Ze świata nieruchomości - strona 157

Dopłaty do kredytów mogą zostać uruchomione już w kwietniu

Rozmawiamy z Michałem Bonim, ministrem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Kiedy kredytobiorcy mogą spodziewać się uruchomienia rządowej pomocy w spłacie kredytu hipotecznego?
Prace nad projektem ustawy określającej warunki i zasady udzielania dopłat do kredytów hipotecznych przebiegają bardzo szybko. Będzie on gotowy do końca tego tygodnia albo do początku następnego. Później chcemy poprosić partnerów społecznych o szybkie konsultacje. Jeżeli zgodzą się na to, około 10 marca rząd mógłby przyjąć projektowane rozwiązania i przedstawić je parlamentowi. Gdyby parlament pracował nad ustawą w trybie pilnym, to przepisy mogłyby zacząć obowiązywać od II kwartału 2009 r. Jak widać, wszystko zależy od sprawnych konsultacji społecznych, a także od tempa prac parlamentu.
Kto będzie mógł skorzystać z dopłat do kredytów?
Z pomocy będą mogli skorzystać bezrobotni, którzy są zarejestrowani w urzędzie pracy. Oczywiście takie osoby muszą mieć kredyt hipoteczny poświadczony odpowiednim dokumentem. O wsparcie będą mogły ubiegać się wszystkie osoby zwolnione z pracy, oprócz tych, które zostały zwolnione w trybie dyscyplinarnym. Chodzi nam głównie o udzielenie pomocy osobom, które tracą zatrudnienie w wyniku zmian, zwolnień indywidualnych, grupowych, restrukturyzacji, co się oczywiście nasila w czasie kryzysu.

Tak więc skorzystają z nich także osoby, które zwolniły się z pracy w drodze porozumienia z pracodawcą?
Tak. Warto wziąć jednak pod uwagę to, że niektóre osoby odchodzą z zakładu pracy, bo są do tego zmuszone brakiem miejsca pracy, a zależy im na tym, aby na świadectwie pracowniczym była wzmianka o porozumieniu stron.

A co w przypadku kiedy bezrobotny kredytobiorca będzie miał dobrze zarabiającego małżonka? Jak ma wyglądać spłata państwowej pożyczki?

Rozmawiał Adam Makosz
Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Dopłaty do kredytów mogą zostać uruchomione już w kwietniu

Rozmawiamy z Michałem Bonim, ministrem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Kiedy kredytobiorcy mogą spodziewać się uruchomienia rządowej pomocy w spłacie kredytu hipotecznego?
Prace nad projektem ustawy określającej warunki i zasady udzielania dopłat do kredytów hipotecznych przebiegają bardzo szybko. Będzie on gotowy do końca tego tygodnia albo do początku następnego. Później chcemy poprosić partnerów społecznych o szybkie konsultacje. Jeżeli zgodzą się na to, około 10 marca rząd mógłby przyjąć projektowane rozwiązania i przedstawić je parlamentowi. Gdyby parlament pracował nad ustawą w trybie pilnym, to przepisy mogłyby zacząć obowiązywać od II kwartału 2009 r. Jak widać, wszystko zależy od sprawnych konsultacji społecznych, a także od tempa prac parlamentu.
Kto będzie mógł skorzystać z dopłat do kredytów?
Z pomocy będą mogli skorzystać bezrobotni, którzy są zarejestrowani w urzędzie pracy. Oczywiście takie osoby muszą mieć kredyt hipoteczny poświadczony odpowiednim dokumentem. O wsparcie będą mogły ubiegać się wszystkie osoby zwolnione z pracy, oprócz tych, które zostały zwolnione w trybie dyscyplinarnym. Chodzi nam głównie o udzielenie pomocy osobom, które tracą zatrudnienie w wyniku zmian, zwolnień indywidualnych, grupowych, restrukturyzacji, co się oczywiście nasila w czasie kryzysu.

Tak więc skorzystają z nich także osoby, które zwolniły się z pracy w drodze porozumienia z pracodawcą?
Tak. Warto wziąć jednak pod uwagę to, że niektóre osoby odchodzą z zakładu pracy, bo są do tego zmuszone brakiem miejsca pracy, a zależy im na tym, aby na świadectwie pracowniczym była wzmianka o porozumieniu stron.

A co w przypadku kiedy bezrobotny kredytobiorca będzie miał dobrze zarabiającego małżonka? Jak ma wyglądać spłata państwowej pożyczki?

Rozmawiał Adam Makosz
Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Dostaną 5 % więcej za działkę

Wyższe o 5 procent odszkodowanie za przejętą działkę pod budowę autostrady A4 między Szarowem i Tarnowem proponuje wojewoda małopolski. Właściciele nieruchomości mają czas na dopełnienie formalności z tym związanych do 12 marca tego roku.

Jak poinformowała w czwartek Joanna Sieradzka z biura prasowego wojewody małopolskiego, działki znajdujące się na trasie planowanej autostrady A4 przeszły na własność Skarbu Państwa na mocy decyzji lokalizacyjnej wydanej przez wojewodę małopolskiego Jerzego Millera. Decyzja została podtrzymana przez ministra infrastruktury i 10 lutego stała się ostateczna.

Pod budowę autostrady pomiędzy Szarowem i Tarnowem zajętych jest około 5 tys. działek, z czego do tej pory wykupiono blisko połowę.

Właściciele nieruchomości przeznaczonych do wykupu mają czas do 12 marca na dobrowolne wydanie nieruchomości. Ci, którzy zdążą złożyć stosowne oświadczenie w wyznaczonym terminie, mogą liczyć na podwyższenie odszkodowania o 5 proc. w stosunku do oszacowanej wartości nieruchomości.

Wysokość odszkodowania ustala wojewoda na podstawie wyceny rzeczoznawców wybranych w drodze zamówienia publicznego. Odszkodowanie wypłacane jest przez wojewodę ze środków Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Od wyceny można się odwoływać do ministra infrastruktury.

Krakowski oddział GDDKiA ogłosił już przetargi na budowę 57- kilometrowego odcinka autostrady A4 Kraków-Tarnów pomiędzy Szarowem i Tarnowem. Roboty budowlane mają się rozpocząć w drugiej połowie tego roku. Na wybudowanie autostrady wykonawcy będą mieli dwa lata od momentu podpisania umowy.

Nowy odcinek autostrady projektowany jest jako dwujezdniowa droga najwyższej klasy A. Każda z dwóch jezdni autostrady będzie miała dwa pasy ruchu o szerokości 3,75 m każdy, pas awaryjny (3 m) oraz pobocze gruntowe (1,25 m). Ponadto przewidziano rezerwę terenu dla dodatkowego trzeciego pasa ruchu po zewnętrznej stronie każdej jezdni. Na trasie autostrady powstaną cztery węzły autostradowe: Bochnia, Brzesko, Wierzchosławice, Krzyż. Zbudowanych zostanie sześć Miejsc Obsługi Podróżnych.

INTERIA.PL?PAP

Piątek, 27 lutego (06:00)

Dostaną 5 % więcej za działkę

Wyższe o 5 procent odszkodowanie za przejętą działkę pod budowę autostrady A4 między Szarowem i Tarnowem proponuje wojewoda małopolski. Właściciele nieruchomości mają czas na dopełnienie formalności z tym związanych do 12 marca tego roku.

Jak poinformowała w czwartek Joanna Sieradzka z biura prasowego wojewody małopolskiego, działki znajdujące się na trasie planowanej autostrady A4 przeszły na własność Skarbu Państwa na mocy decyzji lokalizacyjnej wydanej przez wojewodę małopolskiego Jerzego Millera. Decyzja została podtrzymana przez ministra infrastruktury i 10 lutego stała się ostateczna.

Pod budowę autostrady pomiędzy Szarowem i Tarnowem zajętych jest około 5 tys. działek, z czego do tej pory wykupiono blisko połowę.

Właściciele nieruchomości przeznaczonych do wykupu mają czas do 12 marca na dobrowolne wydanie nieruchomości. Ci, którzy zdążą złożyć stosowne oświadczenie w wyznaczonym terminie, mogą liczyć na podwyższenie odszkodowania o 5 proc. w stosunku do oszacowanej wartości nieruchomości.

Wysokość odszkodowania ustala wojewoda na podstawie wyceny rzeczoznawców wybranych w drodze zamówienia publicznego. Odszkodowanie wypłacane jest przez wojewodę ze środków Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Od wyceny można się odwoływać do ministra infrastruktury.

Krakowski oddział GDDKiA ogłosił już przetargi na budowę 57- kilometrowego odcinka autostrady A4 Kraków-Tarnów pomiędzy Szarowem i Tarnowem. Roboty budowlane mają się rozpocząć w drugiej połowie tego roku. Na wybudowanie autostrady wykonawcy będą mieli dwa lata od momentu podpisania umowy.

Nowy odcinek autostrady projektowany jest jako dwujezdniowa droga najwyższej klasy A. Każda z dwóch jezdni autostrady będzie miała dwa pasy ruchu o szerokości 3,75 m każdy, pas awaryjny (3 m) oraz pobocze gruntowe (1,25 m). Ponadto przewidziano rezerwę terenu dla dodatkowego trzeciego pasa ruchu po zewnętrznej stronie każdej jezdni. Na trasie autostrady powstaną cztery węzły autostradowe: Bochnia, Brzesko, Wierzchosławice, Krzyż. Zbudowanych zostanie sześć Miejsc Obsługi Podróżnych.

INTERIA.PL?PAP

Piątek, 27 lutego (06:00)

Bat na nieuczciwych najemców

Na temat ustawy o ochronie praw lokatorów mówi się wiele złego. Wszyscy wiedzą, że trzeba ją zmienić, ale jak dotąd nie podjęto konkretnych działań. Obecna sytuacja na rynku finansowym przekłada się na zmniejszenie dostępności kredytów hipotecznych, a co za tym bezpośrednio idzie - zmniejszenia popytu na mieszkania. Coraz większego znaczenia zaczyna więc nabierać segment mieszkań na wynajem. To skłoniło Ministerstwo Infrastruktury do poszukania rozwiązań mających na celu zlikwidowanie barier na prywatnym rynku wynajmu i ograniczenie szarej strefy. O jakie rozwiązania chodzi?

Nowe przepisy skierowane są do właścicieli mieszkań, którzy uzyskują dochody z ich wynajmu. Wielu z nich "omija" obowiązujące przepisy i zawiera umowy najmu "na czarno". Proponowane przez Ministerstwo rozwiązania mają rozwiązać ten problem.

Projekt ustawy z dnia 17 lutego 2009 roku na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego (obowiązywało ono już w polskim systemie prawnym, później jednak zostało z niego wyłączone). Taką umowę będzie mógł zawrzeć tylko właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną i nie prowadzi działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali. Umowa będzie mogła być zawarta wyłącznie na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 10 lat, a właściciel w terminie 14 dni od jej podpisania zgłasza ten fakt naczelnikowi urzędu skarbowego, właściwemu ze względu na położenie nieruchomości.

Dla właścicieli najważniejsze będzie łatwiejsze usunięcie niechcianego lokatora. Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. W myśl nowych przepisów właściciel będzie miał prawo zażądać w formie pisemnej opróżnienia lokalu po upływie czasu, na jaki została zawarta umowa lub po jej wypowiedzeniu. W żądaniu tym powinna być podana przyczyna ustania stosunku najmu, jak i termin opróżnienia lokalu, ale nie może być on krótszy niż siedem dni od doręczenia żądania najemcy. Wynajmujący nie ma przy tym obowiązku zapewnienia lokalu socjalnego, zamiennego czy pomieszczenia tymczasowego.

Ministerstwo Infrastruktury zaproponowało również obniżenie stawki podatku zryczałtowanego. Teraz obowiązują stawki: 8,5 % - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20% - po przekroczeniu tej kwoty. Osoby fizyczne, które zdecydują się skorzystać z najmu okazjonalnego będą płaciły niższą, jednolitą stawkę podatku ryczałtowego - 5%.

Nowe rozwiązania wpłyną na uporządkowanie rynku najmu nieruchomości prywatnych oraz na ograniczenie szarej strefy, której skala na polskim rynku jest dość duża. Wynajmujący będą mieć większe pole manewru. Oby potrafili z tego korzystać w sposób rozsądny i pamiętali, że umowę zawierają dwie strony i każda z nich powinna być traktowana poważnie.

Małgorzata Kędzierska

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Wynajem.pl

Czwartek, 26 lutego (13:23)

Bat na nieuczciwych najemców

Na temat ustawy o ochronie praw lokatorów mówi się wiele złego. Wszyscy wiedzą, że trzeba ją zmienić, ale jak dotąd nie podjęto konkretnych działań. Obecna sytuacja na rynku finansowym przekłada się na zmniejszenie dostępności kredytów hipotecznych, a co za tym bezpośrednio idzie - zmniejszenia popytu na mieszkania. Coraz większego znaczenia zaczyna więc nabierać segment mieszkań na wynajem. To skłoniło Ministerstwo Infrastruktury do poszukania rozwiązań mających na celu zlikwidowanie barier na prywatnym rynku wynajmu i ograniczenie szarej strefy. O jakie rozwiązania chodzi?

Nowe przepisy skierowane są do właścicieli mieszkań, którzy uzyskują dochody z ich wynajmu. Wielu z nich "omija" obowiązujące przepisy i zawiera umowy najmu "na czarno". Proponowane przez Ministerstwo rozwiązania mają rozwiązać ten problem.

Projekt ustawy z dnia 17 lutego 2009 roku na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego (obowiązywało ono już w polskim systemie prawnym, później jednak zostało z niego wyłączone). Taką umowę będzie mógł zawrzeć tylko właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną i nie prowadzi działalności gospodarczej w zakresie wynajmowania lokali. Umowa będzie mogła być zawarta wyłącznie na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 10 lat, a właściciel w terminie 14 dni od jej podpisania zgłasza ten fakt naczelnikowi urzędu skarbowego, właściwemu ze względu na położenie nieruchomości.

Dla właścicieli najważniejsze będzie łatwiejsze usunięcie niechcianego lokatora. Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. W myśl nowych przepisów właściciel będzie miał prawo zażądać w formie pisemnej opróżnienia lokalu po upływie czasu, na jaki została zawarta umowa lub po jej wypowiedzeniu. W żądaniu tym powinna być podana przyczyna ustania stosunku najmu, jak i termin opróżnienia lokalu, ale nie może być on krótszy niż siedem dni od doręczenia żądania najemcy. Wynajmujący nie ma przy tym obowiązku zapewnienia lokalu socjalnego, zamiennego czy pomieszczenia tymczasowego.

Ministerstwo Infrastruktury zaproponowało również obniżenie stawki podatku zryczałtowanego. Teraz obowiązują stawki: 8,5 % - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20% - po przekroczeniu tej kwoty. Osoby fizyczne, które zdecydują się skorzystać z najmu okazjonalnego będą płaciły niższą, jednolitą stawkę podatku ryczałtowego - 5%.

Nowe rozwiązania wpłyną na uporządkowanie rynku najmu nieruchomości prywatnych oraz na ograniczenie szarej strefy, której skala na polskim rynku jest dość duża. Wynajmujący będą mieć większe pole manewru. Oby potrafili z tego korzystać w sposób rozsądny i pamiętali, że umowę zawierają dwie strony i każda z nich powinna być traktowana poważnie.

Małgorzata Kędzierska

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Wynajem.pl

Czwartek, 26 lutego (13:23)

Duży spadek cen domów w Wielkiej Brytanii

Ceny domów w Wielkiej Brytanii spadły w lutym najmocniej od 1991 r. To skutek pogłębiającej się recesji i zaostrzenia finansowania hipotecznego - podało w czwartek w komunikacie National Building Society.
Średnia cena domu w lutym spadła rdr o 17,6 proc. do 147.746 funtów (211.000 USD). To największy spadek od rozpoczęcia podawania danych w 1991 r. Mdm ceny domów spadły w lutym o 1,8 proc. - podało NBS. - Za wcześnie mówić, że rynek nieruchomości osiągnął dno - mówi Fionnuala Earley z Nationwide. - Mało prawdopodobna jest w tym roku zmiana tendencji - dodaje.
PAP/interia.pl
Czwartek, 26 lutego (10:13)

Duży spadek cen domów w Wielkiej Brytanii

Ceny domów w Wielkiej Brytanii spadły w lutym najmocniej od 1991 r. To skutek pogłębiającej się recesji i zaostrzenia finansowania hipotecznego - podało w czwartek w komunikacie National Building Society.
Średnia cena domu w lutym spadła rdr o 17,6 proc. do 147.746 funtów (211.000 USD). To największy spadek od rozpoczęcia podawania danych w 1991 r. Mdm ceny domów spadły w lutym o 1,8 proc. - podało NBS. - Za wcześnie mówić, że rynek nieruchomości osiągnął dno - mówi Fionnuala Earley z Nationwide. - Mało prawdopodobna jest w tym roku zmiana tendencji - dodaje.
PAP/interia.pl
Czwartek, 26 lutego (10:13)

Depozyt notarialny zwiększy bezpieczeństwo obrotu

Notariusz będzie miał obowiązek, a nie jak teraz prawo, przyjąć do depozytu pieniądze lub papiery wartościowe na żądanie klienta. Taką zmianę proponują senatorowie PO, którzy przygotowali projekt nowelizacji ustawy - Prawo o notariacie.

W sobotę oficjalne stanowisko wobec pomysłu senatorów zajmie Krajowa Rada Notarialna.

Bezpieczeństwo transakcji

Teraz notariusz może, ale nie musi się zgodzić na przyjęcie do depozytu pieniędzy lub papierów wartościowych. - Wprowadzając ten obowiązek, chcemy zwiększyć bezpieczeństwo obrotu, zwłaszcza przy transakcjach sprzedaży nieruchomości - uzasadnia Mariusz Witczak (PO), senator sprawozdawca. - Nasza propozycja wynika z obserwacji praktyki zawierania aktów notarialnych. Nierzadko zdarza się, że prawo własności jest przenoszone w piątek, a dopiero w poniedziałek osoba, która sprzedała nieruchomość, otrzymuje pieniądze za pomocą przelewu bankowego. To powoduje niepokój i stan niepewności - mówi senator.

- Teoretycznie można sobie także wyobrazić, że po podpisaniu aktu nieuczciwy kupujący nie przelewa pieniędzy. A co, jeśli nabywca nieruchomości zaraz po podpisaniu umowy ulegnie wypadkowi i jest osobą całkowicie samotną? Na pieniądze sprzedający będzie musiał długo jeszcze poczekać - dodaje senator.

Walizka z pieniędzmi

- To także kłopot dla kupującego. Sprzedający często wymuszają, aby kontrahent przyniósł do notariusza gotówkę. Zwykle w grę wchodzą kwoty ok. 500 tys. zł, więc znam przypadki, kiedy kupujący przychodzi do notariusza z walizką pieniędzy w asyście ochroniarzy lub rozdziela kwotę między najbliższych członków rodziny i całą grupą stawiają się u notariusza - wskazuje senator Witczak.

Co będzie niezbędne do przyjęcia depozytu? Jaka będzie procedura przyjmowania depozytu? Czego obawiają się notariusze? Jaką ważną kwestię pominięto w projekcie?

Więcej: Gazeta Prawna 26.02.2009 (40) - str.11

Ewa Grączewska-Ivanova

interia.pl/Czwartek, 26 lutego (06:00)

Depozyt notarialny zwiększy bezpieczeństwo obrotu

Notariusz będzie miał obowiązek, a nie jak teraz prawo, przyjąć do depozytu pieniądze lub papiery wartościowe na żądanie klienta. Taką zmianę proponują senatorowie PO, którzy przygotowali projekt nowelizacji ustawy - Prawo o notariacie.

W sobotę oficjalne stanowisko wobec pomysłu senatorów zajmie Krajowa Rada Notarialna.

