Przez pojęcie mieszkania bezczynszowego rozumiemy nieruchomość, która nie ma żadnej administracji – z tego powodu mieszkańcy nie opłacają czynszów. Jest to oczywiście wymierna oszczędność – miesięcznie nawet 600 – 700 zł. Brak czynszu nie oznacza jednak, że w budynkach, gdzie są takie mieszkania nie trzeba sprzątać, czy wynosić śmieci. Nic samo się nie zrobić. Różnica polega na tym, że wszystkie te kwestie opłacają bezpośrednio sami mieszkańcy, to oni się między sobą dogadują i organizują wszystkie poszczególne rzeczy potrzebne dla utrzymania nieruchomości.

By wspólnych problemów było jak najmniej deweloperzy oferują mieszkania bezczynszowe najczęściej w specjalnie zaprojektowanych budynkach, gdzie mieszkań jest mało i każde ma np. osobne wyjście na ogródek itp. W ten sposób albo całkowicie się likwiduje, albo minimalizuje tzw. części wspólne.

Na rynku wtórnym z mieszkaniami bezczynszowymi mamy najczęściej do czynienia w kamienicach.

Nawet jednak w budynkach zupełnie pozbawionych części wspólnych nie da się uniknąć kosztów. Trzeba wynająć firmę od wywozu śmieci, zimą odśnieżać chodnik przy budynku i usuwać sople itp.

Jak już powiedzieliśmy – te wszystkie kwestie regulują między sobą mieszkańcy. Wynika z tego, że jedną z ważniejszych spraw w mieszkaniach bezczynszowych będzie zgodna grupa sąsiedzka, która wypracuje porozumienie. Wystarczy, by jeden z sąsiadów nie zgodził się na planowane inicjatywy i już jest problem. W „zwykłych” wspólnotach mieszkaniowych, można takiego sąsiada „przegłosować”, tutaj nie.

Druga sprawa – nie obejdzie się bez sąsiedzkiego zaangażowania. Żyjąc w budynku z tradycyjną administracją i płacąc czynsz mamy jednocześnie bardzo wiele rzeczy z głowy. Kwestie takie jak sprzątanie, odśnieżanie, wywózka śmieci nas po prostu nie interesują. Mamy też do kogo się zwrócić, jeśli w budynku np. dojdzie do awarii. Dzięki profesjonalnej administracji możemy liczyć na szybką reakcję. Za to wszystko płacimy w czynszu.

I tu dochodzimy do kolejnego problemu mieszkań bezczynszowych. Każdy – nawet nowy i pozbawiony części wspólnych – budynek prędzej czy później będzie wymagał remontu, lub spotka go jakaś awaria.

W takiej sytuacji mieszkańcy zwykłych wspólnot czy spółdzielni mają poduszkę finansową uzbieraną z sukcesywnie płaconego funduszu remontowego. Co miesiąc część naszego czynszu idzie właśnie na ten cel i dzięki temu wspólnota ma za co przeprowadzać remont.

Pieniędzy wpłacanych na fundusz „nie widzimy” ale one się gromadzą.

W budynkach bezczynszowych, gdzie nie ma żadnej administracji, nie ma oczywiście również funduszu remontowego. Nagła awaria może okazać się więc bardzo bolesna, albo wręcz nie do przeskoczenia dla naszych finansów, gdy przyjdzie nam wyłożyć kilka, czy kilkanaście tysięcy złotych na remont. Nie trzeba przypominać, że jeśli nie ma zgody sąsiedzkiej, może być o to tym bardziej ciężko.

Decydując się na mieszkanie bezczynszowe należy więc zapoznać się dokładnie nie tylko z sąsiadami i „układami” panującymi w budynku, ale również i przede wszystkim ze stanem technicznym obiektu. Jeśli remont był dawno temu, a budynek jest stary, nasza oszczędność czynszu może okazać się fikcją. Z drugiej strony, jeśli celujemy w nowe budownictwo – teoretycznie przez przynajmniej kilka lat nie powinno być problemu.

Podsumowując – na pewno brak czynszu oznacza realną, wymierną oszczędność, której nie można nie docenić. Z pewnością również zaangażowani i zgodni mieszkańcy będą w stanie taniej, niż przy zwykłej administracji, załatwić wszystkie potrzebne rzeczy dla utrzymania budynku. Nie można jednak wychodzić z założenia, że mieszkanie bezczynszowe oznacza, że nie będziemy ponosić żadnych kosztów. Jest to mylne wyobrażenie. Od kosztów utrzymania takiej nieruchomości z pewnością nie uciekniemy. Tylko od nas zależy jak one będą duże.