Od stycznia 2014 roku kredyty hipoteczne z MDM będą udzielać PKO Bank Polski S.A. i Pekao S.A. Wedłu szacunku rządu i BGK, w ramach programu MDM zakupionych zostanie około 130 tys. mieszkań. To wynik o ponad 60 tys. gorszy, niż w zakończonym w 2012 roku programie Rodzina na Swoim.
W ramach MDM państwo wyłoży na dopłaty do wkładu własnego przy kupnie mieszkania w sumie około 3,5 mld zł. Program ma być aktywny do 2017 roku. Według Jarosława Bełdowskiego, wiceprezesa Banku Gospodarstwa Krajowego, do programu Mieszkanie dla Młodych przystąpić ma około 16 banków i mają to być te same, które uczestniczyły w Rodzinie na Swoim.
Do tej pory umowy podpisały jednak tylko dwie instytucje - PKO Bank Polski S.A. i Pekao S.A. Są pierwszymi, które od 1 stycznia 2014 roku będą udzielać kredytów hipotecznych na zakup mieszkania z dofinansowaniem państwa. Pieniądze uzyskane w ramach kredytu MDM będą traktowane przez banki jako wkład własny przy kredycie mieszkaniowym. Jest to o tyle ważne, że od przyszłego roku wchodzi obowiązek posiadania 5% wkładu własnego.
Banki, które przygotowują się do udziału w MDM będą musiały podpisać odpowiednią umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego i dostosować swoją ofertę do wymogów programu oraz nowej rekomendacji S. Nie powinno być to bardzo trudne, bo już większość z nich wycofała się z udzielania kredytów na 100% wartości nieruchomości. Klienci, którzy skorzystają z MDM muszą jednak pamiętać o zasadach uczestnictwa w programie. Jednym z istotniejszych jest fakt, że jeżeli w ciągu 5 lat od daty zakupu mieszkania w MDM, klient je sprzeda, będzie musiał oddać część wkładu uzyskaną w ramach państwowego wsparcia. Wysokość tej kwoty będzie wyliczona proporcjonalnie do liczby miesięcy pozostałych do końca 5– letniego okresu.
Z pomocy może skorzystać tylko osoba, która kupuje pierwsze mieszkanie lub dom. Może to być osoba samotna albo członek rodziny w wieku nieprzekraczającym 35 lat. Dofinansowane zostaną tylko nieruchomości z rynku pierwotnego, a w przypadku budowy domu systemem gospodarczym do odzyskania będzie część VAT. Zakupione mieszkanie nie będzie mogło być większe niż 75 mkw. a dom niż 100 mkw. w przypadku rodziny z dwójką dzieci. Jeśli w rodzinie będzie więcej dzieci powierzchnia nieruchomości może wzrosnąć o kolejnych 10 mkw.
Państwo dopłaci od 10 (dla singli) do 20% (dla rodzin z trójką dzieci) wartości, ale tylko do 50 metrów kwadratowych zakupionej nieruchomości. Cena meszkaniae będzie musiała mieścić się w określonych limitach cenowych opublikowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w Biuletynie Informacji Publicznej. Na razie widać, że w największych miastach, takich jak Warszawa, Kraków, Wrocław, w limitach tych mieści się zaledwie od kilku - do kilkunastu procent oferty nowych mieszkań.
Powstaje pytanie, czy nowy program zaspokoi oczekiwania Polaków i ułatwi im zakup własnego M. Krytycy programu mają poważne wątpliwości, zwłaszcza wobec wykluczenia z programu mieszkań używanych - z rynku wtórnego, które niejednokrotnie są lepiej zlokalizowanych. Niskie limity cen mogą sprawić, że w dużych miastach klienci nie znajdą mieszkań i domów, które kwalifikują się do programu, albo będą skazani na kupno nieruchomości w gorszym standardzie wkonania i w odległych lokalizacjach. Co więcej, problem ten może być nasilony w małych miastach, gdzie budownictwo deweloperskie jest znikome. Mieszkańcy takich miejscowości zostaną w praktyce odcięci od MDM.
Trzeba się też zastanowić, czy oferowana przez rząd wysokość wsparcia jest wystarczająca. Od przyszłego roku klienci będą mieli do pokonania jeszcze jeden problem – konieczność wyłożenia wkładu własnego. I właśnie ten wymóg ma zniwelować MDM. Ale czy go zniweluje?
Rodzą się wątpliwości, gdy potencjalny klient programu będzie chciał kupić mieszkanie o najwyższym dopuszczalnym metrażu, tj. 75 mkw. Przy założeniu, że mamy do czynienia z 4 – osobową rodziną wysokość wsparcia wyniesie 15% wartości, ale tylko dla 50 mkw. W Warszawie, gdzie limit ceny metra kwadratowego wynosi obecnie około 5800 zł, państwo dopłaci do kupna mieszkania dla takiej rodziny 43,5 tys. zł. Taka kwota wystarczy, by w przyszłym i kolejnym – 2015 roku pokryć wysokość wkładu własnego, który dla całej 75 – metrowej nieruchomości wyniósłby w 2014 roku trochę ponad 21 tys. zł, a w 2015 – 43 tys., czyli tyle, ile wyniesie dopłata.
Nie wiadomo jednak co będzie dalej, czy wysokość dopłaty pozwoli sprostać wymogowi 15% wkładu własnego w 2016 roku i 20% w 2017. Także już w najbliższym czasie pomoc państwa w praktyce okaże się za mała dla singli, którzy chcieliby od razu zaopatrzyć się w większą nieruchomość. Osoba samotna może liczyć tylko na 10% wartości 50 metrów kwadratowych nieruchomości, czyli w Warszawie z obecnym limitem, byłoby to około 29 tys. zł, tymczasem od 2015 roku wysokość wymaganego wkładu własnego dla takiego mieszkania wynosiłaby 43 tys. zł.