Bezpieczeństwo transakcji

Teraz notariusz może, ale nie musi się zgodzić na przyjęcie do depozytu pieniędzy lub papierów wartościowych. - Wprowadzając ten obowiązek, chcemy zwiększyć bezpieczeństwo obrotu, zwłaszcza przy transakcjach sprzedaży nieruchomości - uzasadnia Mariusz Witczak (PO), senator sprawozdawca. - Nasza propozycja wynika z obserwacji praktyki zawierania aktów notarialnych. Nierzadko zdarza się, że prawo własności jest przenoszone w piątek, a dopiero w poniedziałek osoba, która sprzedała nieruchomość, otrzymuje pieniądze za pomocą przelewu bankowego. To powoduje niepokój i stan niepewności - mówi senator.

- Teoretycznie można sobie także wyobrazić, że po podpisaniu aktu nieuczciwy kupujący nie przelewa pieniędzy. A co, jeśli nabywca nieruchomości zaraz po podpisaniu umowy ulegnie wypadkowi i jest osobą całkowicie samotną? Na pieniądze sprzedający będzie musiał długo jeszcze poczekać - dodaje senator.

Walizka z pieniędzmi

- To także kłopot dla kupującego. Sprzedający często wymuszają, aby kontrahent przyniósł do notariusza gotówkę. Zwykle w grę wchodzą kwoty ok. 500 tys. zł, więc znam przypadki, kiedy kupujący przychodzi do notariusza z walizką pieniędzy w asyście ochroniarzy lub rozdziela kwotę między najbliższych członków rodziny i całą grupą stawiają się u notariusza - wskazuje senator Witczak.

Co będzie niezbędne do przyjęcia depozytu? Jaka będzie procedura przyjmowania depozytu? Czego obawiają się notariusze? Jaką ważną kwestię pominięto w projekcie?

Więcej: Gazeta Prawna 26.02.2009 (40) - str.11

Ewa Grączewska-Ivanova

interia.pl/Czwartek, 26 lutego (06:00)

Dom Development miał 137 mln zł zysku netto

Dom Development sprzedał w 2008 roku 994 mieszkania, z czego 92 mieszkania spółka sprzedała w czwartym kwartale - poinformował Dom Development w prezentacji dla inwestorów.

W 2008 roku liczba oddanych do użytku mieszkań wyniosła 1815.

W 2007 roku liczba mieszkań sprzedanych przez Dom Development sięgnęła 1704, z czego 343 mieszkania sprzedano w trzech ostatnich miesiącach 2007 roku.

W czwartym kwartale 2008 roku klienci zrezygnowali z zakupu 13 mieszkań, kwartał wcześniej z 12 mieszkań. W całym 2008 roku liczba rezygnacji sięgnęła 49 mieszkań.

Według stanu na grudzień 2008 roku Dom Development miał 1360 mieszkań w fazie realizacji oraz 7170 mieszkań w fazie przygotowywania projektów.

Od lipca 2008 roku Dom Development nie rozpoczął żadnego nowego projektu mieszkaniowego. W pierwszym półroczu zeszłego roku spółka rozpoczęła projekty obejmujące 1186 mieszkań.

Dom Development zapowiada, że w pierwszym kwartale 2009 roku w spółce zostaną wprowadzone kolejne obniżki kosztów. W czwartym kwartale zatrudnienie w spółce spadło o 23 proc., a koszty restrukturyzacji zatrudnienia wyniosły 1,5 mln zł.

Dom Development szacuje, że dzięki już wprowadzonym redukcjom zatrudnienia spółka zaoszczędzi rocznie 5,5 mln zł.

Po raz pierwszy Dom Development musiał dokonać znaczących odpisów aktualizacyjnych (ok. 7,4 mln) z tytułu utraty wartości zapasów.

Dom Development osiągnął w 2008 roku 136,9 mln zł skonsolidowanego zysku netto, skonsolidowane przychody w tym okresie wyniosły 698,1 mln zł.

W analogicznym okresie 2007 roku skonsolidowane przychody wyniosły 878,7 mln zł, a skonsolidowany zysk netto 200,6 mln zł.

interia.pl/PAP

Czwartek, 26 lutego (09:58)

Dom Development miał 137 mln zł zysku netto

Dom Development sprzedał w 2008 roku 994 mieszkania, z czego 92 mieszkania spółka sprzedała w czwartym kwartale - poinformował Dom Development w prezentacji dla inwestorów.

W 2008 roku liczba oddanych do użytku mieszkań wyniosła 1815.

W 2007 roku liczba mieszkań sprzedanych przez Dom Development sięgnęła 1704, z czego 343 mieszkania sprzedano w trzech ostatnich miesiącach 2007 roku.

W czwartym kwartale 2008 roku klienci zrezygnowali z zakupu 13 mieszkań, kwartał wcześniej z 12 mieszkań. W całym 2008 roku liczba rezygnacji sięgnęła 49 mieszkań.

Według stanu na grudzień 2008 roku Dom Development miał 1360 mieszkań w fazie realizacji oraz 7170 mieszkań w fazie przygotowywania projektów.

Od lipca 2008 roku Dom Development nie rozpoczął żadnego nowego projektu mieszkaniowego. W pierwszym półroczu zeszłego roku spółka rozpoczęła projekty obejmujące 1186 mieszkań.

Dom Development zapowiada, że w pierwszym kwartale 2009 roku w spółce zostaną wprowadzone kolejne obniżki kosztów. W czwartym kwartale zatrudnienie w spółce spadło o 23 proc., a koszty restrukturyzacji zatrudnienia wyniosły 1,5 mln zł.

Dom Development szacuje, że dzięki już wprowadzonym redukcjom zatrudnienia spółka zaoszczędzi rocznie 5,5 mln zł.

Po raz pierwszy Dom Development musiał dokonać znaczących odpisów aktualizacyjnych (ok. 7,4 mln) z tytułu utraty wartości zapasów.

Dom Development osiągnął w 2008 roku 136,9 mln zł skonsolidowanego zysku netto, skonsolidowane przychody w tym okresie wyniosły 698,1 mln zł.

W analogicznym okresie 2007 roku skonsolidowane przychody wyniosły 878,7 mln zł, a skonsolidowany zysk netto 200,6 mln zł.

interia.pl/PAP

Czwartek, 26 lutego (09:58)

Rodzina na swoim - kredyt z dopłatą bardziej dostępny

Sytuacja na rynku mieszkaniowym od kilkunastu miesięcy dość mocno różni się od stanu, do którego zdążyliśmy przywyknąć w ciągu ostatnich lat. Nieograniczony, jak się mogło wydawać popyt na lokale i domy zniknął, mimo, że wiele osób wciąż marzy o własnym "m". Na "wygłodzonym" do niedawna rynku, sprzedający szukają chętnych i znajdują ich z trudem, a o rekordowych cenach mogą tylko pomarzyć.

Do niedawna ceny mieszkań szybko rosły. Niemal wszystkim wydawało się, że będzie tak bez końca. Za lokal położony w dobrej dzielnicy Warszawy, kupiony w 2003 r. za 250 tys. zł, trzy lata później trzeba było zapłacić już dwukrotnie więcej. Mimo tak dużego wzrostu kosztów posiadania własnego lokum, chętnych nie brakowało. Sprzyjała temu koniunktura gospodarcza, a co się z tym wiąże wzrost płac, spadek bezrobocia i niewielkie zagrożenie utratą pracy, duże poczucie bezpieczeństwa finansowego, sprzyjające podejmowaniu decyzji o inwestycjach np. w nieruchomości.

Kolejnym czynnikiem napędzającym popyt był niski i przez długi czas spadający koszt kredytu. Rada Polityki Pieniężnej przez kilka lat obniżała stopy oficjalne, a oferta banków stawała się coraz bardziej atrakcyjna. Stale umacniający się złoty i niższe oprocentowanie kredytów w walutach obcych, szczególnie we franku szwajcarskim, stanowiły jeszcze większy "dopalacz". Dobre perspektywy gospodarcze sprzyjały rozluźnieniu kryteriów przyznawania kredytów przez banki. Właściwie kredyt na zakup mieszkania, zabezpieczony hipoteką mógł dostać niemal każdy mogący wykazać się jakimikolwiek dochodami.

Dziś z tego "sielskiego" obrazka pozostało jedynie wspomnienie. Niemal każdy z jego elementów zmienił się diametralnie. Jedyne pozytywne strony obecnego stanu rynku to duży wybór mieszkań i spadające ceny. Kupno mieszkania często wiąże się też z możliwością skorzystania z wielu promocji fundowanych przez developerów w postaci wykończenia lokalu, wyposażenia w podstawowe sprzęty AGD, a nawet niewielkiego samochodu. Największy zaś problem to dostępność kredytu i rosnące jego koszty, coraz mocniej odczuwalne w momencie spłacania kolejnych rat. Kredyt w obcych walutach niespodziewanie i dla wielu boleśnie, ujawnił swoją gorszą stronę.

Choć hasła wspierania budownictwa mieszkaniowego znajdowały poczesne miejsce w programach niemal wszystkich rządów i partii politycznych, to z ich skutecznością bywało różnie. Obecna sytuacja skłoniła rządzących do nowelizacji Ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, uchwalonej w 2006 r., mającej na celu rozszerzenie jej zakresu i zwiększenie kręgu osób mogących z niej skorzystać. Nowelizacja ta weszła w życie w listopadzie ubiegłego roku.

Zasadnicze zmiany, jakie dzięki niej zostały wprowadzone, to możliwość przystąpienia do umowy członków najbliższej rodziny osoby ubiegającej się o kredyt z dopłatą. Takie rozwiązanie w istotny sposób zwiększa zdolność kredytową wnioskodawcy, czyli rozszerza znacznie liczbę osób, które mogą skorzystać z preferencji. W praktyce oznacza to zwiększenie dostępności do kredytu z dopłatą (poprzez obniżenie kosztów finansowania zakupu mieszkania) rodzinom o charakterze młodego małżeństwa z dwójką dzieci, w którym jedyną osobą pracującą jest mąż, zarabiający półtora średniego wynagrodzenia w kraju. Taka rodzina jest w dość niekorzystnym położeniu, pod względem zdolności kredytowej. Szczególnie w obecnej sytuacji, gdy banki stosują zaostrzone, a może po prostu normalne, kryteria jej obliczania. Nowelizacja umożliwia przystąpienie do kredytu np. rodziców jednego lub obu małżonków. Banki przy udzielaniu kredytów komercyjnych nie miały ograniczeń w tego typu sytuacjach, ale wspomniana ustawa przed nowelizacją takiego rozwiązania nie dopuszczała w przypadku kredytów preferencyjnych.

Przykład 1. Jak wzrasta zdolność kredytowa

Korzystając z kalkulatora kredytowego, dostępnego na stronie internetowej jednego z dużych banków, sprawdziliśmy zdolność kredytową opisanej wyżej rodziny, przyjmując następujące parametry:

Liczba osób w rodzinie: 4

Średni dochód miesięcznie netto: 3860 zł

Łączny miesięczny limit zadłużenia na rachunku bieżącym i karcie kredytowej: 5000 zł

Stałe obciążenia miesięczne (raty pożyczek itp.): 500 zł

Powierzchnia wymarzonego mieszkania: 50 m2

Cena 1 m2 w Warszawie (maksymalna, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego): 7100 zł

Wartość mieszkania: 355 tys. zł

Oczekiwana kwota kredytu (20 proc. wkładu własnego): 284 tys. zł

Okres spłaty: 30 lat

Oprocentowanie: 6,11 proc., rata stała

Miesięczna rata kredytu: 1722,86 zł

Decyzja kredytowa: odmowna

Jeśli do kredytu przystąpi np. matka jednego z małżonków z emeryturą w wysokości 1700 zł miesięcznie netto, decyzja zmienia się na pozytywną.

Drugą istotną zmianą, również zwiększającą możliwości korzystania z preferencji, jest podwyższenie z 1,3 do 1,4 mnożnika stosowanego do ustalenia limitu ceny lub kosztu 1 m2 powierzchni użytkowej nieruchomości, której budowa może być finansowana kredytem z dopłatą. Chodzi o to, że preferencyjny kredyt może być udzielony jedynie na zakup lub budowę mieszkania czy domu o wartości nie przekraczającej 40 proc. średniego kosztu budowy podawanego przez Główny Urząd Statystyczny osobno dla każdego województwa i miasta wojewódzkiego (wcześniej było to 30 proc.). Niższy mnożnik eliminował praktycznie możliwość kupna mieszkania na kredyt z dopłatą w tych miastach, w których rynkowe ceny nieruchomości są najwyższe, np. w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie.

Przykład 2. Wyższy mnożnik, większe możliwości

Wymieniona w pierwszym przykładzie maksymalna cena metra kwadratowego, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego wynosi 7143 zł za m2 mieszkania, z uwzględnieniem współczynnika 1,4 w stosunku do średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 m2 w danym województwie i mieście wojewódzkim. Wartość tego wskaźnika dla Warszawy wynosi więc około 5100 zł za 1 m2. Gdyby zastosować współczynnik 1,3, czyli sprzed nowelizacji ustawy, maksymalna cena metra mieszkania, które moglibyśmy kupić za preferencyjny kredyt wynosiłaby 6630 zł. Analizując dane o cenach rynkowych mieszkań w poszczególnych dzielnicach Warszawy, przy obecnym limicie dla kredytu preferencyjnego (7143 zł), możliwe jest finansowanie zakupu mieszkań tańszych, położonych na obrzeżach miasta. Przy poprzednim limicie stać by nas było jedynie na jeszcze bardziej odległe lokalizacje w miejscowościach podwarszawskich (Legionowo, Grodzisk, Wołomin).

Niezależnie od tego kryterium, powierzchnia kredytowanego mieszkania nie może przekraczać 75 m2, a w przypadku domu górna granica wynosi 140 m2. Mimo, że i tak dopłata do odsetek będzie obejmowała jedynie 50m2 w przypadku mieszkania i 70m2 dla domu.

Przykład 3. Ile zyskujemy

Przyjmując założenia identyczne, jak w przykładzie 1, miesięczna rata kredytu komercyjnego wynosi 1722,86 zł. Korzystając z programu "Rodzina na Swoim", koszty kredytowania mieszkania zmienią się następująco:

- odsetki od kredytu w wysokości 284 tys. zł, liczone według bieżącej stopy referencyjnej Banku Gospodarstwa Krajowego, wynoszącej 8,64 proc. wynoszą 2044,8 zł miesięcznie,

- dopłata, udzielana przez Bank Gospodarstwa Krajowego bankowi kredytującemu zakup mieszkania wynosi 50 proc. wyliczonych powyżej odsetek, czyli 1022,24 zł,

- miesięczne koszty obsługi zadłużenia przez kredytobiorcę wynoszą 1722,86 - 1022,24 zł = 700,62 zł

Kredyt preferencyjny można zaciągnąć nie tylko na kupno lub budowę lokum, ale też na nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku o innym przeznaczeniu, jeśli w wyniku tego powstanie lokal stanowiący odrębną nieruchomość.

Jak wskazuje nazwa programu "Rodzina na swoim", kredyt z ulgą może otrzymać tylko rodzina, nawet niepełna. O kredyt natomiast nie może ubiegać się osoba będąca właścicielem lub współwłaścicielem mieszkania lub domu, nawet jeśli jest to spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Jeśli osoba składająca wniosek o preferencyjny kredyt jest najemcą lokalu (np. komunalnego, spółdzielczego lokatorskiego, czy w ramach TBS) musi się zobowiązać do rozwiązania umowy najmu w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym stanie się właścicielem mieszkania lub domu finansowanego kredytem z dopłatą. Ponadto kredytu nie dostanie osoba, która korzysta lub korzystała wcześniej z tego typu preferencji.

Korzyści

Dopłata równowartości połowy odsetek (przez 8 lat), gdy powierzchnia lokalu mieszkalnego nie przekracza 50 m2, a domu jednorodzinnego 70 m2 lub części odsetek odpowiadającej tym powierzchniom, gdy metraż mieszkania lub domu jest większy (ale nie może być większy niż odpowiednio 75 m2 i 140 m2).

Dopłata wyliczana jest na podstawie 3-miesięcznej stawki WIBOR (po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze), powiększonej o 2 punkty procentowe. W pierwszym kwartale 2009 r. wynosi ona 8,64 proc. (tzw. stopa referencyjna, ustalana co kwartał przez BGK). Może się zdarzyć, że jest ona wyższa, niż rzeczywiste oprocentowanie zaciągniętego przez nas kredytu. Wówczas BGK zwraca nie połowę rzeczywiście należnych naszemu bankowi odsetek, ale nieco więcej. W ostatnich dniach stawka WIBOR wynosiła około 4,7 proc., więc gdyby obecnie BGK ustalał stopę referencyjną, wynosiłaby ona 6,7 proc.

Dla kogo

- rodzina (małżonkowie)

- osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno:

" małoletnie dziecko,

" dziecko bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny,

" dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Kto może przystąpić do kredytu poprawiając zdolność kredytową

- zstępni (dzieci, wnuki ubiegającego się o kredyt),

- wstępni (rodzice, dziadkowie),

- rodzeństwo wnioskującego o kredyt,

- teściowie, ojczym, macocha docelowego kredytobiorcy.

Przeznaczenie kredytu

- kupno będącego w budowie lub istniejącego mieszkania lub domu jednorodzinnego,

- kupno spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego w budynku wielorodzinnym lub domu jednorodzinnego,

- pokrycie kosztów budowy mieszkania lub domu budowanego przez spółdzielnię mieszkaniową w celu ustanowienia odrębnej własności,

- wkład budowlany do spółdzielni mieszkaniowej, wnoszony w celu uzyskania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, którego przedmiotem jest zasiedlany

po raz pierwszy lokal mieszkalny, - budowę domu jednorodzinnego,

- nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku lub lokalu o innym przeznaczeniu na cele mieszkalne w celu uzyskania lokalu mieszkalnego stanowiącego odrębną nieruchomość.

Parametry kredytu

- waluta: złoty,

- czas trwania dopłat: do 8 lat,

- stopa referencyjna w I kwartale 2009 r.: 8,64 proc.,

- opłaty i prowizje: do 2 proc. kwoty kredytu przed doliczeniem składki ubezpieczenia kredytu,

- maksymalny okres karencji spłaty kredytu: 6 miesięcy,

- sposób spłaty rat: metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (rata stała).

Gdzie można uzyskać kredyt

Wnioski o kredyt preferencyjny można składać w następujących bankach i ich oddziałach:

- PKO BP

- Pekao SA

- Bank Pocztowy

- Bank Polskiej Spółdzielczości oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych

- Mazowiecki Bank Regionalny oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych

- Gospodarczy Bank Wielkopolski i zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych

- Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (46 SKOK zrzeszonych w Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej)

- Gold Finance, Open Finance, Expander

Bank Gospodarstwa Krajowego, koordynujący program "Rodzina na Swoim" planuje pozyskanie do jego realizacji kolejnych banków.

Górne limity ceny metra kwadratowego, obowiązujące w pierwszym kwartale 2009 r. w poszczególnych województwach i miastach wojewódzkich

Sprawdź górne limity ceny metra kwadratowego w załączniku

Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.

Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance

interia.pl/Czwartek, 26 lutego (11:41)

Rodzina na swoim - kredyt z dopłatą bardziej dostępny

Sytuacja na rynku mieszkaniowym od kilkunastu miesięcy dość mocno różni się od stanu, do którego zdążyliśmy przywyknąć w ciągu ostatnich lat. Nieograniczony, jak się mogło wydawać popyt na lokale i domy zniknął, mimo, że wiele osób wciąż marzy o własnym "m". Na "wygłodzonym" do niedawna rynku, sprzedający szukają chętnych i znajdują ich z trudem, a o rekordowych cenach mogą tylko pomarzyć.

