Ze świata nieruchomości - strona 123

Dywidendy. Państwo jeszcze nigdy nie wzięło tak dużo

Dziś decyzję o wypłacie dywidendy podejmie Grupa PZU. Do Skarbu Państwa może trafić ogromna suma 6,6 mld złotych. Jeśli tak się stanie, tegoroczne dochody budżetu z tytułu dywidend będą trzykrotnie wyższe niż w najlepszym dotychczas roku 2006.

Od 2000 do 2008 roku przychody Skarbu Państwa z tytułu dywidend wyniosły 13 mld złotych. Dziś połowę z tej kwoty dorzucić może PZU. Wszystko zależy od przebiegu walnego zgromadzenia akcjonariuszy i umowy pomiędzy skłóconymi Eureko i Skarbem Państwa.

Według prezesa Grupy PZU do wypłaty jest 12 mld zł, z czego 3 mld zł pochodzą z zysków za rok 2008, a reszta z kapitałów własnych z lat poprzednich. Państwo w PZU ma 55 proc. udziałów. Może więc liczyć na 6,6 mld złotych.

Jak zapowiedział minister Rostowski, w tym roku z państwowych spółek budżet może zasilić 8,17 mld złotych dywidend. Jeśli jednak PZU wypłaci całą możliwą kwotę, łączne zyski państwa mogą sięgnąć nawet 11 mld złotych. To aż 85 procent pieniędzy, jakie państwowe spółki przyniosły swojemu właścicielowi przez ostatnie 8 lat.

Warto przypomnieć, że  przychody państwa z tytułu dywidend stały się znaczące dopiero od roku 2005, gdy wypłacano zyski z roku 2004. We wcześniejszych latach było to średnio ledwie 0,47 mld złotych. Ale już od 2005 roku kwota ta nie spadła nigdy poniżej 2 miliardów.

 

Źródło:money.pl

Dywidendy. Państwo jeszcze nigdy nie wzięło tak dużo

Dziś decyzję o wypłacie dywidendy podejmie Grupa PZU. Do Skarbu Państwa może trafić ogromna suma 6,6 mld złotych. Jeśli tak się stanie, tegoroczne dochody budżetu z tytułu dywidend będą trzykrotnie wyższe niż w najlepszym dotychczas roku 2006.

Od 2000 do 2008 roku przychody Skarbu Państwa z tytułu dywidend wyniosły 13 mld złotych. Dziś połowę z tej kwoty dorzucić może PZU. Wszystko zależy od przebiegu walnego zgromadzenia akcjonariuszy i umowy pomiędzy skłóconymi Eureko i Skarbem Państwa.

Według prezesa Grupy PZU do wypłaty jest 12 mld zł, z czego 3 mld zł pochodzą z zysków za rok 2008, a reszta z kapitałów własnych z lat poprzednich. Państwo w PZU ma 55 proc. udziałów. Może więc liczyć na 6,6 mld złotych.

Jak zapowiedział minister Rostowski, w tym roku z państwowych spółek budżet może zasilić 8,17 mld złotych dywidend. Jeśli jednak PZU wypłaci całą możliwą kwotę, łączne zyski państwa mogą sięgnąć nawet 11 mld złotych. To aż 85 procent pieniędzy, jakie państwowe spółki przyniosły swojemu właścicielowi przez ostatnie 8 lat.

Warto przypomnieć, że  przychody państwa z tytułu dywidend stały się znaczące dopiero od roku 2005, gdy wypłacano zyski z roku 2004. We wcześniejszych latach było to średnio ledwie 0,47 mld złotych. Ale już od 2005 roku kwota ta nie spadła nigdy poniżej 2 miliardów.

 

Źródło:money.pl

Banki selekcjonują deweloperów coraz bardziej rygorystycznie

Banki stawiają coraz więcej warunków przy kredytowaniu mieszkań. Nie dają pieniędzy na lokale w budynkach będących na wczesnym etapie budowy. Żądają także, aby deweloper wykazał się doświadczeniem.

Banki zmniejszyły zarówno podaż kredytów mieszkaniowych, jak i ich ofertę (kredyty we frankach szwajcarskich oferuje zaledwie siedem banków). W coraz większym stopniu przyznanie kredytu uzależniają od sytuacji dewelopera, który oferuje dany lokal, a nie tylko od zdolności kredytowej potencjalnego kredytobiorcy.

– Banki uzależniają udzielenie kredytu od sytuacji finansowej dewelopera, oceny możliwości realizacji inwestycji w założonym terminie czy przebiegu dotychczasowych inwestycji. Przykładowo Raiffesen Bank wymaga, aby deweloper przeprowadził już przynajmniej jedną inwestycję mieszkaniową bądź zakończył inny etap w danej inwestycji – zauważa Katarzyna Siwek, analityk firmy Expander.

Jak wylicza, zakupu przysłowiowej dziury w ziemi nie sfinansują m.in. mBank, MultiBank, Nordea Bank, BZ WBK, Alior, a także Bank Millennium. Ten ostatni, jak mBank, standardowo wymaga, aby inwestycja była przynajmniej w stanie surowym zamkniętym.

Jak poinformowali nas czytelnicy GP, banki odmawiają też kredytów na zakupów lokali wybudowanych przez dewelopera, którym jest osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej. I to mimo że budynek był już ukończony i nieobciążony żadnym kredytem bankowym. Taką praktykę miał stosować m.in. Nordea Bank Polska.

– Nie wykluczamy finansowania zakupu mieszkań w budynkach postawionych przez deweloperów będących osobami fizycznymi. Powyższe może mieć znaczenie, ale w kontekście doświadczenia dewelopera na rynku budowlanym oraz sposobu przeprowadzenia poprzednich inwestycji. Ten obszar podlega indywidualnej analizie. Bardzo ważny jest również stopień zaawansowania realizacji inwestycji – wyjaśnia Joanna Krawczyk-Golba, rzeczniczka Nordei.

– Nigdy nie spotkałem się z taką praktyką, by bank odmawiał udzielenia kredytu klientowi z uwagi na fakt, że deweloper, od którego chce kupić mieszkanie, jest osobą fizyczną. Deweloper, będący osobą fizyczną, jest przecież bezpieczniejszy dla banku. Ryzyko jest mniejsze, gdyż za działalność odpowiada całym swoim majątkiem, a np. spółka z o.o. może przestać istnieć – dziwi się Jacek Bielecki, główny ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Przyznaje jednak, że w ostatnim czasie banki zaostrzyły selekcjonowanie deweloperów, których klientom będą udzielały kredytów. Zresztą same banki przyznają, że taka selekcja ma miejsce.

– Do każdego przypadku podchodzimy indywidualnie. Decyduje wiarygodność dewelopera czy fakt dotychczasowej jego współpracy z bankiem – mówi Aleksandra Myczkowska z Banku BGŻ. Podobne opinie można usłyszeć w innych bankach aktywnych na rynku kredytowania nieruchomości.

Niektórzy nie kryją jednak swojego negatywnego segmentu do kredytowania nieruchomości w obecnej sytuacji.

– Chcielibyśmy zwiększyć swoje zaangażowanie w tym segmencie rynku, ale zarówno mniejszy popyt na kredyty, jak i otoczenie makroekonomiczne nam na to nie pozwalają. Liczymy, że sytuacja się poprawi, ale, czy będzie to za kwartał czy dopiero w przyszłym roku, tego nie wiem – deklaruje Bogusław Kott, prezes Millennium, banku posiadającego aż 11-procentowy udział w rynku kredytów hipotecznym, który to bank jednak w ostatnim czasie praktycznie wstrzymał udzielanie nowych kredytów na zakup nieruchomości.

Jacek Iskra

Źródło:Gazeta Prawna

onet.pl

Banki selekcjonują deweloperów coraz bardziej rygorystycznie

Banki stawiają coraz więcej warunków przy kredytowaniu mieszkań. Nie dają pieniędzy na lokale w budynkach będących na wczesnym etapie budowy. Żądają także, aby deweloper wykazał się doświadczeniem.

Banki zmniejszyły zarówno podaż kredytów mieszkaniowych, jak i ich ofertę (kredyty we frankach szwajcarskich oferuje zaledwie siedem banków). W coraz większym stopniu przyznanie kredytu uzależniają od sytuacji dewelopera, który oferuje dany lokal, a nie tylko od zdolności kredytowej potencjalnego kredytobiorcy.

– Banki uzależniają udzielenie kredytu od sytuacji finansowej dewelopera, oceny możliwości realizacji inwestycji w założonym terminie czy przebiegu dotychczasowych inwestycji. Przykładowo Raiffesen Bank wymaga, aby deweloper przeprowadził już przynajmniej jedną inwestycję mieszkaniową bądź zakończył inny etap w danej inwestycji – zauważa Katarzyna Siwek, analityk firmy Expander.

Jak wylicza, zakupu przysłowiowej dziury w ziemi nie sfinansują m.in. mBank, MultiBank, Nordea Bank, BZ WBK, Alior, a także Bank Millennium. Ten ostatni, jak mBank, standardowo wymaga, aby inwestycja była przynajmniej w stanie surowym zamkniętym.

Jak poinformowali nas czytelnicy GP, banki odmawiają też kredytów na zakupów lokali wybudowanych przez dewelopera, którym jest osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej. I to mimo że budynek był już ukończony i nieobciążony żadnym kredytem bankowym. Taką praktykę miał stosować m.in. Nordea Bank Polska.

– Nie wykluczamy finansowania zakupu mieszkań w budynkach postawionych przez deweloperów będących osobami fizycznymi. Powyższe może mieć znaczenie, ale w kontekście doświadczenia dewelopera na rynku budowlanym oraz sposobu przeprowadzenia poprzednich inwestycji. Ten obszar podlega indywidualnej analizie. Bardzo ważny jest również stopień zaawansowania realizacji inwestycji – wyjaśnia Joanna Krawczyk-Golba, rzeczniczka Nordei.

– Nigdy nie spotkałem się z taką praktyką, by bank odmawiał udzielenia kredytu klientowi z uwagi na fakt, że deweloper, od którego chce kupić mieszkanie, jest osobą fizyczną. Deweloper, będący osobą fizyczną, jest przecież bezpieczniejszy dla banku. Ryzyko jest mniejsze, gdyż za działalność odpowiada całym swoim majątkiem, a np. spółka z o.o. może przestać istnieć – dziwi się Jacek Bielecki, główny ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Przyznaje jednak, że w ostatnim czasie banki zaostrzyły selekcjonowanie deweloperów, których klientom będą udzielały kredytów. Zresztą same banki przyznają, że taka selekcja ma miejsce.

– Do każdego przypadku podchodzimy indywidualnie. Decyduje wiarygodność dewelopera czy fakt dotychczasowej jego współpracy z bankiem – mówi Aleksandra Myczkowska z Banku BGŻ. Podobne opinie można usłyszeć w innych bankach aktywnych na rynku kredytowania nieruchomości.

Niektórzy nie kryją jednak swojego negatywnego segmentu do kredytowania nieruchomości w obecnej sytuacji.

– Chcielibyśmy zwiększyć swoje zaangażowanie w tym segmencie rynku, ale zarówno mniejszy popyt na kredyty, jak i otoczenie makroekonomiczne nam na to nie pozwalają. Liczymy, że sytuacja się poprawi, ale, czy będzie to za kwartał czy dopiero w przyszłym roku, tego nie wiem – deklaruje Bogusław Kott, prezes Millennium, banku posiadającego aż 11-procentowy udział w rynku kredytów hipotecznym, który to bank jednak w ostatnim czasie praktycznie wstrzymał udzielanie nowych kredytów na zakup nieruchomości.

Jacek Iskra

Źródło:Gazeta Prawna

onet.pl

Santander przejmie AIG Bank

American International Group i Santander Consumer Finance uzgodniły połączenie swojej działalności consumer finance w Polsce, prowadzonej poprzez AIG Bank Polska i Santander Consumer Bank - podały spółki w komunikatach.

W połączonej spółce Santander będzie miał 70 proc. akcji, a AIG 30 proc. Zarządzanie spółką obejmie Santander.

"Firmy bardzo dobrze się uzupełniają, co pozwoli Santander Consumer Bank wyraźnie umocnić swoją pozycję w sektorze consumer finance w Polsce. (...) Santander Consumer Bank wniesie do niej swoją mocną pozycję i doświadczenie w zakresie finansowania samochodów, gdzie posiada 30 proc. udział w kredytowaniu nowych pojazdów. Jednocześnie połączona spółka skorzysta z wiodącej pozycji AIG Bank Polska w takich segmentach jak kredyty gotówkowe, karty kredytowe i depozyty. Będzie ona mogła również umacniać swoją pozycję przez wykorzystanie rozbudowanej sieci dystrybucji, którą przejmie" - napisano w komunikacie Santander.

Połączona spółka będzie posiadała 250 oddziałów.

Jej portfel kredytowy wyniesie 3,5 mld euro, a depozyty 750 mln euro.

Na transakcję zgodzić się muszą KNF i urząd antymonopolowy.

 

 

Źródło:PAP

onet.pl

Santander przejmie AIG Bank

American International Group i Santander Consumer Finance uzgodniły połączenie swojej działalności consumer finance w Polsce, prowadzonej poprzez AIG Bank Polska i Santander Consumer Bank - podały spółki w komunikatach.

W połączonej spółce Santander będzie miał 70 proc. akcji, a AIG 30 proc. Zarządzanie spółką obejmie Santander.

"Firmy bardzo dobrze się uzupełniają, co pozwoli Santander Consumer Bank wyraźnie umocnić swoją pozycję w sektorze consumer finance w Polsce. (...) Santander Consumer Bank wniesie do niej swoją mocną pozycję i doświadczenie w zakresie finansowania samochodów, gdzie posiada 30 proc. udział w kredytowaniu nowych pojazdów. Jednocześnie połączona spółka skorzysta z wiodącej pozycji AIG Bank Polska w takich segmentach jak kredyty gotówkowe, karty kredytowe i depozyty. Będzie ona mogła również umacniać swoją pozycję przez wykorzystanie rozbudowanej sieci dystrybucji, którą przejmie" - napisano w komunikacie Santander.

Połączona spółka będzie posiadała 250 oddziałów.

Jej portfel kredytowy wyniesie 3,5 mld euro, a depozyty 750 mln euro.

Na transakcję zgodzić się muszą KNF i urząd antymonopolowy.

 

 

Źródło:PAP

onet.pl

Deweloperzy budują hotele

Około 10 proc. inwestycji realizowanych przez deweloperów może z funkcji mieszkaniowej zostać przekształcona w hotele.
Eksperci oceniają, że receptą na kryzys może być budowa apart-hoteli i condohoteli, gdzie można kupić lub wynająć pokój na dłuższy czas. Tego typu inwestycje gwarantują szybki zwrot kapitału -pisze Gazeta Prawna.

- Mamy coraz więcej zapytań od inwestorów, głównie z rynku mieszkaniowego, na którym sprzedaż w tym roku znacząco spadła. Ostatnio przygotowaliśmy analizę opłacalności dla luksusowego apartamentowca w Krakowie - wyjaśnia w Gazecie Prawnej Dorota Malinowska. - Wynika z niej, że najniższych nakładów finansowych wymaga przerobienie go na tzw. apart-hotel, czyli obiekt oferujący możliwość wynajmu pokoju na długi czas, bez zapewnienia usług dodatkowych, jak gastronomia, basen, siłownia czy SPA.

Jak czytamy dalej, sposobem na kryzys, w którym bardzo trudno o pozyskanie finansowania dla inwestycji, mają być też condohotele. Pozwalają bowiem na realizację projektu z pieniędzy innych niż bankowe. A to dlatego, że w condohotelach pokoje są sprzedawane indywidualnym inwestorom. Do tego można czerpać zyski z wynajmu sprzedanych pokoi pod nieobecność właściciel.

Źródło: Gazeta Prawna

Deweloperzy budują hotele

Około 10 proc. inwestycji realizowanych przez deweloperów może z funkcji mieszkaniowej zostać przekształcona w hotele.
Eksperci oceniają, że receptą na kryzys może być budowa apart-hoteli i condohoteli, gdzie można kupić lub wynająć pokój na dłuższy czas. Tego typu inwestycje gwarantują szybki zwrot kapitału -pisze Gazeta Prawna.

- Mamy coraz więcej zapytań od inwestorów, głównie z rynku mieszkaniowego, na którym sprzedaż w tym roku znacząco spadła. Ostatnio przygotowaliśmy analizę opłacalności dla luksusowego apartamentowca w Krakowie - wyjaśnia w Gazecie Prawnej Dorota Malinowska. - Wynika z niej, że najniższych nakładów finansowych wymaga przerobienie go na tzw. apart-hotel, czyli obiekt oferujący możliwość wynajmu pokoju na długi czas, bez zapewnienia usług dodatkowych, jak gastronomia, basen, siłownia czy SPA.

Jak czytamy dalej, sposobem na kryzys, w którym bardzo trudno o pozyskanie finansowania dla inwestycji, mają być też condohotele. Pozwalają bowiem na realizację projektu z pieniędzy innych niż bankowe. A to dlatego, że w condohotelach pokoje są sprzedawane indywidualnym inwestorom. Do tego można czerpać zyski z wynajmu sprzedanych pokoi pod nieobecność właściciel.

Źródło: Gazeta Prawna

Nieruchomości: (Nie każda) rodzina na swoim

W ciągu 6 miesięcy funkcjonowania rządowego programu „rodzina na swoim” udzielono 12 444 kredyty hipoteczne z dopłatą. Średnio – 2074 kredyty miesięcznie. Jeśli tylko dynamika wzrostu zainteresowania programem utrzyma się, teoretycznie z kredytów z dopłatą do końca roku skorzystać mogłoby 25 tysięcy polskich rodzin. Tu kończą się optymistyczne informacje. Jak wynika z danych przekazywanych przez serwis rodzinanaswoim.pl, środki przeznaczone na dopłaty w 2009 wystarczą na niespełna 18 tys. kredytów.
W ubiegłych latach udzielano około 200 tys. kredytów hipotecznych rocznie. Kryzys finansowy sprawił jednak, że ich liczba spadła o mniej więcej 40%. Gdyby pieniędzy w budżecie było więcej, z programu „rodzina na swoim” skorzystać mogłoby w tym roku nie 10%, a 15% Polaków zaciągających kredyty hipoteczne. To wciąż niewiele. Dlaczego tak jest? Kredyty z dopłatami obwarowane są szeregiem ograniczeń, począwszy od stanu cywilnego wnioskodawcy, przez metraż lokalu i ceny metra kwadratowego, po jego sytuację mieszkaniową – tłumaczy Krzysztof Rutowicz, analityk finansowy ES Polska. - Zawęża to grupę osób, mogących starać się o kredyt z dopłatą.

Ponadto, banki nie biorą też pod uwagę rządowej dopłaty w momencie oceny naszej zdolności kredytowej. Dopłaty do odsetek kończą się po 8 latach, a kredyt należy spłacać przez 20-30 lat. W efekcie, na programie korzystają przede wszystkim lepiej sytuowani Polacy - ci, którzy i tak posiadają zdolność kredytową. – Trudno oczekiwać, by program „rodzina na swoim” poprawił w jakikolwiek sposób dostępność kredytów hipotecznych – uważa Rutowicz. – Niższe raty przez 8 lat ułatwiają raczej urządzenie się w nowym mieszkaniu, w okresie gdy czekają nas większe wydatki.

Program „rodzina na swoim” adresowany jest zatem do wąskiej grupy społecznej i nie rozwiązuje problemu mniejszej liczby kredytów hipotecznych udzielanych przez banki. – Osoby mające trudności z uzyskaniem kredytu hipotecznego w wyniku zaostrzonej polityki banków, muszą szukać innych rozwiązań. Jednym z nich może być powierzenie negocjacji z bankiem inwestorowi zastępczemu – dodaje Rutowicz.


inwestycje.pl

Nieruchomości: (Nie każda) rodzina na swoim

W ciągu 6 miesięcy funkcjonowania rządowego programu „rodzina na swoim” udzielono 12 444 kredyty hipoteczne z dopłatą. Średnio – 2074 kredyty miesięcznie. Jeśli tylko dynamika wzrostu zainteresowania programem utrzyma się, teoretycznie z kredytów z dopłatą do końca roku skorzystać mogłoby 25 tysięcy polskich rodzin. Tu kończą się optymistyczne informacje. Jak wynika z danych przekazywanych przez serwis rodzinanaswoim.pl, środki przeznaczone na dopłaty w 2009 wystarczą na niespełna 18 tys. kredytów.
W ubiegłych latach udzielano około 200 tys. kredytów hipotecznych rocznie. Kryzys finansowy sprawił jednak, że ich liczba spadła o mniej więcej 40%. Gdyby pieniędzy w budżecie było więcej, z programu „rodzina na swoim” skorzystać mogłoby w tym roku nie 10%, a 15% Polaków zaciągających kredyty hipoteczne. To wciąż niewiele. Dlaczego tak jest? Kredyty z dopłatami obwarowane są szeregiem ograniczeń, począwszy od stanu cywilnego wnioskodawcy, przez metraż lokalu i ceny metra kwadratowego, po jego sytuację mieszkaniową – tłumaczy Krzysztof Rutowicz, analityk finansowy ES Polska. - Zawęża to grupę osób, mogących starać się o kredyt z dopłatą.

Ponadto, banki nie biorą też pod uwagę rządowej dopłaty w momencie oceny naszej zdolności kredytowej. Dopłaty do odsetek kończą się po 8 latach, a kredyt należy spłacać przez 20-30 lat. W efekcie, na programie korzystają przede wszystkim lepiej sytuowani Polacy - ci, którzy i tak posiadają zdolność kredytową. – Trudno oczekiwać, by program „rodzina na swoim” poprawił w jakikolwiek sposób dostępność kredytów hipotecznych – uważa Rutowicz. – Niższe raty przez 8 lat ułatwiają raczej urządzenie się w nowym mieszkaniu, w okresie gdy czekają nas większe wydatki.

Program „rodzina na swoim” adresowany jest zatem do wąskiej grupy społecznej i nie rozwiązuje problemu mniejszej liczby kredytów hipotecznych udzielanych przez banki. – Osoby mające trudności z uzyskaniem kredytu hipotecznego w wyniku zaostrzonej polityki banków, muszą szukać innych rozwiązań. Jednym z nich może być powierzenie negocjacji z bankiem inwestorowi zastępczemu – dodaje Rutowicz.


inwestycje.pl

Zespoły ds. wdrożenia euro niemal gotowe. Jaki będzie kurs?

Najważniejszy przy wprowadzeniu euro jest kurs. A korzystną relacją dla polskiej gospodarki jest 4 zł za euro - stwierdził wicepremier Waldemar Pawlak w rozmowie z "Newsweekiem".
Zastrzegł jednak, że "niektóre argumenty przeciwników euro nie są pozbawione racji".

Cztery złote za euro jest w zasadzie dobrym poziomem dla gospodarki, gdyż oznacza, że obciążenia kredytowe mogą być mniejsze, ale jednocześnie jest w miarę bezpieczny dla eksporterów. Kurs należy jednak rozpatrywać z terminem wejścia do mechanizmu ERM2 i fazą cyklu koniunkturalnego. Nałożenie tego procesu na spowolnienie gospodarcze może okazać się zbyt kosztowne dla gospodarstw domowych - uważa Ernest Pytlarczyk, główny analityk BRE Banku.

Nie zapominajmy także o kryteriach fiskalnych, które warto spełnić przed wstąpieniem do mechanizmu ERM2, a są trudniejsze do spełnienia w fazie spowolnienia - dodaje.

W poniedziałek resort finansów zakończył konsultacje dotyczące projektu rozporządzenia powołującego Narodowy Komitet Koordynacyjny ds. euro, Radę Koordynacyjną i siedem tematycznych zespołów roboczych. MF będzie szefować dwóm z nich: ds. makroekonomicznych i ds. sektora finansowego i stabilności finansowej. Oprócz tego powstać mają zespoły zajmujące się przygotowaniem przedsiębiorstw niefinansowych, dostosowaniem prawa, zmianami w administracji publicznej, interesami konsumentów oraz strategią komunikacyjną.

Dopiero po "zbudowaniu ram organizacyjnych" MF opublikuje oczekiwaną przez rynek aktualizację mapy drogowej wejścia do strefy euro. Nowy harmonogram będzie częścią tzw. Ram Strategicznych Narodowego Planu Wprowadzania Euro. Z informacji "Parkietu" wynika, że część terminów może być uzależniona od terminu przystąpienia do mechanizmu ERM2 stabilizującego kurs krajowej waluty.

W planie pojawi się też zestawienie korzyści i kosztów wprowadzenia europejskiego pieniądza w Polsce. Taki raport opublikował kilka miesięcy temu NBP, a przed kilkoma laty - sam resort finansów. Skąd więc pomysł na kolejną analizę? Tak naprawdę nikt nie dokonał zestawienia korzyści i kosztów netto wprowadzenia w Polsce euro - tłumaczy Marek Rozkrut, dyrektor Departamentu Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki w resorcie. Podobno prace nad tym dokumentem są już na ukończeniu.

Kiedy spodziewać się możemy nowego harmonogramu? Zgodnie z kalendarzem prac legislacyjnych powinien być gotowy jeszcze w tym kwartale - mówi Marek Rozkrut.

Konrad Krasuski
PARKIET

Zespoły ds. wdrożenia euro niemal gotowe. Jaki będzie kurs?

Najważniejszy przy wprowadzeniu euro jest kurs. A korzystną relacją dla polskiej gospodarki jest 4 zł za euro - stwierdził wicepremier Waldemar Pawlak w rozmowie z "Newsweekiem".
Zastrzegł jednak, że "niektóre argumenty przeciwników euro nie są pozbawione racji".

Cztery złote za euro jest w zasadzie dobrym poziomem dla gospodarki, gdyż oznacza, że obciążenia kredytowe mogą być mniejsze, ale jednocześnie jest w miarę bezpieczny dla eksporterów. Kurs należy jednak rozpatrywać z terminem wejścia do mechanizmu ERM2 i fazą cyklu koniunkturalnego. Nałożenie tego procesu na spowolnienie gospodarcze może okazać się zbyt kosztowne dla gospodarstw domowych - uważa Ernest Pytlarczyk, główny analityk BRE Banku.

Nie zapominajmy także o kryteriach fiskalnych, które warto spełnić przed wstąpieniem do mechanizmu ERM2, a są trudniejsze do spełnienia w fazie spowolnienia - dodaje.

W poniedziałek resort finansów zakończył konsultacje dotyczące projektu rozporządzenia powołującego Narodowy Komitet Koordynacyjny ds. euro, Radę Koordynacyjną i siedem tematycznych zespołów roboczych. MF będzie szefować dwóm z nich: ds. makroekonomicznych i ds. sektora finansowego i stabilności finansowej. Oprócz tego powstać mają zespoły zajmujące się przygotowaniem przedsiębiorstw niefinansowych, dostosowaniem prawa, zmianami w administracji publicznej, interesami konsumentów oraz strategią komunikacyjną.

Dopiero po "zbudowaniu ram organizacyjnych" MF opublikuje oczekiwaną przez rynek aktualizację mapy drogowej wejścia do strefy euro. Nowy harmonogram będzie częścią tzw. Ram Strategicznych Narodowego Planu Wprowadzania Euro. Z informacji "Parkietu" wynika, że część terminów może być uzależniona od terminu przystąpienia do mechanizmu ERM2 stabilizującego kurs krajowej waluty.

W planie pojawi się też zestawienie korzyści i kosztów wprowadzenia europejskiego pieniądza w Polsce. Taki raport opublikował kilka miesięcy temu NBP, a przed kilkoma laty - sam resort finansów. Skąd więc pomysł na kolejną analizę? Tak naprawdę nikt nie dokonał zestawienia korzyści i kosztów netto wprowadzenia w Polsce euro - tłumaczy Marek Rozkrut, dyrektor Departamentu Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki w resorcie. Podobno prace nad tym dokumentem są już na ukończeniu.

Kiedy spodziewać się możemy nowego harmonogramu? Zgodnie z kalendarzem prac legislacyjnych powinien być gotowy jeszcze w tym kwartale - mówi Marek Rozkrut.

Konrad Krasuski
PARKIET

Mieszkaniowa stabilizacja. Ceny niemal stanęły w miejscu

W czerwcu ceny mieszkań praktycznie się nie zmieniły. Najmocniej spadły w Krakowie i Bydgoszczy.
Ja twierdzą analitycy serwisu Oferty. net nieznaczne zmiany cen mieszkań wystawionych do sprzedaży w największych polskich miastach w czerwcu pozwalają twierdzić, że obserwowany od wielu miesięcy trend spadkowy wyraźnie wyhamował.

W ubiegłym miesiącu w 9 z 17 badanych miast wahania średnich stawek nie przekroczyły 1 proc. Marcin Drogomirecki z Oferty.net uważa, że może to zwiastować nadejście trwałej stabilizacji cen na rynku mieszkaniowym.

- Spośród pozostałych 8 miast największe spadki zanotował Kraków i Bydgoszcz - po 2,3 proc.. O ponad 2 proc. wzrosły w tym samym czasie średnie ceny ofertowe mieszkań w Sopocie (2,2 proc.) i Gdyni (2,3 proc.) - czytamy w opracowaniu.

W największych aglomeracjach - Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu, w których podczas boomu mieszkaniowego ceny wzrosły najbardziej, ostatnie półtora roku przyniosło zdecydowane, ponad 10-procentowe redukcje cen. Najwięcej, tj. aż o 12,5 proc. spadły średnie ceny mieszkań w Krakowie. O ponad 12 proc. niższe są również ceny w stolicy Górnego Śląska.

Wyjątkiem wśród największych aglomeracji jest Warszawa - ceny w stolicy są obecnie niższe od tych ze stycznia 2008 r. tylko o nieco ponad 7 proc..

 

Źródło:money.pl

Mieszkaniowa stabilizacja. Ceny niemal stanęły w miejscu

W czerwcu ceny mieszkań praktycznie się nie zmieniły. Najmocniej spadły w Krakowie i Bydgoszczy.
Ja twierdzą analitycy serwisu Oferty. net nieznaczne zmiany cen mieszkań wystawionych do sprzedaży w największych polskich miastach w czerwcu pozwalają twierdzić, że obserwowany od wielu miesięcy trend spadkowy wyraźnie wyhamował.

W ubiegłym miesiącu w 9 z 17 badanych miast wahania średnich stawek nie przekroczyły 1 proc. Marcin Drogomirecki z Oferty.net uważa, że może to zwiastować nadejście trwałej stabilizacji cen na rynku mieszkaniowym.

- Spośród pozostałych 8 miast największe spadki zanotował Kraków i Bydgoszcz - po 2,3 proc.. O ponad 2 proc. wzrosły w tym samym czasie średnie ceny ofertowe mieszkań w Sopocie (2,2 proc.) i Gdyni (2,3 proc.) - czytamy w opracowaniu.

W największych aglomeracjach - Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu, w których podczas boomu mieszkaniowego ceny wzrosły najbardziej, ostatnie półtora roku przyniosło zdecydowane, ponad 10-procentowe redukcje cen. Najwięcej, tj. aż o 12,5 proc. spadły średnie ceny mieszkań w Krakowie. O ponad 12 proc. niższe są również ceny w stolicy Górnego Śląska.

Wyjątkiem wśród największych aglomeracji jest Warszawa - ceny w stolicy są obecnie niższe od tych ze stycznia 2008 r. tylko o nieco ponad 7 proc..

 

Źródło:money.pl

Magazyny poszukiwane. Przybywa najemców

Firmy poszukujące powierzchni na wynajem, które odłożyły plany rozwoju z powodu sytuacji w światowej gospodarce powróciły do negocjacji finalizując je umowami najmu.
Jak wynika z najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield II drugi kwartał był czasem lekkiego ożywienia na rynku powierzchni magazynowych.

Z powodu niepewnej sytuacji część deweloperów wstrzymała projekty. W efekcie z powodu kurczącej się ilości atrakcyjnej powierzchni na wynajem, poziom czynszów w najlepszych lokalizacjach delikatnie wzrósł. W Warszawie i okolicy najemcy muszą się liczyć z wydatkiem rzędu 5 euro za mkw. W pozostałych dużych miastach mkw. kosztuje od 4 do 5 euro za mkw.

W II kwartale 2009 łączne zasoby wolnej powierzchni magazynowej w całej Polsce wynosiły ok. 1 mln mkw. Najwięcej niewynajętych budynków znajdowało się w lokalizacjach takich jak: Szczecin, Chorzów (Górny Śląsk), Błonie, Sochaczew i Mszczonów (okolice Warszawy), Stryków i Piotrków Trybunalski (Centralna Polska) oraz we Wrocławiu i jego okolicach.

Co czeka nas w najbliższych miesiącach? Według ekspertów C & W dalsze ograniczanie nowych inwestycji deweloperskich oraz oczekiwany wzrost realnego popytu może w średniej perspektywie sprawić, że zasoby atrakcyjnej powierzchni na wynajem zmniejszą się znacząco.

- Można oczekiwać, że drugorzędne obiekty będą obniżały stawki czynszowe ze względu na brak zainteresowania wśród najemców. Spodziewamy się, że atrakcyjne czynsze oraz kurczące się zasoby powierzchni na wynajem zachęcą deweloperów do wznowienia procesów inwestycyjnych w średnim terminie - czytamy w raporcie.

 

Źródło:money.pl

Magazyny poszukiwane. Przybywa najemców

Firmy poszukujące powierzchni na wynajem, które odłożyły plany rozwoju z powodu sytuacji w światowej gospodarce powróciły do negocjacji finalizując je umowami najmu.
Jak wynika z najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield II drugi kwartał był czasem lekkiego ożywienia na rynku powierzchni magazynowych.

Z powodu niepewnej sytuacji część deweloperów wstrzymała projekty. W efekcie z powodu kurczącej się ilości atrakcyjnej powierzchni na wynajem, poziom czynszów w najlepszych lokalizacjach delikatnie wzrósł. W Warszawie i okolicy najemcy muszą się liczyć z wydatkiem rzędu 5 euro za mkw. W pozostałych dużych miastach mkw. kosztuje od 4 do 5 euro za mkw.

W II kwartale 2009 łączne zasoby wolnej powierzchni magazynowej w całej Polsce wynosiły ok. 1 mln mkw. Najwięcej niewynajętych budynków znajdowało się w lokalizacjach takich jak: Szczecin, Chorzów (Górny Śląsk), Błonie, Sochaczew i Mszczonów (okolice Warszawy), Stryków i Piotrków Trybunalski (Centralna Polska) oraz we Wrocławiu i jego okolicach.

Co czeka nas w najbliższych miesiącach? Według ekspertów C & W dalsze ograniczanie nowych inwestycji deweloperskich oraz oczekiwany wzrost realnego popytu może w średniej perspektywie sprawić, że zasoby atrakcyjnej powierzchni na wynajem zmniejszą się znacząco.

- Można oczekiwać, że drugorzędne obiekty będą obniżały stawki czynszowe ze względu na brak zainteresowania wśród najemców. Spodziewamy się, że atrakcyjne czynsze oraz kurczące się zasoby powierzchni na wynajem zachęcą deweloperów do wznowienia procesów inwestycyjnych w średnim terminie - czytamy w raporcie.

 

Źródło:money.pl

Mieszkania tańsze o 40 proc.? Tak, ale na aukcjach

Branża szuka nowych sposobów, by rozruszać sprzedaż mieszkań. Jesienią ruszą licytacje.
ak donosi Gazeta Wyborcza aukcje - wzorowane na podobnych, odbywających się m.in. w USA - będą organizowane przez firmę doradczą Colliers International. Pierwsza odbędzie się w Warszawie. Kolejne w innych dużych miastach.

Jak taka aukcja ma wyglądać? - Odbywać się ona będzie na żywo, w domu aukcyjnym i w obecności notariusza - mówi gazecie Paweł Hardej z Colliers International Poland. Ceny wywoławcze będą sporo niższe od dotychczasowych cen ofertowych. Nawet o 40 proc.

- Lista wystawianych mieszkań i domów będzie ogłaszana wcześniej, by potencjalni nabywcy mogli je obejrzeć w czasie dni otwartych. Ci, którzy upatrzą sobie mieszkanie, będą mogli wziąć udział w aukcji po zarejestrowaniu się i wpłaceniu notariuszowi opłaty, która w przypadku mieszkań wyniesie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych - czytamy w GW.

Ci, którzy przegrają odzyskają wpłacone wadium. Organizatorzy aukcji pobierają od zwycięzcy prowizję. To zwykle minimum 2,5 proc. wartości nieruchomości. Colliers liczy, że mieszkania na aukcji będą wystawiali nie tylko deweloperzy, ale także np. komornicy

 

 

Źródło: money.pl

Mieszkania tańsze o 40 proc.? Tak, ale na aukcjach

Branża szuka nowych sposobów, by rozruszać sprzedaż mieszkań. Jesienią ruszą licytacje.
ak donosi Gazeta Wyborcza aukcje - wzorowane na podobnych, odbywających się m.in. w USA - będą organizowane przez firmę doradczą Colliers International. Pierwsza odbędzie się w Warszawie. Kolejne w innych dużych miastach.

Jak taka aukcja ma wyglądać? - Odbywać się ona będzie na żywo, w domu aukcyjnym i w obecności notariusza - mówi gazecie Paweł Hardej z Colliers International Poland. Ceny wywoławcze będą sporo niższe od dotychczasowych cen ofertowych. Nawet o 40 proc.

- Lista wystawianych mieszkań i domów będzie ogłaszana wcześniej, by potencjalni nabywcy mogli je obejrzeć w czasie dni otwartych. Ci, którzy upatrzą sobie mieszkanie, będą mogli wziąć udział w aukcji po zarejestrowaniu się i wpłaceniu notariuszowi opłaty, która w przypadku mieszkań wyniesie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych - czytamy w GW.

Ci, którzy przegrają odzyskają wpłacone wadium. Organizatorzy aukcji pobierają od zwycięzcy prowizję. To zwykle minimum 2,5 proc. wartości nieruchomości. Colliers liczy, że mieszkania na aukcji będą wystawiali nie tylko deweloperzy, ale także np. komornicy

 

 

Źródło: money.pl

Dno w nieruchomościach za nami? Rynek odbija

W czerwcu w USA nabywców znalazło 11 proc. więcej nowych domów niż przed rokiem.
O dobrych wiadomościach z amerykańskiego rynku nieruchomości donosi m.in. serwis BBC. Według analityków możena mówić już o tym, że najgorsze załamanie branży już za nami. Sprzedaż w czerwcu była też większa niż w maju. Nabywców znalazło o 24 tysiące więcej domów.

Jak podkreśla brytyjski serwis najnowsze dane są najlepsze od listopada 2008 roku. To jednak - jak donosi CNN - aż o 21 proc. mniej niż przed rokiem.

Dobre wieści nie dotyczą jednak cen. Mediana cen sprzedazy kształtuje się na poziomie 206,2 tys. dolarów. To o 5,8 proc. mniej niż w maju i 12 proc. mniej niż przed rokiem.

 

 

Źródło:money.pl

Dno w nieruchomościach za nami? Rynek odbija

W czerwcu w USA nabywców znalazło 11 proc. więcej nowych domów niż przed rokiem.
O dobrych wiadomościach z amerykańskiego rynku nieruchomości donosi m.in. serwis BBC. Według analityków możena mówić już o tym, że najgorsze załamanie branży już za nami. Sprzedaż w czerwcu była też większa niż w maju. Nabywców znalazło o 24 tysiące więcej domów.

Jak podkreśla brytyjski serwis najnowsze dane są najlepsze od listopada 2008 roku. To jednak - jak donosi CNN - aż o 21 proc. mniej niż przed rokiem.

Dobre wieści nie dotyczą jednak cen. Mediana cen sprzedazy kształtuje się na poziomie 206,2 tys. dolarów. To o 5,8 proc. mniej niż w maju i 12 proc. mniej niż przed rokiem.

 

 

Źródło:money.pl

Rząd zgodził się na zmianę granic kilkunastu miast

Granice zmieniły między innymi Rawa Mazowiecka, Pułtusk, Przemyśl, Koszalin, Reda i Puck. Status miasta nadano między innymi Tychowu, Kołaczycom i miejscowości Radłów.
Ministrowie podjęli także uchwałę w sprawie gwarancji rządowych dla obligacji Banku Gospodarstwa Krajowego przeznaczonych na sfinansowanie inwestycji drogowych. Chodzi o projekty realizowane z wykorzystaniem środków Krajowego Funduszu Drogowego. Organizatorem emisji będzie Bank Handlowy w Warszawie. Zgodnie z uchwałą, gwarancja Skarbu Państwa obejmie 100 proc. zobowiązań z tytułu obligacji oraz kwoty odsetek. Łączna kwota gwarancji wyniesie 750 mln zł.

Rząd przyjął też nowe rozwiązania dotyczące form sprzedaży akcji należących do Skarbu Państwa. Dzięki nowym rozwiązaniom będzie możliwe przeprowadzanie aukcji elektronicznych.  

Gabinet Donalda Tuska zdecydował też o przyjęciu programu wspieranie polskiego eksportu - poprzez ułatwienie zagranicznym przedsiębiorcom dostępu do kredytów finansujących zakup naszych towarów i usług.

Z komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu wynika, że - według szacunków - program umożliwi wzrost polskiego eksportu w najbliższych latach o 6,6 mld zł. Rząd zdecydował o przyjęciu programu, bo kryzys finansowy spowodował, że banki komercyjne ograniczyły udzielanie kredytów firmom.

Nabywcom polskich towarów i usług tzw. kredytów eksportowych będzie udzielał z własnych środków Bank Gospodarstwa Krajowego. W tym celu BGK będzie mógł zaciągać kredyty i pożyczki oraz emitować obligacje w kraju i za granicą. Kredyty eksportowe, udzielane w ramach programu, będą objęte ubezpieczeniem Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych SA.

Według planów rządu BGK udzieli kredytów na kwotę 5,1 mld zł - ok. 3,2 mld zł kredytów na bazie stopy CIRR (stopa referencyjna oprocentowania rynkowego) oraz ok. 1,9 mld zł na bazie zmiennej procentowej.

Szczegółowe instrumenty realizacji programu zostaną uzgodnione w umowie pomiędzy ministrem finansów a BGK

Rada Ministrów przyjęła także wniosek o derogację dla Polski w sprawie wspólnego systemu podatku od wartości dodanej. Polska chce uzyskać zgodę Rady Unii Europejskiej na stosowanie ograniczonego odliczania podatku od towarów i usług w przypadku zakupu przez firmy samochodów z tak zwaną kratką.  

W 2008 r. orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości umożliwiło dokonywanie pełnego odliczenia VAT przy zakupie takich samochodów. Jednak Polska chce, aby firmy kupujące auta z kratką mogły odliczać do 60 proc. podatku VAT, nie więcej jednak niż 6000 zł, czyli na zasadach, jakie dotyczą samochodów osobowych.

 

 

Źródło:money.pl

Rząd zgodził się na zmianę granic kilkunastu miast

Granice zmieniły między innymi Rawa Mazowiecka, Pułtusk, Przemyśl, Koszalin, Reda i Puck. Status miasta nadano między innymi Tychowu, Kołaczycom i miejscowości Radłów.
Ministrowie podjęli także uchwałę w sprawie gwarancji rządowych dla obligacji Banku Gospodarstwa Krajowego przeznaczonych na sfinansowanie inwestycji drogowych. Chodzi o projekty realizowane z wykorzystaniem środków Krajowego Funduszu Drogowego. Organizatorem emisji będzie Bank Handlowy w Warszawie. Zgodnie z uchwałą, gwarancja Skarbu Państwa obejmie 100 proc. zobowiązań z tytułu obligacji oraz kwoty odsetek. Łączna kwota gwarancji wyniesie 750 mln zł.

Rząd przyjął też nowe rozwiązania dotyczące form sprzedaży akcji należących do Skarbu Państwa. Dzięki nowym rozwiązaniom będzie możliwe przeprowadzanie aukcji elektronicznych.  

Gabinet Donalda Tuska zdecydował też o przyjęciu programu wspieranie polskiego eksportu - poprzez ułatwienie zagranicznym przedsiębiorcom dostępu do kredytów finansujących zakup naszych towarów i usług.

Z komunikatu Centrum Informacyjnego Rządu wynika, że - według szacunków - program umożliwi wzrost polskiego eksportu w najbliższych latach o 6,6 mld zł. Rząd zdecydował o przyjęciu programu, bo kryzys finansowy spowodował, że banki komercyjne ograniczyły udzielanie kredytów firmom.

Nabywcom polskich towarów i usług tzw. kredytów eksportowych będzie udzielał z własnych środków Bank Gospodarstwa Krajowego. W tym celu BGK będzie mógł zaciągać kredyty i pożyczki oraz emitować obligacje w kraju i za granicą. Kredyty eksportowe, udzielane w ramach programu, będą objęte ubezpieczeniem Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych SA.

Według planów rządu BGK udzieli kredytów na kwotę 5,1 mld zł - ok. 3,2 mld zł kredytów na bazie stopy CIRR (stopa referencyjna oprocentowania rynkowego) oraz ok. 1,9 mld zł na bazie zmiennej procentowej.

Szczegółowe instrumenty realizacji programu zostaną uzgodnione w umowie pomiędzy ministrem finansów a BGK

Rada Ministrów przyjęła także wniosek o derogację dla Polski w sprawie wspólnego systemu podatku od wartości dodanej. Polska chce uzyskać zgodę Rady Unii Europejskiej na stosowanie ograniczonego odliczania podatku od towarów i usług w przypadku zakupu przez firmy samochodów z tak zwaną kratką.  

W 2008 r. orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości umożliwiło dokonywanie pełnego odliczenia VAT przy zakupie takich samochodów. Jednak Polska chce, aby firmy kupujące auta z kratką mogły odliczać do 60 proc. podatku VAT, nie więcej jednak niż 6000 zł, czyli na zasadach, jakie dotyczą samochodów osobowych.

 

 

Źródło:money.pl

Emisja obligacji ma łatać dziury w drogach

Bank Gospodarstwa Krajowego i Bankiem Handlowy przeprowadzą emisję obligacji infrastrukturalnych. Ma ona sfinansować Krajowy Fundusz Drogowy. Dzisiaj podpisano umowę na sprzedaż papierów w ramach pierwszej emisji na kwotę 600 mln złotych.
Będą to trzyletnie obligacje o zmiennym oprocentowaniu skierowane zarówno do odbiorców krajowych jak i zagranicznych. W sumie Krajowy Fundusz Drogowy na 2009 rok dysponował będzie środkami w wysokości 16,5 mld złotych. Z tego znaczna większość, bo aż 14,3 mld przeznaczone zostanie na finansowanie budowy i remontów dróg.

Według prezesa BGK Ireneusza Fąfary pierwsza emisja jest niezwykle ważna dla KFD.

- Zaczynamy stosunkowo skromną kwotą 600 mln zł, ale mam nadzieję, że będzie to początek sprawnej, dobrze zorganizowanej, jednej z większych emisji na polskim rynku - stwierdził prezes BGK.

- System Krajowego Funduszu Drogowego rusza - mówi Radosław Stępień, podsekretarz stanu w ministerstwie Infrastruktury. - Do końca czwartego kwartału chcemy zdobyć 7 miliardów 850 milionów złotych z obligacji i 5,5 miliarda z kredytów - dodaje.

 

 

Źródło:money.pl


Emisja obligacji ma łatać dziury w drogach

Bank Gospodarstwa Krajowego i Bankiem Handlowy przeprowadzą emisję obligacji infrastrukturalnych. Ma ona sfinansować Krajowy Fundusz Drogowy. Dzisiaj podpisano umowę na sprzedaż papierów w ramach pierwszej emisji na kwotę 600 mln złotych.
Będą to trzyletnie obligacje o zmiennym oprocentowaniu skierowane zarówno do odbiorców krajowych jak i zagranicznych. W sumie Krajowy Fundusz Drogowy na 2009 rok dysponował będzie środkami w wysokości 16,5 mld złotych. Z tego znaczna większość, bo aż 14,3 mld przeznaczone zostanie na finansowanie budowy i remontów dróg.

Według prezesa BGK Ireneusza Fąfary pierwsza emisja jest niezwykle ważna dla KFD.

- Zaczynamy stosunkowo skromną kwotą 600 mln zł, ale mam nadzieję, że będzie to początek sprawnej, dobrze zorganizowanej, jednej z większych emisji na polskim rynku - stwierdził prezes BGK.

- System Krajowego Funduszu Drogowego rusza - mówi Radosław Stępień, podsekretarz stanu w ministerstwie Infrastruktury. - Do końca czwartego kwartału chcemy zdobyć 7 miliardów 850 milionów złotych z obligacji i 5,5 miliarda z kredytów - dodaje.

 

 

Źródło:money.pl


GPW: To tylko przystanek

Na rynku akcji kolejny dzień spadków. Tym razem WIG20 stracił ponad 1,3 proc.

Po dwóch tygodniach znacznych wzrostów przyszedł czas na odpoczynek. Cześć inwestorów skorzystała z okazji i zrealizowała zyski. Paniki na rynku nie widać, gdyż mamy do czynienia raczej z niezbyt długim przystankiem w drodze ku dalszym wzrostom.

Początek sesji dokładnie przypominał wczorajszą sesję. Najpierw w górę i próba ataku na poziom 2100 punktów i spadek. Tylko tym razem był on głębszy. Również notowania za granicą nie wspierały byków. W takiej sytuacji niedźwiedzie pozwoliły sobie na większe rozgoszczenie się na parkiecie. Podobna sytuacja miała miejsce na rynku walutowym, gdzie złoty zaczął się osłabiać.

Na indeksie WIG20 mocno zaciążyły dzisiaj spadające ceny akcji banków. Przede wszystkim chodzi o PKO BP i Pekao SA, które łącznie wygenerowały ponad 260 mln zł obrotu. Obie spółki straciły odpowiednio: 4,6 proc. i 1,7 proc.

Również akcje KGHM-u nie popisały się tym razem. Ceny miedzi rosły dzisiaj na rynkach towarowych, ale nie zdołało to przekonać inwestorów do większych inwestycji w tą spółkę. Ostatecznie akcje miedziowego koncernu spadły o 2,3 proc.

Ostatecznie indeks WIG20 spadł o 1,99 proc. do 2033 punktów. WIG stracił 1,24 proc. i zakończył sesję na poziomie 33632 punktów. Obroty na całym rynku nie były zbyt wysokie i wyniosły 1,04 mld zł.

 

Źródło:money.pl

GPW: To tylko przystanek

Na rynku akcji kolejny dzień spadków. Tym razem WIG20 stracił ponad 1,3 proc.

Po dwóch tygodniach znacznych wzrostów przyszedł czas na odpoczynek. Cześć inwestorów skorzystała z okazji i zrealizowała zyski. Paniki na rynku nie widać, gdyż mamy do czynienia raczej z niezbyt długim przystankiem w drodze ku dalszym wzrostom.

Początek sesji dokładnie przypominał wczorajszą sesję. Najpierw w górę i próba ataku na poziom 2100 punktów i spadek. Tylko tym razem był on głębszy. Również notowania za granicą nie wspierały byków. W takiej sytuacji niedźwiedzie pozwoliły sobie na większe rozgoszczenie się na parkiecie. Podobna sytuacja miała miejsce na rynku walutowym, gdzie złoty zaczął się osłabiać.

Na indeksie WIG20 mocno zaciążyły dzisiaj spadające ceny akcji banków. Przede wszystkim chodzi o PKO BP i Pekao SA, które łącznie wygenerowały ponad 260 mln zł obrotu. Obie spółki straciły odpowiednio: 4,6 proc. i 1,7 proc.

Również akcje KGHM-u nie popisały się tym razem. Ceny miedzi rosły dzisiaj na rynkach towarowych, ale nie zdołało to przekonać inwestorów do większych inwestycji w tą spółkę. Ostatecznie akcje miedziowego koncernu spadły o 2,3 proc.

Ostatecznie indeks WIG20 spadł o 1,99 proc. do 2033 punktów. WIG stracił 1,24 proc. i zakończył sesję na poziomie 33632 punktów. Obroty na całym rynku nie były zbyt wysokie i wyniosły 1,04 mld zł.

 

Źródło:money.pl

Do końca roku będą ogłoszone wszystkie przetargi autostradowe

Przed końcem roku będą ogłoszone wszystkie przetargi związane z budową autostrad - zapowiedział wiceminister infrastruktury Radosław Stępień.

W tym roku ogłaszamy wszystkie przetargi na autostrady w Polsce, łącznie z ostatnim odcinkiem autostrady A4 - powiedział dziennikarzom wiceminister, uczestniczący w podpisaniu kontraktu na budowę kolejnego śląskiego odcinka A1.

Dodał, że odnośnie wszystkich budowanych w Polsce autostrad, do ogłoszenia pozostały - jak powiedział - cztery główne przetargi. Chodzi o odcinek A1 od Strykowa na północ (do Kowala), odcinek A4 z Rzeszowa na Wschód (do Jarosławia) oraz dwa odcinki w zachodniej części autostrady A2.

Wiceminister zapewnił, że jedyny odcinek A1, na który nie ogłoszono dotychczas przetargu, od Strykowa na północ, powinien być ukończony przed 2012 rokiem.

Odcinek od Strykowa chcielibyśmy ukończyć przed 2012 r., w związku z czym jest to kwestia przetargu. Będzie on w najbliższych miesiącach ogłoszony, tak jak wszystkie pozostałe przetargi autostradowe - poinformował Stępień.

Przypomniał, że umowa dotycząca budowy w systemie koncesyjnym 180-kilometrowego odcinka Pyrzowice-Stryków została już zawarta. Koncesjonariuszem jest Autostrada Południe SA; drogę wybudują firmy Budimex Dromex, Cintra Concessiones i Ferrovial Agroman.

Umowa o budowę autostrady została podpisana. W tej chwili koncesjonariusz ma czas na zebranie finansowania. Do stycznia przyszłego roku musi przedstawić resortowi infrastruktury pełne finansowanie budowy tego odcinka - powiedział Stępień.

Jego zdaniem, ponieważ jest to długi odcinek, trzeba - jak mówił - liczyć się z tym, że również zebranie finansowania będzie trochę trwało. Spodziewamy się, że jesienią wpłyną pierwsze raporty od koncesjonariusza na temat postępów w zamknięciu finansowym tej drogi - ocenił wiceminister.

Stępień zapowiedział zmianę sposobu nazewnictwa węzłów autostradowych, o co zabiegały samorządy. Chodziło o to, by duże węzły nazywano przede wszystkim nazwami dużych miast, znajdujących się w pobliżu.

Będzie zmiana nazw węzłów, w taki sposób, aby ułatwić orientację podróżnym. Zastosowana będzie europejska nomenklatura węzłów. Wszystkie nowe odcinki będą już miały nowe nazwy węzłów - powiedział wiceminister.

 

Źródło:wp.pl

Do końca roku będą ogłoszone wszystkie przetargi autostradowe

Przed końcem roku będą ogłoszone wszystkie przetargi związane z budową autostrad - zapowiedział wiceminister infrastruktury Radosław Stępień.

W tym roku ogłaszamy wszystkie przetargi na autostrady w Polsce, łącznie z ostatnim odcinkiem autostrady A4 - powiedział dziennikarzom wiceminister, uczestniczący w podpisaniu kontraktu na budowę kolejnego śląskiego odcinka A1.

Dodał, że odnośnie wszystkich budowanych w Polsce autostrad, do ogłoszenia pozostały - jak powiedział - cztery główne przetargi. Chodzi o odcinek A1 od Strykowa na północ (do Kowala), odcinek A4 z Rzeszowa na Wschód (do Jarosławia) oraz dwa odcinki w zachodniej części autostrady A2.

Wiceminister zapewnił, że jedyny odcinek A1, na który nie ogłoszono dotychczas przetargu, od Strykowa na północ, powinien być ukończony przed 2012 rokiem.

Odcinek od Strykowa chcielibyśmy ukończyć przed 2012 r., w związku z czym jest to kwestia przetargu. Będzie on w najbliższych miesiącach ogłoszony, tak jak wszystkie pozostałe przetargi autostradowe - poinformował Stępień.

Przypomniał, że umowa dotycząca budowy w systemie koncesyjnym 180-kilometrowego odcinka Pyrzowice-Stryków została już zawarta. Koncesjonariuszem jest Autostrada Południe SA; drogę wybudują firmy Budimex Dromex, Cintra Concessiones i Ferrovial Agroman.

Umowa o budowę autostrady została podpisana. W tej chwili koncesjonariusz ma czas na zebranie finansowania. Do stycznia przyszłego roku musi przedstawić resortowi infrastruktury pełne finansowanie budowy tego odcinka - powiedział Stępień.

Jego zdaniem, ponieważ jest to długi odcinek, trzeba - jak mówił - liczyć się z tym, że również zebranie finansowania będzie trochę trwało. Spodziewamy się, że jesienią wpłyną pierwsze raporty od koncesjonariusza na temat postępów w zamknięciu finansowym tej drogi - ocenił wiceminister.

Stępień zapowiedział zmianę sposobu nazewnictwa węzłów autostradowych, o co zabiegały samorządy. Chodziło o to, by duże węzły nazywano przede wszystkim nazwami dużych miast, znajdujących się w pobliżu.

Będzie zmiana nazw węzłów, w taki sposób, aby ułatwić orientację podróżnym. Zastosowana będzie europejska nomenklatura węzłów. Wszystkie nowe odcinki będą już miały nowe nazwy węzłów - powiedział wiceminister.

 

Źródło:wp.pl

Egipt i USA rozwijają kooperację gospodarczą

Kilka dni temu reprezentanci władz obydwu państw oświadczyli, iż wspólnie zwiększą działania mające na celu rozszerzenie współpracy w obszarze niebankowych usług finansowych. Minister ds. Inwestycji Mahmoud Mohieldin spotkał się z Ambasadorem Stanów Zjednoczonych Margaret Scobey aby przedyskutować strategię powiększenia kooperacji w zakresie inwestowania pomiędzy tymi państwami. W spotkaniu brały udział między innymi władze Amerykańskiej Ambasady oraz przedstawiciele Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID - United States Agency for International Development).
Obecnie większa część Amerykańskich Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych jest skoncentrowana na wydobyciu ropy i gazu, przemyśle naftowym, a także produkcji. „Ameryka jest zainteresowana rozwijaniem gospodarczej współpracy z Egiptem. W nadchodzącym okresie czasu będziemy świadkami większej współpracy w dziedzinie edukacji, nauki i technologii, jak również wsparcia dla prywatnych projektów i inicjatyw gospodarczych” zapowiedziała Margaret Scobey. Oba kraje przez lata wypracowały bogatą historię współpracy gospodarczej, której początek miał miejsce w latach 70-tych, kiedy to Egipskie władze przyjęły politykę „otwartych drzwi”. Od tego czasu USA było największym partnerem inwestycyjnym Egiptu. W roku fiskalnym 2007/2008 również Ameryka przodowała na liście państw inwestujących w Egipcie z wynikiem 36,1 %. Spotkanie, które miało ostatnio miejsce pokazało, że Ameryka chce pomóc w rozwoju Egiptu uważając, iż współpraca ta będzie miała kluczowe znaczenie i przyniesie wymierne korzyści dla obu stron. Według Światowego Raportu Inwestycyjnego opublikowanego w roku 2008 przez UNCTAD (z ang. United Nations Conference on Trade and Development) Egipt zajął pierwsze miejsce wśród krajów północnej Afryki i drugie wśród wszystkich krajów Afryki pod względem atrakcyjności Inwestycyjnej.

Statystyki Ministerstwa ds. Inwestycji pokazują, iż napływ Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych netto wzrósł z 509,4 milionów w roku podatkowym 2000/2001 do 11,1 miliardów w roku 2006/2007 i 13,2 miliardów dolarów w roku 2007/2008. W roku podatkowym 2007/2008 spowodowało to wzrost udziału BIZ w PKB do 8,5% z wynikiem 5,7% dwa lata wcześniej. Minister Mohieldin wskazał, że sukcesywnie realizowany od kilku lat program reform gospodarczych przyczynił się do tak wyśmienitego wyniku w czasach recesji bankowej. „Pierwszy etap reformy sektora finansowego, który rozpisano w programie na lata 2005- 2008 pozwolił zatem uniknąć skutków globalnego kryzysu” powiedział Minister. Minister podkreślił znaczenie dywersyfikacji, konieczność zwiększania inwestycji oraz promowania lokalnej gospodarki. Mohieldin podkreślił, że egipski rząd planuje kontynuację reform strukturalnych, aby zapewnić stabilność wzrostu gospodarczego i rozwoju w ramach drugiego etapu reform mającego zakończyć się w roku 2012.

Reformy te będą się koncentrować na dopracowaniu roli państwa w kwestiach nadzoru, zwiększenia efektywności rynku i poprawie jakości informacji w instytucjach finansowych. Nowo utworzony generalny Urząd ds. Nadzoru Finansowego, który rozpoczyna działalność w tym miesiącu jest pierwszym działaniem mającym na celu doskonalenie działań inwestycyjnych na terenie Egiptu, powiedział Minister podczas rozmów. Organ ten będzie odpowiedzialny za promowanie zdrowej kultury finansowej, zapewniając prawidłowe wdrożenie standardów nadzoru oraz monitorowanie rynku kapitałowego i sektora kredytów hipotecznych.

Dalsze rozmowy pomiędzy przedstawicielami rządu Stanów Zjednoczonych oraz egipskimi Ministrami Handlu, Przemysłu i Finansów odbędą się w najbliższych miesiącach i będą miały na celu dalsze zwiększanie współpracy gospodarczej.

Paweł Kalkowski
Property Investment Advisor, propertymarkets
Artykuł pochodzi z serwisu:
LifeHouse International

inwestycje.pl
 

Egipt i USA rozwijają kooperację gospodarczą

Kilka dni temu reprezentanci władz obydwu państw oświadczyli, iż wspólnie zwiększą działania mające na celu rozszerzenie współpracy w obszarze niebankowych usług finansowych. Minister ds. Inwestycji Mahmoud Mohieldin spotkał się z Ambasadorem Stanów Zjednoczonych Margaret Scobey aby przedyskutować strategię powiększenia kooperacji w zakresie inwestowania pomiędzy tymi państwami. W spotkaniu brały udział między innymi władze Amerykańskiej Ambasady oraz przedstawiciele Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID - United States Agency for International Development).
Obecnie większa część Amerykańskich Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych jest skoncentrowana na wydobyciu ropy i gazu, przemyśle naftowym, a także produkcji. „Ameryka jest zainteresowana rozwijaniem gospodarczej współpracy z Egiptem. W nadchodzącym okresie czasu będziemy świadkami większej współpracy w dziedzinie edukacji, nauki i technologii, jak również wsparcia dla prywatnych projektów i inicjatyw gospodarczych” zapowiedziała Margaret Scobey. Oba kraje przez lata wypracowały bogatą historię współpracy gospodarczej, której początek miał miejsce w latach 70-tych, kiedy to Egipskie władze przyjęły politykę „otwartych drzwi”. Od tego czasu USA było największym partnerem inwestycyjnym Egiptu. W roku fiskalnym 2007/2008 również Ameryka przodowała na liście państw inwestujących w Egipcie z wynikiem 36,1 %. Spotkanie, które miało ostatnio miejsce pokazało, że Ameryka chce pomóc w rozwoju Egiptu uważając, iż współpraca ta będzie miała kluczowe znaczenie i przyniesie wymierne korzyści dla obu stron. Według Światowego Raportu Inwestycyjnego opublikowanego w roku 2008 przez UNCTAD (z ang. United Nations Conference on Trade and Development) Egipt zajął pierwsze miejsce wśród krajów północnej Afryki i drugie wśród wszystkich krajów Afryki pod względem atrakcyjności Inwestycyjnej.

Statystyki Ministerstwa ds. Inwestycji pokazują, iż napływ Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych netto wzrósł z 509,4 milionów w roku podatkowym 2000/2001 do 11,1 miliardów w roku 2006/2007 i 13,2 miliardów dolarów w roku 2007/2008. W roku podatkowym 2007/2008 spowodowało to wzrost udziału BIZ w PKB do 8,5% z wynikiem 5,7% dwa lata wcześniej. Minister Mohieldin wskazał, że sukcesywnie realizowany od kilku lat program reform gospodarczych przyczynił się do tak wyśmienitego wyniku w czasach recesji bankowej. „Pierwszy etap reformy sektora finansowego, który rozpisano w programie na lata 2005- 2008 pozwolił zatem uniknąć skutków globalnego kryzysu” powiedział Minister. Minister podkreślił znaczenie dywersyfikacji, konieczność zwiększania inwestycji oraz promowania lokalnej gospodarki. Mohieldin podkreślił, że egipski rząd planuje kontynuację reform strukturalnych, aby zapewnić stabilność wzrostu gospodarczego i rozwoju w ramach drugiego etapu reform mającego zakończyć się w roku 2012.

Reformy te będą się koncentrować na dopracowaniu roli państwa w kwestiach nadzoru, zwiększenia efektywności rynku i poprawie jakości informacji w instytucjach finansowych. Nowo utworzony generalny Urząd ds. Nadzoru Finansowego, który rozpoczyna działalność w tym miesiącu jest pierwszym działaniem mającym na celu doskonalenie działań inwestycyjnych na terenie Egiptu, powiedział Minister podczas rozmów. Organ ten będzie odpowiedzialny za promowanie zdrowej kultury finansowej, zapewniając prawidłowe wdrożenie standardów nadzoru oraz monitorowanie rynku kapitałowego i sektora kredytów hipotecznych.

Dalsze rozmowy pomiędzy przedstawicielami rządu Stanów Zjednoczonych oraz egipskimi Ministrami Handlu, Przemysłu i Finansów odbędą się w najbliższych miesiącach i będą miały na celu dalsze zwiększanie współpracy gospodarczej.

Paweł Kalkowski
Property Investment Advisor, propertymarkets
Artykuł pochodzi z serwisu:
LifeHouse International

inwestycje.pl
 

Nieruchomości: Dynamiczny rozwój rynku małej architektury

Szacuje się, że wzrost na rynku małej architektury w Polsce w 2009 r. wyniósł 44.4% w stosunku do roku poprzedniego (co stanowi 229,2 mln zł). Zanotowano przyrost z 516 mln zł. do 745,2 mln zł.

-Głównym bodźcem dla inwestycji jest nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Samorządy lokalne pozyskują fundusze unijne na małą architekturę i to właśnie na rynku publicznym najwyraźniej widać dynamiczny wzrost - komentuje Arkadiusz Rzepa, prezes Anti S.A. – 90 procent przez nas wykonywanych zleceń pochodzi właśnie z samorządów lokalnych. Na ten rok Anti S.A. ma już zakontraktowane prace o wartości 32 mln zł. – dodaje Arkadiusz Rzepa.


Wartość rynku małej architektury to około 10% całości wydatków samorządów, w ramach Wieloletnich Planów Inwestycyjnych. W 2008r. wydatki te wzrosły z 191,9 mln (2008r.) do 408,1 mln (2009r.). Rynek małej architektury, to również 2% wydatków na każdą inwestycję w zakresie budownictwa mieszkaniowego, obiektów handlowych, biurowych lub użyteczności publicznej.

- Mimo, że obserwujemy dynamiczny wzrost, to daleko nam do sytuacji jaka ma miejsce w innych krajach. Mała architektura znana jest za granicą jako Hard Landscaping i stanowi tam gigantyczny sektor. Prognoza dla branży w USA zapowiada coroczny wzrost w wysokości 5,9 procent, aż do 2013 roku. - mówi prezes Anti S.A.

 - Nasz rynek powinien pójść za tym przykładem. Polskie prognozy pokazują około dziesięcioprocentowy przyrost na przyszły rok. Sądzę, że mamy duże możliwości rozwoju, mimo że w naszym kraju obserwujemy duże rozdrobnienie firm świadczących usługi małej architektury. Na rynku są tylko dwie firmy, będące w stanie kompleksowo realizować duże zlecenia
– dodaje Arkadiusz Rzepa.

Anti S.A.

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Dynamiczny rozwój rynku małej architektury

Szacuje się, że wzrost na rynku małej architektury w Polsce w 2009 r. wyniósł 44.4% w stosunku do roku poprzedniego (co stanowi 229,2 mln zł). Zanotowano przyrost z 516 mln zł. do 745,2 mln zł.

-Głównym bodźcem dla inwestycji jest nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Samorządy lokalne pozyskują fundusze unijne na małą architekturę i to właśnie na rynku publicznym najwyraźniej widać dynamiczny wzrost - komentuje Arkadiusz Rzepa, prezes Anti S.A. – 90 procent przez nas wykonywanych zleceń pochodzi właśnie z samorządów lokalnych. Na ten rok Anti S.A. ma już zakontraktowane prace o wartości 32 mln zł. – dodaje Arkadiusz Rzepa.


Wartość rynku małej architektury to około 10% całości wydatków samorządów, w ramach Wieloletnich Planów Inwestycyjnych. W 2008r. wydatki te wzrosły z 191,9 mln (2008r.) do 408,1 mln (2009r.). Rynek małej architektury, to również 2% wydatków na każdą inwestycję w zakresie budownictwa mieszkaniowego, obiektów handlowych, biurowych lub użyteczności publicznej.

- Mimo, że obserwujemy dynamiczny wzrost, to daleko nam do sytuacji jaka ma miejsce w innych krajach. Mała architektura znana jest za granicą jako Hard Landscaping i stanowi tam gigantyczny sektor. Prognoza dla branży w USA zapowiada coroczny wzrost w wysokości 5,9 procent, aż do 2013 roku. - mówi prezes Anti S.A.

 - Nasz rynek powinien pójść za tym przykładem. Polskie prognozy pokazują około dziesięcioprocentowy przyrost na przyszły rok. Sądzę, że mamy duże możliwości rozwoju, mimo że w naszym kraju obserwujemy duże rozdrobnienie firm świadczących usługi małej architektury. Na rynku są tylko dwie firmy, będące w stanie kompleksowo realizować duże zlecenia
– dodaje Arkadiusz Rzepa.

Anti S.A.

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Dom murowany czy drewniany?

W ostatnich latach pojawiło się wiele technologii budowy domów jednorodzinnych. Najczęściej budowane są domy murowane. Zwolenników zdobywają również drewniane domy szkieletowe. Gwarancją wieloletniej satysfakcji jest odpowiedź na pytanie – dlaczego właściwie chcemy zbudować dom?

Dobrze w Polsce znane domy murowane to przede wszystkim sprawdzona i zaufana technologia. Konstrukcja tych domów jest trwała i ogniotrwała. Buduje się je na kilka pokoleń, a możliwości architektoniczne są praktycznie nieograniczone. W wielu firmach budowlanych, takich jak ES Polska, nie ponosi się dodatkowych opłat za zmiany dokonywane w projekcie. „Nasi klienci mają całkowity wpływ na wygląd domu, jeśli spodoba im się inny projekt, my go zrealizujemy” – mówi Michał Jalovecký, prezes ES Polska.

Duża akumulacyjność cieplna to dodatkowa zaleta domów murowanych. Znacznie więcej, niż w przypadku domów szkieletowych jest też ekip budowlanych. Materiały konstrukcyjne oraz izolacyjne stosowane do budowy tego typu domów są łatwo dostępne – istnieje duża liczba hurtowni i składów budowlanych, gdzie można się w nie zaopatrzyć.

Z kolei wadą domów budowanych technologią murowaną jest czas trwania budowy. Trwa ona od 6 do 12 miesięcy, często nawet dłużej. Na przeszkodzie stoi przede wszystkim sezonowość podstawowych prac budowlanych. Domy murowane mają dosyć grube ściany zewnętrzne, zwłaszcza jeśli są dodatkowo ocieplane. Budowa takiego domu to proces pracochłonny, wymaga wiedzy by np. uniknąć mostków termicznych, czy też dobrze osuszyć go z wilgoci technologicznej.

Rozwiązaniem może być powierzenie tych prac inwestorowi zastępczemu. Zdaniem prezesa firmy ES Polska w Polsce wciąż pokutuje przeświadczenie, że dom można sprawnie i szybko zbudować samemu. „Polacy porywają się na budowę domu metodą gospodarczą, czego skutkiem są często spotykane porzucone szkielety domów. A przecież można zlecić zadanie inwestorowi zastępczemu, który wykona wszystkie prace związane z budową domu, łącznie z pomocą w uzyskaniu finansowania.” – komentuje Michał Jalovecký.

Alternatywą dla domów murowanych są popularne w Kanadzie oraz Stanach Zjednoczonych domy szkieletowe. Wybierane są głównie ze względu na szybki czas budowy, która trwa ok. 3 miesiące. Inne zalety to mała grubość ścian oraz energooszczędność.

Jednak w Polsce technologia szkieletowa nie jest jeszcze rozpowszechniona, a wymaga bardzo dużej dokładności oraz kultury technicznej. Buduje się je najczęściej na jedno pokolenie, choć w przypadku dobrej jakości materiałów i konserwacji mogą posłużyć nam dłużej. Duże trudności sprawia też uzyskanie odpowiedniego drewna. Z uwagi na jego wysoki koszt, wielu producentów stosuje tańszy odpowiednik. Inną wadą domów szkieletowych jest ograniczona rozpiętość stropów oraz niewielkie możliwości projektowe. Ich stosunkowo niska popularność sprawia, że w przypadku sprzedaży są trudnozbywalne.

Domy szkieletowe doskonale sprawdzają się w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych, gdzie panuje inna kultura mieszkania. Obywatele tych krajów są bardziej mobilni, przenoszą się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pracy. W Polsce natomiast wciąż panuje kultura dziedziczenia ”z dziada pradziada” i budowy takich domów, które posłużą kilku pokoleniom. Wydaje się zatem, że pozycja domów murowanych jeszcze długo pozostanie niezagrożona.

ES Polska

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Dom murowany czy drewniany?

W ostatnich latach pojawiło się wiele technologii budowy domów jednorodzinnych. Najczęściej budowane są domy murowane. Zwolenników zdobywają również drewniane domy szkieletowe. Gwarancją wieloletniej satysfakcji jest odpowiedź na pytanie – dlaczego właściwie chcemy zbudować dom?

Dobrze w Polsce znane domy murowane to przede wszystkim sprawdzona i zaufana technologia. Konstrukcja tych domów jest trwała i ogniotrwała. Buduje się je na kilka pokoleń, a możliwości architektoniczne są praktycznie nieograniczone. W wielu firmach budowlanych, takich jak ES Polska, nie ponosi się dodatkowych opłat za zmiany dokonywane w projekcie. „Nasi klienci mają całkowity wpływ na wygląd domu, jeśli spodoba im się inny projekt, my go zrealizujemy” – mówi Michał Jalovecký, prezes ES Polska.

Duża akumulacyjność cieplna to dodatkowa zaleta domów murowanych. Znacznie więcej, niż w przypadku domów szkieletowych jest też ekip budowlanych. Materiały konstrukcyjne oraz izolacyjne stosowane do budowy tego typu domów są łatwo dostępne – istnieje duża liczba hurtowni i składów budowlanych, gdzie można się w nie zaopatrzyć.

Z kolei wadą domów budowanych technologią murowaną jest czas trwania budowy. Trwa ona od 6 do 12 miesięcy, często nawet dłużej. Na przeszkodzie stoi przede wszystkim sezonowość podstawowych prac budowlanych. Domy murowane mają dosyć grube ściany zewnętrzne, zwłaszcza jeśli są dodatkowo ocieplane. Budowa takiego domu to proces pracochłonny, wymaga wiedzy by np. uniknąć mostków termicznych, czy też dobrze osuszyć go z wilgoci technologicznej.

Rozwiązaniem może być powierzenie tych prac inwestorowi zastępczemu. Zdaniem prezesa firmy ES Polska w Polsce wciąż pokutuje przeświadczenie, że dom można sprawnie i szybko zbudować samemu. „Polacy porywają się na budowę domu metodą gospodarczą, czego skutkiem są często spotykane porzucone szkielety domów. A przecież można zlecić zadanie inwestorowi zastępczemu, który wykona wszystkie prace związane z budową domu, łącznie z pomocą w uzyskaniu finansowania.” – komentuje Michał Jalovecký.

Alternatywą dla domów murowanych są popularne w Kanadzie oraz Stanach Zjednoczonych domy szkieletowe. Wybierane są głównie ze względu na szybki czas budowy, która trwa ok. 3 miesiące. Inne zalety to mała grubość ścian oraz energooszczędność.

Jednak w Polsce technologia szkieletowa nie jest jeszcze rozpowszechniona, a wymaga bardzo dużej dokładności oraz kultury technicznej. Buduje się je najczęściej na jedno pokolenie, choć w przypadku dobrej jakości materiałów i konserwacji mogą posłużyć nam dłużej. Duże trudności sprawia też uzyskanie odpowiedniego drewna. Z uwagi na jego wysoki koszt, wielu producentów stosuje tańszy odpowiednik. Inną wadą domów szkieletowych jest ograniczona rozpiętość stropów oraz niewielkie możliwości projektowe. Ich stosunkowo niska popularność sprawia, że w przypadku sprzedaży są trudnozbywalne.

Domy szkieletowe doskonale sprawdzają się w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych, gdzie panuje inna kultura mieszkania. Obywatele tych krajów są bardziej mobilni, przenoszą się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pracy. W Polsce natomiast wciąż panuje kultura dziedziczenia ”z dziada pradziada” i budowy takich domów, które posłużą kilku pokoleniom. Wydaje się zatem, że pozycja domów murowanych jeszcze długo pozostanie niezagrożona.

ES Polska

gk

inwestycje.pl

Mocna polska gospodarka

Polska gospodarka jest zadziwiająco mocna mimo kryzysu gospodarczego - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". To kolejny niemiecki dziennik, który pozytywnie ocenia kondycję naszej gospodarki. "Frankfurter Allgemeine" upatruje powodów stabilnej sytuacji w Polsce w tym, że jako duży kraj nie jest ona uzależniona od eksportu, zwłaszcza przy wysokim poziomie konsumpcji na rynku wewnętrznym.

Polska korzysta także z ostrożnej polityki gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i banków, które nie zadłużają się i nie uczestniczą w ryzykownych transakcjach w takim stopniu, jak to się dzieje na Zachodzie. Zdaniem frankfurckiego dziennika, dobra kondycja polskiej gospodarki nadaje nowy, pozytywny sens niemieckiemu powiedzeniu "Polnische Wirtschaft". "Polnische Wirtschaft", czyli dosłownie "polska gospodarka", to w Niemczech synonim bałaganu i skrajnej niegospodarności. Tymczasem minister finansów Jacek Rostowski twierdzi w rozmowie z "Frankfurter Allgemeine Zeitung", że Polska wcale nie popełnia mniej błędów niż zachodni partnerzy. Jego zdaniem, nasz kraj w mniejszym stopniu odczuwa skutki kryzysu, ponieważ dużo później zaczął stosować te mechanizmy gospodarki rynkowej, które do kryzysu doprowadziły, na przykład zaciąganie długów przez banki.

Źródło:inwestycje.pl

Mocna polska gospodarka

Polska gospodarka jest zadziwiająco mocna mimo kryzysu gospodarczego - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". To kolejny niemiecki dziennik, który pozytywnie ocenia kondycję naszej gospodarki. "Frankfurter Allgemeine" upatruje powodów stabilnej sytuacji w Polsce w tym, że jako duży kraj nie jest ona uzależniona od eksportu, zwłaszcza przy wysokim poziomie konsumpcji na rynku wewnętrznym.

Polska korzysta także z ostrożnej polityki gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i banków, które nie zadłużają się i nie uczestniczą w ryzykownych transakcjach w takim stopniu, jak to się dzieje na Zachodzie. Zdaniem frankfurckiego dziennika, dobra kondycja polskiej gospodarki nadaje nowy, pozytywny sens niemieckiemu powiedzeniu "Polnische Wirtschaft". "Polnische Wirtschaft", czyli dosłownie "polska gospodarka", to w Niemczech synonim bałaganu i skrajnej niegospodarności. Tymczasem minister finansów Jacek Rostowski twierdzi w rozmowie z "Frankfurter Allgemeine Zeitung", że Polska wcale nie popełnia mniej błędów niż zachodni partnerzy. Jego zdaniem, nasz kraj w mniejszym stopniu odczuwa skutki kryzysu, ponieważ dużo później zaczął stosować te mechanizmy gospodarki rynkowej, które do kryzysu doprowadziły, na przykład zaciąganie długów przez banki.

Źródło:inwestycje.pl

Więcej kredytów. Nieruchomości odbiły od dna?

Liczba kredytów hipotecznych udzielonych w czerwcu była najwyższa od 15 miesięcy.
Jak donosi Times Online w ciągu miesiąca zaaprobowano 32 tys. 235 wniosków o udzielenie kredytu. To aż o 61 proc. wiecej niż przed rokiem.

 

Analitycy podkreślają, że choć jest to wyraźny sygnał, że banki są bardziej chętne do udzielania pożyczek, to jeszcze za wcześnie jest mówić o tym, że kończy się załamanie na rynku nieruchomości.

Zanotowany w czerwcu poziom udzielonych kredytów to bowiem zaledwie 57 proc. średniej z 12 ostatnich lat. W tym czasie udzielano przeciętnie 61,5 tys. pożyczek hipotecznych miesięcznie.

 

Źródło: money.pl

Więcej kredytów. Nieruchomości odbiły od dna?

Liczba kredytów hipotecznych udzielonych w czerwcu była najwyższa od 15 miesięcy.
Jak donosi Times Online w ciągu miesiąca zaaprobowano 32 tys. 235 wniosków o udzielenie kredytu. To aż o 61 proc. wiecej niż przed rokiem.

 

Analitycy podkreślają, że choć jest to wyraźny sygnał, że banki są bardziej chętne do udzielania pożyczek, to jeszcze za wcześnie jest mówić o tym, że kończy się załamanie na rynku nieruchomości.

Zanotowany w czerwcu poziom udzielonych kredytów to bowiem zaledwie 57 proc. średniej z 12 ostatnich lat. W tym czasie udzielano przeciętnie 61,5 tys. pożyczek hipotecznych miesięcznie.

 

Źródło: money.pl

Przedsiębiorcy widzą światełko w tunelu

Badania koniunktury przeprowadzone przez NBP pokazują, że ankietowani przedsiębiorcy odnotowują symptomy poprawy.
 -Po pierwszych słabych oznakach wyhamowania tendencji spadkowych, jakie pojawiły się w prognozach na II kwartał, w III kwartale symptomy nadchodzącego ożywienia wzmocniły się - większość obserwowanych wskaźników zanotowała wzrosty. Mimo tej poprawy, bieżące oceny klimatu koniunktury pozostają jednak nadal słabe - napisał NBP w prezentacji badań.

Z badania NBP wynika, że poprawa nastąpiła w obszarze ocen sytuacji ekonomicznej, popytu, zatrudnienia, płac oraz w mniejszym stopniu inwestycji i dostępności kredytu.

Poprawę sytuacji zanotowano zarówno w grupie eksporterów, jak i firm oferujących swoje produkty wyłącznie na rynku krajowym.

Pogorszyła się natomiast, choć nieznacznie, zdolność do spłaty zobowiązań, przestały rosnąć marże ze sprzedaży zagranicznej, ponadto wydłużył się oczekiwany przez ankietowanych czas trwania spowolnienia gospodarczego w kraju.

- Głównym problemem sektora przedsiębiorstw pozostał mimo wyraźnej poprawy niski popyt, a następnie wahania kursu walutowego, zatory płatnicze oraz trudności w uzyskaniu kredytu - napisał NBP.

 

Źródło:money.pl

Przedsiębiorcy widzą światełko w tunelu

Badania koniunktury przeprowadzone przez NBP pokazują, że ankietowani przedsiębiorcy odnotowują symptomy poprawy.
 -Po pierwszych słabych oznakach wyhamowania tendencji spadkowych, jakie pojawiły się w prognozach na II kwartał, w III kwartale symptomy nadchodzącego ożywienia wzmocniły się - większość obserwowanych wskaźników zanotowała wzrosty. Mimo tej poprawy, bieżące oceny klimatu koniunktury pozostają jednak nadal słabe - napisał NBP w prezentacji badań.

Z badania NBP wynika, że poprawa nastąpiła w obszarze ocen sytuacji ekonomicznej, popytu, zatrudnienia, płac oraz w mniejszym stopniu inwestycji i dostępności kredytu.

Poprawę sytuacji zanotowano zarówno w grupie eksporterów, jak i firm oferujących swoje produkty wyłącznie na rynku krajowym.

Pogorszyła się natomiast, choć nieznacznie, zdolność do spłaty zobowiązań, przestały rosnąć marże ze sprzedaży zagranicznej, ponadto wydłużył się oczekiwany przez ankietowanych czas trwania spowolnienia gospodarczego w kraju.

- Głównym problemem sektora przedsiębiorstw pozostał mimo wyraźnej poprawy niski popyt, a następnie wahania kursu walutowego, zatory płatnicze oraz trudności w uzyskaniu kredytu - napisał NBP.

 

Źródło:money.pl

Złoty najmocniejszy w tym roku. Znowu

Nasza waluta umocniła swoją pozycję w stosunku do euro, kurs jest już wyraźnie poniżej poziomu 4,2.

Poniedziałkowa sesja przynosi bardzo dobre nastroje zarówno na giełdach akcji, jak i na rynku walutowym. Kurs EUR/PLN spadał dziś przed południem o 0,35 proc. do poziomu 4,16 - najniższego od początku stycznia.

Spada także wartość dolara względem naszej waluty. Kurs USD/PLN, który w poprzednim tygodniu przebił granicę 3 zł nadal pozostaje poniżej tego poziomu. Za dolara narybku forex płacono dziś 2,92 złotych.

Silny trend umacniający naszą walutę jest więc kontynuowany. Dobre nastroje panujące na europejskich giełdach sprawiają, że zagraniczni inwestorzy wciąż skłonni są zaryzykować i kupować waluty rynków wschodzących.

Źródło:money.pl

Złoty najmocniejszy w tym roku. Znowu

Nasza waluta umocniła swoją pozycję w stosunku do euro, kurs jest już wyraźnie poniżej poziomu 4,2.

Poniedziałkowa sesja przynosi bardzo dobre nastroje zarówno na giełdach akcji, jak i na rynku walutowym. Kurs EUR/PLN spadał dziś przed południem o 0,35 proc. do poziomu 4,16 - najniższego od początku stycznia.

Spada także wartość dolara względem naszej waluty. Kurs USD/PLN, który w poprzednim tygodniu przebił granicę 3 zł nadal pozostaje poniżej tego poziomu. Za dolara narybku forex płacono dziś 2,92 złotych.

Silny trend umacniający naszą walutę jest więc kontynuowany. Dobre nastroje panujące na europejskich giełdach sprawiają, że zagraniczni inwestorzy wciąż skłonni są zaryzykować i kupować waluty rynków wschodzących.

Źródło:money.pl

Ceny mieszkań najbardziej spadły w Krakowie i Bydgoszczy

W czerwcu mieszkania na rynku wtórnym najbardziej potaniały w Krakowie, Bydgoszczy i Lublinie - wynika z raportu przygotowanego przez serwis nieruchomości Oferty.net i doradców finansowych Open Finance.
Najwięcej, bo o 2,3 proc. w porównaniu z majem, spadła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Krakowie i Bydgoszczy - odpowiednio do: 7 tys. 214 zł i 4 tys. 125 zł. Drugi był Lublin (spadek o 0,7 proc.) - za metr kwadratowy trzeba było zapłacić 4 tys. 912 zł.

Z analizy wynika, że ceny mieszkań najbardziej wzrosły w porównaniu z majem w Gdyni i Sopocie - odpowiednio: o 2,3 proc. i 2,2 proc. Metr kwadratowy mieszkania na rynku wtórnym kosztował w tych miastach średnio - 6 tys. 439 zł i 10 tys. 151 zł.

Dyrektor serwisu nieruchomości Oferty.net Marcin Drogomirecki powiedział w czwartek PAP, że od stycznia 2008 r. najwięcej, bo o 12,5 proc., spadły średnie ceny mieszkań w Krakowie. O ponad 12 proc. są również niższe ceny w stolicy Górnego Śląska. "W największych aglomeracjach - Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu - w których w czasie boomu mieszkaniowego ceny wzrosły najbardziej, ostatnie półtora roku przyniosło ponad 10-procentowe redukcje cen" - podkreślił Drogomirecki.

W raporcie uwzględniono 26 893 oferty mieszkań wystawionych w czerwcu do sprzedaży przez agencje nieruchomości i osoby prywatne.



Źródło: PAP
onet.pl

Ceny mieszkań najbardziej spadły w Krakowie i Bydgoszczy

W czerwcu mieszkania na rynku wtórnym najbardziej potaniały w Krakowie, Bydgoszczy i Lublinie - wynika z raportu przygotowanego przez serwis nieruchomości Oferty.net i doradców finansowych Open Finance.
Najwięcej, bo o 2,3 proc. w porównaniu z majem, spadła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Krakowie i Bydgoszczy - odpowiednio do: 7 tys. 214 zł i 4 tys. 125 zł. Drugi był Lublin (spadek o 0,7 proc.) - za metr kwadratowy trzeba było zapłacić 4 tys. 912 zł.

Z analizy wynika, że ceny mieszkań najbardziej wzrosły w porównaniu z majem w Gdyni i Sopocie - odpowiednio: o 2,3 proc. i 2,2 proc. Metr kwadratowy mieszkania na rynku wtórnym kosztował w tych miastach średnio - 6 tys. 439 zł i 10 tys. 151 zł.

Dyrektor serwisu nieruchomości Oferty.net Marcin Drogomirecki powiedział w czwartek PAP, że od stycznia 2008 r. najwięcej, bo o 12,5 proc., spadły średnie ceny mieszkań w Krakowie. O ponad 12 proc. są również niższe ceny w stolicy Górnego Śląska. "W największych aglomeracjach - Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu - w których w czasie boomu mieszkaniowego ceny wzrosły najbardziej, ostatnie półtora roku przyniosło ponad 10-procentowe redukcje cen" - podkreślił Drogomirecki.

W raporcie uwzględniono 26 893 oferty mieszkań wystawionych w czerwcu do sprzedaży przez agencje nieruchomości i osoby prywatne.



Źródło: PAP
onet.pl

Dane z Polski lepsze niż oczekiwano. Perspektywy coraz bardziej optymistyczne

Jak wynika z danych opublikowanych w czwartek, sprzedaż detaliczna w Polsce rosła w czerwcu szybciej niż oczekiwano. Zanotowano również spadek bezrobocia. Dane te potwierdzają przewidywania polskiego rządu, że Polska będzie jedynym krajem z byłego bloku komunistycznego, który w tym roku nie odnotuje spadku PKB.

Sprzedaż detaliczna w czerwcu wzrosła o 0,9 procent rok do roku. Oznacza to spowolnienie wzrostu sprzedaży detalicznej z 1,1 procent w maju, ale i tak jest to wynik lepszy niż wzrost o 0,4 procent zakładany przez analityków, wśród których agencja Reuters przeprowadzała ankietę.

Polska gospodarka jest mniej niż inne kraje w regionie – Węgry i Czechy - uzależniona od eksportu na zachodnie rynki, które mocno ucierpiały na skutek globalnego kryzysu gospodarczego. Zamiast tego kraj ten może zdać się na liczący 38 milionów konsumentów rynek wewnętrzny i w ten sposób wspierać rozwój gospodarczy.

„Ze względu na bardziej zamkniętą naturę polskiej gospodarki oraz dynamikę wewnętrznego rynku, uważamy, że Polska osiągnie lepsze wyniki niż większość gospodarek na świecie i w tym roku zanotuje wzrost PKB w wysokości 0,7 procent,” powiedział Peter Attard Montallo, ekonomista ds. rynków wschodzących w banku Nomura w Londynie.

Stopa bezrobocia spadła w czerwcu do 10,7 procent z poziomu 10,8 procent w maju. Zdaniem analityków stopa bezrobocia powinna pozostać na niezmienionym poziomie.

Analitycy uważają również, że czwartkowe dane najprawdopodobniej nie będą miały wpływu na decyzję Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w sprawie stóp procentowych. Rada ma zebrać się w następną środę w celu podjęcia decyzji w tej sprawie. Większość banków centralnych przyjęła na najbliższe miesiące taktykę „czekania i przyglądania się sytuacji”. Rada Polityki Pieniężnej powinna pozostawić główną stopę procentową na niezmienionym poziomie 3,5 procent.

Halina Dmochowska, wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), powiedziała w czwartek na konferencji, że w drugim kwartale 2009 roku polski produkt krajowy brutto mógł wzrosnąć o 0,8 procent, podobnie jak w pierwszym kwartale bieżącego roku.

Wcześniejsze prognozy analityków zakładały, że w okresie od kwietnia do czerwca polska gospodarka skurczyła się.

Pomimo spodziewanego spadku dynamiki wzrostu gospodarczego z 4,9 procent w 2008 roku do 0,2 procent w roku bieżącym, Polska pozostaje wyjątkiem na tle borykających się z recesją krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich.

„Widać wyraźnie zróżnicowanie państw w regionie pomimo narażenia na te same szoki,” powiedział Peter Attard Montallo, ekonomista ds. rynków wschodzących w banku Nomura w Londynie.

Jak wynika z danych opublikowanych wcześniej w lipcu, produkcja przemysłowa spadła w czerwcu rok do roku mniej niż oczekiwano, natomiast miesiąc do miesiąca wzrosła o 6,2 procent.

Ekonomiści podkreślają jednak, że wprawdzie Polska pozostaje liderem wzrostu gospodarczego w regionie, ale przychody budżetowe znalazły się pod bardzo silną presją, a reformy fiskalne nadal są niezbędne.

Dotychczas polski rząd rozpoczął nowelizację budżetu na 2009 rok, planując zwiększenie deficytu budżetowego o połowę – do 27 miliardów złotych.

Komisja Europejska zakłada, że deficyt sektora finansów publicznych (według systemu rachunków narodowych ESA 95) wzrośnie w Polsce do 6,6 procent w tym roku, a w 2010 roku wyniesie 7,3 procent. Oznacza to, że Polska ponad dwukrotnie przekroczy trzyprocentowy limit deficytu budżetowego dla państw członkowskich Unii Europejskiej i, co ważniejsze, dla państw aspirujących do członkostwa w strefie euro.

Autor: Adrian Krajewski i Kuba Jaworowski

Redakcja: Andy Bruce

Copyright (2009) Thomson Reuters

Źródło: Reuters
onet.pl

Dane z Polski lepsze niż oczekiwano. Perspektywy coraz bardziej optymistyczne

Jak wynika z danych opublikowanych w czwartek, sprzedaż detaliczna w Polsce rosła w czerwcu szybciej niż oczekiwano. Zanotowano również spadek bezrobocia. Dane te potwierdzają przewidywania polskiego rządu, że Polska będzie jedynym krajem z byłego bloku komunistycznego, który w tym roku nie odnotuje spadku PKB.

Sprzedaż detaliczna w czerwcu wzrosła o 0,9 procent rok do roku. Oznacza to spowolnienie wzrostu sprzedaży detalicznej z 1,1 procent w maju, ale i tak jest to wynik lepszy niż wzrost o 0,4 procent zakładany przez analityków, wśród których agencja Reuters przeprowadzała ankietę.

Polska gospodarka jest mniej niż inne kraje w regionie – Węgry i Czechy - uzależniona od eksportu na zachodnie rynki, które mocno ucierpiały na skutek globalnego kryzysu gospodarczego. Zamiast tego kraj ten może zdać się na liczący 38 milionów konsumentów rynek wewnętrzny i w ten sposób wspierać rozwój gospodarczy.

„Ze względu na bardziej zamkniętą naturę polskiej gospodarki oraz dynamikę wewnętrznego rynku, uważamy, że Polska osiągnie lepsze wyniki niż większość gospodarek na świecie i w tym roku zanotuje wzrost PKB w wysokości 0,7 procent,” powiedział Peter Attard Montallo, ekonomista ds. rynków wschodzących w banku Nomura w Londynie.

Stopa bezrobocia spadła w czerwcu do 10,7 procent z poziomu 10,8 procent w maju. Zdaniem analityków stopa bezrobocia powinna pozostać na niezmienionym poziomie.

Analitycy uważają również, że czwartkowe dane najprawdopodobniej nie będą miały wpływu na decyzję Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w sprawie stóp procentowych. Rada ma zebrać się w następną środę w celu podjęcia decyzji w tej sprawie. Większość banków centralnych przyjęła na najbliższe miesiące taktykę „czekania i przyglądania się sytuacji”. Rada Polityki Pieniężnej powinna pozostawić główną stopę procentową na niezmienionym poziomie 3,5 procent.

Halina Dmochowska, wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), powiedziała w czwartek na konferencji, że w drugim kwartale 2009 roku polski produkt krajowy brutto mógł wzrosnąć o 0,8 procent, podobnie jak w pierwszym kwartale bieżącego roku.

Wcześniejsze prognozy analityków zakładały, że w okresie od kwietnia do czerwca polska gospodarka skurczyła się.

Pomimo spodziewanego spadku dynamiki wzrostu gospodarczego z 4,9 procent w 2008 roku do 0,2 procent w roku bieżącym, Polska pozostaje wyjątkiem na tle borykających się z recesją krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich.

„Widać wyraźnie zróżnicowanie państw w regionie pomimo narażenia na te same szoki,” powiedział Peter Attard Montallo, ekonomista ds. rynków wschodzących w banku Nomura w Londynie.

Jak wynika z danych opublikowanych wcześniej w lipcu, produkcja przemysłowa spadła w czerwcu rok do roku mniej niż oczekiwano, natomiast miesiąc do miesiąca wzrosła o 6,2 procent.

Ekonomiści podkreślają jednak, że wprawdzie Polska pozostaje liderem wzrostu gospodarczego w regionie, ale przychody budżetowe znalazły się pod bardzo silną presją, a reformy fiskalne nadal są niezbędne.

Dotychczas polski rząd rozpoczął nowelizację budżetu na 2009 rok, planując zwiększenie deficytu budżetowego o połowę – do 27 miliardów złotych.

Komisja Europejska zakłada, że deficyt sektora finansów publicznych (według systemu rachunków narodowych ESA 95) wzrośnie w Polsce do 6,6 procent w tym roku, a w 2010 roku wyniesie 7,3 procent. Oznacza to, że Polska ponad dwukrotnie przekroczy trzyprocentowy limit deficytu budżetowego dla państw członkowskich Unii Europejskiej i, co ważniejsze, dla państw aspirujących do członkostwa w strefie euro.

Autor: Adrian Krajewski i Kuba Jaworowski

Redakcja: Andy Bruce

Copyright (2009) Thomson Reuters

Źródło: Reuters
onet.pl

61 proc. Polaków chce ratować budżet prywatyzacją

1 proc. Polaków chce ratowania budżetu zyskami z prywatyzacji firm, w których państwo posiada udziały - wynika z sondażu SMG/KRC przeprowadzonego na zlecenie TVN24.
28 proc. respondentów nie ma zdania na ten temat. 10 proc. ankietowanych oczekuje podniesienia podatków, tyle samo chce podwyższenia składki emerytalnej. Zdaniem 2 proc. badanych mniej (8 proc.) rząd powinien zwiększyć dług publiczny.

W ramach tego samego sondażu spytano Polaków o ocenę przedsiębiorstw państwowych i prywatnych. 63 proc. respondentów oceniło, że firmy prywatne "lepiej obsługują klientów"; 61 proc. twierdzi, że są one też lepiej zarządzane. Tyle samo badanych uważa, że prywatny przedsiębiorca "lepiej konkuruje z przedsiębiorcami polskimi i zagranicznymi".

59 proc. uczestników sondażu docenia też lepszą organizację pracy w sektorze prywatnym, zaś 56 proc. - większą ilość inwestycji.

Za to 59 proc. badanych przez SMG/KRC wskazało pewność zatrudnienia jako zaletę przedsiębiorstwa publicznego.

SMG/KRC zrealizował sondaż telefoniczny w dniach 23-24 lipca na ogólnopolskiej, reprezentatywnej grupie 1004 osób powyżej 18. roku życia.

W środę minister skarbu Aleksander Grad przedstawił zaktualizowany program prywatyzacji, zakładający przychody z prywatyzacji w wysokości 36,7 mld zł do końca 2010 roku.

"Najważniejsze projekty zaktualizowanego programu to prywatyzacja spółek Enea, Tauron, PGE, Energa i ZE PAK z branży energetycznej oraz Ciech, Zakłady Chemiczne Police, Zakłady Azotowe Puławy, Zakłady Azotowe Tarnów i Zakłady Azotowe Kędzierzyn z branży chemicznej, prywatyzacja Giełdy Papierów Wartościowych i sprzedaż udziałów w spółkach TP, Pekao S.A., LW Bogdanka, Ruch i Lotos" - podało w komunikacie MSP.

Ministerstwo Skarbu Państwa zaplanowało m. in. sprzedaż części swojego pakietu Grupy Lotos oraz od 10 do 41 proc. swoich udziałów w KGHM.

W związku z tymi zapowiedziami związkowcy miedziowej spółki ogłosili w czwartek pogotowie strajkowe.

W piątek premier Donald Tusk zapowiedział, że będzie rekomendował rządowi wyłączenie KGHM z szybkiej prywatyzacji. Ocenił, że taka prywatyzacja spółki nie jest opłacalna z punktu widzenia interesu państwa.

Zdaniem szefa rządu, dywidenda z zysku KGHM w ciągu 5-6 lat dałaby państwu takie same korzyści, jak sprzedaż udziałów Skarbu Państwa tej spółki.

"Jeśli chodzi o KGHM, to po pierwsze, dokonamy bardzo precyzyjnej kalkulacji - co z punktu widzenia interesów polskiego państwa, budżetu, jest bardziej opłacalne. Dzisiaj dane, którymi dysponujemy, są bardzo proste. Wskazują, że dywidenda wypłacana z KGHM w ciągu pięciu, sześciu lat, dałaby tego typu korzyści z punktu widzenia budżetu państwa, ile wynosiłaby wartość sprzedaży udziałów Skarbu Państwa. W związku z tym, będąc zdecydowanym rzecznikiem i zwolennikiem prywatyzacji (...), będę patrzył na prywatyzację tego typu spółek pod kątem interesu publicznego" - mówił premier.

Skarb Państwa ma 41 proc. akcji w miedziowej spółce.

Źródło: PAP
onet.pl

61 proc. Polaków chce ratować budżet prywatyzacją

1 proc. Polaków chce ratowania budżetu zyskami z prywatyzacji firm, w których państwo posiada udziały - wynika z sondażu SMG/KRC przeprowadzonego na zlecenie TVN24.
28 proc. respondentów nie ma zdania na ten temat. 10 proc. ankietowanych oczekuje podniesienia podatków, tyle samo chce podwyższenia składki emerytalnej. Zdaniem 2 proc. badanych mniej (8 proc.) rząd powinien zwiększyć dług publiczny.

W ramach tego samego sondażu spytano Polaków o ocenę przedsiębiorstw państwowych i prywatnych. 63 proc. respondentów oceniło, że firmy prywatne "lepiej obsługują klientów"; 61 proc. twierdzi, że są one też lepiej zarządzane. Tyle samo badanych uważa, że prywatny przedsiębiorca "lepiej konkuruje z przedsiębiorcami polskimi i zagranicznymi".

59 proc. uczestników sondażu docenia też lepszą organizację pracy w sektorze prywatnym, zaś 56 proc. - większą ilość inwestycji.

Za to 59 proc. badanych przez SMG/KRC wskazało pewność zatrudnienia jako zaletę przedsiębiorstwa publicznego.

SMG/KRC zrealizował sondaż telefoniczny w dniach 23-24 lipca na ogólnopolskiej, reprezentatywnej grupie 1004 osób powyżej 18. roku życia.

W środę minister skarbu Aleksander Grad przedstawił zaktualizowany program prywatyzacji, zakładający przychody z prywatyzacji w wysokości 36,7 mld zł do końca 2010 roku.

"Najważniejsze projekty zaktualizowanego programu to prywatyzacja spółek Enea, Tauron, PGE, Energa i ZE PAK z branży energetycznej oraz Ciech, Zakłady Chemiczne Police, Zakłady Azotowe Puławy, Zakłady Azotowe Tarnów i Zakłady Azotowe Kędzierzyn z branży chemicznej, prywatyzacja Giełdy Papierów Wartościowych i sprzedaż udziałów w spółkach TP, Pekao S.A., LW Bogdanka, Ruch i Lotos" - podało w komunikacie MSP.

Ministerstwo Skarbu Państwa zaplanowało m. in. sprzedaż części swojego pakietu Grupy Lotos oraz od 10 do 41 proc. swoich udziałów w KGHM.

W związku z tymi zapowiedziami związkowcy miedziowej spółki ogłosili w czwartek pogotowie strajkowe.

W piątek premier Donald Tusk zapowiedział, że będzie rekomendował rządowi wyłączenie KGHM z szybkiej prywatyzacji. Ocenił, że taka prywatyzacja spółki nie jest opłacalna z punktu widzenia interesu państwa.

Zdaniem szefa rządu, dywidenda z zysku KGHM w ciągu 5-6 lat dałaby państwu takie same korzyści, jak sprzedaż udziałów Skarbu Państwa tej spółki.

"Jeśli chodzi o KGHM, to po pierwsze, dokonamy bardzo precyzyjnej kalkulacji - co z punktu widzenia interesów polskiego państwa, budżetu, jest bardziej opłacalne. Dzisiaj dane, którymi dysponujemy, są bardzo proste. Wskazują, że dywidenda wypłacana z KGHM w ciągu pięciu, sześciu lat, dałaby tego typu korzyści z punktu widzenia budżetu państwa, ile wynosiłaby wartość sprzedaży udziałów Skarbu Państwa. W związku z tym, będąc zdecydowanym rzecznikiem i zwolennikiem prywatyzacji (...), będę patrzył na prywatyzację tego typu spółek pod kątem interesu publicznego" - mówił premier.

Skarb Państwa ma 41 proc. akcji w miedziowej spółce.

Źródło: PAP
onet.pl

29 lipca podpisanie umowy na budowę zadaszenia Stadionu Śląskiego

- Konsorcjum z firmą Hochtief Polska na czele zbuduje zadaszenie widowni i inną infrastrukturę Stadionu Śląskiego; podpisanie umowy zaplanowano na 29 lipca - poinformowała PAP w środę rzeczniczka urzędu marszałkowskiego woj. śląskiego Aleksandra Marzyńska.

Jak zaznaczyła, zamknięto procedurę odwoławczą przetargu na generalnego wykonawcę prac budowlanych na stadionie. W dopuszczalnym terminie nie wpłynęło żadne odwołanie. "Przygotowujemy do podpisu umowę. Nie ma już nic, co stanęłoby na przeszkodzie tej inwestycji" - zapewniła rzeczniczka.

Firma Hochtief Polska Sp. z o.o., stająca do przetargu razem m.in. z Mostostal Zabrze-Holding S.A., Hochtief Construction A.G oraz Thermoserr Sp. z o.o. zaproponowała najniższą spośród oferentów cenę 339 mln 784 tys. 446,32 zł. Kolejne oferty złożone przez Budimex-Dromex i Polimex-Mostostal były droższe odpowiednio o 9 i 13 mln zł.

Cena była jedynym kryterium oceny ofert. Samorząd woj. śląskiego, który jest właścicielem chorzowskiego obiektu, zaakceptował ofertę Hochtief Polska - po szczegółowej weryfikacji skorygowaną jeszcze do 338 mln 387 tys. 353,60 zł. Na taką kwotę będzie opiewała podpisana 29 lipca umowa.

W przetargu na wykonanie przebudowy Stadionu Śląskiego w Chorzowie oferty złożyło sześć firm i konsorcjów - Budimex-Dromex, Polimex-Mostostal, PORR Polska, Hochtief Polska, MSF - Moniz Da Maia, Serra & Fortunato - Empreiteiros oraz Alpine Bau Deutschland AG NL.

Wartą ok. 360 mln zł inwestycję o nazwie "Zadaszenie widowni oraz niezbędna infrastruktura techniczna Stadionu Śląskiego w Chorzowie" finansuje samorząd woj. śląskiego i Ministerstwo Sportu. Część środków pochłonęły już prace przygotowawcze i projektowe. Oferenci przetargu na generalnego wykonawcę zadali 2008 pytań dotyczących specyfikacji.

W lutym Hochtief Polska była jedną z firm protestujących przeciw wymogowi udokumentowania przez oferentów, że w ciągu ostatnich pięciu lat zbudowali choć jeden poliwęglanowy dach o powierzchni co najmniej 10 tys. m kw. Protestujący podnosili m.in., że w Polsce nie ma jeszcze ani jednego stadionu z takim dachem.

Inwestycja obejmie przede wszystkim wybudowanie zadaszenia widowni; powierzchnia poliwęglanowego dachu to 43 tys. m kw. Przygotowany przez niemieckie biuro architektów GMP za ok. 13 mln zł projekt wykonawczy uwzględnia wkomponowanie stadionu w zieleń chorzowskiego parku oraz przystosowanie go do zawodów lekkoatletycznych.

Po modernizacji obiekt pomieści ponad 55 tys. widzów. W ramach przebudowy zmieniona zostanie m.in. trybuna zachodnia, która będzie podobna do już istniejącej wschodniej, powstaną parkingi, nowe bramy, stanowiska handlowe, toalety, zaplecze sanitarne i cateringowe, nowe systemy nagłośnienia i oświetlenia oraz pomieszczenia dla vip-ów.

Mimo, że formalnie stadion od początku lipca będzie w przebudowie, odbędą się tam jeszcze dwa mecze eliminacji piłkarskich mistrzostw świata: 5 września Polska - Irlandia Północna, a 14 października Polska - Słowacja. 6 sierpnia na stadionie zagra też grupa U2. O możliwości organizacji w Chorzowie tych imprez zaczęto mówić, gdy okazało się, że na Śląskim nie będzie spotkań EURO-2012.

 

interia.pl

29 lipca podpisanie umowy na budowę zadaszenia Stadionu Śląskiego

- Konsorcjum z firmą Hochtief Polska na czele zbuduje zadaszenie widowni i inną infrastrukturę Stadionu Śląskiego; podpisanie umowy zaplanowano na 29 lipca - poinformowała PAP w środę rzeczniczka urzędu marszałkowskiego woj. śląskiego Aleksandra Marzyńska.

Jak zaznaczyła, zamknięto procedurę odwoławczą przetargu na generalnego wykonawcę prac budowlanych na stadionie. W dopuszczalnym terminie nie wpłynęło żadne odwołanie. "Przygotowujemy do podpisu umowę. Nie ma już nic, co stanęłoby na przeszkodzie tej inwestycji" - zapewniła rzeczniczka.

Firma Hochtief Polska Sp. z o.o., stająca do przetargu razem m.in. z Mostostal Zabrze-Holding S.A., Hochtief Construction A.G oraz Thermoserr Sp. z o.o. zaproponowała najniższą spośród oferentów cenę 339 mln 784 tys. 446,32 zł. Kolejne oferty złożone przez Budimex-Dromex i Polimex-Mostostal były droższe odpowiednio o 9 i 13 mln zł.

Cena była jedynym kryterium oceny ofert. Samorząd woj. śląskiego, który jest właścicielem chorzowskiego obiektu, zaakceptował ofertę Hochtief Polska - po szczegółowej weryfikacji skorygowaną jeszcze do 338 mln 387 tys. 353,60 zł. Na taką kwotę będzie opiewała podpisana 29 lipca umowa.

W przetargu na wykonanie przebudowy Stadionu Śląskiego w Chorzowie oferty złożyło sześć firm i konsorcjów - Budimex-Dromex, Polimex-Mostostal, PORR Polska, Hochtief Polska, MSF - Moniz Da Maia, Serra & Fortunato - Empreiteiros oraz Alpine Bau Deutschland AG NL.

Wartą ok. 360 mln zł inwestycję o nazwie "Zadaszenie widowni oraz niezbędna infrastruktura techniczna Stadionu Śląskiego w Chorzowie" finansuje samorząd woj. śląskiego i Ministerstwo Sportu. Część środków pochłonęły już prace przygotowawcze i projektowe. Oferenci przetargu na generalnego wykonawcę zadali 2008 pytań dotyczących specyfikacji.

W lutym Hochtief Polska była jedną z firm protestujących przeciw wymogowi udokumentowania przez oferentów, że w ciągu ostatnich pięciu lat zbudowali choć jeden poliwęglanowy dach o powierzchni co najmniej 10 tys. m kw. Protestujący podnosili m.in., że w Polsce nie ma jeszcze ani jednego stadionu z takim dachem.

Inwestycja obejmie przede wszystkim wybudowanie zadaszenia widowni; powierzchnia poliwęglanowego dachu to 43 tys. m kw. Przygotowany przez niemieckie biuro architektów GMP za ok. 13 mln zł projekt wykonawczy uwzględnia wkomponowanie stadionu w zieleń chorzowskiego parku oraz przystosowanie go do zawodów lekkoatletycznych.

Po modernizacji obiekt pomieści ponad 55 tys. widzów. W ramach przebudowy zmieniona zostanie m.in. trybuna zachodnia, która będzie podobna do już istniejącej wschodniej, powstaną parkingi, nowe bramy, stanowiska handlowe, toalety, zaplecze sanitarne i cateringowe, nowe systemy nagłośnienia i oświetlenia oraz pomieszczenia dla vip-ów.

Mimo, że formalnie stadion od początku lipca będzie w przebudowie, odbędą się tam jeszcze dwa mecze eliminacji piłkarskich mistrzostw świata: 5 września Polska - Irlandia Północna, a 14 października Polska - Słowacja. 6 sierpnia na stadionie zagra też grupa U2. O możliwości organizacji w Chorzowie tych imprez zaczęto mówić, gdy okazało się, że na Śląskim nie będzie spotkań EURO-2012.

 

interia.pl

Podpisano umowę na budowę terminala lotniczego we Wrocławiu

Umowę na budowę nowego terminala lotniczego podpisano w piątek we Wrocławiu. Obiekt wybudowany zostanie przez konsorcjum pod przewodnictwem Hochtief Polska do 30 marca 2011 r.

Jak powiedział PAP kierownik projektu z ramienia wrocławskiego lotniska Przemysław Marcinkowski, na placu budowy pojawiły się już pierwsze kontenery socjalne, a firma Hochtief rozpoczęła przygotowywanie zaplecza logistycznego, m.in. parkingów.

- W umowie jest zapis, że prace mają się rozpocząć do 30 dni po podpisaniu umowy. Obecnie przygotowujemy wszystkie niezbędne dokumenty i wiemy już także, gdzie stanie sześć dźwigów budowlanych - mówił Marcinkowski.

Prezes lotniska Dariusz Kuś zapowiedział, że nowy terminal zostanie przekazany do odbioru do 30 marca 2011 r. - Będziemy mieć wtedy 28 dni na zweryfikowanie, czy wszystko funkcjonuje w nim dobrze. Jeśli tak, to obiekt zostanie oddany do użytku na przełomie kwietnia i maja 2011 r. - dodał prezes.

Składając dokumenty, konsorcjum Hochtief Polska wyceniło swoją ofertę na ponad 296 mln zł. Umowa zakłada także 73 miesiące gwarancji na obiekt.

Nowy terminal ma mieć powierzchnię blisko 40 tys. m kw. Inwestycja pozwoli na zwiększenie przepustowości wrocławskiego lotniska z 1,2 mln do 3,2 mln pasażerów rocznie. W ramach całego projektu powstanie również ponad tysiąc miejsc parkingowych. Przepustowość terminala ma wzrosnąć do ok. 4 mln pasażerów po kolejnej przebudowie, która planowana jest na lata 2017-2019.

 

interia.pl

Podpisano umowę na budowę terminala lotniczego we Wrocławiu

Umowę na budowę nowego terminala lotniczego podpisano w piątek we Wrocławiu. Obiekt wybudowany zostanie przez konsorcjum pod przewodnictwem Hochtief Polska do 30 marca 2011 r.

Jak powiedział PAP kierownik projektu z ramienia wrocławskiego lotniska Przemysław Marcinkowski, na placu budowy pojawiły się już pierwsze kontenery socjalne, a firma Hochtief rozpoczęła przygotowywanie zaplecza logistycznego, m.in. parkingów.

- W umowie jest zapis, że prace mają się rozpocząć do 30 dni po podpisaniu umowy. Obecnie przygotowujemy wszystkie niezbędne dokumenty i wiemy już także, gdzie stanie sześć dźwigów budowlanych - mówił Marcinkowski.

Prezes lotniska Dariusz Kuś zapowiedział, że nowy terminal zostanie przekazany do odbioru do 30 marca 2011 r. - Będziemy mieć wtedy 28 dni na zweryfikowanie, czy wszystko funkcjonuje w nim dobrze. Jeśli tak, to obiekt zostanie oddany do użytku na przełomie kwietnia i maja 2011 r. - dodał prezes.

Składając dokumenty, konsorcjum Hochtief Polska wyceniło swoją ofertę na ponad 296 mln zł. Umowa zakłada także 73 miesiące gwarancji na obiekt.

Nowy terminal ma mieć powierzchnię blisko 40 tys. m kw. Inwestycja pozwoli na zwiększenie przepustowości wrocławskiego lotniska z 1,2 mln do 3,2 mln pasażerów rocznie. W ramach całego projektu powstanie również ponad tysiąc miejsc parkingowych. Przepustowość terminala ma wzrosnąć do ok. 4 mln pasażerów po kolejnej przebudowie, która planowana jest na lata 2017-2019.

 

interia.pl

W Polsce bardzo trudno zbankrutować

Zaledwie dwóm osobom udało się dotychczas ogłosić legalne bankructwo konsumenckie, pisze "Metro" i winą obciąża zbyt restrykcyjne prawo, które zamiast pomagać tonącym w długach Polakom, mnoży przeszkody. Jest jednak szansa, że rząd je złagodzi.

Jak wynika z najnowszych statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, do których dotarło "Metro", do końca czerwca do sądów wpłynęło 447 wniosków Polaków o bankructwo. 72 z nich oddalono, a 130 zwrócono z powodu różnych formalnych braków. Jedynie w 2 przypadkach sąd zgodził się ogłosić upadłość konsumencką - pierwszy raz w Koszalinie, drugi w Warszawie. W obu sprawach chodzi o kobiety, które poręczyły kredyty.

Zdaniem prawników, działająca zaledwie od kilku miesięcy ustawa jest martwa, bo ma za dużo restrykcyjnych wymagań (mają być zaporą dla naciągaczy). Jest jednak szansa, że na jesieni rząd zgodzi się na złagodzenie restrykcji. - Przyglądamy się działaniu ustawy i nie wykluczamy nowelizacji. Zleciłem już Instytutowi Wymiaru Sprawiedliwości porównanie naszego prawa z rozwiązaniami w innych krajach UE - zapewnia "Metro" wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona. Zastrzega jednak, że nie będzie zgody na bardzo liberalny wariant amerykański.

Źródło: interia.pl

W Polsce bardzo trudno zbankrutować

Zaledwie dwóm osobom udało się dotychczas ogłosić legalne bankructwo konsumenckie, pisze "Metro" i winą obciąża zbyt restrykcyjne prawo, które zamiast pomagać tonącym w długach Polakom, mnoży przeszkody. Jest jednak szansa, że rząd je złagodzi.

Jak wynika z najnowszych statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, do których dotarło "Metro", do końca czerwca do sądów wpłynęło 447 wniosków Polaków o bankructwo. 72 z nich oddalono, a 130 zwrócono z powodu różnych formalnych braków. Jedynie w 2 przypadkach sąd zgodził się ogłosić upadłość konsumencką - pierwszy raz w Koszalinie, drugi w Warszawie. W obu sprawach chodzi o kobiety, które poręczyły kredyty.

Zdaniem prawników, działająca zaledwie od kilku miesięcy ustawa jest martwa, bo ma za dużo restrykcyjnych wymagań (mają być zaporą dla naciągaczy). Jest jednak szansa, że na jesieni rząd zgodzi się na złagodzenie restrykcji. - Przyglądamy się działaniu ustawy i nie wykluczamy nowelizacji. Zleciłem już Instytutowi Wymiaru Sprawiedliwości porównanie naszego prawa z rozwiązaniami w innych krajach UE - zapewnia "Metro" wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona. Zastrzega jednak, że nie będzie zgody na bardzo liberalny wariant amerykański.

Źródło: interia.pl

Złoty jeszcze mocniejszy na koniec tygodnia

Koniec tygodnia przyniósł dalsze umocnienie złotego względem euro i dolara. Wczorajsza podwójna próba przebicia przez parę EUR/PLN wsparcia na poziomie 4,2120 powiodła się dziś i wspomogła aprecjację krajowej waluty względem euro. Około godziny 16.00 notowania EUR/PLN i USD/PLN wynosiły odpowiednio: 4,2000 i 2,9520.
Złotego wsparły w tym tygodniu wzrosty na warszawskiej giełdzie. Podczas dzisiejszej sesji WIG 20 testował najwyższy w tym roku poziom 2100 pkt. O odbudowywaniu zaufania inwestorów do gospodarek krajów naszego regionu, mogą świadczyć udane aukcje obligacji tych państw w ostatnim czasie. Dziś, na temat dynamiki PKB w Polsce, wypowiedział się wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Przewiduje on, iż w IV kw. polska gospodarka przyspieszy w porównaniu z  I kw., kiedy to dynamika PKB wyniosła 0,8% kw/kw.

Wczorajsza próba wybicia dołem kursu EUR/USD z przedziału 1,4140 – 1,4280 nie powiodła się. Notowania eurodolara zwyżkowały dziś w rejon górnych poziomów konsolidacji. Pod koniec sesji europejskiej kurs EUR/USD kształtował się w okolicach 1,4230. Euro wspierały dziś lepsze od oczekiwań wyniki indeksów PMI dla sektora przemysłu i usług w Eurolandzie, jak również publikacja indeksu Ifo, obrazującego nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców. Wskaźnik ten osiągnął wartość 87,3 pkt., lekko przewyższając oczekiwania rynku na poziomie 86,5 pkt.

Notowania funta brytyjskiego gwałtownie traciły dziś na wartości względem obcych walut po publikacji danych, dotyczących dynamiki PKB Wielkiej Brytanii w II kw. Gospodarka tego kraju skurczyła się w ujęciu kwartalnym o 0,8% względem oczekiwań na poziomie -0,3% kw/kw. W ujęciu rocznym natomiast PKB spadł o 5,6% (prognoza -5,2% r/r).


Sporządzili:
Jarosław Pękala
Joanna Pluta
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A.

inwestycje.pl

Złoty jeszcze mocniejszy na koniec tygodnia

Koniec tygodnia przyniósł dalsze umocnienie złotego względem euro i dolara. Wczorajsza podwójna próba przebicia przez parę EUR/PLN wsparcia na poziomie 4,2120 powiodła się dziś i wspomogła aprecjację krajowej waluty względem euro. Około godziny 16.00 notowania EUR/PLN i USD/PLN wynosiły odpowiednio: 4,2000 i 2,9520.
Złotego wsparły w tym tygodniu wzrosty na warszawskiej giełdzie. Podczas dzisiejszej sesji WIG 20 testował najwyższy w tym roku poziom 2100 pkt. O odbudowywaniu zaufania inwestorów do gospodarek krajów naszego regionu, mogą świadczyć udane aukcje obligacji tych państw w ostatnim czasie. Dziś, na temat dynamiki PKB w Polsce, wypowiedział się wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Przewiduje on, iż w IV kw. polska gospodarka przyspieszy w porównaniu z  I kw., kiedy to dynamika PKB wyniosła 0,8% kw/kw.

Wczorajsza próba wybicia dołem kursu EUR/USD z przedziału 1,4140 – 1,4280 nie powiodła się. Notowania eurodolara zwyżkowały dziś w rejon górnych poziomów konsolidacji. Pod koniec sesji europejskiej kurs EUR/USD kształtował się w okolicach 1,4230. Euro wspierały dziś lepsze od oczekiwań wyniki indeksów PMI dla sektora przemysłu i usług w Eurolandzie, jak również publikacja indeksu Ifo, obrazującego nastroje wśród niemieckich przedsiębiorców. Wskaźnik ten osiągnął wartość 87,3 pkt., lekko przewyższając oczekiwania rynku na poziomie 86,5 pkt.

Notowania funta brytyjskiego gwałtownie traciły dziś na wartości względem obcych walut po publikacji danych, dotyczących dynamiki PKB Wielkiej Brytanii w II kw. Gospodarka tego kraju skurczyła się w ujęciu kwartalnym o 0,8% względem oczekiwań na poziomie -0,3% kw/kw. W ujęciu rocznym natomiast PKB spadł o 5,6% (prognoza -5,2% r/r).


Sporządzili:
Jarosław Pękala
Joanna Pluta
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A.

inwestycje.pl

Certyfikator energetyczny – nowelizacja prawa budowlanego

Na przedostatnim posiedzeniu Sejmu przed wakacyjną przerwą 16 lipca, po raz kolejny znowelizowano prawo budowlane w zakresie świadectw charakterystyki energetycznej.
Wg nowelizacji ustawy prawo budowlane i ustawy o gospodarce nieruchomościami z dnia 16 lipca br., świadectwa charakterystyki energetycznej wystawiać będą mogli również absolwenci takich kierunków jak architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka i podobnych. Dotyczy to zarówno magistrów jak i inżynierów. Dotychczas należało posiadać stosowne uprawnienia budowlane lub skończone studia podyplomowe albo szkolenie oraz zdany egzamin państwowy. Dzięki temu dostęp do nowego zawodu będzie miała większa ilość osób.
 
- Ta zmiana powoduje, że osoby posiadające uprawnienia do projektowania lub budowlane nie będą wyłącznie predestynowane do wystawiania świadectw charakterystyki energetycznej.
– mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. Lista osób mogących wystawiać świadectwa na skutek nowelizacji znacznie się wydłuża, dzięki temu przybędzie nam ekspertów w tej dziedzinie.
 
Ministerstwo Infrastruktury prowadzi rejestr osób, które mogą wystawiać świadectwa charakterystyki energetycznej. Wyszukiwarka certyfikatorów jest udostępniona online na stronie internetowej Ministerstwa.
 
Uchwalono również, że w przypadku wynajmu budynku, mieszkania, wynajmujący udostępni najemcy świadectwo charakterystyki energetycznej. Ustanowiono także, iż świadectwa nie będzie mógł wystawiać właściciel lokalu. Świadectwo będzie ważne przez okres 10 lat.
 
Celem nowelizacji jest dostosowanie przepisów krajowych do dyrektywy unijnej 2002/91 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 16 grudnia 2002 r. w sprawie charakterystyki energetycznej budynku. Niemniej w tym samym czasie Unia Europejska prowadzi prace nad nowelizacją dyrektywy, którą aktualnie staramy się poprawnie wdrożyć. Zatem w niedługim czasie ponownie ustawa będzie nowelizowana. Czeka nas również powołanie do życia ustawy o efektywności energetycznej, której projekt od czerwca br. jest na etapie konsultacji resortowych. Budynki w UE odpowiadają za 40% zużycia energii, zatem przed nami wyzwanie polegające na zmniejszeniu zużycia energii o 20% i zwiększeniu efektywności energetycznej budynków o 20%.

Archeton
inwestycje.pl

Certyfikator energetyczny – nowelizacja prawa budowlanego

Na przedostatnim posiedzeniu Sejmu przed wakacyjną przerwą 16 lipca, po raz kolejny znowelizowano prawo budowlane w zakresie świadectw charakterystyki energetycznej.
Wg nowelizacji ustawy prawo budowlane i ustawy o gospodarce nieruchomościami z dnia 16 lipca br., świadectwa charakterystyki energetycznej wystawiać będą mogli również absolwenci takich kierunków jak architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka i podobnych. Dotyczy to zarówno magistrów jak i inżynierów. Dotychczas należało posiadać stosowne uprawnienia budowlane lub skończone studia podyplomowe albo szkolenie oraz zdany egzamin państwowy. Dzięki temu dostęp do nowego zawodu będzie miała większa ilość osób.
 
- Ta zmiana powoduje, że osoby posiadające uprawnienia do projektowania lub budowlane nie będą wyłącznie predestynowane do wystawiania świadectw charakterystyki energetycznej.
– mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. Lista osób mogących wystawiać świadectwa na skutek nowelizacji znacznie się wydłuża, dzięki temu przybędzie nam ekspertów w tej dziedzinie.
 
Ministerstwo Infrastruktury prowadzi rejestr osób, które mogą wystawiać świadectwa charakterystyki energetycznej. Wyszukiwarka certyfikatorów jest udostępniona online na stronie internetowej Ministerstwa.
 
Uchwalono również, że w przypadku wynajmu budynku, mieszkania, wynajmujący udostępni najemcy świadectwo charakterystyki energetycznej. Ustanowiono także, iż świadectwa nie będzie mógł wystawiać właściciel lokalu. Świadectwo będzie ważne przez okres 10 lat.
 
Celem nowelizacji jest dostosowanie przepisów krajowych do dyrektywy unijnej 2002/91 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 16 grudnia 2002 r. w sprawie charakterystyki energetycznej budynku. Niemniej w tym samym czasie Unia Europejska prowadzi prace nad nowelizacją dyrektywy, którą aktualnie staramy się poprawnie wdrożyć. Zatem w niedługim czasie ponownie ustawa będzie nowelizowana. Czeka nas również powołanie do życia ustawy o efektywności energetycznej, której projekt od czerwca br. jest na etapie konsultacji resortowych. Budynki w UE odpowiadają za 40% zużycia energii, zatem przed nami wyzwanie polegające na zmniejszeniu zużycia energii o 20% i zwiększeniu efektywności energetycznej budynków o 20%.

Archeton
inwestycje.pl

Umowa z deweloperem

Umowa przedwstępna zawarta z deweloperem to z reguły pierwszy krok do nabycia mieszkania. Jeżeli nie chcemy jednak, aby nie był to krok w przepaść, należy do zawarcia tej umowy podejść z należytą uwagą.
Pamiętajmy, że analizę umowy powinniśmy rozpocząć zanim jeszcze dostaniemy druk do ręki. O co chodzi? Umowa, jako czynność z definicji dwustronna, zakłada udział, oprócz nas, także drugiej strony. Jeżeli nasz kontrahent jest lub zamierza być nieuczciwy bądź nierzetelny, nawet najlepsze zapisy w umowie nie wyeliminują całkowicie późniejszych kłopotów. Po prostu łatwiej i pewniej będzie nam dochodzić swoich roszczeń, ale w najlepszym razie stracimy sporo czasu i nerwów. Dlatego też analizę umowy zacznijmy od analizy naszego kontrahenta. Gdy w okresie boomu mieszkaniowego na rynku pojawiały się w szybkim tempie nowe firmy deweloperskie, trudno było weryfikować ich dotychczasowe poczynania i biznesową rzetelność.

Obecnie zupełnych nowicjuszy niemal już na tym rynku nie ma, zatem możemy próbować dowiadywać się jak dany deweloper zachowywał się wobec klientów do tej pory. Zadajmy sobie przy tym trochę trudu i nie idźmy najkrótszą drogą, czyli poprzez kilkugodzinną kwerendę internetowych forów. Trudno o mniej obiektywne opinie. Można zaryzykować twierdzenie, że nawet pod wpisem „2+2=4” w ciągu kilkunastu godzin pojawi się tyle samo głosów za jak i przeciw. Pomijając sposoby bardziej sformalizowane (sprawdzenie spółki w KRS i Rejestrze Dłużników), możemy sięgnąć po tradycyjne formy badania renomy. Popytajmy znajomych, przejedźmy się na inne osiedla już wybudowane przez tego dewelopera. Jeżeli korzystamy z usług agencji nieruchomości lub firm doradztwa kredytowego, warto poprosić także o opinię w tym miejscu, czy nawet o skontaktowanie z osobami, które kupowały tam mieszkania. Oczywiście dowiemy się jedynie o przeszłości danej firmy, ale to już znaczne zminimalizowanie ryzyka.

Dopiero po upewnieniu się co do renomy danego dewelopera, zajmijmy się samą umową. Zawsze prośmy o wzór takiej umowy do zapoznania się z nim w domu. I to niezależnie od tego, czy zamierzamy rzeczywiście spędzić nad jej analizowaniem 2 bezsenne noce. Jeżeli jednak usłyszymy, że to niemożliwe, powinna nam się zapalić czerwona lampka. Nie istnieją bowiem żadne racjonalne argumenty, dla których nie moglibyśmy takiego wzoru/projektu otrzymać. Chyba, że komuś zależy na tym, byśmy podpisali umowę dotyczącą kilkusettysięcznego majątku „na chybcika”.

Następną kwestią jest forma zawarcia umowy. Przypomnijmy, że umowa zawarta tylko w formie pisemnej nie jest, zgodnie z zapisami kodeksu cywilnego, zawarta w formie wymaganej dla umowy przyrzeczonej (dla niej niezbędna jest forma aktu notarialnego). Oznacza to, że na jej podstawie nie możemy domagać się przed sądem zawarcia ostatecznej umowy i przeniesienia na nas własności mieszkania. Innymi słowy, jeżeli zawarliśmy umowę przedwstępną w formie aktu notarialnego, to w sytuacji, w której deweloper uchylałby się od zawarcia umowy ostatecznej, orzeczenie sądu wystarcza do przeniesienia na nas własności. Przy umowie zawartej w formie pisemnej takiego roszczenia nie mamy – możemy domagać się jedynie zwrotu wpłaconych kwot i ewentualnie naprawienia szkody. W praktyce jednak znikoma mniejszość umów z deweloperem ma formę aktu notarialnego.

Teraz czas więc na samą umowę. I znowu – nie rozpędzajmy się. Zanim zaczniemy dociekliwie sprawdzać, czy zapisy paragrafu 4 nie kłócą się z paragrafem 3 w świetle paragrafu 5, przeanalizujmy sam nagłówek umowy. Bardzo często traktuje się tę część umowy jako „oczywistą oczywistość”, nie poświęcając jej należytej uwagi. Co więcej, nawet jeżeli korzystamy z pomocy prawnej, zwykle prosimy o analizę samych tylko zapisów szczegółowych umowy. Tymczasem musimy sprawdzić, z kim dokładnie umowę zawieramy i czy nie kłóci się to z naszym wcześniejszym przekonaniem. Może się okazać, że choć cały czas sądziliśmy, że wymarzone mieszkanie kupujemy od renomowanej spółki akcyjnej „X”, w umowie jako strona wymieniona jest kompletnie nam nieznana „Y” Sp. z o.o. Nie przyjmujmy wówczas za dobrą monetę żadnych dobrotliwych tłumaczeń typu: to nasza spółka zależna, podatki, pan rozumie. Nie rozumiemy. W razie kłopotów spółka X będzie umywała ręce, odsyłając nas do nagle „kompletnie od nas niezależnej” firmy Y. Kolejna sprawa to kwestia reprezentacji. Jeżeli w umowie, jako osoba reprezentująca dewelopera, wskazany jest prezes i vice prezes, umowy nie może z nami podpisywać, skądinąd sympatyczna, pani Zosia z biura sprzedaży.

Dopiero teraz czas na analizowanie kolejnych zapisów umowy. Przede wszystkim pamiętajmy, że umowa z deweloperem (jak w teorii każda umowa) powinna spełniać zasadę ekwiwalentności. W praktyce oznacza to, że prawa i obowiązki każdej ze stron muszą być rozłożone w miarę równomiernie. I tu właśnie pojawiają się schody. Deweloperzy mają bowiem niebezpieczną tendencję do nadmiernego obciążania nabywcy, przy jednoczesnym unikaniu nakładania obowiązków na siebie. Sztandarowym przykładem jest tu np. kwestia odpowiedzialności za opóźnienia.

Zacznijmy jednak od precyzyjnego ustalenia, co kupujemy. W umowie musi być dokładnie określony przedmiot umowy – tzn. nie tylko lokal 15 w bloku 5, ale dokładnie opisany metraż lokalu, jego rozkład, powierzchnia tarasu/balkonu, standard wykończenia itd. Oczywiście ze specyfiki budowlanej wynika, że trudno przed wybudowaniem oszacować metraż z dokładnością 100%. Nie powinniśmy jednak godzić się na zastrzeżenie w tej kwestii przekraczającej +/- 3% powierzchni. Do umowy powinny być również załączone, jako integralne załączniki, plan i rzut mieszkania. Zadbajmy o to, aby były dobrze i szczegółowo oznaczone oraz opisane. Jeśli z oferty dewelopera wynika, że na osiedlu będzie wspaniała infrastruktura (pasy zieleni, plac zabaw itd.), zażądajmy jako załącznika do umowy także dokładnego planu zagospodarowania terenu łącznie z jego specyfikacją.

Dla większości kupujących najważniejsza jest cena. Na co zwrócić uwagę w tym przypadku? Przede wszystkim na określenie ostatecznej ceny z metra. Pamiętajmy, że stwierdzenie, iż cena jest stała, ale ulec może zmianie w przypadku zmiany stawki VAT i znacznego wzrostu cen materiałów budowlanych, oznacza, że o żadnej stałości nie ma mowy. Deweloper jest profesjonalnym uczestnikiem obrotu i musi tak kalkulować ceny, aby uwzględniać ewentualne zmiany podatkowe oraz zmiany cen. Warto tego żądać. Ponadto istotny jest termin płatności. Zwykle zapłata podzielona jest na transze. Część deweloperów jednak określa terminy zapłaty kolejnych transz jako kolejne kalendarzowe daty, bez żadnego odniesienia się do harmonogramu robót. To niebezpieczny zapis. Terminy powinny być bowiem powiązane
z oddawaniem kolejnych etapów inwestycji.

Zawsze też może się zdarzyć, że któraś ze stron nie będzie chciała/mogła sfinalizować umowy. Z tego względu musi ona zawierać jasne warunki jej wypowiedzenia i odstąpienia od jej realizacji. I tu właśnie pojawia się często brak ekwiwalentności, podczas gdy każda ze stron powinna mieć prawo do wypowiedzenia lub odstąpienia od umowy, ale również pewność, że jeżeli przyczyna takiego faktu leży po drugiej stronie, jej interesy są zabezpieczone. Tymczasem normą są niestety zapisy określające rażąco wygórowane kary umowne albo odstępne dla kupującego mieszkanie, przy minimalnych obciążeniach dla dewelopera, jeżeli to on nie wykona umowy.

Tak więc pilnujmy aby:
- jasno określić, w jakim przypadku można odstąpić od umowy
- przyczyny uzasadniające odstąpienie przez dewelopera były skonkretyzowane
- obciążenia wynikające dla obu stron były ekwiwalentne i wykonalne.

Nie może mieć miejsca sytuacja, w której deweloper może wypowiedzieć umowę bez podania konkretnej przyczyny za wypłatą np. kary umownej w wysokości 3% wartości umowy, a my w analogicznej sytuacji musimy zapłacić 10% kary, znaleźć chętnego na mieszkanie, z którego rezygnujemy i czekać 60 dni na zwrot wpłaconych wcześniej kwot. A już zupełnie niedopuszczalny jest zapis dający deweloperowi prawo do odstąpienia od umowy bez podania przyczyny (lub z podaniem abstrakcyjnych przyczyn niezależnych od dewelopera) do dnia określonego w umowie bez zapewnienia takiego prawa nabywcy. Podobnie nie gódźmy się na zapis dający deweloperowi bezwarunkowe prawo do wypowiedzenia umowy, jeżeli kupujący spóźni się z zapłatą kolejnej raty. W takim wypadku żądajmy zapisu zobowiązującego dewelopera do wysłania uprzedniego wezwania do zapłaty ze wskazaniem kolejnego terminu.

W budowlance, jak wiadomo, należy liczyć się z opóźnieniami. Tak przynajmniej twierdzą deweloperzy, forsując legendarne już zapisy dotyczące opóźnień wywołanych przez tzw. siłę wyższą. Otóż w rzeczywistości przeciąganie się w czasie inwestycji można uzasadniać siłą wyższą tylko w przypadku, gdy deweloper nie miał na nie wpływu, ale też nie mógł ich przewidzieć. Czyli huragan Katrina owszem, ale już zaskakujący fakt, że od grudnia do marca panowała zima nie może być uzasadnioną przyczyną opóźnienia. Zatem przy tego typu zapisach pilnujmy, by zawierały one zawsze zarówno uzasadnienie brakiem wpływu, jak i brakiem możliwości ich przewidzenia. Ponadto niezależnie od przyczyn, i tu dbajmy o ekwiwalentność, jeżeli deweloper może bez konsekwencji opóźnić się np. 60 dni z oddaniem części inwestycji, to my mamy w takim wypadku prawo opóźnić się z zapłatą kolejnej transzy dla dewelopera.

Kolejną kwestią jest odbiór mieszkania. Po pierwsze: termin powinien być jasno określony. Oczywiście nie musi być to konkretny dzień kalendarzowy, ale przynajmniej dająca się w oczywisty sposób wyznaczyć data (np. nie później niż do …). Natomiast unikajmy sformułowań oderwanych zupełnie od dat kalendarzowych (np. „w ciągu dwóch miesięcy od dnia odebrania inwestycji przez upoważniony organ administracyjny”). Po wtóre: znowu pojawia się kwestia opóźnień i odpowiedzialności za nie. Pamiętajmy, że deweloper jest profesjonalistą i to na nim powinno ciążyć ryzyko związane z np. zmianą przepisów dotyczących warunków oddania lokalu mieszkalnego do użytkowania (zmiany w tego typu przepisach nigdy nie następują zresztą z dnia na dzień) oraz składania wniosków do nadzoru z odpowiednim wyprzedzeniem. Nie zgadzajmy się więc na zapisy pozwalające przesuwać termin oddania mieszkania „w związku z opóźnieniem w działaniu właściwych organów administracyjnych”, a takie zapisy często w umowach się pojawiają. Następna sprawa to powiadomienie o odbiorze i konsekwencje nie stawienia się w wyznaczonym terminie. Część deweloperów potrafi łączyć zapis o „powiadomieniu o odbiorze z tygodniowym wyprzedzeniem” z klauzulą „w przypadku nie stawienia się w terminie sprzedawca dokona jednostronnego odbioru lokalu”. Zatem dwutygodniowy urlop może pozbawić nas odbioru. Nie gódźmy się na takie zapisy. Ponadto jasno powinien być określony fakt, że obowiązek płacenia za mieszkanie powstaje z chwilą podpisania protokołu odbioru. Tymczasem deweloperzy wprowadzają absurdalne terminy typu „od dnia odebrania kluczy”, co pozwala im przerzucić obowiązek opłacania na kupującego nawet wówczas, gdy podczas odbioru okazuje się, że mieszkanie nie nadaje się do zamieszkania bez poprawek. Ale cóż, klucze przekazano.

No i wreszcie – upragniony akt notarialny. Analogicznie jak w przypadku terminu, pilnujmy, by zapis o terminie był dostatecznie precyzyjnie określony (np. w ciągu 60 dni od odbioru). W obu wypadkach, przy określeniu terminu odbioru i aktu notarialnego, zadbajmy o to, by przekroczenie terminów wiązało się z karą umowną za każdy dzień zwłoki. W innym razie, w kwestii spełnienia tych terminów, będziemy zależni tak naprawdę jedynie od dobrej woli dewelopera.

A jeżeli pochopnie podpisaliśmy umowę z deweloperem bez analiz jej zapisów? Pamiętajmy, że zgodnie z art. 385 k.c. „Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne)”. Oznacza to, że jeżeli podpisaliśmy druk umowy dostarczony przez dewelopera, do którego wpisano nasze dane, możemy szukać sprawiedliwości przed sądem. Ponadto możemy zwrócić się również do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Maciej Krojec
Dyrektor Oddziału Money Expert S.A. w Lublinie


inwestycje.pl

Umowa z deweloperem

Umowa przedwstępna zawarta z deweloperem to z reguły pierwszy krok do nabycia mieszkania. Jeżeli nie chcemy jednak, aby nie był to krok w przepaść, należy do zawarcia tej umowy podejść z należytą uwagą.
Pamiętajmy, że analizę umowy powinniśmy rozpocząć zanim jeszcze dostaniemy druk do ręki. O co chodzi? Umowa, jako czynność z definicji dwustronna, zakłada udział, oprócz nas, także drugiej strony. Jeżeli nasz kontrahent jest lub zamierza być nieuczciwy bądź nierzetelny, nawet najlepsze zapisy w umowie nie wyeliminują całkowicie późniejszych kłopotów. Po prostu łatwiej i pewniej będzie nam dochodzić swoich roszczeń, ale w najlepszym razie stracimy sporo czasu i nerwów. Dlatego też analizę umowy zacznijmy od analizy naszego kontrahenta. Gdy w okresie boomu mieszkaniowego na rynku pojawiały się w szybkim tempie nowe firmy deweloperskie, trudno było weryfikować ich dotychczasowe poczynania i biznesową rzetelność.

Obecnie zupełnych nowicjuszy niemal już na tym rynku nie ma, zatem możemy próbować dowiadywać się jak dany deweloper zachowywał się wobec klientów do tej pory. Zadajmy sobie przy tym trochę trudu i nie idźmy najkrótszą drogą, czyli poprzez kilkugodzinną kwerendę internetowych forów. Trudno o mniej obiektywne opinie. Można zaryzykować twierdzenie, że nawet pod wpisem „2+2=4” w ciągu kilkunastu godzin pojawi się tyle samo głosów za jak i przeciw. Pomijając sposoby bardziej sformalizowane (sprawdzenie spółki w KRS i Rejestrze Dłużników), możemy sięgnąć po tradycyjne formy badania renomy. Popytajmy znajomych, przejedźmy się na inne osiedla już wybudowane przez tego dewelopera. Jeżeli korzystamy z usług agencji nieruchomości lub firm doradztwa kredytowego, warto poprosić także o opinię w tym miejscu, czy nawet o skontaktowanie z osobami, które kupowały tam mieszkania. Oczywiście dowiemy się jedynie o przeszłości danej firmy, ale to już znaczne zminimalizowanie ryzyka.

Dopiero po upewnieniu się co do renomy danego dewelopera, zajmijmy się samą umową. Zawsze prośmy o wzór takiej umowy do zapoznania się z nim w domu. I to niezależnie od tego, czy zamierzamy rzeczywiście spędzić nad jej analizowaniem 2 bezsenne noce. Jeżeli jednak usłyszymy, że to niemożliwe, powinna nam się zapalić czerwona lampka. Nie istnieją bowiem żadne racjonalne argumenty, dla których nie moglibyśmy takiego wzoru/projektu otrzymać. Chyba, że komuś zależy na tym, byśmy podpisali umowę dotyczącą kilkusettysięcznego majątku „na chybcika”.

Następną kwestią jest forma zawarcia umowy. Przypomnijmy, że umowa zawarta tylko w formie pisemnej nie jest, zgodnie z zapisami kodeksu cywilnego, zawarta w formie wymaganej dla umowy przyrzeczonej (dla niej niezbędna jest forma aktu notarialnego). Oznacza to, że na jej podstawie nie możemy domagać się przed sądem zawarcia ostatecznej umowy i przeniesienia na nas własności mieszkania. Innymi słowy, jeżeli zawarliśmy umowę przedwstępną w formie aktu notarialnego, to w sytuacji, w której deweloper uchylałby się od zawarcia umowy ostatecznej, orzeczenie sądu wystarcza do przeniesienia na nas własności. Przy umowie zawartej w formie pisemnej takiego roszczenia nie mamy – możemy domagać się jedynie zwrotu wpłaconych kwot i ewentualnie naprawienia szkody. W praktyce jednak znikoma mniejszość umów z deweloperem ma formę aktu notarialnego.

Teraz czas więc na samą umowę. I znowu – nie rozpędzajmy się. Zanim zaczniemy dociekliwie sprawdzać, czy zapisy paragrafu 4 nie kłócą się z paragrafem 3 w świetle paragrafu 5, przeanalizujmy sam nagłówek umowy. Bardzo często traktuje się tę część umowy jako „oczywistą oczywistość”, nie poświęcając jej należytej uwagi. Co więcej, nawet jeżeli korzystamy z pomocy prawnej, zwykle prosimy o analizę samych tylko zapisów szczegółowych umowy. Tymczasem musimy sprawdzić, z kim dokładnie umowę zawieramy i czy nie kłóci się to z naszym wcześniejszym przekonaniem. Może się okazać, że choć cały czas sądziliśmy, że wymarzone mieszkanie kupujemy od renomowanej spółki akcyjnej „X”, w umowie jako strona wymieniona jest kompletnie nam nieznana „Y” Sp. z o.o. Nie przyjmujmy wówczas za dobrą monetę żadnych dobrotliwych tłumaczeń typu: to nasza spółka zależna, podatki, pan rozumie. Nie rozumiemy. W razie kłopotów spółka X będzie umywała ręce, odsyłając nas do nagle „kompletnie od nas niezależnej” firmy Y. Kolejna sprawa to kwestia reprezentacji. Jeżeli w umowie, jako osoba reprezentująca dewelopera, wskazany jest prezes i vice prezes, umowy nie może z nami podpisywać, skądinąd sympatyczna, pani Zosia z biura sprzedaży.

Dopiero teraz czas na analizowanie kolejnych zapisów umowy. Przede wszystkim pamiętajmy, że umowa z deweloperem (jak w teorii każda umowa) powinna spełniać zasadę ekwiwalentności. W praktyce oznacza to, że prawa i obowiązki każdej ze stron muszą być rozłożone w miarę równomiernie. I tu właśnie pojawiają się schody. Deweloperzy mają bowiem niebezpieczną tendencję do nadmiernego obciążania nabywcy, przy jednoczesnym unikaniu nakładania obowiązków na siebie. Sztandarowym przykładem jest tu np. kwestia odpowiedzialności za opóźnienia.

Zacznijmy jednak od precyzyjnego ustalenia, co kupujemy. W umowie musi być dokładnie określony przedmiot umowy – tzn. nie tylko lokal 15 w bloku 5, ale dokładnie opisany metraż lokalu, jego rozkład, powierzchnia tarasu/balkonu, standard wykończenia itd. Oczywiście ze specyfiki budowlanej wynika, że trudno przed wybudowaniem oszacować metraż z dokładnością 100%. Nie powinniśmy jednak godzić się na zastrzeżenie w tej kwestii przekraczającej +/- 3% powierzchni. Do umowy powinny być również załączone, jako integralne załączniki, plan i rzut mieszkania. Zadbajmy o to, aby były dobrze i szczegółowo oznaczone oraz opisane. Jeśli z oferty dewelopera wynika, że na osiedlu będzie wspaniała infrastruktura (pasy zieleni, plac zabaw itd.), zażądajmy jako załącznika do umowy także dokładnego planu zagospodarowania terenu łącznie z jego specyfikacją.

Dla większości kupujących najważniejsza jest cena. Na co zwrócić uwagę w tym przypadku? Przede wszystkim na określenie ostatecznej ceny z metra. Pamiętajmy, że stwierdzenie, iż cena jest stała, ale ulec może zmianie w przypadku zmiany stawki VAT i znacznego wzrostu cen materiałów budowlanych, oznacza, że o żadnej stałości nie ma mowy. Deweloper jest profesjonalnym uczestnikiem obrotu i musi tak kalkulować ceny, aby uwzględniać ewentualne zmiany podatkowe oraz zmiany cen. Warto tego żądać. Ponadto istotny jest termin płatności. Zwykle zapłata podzielona jest na transze. Część deweloperów jednak określa terminy zapłaty kolejnych transz jako kolejne kalendarzowe daty, bez żadnego odniesienia się do harmonogramu robót. To niebezpieczny zapis. Terminy powinny być bowiem powiązane
z oddawaniem kolejnych etapów inwestycji.

Zawsze też może się zdarzyć, że któraś ze stron nie będzie chciała/mogła sfinalizować umowy. Z tego względu musi ona zawierać jasne warunki jej wypowiedzenia i odstąpienia od jej realizacji. I tu właśnie pojawia się często brak ekwiwalentności, podczas gdy każda ze stron powinna mieć prawo do wypowiedzenia lub odstąpienia od umowy, ale również pewność, że jeżeli przyczyna takiego faktu leży po drugiej stronie, jej interesy są zabezpieczone. Tymczasem normą są niestety zapisy określające rażąco wygórowane kary umowne albo odstępne dla kupującego mieszkanie, przy minimalnych obciążeniach dla dewelopera, jeżeli to on nie wykona umowy.

Tak więc pilnujmy aby:
- jasno określić, w jakim przypadku można odstąpić od umowy
- przyczyny uzasadniające odstąpienie przez dewelopera były skonkretyzowane
- obciążenia wynikające dla obu stron były ekwiwalentne i wykonalne.

Nie może mieć miejsca sytuacja, w której deweloper może wypowiedzieć umowę bez podania konkretnej przyczyny za wypłatą np. kary umownej w wysokości 3% wartości umowy, a my w analogicznej sytuacji musimy zapłacić 10% kary, znaleźć chętnego na mieszkanie, z którego rezygnujemy i czekać 60 dni na zwrot wpłaconych wcześniej kwot. A już zupełnie niedopuszczalny jest zapis dający deweloperowi prawo do odstąpienia od umowy bez podania przyczyny (lub z podaniem abstrakcyjnych przyczyn niezależnych od dewelopera) do dnia określonego w umowie bez zapewnienia takiego prawa nabywcy. Podobnie nie gódźmy się na zapis dający deweloperowi bezwarunkowe prawo do wypowiedzenia umowy, jeżeli kupujący spóźni się z zapłatą kolejnej raty. W takim wypadku żądajmy zapisu zobowiązującego dewelopera do wysłania uprzedniego wezwania do zapłaty ze wskazaniem kolejnego terminu.

W budowlance, jak wiadomo, należy liczyć się z opóźnieniami. Tak przynajmniej twierdzą deweloperzy, forsując legendarne już zapisy dotyczące opóźnień wywołanych przez tzw. siłę wyższą. Otóż w rzeczywistości przeciąganie się w czasie inwestycji można uzasadniać siłą wyższą tylko w przypadku, gdy deweloper nie miał na nie wpływu, ale też nie mógł ich przewidzieć. Czyli huragan Katrina owszem, ale już zaskakujący fakt, że od grudnia do marca panowała zima nie może być uzasadnioną przyczyną opóźnienia. Zatem przy tego typu zapisach pilnujmy, by zawierały one zawsze zarówno uzasadnienie brakiem wpływu, jak i brakiem możliwości ich przewidzenia. Ponadto niezależnie od przyczyn, i tu dbajmy o ekwiwalentność, jeżeli deweloper może bez konsekwencji opóźnić się np. 60 dni z oddaniem części inwestycji, to my mamy w takim wypadku prawo opóźnić się z zapłatą kolejnej transzy dla dewelopera.

Kolejną kwestią jest odbiór mieszkania. Po pierwsze: termin powinien być jasno określony. Oczywiście nie musi być to konkretny dzień kalendarzowy, ale przynajmniej dająca się w oczywisty sposób wyznaczyć data (np. nie później niż do …). Natomiast unikajmy sformułowań oderwanych zupełnie od dat kalendarzowych (np. „w ciągu dwóch miesięcy od dnia odebrania inwestycji przez upoważniony organ administracyjny”). Po wtóre: znowu pojawia się kwestia opóźnień i odpowiedzialności za nie. Pamiętajmy, że deweloper jest profesjonalistą i to na nim powinno ciążyć ryzyko związane z np. zmianą przepisów dotyczących warunków oddania lokalu mieszkalnego do użytkowania (zmiany w tego typu przepisach nigdy nie następują zresztą z dnia na dzień) oraz składania wniosków do nadzoru z odpowiednim wyprzedzeniem. Nie zgadzajmy się więc na zapisy pozwalające przesuwać termin oddania mieszkania „w związku z opóźnieniem w działaniu właściwych organów administracyjnych”, a takie zapisy często w umowach się pojawiają. Następna sprawa to powiadomienie o odbiorze i konsekwencje nie stawienia się w wyznaczonym terminie. Część deweloperów potrafi łączyć zapis o „powiadomieniu o odbiorze z tygodniowym wyprzedzeniem” z klauzulą „w przypadku nie stawienia się w terminie sprzedawca dokona jednostronnego odbioru lokalu”. Zatem dwutygodniowy urlop może pozbawić nas odbioru. Nie gódźmy się na takie zapisy. Ponadto jasno powinien być określony fakt, że obowiązek płacenia za mieszkanie powstaje z chwilą podpisania protokołu odbioru. Tymczasem deweloperzy wprowadzają absurdalne terminy typu „od dnia odebrania kluczy”, co pozwala im przerzucić obowiązek opłacania na kupującego nawet wówczas, gdy podczas odbioru okazuje się, że mieszkanie nie nadaje się do zamieszkania bez poprawek. Ale cóż, klucze przekazano.

No i wreszcie – upragniony akt notarialny. Analogicznie jak w przypadku terminu, pilnujmy, by zapis o terminie był dostatecznie precyzyjnie określony (np. w ciągu 60 dni od odbioru). W obu wypadkach, przy określeniu terminu odbioru i aktu notarialnego, zadbajmy o to, by przekroczenie terminów wiązało się z karą umowną za każdy dzień zwłoki. W innym razie, w kwestii spełnienia tych terminów, będziemy zależni tak naprawdę jedynie od dobrej woli dewelopera.

A jeżeli pochopnie podpisaliśmy umowę z deweloperem bez analiz jej zapisów? Pamiętajmy, że zgodnie z art. 385 k.c. „Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne)”. Oznacza to, że jeżeli podpisaliśmy druk umowy dostarczony przez dewelopera, do którego wpisano nasze dane, możemy szukać sprawiedliwości przed sądem. Ponadto możemy zwrócić się również do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Maciej Krojec
Dyrektor Oddziału Money Expert S.A. w Lublinie


inwestycje.pl

PROGNOZY:180 tys. mieszkań nad rynkiem!

Liczba mieszkań oddanych do użytku w tym roku sięgnie 170-180 tys., co oznacza wzrost rdr o 5-10 proc., jednak już w 2010 roku zmniejszy się o 10-20 proc. - wynika z szacunków Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

"Nadal obserwujemy ok. 10 proc. wzrost liczby mieszkań oddawanych do użytku, w stosunku do I półrocza 2008 roku. Jest to efekt dobrej koniunktury w 2007 roku, kiedy rozpoczynano budowę lokali teraz oddawanych do użytku" - napisali w analizie eksperci PZFD.

"Na podstawie liczby rozpoczynanych budów w późniejszym okresie, można oczekiwać, że w kolejnych kwartałach nastąpi wygaszenie tego trendu wzrostowego. Przewidujemy, że w całym 2009 roku liczba lokali oddanych przekroczy liczbę lokali z 2008 roku o ok. 5-10 proc., czyli osiągnie poziom 170-180 tysięcy. W roku 2010 nastąpi zmniejszenie liczby oddawanych lokali w stosunku do roku 2009 o 10-20 proc., natomiast w 2011 roku o kolejne 20 proc. w stosunku do 2010" - dodali.

Zdaniem analityków związku będą to pierwsze widoczne efekty wyhamowania nowych inwestycji mieszkaniowych.

Z danych GUS wynika, że w ciągu sześciu miesięcy 2009 roku oddano 76.018 mieszkań, o 9,7 proc. więcej niż w sześciu pierwszych miesiącach 2008 roku. W tym samym okresie rozpoczęto budowę 67.840 mieszkań, o 28,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.GUS podał także, że gwałtownie spada liczba zezwoleń na budowę, w okresie styczeń-czerwiec 2009 r. wyniosła 90.357, o 21,4 proc. mniej rdr.

To nie koniec spadków?

Eksperci podkreślili także, że podaż lokali, przekraczająca o 10 proc. ubiegłoroczną i równoczesne zmniejszenie liczby kredytów hipotecznych udzielanych na zakup mieszkań, spowodowały spadek cen mieszkań o 10-20 proc. na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. "Nie przybywa także nowych inwestycji mieszkaniowych, ponieważ oddawane obecnie mieszkania od dawna są dostępne w ofertach deweloperów, a nowych inwestycji jest zdecydowanie mniej.

Zmniejsza się systematycznie liczba lokali dostępnych, co powoduje wyhamowanie spadku cen" - uważają analitycy PZFD. "Ceny zatrzymały się na poziomie średnio 80-90 proc. cen sprzed roku i nie zanosi się na dalsze spadki" - dodali.

PZFD obserwuje także coraz liczniejsze przypadki ponownego wzrostu cen atrakcyjnych lokali.

"Tendencja taka utrzyma się także w drugim półroczu 2009 roku, atrakcyjne lokale będą trzymały ceny, zaś gorsze nieznacznie stanieją. W 2010 roku ten trend będzie się nasilał, bowiem wystąpią widoczne braki nowych mieszkań" - podkreślili analitycy.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

PROGNOZY:180 tys. mieszkań nad rynkiem!

Liczba mieszkań oddanych do użytku w tym roku sięgnie 170-180 tys., co oznacza wzrost rdr o 5-10 proc., jednak już w 2010 roku zmniejszy się o 10-20 proc. - wynika z szacunków Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

"Nadal obserwujemy ok. 10 proc. wzrost liczby mieszkań oddawanych do użytku, w stosunku do I półrocza 2008 roku. Jest to efekt dobrej koniunktury w 2007 roku, kiedy rozpoczynano budowę lokali teraz oddawanych do użytku" - napisali w analizie eksperci PZFD.

"Na podstawie liczby rozpoczynanych budów w późniejszym okresie, można oczekiwać, że w kolejnych kwartałach nastąpi wygaszenie tego trendu wzrostowego. Przewidujemy, że w całym 2009 roku liczba lokali oddanych przekroczy liczbę lokali z 2008 roku o ok. 5-10 proc., czyli osiągnie poziom 170-180 tysięcy. W roku 2010 nastąpi zmniejszenie liczby oddawanych lokali w stosunku do roku 2009 o 10-20 proc., natomiast w 2011 roku o kolejne 20 proc. w stosunku do 2010" - dodali.

Zdaniem analityków związku będą to pierwsze widoczne efekty wyhamowania nowych inwestycji mieszkaniowych.

Z danych GUS wynika, że w ciągu sześciu miesięcy 2009 roku oddano 76.018 mieszkań, o 9,7 proc. więcej niż w sześciu pierwszych miesiącach 2008 roku. W tym samym okresie rozpoczęto budowę 67.840 mieszkań, o 28,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.GUS podał także, że gwałtownie spada liczba zezwoleń na budowę, w okresie styczeń-czerwiec 2009 r. wyniosła 90.357, o 21,4 proc. mniej rdr.

To nie koniec spadków?

Eksperci podkreślili także, że podaż lokali, przekraczająca o 10 proc. ubiegłoroczną i równoczesne zmniejszenie liczby kredytów hipotecznych udzielanych na zakup mieszkań, spowodowały spadek cen mieszkań o 10-20 proc. na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. "Nie przybywa także nowych inwestycji mieszkaniowych, ponieważ oddawane obecnie mieszkania od dawna są dostępne w ofertach deweloperów, a nowych inwestycji jest zdecydowanie mniej.

Zmniejsza się systematycznie liczba lokali dostępnych, co powoduje wyhamowanie spadku cen" - uważają analitycy PZFD. "Ceny zatrzymały się na poziomie średnio 80-90 proc. cen sprzed roku i nie zanosi się na dalsze spadki" - dodali.

PZFD obserwuje także coraz liczniejsze przypadki ponownego wzrostu cen atrakcyjnych lokali.

"Tendencja taka utrzyma się także w drugim półroczu 2009 roku, atrakcyjne lokale będą trzymały ceny, zaś gorsze nieznacznie stanieją. W 2010 roku ten trend będzie się nasilał, bowiem wystąpią widoczne braki nowych mieszkań" - podkreślili analitycy.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Już w sierpniu państwo zacznie pomagać spłacać kredyty

Pierwsze wnioski o pomoc w spłacie kredytów hipotecznych bezrobotni będą mogli najprawdopodobniej składać już w połowie sierpnia. Resort pracy kończy prace nad rozporządzeniem wykonawczym do ustawy w tej sprawie.

Ustawa o pomocy w spłacie kredytów osobom, które w kryzysie gospodarczym straciły pracę, wchodzi w życie 5 sierpnia. Jednak, by mogła zacząć funkcjonować, konieczne jest wydanie przez ministra pracy rozporządzenia wykonawczego oraz podpisanie umowy między BGK a resortem pracy.

- Jest duże prawdopodobieństwo, że uda się uruchomić pomoc w spłacie kredytów do 15 sierpnia. Nie ma ku temu żadnych przeszkód, sprawa nie wymaga już żadnych negocjacji czy ustaleń. Trzeba tylko spełnić wymogi formalne - wyjasnia rzecznika prasowa Banku Gospodarstwa Krajowego Ewa Balicka-Sawiak.

Według wiceminister pracy Czesławy Ostrowskiej prace nad rozporządzeniem są już na ukończeniu, a ustawa zostanie wdrożona w najbliższych tygodniach.

Rozporządzenie ministra pracy ma określać wzory wniosków, które będą składali ubiegający się o pomoc, zaś umowa z ministerstwem - zasady rozliczeń między Funduszem Pracy, z którego mają pochodzić pomocowe pieniądze, a BGK.

Jak powiedziała Balicka-Sawiak, wniosek do BGK będzie dotyczył informacji na temat łącznej kwoty zadłużenia, wysokości miesięcznych rat i terminu, na jaki został udzielony kredyt. Jednocześnie bezrobotny będzie musiał złożyć wniosek z prośbą o pożyczkę wraz z wyjaśnieniem swojej sytuacji życiowej do urzędu pracy, w którym jest zarejestrowany. Urząd przekaże go staroście.

- Starosta będzie miał miesiąc na wydanie decyzji o przyznaniu prawa do pomocy lub odmowie. Swoją decyzję przekaże BGK. Jeśli będzie ona pozytywna, bank w ciągu kilku dni przeleje pieniądze na konto wnioskodawcy w banku, w którym ma on kredyt hipoteczny - wyjaśniła Balicka-Sawiak.

 money.pl

 


 

Już w sierpniu państwo zacznie pomagać spłacać kredyty

Pierwsze wnioski o pomoc w spłacie kredytów hipotecznych bezrobotni będą mogli najprawdopodobniej składać już w połowie sierpnia. Resort pracy kończy prace nad rozporządzeniem wykonawczym do ustawy w tej sprawie.

Ustawa o pomocy w spłacie kredytów osobom, które w kryzysie gospodarczym straciły pracę, wchodzi w życie 5 sierpnia. Jednak, by mogła zacząć funkcjonować, konieczne jest wydanie przez ministra pracy rozporządzenia wykonawczego oraz podpisanie umowy między BGK a resortem pracy.

- Jest duże prawdopodobieństwo, że uda się uruchomić pomoc w spłacie kredytów do 15 sierpnia. Nie ma ku temu żadnych przeszkód, sprawa nie wymaga już żadnych negocjacji czy ustaleń. Trzeba tylko spełnić wymogi formalne - wyjasnia rzecznika prasowa Banku Gospodarstwa Krajowego Ewa Balicka-Sawiak.

Według wiceminister pracy Czesławy Ostrowskiej prace nad rozporządzeniem są już na ukończeniu, a ustawa zostanie wdrożona w najbliższych tygodniach.

Rozporządzenie ministra pracy ma określać wzory wniosków, które będą składali ubiegający się o pomoc, zaś umowa z ministerstwem - zasady rozliczeń między Funduszem Pracy, z którego mają pochodzić pomocowe pieniądze, a BGK.

Jak powiedziała Balicka-Sawiak, wniosek do BGK będzie dotyczył informacji na temat łącznej kwoty zadłużenia, wysokości miesięcznych rat i terminu, na jaki został udzielony kredyt. Jednocześnie bezrobotny będzie musiał złożyć wniosek z prośbą o pożyczkę wraz z wyjaśnieniem swojej sytuacji życiowej do urzędu pracy, w którym jest zarejestrowany. Urząd przekaże go staroście.

- Starosta będzie miał miesiąc na wydanie decyzji o przyznaniu prawa do pomocy lub odmowie. Swoją decyzję przekaże BGK. Jeśli będzie ona pozytywna, bank w ciągu kilku dni przeleje pieniądze na konto wnioskodawcy w banku, w którym ma on kredyt hipoteczny - wyjaśniła Balicka-Sawiak.

 money.pl

 


 

Samorządy wyręczą banki w kredytowaniu małych firm

W tym celu ministerstwo gospodarki przygotowuje projekt nowelizacji ustaw o gospodarce komunalnej i samorządzie.

Według Gazety Prawnej nowe zasady umożliwią powiatom i województwom tworzenie spółek kapitałowych, stowarzyszeń i spółdzielni, których zadaniem będzie udzielanie pożyczek oraz gwarancji i poręczeń dla małych i średnich firm.

Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld zaznacza, że ułatwi to prowadzenie skutecznej polityki rozwoju i zwalczania bezrobocia. Projekt cieszy także samorządowców, bowiem dziś banki komercyjne często odmawiają wielu przedsiębiorcom finansowania nowych inwestycji.

Źródło:money.pl

Samorządy wyręczą banki w kredytowaniu małych firm

W tym celu ministerstwo gospodarki przygotowuje projekt nowelizacji ustaw o gospodarce komunalnej i samorządzie.

Według Gazety Prawnej nowe zasady umożliwią powiatom i województwom tworzenie spółek kapitałowych, stowarzyszeń i spółdzielni, których zadaniem będzie udzielanie pożyczek oraz gwarancji i poręczeń dla małych i średnich firm.

Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld zaznacza, że ułatwi to prowadzenie skutecznej polityki rozwoju i zwalczania bezrobocia. Projekt cieszy także samorządowców, bowiem dziś banki komercyjne często odmawiają wielu przedsiębiorcom finansowania nowych inwestycji.

Źródło:money.pl

Polska gospodarka pozytywnie zaskakuje

Sprzedaż detaliczna rośnie, bezrobocie spada, a PKB także w drugim kwartale był na plusie.

Jak wynika z danych opublikowanych w czwartek przez Główny Urząd Statystyczny w czerwcu sprzedaż detaliczna wzrosła o 2,2 proc. w stosunku do czerwca oraz o 0,7 proc. w skali roku. Dane okazały się lepsze od oczekiwań analityków, którzy prognozowali, że w porównaniu do czerwca 2008 roku wzrost wyniesie 0,2 procent.

Szczególną niespodziankę sprawili nabywcy aut. W czerwcu sprzedaż samochodów wzrosła aż o 7,1 proc. w porównaniu do maja. Główna zasługa tego wzrostu nie leży jednak po stronie polskich konsumentów, ale naszych zachodnich sąsiadów, którzy do września tego roku dostają pieniądze za złomowanie starego samochodu i nowe kupują w Polsce, bo u nas jest taniej. O ponad 5 proc. wzrosła także sprzedaż paliw, co można tłumaczyć wzrostem cen oraz rozpoczęciem się sezonu wyjazdów wakacyjnych.

Nieco gorzej czerwcowe wyniki sprzedaży detalicznej wyglądają natomiast, jeżeli za podstawę obliczania przyjmiemy ceny stałe. Wtedy zanotowano by spadek na poziomie 0,7 procent. To pierwsza taka sytuacja od czterech lat. W maju 2005 roku ostatni raz sprzedaż detaliczna była niższa niż rok wcześniej.

Gospodarka trzyma się nienajgorzej

Zdaniem wiceministra finansów, Ludwika Koteckiego dane o sprzedaży detalicznej potwierdzają szacunki resortu finansów mówiące o wzroście PKB w drugim kwartale na poziomie 0,1-0,3 procent.

Koteckiego szczególnie ucieszył wzrost sprzedaży w grupie meble, RTV, AGD, ponieważ wydatki na te dobra w kryzysie powinny być ograniczane w pierwszej kolejności. A skoro one rosną można oczekiwać, że skala problemu kryzysu w Polsce jest mniejsza niż w innych krajach.

To, że z Polską gospodarką nie jest najgorzej potwierdziła także wiceprezes GUS Halina Dmochowska, której zdaniem w drugim kwartale wzrost gospodarczy nie będzie znacząco odbiegać od tego co było w pierwszym kwartale, gdy PKB w Polsce wzrosło o 0,8 procent.

Wcześniej również prezes GUS prognozował, że II kwartał będzie lepszy od pierwszych miesięcy tego roku. Podobnego zdania jest minister z kancelarii premiera Michał Boni, który kilka dni temu mówił, że sytuacja w gospodarce nie pogarsza się.

- Wszystkie dane wskazują, że II kwartał był ciągle na plusie. To pozwala sądzić, że w całym 2009 roku polska gospodarka też będzie na plusie - wyjaśnił Boni.

Bardziej pesymistyczne zdanie o naszej gospodarce mają natomiast analitycy z Danske Bank, którzy prognozują, że w 2009 roku PKB w Polsce zanotuje spadek o 0,3 procent, a wzrośnie dopiero w 2010 roku o 0,2 procent.

Ubywa bezrobotnych, ale i tak jest gorzej niż rok temu

Wczoraj poznaliśmy także dane o bezrobociu. Według GUS w na koniec czerwca w urzędach pracy było zarejestrowanych prawie 1,66 mln bezrobotnych, czyli 10,7 proc. ogółu osób zdolnych do pracy. To mniej niż w maju, gdy stopa bezrobocia wyniosła 10,8 proc. (w ewidencjach urzędów pracy figurowało 1,68 mln osób bez pracy).

W porównaniu jednak do czerwca 2008 roku bezrobocie wzrosło jednak o 1,3 punktu procentowego. Bezrobotnych przybyło we wszystkich województwach, a najwięcej w wielkopolskim (28,5 proc.), lubuskim (o 27,7 proc.), podlaskim (o 22,8 proc.), małopolskim (o 20,7 proc.),  dolnośląskim (o 20,5proc.) oraz  opolskim (o 19 proc.).

RPP raczej nie obniży stóp procentowych

Według ekonomistki z Banku BPH Moniki Kurtek zaskakująco pozytywne dane o sprzedaży detalicznej, a także wcześniejsze całkiem przyzwoite o spadającej inflacji, rosnących płacach czy stabilnej sytuacji w handlu zagranicznym nie zmienią jednak stanowiska Rady Polityki Pieniężnej, która na najbliższe miesiące przyjmie strategię wait and see.

Ewentualnego kolejnego cięcia stóp można oczekiwać najwcześniej we wrześniu, gdy Rada pozna dane o PKB w II kw. 2009 roku. Nie można jednak wykluczyć, że coraz lepsze wieści z rodzimej i globalnej gospodarki skłonią władzę pieniężną do utrzymania obecnego poziomu stóp do końca roku, a może nawet swojej kadencji czyli lutego 2010 roku.

 

 

(PAP), (ISB), Money.pl

Polska gospodarka pozytywnie zaskakuje

Sprzedaż detaliczna rośnie, bezrobocie spada, a PKB także w drugim kwartale był na plusie.

Jak wynika z danych opublikowanych w czwartek przez Główny Urząd Statystyczny w czerwcu sprzedaż detaliczna wzrosła o 2,2 proc. w stosunku do czerwca oraz o 0,7 proc. w skali roku. Dane okazały się lepsze od oczekiwań analityków, którzy prognozowali, że w porównaniu do czerwca 2008 roku wzrost wyniesie 0,2 procent.

Szczególną niespodziankę sprawili nabywcy aut. W czerwcu sprzedaż samochodów wzrosła aż o 7,1 proc. w porównaniu do maja. Główna zasługa tego wzrostu nie leży jednak po stronie polskich konsumentów, ale naszych zachodnich sąsiadów, którzy do września tego roku dostają pieniądze za złomowanie starego samochodu i nowe kupują w Polsce, bo u nas jest taniej. O ponad 5 proc. wzrosła także sprzedaż paliw, co można tłumaczyć wzrostem cen oraz rozpoczęciem się sezonu wyjazdów wakacyjnych.

Nieco gorzej czerwcowe wyniki sprzedaży detalicznej wyglądają natomiast, jeżeli za podstawę obliczania przyjmiemy ceny stałe. Wtedy zanotowano by spadek na poziomie 0,7 procent. To pierwsza taka sytuacja od czterech lat. W maju 2005 roku ostatni raz sprzedaż detaliczna była niższa niż rok wcześniej.

Gospodarka trzyma się nienajgorzej

Zdaniem wiceministra finansów, Ludwika Koteckiego dane o sprzedaży detalicznej potwierdzają szacunki resortu finansów mówiące o wzroście PKB w drugim kwartale na poziomie 0,1-0,3 procent.

Koteckiego szczególnie ucieszył wzrost sprzedaży w grupie meble, RTV, AGD, ponieważ wydatki na te dobra w kryzysie powinny być ograniczane w pierwszej kolejności. A skoro one rosną można oczekiwać, że skala problemu kryzysu w Polsce jest mniejsza niż w innych krajach.

To, że z Polską gospodarką nie jest najgorzej potwierdziła także wiceprezes GUS Halina Dmochowska, której zdaniem w drugim kwartale wzrost gospodarczy nie będzie znacząco odbiegać od tego co było w pierwszym kwartale, gdy PKB w Polsce wzrosło o 0,8 procent.

Wcześniej również prezes GUS prognozował, że II kwartał będzie lepszy od pierwszych miesięcy tego roku. Podobnego zdania jest minister z kancelarii premiera Michał Boni, który kilka dni temu mówił, że sytuacja w gospodarce nie pogarsza się.

- Wszystkie dane wskazują, że II kwartał był ciągle na plusie. To pozwala sądzić, że w całym 2009 roku polska gospodarka też będzie na plusie - wyjaśnił Boni.

Bardziej pesymistyczne zdanie o naszej gospodarce mają natomiast analitycy z Danske Bank, którzy prognozują, że w 2009 roku PKB w Polsce zanotuje spadek o 0,3 procent, a wzrośnie dopiero w 2010 roku o 0,2 procent.

Ubywa bezrobotnych, ale i tak jest gorzej niż rok temu

Wczoraj poznaliśmy także dane o bezrobociu. Według GUS w na koniec czerwca w urzędach pracy było zarejestrowanych prawie 1,66 mln bezrobotnych, czyli 10,7 proc. ogółu osób zdolnych do pracy. To mniej niż w maju, gdy stopa bezrobocia wyniosła 10,8 proc. (w ewidencjach urzędów pracy figurowało 1,68 mln osób bez pracy).

W porównaniu jednak do czerwca 2008 roku bezrobocie wzrosło jednak o 1,3 punktu procentowego. Bezrobotnych przybyło we wszystkich województwach, a najwięcej w wielkopolskim (28,5 proc.), lubuskim (o 27,7 proc.), podlaskim (o 22,8 proc.), małopolskim (o 20,7 proc.),  dolnośląskim (o 20,5proc.) oraz  opolskim (o 19 proc.).

RPP raczej nie obniży stóp procentowych

Według ekonomistki z Banku BPH Moniki Kurtek zaskakująco pozytywne dane o sprzedaży detalicznej, a także wcześniejsze całkiem przyzwoite o spadającej inflacji, rosnących płacach czy stabilnej sytuacji w handlu zagranicznym nie zmienią jednak stanowiska Rady Polityki Pieniężnej, która na najbliższe miesiące przyjmie strategię wait and see.

Ewentualnego kolejnego cięcia stóp można oczekiwać najwcześniej we wrześniu, gdy Rada pozna dane o PKB w II kw. 2009 roku. Nie można jednak wykluczyć, że coraz lepsze wieści z rodzimej i globalnej gospodarki skłonią władzę pieniężną do utrzymania obecnego poziomu stóp do końca roku, a może nawet swojej kadencji czyli lutego 2010 roku.

 

 

(PAP), (ISB), Money.pl

Roczna dynamika sprzedaży domów oraz mediana cen na minusie

Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami poinformowało, że sprzedaż domów na rynku wtórnym w Stanach Zjednoczonych wzrosła w czerwcu o 3,6 proc. miesiąc do miesiąca do 4,89 mln. Rynkowe prognozy mówiły natomiast o wzroście o 0,6 proc. W relacji rocznej sprzedaż spadła natomiast o 0,2 proc.

W dalszym ciągu ujemną dynamikę notuje mediana cen sprzedaży. W czerwcu wyniosła ona 181,8 tys. dol. i była o 15,4 proc. niższa niż przed rokiem.

Opublikowane dane nie sprowokowały reakcji EUR/USD. O godzinie 16:03 za euro trzeba było zapłacić 1,4219 dolara wobec 1,4223 tuż przed danymi. W zachowaniu tej pary zwraca uwagę to, że wzrosty w pierwszej godzinie notowań na Wall Street nie wpływają na notowania. Taki wpływ tymczasem można zaobserwować na wykresach japońskich par, czy też polskiego złotego.


Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.

inwestycje.pl

Roczna dynamika sprzedaży domów oraz mediana cen na minusie

Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami poinformowało, że sprzedaż domów na rynku wtórnym w Stanach Zjednoczonych wzrosła w czerwcu o 3,6 proc. miesiąc do miesiąca do 4,89 mln. Rynkowe prognozy mówiły natomiast o wzroście o 0,6 proc. W relacji rocznej sprzedaż spadła natomiast o 0,2 proc.

W dalszym ciągu ujemną dynamikę notuje mediana cen sprzedaży. W czerwcu wyniosła ona 181,8 tys. dol. i była o 15,4 proc. niższa niż przed rokiem.

Opublikowane dane nie sprowokowały reakcji EUR/USD. O godzinie 16:03 za euro trzeba było zapłacić 1,4219 dolara wobec 1,4223 tuż przed danymi. W zachowaniu tej pary zwraca uwagę to, że wzrosty w pierwszej godzinie notowań na Wall Street nie wpływają na notowania. Taki wpływ tymczasem można zaobserwować na wykresach japońskich par, czy też polskiego złotego.


Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.

inwestycje.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies