Domy są ciągle za drogie dla przeciętnego kupującego, który obecnie dużo większą wagę przykłada do kosztów ogrzewania itp. Niewiele dzieje się też na rynku pierwotnym domów. W ofercie deweloperskiej stanowią one zaledwie kilka procent – chodzi o podmiejskie szeregówki czy domy w zabudowie bliźniaczej. Rynku pierwotnego w żaden sposób nie rozruszał program MDM. Szczątkowa liczba wniosków o dopłaty dotyczyła domów, a ogromna większość mieszkań.

Z danych WGN wynika natomiast, że podaż na rynku wtórnym przekracza popyt nawet 30 – krotnie. Wszystko dlatego, że oferta w dużej mierze nie jest dostosowana do oczekiwań klientów.

Największą popularnością cieszą się domy małe – 100 – 150 metrów kwadratowych, na działkach o powierzchni do 1000 mkw. Poszukujący są gotowi zapłacić za taką nieruchomość do 600 tys. zł w granicach dużych miast i 450 tys. poza nimi.

Niewielkie domy parterowe z poddaszem to obecnie najbardziej poszukiwany format. Obecny klient, który może sobie pozwolić na przebieranie w ofertach i zwraca szczególną uwagę – oprócz sezonowych kosztów ogrzewania – także na kwestię energooszczędności domów, rodzaju materiałów z których zostały wykonane itp. Jak wiadomo od 2021 roku mają  wejść w życie rygorystyczne przepisy, zgodnie z którymi wszystkie nowe budynki w krajach członkowskich będą musiały spełniać wyśrubowane wymagania zużycia energii.

Wcześniej, bo od 2018 r. takie standardy będą musiały spełniać budynki publiczne. Od 9 marca 2015 wejdą w Polsce w życie przepisy, które mają dostosowywać nasze prawo do wymogów unijnych w tym zakresie.

Ustawa wprowadza wymóg wykonywania świadectw energetycznych dla wszystkich większych, już istniejących budynków o powierzchni przekraczającej 500 m2 i 250 m2 - w przypadku budynków zajmowanych przez administrację publiczną. Bez tego nie będzie możliwa ich sprzedaż lub wynajęcie.

Z obowiązku certyfikacji energetycznej są zwolnione natomiast domy budowane na prywatny użytek (jeśli jednak dom ma być sprzedany – musi być sporządzony certyfikat), a także zabytkowe kamienice, kościoły czy budynki mieszkalne użytkowane nie dłużej niż przez 4 miesiące w roku.

Zbliżający się termin dostosowania polskiego prawa do wymogów unijnych sprawia, że już teraz na rynku wyraźnie widać osłabienie popytu na domy budowane w przestarzałej technologii, z okresu PRL, czy lat 90. które nie były modernizowane pod względem energetycznym. Słabszy popyt na domy z dekady lat 90 wynika również z ich powierzchni. W tamtym okresie budowano raczej duże budynki, nierzadko 300 – 400 metrowe, na które dziś nie ma popytu.

Jak przedstawiają się ceny domów na rynku wtórnym w lutym 2015?

Na podstawie ofert zamieszczanych w WGN możemy powiedzieć, że przeciętnie, w granicach dużych miast wynoszą one około 4700 – 5500 zł/ mkw. Droższe są oczywiście dobre, centrale lokalizacje i stolica, gdzie ceny potrafią sięgać powyżej 6000 zł/ mkw. Za 170 metrowe domy na Bemowie oferenci oczekują niejednokrotnie powyżej 1 mln zł, co daje cenę 5800 zł. W Gdańsku jedną z droższych lokalizacji pozostaje Wrzeszcz, gdzie 200 metrowe domy również mogą kosztować około miliona złotych. We Wrocławiu takie lokalizacje to m.in. Biskupin i Śródmieście.

W gminach na granicach wielkich miast stawki są nieco niższe – mieszczą się w przedziale 3500 – 4200 zł od metra. Przeciętne ceny 150 metrowych domów wynoszą około 500 – 550 tysięcy złotych. W mniejszych miastach wojewódzkich średnie cenowe nie odbiegają zasadniczo od siebie – niezależenie od regionu kraju. Metr kwadratowy domu jednorodzinnego wynosi około 2700 – 2900 zł.

Jak już  wspomnieliśmy – ceny ofertowe maleją wraz ze wzrostem powierzchni nieruchomości oraz jej wiekiem. Najtańsze są domy z okresu PRL – średnio o około 10 – 15 proc. niżej wyceniane od stawek przeciętnych.

Wykres 1 – średnie ceny ofertowe 150 mkw. domu na rynku wtórnym - w stolicach województw i poza nimi


 

Teresa Michniak, Dział Analiz WGN