Do niedawna ceny mieszkań szybko rosły. Niemal wszystkim wydawało się, że będzie tak bez końca. Za lokal położony w dobrej dzielnicy Warszawy, kupiony w 2003 r. za 250 tys. zł, trzy lata później trzeba było zapłacić już dwukrotnie więcej. Mimo tak dużego wzrostu kosztów posiadania własnego lokum, chętnych nie brakowało. Sprzyjała temu koniunktura gospodarcza, a co się z tym wiąże wzrost płac, spadek bezrobocia i niewielkie zagrożenie utratą pracy, duże poczucie bezpieczeństwa finansowego, sprzyjające podejmowaniu decyzji o inwestycjach np. w nieruchomości.

Kolejnym czynnikiem napędzającym popyt był niski i przez długi czas spadający koszt kredytu. Rada Polityki Pieniężnej przez kilka lat obniżała stopy oficjalne, a oferta banków stawała się coraz bardziej atrakcyjna. Stale umacniający się złoty i niższe oprocentowanie kredytów w walutach obcych, szczególnie we franku szwajcarskim, stanowiły jeszcze większy "dopalacz". Dobre perspektywy gospodarcze sprzyjały rozluźnieniu kryteriów przyznawania kredytów przez banki. Właściwie kredyt na zakup mieszkania, zabezpieczony hipoteką mógł dostać niemal każdy mogący wykazać się jakimikolwiek dochodami.

Dziś z tego "sielskiego" obrazka pozostało jedynie wspomnienie. Niemal każdy z jego elementów zmienił się diametralnie. Jedyne pozytywne strony obecnego stanu rynku to duży wybór mieszkań i spadające ceny. Kupno mieszkania często wiąże się też z możliwością skorzystania z wielu promocji fundowanych przez developerów w postaci wykończenia lokalu, wyposażenia w podstawowe sprzęty AGD, a nawet niewielkiego samochodu. Największy zaś problem to dostępność kredytu i rosnące jego koszty, coraz mocniej odczuwalne w momencie spłacania kolejnych rat. Kredyt w obcych walutach niespodziewanie i dla wielu boleśnie, ujawnił swoją gorszą stronę.

Choć hasła wspierania budownictwa mieszkaniowego znajdowały poczesne miejsce w programach niemal wszystkich rządów i partii politycznych, to z ich skutecznością bywało różnie. Obecna sytuacja skłoniła rządzących do nowelizacji Ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, uchwalonej w 2006 r., mającej na celu rozszerzenie jej zakresu i zwiększenie kręgu osób mogących z niej skorzystać. Nowelizacja ta weszła w życie w listopadzie ubiegłego roku.

Zasadnicze zmiany, jakie dzięki niej zostały wprowadzone, to możliwość przystąpienia do umowy członków najbliższej rodziny osoby ubiegającej się o kredyt z dopłatą. Takie rozwiązanie w istotny sposób zwiększa zdolność kredytową wnioskodawcy, czyli rozszerza znacznie liczbę osób, które mogą skorzystać z preferencji. W praktyce oznacza to zwiększenie dostępności do kredytu z dopłatą (poprzez obniżenie kosztów finansowania zakupu mieszkania) rodzinom o charakterze młodego małżeństwa z dwójką dzieci, w którym jedyną osobą pracującą jest mąż, zarabiający półtora średniego wynagrodzenia w kraju. Taka rodzina jest w dość niekorzystnym położeniu, pod względem zdolności kredytowej. Szczególnie w obecnej sytuacji, gdy banki stosują zaostrzone, a może po prostu normalne, kryteria jej obliczania. Nowelizacja umożliwia przystąpienie do kredytu np. rodziców jednego lub obu małżonków. Banki przy udzielaniu kredytów komercyjnych nie miały ograniczeń w tego typu sytuacjach, ale wspomniana ustawa przed nowelizacją takiego rozwiązania nie dopuszczała w przypadku kredytów preferencyjnych.

Przykład 1. Jak wzrasta zdolność kredytowa

Korzystając z kalkulatora kredytowego, dostępnego na stronie internetowej jednego z dużych banków, sprawdziliśmy zdolność kredytową opisanej wyżej rodziny, przyjmując następujące parametry:

Liczba osób w rodzinie: 4

Średni dochód miesięcznie netto: 3860 zł

Łączny miesięczny limit zadłużenia na rachunku bieżącym i karcie kredytowej: 5000 zł

Stałe obciążenia miesięczne (raty pożyczek itp.): 500 zł

Powierzchnia wymarzonego mieszkania: 50 m2

Cena 1 m2 w Warszawie (maksymalna, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego): 7100 zł

Wartość mieszkania: 355 tys. zł

Oczekiwana kwota kredytu (20 proc. wkładu własnego): 284 tys. zł

Okres spłaty: 30 lat

Oprocentowanie: 6,11 proc., rata stała

Miesięczna rata kredytu: 1722,86 zł

Decyzja kredytowa: odmowna

Jeśli do kredytu przystąpi np. matka jednego z małżonków z emeryturą w wysokości 1700 zł miesięcznie netto, decyzja zmienia się na pozytywną.

Drugą istotną zmianą, również zwiększającą możliwości korzystania z preferencji, jest podwyższenie z 1,3 do 1,4 mnożnika stosowanego do ustalenia limitu ceny lub kosztu 1 m2 powierzchni użytkowej nieruchomości, której budowa może być finansowana kredytem z dopłatą. Chodzi o to, że preferencyjny kredyt może być udzielony jedynie na zakup lub budowę mieszkania czy domu o wartości nie przekraczającej 40 proc. średniego kosztu budowy podawanego przez Główny Urząd Statystyczny osobno dla każdego województwa i miasta wojewódzkiego (wcześniej było to 30 proc.). Niższy mnożnik eliminował praktycznie możliwość kupna mieszkania na kredyt z dopłatą w tych miastach, w których rynkowe ceny nieruchomości są najwyższe, np. w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie.

Przykład 2. Wyższy mnożnik, większe możliwości

Wymieniona w pierwszym przykładzie maksymalna cena metra kwadratowego, przyjmowana dla potrzeb udzielania kredytu preferencyjnego wynosi 7143 zł za m2 mieszkania, z uwzględnieniem współczynnika 1,4 w stosunku do średniego wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 m2 w danym województwie i mieście wojewódzkim. Wartość tego wskaźnika dla Warszawy wynosi więc około 5100 zł za 1 m2. Gdyby zastosować współczynnik 1,3, czyli sprzed nowelizacji ustawy, maksymalna cena metra mieszkania, które moglibyśmy kupić za preferencyjny kredyt wynosiłaby 6630 zł. Analizując dane o cenach rynkowych mieszkań w poszczególnych dzielnicach Warszawy, przy obecnym limicie dla kredytu preferencyjnego (7143 zł), możliwe jest finansowanie zakupu mieszkań tańszych, położonych na obrzeżach miasta. Przy poprzednim limicie stać by nas było jedynie na jeszcze bardziej odległe lokalizacje w miejscowościach podwarszawskich (Legionowo, Grodzisk, Wołomin).

Niezależnie od tego kryterium, powierzchnia kredytowanego mieszkania nie może przekraczać 75 m2, a w przypadku domu górna granica wynosi 140 m2. Mimo, że i tak dopłata do odsetek będzie obejmowała jedynie 50m2 w przypadku mieszkania i 70m2 dla domu.

Przykład 3. Ile zyskujemy

Przyjmując założenia identyczne, jak w przykładzie 1, miesięczna rata kredytu komercyjnego wynosi 1722,86 zł. Korzystając z programu "Rodzina na Swoim", koszty kredytowania mieszkania zmienią się następująco:

- odsetki od kredytu w wysokości 284 tys. zł, liczone według bieżącej stopy referencyjnej Banku Gospodarstwa Krajowego, wynoszącej 8,64 proc. wynoszą 2044,8 zł miesięcznie,

- dopłata, udzielana przez Bank Gospodarstwa Krajowego bankowi kredytującemu zakup mieszkania wynosi 50 proc. wyliczonych powyżej odsetek, czyli 1022,24 zł,

- miesięczne koszty obsługi zadłużenia przez kredytobiorcę wynoszą 1722,86 - 1022,24 zł = 700,62 zł

Kredyt preferencyjny można zaciągnąć nie tylko na kupno lub budowę lokum, ale też na nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku o innym przeznaczeniu, jeśli w wyniku tego powstanie lokal stanowiący odrębną nieruchomość.

Jak wskazuje nazwa programu "Rodzina na swoim", kredyt z ulgą może otrzymać tylko rodzina, nawet niepełna. O kredyt natomiast nie może ubiegać się osoba będąca właścicielem lub współwłaścicielem mieszkania lub domu, nawet jeśli jest to spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Jeśli osoba składająca wniosek o preferencyjny kredyt jest najemcą lokalu (np. komunalnego, spółdzielczego lokatorskiego, czy w ramach TBS) musi się zobowiązać do rozwiązania umowy najmu w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym stanie się właścicielem mieszkania lub domu finansowanego kredytem z dopłatą. Ponadto kredytu nie dostanie osoba, która korzysta lub korzystała wcześniej z tego typu preferencji.

Korzyści

Dopłata równowartości połowy odsetek (przez 8 lat), gdy powierzchnia lokalu mieszkalnego nie przekracza 50 m2, a domu jednorodzinnego 70 m2 lub części odsetek odpowiadającej tym powierzchniom, gdy metraż mieszkania lub domu jest większy (ale nie może być większy niż odpowiednio 75 m2 i 140 m2).

Dopłata wyliczana jest na podstawie 3-miesięcznej stawki WIBOR (po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze), powiększonej o 2 punkty procentowe. W pierwszym kwartale 2009 r. wynosi ona 8,64 proc. (tzw. stopa referencyjna, ustalana co kwartał przez BGK). Może się zdarzyć, że jest ona wyższa, niż rzeczywiste oprocentowanie zaciągniętego przez nas kredytu. Wówczas BGK zwraca nie połowę rzeczywiście należnych naszemu bankowi odsetek, ale nieco więcej. W ostatnich dniach stawka WIBOR wynosiła około 4,7 proc., więc gdyby obecnie BGK ustalał stopę referencyjną, wynosiłaby ona 6,7 proc.

Dla kogo

- rodzina (małżonkowie)

- osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno:

" małoletnie dziecko,

" dziecko bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny,

" dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Kto może przystąpić do kredytu poprawiając zdolność kredytową

- zstępni (dzieci, wnuki ubiegającego się o kredyt),

- wstępni (rodzice, dziadkowie),

- rodzeństwo wnioskującego o kredyt,

- teściowie, ojczym, macocha docelowego kredytobiorcy.

Przeznaczenie kredytu

- kupno będącego w budowie lub istniejącego mieszkania lub domu jednorodzinnego,

- kupno spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego w budynku wielorodzinnym lub domu jednorodzinnego,

- pokrycie kosztów budowy mieszkania lub domu budowanego przez spółdzielnię mieszkaniową w celu ustanowienia odrębnej własności,

- wkład budowlany do spółdzielni mieszkaniowej, wnoszony w celu uzyskania spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, którego przedmiotem jest zasiedlany

po raz pierwszy lokal mieszkalny, - budowę domu jednorodzinnego,

- nadbudowę, przebudowę lub rozbudowę budynku mieszkalnego lub adaptację budynku lub lokalu o innym przeznaczeniu na cele mieszkalne w celu uzyskania lokalu mieszkalnego stanowiącego odrębną nieruchomość.

Parametry kredytu

- waluta: złoty,

- czas trwania dopłat: do 8 lat,

- stopa referencyjna w I kwartale 2009 r.: 8,64 proc.,

- opłaty i prowizje: do 2 proc. kwoty kredytu przed doliczeniem składki ubezpieczenia kredytu,

- maksymalny okres karencji spłaty kredytu: 6 miesięcy,

- sposób spłaty rat: metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (rata stała).

Gdzie można uzyskać kredyt

Wnioski o kredyt preferencyjny można składać w następujących bankach i ich oddziałach:

- PKO BP

- Pekao SA

- Bank Pocztowy

- Bank Polskiej Spółdzielczości oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych

- Mazowiecki Bank Regionalny oraz zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych

- Gospodarczy Bank Wielkopolski i zrzeszonych w nim bankach spółdzielczych

- Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (46 SKOK zrzeszonych w Krajowej Spółdzielczej Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej)

- Gold Finance, Open Finance, Expander

Bank Gospodarstwa Krajowego, koordynujący program "Rodzina na Swoim" planuje pozyskanie do jego realizacji kolejnych banków.

Górne limity ceny metra kwadratowego, obowiązujące w pierwszym kwartale 2009 r. w poszczególnych województwach i miastach wojewódzkich

Sprawdź górne limity ceny metra kwadratowego w załączniku

Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność.

Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance

interia.pl/Czwartek, 26 lutego (11:41)

Załamał się mieszkaniowy rynek wtórny

Gazeta Wyborcza pisze, że w styczniu i w lutym na mieszkaniowym rynku wtórnym było o 80-90 procent mniej transakcji niż przed rokiem.

Dziennik powołuje się na pośredników, według których rynek jest w stanie zupełnej stagnacji, a sprzedawać próbują tylko ci, którzy muszą.

Wyborcza podkreśla, że chętnym na zakup używanego mieszkania banki odmawiają kredytu. Z kolei ci, którzy mają pieniądze, lub zdolność kredytową, czekają, aż ceny mieszkań spadną jeszcze bardziej.

Pośrednicy potwierdzają, że kryzys zmusił wielu sprzedających do zweryfikowania oczekiwań finansowych. Jak podkreśla dziennik, liczoną w tej sytuacji na rozwój rynku najmu, który pod koniec zeszłego roku bardzo się ożywił.

money.pl/2009-02-25 00:54:05

Załamał się mieszkaniowy rynek wtórny

Gazeta Wyborcza pisze, że w styczniu i w lutym na mieszkaniowym rynku wtórnym było o 80-90 procent mniej transakcji niż przed rokiem.

Dziennik powołuje się na pośredników, według których rynek jest w stanie zupełnej stagnacji, a sprzedawać próbują tylko ci, którzy muszą.

Wyborcza podkreśla, że chętnym na zakup używanego mieszkania banki odmawiają kredytu. Z kolei ci, którzy mają pieniądze, lub zdolność kredytową, czekają, aż ceny mieszkań spadną jeszcze bardziej.

Pośrednicy potwierdzają, że kryzys zmusił wielu sprzedających do zweryfikowania oczekiwań finansowych. Jak podkreśla dziennik, liczoną w tej sytuacji na rozwój rynku najmu, który pod koniec zeszłego roku bardzo się ożywił.

money.pl/2009-02-25 00:54:05

Mieszkanie z licytacji tańsze nawet o 2/3

Trudności z uzyskaniem wystarczająco wysokiego kredytu sprawiają, że coraz więcej osób interesuje się możliwością kupna nieruchomości podczas licytacji komorniczej. Na przetargach wystawiane są mieszkania należące do osób, które z różnych powodów nie są w stanie spłacić wierzyciela.

Takich przypadków jest dziś więcej, bo ludzie tracą pracę lub nie są w stanie płacić rat kredytu zaciągniętego na przykład we frankach szwajcarskich. - W przypadkach gdy wiadomo, że klient nie będzie spłacał kredytu, wszczynana jest procedura egzekucyjna na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego i działań komorników sądowych - mówi Jerzy Bańka, dyrektor ds. legislacyjno-prawnych Związku Banków Polskich.

Wbrew powszechnie panującej opinii nabycie nieruchomości w wyniku licytacji nie wiąże się z większym ryzykiem niż kupno jej od osoby trzeciej. - Można nawet stwierdzić, że ryzyko jest mniejsze, bowiem po przybiciu i zapłacie ceny, własność jest przysądzana postanowieniem przez sąd - tłumaczy Zawisza Wyssogota-Zakrzewski z Kancelarii Prawnej Veritas w Szczecinie.

Określenie ceny wywoławczej

Wartość licytowanej nieruchomości określana jest przez biegłego rzeczoznawcę majątkowego podczas sporządzania operatu szacunkowego. Cena wywołania, czyli minimalna kwota, za jaką można nabyć nieruchomość przy pierwszej licytacji, wynosi 3/4 sumy oszacowania. Jeżeli nikt nie zgłosił wniosku o przejęcie nieruchomości w pierwszej licytacji lub jeżeli sąd odmówi przybicia, komornik na wniosek wierzyciela wyznacza drugą licytację, podczas której cena wywołania stanowi 2/3 sumy oszacowania.

Jest to najniższa cena, za którą można nabyć nieruchomość. - Suma oszacowania bywa przy tym w chwili licytacji niższa niż rynkowa wartość nieruchomości, dlatego że każda nieruchomość sprzedawana przez komornika musi zostać wcześniej oszacowana przez biegłego. Pomiędzy oszacowaniem nieruchomości i jej sprzedażą mija zwykle dłuższy czas - zauważa Piotr Płachta z kancelarii Malinowski, Płachta i Wspólnicy. Rekomendacja GP Rzadko zdarza się, że licytant nabędzie mieszkanie za tzw. cenę wywoławczą. Cena atrakcyjnej nieruchomości może zostać podbita i osiągnąć lub przewyższyć poziom rynkowej. Dlatego trzeba być czujnym i nie ulegać emocjom towarzyszącym euforii towarzyszącej wizji kupna taniego mieszkania.

Gdzie można dowiedzieć się o licytacji? Jak przystąpić do licytacji? Co oznacza postanowienie o przysądzeniu własności? Jakie ryzyko łączy się z nabywaniem nieruchomości od komornika?

Więcej: Gazeta Prawna 25.02.2009 (39) - str.2-3

Daria Stojak, Katarzyna Wójcik-Adamska

interia.pl

Mieszkanie z licytacji tańsze nawet o 2/3

Trudności z uzyskaniem wystarczająco wysokiego kredytu sprawiają, że coraz więcej osób interesuje się możliwością kupna nieruchomości podczas licytacji komorniczej. Na przetargach wystawiane są mieszkania należące do osób, które z różnych powodów nie są w stanie spłacić wierzyciela.

Takich przypadków jest dziś więcej, bo ludzie tracą pracę lub nie są w stanie płacić rat kredytu zaciągniętego na przykład we frankach szwajcarskich. - W przypadkach gdy wiadomo, że klient nie będzie spłacał kredytu, wszczynana jest procedura egzekucyjna na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego i działań komorników sądowych - mówi Jerzy Bańka, dyrektor ds. legislacyjno-prawnych Związku Banków Polskich.

Wbrew powszechnie panującej opinii nabycie nieruchomości w wyniku licytacji nie wiąże się z większym ryzykiem niż kupno jej od osoby trzeciej. - Można nawet stwierdzić, że ryzyko jest mniejsze, bowiem po przybiciu i zapłacie ceny, własność jest przysądzana postanowieniem przez sąd - tłumaczy Zawisza Wyssogota-Zakrzewski z Kancelarii Prawnej Veritas w Szczecinie.

Określenie ceny wywoławczej

Wartość licytowanej nieruchomości określana jest przez biegłego rzeczoznawcę majątkowego podczas sporządzania operatu szacunkowego. Cena wywołania, czyli minimalna kwota, za jaką można nabyć nieruchomość przy pierwszej licytacji, wynosi 3/4 sumy oszacowania. Jeżeli nikt nie zgłosił wniosku o przejęcie nieruchomości w pierwszej licytacji lub jeżeli sąd odmówi przybicia, komornik na wniosek wierzyciela wyznacza drugą licytację, podczas której cena wywołania stanowi 2/3 sumy oszacowania.

Jest to najniższa cena, za którą można nabyć nieruchomość. - Suma oszacowania bywa przy tym w chwili licytacji niższa niż rynkowa wartość nieruchomości, dlatego że każda nieruchomość sprzedawana przez komornika musi zostać wcześniej oszacowana przez biegłego. Pomiędzy oszacowaniem nieruchomości i jej sprzedażą mija zwykle dłuższy czas - zauważa Piotr Płachta z kancelarii Malinowski, Płachta i Wspólnicy. Rekomendacja GP Rzadko zdarza się, że licytant nabędzie mieszkanie za tzw. cenę wywoławczą. Cena atrakcyjnej nieruchomości może zostać podbita i osiągnąć lub przewyższyć poziom rynkowej. Dlatego trzeba być czujnym i nie ulegać emocjom towarzyszącym euforii towarzyszącej wizji kupna taniego mieszkania.

Gdzie można dowiedzieć się o licytacji? Jak przystąpić do licytacji? Co oznacza postanowienie o przysądzeniu własności? Jakie ryzyko łączy się z nabywaniem nieruchomości od komornika?

Więcej: Gazeta Prawna 25.02.2009 (39) - str.2-3

Daria Stojak, Katarzyna Wójcik-Adamska

interia.pl

Nieoczekiwany spadek sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w styczniu 2009 roku nieoczekiwanie spadła do 4,49 mln (5,3 proc.) w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
W grudniu 2008 liczba ta wyniosła 4,74 mln. Analitycy z Wall Street spodziewali się w styczniu wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 4,79 mln.
PAP/interia.pl Środa, 25 lutego (18:27)

Nieoczekiwany spadek sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w styczniu 2009 roku nieoczekiwanie spadła do 4,49 mln (5,3 proc.) w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
W grudniu 2008 liczba ta wyniosła 4,74 mln. Analitycy z Wall Street spodziewali się w styczniu wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 4,79 mln.
PAP/interia.pl Środa, 25 lutego (18:27)

Wartość portfela zamówień Budimeksu wyniesie ponad 8 mld zł

Wartość portfela zamówień spółki Budimex wzrośnie w tym roku do 8 mld zł z 3,7 mld zł w 2008 roku.
- Na koniec 2008 roku wartość naszego portfela zamówień zamknęła się kwotą 3,7 mld złotych. Według prognoz na rok bieżący przewidujemy wzrost do ponad 8 mld złotych, między innymi dzięki budowie koncesyjnego odcinka autostrady A1 ze Strykowa do Pyrzowic. Tak więc - mimo kryzysu - mamy powody do zadowolenia - powiedział Marek Michałowski, prezes Budimeksu.

Spółka podała, że zamówienia infrastrukturalne stanowią ponad 60 proc. jej portfela. Liczy, że ich udział będzie nadal wzrastać, gdyż, w opinii spółki, segment robót infrastrukturalnych, częściowo finansowany z funduszy unijnych jest bardziej odporny na kryzys.

źródło informacji: PAP/interia.pl Środa, 25 lutego (11:31)

Wartość portfela zamówień Budimeksu wyniesie ponad 8 mld zł

Wartość portfela zamówień spółki Budimex wzrośnie w tym roku do 8 mld zł z 3,7 mld zł w 2008 roku.
- Na koniec 2008 roku wartość naszego portfela zamówień zamknęła się kwotą 3,7 mld złotych. Według prognoz na rok bieżący przewidujemy wzrost do ponad 8 mld złotych, między innymi dzięki budowie koncesyjnego odcinka autostrady A1 ze Strykowa do Pyrzowic. Tak więc - mimo kryzysu - mamy powody do zadowolenia - powiedział Marek Michałowski, prezes Budimeksu.

Spółka podała, że zamówienia infrastrukturalne stanowią ponad 60 proc. jej portfela. Liczy, że ich udział będzie nadal wzrastać, gdyż, w opinii spółki, segment robót infrastrukturalnych, częściowo finansowany z funduszy unijnych jest bardziej odporny na kryzys.

źródło informacji: PAP/interia.pl Środa, 25 lutego (11:31)

Najem jeszcze stanieje

Według ekspertów ceny najmu latem ubiegłego roku osiągnęły poziom zaporowy. - Osiągnęły pułap, przy którym wielu osób nie jest stać na wynajęcia mieszkania - mówi Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu. - Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. - mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. Z taką przeceną możemy się liczyć w Poznaniu. Od cenowego szczytu w sierpniu ubiegłego roku wynajęcie dużego, czteropokojowego mieszkania w stolicy Wielkopolski staniało o ok. 10 proc. Spadły też ceny najmu mniejszych lokali, ale skala tego zjawiska jest nieco mniejsza i wynosi 7-8 proc. Dlaczego ceny zaczęły spadać? - Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie - uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse. Takie plany mają też niektórzy deweloperzy.

Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu. - Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. - mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Z taką przeceną możemy się liczyć w Poznaniu. Od cenowego szczytu w sierpniu ubiegłego roku wynajęcie dużego, czteropokojowego mieszkania w stolicy Wielkopolski staniało o ok. 10 proc. Spadły też ceny najmu mniejszych lokali, ale skala tego zjawiska jest nieco mniejsza i wynosi 7-8 proc. Dlaczego ceny zaczęły spadać? - Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie - uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse. Takie plany mają też niektórzy deweloperzy.

- Nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją, by deweloper oferował swoje mieszkania pod najem, ale są takie zapowiedzi. Mówi się, że JW Construction ma wynajmować mieszkania, których nie uda się sprzedać - mówi Jerzy Sobański z Agencji Akces Nieruchomości. To oczywiście też może mieć wpływ na liczbę mieszkań na wynajem i tym samym na ceny najmu.

Jesienna przecena

- Transakcje na rynku najmu mieszkań cały czas są zawierane na poziomie wyższym niż rok temu, ale od września ceny zdecydowanie już nie rosną. Najszybciej spadają ceny mieszkań dużych - twierdzi Jerzy Sobański.

Według niego może to być skutek programów oszczędnościowych, które wprowadzono już w wielu firmach. Ich menedżerowie zostali zobowiązani do zamiany wynajmowanych luksusowych lokali na mieszkania mniejsze i zdecydowanie tańsze. Trudno ocenić, jaka jest skala tego zjawiska, ale rzeczywiście popyt na nieduże lokale nadal jest spory i spadki cen najmu takich mieszkań są mniejsze.

Jakich mieszkań do wynajęcia brakuje w stolicy i innych dużych miastach? Gdzie w Polsce można najtaniej wynająć kawalerkę? W którym mieście najtrudniej znaleźć teraz najemcę? Ceny jakich mieszkań będą jeszcze spadały?

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) - forsal.pl - str.A2-3

Roman Grzyb

interia.pl

Najem jeszcze stanieje

Według ekspertów ceny najmu latem ubiegłego roku osiągnęły poziom zaporowy. - Osiągnęły pułap, przy którym wielu osób nie jest stać na wynajęcia mieszkania - mówi Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu. - Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. - mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. Z taką przeceną możemy się liczyć w Poznaniu. Od cenowego szczytu w sierpniu ubiegłego roku wynajęcie dużego, czteropokojowego mieszkania w stolicy Wielkopolski staniało o ok. 10 proc. Spadły też ceny najmu mniejszych lokali, ale skala tego zjawiska jest nieco mniejsza i wynosi 7-8 proc. Dlaczego ceny zaczęły spadać? - Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie - uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse. Takie plany mają też niektórzy deweloperzy.

Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu. - Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. - mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Z taką przeceną możemy się liczyć w Poznaniu. Od cenowego szczytu w sierpniu ubiegłego roku wynajęcie dużego, czteropokojowego mieszkania w stolicy Wielkopolski staniało o ok. 10 proc. Spadły też ceny najmu mniejszych lokali, ale skala tego zjawiska jest nieco mniejsza i wynosi 7-8 proc. Dlaczego ceny zaczęły spadać? - Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie - uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse. Takie plany mają też niektórzy deweloperzy.

- Nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją, by deweloper oferował swoje mieszkania pod najem, ale są takie zapowiedzi. Mówi się, że JW Construction ma wynajmować mieszkania, których nie uda się sprzedać - mówi Jerzy Sobański z Agencji Akces Nieruchomości. To oczywiście też może mieć wpływ na liczbę mieszkań na wynajem i tym samym na ceny najmu.

Jesienna przecena

- Transakcje na rynku najmu mieszkań cały czas są zawierane na poziomie wyższym niż rok temu, ale od września ceny zdecydowanie już nie rosną. Najszybciej spadają ceny mieszkań dużych - twierdzi Jerzy Sobański.

Według niego może to być skutek programów oszczędnościowych, które wprowadzono już w wielu firmach. Ich menedżerowie zostali zobowiązani do zamiany wynajmowanych luksusowych lokali na mieszkania mniejsze i zdecydowanie tańsze. Trudno ocenić, jaka jest skala tego zjawiska, ale rzeczywiście popyt na nieduże lokale nadal jest spory i spadki cen najmu takich mieszkań są mniejsze.

Jakich mieszkań do wynajęcia brakuje w stolicy i innych dużych miastach? Gdzie w Polsce można najtaniej wynająć kawalerkę? W którym mieście najtrudniej znaleźć teraz najemcę? Ceny jakich mieszkań będą jeszcze spadały?

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) - forsal.pl - str.A2-3

Roman Grzyb

interia.pl

Klient nie odzyska pieniędzy od upadłego dewelopera

Do Gazety Prawnej napływa coraz więcej listów od czytelników, obawiających się upadku dewelopera, któremu wpłacili pieniądze na zakup mieszkania. Czytelnicy pytają, czy gdyby doszło do upadku, to mają szanse na odzyskanie pieniędzy.

Problemy deweloperów

Jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy. Podobny los może spotkać klientów spółki Providentia Invest, która m.in. przerwała realizację budowy osiedla domów jednorodzinnych Żubr koło Niepołomic. Deweloper zamknął swoje biura i przestał płacić podwykonawcom.

- Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boomu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość - mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Dochodzenie należności

W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans. - Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić - twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.

Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.

W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem?

Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) - str.11

Klient nie odzyska pieniędzy od upadłego dewelopera

Do Gazety Prawnej napływa coraz więcej listów od czytelników, obawiających się upadku dewelopera, któremu wpłacili pieniądze na zakup mieszkania. Czytelnicy pytają, czy gdyby doszło do upadku, to mają szanse na odzyskanie pieniędzy.

Problemy deweloperów

Jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy. Podobny los może spotkać klientów spółki Providentia Invest, która m.in. przerwała realizację budowy osiedla domów jednorodzinnych Żubr koło Niepołomic. Deweloper zamknął swoje biura i przestał płacić podwykonawcom.

- Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boomu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość - mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Dochodzenie należności

W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans. - Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić - twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.

Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.

W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem?

Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) - str.11

Ryczałt nie taki uciążliwy

Obecne uregulowania dotyczące opodatkowania najmu nie są bardzo uciążliwe, a podatek nie jest zbyt wygórowany - powiedział PAP wiceminister finansów Maciej Grabowski, pytany o przygotowaną w resorcie infrastruktury propozycję obniżenia tego podatku.

Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiana przewiduje także nowe rozwiązania w podatku od przychodów z najmu nieruchomości. Zakłada m.in. zmniejszenie zryczałtowanego podatku do 5 proc., co miałoby pobudzić legalny wynajem mieszkań.

"Ten projekt jeszcze nie był z nami konsultowany. Wydaje mi się, że obecne uregulowania nie są bardzo uciążliwe dla podatników. Podatek w wysokości 8,5 proc. lub 20 proc. od przychodu przekraczającego 4 tys. euro nie jest zbyt wygórowany i jest dość prosty - w sensie rozliczenia" - powiedział w rozmowie z PAP wiceminister Grabowski.

Jak wynika z uzasadnienia do projektu MI, ma on na celu uelastycznienie rynku najmu lokali mieszkalnych, wynajmowanych od osób fizycznych i likwidację tzw. szarej strefy podatkowej w zakresie ich wynajmu.

Autorzy projektu podkreślają, że z chwilą likwidacji ulgi na wynajem w 2000 r. nie został wprowadzony żaden inny instrument stymulujący wynajem mieszkań.

Zgodnie z proponowaną zmianą do przychodów uzyskanych z najmu okazjonalnego stosowana byłaby stawka podatku ryczałtowego w wysokości 5 proc. uzyskanych przychodów. Tym samym zniesiony byłby limit w kwocie 4 tys. euro, powyżej którego obowiązuje wyższa, tj. 20 proc. stawka podatku.

Według obecnych przepisów właściciel wynajmowanego lokalu może rozliczać się podatkiem ryczałtowym lub na zasadach ogólnych. W tym pierwszym przypadku przychodem jest czynsz uzyskiwany od najemcy. Do kwoty stanowiącej równowartość 4 tys. euro stawka wynosi 8,5 proc., a powyżej tej sumy 20 proc.

W trakcie trwania roku podatkowego nie jest możliwe przejście z ryczałtu na opodatkowanie na zasadach ogólnych. Aby zmienić zasady opodatkowania, zamiar taki należy zgłosić do 20 stycznia danego roku.

Rozliczenie dochodu z najmu na zasadach ogólnych następuje według skali podatkowej. Dla ustalenia podstawy opodatkowania przychody z tytułu najmu pomniejsza się o koszty uzyskania przychodu (np. opłaty za media, ubezpieczenia lokalu, amortyzację). Proponowane przez resort infrastruktury zmiany polegałyby także na uproszczeniu zasad amortyzacji i podwyższeniu stawki amortyzacyjnej do 4,5 proc.

Nowe rozwiązania podatkowe mają dotyczyć tylko tych osób fizycznych, które będą wykonywać tzw. najem okazjonalny.

"Oznacza to, iż ze zmian podatkowych skorzystać będą mogli tylko ci podatnicy, którzy dokonają zgłoszenia zawarcia umowy najmu okazjonalnego w urzędzie skarbowym właściwym ze względu na miejsce położenia nieruchomości, w której znajduje się wynajmowany lokal" - czytamy w uzasadnieniu do projektu.

MI proponuje ponadto, by osoby, które wykonują najem okazjonalny, nie musiały usuwanemu z lokalu lokatorowi zapewniać mieszkania zastępczego.

interia.pl/PAPWtorek, 24 lutego (17:17)

Ryczałt nie taki uciążliwy

Obecne uregulowania dotyczące opodatkowania najmu nie są bardzo uciążliwe, a podatek nie jest zbyt wygórowany - powiedział PAP wiceminister finansów Maciej Grabowski, pytany o przygotowaną w resorcie infrastruktury propozycję obniżenia tego podatku.

Ministerstwo Infrastruktury przygotowało projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiana przewiduje także nowe rozwiązania w podatku od przychodów z najmu nieruchomości. Zakłada m.in. zmniejszenie zryczałtowanego podatku do 5 proc., co miałoby pobudzić legalny wynajem mieszkań.

"Ten projekt jeszcze nie był z nami konsultowany. Wydaje mi się, że obecne uregulowania nie są bardzo uciążliwe dla podatników. Podatek w wysokości 8,5 proc. lub 20 proc. od przychodu przekraczającego 4 tys. euro nie jest zbyt wygórowany i jest dość prosty - w sensie rozliczenia" - powiedział w rozmowie z PAP wiceminister Grabowski.

Jak wynika z uzasadnienia do projektu MI, ma on na celu uelastycznienie rynku najmu lokali mieszkalnych, wynajmowanych od osób fizycznych i likwidację tzw. szarej strefy podatkowej w zakresie ich wynajmu.

Autorzy projektu podkreślają, że z chwilą likwidacji ulgi na wynajem w 2000 r. nie został wprowadzony żaden inny instrument stymulujący wynajem mieszkań.

Zgodnie z proponowaną zmianą do przychodów uzyskanych z najmu okazjonalnego stosowana byłaby stawka podatku ryczałtowego w wysokości 5 proc. uzyskanych przychodów. Tym samym zniesiony byłby limit w kwocie 4 tys. euro, powyżej którego obowiązuje wyższa, tj. 20 proc. stawka podatku.

Według obecnych przepisów właściciel wynajmowanego lokalu może rozliczać się podatkiem ryczałtowym lub na zasadach ogólnych. W tym pierwszym przypadku przychodem jest czynsz uzyskiwany od najemcy. Do kwoty stanowiącej równowartość 4 tys. euro stawka wynosi 8,5 proc., a powyżej tej sumy 20 proc.

W trakcie trwania roku podatkowego nie jest możliwe przejście z ryczałtu na opodatkowanie na zasadach ogólnych. Aby zmienić zasady opodatkowania, zamiar taki należy zgłosić do 20 stycznia danego roku.

Rozliczenie dochodu z najmu na zasadach ogólnych następuje według skali podatkowej. Dla ustalenia podstawy opodatkowania przychody z tytułu najmu pomniejsza się o koszty uzyskania przychodu (np. opłaty za media, ubezpieczenia lokalu, amortyzację). Proponowane przez resort infrastruktury zmiany polegałyby także na uproszczeniu zasad amortyzacji i podwyższeniu stawki amortyzacyjnej do 4,5 proc.

Nowe rozwiązania podatkowe mają dotyczyć tylko tych osób fizycznych, które będą wykonywać tzw. najem okazjonalny.

"Oznacza to, iż ze zmian podatkowych skorzystać będą mogli tylko ci podatnicy, którzy dokonają zgłoszenia zawarcia umowy najmu okazjonalnego w urzędzie skarbowym właściwym ze względu na miejsce położenia nieruchomości, w której znajduje się wynajmowany lokal" - czytamy w uzasadnieniu do projektu.

MI proponuje ponadto, by osoby, które wykonują najem okazjonalny, nie musiały usuwanemu z lokalu lokatorowi zapewniać mieszkania zastępczego.

interia.pl/PAPWtorek, 24 lutego (17:17)

Niższe stopy to większe kredyty

Trwa kolejne w tym roku posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Ekonomiści oczekują, iż dojdzie do kolejnego obniżenia stóp procentowych, lecz jego zasięg powinien być mniejszy od poprzedniego. Pod koniec stycznia RPP obniżyła stopę referencyjną aż o 75 punktów bazowych, do poziomu 4,25 procent, od listopada ubiegłego roku spadła ona w sumie o 175 punktów.

Za tym poszły zmiany stawek WIBOR. Ten najpopularniejszy - trzymiesięczny - spadł z poziomu 6,8 proc. do okolic 4,7 procent.

To bardzo dobra wiadomość dla osób spłacających kredyty w złotówkach, bo obniżenie stóp procentowych ma - w lwiej większości przypadków - przełożenie na niższe raty. Ale cieszyć powinni się też ci, którzy kredyt dopiero zamierzają wziąć, bo niższe oprocentowanie to wyższa zdolność kredytowa. Sprawdziliśmy, jak zmieniła się ona w 10 przykładowych bankach.

Dla potrzeb symulacji założyliśmy, że o kredyt hipoteczny ubiega się młode małżeństwo Kowalskich z dzieckiem, zarabiające 6 tys. zł netto (czyli około 8,4 tys. brutto). Okazuje się, że nie wszystkie instytucje równo traktują zmiany stóp.

Najbardziej konserwatywny z przebadanych przez nas banków jest Invest-Bank, który takiej rodzinie w listopadzie mógł dać tylko 241,4 tys. zł kredytu, a trzy miesiące później zaledwie 253,6 tys. złotych. To wzrost zdolności o 5 procent.

Na przeciwnym biegunie jest Bank BGŻ, który już na początku listopada był skłonny pożyczyć Kowalskim na zakup mieszkania pół miliona zł, a po zmianach oprocentowania suma ta wzrosła aż to 600 tysięcy złotych.

Z kolei, jeśli chodzi o procentową zmianę zdolności kredytowej, najkorzystniej dla klientów zmieniło się to w Fortis Banku Polska, w którym Kowalscy dostaną aż 25 proc. większy kredyt niż w listopadzie.

Podsumowując: zmiana przez RPP stopy referencyjnej o 1,75 punktów procentowych pociągnęła za sobą obniżenie WIBOR-u 3-miesięcznego o 2,1 p.p., a to spowodowało podwyższenie zdolności kredytowej Polaków średnio o 18-19 procent.

Pełne zestawienie danych użytych w symulacji znajduje się w załączniku

Marcin Krasoń

źródło informacji: Open Finance

Niższe stopy to większe kredyty

Trwa kolejne w tym roku posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Ekonomiści oczekują, iż dojdzie do kolejnego obniżenia stóp procentowych, lecz jego zasięg powinien być mniejszy od poprzedniego. Pod koniec stycznia RPP obniżyła stopę referencyjną aż o 75 punktów bazowych, do poziomu 4,25 procent, od listopada ubiegłego roku spadła ona w sumie o 175 punktów.

Za tym poszły zmiany stawek WIBOR. Ten najpopularniejszy - trzymiesięczny - spadł z poziomu 6,8 proc. do okolic 4,7 procent.

To bardzo dobra wiadomość dla osób spłacających kredyty w złotówkach, bo obniżenie stóp procentowych ma - w lwiej większości przypadków - przełożenie na niższe raty. Ale cieszyć powinni się też ci, którzy kredyt dopiero zamierzają wziąć, bo niższe oprocentowanie to wyższa zdolność kredytowa. Sprawdziliśmy, jak zmieniła się ona w 10 przykładowych bankach.

Dla potrzeb symulacji założyliśmy, że o kredyt hipoteczny ubiega się młode małżeństwo Kowalskich z dzieckiem, zarabiające 6 tys. zł netto (czyli około 8,4 tys. brutto). Okazuje się, że nie wszystkie instytucje równo traktują zmiany stóp.

Najbardziej konserwatywny z przebadanych przez nas banków jest Invest-Bank, który takiej rodzinie w listopadzie mógł dać tylko 241,4 tys. zł kredytu, a trzy miesiące później zaledwie 253,6 tys. złotych. To wzrost zdolności o 5 procent.

Na przeciwnym biegunie jest Bank BGŻ, który już na początku listopada był skłonny pożyczyć Kowalskim na zakup mieszkania pół miliona zł, a po zmianach oprocentowania suma ta wzrosła aż to 600 tysięcy złotych.

Z kolei, jeśli chodzi o procentową zmianę zdolności kredytowej, najkorzystniej dla klientów zmieniło się to w Fortis Banku Polska, w którym Kowalscy dostaną aż 25 proc. większy kredyt niż w listopadzie.

Podsumowując: zmiana przez RPP stopy referencyjnej o 1,75 punktów procentowych pociągnęła za sobą obniżenie WIBOR-u 3-miesięcznego o 2,1 p.p., a to spowodowało podwyższenie zdolności kredytowej Polaków średnio o 18-19 procent.

Pełne zestawienie danych użytych w symulacji znajduje się w załączniku

Marcin Krasoń

źródło informacji: Open Finance

"Dziennik": rząd ma bat na spekulantów

Inwestorzy, którzy spekulują naszą walutą, mogą zostać wykluczeni z prywatyzacji polskich przedsiębiorstw, ostrzega rząd. Jako pierwszy żółtą kartkę dostał bank Goldman Sachs, informuje "Dziennik". Minister skarbu Aleksander Grad odwołał umówione spotkanie w siedzibie banku w Londynie. To rewanż za atak na złotego.
Goldman Sachs, który przyznał się niedawno, że grał na osłabienie naszej waluty, jest doradcą prywatyzacyjnym Polskiej Grupy Energetycznej. Rozmowa z Gradem miała dotyczyć pośrednictwa banku przy wyborze klientów zainteresowanych kupnem akcji PGE.

Bank mógłby na współpracy z rządem nieźle zarobić. Wynagrodzenie za doradzanie w dużych transakcjach może sięgnąć nawet 60 mln zł. Gest Grada nie oznacza jeszcze zerwania kontaktów; jeśli bank wyjaśni swoje postępowanie, rozmowy będą kontynuowane, pisze "Dziennik".

Zdaniem gazety, pikanterii całej historii dodaje fakt, że PGE powstała w czasach rządu Kazimierza Marcinkiewicza, który obecnie pracuje w londyńskiej centrali Goldman Sachs.
onet.pl/PAP, ak/26.02.2009, godz. 06:23)

"Dziennik": rząd ma bat na spekulantów

Inwestorzy, którzy spekulują naszą walutą, mogą zostać wykluczeni z prywatyzacji polskich przedsiębiorstw, ostrzega rząd. Jako pierwszy żółtą kartkę dostał bank Goldman Sachs, informuje "Dziennik". Minister skarbu Aleksander Grad odwołał umówione spotkanie w siedzibie banku w Londynie. To rewanż za atak na złotego.
Goldman Sachs, który przyznał się niedawno, że grał na osłabienie naszej waluty, jest doradcą prywatyzacyjnym Polskiej Grupy Energetycznej. Rozmowa z Gradem miała dotyczyć pośrednictwa banku przy wyborze klientów zainteresowanych kupnem akcji PGE.

Bank mógłby na współpracy z rządem nieźle zarobić. Wynagrodzenie za doradzanie w dużych transakcjach może sięgnąć nawet 60 mln zł. Gest Grada nie oznacza jeszcze zerwania kontaktów; jeśli bank wyjaśni swoje postępowanie, rozmowy będą kontynuowane, pisze "Dziennik".

Zdaniem gazety, pikanterii całej historii dodaje fakt, że PGE powstała w czasach rządu Kazimierza Marcinkiewicza, który obecnie pracuje w londyńskiej centrali Goldman Sachs.
onet.pl/PAP, ak/26.02.2009, godz. 06:23)

Niebezpieczny wzrost deficytu. Koniec marzeń o euro?

"Rzeczpospolita" pisze, że na koniec lutego deficyt budżetowy może sięgnąć połowy kwoty planowanej na cały rok. Rząd może być zmuszony podnieść składkę rentową i zamrozić płace budżetówki.
Deficyt budżetowy po dwóch miesiącach sięgnie 6 - 8 miliardów złotych wobec 18,2 miliardów złotych zaplanowanych na cały rok - mówi " Rzeczpospolitej" Mirosław Gronicki, były minister finansów.

Janusz Jankowiak, ekonomista Polskiej Rady Biznesu, jest jeszcze większym pesymistą. Według niego, dochody państwa bedą na koniec lutego niższe od wydatków nawet o 9 - 11 miliardów złotych. Ministerstwo Finansów odmówiło skomentowania tych szacunków.
Według "Rzeczpospolitej", fatalna sytuacja budżetu wynika z gwałtownie spadających dochodów podatkowych państwa. Zdaniem ekonomistów, niedoborów w budżecie nie uda się już sfinansować dzięki prostym oszczędnościom w poszczególnych resortach.

Ekonomiści uważają, że nie da się utrzymać deficytu finansów publicznych poniżej wymaganych do przyjęcia euro 3 procent PKB. Komisja Europejska szacuje, że już w tym roku sięgnie on 3,6 procent PKB. Bank JP Morgan w raporcie, do którego dotarła "Rzeczpospolita", wskazuje na poziom 3,5 - 4 procent. To powoduje, że data przyjęcia unijnej waluty przesuwa się nie o miesiące, ale o lata. Według JP Morgan, euro w naszych portfelach znajdzie się najwcześniej w 2013 roku.
wp.pl/
IAR 2009-02-26 (00:40)

Niebezpieczny wzrost deficytu. Koniec marzeń o euro?

"Rzeczpospolita" pisze, że na koniec lutego deficyt budżetowy może sięgnąć połowy kwoty planowanej na cały rok. Rząd może być zmuszony podnieść składkę rentową i zamrozić płace budżetówki.
Deficyt budżetowy po dwóch miesiącach sięgnie 6 - 8 miliardów złotych wobec 18,2 miliardów złotych zaplanowanych na cały rok - mówi " Rzeczpospolitej" Mirosław Gronicki, były minister finansów.

Janusz Jankowiak, ekonomista Polskiej Rady Biznesu, jest jeszcze większym pesymistą. Według niego, dochody państwa bedą na koniec lutego niższe od wydatków nawet o 9 - 11 miliardów złotych. Ministerstwo Finansów odmówiło skomentowania tych szacunków.
Według "Rzeczpospolitej", fatalna sytuacja budżetu wynika z gwałtownie spadających dochodów podatkowych państwa. Zdaniem ekonomistów, niedoborów w budżecie nie uda się już sfinansować dzięki prostym oszczędnościom w poszczególnych resortach.

Ekonomiści uważają, że nie da się utrzymać deficytu finansów publicznych poniżej wymaganych do przyjęcia euro 3 procent PKB. Komisja Europejska szacuje, że już w tym roku sięgnie on 3,6 procent PKB. Bank JP Morgan w raporcie, do którego dotarła "Rzeczpospolita", wskazuje na poziom 3,5 - 4 procent. To powoduje, że data przyjęcia unijnej waluty przesuwa się nie o miesiące, ale o lata. Według JP Morgan, euro w naszych portfelach znajdzie się najwcześniej w 2013 roku.
wp.pl/
IAR 2009-02-26 (00:40)

Polska wchodzi do ERM2. Negocjacje ruszą wkrótce

- Oficjalne negocjacje na temat wejścia Polski do ERM2 powinny rozpocząć się w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Polska powinna wejść do korytarza walutowego w połowie roku - powiedział Ludwik Kotecki, wiceminister finansów.

Minister tłumaczy potrzebę podjęcia tych działań chęcią wejścia do strefy euro w 2012 roku. - Wynika to z konieczności dalszych działań - szczególnie konieczności uzyskania derogacji w połowie 2011 - żeby zdążyć ze wszystkimi technicznymi szczegółami do 2012 - powiedział Kotecki (na zdjęciu) w TVN CNBC.

Kotecki podkreślił, że negocjacje w sprawie wejścia do ERM 2 prowadzone będą zgodnie z przygotowanym przez rząd harmonogramem , tzw. mapą drogową przystąpienia do strefy euro.

Zdaniem Ludwika Koteckiego decyzja o wejściu do ERM2 zostanie podjęta w możliwie najpóźniejszym terminie, kiedy lepiej znana będzie sytuacja na światowych rynkach. - Dziś wygląda na to, że sytuacja powinna zacząć się stabilizować i lekko poprawiać pod koniec tego roku - powiedział.

Ministerstwo finansów zakłada, że Polska będzie przebywać w korytarzu walutowym przez dwa lata. - Będziemy rozmawiać o tym, czy konieczne są te dwa lata, ale wszystko wskazuje na to, że to jednak będą dwa lata. (...) To nie jest jedynie decyzja Polski. Na skrócenie tego okresu musielibyśmy uzyskać zgodę strony europejskiej, my zakładamy ze to będą 2 lata - powiedział wiceminister.

Przy ustalaniu kursu parytetowego brany będzie pod uwagę zarówno kurs równowagi, jak i kurs rynkowy. - Zasada jest taka, że kurs wejścia powinien być bliski kursowi równowagi (...) z drugiej strony były sytuacje, że kurs był bliski rynkowemu - powiedział Kotecki..

- Będziemy szukać złotego środka - z jednej strony będziemy się zastanawiać, jaki jest kurs równowagi, a z drugiej strony nie możemy abstrahować od kursu rynkowego - dodał.

Wiceminister zaznaczył, że o poziomie kursu parytetowego rynki dowiedzą się w ostatnim momencie wtedy, kiedy nie będą mogły wykorzystać tej informacji.

Eksperci: Potrzebna zgoda rządu z NBP

Analityk Banku Zachodniego WBK Piotr Bielski uważa, że bez współpracy rządu i Narodowego Banku Polskiego nie da się przyjąć w Polsce euro.

Wiceminister Kotecki podkreśla jednak, że w rozmowach na temat wejścia Polski do strefy euro uczestniczyć będzie przedstawiciel NBP. - Należy rozgraniczyć dyskusję na temat euro od właściwych negocjacji, które będziemy prowadzić razem z pełnomocnikiem NBP - powiedział. Kotecki dodał, że uzyskał potwierdzenie od wiceprezesa NBP Witolda Kozińskiego gotowości uczestniczenia w negocjacjach.

W rozmowie z IAR Bielski zaznaczył, że informacje o tym, że rząd prowadzi negocjacje na temat wejścia do ERM2 z pominięciem banku centralnego stawiają tą operację pod znakiem zapytania.

(PAP), (IAR)

money.pl/2009-02-23 12:58:08

Polska wchodzi do ERM2. Negocjacje ruszą wkrótce

- Oficjalne negocjacje na temat wejścia Polski do ERM2 powinny rozpocząć się w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Polska powinna wejść do korytarza walutowego w połowie roku - powiedział Ludwik Kotecki, wiceminister finansów.

Minister tłumaczy potrzebę podjęcia tych działań chęcią wejścia do strefy euro w 2012 roku. - Wynika to z konieczności dalszych działań - szczególnie konieczności uzyskania derogacji w połowie 2011 - żeby zdążyć ze wszystkimi technicznymi szczegółami do 2012 - powiedział Kotecki (na zdjęciu) w TVN CNBC.

Kotecki podkreślił, że negocjacje w sprawie wejścia do ERM 2 prowadzone będą zgodnie z przygotowanym przez rząd harmonogramem , tzw. mapą drogową przystąpienia do strefy euro.

Zdaniem Ludwika Koteckiego decyzja o wejściu do ERM2 zostanie podjęta w możliwie najpóźniejszym terminie, kiedy lepiej znana będzie sytuacja na światowych rynkach. - Dziś wygląda na to, że sytuacja powinna zacząć się stabilizować i lekko poprawiać pod koniec tego roku - powiedział.

Ministerstwo finansów zakłada, że Polska będzie przebywać w korytarzu walutowym przez dwa lata. - Będziemy rozmawiać o tym, czy konieczne są te dwa lata, ale wszystko wskazuje na to, że to jednak będą dwa lata. (...) To nie jest jedynie decyzja Polski. Na skrócenie tego okresu musielibyśmy uzyskać zgodę strony europejskiej, my zakładamy ze to będą 2 lata - powiedział wiceminister.

Przy ustalaniu kursu parytetowego brany będzie pod uwagę zarówno kurs równowagi, jak i kurs rynkowy. - Zasada jest taka, że kurs wejścia powinien być bliski kursowi równowagi (...) z drugiej strony były sytuacje, że kurs był bliski rynkowemu - powiedział Kotecki..

- Będziemy szukać złotego środka - z jednej strony będziemy się zastanawiać, jaki jest kurs równowagi, a z drugiej strony nie możemy abstrahować od kursu rynkowego - dodał.

Wiceminister zaznaczył, że o poziomie kursu parytetowego rynki dowiedzą się w ostatnim momencie wtedy, kiedy nie będą mogły wykorzystać tej informacji.

Eksperci: Potrzebna zgoda rządu z NBP

Analityk Banku Zachodniego WBK Piotr Bielski uważa, że bez współpracy rządu i Narodowego Banku Polskiego nie da się przyjąć w Polsce euro.

Wiceminister Kotecki podkreśla jednak, że w rozmowach na temat wejścia Polski do strefy euro uczestniczyć będzie przedstawiciel NBP. - Należy rozgraniczyć dyskusję na temat euro od właściwych negocjacji, które będziemy prowadzić razem z pełnomocnikiem NBP - powiedział. Kotecki dodał, że uzyskał potwierdzenie od wiceprezesa NBP Witolda Kozińskiego gotowości uczestniczenia w negocjacjach.

W rozmowie z IAR Bielski zaznaczył, że informacje o tym, że rząd prowadzi negocjacje na temat wejścia do ERM2 z pominięciem banku centralnego stawiają tą operację pod znakiem zapytania.

(PAP), (IAR)

money.pl/2009-02-23 12:58:08

Słowne interwencje pomagają złotemu

Zapowiedzi rządu o szybkim wejściu do ERM II i akcja banków centralnych zrobiły swoje.

Nasza waluta zyskiwała już od samego rana, jednak prawdziwe umocnienie przyszło po godz. 13.30. Wiceminister finansów - Ludwik Kotecki - zapowiedział, że w przeciągu dwóch tygodni Polska rozpocznie negocjacje w sprawie wejścia do ERM II. W systemie powinniśmy znaleźć się w połowie tego roku.

Co więcej byliśmy dziś świadkami skoordynowanej akcji trzech banków centralnych: Polski, Czech i Węgier. Prezes NBP w swoim oświadczeniu napisał: W ocenie Narodowego Banku Polskiego sytuacja makroekonomiczna Polski nie uzasadnia takiej skali osłabienia kursu złotego. NBP może podjąć działania w celu uniknięcia niekorzystnego oddziaływania wahań kursowych na gospodarkę

Podobne komunikaty opublikowały także pozostałe dwa banki.

Fakt ten poskutkował na rynek walutowy i złoty zaczął wyraźnie rosnąć. Za euro płacono 4,56 zł, a za franka szwajcarskiego 3,06 złotych.

źródło: money.pl

Słowne interwencje pomagają złotemu

Zapowiedzi rządu o szybkim wejściu do ERM II i akcja banków centralnych zrobiły swoje.

Nasza waluta zyskiwała już od samego rana, jednak prawdziwe umocnienie przyszło po godz. 13.30. Wiceminister finansów - Ludwik Kotecki - zapowiedział, że w przeciągu dwóch tygodni Polska rozpocznie negocjacje w sprawie wejścia do ERM II. W systemie powinniśmy znaleźć się w połowie tego roku.

Co więcej byliśmy dziś świadkami skoordynowanej akcji trzech banków centralnych: Polski, Czech i Węgier. Prezes NBP w swoim oświadczeniu napisał: W ocenie Narodowego Banku Polskiego sytuacja makroekonomiczna Polski nie uzasadnia takiej skali osłabienia kursu złotego. NBP może podjąć działania w celu uniknięcia niekorzystnego oddziaływania wahań kursowych na gospodarkę

Podobne komunikaty opublikowały także pozostałe dwa banki.

Fakt ten poskutkował na rynek walutowy i złoty zaczął wyraźnie rosnąć. Za euro płacono 4,56 zł, a za franka szwajcarskiego 3,06 złotych.

źródło: money.pl

Konta opłacalne jak lokaty

Średnie oprocentowanie oszczędności na kontach lokacyjnych to 5-6 proc. Po ostatnich obniżkach oprocentowania lokat konta oszczędnościowe są coraz bardziej konkurencyjne.
W niektórych bankach oprocentowanie kont oszczędnościowych spadło w ostatnim miesiącu o 1 pkt proc. - wynika z analizy Open Finance na zlecenie GP. W tej chwili najwyższe odsetki, rzędu 7-8 proc. w skali roku, można dostać na koncie oszczędnościowym w Banku Pocztowym, Allianz Banku, Dominet Banku i Getin Banku. Najczęściej jednak banki, które dają tak wysokie oprocentowanie, starają się zarobić gdzie indziej.

Bardzo często, aby założyć konto lokacyjne, trzeba też w banku otworzyć rachunek osobisty (ROR) i np. bardzo aktywnie korzystać z karty płatniczej tego banku. Dopiero pod takimi warunkami nasze pieniądze w Banku Pocztowym zdeponowane na koncie oszczędnościowym dadzą 8 proc. zysku. Najczęściej wysokość oprocentowania na rachunku zależy od kwoty, jaką deponujemy. Po ostatnich, dużo większych obniżkach oprocentowania lokat, oprocentowanie rachunków oszczędnościowych jest tylko nieco niższe.

- Różnica w oprocentowaniu wynosi od 0,5 do maksymalnie 2 pkt proc. Rachunki mają jednak podstawową zaletę, czyli nie trzeba zamrażać pieniędzy na 3, 6 czy 12 miesięcy - mówi Mateusz Gołąb z banku Pekao.

Ta zasada nie zawsze działa. Trzeba zwrócić uwagę, kiedy kapitalizowane są odsetki. W BGŻ, Raiffeisen Banku i Dominet Banku robi się to co kwartał. Taki rachunek oszczędnościowy traci wszelką przewagę nad zwykłą lokatą trzymiesięczną. Większość banków kapitalizuje odsetki co miesiąc. Wszyscy eksperci podkreślają, że oprocentowanie rachunków lokacyjnych będzie spadać wolniej niż oprocentowanie lokat.

- Banki muszą bardzo ostrożnie obniżać to oprocentowanie, bo środki zgromadzone na kontach są dość płynne. Klienci mogą zwykle raz w miesiącu wypłacać je bez żadnych prowizji, więc łatwo zabrać pieniądze i przenieść tam, gdzie można znaleźć wyższe stawki - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

Roman Grzyb
interia.pl/
Poniedziałek, 23 lutego (09:24)

Konta opłacalne jak lokaty

Średnie oprocentowanie oszczędności na kontach lokacyjnych to 5-6 proc. Po ostatnich obniżkach oprocentowania lokat konta oszczędnościowe są coraz bardziej konkurencyjne.
W niektórych bankach oprocentowanie kont oszczędnościowych spadło w ostatnim miesiącu o 1 pkt proc. - wynika z analizy Open Finance na zlecenie GP. W tej chwili najwyższe odsetki, rzędu 7-8 proc. w skali roku, można dostać na koncie oszczędnościowym w Banku Pocztowym, Allianz Banku, Dominet Banku i Getin Banku. Najczęściej jednak banki, które dają tak wysokie oprocentowanie, starają się zarobić gdzie indziej.

Bardzo często, aby założyć konto lokacyjne, trzeba też w banku otworzyć rachunek osobisty (ROR) i np. bardzo aktywnie korzystać z karty płatniczej tego banku. Dopiero pod takimi warunkami nasze pieniądze w Banku Pocztowym zdeponowane na koncie oszczędnościowym dadzą 8 proc. zysku. Najczęściej wysokość oprocentowania na rachunku zależy od kwoty, jaką deponujemy. Po ostatnich, dużo większych obniżkach oprocentowania lokat, oprocentowanie rachunków oszczędnościowych jest tylko nieco niższe.

- Różnica w oprocentowaniu wynosi od 0,5 do maksymalnie 2 pkt proc. Rachunki mają jednak podstawową zaletę, czyli nie trzeba zamrażać pieniędzy na 3, 6 czy 12 miesięcy - mówi Mateusz Gołąb z banku Pekao.

Ta zasada nie zawsze działa. Trzeba zwrócić uwagę, kiedy kapitalizowane są odsetki. W BGŻ, Raiffeisen Banku i Dominet Banku robi się to co kwartał. Taki rachunek oszczędnościowy traci wszelką przewagę nad zwykłą lokatą trzymiesięczną. Większość banków kapitalizuje odsetki co miesiąc. Wszyscy eksperci podkreślają, że oprocentowanie rachunków lokacyjnych będzie spadać wolniej niż oprocentowanie lokat.

- Banki muszą bardzo ostrożnie obniżać to oprocentowanie, bo środki zgromadzone na kontach są dość płynne. Klienci mogą zwykle raz w miesiącu wypłacać je bez żadnych prowizji, więc łatwo zabrać pieniądze i przenieść tam, gdzie można znaleźć wyższe stawki - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

Roman Grzyb
interia.pl/
Poniedziałek, 23 lutego (09:24)

Klient nie odzyska pieniędzy od upadłego dewelopera

Do Gazety Prawnej napływa coraz więcej listów od czytelników, obawiających się upadku dewelopera, któremu wpłacili pieniądze na zakup mieszkania. Czytelnicy pytają, czy gdyby doszło do upadku, to mają szanse na odzyskanie pieniędzy.

Problemy deweloperów

Jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy. Podobny los może spotkać klientów spółki Providentia Invest, która m.in. przerwała realizację budowy osiedla domów jednorodzinnych Żubr koło Niepołomic. Deweloper zamknął swoje biura i przestał płacić podwykonawcom.

- Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boomu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość - mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Dochodzenie należności

W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans. - Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić - twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.

Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.

W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem?

Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) - str.11

wp.pl/Poniedziałek, 23 lutego (06:00)

Klient nie odzyska pieniędzy od upadłego dewelopera

Do Gazety Prawnej napływa coraz więcej listów od czytelników, obawiających się upadku dewelopera, któremu wpłacili pieniądze na zakup mieszkania. Czytelnicy pytają, czy gdyby doszło do upadku, to mają szanse na odzyskanie pieniędzy.

Problemy deweloperów

Jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy. Podobny los może spotkać klientów spółki Providentia Invest, która m.in. przerwała realizację budowy osiedla domów jednorodzinnych Żubr koło Niepołomic. Deweloper zamknął swoje biura i przestał płacić podwykonawcom.

- Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boomu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość - mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Dochodzenie należności

W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans. - Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić - twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.

Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.

W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem?

Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) - str.11

wp.pl/Poniedziałek, 23 lutego (06:00)

GUS podał dane o bezrobociu

Stopa bezrobocia w Polsce wyniosła w styczniu 10,5% wobec 9,5% miesiąc wcześniej, podał Główny Urząd Statystyczny w komunikacie.
Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w końcu stycznia wyniosła 1.634,4 tys. osób, czyli wzrosła o 160,6 tys. (10,9%) wobec poprzedniego miesiąca i obniżyła się o 179,0 tys. osób (9,9%) w ujęciu rocznym.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) szacowało wcześniej, że stopa bezrobocia wzrosła w tym okresie właśnie do 10,5%.

Według przyjętego we wrześniu projektu budżetu na 2009 rok, stopa bezrobocia wyniesie na koniec tego roku 9,1%, a na koniec 2009 roku - 8,5%. Według centralnej ścieżki październikowej projekcji inflacyjnej banku centralnego, stopa bezrobocia spadnie do 7,8% na koniec tego roku, ale w kolejnych latach wzrośnie odpowiednio do 9,9% i 12,2% wobec ubiegłorocznych 9,4%.

Minister pracy Jolanta Fedak oraz ekonomiści obawiają się jednak, że stopa bezrobocia będzie obecnie wzrastać, szczególnie w II poł. roku, ze względu na coraz bardziej odczuwalne w Polsce efekty spowolnienia gospodarczego u naszych głównych partnerów handlowyc.
Stopa bezrobocia mierzona według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wzrosła w IV kw. 2008 roku do 6,7% z 6,6% odnotowanych kwartał wcześniej.

Nominalnie liczba osób bezrobotnych wzrosła do 1.154 tys. z 1.132 tys. osób w poprzednich trzech miesiącach. Natomiast liczba osób biernych zawodowo zmniejszyła się w IV kw. do 14.224 tys. osób z 14.231 tys. w poprzednim kwartale.

Współczynnik aktywności zawodowej wyniósł w ostatnim kwartale 54,7% wobec 54,6% w poprzednich trzech miesiącach, zaś wskaźnik zatrudnienia nie zmienił się i wyniósł 51,0%.
wp.pl/(ISB, dd/24.02.2009)

GUS podał dane o bezrobociu

Stopa bezrobocia w Polsce wyniosła w styczniu 10,5% wobec 9,5% miesiąc wcześniej, podał Główny Urząd Statystyczny w komunikacie.
Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w końcu stycznia wyniosła 1.634,4 tys. osób, czyli wzrosła o 160,6 tys. (10,9%) wobec poprzedniego miesiąca i obniżyła się o 179,0 tys. osób (9,9%) w ujęciu rocznym.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS) szacowało wcześniej, że stopa bezrobocia wzrosła w tym okresie właśnie do 10,5%.

Według przyjętego we wrześniu projektu budżetu na 2009 rok, stopa bezrobocia wyniesie na koniec tego roku 9,1%, a na koniec 2009 roku - 8,5%. Według centralnej ścieżki październikowej projekcji inflacyjnej banku centralnego, stopa bezrobocia spadnie do 7,8% na koniec tego roku, ale w kolejnych latach wzrośnie odpowiednio do 9,9% i 12,2% wobec ubiegłorocznych 9,4%.

Minister pracy Jolanta Fedak oraz ekonomiści obawiają się jednak, że stopa bezrobocia będzie obecnie wzrastać, szczególnie w II poł. roku, ze względu na coraz bardziej odczuwalne w Polsce efekty spowolnienia gospodarczego u naszych głównych partnerów handlowyc.
Stopa bezrobocia mierzona według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wzrosła w IV kw. 2008 roku do 6,7% z 6,6% odnotowanych kwartał wcześniej.

Nominalnie liczba osób bezrobotnych wzrosła do 1.154 tys. z 1.132 tys. osób w poprzednich trzech miesiącach. Natomiast liczba osób biernych zawodowo zmniejszyła się w IV kw. do 14.224 tys. osób z 14.231 tys. w poprzednim kwartale.

Współczynnik aktywności zawodowej wyniósł w ostatnim kwartale 54,7% wobec 54,6% w poprzednich trzech miesiącach, zaś wskaźnik zatrudnienia nie zmienił się i wyniósł 51,0%.
wp.pl/(ISB, dd/24.02.2009)

Wiadomości walutowe

Walutowi spekulanci będą musieli zapłacić podatek
Walutowi spekulanci będą musieli zapłacić podatek - informuje "Gazeta Prawna". Chodzi o podatników, którzy kupili w kantorze czy banku euro lub inną walutę, a następnie, korzystając z osłabienia złotówki, odsprzedali je z zyskiem.
Według resortu finansów, opodatkowaniu podatkiem dochodowym podlegają wszystkie dochody, z wyjątkiem tych, które są z podatku zwolnione.

Wśród zwolnień niewymienione są przychody uzyskane ze sprzedaży walut.

Gazeta informuje, że zgodnie z prawem, różnice kursowe są przychodem z działalności gospodarczej i w zawiązku z tym dochody uzyskane w ten sposób podlegają opodatkowaniu na ogólnych zasadach według skali podatkowej albo według 19-proc. stawki.

wp.pl/(PAP, dd/ 24.02.2009, godz. 06:09)

Wiadomości walutowe

Walutowi spekulanci będą musieli zapłacić podatek
Walutowi spekulanci będą musieli zapłacić podatek - informuje "Gazeta Prawna". Chodzi o podatników, którzy kupili w kantorze czy banku euro lub inną walutę, a następnie, korzystając z osłabienia złotówki, odsprzedali je z zyskiem.
Według resortu finansów, opodatkowaniu podatkiem dochodowym podlegają wszystkie dochody, z wyjątkiem tych, które są z podatku zwolnione.

Wśród zwolnień niewymienione są przychody uzyskane ze sprzedaży walut.

Gazeta informuje, że zgodnie z prawem, różnice kursowe są przychodem z działalności gospodarczej i w zawiązku z tym dochody uzyskane w ten sposób podlegają opodatkowaniu na ogólnych zasadach według skali podatkowej albo według 19-proc. stawki.

wp.pl/(PAP, dd/ 24.02.2009, godz. 06:09)

Do końca roku bezpłatna legalizacja samowoli

Wszystkie nielegalnie wybudowane przed 1995 rokiem domy zostaną zalegalizowane bezpłatnie. Przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy – Prawo budowlane przewiduje, że obiekty budowlane wybudowane do 1 stycznia 1995 r. bez wymaganych pozwoleń lub z innym naruszeniem prawa zostaną zalegalizowane z mocy prawa. Ich właściciele nie będą musieli ponosić z tego tytułu żadnych opłat.
Właściciele samowoli, którzy będą chcieli skorzystać z tej abolicji, będą musieli się spieszyć, bowiem wnioski będzie można składać tylko do końca tego roku.
Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie takiej amnestii, gdyż raz na zawsze chcemy uregulować stan prawny takich budynków. Często są one zamieszkane od lat, a ich właściciele nie mają uregulowanej sytuacji prawnej – mówi Aldona Młyńczak, posłanka PO i sprawozdawca projektu.

Właściciele samowoli budowlanych wybudowanych przed 1 stycznia 1995 r., którzy zechcą je zalegalizować, będą musieli jedynie wystąpić z wnioskiem do organu nadzoru budowlanego o potwierdzenie legalności obiektu.

Jeżeli organ nadzoru budowlanego stwierdzi, że do dnia wejścia w życie nowelizacji ustawy – Prawo budowlane nie było prowadzone żadne postępowanie administracyjne przeciwko właścicielowi samowoli, to będzie musiał wydać zaświadczenie o legalności obiektu.

Przedawnieniu ulegają nawet najcięższe zbrodnie. Z tego względu potrzebne było wprowadzenie przedawnienia samowoli budowlanych – mówi Mariusz Linettej, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Inowrocławiu.
Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) – str.10
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 24.02.2009 | 06:52

Do końca roku bezpłatna legalizacja samowoli

Wszystkie nielegalnie wybudowane przed 1995 rokiem domy zostaną zalegalizowane bezpłatnie. Przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy – Prawo budowlane przewiduje, że obiekty budowlane wybudowane do 1 stycznia 1995 r. bez wymaganych pozwoleń lub z innym naruszeniem prawa zostaną zalegalizowane z mocy prawa. Ich właściciele nie będą musieli ponosić z tego tytułu żadnych opłat.
Właściciele samowoli, którzy będą chcieli skorzystać z tej abolicji, będą musieli się spieszyć, bowiem wnioski będzie można składać tylko do końca tego roku.
Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie takiej amnestii, gdyż raz na zawsze chcemy uregulować stan prawny takich budynków. Często są one zamieszkane od lat, a ich właściciele nie mają uregulowanej sytuacji prawnej – mówi Aldona Młyńczak, posłanka PO i sprawozdawca projektu.

Właściciele samowoli budowlanych wybudowanych przed 1 stycznia 1995 r., którzy zechcą je zalegalizować, będą musieli jedynie wystąpić z wnioskiem do organu nadzoru budowlanego o potwierdzenie legalności obiektu.

Jeżeli organ nadzoru budowlanego stwierdzi, że do dnia wejścia w życie nowelizacji ustawy – Prawo budowlane nie było prowadzone żadne postępowanie administracyjne przeciwko właścicielowi samowoli, to będzie musiał wydać zaświadczenie o legalności obiektu.

Przedawnieniu ulegają nawet najcięższe zbrodnie. Z tego względu potrzebne było wprowadzenie przedawnienia samowoli budowlanych – mówi Mariusz Linettej, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Inowrocławiu.
Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) – str.10
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 24.02.2009 | 06:52

Najem jeszcze stanieje w tym roku

Według ekspertów ceny najmu latem ubiegłego roku osiągnęły poziom zaporowy. – Osiągnęły pułap, przy którym wielu osób nie jest stać na wynajęcia mieszkania – mówi Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.
Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu.
Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. – mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Dlaczego ceny zaczęły spadać?
Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie – uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse.

Transakcje na rynku najmu mieszkań cały czas są zawierane na poziomie wyższym niż rok temu, ale od września ceny zdecydowanie już nie rosną. Najszybciej spadają ceny mieszkań dużych – twierdzi Jerzy Sobański.

Według niego może to być skutek programów oszczędnościowych, które wprowadzono już w wielu firmach. Ich menedżerowie zostali zobowiązani do zamiany wynajmowanych luksusowych lokali na mieszkania mniejsze i zdecydowanie tańsze. Trudno ocenić, jaka jest skala tego zjawiska, ale rzeczywiście popyt na nieduże lokale nadal jest spory i spadki cen najmu takich mieszkań są mniejsze.

Jakich mieszkań do wynajęcia brakuje w stolicy i innych dużych miastach? Gdzie w Polsce można najtaniej wynająć kawalerkę? W którym mieście najtrudniej znaleźć teraz najemcę? Ceny jakich mieszkań będą jeszcze spadały?

Roman Grzyb

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) – forsal.pl - str.A2-3
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 24.02.2009 | 06:55

Najem jeszcze stanieje w tym roku

Według ekspertów ceny najmu latem ubiegłego roku osiągnęły poziom zaporowy. – Osiągnęły pułap, przy którym wielu osób nie jest stać na wynajęcia mieszkania – mówi Marta Kosińska z portalu Szybko.pl.
Płace już nie rosną, ludzie zaczynają się obawiać się zwolnień i spadły ceny nieruchomości. To wszystko wpływa także na spadek cen najmu.
Ta obniżka nie jest jeszcze duża, bo wynosi maksymalnie ok. 10 proc. – mówi Tomasz Lebiedź z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Dlaczego ceny zaczęły spadać?
Część osób, która do tej pory chciała sprzedać mieszkanie, w związku z problemami ze znalezieniem nabywców postanowiła przeczekać i zdecydowała się na wynajęcie – uważa Marcin Jańczuk z Metrohouse.

Transakcje na rynku najmu mieszkań cały czas są zawierane na poziomie wyższym niż rok temu, ale od września ceny zdecydowanie już nie rosną. Najszybciej spadają ceny mieszkań dużych – twierdzi Jerzy Sobański.

Według niego może to być skutek programów oszczędnościowych, które wprowadzono już w wielu firmach. Ich menedżerowie zostali zobowiązani do zamiany wynajmowanych luksusowych lokali na mieszkania mniejsze i zdecydowanie tańsze. Trudno ocenić, jaka jest skala tego zjawiska, ale rzeczywiście popyt na nieduże lokale nadal jest spory i spadki cen najmu takich mieszkań są mniejsze.

Jakich mieszkań do wynajęcia brakuje w stolicy i innych dużych miastach? Gdzie w Polsce można najtaniej wynająć kawalerkę? W którym mieście najtrudniej znaleźć teraz najemcę? Ceny jakich mieszkań będą jeszcze spadały?

Roman Grzyb

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) – forsal.pl - str.A2-3
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 24.02.2009 | 06:55

Obdarowany musi zapłacić podatek

Przekazanie darowizny bezpośrednio na rzecz osoby fizycznej nie podlega odliczeniu ani od dochodu, ani od podatku. Podatnicy znaleźli więc sposób, aby tę konstrukcję ominąć i darowiznę w zeznaniu uwzględniać. Przekazują darowizny na rzecz np. fundacji, ale ze wskazaniem konkretnej osoby, której mają być przekazane wpłacone pieniądze.
To nic innego, jak darowizna z poleceniem, która podlega podatkowi od spadków i darowizn. Darczyńca na takim przekazaniu pieniędzy korzysta, bo uwzględnia je w rocznym PIT, ale paradoksalnie traci obdarowany.
Osoba korzystająca ze środków przekazywanych przez fundację w wyniku wykonania polecenia zobowiązana jest bowiem do zapłaty podatku od spadków i darowizn w momencie nabycia przez nią w okresie pięciu lat od jednej osoby środków pieniężnych, w wysokości przekraczającej kwoty wolne.

Jeżeli nabywcą jest osoba zaliczona do III grupy podatkowej, czyli spoza bliższej i dalszej rodziny, limit ten wynosi 4902 zł – podkreśla Piotr Kowalczyk, ekspert z ECDDP.

Formuła darowizny jest rzadko wykorzystywana przez organizacje pozarządowe z dwóch powodów. Tomasz Schimanek jako powód podstawowy wymienia to, że organizacje chcą mieć pewność, że środki finansowe przez nie pozyskiwane, często dużym wysiłkiem, rzeczywiście wykorzystane zostaną na skuteczne i efektywne formy pomocy potrzebującym.

Z jakiego jeszcze powodu formuła darowizny jest rzadko wykorzystywana przez org. pozarządowe? W jaki sposób przy obecnych regulacjach podatkowych organizacje i ich beneficjenci mogą uniknąć płacenia podatku? Jaka zmiana przepisów - zdaniem ekspertów i fundacji - potrzebna jest w tym zakresie?

Ewa Matyszewska

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) – str.4-5
Gazeta Prawna

wp.pl/
Gazeta Prawna (06:50)

Obdarowany musi zapłacić podatek

Przekazanie darowizny bezpośrednio na rzecz osoby fizycznej nie podlega odliczeniu ani od dochodu, ani od podatku. Podatnicy znaleźli więc sposób, aby tę konstrukcję ominąć i darowiznę w zeznaniu uwzględniać. Przekazują darowizny na rzecz np. fundacji, ale ze wskazaniem konkretnej osoby, której mają być przekazane wpłacone pieniądze.
To nic innego, jak darowizna z poleceniem, która podlega podatkowi od spadków i darowizn. Darczyńca na takim przekazaniu pieniędzy korzysta, bo uwzględnia je w rocznym PIT, ale paradoksalnie traci obdarowany.
Osoba korzystająca ze środków przekazywanych przez fundację w wyniku wykonania polecenia zobowiązana jest bowiem do zapłaty podatku od spadków i darowizn w momencie nabycia przez nią w okresie pięciu lat od jednej osoby środków pieniężnych, w wysokości przekraczającej kwoty wolne.

