W wielu miastach tablic “Na sprzedaż” przybywa jak grzybów po deszczu, oferując domy po 10 tysięcy dolarów i poniżej. Jeszcze dwa lata temu te same domy były sprzedawane po cenie dziesięciokrotnie wyższej.

W skrajnych przypadkach, dom można kupić już za jednego dolara. Dzisiaj za tego samego dolara w Ameryce można kupić puszkę pepsi w McDonalds, używaną kasetę filmową w sąsiednim sklepiku lub dom jednorodzinny w Detroit.

Ten fakt świadczy najlepiej jak przygnębiający jest obraz rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, szczególnie w dużych miastach. Pomimo wielkiego zastoju na rynku pierwotnym i wtórnym, rynek tzw. “foreclosed properties”, czyli nieruchomości odebranych przez banki i agencje rządowe, prosperuje jak żaden inny sektor.


Niedawno, pośrednik w Detroit w stanie Michigan, tylko jednego dnia sprzedał 30 domów temu samemu nabywcy. “Przychodzą do biura i kupują w dużych ilościach, nie jeden, ale 50, 100, 1000”, mówi pośrednik. Większość są to inwestorzy zagraniczni, którzy przyjeżdżają z Niemiec, Anglii, Bliskiego Wschodu czy Australii. Jeszcze rok temu zainteresowanie inwestorów z Europy było stosunkowo małe, dzisiaj sytuacja  drastycznie sie zmieniła. Przyjeżdżają i wykupują wszystko, co jest dostępne, tanie i w miarę w dobrym stanie. 
Detroit, miasto kiedyś prosperujące wielkim przemysłem samochodowym, miało bardzo wysoki odsetek mieszkańców posiadających własne domy – jeden z najwyższych w USA, i w odróżnieniu od innych wielkich miast amerykańskich, to nie wieżowce, a domy jednorodzinne dominowały i dalej dominują w jego krajobrazie. Detroit i okolice stały się bardzo popularne wśród inwestorów ze względu na dużą podaż domów na rynku i drastyczny spadek ich wartości, o wiele większy niż w innych rejonach Ameryki. Oczywiście, nie tylko Detroit przyciąga inwestorów, inne wielkie miasta jak Chicago, Nowy York, Atlanta czy Miami są tak samo “atrakcyjne” i oferują tysiące tanich  nieruchomości dla nabywców.

Typowy zagraniczny inwestor szuka dzisiaj miejsca na lokatę swojego kapitału – w odróżnieniu od lat poprzednich, kiedy to inwestowano w duże firmy deweloperskie z myślą o szybkim zarobku. Dzisiejszy inwestor jest bardziej cierpliwy i skłonny czekać, aż ceny nieruchomości znów zaczną wzrastać.

Patrząc w przyszłość
Wszelkie prognozy na przyszłość są bardzo trudne, nikt nie jest w stanie przewidzieć czy rynek nieruchomości osiągnął już “dołek”, czy też ceny będą dalej spadać. Bardzo interesujący wskaźnik, który jest pomocny przy przewidywaniach cen na przyszłość to “kontrakty terminowe”. W roku 2006, firma Chicago Mercantile Exchange, zaczęła oferować analizy rynków regionalnych używając powyższego wskaźnika. Pomaga to spekulantom na rynku cen nieruchomości handlować akcjami w danym rejonie. Przykładowo, kwietniowe akcje cen nieruchomości dla Miami na Florydzie są sprzedawane
w granicach 218 dolarów, natomiast kontrakty terminowe na listopad bieżącego roku są w granicach 175 dolarów. Jeżeli przyjmiemy, że jest to wiarygodny miernik przyszłych cen nieruchomości, oznacza to, że ceny w Miami i okolicach spadną następne 20 procent tylko w bieżącym roku. Czyli możemy stwierdzić, że kryzys na rynku nieruchomości wcale nie minął i ceny będą dalej spadać, szczególnie w takich rejonach jak Floryda, Las Vegas, Phoenix czy San Diego.

Szansa nie tylko dla inwestorów
Obecna sytuacja na rynku stwarza doskonałą okazję kupna nieruchomości nie tylko dla inwestorów, ale dla wszystkich, którzy szukają domu czy mieszkania i dysponują czasem np. dla osób blisko wieku emerytalnego. Jeżeli ktoś na bieżąco śledzi sytuację na rynku i jest w miarę elastyczny odnośnie miejsca zamieszkania, to na pewno jest to dla niego świetny okres na zakup.
Ceny są niższe o 30 do 40 procent w niektórych rejonach w porównaniu z rokiem 2006 i w dalszym ciągu mają tendencję spadkową. W tak popularnych stanach jak Floryda, Arizona czy Nevada, gdzie jest duża koncentracja populacji w wieku emerytalnym, ceny tylko w bieżącym roku spadły o 20-25 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Nikt nie wie, gdzie jest ten przysłowiowy “dołek”, ale na pewno obecnie jest to optymalny czas na kupno, zwłaszcza dla osób z gotówką, dla których stopy procentowe czy coraz trudniejszy dostęp do kredytów nie mają znaczenia. Ceny nieruchomości w Stanach Zjednoczonych osiągnęły taki poziom, że wielu potencjalnym inwestorom czy nabywcom coraz trudniej przechodzić obok obojętnie i ignorować to zjawisko.

John Budz
Reality Executives, Chicago, USA
Źródło: Property Jornal Polska Giełda Nieruchomości 04-05/09