Ustawodawca argumentuje, że w ten sposób premiowane jest posiadanie dzieci, ale nawet wysokość wsparcia dla rodzin wielodzietnych może w późniejszych latach być niewystarczająca, by spełnić wymóg posiadania 15 i 20-procentowego wkładu własnego. Obawy te są tym bardziej uzasadnione, że w ciągu kilku lat ceny nieruchomości na rynku pierwotnym będą prawdopodobnie rosły, a tym samym wzrośnie kwota wymaganego przez banki wkładu.
Marcin Moneta
analityk WGN
Od stycznia 2014 roku kredyty hipoteczne z MDM będą udzielać PKO Bank Polski S.A. i Pekao S.A. Wedłu szacunku rządu i BGK, w ramach programu MDM zakupionych zostanie około 130 tys. mieszkań. To wynik o ponad 60 tys. gorszy, niż w zakończonym w 2012 roku programie Rodzina na Swoim.
W ramach MDM państwo wyłoży na dopłaty do wkładu własnego przy kupnie mieszkania w sumie około 3,5 mld zł. Program ma być aktywny do 2017 roku. Według Jarosława Bełdowskiego, wiceprezesa Banku Gospodarstwa Krajowego, do programu Mieszkanie dla Młodych przystąpić ma około 16 banków i mają to być te same, które uczestniczyły w Rodzinie na Swoim.
Do tej pory umowy podpisały jednak tylko dwie instytucje - PKO Bank Polski S.A. i Pekao S.A. Są pierwszymi, które od 1 stycznia 2014 roku będą udzielać kredytów hipotecznych na zakup mieszkania z dofinansowaniem państwa. Pieniądze uzyskane w ramach kredytu MDM będą traktowane przez banki jako wkład własny przy kredycie mieszkaniowym. Jest to o tyle ważne, że od przyszłego roku wchodzi obowiązek posiadania 5% wkładu własnego.
Banki, które przygotowują się do udziału w MDM będą musiały podpisać odpowiednią umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego i dostosować swoją ofertę do wymogów programu oraz nowej rekomendacji S. Nie powinno być to bardzo trudne, bo już większość z nich wycofała się z udzielania kredytów na 100% wartości nieruchomości. Klienci, którzy skorzystają z MDM muszą jednak pamiętać o zasadach uczestnictwa w programie. Jednym z istotniejszych jest fakt, że jeżeli w ciągu 5 lat od daty zakupu mieszkania w MDM, klient je sprzeda, będzie musiał oddać część wkładu uzyskaną w ramach państwowego wsparcia. Wysokość tej kwoty będzie wyliczona proporcjonalnie do liczby miesięcy pozostałych do końca 5– letniego okresu.
Z pomocy może skorzystać tylko osoba, która kupuje pierwsze mieszkanie lub dom. Może to być osoba samotna albo członek rodziny w wieku nieprzekraczającym 35 lat. Dofinansowane zostaną tylko nieruchomości z rynku pierwotnego, a w przypadku budowy domu systemem gospodarczym do odzyskania będzie część VAT. Zakupione mieszkanie nie będzie mogło być większe niż 75 mkw. a dom niż 100 mkw. w przypadku rodziny z dwójką dzieci. Jeśli w rodzinie będzie więcej dzieci powierzchnia nieruchomości może wzrosnąć o kolejnych 10 mkw.
Państwo dopłaci od 10 (dla singli) do 20% (dla rodzin z trójką dzieci) wartości, ale tylko do 50 metrów kwadratowych zakupionej nieruchomości. Cena meszkaniae będzie musiała mieścić się w określonych limitach cenowych opublikowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w Biuletynie Informacji Publicznej. Na razie widać, że w największych miastach, takich jak Warszawa, Kraków, Wrocław, w limitach tych mieści się zaledwie od kilku - do kilkunastu procent oferty nowych mieszkań.
Powstaje pytanie, czy nowy program zaspokoi oczekiwania Polaków i ułatwi im zakup własnego M. Krytycy programu mają poważne wątpliwości, zwłaszcza wobec wykluczenia z programu mieszkań używanych - z rynku wtórnego, które niejednokrotnie są lepiej zlokalizowanych. Niskie limity cen mogą sprawić, że w dużych miastach klienci nie znajdą mieszkań i domów, które kwalifikują się do programu, albo będą skazani na kupno nieruchomości w gorszym standardzie wkonania i w odległych lokalizacjach. Co więcej, problem ten może być nasilony w małych miastach, gdzie budownictwo deweloperskie jest znikome. Mieszkańcy takich miejscowości zostaną w praktyce odcięci od MDM.
Trzeba się też zastanowić, czy oferowana przez rząd wysokość wsparcia jest wystarczająca. Od przyszłego roku klienci będą mieli do pokonania jeszcze jeden problem – konieczność wyłożenia wkładu własnego. I właśnie ten wymóg ma zniwelować MDM. Ale czy go zniweluje?
Rodzą się wątpliwości, gdy potencjalny klient programu będzie chciał kupić mieszkanie o najwyższym dopuszczalnym metrażu, tj. 75 mkw. Przy założeniu, że mamy do czynienia z 4 – osobową rodziną wysokość wsparcia wyniesie 15% wartości, ale tylko dla 50 mkw. W Warszawie, gdzie limit ceny metra kwadratowego wynosi obecnie około 5800 zł, państwo dopłaci do kupna mieszkania dla takiej rodziny 43,5 tys. zł. Taka kwota wystarczy, by w przyszłym i kolejnym – 2015 roku pokryć wysokość wkładu własnego, który dla całej 75 – metrowej nieruchomości wyniósłby w 2014 roku trochę ponad 21 tys. zł, a w 2015 – 43 tys., czyli tyle, ile wyniesie dopłata.
Nie wiadomo jednak co będzie dalej, czy wysokość dopłaty pozwoli sprostać wymogowi 15% wkładu własnego w 2016 roku i 20% w 2017. Także już w najbliższym czasie pomoc państwa w praktyce okaże się za mała dla singli, którzy chcieliby od razu zaopatrzyć się w większą nieruchomość. Osoba samotna może liczyć tylko na 10% wartości 50 metrów kwadratowych nieruchomości, czyli w Warszawie z obecnym limitem, byłoby to około 29 tys. zł, tymczasem od 2015 roku wysokość wymaganego wkładu własnego dla takiego mieszkania wynosiłaby 43 tys. zł.
Ustawodawca argumentuje, że w ten sposób premiowane jest posiadanie dzieci, ale nawet wysokość wsparcia dla rodzin wielodzietnych może w późniejszych latach być niewystarczająca, by spełnić wymóg posiadania 15 i 20-procentowego wkładu własnego. Obawy te są tym bardziej uzasadnione, że w ciągu kilku lat ceny nieruchomości na rynku pierwotnym będą prawdopodobnie rosły, a tym samym wzrośnie kwota wymaganego przez banki wkładu.
Marcin Moneta
analityk WGN
Najemca zajął na swoje potrzeby ponad 1000 mkw. powierzchni na I piętrze budynku w części zrewitalizowanej i w skrzydle nowo wybudowanym. Grupę Lotos reprezentował Jons Lang LaSalle. Plac Bankowy 1 to nowoczesna kamienica oferująca 4 000 mkw. powierzchni biurowej oraz dwupoziomowy parking podziemny. Budynek zaprojektowano z myślą o poszukujących prestiżowej lokalizacji.
Najemca zajął na swoje potrzeby ponad 1000 mkw. powierzchni na I piętrze budynku w części zrewitalizowanej i w skrzydle nowo wybudowanym. Grupę Lotos reprezentował Jons Lang LaSalle. Plac Bankowy 1 to nowoczesna kamienica oferująca 4 000 mkw. powierzchni biurowej oraz dwupoziomowy parking podziemny. Budynek zaprojektowano z myślą o poszukujących prestiżowej lokalizacji.
Według danych NBP, w listopadzie 2013 inflacja bazowa, po wyłączeniu cen żywności i energii, wyniosła 1,1% licząc rok do roku. Miesiąc wcześniej, w październiku utrzymywała się na poziomie 1,4% rok do roku. Natomiast inflacja bazowa, po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych, wyniosła 1,4% w ujęciu rocznym.
Według danych NBP, w listopadzie 2013 inflacja bazowa, po wyłączeniu cen żywności i energii, wyniosła 1,1% licząc rok do roku. Miesiąc wcześniej, w październiku utrzymywała się na poziomie 1,4% rok do roku. Natomiast inflacja bazowa, po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych, wyniosła 1,4% w ujęciu rocznym.
Takie wyniki są rezultatem obniżenia kosztów paliwa lotniczego oraz poprawy efektywności przewoźników. Zgodnie z danymi Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), która zrzesza 230 linii lotniczych, aktualne prognozy zysków są wyższe od pierwotnych założeń. Jeszcze kilka miesięcy temu prognozowane przez zrzeszenie zyski za ten rok, w stosunku do aktualnego wyniku, miały być niższe o 1,3 miliarda dolarów, natomiast w 2014 o 3,3 miliarda dolarów. W roku 2013 liczba pasażerów po raz pierwszy w historii przekroczy 3 miliardy, z kolei za rok liczba ta ma wzrosnąć o kolejnych 300 milionów.
Takie wyniki są rezultatem obniżenia kosztów paliwa lotniczego oraz poprawy efektywności przewoźników. Zgodnie z danymi Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), która zrzesza 230 linii lotniczych, aktualne prognozy zysków są wyższe od pierwotnych założeń. Jeszcze kilka miesięcy temu prognozowane przez zrzeszenie zyski za ten rok, w stosunku do aktualnego wyniku, miały być niższe o 1,3 miliarda dolarów, natomiast w 2014 o 3,3 miliarda dolarów. W roku 2013 liczba pasażerów po raz pierwszy w historii przekroczy 3 miliardy, z kolei za rok liczba ta ma wzrosnąć o kolejnych 300 milionów.
Na drugim biegunie mamy oczywiście największe rynki w kraju, które windują stawki w całych województwach. Chodzi o metropolie takie jak: Warszawa, Wrocław, Trójmiasto, Kraków, Poznań. W tych lokalizacjach ceny mieszkań są często o ponad 100 procent wyższe, niż na tzw. prowincji.
Obecnie wśród ofert WGN za mieszkanie używane w Warszawie trzeba zapłacić średnio około 7800 zł/ m kw., w Krakowie jest to około 7000 zł, we Wrocławiu 6100, w Gdańsku 6000, a w Poznaniu 5800 zł/ m kw.
Dla porównania – w Rzeszowie, stolicy województwa podkarpackiego, średnia cen mieszkań używanych z ostatniego półrocza wynosiła 4365 zł za metr kwadratowy. W takiej cenie można było kupić choćby nowe mieszkania z rynku pierwotnego. Na rynku wtórnym średnia cenowa wynosiła 4600 zł.
W Białymstoku za mieszkanie używane, w ciągu ostatniego półrocza, w WGN oferenci życzyli sobie przeciętnie 4400 zł od metra kwadratowego. Nieco drożej jest na białostockim rynku pierwotnym – tutaj przeciętna stawka za metr wynosi 5000 zł.
Minimalnie tańsze mieszkania znajdziemy natomiast w stolicy województwa warmińsko – mazurskiego, Olsztynie, gdzie średnio oferenci na rynku mieszkań używanych oczekują za metr kwadratowy około 4300 zł.
Na poziomie cenowym mieszkań ze stolic województw wschodnich jest również Opole. Tutaj w WGN przeciętnie za lokal używany trzeba zapłacić 4200 – 4300 zł od metra. Podobne stawki z rynku wtórnego obowiązują w Katowicach – tu również jest to nieco ponad 4000 zł.
Średnia cenowa dla rynku wtórnego tych trzech wyżej wymienionych lokalizacji, wynosi w WGN 4450 zł, gdy tymczasem średnia dla największych miast kształtuje się na poziomie 6500 zł. Oznacza to, że przeciętnie mieszkania w stolicach województw ściany wschodniej i Śląska są, w porównaniu do największych miast, tańsze o ponad 30 procent.
Taka wysoka różnica może zaskakiwać, ale są miejsca, gdzie jest jeszcze taniej i to dużo. Takim rodzynkiem, w środku kraju, tradycyjnie już pozostaje Łódź. W tym dużym mieście, o bogatej historii, za mieszkanie używane trzeba w WGN zapłacić około 3540 zł od metra. Tu przepaść do największych rynków jest jeszcze szersza. Mieszkania w Łodzi są tańsze aż o 46 procent.
Przykładowo – można wymienić kilka ofert z centralnych, łódzkich lokalizacji, które zaskakują bardzo niskimi cenami, jak na porównywalne miejsca w miastach typu Kraków czy Wrocław.
Taką lokalizacją będzie łódzkie Śródmieście. Za mieszkanie przy ulicy Piotrkowskiej, czyli centralnej, najbardziej znanej arterii miasta, oferent życzy sobie 179 tys. zł. Chodzi o lokal 51 – metrowy. Cena daje stawkę 3600 zł za metr kwadratowy!
Zaskakująco tanie są nawet mieszkania, reklamowane jako „wysoki standard”, o powierzchni odpowiadającej apartamentom. Dla przykładu – 147 metrową nieruchomość, położoną również w centralnej lokalizacji, oferent chce sprzedać po cenie metra wynoszącej także 3600 zł.
Natomiast chyba najtańszą lokalizacją w ogóle, spośród wszystkich stolic województw w Polsce, po raz kolejny okazują się dwie stolice województwa lubskiego: Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra. Zwłaszcza to pierwsze miasto cechują bardzo niskie ceny mieszkań.
W Gorzowie, na podstawie ogłoszeń z WGN, średnie stawki za metr kwadratowy z rynku wtórnego wynoszą około 2900 – 3000 zł. Przegląd ofert potwierdza, że rzeczywiście jest bardzo tanio.
Dla przykładu: za niecałe 200 tys. zł, można tam kupić mieszkanie 4 – pokojowe, o powierzchni 84 metrów kwadratowych. Nieruchomość jest w dobrym standardzie. Cena metra w tym przypadku wynosi zaledwie niecałe 2400 zł! We Wrocławiu czy Krakowie tej wielkości lokal kosztowałby około 400 – 500 tys. zł.
Nieco droższe, ale również bardzo konkurencyjne są mieszkania w Zielonej Górze. Tutaj średnio za nieruchomości używane oferenci oczekują 3500 zł/ m kw. Przykładowa oferta to lokal o powierzchni blisko 50 metrów, w dobrym standardzie, w cenie niecałych 4 tys. zł za metr kwadratowy.
Przegląd ofert ze stolic regionów pokazuje, że na cenowej mapie Polski właściwie nic się nie zmienia. Na poziom cen wpływa kilka zmiennych: ogólny poziom zarobków w danych lokalizacjach, liczba inwestycji, zapotrzebowanie – liczba klientów, tendencje migracyjne i oczywiście postrzegana atrakcyjność miejsca.
Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że miasta typu Wrocław, Kraków, Trójmiasto czy Warszawa „wysysają" coraz częściej młodych ludzi z innych, nawet dużych miast, które jednak nie są postrzegane, jako tak pro-rozwojowe i dynamiczne. To wszystko przy słabym popycie i mniejszym zapotrzebowaniu przekłada się na niższe ceny. Prym wiodą tu niezmiennie Gorzów Wielkopolski, Zielona Góra i Łódź – gdzie za metr kwadratowy mieszkania trzeba zapłacić nawet mniej niż 3500 zł. Z kolei w stolicach województw ściany wschodniej oraz na Śląsku będzie to średnio nieco mniej niż 4500 zł od metra.
Marcin Moneta / Dział Analiz WGN
Na drugim biegunie mamy oczywiście największe rynki w kraju, które windują stawki w całych województwach. Chodzi o metropolie takie jak: Warszawa, Wrocław, Trójmiasto, Kraków, Poznań. W tych lokalizacjach ceny mieszkań są często o ponad 100 procent wyższe, niż na tzw. prowincji.
Obecnie wśród ofert WGN za mieszkanie używane w Warszawie trzeba zapłacić średnio około 7800 zł/ m kw., w Krakowie jest to około 7000 zł, we Wrocławiu 6100, w Gdańsku 6000, a w Poznaniu 5800 zł/ m kw.
Dla porównania – w Rzeszowie, stolicy województwa podkarpackiego, średnia cen mieszkań używanych z ostatniego półrocza wynosiła 4365 zł za metr kwadratowy. W takiej cenie można było kupić choćby nowe mieszkania z rynku pierwotnego. Na rynku wtórnym średnia cenowa wynosiła 4600 zł.
W Białymstoku za mieszkanie używane, w ciągu ostatniego półrocza, w WGN oferenci życzyli sobie przeciętnie 4400 zł od metra kwadratowego. Nieco drożej jest na białostockim rynku pierwotnym – tutaj przeciętna stawka za metr wynosi 5000 zł.
Minimalnie tańsze mieszkania znajdziemy natomiast w stolicy województwa warmińsko – mazurskiego, Olsztynie, gdzie średnio oferenci na rynku mieszkań używanych oczekują za metr kwadratowy około 4300 zł.
Na poziomie cenowym mieszkań ze stolic województw wschodnich jest również Opole. Tutaj w WGN przeciętnie za lokal używany trzeba zapłacić 4200 – 4300 zł od metra. Podobne stawki z rynku wtórnego obowiązują w Katowicach – tu również jest to nieco ponad 4000 zł.
Średnia cenowa dla rynku wtórnego tych trzech wyżej wymienionych lokalizacji, wynosi w WGN 4450 zł, gdy tymczasem średnia dla największych miast kształtuje się na poziomie 6500 zł. Oznacza to, że przeciętnie mieszkania w stolicach województw ściany wschodniej i Śląska są, w porównaniu do największych miast, tańsze o ponad 30 procent.
Taka wysoka różnica może zaskakiwać, ale są miejsca, gdzie jest jeszcze taniej i to dużo. Takim rodzynkiem, w środku kraju, tradycyjnie już pozostaje Łódź. W tym dużym mieście, o bogatej historii, za mieszkanie używane trzeba w WGN zapłacić około 3540 zł od metra. Tu przepaść do największych rynków jest jeszcze szersza. Mieszkania w Łodzi są tańsze aż o 46 procent.
Przykładowo – można wymienić kilka ofert z centralnych, łódzkich lokalizacji, które zaskakują bardzo niskimi cenami, jak na porównywalne miejsca w miastach typu Kraków czy Wrocław.
Taką lokalizacją będzie łódzkie Śródmieście. Za mieszkanie przy ulicy Piotrkowskiej, czyli centralnej, najbardziej znanej arterii miasta, oferent życzy sobie 179 tys. zł. Chodzi o lokal 51 – metrowy. Cena daje stawkę 3600 zł za metr kwadratowy!
Zaskakująco tanie są nawet mieszkania, reklamowane jako „wysoki standard”, o powierzchni odpowiadającej apartamentom. Dla przykładu – 147 metrową nieruchomość, położoną również w centralnej lokalizacji, oferent chce sprzedać po cenie metra wynoszącej także 3600 zł.
Natomiast chyba najtańszą lokalizacją w ogóle, spośród wszystkich stolic województw w Polsce, po raz kolejny okazują się dwie stolice województwa lubskiego: Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra. Zwłaszcza to pierwsze miasto cechują bardzo niskie ceny mieszkań.
W Gorzowie, na podstawie ogłoszeń z WGN, średnie stawki za metr kwadratowy z rynku wtórnego wynoszą około 2900 – 3000 zł. Przegląd ofert potwierdza, że rzeczywiście jest bardzo tanio.
Dla przykładu: za niecałe 200 tys. zł, można tam kupić mieszkanie 4 – pokojowe, o powierzchni 84 metrów kwadratowych. Nieruchomość jest w dobrym standardzie. Cena metra w tym przypadku wynosi zaledwie niecałe 2400 zł! We Wrocławiu czy Krakowie tej wielkości lokal kosztowałby około 400 – 500 tys. zł.
Nieco droższe, ale również bardzo konkurencyjne są mieszkania w Zielonej Górze. Tutaj średnio za nieruchomości używane oferenci oczekują 3500 zł/ m kw. Przykładowa oferta to lokal o powierzchni blisko 50 metrów, w dobrym standardzie, w cenie niecałych 4 tys. zł za metr kwadratowy.
Przegląd ofert ze stolic regionów pokazuje, że na cenowej mapie Polski właściwie nic się nie zmienia. Na poziom cen wpływa kilka zmiennych: ogólny poziom zarobków w danych lokalizacjach, liczba inwestycji, zapotrzebowanie – liczba klientów, tendencje migracyjne i oczywiście postrzegana atrakcyjność miejsca.
Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że miasta typu Wrocław, Kraków, Trójmiasto czy Warszawa „wysysają" coraz częściej młodych ludzi z innych, nawet dużych miast, które jednak nie są postrzegane, jako tak pro-rozwojowe i dynamiczne. To wszystko przy słabym popycie i mniejszym zapotrzebowaniu przekłada się na niższe ceny. Prym wiodą tu niezmiennie Gorzów Wielkopolski, Zielona Góra i Łódź – gdzie za metr kwadratowy mieszkania trzeba zapłacić nawet mniej niż 3500 zł. Z kolei w stolicach województw ściany wschodniej oraz na Śląsku będzie to średnio nieco mniej niż 4500 zł od metra.
Marcin Moneta / Dział Analiz WGN
O nadużywaniu pojęcia „apartament" pisaliśmy już wielokrotnie. Oferenci lubują się w tym określeniu, tymczasem bardzo często ich apartamenty nie spełniają podstawowego wymogu prawdziwych apartamentów, tzn. są zbyt małe. Przyjmuje się umownie, że apartament, czyli mieszkanie gwarantujące prestiż i wygodę, powinien mieć przynajmniej około 90 m kw. Przegląd ofert pokazuje, że nawet mieszkania o połowę mniejsze są często nazywane apartamentami. Co więcej – niejednokrotnie takie apartamenty nie spełniają innych wymogów, tzn. nie są położone w centralnych, prestiżowych lokalizacjach, bądź też brak im dodatkowych udogodnień (np. ochrona budynku, monitoring, garaż podziemny, sauna itp.).
Jako, że nazwa ‘wysoki standard’ bardzo często przewija się wraz z nazwą apartament, spróbujemy określić, co ten wysoki standard właściwie znaczy i ile kosztuje.
Oczywiście po tzw. wysokim standardzie można oczekiwać przede wszystkim tego, że kupujący nie będzie musiał ponosić żadnych nakładów finansowych, związanych z remontem czy naprawami w mieszkaniu, ale to za mało, bowiem oznaczać on powinien także, że wykończenie lokalu stoi na bardzo wysokim poziomie, zarówno pod względem użytych materiałów, jak i jakości wykonania. Co więcej – wysoki standard będzie się wiązał także z lokalizacją mieszkania i dodatkowymi udogodnieniami.
Przegląd ofert sprzedaży mieszkań, pokazuje jednak, że określenie to bywa bardzo różnie rozumiane.
Średnia cena metra kwadratowego apartamentów, których stan techniczny określono jako: wysoki standard, wynosi w WGN 6218 zł. Takich ofert jest ponad 30, ale zaledwie połowa z nich spełnia warunek powierzchni, czyli ma ponad 90 m kw.
Więc jako apartament o wysokim standardzie określono np. 48 – metrowe mieszkanie na warszawskim Mokotowie. Oferent zachwala, że lokal jest po generalnym remoncie, użyto dobrej jakości materiałów (nie dowiadujemy się jednak jakich) itp. Cena nawet jak na Warszawę nie jest niska, to ponad 9000 zł za metr kwadratowy.
To jednak niewiele w porównaniu do innej oferty warszawskiej, gdzie ów „wysoki standard” wyceniono aż na… 20 tys. zł za metr. Tyle właśnie oferujący chce za 112 – metrowe mieszkanie w samym centrum, bo na warszawskim Śródmieściu. Można powiedzieć, że w tym przypadku i warunek powierzchni i lokalizacji prawdziwego apartamentu jest spełniony. Lokal mieści się około 300 metrów od parku saskiego. Oferent informuje, że podłoga składa się z litych, dębowych, olejowanych desek, są też duże okna i wysoka loggia.
W Rzeszowie jedno z mieszkań na sprzedaż, określane jako apartament o wysokim standardzie, o powierzchni 66 m kw. wyceniono na 460 tys. zł, co daje 7000 zł za metr kwadratowy. Jest to stawka o wiele powyżej średnich cen dla tej lokalizacji (około 4500 zł/ mkw.).
Oferent wymienia, że w mieszkaniu użyto dobrych materiałów: gładź gipsowa, glazura; podłogi - parkiet, terakota. Okna: drewniane z roletami zewnętrznymi antywłamaniowymi.
W cenie mieszkania jest też: kuchnia- w zabudowie w pełni wyposażona (lodówka, płyta indukcyjna, zmywarka) , łazienka mini SPA- salon kąpielowy: prysznic z systemem masaży oraz deszczownicą oraz wanna z kompleksem hydromasaży (ozonoterapia, światło terapia), trzy szafy przesuwne w zabudowie, pozostała część wyposażenia do uzgodnienia.
Wysoki standard często też przewija się odnośnie ogłoszeń sprzedaży zwykłych mieszkań (nie apartamentów). Takich ogłoszeń w WGN jest ponad 170.
Średnio za mieszkanie o wysokim standardzie z rynku wtórnego trzeba zapłacić 4200 zł za metr kwadratowy. Cena jest wyższa od średniej cenowej mieszkań używanych o około 800 zł za metr, czyli o 23 proc.
Rozpiętość tego, co rozumieją oferenci przez wysoki standard jest bardzo duża. Np. w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie mieszkania są jednymi z najtańszych wśród miast wojewódzkich, za wysoki standard oferent uważa panele podłogowe, nowe okna PCV i terakotę w łazience. Tego rodzaju „luksus” wyceniono tam na 3163 zł/ m kw.
Podobne cechy „wysokiego standardu” wymienia jeden z oferentów ze Słupska, który za 215 tys. zł chce sprzedać 52 – metrowe mieszkanie (4100 zł/ m kw.). Informuje, że na ścianach mieszkania są gładzie, w pokojach podłoga pokryta wysokiej klasy panelami, w łazience kafle,terakota i nowa armatura sanitarna. Stolarka okienna PCV.
Jak więc widzimy – definicji „wysokiego standardu” jest zapewne tyle, co samych ogłoszeń. Bardzo często – szczególnie w przypadku mieszkań zwykłych, z segmentu popularnego, oferenci próbują dodać sobie prestiżu i określają jako „wysoki standard” elementy wyposażenia uważane dziś już za „standard”, który nie jest niczym specjalnym. Bo przecież okna PCV już na nikim nie robią wrażenia, podobnie jest w przypadku paneli podłogowych, nowego białego montażu, czy terakoty.
W odniesieniu do tego typu ogłoszeń „wysoki standard” należy odczytywać po prostu jako dobrą jakość mieszkania, ale na przeciętnym poziomie.
Z kolei prawdziwy „wysoki standard” najczęściej wiąże się z wysoką ceną i określa nie tylko rodzaj użytych materiałów, ale sam komfort mieszkania. Więc w apartamentach o wysokim standardzie raczej spotkamy podłogi z litej deski, a okna nowe – tyle, że duże i drewniane. Do tego zapewniony powinien być duży metraż i inne udogodnienia, np. sauna, wanna z hydromasażem itp. Nie mówiąc już oczywiście o powierzchni mieszkania i prestiżowej lokalizacji.
Podsumowując: tak jak nazwa apartament, tak i wysoki standard funkcjonują na naszym rynku jako pojęcia – klucze, pod którymi może kryć się bardzo wiele znaczeń. Generalnie mieszkania określane jako o wysokim standardzie są droższe o około 20 proc. , jednak niekoniecznie spełniają warunki owego wysokiego standardu. Często – wśród zwykłych mieszkań tak określa się po prostu lokale świeżo wyremontowane, gdzie materiały są nowe, ale nie są one już same w sobie niczym wyjątkowym.
Marcin Moneta / Dział Analiz WGN
O nadużywaniu pojęcia „apartament" pisaliśmy już wielokrotnie. Oferenci lubują się w tym określeniu, tymczasem bardzo często ich apartamenty nie spełniają podstawowego wymogu prawdziwych apartamentów, tzn. są zbyt małe. Przyjmuje się umownie, że apartament, czyli mieszkanie gwarantujące prestiż i wygodę, powinien mieć przynajmniej około 90 m kw. Przegląd ofert pokazuje, że nawet mieszkania o połowę mniejsze są często nazywane apartamentami. Co więcej – niejednokrotnie takie apartamenty nie spełniają innych wymogów, tzn. nie są położone w centralnych, prestiżowych lokalizacjach, bądź też brak im dodatkowych udogodnień (np. ochrona budynku, monitoring, garaż podziemny, sauna itp.).
Jako, że nazwa ‘wysoki standard’ bardzo często przewija się wraz z nazwą apartament, spróbujemy określić, co ten wysoki standard właściwie znaczy i ile kosztuje.
Oczywiście po tzw. wysokim standardzie można oczekiwać przede wszystkim tego, że kupujący nie będzie musiał ponosić żadnych nakładów finansowych, związanych z remontem czy naprawami w mieszkaniu, ale to za mało, bowiem oznaczać on powinien także, że wykończenie lokalu stoi na bardzo wysokim poziomie, zarówno pod względem użytych materiałów, jak i jakości wykonania. Co więcej – wysoki standard będzie się wiązał także z lokalizacją mieszkania i dodatkowymi udogodnieniami.
Przegląd ofert sprzedaży mieszkań, pokazuje jednak, że określenie to bywa bardzo różnie rozumiane.
Średnia cena metra kwadratowego apartamentów, których stan techniczny określono jako: wysoki standard, wynosi w WGN 6218 zł. Takich ofert jest ponad 30, ale zaledwie połowa z nich spełnia warunek powierzchni, czyli ma ponad 90 m kw.
Więc jako apartament o wysokim standardzie określono np. 48 – metrowe mieszkanie na warszawskim Mokotowie. Oferent zachwala, że lokal jest po generalnym remoncie, użyto dobrej jakości materiałów (nie dowiadujemy się jednak jakich) itp. Cena nawet jak na Warszawę nie jest niska, to ponad 9000 zł za metr kwadratowy.
To jednak niewiele w porównaniu do innej oferty warszawskiej, gdzie ów „wysoki standard” wyceniono aż na… 20 tys. zł za metr. Tyle właśnie oferujący chce za 112 – metrowe mieszkanie w samym centrum, bo na warszawskim Śródmieściu. Można powiedzieć, że w tym przypadku i warunek powierzchni i lokalizacji prawdziwego apartamentu jest spełniony. Lokal mieści się około 300 metrów od parku saskiego. Oferent informuje, że podłoga składa się z litych, dębowych, olejowanych desek, są też duże okna i wysoka loggia.
W Rzeszowie jedno z mieszkań na sprzedaż, określane jako apartament o wysokim standardzie, o powierzchni 66 m kw. wyceniono na 460 tys. zł, co daje 7000 zł za metr kwadratowy. Jest to stawka o wiele powyżej średnich cen dla tej lokalizacji (około 4500 zł/ mkw.).
Oferent wymienia, że w mieszkaniu użyto dobrych materiałów: gładź gipsowa, glazura; podłogi - parkiet, terakota. Okna: drewniane z roletami zewnętrznymi antywłamaniowymi.
W cenie mieszkania jest też: kuchnia- w zabudowie w pełni wyposażona (lodówka, płyta indukcyjna, zmywarka) , łazienka mini SPA- salon kąpielowy: prysznic z systemem masaży oraz deszczownicą oraz wanna z kompleksem hydromasaży (ozonoterapia, światło terapia), trzy szafy przesuwne w zabudowie, pozostała część wyposażenia do uzgodnienia.
Wysoki standard często też przewija się odnośnie ogłoszeń sprzedaży zwykłych mieszkań (nie apartamentów). Takich ogłoszeń w WGN jest ponad 170.
Średnio za mieszkanie o wysokim standardzie z rynku wtórnego trzeba zapłacić 4200 zł za metr kwadratowy. Cena jest wyższa od średniej cenowej mieszkań używanych o około 800 zł za metr, czyli o 23 proc.
Rozpiętość tego, co rozumieją oferenci przez wysoki standard jest bardzo duża. Np. w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie mieszkania są jednymi z najtańszych wśród miast wojewódzkich, za wysoki standard oferent uważa panele podłogowe, nowe okna PCV i terakotę w łazience. Tego rodzaju „luksus” wyceniono tam na 3163 zł/ m kw.
Podobne cechy „wysokiego standardu” wymienia jeden z oferentów ze Słupska, który za 215 tys. zł chce sprzedać 52 – metrowe mieszkanie (4100 zł/ m kw.). Informuje, że na ścianach mieszkania są gładzie, w pokojach podłoga pokryta wysokiej klasy panelami, w łazience kafle,terakota i nowa armatura sanitarna. Stolarka okienna PCV.
Jak więc widzimy – definicji „wysokiego standardu” jest zapewne tyle, co samych ogłoszeń. Bardzo często – szczególnie w przypadku mieszkań zwykłych, z segmentu popularnego, oferenci próbują dodać sobie prestiżu i określają jako „wysoki standard” elementy wyposażenia uważane dziś już za „standard”, który nie jest niczym specjalnym. Bo przecież okna PCV już na nikim nie robią wrażenia, podobnie jest w przypadku paneli podłogowych, nowego białego montażu, czy terakoty.
W odniesieniu do tego typu ogłoszeń „wysoki standard” należy odczytywać po prostu jako dobrą jakość mieszkania, ale na przeciętnym poziomie.
Z kolei prawdziwy „wysoki standard” najczęściej wiąże się z wysoką ceną i określa nie tylko rodzaj użytych materiałów, ale sam komfort mieszkania. Więc w apartamentach o wysokim standardzie raczej spotkamy podłogi z litej deski, a okna nowe – tyle, że duże i drewniane. Do tego zapewniony powinien być duży metraż i inne udogodnienia, np. sauna, wanna z hydromasażem itp. Nie mówiąc już oczywiście o powierzchni mieszkania i prestiżowej lokalizacji.
Podsumowując: tak jak nazwa apartament, tak i wysoki standard funkcjonują na naszym rynku jako pojęcia – klucze, pod którymi może kryć się bardzo wiele znaczeń. Generalnie mieszkania określane jako o wysokim standardzie są droższe o około 20 proc. , jednak niekoniecznie spełniają warunki owego wysokiego standardu. Często – wśród zwykłych mieszkań tak określa się po prostu lokale świeżo wyremontowane, gdzie materiały są nowe, ale nie są one już same w sobie niczym wyjątkowym.
Marcin Moneta / Dział Analiz WGN
Atelier Kupisza oferuje modę dla osób niezależnych i świadomych swojego stylu. Po jego propozycje chętnie sięgają również znani i lubiani. Loft37.pl to wspólny projekt Joanny Trepki i Pauliny Ady Kalińskiej. Znakiem rozpoznawczym marki jest wysoka jakość materiałów, ręczne wykonanie, dbałość o najdrobniejszy szczegół oraz niepowtarzalność – każdy klient ma możliwość wyboru koloru, faktury materiału oraz dodania do zamawianego obuwia czegoś od siebie, według własnego pomysłu. Marka zdobyła prestiżowe wyróżnienie Doskonałość Roku Twój Styl w kategorii Buty Popularne - Debiut Roku.Centrum Handlowe Klif powstało w Gdyni w 1996 roku. Jego właścicielem jest Paige Investments, a zarządcą BNP Paribas Real Estate.
Atelier Kupisza oferuje modę dla osób niezależnych i świadomych swojego stylu. Po jego propozycje chętnie sięgają również znani i lubiani. Loft37.pl to wspólny projekt Joanny Trepki i Pauliny Ady Kalińskiej. Znakiem rozpoznawczym marki jest wysoka jakość materiałów, ręczne wykonanie, dbałość o najdrobniejszy szczegół oraz niepowtarzalność – każdy klient ma możliwość wyboru koloru, faktury materiału oraz dodania do zamawianego obuwia czegoś od siebie, według własnego pomysłu. Marka zdobyła prestiżowe wyróżnienie Doskonałość Roku Twój Styl w kategorii Buty Popularne - Debiut Roku.Centrum Handlowe Klif powstało w Gdyni w 1996 roku. Jego właścicielem jest Paige Investments, a zarządcą BNP Paribas Real Estate.
Aldesa będzie realizować projekt pn. „Wykonanie budynku laboratoryjnego Centrum Badań i Rozwoju Technik Bezpieczeństwa Procesów Pracy i Środowiska (Tech-Safe-Bio) Centralnego Instytutu Ochrony Pracy - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie”. Koszt inwestycji wyniesie 25 825 111,79 PLN netto. W ramach inwestycji powstanie budynek laboratoryjny przy ulicy Czerniakowskiej w Warszawie wraz ze stacją transformatorową i sieciami wewnętrznymi. Bryła budynku składać się będzie z 2 części: budynku głównego (pow. zabudowy 1 551,50 m2) i Laboratorium Badań Drgań Mechanicznych (pow. zabudowy 158,30 m2). Oba obiekty zostaną dostosowane do charakteru istniejącej zabudowy i otaczającego ją terenu. W nowym budynku powstaną specjalistyczne stanowiska badawcze, które dzięki odpowiedniej kubaturze pomieszczeń uzyskają wymagane przepisami i podyktowane specyfiką warunki do prowadzenia badań.Rozpoczęcie inwestycji planowane jest na listopad 2013 roku, natomiast zakończenie nastąpi w maju 2015 roku.
Aldesa jest spółką-córką hiszpańskiej firmy budowlanej Aldesa Group, która została utworzona w Madrycie w 1969 roku. W Polsce firma powstała w 2007 roku i działa na terenie całego kraju, jako generalny wykonawca obiektów w sektorze energetycznym, przemysłowym i ekologicznym, budownictwie kubaturowym oraz infrastrukturze drogowej.
Aldesa będzie realizować projekt pn. „Wykonanie budynku laboratoryjnego Centrum Badań i Rozwoju Technik Bezpieczeństwa Procesów Pracy i Środowiska (Tech-Safe-Bio) Centralnego Instytutu Ochrony Pracy - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie”. Koszt inwestycji wyniesie 25 825 111,79 PLN netto. W ramach inwestycji powstanie budynek laboratoryjny przy ulicy Czerniakowskiej w Warszawie wraz ze stacją transformatorową i sieciami wewnętrznymi. Bryła budynku składać się będzie z 2 części: budynku głównego (pow. zabudowy 1 551,50 m2) i Laboratorium Badań Drgań Mechanicznych (pow. zabudowy 158,30 m2). Oba obiekty zostaną dostosowane do charakteru istniejącej zabudowy i otaczającego ją terenu. W nowym budynku powstaną specjalistyczne stanowiska badawcze, które dzięki odpowiedniej kubaturze pomieszczeń uzyskają wymagane przepisami i podyktowane specyfiką warunki do prowadzenia badań.Rozpoczęcie inwestycji planowane jest na listopad 2013 roku, natomiast zakończenie nastąpi w maju 2015 roku.
Aldesa jest spółką-córką hiszpańskiej firmy budowlanej Aldesa Group, która została utworzona w Madrycie w 1969 roku. W Polsce firma powstała w 2007 roku i działa na terenie całego kraju, jako generalny wykonawca obiektów w sektorze energetycznym, przemysłowym i ekologicznym, budownictwie kubaturowym oraz infrastrukturze drogowej.
średnia ocen: 4,5