Jeżeli nabywcą jest osoba zaliczona do III grupy podatkowej, czyli spoza bliższej i dalszej rodziny, limit ten wynosi 4902 zł – podkreśla Piotr Kowalczyk, ekspert z ECDDP.

Formuła darowizny jest rzadko wykorzystywana przez organizacje pozarządowe z dwóch powodów. Tomasz Schimanek jako powód podstawowy wymienia to, że organizacje chcą mieć pewność, że środki finansowe przez nie pozyskiwane, często dużym wysiłkiem, rzeczywiście wykorzystane zostaną na skuteczne i efektywne formy pomocy potrzebującym.

Z jakiego jeszcze powodu formuła darowizny jest rzadko wykorzystywana przez org. pozarządowe? W jaki sposób przy obecnych regulacjach podatkowych organizacje i ich beneficjenci mogą uniknąć płacenia podatku? Jaka zmiana przepisów - zdaniem ekspertów i fundacji - potrzebna jest w tym zakresie?

Ewa Matyszewska

Więcej: Gazeta Prawna 24.02.2009 (38) – str.4-5
Gazeta Prawna

wp.pl/
Gazeta Prawna (06:50)

Eksperci: raporty o złotym elementem gry

"Nasz Dziennik" pisze, że zdaniem niektórych ekonomistów korzystne raporty zagranicznych instytucji na temat wzmocnienia złotego mogą być elementem gry spekulacyjnej. Po chwilowym wzmocnieniu kursu złotego, nagle strąci ona w dół naszą walutę.
"Nasz Dziennik" przypomina, że wczoraj skandynawski bank Nordea opublikował raport przewidujący wzmocnienie się złotego. Zdaniem Andersa Svendsena, starszego analityka banku w Kopenhadze, za rok euro będzie kosztowało 3 złote 75 groszy. Korzystne prognozy Nordei zbiegły się w czasie z równie dobrym raportem banku Goldman Sachs, który także przewiduje zmianę trendu na rynku walutowym i wzmocnienie złotego w nadchodzących miesiącach.

Profesor Aleksander Krzymiński z WSKSiM w Toruniu uważa jednak, że reporty te nie są wiarygodne. Jego zdaniem są elementem gry na rynku, ale nie odwrócą długofalowo tendencji do deprecjacji naszej waluty. Także finansista Jerzy Bielewicz ostrzega, że to wcale nie koniec spadku wartości złotego.

Więcej szczegółów na ten temat - w "Naszym Dzienniku".
wp.pl/
IAR 2009-02-24 (04:50)

Eksperci: raporty o złotym elementem gry

"Nasz Dziennik" pisze, że zdaniem niektórych ekonomistów korzystne raporty zagranicznych instytucji na temat wzmocnienia złotego mogą być elementem gry spekulacyjnej. Po chwilowym wzmocnieniu kursu złotego, nagle strąci ona w dół naszą walutę.
"Nasz Dziennik" przypomina, że wczoraj skandynawski bank Nordea opublikował raport przewidujący wzmocnienie się złotego. Zdaniem Andersa Svendsena, starszego analityka banku w Kopenhadze, za rok euro będzie kosztowało 3 złote 75 groszy. Korzystne prognozy Nordei zbiegły się w czasie z równie dobrym raportem banku Goldman Sachs, który także przewiduje zmianę trendu na rynku walutowym i wzmocnienie złotego w nadchodzących miesiącach.

Profesor Aleksander Krzymiński z WSKSiM w Toruniu uważa jednak, że reporty te nie są wiarygodne. Jego zdaniem są elementem gry na rynku, ale nie odwrócą długofalowo tendencji do deprecjacji naszej waluty. Także finansista Jerzy Bielewicz ostrzega, że to wcale nie koniec spadku wartości złotego.

Więcej szczegółów na ten temat - w "Naszym Dzienniku".
wp.pl/
IAR 2009-02-24 (04:50)

W bankach coraz drożej

80 procent banków zaostrzyło politykę kredytową. Mniejsze zyski z tej działalności odbijają sobie podnosząc opłaty lub obniżając oprocentowanie rachunków. Money.pl sprawdził, które banki i o ile zaczęły dodatkowo zarabiać na klientach.
Również 80 procent banków ankietowanych przez Narodowy Bank Polski przyznało, że podniosło marże kredytowe.
W przypadku kredytów mieszkaniowych, aż 86 procent banków zaostrzyło kryteria ich udzielania. Dziewięć na dziesięć banków podniosło marże i zaczęło wymagać wyższego wkładu własnego. Wiele banków wycofało również z oferty kredyty denominowane w walutach obcych.

W przypadku kredytów mieszkaniowych, aż 86 procent banków zaostrzyło kryteria ich udzielania. Dziewięć na dziesięć banków podniosło marże i zaczęło wymagać wyższego wkładu własnego. Wiele banków wycofało również z oferty kredyty denominowane w walutach obcych.

Wzrost zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych w mln złotych
lata złotowe walutowe ogółem
2005 15 569,8 20 273,4 35 807,2
2006 28 123,3 49 258,3 77 705,6
2007 52 391,4 64 449,1 116 840,5
2008 59 097,8 134 970,2 194 068

Źródło: NBP

W odniesieniu do kredytów konsumpcyjnych, kryteria ich udzielania zostały zaostrzone przez 75 procent banków. Około połowa podniosła marże. Banki odczuły przy tym nieznaczny spadek popytu.

Banki szukają oszczędności obniżając oprocentowanie ROR-ów

Z danych zebranych przez Open Finance wynika, iż oprocentowanie ROR-u spadło w Banku BPH, gdzie na Koncie Sezam Max dostaniemy już nie 3,7 procent a 3 procent. W przypadku rachunku Srebrny Sezam minimalna stawka oprocentowania to 0,1 procent, a nie 0,2 procent.

Zmianę można też zauważyć w Deutsche Banku, gdzie na koncie Fokus możemy już liczyć na odsetki od 0,3 do 2,05 procent, w zależności od zdeponowanej kwoty. Wcześniej bank płacił 0,75-2,55 procent.

Z kolei w DnB Nord możemy teraz na koncie osobistym liczyć na 0,1 procent, a nie na 1 procent, jak poprzednio. Spadło także oprocentowanie rachunków w Eurobanku. Konto Standard przynosi teraz 0,2 procent zamiast 2 procent, a Konto Online 5,05 zamiast 7,07 procent. W przypadku tego banku trzeba jednak pamiętać, że wprowadził ostatnio do oferty konto oszczędnościowe, gdzie oprocentowanie to nadal 7,07 procent.

Żadnych odsetek za środki zgromadzone na koncie nie płaci już Lukas Bank, podczas gdy kilka miesięcy temu był jeszcze skłonny naliczyć odsetki według oprocentowania na poziomie 0,1 procent. Istotną zmianę znajdziemy też w Volkswagen Banku direct. Do niedawna w przypadku Pakietu Standard można było zyskać 2,4 procent, a Pakiet Srebrny dawał 2,8 procent. Teraz oprocentowanie spadło do 0,1 procent.

Jeśli założymy, że na koncie leży średnio 2,5 tys. zł, a bank ma 500 tys. rachunków i obniża oprocentowanie o jeden punkt procentowy, to rocznie oszczędza 12,5 mln zł.
Andrzej Zwoliński

W bankach coraz drożej

80 procent banków zaostrzyło politykę kredytową. Mniejsze zyski z tej działalności odbijają sobie podnosząc opłaty lub obniżając oprocentowanie rachunków. Money.pl sprawdził, które banki i o ile zaczęły dodatkowo zarabiać na klientach.
Również 80 procent banków ankietowanych przez Narodowy Bank Polski przyznało, że podniosło marże kredytowe.
W przypadku kredytów mieszkaniowych, aż 86 procent banków zaostrzyło kryteria ich udzielania. Dziewięć na dziesięć banków podniosło marże i zaczęło wymagać wyższego wkładu własnego. Wiele banków wycofało również z oferty kredyty denominowane w walutach obcych.

W przypadku kredytów mieszkaniowych, aż 86 procent banków zaostrzyło kryteria ich udzielania. Dziewięć na dziesięć banków podniosło marże i zaczęło wymagać wyższego wkładu własnego. Wiele banków wycofało również z oferty kredyty denominowane w walutach obcych.

Wzrost zadłużenia Polaków z tytułu kredytów hipotecznych w mln złotych
lata złotowe walutowe ogółem
2005 15 569,8 20 273,4 35 807,2
2006 28 123,3 49 258,3 77 705,6
2007 52 391,4 64 449,1 116 840,5
2008 59 097,8 134 970,2 194 068

Źródło: NBP

W odniesieniu do kredytów konsumpcyjnych, kryteria ich udzielania zostały zaostrzone przez 75 procent banków. Około połowa podniosła marże. Banki odczuły przy tym nieznaczny spadek popytu.

Banki szukają oszczędności obniżając oprocentowanie ROR-ów

Z danych zebranych przez Open Finance wynika, iż oprocentowanie ROR-u spadło w Banku BPH, gdzie na Koncie Sezam Max dostaniemy już nie 3,7 procent a 3 procent. W przypadku rachunku Srebrny Sezam minimalna stawka oprocentowania to 0,1 procent, a nie 0,2 procent.

Zmianę można też zauważyć w Deutsche Banku, gdzie na koncie Fokus możemy już liczyć na odsetki od 0,3 do 2,05 procent, w zależności od zdeponowanej kwoty. Wcześniej bank płacił 0,75-2,55 procent.

Z kolei w DnB Nord możemy teraz na koncie osobistym liczyć na 0,1 procent, a nie na 1 procent, jak poprzednio. Spadło także oprocentowanie rachunków w Eurobanku. Konto Standard przynosi teraz 0,2 procent zamiast 2 procent, a Konto Online 5,05 zamiast 7,07 procent. W przypadku tego banku trzeba jednak pamiętać, że wprowadził ostatnio do oferty konto oszczędnościowe, gdzie oprocentowanie to nadal 7,07 procent.

Żadnych odsetek za środki zgromadzone na koncie nie płaci już Lukas Bank, podczas gdy kilka miesięcy temu był jeszcze skłonny naliczyć odsetki według oprocentowania na poziomie 0,1 procent. Istotną zmianę znajdziemy też w Volkswagen Banku direct. Do niedawna w przypadku Pakietu Standard można było zyskać 2,4 procent, a Pakiet Srebrny dawał 2,8 procent. Teraz oprocentowanie spadło do 0,1 procent.

Jeśli założymy, że na koncie leży średnio 2,5 tys. zł, a bank ma 500 tys. rachunków i obniża oprocentowanie o jeden punkt procentowy, to rocznie oszczędza 12,5 mln zł.
Andrzej Zwoliński

Rząd dopłaci po 500 zł do raty kredytu

Zapowiadana rządowa dopłata do kredytów hipotecznych wyniesie około 500 złotych do każdej raty. Jest szansa, że program ruszy już w kwietniu.
Jak pisze Dziennik ci, którzy mają duże mieszkania, nie mają jednak na co liczyć. Takie osoby mogą bowiem w ostateczności zamienić mieszkania na tańsze - tłumaczy osoba blisko współpracująca z autorami rządowego pomysłu.

W praktyce - jak wyjaśnia Michał Boni, minister w kancelarii premiera odpowiadający za projekt - dopłata do raty wyniesie średnio ok. 500 zł. Państwo spłaci jednak najprawdopodobniej jedynie część raty. Pomoc będzie trwała przez rok.

Na razie nie wiadomo jeszcze, czy pożyczkę od państwa będzie trzeba oddać, czy też będą one umarzane. Premier Donald Tusk sugerował wczoraj, że raczej nie.

źródło: money.pl

Rząd dopłaci po 500 zł do raty kredytu

Zapowiadana rządowa dopłata do kredytów hipotecznych wyniesie około 500 złotych do każdej raty. Jest szansa, że program ruszy już w kwietniu.
Jak pisze Dziennik ci, którzy mają duże mieszkania, nie mają jednak na co liczyć. Takie osoby mogą bowiem w ostateczności zamienić mieszkania na tańsze - tłumaczy osoba blisko współpracująca z autorami rządowego pomysłu.

W praktyce - jak wyjaśnia Michał Boni, minister w kancelarii premiera odpowiadający za projekt - dopłata do raty wyniesie średnio ok. 500 zł. Państwo spłaci jednak najprawdopodobniej jedynie część raty. Pomoc będzie trwała przez rok.

Na razie nie wiadomo jeszcze, czy pożyczkę od państwa będzie trzeba oddać, czy też będą one umarzane. Premier Donald Tusk sugerował wczoraj, że raczej nie.

źródło: money.pl

Kto się boi własnego miasta?

Warszawiacy szukają mieszkań na strzeżonych osiedlach, wrocławianie i gdańszczanie wolą otwarte - pisze "Życie Warszawy".

Prawie 60 proc. warszawiaków chce mieszkać na osiedlach, gdzie jest ochrona lub przynajmniej domofon. Tak wynika z badań przeprowadzonych na przełomie listopada i grudnia przez firmę nieruchomościową Nowy Adres w pięciu największych miastach Polski.

Strzeżonych osiedli nie lubią wrocławianie i mieszkańcy Trójmiasta. Chce na nich mieszkać tylko 35 - 36 proc. osób poszukujących nowego lokum. Mieszkańcy stolicy bardziej niż obywatele innych miast potrzebują w domu specjalnych zabezpieczeń. Aż 70 proc. z nich deklaruje konieczność posiadania drzwi antywłamaniowych. Dla porównania: takie drzwi musi mieć tylko 47 proc. krakowian i 52 proc. mieszkańców Poznania. Aż 13 proc. warszawiaków chciałoby mieć też w domu lub na osiedlu portiernię. W Krakowie czy Wrocławiu taką potrzebę zgłasza 4 - 5 proc. badanych.

- To dowody na to, że warszawiacy nie czują się bezpiecznie, choć z badań CBOS wynika, że jest to statystycznie najbezpieczniejsze miasto w Polsce - mówi socjolog prof. Bogdan Jałowiecki. - Ale w stolicy ponad 50 proc. stanowi ludność napływowa, często z małych miejscowości. Boi się ona wielkiego miasta. Dodaje, że drugą przyczyną jest brak identyfikacji warszawiaków ze swoim miejscem zamieszkania - czytamy na łamach "ŻW".

PAP/Życie Warszawy

Kto się boi własnego miasta?

Warszawiacy szukają mieszkań na strzeżonych osiedlach, wrocławianie i gdańszczanie wolą otwarte - pisze "Życie Warszawy".

Prawie 60 proc. warszawiaków chce mieszkać na osiedlach, gdzie jest ochrona lub przynajmniej domofon. Tak wynika z badań przeprowadzonych na przełomie listopada i grudnia przez firmę nieruchomościową Nowy Adres w pięciu największych miastach Polski.

Strzeżonych osiedli nie lubią wrocławianie i mieszkańcy Trójmiasta. Chce na nich mieszkać tylko 35 - 36 proc. osób poszukujących nowego lokum. Mieszkańcy stolicy bardziej niż obywatele innych miast potrzebują w domu specjalnych zabezpieczeń. Aż 70 proc. z nich deklaruje konieczność posiadania drzwi antywłamaniowych. Dla porównania: takie drzwi musi mieć tylko 47 proc. krakowian i 52 proc. mieszkańców Poznania. Aż 13 proc. warszawiaków chciałoby mieć też w domu lub na osiedlu portiernię. W Krakowie czy Wrocławiu taką potrzebę zgłasza 4 - 5 proc. badanych.

- To dowody na to, że warszawiacy nie czują się bezpiecznie, choć z badań CBOS wynika, że jest to statystycznie najbezpieczniejsze miasto w Polsce - mówi socjolog prof. Bogdan Jałowiecki. - Ale w stolicy ponad 50 proc. stanowi ludność napływowa, często z małych miejscowości. Boi się ona wielkiego miasta. Dodaje, że drugą przyczyną jest brak identyfikacji warszawiaków ze swoim miejscem zamieszkania - czytamy na łamach "ŻW".

PAP/Życie Warszawy

Budownictwo wciąż ocenia koniunkturę pesymistycznie

Oceny ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie są w lutym negatywne, gorsze niż w styczniu i w analogicznym miesiącu ostatnich dziewięciu lat. Spowodowane jest to pogorszeniem ocen dotyczących bieżącego i przyszłego portfela zamówień, produkcji budowlano-montażowej oraz sytuacji finansowej badanych przedsiębiorstw - podał GUS.

W lutym ogólny klimat koniunktury w budownictwie kształtuje się na poziomie minus 31 (w styczniu minus 18). Poprawę koniunktury sygnalizuje 9 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 40 proc. (w styczniu odpowiednio 13 proc. i 31 proc.). Pozostałe przedsiębiorstwa uznają, że ich sytuacja nie ulega zmianie. Przedsiębiorstwa odnotowują dalszy spadek portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej.

"Przewidywania w tym zakresie na najbliższe trzy miesiące są również niekorzystne i gorsze od formułowanych w styczniu. Spośród badanych przedsiębiorstw 18 proc. (przed rokiem 24 proc.) planuje, że będzie prowadziło prace budowlanomontażowe za granicą" - napisano w komentarzu do badań.

"Dyrektorzy tych przedsiębiorstw spodziewają się, że w porównaniu z ubiegłym miesiącem portfel zamówień na roboty budowlanomontażowe na rynku zagranicznym może się zmniejszać" - dodają autorzy. Oceny bieżącej i przyszłej sytuacji finansowej przedsiębiorstw budowlanomontażowych są pesymistyczne i gorsze od zgłaszanych w styczniu. Możliwy jest dalszy spadek cen realizacji robót budowlano- montażowych. Planowane zmniejszenie zatrudnienia utrzymuje się na poziomie zbliżonym do prognozowanego w ubiegłym miesiącu.

źródło informacji: PAP

Budownictwo wciąż ocenia koniunkturę pesymistycznie

Oceny ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie są w lutym negatywne, gorsze niż w styczniu i w analogicznym miesiącu ostatnich dziewięciu lat. Spowodowane jest to pogorszeniem ocen dotyczących bieżącego i przyszłego portfela zamówień, produkcji budowlano-montażowej oraz sytuacji finansowej badanych przedsiębiorstw - podał GUS.

W lutym ogólny klimat koniunktury w budownictwie kształtuje się na poziomie minus 31 (w styczniu minus 18). Poprawę koniunktury sygnalizuje 9 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 40 proc. (w styczniu odpowiednio 13 proc. i 31 proc.). Pozostałe przedsiębiorstwa uznają, że ich sytuacja nie ulega zmianie. Przedsiębiorstwa odnotowują dalszy spadek portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej.

"Przewidywania w tym zakresie na najbliższe trzy miesiące są również niekorzystne i gorsze od formułowanych w styczniu. Spośród badanych przedsiębiorstw 18 proc. (przed rokiem 24 proc.) planuje, że będzie prowadziło prace budowlanomontażowe za granicą" - napisano w komentarzu do badań.

"Dyrektorzy tych przedsiębiorstw spodziewają się, że w porównaniu z ubiegłym miesiącem portfel zamówień na roboty budowlanomontażowe na rynku zagranicznym może się zmniejszać" - dodają autorzy. Oceny bieżącej i przyszłej sytuacji finansowej przedsiębiorstw budowlanomontażowych są pesymistyczne i gorsze od zgłaszanych w styczniu. Możliwy jest dalszy spadek cen realizacji robót budowlano- montażowych. Planowane zmniejszenie zatrudnienia utrzymuje się na poziomie zbliżonym do prognozowanego w ubiegłym miesiącu.

źródło informacji: PAP

Macie służyć, nie dominować

Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown zaapelował w wywiadzie prasowym do banków, by prowadziły "mądrą i ostrożną" politykę kredytową. Podkreślił, że banki powinny widzieć swoją rolę w gospodarce jako służebną, a nie dominującą.

W artykule, zamieszczonym w tygodniku "Observer" z datą 22 lutego, Brown opowiedział się za powrotem do sprawdzonych metod "tradycyjnej" bankowości - gromadzącej depozyty oszczędnościowe, świadczącej usługi dla firm oraz kredytującej rynek mieszkaniowy. Zasygnalizował, że rząd zastanawia się nad ubezpieczeniem banków przed "toksycznymi aktywami". - Rząd nie będzie tolerować pożyczek hipotecznych przewyższających 100 proc. rynkowej wartości nieruchomości, zaś zalecenie o tym, jak w przyszłości tego rodzaju pożyczki miałyby być kontrolowane, opracuje regulator rynku finansowego FSA (Financial Services Authority) - ujawnił Brown. Zdaniem brytyjskiego premiera, banki nie powinny wchodzić w skomplikowane, międzynarodowe instrumenty finansowe, w których nie mają pełnego rozeznania, a ich priorytetem powinny być pożyczki dla firm. Brown zaznaczył też, że rząd wciąż rozmawia z czołowymi bankierami o systemie ubezpieczenia "toksycznych aktywów" banków po to, by umożliwić im odblokowanie przepływu kredytu. Według nieoficjalnych informacji, toksyczne aktywa zostałyby zdeponowane na specjalnych kontach, a banki odpowiadałyby tylko za część przyszłych strat z ich tytułu. Niektórzy krytycy wypominają Brownowi, że on sam jako minister finansów był zwolennikiem luźnej regulacji działalności banków i deregulacji rynku usług finansowych. Gromił też rządy niektórych krajów UE, zwłaszcza Niemiec, za brak elastyczności w tej kwestii i nie zrobił niczego dla powstrzymania kredytowego boomu.

Brown wskazał, że nie jest zwolennikiem ścisłego podziału na banki obsługujące klientów indywidualnych i bardziej ryzykowną bankowość inwestycyjną, ale przekonany jest, że model działalności wielu banków wymaga przemyślenia, zaś same banki - wzmocnienia. Przygotowany przez rząd projekt nowej ustawy o bankowości przyznaje Bankowi Anglii większe możliwości szybkiej interwencji dla wsparcia zagrożonych banków i ochrony inwestorów, w celu utrzymania stabilności sektora. "Observer" przypomina, że krytycy zarzucają ustawie, iż dopuszcza działania zakulisowe, a tym samym może być niekorzystna dla klientów banku, którzy nie będą znali rzeczywistej kondycji banku.

interia.pl/Poniedziałek, 23 lutego (08:46)

Macie służyć, nie dominować

Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown zaapelował w wywiadzie prasowym do banków, by prowadziły "mądrą i ostrożną" politykę kredytową. Podkreślił, że banki powinny widzieć swoją rolę w gospodarce jako służebną, a nie dominującą.

W artykule, zamieszczonym w tygodniku "Observer" z datą 22 lutego, Brown opowiedział się za powrotem do sprawdzonych metod "tradycyjnej" bankowości - gromadzącej depozyty oszczędnościowe, świadczącej usługi dla firm oraz kredytującej rynek mieszkaniowy. Zasygnalizował, że rząd zastanawia się nad ubezpieczeniem banków przed "toksycznymi aktywami". - Rząd nie będzie tolerować pożyczek hipotecznych przewyższających 100 proc. rynkowej wartości nieruchomości, zaś zalecenie o tym, jak w przyszłości tego rodzaju pożyczki miałyby być kontrolowane, opracuje regulator rynku finansowego FSA (Financial Services Authority) - ujawnił Brown. Zdaniem brytyjskiego premiera, banki nie powinny wchodzić w skomplikowane, międzynarodowe instrumenty finansowe, w których nie mają pełnego rozeznania, a ich priorytetem powinny być pożyczki dla firm. Brown zaznaczył też, że rząd wciąż rozmawia z czołowymi bankierami o systemie ubezpieczenia "toksycznych aktywów" banków po to, by umożliwić im odblokowanie przepływu kredytu. Według nieoficjalnych informacji, toksyczne aktywa zostałyby zdeponowane na specjalnych kontach, a banki odpowiadałyby tylko za część przyszłych strat z ich tytułu. Niektórzy krytycy wypominają Brownowi, że on sam jako minister finansów był zwolennikiem luźnej regulacji działalności banków i deregulacji rynku usług finansowych. Gromił też rządy niektórych krajów UE, zwłaszcza Niemiec, za brak elastyczności w tej kwestii i nie zrobił niczego dla powstrzymania kredytowego boomu.

Brown wskazał, że nie jest zwolennikiem ścisłego podziału na banki obsługujące klientów indywidualnych i bardziej ryzykowną bankowość inwestycyjną, ale przekonany jest, że model działalności wielu banków wymaga przemyślenia, zaś same banki - wzmocnienia. Przygotowany przez rząd projekt nowej ustawy o bankowości przyznaje Bankowi Anglii większe możliwości szybkiej interwencji dla wsparcia zagrożonych banków i ochrony inwestorów, w celu utrzymania stabilności sektora. "Observer" przypomina, że krytycy zarzucają ustawie, iż dopuszcza działania zakulisowe, a tym samym może być niekorzystna dla klientów banku, którzy nie będą znali rzeczywistej kondycji banku.

interia.pl/Poniedziałek, 23 lutego (08:46)

W maju wchodzimy do ERM2. Będzie masakra?

Jak ustalił "Dziennik", rząd już trzy tygodnie temu zaczął negocjacje w sprawie wejścia Polski do korytarza walutowego, tzw. ERM2, będącego poczekalnią przed wprowadzeniem euro.

Stało się to bez wiedzy prezydenta i szefa NBP. Tak przynajmniej twierdzą ważni politycy PO. To może na nowo zadrażnić stosunki między najważniejszymi ośrodkami władzy w Polsce. We wtorek prezydent ma zająć szczegółowe stanowisko w sprawie wprowadzenia w Polsce euro.

Jak wynika z ustaleń "Dz", trzy tygodnie temu w Davos Donald Tusk spotkał się z prezesem Europejskiego Banku Centralnego Jeanem- Claude'em Trichetem. Francuz jest kluczowym graczem w naszych staraniach o euro. Trichet jeszcze w listopadzie publicznie wyrażał obawy przed planem rządu Tuska polegającym na wejściu Polski do korytarza walutowego ERM2 bez zmiany konstytucji i bez porozumienia między PO, PiS, prezydentem i NBP.

- Możemy mówić, że idziemy do ERM2 bez tych zmian właśnie dlatego, że premier przekonał prezesa Europejskiego Banku Centralnego - zapewnia rozmówca "Dz" z władz PO. Jeden z uczestników narad u premiera w sprawie euro przyznaje jednak szczerze: - Kłopot wciąż w tym, że Euroland jakoś szczególnie nas nie zaprasza do swojego ekskluzywnego klubu.

To nie koniec kłopotów rządu. Do tego dochodzi wciąż niestabilny i bardzo niski kurs złotego wobec euro. Mimo to plany są coraz bardziej śmiałe. - Rozmawiamy o wejściu do ERM2 w pierwszych dniach maja tego roku - zdradza bliski współpracownik premiera. Co, jeśli do tego czasu kurs złotego się nie ustabilizuje? - To wtedy będzie masakra - przyznaje rozmówca "Dziennika".

Kotecki: do ERM2 powinniśmy wejść w maju albo czerwcu br.

Polska powinna wejść do strefy ERM2 najpóźniej w maju albo na początku czerwca br. Na razie jednak nie są prowadzone żadne oficjalne rozmowy na ten temat - oświadczył w poniedziałek wiceminister finansów Ludwik Kotecki.

- Trzeba rozgraniczyć dyskusje nt. euro (...), które toczą się na różnych poziomach, od właściwych negocjacji, które będziemy prowadzić - ja razem z pełnomocnikiem NBP prof. Witoldem Kozińskim (wiceprezes NBP - PAP). Będą one dotyczyć zasad, na jakich będziemy wstępować do ERM2 - powiedział w TVN CNBC Biznes Kotecki.

Wiceminister wyjaśnił, że takie rozmowy prawdopodobnie rozpoczną się pod koniec lutego lub na początku marca br. - Dobrą okazją będzie mój pobyt w Brukseli w tym tygodniu do tego, żeby poprosić o takie spotkanie zarówno Europejski Bank Centralny, jak i Komitet Ekonomiczno-Finansowy, który jest ciałem decydującym o drodze negocjacji i o ich zakończeniu - wyjaśnił.

interia.pl/Poniedziałek, 23 lutego (07:52)

W maju wchodzimy do ERM2. Będzie masakra?

Jak ustalił "Dziennik", rząd już trzy tygodnie temu zaczął negocjacje w sprawie wejścia Polski do korytarza walutowego, tzw. ERM2, będącego poczekalnią przed wprowadzeniem euro.

Stało się to bez wiedzy prezydenta i szefa NBP. Tak przynajmniej twierdzą ważni politycy PO. To może na nowo zadrażnić stosunki między najważniejszymi ośrodkami władzy w Polsce. We wtorek prezydent ma zająć szczegółowe stanowisko w sprawie wprowadzenia w Polsce euro.

Jak wynika z ustaleń "Dz", trzy tygodnie temu w Davos Donald Tusk spotkał się z prezesem Europejskiego Banku Centralnego Jeanem- Claude'em Trichetem. Francuz jest kluczowym graczem w naszych staraniach o euro. Trichet jeszcze w listopadzie publicznie wyrażał obawy przed planem rządu Tuska polegającym na wejściu Polski do korytarza walutowego ERM2 bez zmiany konstytucji i bez porozumienia między PO, PiS, prezydentem i NBP.

- Możemy mówić, że idziemy do ERM2 bez tych zmian właśnie dlatego, że premier przekonał prezesa Europejskiego Banku Centralnego - zapewnia rozmówca "Dz" z władz PO. Jeden z uczestników narad u premiera w sprawie euro przyznaje jednak szczerze: - Kłopot wciąż w tym, że Euroland jakoś szczególnie nas nie zaprasza do swojego ekskluzywnego klubu.

To nie koniec kłopotów rządu. Do tego dochodzi wciąż niestabilny i bardzo niski kurs złotego wobec euro. Mimo to plany są coraz bardziej śmiałe. - Rozmawiamy o wejściu do ERM2 w pierwszych dniach maja tego roku - zdradza bliski współpracownik premiera. Co, jeśli do tego czasu kurs złotego się nie ustabilizuje? - To wtedy będzie masakra - przyznaje rozmówca "Dziennika".

Kotecki: do ERM2 powinniśmy wejść w maju albo czerwcu br.

Polska powinna wejść do strefy ERM2 najpóźniej w maju albo na początku czerwca br. Na razie jednak nie są prowadzone żadne oficjalne rozmowy na ten temat - oświadczył w poniedziałek wiceminister finansów Ludwik Kotecki.

- Trzeba rozgraniczyć dyskusje nt. euro (...), które toczą się na różnych poziomach, od właściwych negocjacji, które będziemy prowadzić - ja razem z pełnomocnikiem NBP prof. Witoldem Kozińskim (wiceprezes NBP - PAP). Będą one dotyczyć zasad, na jakich będziemy wstępować do ERM2 - powiedział w TVN CNBC Biznes Kotecki.

Wiceminister wyjaśnił, że takie rozmowy prawdopodobnie rozpoczną się pod koniec lutego lub na początku marca br. - Dobrą okazją będzie mój pobyt w Brukseli w tym tygodniu do tego, żeby poprosić o takie spotkanie zarówno Europejski Bank Centralny, jak i Komitet Ekonomiczno-Finansowy, który jest ciałem decydującym o drodze negocjacji i o ich zakończeniu - wyjaśnił.

interia.pl/Poniedziałek, 23 lutego (07:52)

Fiskusa zainteresuje zysk ze zbycia walut

Od kilku tygodni jesteśmy świadkami ciągłego spadku kursu złotego. Ekonomiści twierdzą nawet, że z takim osłabieniem naszej waluty jeszcze nie mieliśmy do czynienia. Ale, jak wiadomo, nawet na kryzysie można zarobić. Zapobiegliwi podatnicy, którzy przed osłabieniem złotego kupili zapas walut, np. dolarów i euro, masowo w ostatnich dniach ruszyli do kantorów.
– Zdarzały się przypadki jednorazowej wymiany waluty w kwocie 30 tys. dolarów – mówi w rozmowie z GP pan Maciej, właściciel krakowskiego kantoru.

Trudno się dziwić takiej sytuacji. Teraz na wymianie walut można sporo zarobić. Przedstawmy to na przykładzie. Jeśli np. podatnik kupił 9 stycznia 2009 r. 30 tys. dolarów, licząc w uproszczeniu po kursie NBP z tego dnia (2,9551 zł), zapłacił za walutę 88 653 zł. Gdy 20 lutego 2009 r. poszedł sprzedać te dolary, to również licząc po kursie NBP, otrzymał za nie 113 469 zł (3,7823 zł). Zysk na tej operacji to: 24 816 zł. Trzeba przyznać, że to bardzo wysoka kwota, zwłaszcza że od zakupu do sprzedaży waluty minęło tylko nieco ponad miesiąc.

Powstaje pytanie, co z opodatkowaniem takiego zarobku? Zdaniem ekspertów sytuacja jest jasna w przypadku podatników prowadzących działalność gospodarczą i dokonujących takich transakcji. Przedsiębiorcy uzyskują dochód z różnic kursowych, który podlega opodatkowaniu. Sprawa się komplikuje, gdy zarobkiem na wymianie walut zajmują się podatnicy, którzy działalności gospodarczej nie prowadzą. W tym przypadku ustawodawca nie wymienia wprost w ustawie o PIT przychodów z tytułu różnic kursowych.

– Jednak trzeba wiedzieć, że urzędy skarbowe w niektórych interpretacjach podatkowych wskazywały, że w takim przypadku zysk ze sprzedaży walut również trzeba opodatkować PIT – ostrzegają specjaliści.

Zapytaliśmy o zdanie Ministerstwo Finansów i czekamy na odpowiedź.

W jaki sposób kwestia rozliczenia dochodów powstałych z różnic kursowych jest uregulowana w przepisach podatkowych? Czy osoba fizyczna nieprowadząca działalności, która taki przychód osiągnęła, powinna go w jakikolwiek sposób opodatkować  -  jeśli tak, to na jakiej podstawie? Dlaczego, dokonując transakcji wymiany walut należy zbierać pokwitowania wydawane przez banki/kantory?

Ewa Matyszewska

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) – str.4-5
onet.pl/
(Gazeta Prawna/23.02.2009, godz. 06:00)

Fiskusa zainteresuje zysk ze zbycia walut

Od kilku tygodni jesteśmy świadkami ciągłego spadku kursu złotego. Ekonomiści twierdzą nawet, że z takim osłabieniem naszej waluty jeszcze nie mieliśmy do czynienia. Ale, jak wiadomo, nawet na kryzysie można zarobić. Zapobiegliwi podatnicy, którzy przed osłabieniem złotego kupili zapas walut, np. dolarów i euro, masowo w ostatnich dniach ruszyli do kantorów.
– Zdarzały się przypadki jednorazowej wymiany waluty w kwocie 30 tys. dolarów – mówi w rozmowie z GP pan Maciej, właściciel krakowskiego kantoru.

Trudno się dziwić takiej sytuacji. Teraz na wymianie walut można sporo zarobić. Przedstawmy to na przykładzie. Jeśli np. podatnik kupił 9 stycznia 2009 r. 30 tys. dolarów, licząc w uproszczeniu po kursie NBP z tego dnia (2,9551 zł), zapłacił za walutę 88 653 zł. Gdy 20 lutego 2009 r. poszedł sprzedać te dolary, to również licząc po kursie NBP, otrzymał za nie 113 469 zł (3,7823 zł). Zysk na tej operacji to: 24 816 zł. Trzeba przyznać, że to bardzo wysoka kwota, zwłaszcza że od zakupu do sprzedaży waluty minęło tylko nieco ponad miesiąc.

Powstaje pytanie, co z opodatkowaniem takiego zarobku? Zdaniem ekspertów sytuacja jest jasna w przypadku podatników prowadzących działalność gospodarczą i dokonujących takich transakcji. Przedsiębiorcy uzyskują dochód z różnic kursowych, który podlega opodatkowaniu. Sprawa się komplikuje, gdy zarobkiem na wymianie walut zajmują się podatnicy, którzy działalności gospodarczej nie prowadzą. W tym przypadku ustawodawca nie wymienia wprost w ustawie o PIT przychodów z tytułu różnic kursowych.

– Jednak trzeba wiedzieć, że urzędy skarbowe w niektórych interpretacjach podatkowych wskazywały, że w takim przypadku zysk ze sprzedaży walut również trzeba opodatkować PIT – ostrzegają specjaliści.

Zapytaliśmy o zdanie Ministerstwo Finansów i czekamy na odpowiedź.

W jaki sposób kwestia rozliczenia dochodów powstałych z różnic kursowych jest uregulowana w przepisach podatkowych? Czy osoba fizyczna nieprowadząca działalności, która taki przychód osiągnęła, powinna go w jakikolwiek sposób opodatkować  -  jeśli tak, to na jakiej podstawie? Dlaczego, dokonując transakcji wymiany walut należy zbierać pokwitowania wydawane przez banki/kantory?

Ewa Matyszewska

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) – str.4-5
onet.pl/
(Gazeta Prawna/23.02.2009, godz. 06:00)

Klient nie odzyska pieniędzy od upadłego dewelopera

Do Gazety Prawnej napływa coraz więcej listów od czytelników, obawiających się upadku dewelopera, któremu wpłacili pieniądze na zakup mieszkania. Czytelnicy pytają, czy gdyby doszło do upadku, to mają szanse na odzyskanie pieniędzy.
eden z największych krakowskich deweloperów – Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy.

Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boo-mu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość – mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans.

Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić – twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.

Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.

W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci ? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego ? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej ? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem ?

Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) – str.11
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 23.02.2009 | 06:04

Klient nie odzyska pieniędzy od upadłego dewelopera

Do Gazety Prawnej napływa coraz więcej listów od czytelników, obawiających się upadku dewelopera, któremu wpłacili pieniądze na zakup mieszkania. Czytelnicy pytają, czy gdyby doszło do upadku, to mają szanse na odzyskanie pieniędzy.
eden z największych krakowskich deweloperów – Leopard złożył wniosek o upadłość z powodu 140 mln zł długu i trudności z ukończeniem rozpoczętych inwestycji. Ponad 140 klientom grozi utrata budowanych mieszkań i pieniędzy.

Firmy, które działają od wielu lat, mają zapasy finansowe i są przygotowane na trudne czasy. Jeżeli kryzys przedłuży się, to wiele firm deweloperskich, które weszły do branży deweloperskiej w czasach boo-mu mieszkaniowego, będzie miało problemy finansowe. Nie jest wykluczone, że grozi im upadłość – mówi Jacek Bielecki, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
W przypadku upadłości dewelopera sytuacja osób, które wpłaciły pieniądze na mieszkanie, nie jest do pozazdroszczenia. Na ich odzyskanie raczej nie mają szans.

Upadłość porównywalna jest ze śmiercią osoby fizycznej. Podobnie więc jak w przypadku śmierci, tak też i przy upadłości niewiele można zrobić – twierdzi radca prawny i adwokat Dariusz Okolski z kancelarii Okolski Kancelaria Radcowska.

Istniejący majątek dewelopera staje się częścią masy upadłości, którą zarządza syndyk. Klienci stają się wierzycielami upadłego, a ich roszczenia kwalifikowane są zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym do kategorii III.

W którym momencie postępowania - swoich roszczeń mogą dochodzić klienci ? Co jest szansą na odzyskanie wpłaconych pieniędzy dla osób, które podpisały umowy przedwstępne w formie aktu notarialnego ? W jakiej sytuacji są osoby, które wpłaciły pieniądze na mieszkania i podpisały z deweloperem umowę przedwstępną w zwykłej formie pisemnej ? W jakiej formie powinno następować podpisywanie wszystkich umów z deweloperem ?

Arkadiusz Jaraszek

Więcej: Gazeta Prawna 23.02.2009 (36) – str.11
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna | 23.02.2009 | 06:04

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies