ustawodawca, tworząc PZD i nadając mu osobowość prawną, powołał do życia odrębny byt prawny. Państwo musi uszanować jego niezależność, w przeciwnym wypadku złamane zostaną konstytucyjne zasady ochrony praw nabytych oraz demokratycznego państwa prawnego - uważa Łukasz Guratowski, prawnik kancelarii Baker & McKenzie.
Najwięcej emocji działkowców i posłów budzą jednak zasady uwłaszczenia działkowców, które przewidują możliwość odpłatnego przekształcenia prawa użytkowania
Czy działkowcy, otrzymując tytuł prawny do ogrodu, uzyskają pewność korzystania z działki? Od czyjej decyzji będzie zależny wykup działek? Czy działkowcy otrzymają prawo wyboru formy korzystania z zajmowanej działki?
Jerzy Kowalski
Gazeta Prawna
Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl
Wywłaszczenie działkowców z ich własności, nacjonalizacja majątku samorządnej organizacji społecznej powiązana z jej likwidacją mocą ustawy sejmowej to tylko niektóre z rozwiązań, których sprzeczność z konstytucją wydaje się być oczywista - podnosi Bartłomiej Piech, radca prawny w Biurze Krajowej Rady PZD.
Ustawodawca, tworząc PZD i nadając mu osobowość prawną, powołał do życia odrębny byt prawny. Państwo musi uszanować jego niezależność, w przeciwnym wypadku złamane zostaną konstytucyjne zasady ochrony praw nabytych oraz demokratycznego państwa prawnego - uważa Łukasz Guratowski, prawnik kancelarii Baker & McKenzie.
Najwięcej emocji działkowców i posłów budzą jednak zasady uwłaszczenia działkowców, które przewidują możliwość odpłatnego przekształcenia prawa użytkowania
Czy działkowcy, otrzymując tytuł prawny do ogrodu, uzyskają pewność korzystania z działki? Od czyjej decyzji będzie zależny wykup działek? Czy działkowcy otrzymają prawo wyboru formy korzystania z zajmowanej działki?
Jerzy Kowalski
Gazeta Prawna
Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl
Ogłoszono też decyzję o utworzeniu 350 nowych funkcji.
Grupa bankowa Lloyds
W ramach konsolidacji operacji połączonych banków od stycznia br. Lloyds zwolnił ogółem 7 tys. pracowników.
Związek zawodowy Accord reprezentujący głównie pracowników wchłoniętego banku HBOS spotyka się z zarządem zabiegając o uzyskanie zapewnień, iż restrukturyzacja, której elementem jest redukcja zatrudnienia rzeczywiście ma na celu długofalowy interes banku, a nie samą tylko obniżkę kosztów na krótką metę.
Jest to już druga fala zwolnień grupowych u Lloydsa w czerwcu. 9 czerwca ogłoszono o zwolnieniu 1660 pracowników zatrudnionych w oddziałach wchodzącego w skład grupy
Ogłoszono też decyzję o utworzeniu 350 nowych funkcji.
Grupa bankowa Lloyds
W ramach konsolidacji operacji połączonych banków od stycznia br. Lloyds zwolnił ogółem 7 tys. pracowników.
Związek zawodowy Accord reprezentujący głównie pracowników wchłoniętego banku HBOS spotyka się z zarządem zabiegając o uzyskanie zapewnień, iż restrukturyzacja, której elementem jest redukcja zatrudnienia rzeczywiście ma na celu długofalowy interes banku, a nie samą tylko obniżkę kosztów na krótką metę.
Jest to już druga fala zwolnień grupowych u Lloydsa w czerwcu. 9 czerwca ogłoszono o zwolnieniu 1660 pracowników zatrudnionych w oddziałach wchodzącego w skład grupy
Z opublikowanego właśnie przez NIK raportu wynika, że w niemal co trzecim z 24 skontrolowanych inspektoratów nadzoru budowlanego miały w
Według NIK "powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego działają jak państwo w państwie - łamią prawo na wszystkich etapach postępowań dotyczących samowoli budowlanych".
Przykładowo w ponad jednej trzeciej skontrolowanych inspektoratów (m.in. w Grodzisku Mazowieckim i Pabianicach) nie sprawdzono, czy budowa jest zgodna z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz techniczno-budowlanym, co jest warunkiem rozpoczęcia legalizacji. W ośmiu inspektoratach, m.in. w Zamościu i Bielsku Podlaskim, inspektorzy legalizowali samowole bez sprawdzenia, czy inwestorzy wnieśli opłaty legalizacyjne.
Źródło: wp.pl
Z opublikowanego właśnie przez NIK raportu wynika, że w niemal co trzecim z 24 skontrolowanych inspektoratów nadzoru budowlanego miały w
Według NIK "powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego działają jak państwo w państwie - łamią prawo na wszystkich etapach postępowań dotyczących samowoli budowlanych".
Przykładowo w ponad jednej trzeciej skontrolowanych inspektoratów (m.in. w Grodzisku Mazowieckim i Pabianicach) nie sprawdzono, czy budowa jest zgodna z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz techniczno-budowlanym, co jest warunkiem rozpoczęcia legalizacji. W ośmiu inspektoratach, m.in. w Zamościu i Bielsku Podlaskim, inspektorzy legalizowali samowole bez sprawdzenia, czy inwestorzy wnieśli opłaty legalizacyjne.
Źródło: wp.pl
Funkcjonalność i wysoki standard użytkowy stolarki aluminiowej firmy Schüco oraz jej nowoczesne piękno przy wysokiej funkcjonalności to atuty, którym nie sposób się oprzeć.
Technologia budowania w aluminium to wbrew pozorom nie jest zjawisko obce w Polsce. Początki używania tego materiału na rodzimym gruncie przypadają już na przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Niemal do połowy lat 90-tych aluminiowe okna, drzwi i fasady były stosowane wyłącznie w budynkach użyteczności publicznej ze względu reglamentację surowca. Aluminiowe elementy osłon budynków traktowane jako prestiżowe, nie były jednak atrakcyjne ze względu na masywne, surowe kształty, bardzo słabą izolacyjność cieplną, toporne okucia i słabe zabezpieczenie powierzchni przed oddziaływaniem środowiska. Najnowsze techniki wytwarzania profili aluminiowych, oferowane przez firmę Schüco, zapewniają dużą dowolność architektoniczną, połączoną z wysokimi walorami użytkowymi. Tak zwane ciepłe aluminium, zapewniające użytkownikom wysoki komfort cieplny zadecydowały o szerokim stosowaniu fasad, okien i drzwi aluminiowych nie tylko w biurowcach, lecz także w budownictwie apartamentowym. Takie konstrukcje z rozmachem powstają obecnie w wielu miastach Polski: w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku.
Oryginalny projekt architektoniczny i najnowocześniejsze rozwiązania techniczne stanowią gwarancję sukcesu finansowego inwestycji budowlanej. Coraz więcej realizacji z naszego rynku i z rynków innych krajów europejskich poświadcza prawdziwość tej tezy. Jednym z najciekawszych przykładów udanej inwestycji z ostatnich lat tworzonej właśnie w oparciu o tą tezę jest apartamentowiec Sonnenfeld, znajdujący się w niemieckim mieście Ulm.
Słoneczne pola
Twórcy apartamentowca postawili sobie za cel zapewnienie przyszłym mieszkańcom nieskrępowanego kontaktu z piękną okolicą przy jednoczesnej minimalizacji kosztów użytkowania. Stworzono prawie „przezroczysty" budynek - i to głównie od stron nasłonecznionych: południowej i południowo - zachodniej. Przeszklenia na wysokość pełnej kondygnacji, w ramach ze smukłych profili, nie ograniczają kontaktu z krajobrazem w żadnym z apartamentów. Przezroczystość elewacji północnej potraktowana bardziej zachowawczo, przyciąga uwagę ekspresyjną linią okien wykorzystującą połączenie szkła, aluminium i muru. Dobre współgranie wykończenia i wyposażenia budynku z jego położeniem świadczy o atrakcyjności estetycznej i ekonomicznej obiektu. Kluczową rolę odgrywają tu rozwiązania techniczne i strukturalne firmy Schüco zintegrowane w elewacji zewnętrznej budynku. Współtworzą one całkowitą koncepcję energetyczną budynku - mającą na celu z jednej strony minimalizację strat energii, a z drugiej strony - pozyskanie energii ze światła słonecznego. W obydwu wymienionych aspektach - nowoczesnego wzornictwa i energooszczędności - szczególnie ważną rolę odgrywają przeszklenia okienne. Systemowe rozwiązania okienne o dużych powierzchniach przeszkleń ze smukłymi, prawie niewidocznymi ramami okiennymi otwierają mieszkańcom nieskrępowany widok na panoramę starówki i doliny Blautal. Otwarta perspektywa i swobodny dostęp światła dziennego nie mogą jednak prowadzić do strat energetycznych i w efekcie końcowym - do wzrostu kosztów utrzymania. Dla uniknięcia tych niechcianych efektów skorzystano z najnowocześniejszych rozwiązań wysoko energoszczędnych systemów okienno-fasadowych Schüco. W elewacji południowej zastosowano aluminiową fasadę słupowo / ryglową (Schüco FW50+.HI) o module: wysokość 2,80 m i szerokości 1,25 m - z oknami blokowymi z tzw. ukrytym skrzydłem z pakietami trójszynowymi (odpowiednik Schüco AWS.75 BS.HI). Wykorzystanie nowoczesnego systemu izolowanych profili aluminiowych pozwala na bezproblemową integrację tych ciężkich wypełnień. Za wyborem tego systemu przemawiały również względy estetyczne, gdyż filigranowe wymiary widocznej szerokości profili - tylko 50 mm - współtworzą wraz z metalowymi balustradami balkonowymi harmonijnie smukły pionowy podział elewacji.
Do pogodzenia klasycznego dylematu piękna i kosztów użytkowania przeszklonej konstrukcji doszło na etapie doboru materiałów. Po stronie oszczędności energii należy wymienić: bardzo dobrą izolację ścian budynku, aluminiowe konstrukcje okienno - fasadowe o wysokiej izolacyjności cieplnej, kontrolowane przewietrzanie przestrzeni mieszkalnych z odzyskiem ciepła oraz najnowocześniejsze systemy wytwarzania dodatkowej energii ze światła słonecznego. Nowoczesne rozwiązania techniczne służące do wytwarzania energii to: kolektory słoneczne, zintegrowane z fasadą, do podgrzewania ciepłej wody użytkowej oraz systemy fotowoltaiczne o dużej powierzchni, zamontowane na dachu, produkujące dodatkową energię elektryczną (moc szczytowa 60 kW / produkcja roczna 54.000 kWh). Wszystkie te elementy dbają o to, aby wytworzona energia cieplna była możliwie jak najdłużej wykorzystywana w obrębie budynku, dając wymierny efekt finansowy w postaci niskich kosztów eksploatacji.
Materiały : Schüco International Polska Sp. z o.o.
Funkcjonalność i wysoki standard użytkowy stolarki aluminiowej firmy Schüco oraz jej nowoczesne piękno przy wysokiej funkcjonalności to atuty, którym nie sposób się oprzeć.
Technologia budowania w aluminium to wbrew pozorom nie jest zjawisko obce w Polsce. Początki używania tego materiału na rodzimym gruncie przypadają już na przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Niemal do połowy lat 90-tych aluminiowe okna, drzwi i fasady były stosowane wyłącznie w budynkach użyteczności publicznej ze względu reglamentację surowca. Aluminiowe elementy osłon budynków traktowane jako prestiżowe, nie były jednak atrakcyjne ze względu na masywne, surowe kształty, bardzo słabą izolacyjność cieplną, toporne okucia i słabe zabezpieczenie powierzchni przed oddziaływaniem środowiska. Najnowsze techniki wytwarzania profili aluminiowych, oferowane przez firmę Schüco, zapewniają dużą dowolność architektoniczną, połączoną z wysokimi walorami użytkowymi. Tak zwane ciepłe aluminium, zapewniające użytkownikom wysoki komfort cieplny zadecydowały o szerokim stosowaniu fasad, okien i drzwi aluminiowych nie tylko w biurowcach, lecz także w budownictwie apartamentowym. Takie konstrukcje z rozmachem powstają obecnie w wielu miastach Polski: w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku.
Oryginalny projekt architektoniczny i najnowocześniejsze rozwiązania techniczne stanowią gwarancję sukcesu finansowego inwestycji budowlanej. Coraz więcej realizacji z naszego rynku i z rynków innych krajów europejskich poświadcza prawdziwość tej tezy. Jednym z najciekawszych przykładów udanej inwestycji z ostatnich lat tworzonej właśnie w oparciu o tą tezę jest apartamentowiec Sonnenfeld, znajdujący się w niemieckim mieście Ulm.
Słoneczne pola
Twórcy apartamentowca postawili sobie za cel zapewnienie przyszłym mieszkańcom nieskrępowanego kontaktu z piękną okolicą przy jednoczesnej minimalizacji kosztów użytkowania. Stworzono prawie „przezroczysty" budynek - i to głównie od stron nasłonecznionych: południowej i południowo - zachodniej. Przeszklenia na wysokość pełnej kondygnacji, w ramach ze smukłych profili, nie ograniczają kontaktu z krajobrazem w żadnym z apartamentów. Przezroczystość elewacji północnej potraktowana bardziej zachowawczo, przyciąga uwagę ekspresyjną linią okien wykorzystującą połączenie szkła, aluminium i muru. Dobre współgranie wykończenia i wyposażenia budynku z jego położeniem świadczy o atrakcyjności estetycznej i ekonomicznej obiektu. Kluczową rolę odgrywają tu rozwiązania techniczne i strukturalne firmy Schüco zintegrowane w elewacji zewnętrznej budynku. Współtworzą one całkowitą koncepcję energetyczną budynku - mającą na celu z jednej strony minimalizację strat energii, a z drugiej strony - pozyskanie energii ze światła słonecznego. W obydwu wymienionych aspektach - nowoczesnego wzornictwa i energooszczędności - szczególnie ważną rolę odgrywają przeszklenia okienne. Systemowe rozwiązania okienne o dużych powierzchniach przeszkleń ze smukłymi, prawie niewidocznymi ramami okiennymi otwierają mieszkańcom nieskrępowany widok na panoramę starówki i doliny Blautal. Otwarta perspektywa i swobodny dostęp światła dziennego nie mogą jednak prowadzić do strat energetycznych i w efekcie końcowym - do wzrostu kosztów utrzymania. Dla uniknięcia tych niechcianych efektów skorzystano z najnowocześniejszych rozwiązań wysoko energoszczędnych systemów okienno-fasadowych Schüco. W elewacji południowej zastosowano aluminiową fasadę słupowo / ryglową (Schüco FW50+.HI) o module: wysokość 2,80 m i szerokości 1,25 m - z oknami blokowymi z tzw. ukrytym skrzydłem z pakietami trójszynowymi (odpowiednik Schüco AWS.75 BS.HI). Wykorzystanie nowoczesnego systemu izolowanych profili aluminiowych pozwala na bezproblemową integrację tych ciężkich wypełnień. Za wyborem tego systemu przemawiały również względy estetyczne, gdyż filigranowe wymiary widocznej szerokości profili - tylko 50 mm - współtworzą wraz z metalowymi balustradami balkonowymi harmonijnie smukły pionowy podział elewacji.
Do pogodzenia klasycznego dylematu piękna i kosztów użytkowania przeszklonej konstrukcji doszło na etapie doboru materiałów. Po stronie oszczędności energii należy wymienić: bardzo dobrą izolację ścian budynku, aluminiowe konstrukcje okienno - fasadowe o wysokiej izolacyjności cieplnej, kontrolowane przewietrzanie przestrzeni mieszkalnych z odzyskiem ciepła oraz najnowocześniejsze systemy wytwarzania dodatkowej energii ze światła słonecznego. Nowoczesne rozwiązania techniczne służące do wytwarzania energii to: kolektory słoneczne, zintegrowane z fasadą, do podgrzewania ciepłej wody użytkowej oraz systemy fotowoltaiczne o dużej powierzchni, zamontowane na dachu, produkujące dodatkową energię elektryczną (moc szczytowa 60 kW / produkcja roczna 54.000 kWh). Wszystkie te elementy dbają o to, aby wytworzona energia cieplna była możliwie jak najdłużej wykorzystywana w obrębie budynku, dając wymierny efekt finansowy w postaci niskich kosztów eksploatacji.
Materiały : Schüco International Polska Sp. z o.o.
- II kwartał 2009 roku był dziewiątym z kolei kwartałem, gdy wskaźnik koniunktury w budownictwie zmniejszył się w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku. Sytuacja poszczególnych kategorii zakładów budowlanych jest jednak zróżnicowana - napisała w komentarzu do badania autorka raportu Maria Podgórska.
- Kondycja przedsiębiorstw publicznych jest znacznie lepsza od firm prywatnych; w warunkach kryzysu gorzej funkcjonują zakłady najmniejsze i największe, a zdecydowanie lepiej zakłady średniej wielkości. Wzrost produkcji występuje w 38 proc. firm będących własnością osób fizycznych, w 53 proc. przedsiębiorstw państwowych i 57 proc. komunalnych - dodaje.
Z badania wynika, że główną barierą ograniczającą aktywność branży budowlanej jest silna konkurencja, zmniejszają się natomiast problemy zbyt niskiego popytu.
- Coraz poważniejszą barierą są jednak zatory płatnicze. W bieżącym kwartale problem opóźnionych płatności zgłasza 34 proc. zakładów, podczas gdy w minionym kwartale odsetek ten wynosił 30 proc., a dwa kwartały wstecz 25 proc. - napisano.
W II kwartale uwidoczniły się pierwsze symptomy wzrostu nakładów inwestycyjnych.
- Zwiększenie inwestycji w nadchodzącym kwartale przewiduje 18 proc. firm budowlanych, w tym 14 proc. prywatnych i 26 proc. publicznych - pisze autorka raportu.
- O ponad 2 punkty procentowe zwiększył się odsetek zakładów prowadzących działalność eksportową, chociaż rozmiary eksportu wciąż są mniejsze niż przed rokiem. Przewidywania eksporterów są jednak optymistyczne - dodaje ekspert IRG SGH.
(PAP)
źródło: money.pl
- II kwartał 2009 roku był dziewiątym z kolei kwartałem, gdy wskaźnik koniunktury w budownictwie zmniejszył się w porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku. Sytuacja poszczególnych kategorii zakładów budowlanych jest jednak zróżnicowana - napisała w komentarzu do badania autorka raportu Maria Podgórska.
- Kondycja przedsiębiorstw publicznych jest znacznie lepsza od firm prywatnych; w warunkach kryzysu gorzej funkcjonują zakłady najmniejsze i największe, a zdecydowanie lepiej zakłady średniej wielkości. Wzrost produkcji występuje w 38 proc. firm będących własnością osób fizycznych, w 53 proc. przedsiębiorstw państwowych i 57 proc. komunalnych - dodaje.
Z badania wynika, że główną barierą ograniczającą aktywność branży budowlanej jest silna konkurencja, zmniejszają się natomiast problemy zbyt niskiego popytu.
- Coraz poważniejszą barierą są jednak zatory płatnicze. W bieżącym kwartale problem opóźnionych płatności zgłasza 34 proc. zakładów, podczas gdy w minionym kwartale odsetek ten wynosił 30 proc., a dwa kwartały wstecz 25 proc. - napisano.
W II kwartale uwidoczniły się pierwsze symptomy wzrostu nakładów inwestycyjnych.
- Zwiększenie inwestycji w nadchodzącym kwartale przewiduje 18 proc. firm budowlanych, w tym 14 proc. prywatnych i 26 proc. publicznych - pisze autorka raportu.
- O ponad 2 punkty procentowe zwiększył się odsetek zakładów prowadzących działalność eksportową, chociaż rozmiary eksportu wciąż są mniejsze niż przed rokiem. Przewidywania eksporterów są jednak optymistyczne - dodaje ekspert IRG SGH.
(PAP)
źródło: money.pl
W efekcie tych działań, po emisji akcji i wypłacie dywidend, kapitał PKO BP ma być podwyższony o 2 mld zł netto (z czego 5 mld zł ma być pozyskane z emisji akcji, a 3 mld zł trafiłoby do akcjonariuszy w formie dywidendy).
W sprawie podwyższenia kapitału zakładowego SP zamierza głosować za podwyższeniem kapitału zakładowego o kwotę nie wyższą niż trzysta milionów złotych, poprzez emisję nie więcej niż trzystu milionów akcji. Przewidywanym dniem prawa poboru byłby 29 października 2009 roku.
Minister Skarbu Państwa proponuje zatem najpierw podwyższenie kapitału, a dopiero w drugiej kolejności wypłatę dywidendy zaliczkowej w 2009 roku oraz dodatkowej dywidendy w 2010 roku - w kwocie zależnej od zysku wygenerowanego przez Bank oraz potrzeb budżetowych. Takie podejście ogranicza ryzyko, nie rodzi przymusu podwyższenia kapitału na niekorzystnych dla obecnych akcjonariuszy warunkach, oraz pozwala na elastyczne reagowanie w warunkach zmienności na Giełdzie Papierów Wartościowych, czyli na pełną kontrolę i optymalizację procesu emisji - napisano w komunikacie MSP.
Dniem ustalenia prawa do dywidendy z zysku za 2008 rok ma być 24 września.
Wypłata dywidendy w wysokości jednego miliarda złotych powinna pozwolić na utrzymanie współczynnika wypłacalności PKO BP powyżej 10 proc., czyli poziomu rekomendowanego przez Komisję Nadzoru Finansowego i uważanego za bezpieczny dla stabilności banku jak i umożliwiającego rozwijanie akcji kredytowej - napisano w komunikacie resortu skarbu.
Wysokość dywidendy za 2008 rok jest również zgodna z dotychczasową praktyką banku wypłacania dywidendy w wysokości około 1 zł na akcję - dodano.
Ponadto, w celu zwiększenia bezpieczeństwa PKO BP, Ministerstwo Skarbu Państwa podejmie działania mające na celu otrzymanie przez Bank pożyczki podporządkowanej od Banku Gospodarstwa Krajowego, na warunkach pozwalających zaliczyć ją do kapitałów uzupełniających.
(PAP)
źródło: money.pl
W efekcie tych działań, po emisji akcji i wypłacie dywidend, kapitał PKO BP ma być podwyższony o 2 mld zł netto (z czego 5 mld zł ma być pozyskane z emisji akcji, a 3 mld zł trafiłoby do akcjonariuszy w formie dywidendy).
W sprawie podwyższenia kapitału zakładowego SP zamierza głosować za podwyższeniem kapitału zakładowego o kwotę nie wyższą niż trzysta milionów złotych, poprzez emisję nie więcej niż trzystu milionów akcji. Przewidywanym dniem prawa poboru byłby 29 października 2009 roku.
Minister Skarbu Państwa proponuje zatem najpierw podwyższenie kapitału, a dopiero w drugiej kolejności wypłatę dywidendy zaliczkowej w 2009 roku oraz dodatkowej dywidendy w 2010 roku - w kwocie zależnej od zysku wygenerowanego przez Bank oraz potrzeb budżetowych. Takie podejście ogranicza ryzyko, nie rodzi przymusu podwyższenia kapitału na niekorzystnych dla obecnych akcjonariuszy warunkach, oraz pozwala na elastyczne reagowanie w warunkach zmienności na Giełdzie Papierów Wartościowych, czyli na pełną kontrolę i optymalizację procesu emisji - napisano w komunikacie MSP.
Dniem ustalenia prawa do dywidendy z zysku za 2008 rok ma być 24 września.
Wypłata dywidendy w wysokości jednego miliarda złotych powinna pozwolić na utrzymanie współczynnika wypłacalności PKO BP powyżej 10 proc., czyli poziomu rekomendowanego przez Komisję Nadzoru Finansowego i uważanego za bezpieczny dla stabilności banku jak i umożliwiającego rozwijanie akcji kredytowej - napisano w komunikacie resortu skarbu.
Wysokość dywidendy za 2008 rok jest również zgodna z dotychczasową praktyką banku wypłacania dywidendy w wysokości około 1 zł na akcję - dodano.
Ponadto, w celu zwiększenia bezpieczeństwa PKO BP, Ministerstwo Skarbu Państwa podejmie działania mające na celu otrzymanie przez Bank pożyczki podporządkowanej od Banku Gospodarstwa Krajowego, na warunkach pozwalających zaliczyć ją do kapitałów uzupełniających.
(PAP)
źródło: money.pl
Najszybciej zrozumiemy pasywność rozmawiając o wykonaniu poddasza. Planując budowę domu pasywnego architekt kierować się będzie jedną żelazną zasadą: żadnych możliwości dla niekontrolowanej wymiany powietrza. Czy wiecie, że właśnie przez tak popularną wentylację grawitacyjną połączoną z klasycznymi nieszczelnościami tracimy ponad 35% ciepła? Wyobraźmy sobie, że co roku przez cztery miesiące nie musimy płacić rachunków za energię. To możliwe. Możemy zaoszczędzić naprawdę sporo pieniędzy, ale sposobem na oszczędności nie jest wymiana okien na szczelniejsze oraz częściowe zatykanie kratek naszego komina – takie rozwiązania skutkować będą zawilgoceniem wnętrza a w przyszłości grzybem, który zagości na naszej ścianie.
Pasywna nieruchomość jest szczelna, grzybów na ścianie nie znajdziemy a jakość powietrza jest doskonała, czy to możliwe? Prawidłowo zaprojektowany i zainstalowany system mechanicznej wentylacji nawiewno-wywiewnej oraz reproduktor, który zawsze odzyska energię cieplną, która ukryta jest w wypychanym z domu powietrzu załatwia sprawę. Problem utraty ciepła na skutek działania wentylacji jest zmarginalizowany, przy czym przyjemne uczucie ciepła w domu jest zawsze na optymalnym dla nas poziomie.
Dom pasywny skupia uwagę architekta na połączeniach okien ze ścianami, połaci dachowej oraz na konstrukcji dachu. Klasyczne poddasze to zazwyczaj papa ułożona na deskowaniu, alternatywnie membrana paroprzepuszczalna osłania zewnętrze połacie dachu. Zaś patrząc na dach od środka domu, najprawdopodobniej zobaczymy izolacyjną folię paroprzepuszczalną – prawda jest taka, że tą folię rzadko kiedy się stosuje. Niby wszystko jest w szczelne, ale jeśli dodamy do połaci dachu kominy, kominki wentylacyjne oraz okna i włazy dachowe to o szczelności poddasza nie ma mowy. Projektant domu pasywnego wie, że dach to miejsce, w którym nie może hulać wiatr. Dom pasywny nie zna czegoś takiego jak oddychanie ścian, jest bowiem pozbawiony mostków termicznych i innych punktów, przez które może uciekać energia.
Na początku wspomnieliśmy o ekologach pijących kawę z termosów. Nieruchomość pasywna przypomina termos. W Polsce niełatwo wybudować taką nieruchomość. Budowa metra kwadratowego domu pasywnego jest ponad dziesięciokrotnie droższa niż budowa domu klasycznego. Jednak światowy trend wskazuje to, że za kilka lat to domy pasywne będą definicją domu klasycznego. Stanie się tak, ponieważ wzrastające ceny energii spowodują to, że mało kogo stać będzie na budowę domu nieszczelnego – domu, na którego ogrzanie wydamy fortunę.
AK
źródło: wp.p
Najszybciej zrozumiemy pasywność rozmawiając o wykonaniu poddasza. Planując budowę domu pasywnego architekt kierować się będzie jedną żelazną zasadą: żadnych możliwości dla niekontrolowanej wymiany powietrza. Czy wiecie, że właśnie przez tak popularną wentylację grawitacyjną połączoną z klasycznymi nieszczelnościami tracimy ponad 35% ciepła? Wyobraźmy sobie, że co roku przez cztery miesiące nie musimy płacić rachunków za energię. To możliwe. Możemy zaoszczędzić naprawdę sporo pieniędzy, ale sposobem na oszczędności nie jest wymiana okien na szczelniejsze oraz częściowe zatykanie kratek naszego komina – takie rozwiązania skutkować będą zawilgoceniem wnętrza a w przyszłości grzybem, który zagości na naszej ścianie.
Pasywna nieruchomość jest szczelna, grzybów na ścianie nie znajdziemy a jakość powietrza jest doskonała, czy to możliwe? Prawidłowo zaprojektowany i zainstalowany system mechanicznej wentylacji nawiewno-wywiewnej oraz reproduktor, który zawsze odzyska energię cieplną, która ukryta jest w wypychanym z domu powietrzu załatwia sprawę. Problem utraty ciepła na skutek działania wentylacji jest zmarginalizowany, przy czym przyjemne uczucie ciepła w domu jest zawsze na optymalnym dla nas poziomie.
Dom pasywny skupia uwagę architekta na połączeniach okien ze ścianami, połaci dachowej oraz na konstrukcji dachu. Klasyczne poddasze to zazwyczaj papa ułożona na deskowaniu, alternatywnie membrana paroprzepuszczalna osłania zewnętrze połacie dachu. Zaś patrząc na dach od środka domu, najprawdopodobniej zobaczymy izolacyjną folię paroprzepuszczalną – prawda jest taka, że tą folię rzadko kiedy się stosuje. Niby wszystko jest w szczelne, ale jeśli dodamy do połaci dachu kominy, kominki wentylacyjne oraz okna i włazy dachowe to o szczelności poddasza nie ma mowy. Projektant domu pasywnego wie, że dach to miejsce, w którym nie może hulać wiatr. Dom pasywny nie zna czegoś takiego jak oddychanie ścian, jest bowiem pozbawiony mostków termicznych i innych punktów, przez które może uciekać energia.
Na początku wspomnieliśmy o ekologach pijących kawę z termosów. Nieruchomość pasywna przypomina termos. W Polsce niełatwo wybudować taką nieruchomość. Budowa metra kwadratowego domu pasywnego jest ponad dziesięciokrotnie droższa niż budowa domu klasycznego. Jednak światowy trend wskazuje to, że za kilka lat to domy pasywne będą definicją domu klasycznego. Stanie się tak, ponieważ wzrastające ceny energii spowodują to, że mało kogo stać będzie na budowę domu nieszczelnego – domu, na którego ogrzanie wydamy fortunę.
AK
źródło: wp.p
Niemal każdy deweloper ma w swojej ofercie propozycje kredytowania zakupu nieruchomości przez współpracujące z nim banki. Taki kredyt jest zwykle tańszy od tych dostępnych bezpośrednio w oddziałach banków.
– Nasza oferta kredytowa jest na ogół lepsza, gdyż mamy podpisane umowy m.in. z tymi bankami, które finansują nasze inwestycje – mówi Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego J.W. Construction.
– Dzięki umowom z bankami oferujemy dużo korzystniejsze warunki kredytowe niż te proponowane przez bank klientom z ulicy – dodaje Alicja Kościesz z Orco Poland.
Sami bankowcy potwierdzają, że są zainteresowani ułatwieniami w finansowaniu zakupu mieszkań w tych budynkach, których budowę kredytuje ich bank.
– Jeśli deweloper ma kredyt w banku, to rzeczywiście często jest specjalna oferta dla osób kupujących mieszkanie na takim osiedlu – mówi Iwona Załuska z Upper Finance.
Nie należy jednak się spodziewać, że bank złagodzi swoje wymagania dotyczące oceny zdolności kredytowej i udziału własnego w finansowanej nieruchomości.
– Wszystkie podstawowe warunki kredytowe są standardowe. Preferencje mogą dotyczyć tylko wysokości marży, prowizji lub innych opłat – mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium.
Tak jak przy zwykłym kredycie trzeba więc posiadać odpowiednie dochody i zabezpieczenie. Za pośrednictwem dewelopera kredyt może być jednak tańszy. W Polnordzie przy kredycie mieszkaniowym z Noredea Bank marża przez pierwsze dwa lata nie jest pobierana, a potniej wynosi 1,7 proc. Marża przy pożyczkach mieszkaniowych PKO BP, oferowana w tej samej firmie, wynosi od 1,8 do 2 proc. Podobna oferta kredytowa PKO BP jest też w Dom Development.
Proponowana za naszym pośrednictwem marża jest o 0,5 pkt proc. niższa niż w standardowej ofercie banku. Prowizja zamiast 2 proc. wynosi 1 proc. Często w tych specjalnych ofertach kredytowych brak jest też opłat za oszacowanie wartości nieruchomości – mówi Janusz Stolarczyk z Dom Development.
Takie kredyty hipoteczne są dla banków nieco bezpieczniejsze.
– Jeśli wcześniej kredytujemy dewelopera, to jest oczywiste, że mamy wiedzę na temat inwestycji budowlanej, w ramach której konkretne mieszkania będą zabezpieczeniem udzielanych klientom kredytów mieszkaniowych – mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.
Pośrednicy kredytowi twierdzą, że PKO BP jest obecnie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dostępne za pośrednictwem deweloperów. Klient może w tym banku liczyć na niską cenę kredytu oraz szybsze rozpatrzenie wniosku.
– Jeśli dana inwestycja jest znana bankowi, to oczywiste, że dużo szybciej można uzyskać w banku kredyt – mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.
Podobnie twierdzą inni deweloperzy.
– W każdym banku, z którym współpracujemy, jest wytypowana osoba, która się z nami kontaktuje, zna naszą firmę i nasze inwestycje. To bardzo skraca procedurę kredytową – mówi Małgorzata Szwarc-Sroka.
Wszystkie te elementy powodują, że coraz więcej klientów korzysta z pomocy deweloperów przy kredycie.
– W tej chwili nawet 60–70 proc. osób kupujących u nas mieszkania korzysta z takiej specjalnej oferty kredytowej – twierdzi Janusz Stolarczyk.
Autor: Roman Grzyb
Źródło:Gazeta Prawna
Niemal każdy deweloper ma w swojej ofercie propozycje kredytowania zakupu nieruchomości przez współpracujące z nim banki. Taki kredyt jest zwykle tańszy od tych dostępnych bezpośrednio w oddziałach banków.
– Nasza oferta kredytowa jest na ogół lepsza, gdyż mamy podpisane umowy m.in. z tymi bankami, które finansują nasze inwestycje – mówi Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego J.W. Construction.
– Dzięki umowom z bankami oferujemy dużo korzystniejsze warunki kredytowe niż te proponowane przez bank klientom z ulicy – dodaje Alicja Kościesz z Orco Poland.
Sami bankowcy potwierdzają, że są zainteresowani ułatwieniami w finansowaniu zakupu mieszkań w tych budynkach, których budowę kredytuje ich bank.
– Jeśli deweloper ma kredyt w banku, to rzeczywiście często jest specjalna oferta dla osób kupujących mieszkanie na takim osiedlu – mówi Iwona Załuska z Upper Finance.
Nie należy jednak się spodziewać, że bank złagodzi swoje wymagania dotyczące oceny zdolności kredytowej i udziału własnego w finansowanej nieruchomości.
– Wszystkie podstawowe warunki kredytowe są standardowe. Preferencje mogą dotyczyć tylko wysokości marży, prowizji lub innych opłat – mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium.
Tak jak przy zwykłym kredycie trzeba więc posiadać odpowiednie dochody i zabezpieczenie. Za pośrednictwem dewelopera kredyt może być jednak tańszy. W Polnordzie przy kredycie mieszkaniowym z Noredea Bank marża przez pierwsze dwa lata nie jest pobierana, a potniej wynosi 1,7 proc. Marża przy pożyczkach mieszkaniowych PKO BP, oferowana w tej samej firmie, wynosi od 1,8 do 2 proc. Podobna oferta kredytowa PKO BP jest też w Dom Development.
Proponowana za naszym pośrednictwem marża jest o 0,5 pkt proc. niższa niż w standardowej ofercie banku. Prowizja zamiast 2 proc. wynosi 1 proc. Często w tych specjalnych ofertach kredytowych brak jest też opłat za oszacowanie wartości nieruchomości – mówi Janusz Stolarczyk z Dom Development.
Takie kredyty hipoteczne są dla banków nieco bezpieczniejsze.
– Jeśli wcześniej kredytujemy dewelopera, to jest oczywiste, że mamy wiedzę na temat inwestycji budowlanej, w ramach której konkretne mieszkania będą zabezpieczeniem udzielanych klientom kredytów mieszkaniowych – mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.
Pośrednicy kredytowi twierdzą, że PKO BP jest obecnie zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe dostępne za pośrednictwem deweloperów. Klient może w tym banku liczyć na niską cenę kredytu oraz szybsze rozpatrzenie wniosku.
– Jeśli dana inwestycja jest znana bankowi, to oczywiste, że dużo szybciej można uzyskać w banku kredyt – mówi Piotr Hirny, prezes Hirny BD.
Podobnie twierdzą inni deweloperzy.
– W każdym banku, z którym współpracujemy, jest wytypowana osoba, która się z nami kontaktuje, zna naszą firmę i nasze inwestycje. To bardzo skraca procedurę kredytową – mówi Małgorzata Szwarc-Sroka.
Wszystkie te elementy powodują, że coraz więcej klientów korzysta z pomocy deweloperów przy kredycie.
– W tej chwili nawet 60–70 proc. osób kupujących u nas mieszkania korzysta z takiej specjalnej oferty kredytowej – twierdzi Janusz Stolarczyk.
Autor: Roman Grzyb
Źródło:Gazeta Prawna
średnia ocen: 4,5