Są one dużo niższe niż w Krakowie. Oczekiwania były bardzo duże. Wraz z oddaniem autostrady wzrosnąć miało zainteresowanie krakowian mieszkaniami i działkami pod Tarnowem i w regionie. Trzy miesiące minęły i nic. Rynek ani drgnął, o czym świadczy chociażby mnogość ofert, którymi dysponują miejscowe biura nieruchomości.
Krakowianka Nina Adamczyk jeszcze do niedawna była przekonana, że po ślubie porzuci rodzinne miasto i zamieszka w Tarnowie. Powód był prosty. Cena. - Znalezienie dwupokojowego mieszkania w Krakowie do 200 tysięcy złotych, na dodatek po generalnym remoncie i jeszcze częściowo umeblowanego, to zadanie wręcz niewykonalne. A w Tarnowie żaden problem. W tym momencie mam już upatrzonych pięć ofert, spośród których na pewno wybrałabym coś dla siebie - twierdzi. Na przenosiny jednak się nie zdecydowała. Dwa tygodnie temu wspólnie z mężem wzięła dodatkowe 200 tys. złotych kredytu na poczet kupna nowego mieszkania w Krakowie. - Nie widzimy się z mężem niemal cały dzień. Codzienne dojazdy z Tarnowa do pracy zabierałyby nam dodatkowe dwie-trzy godziny z naszego wspólnego życia - argumentuje Nina. Tarnów to wciąż mało atrakcyjne dla mieszkańców innych miast miejsce do osiedlenia się na stałe. Brakuje tu przede wszystkim pracy, czego najlepszym przykładem jest już blisko 20 tysięcy zarejestrowanych w miejscowym pośredniaku bezrobotnych. O działki i domy pytają przede wszystkim emeryci, którzy na starość szukają spokojnej okolicy z ładnymi widokami, dobrym dojazdem, a przede wszystkim w bardzo atrakcyjnej dla nich cenie. Kierunek Tarnów wybiera z tego powodu coraz więcej mieszkańców śląskich miast i Krakowa po 60-tce, a także powracających do Polski po latach spędzonych za granicą, głównie w Stanach Zjednoczonych. 50-60-arową działkę z panoramą na całą okolicę w rejonie Ryglic, Zakliczyna czy Ciężkowic, gdzie najczęściej osiedlają się przyjezdni, można kupić już za 50 tysięcy złotych. Używany, kilkunastoletni dom na wsi (ok. 150 m.kw.), w dobrym stanie, kosztuje ok. 300 tys. zł.