Aleksander Scheller
Prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości
 

Czy naprawdę klęska w nieruchomościach ? 

Dzisiaj rzeczywistość kreują media. Żyjemy w świecie news-ów i mocnych komunikatów. Tytuły w stylu: Rynek nieruchomości padł! Deweloperzy rwą włosy z głowy!  Pośrednicy głodują i szukają nowego zajęcia! – to tylko niektóre tytuły prasowych i internetowych serwisów. Jak to jest naprawdę?

Prawdą jest, że mijający rok był okresem głębokiego kryzysu amerykańskiego rynku nieruchomości i wychłodzenia tegoż rynku w Europie i w naszym pięknym kraju. A.D. 2008 był też rokiem obfitującym w spektakularne wydarzenia, zwroty i nieoczekiwane zamiany miejsc. Jednym słowem wiele się działo. Spróbujmy podsumować te barwne dwanaście miesięcy dwa tysiące ósmego roku. Z góry przepraszam za wiele uproszczeń, ale przejrzystość tekstu jest dla mnie ważniejsza niż zagłębianie się w szczegóły. A więc...
Szybki wzrost cen mieszkań w latach 2006 i 2007 spowodował lawinowy dopływ kapitałów na rynek nieruchomości, co doprowadziło do równie szybkiego wzrostu podaży mieszkań oferowanych przez deweloperów. Naturalnym następstwem zmian w relacji popytu i podaży była korekta cen mieszkań, która rozpoczęła się w roku 2007, niezdecydowanie występowała do sierpnia b.r., wyraźnie zaznaczając się we wrześniu i październiku. Listopad i grudzień to miesiące wzmocnienia tego ujemnego trendu.
Jednakże, mimo hiobowych wieści z USA i znacznego wychłodzenia gospodarki światowej, spadek cen na polskim rynku nieruchomości w roku 2008 w stosunku do roku 2007 nie przekroczył 10%. To przyzwoita i spokojna korekta.
Niestety, dzisiaj rzeczywistość kreują media. Żyjemy w świecie news-ów i mocnych komunikatów. Tytuły w stylu: Rynek nieruchomości padł! Deweloperzy rwą włosy z głowy!  Pośrednicy głodują i szukają nowego zajęcia! – to tylko niektóre tytuły prasowych i internetowych serwisów. Jak to jest naprawdę?
Otóż mamy okres trzeźwienia i budzenia się ze snu o potędze polskiego rynku nieruchomości. Popyt rzeczywiście ma tendencję ujemną. Polacy hamują swoje zapędy konsumpcyjne, zastanawiają się nad celowością życia na kredyt i zaczynają się bać utraty pracy. Naturalną konsekwencją tych zjawisk jest spadek optymizmu społecznego i spadek popytu na rynku mieszkaniowym. Deweloperzy jeszcze się trzymają, lecz czeka nas „wiosna prawdy 2009”. Słabsi gracze rynku nieruchomości właśnie na wiosnę utracą zdolność finansowania inwestycji. W drugim kwartale przyszłego roku wysypią się problemy, upadłości, wymuszone sprzedaże i windykacje. Będzie to też czas okazji na dobre zakupy na rynku nieruchomości.
Rok 2009 będzie rokiem interwencji państwa w rynek nieruchomości i budownictwo. Bez programów zasilających zarówno deweloperów, jak i system bankowy w celu ożywienia kredytów hipotecznych nie powstrzyma się dalszego wychłodzenia popytu na rynku mieszkaniowym. Brak interwencji może poskutkować zapaścią i depresją całej polskiej gospodarki. Na szczęście programy takie są w przygotowaniu i wkrótce rozpocznie się ich realizacja.
W związku z tym można przewidywać, że w nadchodzącym roku spadek cen mieszkań (który niewątpliwie będzie miał miejsce) nie będzie zbyt wysoki i utrzyma się w granicach minus 10%.
Rok 2008 to również osiemnasty rok wolnego rynku nieruchomości w Polsce. Jednakże rynek ten jest niezupełnie wolny, bo w jego ramach funkcjonuje kuriozalna ustawa, zwana ustawą o ochronie praw lokatorów. Ten akt prawny krępuje samorządy terytorialne, właścicieli nieruchomości i samych lokatorów. Ustawa jest szkodliwa dla rynku i pora ją zmienić, jeśli polski rynek mieszkaniowy ma się nadal rozwijać.
W upływającym 2008 roku Polska Federacja Rynku Nieruchomości we współpracy z Pentorem  rozpoczęła cykliczne i wielosegmentowe  badania krajowego rynku. Pierwsze badanie wykonane i opracowane w październiku b.r. dotyczyło wizerunku społecznego pośrednika w obrocie nieruchomościami. Obiegowy wizerunek społeczny pośrednika nieruchomościowego jest, delikatnie mówiąc, średni. Pośrednikowi daleko do pozycji społecznej lekarza, naukowca, czy np. prawnika. Z badań wyłania się zaskakujący obraz. Otóż klienci, którzy korzystali z usług tej branży są niezwykle zadowoleni z obsługi. Ponad 80% badanych w tej grupie jest zadowolona i skorzystałaby ponownie z usługi, gdyby zaszła taka potrzeba. Konkluzja jest jedna – polscy pośrednicy w obrocie nieruchomościami to znakomicie przygotowani i rutynowani fachowcy. Zachęcam do odwiedzenia strony www.pfrn.pl i zapoznania się z wynikami tych ważnych i pionierskich badań polskiego rynku nieruchomości.  
Wszystkim czytelnikom „Property Journal – Polskiej Giełdy Nieruchomości” życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz nieustającego pasma sukcesów rodzinnych i zawodowych w 2009 roku.


Podsumowanie sytuacji na rynku mieszkaniowym w 2008 roku.







Kazimierz Kirejczyk
Prezezes REAS

Rok 2008 na polskim  rynku mieszkaniowym zaczął się w mieszanych nastrojach. Przez kilka lat, od początku 2004 roku do połowy 2007 roku, na rynku mieszkaniowym w największych polskich miastach mieliśmy do czynienia z wyraźną nadwyżką popytu nad podażą. Ceny rosły, a pomimo to mieszkania wciąż sprzedawały się jak świeże bułki. Liczbę mieszkań dostępną dla lokalnych nabywców ograniczali kupujący pakiety mieszkań zagraniczni spekulanci. To był z pewnością „rynek dewelopera”.
W połowie 2007 roku klimat zmienił się dość wyraźnie: z rynku zniknęli nabywcy spekulacyjni, wysokie ceny i rosnące stopy procentowe utrudniły dużej części Polaków zakup mieszkania, część z nich ruszyła na zakupy mieszkań oferowanych przez spekulantów, inni – postanowili samodzielnie budować podmiejskie domy jednorodzinne, a przy tym media zaczęły zapowiadać spadki cen. Nastał okres „rynku klienta”.
Na początku 2008 roku wydawało się, że ta faza potrwa jeszcze dość długo. Inflacja w kraju rosła, a wraz z nią stopy procentowe, można było także spodziewać się powolnego spadku produkcji, najpierw u eksporterów, potem w firmach produkujących na krajowy rynek. Deweloperzy mieli mieć coraz większe kłopoty w pozyskiwaniu kredytów na budowę, ale banki miały – przy coraz wyższych stopach procentowych i ostrzejszych procedurach – nadal udzielać kredytów hipotecznych na zakup mieszkań. Jednak oficjalne prognozy i informacje dotyczące stanu polskiej gospodarki były pozytywne: kolejny rok miał być nadal rokiem dość wyraźnego wzrostu gospodarczego, bezrobocie nadal malało, a rosnące płace niwelowały częściowo rosnące koszty obsługi kredytów hipotecznych.
Przez pierwsze trzy kwartały rynek mieszkań w największych polskich miastach zachowywał się zgodnie z ostrożnymi prognozami. Ceny ofertowe nowych mieszkań zaczęły pomału spadać, zaś deweloperzy zaczęli wyhamowywać nowe inwestycje. Liczba mieszkań w ofercie, która najszybciej wzrosła w IV kwartale 2007 dalej rosła, choć już nie tak szybko, przekraczając we wszystkich dużych miastach wielkość przeciętnej rocznej produkcji w ostatnich latach. Choć globalna liczba transakcji nie zmalała już istotnie w porównaniu z drugą połową 2007 roku, to w porównaniu z początkiem ubiegłego roku liczba sprzedawanych mieszkań w relacji do oferty znajdującej się na rynku spadła pięcio-sześciokrotnie. Taki też był zapewne spadek tempa sprzedaży w przeciętnej inwestycji. Oczywiście, sytuacja poszczególnych inwestorów bardzo się różniła: podczas gdy w relatywnie najtańszych inwestycjach spadek tempa sprzedaży był zaledwie dwu- dwuipółkrotny, w wielu najdroższych inwestycjach o wąskiej grupie potencjalnych nabywców sprzedaż prawie zamarła. Część inwestorów realizujących lub planujących inwestycje w drogich śródmiejskich lokalizacjach zaczęła prace nad przeprojektowaniem powierzchni mieszkaniowych na biurowe,  inni wstrzymali realizację części lub całości przedsięwzięć.
Ale najtrudniejszy moment przyszedł w końcu września. To co wydawało się – i z jednej strony słusznie – zaletą polskiego systemu finansowania budownictwa, czyli finansowanie kredytów hipotecznych z depozytów banków i środków pożyczanych na rynku międzybankowym, okazało się, wobec światowego kryzysu zaufania, naszym przekleństwem. Po raz pierwszy w dość krótkim, kilkunastoletnim okresie naszej transformacji, banki nie tylko zaczęły odmawiać kredytu deweloperom, ale także – ich klientom. To już nie był ani rynek dewelopera, ani klienta. Nastała faza „rynku banku” a sytuacja płynnościowa wielu firm zaczęła być niepokojąca.
W konsekwencji zahamowania kredytowania w październiku i listopadzie liczba transakcji zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym bardzo zmalała. Niepewności na rynku nieruchomości towarzyszą jednocześnie niepokojące sygnały co do przyszłej sytuacji gospodarczej kraju. Prawdopodobny wydaje się szybki spadek tempa wzrostu, a wiele firm sygnalizuje rozpoczęcie procesu zwolnień grupowych. Niepewna staje się nawet pozycja polskiej złotówki, co znacznie podnosi ryzyko zadłużania się w innych walutach. W tej sytuacji nawet ci, których stać na kredyt, wolą zapewne wstrzymać się z decyzją do czasu, gdy przyszłość stanie się bardziej przewidywalna.      
Na początku grudnia, gdy powstaje niniejsza opinia, bardzo trudno jest formułować prognozy dotyczące przyszłości. Każdy kolejny tydzień przynosi nowe prognozy, z reguły bardziej pesymistyczne niż poprzednie. Mamy jednocześnie świadomość, że aktualne dane statystyczne ukazują historyczny obraz zwalniającej gospodarki i że dopiero pierwsza połowa przyszłego roku przyniesie wskaźniki ilustrujące dziś zachodzące procesy, zarówno w skali przedsiębiorstw, jak i całego kraju. Jedno jest pewne: nadchodzący rok będzie dla polskich deweloperów najtrudniejszym w ciągu kilkunastu lat istnienia branży, będzie mniej transakcji i mniej rozpoczynanych mieszkań. Sytuacja poszczególnych firm deweloperskich może być bardzo zróżnicowana w zależności od ceny gruntu, kosztów budowy, poziomu przedsprzedaży, kapitałów właścicieli – i postawy banku finansującego przedsięwzięcie. O ile rząd nie podejmie inicjatyw zapewniających dopływ finansowania, to będziemy świadkami upadku wielu firm deweloperskich.
W długofalowym wymiarze, po doświadczeniach 2008 roku, poważnie ucierpi wizerunek banków jako instytucji zaufania publicznego. Wśród Polaków powróci ostrożne podejście do zadłużania się, co będzie powodowało wolniejszy wzrost popytu wówczas, gdy stopy procentowe zaczną spadać i gdy gospodarka zacznie się znów rozwijać. Po stronie banków nastąpi zapewne powrót do dawnych zasad udzielania kredytów hipotecznych, kiedy to niezbędny był znaczący wkład własny, zaś dochody rodzin były analizowane dość ostrożnie.
Jedną z ważniejszych konsekwencji obecnego kryzysu będzie także zapewne konstatacja, że model zaspokajania potrzeb mieszkaniowych Polaków, w którym każda rodzina może mieć własne mieszkanie kupione za kredyt, okazał się iluzją. 


Rynki nieruchomości jako element globalnej koniunktury gospodarczej

 

 



Jacek Kolibski

Prezydent Europejskiego Instytutu Nieruchomości

 
Mijający rok okazał się fatalny dla inwestorów giełdowych na całym śweicie. Giełdami w Nowym Yorku, Tokio czy Londynie w ostatnich miesiącach wstrząsały kolejne informacje o spadkach, które zwykłych śmiertelników przyprawiały o palpitacje serca. Wielu drobnych inwestorów w ciągu ostatnich miesięcy straciło wiele ze swoich oszczędności, a wielkie fundusze, które z natury rzeczy powinny najlepiej bronić oszczędności, okazały się bezradne wobec fali kryzysu na rynkach finansowych. Niestety kryzys rynków finansowych, bez względu na zapowiedzi polityków, nie ominął państw starej i nowej Europy.  Rządy państw Unii Europejskiej budowały naprędce kolejne programy ratowania swoich rynków finansowych, banków inwestycyjnych i zwiększały gwarancje wkładów depozytowych dla obywateli. Kryzys nie ominął też państw nowej Europy, a dotknął szczególnie mniejsze kraje, mniej odporne na światowe wahania na rynkach finansowych. Bank Światowy oraz inne banki centralne europejskie zasilały mld EURO  i USD poszczególne instytucje finansowe, byle tylko zachować sprawność całego systemu. W Polsce kryzys finansowy ostatniego roku znamy bardziej  z opisów, relacji i zamierzeń NBP oraz rządu , które również przygotowały programy ochrony polskiego systemu bankowego. Efektem tych procesów jest widoczne już spowolnienie gospodarki światowej, w tym europejskiej, a decyzje rządu korygujące PKB próbują dostosować polską gospodarkę do sytuacji światowej. Na tym tle można postawić pytanie, jak rynki nieruchomości, które w USA stały się jednym ze źródeł kryzysu, zachowują się w państwach europejskich?
Niewątpliwie przegrzana koniunktura  na rynku budownictwa mieszkaniowego wraz z problemami związanymi z finansowaniem deweloperów i ich klientów spowodowały poważne ograniczenie w zakresie budowy mieszkań i obrotu nieruchomościami. Zewsząd słychać glosy deweloperów, którzy już liczą straty spowodowane zatrzymanymi inwestycjami lub takimi, których rozpocząć nie sposób, choć były przygotowane przez lata. Ministerstwo Infrastruktury próbuje szukać instrumentów, którymi można by pobudzić pierwotny rynek mieszkaniowy angażując w to banki i  gminy.
Analitycy już na początku roku przestrzegali, że ceny nieruchomości w Polsce daleko odbiegają od potencjalnej siły nabywczej zwykłego klienta. Ale wówczas na rynku reguły gry i poziom cen ustalały fundusze inwestycyjne, które zachłannie kontraktowały realizacje jak największej ilości mieszkań po cenie nawiązującej raczej do poziomu akceptowalnego przez zagraniczne fundusze inwestycyjne i ich klientów. Tak więc spirala cen i popytu nakręcała się niejako samoistnie. I byłoby jak w pięknym kolorowym śnie, gdyby nie bolesne i gwałtowne przebudzenie. Wahadło koniunktury wychyliło się w druga stronę i inwestorzy liczą straty. Deweloperzy, producenci materiałów
budowlanych, instytucjonalni inwestorzy kuszą na nowo klientów promocjami, obniżkami i innymi zachętami, aby sprzedać własne produkty. Skala obniżek nie jest jeszcze tak znacząca, aby miała istotny wpływ na poziom cen na rynku nieruchomości, ale okres zimowy zawsze powoduje spadek cen.
W okresie gwałtownej zmiany koniunktury rynki nieruchomości, mimo wszystko, wykazują większą stabilizację niż rynki akcji, papierów wartościowych, agresywnych funduszy inwestycyjnych.  I tak jest w tym kryzysie. Mieszkania, domy, parcele, choć straciły na wartości w stosunku do cen z okresu boomu inwestycyjnego, to przecież wciąż są czymś rzeczywistym i posiadają wartość użytkową, zaspokajają jakieś potrzeby, a więc chronią swoją wartość. Ta wartość nie jest już wyrazem optymizmu inwestorów, ale odpowiada realnej lokalnej sile nabywczej przeciętnego klienta. To więcej niż bezwartościowe kupony akcji czy obligacji funduszy inwestycyjnych. I w tym tkwi alternatywa rynku nieruchomości dla inwestorów na innych rynkach finansowych  w okresie kryzysu.
Gdyby analizować rynek nieruchomości pod względem ilości transakcji, choć zdominowany przez pierwotny i wtórny rynek mieszkaniowy, to przecież inne jego segmenty mają się całkiem dobrze i w dalszym ciągu są nie tylko alternatywą, ale i szansą dla inwestorów. Wielkie międzynarodowe firmy na polskim rynku inwestują w centra logistyczne – Panattoni, ProLogis, Parkridge – a ich przedstawiciele wciąż analizują kolejne propozycje nowych inwestycji. Zaplecze polskiej gospodarki, choć nieco spowolnione, wymaga dalszej rozbudowy zaplecza infrastruktury pomocniczej. Powierzchnie komercyjne, biurowe, handlowe, realizowane ciągle jeszcze w oparciu o nieco tylko skorygowane prognozy inwestycyjne sprzed kryzysu, są kolejną szansą dla podtrzymania koniunktury na rynku nieruchomości.
Rządowy program wsparcia gospodarki budzi nadzieje na podtrzymanie koniunktury gospodarczej, o ile zostanie uchwalony, a jego instrumenty wdrożone w życie, natomiast uczestnicy rynku nieruchomości dzięki swojej elastyczności staną się jej istotnym elementem.
Komitet do Spraw Finansowania Nieruchomości  przy Związku Banków Polskich zorganizował w dniach 4-5 grudnia 2008 w Warszawie V Kongres Finansowania Nieruchomości w Europie Środkowowschodniej. Jest to ważne wydarzenie mijającego roku z udziałem wielu znakomitych ekspertów europejskich, wybitnych specjalistów polityki mieszkaniowej i rynków nieruchomości m.in. Annika Lamberta, Sekretarza Generalnego Europejskiej Federacji Hipotecznej oraz Hansa Joachima Dubela, specjalisty z zakresu podatków dotyczących rynku nieruchomości. Obok ekspertów europejskich w konferencji uczestniczyli przedstawiciele polskiego sektora bankowego, nieruchomościowego, a wśród nich dr Władysław Brzeski, członek  Rady Fundacji Europejskiego Instytutu Nieruchomości,
dr Zbigniew Krysiak, Przewodniczący Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości ZBP, oraz Zdzisław Sokal, członek Zarządu NBP.  Organizacja Kongresu to kolejny dowód na to, jak ważne są rynki nieruchomości wraz z całym otoczeniem bankowym, finansowym i produkcyjnym w podtrzymaniu koniunktury gospodarczej.
Rok 2008 dla wielu firm był kolejnym dobrym rokiem gospodarczym, choć spowolnienie koniunktury na pewno wpłynie na poziom inwestycji w całej Europie, w tym i w Polsce, bo nie jesteśmy wyspą otoczoną szczelnym kordonem ochronnym. W ostatnich miesiącach przekonaliśmy się, że stanowimy element globalnej gospodarki ze wszystkimi dobrymi i złymi tego konsekwencjami. Integracja w ramach Unii Europejskiej, szukanie wspólnych środków zaradczych przez teoretyków i praktyków gospodarczych na polu naukowym bądź praktycznym, w tym politycznym, pozwala z większym optymizmem patrzeć na 2009 rok.

 

Śląsk i Zagłębie po latach zmieniają swoje oblicze.

 

 



Jan Juda

Universal Nieruchomości Katowice

 
Na pokopalnianych i pohutniczych terenach rosną nowe osiedla, jakże odmienne od dawnych blokowisk z wielkiej płyty. Nikogo już nie dziwi, że ludzie mieszkają w wiekowej wieży ciśnień, a obiady spożywa się w restauracji, mieszczącej się w starym górniczym szybie. Żywotnym problemem aglomeracji stało się pozyskanie nowych gruntów pod budownictwo. I w tym kontekście zawetowanie przez prezydenta R. P. ustawy odrolniającej grunty w miastach z pewnością osłabi tempo i dynamikę zachodzących zmian.
2008 rok to również spadek liczby transakcji kupna-sprzedaży, spowodowany głównie kryzysem ekonomicznym. Dotknął on przede wszystkim segmentu mieszkań. Zawyżenie przez banki kryteriów w przyznawaniu kredytów hipotecznych ostudziło zapał ludzi do szybkich zakupów.
Cena metra kwadratowego w Katowicach na rynku wtórnym wynosi obecnie ok. 4 tysiące złotych i ma raczej tendencję spadkową. Niewiele drożej płaci się za metr kwadratowy u developera. Coraz większe znaczenie dla kupujących ma lokalizacja osiedla. Preferowane są te lepiej skomunikowane z miejscem pracy, szkoły dziecka, itp.
Mała ilość działek budowlanych stanowi znaczącą barierę dla budownictwa indywidualnego. Do braku planu zagospodarowania przestrzennego dochodzą także powszechnie występujące na Śląsku szkody górnicze.
Za dobrą działkę w Katowicach trzeba dziś zapłacić ok. 200 – 500 zł/m2, a w mniejszych miastach takich jak Będzin, Piekary Śląskie o połowę mniej. Ze Śląska tradycyjne szlaki wypoczynkowe prowadzą na świeże powietrze, w Beskidy. Pięknieją kurorty takie jak Ustroń, Wisła, Szczyrk. Ceny nowych mieszkań w Wiśle wynoszą ok. 7-8 tysięcy zł/m2, w Ustroniu ok.
4-6 tysięcy zł/m2. Ewenementem było wybudowanie przez Spółdzielnię Mieszkaniową w Ustroniu kilkudziesięciu nowych apartamentów w cenie ok. 3 tysięcy zł/m2 i dla szczęśliwych nabywców był to także znakomity interes. Dużo sprzedawaliśmy także beskidzkich działek. Ceny w Wiśle, Ustroniu wahają się od 150 – 300 zł/m2, choć za Kubalanką, w Istebnej można już mieć widokową działkę za 40 zł/m2.
Ostatnio miałem przyjemność być na szkoleniu zawodowym z Stowarzyszeniu. Bardzo wysoka frekwencja młodych ludzi świadczyła również o tym, że następują zmiany pokoleniowe naszej branży. I to jest najbardziej optymistyczny akcent 2008 roku.

Rok 2008 na rynku budownictwa.




Ryszard Jędrzejczak
prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów


Ogólnoświatowe załamanie gospodarki sprawia, że wszyscy z niepokojem patrzą w przyszłość. Również uczestnicy rynku budowlanego zadają sobie pytanie, jaki będzie rok 2009?
Wiele wskazuje na to, że nie będzie to rok jednakowy dla wszystkich w branży. Kluczem jest tu finansowanie inwestycji. Firmy zaangażowane w projekty finansowane ze środków publicznych (np. infrastrukturalne), dodatkowo wspierane środkami Unii Europejskiej, kryzys odczują mniej dotkliwie. Możliwe także, że spadek cen materiałów i kosztów robocizny poprawi ich wyniki ekonomiczne i tym samym umożliwi, trudny w innych warunkach,  skok rozwojowy.
W gorszej sytuacji są pozostali, budujący dla przemysłu, czy też budownictwo mieszkaniowe. Mimo, że obecne już spowolnienie jest faktem, to nie sposób przewidzieć precyzyjnie jak długo będzie się utrzymywać. Branża budowlana od 1989 roku zdążyła doświadczyć już kilku kryzysów o różnej intensywności, stąd warto zwrócić uwagę, że informacje o światowym kryzysie finansowym spowodowały, że wielu polskich inwestorów zapobiegliwie wstrzymało nowe inwestycje, co pozwoliło uniknąć kłopotów związanych z przymusem wycofywania się w trakcie realizacji. Może to zaowocować np. bardzo zmniejszoną podażą mieszkań już nawet w 2009r. Jeśli zbiegłoby się to z powrotem banków do przyjaźniejszej polityki kredytowej, obniżką stóp procentowych, to kto wie, czy odłożony w tej chwili popyt na mieszkania nie wyprzedzi ograniczonej podaży, uruchamiając nową hossę.
Oczywiście jest to jedna z hipotez, natomiast pewne jest, że będzie to kolejny rok, w którym trzeba podejmować trudne decyzje. Od ich trafności i szybkości reakcji na zmieniające się warunki, będzie zależeć sukces. A dziś sukcesem jest przetrwanie na rynku.



Rok zrównoważonego rynku

 

 



Leszek Michniak

Prezes WGN Real Estate


Jak wynika z analizy danych ekonomicznych, w Polsce w III kwartale 2008 zadłużenie kredytami hipotecznymi sięgało 12% PKB, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej proporcja ta wynosiła 50% PKB; problemy z regulowaniem kredytów ma tylko 1,4% polskich kredytobiorców, wliczając w to również kredyty konsumpcyjne, a więc nie związane z branżą nieruchomości. Banki działające w Polsce nigdy nie były skore do „beztroskiego” pożyczania dużych pieniędzy – co mogą poświadczyć kredytobiorcy inwestycyjni – a wprowadzone, szczególnie w drugim półroczu 2008 roku, profilaktyczne obostrzenia w udzielaniu kredytów hipotecznych chronią rynek kredytów przed nieprzewidzianymi zapaściami.

Rok 2008, a zwłaszcza trzeci i czwarty kwartał, na rynku nieruchomości należy więc oceniać w kategoriach korekty i stabilizacji, a nie kryzysu, jak nazywają to niektórzy. Dwa poprzednie lata, a zwłaszcza 2006, doprowadziły do spekulacyjnych podwyżek cen, zarówno w sektorze mieszkaniowym, jak i nieruchomości komercyjnych. W miastach o największym napływie inwestorów zagranicznych, tzn. w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, jak również w części Trójmiasta – w Gdyni i Sopocie, ceny mieszkań i apartamentów na rynku pierwotnym, jak i wtórnych, wzrosły o 60 – 80%. W przypadku nieruchomości inwestycyjnych, a zwłaszcza terenów pod budownictwo o bardzo dobrych lokalizacjach, nawet o 400%. W innych dużych miastach, jak Poznań, Gdańsk, Łódź i Katowice, wzrosty cen mieszkań były znacznie niższe – na poziomie 30-40%, a terenów nawet o 250%. Wysoki pułap cen stopniowo ostudził popyt, a kolejne podwyżki oprocentowania kredytów hipotecznych oraz obostrzenia ze strony banków, wychłodziły go dodatkowo. Już od połowy 2007 roku we wszystkich dużych miastach nastąpiła stabilizacja cen, a następnie powolna korekta w dół. W tych „najdroższych” miastach, na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, korekty sięgnęły minus 18 – 22% dla rynku wtórnego i pierwotnego, a dla niektórych nieruchomości inwestycyjnych nawet minus 50%. Zdecydowanie zmalała liczba zakupów mieszkań w celach inwestycyjnych – kupowane mieszkania przeznaczane są przede wszystkim na potrzeby własne nabywców lub, w przypadku odpowiedniej lokalizacji, na wynajem.

Sytuację uzupełniają następujące dane (wg badań analityków WGN):

  • o 30% zmalała liczba ogółu transakcji przeprowadzonych w 2008 roku przez około 500 agentów Grupy WGN, w porównaniu do liczby transakcji przeprowadzonych przez 420 agentów w 2007 roku, jednak wartość obrotu została utrzymana na podobnym poziomie w wyniku większego udziału transakcji dotyczących rynku komercyjnego,
  • do 20% dochodziły obniżki cen ofertowych mieszkań w wyniku negocjacji transakcyjnych w 2008 roku, podczas gdy w 2007 było to 3-4%, wobec obniżenia w IV kwartale 2008 roku wartości złotego w stosunku do euro nieruchomości komercyjne w przeliczeniu na euro tym samym staniały
  • o 18-20%, stając się bardziej atrakcyjne dla inwestorów zagranicznych, co zwiększyło ich udział w transakcjach na polskim rynku.


Trudno jest prognozować jednoznacznie przyszłość rynku nieruchomości. Obecnie RPP rozważa obniżki stóp procentowych na przestrzeni 2009 roku, ale też nie mówi się o złagodzeniu kryteriów udzielania kredytów, a od tego zależy popyt. Można przypuszczać, że przez kolejne 2 lata na rynku wtórnym i pierwotnym podaż mieszkań przekraczać będzie zdecydowanie popyt. W 2009 roku mogą następować w tym kolejne spadki cen o 5-15% w zależności od uwarunkowań lokalnych, by w 2010 osiągnąć stabilny poziom.

Najbliższe lata mogą okazać się czasem dobrych zakupów, zwłaszcza na rynku nieruchomości komercyjnych, na którym obecnie odnotowuje się utrzymanie stałego popytu, choć nieco mniejszego niż w poprzednim okresie boomu. Tu także można spodziewać się korekty cen w dół (i to niekiedy wyższej niż na rynku mieszkaniowym) w ciągu kolejnych 12-18 miesięcy, w wyniku zwiększania się podaży nieruchomości, między innymi nabytych uprzednio w celach spekulacyjnych, a wystawianych do ponownego obrotu. Trudno określić jednoznaczny poziom obniżek cen, ponieważ jest to zależne od rodzaju nieruchomości i ich atrakcyjności na lokalnych rynkach. Magnesem dla zagranicznych inwestorów może być dalszy spadek wartości złotego wobec euro, a tym samym realny spadek cen ofertowych tych nieruchomości w przeliczeniu na euro.

 

Rynek mieszkaniowy - jaka przyszłość ?




Miłosz Papst
Analityk Finansowy z firmy Doradcy24


Ceny mieszkań spadły od momentu wyhamowania sprzedaży w zeszłym roku o blisko 10-20%, jeżeli uwzględnimy wszelkiego rodzaju promocje częściowo kamuflujące obniżki. W takich warunkach warto zachować jednak umiar w prognozowaniu przyszłej sytuacji i dalszych obniżek. Oczywiście ograniczenia w dostępie do kredytu przystopują popyt na mieszkania we wszystkich segmentach i co najmniej w ciągu pierwszego kwartału trudno będzie liczyć na wzrosty ich cen. Z drugiej jednak strony również deweloperzy odczują trudności w finansowaniu projektów, co powinno ograniczyć w przyszłym roku podaż nowych mieszkań, a tym samym nieco zredukować skalę spadku cen w pierwszej połowie 2009. Osoby czekające na dalszą przecenę rzędu kilkudziesięciu procent mogą być w przyszłości zawiedzione. Obecna sytuacja stanowi więc optymalny moment na zakup nieruchomości, w szczególności już tych gotowych, których zakup nie wiąże się z ryzykiem tego, że deweloper budowy nie dokończy.
W przyszłości można spodziewać się zwiększonego udziału podaży mieszkań w segmencie popularnym oraz zlokalizowanych na obrzeżach miast – będzie to odpowiedź deweloperów na spadek zdolności kredytowej potencjalnych nabywców. Można także oczekiwać utrzymania się cen mieszkań wchodzących na rynek na poziomie do 10% niższym od średniej ceny rynkowej.

 

Bankowość hipoteczna: czas zmian.




Sławomir Waszek
Doradca Prestige w Banku Millennium S.A.


U podstaw kryzysu w amerykańskim, a następnie światowym systemie finansowym leży obniżenie wymogów związanych z udzielaniem kredytów hipotecznych w USA i wzrost wolumenu kredytów typu subprime, które charakteryzował brak weryfikacji podstawowych elementów świadczących o posiadaniu, lub nie, zdolności do spłaty zadłużenia. Banki udzielały kredytów nawet osobom nieposiadającym dochodów, stabilnego zatrudnienia, ani żadnych aktywów.
Lawina mających później miejsce wydarzeń - problemów amerykańskich kredytobiorców ze spłatą zaciągniętych zobowiązań, spadku cen nieruchomości, a następnie cen instrumentów finansowych opartych na amerykańskich kredytach hipotecznych doprowadziła wiele instytucji finansowych do potężnych strat, a nawet upadłości. Początkowo lokalne problemy wywołały zawirowania w systemie finansowym na całym świecie i doprowadziły do kryzysu zaufania na rynku międzybankowym. W efekcie, także na polskim rynku doszło do wzrostu kosztu pieniądza i ograniczenia akcji kredytowej przez polskie banki.
Na sile przybrały także postulaty polskich instytucji nadzorujących rynek finansowy, wzywające do większej ostrożności i bardziej konserwatywnego podejścia przy udzielaniu kredytów. W obliczu sytuacji powszechnej niepewności na światowych rynkach finansowych wiele banków z wyprzedzeniem zdecydowało się wprowadzić bardziej ostrożnościową politykę kredytową. Przy obecnej zmienności rynku aktualne oferowanie kredytów hipotecznych, a szczególnie kredytów w walutach obcych, jest obciążone znacznie wyższym ryzykiem, niż w latach poprzednich. W konsekwencji trwających nadal turbulencji na światowych rynkach finansowych wysoce prawdopodobne jest też spowolnienie tempa rozwoju polskiej gospodarki oraz wynikający z tego wzrost ryzyka pogorszenia się sytuacji materialnej (a co za tym idzie obniżenia zdolności kredytowej) kredytobiorców.
Z uwagi na fakt, iż banki – w tym także Millennium - nie chcą narażać Klientów na tak istotne ryzyka w nieprzewidywalnej sytuacji rynkowej, wiele z nich podjęło decyzję o wprowadzeniu zmian do oferty kredytów hipotecznych. Zmiany te mają prowadzić do ograniczenia finansowania przez Klientów potrzeb mieszkaniowych za pomocą bardziej ryzykownych kredytów walutowych, w tym przede wszystkim, cieszących się w ostatnich latach największą popularnością wśród Kredytobiorców, kredytów we frankach szwajcarskich.
Biorąc pod uwagę skalę, nie należy się raczej spodziewać, że ostatnie wydarzenia w sektorze bankowości hipotecznej mają charakter chwilowych zawirowań. W nadchodzących miesiącach banki, w tym także Millennium, chętniej będą udzielały kredytów w walucie krajowej i to właśnie w tej walucie Klienci mogą liczyć na korzystniejsze warunki kredytowania. Aktualnie Bank rekomenduje Klientom zaciąganie kredytów w złotych, ponieważ są one bezpieczniejsze z punktu widzenia Kredytobiorców z uwagi na brak ryzyka kursowego, które wzrosło w ostatnim czasie w związku z gwałtownymi wahaniami kursu CHF. Z szacunków Banku wynika, że w przyszłym roku w sektorze bankowości hipotecznej dominować będą właśnie kredyty złotowe. Niestety cechuje je wyższe oprocentowanie, a co za tym idzie wyższe miesięczne raty spłaty, co może ograniczyć popyt potencjalnych Klientów na kredyty i mieszkania. 

Źródło: Property Jornal Polska Giełda Nieruchomości 12-01/09