Ze świata nieruchomości - strona 87

Raport rynku nieruchomości (luty 2010)

W styczniu było trudniej o porozumienie między kupującymi i deweloperami. Gdy klienci wybierali do zakupu tańsze lokum niż w grudniu, cena mieszkań oferowanych przez deweloperów poszła w górę. Średnia cena mieszkań sprzedanych w styczniu wyniosła 6 972 zł za m. kw. wobec 7026 zł miesiąc wcześniej.
Tymczasem średnia cena mieszkań oferowanych w siedmiu głównych miastach Polski wyniosła 7818 zł za m. kw. i była o 104 zł wyższa niż miesiąc wcześniej. Trwający niemal rok trend zbliżania się rynku do punktu równowagi nagle się odwrócił – wynika ze wspólnego raportu firmy analizującej rynek nieruchomości redNet Consulting i niezależnego doradcy finansowego Gold Finance.  Najtrudniej pogodzić popyt z podażą we Wrocławiu i Gdańsku, najlepiej w Łodzi i Poznaniu.

Średnia cena wszystkich mieszkań w ofercie zbliżała się w 2009 roku do średniej ceny mieszkań sprzedanych

Wynikało to zarówno z powolnego spadku średniej ceny wszystkich mieszkań, jak i stabilnego utrzymywania się średniej ceny tych mieszkań, które się sprzedawały. W styczniu 2010 r. to się zmieniło. Pytanie – dlaczego?



Źródło: redNet Consulting na podst. danych tabelaofert.pl


Legenda:
Cena oferty mieszkań – średnia, ofertowa cena metra kwadratowego wszystkich mieszkań w projektach deweloperskich wystawionych do sprzedaży wg stanu z 29 dnia każdego miesiąca
Cena mieszkań sprzedanych – średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych w okresie ostatnich 3 miesięcy


Klienci wykupują najatrakcyjniejsze i najtańsze lokale

Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie ukształtowała się w siedmiu głównych miastach Polski na poziomie 7 818 PLN za m. kw. i była o 1,3% wyższa niż w grudniu. Jej wzrostu możemy upatrywać m.in. w czynniku czysto statystycznym. Otóż w związku z tym, że na rynku nadal sprzedają się głównie najtańsze mieszkania (wybierane są tańsze inwestycje w ramach danej lokalizacji oraz najlepiej wycenione mieszkania w ramach danej inwestycji), w ofercie pozostały droższe lokale. Efekt? Średnią cenę kształtują droższe oferty.

Średnia cena mieszkań sprzedanych, która utrzymuje się od początku roku na praktycznie stałym poziomie, w styczniu wyniosła 6 972 PLN/mkw. Oznacza to spadek o około 0,8% w stosunku do poprzedniego miesiąca. Jest to bezpośredni efekt wyboru przez kupujących najbardziej atrakcyjnych, czyli najlepiej wycenionych (to nie zawsze oznacza: najtańszych) ofert. Z pewnością zaczynają tu mieć znaczenie nowe projekty, których wejście na rynek rozpoczęło się na większą skalę pod koniec ubiegłego roku. Z globalnego punktu widzenia są to głównie inwestycje z segmentów niższych: mieszkania tańsze, których cena - szczególnie na pierwszych etapach realizacji - jest dodatkowo obniżona. Należy podkreślić, że nie mamy jeszcze do czynienia z powrotem boomu inwestycyjnego, jednak oczywistą zmianą w porównaniu do pierwszego półrocza 2009 jest większa liczba nowych inwestycji mieszkaniowych.

Sytuacja cenowa w poszczególnych miastach wygląda następująco:


Nadal spora jest różnica pomiędzy średnią ceną oferty a ceną sprzedanych mieszkań. Na 7 głównych rynkach różnica ta dochodzi do 11%. Największe rozbieżności, bo powyżej 17%, występują w Gdańsku i Wrocławiu. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w 2009 roku, gdy wymienione miasta przodowały pod tym względem. Pozostałe rynki wydają się być o wiele bardziej zrównoważone, z czego najbardziej wybija się Poznań (-5,7%) oraz Łódź (-6,2%). W tym ostatnim mieście różnica pomiędzy średnią ofertą a średnią ceną mieszkań sprzedanych zawsze była na stosunkowo niskim poziomie. Wynika to głównie z płaskiej struktury tego rynku, skierowanej ewidentnie do niższych segmentów rynku. Takie dopasowanie oferty do potrzeb rynkowych, występuje paradoksalnie w Łodzi – na rynku uznawanym przez deweloperów za trudny. Można się z nim spotkać również w Poznaniu. Jest ono przymiotem rynków rozwiniętych i dobrze zbadanych, zarówno przez stronę popytu jak i podaży.


W przeciwieństwie do tendencji z kilku poprzednich miesięcy, w powyższej tabeli obserwujemy wzrost ceny średniej całej oferty. Również cena mieszkań sprzedanych, pomimo niewielkiego spadku, utrzymuje się na stabilnym poziomie.

Rynkowi nieruchomości coraz bardziej sprzyja rynek kredytowy. O roku 2010 mówi się już w kategoriach „po kryzysie”. Polska na często pokazywanych ostatnio mapach zabarwiona jest na optymistyczny, zielony kolor. Wraz z poprawą koniunktury zatrzymany zostanie spadek bezrobocia i pojawi się potencjał do wzrostu wynagrodzeń. Ponieważ rynkiem tym rządzi psychologia, a wszystko wskazuje na poprawę sytuacji, należy się spodziewać także poprawy na rynku mieszkaniowym. I choć nieprędko będzie to widoczne w faktycznym wzroście cen, z pewnością przejawi się w poprawie płynności rynku i dalszych procesach normalizacji.

Trzeba mieć w portfelu rezerwy na ryzyko wzrostu stóp procentowych 

Poprawa na rynku kredytowym w coraz większym stopniu przekłada się na uatrakcyjnienie oferty kredytów mieszkaniowych w walutach obcych, szczególnie w euro. Różnica w racie pomiędzy kredytem złotowym a coraz bardziej dostępnym kredytem w euro, przemawia do wyobraźni.  Jak wynika z obliczeń Gold Finance w styczniu dla kredytu na 280 tys. zł na 30 lat różnica ta przekraczała już 22 proc. Gdy w złotych trzeba było płacić 1874 zł miesięcznie, w euro było to 1420 zł. Przy 30-letnim kredycie na 350 tys. zł średnia rata w złotych wynosi 2387 zł, a w euro 1828 zł. Czyli o 23 proc. mniej.

Biorący kredyty w euro czy też w innych walutach obcych muszą się obecnie mieć wyjątkowo na baczności. Biorą sobie obecnie na barki nie tylko ryzyko walutowe, ale również ryzyko stóp procentowych. Wahaniom i wzrostom kursu walut będzie towarzyszyć również wzrost stóp procentowych, bo te znajdują się obecnie na historycznie niskich  poziomach. Jeszcze pod koniec 2007 r. 3 miesięczny LIBOR dla euro przekraczał 4,7 proc., czyli był o 4 pkt proc. wyższy niż obecnie. Gdyby dziś do obecnych marż odsetkowych dla kredytu w euro (średnia dla 280 tys. zł na 80 proc. wartości nieruchomości to 3,43 proc.) dodać  LIBOR (4,7 proc. plus  6 proc. spread), to rata naszego kredytu zamiast ok. 1450 zł (przy LIBORZE 0,7 proc.) wyniosłaby ok. 2200 zł. Pożyczający obecnie w walutach obcych nie mogą odwoływać się do pozytywnych przykładów osób spłacających już takie kredyty od kilku lat. W tym przypadku gwałtowny wzrost kursu walut niemal całkowicie niwelowany był przez spadek stóp procentowych. W sytuacji, gdy w Eurolandzie podstawowa stopa procentowa wynosi 1 pkt proc., a w Szwajcarii 0,25 proc. (jeszcze w drugiej połowie 2007 r. i niemal cały 2008 r. LIBOR 3M dla CHF wynosił ok. 2,75 proc.), biorący teraz kredyty na taką pomoc liczyć nie mogą.

Andreas Hoefert, główny ekonomista UBS, już zakłada, że podstawowa stopa procentowa może do końca tego roku wynieść w Szwajcarii między 1,0 a 1,5 proc. (Przy naszym kredycie na 280 tys. zł może to oznaczać wzrost średniej raty z 1520 zł do 1730 zł). Jego zdaniem Szwajcarski Bank Narodowy może rozpocząć podwyżki stóp procentowych w czerwcu. Choć według ekspertów prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych w strefie euro jest w tym roku zdecydowanie mniej prawdopodobne, to jednak co się odwlecze, to …

Niestety spokojnie nie mogą też spać zadłużający się w rodzimej walucie. Perspektywa wzrostu stóp procentowych ich również dotyczy. Przy wzroście 3 miesięcznego WIBORU o 1 pkt proc., a co za tym idzie oprocentowania do ok. 7,9 proc. rata z obecnych ok. 1850 zł skoczy w górę o blisko 200 zł. Biorąc dziś kredyt mieszkaniowy koniecznie trzeba więc posiadać rezerwy na wyższe raty.




Halina Kochalska,
Analityk Gold Finance,


Marcin Gołębiowski,
redNet Consulting


Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.

Raport rynku nieruchomości (luty 2010)

W styczniu było trudniej o porozumienie między kupującymi i deweloperami. Gdy klienci wybierali do zakupu tańsze lokum niż w grudniu, cena mieszkań oferowanych przez deweloperów poszła w górę. Średnia cena mieszkań sprzedanych w styczniu wyniosła 6 972 zł za m. kw. wobec 7026 zł miesiąc wcześniej.
Tymczasem średnia cena mieszkań oferowanych w siedmiu głównych miastach Polski wyniosła 7818 zł za m. kw. i była o 104 zł wyższa niż miesiąc wcześniej. Trwający niemal rok trend zbliżania się rynku do punktu równowagi nagle się odwrócił – wynika ze wspólnego raportu firmy analizującej rynek nieruchomości redNet Consulting i niezależnego doradcy finansowego Gold Finance.  Najtrudniej pogodzić popyt z podażą we Wrocławiu i Gdańsku, najlepiej w Łodzi i Poznaniu.

Średnia cena wszystkich mieszkań w ofercie zbliżała się w 2009 roku do średniej ceny mieszkań sprzedanych

Wynikało to zarówno z powolnego spadku średniej ceny wszystkich mieszkań, jak i stabilnego utrzymywania się średniej ceny tych mieszkań, które się sprzedawały. W styczniu 2010 r. to się zmieniło. Pytanie – dlaczego?



Źródło: redNet Consulting na podst. danych tabelaofert.pl


Legenda:
Cena oferty mieszkań – średnia, ofertowa cena metra kwadratowego wszystkich mieszkań w projektach deweloperskich wystawionych do sprzedaży wg stanu z 29 dnia każdego miesiąca
Cena mieszkań sprzedanych – średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych w okresie ostatnich 3 miesięcy


Klienci wykupują najatrakcyjniejsze i najtańsze lokale

Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie ukształtowała się w siedmiu głównych miastach Polski na poziomie 7 818 PLN za m. kw. i była o 1,3% wyższa niż w grudniu. Jej wzrostu możemy upatrywać m.in. w czynniku czysto statystycznym. Otóż w związku z tym, że na rynku nadal sprzedają się głównie najtańsze mieszkania (wybierane są tańsze inwestycje w ramach danej lokalizacji oraz najlepiej wycenione mieszkania w ramach danej inwestycji), w ofercie pozostały droższe lokale. Efekt? Średnią cenę kształtują droższe oferty.

Średnia cena mieszkań sprzedanych, która utrzymuje się od początku roku na praktycznie stałym poziomie, w styczniu wyniosła 6 972 PLN/mkw. Oznacza to spadek o około 0,8% w stosunku do poprzedniego miesiąca. Jest to bezpośredni efekt wyboru przez kupujących najbardziej atrakcyjnych, czyli najlepiej wycenionych (to nie zawsze oznacza: najtańszych) ofert. Z pewnością zaczynają tu mieć znaczenie nowe projekty, których wejście na rynek rozpoczęło się na większą skalę pod koniec ubiegłego roku. Z globalnego punktu widzenia są to głównie inwestycje z segmentów niższych: mieszkania tańsze, których cena - szczególnie na pierwszych etapach realizacji - jest dodatkowo obniżona. Należy podkreślić, że nie mamy jeszcze do czynienia z powrotem boomu inwestycyjnego, jednak oczywistą zmianą w porównaniu do pierwszego półrocza 2009 jest większa liczba nowych inwestycji mieszkaniowych.

Sytuacja cenowa w poszczególnych miastach wygląda następująco:


Nadal spora jest różnica pomiędzy średnią ceną oferty a ceną sprzedanych mieszkań. Na 7 głównych rynkach różnica ta dochodzi do 11%. Największe rozbieżności, bo powyżej 17%, występują w Gdańsku i Wrocławiu. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w 2009 roku, gdy wymienione miasta przodowały pod tym względem. Pozostałe rynki wydają się być o wiele bardziej zrównoważone, z czego najbardziej wybija się Poznań (-5,7%) oraz Łódź (-6,2%). W tym ostatnim mieście różnica pomiędzy średnią ofertą a średnią ceną mieszkań sprzedanych zawsze była na stosunkowo niskim poziomie. Wynika to głównie z płaskiej struktury tego rynku, skierowanej ewidentnie do niższych segmentów rynku. Takie dopasowanie oferty do potrzeb rynkowych, występuje paradoksalnie w Łodzi – na rynku uznawanym przez deweloperów za trudny. Można się z nim spotkać również w Poznaniu. Jest ono przymiotem rynków rozwiniętych i dobrze zbadanych, zarówno przez stronę popytu jak i podaży.


W przeciwieństwie do tendencji z kilku poprzednich miesięcy, w powyższej tabeli obserwujemy wzrost ceny średniej całej oferty. Również cena mieszkań sprzedanych, pomimo niewielkiego spadku, utrzymuje się na stabilnym poziomie.

Rynkowi nieruchomości coraz bardziej sprzyja rynek kredytowy. O roku 2010 mówi się już w kategoriach „po kryzysie”. Polska na często pokazywanych ostatnio mapach zabarwiona jest na optymistyczny, zielony kolor. Wraz z poprawą koniunktury zatrzymany zostanie spadek bezrobocia i pojawi się potencjał do wzrostu wynagrodzeń. Ponieważ rynkiem tym rządzi psychologia, a wszystko wskazuje na poprawę sytuacji, należy się spodziewać także poprawy na rynku mieszkaniowym. I choć nieprędko będzie to widoczne w faktycznym wzroście cen, z pewnością przejawi się w poprawie płynności rynku i dalszych procesach normalizacji.

Trzeba mieć w portfelu rezerwy na ryzyko wzrostu stóp procentowych 

Poprawa na rynku kredytowym w coraz większym stopniu przekłada się na uatrakcyjnienie oferty kredytów mieszkaniowych w walutach obcych, szczególnie w euro. Różnica w racie pomiędzy kredytem złotowym a coraz bardziej dostępnym kredytem w euro, przemawia do wyobraźni.  Jak wynika z obliczeń Gold Finance w styczniu dla kredytu na 280 tys. zł na 30 lat różnica ta przekraczała już 22 proc. Gdy w złotych trzeba było płacić 1874 zł miesięcznie, w euro było to 1420 zł. Przy 30-letnim kredycie na 350 tys. zł średnia rata w złotych wynosi 2387 zł, a w euro 1828 zł. Czyli o 23 proc. mniej.

Biorący kredyty w euro czy też w innych walutach obcych muszą się obecnie mieć wyjątkowo na baczności. Biorą sobie obecnie na barki nie tylko ryzyko walutowe, ale również ryzyko stóp procentowych. Wahaniom i wzrostom kursu walut będzie towarzyszyć również wzrost stóp procentowych, bo te znajdują się obecnie na historycznie niskich  poziomach. Jeszcze pod koniec 2007 r. 3 miesięczny LIBOR dla euro przekraczał 4,7 proc., czyli był o 4 pkt proc. wyższy niż obecnie. Gdyby dziś do obecnych marż odsetkowych dla kredytu w euro (średnia dla 280 tys. zł na 80 proc. wartości nieruchomości to 3,43 proc.) dodać  LIBOR (4,7 proc. plus  6 proc. spread), to rata naszego kredytu zamiast ok. 1450 zł (przy LIBORZE 0,7 proc.) wyniosłaby ok. 2200 zł. Pożyczający obecnie w walutach obcych nie mogą odwoływać się do pozytywnych przykładów osób spłacających już takie kredyty od kilku lat. W tym przypadku gwałtowny wzrost kursu walut niemal całkowicie niwelowany był przez spadek stóp procentowych. W sytuacji, gdy w Eurolandzie podstawowa stopa procentowa wynosi 1 pkt proc., a w Szwajcarii 0,25 proc. (jeszcze w drugiej połowie 2007 r. i niemal cały 2008 r. LIBOR 3M dla CHF wynosił ok. 2,75 proc.), biorący teraz kredyty na taką pomoc liczyć nie mogą.

Andreas Hoefert, główny ekonomista UBS, już zakłada, że podstawowa stopa procentowa może do końca tego roku wynieść w Szwajcarii między 1,0 a 1,5 proc. (Przy naszym kredycie na 280 tys. zł może to oznaczać wzrost średniej raty z 1520 zł do 1730 zł). Jego zdaniem Szwajcarski Bank Narodowy może rozpocząć podwyżki stóp procentowych w czerwcu. Choć według ekspertów prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych w strefie euro jest w tym roku zdecydowanie mniej prawdopodobne, to jednak co się odwlecze, to …

Niestety spokojnie nie mogą też spać zadłużający się w rodzimej walucie. Perspektywa wzrostu stóp procentowych ich również dotyczy. Przy wzroście 3 miesięcznego WIBORU o 1 pkt proc., a co za tym idzie oprocentowania do ok. 7,9 proc. rata z obecnych ok. 1850 zł skoczy w górę o blisko 200 zł. Biorąc dziś kredyt mieszkaniowy koniecznie trzeba więc posiadać rezerwy na wyższe raty.




Halina Kochalska,
Analityk Gold Finance,


Marcin Gołębiowski,
redNet Consulting


Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.

Przetargi na budowę nowych bloków w Elektrowni Opole

Trwają przetargi na budowę dwóch nowych bloków w Elektrowni Opole S.A. Spełniające normy unijne po roku 2016 bloki dwukrotnie powiększą moc elektrowni. Koszt inwestycji to ok. 3,5 miliarda euro - poinformował prezes PGE Elektrowni Opole Mirosław Skowron.

"Jesteśmy po zebraniu wstępnych ofert i ich pierwszych kwalifikacjach. Jak w każdym przetargu publicznym, są odwołania, za chwilę będą one rozpatrywane przez krajową izbę odwoławczą" - powiedział Skowron.

Bloki 5 i 6 będą miały moc po 860 MW każdy, przy obecnej mocy elektrowni wynoszącej ok. 1500 MW. "Czyli można powiedzieć, że będzie to Elektrownia Opole jeszcze raz. Te bloki będą przystosowane do wszystkich nowych przepisów, jakie będą u nas obowiązywać po roku 2016" - zapowiedział prezes.

Planowany koszt budowy nowych bloków to ok. 3,5 miliarda euro. To największa od lat inwestycja na Opolszczyźnie. Pod koniec roku prace powinny ruszyć pełną parą. Budowa ma trwać około pięciu lat, zatrudnienie na niej znajdzie ok. 2 tys. osób.

Skowron dodał, że budowa nowych bloków to w praktyce realizacja pierwotnych planów dot. rozmiarów elektrowni w podopolskim Brzeziu. "Elektrownia Opole w pierwotnych założeniach była budowana na sześć bloków. Na początku obecnej inwestycji wyburzaliśmy stare fundamenty. Czyli można powiedzieć, że jest to kontynuacja założeń, które były pierwotnie" - wyjaśnił.

Prezes zdaje sobie sprawę, że gigantyczna budowa spowoduje duży wzrost natężenia ruchu na drogach prowadzących na miejsce inwestycji. "Opracowanie na temat natężenia transportu przedstawiliśmy włodarzom Opola i województwa. Wybudowanie drogi od obwodnicy Opola wydaje się dość palącym problemem. Wiem, że władze miasta robią wszystko, żeby taka inwestycja została wykonana" - zaznaczył Skowron.

Dodał, że PGE będzie wspierać inicjatywę budowy drogi, ale nie ma planów, żeby w niej uczestniczyć. "Oczywiście będziemy tę inwestycję wspierać w każdy możliwy sposób, natomiast jeśli chodzi o jej finansowanie, to nie jest nasze zadanie" - podkreślił prezes Elektrowni.

Źródło: PAP

Przetargi na budowę nowych bloków w Elektrowni Opole

Trwają przetargi na budowę dwóch nowych bloków w Elektrowni Opole S.A. Spełniające normy unijne po roku 2016 bloki dwukrotnie powiększą moc elektrowni. Koszt inwestycji to ok. 3,5 miliarda euro - poinformował prezes PGE Elektrowni Opole Mirosław Skowron.

"Jesteśmy po zebraniu wstępnych ofert i ich pierwszych kwalifikacjach. Jak w każdym przetargu publicznym, są odwołania, za chwilę będą one rozpatrywane przez krajową izbę odwoławczą" - powiedział Skowron.

Bloki 5 i 6 będą miały moc po 860 MW każdy, przy obecnej mocy elektrowni wynoszącej ok. 1500 MW. "Czyli można powiedzieć, że będzie to Elektrownia Opole jeszcze raz. Te bloki będą przystosowane do wszystkich nowych przepisów, jakie będą u nas obowiązywać po roku 2016" - zapowiedział prezes.

Planowany koszt budowy nowych bloków to ok. 3,5 miliarda euro. To największa od lat inwestycja na Opolszczyźnie. Pod koniec roku prace powinny ruszyć pełną parą. Budowa ma trwać około pięciu lat, zatrudnienie na niej znajdzie ok. 2 tys. osób.

Skowron dodał, że budowa nowych bloków to w praktyce realizacja pierwotnych planów dot. rozmiarów elektrowni w podopolskim Brzeziu. "Elektrownia Opole w pierwotnych założeniach była budowana na sześć bloków. Na początku obecnej inwestycji wyburzaliśmy stare fundamenty. Czyli można powiedzieć, że jest to kontynuacja założeń, które były pierwotnie" - wyjaśnił.

Prezes zdaje sobie sprawę, że gigantyczna budowa spowoduje duży wzrost natężenia ruchu na drogach prowadzących na miejsce inwestycji. "Opracowanie na temat natężenia transportu przedstawiliśmy włodarzom Opola i województwa. Wybudowanie drogi od obwodnicy Opola wydaje się dość palącym problemem. Wiem, że władze miasta robią wszystko, żeby taka inwestycja została wykonana" - zaznaczył Skowron.

Dodał, że PGE będzie wspierać inicjatywę budowy drogi, ale nie ma planów, żeby w niej uczestniczyć. "Oczywiście będziemy tę inwestycję wspierać w każdy możliwy sposób, natomiast jeśli chodzi o jej finansowanie, to nie jest nasze zadanie" - podkreślił prezes Elektrowni.

Źródło: PAP

Budownictwo mieszkaniowe w impasie

Dane GUS dotyczące wyników budownictwa mieszkaniowego w 2009 roku potwierdzają, że pogłębia się kryzys w budownictwie mieszkaniowym. Martwi kompletna obojętność władz wobec tych problemów (najgorszy po wojnie budżet dla sfery mieszkaniowej, bałagan legislacyjny, brak właściwej reakcji na społeczne projekty działań antykryzysowych itp.). W 2009 roku oddano do użytku prawie 160 tysięcy mieszkań – wynik pozornie całkiem niezły, ale trzeba pamiętać, że to ciągle dwukrotnie za mało, żeby rozpocząć proces wychodzenia z kryzysu mieszkaniowego. Oddaliśmy nieco ponad 4 mieszkania na 1000 mieszkańców, podczas gdy kraje europejskie w okresach wychodzenia ze swoich kryzysów budowały nawet ponad 10 mieszkań na 1000 mieszkańców. Jeszcze gorzej jest ze strukturą oddawanych mieszkań. Tam, gdzie potrzeby są największe, buduje się najmniej. Prawie 90 proc. oddanych w ubiegłym roku zasobów to mieszkania dla „bogatych” (deweloperzy i budownictwo indywidualne) i do tego w sześciu największych aglomeracjach. Za rogatkami wielkich miast jest gorzej niż źle. Zaledwie 10 proc. z oddanych ogółem mieszkań stanowią mieszkania komunalne, spółdzielcze, społeczne i socjalne razem wzięte. W tej grupie są największe potrzeby, ale buduje się najmniej.
 
W przeprowadzonych niedawno badaniach NIK wyraźnie odpowiedzialnością za tę sytuację obciążył kolejne rządy, które działają bez długofalowej polityki. Wystarczy przypomnieć, że nakłady na budownictwo socjalne zostały w tym roku, bez ważnej przyczyny, obcięte o 50 proc., chociaż jeszcze niedawno zapowiadano gwałtowne przyspieszenie działań na rzecz pozyskiwania mieszkań socjalnych. W ciągu 12 miesięcy ubiegłego roku rozpoczęto budowę o 18,2 proc. mniej mieszkań (deweloperzy o 34 proc. mniej) i wydano o 22,3 proc. mniej pozwoleń na budowę (deweloperzy o 37 proc. mniej).
GUS prowadzi też stałe badania koniunktury w budownictwie. Dane za grudzień 2009 roku nie nastrajają optymistycznie. Ogólny klimat koniunktury w budownictwie w grudniu ubiegłego roku kształtował się na poziomie –16 (w listopadzie –11). Poprawę koniunktury sygnalizuje tylko 12 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 28 proc.
 
Przedsiębiorcy sygnalizowali dalszy spadek portfeli zamówień i produkcji budowlano-montażowej. Nie przeczuwając jeszcze „zimy stulecia”, badane przedsiębiorstwa czarno widziały przyszłość najbliższych miesięcy. Odsetek przedsiębiorstw nie odczuwających żadnych barier w prowadzeniu działalności budowlano-montażowej kształtował się na poziomie 4,8 proc. (4,5 proc. w listopadzie br. i 5 proc. w grudniu 2008 roku). Zaledwie 4,8 proc. badanych przedsiębiorstw uważa, że warunki zewnętrzne i systemy prawne sprzyjają prowadzeniu działalności gospodarczej, a prawie 95 proc. że nie.
 
Takie i podobne negatywne opinie są sygnalizowane od lat bez echa i bez widocznej reakcji rządu. Największą barierę stanowi ciągle nieuczciwa konkurencja. Nadużywanie prawa w tym obszarze sygnalizuje aż 63 proc. badanych. Problemem są również wysokie koszty zatrudnienia (51 proc. badanych) i niedostateczny popyt. Zmalały natomiast, co oczywiste, bariery związane z niedoborem wykwalifikowanych kadr. Na tym tle sytuacja wielkich firm jest znacząco lepsza z powodu dużych inwestycji infrastrukturalnych i budowy stadionów zasilanych środkami UE, natomiast małe i średnie przedsiębiorstwa przeżywają ciężki kryzys.

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"

Budownictwo mieszkaniowe w impasie

Dane GUS dotyczące wyników budownictwa mieszkaniowego w 2009 roku potwierdzają, że pogłębia się kryzys w budownictwie mieszkaniowym. Martwi kompletna obojętność władz wobec tych problemów (najgorszy po wojnie budżet dla sfery mieszkaniowej, bałagan legislacyjny, brak właściwej reakcji na społeczne projekty działań antykryzysowych itp.). W 2009 roku oddano do użytku prawie 160 tysięcy mieszkań – wynik pozornie całkiem niezły, ale trzeba pamiętać, że to ciągle dwukrotnie za mało, żeby rozpocząć proces wychodzenia z kryzysu mieszkaniowego. Oddaliśmy nieco ponad 4 mieszkania na 1000 mieszkańców, podczas gdy kraje europejskie w okresach wychodzenia ze swoich kryzysów budowały nawet ponad 10 mieszkań na 1000 mieszkańców. Jeszcze gorzej jest ze strukturą oddawanych mieszkań. Tam, gdzie potrzeby są największe, buduje się najmniej. Prawie 90 proc. oddanych w ubiegłym roku zasobów to mieszkania dla „bogatych” (deweloperzy i budownictwo indywidualne) i do tego w sześciu największych aglomeracjach. Za rogatkami wielkich miast jest gorzej niż źle. Zaledwie 10 proc. z oddanych ogółem mieszkań stanowią mieszkania komunalne, spółdzielcze, społeczne i socjalne razem wzięte. W tej grupie są największe potrzeby, ale buduje się najmniej.
 
W przeprowadzonych niedawno badaniach NIK wyraźnie odpowiedzialnością za tę sytuację obciążył kolejne rządy, które działają bez długofalowej polityki. Wystarczy przypomnieć, że nakłady na budownictwo socjalne zostały w tym roku, bez ważnej przyczyny, obcięte o 50 proc., chociaż jeszcze niedawno zapowiadano gwałtowne przyspieszenie działań na rzecz pozyskiwania mieszkań socjalnych. W ciągu 12 miesięcy ubiegłego roku rozpoczęto budowę o 18,2 proc. mniej mieszkań (deweloperzy o 34 proc. mniej) i wydano o 22,3 proc. mniej pozwoleń na budowę (deweloperzy o 37 proc. mniej).
GUS prowadzi też stałe badania koniunktury w budownictwie. Dane za grudzień 2009 roku nie nastrajają optymistycznie. Ogólny klimat koniunktury w budownictwie w grudniu ubiegłego roku kształtował się na poziomie –16 (w listopadzie –11). Poprawę koniunktury sygnalizuje tylko 12 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 28 proc.
 
Przedsiębiorcy sygnalizowali dalszy spadek portfeli zamówień i produkcji budowlano-montażowej. Nie przeczuwając jeszcze „zimy stulecia”, badane przedsiębiorstwa czarno widziały przyszłość najbliższych miesięcy. Odsetek przedsiębiorstw nie odczuwających żadnych barier w prowadzeniu działalności budowlano-montażowej kształtował się na poziomie 4,8 proc. (4,5 proc. w listopadzie br. i 5 proc. w grudniu 2008 roku). Zaledwie 4,8 proc. badanych przedsiębiorstw uważa, że warunki zewnętrzne i systemy prawne sprzyjają prowadzeniu działalności gospodarczej, a prawie 95 proc. że nie.
 
Takie i podobne negatywne opinie są sygnalizowane od lat bez echa i bez widocznej reakcji rządu. Największą barierę stanowi ciągle nieuczciwa konkurencja. Nadużywanie prawa w tym obszarze sygnalizuje aż 63 proc. badanych. Problemem są również wysokie koszty zatrudnienia (51 proc. badanych) i niedostateczny popyt. Zmalały natomiast, co oczywiste, bariery związane z niedoborem wykwalifikowanych kadr. Na tym tle sytuacja wielkich firm jest znacząco lepsza z powodu dużych inwestycji infrastrukturalnych i budowy stadionów zasilanych środkami UE, natomiast małe i średnie przedsiębiorstwa przeżywają ciężki kryzys.

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości"

Nagrody „Budowlana Firma Roku" i „Polski Herkules" rozdane

Najbliższym naszym celem jest przygotowanie reformy budownictwa społecznego – mówił podczas uroczystości wręczenia nagród przyznawanych przez miesięcznik wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń. Podczas uroczystości 25 lutego w Pałacu Lubomirskich w Warszawie wręczono wyróżnienia za rok 2009: „Laury Buildera", „Budowlana Firma Roku", „Polski Herkules".
Wyróżnienie „Budowlana Firma Roku", stanowiące jednocześnie nominację do statuetki Polski Herkules w roku następnym, trafiło do rąk prezesów szesnastu firm. Poza firmami o profilu ściśle budowlanym, nagrody otrzymują także osoby i firmy spoza branży budowlanej. Podstawę do oceny jest m.in. dostępność produktu lub usługi, nowatorstwo, dostosowanie do wymogów branży budowlanej, potrzeb klientów i zmieniającego się rynku, a także relacje firma – klient. Wśród tegorocznych laureatów znalazły się m.in. Politechnika Krakowska i Stowarzyszenie Architektów Rzeczypospolitej Polskiej.
 
Tytuł „Polski Herkules" otrzymują szefowie firm, którzy uzyskali szczególne osiągnięcia w branży budowlanej. Statuetki specjalne trafiają ponadto do organizacji oraz osób, które swoją działalnością wywarły wpływ na rozwój polskiego budownictwa. Jedną ze statuetek odebrał dr inż. Piotr Pachowski, wybitny konstruktor budowlany, autor ponad 170 projektów konstrukcyjnych, wykładowca na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. „Polskim Herkulesem" uhonorowano ponadto prof. Leonarda Runkiewicza z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, zastępcę przewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Techniki Budowlanej, doceniając tym samym wybitne osiągnięcia naukowe, dydaktyczne i inżynierskie w zakresie projektowania konstrukcji żelbetowych. Tytuł „Polskiego Herkulesa" za działalność na rzecz rozwoju nowoczesnej infrastruktury sportowej i rekreacyjnej otrzymał Polski Klub Infrastruktury Sportowej.
 

 

Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Nagrody „Budowlana Firma Roku" i „Polski Herkules" rozdane

Najbliższym naszym celem jest przygotowanie reformy budownictwa społecznego – mówił podczas uroczystości wręczenia nagród przyznawanych przez miesięcznik wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń. Podczas uroczystości 25 lutego w Pałacu Lubomirskich w Warszawie wręczono wyróżnienia za rok 2009: „Laury Buildera", „Budowlana Firma Roku", „Polski Herkules".
Wyróżnienie „Budowlana Firma Roku", stanowiące jednocześnie nominację do statuetki Polski Herkules w roku następnym, trafiło do rąk prezesów szesnastu firm. Poza firmami o profilu ściśle budowlanym, nagrody otrzymują także osoby i firmy spoza branży budowlanej. Podstawę do oceny jest m.in. dostępność produktu lub usługi, nowatorstwo, dostosowanie do wymogów branży budowlanej, potrzeb klientów i zmieniającego się rynku, a także relacje firma – klient. Wśród tegorocznych laureatów znalazły się m.in. Politechnika Krakowska i Stowarzyszenie Architektów Rzeczypospolitej Polskiej.
 
Tytuł „Polski Herkules" otrzymują szefowie firm, którzy uzyskali szczególne osiągnięcia w branży budowlanej. Statuetki specjalne trafiają ponadto do organizacji oraz osób, które swoją działalnością wywarły wpływ na rozwój polskiego budownictwa. Jedną ze statuetek odebrał dr inż. Piotr Pachowski, wybitny konstruktor budowlany, autor ponad 170 projektów konstrukcyjnych, wykładowca na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. „Polskim Herkulesem" uhonorowano ponadto prof. Leonarda Runkiewicza z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, zastępcę przewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Techniki Budowlanej, doceniając tym samym wybitne osiągnięcia naukowe, dydaktyczne i inżynierskie w zakresie projektowania konstrukcji żelbetowych. Tytuł „Polskiego Herkulesa" za działalność na rzecz rozwoju nowoczesnej infrastruktury sportowej i rekreacyjnej otrzymał Polski Klub Infrastruktury Sportowej.
 

 

Źródło: Ministerstwo Infrastruktury

Zdążyć przed Euro 2012

Do końca roku drogowcy chcą rozstrzygnąć ostatnie przetargi na ułożenie autostrad zaplanowanych w rządowym planie budowy dróg do 2012 r. – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, firmy powalczą o zamówienia warte przeszło 14 mld zł. Do końca czerwca Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad chce podpisać umowy z wykonawcami czterech odcinków 90-km autostrady A1 z Torunia do Strykowa pod Łodzią. Z kolei jesienią powinniśmy poznać firmy, które wybudują 180 km autostrady ze Strykowa na Śląsk. GDDKiA na ten rok planuje także rozstrzygnięcie ciągnącego się od czerwca 2009 r. przetargu na budowę ponad 70 km drugiej nitki autostrady A18 od trasy A4 do granicy z Niemcami w Olszynach.
 
W sumie firmy powalczą w tym roku o 18 kontraktów o szacunkowej wartości przeszło 14 mld zł – dodaje dziennik.
 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Zdążyć przed Euro 2012

Do końca roku drogowcy chcą rozstrzygnąć ostatnie przetargi na ułożenie autostrad zaplanowanych w rządowym planie budowy dróg do 2012 r. – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, firmy powalczą o zamówienia warte przeszło 14 mld zł. Do końca czerwca Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad chce podpisać umowy z wykonawcami czterech odcinków 90-km autostrady A1 z Torunia do Strykowa pod Łodzią. Z kolei jesienią powinniśmy poznać firmy, które wybudują 180 km autostrady ze Strykowa na Śląsk. GDDKiA na ten rok planuje także rozstrzygnięcie ciągnącego się od czerwca 2009 r. przetargu na budowę ponad 70 km drugiej nitki autostrady A18 od trasy A4 do granicy z Niemcami w Olszynach.
 
W sumie firmy powalczą w tym roku o 18 kontraktów o szacunkowej wartości przeszło 14 mld zł – dodaje dziennik.
 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Lepsza ochrona zabytków

W celu zagwarantowania prawidłowej ochrony wszystkim nieruchomościom zabytkowym wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast będą prowadzili ich ewidencję – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, będzie ona prowadzona w formie zbioru kart adresowych zabytków z danej gminy. Szczególnie cenne i ważne z punktu widzenia kultury i dziedzictwa narodowego nieruchomości zabytkowe będą lepiej chronione. Zgodnie ze zmienioną ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, ochrona nieruchomości tego typu będzie wpisywana w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego albo w decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, decyzji o warunkach zabudowy, decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej lub decyzji o ustaleniu lokalizacji linii kolejowej.
 
W celu zagwarantowania prawidłowej ochrony wszystkim nieruchomościom zabytkowym przyjęta przez Sejm nowelizacja nakłada dodatkowo na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast obowiązek prowadzenia ich ewidencji – podkreśla dziennik. Będzie ona prowadzona w formie zbioru kart adresowych zabytków nieruchomych z terenu danej gminy. W gminnej ewidencji zabytków powinny być ujęte zabytki nieruchome wpisane do rejestru, inne zabytki nieruchome znajdujące się w wojewódzkiej ewidencji zabytków, a także inne zabytki nieruchome wyznaczone przez wójta, burmistrza, prezydenta miasta w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Ewidencja zabytków prowadzona będzie nie tylko przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Obowiązek ten ciążyć będzie także na Generalnym Konserwatorze Zabytków, który prowadzi krajową ewidencję zabytków. Za prowadzenie ewidencji odpowiedzialni będą także wojewódzcy konserwatorzy zabytków – dodaje gazeta.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Lepsza ochrona zabytków

W celu zagwarantowania prawidłowej ochrony wszystkim nieruchomościom zabytkowym wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast będą prowadzili ich ewidencję – podaje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, będzie ona prowadzona w formie zbioru kart adresowych zabytków z danej gminy. Szczególnie cenne i ważne z punktu widzenia kultury i dziedzictwa narodowego nieruchomości zabytkowe będą lepiej chronione. Zgodnie ze zmienioną ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, ochrona nieruchomości tego typu będzie wpisywana w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego albo w decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, decyzji o warunkach zabudowy, decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej lub decyzji o ustaleniu lokalizacji linii kolejowej.
 
W celu zagwarantowania prawidłowej ochrony wszystkim nieruchomościom zabytkowym przyjęta przez Sejm nowelizacja nakłada dodatkowo na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast obowiązek prowadzenia ich ewidencji – podkreśla dziennik. Będzie ona prowadzona w formie zbioru kart adresowych zabytków nieruchomych z terenu danej gminy. W gminnej ewidencji zabytków powinny być ujęte zabytki nieruchome wpisane do rejestru, inne zabytki nieruchome znajdujące się w wojewódzkiej ewidencji zabytków, a także inne zabytki nieruchome wyznaczone przez wójta, burmistrza, prezydenta miasta w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Ewidencja zabytków prowadzona będzie nie tylko przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Obowiązek ten ciążyć będzie także na Generalnym Konserwatorze Zabytków, który prowadzi krajową ewidencję zabytków. Za prowadzenie ewidencji odpowiedzialni będą także wojewódzcy konserwatorzy zabytków – dodaje gazeta.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Tanieją kredyty hipoteczne w Citi Handlowy

Dwa miesiące potrwa specjalna promocja Citi Handlowy na kredyt hipoteczny na gotową nieruchomość. Od 1 marca do 30 kwietnia klienci mogą ubiegać się o specjalny kredyt, w którym prowizja za udzielenie kredytu, wpis hipoteki do księgi wieczystej oraz wycena nieruchomości kosztują 0 zł.
W kredytach hipotecznych postawiliśmy na złotówkę. Zbudowaliśmy konkurencyjny produkt finansowania gotowych nieruchomości. Chronimy klientów przed stratami związanymi z wahaniami kursu, a do tego oferujemy atrakcyjną cenę produktu. W marcu ruszamy ze specjalną promocją. 0 złotych za prowizję za udzielenie kredytu, 0 złotych za wycenę nieruchomości i 0 złotych za wpis hipoteki do księgi wieczystej! - opowiada Katarzyna Przybyła, Dyrektor Biura Kredytów Hipotecznych Citi Handlowy.

Od 1 marca do 30 kwietnia potrwa promocja kredytu hipotecznego na gotową nieruchomość, czyli inwestycję odebraną lub nieruchomość z rynku wtórnego.

W promocyjnym okresie, Citi Handlowy oferuje klientom kredyt hipoteczny z prowizją 0 złotych za jego udzielenie. Dodatkowymi atutami oferty są brak opłaty za wycenę nieruchomości oraz brak opłaty za wpis hipoteki do księgi wieczystej.

Marża kredytu hipotecznego w Citi Handlowy może wynieść od 1,1 proc. do 3,5 proc. Jej wysokość zależy m.in. od wysokości LtV, czyli stosunku wysokości kredytu do wartości nieruchomości, oraz aktywności klienta na innych produktach w Citi Handlowy. Kredyt udzielany jest w złotówkach na gotowe nieruchomości na kwoty powyżej 80.000 złotych.

Kredyt hipoteczny w Citi Handlowy udzielany jest do 90 proc. wartości nieruchomości. Spłatę kredytu klienci mogą rozpisać na maksymalnie 30 lat. Minimalny miesięczny dochód netto przynajmniej jednego z wnioskodawców ubiegających się o kredyt hipoteczny musi wynosić co najmniej 3000 zł. Szczegółowe warunki dotyczące oferty kredytów hipotecznych w Citi Handlowy oraz Tabelę Opłat i Prowizji obowiązującą w promocyjnym okresie znaleźć można na www.citihandlowy.pl oraz u doradców w oddziałach Citi Handlowy.

Citi Handlowy

js
inwestycje.pl

Tanieją kredyty hipoteczne w Citi Handlowy

Dwa miesiące potrwa specjalna promocja Citi Handlowy na kredyt hipoteczny na gotową nieruchomość. Od 1 marca do 30 kwietnia klienci mogą ubiegać się o specjalny kredyt, w którym prowizja za udzielenie kredytu, wpis hipoteki do księgi wieczystej oraz wycena nieruchomości kosztują 0 zł.
W kredytach hipotecznych postawiliśmy na złotówkę. Zbudowaliśmy konkurencyjny produkt finansowania gotowych nieruchomości. Chronimy klientów przed stratami związanymi z wahaniami kursu, a do tego oferujemy atrakcyjną cenę produktu. W marcu ruszamy ze specjalną promocją. 0 złotych za prowizję za udzielenie kredytu, 0 złotych za wycenę nieruchomości i 0 złotych za wpis hipoteki do księgi wieczystej! - opowiada Katarzyna Przybyła, Dyrektor Biura Kredytów Hipotecznych Citi Handlowy.

Od 1 marca do 30 kwietnia potrwa promocja kredytu hipotecznego na gotową nieruchomość, czyli inwestycję odebraną lub nieruchomość z rynku wtórnego.

W promocyjnym okresie, Citi Handlowy oferuje klientom kredyt hipoteczny z prowizją 0 złotych za jego udzielenie. Dodatkowymi atutami oferty są brak opłaty za wycenę nieruchomości oraz brak opłaty za wpis hipoteki do księgi wieczystej.

Marża kredytu hipotecznego w Citi Handlowy może wynieść od 1,1 proc. do 3,5 proc. Jej wysokość zależy m.in. od wysokości LtV, czyli stosunku wysokości kredytu do wartości nieruchomości, oraz aktywności klienta na innych produktach w Citi Handlowy. Kredyt udzielany jest w złotówkach na gotowe nieruchomości na kwoty powyżej 80.000 złotych.

Kredyt hipoteczny w Citi Handlowy udzielany jest do 90 proc. wartości nieruchomości. Spłatę kredytu klienci mogą rozpisać na maksymalnie 30 lat. Minimalny miesięczny dochód netto przynajmniej jednego z wnioskodawców ubiegających się o kredyt hipoteczny musi wynosić co najmniej 3000 zł. Szczegółowe warunki dotyczące oferty kredytów hipotecznych w Citi Handlowy oraz Tabelę Opłat i Prowizji obowiązującą w promocyjnym okresie znaleźć można na www.citihandlowy.pl oraz u doradców w oddziałach Citi Handlowy.

Citi Handlowy

js
inwestycje.pl

Podatnicy wrzucą do kotła 76,2 mld dolarów

Podatnicy wrzucą do kotła 76,2 mld dolarów
Ważna instytucja pożyczkowa działająca w obszarze nieruchomości w USA - Fannie Mae - potrzebuje kolejnego zastrzyku pomocy finansowej.

Teraz niezbędne dla przeżycia jest 15,3 mld USD. Firma kredytowa z Waszyngtonu ogłosiła właśnie 10. kwartalną stratę w wysokości 16,3 mld USD. Podatnicy amerykańscy w ten sposób w sumie wyciągną z kieszeni na ratowanie Fannie Mae 76,2 mld USD.

Fannie Mae ma 28-procentowy udział w rynku pożyczek hipotecznych w USA, co przekłada się na kwotę 11,8 biliona USD. Po trzech latach kryzysu w branży firma ma już 120,5 mld USD straty. W 2009 r. strata wyniosła 74,4 mld USD (w 2008 r. 59,8 mld USD). Rynek nieruchomości stracił w recesji 28 proc. swojej wartości.

Akcje Fannie Mae kosztowały w piątek na NYSE 99 centów. Rekord notowań w grudniu 2000 r. to 87,81 USD. Skarb państwa ma 79,9 procent walorów notowanych na giełdzie. Jeśli firma dostanie wymaganą transzę pomocy roczna spłata rat z zadłużenia wyniesie 7,6 mld USD.

Na rynku USA działa też inna, mniejsza instytucja o podobnym charakterze - Freddie Mac. Ostatnio dostała 3,4 mld USD pomocy państwowej.

Federal National Mortgage Association (FNMA, powszechnie nazywane Fannie Mae) jest przedsiębiorstwem sponsorowanym przez rząd USA. Jest to firma prywatna, na mocy specjalnego prawa autoryzowana do pożyczania pieniędzy i udzielania gwarancji kredytowych. Nie jest bezpośrednio finansowana przez rząd, ani też papiery wartościowe przez nią emitowane nie są explicite poręczone ani chronione przez państwo.

Powszechna jest jednak - zarówno wśród jej klientów, jak i na rynkach finansowych - opinia, że za Fannie Mae de facto działa pod parasolem rządu USA. Firma jest częściowo zwolniona z płacenia podatków dochodowych w Stanach Zjednoczonych. Fannie Mae operuje na wtórnym rynku kredytów hipotecznych. Zadaniem firmy jest, poprzez pośrednie działania finansowe, zapewnienie Amerykanom dostępnego i taniego kredytu, przez co realizuje rządową strategię obniżania barier w dostępie do mieszkań i domów.

FNMA jest jedną z głównych instytucji dostarczających funduszy na kredyty hipoteczne w USA. Szacuje się, że w tej chwili pośrednio finansuje ok. 20 proc. z nich. Fannie Mae jest jednocześnie jedną z największych firm w USA i na świecie. W rankingu Fortune TOP 500 w roku 2004 uplasowała się na 20. miejscu. W Forbes Global 2000 zawierającej 2000 największych przedsiębiorstw światowych, Fannie Mae znajduje się aktualnie na 57. miejscu. (wiki)

 

Krzysztof Mrówka

źródło informacji: INTERIA.PL

Podatnicy wrzucą do kotła 76,2 mld dolarów

Podatnicy wrzucą do kotła 76,2 mld dolarów
Ważna instytucja pożyczkowa działająca w obszarze nieruchomości w USA - Fannie Mae - potrzebuje kolejnego zastrzyku pomocy finansowej.

Teraz niezbędne dla przeżycia jest 15,3 mld USD. Firma kredytowa z Waszyngtonu ogłosiła właśnie 10. kwartalną stratę w wysokości 16,3 mld USD. Podatnicy amerykańscy w ten sposób w sumie wyciągną z kieszeni na ratowanie Fannie Mae 76,2 mld USD.

Fannie Mae ma 28-procentowy udział w rynku pożyczek hipotecznych w USA, co przekłada się na kwotę 11,8 biliona USD. Po trzech latach kryzysu w branży firma ma już 120,5 mld USD straty. W 2009 r. strata wyniosła 74,4 mld USD (w 2008 r. 59,8 mld USD). Rynek nieruchomości stracił w recesji 28 proc. swojej wartości.

Akcje Fannie Mae kosztowały w piątek na NYSE 99 centów. Rekord notowań w grudniu 2000 r. to 87,81 USD. Skarb państwa ma 79,9 procent walorów notowanych na giełdzie. Jeśli firma dostanie wymaganą transzę pomocy roczna spłata rat z zadłużenia wyniesie 7,6 mld USD.

Na rynku USA działa też inna, mniejsza instytucja o podobnym charakterze - Freddie Mac. Ostatnio dostała 3,4 mld USD pomocy państwowej.

Federal National Mortgage Association (FNMA, powszechnie nazywane Fannie Mae) jest przedsiębiorstwem sponsorowanym przez rząd USA. Jest to firma prywatna, na mocy specjalnego prawa autoryzowana do pożyczania pieniędzy i udzielania gwarancji kredytowych. Nie jest bezpośrednio finansowana przez rząd, ani też papiery wartościowe przez nią emitowane nie są explicite poręczone ani chronione przez państwo.

Powszechna jest jednak - zarówno wśród jej klientów, jak i na rynkach finansowych - opinia, że za Fannie Mae de facto działa pod parasolem rządu USA. Firma jest częściowo zwolniona z płacenia podatków dochodowych w Stanach Zjednoczonych. Fannie Mae operuje na wtórnym rynku kredytów hipotecznych. Zadaniem firmy jest, poprzez pośrednie działania finansowe, zapewnienie Amerykanom dostępnego i taniego kredytu, przez co realizuje rządową strategię obniżania barier w dostępie do mieszkań i domów.

FNMA jest jedną z głównych instytucji dostarczających funduszy na kredyty hipoteczne w USA. Szacuje się, że w tej chwili pośrednio finansuje ok. 20 proc. z nich. Fannie Mae jest jednocześnie jedną z największych firm w USA i na świecie. W rankingu Fortune TOP 500 w roku 2004 uplasowała się na 20. miejscu. W Forbes Global 2000 zawierającej 2000 największych przedsiębiorstw światowych, Fannie Mae znajduje się aktualnie na 57. miejscu. (wiki)

 

Krzysztof Mrówka

źródło informacji: INTERIA.PL

Wielki wyrąb lokali

Wielki wyrąb lokali
Wielkie uwłaszczenie w Lasach Państwowych. Wkrótce rzesze leśników będą mogły kupić za ułamek wartości domy, atrakcyjnie położone leśniczówki, a nawet wille w miastach - ustaliła "Rzeczpospolita".

Według gazety, taki będzie efekt podpisanego już rozporządzenia ministra środowiska, które wejdzie w życie w czerwcu. Tymczasem Lasy Państwowe już teraz wyprzedają swój majątek byłym i obecnym pracownikom. Wystarczy, że uznają go za nieprzydatny, a pracownik co najmniej przez trzy lata jest najemcą danej nieruchomości.

Pracownicy otrzymują zwykle olbrzymie, sięgające 95 proc. bonifikaty. Z blisko 50 tys. takich lokali, własnością LP pozostało dziś około 12 tysięcy. Lasy Państwowe nie kryją, że posiadanego majątku będą się chętnie pozbywać - ujawnia "Rz".

 

Źródło: interia.pl

Wielki wyrąb lokali

Wielki wyrąb lokali
Wielkie uwłaszczenie w Lasach Państwowych. Wkrótce rzesze leśników będą mogły kupić za ułamek wartości domy, atrakcyjnie położone leśniczówki, a nawet wille w miastach - ustaliła "Rzeczpospolita".

Według gazety, taki będzie efekt podpisanego już rozporządzenia ministra środowiska, które wejdzie w życie w czerwcu. Tymczasem Lasy Państwowe już teraz wyprzedają swój majątek byłym i obecnym pracownikom. Wystarczy, że uznają go za nieprzydatny, a pracownik co najmniej przez trzy lata jest najemcą danej nieruchomości.

Pracownicy otrzymują zwykle olbrzymie, sięgające 95 proc. bonifikaty. Z blisko 50 tys. takich lokali, własnością LP pozostało dziś około 12 tysięcy. Lasy Państwowe nie kryją, że posiadanego majątku będą się chętnie pozbywać - ujawnia "Rz".

 

Źródło: interia.pl

Nieruchomości upamiętnione przez znane postacie droższe o 20 proc.

W kamienicy, w której mieszkał znany kompozytor, malarz, pisarz czy przywódca, cena metra kwadratowego może być nawet o 20 proc. wyższa niż w sąsiednich domach - wynika z doświadczeń doradców Home Broker. Kupujący są jednak gotowi zapłacić więcej, gdyż mieszkanie w tym samym budynku co Szymanowski, Wyspiański, Ordonówna czy Piłsudski to wyjątkowy prestiż. Inna sprawa, że są to zwykle nieruchomości położone w bardzo drogich lokalizacjach.

Z okazji obchodzonej dziś uroczyście 200. rocznicy urodzin Fryderyka Szopena, (istnieją dwie wersje daty urodzin kompozytora - 22 lutego oraz 1 marca 1810 roku) Home Broker sprawdził, jak wpływa na wartość nieruchomości to, że urodził się w niej, mieszkał czy tworzył wielki Polak. Takie budynki posiadają zwykle tablice upamiętniające znane postacie.

Rodzina Szopenów mieszkała m.in. przy Krakowskim Przedmieściu 5 w Warszawie, w dawnym Pałacu Czapskich. Obecnie budynek należy do Akademii Sztuk Pięknych. We Wrocławiu przy ul. Grodzkiej stoi natomiast kamienica, w której mieszkał Józef Elsner, znany pedagog, nauczyciel wielkiego kompozytora.

W Krakowie przy ul. Krupniczej 26, w domu swoich dziadków, urodził się Stanisław Wyspiański. Później mieszkał przy Placu Mariackim 9, gdzie pisał "Wesele". W Łodzi, przy ul. Wschodniej 50 znajduje się z kolei kamienica związana z Władysławem Reymontem. Mieszkając w niej zbierał materiały do "Chłopów". W Warszawie przy ul. Dąbrowickiej 25 na Saskiej Kępie można znaleźć pamiątkową tablicę w kształcie zeszytu z piórem, z fragmentem wiersza, upamiętniającą miejsce zamieszkania Agnieszki Osieckiej.

Z kolei w stolicy polskich Tatr, u zbiegu Krupówek i ul. Piłsudskiego mieszkały Helena Modrzejewska i Hanka Ordonówna. Najwięcej tablic, upamiętniających wielkich polskich artystów można chyba znaleźć przy Nowym Świecie w Warszawie. Pod numerem 47 mieszkał Karol Szymanowski, pod numerem 60 Leopold Staff, a pod numerem 27 ostatnie lata życie spędził Julian Tuwim. W Łodzi przy ul. Wschodniej 19 mieszkał i pracował Józef Piłsudski.

Wielka postać i zabytkowa architektura podpijają cenę

Z doświadczeń doradców Home Broker wynika, że historyczna przeszłość domu czy kamienicy, jest w stanie podnieść wartość mieszkań o kilka do nawet 20 proc. w stosunku do innych lokali w okolicy. Wyższa cena to jednak nie tylko efekt powiązania danego budynku ze znaną postacią, ale także bardzo dobrej lokalizacji (zwykle są to kamienice położone w ścisłym centrum) czy też zabytkowej i unikalnej architektury. - Cena nieruchomości stanowiącej zabytek architektoniczny może być nawet o 7 - 10 proc. wyższa niż średnia rynkowa w okolicy - mówi Rafał Koźbiał, doradca Home Broker z Warszawy. Według Katarzyny Filas, cena metra kwadratowego w kamienicy, w której mieszkała znana postać, niekoniecznie historyczna, może być wyższa o 10-20 proc. Mniej więcej o tyle drożej w stosunku do ceny metra kwadratowego w okolicy, został wystawiony na sprzedaż lokal w Krowodrzy, w którym mieszkał Roman Polański. Mieszkanie znajduje się w kamienicy z lat 20., cena za metr to 10 tys. zł.

Budynek pod nadzorem konserwatora

Zakup nieruchomości związanej ze znaną postacią historyczną może mieć też pewien minus. - Takie nieruchomości są zazwyczaj wpisane do rejestru zabytków, co powoduje konieczność uzyskania zgody konserwatora zabytków na dokonanie zmian aranżacji, które mają wpływ na ogólny wygląd nieruchomości - wyjaśnia Rafał Koźbiał. Dlatego, jego zdaniem, nieruchomości upamiętnione przez znane postacie kupują koneserzy, którzy cenią sobie prestiż związany z aspektami historycznymi.

Home Broker
Waldemar Bagieński, doradca Home Broker z Warszawy, wspomina sprzedaż dwóch mieszkań w kamienicy z 1936 roku położonej na rogu Puławskiej i Madalińskiego. Dom został zbudowany przez Juliusza Żurawskiego, dla króla warszawskiej czekolady - Jana Wedla. Kamienica ma wyjątkową architekturę, jest po remoncie. W narożniku domu znajduje się metalowa rzeźba lwicy, a w holu ścianę zdobi kompozycja Zofii Stryjeńskiej z górskimi zbójnikami. - Cena za metr kwadratowy o ok. 10 proc. przewyższała cenę w budownictwie o podobnym standardzie. Nie było możliwości negocjacji - mówi Waldemar Bagieński. Mieszkania kupili artyści, którzy docenili walory budynku.

Placówka Home Broker w kamienicy upamiętnionej przez Rubinsteina

Warto przy tym podkreślić, że nowa placówka Home Broker w Łodzi, przy ul. Piotrkowskiej 78 znajduje się w kamienicy, w której mieszkał pianista Artur Rubinstein. Przed budynkiem znajduje się rzeźba z brązu autorstwa Marcela Szytenchelma, przedstawiająca artystę przy fortepianie, odsłonięta we wrześniu 2000 roku.

Nie znaleźliśmy w ofercie żadnego mieszkania związanego z Fryderykiem Szopenem, którego urodziny świętuje dziś cała Polska. Na "pocieszenie" postanowiliśmy podać przykład nowej inwestycji deweloperskiej zlokalizowanej przy? ulicy Szopena we Wrocławiu. Powstał tam prestiżowy, kameralny kompleks niskich apartamentów z 30 lokalami, z których 70 proc. zostało już sprzedanych.

Katarzyna Siwek, wsp. BT

interia.pl

Nieruchomości upamiętnione przez znane postacie droższe o 20 proc.

W kamienicy, w której mieszkał znany kompozytor, malarz, pisarz czy przywódca, cena metra kwadratowego może być nawet o 20 proc. wyższa niż w sąsiednich domach - wynika z doświadczeń doradców Home Broker. Kupujący są jednak gotowi zapłacić więcej, gdyż mieszkanie w tym samym budynku co Szymanowski, Wyspiański, Ordonówna czy Piłsudski to wyjątkowy prestiż. Inna sprawa, że są to zwykle nieruchomości położone w bardzo drogich lokalizacjach.

Z okazji obchodzonej dziś uroczyście 200. rocznicy urodzin Fryderyka Szopena, (istnieją dwie wersje daty urodzin kompozytora - 22 lutego oraz 1 marca 1810 roku) Home Broker sprawdził, jak wpływa na wartość nieruchomości to, że urodził się w niej, mieszkał czy tworzył wielki Polak. Takie budynki posiadają zwykle tablice upamiętniające znane postacie.

Rodzina Szopenów mieszkała m.in. przy Krakowskim Przedmieściu 5 w Warszawie, w dawnym Pałacu Czapskich. Obecnie budynek należy do Akademii Sztuk Pięknych. We Wrocławiu przy ul. Grodzkiej stoi natomiast kamienica, w której mieszkał Józef Elsner, znany pedagog, nauczyciel wielkiego kompozytora.

W Krakowie przy ul. Krupniczej 26, w domu swoich dziadków, urodził się Stanisław Wyspiański. Później mieszkał przy Placu Mariackim 9, gdzie pisał "Wesele". W Łodzi, przy ul. Wschodniej 50 znajduje się z kolei kamienica związana z Władysławem Reymontem. Mieszkając w niej zbierał materiały do "Chłopów". W Warszawie przy ul. Dąbrowickiej 25 na Saskiej Kępie można znaleźć pamiątkową tablicę w kształcie zeszytu z piórem, z fragmentem wiersza, upamiętniającą miejsce zamieszkania Agnieszki Osieckiej.

Z kolei w stolicy polskich Tatr, u zbiegu Krupówek i ul. Piłsudskiego mieszkały Helena Modrzejewska i Hanka Ordonówna. Najwięcej tablic, upamiętniających wielkich polskich artystów można chyba znaleźć przy Nowym Świecie w Warszawie. Pod numerem 47 mieszkał Karol Szymanowski, pod numerem 60 Leopold Staff, a pod numerem 27 ostatnie lata życie spędził Julian Tuwim. W Łodzi przy ul. Wschodniej 19 mieszkał i pracował Józef Piłsudski.

Wielka postać i zabytkowa architektura podpijają cenę

Z doświadczeń doradców Home Broker wynika, że historyczna przeszłość domu czy kamienicy, jest w stanie podnieść wartość mieszkań o kilka do nawet 20 proc. w stosunku do innych lokali w okolicy. Wyższa cena to jednak nie tylko efekt powiązania danego budynku ze znaną postacią, ale także bardzo dobrej lokalizacji (zwykle są to kamienice położone w ścisłym centrum) czy też zabytkowej i unikalnej architektury. - Cena nieruchomości stanowiącej zabytek architektoniczny może być nawet o 7 - 10 proc. wyższa niż średnia rynkowa w okolicy - mówi Rafał Koźbiał, doradca Home Broker z Warszawy. Według Katarzyny Filas, cena metra kwadratowego w kamienicy, w której mieszkała znana postać, niekoniecznie historyczna, może być wyższa o 10-20 proc. Mniej więcej o tyle drożej w stosunku do ceny metra kwadratowego w okolicy, został wystawiony na sprzedaż lokal w Krowodrzy, w którym mieszkał Roman Polański. Mieszkanie znajduje się w kamienicy z lat 20., cena za metr to 10 tys. zł.

Budynek pod nadzorem konserwatora

Zakup nieruchomości związanej ze znaną postacią historyczną może mieć też pewien minus. - Takie nieruchomości są zazwyczaj wpisane do rejestru zabytków, co powoduje konieczność uzyskania zgody konserwatora zabytków na dokonanie zmian aranżacji, które mają wpływ na ogólny wygląd nieruchomości - wyjaśnia Rafał Koźbiał. Dlatego, jego zdaniem, nieruchomości upamiętnione przez znane postacie kupują koneserzy, którzy cenią sobie prestiż związany z aspektami historycznymi.

Home Broker
Waldemar Bagieński, doradca Home Broker z Warszawy, wspomina sprzedaż dwóch mieszkań w kamienicy z 1936 roku położonej na rogu Puławskiej i Madalińskiego. Dom został zbudowany przez Juliusza Żurawskiego, dla króla warszawskiej czekolady - Jana Wedla. Kamienica ma wyjątkową architekturę, jest po remoncie. W narożniku domu znajduje się metalowa rzeźba lwicy, a w holu ścianę zdobi kompozycja Zofii Stryjeńskiej z górskimi zbójnikami. - Cena za metr kwadratowy o ok. 10 proc. przewyższała cenę w budownictwie o podobnym standardzie. Nie było możliwości negocjacji - mówi Waldemar Bagieński. Mieszkania kupili artyści, którzy docenili walory budynku.

Placówka Home Broker w kamienicy upamiętnionej przez Rubinsteina

Warto przy tym podkreślić, że nowa placówka Home Broker w Łodzi, przy ul. Piotrkowskiej 78 znajduje się w kamienicy, w której mieszkał pianista Artur Rubinstein. Przed budynkiem znajduje się rzeźba z brązu autorstwa Marcela Szytenchelma, przedstawiająca artystę przy fortepianie, odsłonięta we wrześniu 2000 roku.

Nie znaleźliśmy w ofercie żadnego mieszkania związanego z Fryderykiem Szopenem, którego urodziny świętuje dziś cała Polska. Na "pocieszenie" postanowiliśmy podać przykład nowej inwestycji deweloperskiej zlokalizowanej przy? ulicy Szopena we Wrocławiu. Powstał tam prestiżowy, kameralny kompleks niskich apartamentów z 30 lokalami, z których 70 proc. zostało już sprzedanych.

Katarzyna Siwek, wsp. BT

interia.pl

Ożywienie aktywności inwestycyjnej na polskim rynku nieruchomości

Firma CB Richard Ellis wydała swój raport z serii Accumulator, Rynek Inwestycyjny w Polsce, Wiosna 2010. Raport opisuje szczegółowo rynek inwestycyjny w Polsce oraz związane z nim przyszłe trendy.
Począwszy od roku 2008 aż do końca 2009 odnotowano wyraźne spowolnienie aktywności inwestorów na polskim rynku. Niepewność odnośnie rozwoju sytuacji ekonomicznej na świecie, jak również obniżenie popytu i problemy związane z uzyskaniem finansowania wpłynęły na znaczący spadek liczby zawartych transakcji inwestycyjnych we wszystkich sektorach rynku nieruchomości w Polsce. W rezultacie inwestorzy skierowali swoje zainteresowanie w stronę najlepszych nieruchomości usytuowanych w centralnych lokalizacjach, z długoterminowymi umowami najmu i wysokiej jakości najemcami. Tylko takie produkty gwarantowały wiarygodny poziom ryzyka dla inwestorów w niepewnej sytuacji gospodarczej, która miała miejsce w minionych miesiącach.

W 2009 roku zawarto 21 transakcji, których wolumen wyniósł 646 milionów EUR. Oznacza to prawie 68% spadek w porównaniu z 2 miliardami EUR zainwestowanymi na polskim rynku w roku 2008. Transakcje w sektorach handlowym i biurowym wciąż dominują na rynku inwestycyjnym, chociaż odnotowano rosnące zainteresowanie inwestorów sektorem magazynowym i hotelowym. Transakcje dotyczące projektów handlowych w przeciwieństwie do poprzednich lat były mniej spektakularne. Jednakże inwestycje w obiekty handlowe w 2009 roku opiewają na 327 milionów EUR, co stanowi 51% całkowitego wolumenu inwestycji w Polsce. Udział transakcji biurowych w całkowitym wolumenie inwestycji wyniósł jedynie 179 milionów EUR. Transakcje w sektorze magazynowym (42 miliony EUR) stanowiły 6% zawartych inwestycji, udział sektora hotelowego wzrósł do 15% (99 milionów EUR).

‘Rok 2010 zapowiada się dużo bardziej optymistycznie pod względem wolumenu inwestycji w porównaniu do 2009. Pierwsze transakcje dojdą do skutku już w pierwszym kwartale 2010, co wraz z inwestycjami z ostatnich miesięcy 2009 powinno przekonać inwestorów do realizowania liczniejszych transakcji w sektorze nieruchomości komercyjnych i wyraźnie prowadzi do stabilizacji poziomu stóp kapitalizacji.

Inwestorzy alokują coraz więcej kapitału w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza w Polsce i Czechach, a szczególnym powodzeniem cieszą się biurowce klasy A i dobrze prosperujące centra handlowe w Warszawie. Przewidujemy, że przyciągnięcie uwagi kupujących do miast regionalnych w Polsce pozostaje jednak tylko kwestią czasu. Już wkrótce powinniśmy zaobserwować powrót inwestorów na prawdziwie ogólnopolski rynek, jak to miało miejsce w 2006 i 2007 roku.’ – powiedział Christopher Millen, dyrektor działu rynków kapitałowych w CB Richard Ellis.

Obecnie stopy kapitalizacji dla najlepszych obiektów biurowych w Warszawie utrzymują się na poziomie 6,75 – 7,00%. W przypadku najlepszych projektów handlowych wynoszą one około 7,00%. Różnice pomiędzy stopami kapitalizacji dla obiektów zlokalizowanych w Warszawie i głównych miastach regionalnych zmniejszają się, natomiast wycena najlepszych projektów w drugorzędnych lokalizacjach jest około 100 punktów bazowych wyższa. Stopy kapitalizacji w sektorze magazynowym szacuje się na 8,75 – 9,00%.

CB Richard Ellis

kg

Ożywienie aktywności inwestycyjnej na polskim rynku nieruchomości

Firma CB Richard Ellis wydała swój raport z serii Accumulator, Rynek Inwestycyjny w Polsce, Wiosna 2010. Raport opisuje szczegółowo rynek inwestycyjny w Polsce oraz związane z nim przyszłe trendy.
Począwszy od roku 2008 aż do końca 2009 odnotowano wyraźne spowolnienie aktywności inwestorów na polskim rynku. Niepewność odnośnie rozwoju sytuacji ekonomicznej na świecie, jak również obniżenie popytu i problemy związane z uzyskaniem finansowania wpłynęły na znaczący spadek liczby zawartych transakcji inwestycyjnych we wszystkich sektorach rynku nieruchomości w Polsce. W rezultacie inwestorzy skierowali swoje zainteresowanie w stronę najlepszych nieruchomości usytuowanych w centralnych lokalizacjach, z długoterminowymi umowami najmu i wysokiej jakości najemcami. Tylko takie produkty gwarantowały wiarygodny poziom ryzyka dla inwestorów w niepewnej sytuacji gospodarczej, która miała miejsce w minionych miesiącach.

W 2009 roku zawarto 21 transakcji, których wolumen wyniósł 646 milionów EUR. Oznacza to prawie 68% spadek w porównaniu z 2 miliardami EUR zainwestowanymi na polskim rynku w roku 2008. Transakcje w sektorach handlowym i biurowym wciąż dominują na rynku inwestycyjnym, chociaż odnotowano rosnące zainteresowanie inwestorów sektorem magazynowym i hotelowym. Transakcje dotyczące projektów handlowych w przeciwieństwie do poprzednich lat były mniej spektakularne. Jednakże inwestycje w obiekty handlowe w 2009 roku opiewają na 327 milionów EUR, co stanowi 51% całkowitego wolumenu inwestycji w Polsce. Udział transakcji biurowych w całkowitym wolumenie inwestycji wyniósł jedynie 179 milionów EUR. Transakcje w sektorze magazynowym (42 miliony EUR) stanowiły 6% zawartych inwestycji, udział sektora hotelowego wzrósł do 15% (99 milionów EUR).

‘Rok 2010 zapowiada się dużo bardziej optymistycznie pod względem wolumenu inwestycji w porównaniu do 2009. Pierwsze transakcje dojdą do skutku już w pierwszym kwartale 2010, co wraz z inwestycjami z ostatnich miesięcy 2009 powinno przekonać inwestorów do realizowania liczniejszych transakcji w sektorze nieruchomości komercyjnych i wyraźnie prowadzi do stabilizacji poziomu stóp kapitalizacji.

Inwestorzy alokują coraz więcej kapitału w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza w Polsce i Czechach, a szczególnym powodzeniem cieszą się biurowce klasy A i dobrze prosperujące centra handlowe w Warszawie. Przewidujemy, że przyciągnięcie uwagi kupujących do miast regionalnych w Polsce pozostaje jednak tylko kwestią czasu. Już wkrótce powinniśmy zaobserwować powrót inwestorów na prawdziwie ogólnopolski rynek, jak to miało miejsce w 2006 i 2007 roku.’ – powiedział Christopher Millen, dyrektor działu rynków kapitałowych w CB Richard Ellis.

Obecnie stopy kapitalizacji dla najlepszych obiektów biurowych w Warszawie utrzymują się na poziomie 6,75 – 7,00%. W przypadku najlepszych projektów handlowych wynoszą one około 7,00%. Różnice pomiędzy stopami kapitalizacji dla obiektów zlokalizowanych w Warszawie i głównych miastach regionalnych zmniejszają się, natomiast wycena najlepszych projektów w drugorzędnych lokalizacjach jest około 100 punktów bazowych wyższa. Stopy kapitalizacji w sektorze magazynowym szacuje się na 8,75 – 9,00%.

CB Richard Ellis

kg

Mieszkanie niezbyt duże, ale funkcjonalne

Funkcjonalność – ten parametr jest ostatnio najczęściej wymieniany przez potencjalnych nabywców mieszkań. Kupujący poszukują lokali dwupokojowych i niewielkich mieszkań trzypokojowych, które stały się najgorętszym towarem ostatnich miesięcy.
Wraz z obniżeniem się możliwości nabywczych kupujących, popyt na duże mieszkania, o powierzchni powyżej 80 m kw. osłabł i pozostaje na bardzo umiarkowanym poziomie. Najbardziej poszukiwane są lokale dwupokojowe o powierzchni do 40 m kw. oraz małe mieszkania trzypokojowe o powierzchni 50-55 m kw. W efekcie takiego sprofilowania popytu, rynek nie był w stanie wchłonąć zbyt dużej liczby mieszkań o największych metrażach. 

Takie oczekiwania nabywców potwierdza Raport Preferencji Klientów firmy Home Broker, według którego najczęściej poszukiwanymi mieszkaniami w Warszawie w ubiegłym roku były lokale o powierzchni 47-58 m kw. Podobne wyniki przynoszą analizy firmy Metrohouse, która ocenia, że 40 proc. transakcji w zeszłym roku dotyczyło właśnie mieszkań od 45 do 60 m kw. Analitycy rynku zwracają uwagę, że preferencje zakupowe klientów stają się coraz bardziej jednorodne. Klienci zamiast dużych powierzchni poszukują wysokiego stopnia funkcjonalności mieszkań. Popyt i preferencje zakupowe nabywców były też przedmiotem badań ankietowych prowadzonych przez Millward Brown SMG/KRC. Około połowy badanych (46 proc.) deklarujących nabycie mieszkania w minionym roku zgłosiło zainteresowanie metrażem od 41 do 60 m kw.

Rynek nieruchomości przeżył transformację. Modyfikacji uległy plany inwestycyjne firm deweloperskich. Po okresie zamrożenia nowych projektów, deweloperzy zaczęli budować, ale na mniejszą skalę. Szybko dostosowali też nową ofertę do wymagań obecnego rynku – W drugim etapie osiedla Alpha oferujemy mieszkania dwupokojowe o powierzchni już od 34 m kw., a także trzypokojowe lokale o metrażu od 49 m kw. Naszymi klientami są najczęściej młodzi ludzie, którzy kupują swoje pierwsze mieszkanie i ważny jest dla nich funkcjonalny rozkład. Dlatego bezpłatnie zmieniamy aranżacje mieszkań o mniejszych powierzchniach i zmieniamy ich przestrzeń tak, aby wygospodarować dodatkowy pokój - tłumaczy Teresa Witkowska, dyrektor sprzedaży w RED Real Estate Development.

Funkcjonalność to maksymalne wykorzystanie nabywanej powierzchni. W przypadku małych powierzchni oznacza to popularność mieszkań z aneksem kuchennym zamiast tych w których kuchnia stanowi odrębne pomieszczenie. Ten prosty zabieg projektowy, przypadł klientom do gustu, co potwierdzają ankiety. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy zaoszczędzić nawet do 3 m kw. powierzchni. Są to metry tym cenniejsze, im mniejsze nabywamy mieszkanie. Do łask powracają niewielkie mieszkania trzypokojowe, które dobrze zaprojektowane, mogą być funkcjonalną przestrzenią do zamieszkania dla rodziny.

Już w połowie zeszłego roku dało się zauważyć zwiększone zainteresowanie zakupem mieszkań do 50 m kw. Wiele wskazuje, że właśnie takie lokale staną się najlepiej sprzedającym się produktem mieszkaniowym w 2010 r.

RED Real Estate Development

kg

Mieszkanie niezbyt duże, ale funkcjonalne

Funkcjonalność – ten parametr jest ostatnio najczęściej wymieniany przez potencjalnych nabywców mieszkań. Kupujący poszukują lokali dwupokojowych i niewielkich mieszkań trzypokojowych, które stały się najgorętszym towarem ostatnich miesięcy.
Wraz z obniżeniem się możliwości nabywczych kupujących, popyt na duże mieszkania, o powierzchni powyżej 80 m kw. osłabł i pozostaje na bardzo umiarkowanym poziomie. Najbardziej poszukiwane są lokale dwupokojowe o powierzchni do 40 m kw. oraz małe mieszkania trzypokojowe o powierzchni 50-55 m kw. W efekcie takiego sprofilowania popytu, rynek nie był w stanie wchłonąć zbyt dużej liczby mieszkań o największych metrażach. 

Takie oczekiwania nabywców potwierdza Raport Preferencji Klientów firmy Home Broker, według którego najczęściej poszukiwanymi mieszkaniami w Warszawie w ubiegłym roku były lokale o powierzchni 47-58 m kw. Podobne wyniki przynoszą analizy firmy Metrohouse, która ocenia, że 40 proc. transakcji w zeszłym roku dotyczyło właśnie mieszkań od 45 do 60 m kw. Analitycy rynku zwracają uwagę, że preferencje zakupowe klientów stają się coraz bardziej jednorodne. Klienci zamiast dużych powierzchni poszukują wysokiego stopnia funkcjonalności mieszkań. Popyt i preferencje zakupowe nabywców były też przedmiotem badań ankietowych prowadzonych przez Millward Brown SMG/KRC. Około połowy badanych (46 proc.) deklarujących nabycie mieszkania w minionym roku zgłosiło zainteresowanie metrażem od 41 do 60 m kw.

Rynek nieruchomości przeżył transformację. Modyfikacji uległy plany inwestycyjne firm deweloperskich. Po okresie zamrożenia nowych projektów, deweloperzy zaczęli budować, ale na mniejszą skalę. Szybko dostosowali też nową ofertę do wymagań obecnego rynku – W drugim etapie osiedla Alpha oferujemy mieszkania dwupokojowe o powierzchni już od 34 m kw., a także trzypokojowe lokale o metrażu od 49 m kw. Naszymi klientami są najczęściej młodzi ludzie, którzy kupują swoje pierwsze mieszkanie i ważny jest dla nich funkcjonalny rozkład. Dlatego bezpłatnie zmieniamy aranżacje mieszkań o mniejszych powierzchniach i zmieniamy ich przestrzeń tak, aby wygospodarować dodatkowy pokój - tłumaczy Teresa Witkowska, dyrektor sprzedaży w RED Real Estate Development.

Funkcjonalność to maksymalne wykorzystanie nabywanej powierzchni. W przypadku małych powierzchni oznacza to popularność mieszkań z aneksem kuchennym zamiast tych w których kuchnia stanowi odrębne pomieszczenie. Ten prosty zabieg projektowy, przypadł klientom do gustu, co potwierdzają ankiety. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy zaoszczędzić nawet do 3 m kw. powierzchni. Są to metry tym cenniejsze, im mniejsze nabywamy mieszkanie. Do łask powracają niewielkie mieszkania trzypokojowe, które dobrze zaprojektowane, mogą być funkcjonalną przestrzenią do zamieszkania dla rodziny.

Już w połowie zeszłego roku dało się zauważyć zwiększone zainteresowanie zakupem mieszkań do 50 m kw. Wiele wskazuje, że właśnie takie lokale staną się najlepiej sprzedającym się produktem mieszkaniowym w 2010 r.

RED Real Estate Development

kg

Mieszkanie za cenę małego auta czy prywatnego odrzutowca?

Mieszkanie za cenę małego auta czy prywatnego odrzutowca?
Mieszkanie o powierzchni zaledwie 16 mkw.? Brzmi niewiarygodnie, ale takie lokale są do kupienia w Nowej Hucie w Krakowie i w centrum Warszawy. W stolicy Home Broker znalazł też ofertę najmniejszego „apartamentu”, który ma zaledwie … 24,3 mkw. Najtańsze mieszkanie w dużym mieście można kupić w Katowicach – cena ofertowa to 73 tys. zł. Najstarszy lokal – z 1500 r. – jest wystawiony na sprzedaż w Krakowie.
16 mkw. – taką powierzchnię ma mieszkanie w powojennym budynku w Nowej Hucie. Na ten metraż składa się salon z aneksem kuchennym (10 mkw.), łazienka (3 mkw.) oraz przedpokój (3 mkw.). Mieszkanie znajduje się na czwartym piętrze i kosztuje… 150 tys. zł (9,4 tys. zł za mkw.!).

Jeszcze droższy jest metr kwadratowy mieszkania o takiej samej powierzchni zlokalizowanego w centrum Warszawy, przy ul. Chmielnej. Kosztuje ono 254 tys. zł (15,9 tys. zł za mkw.). Chociaż lokal ma zaledwie 16 mkw. powierzchni, dysponuje oddzielną i na dodatek widną kuchnią. Mieszkanie znajduje się w strzeżonym budynku z 1955 r., na pierwszym piętrze. Dla porównania, we Wrocławiu za 26 tys. zł można kupić 16-metrowy, murowany … garaż. Najmniejsze 2-pokojowe mieszkanie znaleźliśmy w Toruniu w dzielnicy Rubinkowo - ma powierzchnie 22,8 mkw. i znajduje się w budynku z wielkiej płyty. 

Apartament klitka

Najmniejszy „apartament” Home Broker znalazł z kolei w nowopowstającym budynku na warszawskich Szczęśliwicach. Ma powierzchnię 24,3 mkw. Deweloperzy powszechnie nadużywają pojęcia apartament traktując je jako synonim lokalu o podwyższonym standardzie. Dla porównania największy apartament w sprzedaży, jaki znaleźliśmy, ma powierzchnię 343,3 mkw. Znajduje się w stylizowanym apartamentowcu w Poznaniu, u zbiegu ulic Wyspiańskiego, Ułańskiej i Wojskowej. Cena to 6,1 mln zł.

Można kupić mieszkanie w dużym mieście za 42 tysiące

Dużo taniej można kupić mieszkanie w … Katowicach. W dzielnicy Załęże znaleźliśmy lokal wart 73 tys. zł (niespełna 2,1 tys. zł za mkw.). To zdecydowanie najtańsza oferta w dużym mieście. Mieszkanie ma 35 mkw. i znajduje się w przedwojennej kamienicy, na trzecim piętrze. Okna wychodzą na podwórko. Jeszcze tydzień temu dostępna była oferta zakupu mieszkania 30-metrowego w centrum Lublina – za 42 tys. zł – położonego w kamienicy do remontu (z 1899 roku), na ostatnim piętrze. Mieszkanie zostało kupione w ciągu kilku dni od wystawienia oferty mimo bardzo małej wysokości (1,9 m). Dla porównania, za podobną cenę można kupić nowe Grande Punto z silnikiem 1,2 litra.

Dla porównania, na warszawskim Mokotowie, w nowym budynku można kupić apartament (prawdziwy) za blisko 7,9 mln zł!. Metr kwadratowy kosztuje prawie 30 tys. zł, chociaż cały lokal ma 263 mkw. powierzchni. Budynek jest 2-piętorwy, na każdym piętrze znajduje się jeden apartament, do którego bezpośrednio wjeżdża winda z garażu. Za podobną cenę można kupić na przykład prywatny samolot odrzutowy Hawker 125-700 A z 1982 r. lub Cessnę Citation V z 1993 r.

Jak nowe, chociaż z 1500 roku


Znaleźliśmy też ofertę najstarszego mieszkania. W Krakowie można kupić lokal w kamienicy z 1500 roku! Budynek jest całkowicie odnowiony, a mieszkanie oferowane jest w stanie deweloperskim. Właściciel pozostawił jednak w charakterze dekoracji kawałek nieotynkowanego starego muru. Cena za 62-metrowy lokal to prawie 1,2 mln złotych. Dla przypomnienia, w 1500 roku królem Polski był Jan Olbracht, któremu zawdzięczamy wzniesienie krakowskiego Barbakanu.

Katarzyna Siwek, Bartosz Turek
Home Broker

Mieszkanie za cenę małego auta czy prywatnego odrzutowca?

Mieszkanie za cenę małego auta czy prywatnego odrzutowca?
Mieszkanie o powierzchni zaledwie 16 mkw.? Brzmi niewiarygodnie, ale takie lokale są do kupienia w Nowej Hucie w Krakowie i w centrum Warszawy. W stolicy Home Broker znalazł też ofertę najmniejszego „apartamentu”, który ma zaledwie … 24,3 mkw. Najtańsze mieszkanie w dużym mieście można kupić w Katowicach – cena ofertowa to 73 tys. zł. Najstarszy lokal – z 1500 r. – jest wystawiony na sprzedaż w Krakowie.
16 mkw. – taką powierzchnię ma mieszkanie w powojennym budynku w Nowej Hucie. Na ten metraż składa się salon z aneksem kuchennym (10 mkw.), łazienka (3 mkw.) oraz przedpokój (3 mkw.). Mieszkanie znajduje się na czwartym piętrze i kosztuje… 150 tys. zł (9,4 tys. zł za mkw.!).

Jeszcze droższy jest metr kwadratowy mieszkania o takiej samej powierzchni zlokalizowanego w centrum Warszawy, przy ul. Chmielnej. Kosztuje ono 254 tys. zł (15,9 tys. zł za mkw.). Chociaż lokal ma zaledwie 16 mkw. powierzchni, dysponuje oddzielną i na dodatek widną kuchnią. Mieszkanie znajduje się w strzeżonym budynku z 1955 r., na pierwszym piętrze. Dla porównania, we Wrocławiu za 26 tys. zł można kupić 16-metrowy, murowany … garaż. Najmniejsze 2-pokojowe mieszkanie znaleźliśmy w Toruniu w dzielnicy Rubinkowo - ma powierzchnie 22,8 mkw. i znajduje się w budynku z wielkiej płyty. 

Apartament klitka

Najmniejszy „apartament” Home Broker znalazł z kolei w nowopowstającym budynku na warszawskich Szczęśliwicach. Ma powierzchnię 24,3 mkw. Deweloperzy powszechnie nadużywają pojęcia apartament traktując je jako synonim lokalu o podwyższonym standardzie. Dla porównania największy apartament w sprzedaży, jaki znaleźliśmy, ma powierzchnię 343,3 mkw. Znajduje się w stylizowanym apartamentowcu w Poznaniu, u zbiegu ulic Wyspiańskiego, Ułańskiej i Wojskowej. Cena to 6,1 mln zł.

Można kupić mieszkanie w dużym mieście za 42 tysiące

Dużo taniej można kupić mieszkanie w … Katowicach. W dzielnicy Załęże znaleźliśmy lokal wart 73 tys. zł (niespełna 2,1 tys. zł za mkw.). To zdecydowanie najtańsza oferta w dużym mieście. Mieszkanie ma 35 mkw. i znajduje się w przedwojennej kamienicy, na trzecim piętrze. Okna wychodzą na podwórko. Jeszcze tydzień temu dostępna była oferta zakupu mieszkania 30-metrowego w centrum Lublina – za 42 tys. zł – położonego w kamienicy do remontu (z 1899 roku), na ostatnim piętrze. Mieszkanie zostało kupione w ciągu kilku dni od wystawienia oferty mimo bardzo małej wysokości (1,9 m). Dla porównania, za podobną cenę można kupić nowe Grande Punto z silnikiem 1,2 litra.

Dla porównania, na warszawskim Mokotowie, w nowym budynku można kupić apartament (prawdziwy) za blisko 7,9 mln zł!. Metr kwadratowy kosztuje prawie 30 tys. zł, chociaż cały lokal ma 263 mkw. powierzchni. Budynek jest 2-piętorwy, na każdym piętrze znajduje się jeden apartament, do którego bezpośrednio wjeżdża winda z garażu. Za podobną cenę można kupić na przykład prywatny samolot odrzutowy Hawker 125-700 A z 1982 r. lub Cessnę Citation V z 1993 r.

Jak nowe, chociaż z 1500 roku


Znaleźliśmy też ofertę najstarszego mieszkania. W Krakowie można kupić lokal w kamienicy z 1500 roku! Budynek jest całkowicie odnowiony, a mieszkanie oferowane jest w stanie deweloperskim. Właściciel pozostawił jednak w charakterze dekoracji kawałek nieotynkowanego starego muru. Cena za 62-metrowy lokal to prawie 1,2 mln złotych. Dla przypomnienia, w 1500 roku królem Polski był Jan Olbracht, któremu zawdzięczamy wzniesienie krakowskiego Barbakanu.

Katarzyna Siwek, Bartosz Turek
Home Broker

W tym roku mieszkania nie zdrożeją

Drożej na pewno nie będzie. Ale na znaczące obniżki też nie ma co liczyć. Najlepszy czas na zakupy już minął. Deweloperzy wstrzymali budowy i coraz trudniej będzie znaleźć gotowe, atrakcyjne mieszkanie. Zwłaszcza jedno- lub dwupokojowe, bo takich szukamy najczęściej i to właśnie one najszybciej się sprzedają. I choć łatwiej będzie o kredyt, to rok 2010 będzie co najwyżej czasem stabilizacji na rynku nieruchomości.
Dziś Główny Urząd Statystyczny poda dane o budownictwie mieszkaniowym w styczniu. Dowiemy się, czy zima wstrzymała ożywienie w nieruchomościach, które pojawiło się w ostatnich miesiącach ubiegłego roku.

Choć cały miniony rok był gorszy od poprzedniego, to w grudniu urzędy wydały o ponad 25 proc. więcej pozwoleń na budowę mieszkań niż w listopadzie. A inwestorzy rozpoczęli prace przy budowie 8390 mieszkań. To ponad 20 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.

źródło: Główny Urząd Statystyczny

Czy to oznacza, że mieszkaniówka najgorsze ma już za sobą? Deweloperzy i znawcy branży nieruchomości zgodnie przyznają: jest lepiej niż w fatalnej, pierwszej połowie ubiegłego roku.

Wtedy banki przykręciły kurek z kredytami. W I kwartale 2009 r. pożyczyły Polakom na mieszkania 7 mld zł. O 40 proc. mniej niż w ostatnich miesiącach 2008 roku.

źródło: Związek Banków Polskich

43 proc.
o tyle w I połowie 2009 roku w porównaniu z 2008, zmalała liczba udzielonych kredytów hipotecznych.

W efekcie załamała się sprzedaż nowych mieszkań. Z danych firmy konsultingowej Reas wynika, że między styczniem a marcem ubiegłego roku sprzedaż nowych lokali była aż o 70 proc. niższa niż 12 miesięcy wcześniej.

Deweloperzy musieli zareagować. - W ubiegłym roku wstrzymali aż 80 proc. planowanych wcześniej inwestycji - mówi Marcin Gołębiowski z RedNet Property. Ale do sprzedaży trafiało coraz więcej mieszkań, których budowa rozpoczęła się w latach 2007-2008, kiedy jeszcze nikt nie spodziewał się załamania koniunktury.

Na rynku zaczęli rządzić nieliczni kupujący. W dół poszły ceny. Korekta sięgnęła kilkunastu procent.

- To właśnie wtedy był najlepszy czas na kupowanie. Można było wybierać z szerokiej oferty i negocjować duże rabaty. Mieszkanie wystawione w internecie za 8 tys. zł za metr kwadratowy., można było kupić za mniej niż 7 tys. zł - podkreśla Gołębiowski.

Małe, nowe mieszkania przedmiotem pożądania

Gdy w połowie ubiegłego roku zaczęła się delikatna, kredytowa odwilż - w dużej mierze wspierana rządowym programem Rodzina na Swoim - z rynku zaczęły znikać najtańsze lokale. Głównie jedno- i dwupokojowe o powierzchni do około 35 mkw.

- Już w tej chwili zaczyna ich brakować w ofercie gotowych mieszkań. A w najbliższych miesiącach będzie ich jeszcze mniej, bo trzy czwarte potencjalnych kupców poszukuje lokalu nie większego niż dwupokojowy - przewiduje Katarzyna Siwek z Home Broker.

Potwierdzają to dane RedNet Property. Z analiz firmy wynika, że w styczniu średnia cena mieszkań oferowanych do sprzedaży była o 1,3 proc. wyższa niż w grudniu (7818 zł/ mkw.). Z kolei średnia cena lokali, które znalazły nabywców przez miesiąc spadła o 0,8 proc. (6972 zł/mkw.).

Nie oznacza to, że deweloperzy zaczęli podnosić ceny. Z rynku znikają tańsze lokale. Więc średnia cena mieszkań sprzedanych maleje. W ofercie wciąż pozostają te droższe. W efekcie średnia cena ofertowa idzie w górę.

Średnie ceny mieszkań na rynku pierwotnym w styczniu 2010 r.
miasto

średnia cena mkw. mieszkania w ofercie

średnia cena mkw.mieszkań sprzedanych stosunek ceny mieszkań sprzedanych do mieszkań w ofercie miesięczna zmiana średniej ceny mieszkań w ofercie
Warszawa 8985 zł 8388 zł -6,6 proc. 0,8 proc.
Wrocław 8382 zł 6901 zł -17,7 proc. 1,2 proc.
Kraków 7799 zł 7068 zł -9,4 proc. -0,9 proc.
Poznań 7306 zł 6888 zł -5,7 proc. 1,1 proc.
Gdańsk 7068 zł 5872 zł -17,1 proc. 2,2 proc.
Łódź 5539 zł 5198 zł -6,2 proc. 0,1 proc.
Katowice 5458 zł
4971 zł -8,9 proc. 0,5 proc.
Średnia 7818 zł 6972 zł -10,8 proc. 1,3 proc.

źródło: RedNet Property

Widząc to, deweloperzy - którzy częściowo odmrozili swoje plany (według Reas w szufladach deweloperów wciąż są projekty z ważnymi pozwoleniami na budowę około 50 tys. mieszkań) - postawili przede wszystkim na budowę mieszkań z segmentu popularnego. I to może być szansa dla osób, które poszukują tańszych lokali.

17,4 tys.
tyle mieszkań w 2009 r. deweloperzy wystawili na sprzedaż w: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi

- Można będzie je kupić we wstępnej fazie projektu. Oczywiście w takiej sytuacji większe jest ryzyko kupującego. Ale coś za coś - mówi Emil Szweda z Open Finance.

- Już pojawiają się sytuacje, choć trudno mówić o trendzie, że sprzedają się mieszkania w budowie - dodaje Siwek.

Co dalej z cenami nowych mieszkań? Prognozy ekspertów różnią się między sobą. Zdaniem analityków Home Broker w tym roku ceny mogą nieznacznie pójść w górę. Także eksperci RedNet Property spodziewają się delikatnego ruchu w górę - ok. 5 proc. - w drugiej połowie roku. - Nie mówię tu o sytuacji typu dwa ostatnie mieszkania w inwestycji. Bo wtedy rabat może sięgnąć nawet i 20 procent - przyznaje Gołębiowski.

Innego zdania jest Szweda. - Choć wyraźnie spadła liczba mieszkań, których budowa się rozpoczęła, to nie wpłynie to na wzrost cen. To sprzedający muszą się dostosować do popytu, a nie odwrotnie. W obecnej sytuacji nie ma mowy o wzrostach. Co najwyżej możemy mieć do czynienia ze stabilizacją cen - podkreśla.

Analityk Open Finance wskazuje, że najtańszym sposobem na pozyskanie własnej nieruchomości jest budowa domu. - Inwestorzy indywidualni budują dwa razy więcej domów niż deweloperzy mieszkań. Ci ostatni to zauważyli i ich oferta domów jest pięć razy większa niż 2,3 lata temu. Ale jeżeli założymy, że marża dewelopera na poziomie 20 proc. to około 100 tys. złotych, to widać, że zdecydowanie bardziej opłaca się budować samemu - mówi Szweda.

Mieszkania z drugiej ręki - kupujący rządzą rynkiem

Ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym od kilkunastu miesięcy ceny praktycznie się nie zmieniają. Według analityków serwisu oferty.net to wynik tego, że do sprzedaży trafia coraz więcej mieszkań kupionych w ostatnich latach na rynku pierwotnym z myślą o szybkim zysku. Właścicielom takich lokali trudno pogodzić się z tym, że mogliby je sprzedać za cenę, która nie pokryje wszystkich kosztów zakupu i wykończenia lokali.

Ceny transakcyjne jednak wciąż znacząco różnią się od ofertowych. - W negocjacjach można uzyskać rabat nawet do 20 procent. To wciąż rynek kupującego. Jeżeli ktoś wykłada gotówkę na stół, ma wielką siłę przebicia - podkreśla Bogumiła Stańczak, wiceprezes warszawskiej agencji pośrednictwa AD Drągowski.

Pośrednicy przyznają, że - podobnie jak w przypadku nowych lokali - najlepiej sprzedają się mieszkania jedno- i dwupokojowe. - Trudno sprzedać większe mieszkanie, czy dom - przyznaje jeden z wrocławskich pośredników.

Średnie ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym
miasto

średnia cena mkw. w listopadzie 2009 r.

średnia cena mkw. w grudniu 2009 r.
miesięczna zmiana ceny roczna zmiana ceny
Warszawa 9033 zł 9062 zł 0,3 proc. 0,8 proc.
Kraków 7444 zł 7483 zł 0,5 proc. 1,5 proc.
Wrocław 6887 zł 6908 zł 0,3 proc. 0,6 proc.
Gdańsk 6636 zł 6423 zł 0,8 proc. -0,7 proc.
Poznań 5866 zł 5924 zł 1 proc. 1,9 proc.
Łódź 4339 zł
4383 zł 1 proc. 0,5 proc.
Katowice 4190 zł 4100 zł -2,1 proc. - 1 proc.

źródło: oferty.net

Co dalej z cenami? - W styczniu pojawiły się już pierwsze, niewielkie wzrosty - mówi Stańczak. Jej zdaniem w najbliższych miesiącach ceny nie zmienią się znacząco. Ewentualne wahania nie powinny przekroczyć kilku procent.

- Nawet jeżeli w kredytach będzie większy ruch, to co najwyżej będzie można mówić o stabilizacji. Spadki są najsilniejsze, gdy nie ma ruchu. Tak było na początku 2009 r. Sprzedający obniżali ceny, a chętnych nie było. Teraz widzą, że coś się dzieje. Więc cen już nie chcą opuszczać - tłumaczy Szweda.

W tym roku o kredyt będzie łatwiej

Eksperci zgodnie podkreślają, ze rozwój sytuacji na rynku mieszkaniowym będzie w dużym stopniu zależał od polityki kredytowej banków. Ta od kilku miesięcy jest mniej restrykcyjna.. Od połowy ubiegłego roku rośnie liczba i wartość udzielanych pożyczek.

źródło: Związek Banków Polskich

Zdaniem Katarzyny Siwek o coraz łagodniejszym podejściu do kredytowania zakupu nieruchomości świadczą m.in. ostatnie decyzje czterech banków, które zaczęły kredytować zakup mieszkań na etapie budowy.

Nie bez znaczenia jest też łagodzenie kryteriów dotyczących wysokości wkładu własnego. - Nawet w telewizji - czego dawno nie było - emitowane są spoty, które reklamują oferty kredytowe - podkreśla analityk Home Broker.

Popularność Rodziny na Swoim i ograniczenia wprowadzane przez Komisję Nadzoru Finansowego spowodowały, że - inaczej niż jeszcze pod koniec 2008 roku - na mieszkania pożyczaliśmy przede wszystkim w złotych.

Zdecydowanie zmalał odsetek kredytów udzielanych we frankach szwajcarskich. Na popularności zyskało za to euro. W III kwartale 2009 r. po raz pierwszy udzielono więcej pożyczek w tej walucie niż we frankach.

źródło: Związek Banków Polskich

Co ciekawe, choć w ubiegłym roku banki bardziej restrykcyjnie oceniały zdolność kredytową, rosła średnia wielkość udzielonego kredytu. W trzech pierwszych kwartałach 2009 r. pożyczaliśmy o 91,3 tys. zł - w walutach - i o 45,1 tys. zł - w złotych - więcej niż w ciągu całego 2008 roku.

źródło: Związek Banków Polskich

Według analityków ten rok będzie lepszy od ubiegłego i są podstawy do optymizmu. - Na pewno będzie to rok odwilży na rynku kredytowym. Myślę, że 20 proc. wzrost wartości udzielonych kredytów jest ostrożną prognozą - mówi Siwek.

 

Źródło: money.pl

W tym roku mieszkania nie zdrożeją

Drożej na pewno nie będzie. Ale na znaczące obniżki też nie ma co liczyć. Najlepszy czas na zakupy już minął. Deweloperzy wstrzymali budowy i coraz trudniej będzie znaleźć gotowe, atrakcyjne mieszkanie. Zwłaszcza jedno- lub dwupokojowe, bo takich szukamy najczęściej i to właśnie one najszybciej się sprzedają. I choć łatwiej będzie o kredyt, to rok 2010 będzie co najwyżej czasem stabilizacji na rynku nieruchomości.
Dziś Główny Urząd Statystyczny poda dane o budownictwie mieszkaniowym w styczniu. Dowiemy się, czy zima wstrzymała ożywienie w nieruchomościach, które pojawiło się w ostatnich miesiącach ubiegłego roku.

Choć cały miniony rok był gorszy od poprzedniego, to w grudniu urzędy wydały o ponad 25 proc. więcej pozwoleń na budowę mieszkań niż w listopadzie. A inwestorzy rozpoczęli prace przy budowie 8390 mieszkań. To ponad 20 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.

źródło: Główny Urząd Statystyczny

Czy to oznacza, że mieszkaniówka najgorsze ma już za sobą? Deweloperzy i znawcy branży nieruchomości zgodnie przyznają: jest lepiej niż w fatalnej, pierwszej połowie ubiegłego roku.

Wtedy banki przykręciły kurek z kredytami. W I kwartale 2009 r. pożyczyły Polakom na mieszkania 7 mld zł. O 40 proc. mniej niż w ostatnich miesiącach 2008 roku.

źródło: Związek Banków Polskich

43 proc.
o tyle w I połowie 2009 roku w porównaniu z 2008, zmalała liczba udzielonych kredytów hipotecznych.

W efekcie załamała się sprzedaż nowych mieszkań. Z danych firmy konsultingowej Reas wynika, że między styczniem a marcem ubiegłego roku sprzedaż nowych lokali była aż o 70 proc. niższa niż 12 miesięcy wcześniej.

Deweloperzy musieli zareagować. - W ubiegłym roku wstrzymali aż 80 proc. planowanych wcześniej inwestycji - mówi Marcin Gołębiowski z RedNet Property. Ale do sprzedaży trafiało coraz więcej mieszkań, których budowa rozpoczęła się w latach 2007-2008, kiedy jeszcze nikt nie spodziewał się załamania koniunktury.

Na rynku zaczęli rządzić nieliczni kupujący. W dół poszły ceny. Korekta sięgnęła kilkunastu procent.

- To właśnie wtedy był najlepszy czas na kupowanie. Można było wybierać z szerokiej oferty i negocjować duże rabaty. Mieszkanie wystawione w internecie za 8 tys. zł za metr kwadratowy., można było kupić za mniej niż 7 tys. zł - podkreśla Gołębiowski.

Małe, nowe mieszkania przedmiotem pożądania

Gdy w połowie ubiegłego roku zaczęła się delikatna, kredytowa odwilż - w dużej mierze wspierana rządowym programem Rodzina na Swoim - z rynku zaczęły znikać najtańsze lokale. Głównie jedno- i dwupokojowe o powierzchni do około 35 mkw.

- Już w tej chwili zaczyna ich brakować w ofercie gotowych mieszkań. A w najbliższych miesiącach będzie ich jeszcze mniej, bo trzy czwarte potencjalnych kupców poszukuje lokalu nie większego niż dwupokojowy - przewiduje Katarzyna Siwek z Home Broker.

Potwierdzają to dane RedNet Property. Z analiz firmy wynika, że w styczniu średnia cena mieszkań oferowanych do sprzedaży była o 1,3 proc. wyższa niż w grudniu (7818 zł/ mkw.). Z kolei średnia cena lokali, które znalazły nabywców przez miesiąc spadła o 0,8 proc. (6972 zł/mkw.).

Nie oznacza to, że deweloperzy zaczęli podnosić ceny. Z rynku znikają tańsze lokale. Więc średnia cena mieszkań sprzedanych maleje. W ofercie wciąż pozostają te droższe. W efekcie średnia cena ofertowa idzie w górę.

Średnie ceny mieszkań na rynku pierwotnym w styczniu 2010 r.
miasto

średnia cena mkw. mieszkania w ofercie

średnia cena mkw.mieszkań sprzedanych stosunek ceny mieszkań sprzedanych do mieszkań w ofercie miesięczna zmiana średniej ceny mieszkań w ofercie
Warszawa 8985 zł 8388 zł -6,6 proc. 0,8 proc.
Wrocław 8382 zł 6901 zł -17,7 proc. 1,2 proc.
Kraków 7799 zł 7068 zł -9,4 proc. -0,9 proc.
Poznań 7306 zł 6888 zł -5,7 proc. 1,1 proc.
Gdańsk 7068 zł 5872 zł -17,1 proc. 2,2 proc.
Łódź 5539 zł 5198 zł -6,2 proc. 0,1 proc.
Katowice 5458 zł
4971 zł -8,9 proc. 0,5 proc.
Średnia 7818 zł 6972 zł -10,8 proc. 1,3 proc.

źródło: RedNet Property

Widząc to, deweloperzy - którzy częściowo odmrozili swoje plany (według Reas w szufladach deweloperów wciąż są projekty z ważnymi pozwoleniami na budowę około 50 tys. mieszkań) - postawili przede wszystkim na budowę mieszkań z segmentu popularnego. I to może być szansa dla osób, które poszukują tańszych lokali.

17,4 tys.
tyle mieszkań w 2009 r. deweloperzy wystawili na sprzedaż w: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi

- Można będzie je kupić we wstępnej fazie projektu. Oczywiście w takiej sytuacji większe jest ryzyko kupującego. Ale coś za coś - mówi Emil Szweda z Open Finance.

- Już pojawiają się sytuacje, choć trudno mówić o trendzie, że sprzedają się mieszkania w budowie - dodaje Siwek.

Co dalej z cenami nowych mieszkań? Prognozy ekspertów różnią się między sobą. Zdaniem analityków Home Broker w tym roku ceny mogą nieznacznie pójść w górę. Także eksperci RedNet Property spodziewają się delikatnego ruchu w górę - ok. 5 proc. - w drugiej połowie roku. - Nie mówię tu o sytuacji typu dwa ostatnie mieszkania w inwestycji. Bo wtedy rabat może sięgnąć nawet i 20 procent - przyznaje Gołębiowski.

Innego zdania jest Szweda. - Choć wyraźnie spadła liczba mieszkań, których budowa się rozpoczęła, to nie wpłynie to na wzrost cen. To sprzedający muszą się dostosować do popytu, a nie odwrotnie. W obecnej sytuacji nie ma mowy o wzrostach. Co najwyżej możemy mieć do czynienia ze stabilizacją cen - podkreśla.

Analityk Open Finance wskazuje, że najtańszym sposobem na pozyskanie własnej nieruchomości jest budowa domu. - Inwestorzy indywidualni budują dwa razy więcej domów niż deweloperzy mieszkań. Ci ostatni to zauważyli i ich oferta domów jest pięć razy większa niż 2,3 lata temu. Ale jeżeli założymy, że marża dewelopera na poziomie 20 proc. to około 100 tys. złotych, to widać, że zdecydowanie bardziej opłaca się budować samemu - mówi Szweda.

Mieszkania z drugiej ręki - kupujący rządzą rynkiem

Ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym od kilkunastu miesięcy ceny praktycznie się nie zmieniają. Według analityków serwisu oferty.net to wynik tego, że do sprzedaży trafia coraz więcej mieszkań kupionych w ostatnich latach na rynku pierwotnym z myślą o szybkim zysku. Właścicielom takich lokali trudno pogodzić się z tym, że mogliby je sprzedać za cenę, która nie pokryje wszystkich kosztów zakupu i wykończenia lokali.

Ceny transakcyjne jednak wciąż znacząco różnią się od ofertowych. - W negocjacjach można uzyskać rabat nawet do 20 procent. To wciąż rynek kupującego. Jeżeli ktoś wykłada gotówkę na stół, ma wielką siłę przebicia - podkreśla Bogumiła Stańczak, wiceprezes warszawskiej agencji pośrednictwa AD Drągowski.

Pośrednicy przyznają, że - podobnie jak w przypadku nowych lokali - najlepiej sprzedają się mieszkania jedno- i dwupokojowe. - Trudno sprzedać większe mieszkanie, czy dom - przyznaje jeden z wrocławskich pośredników.

Średnie ceny ofertowe mieszkań na rynku wtórnym
miasto

średnia cena mkw. w listopadzie 2009 r.

średnia cena mkw. w grudniu 2009 r.
miesięczna zmiana ceny roczna zmiana ceny
Warszawa 9033 zł 9062 zł 0,3 proc. 0,8 proc.
Kraków 7444 zł 7483 zł 0,5 proc. 1,5 proc.
Wrocław 6887 zł 6908 zł 0,3 proc. 0,6 proc.
Gdańsk 6636 zł 6423 zł 0,8 proc. -0,7 proc.
Poznań 5866 zł 5924 zł 1 proc. 1,9 proc.
Łódź 4339 zł
4383 zł 1 proc. 0,5 proc.
Katowice 4190 zł 4100 zł -2,1 proc. - 1 proc.

źródło: oferty.net

Co dalej z cenami? - W styczniu pojawiły się już pierwsze, niewielkie wzrosty - mówi Stańczak. Jej zdaniem w najbliższych miesiącach ceny nie zmienią się znacząco. Ewentualne wahania nie powinny przekroczyć kilku procent.

- Nawet jeżeli w kredytach będzie większy ruch, to co najwyżej będzie można mówić o stabilizacji. Spadki są najsilniejsze, gdy nie ma ruchu. Tak było na początku 2009 r. Sprzedający obniżali ceny, a chętnych nie było. Teraz widzą, że coś się dzieje. Więc cen już nie chcą opuszczać - tłumaczy Szweda.

W tym roku o kredyt będzie łatwiej

Eksperci zgodnie podkreślają, ze rozwój sytuacji na rynku mieszkaniowym będzie w dużym stopniu zależał od polityki kredytowej banków. Ta od kilku miesięcy jest mniej restrykcyjna.. Od połowy ubiegłego roku rośnie liczba i wartość udzielanych pożyczek.

źródło: Związek Banków Polskich

Zdaniem Katarzyny Siwek o coraz łagodniejszym podejściu do kredytowania zakupu nieruchomości świadczą m.in. ostatnie decyzje czterech banków, które zaczęły kredytować zakup mieszkań na etapie budowy.

Nie bez znaczenia jest też łagodzenie kryteriów dotyczących wysokości wkładu własnego. - Nawet w telewizji - czego dawno nie było - emitowane są spoty, które reklamują oferty kredytowe - podkreśla analityk Home Broker.

Popularność Rodziny na Swoim i ograniczenia wprowadzane przez Komisję Nadzoru Finansowego spowodowały, że - inaczej niż jeszcze pod koniec 2008 roku - na mieszkania pożyczaliśmy przede wszystkim w złotych.

Zdecydowanie zmalał odsetek kredytów udzielanych we frankach szwajcarskich. Na popularności zyskało za to euro. W III kwartale 2009 r. po raz pierwszy udzielono więcej pożyczek w tej walucie niż we frankach.

źródło: Związek Banków Polskich

Co ciekawe, choć w ubiegłym roku banki bardziej restrykcyjnie oceniały zdolność kredytową, rosła średnia wielkość udzielonego kredytu. W trzech pierwszych kwartałach 2009 r. pożyczaliśmy o 91,3 tys. zł - w walutach - i o 45,1 tys. zł - w złotych - więcej niż w ciągu całego 2008 roku.

źródło: Związek Banków Polskich

Według analityków ten rok będzie lepszy od ubiegłego i są podstawy do optymizmu. - Na pewno będzie to rok odwilży na rynku kredytowym. Myślę, że 20 proc. wzrost wartości udzielonych kredytów jest ostrożną prognozą - mówi Siwek.

 

Źródło: money.pl

Rok 2009 w biurowcach: Popyt i czynsze w dół

Rok 2009 w biurowcach: Popyt i czynsze w dół
Rok 2009 był czasem gorszej koniunktury na rynku powierzchni biurowej. Spadał popyt. W dół szły też stawki czynszów.
W Warszawie spadek stawek rozpoczął się jeszcze w ostatnim kwartale 2008 roku, a największy miał miejsce w przypadku biurowców zlokalizowanych w centrum miasta. W trakcie całego roku dominowały niewielkie umowy najmu. Zawarto tylko 4 transakcje powyżej 5000 mkw.

Wielkość nowej podaży w stolicy w 2009 roku była podobna do tej z lat poprzednich, jednak wiele projektów planowanych na kolejne lata zostało zawieszonych lub odwołanych.

W sumie w 2009 roku dostarczono na rynek warszawski 266,2 tys. mkw nowej powierzchni biurowej. W wyniku tego całkowita podaż powierzchni biurowych w Warszawie wyniosła na koniec roku 3 mln 248,2 tys. mkw.

Z powodu ciągłych problemów z otrzymaniem finansowania, nowa podaż w 2010 i 2011 roku będzie znacznie niższa od wcześniej planowanej. Na 2010 rok zapowiadane jest dostarczenie kolejnych 195 000 mkw, w tym czterech projektów zlokalizowanych w centrum miasta. Największą inwestycją będzie Poleczki Business Park (40 tys. mkw

Około 281,8 tys. mkw powierzchni biurowych zostało wynajęte w 2009 roku, co oznacza, że popyt spadł do poziomu z 2004 r. Na koniec 2009 roku współczynnik powierzchni wolnej dla całej Warszawy wyniósł 7,3 proc.. To znaczący wzrost w porównaniu z 2,9 proc. w 2008 roku

W regionach inwestorzy też odczuli kryzys

Miasta regionalne również doświadczyły spadku popytu i wzrostu poziomu pustostanów. Kraków i Wrocław, największe rynki regionalne, cieszące się rekordowym zainteresowaniem ze strony najemców w poprzednich latach, zanotowały znaczny spadek aktywności.

Do użytku oddano realtywnie dużą ilość powierzchni biurowych, ale większość z nich zasiliła zasoby Krakowa i Łodzi. Na skutek kryzysu i utrudnionego dostępu do finansowania deweloperzy zostali zmuszeni do zrewidowania swoich ambitnych planów odnośnie planowanych projektów, co szczególnie widać na przykładzie Wrocławia. Ogólnie na większości rynków regionalnych odnotowany został spadek stawek czynszu, jednak nie tak znaczący jak to miało miejsce w stolicy.

W 2010 roku na ośmiu największych rynkach regionalnych planowane jest ukończenie niemal 230 tys. mkw powierzchni biurowych, chociaż realizacja niektórych projektów może się opóźnić. Największymi nowymi inwestycjami biurowymi będą Wojdyła Business Park (24 tys. mkw) we Wrocławiu oraz Katowice Business Point (17,5 mkw.) w Katowicach.

 

Źródło: money.pl

Rok 2009 w biurowcach: Popyt i czynsze w dół

Rok 2009 w biurowcach: Popyt i czynsze w dół
Rok 2009 był czasem gorszej koniunktury na rynku powierzchni biurowej. Spadał popyt. W dół szły też stawki czynszów.
W Warszawie spadek stawek rozpoczął się jeszcze w ostatnim kwartale 2008 roku, a największy miał miejsce w przypadku biurowców zlokalizowanych w centrum miasta. W trakcie całego roku dominowały niewielkie umowy najmu. Zawarto tylko 4 transakcje powyżej 5000 mkw.

Wielkość nowej podaży w stolicy w 2009 roku była podobna do tej z lat poprzednich, jednak wiele projektów planowanych na kolejne lata zostało zawieszonych lub odwołanych.

W sumie w 2009 roku dostarczono na rynek warszawski 266,2 tys. mkw nowej powierzchni biurowej. W wyniku tego całkowita podaż powierzchni biurowych w Warszawie wyniosła na koniec roku 3 mln 248,2 tys. mkw.

Z powodu ciągłych problemów z otrzymaniem finansowania, nowa podaż w 2010 i 2011 roku będzie znacznie niższa od wcześniej planowanej. Na 2010 rok zapowiadane jest dostarczenie kolejnych 195 000 mkw, w tym czterech projektów zlokalizowanych w centrum miasta. Największą inwestycją będzie Poleczki Business Park (40 tys. mkw

Około 281,8 tys. mkw powierzchni biurowych zostało wynajęte w 2009 roku, co oznacza, że popyt spadł do poziomu z 2004 r. Na koniec 2009 roku współczynnik powierzchni wolnej dla całej Warszawy wyniósł 7,3 proc.. To znaczący wzrost w porównaniu z 2,9 proc. w 2008 roku

W regionach inwestorzy też odczuli kryzys

Miasta regionalne również doświadczyły spadku popytu i wzrostu poziomu pustostanów. Kraków i Wrocław, największe rynki regionalne, cieszące się rekordowym zainteresowaniem ze strony najemców w poprzednich latach, zanotowały znaczny spadek aktywności.

Do użytku oddano realtywnie dużą ilość powierzchni biurowych, ale większość z nich zasiliła zasoby Krakowa i Łodzi. Na skutek kryzysu i utrudnionego dostępu do finansowania deweloperzy zostali zmuszeni do zrewidowania swoich ambitnych planów odnośnie planowanych projektów, co szczególnie widać na przykładzie Wrocławia. Ogólnie na większości rynków regionalnych odnotowany został spadek stawek czynszu, jednak nie tak znaczący jak to miało miejsce w stolicy.

W 2010 roku na ośmiu największych rynkach regionalnych planowane jest ukończenie niemal 230 tys. mkw powierzchni biurowych, chociaż realizacja niektórych projektów może się opóźnić. Największymi nowymi inwestycjami biurowymi będą Wojdyła Business Park (24 tys. mkw) we Wrocławiu oraz Katowice Business Point (17,5 mkw.) w Katowicach.

 

Źródło: money.pl

Prognozy wzrostu cen mieszkań bardziej ostrożne

Prognozy wzrostu cen mieszkań bardziej ostrożne
Wzrost cen mieszkań w Polsce w najbliższych 12 miesiącach będzie wolniejszy niż ten prognozowany w styczniu.

W lutym wskaźnik prognozujący wzrost cen najbliższych 12 miesiącach, oparty na medianie oczekiwań doradców Home Broker, spadł o 0,6 pkt. proc. względem wyniku z poprzedniego miesiąca.

Obecnie przewidujemy wzrost ceny metra kwadratowego o 5,21 proc. (w styczniu było to 5,88 proc).

Kraków - cena wzrośnie, gdy ruszy szybki tramwaj

W stolicy Małopolski prognozowany jest wzrost cen przeciętnie o 4,58 proc. Będzie to m.in. rezultat ograniczenia podaży na rynku pierwotnym. Lokale w nowych inwestycjach zostały już bowiem w większości wyprzedane.

Kolejnym czynnikiem, który powinien pozytywnie wpłynąć na ceny jest rozbudowa szybkiej sieci tramwajowej. Nowe stacje w Płaszowie powinny zostać otwarte już w kwietniu. Dlatego tu spodziewamy się wzrostów wyższych niż średnio w całym mieście.

Na przestrzeni miesiąca prognozowany wskaźnik wzrostu cen dla Krakowa spadł o 1,25 pkt. proc.

W Warszawie mocno odczuwalna zmiana nastawienia banków

Największy wzrost oczekiwań zaobserwowaliśmy w Warszawie, gdzie przed miesiącem doradcy spodziewali się wzrostu o 3,86 proc., a dziś jest to już 5,12 proc.

Rynek będzie rozwarstwiony. Największych wzrostów spodziewamy się są w segmencie mieszkań oddanych do użytku po 2000 roku. Dla mieszkań w wielkiej płycie natomiast spodziewamy jest stabilizacja albo nawet dalszy spadek cen.

Prognozowana zmiana cen wynika przede wszystkim z odkręcenia kurka z pieniędzmi. W wyniku poprawy ogólnej koniunktury gospodarczej wzrasta bowiem dostępność kredytów. Banki liberalizują zasady wyliczania zdolności kredytowej, obniżają wymagania dotyczące wkładu własnego, coraz chętniej kredytują zakup mieszkań w budowie, a także obniżają cenę kredytu, co przekłada się na się na spadek comiesięcznej raty.

Największego wzrostu cen w najbliższych 12 miesiącach, aż o 8,5 proc. spodziewamy się w Łodzi. Stosunkowo duże zmiany są też oczekiwane w poznaniu i Wrocławiu.

Źródło: money.pl

Prognozy wzrostu cen mieszkań bardziej ostrożne

Prognozy wzrostu cen mieszkań bardziej ostrożne
Wzrost cen mieszkań w Polsce w najbliższych 12 miesiącach będzie wolniejszy niż ten prognozowany w styczniu.

W lutym wskaźnik prognozujący wzrost cen najbliższych 12 miesiącach, oparty na medianie oczekiwań doradców Home Broker, spadł o 0,6 pkt. proc. względem wyniku z poprzedniego miesiąca.

Obecnie przewidujemy wzrost ceny metra kwadratowego o 5,21 proc. (w styczniu było to 5,88 proc).

Kraków - cena wzrośnie, gdy ruszy szybki tramwaj

W stolicy Małopolski prognozowany jest wzrost cen przeciętnie o 4,58 proc. Będzie to m.in. rezultat ograniczenia podaży na rynku pierwotnym. Lokale w nowych inwestycjach zostały już bowiem w większości wyprzedane.

Kolejnym czynnikiem, który powinien pozytywnie wpłynąć na ceny jest rozbudowa szybkiej sieci tramwajowej. Nowe stacje w Płaszowie powinny zostać otwarte już w kwietniu. Dlatego tu spodziewamy się wzrostów wyższych niż średnio w całym mieście.

Na przestrzeni miesiąca prognozowany wskaźnik wzrostu cen dla Krakowa spadł o 1,25 pkt. proc.

W Warszawie mocno odczuwalna zmiana nastawienia banków

Największy wzrost oczekiwań zaobserwowaliśmy w Warszawie, gdzie przed miesiącem doradcy spodziewali się wzrostu o 3,86 proc., a dziś jest to już 5,12 proc.

Rynek będzie rozwarstwiony. Największych wzrostów spodziewamy się są w segmencie mieszkań oddanych do użytku po 2000 roku. Dla mieszkań w wielkiej płycie natomiast spodziewamy jest stabilizacja albo nawet dalszy spadek cen.

Prognozowana zmiana cen wynika przede wszystkim z odkręcenia kurka z pieniędzmi. W wyniku poprawy ogólnej koniunktury gospodarczej wzrasta bowiem dostępność kredytów. Banki liberalizują zasady wyliczania zdolności kredytowej, obniżają wymagania dotyczące wkładu własnego, coraz chętniej kredytują zakup mieszkań w budowie, a także obniżają cenę kredytu, co przekłada się na się na spadek comiesięcznej raty.

Największego wzrostu cen w najbliższych 12 miesiącach, aż o 8,5 proc. spodziewamy się w Łodzi. Stosunkowo duże zmiany są też oczekiwane w poznaniu i Wrocławiu.

Źródło: money.pl

Stopy stoją w miejscu, ale rata może iść w górę

Rada Polityki Pieniężnej nie podniosła stóp procentowych, ale rata kredytu w złotych może podskoczyć w ciągu roku o 172 zł. Taki byłby rezultat wzrostu stopy WIBOR. Podwyżka powinna być mniej odczuwalna przez nowych kredytobiorców dzięki spadkowi marż.

Przeciętna marża kredytu w złotych na kwotę 300 tys. zł (30 lat, 25 proc. wkładu własnego) wynosi dziś 2,5 proc., a oprocentowanie 6,65 proc.. Daje to ratę nowego kredytu na poziomie 1926 zł. Dla porównania, rata przeciętnego kredytu w euro (marża 3,2 proc., oprocentowanie 3,87 proc., spread 20 groszy) wynosi dziś 1483 zł.

Rynek oczekuje, że w ciągu najbliższych 6 miesięcy stopa WIBOR (3-miesięczna) wzrośnie do 4,42 proc., a w ciągu 12 miesięcy do 5 proc.. W dużym uproszczeniu można więc przyjąć, że inwestorzy spodziewają się trzech podwyżek stóp w Polsce po 25 pkt. bazowych.

Przy założeniu, że marże nie uległyby zmianie, realizacja takiej prognozy oznaczałaby wzrost raty kredytu z naszego przykładu do 1980 zł w ciągu sześciu miesięcy i do 2098 zł w ciągu 12 miesięcy. W tym ostatnim przypadku wzrost w stosunku do obecnego poziomu wyniósłby aż 172 zł.

Niższe marże zrekompensują wzrost WIBOR

O ile kredytobiorców już spłacających zadłużenie hipoteczne najprawdopodobniej dotknie wzrost stóp rynkowych, to osoby, które dopiero zastanawiają się nad wzięciem kredytów w złotych mogą liczyć na to, że wzrost stóp rynkowych przynajmniej w części zostanie zrekompensowany spadkiem marż kredytowych, w efekcie czego wzrost oprocentowania nie będzie tak duży.

Raczej mało prawdopodobny wydaje spadek przeciętnego poziomu marż aż o 75 pkt. bazowych, chociaż w pojedynczych przypadkach zdecydowane cięcia są możliwe. Pokazuje to przykład Allianz Banku, który w tym tygodniu obniżył marże o 0,6 pkt, proc.

Oferta ma charakter promocyjny (dotyczy wniosków złożonych do 12 marca, są jednak duże szanse na jej przedłużenie. Marża dla kredytu na 300 tys. zł (30 lat, 25 proc. wkładu własnego) wynosi teraz w Allianz Banku 1,8 proc. wobec 2,4 proc. w standardowej ofercie.

Banki w większości obniżają marże, ale niektóre podnoszą

Niewiele mniejsze cięcie miało miejsce w Kredyt Banku, gdzie marża dla kredytu z naszego przykładu spadła z 3,2 proc. do 2,7 proc.. W ostatnich dniach marże dla kredytów obniżył też bank Pekao SA, choć tu skala cięcia była mniejsza (0,15 pkt. proc.). Marża dla kredytu z naszego przykładu to obecnie 2,25-2,45 proc. (oferta obowiązuje do połowy czerwca).

Ale są też banki, które podnoszą koszt kredytu w złotych. Przykładem może być Polbank, który co prawda nie zmienił stawek podstawowych, ale zmniejszył skalę obniżki w marży z tytułu otwarcia konta. Klient, który otworzy rachunek w tym banku może obecnie liczyć na zmniejszenie marży o 0,75 pkt. proc. (wcześniej o 1 pkt. proc.).

Aby przyciągnąć klientów banki rezygnują też z prowizji z tytułu udzielenia kredytu. Taką promocję mają obecnie ING i Lukas Bank. Standardowo prowizji nie pobiera też DnB Nord.

W innych bankach wybór opcji prowizja zero procent wiąże się z koniecznością zakupu dodatkowego produktu, zwykle ubezpieczania (Polbank, mBank, PKO BP, Raiffeisen Bank). Dodajmy, że spadają także marże kredytów walutowych. Obniżki stawek dla kredytów w euro wprowadziły w ostatnich dniach Deutsche Bank, BOŚ, MultiBank, mBank i Kredyt Bank.

 

Źródło: money.pl

Stopy stoją w miejscu, ale rata może iść w górę

Rada Polityki Pieniężnej nie podniosła stóp procentowych, ale rata kredytu w złotych może podskoczyć w ciągu roku o 172 zł. Taki byłby rezultat wzrostu stopy WIBOR. Podwyżka powinna być mniej odczuwalna przez nowych kredytobiorców dzięki spadkowi marż.

Przeciętna marża kredytu w złotych na kwotę 300 tys. zł (30 lat, 25 proc. wkładu własnego) wynosi dziś 2,5 proc., a oprocentowanie 6,65 proc.. Daje to ratę nowego kredytu na poziomie 1926 zł. Dla porównania, rata przeciętnego kredytu w euro (marża 3,2 proc., oprocentowanie 3,87 proc., spread 20 groszy) wynosi dziś 1483 zł.

Rynek oczekuje, że w ciągu najbliższych 6 miesięcy stopa WIBOR (3-miesięczna) wzrośnie do 4,42 proc., a w ciągu 12 miesięcy do 5 proc.. W dużym uproszczeniu można więc przyjąć, że inwestorzy spodziewają się trzech podwyżek stóp w Polsce po 25 pkt. bazowych.

Przy założeniu, że marże nie uległyby zmianie, realizacja takiej prognozy oznaczałaby wzrost raty kredytu z naszego przykładu do 1980 zł w ciągu sześciu miesięcy i do 2098 zł w ciągu 12 miesięcy. W tym ostatnim przypadku wzrost w stosunku do obecnego poziomu wyniósłby aż 172 zł.

Niższe marże zrekompensują wzrost WIBOR

O ile kredytobiorców już spłacających zadłużenie hipoteczne najprawdopodobniej dotknie wzrost stóp rynkowych, to osoby, które dopiero zastanawiają się nad wzięciem kredytów w złotych mogą liczyć na to, że wzrost stóp rynkowych przynajmniej w części zostanie zrekompensowany spadkiem marż kredytowych, w efekcie czego wzrost oprocentowania nie będzie tak duży.

Raczej mało prawdopodobny wydaje spadek przeciętnego poziomu marż aż o 75 pkt. bazowych, chociaż w pojedynczych przypadkach zdecydowane cięcia są możliwe. Pokazuje to przykład Allianz Banku, który w tym tygodniu obniżył marże o 0,6 pkt, proc.

Oferta ma charakter promocyjny (dotyczy wniosków złożonych do 12 marca, są jednak duże szanse na jej przedłużenie. Marża dla kredytu na 300 tys. zł (30 lat, 25 proc. wkładu własnego) wynosi teraz w Allianz Banku 1,8 proc. wobec 2,4 proc. w standardowej ofercie.

Banki w większości obniżają marże, ale niektóre podnoszą

Niewiele mniejsze cięcie miało miejsce w Kredyt Banku, gdzie marża dla kredytu z naszego przykładu spadła z 3,2 proc. do 2,7 proc.. W ostatnich dniach marże dla kredytów obniżył też bank Pekao SA, choć tu skala cięcia była mniejsza (0,15 pkt. proc.). Marża dla kredytu z naszego przykładu to obecnie 2,25-2,45 proc. (oferta obowiązuje do połowy czerwca).

Ale są też banki, które podnoszą koszt kredytu w złotych. Przykładem może być Polbank, który co prawda nie zmienił stawek podstawowych, ale zmniejszył skalę obniżki w marży z tytułu otwarcia konta. Klient, który otworzy rachunek w tym banku może obecnie liczyć na zmniejszenie marży o 0,75 pkt. proc. (wcześniej o 1 pkt. proc.).

Aby przyciągnąć klientów banki rezygnują też z prowizji z tytułu udzielenia kredytu. Taką promocję mają obecnie ING i Lukas Bank. Standardowo prowizji nie pobiera też DnB Nord.

W innych bankach wybór opcji prowizja zero procent wiąże się z koniecznością zakupu dodatkowego produktu, zwykle ubezpieczania (Polbank, mBank, PKO BP, Raiffeisen Bank). Dodajmy, że spadają także marże kredytów walutowych. Obniżki stawek dla kredytów w euro wprowadziły w ostatnich dniach Deutsche Bank, BOŚ, MultiBank, mBank i Kredyt Bank.

 

Źródło: money.pl

Odwrócony kredyt hipoteczny - projekt w marcu

Odwrócony kredyt hipoteczny jest usługą finansową adresowaną do osób starszych, posiadających np. prawo własności nieruchomości czy użytkowania wieczystego. Banki przewidują, że popyt na odwrócone kredyty hipoteczne może być duży.
Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i przesłany do uzgodnień międzyresortowych w marcu - poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Finansów.

Odwrotny charakter tego typu kredytów polega na tym, że osoba starsza otrzymuje od instytucji kredytującej wypłaty z tytułu zawartej umowy kredytu, najczęściej jednorazowo lub w formie świadczeń okresowych, których nie musi spłacać.

Jednocześnie kredytobiorca zachowuje posiadane prawo do nieruchomości aż do chwili swojej śmierci. Na nieruchomości ustanowiona zostaje hipoteka na rzecz instytucji kredytującej. Po śmierci kredytobiorcy instytucja kredytująca zaspokaja swoje roszczenie z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości.

- Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i trafić do uzgodnień międzyresortowych w marcu. Zostanie też opublikowany na stronie Biuletynu Informacji Publicznej - zapowiedziała w rozmowie Maria Hiż z biura prasowego ministerstwa.

Michał Wydra ze Związku Banków Polskich powiedział, że odwrócony kredyt hipoteczny jest rozwiązaniem oczekiwanym przez dużą grupę osób starszych, które będą chciały poprawić swoją sytuację materialną.

- Musimy pamiętać, że rynek ten jest niszowy, więc popyt na tego rodzaju usługę nie będzie masowy. Odwrócony kredyt hipoteczny na pewno będzie się cieszył dużym zainteresowaniem - uważa Wydra.

Jego zdaniem wprowadzenie przepisów o odwróconym kredycie hipotecznym może być także korzystne dla budżetu, może skutkować zmniejszeniem liczby osób korzystających ze świadczeń społecznych. - Może też pozytywnie wpłynąć na ożywienie na rynku obrotu i zarządzania nieruchomościami - dodał.

Wydra zapewnił, że także banki będą zainteresowane świadczeniem tego typu usług, ale zastrzegł, że projektowane regulacje będą musiały zapewnić właściwą ochronę praw właścicieli nieruchomości, ich spadkobierców i wierzycieli. - Jeżeli to nie zostanie zrobione, to raczej żadna instytucja finansowa nie będzie ryzykowała swojej reputacji i oferowała taką usługę - powiedział.

Zgodnie z odpowiedzią MF na interpelację poselską, jednym z podstawowych założeń projektu ma być ograniczenie możliwości udzielania odwróconych kredytów hipotecznych wyłącznie do banków oraz innych instytucji ustawowo upoważnionych do udzielania kredytów, które podlegają nadzorowi finansowemu i posiadają odpowiednie wyposażenie kapitałowe.

Zdaniem resortu w polskim prawie nie ma obecnie przepisów regulujących odwrócony kredyt hipoteczny. Banki nie mogą oferować takiej usługi, ponieważ brakuje mechanizmów zapewniających skuteczne i szybkie zaspokojenie ich roszczeń po śmierci kredytobiorcy.

Na polskim rynku pojawił się natomiast instrument podobny do odwróconego kredytu hipotecznego, mający na celu wypłatę dożywotniej renty z nieruchomości. Oferowane rozwiązanie jest bowiem opartą na przepisach kodeksu cywilnego transakcją sprzedaży nieruchomości z prawem dożywocia. - Powyższe umowy oferowane są przez firmy spoza sektora finansowego, które nie podlegają szczególnym regulacjom ani nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego - wskazało MF w odpowiedzi na interpelację.

Źródło: interia.pl

Odwrócony kredyt hipoteczny - projekt w marcu

Odwrócony kredyt hipoteczny jest usługą finansową adresowaną do osób starszych, posiadających np. prawo własności nieruchomości czy użytkowania wieczystego. Banki przewidują, że popyt na odwrócone kredyty hipoteczne może być duży.
Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i przesłany do uzgodnień międzyresortowych w marcu - poinformowało biuro prasowe Ministerstwa Finansów.

Odwrotny charakter tego typu kredytów polega na tym, że osoba starsza otrzymuje od instytucji kredytującej wypłaty z tytułu zawartej umowy kredytu, najczęściej jednorazowo lub w formie świadczeń okresowych, których nie musi spłacać.

Jednocześnie kredytobiorca zachowuje posiadane prawo do nieruchomości aż do chwili swojej śmierci. Na nieruchomości ustanowiona zostaje hipoteka na rzecz instytucji kredytującej. Po śmierci kredytobiorcy instytucja kredytująca zaspokaja swoje roszczenie z kwoty uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości.

- Projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym powinien być gotowy i trafić do uzgodnień międzyresortowych w marcu. Zostanie też opublikowany na stronie Biuletynu Informacji Publicznej - zapowiedziała w rozmowie Maria Hiż z biura prasowego ministerstwa.

Michał Wydra ze Związku Banków Polskich powiedział, że odwrócony kredyt hipoteczny jest rozwiązaniem oczekiwanym przez dużą grupę osób starszych, które będą chciały poprawić swoją sytuację materialną.

- Musimy pamiętać, że rynek ten jest niszowy, więc popyt na tego rodzaju usługę nie będzie masowy. Odwrócony kredyt hipoteczny na pewno będzie się cieszył dużym zainteresowaniem - uważa Wydra.

Jego zdaniem wprowadzenie przepisów o odwróconym kredycie hipotecznym może być także korzystne dla budżetu, może skutkować zmniejszeniem liczby osób korzystających ze świadczeń społecznych. - Może też pozytywnie wpłynąć na ożywienie na rynku obrotu i zarządzania nieruchomościami - dodał.

Wydra zapewnił, że także banki będą zainteresowane świadczeniem tego typu usług, ale zastrzegł, że projektowane regulacje będą musiały zapewnić właściwą ochronę praw właścicieli nieruchomości, ich spadkobierców i wierzycieli. - Jeżeli to nie zostanie zrobione, to raczej żadna instytucja finansowa nie będzie ryzykowała swojej reputacji i oferowała taką usługę - powiedział.

Zgodnie z odpowiedzią MF na interpelację poselską, jednym z podstawowych założeń projektu ma być ograniczenie możliwości udzielania odwróconych kredytów hipotecznych wyłącznie do banków oraz innych instytucji ustawowo upoważnionych do udzielania kredytów, które podlegają nadzorowi finansowemu i posiadają odpowiednie wyposażenie kapitałowe.

Zdaniem resortu w polskim prawie nie ma obecnie przepisów regulujących odwrócony kredyt hipoteczny. Banki nie mogą oferować takiej usługi, ponieważ brakuje mechanizmów zapewniających skuteczne i szybkie zaspokojenie ich roszczeń po śmierci kredytobiorcy.

Na polskim rynku pojawił się natomiast instrument podobny do odwróconego kredytu hipotecznego, mający na celu wypłatę dożywotniej renty z nieruchomości. Oferowane rozwiązanie jest bowiem opartą na przepisach kodeksu cywilnego transakcją sprzedaży nieruchomości z prawem dożywocia. - Powyższe umowy oferowane są przez firmy spoza sektora finansowego, które nie podlegają szczególnym regulacjom ani nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego - wskazało MF w odpowiedzi na interpelację.

Źródło: interia.pl

APT: Apator chce wydać do 20 mln zł

W najbliższych latach zapowiada się wzrost zapotrzebowania na liczniki energii. Plan URE przewiduje wymianę 14 mln liczników energii elektrycznej w latach 2010-2017.

- Na poczet dywidendy z zysku za 2009 r. wypłacona została w grudniu 2009 roku zaliczka w wysokości 0,20 zł brutto na 1 akcję. Pozostała deklarowana kwota dywidendy, w wysokości 0,30 zł brutto na 1 akcję, zostanie wypłacona po zatwierdzeniu przez walne zgromadzenie Apator - napisano w komunikacie.

Apator planuje restrukturyzację w grupie, o szczegółach może poinformować w maju tego roku. Spółka ocenia, że pierwsze efekty i oszczędności pojawią się w 2012 roku. W 2010 roku Apator chce wydać do 20 mln zł na akwizycje, rozmawia w tej sprawie z różnymi firmami w kraju i za granicą - poinformował prezes spółki Janusz Niedźwiecki.

- Wkrótce można spodziewać się informacji o strategii grupy, która będzie przewidywać restrukturyzację - powiedział na czwartkowej konferencji prezes Apatora Janusz Niedźwiecki. - Do końca kwietnia chcemy podpisać umowę przedwstępną sprzedaży gruntu w Toruniu. To będzie pierwszy etap restrukturyzacji. Myślę, że o jej szczegółach możemy poinformować w maju - dodał prezes w rozmowie z PAP. Prezes nie powiedział, na czym będzie polegała restrukturyzacja, ani jakich oszczędności spodziewa się spółka. - Pierwszy rok, kiedy będzie widać efekty restrukturyzacji to może być rok 2012 - powiedział. Apator poinformował w czwartek w komunikacie, że ma zamiar sprzedać obecną siedzibę w Toruniu, a przeniesienie produkcji w nowe miejsce oraz nowa organizacja struktur może przynieść spółce oszczędności.

Źródło: interia.pl

APT: Apator chce wydać do 20 mln zł

W najbliższych latach zapowiada się wzrost zapotrzebowania na liczniki energii. Plan URE przewiduje wymianę 14 mln liczników energii elektrycznej w latach 2010-2017.

- Na poczet dywidendy z zysku za 2009 r. wypłacona została w grudniu 2009 roku zaliczka w wysokości 0,20 zł brutto na 1 akcję. Pozostała deklarowana kwota dywidendy, w wysokości 0,30 zł brutto na 1 akcję, zostanie wypłacona po zatwierdzeniu przez walne zgromadzenie Apator - napisano w komunikacie.

Apator planuje restrukturyzację w grupie, o szczegółach może poinformować w maju tego roku. Spółka ocenia, że pierwsze efekty i oszczędności pojawią się w 2012 roku. W 2010 roku Apator chce wydać do 20 mln zł na akwizycje, rozmawia w tej sprawie z różnymi firmami w kraju i za granicą - poinformował prezes spółki Janusz Niedźwiecki.

- Wkrótce można spodziewać się informacji o strategii grupy, która będzie przewidywać restrukturyzację - powiedział na czwartkowej konferencji prezes Apatora Janusz Niedźwiecki. - Do końca kwietnia chcemy podpisać umowę przedwstępną sprzedaży gruntu w Toruniu. To będzie pierwszy etap restrukturyzacji. Myślę, że o jej szczegółach możemy poinformować w maju - dodał prezes w rozmowie z PAP. Prezes nie powiedział, na czym będzie polegała restrukturyzacja, ani jakich oszczędności spodziewa się spółka. - Pierwszy rok, kiedy będzie widać efekty restrukturyzacji to może być rok 2012 - powiedział. Apator poinformował w czwartek w komunikacie, że ma zamiar sprzedać obecną siedzibę w Toruniu, a przeniesienie produkcji w nowe miejsce oraz nowa organizacja struktur może przynieść spółce oszczędności.

Źródło: interia.pl

Kupujący nie chcą parteru i ślepych kuchni

Wysokie piętro, ale nie ostatnie, kameralne osiedle, oddzielne wejście do każdego pomieszczenia, dobra infrastruktura - to według doradców Home Broker najbardziej pożądane cechy mieszkań. Na drugim biegunie mamy mieszkania na parterze, bez balkonu, w amfiladzie, ze ślepą kuchnią i położone od strony północnej.
- Najważniejszym parametrem mieszkania, często przesądzającym o jego atrakcyjności, jest lokalizacja - mówi Mateusz Placek, doradca Home Broker z Wrocławia. Chodzi o dobrą komunikację, czyli np. szybki dojazd do centrum, bliskość sklepów, szkół czy przedszkoli, a także terenów rekreacyjnych. Nawet w obrębie jednej dzielnicy mieszkanie położone w lokalizacji uważanej za dobrą może być droższe o 20-30 proc. Przykładowo, 3-pokojowe mieszkanie na Ursynowie o powierzchni 87,5m2, położone przy bardzo popularnej Alei Komisji Edukacji Narodowej kosztuje 8609zł/m2. Lokal jest w stanie deweloperskim i znajduje się w nowym bloku o wysokim standardzie. Gdyby natomiast zrezygnować z bliskości metra i wybrać nowe, kameralne, osiedle na trudno dostępnej Białołęce, cena za lokal o prawie identycznej powierzchni spadnie do 6818zł/m2. Nie jest to przykład ekstremalny, ale nawet tu niezbędna jest dopłata do lepszej lokalizacji na poziomie 26 proc.

Im wyżej, tym lepiej

- Mieszkania, które cieszą się największym powodzeniem, to lokale z oddzielnym wejściem do każdego pomieszczenia, czyli rozkładowe - mówi Rafał Gójski, doradca Home Broker z Warszawy. W nowym budownictwie obowiązuje zasada, że im wyższe piętro, tym lepiej. Średnio o ponad 8 proc. więcej należy obecnie zapłacić za wyższe piętro w jednej z inwestycji na Woli. Na najniższym piętrze lokal dwupokojowy kosztuje średnio 7330zł/m2, podczas gdy na piątym piętrze średnia cena wzrasta do 7923zł/m2. W przypadku starego budownictwa czy wielkiej płyty ostatnie piętra nie są jednak pożądane ze względu na wysokie temperatury latem i utratę ciepła zimą.

Cena w limicie "Rodziny na swoim"

Klienci chętniej wybierają kameralne osiedla niż blokowiska. Za przeprowadzkę z mieszkania w wielkiej płycie, do mieszkania w nowym budynku po drugiej stronie ulicy trzeba czasem dopłacić ponad 50 proc. ceny każdego metra kwadratowego. Dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 36,6m2 w bloku z 1968 roku na ulicy Bruna kosztuje bowiem 321 tys. zł. Na sąsiednim osiedlu - ulicy Chodkiewicza - mieszkanie o identycznym metrażu w nowym budynku (wykończone) kosztuje natomiast 495 tys. zł. Kupujący wymagają ponadto, aby mieszkanie miało balkon. W ostatnich miesiącach pożądaną cechą stało się również to, aby cena mieszkania umożliwiła skorzystanie z preferencyjnego kredytu w ramach programu "Rodzina na swoim".

Garaż nie zawsze pożądany

Różnie bywa natomiast z garażem. W przypadku mieszkań 3-pokojowych i większych w nowym budownictwie, garaż jest standardem. Jednak w przypadku mniejszych lokali nie zawsze jest pożądany, gdyż podnosi cenę o 5-10 proc. - Część klientów woli zaoszczędzić taką kwotę i przeznaczyć ją na wykończenie mieszkania - wyjaśnia R. Gójski. Mateusz Placek dodaje z kolei, że klienta można czasem skusić dodatkowymi "bonusami", takimi, jak komórki lokatorskie, tarasy czy ogródki, aczkolwiek - podobnie jak w przypadku garaży - nie są to najważniejsze cechy mieszkania.

Bez balkonu = taniej

Zdecydowanie najbardziej niepożądane cechy mieszkania to z kolei: parter, brak balkonu, amfilada oraz ślepa kuchnia. - Kupujący często odrzucają też mieszkania usytuowane od strony północnej, zwłaszcza jeśli są to małe lokale z oknami wychodzącymi na jedną stronę budynku - ocenia Rafał Gójski. Różnie bywa natomiast z położeniem w ruchliwym, głośnym miejscu. Są bowiem osoby, którym to nie przeszkadza, zwłaszcza, jeśli mieszkanie położone jest w centrum. Bliskość ruchliwej ulicy może jednak obniżyć cenę mieszkania 10-20 proc., a nawet więcej, w przypadku lokalizacji na obrzeżach miast, gdzie zwykle ucieka się przed zgiełkiem.

Jak przygotować mieszkanie dla sprzedaży, aby zwiększyć szanse znalezienia nabywcy

Sprzedając mieszkanie nie mamy wpływu na jego lokalizację, piętro, rozkład czy fakt posiadania balkonu. Od drobnych rzeczy zależeć może jednak to, jak szybko lokal znajdzie nabywcę. Ewa Mieszkowska, doradca Home Broker, radzi, jak przygotować mieszkanie do sprzedaży.

Oczywistą sprawą może wydać się to, że przed prezentacją mieszkania kupującym trzeba je dokładnie posprzątać i wywietrzyć. Sprzedający nie zawsze jednak o tym pamiętają. Kolejna ważna czynność, to umycie okien i powieszenie czystych, jasnych firanek. Dotyczy to także mieszkań przeznaczonych do remontu. Mieszkanie z czystymi oknami wygląda bowiem na lepiej doświetlone. Poza tym, prezentacji powinno się dokonywać o takiej porze dnia, kiedy można najbardziej wyeksponować korzystne cechy mieszkania. Przykładowo, lokal z widokiem na ruchliwe city - w nocy, a mieszkanie z widokiem na tereny zielone - w dzień, najlepiej wtedy, gdy jest najwięcej słońca.

Kolejny ważny element to sposób zachowania sprzedających, ich otwartość, komunikatywność. Z takimi osobami chętniej dobija się targu. Sprzedający powinien sam udzielać ważnych informacji, nie czekając na pytania kupujących. Wielu pozytywnych cech nie widać, jeśli kupujący o tym nie powiedzą, np. sprawnego zarządcy budynku czy miłego sąsiedztwa.

Przed sprzedażą warto założyć księgę wieczysta, jeśli mieszkanie jej nie ma. Niekoniecznie chodzi o możliwość zakupu mieszkania na kredyt. Wielu klientów nie chce nawet oglądać mieszkań bez księgi wieczystej.

Nie ma natomiast jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy warto remontować mieszkanie przed sprzedażą. Są bowiem klienci, którzy kupują tylko lokale do remontu. Z kolei osoby, które kupują mieszkania w celach inwestycyjnych, zwykle wolą, aby było już wykończone.

 

Źródło: interia.pl

Kupujący nie chcą parteru i ślepych kuchni

Wysokie piętro, ale nie ostatnie, kameralne osiedle, oddzielne wejście do każdego pomieszczenia, dobra infrastruktura - to według doradców Home Broker najbardziej pożądane cechy mieszkań. Na drugim biegunie mamy mieszkania na parterze, bez balkonu, w amfiladzie, ze ślepą kuchnią i położone od strony północnej.
- Najważniejszym parametrem mieszkania, często przesądzającym o jego atrakcyjności, jest lokalizacja - mówi Mateusz Placek, doradca Home Broker z Wrocławia. Chodzi o dobrą komunikację, czyli np. szybki dojazd do centrum, bliskość sklepów, szkół czy przedszkoli, a także terenów rekreacyjnych. Nawet w obrębie jednej dzielnicy mieszkanie położone w lokalizacji uważanej za dobrą może być droższe o 20-30 proc. Przykładowo, 3-pokojowe mieszkanie na Ursynowie o powierzchni 87,5m2, położone przy bardzo popularnej Alei Komisji Edukacji Narodowej kosztuje 8609zł/m2. Lokal jest w stanie deweloperskim i znajduje się w nowym bloku o wysokim standardzie. Gdyby natomiast zrezygnować z bliskości metra i wybrać nowe, kameralne, osiedle na trudno dostępnej Białołęce, cena za lokal o prawie identycznej powierzchni spadnie do 6818zł/m2. Nie jest to przykład ekstremalny, ale nawet tu niezbędna jest dopłata do lepszej lokalizacji na poziomie 26 proc.

Im wyżej, tym lepiej

- Mieszkania, które cieszą się największym powodzeniem, to lokale z oddzielnym wejściem do każdego pomieszczenia, czyli rozkładowe - mówi Rafał Gójski, doradca Home Broker z Warszawy. W nowym budownictwie obowiązuje zasada, że im wyższe piętro, tym lepiej. Średnio o ponad 8 proc. więcej należy obecnie zapłacić za wyższe piętro w jednej z inwestycji na Woli. Na najniższym piętrze lokal dwupokojowy kosztuje średnio 7330zł/m2, podczas gdy na piątym piętrze średnia cena wzrasta do 7923zł/m2. W przypadku starego budownictwa czy wielkiej płyty ostatnie piętra nie są jednak pożądane ze względu na wysokie temperatury latem i utratę ciepła zimą.

Cena w limicie "Rodziny na swoim"

Klienci chętniej wybierają kameralne osiedla niż blokowiska. Za przeprowadzkę z mieszkania w wielkiej płycie, do mieszkania w nowym budynku po drugiej stronie ulicy trzeba czasem dopłacić ponad 50 proc. ceny każdego metra kwadratowego. Dwupokojowe mieszkanie o powierzchni 36,6m2 w bloku z 1968 roku na ulicy Bruna kosztuje bowiem 321 tys. zł. Na sąsiednim osiedlu - ulicy Chodkiewicza - mieszkanie o identycznym metrażu w nowym budynku (wykończone) kosztuje natomiast 495 tys. zł. Kupujący wymagają ponadto, aby mieszkanie miało balkon. W ostatnich miesiącach pożądaną cechą stało się również to, aby cena mieszkania umożliwiła skorzystanie z preferencyjnego kredytu w ramach programu "Rodzina na swoim".

Garaż nie zawsze pożądany

Różnie bywa natomiast z garażem. W przypadku mieszkań 3-pokojowych i większych w nowym budownictwie, garaż jest standardem. Jednak w przypadku mniejszych lokali nie zawsze jest pożądany, gdyż podnosi cenę o 5-10 proc. - Część klientów woli zaoszczędzić taką kwotę i przeznaczyć ją na wykończenie mieszkania - wyjaśnia R. Gójski. Mateusz Placek dodaje z kolei, że klienta można czasem skusić dodatkowymi "bonusami", takimi, jak komórki lokatorskie, tarasy czy ogródki, aczkolwiek - podobnie jak w przypadku garaży - nie są to najważniejsze cechy mieszkania.

Bez balkonu = taniej

Zdecydowanie najbardziej niepożądane cechy mieszkania to z kolei: parter, brak balkonu, amfilada oraz ślepa kuchnia. - Kupujący często odrzucają też mieszkania usytuowane od strony północnej, zwłaszcza jeśli są to małe lokale z oknami wychodzącymi na jedną stronę budynku - ocenia Rafał Gójski. Różnie bywa natomiast z położeniem w ruchliwym, głośnym miejscu. Są bowiem osoby, którym to nie przeszkadza, zwłaszcza, jeśli mieszkanie położone jest w centrum. Bliskość ruchliwej ulicy może jednak obniżyć cenę mieszkania 10-20 proc., a nawet więcej, w przypadku lokalizacji na obrzeżach miast, gdzie zwykle ucieka się przed zgiełkiem.

Jak przygotować mieszkanie dla sprzedaży, aby zwiększyć szanse znalezienia nabywcy

Sprzedając mieszkanie nie mamy wpływu na jego lokalizację, piętro, rozkład czy fakt posiadania balkonu. Od drobnych rzeczy zależeć może jednak to, jak szybko lokal znajdzie nabywcę. Ewa Mieszkowska, doradca Home Broker, radzi, jak przygotować mieszkanie do sprzedaży.

Oczywistą sprawą może wydać się to, że przed prezentacją mieszkania kupującym trzeba je dokładnie posprzątać i wywietrzyć. Sprzedający nie zawsze jednak o tym pamiętają. Kolejna ważna czynność, to umycie okien i powieszenie czystych, jasnych firanek. Dotyczy to także mieszkań przeznaczonych do remontu. Mieszkanie z czystymi oknami wygląda bowiem na lepiej doświetlone. Poza tym, prezentacji powinno się dokonywać o takiej porze dnia, kiedy można najbardziej wyeksponować korzystne cechy mieszkania. Przykładowo, lokal z widokiem na ruchliwe city - w nocy, a mieszkanie z widokiem na tereny zielone - w dzień, najlepiej wtedy, gdy jest najwięcej słońca.

Kolejny ważny element to sposób zachowania sprzedających, ich otwartość, komunikatywność. Z takimi osobami chętniej dobija się targu. Sprzedający powinien sam udzielać ważnych informacji, nie czekając na pytania kupujących. Wielu pozytywnych cech nie widać, jeśli kupujący o tym nie powiedzą, np. sprawnego zarządcy budynku czy miłego sąsiedztwa.

Przed sprzedażą warto założyć księgę wieczysta, jeśli mieszkanie jej nie ma. Niekoniecznie chodzi o możliwość zakupu mieszkania na kredyt. Wielu klientów nie chce nawet oglądać mieszkań bez księgi wieczystej.

Nie ma natomiast jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy warto remontować mieszkanie przed sprzedażą. Są bowiem klienci, którzy kupują tylko lokale do remontu. Z kolei osoby, które kupują mieszkania w celach inwestycyjnych, zwykle wolą, aby było już wykończone.

 

Źródło: interia.pl

Kondycja konsumentów martwi coraz bardziej

W kontekście lutowego badania koniunktury w naszej gospodarce, jak również styczniowych sprzedaży detalicznej i bezrobocia, zrozumiała staje się słabość warszawskiego parkietu w ostatnim czasie. Wszystkie te doniesienia wskazują na ograniczone tempo poprawy sytuacji gospodarczej.

Wskaźniki koniunktury potwierdzają zróżnicowaną kondycję poszczególnych branż. O ile w przemyśle widać nadal poprawę (choć i tu mamy duże podziały między producentami z różnych działów), to już handel i budownictwo budzą niepokój. Taką samą polaryzację mamy w usługach, gdzie w sektorze finansowym sytuacja jest bardzo dobra, ale w działalności gastronomicznej, związanej z zakwaterowaniem, transportem, czy magazynowaniem jest źle.

Styczniowe dane wskazują też wyraźnie na konieczność zmiany myślenia o gospodarce. Dziś już nie jest tak istotne, w jakim stopniu podniesie się produkcja, ale czy spotka się to z wystarczającym popytem ze strony konsumentów. Spadek styczniowej sprzedaży detalicznej w ujęciu realnym w naszym kraju, czy znaczące pogorszenie nastrojów amerykańskich konsumentów w lutym, każą mieć co do tego wątpliwości.

Wtorkowe notowania na naszym parkiecie niczego jeszcze nie rozstrzygnęły, ale zniżkę notowań można traktować jako krok w stronę kontynuacji ruchu w dół, który może sprowadzić indeks WIG w rejon przynajmniej 35 tys. pkt. Oceniamy, że taki scenariusz byłby korzystny dla regularnie inwestujących w akcje. Pozwalałby na ich skupowanie po niższych, bardziej atrakcyjnych cenach.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

Oceny koniunktury w naszym kraju w lutym, podobnie jak w poprzednich miesiącach, były bardzo zróżnicowane, co ogranicza oczekiwania dotyczące skali i tempa ożywienia gospodarczego Choć słabą sprzedaż detaliczną w styczniu w Polsce można w pewnym stopniu tłumaczyć czynnikami jednorazowymi, to jednocześnie te dane potwierdziły słabnięcie kondycji konsumentów, jakie było widać już w poprzednich miesiącach.

Rynki nieruchomości

Luty nie przyniósł poprawy ocen koniunktury przez przedstawicieli branży budowlanej w Polsce. Podobnie jak miesiąc wcześniej o 15 pkt proc. więcej przedsiębiorstw wskazywało na jej pogarszanie się niż poprawę. Po 2 pkt proc. podniósł się zarówno odsetek tych, którzy sygnalizują regres, jak i polepszenie sytuacji. Pierwszych jest w tym miesiącu 30 proc., drugich-15 proc. Przedsiębiorcy notują dalszy spadek produkcji oraz portfela zamówień. Wpływ na to mają niekorzystne warunki atmosferyczne. Natomiast zbliżająca się wiosna powoduje nieznaczny optymizm w zakresie portfela zamówień w perspektywie najbliższych 3 miesięcy. Wykorzystanie mocy produkcyjnych w branży budowlanej spadło 56 proc. w porównaniu z 71 proc. rok wcześniej.

W Ameryce natomiast indeks S&P/Case Schiller przyniósł kolejny spadek cen domów w skali roku. W grudniu wyniósł 3,1 proc. i był najmniejszy od maja 2007 r. Wciąż zatem negatywne tendencje w zakresie cen domów mają miejsce.

Katarzyna Siwek, Home Broker

źródło informacji: Informacja prasowa

Kondycja konsumentów martwi coraz bardziej

W kontekście lutowego badania koniunktury w naszej gospodarce, jak również styczniowych sprzedaży detalicznej i bezrobocia, zrozumiała staje się słabość warszawskiego parkietu w ostatnim czasie. Wszystkie te doniesienia wskazują na ograniczone tempo poprawy sytuacji gospodarczej.

Wskaźniki koniunktury potwierdzają zróżnicowaną kondycję poszczególnych branż. O ile w przemyśle widać nadal poprawę (choć i tu mamy duże podziały między producentami z różnych działów), to już handel i budownictwo budzą niepokój. Taką samą polaryzację mamy w usługach, gdzie w sektorze finansowym sytuacja jest bardzo dobra, ale w działalności gastronomicznej, związanej z zakwaterowaniem, transportem, czy magazynowaniem jest źle.

Styczniowe dane wskazują też wyraźnie na konieczność zmiany myślenia o gospodarce. Dziś już nie jest tak istotne, w jakim stopniu podniesie się produkcja, ale czy spotka się to z wystarczającym popytem ze strony konsumentów. Spadek styczniowej sprzedaży detalicznej w ujęciu realnym w naszym kraju, czy znaczące pogorszenie nastrojów amerykańskich konsumentów w lutym, każą mieć co do tego wątpliwości.

Wtorkowe notowania na naszym parkiecie niczego jeszcze nie rozstrzygnęły, ale zniżkę notowań można traktować jako krok w stronę kontynuacji ruchu w dół, który może sprowadzić indeks WIG w rejon przynajmniej 35 tys. pkt. Oceniamy, że taki scenariusz byłby korzystny dla regularnie inwestujących w akcje. Pozwalałby na ich skupowanie po niższych, bardziej atrakcyjnych cenach.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

Oceny koniunktury w naszym kraju w lutym, podobnie jak w poprzednich miesiącach, były bardzo zróżnicowane, co ogranicza oczekiwania dotyczące skali i tempa ożywienia gospodarczego Choć słabą sprzedaż detaliczną w styczniu w Polsce można w pewnym stopniu tłumaczyć czynnikami jednorazowymi, to jednocześnie te dane potwierdziły słabnięcie kondycji konsumentów, jakie było widać już w poprzednich miesiącach.

Rynki nieruchomości

Luty nie przyniósł poprawy ocen koniunktury przez przedstawicieli branży budowlanej w Polsce. Podobnie jak miesiąc wcześniej o 15 pkt proc. więcej przedsiębiorstw wskazywało na jej pogarszanie się niż poprawę. Po 2 pkt proc. podniósł się zarówno odsetek tych, którzy sygnalizują regres, jak i polepszenie sytuacji. Pierwszych jest w tym miesiącu 30 proc., drugich-15 proc. Przedsiębiorcy notują dalszy spadek produkcji oraz portfela zamówień. Wpływ na to mają niekorzystne warunki atmosferyczne. Natomiast zbliżająca się wiosna powoduje nieznaczny optymizm w zakresie portfela zamówień w perspektywie najbliższych 3 miesięcy. Wykorzystanie mocy produkcyjnych w branży budowlanej spadło 56 proc. w porównaniu z 71 proc. rok wcześniej.

W Ameryce natomiast indeks S&P/Case Schiller przyniósł kolejny spadek cen domów w skali roku. W grudniu wyniósł 3,1 proc. i był najmniejszy od maja 2007 r. Wciąż zatem negatywne tendencje w zakresie cen domów mają miejsce.

Katarzyna Siwek, Home Broker

źródło informacji: Informacja prasowa

"Rodzinie na Swoim" najłatwiej w Łodzi

Bank Gospodarstwa Krajowego, odpowiedzialny za program "Rodzina na Swoim" zapowiada, że w 2010 roku wartość kredytów z dopłatami do odsetek wzrośnie w porównaniu z minionym rokiem o około 40 proc. i przekroczy 7,5 mld zł. Gold Finance i redNet Consulting, firma monitorująca rynek nieruchomości sprawdzili, w których miastach największe są szanse na skorzystanie z kredytów z dopłatami do odsetek.

Z 7 największych aglomeracji w Polsce obecnie największy wybór nowych mieszkań z ceną poniżej limitu wyznaczonego w programie "Rodzina na Swoim", mają Łodzianie. Niemal z cudem graniczy dobranie do swoich potrzeb nowego mieszkania w Krakowie. Łatwo nie mają też mieszkańcy Katowic.

W Warszawie i Wrocławiu co trzecie mieszkanie nadaje się do programu "Rodzina na Swoim"

Cenę poniżej maksymalnego limitu wyznaczonego przez program "Rodzina na Swoim" ma w Łodzi niemal 6 na 10 wystawionych przez deweloperów mieszkań. Nieźle przebierać można również w odpowiednich ofertach mieszkań o powierzchni do 75 m. kw. w Gdańsku i Poznaniu. Tam cenę metra kw. niższą od maksimum wyznaczonego dla "Rodziny na Swoim" ma prawie połowa lokali - wynika ze wspólnego raportu Gold Finance i redNet Consulting. W środku statystyk znalazły się Wrocław i Warszawa, gdzie prawie co trzecie mieszkanie ma cenę niższą niż maksimum wyznaczone w programie.


Goldfinance

Nie lada wyczynem jest natomiast znalezienie odpowiedniego nowego mieszkania kwalifikującego się na kredyt z dopłatami w Krakowie. W grodzie Kraka tylko co dziesiąte nowe mieszkanie ma cenę m. kw. nie przekraczającą limitu wyznaczonego dla kredytów z dopłatami do odsetek, czyli 6055 zł.

Z 7 największych aglomeracji w kraju, również w Katowicach jest trudno o mieszkanie kwalifikujące się do kredytu z dopłatami. Tutaj na wszystkie oferowane na rynku odpowiednią cenę ma co czwarte.

W Krakowie warunki programu Rodzina na Swoim zupełnie rozmijają się z realiami

O roli, jaką ma szansę odegrać w poszczególnych aglomeracjach program "Rodzina na Swoim" świadczy również średnia cena, po jakiej zawierane są transakcje sprzedaży. W trzech aglomeracjach w styczniu była ona wyższa od limitu w ramach programu "Rodzina na Swoim", a w czterech niższa.

Tu znów najgorzej wypada Kraków. W Krakowie dochodzi do największych rozbieżności między limitem wyznaczonym w programie "Rodzina na Swoim", a faktycznymi transakcjami. Limit cenowy mieszkania dla kredytów z dopłatami wynosi 6055 zł za m. kw. i jest niższy niż wyznaczony dla Warszawy, Poznania, Wrocławia i Gdańska. Tymczasem średnia cena m. kw. w umowach sprzedaży wynosiła 7068 zł i była drugą co do wysokości po warszawskiej. Nieco mniejszy rozrzut panował w styczniu w Warszawie. Średnia cena metra w transakcjach wyniosła 8388 zł, podczas gdy limit w "Rodzinie na Swoim" to 7699 zł. Ceny transakcyjne przebijają też limity cenowe z programu we Wrocławiu. Dużo lepsze rokowania mamy dla mieszkańców Poznania, Łodzi, Katowic i Gdańska. W każdym z tych miast średnia cena transakcji sprzedaży mieszkań była w styczniu niższa niż limity cenowe mieszkań wyznaczone dla kredytów z dopłatami. W Gdańsku było to możliwe dzięki podwyższeniu na początku roku ceny limitu z 5744 do 6487 zł.


Goldfinance

Za chwilę już 19 banków będzie oferowało kredyty z dopłatami

Jak informuje Bank Gospodarstwa Krajowego, odpowiedzialny za program "Rodzina na Swoim" w styczniu 2010 r. z kredytów zapewniających dopłaty do odsetek skorzystało blisko 2 300 osób. Pożyczyły one 421 367 tys. zł. Jeśli zestawić te wyniki z osiągnięciami z grudnia ubiegłego roku (ok. 3 tys. osób pożyczyło 530 mln zł), to styczniowe dane nie wypadają spektakularnie. Ale tradycyjnie początek roku nie jest szczególnie dynamiczny ani na rynku nieruchomości, ani też na rynku kredytowym. W styczniu 2009 r. z kredytu z dopłatami do odsetek skorzystało zaledwie 700 osób. Podpisały one umowy na ok. 100 mln zł.

W ciągu całego minionego roku udzielonych zostało prawie 31 tys. preferencyjnych kredytów na kwotę 5,417 mld zł. Przewiduje się, że w tym roku będzie ich około 40 proc. więcej. W tej chwili kredyt w ramach programu "Rodzina na swoim" oferuje 17 banków, a BGK jest w trakcie podpisywania umowy z dwoma kolejnymi.

Banki oferujące kredyt "Rodzina na swoim":

1. Alior Bank S.A.

2. Allianz Bank Polska S.A.

3. Bank BPH S.A.

4. Bank Gospodarki Żywnościowej S.A.

5. Bank Handlowy w Warszawie S.A.

6. Bank Pekao S.A.

7. Bank Pocztowy SA

8. Bank Polskiej Spółdzielczości S.A.

9. Bank Zachodni WBK S.A.

10. Euro Bank S.A.

11. Getin Noble Bank SA

12. Gospodarczy Bank Wielkopolski S.A.

13. Lukas Bank S.A.

14. Mazowiecki Bank Regionalny S.A.

15. Multi Bank S.A. (BRE Bank S.A.)

16. Pekao Bank Hipoteczny S.A.

17. PKO Bank Polski S.A.

Dla kogo ta propozycja

Kredyt z dopłatami kierowany jest do małżeństw lub osób samotnie wychowujących dziecko pod warunkiem, że nie są właścicielami nieruchomości. Kredytowany jest zakup mieszkania, którego maksymalna powierzchnia nie przekracza 75 m kw. (dopłaty są tylko dla 50 m. kw.) oraz dom, którego powierzchnia użytkowa nie przekracza 140 m. kw. (dopłaty są tylko dla 70 m. kw.). Państwo dopłaca połowę odsetek przez pierwszych 8 lat trwania kredytu. Obecnie współfinansuje odsetki w wysokości 6,2 proc.

Halina Kochalska, Analityk Gold Finance

źródło informacji: Goldfinance

"Rodzinie na Swoim" najłatwiej w Łodzi

Bank Gospodarstwa Krajowego, odpowiedzialny za program "Rodzina na Swoim" zapowiada, że w 2010 roku wartość kredytów z dopłatami do odsetek wzrośnie w porównaniu z minionym rokiem o około 40 proc. i przekroczy 7,5 mld zł. Gold Finance i redNet Consulting, firma monitorująca rynek nieruchomości sprawdzili, w których miastach największe są szanse na skorzystanie z kredytów z dopłatami do odsetek.

Z 7 największych aglomeracji w Polsce obecnie największy wybór nowych mieszkań z ceną poniżej limitu wyznaczonego w programie "Rodzina na Swoim", mają Łodzianie. Niemal z cudem graniczy dobranie do swoich potrzeb nowego mieszkania w Krakowie. Łatwo nie mają też mieszkańcy Katowic.

W Warszawie i Wrocławiu co trzecie mieszkanie nadaje się do programu "Rodzina na Swoim"

Cenę poniżej maksymalnego limitu wyznaczonego przez program "Rodzina na Swoim" ma w Łodzi niemal 6 na 10 wystawionych przez deweloperów mieszkań. Nieźle przebierać można również w odpowiednich ofertach mieszkań o powierzchni do 75 m. kw. w Gdańsku i Poznaniu. Tam cenę metra kw. niższą od maksimum wyznaczonego dla "Rodziny na Swoim" ma prawie połowa lokali - wynika ze wspólnego raportu Gold Finance i redNet Consulting. W środku statystyk znalazły się Wrocław i Warszawa, gdzie prawie co trzecie mieszkanie ma cenę niższą niż maksimum wyznaczone w programie.


Goldfinance

Nie lada wyczynem jest natomiast znalezienie odpowiedniego nowego mieszkania kwalifikującego się na kredyt z dopłatami w Krakowie. W grodzie Kraka tylko co dziesiąte nowe mieszkanie ma cenę m. kw. nie przekraczającą limitu wyznaczonego dla kredytów z dopłatami do odsetek, czyli 6055 zł.

Z 7 największych aglomeracji w kraju, również w Katowicach jest trudno o mieszkanie kwalifikujące się do kredytu z dopłatami. Tutaj na wszystkie oferowane na rynku odpowiednią cenę ma co czwarte.

W Krakowie warunki programu Rodzina na Swoim zupełnie rozmijają się z realiami

O roli, jaką ma szansę odegrać w poszczególnych aglomeracjach program "Rodzina na Swoim" świadczy również średnia cena, po jakiej zawierane są transakcje sprzedaży. W trzech aglomeracjach w styczniu była ona wyższa od limitu w ramach programu "Rodzina na Swoim", a w czterech niższa.

Tu znów najgorzej wypada Kraków. W Krakowie dochodzi do największych rozbieżności między limitem wyznaczonym w programie "Rodzina na Swoim", a faktycznymi transakcjami. Limit cenowy mieszkania dla kredytów z dopłatami wynosi 6055 zł za m. kw. i jest niższy niż wyznaczony dla Warszawy, Poznania, Wrocławia i Gdańska. Tymczasem średnia cena m. kw. w umowach sprzedaży wynosiła 7068 zł i była drugą co do wysokości po warszawskiej. Nieco mniejszy rozrzut panował w styczniu w Warszawie. Średnia cena metra w transakcjach wyniosła 8388 zł, podczas gdy limit w "Rodzinie na Swoim" to 7699 zł. Ceny transakcyjne przebijają też limity cenowe z programu we Wrocławiu. Dużo lepsze rokowania mamy dla mieszkańców Poznania, Łodzi, Katowic i Gdańska. W każdym z tych miast średnia cena transakcji sprzedaży mieszkań była w styczniu niższa niż limity cenowe mieszkań wyznaczone dla kredytów z dopłatami. W Gdańsku było to możliwe dzięki podwyższeniu na początku roku ceny limitu z 5744 do 6487 zł.


Goldfinance

Za chwilę już 19 banków będzie oferowało kredyty z dopłatami

Jak informuje Bank Gospodarstwa Krajowego, odpowiedzialny za program "Rodzina na Swoim" w styczniu 2010 r. z kredytów zapewniających dopłaty do odsetek skorzystało blisko 2 300 osób. Pożyczyły one 421 367 tys. zł. Jeśli zestawić te wyniki z osiągnięciami z grudnia ubiegłego roku (ok. 3 tys. osób pożyczyło 530 mln zł), to styczniowe dane nie wypadają spektakularnie. Ale tradycyjnie początek roku nie jest szczególnie dynamiczny ani na rynku nieruchomości, ani też na rynku kredytowym. W styczniu 2009 r. z kredytu z dopłatami do odsetek skorzystało zaledwie 700 osób. Podpisały one umowy na ok. 100 mln zł.

W ciągu całego minionego roku udzielonych zostało prawie 31 tys. preferencyjnych kredytów na kwotę 5,417 mld zł. Przewiduje się, że w tym roku będzie ich około 40 proc. więcej. W tej chwili kredyt w ramach programu "Rodzina na swoim" oferuje 17 banków, a BGK jest w trakcie podpisywania umowy z dwoma kolejnymi.

Banki oferujące kredyt "Rodzina na swoim":

1. Alior Bank S.A.

2. Allianz Bank Polska S.A.

3. Bank BPH S.A.

4. Bank Gospodarki Żywnościowej S.A.

5. Bank Handlowy w Warszawie S.A.

6. Bank Pekao S.A.

7. Bank Pocztowy SA

8. Bank Polskiej Spółdzielczości S.A.

9. Bank Zachodni WBK S.A.

10. Euro Bank S.A.

11. Getin Noble Bank SA

12. Gospodarczy Bank Wielkopolski S.A.

13. Lukas Bank S.A.

14. Mazowiecki Bank Regionalny S.A.

15. Multi Bank S.A. (BRE Bank S.A.)

16. Pekao Bank Hipoteczny S.A.

17. PKO Bank Polski S.A.

Dla kogo ta propozycja

Kredyt z dopłatami kierowany jest do małżeństw lub osób samotnie wychowujących dziecko pod warunkiem, że nie są właścicielami nieruchomości. Kredytowany jest zakup mieszkania, którego maksymalna powierzchnia nie przekracza 75 m kw. (dopłaty są tylko dla 50 m. kw.) oraz dom, którego powierzchnia użytkowa nie przekracza 140 m. kw. (dopłaty są tylko dla 70 m. kw.). Państwo dopłaca połowę odsetek przez pierwszych 8 lat trwania kredytu. Obecnie współfinansuje odsetki w wysokości 6,2 proc.

Halina Kochalska, Analityk Gold Finance

źródło informacji: Goldfinance

Jedna stawka ryczałtu dla najmu

Sejm przyjął kolejną korzystną zmianę w opodatkowaniu najmu ryczałtem dotyczącą terminu wyboru tej formy opodatkowania przez wynajmujących – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, początek 2010 r. przyniósł korzystne zmiany dla podatników, którzy osiągają przychody z najmu prywatnego, tzw. niezwiązanego z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zmiany te dotyczą opodatkowania wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym. Ta forma opodatkowania, oprócz ogólnych zasad rozliczeń, tzn. według skali podatkowej, może mieć zastosowanie do opodatkowania umów najmu. Z początkiem roku ujednolicona została stawka ryczałtu dla najmu i wynosi ona obecnie 8,5 proc. Tym samym zlikwidowana została podwyższona 20-proc. stawka, którą należało stosować w przypadku gdy przychody wynajmującego przekroczyły określony limit.
 
Kolejną korzystną zmianę w zakresie opodatkowania umów wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym Sejm uchwalił na posiedzeniu 19 lutego 2010 r. - podaje dziennik. Polega ona na zmianie terminu na wybór tej formy opodatkowania przez podatników, którzy rozpoczynają wynajem w trakcie roku podatkowego. Dzięki wprowadzanej zmianie podatnicy rozpoczynający wynajem w trakcie roku podatkowego będą mogli zawiadomić urząd skarbowy o wyborze ryczałtu ewidencjonowanego do 20 dnia następnego miesiąca, następującego po miesiącu, w którym osiągnęli pierwszy przychód. Obecnie muszą to zrobić najpóźniej w dniu otrzymania pierwszego przychodu, w tym również zaliczki czy przedpłaty na poczet czynszu. Nowy termin na wybór ryczałtu będzie miał zastosowanie do przychodów z umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Jedna stawka ryczałtu dla najmu

Sejm przyjął kolejną korzystną zmianę w opodatkowaniu najmu ryczałtem dotyczącą terminu wyboru tej formy opodatkowania przez wynajmujących – informuje „Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy dalej, początek 2010 r. przyniósł korzystne zmiany dla podatników, którzy osiągają przychody z najmu prywatnego, tzw. niezwiązanego z prowadzoną działalnością gospodarczą. Zmiany te dotyczą opodatkowania wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym. Ta forma opodatkowania, oprócz ogólnych zasad rozliczeń, tzn. według skali podatkowej, może mieć zastosowanie do opodatkowania umów najmu. Z początkiem roku ujednolicona została stawka ryczałtu dla najmu i wynosi ona obecnie 8,5 proc. Tym samym zlikwidowana została podwyższona 20-proc. stawka, którą należało stosować w przypadku gdy przychody wynajmującego przekroczyły określony limit.
 
Kolejną korzystną zmianę w zakresie opodatkowania umów wynajmu ryczałtem ewidencjonowanym Sejm uchwalił na posiedzeniu 19 lutego 2010 r. - podaje dziennik. Polega ona na zmianie terminu na wybór tej formy opodatkowania przez podatników, którzy rozpoczynają wynajem w trakcie roku podatkowego. Dzięki wprowadzanej zmianie podatnicy rozpoczynający wynajem w trakcie roku podatkowego będą mogli zawiadomić urząd skarbowy o wyborze ryczałtu ewidencjonowanego do 20 dnia następnego miesiąca, następującego po miesiącu, w którym osiągnęli pierwszy przychód. Obecnie muszą to zrobić najpóźniej w dniu otrzymania pierwszego przychodu, w tym również zaliczki czy przedpłaty na poczet czynszu. Nowy termin na wybór ryczałtu będzie miał zastosowanie do przychodów z umów zawartych po wejściu w życie nowych przepisów.
 

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Gwarancja zapłaty nie dla wszystkich

Z żądaniem udzielenia gwarancji zapłaty nie będą mogli wystąpić do inwestora m.in. architekci, inżynierowie, urbaniści, geodeci, przedsiębiorcy z branży wynajmu sprzętu budowlanego, rusztowań, transportu czy producenci i dostawcy materiałów i maszyn budowlanych – podkreśla „Dziennik Gazeta Prawna". Zgodnie z przepisami prawa budowlanego, nie są oni bowiem zaliczani do wykonawców lub podwykonawców robót budowlanych, a tylko tym grupom przysługuje dodatkowa ochrona prawna.
 
Nowelizacja nie gwarantuje dodatkowej ochrony także wszystkim przedsiębiorcom, którzy są zaliczani do grona uczestników procesu budowlanego. Z żądaniem udzielenia gwarancji zapłaty nie będą bowiem mogli wystąpić do inwestora także podwykonawcy robót budowlanych, którzy nie zawarli umowy na piśmie lub nie poinformowali inwestora głównego o tym, że prowadzą na budowie określone prace. Zgodnie bowiem z przepisami kodeksu cywilnego, które regulują umowę o roboty budowlane, umowy z podwykonawcami powinny być zawierane w formie pisemnej pod rygorem nieważności i za zgodą inwestora – czytamy.

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Gwarancja zapłaty nie dla wszystkich

Z żądaniem udzielenia gwarancji zapłaty nie będą mogli wystąpić do inwestora m.in. architekci, inżynierowie, urbaniści, geodeci, przedsiębiorcy z branży wynajmu sprzętu budowlanego, rusztowań, transportu czy producenci i dostawcy materiałów i maszyn budowlanych – podkreśla „Dziennik Gazeta Prawna". Zgodnie z przepisami prawa budowlanego, nie są oni bowiem zaliczani do wykonawców lub podwykonawców robót budowlanych, a tylko tym grupom przysługuje dodatkowa ochrona prawna.
 
Nowelizacja nie gwarantuje dodatkowej ochrony także wszystkim przedsiębiorcom, którzy są zaliczani do grona uczestników procesu budowlanego. Z żądaniem udzielenia gwarancji zapłaty nie będą bowiem mogli wystąpić do inwestora także podwykonawcy robót budowlanych, którzy nie zawarli umowy na piśmie lub nie poinformowali inwestora głównego o tym, że prowadzą na budowie określone prace. Zgodnie bowiem z przepisami kodeksu cywilnego, które regulują umowę o roboty budowlane, umowy z podwykonawcami powinny być zawierane w formie pisemnej pod rygorem nieważności i za zgodą inwestora – czytamy.

 
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna"

Czy lepiej szukać mieszkania samodzielnie, czy z agencją nieruchomości?

Czy lepiej szukać mieszkania samodzielnie, czy z agencją nieruchomości?
Powodów do podjęcia decyzji o zakupie nowego mieszkania jest tyle, ilu kupujących. Sposobów realizacji tego zamierzenia już niestety mniej. Zakładając, że decydujemy się na zakup nieruchomości na rynku wtórnym mamy do wyboru właściwie dwie możliwości: poszukiwanie na własną rękę bądź skorzystanie z usług agencji nieruchomości. Które rozwiązanie jest korzystniejsze? Czy warto powierzyć to zadanie profesjonaliście, czy lepiej zdać się na siebie? Wydaje się, że nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi. Zakup mieszkania może być jednym z najbardziej radosnych bądź najbardziej stresujących doświadczeń w naszym życiu – wszystko zależy od miejsca, czasu i osób, które napotkamy po drodze. Dlatego naszą decyzję trzeba dobrze przemyśleć.
Czym zatem kierować się podejmując decyzję o skorzystaniu (bądź nie) z usług agencji nieruchomości przy poszukiwaniu własnego „M”?

Przede wszystkim trzeba mieć świadomość czym jest agencja nieruchomości.

Jakie musi spełniać standardy oraz jakie wobec niej możemy mieć oczekiwania. Pośrednictwo w obrocie nieruchomościami regulowane jest ustawą, która ściśle określa jakie warunki powinien spełniać taki podmiot. Absolutną koniecznością jest licencja zawodowa pośrednika w obrocie nieruchomościami, obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w zakresie wykonywanych czynności oraz stosowanie się do zasad etyki zawodowej. Co to oznacza w praktyce? Od dobrej agencji mamy prawo oczekiwać nie tylko znalezienia oferty spełniającej nasze oczekiwania, ale również pełnego wsparcia przy przeprowadzeniu transakcji zakupu od strony prawnej.

Jednakże rzeczywistość bywa niestety różna. Dlatego, jeśli zamierzamy skorzystać z pomocy pośrednika warto zasięgnąć opinii wśród rodziny, znajomych czy przyjaciół i zdać się na zaufane biuro. Dobry pośrednik nie tylko dysponuje szeroką bazą ofert, ale również potrafi zdiagnozować potrzeby kupujących i przedstawić im dokładnie te propozycje, które w największym stopniu spełnią ich oczekiwania.  Jeśli  zwiedziliśmy z naszym agentem kilkadziesiąt mieszkań i to nadal nie to – dobra rada – zmieńmy pośrednika. Standardem jest również zbadanie stanu prawnego nieruchomości, sprawdzenie, czy mieszkanie nie jest obciążone zaległościami czynszowymi, czy nie ma wpisanych służebności bądź innych „pułapek”. Renomowane agencje nieruchomości weryfikują to na etapie przyjęcia oferty i nie będą miały problemu z odpowiedzią na nasze pytania w tych kwestiach. W momencie decyzji o zakupie możemy liczyć na wsparcie w zakresie podpisania umowy przedwstępnej, uzyskania kredytu czy, na etapie późniejszym, w zawarciu aktu notarialnego zakupu wymarzonego „m”. W każdej z tych kwestii powinniśmy oczekiwać pełnego zaangażowania agencji.

Ze współpracą z agencją wiążą się jednak także pewne koszty. Przede wszystkim jest to opłata za usługi jakim biura obciążają klientów. Waha się on w granicach od dwóch do trzech procent ceny transakcyjnej (w zależności od naszych zdolności negocjacyjnych) kwoty transakcji oraz atrakcyjności oferty. Prowizja agencji pobierana jest najczęściej w momencie zawarcia przedwstępnej umowy kupna-sprzedaży, i gdyby zdarzyło się, że rozwiązana zostanie ona z naszego powodu niestety nie podlega zwrotowi. Kolejną możliwą wadą może być fakt, że umowa o pośrednictwo zawierana z agencją jest pewnego rodzaju zobowiązaniem no i w pewnym stopniu może uśpić naszą czujność. W przypadku nierzetelnego agenta (jak w każdej branży, zdarzają się tacy) może narazić nas na niepotrzebny stres i nerwy.

Oczywiście możemy zdecydować się na samodzielne poszukiwania odpowiedniego mieszkania. Wtedy jesteśmy wolni od wspomnianej wyżej opłaty w wysokości 2-3% wartości nieruchomości za obsługę przez biuro. Kolejną, być może istotniejszą dla wielu cechą, jest pełna swoboda – jeśli mamy czas możemy sami przeglądać portale ogłoszeniowe, umawiać się z właścicielami mieszkań, osobiście sprawdzić stan prawny nieruchomości, żeby mieć 100% pewność. Jesteśmy zdani na siebie, ale również w pełni niezależni w podejmowanych decyzjach. Jednakże decyzja o samodzielnym poszukiwaniu nieruchomości nie jest wolna od swoich minusów. Przede wszystkim przeszukiwanie ofert jest zajęciem bardzo czasochłonnym. Spośród setek ogłoszeń trzeba wybrać te, które są aktualne i opis w pełni zgadza się ze stanem faktycznym. I oczywiście nie są ofertami zamieszczonymi przez samych pośredników. To także może być spory problem dla osób chcących uniknąć współpracy z agencją nieruchomości – trzeba mieć świadomość, że większość anonsów sprzedaży zamieszczana jest właśnie poprzez pośredników co z resztą jest zrozumiałe. Sprzedający często nie chcą ponosić kosztów reklamy i zamieszczania ogłoszeń – wolą więc zamienić to na prowizję pośrednika. Ostatecznie może więc okazać się, że i tak trafimy do jakiegoś, być może przypadkowego, biura.

Reasumując – kupować z pośrednikiem czy bez? Przede wszystkim, kupować z głową. Nie dajmy się zwieść opowieściom i zapewnieniom, że to mieszkanie jest dla nas idealne (o tym z pewnością musimy zadecydować sami), ale też nie szukajmy oszczędności na siłę. Jeśli nie mamy czasu na śledzenie rynku, nie czujemy się pewnie we wszystkich niuansach prawnych związanych z zakupem czy wreszcie po prostu nam się nie chcę – powierzmy tą czynność agencji. Pamiętajmy jednakże, aby dobrać ją starannie, żeby mieć jak największą pewność, że nasz partner jest rzetelny.

Sporządził:

Szymon Kozioł
Doradca Finansowy, Money Expert S.A.

inwestycje.pl

Czy lepiej szukać mieszkania samodzielnie, czy z agencją nieruchomości?

Czy lepiej szukać mieszkania samodzielnie, czy z agencją nieruchomości?
Powodów do podjęcia decyzji o zakupie nowego mieszkania jest tyle, ilu kupujących. Sposobów realizacji tego zamierzenia już niestety mniej. Zakładając, że decydujemy się na zakup nieruchomości na rynku wtórnym mamy do wyboru właściwie dwie możliwości: poszukiwanie na własną rękę bądź skorzystanie z usług agencji nieruchomości. Które rozwiązanie jest korzystniejsze? Czy warto powierzyć to zadanie profesjonaliście, czy lepiej zdać się na siebie? Wydaje się, że nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi. Zakup mieszkania może być jednym z najbardziej radosnych bądź najbardziej stresujących doświadczeń w naszym życiu – wszystko zależy od miejsca, czasu i osób, które napotkamy po drodze. Dlatego naszą decyzję trzeba dobrze przemyśleć.
Czym zatem kierować się podejmując decyzję o skorzystaniu (bądź nie) z usług agencji nieruchomości przy poszukiwaniu własnego „M”?

Przede wszystkim trzeba mieć świadomość czym jest agencja nieruchomości.

Jakie musi spełniać standardy oraz jakie wobec niej możemy mieć oczekiwania. Pośrednictwo w obrocie nieruchomościami regulowane jest ustawą, która ściśle określa jakie warunki powinien spełniać taki podmiot. Absolutną koniecznością jest licencja zawodowa pośrednika w obrocie nieruchomościami, obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej w zakresie wykonywanych czynności oraz stosowanie się do zasad etyki zawodowej. Co to oznacza w praktyce? Od dobrej agencji mamy prawo oczekiwać nie tylko znalezienia oferty spełniającej nasze oczekiwania, ale również pełnego wsparcia przy przeprowadzeniu transakcji zakupu od strony prawnej.

Jednakże rzeczywistość bywa niestety różna. Dlatego, jeśli zamierzamy skorzystać z pomocy pośrednika warto zasięgnąć opinii wśród rodziny, znajomych czy przyjaciół i zdać się na zaufane biuro. Dobry pośrednik nie tylko dysponuje szeroką bazą ofert, ale również potrafi zdiagnozować potrzeby kupujących i przedstawić im dokładnie te propozycje, które w największym stopniu spełnią ich oczekiwania.  Jeśli  zwiedziliśmy z naszym agentem kilkadziesiąt mieszkań i to nadal nie to – dobra rada – zmieńmy pośrednika. Standardem jest również zbadanie stanu prawnego nieruchomości, sprawdzenie, czy mieszkanie nie jest obciążone zaległościami czynszowymi, czy nie ma wpisanych służebności bądź innych „pułapek”. Renomowane agencje nieruchomości weryfikują to na etapie przyjęcia oferty i nie będą miały problemu z odpowiedzią na nasze pytania w tych kwestiach. W momencie decyzji o zakupie możemy liczyć na wsparcie w zakresie podpisania umowy przedwstępnej, uzyskania kredytu czy, na etapie późniejszym, w zawarciu aktu notarialnego zakupu wymarzonego „m”. W każdej z tych kwestii powinniśmy oczekiwać pełnego zaangażowania agencji.

Ze współpracą z agencją wiążą się jednak także pewne koszty. Przede wszystkim jest to opłata za usługi jakim biura obciążają klientów. Waha się on w granicach od dwóch do trzech procent ceny transakcyjnej (w zależności od naszych zdolności negocjacyjnych) kwoty transakcji oraz atrakcyjności oferty. Prowizja agencji pobierana jest najczęściej w momencie zawarcia przedwstępnej umowy kupna-sprzedaży, i gdyby zdarzyło się, że rozwiązana zostanie ona z naszego powodu niestety nie podlega zwrotowi. Kolejną możliwą wadą może być fakt, że umowa o pośrednictwo zawierana z agencją jest pewnego rodzaju zobowiązaniem no i w pewnym stopniu może uśpić naszą czujność. W przypadku nierzetelnego agenta (jak w każdej branży, zdarzają się tacy) może narazić nas na niepotrzebny stres i nerwy.

Oczywiście możemy zdecydować się na samodzielne poszukiwania odpowiedniego mieszkania. Wtedy jesteśmy wolni od wspomnianej wyżej opłaty w wysokości 2-3% wartości nieruchomości za obsługę przez biuro. Kolejną, być może istotniejszą dla wielu cechą, jest pełna swoboda – jeśli mamy czas możemy sami przeglądać portale ogłoszeniowe, umawiać się z właścicielami mieszkań, osobiście sprawdzić stan prawny nieruchomości, żeby mieć 100% pewność. Jesteśmy zdani na siebie, ale również w pełni niezależni w podejmowanych decyzjach. Jednakże decyzja o samodzielnym poszukiwaniu nieruchomości nie jest wolna od swoich minusów. Przede wszystkim przeszukiwanie ofert jest zajęciem bardzo czasochłonnym. Spośród setek ogłoszeń trzeba wybrać te, które są aktualne i opis w pełni zgadza się ze stanem faktycznym. I oczywiście nie są ofertami zamieszczonymi przez samych pośredników. To także może być spory problem dla osób chcących uniknąć współpracy z agencją nieruchomości – trzeba mieć świadomość, że większość anonsów sprzedaży zamieszczana jest właśnie poprzez pośredników co z resztą jest zrozumiałe. Sprzedający często nie chcą ponosić kosztów reklamy i zamieszczania ogłoszeń – wolą więc zamienić to na prowizję pośrednika. Ostatecznie może więc okazać się, że i tak trafimy do jakiegoś, być może przypadkowego, biura.

Reasumując – kupować z pośrednikiem czy bez? Przede wszystkim, kupować z głową. Nie dajmy się zwieść opowieściom i zapewnieniom, że to mieszkanie jest dla nas idealne (o tym z pewnością musimy zadecydować sami), ale też nie szukajmy oszczędności na siłę. Jeśli nie mamy czasu na śledzenie rynku, nie czujemy się pewnie we wszystkich niuansach prawnych związanych z zakupem czy wreszcie po prostu nam się nie chcę – powierzmy tą czynność agencji. Pamiętajmy jednakże, aby dobrać ją starannie, żeby mieć jak największą pewność, że nasz partner jest rzetelny.

Sporządził:

Szymon Kozioł
Doradca Finansowy, Money Expert S.A.

inwestycje.pl

Aby kupić atrakcyjny dom

Nie bez powodu, w ogłoszeniach reklamujących mieszkania i domy na sprzedaż, oprócz zalet samego lokalu zachwalane są: dobra lokalizacja i sąsiedztwo. Nie jest bowiem sztuką, znalezienie atrakcyjnego miejsca do mieszkania, sztuką jest znalezienie miejsca znajdującego się w dobrej lokalizacji z odpowiednio rozbudowaną infrastrukturą.
Prawdziwy boom na przenoszenie się z mieszkań w centrum miast do domów na przedmieściach lub do sąsiadujących z miastem mniejszych miejscowości trwa od kilku lat. Nic dziwnego, że powoli zaczyna brakować atrakcyjnych lokalizacji na budowę nowych osiedli mieszkaniowych. Mowa tu o miejscowościach oddalonych od miasta o odległości, które umożliwiają komfortowe życie i nie dają poczucia straconego na dojazdach czasu.

Punkty strategiczne

Decydując się na przeprowadzkę za miasto i szukając odpowiedniego miejsca, trzeba wziąć pod uwagę szereg czynników, które mogą zaważyć o wyborze.
Należy ustawić je według własnej hierarchii ważności. Tylko w taki sposób uda nam się znaleźć optymalne miejsce na nasz nowy dom.

Zastanówmy się, jaka przestrzeń jest nam potrzebna? Być może, przyzwyczajeni do mieszkania w bloku, będziemy początkowo uważali, że duże metraże są nie dla nas. Nie można jednak zapominać, że za te same pieniądze, które musielibyśmy wydać za m kw. mieszkania w mieście, będziemy mogli kupić nawet do trzech m kw. domu jednorodzinnego. Warto rozważyć tę opcję - zwłaszcza jeśli planujemy powiększanie rodziny. Lepiej mieszkać w domu aniżeli inwestować w przestrzeń, która za kilka lat będzie dla nas po prostu za ciasna.

Warto wziąć również pod uwagę wielkość samej działki. Niestety, podczas, gdy jeszcze kilka lat temu, standardem była powierzchnia 1000 m kw., dzisiaj coraz częściej spotykamy działki niewielkie - 600, a nawet 300  m kw.

Należy rozejrzeć się również dookoła najbliższej okolicy. Współczesne rodziny z dziećmi poszukują wygodnej i spokojnej lokalizacji, która pozwoli im na komfortowe funkcjonowanie w miejscu zamieszkania; zależy im na miejscach, gdzie  będzie można odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku. Dlatego zwracają uwagę na takie rzeczy jak pobliskie sklepy, apteki, przedszkola czy też szkoły - wszystko to, co pozwala być samowystarczalnym bez konieczności „wycieczki” do miasta. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na atrakcyjność danej lokalizacji może być.... wyjątkowe sąsiedztwo, na przykład dworca kolejowego, czy centrum handlowego.
Należy ponadto zwrócić uwagę na to, jak wygląda najbliższa infrastruktura- czy do naszego miejsca zamieszkania możemy szybko dojechać? Jak wyglądają drogi i czy w dłuższej perspektywie gmina planuje dodatkowe wydatki na rozwój? Czy oprócz dojazdu samochodem istnieją jakieś alternatywne środki- kolej, autobusy miejskie i prywatne?

Jest takie miejsce

Dla wszystkich poszukujących miejsca na nowy dom, interesującym wyborem może stać się północna część Warszawy, teren graniczący z Kampinoskim Parkiem Narodowym. To rozsądna alternatywa dla nieco zatłoczonego południa miasta.

Dlatego też firma UBM obserwując i analizując rynek, zdecydowała się na realizację  projektu Oaza Kampinos, dostrzegając tym samym duży potencjał tej lokalizacji. Osiedle domów jednorodzinnych, bliźniaków i rezydencji powstaje w gminie Czosnów, na północ od Warszawy. Mimo iż jest to osiedle zamknięte, nie musimy martwić się, że nasze nowe lokum wyglądać będzie tak samo jak dom sąsiadów. Deweloper proponuje bowiem aż 7 rodzajów domów. Każdy z nich będzie miał powierzchnię od 196 do 232 m kw. i zostanie położony na częściowo zalesionej, ogrodzonej działce o powierzchni od 800 do 1625 m kw. Z myślą o mieszkańcach, zadbano również, by na terenie znalazły się korty tenisowe, fitness club, portiernia, budynek komercyjny, place zabaw oraz przedszkole. Miłośników ekologii, a także osoby zainteresowane alternatywnymi źródłami dostarczania energii, powinien zainteresować fakt, że przy budowie domów użyto systemów solarnych i okien o wysokim stopniu izolacyjności cieplnej. Opcjonalne budynki będą wyposażone w  pompy ciepła. Wszystko to w trosce o środowisko naturalne i w celu ograniczeniu zużycia energii.

Interesujące sąsiedztwo

Północne krańce Warszawy, zdają się być szczególnie interesujące z racji bliskości Puszczy Kampinoskiej. Ostatnio jednak pojawił się jeszcze jeden powód, który powinien sprawić, że zainteresowanie tymi terenami wzrośnie. Urząd Lotnictwa Cywilnego wpisał na początku lutego br. port lotniczy w Modlinie do rejestru lotnisk cywilnych. Pierwsze samoloty pasażerskie wylądują tam już za dwa lata. Tym samym, Mazowsze zyskało drugie lotnisko cywilne (o miano którego, od dłuższego czasu starało się również lotnisko na Bemowie). Teraz trwa przetarg na budowę terminalu.

Inwestycja na lata


Odnalezienie odpowiedniego projektu, o właściwym metrażu i spełniającego niezbędne z punktu widzenia kupującego funkcje, to zaledwie połowa sukcesu. Kupując mieszkanie czy dom dziś, musimy postarać się przewidzieć, np. za pomocą planów zagospodarowania przestrzeni, jak będzie wyglądać okolica pod względem infrastruktury za 5, 10 czy 15 lat. Warto już dziś zadbać o odpowiednią dokumentację oraz zasięgnąć informacji u dewelopera, by inwestycja okazała się trafną.

UBM

kg
inwestycje.pl

Aby kupić atrakcyjny dom

Nie bez powodu, w ogłoszeniach reklamujących mieszkania i domy na sprzedaż, oprócz zalet samego lokalu zachwalane są: dobra lokalizacja i sąsiedztwo. Nie jest bowiem sztuką, znalezienie atrakcyjnego miejsca do mieszkania, sztuką jest znalezienie miejsca znajdującego się w dobrej lokalizacji z odpowiednio rozbudowaną infrastrukturą.
Prawdziwy boom na przenoszenie się z mieszkań w centrum miast do domów na przedmieściach lub do sąsiadujących z miastem mniejszych miejscowości trwa od kilku lat. Nic dziwnego, że powoli zaczyna brakować atrakcyjnych lokalizacji na budowę nowych osiedli mieszkaniowych. Mowa tu o miejscowościach oddalonych od miasta o odległości, które umożliwiają komfortowe życie i nie dają poczucia straconego na dojazdach czasu.

Punkty strategiczne

Decydując się na przeprowadzkę za miasto i szukając odpowiedniego miejsca, trzeba wziąć pod uwagę szereg czynników, które mogą zaważyć o wyborze.
Należy ustawić je według własnej hierarchii ważności. Tylko w taki sposób uda nam się znaleźć optymalne miejsce na nasz nowy dom.

Zastanówmy się, jaka przestrzeń jest nam potrzebna? Być może, przyzwyczajeni do mieszkania w bloku, będziemy początkowo uważali, że duże metraże są nie dla nas. Nie można jednak zapominać, że za te same pieniądze, które musielibyśmy wydać za m kw. mieszkania w mieście, będziemy mogli kupić nawet do trzech m kw. domu jednorodzinnego. Warto rozważyć tę opcję - zwłaszcza jeśli planujemy powiększanie rodziny. Lepiej mieszkać w domu aniżeli inwestować w przestrzeń, która za kilka lat będzie dla nas po prostu za ciasna.

Warto wziąć również pod uwagę wielkość samej działki. Niestety, podczas, gdy jeszcze kilka lat temu, standardem była powierzchnia 1000 m kw., dzisiaj coraz częściej spotykamy działki niewielkie - 600, a nawet 300  m kw.

Należy rozejrzeć się również dookoła najbliższej okolicy. Współczesne rodziny z dziećmi poszukują wygodnej i spokojnej lokalizacji, która pozwoli im na komfortowe funkcjonowanie w miejscu zamieszkania; zależy im na miejscach, gdzie  będzie można odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku. Dlatego zwracają uwagę na takie rzeczy jak pobliskie sklepy, apteki, przedszkola czy też szkoły - wszystko to, co pozwala być samowystarczalnym bez konieczności „wycieczki” do miasta. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na atrakcyjność danej lokalizacji może być.... wyjątkowe sąsiedztwo, na przykład dworca kolejowego, czy centrum handlowego.
Należy ponadto zwrócić uwagę na to, jak wygląda najbliższa infrastruktura- czy do naszego miejsca zamieszkania możemy szybko dojechać? Jak wyglądają drogi i czy w dłuższej perspektywie gmina planuje dodatkowe wydatki na rozwój? Czy oprócz dojazdu samochodem istnieją jakieś alternatywne środki- kolej, autobusy miejskie i prywatne?

Jest takie miejsce

Dla wszystkich poszukujących miejsca na nowy dom, interesującym wyborem może stać się północna część Warszawy, teren graniczący z Kampinoskim Parkiem Narodowym. To rozsądna alternatywa dla nieco zatłoczonego południa miasta.

Dlatego też firma UBM obserwując i analizując rynek, zdecydowała się na realizację  projektu Oaza Kampinos, dostrzegając tym samym duży potencjał tej lokalizacji. Osiedle domów jednorodzinnych, bliźniaków i rezydencji powstaje w gminie Czosnów, na północ od Warszawy. Mimo iż jest to osiedle zamknięte, nie musimy martwić się, że nasze nowe lokum wyglądać będzie tak samo jak dom sąsiadów. Deweloper proponuje bowiem aż 7 rodzajów domów. Każdy z nich będzie miał powierzchnię od 196 do 232 m kw. i zostanie położony na częściowo zalesionej, ogrodzonej działce o powierzchni od 800 do 1625 m kw. Z myślą o mieszkańcach, zadbano również, by na terenie znalazły się korty tenisowe, fitness club, portiernia, budynek komercyjny, place zabaw oraz przedszkole. Miłośników ekologii, a także osoby zainteresowane alternatywnymi źródłami dostarczania energii, powinien zainteresować fakt, że przy budowie domów użyto systemów solarnych i okien o wysokim stopniu izolacyjności cieplnej. Opcjonalne budynki będą wyposażone w  pompy ciepła. Wszystko to w trosce o środowisko naturalne i w celu ograniczeniu zużycia energii.

Interesujące sąsiedztwo

Północne krańce Warszawy, zdają się być szczególnie interesujące z racji bliskości Puszczy Kampinoskiej. Ostatnio jednak pojawił się jeszcze jeden powód, który powinien sprawić, że zainteresowanie tymi terenami wzrośnie. Urząd Lotnictwa Cywilnego wpisał na początku lutego br. port lotniczy w Modlinie do rejestru lotnisk cywilnych. Pierwsze samoloty pasażerskie wylądują tam już za dwa lata. Tym samym, Mazowsze zyskało drugie lotnisko cywilne (o miano którego, od dłuższego czasu starało się również lotnisko na Bemowie). Teraz trwa przetarg na budowę terminalu.

Inwestycja na lata


Odnalezienie odpowiedniego projektu, o właściwym metrażu i spełniającego niezbędne z punktu widzenia kupującego funkcje, to zaledwie połowa sukcesu. Kupując mieszkanie czy dom dziś, musimy postarać się przewidzieć, np. za pomocą planów zagospodarowania przestrzeni, jak będzie wyglądać okolica pod względem infrastruktury za 5, 10 czy 15 lat. Warto już dziś zadbać o odpowiednią dokumentację oraz zasięgnąć informacji u dewelopera, by inwestycja okazała się trafną.

UBM

kg
inwestycje.pl

W Japonii najdroższe biura

 W Japonii najdroższe biura
Stolica Japonii znalazła się na pierwszym miejscu tegorocznego rankingu najdroższych lokalizacji powierzchni biurowych świata. Tokio ze stawką ponad 1400 euro rocznie za metr wyprzedziło zeszłorocznego zwycięzcę - Hong Kong oraz Londyn.
Takie informacje przynosi raport firmy Cushman & Wakefield, międzynarodowego doradcy na rynku nieruchomości. Najwyższy skok w rankingu odnotowało Rio de Janeiro w Brazylii, które awansowało z 23. na 13. lokatę. Warszawa spadła z 19. miejsca w ubiegłym roku na 30. w tegorocznym rankingu. Pomimo tego polska stolica jest cały czas droższa od takich miast jak Budapeszt, Bukareszt, Helsinki czy Lizbona. W regionie znacznie taniej niż w Warszawie powierzchnie biurowe można wynająć też w Wilnie, Rydze czy Tallinie. W 2009 roku w związku z kryzysem gospodarczym wystąpił gwałtowny spadek popytu na powierzchnię biurową i po raz pierwszy w historii odnotowano obniżki czynszów w najlepszych lokalizacjach we wszystkich regionach globu. W Europie najpoważniejsze spadki odnotowano w Kijowie i Dublinie, gdzie ich wartość w najlepszych lokalizacjach zmniejszyła się do końca roku odpowiednio o ponad -50 procent i -38 procent. Obniżki dotknęły również nawet dotychczas prężne rynki jak warszawski (o -24 procent).

IAR

js

W Japonii najdroższe biura

 W Japonii najdroższe biura
Stolica Japonii znalazła się na pierwszym miejscu tegorocznego rankingu najdroższych lokalizacji powierzchni biurowych świata. Tokio ze stawką ponad 1400 euro rocznie za metr wyprzedziło zeszłorocznego zwycięzcę - Hong Kong oraz Londyn.
Takie informacje przynosi raport firmy Cushman & Wakefield, międzynarodowego doradcy na rynku nieruchomości. Najwyższy skok w rankingu odnotowało Rio de Janeiro w Brazylii, które awansowało z 23. na 13. lokatę. Warszawa spadła z 19. miejsca w ubiegłym roku na 30. w tegorocznym rankingu. Pomimo tego polska stolica jest cały czas droższa od takich miast jak Budapeszt, Bukareszt, Helsinki czy Lizbona. W regionie znacznie taniej niż w Warszawie powierzchnie biurowe można wynająć też w Wilnie, Rydze czy Tallinie. W 2009 roku w związku z kryzysem gospodarczym wystąpił gwałtowny spadek popytu na powierzchnię biurową i po raz pierwszy w historii odnotowano obniżki czynszów w najlepszych lokalizacjach we wszystkich regionach globu. W Europie najpoważniejsze spadki odnotowano w Kijowie i Dublinie, gdzie ich wartość w najlepszych lokalizacjach zmniejszyła się do końca roku odpowiednio o ponad -50 procent i -38 procent. Obniżki dotknęły również nawet dotychczas prężne rynki jak warszawski (o -24 procent).

IAR

js

Kredyty hipoteczne: Rekomendacja T niewiele zmieni

Rekomendacja T nieznacznie wpłynie na zdolność kredytową przeciętnych kredytobiorców. Z analizy Expandera wynika, że po jej wprowadzeniu tylko pięć banków będzie musiało poważnie zmienić zasady obliczania maksymalnej kwoty kredytu hipotecznego.
Najprawdopodobniej w tym tygodniu KNF przyjmie Rekomendację T, ale wejdzie ona w życie dopiero w sierpniu, czyli po upływie 6 miesięcy. Wprowadzi nowe regulacje dla banków w zakresie monitoring i kontroli ryzyka kredytowego.

Rekomendacja będzie dotyczyła nie tylko kredytów mieszkaniowych, ale także konsumpcyjnych (m. in. pożyczek gotówkowych). Największe skutki dla kredytobiorców wywołają zapisy dotyczące obliczania zdolności kredytowej. Ostateczny projekt rekomendacji stanowi, że miesięczna suma rat wszystkich kredytów spłacanych przez klienta nie powinna stanowić więcej niż 50 proc. jego dochodu netto.

Wyjątek zrobiono jedynie dla osób, których dochód przewyższa poziom przeciętnego wynagrodzenia. W ich przypadku maksymalny stosunek rat do dochodów może wynieść 65 proc..

Wpływ wymienionego zapisu na rynek kredytów hipotecznych będzie najprawdopodobniej niewielki. Z analizy Expandera wynika, że tylko w pięciu bankach, które najliberalniej obliczają zdolność kredytową, rata kredytu może przekroczyć limit wyznaczony przez Rekomendację T.

W przypadku czteroosobowej rodziny osiągającej dochód 3,5 tys. zł netto, kredyt z ratą wyższą niż 50 proc. ich dochodów są gotowe udzielić Bank Polskiej Spółdzielczości, Polbank i Pekao. Są to banki, które przyznają najwyższe kwoty kredytów w złotych osobom o stosunkowo niewielkich dochodach.

W BPS opisana wyżej rodzina może uzyskać kredyt nawet na kwotę około 400 tys. zł. Szacowana wysokość raty tego kredytu wyniesie ok. 2400 zł, co stanowi 69 proc. kwoty dochodu. W Polbanku stosunek raty do dochodów wyniesie ok. 60 proc., a w Pekao ok. 52 proc.. Warto również wspomnieć o Pekao Banku Hipotecznym , BNP Paribas Fortis i Alior Banku, w których wskaźnik przekracza 45 proc..

Z analiz Expandera wynika, że przeciętni kredytobiorcy nie mają powodów do obaw. Nowa rekomendacja w bardzo niewielkim stopniu ograniczy ich dostęp do kredytów hipotecznych. Jedynie osoby o bardzo wysokich zarobkach mogą odczuć negatywny wpływ nowej rekomendacji.

Dla przykładu, jeśli 4-osobowa rodzina dysponuje dochodem rzędu 20 tys. zł netto miesięcznie, to maksymalna wysokość ich raty będzie mogła wynosić 13 tys. zł (65 proc. z 20 tys. zł). Maksymalna kwota kredytu zostanie więc ograniczona do ok. 1,95 mln zł. Tymczasem obecnie taka rodzina może uzyskać kredyt nawet na 2,55 mln zł. Rekomendacja T spowoduje więc, że zdolność kredytowa opisanej rodziny spadnie aż o 600 tys. zł.

 

 



Kredyty hipoteczne: Rekomendacja T niewiele zmieni

money.pl

Kredyty hipoteczne: Rekomendacja T niewiele zmieni

Rekomendacja T nieznacznie wpłynie na zdolność kredytową przeciętnych kredytobiorców. Z analizy Expandera wynika, że po jej wprowadzeniu tylko pięć banków będzie musiało poważnie zmienić zasady obliczania maksymalnej kwoty kredytu hipotecznego.
Najprawdopodobniej w tym tygodniu KNF przyjmie Rekomendację T, ale wejdzie ona w życie dopiero w sierpniu, czyli po upływie 6 miesięcy. Wprowadzi nowe regulacje dla banków w zakresie monitoring i kontroli ryzyka kredytowego.

Rekomendacja będzie dotyczyła nie tylko kredytów mieszkaniowych, ale także konsumpcyjnych (m. in. pożyczek gotówkowych). Największe skutki dla kredytobiorców wywołają zapisy dotyczące obliczania zdolności kredytowej. Ostateczny projekt rekomendacji stanowi, że miesięczna suma rat wszystkich kredytów spłacanych przez klienta nie powinna stanowić więcej niż 50 proc. jego dochodu netto.

Wyjątek zrobiono jedynie dla osób, których dochód przewyższa poziom przeciętnego wynagrodzenia. W ich przypadku maksymalny stosunek rat do dochodów może wynieść 65 proc..

Wpływ wymienionego zapisu na rynek kredytów hipotecznych będzie najprawdopodobniej niewielki. Z analizy Expandera wynika, że tylko w pięciu bankach, które najliberalniej obliczają zdolność kredytową, rata kredytu może przekroczyć limit wyznaczony przez Rekomendację T.

W przypadku czteroosobowej rodziny osiągającej dochód 3,5 tys. zł netto, kredyt z ratą wyższą niż 50 proc. ich dochodów są gotowe udzielić Bank Polskiej Spółdzielczości, Polbank i Pekao. Są to banki, które przyznają najwyższe kwoty kredytów w złotych osobom o stosunkowo niewielkich dochodach.

W BPS opisana wyżej rodzina może uzyskać kredyt nawet na kwotę około 400 tys. zł. Szacowana wysokość raty tego kredytu wyniesie ok. 2400 zł, co stanowi 69 proc. kwoty dochodu. W Polbanku stosunek raty do dochodów wyniesie ok. 60 proc., a w Pekao ok. 52 proc.. Warto również wspomnieć o Pekao Banku Hipotecznym , BNP Paribas Fortis i Alior Banku, w których wskaźnik przekracza 45 proc..

Z analiz Expandera wynika, że przeciętni kredytobiorcy nie mają powodów do obaw. Nowa rekomendacja w bardzo niewielkim stopniu ograniczy ich dostęp do kredytów hipotecznych. Jedynie osoby o bardzo wysokich zarobkach mogą odczuć negatywny wpływ nowej rekomendacji.

Dla przykładu, jeśli 4-osobowa rodzina dysponuje dochodem rzędu 20 tys. zł netto miesięcznie, to maksymalna wysokość ich raty będzie mogła wynosić 13 tys. zł (65 proc. z 20 tys. zł). Maksymalna kwota kredytu zostanie więc ograniczona do ok. 1,95 mln zł. Tymczasem obecnie taka rodzina może uzyskać kredyt nawet na 2,55 mln zł. Rekomendacja T spowoduje więc, że zdolność kredytowa opisanej rodziny spadnie aż o 600 tys. zł.

 

 



Kredyty hipoteczne: Rekomendacja T niewiele zmieni

money.pl

Home Broker obniża prognozę wzrostu cen mieszkań

Home Broker obniża prognozę wzrostu cen mieszkań
Nieco wolniejszego wzrostu cen mieszkań w Polsce w najbliższych 12 miesiącach spodziewają się dziś doradcy Home Broker w stosunku do prognoz formułowanych przed miesiącem. Konsensus lutowych prognoz to wzrost ceny metra kwadratowego o 5,21 proc. Najwięcej optymizmu przejawiają badani w Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Największą zmianę w oczekiwaniach zanotowano w Warszawie.
W lutym wskaźnik prognozujący wzrost cen najbliższych 12 miesiącach, oparty na medianie oczekiwań doradców Home Broker, spadł o 0,60 pkt. proc. względem wyniku z poprzedniego miesiąca.

Teraz przewidywany jest wzrost o 5,21 proc. wobec zrewidowanych 5,88 proc. w styczniu. Wskaźnik dla całego kraju jest medianą oczekiwań doradców, ważoną liczbą doradców z danego miasta biorących udział w badaniu.

Cena wzrośnie, gdy ruszy szybki tramwaj

W stolicy Małopolski prognozowany jest wzrost cen przeciętnie o 4,58 proc. Według doradców Home Broker, będzie to m.in. rezultat ograniczenia podaży na rynku pierwotnym. Lokale w nowych inwestycjach zostały już bowiem w większości wyprzedane. Kolejnym czynnikiem, który powinien pozytywnie wpłynąć na ceny jest rozbudowa szybkiej sieci tramwajowej. Nowe stacje w Płaszowie powinny zostać otwarte już w kwietniu. Dlatego tu doradcy spodziewają się wzrostów wyższych niż średnio w całym mieście. Mniej optymizmu przejawiają z kolei w odniesieniu do Krowodrzy, gdzie ceny są już na relatywnie wysokim poziomie. Na przestrzeni miesiąca prognozowany wskaźnik wzrostu cen dla Krakowa spadł o 1,25 pkt. proc.


Home Broker

W Warszawie mocno odczuwalna zmiana nastawienia banków

Największy wzrost oczekiwań zaobserwowano w Warszawie, gdzie przed miesiącem doradcy spodziewali się wzrostu o 3,86 proc., a dziś jest to już 5,12 proc. Zaznaczają, że rynek będzie rozwarstwiony. Największe wzrosty spodziewane są w segmencie mieszkań oddanych do użytku po 2000 roku. Dla mieszkań w wielkiej płycie natomiast spodziewana jest stabilizacja albo nawet dalszy spadek cen. Aż 79 proc. doradców Home Broker z Warszawy plasuje spodziewane wzrosty cen w tym mieście w przedziale do 10 proc. Jedynie blisko co dziesiąty ekspert rozważa wzrost cen w stolicy na poziomie od 10 do 15 proc.


Home Broker

Prognozowana zmiana cen wynika przede wszystkim z odkręcenia kurka z pieniędzmi. W wyniku poprawy ogólnej koniunktury gospodarczej wzrasta bowiem dostępność kredytów. Banki liberalizują zasady wyliczania zdolności kredytowej, obniżają wymagania dotyczące wkładu własnego, coraz chętniej kredytują zakup mieszkań w budowie, a także obniżają cenę kredytu, co przekłada się na się na spadek comiesięcznej raty. Znajduje to odzwierciedlenie w przeciętnym budżecie, jakim - według deklaracji - dysponują nabywcy ankietowani przez Home Broker. Kupujący w największych polskich miastach deklarowali w styczniu br. możliwości finansowe na poziomie aż o 4,3 proc. wyższym niż jeszcze miesiąc wcześniej.

Chcesz kupić/sprzedać mieszkanie? Zajrzyj tutaj

Największego wzrostu cen w najbliższych 12 miesiącach, aż o 8,5 proc. doradcy Home Broker spodziewają się w Łodzi. Stosunkowo duże zmiany są też oczekiwane w poznaniu i Wrocławiu.

Kurczy się podaż nowych mieszkań

Bardzo ważnym czynnikiem, który powinien powstrzymać spadek cen mieszkań jest wyczerpywanie się podaży na rynku pierwotnym. W styczniu, według danych GUS, oddano do użytku 11,7 tys. mieszkań, o niemal połowę mniej, niż przed rokiem. Jednocześnie rozpoczęto budowę zaledwie 4,45 tys. nowych lokali, co oznacza spadek o 25 proc. w stosunku do stycznia 2009 r. Najprawdopodobniej jest to efekt mroźnej zimy, jednak czy wyłącznie warunków pogodowych, dowiemy się dopiero z kolejnych publikowanych danych. Niepokojące jest ponadto ponowne przyspieszenie w styczniu spadkowego tempa w pozwoleniach na budowę (spadek o 14,6 proc. rok do roku).


Home Broker

Wzrost cen mieszkań jest już odczuwalny w niektórych miastach, aczkolwiek sytuacja na rynku wtórnym i pierwotnym może być odmienna. Przykładowo, w Warszawie średnia cena metra kwadratowego mieszkania "z drugiej ręki" wzrosła w styczniu o 0,5 proc., a nowych lokali spadła o ponad 2 proc. Na ten spadek wpływ ma rosnący udział mieszkań na etapie dziury w ziemi w ofercie deweloperów w stolicy. W Krakowie miał z kolei miejsce spadek ceny na rynku wtórnym i nieznaczny wzrost na pierwotnym, co - w tym drugim przypadku - wynikać może z ograniczonej podaży nowych lokali. Wydaje się, że podobna sytuacja wywołała wzrost cen nowych mieszkań w Poznaniu, które na przestrzeni miesiąca podrożały aż o 2,7 proc. Jak wynika z badań Home Broker, liczba dostępnych w tym mieście nowych mieszkań z miesiąca na miesiąc maleje nawet o kilkadziesiąt procent.

Średnie ceny ofertowe w największych miastach grudzień 2009 r. - styczeń 2010 r.


Home Broker

Katarzyna Siwek, Bartosz Turek

źródło informacji: Home Broker

zdjęcie: interia.pl

Home Broker obniża prognozę wzrostu cen mieszkań

Home Broker obniża prognozę wzrostu cen mieszkań
Nieco wolniejszego wzrostu cen mieszkań w Polsce w najbliższych 12 miesiącach spodziewają się dziś doradcy Home Broker w stosunku do prognoz formułowanych przed miesiącem. Konsensus lutowych prognoz to wzrost ceny metra kwadratowego o 5,21 proc. Najwięcej optymizmu przejawiają badani w Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu. Największą zmianę w oczekiwaniach zanotowano w Warszawie.
W lutym wskaźnik prognozujący wzrost cen najbliższych 12 miesiącach, oparty na medianie oczekiwań doradców Home Broker, spadł o 0,60 pkt. proc. względem wyniku z poprzedniego miesiąca.

Teraz przewidywany jest wzrost o 5,21 proc. wobec zrewidowanych 5,88 proc. w styczniu. Wskaźnik dla całego kraju jest medianą oczekiwań doradców, ważoną liczbą doradców z danego miasta biorących udział w badaniu.

Cena wzrośnie, gdy ruszy szybki tramwaj

W stolicy Małopolski prognozowany jest wzrost cen przeciętnie o 4,58 proc. Według doradców Home Broker, będzie to m.in. rezultat ograniczenia podaży na rynku pierwotnym. Lokale w nowych inwestycjach zostały już bowiem w większości wyprzedane. Kolejnym czynnikiem, który powinien pozytywnie wpłynąć na ceny jest rozbudowa szybkiej sieci tramwajowej. Nowe stacje w Płaszowie powinny zostać otwarte już w kwietniu. Dlatego tu doradcy spodziewają się wzrostów wyższych niż średnio w całym mieście. Mniej optymizmu przejawiają z kolei w odniesieniu do Krowodrzy, gdzie ceny są już na relatywnie wysokim poziomie. Na przestrzeni miesiąca prognozowany wskaźnik wzrostu cen dla Krakowa spadł o 1,25 pkt. proc.


Home Broker

W Warszawie mocno odczuwalna zmiana nastawienia banków

Największy wzrost oczekiwań zaobserwowano w Warszawie, gdzie przed miesiącem doradcy spodziewali się wzrostu o 3,86 proc., a dziś jest to już 5,12 proc. Zaznaczają, że rynek będzie rozwarstwiony. Największe wzrosty spodziewane są w segmencie mieszkań oddanych do użytku po 2000 roku. Dla mieszkań w wielkiej płycie natomiast spodziewana jest stabilizacja albo nawet dalszy spadek cen. Aż 79 proc. doradców Home Broker z Warszawy plasuje spodziewane wzrosty cen w tym mieście w przedziale do 10 proc. Jedynie blisko co dziesiąty ekspert rozważa wzrost cen w stolicy na poziomie od 10 do 15 proc.


Home Broker

Prognozowana zmiana cen wynika przede wszystkim z odkręcenia kurka z pieniędzmi. W wyniku poprawy ogólnej koniunktury gospodarczej wzrasta bowiem dostępność kredytów. Banki liberalizują zasady wyliczania zdolności kredytowej, obniżają wymagania dotyczące wkładu własnego, coraz chętniej kredytują zakup mieszkań w budowie, a także obniżają cenę kredytu, co przekłada się na się na spadek comiesięcznej raty. Znajduje to odzwierciedlenie w przeciętnym budżecie, jakim - według deklaracji - dysponują nabywcy ankietowani przez Home Broker. Kupujący w największych polskich miastach deklarowali w styczniu br. możliwości finansowe na poziomie aż o 4,3 proc. wyższym niż jeszcze miesiąc wcześniej.

Chcesz kupić/sprzedać mieszkanie? Zajrzyj tutaj

Największego wzrostu cen w najbliższych 12 miesiącach, aż o 8,5 proc. doradcy Home Broker spodziewają się w Łodzi. Stosunkowo duże zmiany są też oczekiwane w poznaniu i Wrocławiu.

Kurczy się podaż nowych mieszkań

Bardzo ważnym czynnikiem, który powinien powstrzymać spadek cen mieszkań jest wyczerpywanie się podaży na rynku pierwotnym. W styczniu, według danych GUS, oddano do użytku 11,7 tys. mieszkań, o niemal połowę mniej, niż przed rokiem. Jednocześnie rozpoczęto budowę zaledwie 4,45 tys. nowych lokali, co oznacza spadek o 25 proc. w stosunku do stycznia 2009 r. Najprawdopodobniej jest to efekt mroźnej zimy, jednak czy wyłącznie warunków pogodowych, dowiemy się dopiero z kolejnych publikowanych danych. Niepokojące jest ponadto ponowne przyspieszenie w styczniu spadkowego tempa w pozwoleniach na budowę (spadek o 14,6 proc. rok do roku).


Home Broker

Wzrost cen mieszkań jest już odczuwalny w niektórych miastach, aczkolwiek sytuacja na rynku wtórnym i pierwotnym może być odmienna. Przykładowo, w Warszawie średnia cena metra kwadratowego mieszkania "z drugiej ręki" wzrosła w styczniu o 0,5 proc., a nowych lokali spadła o ponad 2 proc. Na ten spadek wpływ ma rosnący udział mieszkań na etapie dziury w ziemi w ofercie deweloperów w stolicy. W Krakowie miał z kolei miejsce spadek ceny na rynku wtórnym i nieznaczny wzrost na pierwotnym, co - w tym drugim przypadku - wynikać może z ograniczonej podaży nowych lokali. Wydaje się, że podobna sytuacja wywołała wzrost cen nowych mieszkań w Poznaniu, które na przestrzeni miesiąca podrożały aż o 2,7 proc. Jak wynika z badań Home Broker, liczba dostępnych w tym mieście nowych mieszkań z miesiąca na miesiąc maleje nawet o kilkadziesiąt procent.

Średnie ceny ofertowe w największych miastach grudzień 2009 r. - styczeń 2010 r.


Home Broker

Katarzyna Siwek, Bartosz Turek

źródło informacji: Home Broker

zdjęcie: interia.pl

Budują szybciej, oddają mniej

Analizy rynku wykazują, że powstaje mniej mieszkań. Skraca się natomiast czas oczekiwania na lokale. Czy ta sytuacja przyniesie wzrost cen?


Wiosenne miesiące pokażą, czy zmniejszenie liczby projektów zaowocuje wzrostem popytu
Wiosenne miesiące pokażą, czy zmniejszenie liczby projektów zaowocuje wzrostem popytu /INTERIA.PL

Niedawno jeszcze nawet kilkuletni czas oczekiwania na przekazanie kluczy do mieszkania stał na przeszkodzie transakcjom na rynku pierwotnym. Kupujący musieli uzbrajać się w cierpliwość, bo czas realizacji lokali od podpisania umowy przedwstępnej był bardzo długi. Teraz sytuacja ta diametralnie się zmienia. Dziś w Warszawie średni okres oczekiwania na odbiór kluczy do nowego mieszkania po podpisaniu umowy, jak podają analitycy RedNet Consulting na podstawie danych z portalu tabelaofert.pl, skrócił się do 88 dni. Niespełna trzymiesięczna karencja w Warszawie jest rekordowo niska w porównaniu z Trójmiastem, gdzie ten czas wynosi aż 303 dni, lub Wrocławiem (281 dni). Obecne większość projektów deweloperskich w stolicy znajduje się w fazie głębokiego zaawansowania. Wskaźnik wyprzedaży nowych mieszkań w Warszawie wynosi 77,5 proc. Tyle właśnie nowobudowanych mieszkań znalazło swoich nabywców, pozostałe oczekują na klientów.

Jeśli chodzi o liczbę nowych projektów, niepokojące dane pokazuje raport GUS na temat budownictwa mieszkaniowego w okresie I-XII 2009 r. Statystyki wskazują, że w 2009 r. deweloperzy rozpoczęli budowę 44,3 tyś mieszkań, co oznacza 33,9 proc. spadek w stosunku do 2008 r. Dodatkowo o ponad 37 proc. spadła liczba mieszkań, na które firmy deweloperskie uzyskały pozwolenie na budowę.

Biorąc pod uwagę kurczenie się oferty mieszkaniowej na rynku wtórnym oraz obserwowany, mimo zimowej pory, wzrost zainteresowania zakupem mieszkań, w najbliższych miesiącach należałoby się spodziewać szybszego tempa wzrostu wskaźnika wyprzedaży nowych mieszkań. Wzrostowy trend sprzedaży potwierdzają też deweloperzy, którzy zaczynają mimo wcześniejszych zapowiedzi redukcji, realizacje nowych projektów. - Obserwujemy ożywienie zainteresowania zakupem, zarówno gotowych jak i lokali których budowę rozpoczęliśmy teraz w kolejnym etapie realizacji osiedla Alpha. Na pierwsze klienci decydują się ponieważ mogą od razu odebrać do nich klucze. W przypadku nowo budowanych mieszkań proponujemy system finansowania 10/90. Kupujący wpłacają 10 proc. wartości lokalu i do momentu odbioru kluczy nie są obciążeni kosztami związanymi z kredytem - twierdzi Teresa Witkowska z RED Real Estate Development.

Wiosenne miesiące pokażą, czy zmniejszenie liczby projektów i szersza dostępność na rynku mieszkań, na które nie trzeba długo czekać zaowocuje jeszcze dynamiczniejszym wzrostem popytu. Czy spowoduje zmianę trendu stabilizacyjnego cen? Sytuacja, kiedy na rynek trafia ograniczona liczba produktów mieszkaniowych może wywołać pokusę podwyższenia marży w rozpoczynanych inwestycjach, a co za tym idzie zwyżkę cen ofertowych. Jest to jeden z możliwych scenariuszy. Tym bardziej realny, że ze słabszą podażą na rynku pierwotnym przyjdzie się zmierzyć już w drugiej połowie roku, która zazwyczaj jest najczęściej wybieranym przez klientów okresem na zakup mieszkania.

Uelastycznienie polityki kredytowej i powrót ofert finansowania zakupu nieruchomości w 100 proc. przez banki to dodatkowe czynniki przyspieszające decyzje o zakupie mieszkań.

źródło informacji: Informacja prasowa

Budują szybciej, oddają mniej

Analizy rynku wykazują, że powstaje mniej mieszkań. Skraca się natomiast czas oczekiwania na lokale. Czy ta sytuacja przyniesie wzrost cen?


Wiosenne miesiące pokażą, czy zmniejszenie liczby projektów zaowocuje wzrostem popytu
Wiosenne miesiące pokażą, czy zmniejszenie liczby projektów zaowocuje wzrostem popytu /INTERIA.PL

Niedawno jeszcze nawet kilkuletni czas oczekiwania na przekazanie kluczy do mieszkania stał na przeszkodzie transakcjom na rynku pierwotnym. Kupujący musieli uzbrajać się w cierpliwość, bo czas realizacji lokali od podpisania umowy przedwstępnej był bardzo długi. Teraz sytuacja ta diametralnie się zmienia. Dziś w Warszawie średni okres oczekiwania na odbiór kluczy do nowego mieszkania po podpisaniu umowy, jak podają analitycy RedNet Consulting na podstawie danych z portalu tabelaofert.pl, skrócił się do 88 dni. Niespełna trzymiesięczna karencja w Warszawie jest rekordowo niska w porównaniu z Trójmiastem, gdzie ten czas wynosi aż 303 dni, lub Wrocławiem (281 dni). Obecne większość projektów deweloperskich w stolicy znajduje się w fazie głębokiego zaawansowania. Wskaźnik wyprzedaży nowych mieszkań w Warszawie wynosi 77,5 proc. Tyle właśnie nowobudowanych mieszkań znalazło swoich nabywców, pozostałe oczekują na klientów.

Jeśli chodzi o liczbę nowych projektów, niepokojące dane pokazuje raport GUS na temat budownictwa mieszkaniowego w okresie I-XII 2009 r. Statystyki wskazują, że w 2009 r. deweloperzy rozpoczęli budowę 44,3 tyś mieszkań, co oznacza 33,9 proc. spadek w stosunku do 2008 r. Dodatkowo o ponad 37 proc. spadła liczba mieszkań, na które firmy deweloperskie uzyskały pozwolenie na budowę.

Biorąc pod uwagę kurczenie się oferty mieszkaniowej na rynku wtórnym oraz obserwowany, mimo zimowej pory, wzrost zainteresowania zakupem mieszkań, w najbliższych miesiącach należałoby się spodziewać szybszego tempa wzrostu wskaźnika wyprzedaży nowych mieszkań. Wzrostowy trend sprzedaży potwierdzają też deweloperzy, którzy zaczynają mimo wcześniejszych zapowiedzi redukcji, realizacje nowych projektów. - Obserwujemy ożywienie zainteresowania zakupem, zarówno gotowych jak i lokali których budowę rozpoczęliśmy teraz w kolejnym etapie realizacji osiedla Alpha. Na pierwsze klienci decydują się ponieważ mogą od razu odebrać do nich klucze. W przypadku nowo budowanych mieszkań proponujemy system finansowania 10/90. Kupujący wpłacają 10 proc. wartości lokalu i do momentu odbioru kluczy nie są obciążeni kosztami związanymi z kredytem - twierdzi Teresa Witkowska z RED Real Estate Development.

Wiosenne miesiące pokażą, czy zmniejszenie liczby projektów i szersza dostępność na rynku mieszkań, na które nie trzeba długo czekać zaowocuje jeszcze dynamiczniejszym wzrostem popytu. Czy spowoduje zmianę trendu stabilizacyjnego cen? Sytuacja, kiedy na rynek trafia ograniczona liczba produktów mieszkaniowych może wywołać pokusę podwyższenia marży w rozpoczynanych inwestycjach, a co za tym idzie zwyżkę cen ofertowych. Jest to jeden z możliwych scenariuszy. Tym bardziej realny, że ze słabszą podażą na rynku pierwotnym przyjdzie się zmierzyć już w drugiej połowie roku, która zazwyczaj jest najczęściej wybieranym przez klientów okresem na zakup mieszkania.

Uelastycznienie polityki kredytowej i powrót ofert finansowania zakupu nieruchomości w 100 proc. przez banki to dodatkowe czynniki przyspieszające decyzje o zakupie mieszkań.

źródło informacji: Informacja prasowa

Nie doświadczenie, a chęć szczera zrobi z ciebie brokera!

Z doniesień prasowych wiemy, że kryzys mamy już za sobą. Skoro wszystko wraca do normy, odżywa - niczym feniks z popiołów - rynek kredytów hipotecznych. Wracają nań i banki i klienci.
Wróci więc też problem nierzetelnych doradców, którzy miast pomagać klientom w tak trudnej i ważnej sprawie, jaką jest znalezienie optymalnego kredytu na sfinansowanie zakupu mieszkania, często patrzą na nich wyłącznie przez pryzmat maksymalizacji wysokości swojej prowizji. Jest też druga, bardzo liczna grupa "doradców" - to osoby, którzy działają w tej branży niemal bez doświadczenia i chociaż nie muszą mieć złej woli, swoją niewiedzą narażają klientów na dotkliwe straty.

Gwałtowny rozwój potrzeb konsumpcyjnych, który obserwujemy u Polaków od lat kilku z boomem na rynku mieszkaniowym, ma też swoją "bankową" drugą stronę - prawie już nie ma ludzi, którzy nie rozglądają się za sfinansowaniem swoich marzeń poprzez banki. A ponieważ banki same nie podołają przy tak ogromnym zainteresowaniu kredytami - do gry włączyli się pośrednicy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby zapędy moich młodszych kolegów po fachu ograniczyły się do prostych produktów bankowych, np. do pożyczek gotówkowych; jednak ci bardziej ambitni sięgają śmiało po klientów ubiegających się o produkty hipoteczne, czyli kredyty mieszkaniowe, konsolidacyjne czy pożyczki hipoteczne.

Jeśli ktoś udaje, że coś umie i robi to bardzo nieudolnie, a my obserwujemy to w telewizorze (np. w programie "Usterka"), to wszystkim przed ekranem jest wesoło. Gorzej, jeśli faktycznie zamówimy takiego "fachowca", a ten mając zadanie np. przepchać kolanko - demoluje nam całe mieszkanie. Podobnie jest z kredytami - korzystanie z "pomocy" amatorów przy ubieganiu się o kredyt hipoteczny może - i często tak się dzieje - skończyć się dla zleceniodawcy tragicznie, np. utratą pokaźnego zadatku.

Każdy wysoko specjalistyczny zawód (lekarz, architekt, doradca podatkowy) wymaga co najmniej kilku lat nauki i odpowiednich predyspozycji; dotyczy to również profesjonalnych usług pośrednictwa finansowego. Łatwo powiedzieć - nie wybiorę sobie żółtodzioba na doradcę kredytowego. Ba - ale jak go rozpoznać w tłumie kilkudziesięciu tysięcy osób parających się teraz tym zawodem? Poniżej znajdziecie kilka przykładów i opisów, jak można zdemaskować pseudodoradcę. Być może - i na to liczę - lektura mojej publikacji uchroni niejednego czytelnika od finansowego nieszczęścia, jakie może być efektem skierowania w przypadkowe ręce tak ważnej sprawy, jaką jest pomoc w uzyskaniu kredytu hipotecznego.

Pośrednik - typ nr 1. Komputerowiec

Dobra, profesjonalna porada to przede wszystkim rozmowa klienta z doradcą, gdzie komputer jest potrzebny (lub nie) dopiero w końcowej fazie porady. Prawdziwy doradca dużo pyta i przetwarza uzyskane informacje na diagnozę przypadku (tak, jak u lekarza), a potem ustala kierunek działania. Wiedza powinna być w głowie, a nie na kartce, komputer jest zaś potrzebny głównie do stosownych wyliczeń, np. raty kredytu, policzenia innych kosztów czy sprawdzenia zdolności kredytowej (to nie zawsze jest konieczne na etapie doradztwa). Jak często dobry lekarz czy adwokat zagląda do komputera podczas specjalistycznej porady? Z mojego punktu widzenia komputer w roli prawej ręki młodego doradcy to swego rodzaju kamuflaż: można schować lico za monitorem i ukryć głupie miny lub wielkie oczy, jeśli klient zaskoczy nas trudnym pytaniem.

Pośrednik - typ nr 2. Handlarz marzeń i fałszywych dokumentów

Marzymy o nowym M, a nie za bardzo wykazujemy dochody. Co wtedy? Rzetelny doradca próbuje wydusić jak najwięcej informacji o ewentualnej pomocy osób trzecich (w roli współkredytobiorców), lub też namawia klienta na ujawnienie swoich dochodów i powrót do tematu po kilku miesiącach. Ale są też "zawodowcy", którzy dla klienta zrobią znacznie więcej i nie każą mu czekać miesiącami na spełnienie marzeń i zakup swojego M. Jak? Za odpowiednią cenę "fachowiec" podejmie się tego trudnego tematu poprzez spreparowanie dokumentów (np. przygotowanie fałszywych zaświadczeń z miejsca pracy) - i kredycik załatwiony! Jednak nie zawsze - czasem załatwiony jest (i to nieźle!) w ten sposób niedoszły kredytobiorca: bo to on składa do banku podrobione dokumenty, za co grozi kara kilku lat ograniczenia wolności... Pośrednik w sądzie będzie się upierał, że tylko przyjmował dokumenty od klienta i nie miał zielonego pojęcia, że są one nie całkiem prawdziwe. Odpowiedzialność zawsze poniesie kredytobiorca, nawet jeśli uda mu się obciążyć "doradcę" za współudział w przestępstwie.

Pośrednik - typ nr 3. Naganiacz "złote usta"

Czy trzeba mieć jakąkolwiek wiedzę i przygotowanie zawodowe, aby zarabiać na pośrednictwie kredytowym? Jak pokazuje życie - nie. Można sobie poradzić inaczej! Szczególnie, jeśli dana osoba ma niezłe gadane i dar przekonywania. A więc: ogłaszamy się jako "doradca kredytowy" gdzie się da (na słupach, w gazetach, na klatkach schodowych, itp.) i jak trafi się klient, obiecujemy załatwić kredyt śpiewająco i ... czasem się to udaje! Jak? Nasz "złotousty" doradca ma podpisaną umowę z bankiem w formie "pośrednictwa podstawowego", czyli bez prawa (na szczęście!) prowadzenia sprawy. Mając klienta, nasz sprytny pośrednik szybko dzwoni do banku po doradcę z prawdziwego zdarzenia. Taką technikę pracy można więc nazwać "na jelenia". Aż dziw bierze, jak dużo ludzi daje się w ten sposób nabierać; "doradca ze słupa" nie wnosi żadnej wartości dodanej przy załatwieniu kredytu, ale za swoje "usługi pośrednictwa" bierze solidne wynagrodzenie. Często oczywiście klient bardzo przepłaca na kredycie, ale kogóż to obchodzi?

Pośrednik - typ nr 4. Człowiek - orkiestra

Każdy sklep spożywczy, czy drogeria chcą mieć jak najszerszy asortyment; ale zupełnie nie sprawdza się to przy usługach wysoko specjalistycznych. Często obserwowaną sytuacją jest dołączanie pośrednictwa kredytowego (także pomocy w uzyskaniu kredytu hipotecznego, bo tu są najwyższe prowizje) do innych działalności, np. ubezpieczeniowej, lombardów. Czasem też pośrednictwo kredytowe dopisuje do działalności nie związanych z usługami finansowymi. Z mojego punktu widzenia to bardzo niebezpieczna sytuacja dla potencjalnych klientów - domorosły doradca często uważa siebie za niezłego fachowca; a dzięki jego doświadczeniu w sprzedaży innych produktów finansowych może ucierpieć klient, powierzając mu trudną sprawę do załatwienia. Skutek? Katastrofa gwarantowana.

Pośrednik - typ nr 5. Zagraniczniak (made in Argentina)

Jeszcze parę lat temu, dzięki dziurawemu ustawodawstwu powstawały ja grzyby po deszczu firmy trudniące się sprzedażą "kredytów" w tzw. systemie argentyńskim. Ładnie brzmi, ale kryły się za tym najbardziej prymitywne metody nabijania ludzi w butelkę, na dodatek często ludzi biednych, którzy na prowizję dla oszustów (czyli tzw. wpłatę antycypacyjną) wydawali ostatni grosz lub pożyczali kasę dla oszustów od rodziny. Mimo ogromnej nagonki w prasie "argentyna" świetnie funkcjonowała w Polsce przez kilka ładnych lat, a na ich naiwne sztuczki dały się złapać dziesiątki tysięcy ludzi. Po ustawowym zamknięciu możliwości działania firm opartych na systemie argentyńskim, oszuści bardzo często przerzucali się na pośrednictwo kredytowe. Z jakim skutkiem? Czy ktoś kto świadomie oszukiwał naiwnych i czasem bardzo biednych ludzi może nagle stać się uczciwym i rzetelnym doradcą kredytowym?

Pośrednik - typ nr 6. Bezprizorny, czyli biuro w teczce

Każda firma trudniąca się usługami finansowymi winna mieć swoją siedzibę i to wzbudzającą zaufanie. Nie może być to więc brudny pokoik w podłej i podejrzanej kamienicy, dzielony z szewcem i gabinetem masażu. Aby uniknąć utraty klienta z powodu niezachęcającego lokum, pośrednicy "bez siedziby" umawiają się z klientami wyłącznie na mieście, oferując taką usługę jako dodatkową korzyść dla klienta. Jak takiej sytuacji uniknąć? Pokaż mi najpierw swoją siedzibę, a powiem ci, czy możesz zostać moim doradcą kredytowym - ta maksyma powinna przyświecać każdemu potencjalnemu klientowi danego pośrednika. Nie działa to jednak automatycznie w drugą stronę: nie zawsze marmury na ścianach i skórzane, nowoczesne meble art deco gwarantują profesjonalną usługę. O tym też trzeba pamiętać. Wystawne biuro - owszem, ale wyłącznie z profesjonalnym personelem!

Pośrednik - typ nr 7. Zakochany bez pamięci...

... w jednej walucie. Oczywiście we franku szwajcarskim, bo przecież jest najniższe oprocentowanie, a więc raty będą prawie niezauważalne. Słysząc taką argumentację i to jeszcze np. przed rozpoznaniem sytuacji potencjalnego klienta mamy 100 proc. pewności, że siedzi przed nami totalny amator, który widzi w kliencie tylko przyszłą prowizję. Taki "opiekun" wyłoży się na każdym, nawet stosunkowo niewielkim problemie, jaki może wyniknąć podczas procesu decyzyjnego.

Pośrednik - typ nr 8. Ekspert od badania zdolności kredytowej

Amatorem pełnej krwi jest też "doradca", który zaczyna rozmowę z klientem od badania zdolności kredytowej. To tak, jakby lekarz na hasło "ból głowy" bez dodatkowych pytań od razu wypisywał receptę. No, bo jaki ma sens - nie znając sytuacji klienta (nie tylko finansowej) i innych danych o kredycie - liczenie zdolności w danym banku? Przecież często dana sprawa nie będzie się kwalifikować do przeprowadzenia w tym banku. Pamiętajmy więc: im mniej uwagi "doradca" poświęca szczegółom dotyczącym kredytu, im mniej zadaje pytań i im szybciej pada z jego ust (częściej - "z systemu") propozycja konkretnego kredytu (oczywiście we frankach) - tym szybciej powinniśmy uciekać z tej firmy. Nasz rozmówca jest jedynie lekko przeszkolonym w tej dziedzinie pracownikiem i w najmniejszym stopniu nie zapewni nam usługi, po którą przyszliśmy: profesjonalnej porady kredytowej i fachowego przeprowadzenia transakcji.

Pośrednik - typ nr 9. Towarzysz - "Ja to załatwię...

.... na boku z dyrektorem banku, bo to mój stary kumpel". Powoływanie się dziś przez pośrednika na personalne znajomości w banku to też świadectwo, że trafiliśmy do naciągacza. Faktem jest, że ileś lat temu, kiedy prawie wszystkie banki rozpatrywały wnioski kredytowe na szczeblu oddziału, czasem w trudnym temacie nieoceniona mogła się okazać np. znajoma pani Zosia, która robiła coś tam w banku (nie koniecznie w kredytach). Przy bardzo rozbudowanych obecnie procedurach (poszło to niestety za daleko w większości banków), kiedy wniosek kredytowy musi przejść niekiedy przez ręce kilkunastu decydentów, czasy "dobrze ustawionej pani Zosi", czy "kumpla - dyrektora", który wszystko załatwi, dawno już się skończyły. Tak więc cytowane wyżej deklaracje załatwienia każdej sprawy przez "mocne znajomości" to kolejny przykład, kiedy powinniśmy bardzo szybko kierować się do wyjścia...

Krótkie podsumowanie tej - na pewno nie pełnej - listy...

... amatorów lub oszustów parających się pośrednictwem kredytowym. Trochę zawinił rynek, który wymusił powstanie w krótkim czasie bardzo dużej ilości miejsc pracy w dziedzinie sprzedaży kredytów hipotecznych. Duża część firm w tej branży poszła na skróty - tam "doradcą" może stać się młody człowiek, bez doświadczenia w branży, jedynie po krótkim i bardzo powierzchownym szkoleniu. Jaka jest wartość takiej usługi? Może odpowiem porównaniem: to tak, jakby wyprawić huczne wesele jedynej córki w McDonald's...

Krzysztof Oppenheim

źródło informacji: Oppenheim

interia.pl

Nie doświadczenie, a chęć szczera zrobi z ciebie brokera!

Z doniesień prasowych wiemy, że kryzys mamy już za sobą. Skoro wszystko wraca do normy, odżywa - niczym feniks z popiołów - rynek kredytów hipotecznych. Wracają nań i banki i klienci.
Wróci więc też problem nierzetelnych doradców, którzy miast pomagać klientom w tak trudnej i ważnej sprawie, jaką jest znalezienie optymalnego kredytu na sfinansowanie zakupu mieszkania, często patrzą na nich wyłącznie przez pryzmat maksymalizacji wysokości swojej prowizji. Jest też druga, bardzo liczna grupa "doradców" - to osoby, którzy działają w tej branży niemal bez doświadczenia i chociaż nie muszą mieć złej woli, swoją niewiedzą narażają klientów na dotkliwe straty.

Gwałtowny rozwój potrzeb konsumpcyjnych, który obserwujemy u Polaków od lat kilku z boomem na rynku mieszkaniowym, ma też swoją "bankową" drugą stronę - prawie już nie ma ludzi, którzy nie rozglądają się za sfinansowaniem swoich marzeń poprzez banki. A ponieważ banki same nie podołają przy tak ogromnym zainteresowaniu kredytami - do gry włączyli się pośrednicy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby zapędy moich młodszych kolegów po fachu ograniczyły się do prostych produktów bankowych, np. do pożyczek gotówkowych; jednak ci bardziej ambitni sięgają śmiało po klientów ubiegających się o produkty hipoteczne, czyli kredyty mieszkaniowe, konsolidacyjne czy pożyczki hipoteczne.

Jeśli ktoś udaje, że coś umie i robi to bardzo nieudolnie, a my obserwujemy to w telewizorze (np. w programie "Usterka"), to wszystkim przed ekranem jest wesoło. Gorzej, jeśli faktycznie zamówimy takiego "fachowca", a ten mając zadanie np. przepchać kolanko - demoluje nam całe mieszkanie. Podobnie jest z kredytami - korzystanie z "pomocy" amatorów przy ubieganiu się o kredyt hipoteczny może - i często tak się dzieje - skończyć się dla zleceniodawcy tragicznie, np. utratą pokaźnego zadatku.

Każdy wysoko specjalistyczny zawód (lekarz, architekt, doradca podatkowy) wymaga co najmniej kilku lat nauki i odpowiednich predyspozycji; dotyczy to również profesjonalnych usług pośrednictwa finansowego. Łatwo powiedzieć - nie wybiorę sobie żółtodzioba na doradcę kredytowego. Ba - ale jak go rozpoznać w tłumie kilkudziesięciu tysięcy osób parających się teraz tym zawodem? Poniżej znajdziecie kilka przykładów i opisów, jak można zdemaskować pseudodoradcę. Być może - i na to liczę - lektura mojej publikacji uchroni niejednego czytelnika od finansowego nieszczęścia, jakie może być efektem skierowania w przypadkowe ręce tak ważnej sprawy, jaką jest pomoc w uzyskaniu kredytu hipotecznego.

Pośrednik - typ nr 1. Komputerowiec

Dobra, profesjonalna porada to przede wszystkim rozmowa klienta z doradcą, gdzie komputer jest potrzebny (lub nie) dopiero w końcowej fazie porady. Prawdziwy doradca dużo pyta i przetwarza uzyskane informacje na diagnozę przypadku (tak, jak u lekarza), a potem ustala kierunek działania. Wiedza powinna być w głowie, a nie na kartce, komputer jest zaś potrzebny głównie do stosownych wyliczeń, np. raty kredytu, policzenia innych kosztów czy sprawdzenia zdolności kredytowej (to nie zawsze jest konieczne na etapie doradztwa). Jak często dobry lekarz czy adwokat zagląda do komputera podczas specjalistycznej porady? Z mojego punktu widzenia komputer w roli prawej ręki młodego doradcy to swego rodzaju kamuflaż: można schować lico za monitorem i ukryć głupie miny lub wielkie oczy, jeśli klient zaskoczy nas trudnym pytaniem.

Pośrednik - typ nr 2. Handlarz marzeń i fałszywych dokumentów

Marzymy o nowym M, a nie za bardzo wykazujemy dochody. Co wtedy? Rzetelny doradca próbuje wydusić jak najwięcej informacji o ewentualnej pomocy osób trzecich (w roli współkredytobiorców), lub też namawia klienta na ujawnienie swoich dochodów i powrót do tematu po kilku miesiącach. Ale są też "zawodowcy", którzy dla klienta zrobią znacznie więcej i nie każą mu czekać miesiącami na spełnienie marzeń i zakup swojego M. Jak? Za odpowiednią cenę "fachowiec" podejmie się tego trudnego tematu poprzez spreparowanie dokumentów (np. przygotowanie fałszywych zaświadczeń z miejsca pracy) - i kredycik załatwiony! Jednak nie zawsze - czasem załatwiony jest (i to nieźle!) w ten sposób niedoszły kredytobiorca: bo to on składa do banku podrobione dokumenty, za co grozi kara kilku lat ograniczenia wolności... Pośrednik w sądzie będzie się upierał, że tylko przyjmował dokumenty od klienta i nie miał zielonego pojęcia, że są one nie całkiem prawdziwe. Odpowiedzialność zawsze poniesie kredytobiorca, nawet jeśli uda mu się obciążyć "doradcę" za współudział w przestępstwie.

Pośrednik - typ nr 3. Naganiacz "złote usta"

Czy trzeba mieć jakąkolwiek wiedzę i przygotowanie zawodowe, aby zarabiać na pośrednictwie kredytowym? Jak pokazuje życie - nie. Można sobie poradzić inaczej! Szczególnie, jeśli dana osoba ma niezłe gadane i dar przekonywania. A więc: ogłaszamy się jako "doradca kredytowy" gdzie się da (na słupach, w gazetach, na klatkach schodowych, itp.) i jak trafi się klient, obiecujemy załatwić kredyt śpiewająco i ... czasem się to udaje! Jak? Nasz "złotousty" doradca ma podpisaną umowę z bankiem w formie "pośrednictwa podstawowego", czyli bez prawa (na szczęście!) prowadzenia sprawy. Mając klienta, nasz sprytny pośrednik szybko dzwoni do banku po doradcę z prawdziwego zdarzenia. Taką technikę pracy można więc nazwać "na jelenia". Aż dziw bierze, jak dużo ludzi daje się w ten sposób nabierać; "doradca ze słupa" nie wnosi żadnej wartości dodanej przy załatwieniu kredytu, ale za swoje "usługi pośrednictwa" bierze solidne wynagrodzenie. Często oczywiście klient bardzo przepłaca na kredycie, ale kogóż to obchodzi?

Pośrednik - typ nr 4. Człowiek - orkiestra

Każdy sklep spożywczy, czy drogeria chcą mieć jak najszerszy asortyment; ale zupełnie nie sprawdza się to przy usługach wysoko specjalistycznych. Często obserwowaną sytuacją jest dołączanie pośrednictwa kredytowego (także pomocy w uzyskaniu kredytu hipotecznego, bo tu są najwyższe prowizje) do innych działalności, np. ubezpieczeniowej, lombardów. Czasem też pośrednictwo kredytowe dopisuje do działalności nie związanych z usługami finansowymi. Z mojego punktu widzenia to bardzo niebezpieczna sytuacja dla potencjalnych klientów - domorosły doradca często uważa siebie za niezłego fachowca; a dzięki jego doświadczeniu w sprzedaży innych produktów finansowych może ucierpieć klient, powierzając mu trudną sprawę do załatwienia. Skutek? Katastrofa gwarantowana.

Pośrednik - typ nr 5. Zagraniczniak (made in Argentina)

Jeszcze parę lat temu, dzięki dziurawemu ustawodawstwu powstawały ja grzyby po deszczu firmy trudniące się sprzedażą "kredytów" w tzw. systemie argentyńskim. Ładnie brzmi, ale kryły się za tym najbardziej prymitywne metody nabijania ludzi w butelkę, na dodatek często ludzi biednych, którzy na prowizję dla oszustów (czyli tzw. wpłatę antycypacyjną) wydawali ostatni grosz lub pożyczali kasę dla oszustów od rodziny. Mimo ogromnej nagonki w prasie "argentyna" świetnie funkcjonowała w Polsce przez kilka ładnych lat, a na ich naiwne sztuczki dały się złapać dziesiątki tysięcy ludzi. Po ustawowym zamknięciu możliwości działania firm opartych na systemie argentyńskim, oszuści bardzo często przerzucali się na pośrednictwo kredytowe. Z jakim skutkiem? Czy ktoś kto świadomie oszukiwał naiwnych i czasem bardzo biednych ludzi może nagle stać się uczciwym i rzetelnym doradcą kredytowym?

Pośrednik - typ nr 6. Bezprizorny, czyli biuro w teczce

Każda firma trudniąca się usługami finansowymi winna mieć swoją siedzibę i to wzbudzającą zaufanie. Nie może być to więc brudny pokoik w podłej i podejrzanej kamienicy, dzielony z szewcem i gabinetem masażu. Aby uniknąć utraty klienta z powodu niezachęcającego lokum, pośrednicy "bez siedziby" umawiają się z klientami wyłącznie na mieście, oferując taką usługę jako dodatkową korzyść dla klienta. Jak takiej sytuacji uniknąć? Pokaż mi najpierw swoją siedzibę, a powiem ci, czy możesz zostać moim doradcą kredytowym - ta maksyma powinna przyświecać każdemu potencjalnemu klientowi danego pośrednika. Nie działa to jednak automatycznie w drugą stronę: nie zawsze marmury na ścianach i skórzane, nowoczesne meble art deco gwarantują profesjonalną usługę. O tym też trzeba pamiętać. Wystawne biuro - owszem, ale wyłącznie z profesjonalnym personelem!

Pośrednik - typ nr 7. Zakochany bez pamięci...

... w jednej walucie. Oczywiście we franku szwajcarskim, bo przecież jest najniższe oprocentowanie, a więc raty będą prawie niezauważalne. Słysząc taką argumentację i to jeszcze np. przed rozpoznaniem sytuacji potencjalnego klienta mamy 100 proc. pewności, że siedzi przed nami totalny amator, który widzi w kliencie tylko przyszłą prowizję. Taki "opiekun" wyłoży się na każdym, nawet stosunkowo niewielkim problemie, jaki może wyniknąć podczas procesu decyzyjnego.

Pośrednik - typ nr 8. Ekspert od badania zdolności kredytowej

Amatorem pełnej krwi jest też "doradca", który zaczyna rozmowę z klientem od badania zdolności kredytowej. To tak, jakby lekarz na hasło "ból głowy" bez dodatkowych pytań od razu wypisywał receptę. No, bo jaki ma sens - nie znając sytuacji klienta (nie tylko finansowej) i innych danych o kredycie - liczenie zdolności w danym banku? Przecież często dana sprawa nie będzie się kwalifikować do przeprowadzenia w tym banku. Pamiętajmy więc: im mniej uwagi "doradca" poświęca szczegółom dotyczącym kredytu, im mniej zadaje pytań i im szybciej pada z jego ust (częściej - "z systemu") propozycja konkretnego kredytu (oczywiście we frankach) - tym szybciej powinniśmy uciekać z tej firmy. Nasz rozmówca jest jedynie lekko przeszkolonym w tej dziedzinie pracownikiem i w najmniejszym stopniu nie zapewni nam usługi, po którą przyszliśmy: profesjonalnej porady kredytowej i fachowego przeprowadzenia transakcji.

Pośrednik - typ nr 9. Towarzysz - "Ja to załatwię...

.... na boku z dyrektorem banku, bo to mój stary kumpel". Powoływanie się dziś przez pośrednika na personalne znajomości w banku to też świadectwo, że trafiliśmy do naciągacza. Faktem jest, że ileś lat temu, kiedy prawie wszystkie banki rozpatrywały wnioski kredytowe na szczeblu oddziału, czasem w trudnym temacie nieoceniona mogła się okazać np. znajoma pani Zosia, która robiła coś tam w banku (nie koniecznie w kredytach). Przy bardzo rozbudowanych obecnie procedurach (poszło to niestety za daleko w większości banków), kiedy wniosek kredytowy musi przejść niekiedy przez ręce kilkunastu decydentów, czasy "dobrze ustawionej pani Zosi", czy "kumpla - dyrektora", który wszystko załatwi, dawno już się skończyły. Tak więc cytowane wyżej deklaracje załatwienia każdej sprawy przez "mocne znajomości" to kolejny przykład, kiedy powinniśmy bardzo szybko kierować się do wyjścia...

Krótkie podsumowanie tej - na pewno nie pełnej - listy...

... amatorów lub oszustów parających się pośrednictwem kredytowym. Trochę zawinił rynek, który wymusił powstanie w krótkim czasie bardzo dużej ilości miejsc pracy w dziedzinie sprzedaży kredytów hipotecznych. Duża część firm w tej branży poszła na skróty - tam "doradcą" może stać się młody człowiek, bez doświadczenia w branży, jedynie po krótkim i bardzo powierzchownym szkoleniu. Jaka jest wartość takiej usługi? Może odpowiem porównaniem: to tak, jakby wyprawić huczne wesele jedynej córki w McDonald's...

Krzysztof Oppenheim

źródło informacji: Oppenheim

interia.pl

Nietypowa sytuacja kredytobiorcy - rozwiązaniem może być pożyczka hipoteczna

Nawet 320 tys. zł może pożyczyć na dowolny cel osoba, która dysponuje mieszkaniem wartym 400 tys. zł, pod warunkiem, że nie jest obciążone hipotecznie. W jednym banku zaciągając pożyczkę pod zastaw mieszkania, przez 10 lat można spłacać tylko odsetki. Pieniądze na dowolny cel możemy też pozyskać ze znacznie tańszego kredytu hipotecznego pod warunkiem, że stosunkowo niedawno kupiliśmy mieszkanie za gotówkę - napisała Katarzyna Siwek z Home Broker.

Pożyczki hipoteczne cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż kredyty hipoteczne

Pożyczki hipoteczne cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż kredyty hipoteczne /AFP

Pożyczka hipoteczna i kredyt hipoteczny to dosyć podobne produkty. W obu przypadkach zabezpieczeniem jest nieruchomość. Podstawowa różnica pomiędzy nimi polega na tym, że w przypadku pożyczki bank nie wnika w to, na jaki cel wydane zostaną pieniądze. Kredyt hipoteczny zaciąga się natomiast na zakup nieruchomości, która stanowi zabezpieczenie kredytu.

Remont bez faktur i fotoinspekcji

Pożyczkę hipoteczną można przeznaczyć na przykład na zakup drogiego samochodu, gdyż może to być najtańszy sposób finansowania. Można ją też zaciągnąć na remont mieszkania, a nawet zakup nieruchomości. Standardowo takie wydatki lepiej finansować z tańszego kredytu mieszkaniowego, jednak zdarzają się sytuacje, w których kredyt jest nieakceptowalny. Może tak być w sytuacji, gdy pożyczkobiorca nie chce przedstawiać w banku faktur, bądź w inny sposób rozliczać się z wydatkowania pieniędzy na remont (np. fotoinspekcje), bądź - w przypadku zakupu mieszkania - chce, aby ta nieruchomość miała "czystą" hipotekę.

Tańszy kredyt na samochód

Zdarzają się też inne przypadki, gdy pożyczka hipoteczna okazuje się najkorzystniejszym wyjściem. - Jeden z moich klientów budował dom i chciał sprzedać go na etapie stanu surowego zamkniętego. Standardowy kredyt na budowę zobowiązywałby go do doprowadzenia budowy do stanu deweloperskiego. Dzięki temu, że miał inną nieruchomość, pod którą zaciągną pożyczkę hipoteczną, mógł sprzedać do wcześniej - opisuje Kajetan Czyż, doradca finansowy Home Broker z Wrocławia. Wskazuje też inne sytuacje: zaciągnięcie pożyczki hipotecznej na zakup działki rolnej czy też zakup kilku samochodów przez osobę prowadzącą działalność gospodarczą. Inny doradca z Wrocławia, Marcin Murzyński, wskazuje z kolei inny przykład wykorzystania pożyczki pod zastaw mieszkania przez osoby prowadzące własny biznes. - Jeden z moich klientów potrzebował 50 tys. zł na depozyt gwarancyjny przy otwieraniu franczyzy. Pożyczka hipoteczna była dla niego najtańszą formą pozyskania pieniędzy. Grzegorz Chojnacki, doradca z Warszawy, informuje z kolei o przypadkach zaciągania pożyczek przez osoby, które inwestują pozyskane pieniądze.

Krótszy okres niż przy kredycie hipotecznym

Takie sytuacje nie są powszechne, dlatego też pożyczki hipoteczne cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż kredyty hipoteczne. Pożyczkę można zaciągnąć maksymalnie na 50 lat. Taka opcja to jednak wyjątek na rynku (Alior Bank). Przeciętny okres kredytowania to 25 lat. Najbardziej restrykcyjne banki (BGŻ i Kredyt Bank) udzielą pożyczek na 15 lat. Generalnie jednak okres kredytowania jest krótszy niż w przypadku kredytów hipotecznych, gdzie przeciętnie można zaciągnąć dług na 40 lat.

Mniejsze LTV...

W przypadku maksymalnego wskaźnika LTV (kwota zadłużenia do wartości nieruchomości) też widać bardziej restrykcyjne podejście banków do pożyczek hipotecznych. Jest ono konsekwencją tego, że bank nie kontroluje, na co pożyczone pieniądze zostały wydane. Najbardziej restrykcyjne przypadki to pożyczka w złotych w Allianz Banku (50 proc.) oraz pożyczka w euro w Alior Banku (też 50 proc.). Na drugim biegunie mamy pożyczki w złotych w ING i Banku Pocztowym (80 proc.), a także w złotych i w euro w Getin Noble Banku (też 80 proc.). Nie ma jednak na rynku - tak, jak w przypadku kredytów hipotecznych - możliwości zadłużenia się na 100 proc. (czy więcej) wartości mieszkania.


...i wyższe marże

Pożyczka hipoteczna jest poza tym zdecydowanie droższa niż kredyt hipoteczny. W przypadku pożyczki na 300 tys. zł (50 proc. wkładu własnego) marża dla złotych to 4 proc., a dla euro - 6 proc. Jednak maksymalna stawka (w mBanku i MultiBanku) to 9,9 proc. dla pożyczki w złotych i 8,9 proc. dla euro. Najniższą marżę dla pożyczki w złotych oferuje Millennium (3,2 proc.), a w euro Deutsche Bank (3,9 proc.).Najniższe oprocentowanie w przypadku pożyczki w złotych można dostać aktualnie w Millennium (7,36 proc.), a najwyższe w mBanku i MultiBanku (14,06 proc.). W większości wypadków pożyczka hipoteczna jest tańsza niż inne rodzaje finansowania. Przykładowo, rzeczywiste oprocentowanie kredytów samochodowych wynosi ok. 11-17 proc., a łączny koszt pożyczki gotówkowej może wynieść od 20 proc. do nawet 50 proc. pożyczonej kwoty (przy kwocie 10 tys. zł).

Tańszy ekwiwalent debetu w ROR

Warto jednocześnie wspomnieć, że w Nordea Banku pożyczka hipoteczna może służyć jako zdecydowanie tańszy ekwiwalent tzw. debetu w rachunku. Przez 10 lat pożyczkobiorca może bowiem spłacać tylko odsetki od zadłużenia. Tymczasem w wielu bankach standardowy debet w ROR oprocentowany jest na maksymalnym dopuszczalnym poziomie, czyli teraz 20 proc., aczkolwiek są też niższe stawki, rzędu kilkunastu procent.

Na dowolny cel ale z kredytu hipotecznego

Istnieje też możliwość uzyskania pieniędzy w praktyce na dowolny cel na zasadach kredytu hipotecznego, czyli dużo taniej. Z takiego rozwiązania mogą skorzystać osoby, które stosunkowo niedawno kupiły mieszkanie na gotówkę. Mogą zwrócić się do banku o refinansowanie poniesionych kosztów. Większość banków wymaga, aby zakup miał miejsce w ostatnich 12-24 miesiącach. Jednak w Pekao Banku Hipotecznym okres ten jest znacznie dłuższy i wynosi sześć lat. W BGŻ i Getin Noble Banku jest to pięć lat.

Zestawienie pożyczek hipotecznych

Informacja prasowa

Katarzyna Siwek, Home Broker

źródło informacji: Informacja prasowa

Nietypowa sytuacja kredytobiorcy - rozwiązaniem może być pożyczka hipoteczna

Nawet 320 tys. zł może pożyczyć na dowolny cel osoba, która dysponuje mieszkaniem wartym 400 tys. zł, pod warunkiem, że nie jest obciążone hipotecznie. W jednym banku zaciągając pożyczkę pod zastaw mieszkania, przez 10 lat można spłacać tylko odsetki. Pieniądze na dowolny cel możemy też pozyskać ze znacznie tańszego kredytu hipotecznego pod warunkiem, że stosunkowo niedawno kupiliśmy mieszkanie za gotówkę - napisała Katarzyna Siwek z Home Broker.

Pożyczki hipoteczne cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż kredyty hipoteczne

Pożyczki hipoteczne cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż kredyty hipoteczne /AFP

Pożyczka hipoteczna i kredyt hipoteczny to dosyć podobne produkty. W obu przypadkach zabezpieczeniem jest nieruchomość. Podstawowa różnica pomiędzy nimi polega na tym, że w przypadku pożyczki bank nie wnika w to, na jaki cel wydane zostaną pieniądze. Kredyt hipoteczny zaciąga się natomiast na zakup nieruchomości, która stanowi zabezpieczenie kredytu.

Remont bez faktur i fotoinspekcji

Pożyczkę hipoteczną można przeznaczyć na przykład na zakup drogiego samochodu, gdyż może to być najtańszy sposób finansowania. Można ją też zaciągnąć na remont mieszkania, a nawet zakup nieruchomości. Standardowo takie wydatki lepiej finansować z tańszego kredytu mieszkaniowego, jednak zdarzają się sytuacje, w których kredyt jest nieakceptowalny. Może tak być w sytuacji, gdy pożyczkobiorca nie chce przedstawiać w banku faktur, bądź w inny sposób rozliczać się z wydatkowania pieniędzy na remont (np. fotoinspekcje), bądź - w przypadku zakupu mieszkania - chce, aby ta nieruchomość miała "czystą" hipotekę.

Tańszy kredyt na samochód

Zdarzają się też inne przypadki, gdy pożyczka hipoteczna okazuje się najkorzystniejszym wyjściem. - Jeden z moich klientów budował dom i chciał sprzedać go na etapie stanu surowego zamkniętego. Standardowy kredyt na budowę zobowiązywałby go do doprowadzenia budowy do stanu deweloperskiego. Dzięki temu, że miał inną nieruchomość, pod którą zaciągną pożyczkę hipoteczną, mógł sprzedać do wcześniej - opisuje Kajetan Czyż, doradca finansowy Home Broker z Wrocławia. Wskazuje też inne sytuacje: zaciągnięcie pożyczki hipotecznej na zakup działki rolnej czy też zakup kilku samochodów przez osobę prowadzącą działalność gospodarczą. Inny doradca z Wrocławia, Marcin Murzyński, wskazuje z kolei inny przykład wykorzystania pożyczki pod zastaw mieszkania przez osoby prowadzące własny biznes. - Jeden z moich klientów potrzebował 50 tys. zł na depozyt gwarancyjny przy otwieraniu franczyzy. Pożyczka hipoteczna była dla niego najtańszą formą pozyskania pieniędzy. Grzegorz Chojnacki, doradca z Warszawy, informuje z kolei o przypadkach zaciągania pożyczek przez osoby, które inwestują pozyskane pieniądze.

Krótszy okres niż przy kredycie hipotecznym

Takie sytuacje nie są powszechne, dlatego też pożyczki hipoteczne cieszą się znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż kredyty hipoteczne. Pożyczkę można zaciągnąć maksymalnie na 50 lat. Taka opcja to jednak wyjątek na rynku (Alior Bank). Przeciętny okres kredytowania to 25 lat. Najbardziej restrykcyjne banki (BGŻ i Kredyt Bank) udzielą pożyczek na 15 lat. Generalnie jednak okres kredytowania jest krótszy niż w przypadku kredytów hipotecznych, gdzie przeciętnie można zaciągnąć dług na 40 lat.

Mniejsze LTV...

W przypadku maksymalnego wskaźnika LTV (kwota zadłużenia do wartości nieruchomości) też widać bardziej restrykcyjne podejście banków do pożyczek hipotecznych. Jest ono konsekwencją tego, że bank nie kontroluje, na co pożyczone pieniądze zostały wydane. Najbardziej restrykcyjne przypadki to pożyczka w złotych w Allianz Banku (50 proc.) oraz pożyczka w euro w Alior Banku (też 50 proc.). Na drugim biegunie mamy pożyczki w złotych w ING i Banku Pocztowym (80 proc.), a także w złotych i w euro w Getin Noble Banku (też 80 proc.). Nie ma jednak na rynku - tak, jak w przypadku kredytów hipotecznych - możliwości zadłużenia się na 100 proc. (czy więcej) wartości mieszkania.


...i wyższe marże

Pożyczka hipoteczna jest poza tym zdecydowanie droższa niż kredyt hipoteczny. W przypadku pożyczki na 300 tys. zł (50 proc. wkładu własnego) marża dla złotych to 4 proc., a dla euro - 6 proc. Jednak maksymalna stawka (w mBanku i MultiBanku) to 9,9 proc. dla pożyczki w złotych i 8,9 proc. dla euro. Najniższą marżę dla pożyczki w złotych oferuje Millennium (3,2 proc.), a w euro Deutsche Bank (3,9 proc.).Najniższe oprocentowanie w przypadku pożyczki w złotych można dostać aktualnie w Millennium (7,36 proc.), a najwyższe w mBanku i MultiBanku (14,06 proc.). W większości wypadków pożyczka hipoteczna jest tańsza niż inne rodzaje finansowania. Przykładowo, rzeczywiste oprocentowanie kredytów samochodowych wynosi ok. 11-17 proc., a łączny koszt pożyczki gotówkowej może wynieść od 20 proc. do nawet 50 proc. pożyczonej kwoty (przy kwocie 10 tys. zł).

Tańszy ekwiwalent debetu w ROR

Warto jednocześnie wspomnieć, że w Nordea Banku pożyczka hipoteczna może służyć jako zdecydowanie tańszy ekwiwalent tzw. debetu w rachunku. Przez 10 lat pożyczkobiorca może bowiem spłacać tylko odsetki od zadłużenia. Tymczasem w wielu bankach standardowy debet w ROR oprocentowany jest na maksymalnym dopuszczalnym poziomie, czyli teraz 20 proc., aczkolwiek są też niższe stawki, rzędu kilkunastu procent.

Na dowolny cel ale z kredytu hipotecznego

Istnieje też możliwość uzyskania pieniędzy w praktyce na dowolny cel na zasadach kredytu hipotecznego, czyli dużo taniej. Z takiego rozwiązania mogą skorzystać osoby, które stosunkowo niedawno kupiły mieszkanie na gotówkę. Mogą zwrócić się do banku o refinansowanie poniesionych kosztów. Większość banków wymaga, aby zakup miał miejsce w ostatnich 12-24 miesiącach. Jednak w Pekao Banku Hipotecznym okres ten jest znacznie dłuższy i wynosi sześć lat. W BGŻ i Getin Noble Banku jest to pięć lat.

Zestawienie pożyczek hipotecznych

Informacja prasowa

Katarzyna Siwek, Home Broker

źródło informacji: Informacja prasowa

Goldman Sachs obniża docelowe wyceny akcji chińskich deweloperów o jedną trzecią

Można odnieść wrażenie, że warszawska giełda znów zacznie tracić, jak tylko pojawią się gorsze wiadomości. Do takiego wniosku prowadzi obserwacja wydarzeń z ostatnich dni, kiedy nasz rynek próbuje odrabiać straty z przełomu stycznia i lutego, ale przychodzi mu to z dużym trudem.

Na giełdzie kłopotów z odbiciem ciąg dalszy

Nie udało się przy tym anulować żadnego z sygnałów sprzedaży, jakie wywołała ostatnia przecena. Chodzi między innymi o spadek indeksu WIG poniżej 3-miesięcznej średniej, zejście dziennego MACD, popularnego wskaźnika kierunku i siły trendu, poniżej poziomu równowagi, wcześniejsze przecięcie średniej przez tygodniowy MACD, czy opuszczenie przez tygodniowy Stochastic, wskaźnik obrazujący rozgrzanie koniunktury, strefy wykupienia, w której przebywał przez kilka poprzednich miesięcy.

Krajowe wydarzenia mają ograniczony wpływ na bieg zdarzeń na warszawskim parkiecie. Jest on głównie pochodną czynników zewnętrznych. W tym kontekście dzisiejsze dane o sprzedaży detalicznej w styczniu i lutowych wskaźnikach koniunktury w Polsce, czy stopie bezrobocia nie będą miały znaczenia dla sytuacji na giełdzie. Inwestorzy myślami wybiegają już dalej i zastanawiają się, jak wskaźniki gospodarcze będą wyglądać, kiedy przestanie na nie korzystnie oddziaływać efekt niskiej bazy porównawczej z początków 2009 r.

Z punktu widzenia inwestorów o spekulacyjnym nastawieniu kluczowe staje się pytanie, czy obserwowane od kilku dni odbicie na giełdzie warto wykorzystać do pozbycia się akcji w obawie przed dalszymi zniżkami. W przypadku inwestorów długoterminowych uzasadniona może być z kolei akumulacja aktywów po niższych cenach.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

Na przebieg wskaźników koniunktury w naszym kraju w lutym, który może stać się cenną wskazówką dotyczącą aktywności gospodarczej w miesiącach wiosennych, kiedy baza porównawcza zacznie się stopniowo podnosić i ciężej będzie o wzrost rocznej dynamiki wskaźników gospodarczych Trudności z odrabianiem strat na warszawskiej giełdzie przekonują o utrzymującej się słabości kupujących

Rynki nieruchomości

Wszelkie doniesienia dotyczące rynków nieruchomości na świecie w dalszym ciągu rzutują na oceny skali i tempa ożywienia gospodarczego. Jednocześnie stopniowo zmienia się środek ciężkości uwagi inwestorów. Wiadomości z amerykańskiego rynku mieszkaniowego nie budzą już takich emocji, a bardziej istotne staje się to, co ma miejsce na rynku nieruchomości komercyjnych w USA, czy też mieszkaniowych w Chinach. W tym kontekście na publikowany dziś indeks S&P/Case Schiller, uznawany za najlepszy miernik cen domów w Ameryce, będziemy spoglądać głównie przez pryzmat reakcji rynków, a nie realnego znaczenia tej wiadomości (wciąż na horyzoncie nie widać trwałego wzrostu cen domów). Jest regułą, że w trendach spadkowych inwestorzy mają skłonność do wyolbrzymiania znaczenia złych informacji i niedoceniania - dobrych. Zatem jeśli indeks okaże się słabszy od spodziewanego i wywoła to zniżki cen akcji będziemy mieli potwierdzenie obecności na amerykańskiej giełdzie tendencji spadkowej.

U nas pojawiły się dane potwierdzające ożywienie na rynku kredytów hipotecznych. NBP podał, że w styczniu wartość kredytów hipotecznych podniosła się o 1,7 mld zł. Spadła zaś symbolicznie wartość kredytów konsumpcyjnych.

Katarzyna Siwek

Home Broker

 

interia.pl

Goldman Sachs obniża docelowe wyceny akcji chińskich deweloperów o jedną trzecią

Można odnieść wrażenie, że warszawska giełda znów zacznie tracić, jak tylko pojawią się gorsze wiadomości. Do takiego wniosku prowadzi obserwacja wydarzeń z ostatnich dni, kiedy nasz rynek próbuje odrabiać straty z przełomu stycznia i lutego, ale przychodzi mu to z dużym trudem.

Na giełdzie kłopotów z odbiciem ciąg dalszy

Nie udało się przy tym anulować żadnego z sygnałów sprzedaży, jakie wywołała ostatnia przecena. Chodzi między innymi o spadek indeksu WIG poniżej 3-miesięcznej średniej, zejście dziennego MACD, popularnego wskaźnika kierunku i siły trendu, poniżej poziomu równowagi, wcześniejsze przecięcie średniej przez tygodniowy MACD, czy opuszczenie przez tygodniowy Stochastic, wskaźnik obrazujący rozgrzanie koniunktury, strefy wykupienia, w której przebywał przez kilka poprzednich miesięcy.

Krajowe wydarzenia mają ograniczony wpływ na bieg zdarzeń na warszawskim parkiecie. Jest on głównie pochodną czynników zewnętrznych. W tym kontekście dzisiejsze dane o sprzedaży detalicznej w styczniu i lutowych wskaźnikach koniunktury w Polsce, czy stopie bezrobocia nie będą miały znaczenia dla sytuacji na giełdzie. Inwestorzy myślami wybiegają już dalej i zastanawiają się, jak wskaźniki gospodarcze będą wyglądać, kiedy przestanie na nie korzystnie oddziaływać efekt niskiej bazy porównawczej z początków 2009 r.

Z punktu widzenia inwestorów o spekulacyjnym nastawieniu kluczowe staje się pytanie, czy obserwowane od kilku dni odbicie na giełdzie warto wykorzystać do pozbycia się akcji w obawie przed dalszymi zniżkami. W przypadku inwestorów długoterminowych uzasadniona może być z kolei akumulacja aktywów po niższych cenach.

ZWRÓĆ UWAGĘ:

Na przebieg wskaźników koniunktury w naszym kraju w lutym, który może stać się cenną wskazówką dotyczącą aktywności gospodarczej w miesiącach wiosennych, kiedy baza porównawcza zacznie się stopniowo podnosić i ciężej będzie o wzrost rocznej dynamiki wskaźników gospodarczych Trudności z odrabianiem strat na warszawskiej giełdzie przekonują o utrzymującej się słabości kupujących

Rynki nieruchomości

Wszelkie doniesienia dotyczące rynków nieruchomości na świecie w dalszym ciągu rzutują na oceny skali i tempa ożywienia gospodarczego. Jednocześnie stopniowo zmienia się środek ciężkości uwagi inwestorów. Wiadomości z amerykańskiego rynku mieszkaniowego nie budzą już takich emocji, a bardziej istotne staje się to, co ma miejsce na rynku nieruchomości komercyjnych w USA, czy też mieszkaniowych w Chinach. W tym kontekście na publikowany dziś indeks S&P/Case Schiller, uznawany za najlepszy miernik cen domów w Ameryce, będziemy spoglądać głównie przez pryzmat reakcji rynków, a nie realnego znaczenia tej wiadomości (wciąż na horyzoncie nie widać trwałego wzrostu cen domów). Jest regułą, że w trendach spadkowych inwestorzy mają skłonność do wyolbrzymiania znaczenia złych informacji i niedoceniania - dobrych. Zatem jeśli indeks okaże się słabszy od spodziewanego i wywoła to zniżki cen akcji będziemy mieli potwierdzenie obecności na amerykańskiej giełdzie tendencji spadkowej.

U nas pojawiły się dane potwierdzające ożywienie na rynku kredytów hipotecznych. NBP podał, że w styczniu wartość kredytów hipotecznych podniosła się o 1,7 mld zł. Spadła zaś symbolicznie wartość kredytów konsumpcyjnych.

Katarzyna Siwek

Home Broker

 

interia.pl

Pośrednik „po znajomości”

Pośrednik „po znajomości”
Wybierając pośrednika w obrocie nieruchomościami najczęściej korzystamy z rekomendacji rodziny lub znajomych. Tak wynika z sondy przeprowadzonej na stronie www.metrohouse.pl.
Na stronie www.metrohouse.pl w okresie grudzień 2009 – styczeń 2010 r. przeprowadzono sondę dla internautów z pytaniem „Czy wybierając pośrednika opierasz się na opinii znajomych/rodziny?”. W sondzie wzięło udział ponad 500 internautów. 69,2% ankietowanych odpowiedziało na to pytanie twierdząco. To znacząca zmiana w preferencjach wyboru pośrednika. Dotychczas większość potencjalnych klientów agencji nieruchomości trafiało do pośredników nie poprzez rekomendacje osób trzecich, ale w oparciu o ofertę. W praktyce to właśnie zainteresowanie konkretnym mieszkaniem, czy domem  było przyczynkiem do kontaktu z agentem. Rzadziej agent był wybierany z polecenia.

- Klienci dokonują wyboru pośrednika coraz bardziej świadomie. Polecenia to także dla pośredników najlepszy kanał pozyskiwania nowych klientów - mówi Mariusz Kania, prezes zarządu Metrohouse. - Praca z klientami z polecenia jest jednak domeną pośredników, którzy już długo działają na rynku, choć zdarzają się młodzi doradcy, którzy wybierają określoną grupę zawodową do której kierują swoją ofertę i są polecani pocztą pantoflową przez kolejnych zadowolonych klientów - dodaje Kania.

W krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych agenci nieruchomości ściśle specjalizują się w działalności wśród określonych grup zawodowych (lekarze, aktorzy, sportowcy, maklerzy, informatycy) lub w określonej lokalizacji. Dzięki specjalizacji doskonale znają preferencje zakupowe i przeciętne możliwości nabywcze poszczególnych grup klientów, a wąski teren działania pozwala im na dogłębną znajomość niemal każdej istniejącej nieruchomości, a także planów inwestycyjnych dla terenów swojego działania.

Godnego zaufania pośrednika można znaleźć zarówno w małym, lokalnie działającym biurze nieruchomości, które specjalizuje się np. tylko w obrocie mieszkaniami w obrębie jednego osiedla, ale także w biurach dużych sieci agencji nieruchomości.

- W sieci takiej jak Metrohouse, gdzie pracuje ponad 250 doradców, chcemy być blisko klientów. Dlatego każdy z naszych doradców wybiera obszar swojego działania, który zna najlepiej, zazwyczaj bliski jego miejscu zamieszkania. Klient może liczyć, że jego doradca będzie poruszał się sprawnie na danym terenie. Dodatkowo unikamy sytuacji, że klient poszukujący domu w Piasecznie trafi do agenta specjalizującego się w północnych dzielnicach Warszawy - mówi Mariusz Kania.

Rynek obrotu nieruchomościami oceniany jest na 1 mld złotych rocznie. Obecnie na rynku działa ponad 13000 pośredników w obrocie nieruchomościami. Ocenia się, że przynajmniej trzy razy tyle osób działa pod opieką pośredników przeprowadzając czynności pomocnicze w obrocie nieruchomościami.

Metrohouse S.A.

inwestycje.pl

Pośrednik „po znajomości”

Pośrednik „po znajomości”
Wybierając pośrednika w obrocie nieruchomościami najczęściej korzystamy z rekomendacji rodziny lub znajomych. Tak wynika z sondy przeprowadzonej na stronie www.metrohouse.pl.
Na stronie www.metrohouse.pl w okresie grudzień 2009 – styczeń 2010 r. przeprowadzono sondę dla internautów z pytaniem „Czy wybierając pośrednika opierasz się na opinii znajomych/rodziny?”. W sondzie wzięło udział ponad 500 internautów. 69,2% ankietowanych odpowiedziało na to pytanie twierdząco. To znacząca zmiana w preferencjach wyboru pośrednika. Dotychczas większość potencjalnych klientów agencji nieruchomości trafiało do pośredników nie poprzez rekomendacje osób trzecich, ale w oparciu o ofertę. W praktyce to właśnie zainteresowanie konkretnym mieszkaniem, czy domem  było przyczynkiem do kontaktu z agentem. Rzadziej agent był wybierany z polecenia.

- Klienci dokonują wyboru pośrednika coraz bardziej świadomie. Polecenia to także dla pośredników najlepszy kanał pozyskiwania nowych klientów - mówi Mariusz Kania, prezes zarządu Metrohouse. - Praca z klientami z polecenia jest jednak domeną pośredników, którzy już długo działają na rynku, choć zdarzają się młodzi doradcy, którzy wybierają określoną grupę zawodową do której kierują swoją ofertę i są polecani pocztą pantoflową przez kolejnych zadowolonych klientów - dodaje Kania.

W krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych agenci nieruchomości ściśle specjalizują się w działalności wśród określonych grup zawodowych (lekarze, aktorzy, sportowcy, maklerzy, informatycy) lub w określonej lokalizacji. Dzięki specjalizacji doskonale znają preferencje zakupowe i przeciętne możliwości nabywcze poszczególnych grup klientów, a wąski teren działania pozwala im na dogłębną znajomość niemal każdej istniejącej nieruchomości, a także planów inwestycyjnych dla terenów swojego działania.

Godnego zaufania pośrednika można znaleźć zarówno w małym, lokalnie działającym biurze nieruchomości, które specjalizuje się np. tylko w obrocie mieszkaniami w obrębie jednego osiedla, ale także w biurach dużych sieci agencji nieruchomości.

- W sieci takiej jak Metrohouse, gdzie pracuje ponad 250 doradców, chcemy być blisko klientów. Dlatego każdy z naszych doradców wybiera obszar swojego działania, który zna najlepiej, zazwyczaj bliski jego miejscu zamieszkania. Klient może liczyć, że jego doradca będzie poruszał się sprawnie na danym terenie. Dodatkowo unikamy sytuacji, że klient poszukujący domu w Piasecznie trafi do agenta specjalizującego się w północnych dzielnicach Warszawy - mówi Mariusz Kania.

Rynek obrotu nieruchomościami oceniany jest na 1 mld złotych rocznie. Obecnie na rynku działa ponad 13000 pośredników w obrocie nieruchomościami. Ocenia się, że przynajmniej trzy razy tyle osób działa pod opieką pośredników przeprowadzając czynności pomocnicze w obrocie nieruchomościami.

Metrohouse S.A.

inwestycje.pl

Raport rynku nieruchomości (luty 2010)

W styczniu było trudniej o porozumienie między kupującymi i deweloperami. Gdy klienci wybierali do zakupu tańsze lokum niż w grudniu, cena mieszkań oferowanych przez deweloperów poszła w górę. Średnia cena mieszkań sprzedanych w styczniu wyniosła 6 972 zł za m. kw. wobec 7026 zł miesiąc wcześniej.
Tymczasem średnia cena mieszkań oferowanych w siedmiu głównych miastach Polski wyniosła 7818 zł za m. kw. i była o 104 zł wyższa niż miesiąc wcześniej. Trwający niemal rok trend zbliżania się rynku do punktu równowagi nagle się odwrócił – wynika ze wspólnego raportu firmy analizującej rynek nieruchomości redNet Consulting i niezależnego doradcy finansowego Gold Finance.  Najtrudniej pogodzić popyt z podażą we Wrocławiu i Gdańsku, najlepiej w Łodzi i Poznaniu.

Średnia cena wszystkich mieszkań w ofercie zbliżała się w 2009 roku do średniej ceny mieszkań sprzedanych.

Wynikało to zarówno z powolnego spadku średniej ceny wszystkich mieszkań, jak i stabilnego utrzymywania się średniej ceny tych mieszkań, które się sprzedawały. W styczniu 2010 r. to się zmieniło. Pytanie – dlaczego?



Źródło: redNet Consulting na podst. danych tabelaofert.pl


Legenda:
Cena oferty mieszkań – średnia, ofertowa cena metra kwadratowego wszystkich mieszkań w projektach deweloperskich wystawionych do sprzedaży wg stanu z 29 dnia każdego miesiąca
Cena mieszkań sprzedanych – średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych w okresie ostatnich 3 miesięcy


Klienci wykupują najatrakcyjniejsze i najtańsze lokale

Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie ukształtowała się w siedmiu głównych miastach Polski na poziomie 7 818 PLN za m. kw. i była o 1,3% wyższa niż w grudniu. Jej wzrostu możemy upatrywać m.in. w czynniku czysto statystycznym. Otóż w związku z tym, że na rynku nadal sprzedają się głównie najtańsze mieszkania (wybierane są tańsze inwestycje w ramach danej lokalizacji oraz najlepiej wycenione mieszkania w ramach danej inwestycji), w ofercie pozostały droższe lokale. Efekt? Średnią cenę kształtują droższe oferty.

Średnia cena mieszkań sprzedanych, która utrzymuje się od początku roku na praktycznie stałym poziomie, w styczniu wyniosła 6 972 PLN/mkw. Oznacza to spadek o około 0,8% w stosunku do poprzedniego miesiąca. Jest to bezpośredni efekt wyboru przez kupujących najbardziej atrakcyjnych, czyli najlepiej wycenionych (to nie zawsze oznacza: najtańszych) ofert. Z pewnością zaczynają tu mieć znaczenie nowe projekty, których wejście na rynek rozpoczęło się na większą skalę pod koniec ubiegłego roku. Z globalnego punktu widzenia są to głównie inwestycje z segmentów niższych: mieszkania tańsze, których cena - szczególnie na pierwszych etapach realizacji - jest dodatkowo obniżona. Należy podkreślić, że nie mamy jeszcze do czynienia z powrotem boomu inwestycyjnego, jednak oczywistą zmianą w porównaniu do pierwszego półrocza 2009 jest większa liczba nowych inwestycji mieszkaniowych.

Sytuacja cenowa w poszczególnych miastach wygląda następująco:


Nadal spora jest różnica pomiędzy średnią ceną oferty a ceną sprzedanych mieszkań. Na 7 głównych rynkach różnica ta dochodzi do 11%. Największe rozbieżności, bo powyżej 17%, występują w Gdańsku i Wrocławiu. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w 2009 roku, gdy wymienione miasta przodowały pod tym względem. Pozostałe rynki wydają się być o wiele bardziej zrównoważone, z czego najbardziej wybija się Poznań (-5,7%) oraz Łódź (-6,2%). W tym ostatnim mieście różnica pomiędzy średnią ofertą a średnią ceną mieszkań sprzedanych zawsze była na stosunkowo niskim poziomie. Wynika to głównie z płaskiej struktury tego rynku, skierowanej ewidentnie do niższych segmentów rynku. Takie dopasowanie oferty do potrzeb rynkowych, występuje paradoksalnie w Łodzi – na rynku uznawanym przez deweloperów za trudny. Można się z nim spotkać również w Poznaniu. Jest ono przymiotem rynków rozwiniętych i dobrze zbadanych, zarówno przez stronę popytu jak i podaży.


W przeciwieństwie do tendencji z kilku poprzednich miesięcy, w powyższej tabeli obserwujemy wzrost ceny średniej całej oferty. Również cena mieszkań sprzedanych, pomimo niewielkiego spadku, utrzymuje się na stabilnym poziomie.

Rynkowi nieruchomości coraz bardziej sprzyja rynek kredytowy. O roku 2010 mówi się już w kategoriach „po kryzysie”. Polska na często pokazywanych ostatnio mapach zabarwiona jest na optymistyczny, zielony kolor. Wraz z poprawą koniunktury zatrzymany zostanie spadek bezrobocia i pojawi się potencjał do wzrostu wynagrodzeń. Ponieważ rynkiem tym rządzi psychologia, a wszystko wskazuje na poprawę sytuacji, należy się spodziewać także poprawy na rynku mieszkaniowym. I choć nieprędko będzie to widoczne w faktycznym wzroście cen, z pewnością przejawi się w poprawie płynności rynku i dalszych procesach normalizacji.

Trzeba mieć w portfelu rezerwy na ryzyko wzrostu stóp procentowych 

Poprawa na rynku kredytowym w coraz większym stopniu przekłada się na uatrakcyjnienie oferty kredytów mieszkaniowych w walutach obcych, szczególnie w euro. Różnica w racie pomiędzy kredytem złotowym a coraz bardziej dostępnym kredytem w euro, przemawia do wyobraźni.  Jak wynika z obliczeń Gold Finance w styczniu dla kredytu na 280 tys. zł na 30 lat różnica ta przekraczała już 22 proc. Gdy w złotych trzeba było płacić 1874 zł miesięcznie, w euro było to 1420 zł. Przy 30-letnim kredycie na 350 tys. zł średnia rata w złotych wynosi 2387 zł, a w euro 1828 zł. Czyli o 23 proc. mniej.

Biorący kredyty w euro czy też w innych walutach obcych muszą się obecnie mieć wyjątkowo na baczności. Biorą sobie obecnie na barki nie tylko ryzyko walutowe, ale również ryzyko stóp procentowych. Wahaniom i wzrostom kursu walut będzie towarzyszyć również wzrost stóp procentowych, bo te znajdują się obecnie na historycznie niskich  poziomach. Jeszcze pod koniec 2007 r. 3 miesięczny LIBOR dla euro przekraczał 4,7 proc., czyli był o 4 pkt proc. wyższy niż obecnie. Gdyby dziś do obecnych marż odsetkowych dla kredytu w euro (średnia dla 280 tys. zł na 80 proc. wartości nieruchomości to 3,43 proc.) dodać  LIBOR (4,7 proc. plus  6 proc. spread), to rata naszego kredytu zamiast ok. 1450 zł (przy LIBORZE 0,7 proc.) wyniosłaby ok. 2200 zł. Pożyczający obecnie w walutach obcych nie mogą odwoływać się do pozytywnych przykładów osób spłacających już takie kredyty od kilku lat. W tym przypadku gwałtowny wzrost kursu walut niemal całkowicie niwelowany był przez spadek stóp procentowych. W sytuacji, gdy w Eurolandzie podstawowa stopa procentowa wynosi 1 pkt proc., a w Szwajcarii 0,25 proc. (jeszcze w drugiej połowie 2007 r. i niemal cały 2008 r. LIBOR 3M dla CHF wynosił ok. 2,75 proc.), biorący teraz kredyty na taką pomoc liczyć nie mogą.

Andreas Hoefert, główny ekonomista UBS, już zakłada, że podstawowa stopa procentowa może do końca tego roku wynieść w Szwajcarii między 1,0 a 1,5 proc. (Przy naszym kredycie na 280 tys. zł może to oznaczać wzrost średniej raty z 1520 zł do 1730 zł). Jego zdaniem Szwajcarski Bank Narodowy może rozpocząć podwyżki stóp procentowych w czerwcu. Choć według ekspertów prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych w strefie euro jest w tym roku zdecydowanie mniej prawdopodobne, to jednak co się odwlecze, to …

Niestety spokojnie nie mogą też spać zadłużający się w rodzimej walucie. Perspektywa wzrostu stóp procentowych ich również dotyczy. Przy wzroście 3 miesięcznego WIBORU o 1 pkt proc., a co za tym idzie oprocentowania do ok. 7,9 proc. rata z obecnych ok. 1850 zł skoczy w górę o blisko 200 zł. Biorąc dziś kredyt mieszkaniowy koniecznie trzeba więc posiadać rezerwy na wyższe raty.




Halina Kochalska,
Analityk Gold Finance,



Marcin Gołębiowski,
redNet Consulting


Źródło: inwestycje.pl

Raport rynku nieruchomości (luty 2010)

W styczniu było trudniej o porozumienie między kupującymi i deweloperami. Gdy klienci wybierali do zakupu tańsze lokum niż w grudniu, cena mieszkań oferowanych przez deweloperów poszła w górę. Średnia cena mieszkań sprzedanych w styczniu wyniosła 6 972 zł za m. kw. wobec 7026 zł miesiąc wcześniej.
Tymczasem średnia cena mieszkań oferowanych w siedmiu głównych miastach Polski wyniosła 7818 zł za m. kw. i była o 104 zł wyższa niż miesiąc wcześniej. Trwający niemal rok trend zbliżania się rynku do punktu równowagi nagle się odwrócił – wynika ze wspólnego raportu firmy analizującej rynek nieruchomości redNet Consulting i niezależnego doradcy finansowego Gold Finance.  Najtrudniej pogodzić popyt z podażą we Wrocławiu i Gdańsku, najlepiej w Łodzi i Poznaniu.

Średnia cena wszystkich mieszkań w ofercie zbliżała się w 2009 roku do średniej ceny mieszkań sprzedanych.

Wynikało to zarówno z powolnego spadku średniej ceny wszystkich mieszkań, jak i stabilnego utrzymywania się średniej ceny tych mieszkań, które się sprzedawały. W styczniu 2010 r. to się zmieniło. Pytanie – dlaczego?



Źródło: redNet Consulting na podst. danych tabelaofert.pl


Legenda:
Cena oferty mieszkań – średnia, ofertowa cena metra kwadratowego wszystkich mieszkań w projektach deweloperskich wystawionych do sprzedaży wg stanu z 29 dnia każdego miesiąca
Cena mieszkań sprzedanych – średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych w okresie ostatnich 3 miesięcy


Klienci wykupują najatrakcyjniejsze i najtańsze lokale

Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie ukształtowała się w siedmiu głównych miastach Polski na poziomie 7 818 PLN za m. kw. i była o 1,3% wyższa niż w grudniu. Jej wzrostu możemy upatrywać m.in. w czynniku czysto statystycznym. Otóż w związku z tym, że na rynku nadal sprzedają się głównie najtańsze mieszkania (wybierane są tańsze inwestycje w ramach danej lokalizacji oraz najlepiej wycenione mieszkania w ramach danej inwestycji), w ofercie pozostały droższe lokale. Efekt? Średnią cenę kształtują droższe oferty.

Średnia cena mieszkań sprzedanych, która utrzymuje się od początku roku na praktycznie stałym poziomie, w styczniu wyniosła 6 972 PLN/mkw. Oznacza to spadek o około 0,8% w stosunku do poprzedniego miesiąca. Jest to bezpośredni efekt wyboru przez kupujących najbardziej atrakcyjnych, czyli najlepiej wycenionych (to nie zawsze oznacza: najtańszych) ofert. Z pewnością zaczynają tu mieć znaczenie nowe projekty, których wejście na rynek rozpoczęło się na większą skalę pod koniec ubiegłego roku. Z globalnego punktu widzenia są to głównie inwestycje z segmentów niższych: mieszkania tańsze, których cena - szczególnie na pierwszych etapach realizacji - jest dodatkowo obniżona. Należy podkreślić, że nie mamy jeszcze do czynienia z powrotem boomu inwestycyjnego, jednak oczywistą zmianą w porównaniu do pierwszego półrocza 2009 jest większa liczba nowych inwestycji mieszkaniowych.

Sytuacja cenowa w poszczególnych miastach wygląda następująco:


Nadal spora jest różnica pomiędzy średnią ceną oferty a ceną sprzedanych mieszkań. Na 7 głównych rynkach różnica ta dochodzi do 11%. Największe rozbieżności, bo powyżej 17%, występują w Gdańsku i Wrocławiu. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w 2009 roku, gdy wymienione miasta przodowały pod tym względem. Pozostałe rynki wydają się być o wiele bardziej zrównoważone, z czego najbardziej wybija się Poznań (-5,7%) oraz Łódź (-6,2%). W tym ostatnim mieście różnica pomiędzy średnią ofertą a średnią ceną mieszkań sprzedanych zawsze była na stosunkowo niskim poziomie. Wynika to głównie z płaskiej struktury tego rynku, skierowanej ewidentnie do niższych segmentów rynku. Takie dopasowanie oferty do potrzeb rynkowych, występuje paradoksalnie w Łodzi – na rynku uznawanym przez deweloperów za trudny. Można się z nim spotkać również w Poznaniu. Jest ono przymiotem rynków rozwiniętych i dobrze zbadanych, zarówno przez stronę popytu jak i podaży.


W przeciwieństwie do tendencji z kilku poprzednich miesięcy, w powyższej tabeli obserwujemy wzrost ceny średniej całej oferty. Również cena mieszkań sprzedanych, pomimo niewielkiego spadku, utrzymuje się na stabilnym poziomie.

Rynkowi nieruchomości coraz bardziej sprzyja rynek kredytowy. O roku 2010 mówi się już w kategoriach „po kryzysie”. Polska na często pokazywanych ostatnio mapach zabarwiona jest na optymistyczny, zielony kolor. Wraz z poprawą koniunktury zatrzymany zostanie spadek bezrobocia i pojawi się potencjał do wzrostu wynagrodzeń. Ponieważ rynkiem tym rządzi psychologia, a wszystko wskazuje na poprawę sytuacji, należy się spodziewać także poprawy na rynku mieszkaniowym. I choć nieprędko będzie to widoczne w faktycznym wzroście cen, z pewnością przejawi się w poprawie płynności rynku i dalszych procesach normalizacji.

Trzeba mieć w portfelu rezerwy na ryzyko wzrostu stóp procentowych 

Poprawa na rynku kredytowym w coraz większym stopniu przekłada się na uatrakcyjnienie oferty kredytów mieszkaniowych w walutach obcych, szczególnie w euro. Różnica w racie pomiędzy kredytem złotowym a coraz bardziej dostępnym kredytem w euro, przemawia do wyobraźni.  Jak wynika z obliczeń Gold Finance w styczniu dla kredytu na 280 tys. zł na 30 lat różnica ta przekraczała już 22 proc. Gdy w złotych trzeba było płacić 1874 zł miesięcznie, w euro było to 1420 zł. Przy 30-letnim kredycie na 350 tys. zł średnia rata w złotych wynosi 2387 zł, a w euro 1828 zł. Czyli o 23 proc. mniej.

Biorący kredyty w euro czy też w innych walutach obcych muszą się obecnie mieć wyjątkowo na baczności. Biorą sobie obecnie na barki nie tylko ryzyko walutowe, ale również ryzyko stóp procentowych. Wahaniom i wzrostom kursu walut będzie towarzyszyć również wzrost stóp procentowych, bo te znajdują się obecnie na historycznie niskich  poziomach. Jeszcze pod koniec 2007 r. 3 miesięczny LIBOR dla euro przekraczał 4,7 proc., czyli był o 4 pkt proc. wyższy niż obecnie. Gdyby dziś do obecnych marż odsetkowych dla kredytu w euro (średnia dla 280 tys. zł na 80 proc. wartości nieruchomości to 3,43 proc.) dodać  LIBOR (4,7 proc. plus  6 proc. spread), to rata naszego kredytu zamiast ok. 1450 zł (przy LIBORZE 0,7 proc.) wyniosłaby ok. 2200 zł. Pożyczający obecnie w walutach obcych nie mogą odwoływać się do pozytywnych przykładów osób spłacających już takie kredyty od kilku lat. W tym przypadku gwałtowny wzrost kursu walut niemal całkowicie niwelowany był przez spadek stóp procentowych. W sytuacji, gdy w Eurolandzie podstawowa stopa procentowa wynosi 1 pkt proc., a w Szwajcarii 0,25 proc. (jeszcze w drugiej połowie 2007 r. i niemal cały 2008 r. LIBOR 3M dla CHF wynosił ok. 2,75 proc.), biorący teraz kredyty na taką pomoc liczyć nie mogą.

Andreas Hoefert, główny ekonomista UBS, już zakłada, że podstawowa stopa procentowa może do końca tego roku wynieść w Szwajcarii między 1,0 a 1,5 proc. (Przy naszym kredycie na 280 tys. zł może to oznaczać wzrost średniej raty z 1520 zł do 1730 zł). Jego zdaniem Szwajcarski Bank Narodowy może rozpocząć podwyżki stóp procentowych w czerwcu. Choć według ekspertów prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych w strefie euro jest w tym roku zdecydowanie mniej prawdopodobne, to jednak co się odwlecze, to …

Niestety spokojnie nie mogą też spać zadłużający się w rodzimej walucie. Perspektywa wzrostu stóp procentowych ich również dotyczy. Przy wzroście 3 miesięcznego WIBORU o 1 pkt proc., a co za tym idzie oprocentowania do ok. 7,9 proc. rata z obecnych ok. 1850 zł skoczy w górę o blisko 200 zł. Biorąc dziś kredyt mieszkaniowy koniecznie trzeba więc posiadać rezerwy na wyższe raty.




Halina Kochalska,
Analityk Gold Finance,



Marcin Gołębiowski,
redNet Consulting


Źródło: inwestycje.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies