Analizę bieżącej sytuacji na śląskim rynku nieruchomości przedstawili eksperci katowickiej firmy Metropolis, wyspecjalizowanej m.in. w monitorowaniu tego rynku. Specjaliści podkreślają, że obserwowane obecnie tendencje w większości dotyczą nie tylko Śląska, ale również innych regionów kraju.
- Dodatkowym profitem w 2009 r. będzie także przyjęta ustawa dotycząca odrolnienia gruntów m.in. w miastach, gdzie ceny powinny być w tym roku jeszcze niższe - ocenił wiceprezes Metropolis, Marek WollniM.in. dlatego trwające na rynku nieruchomości spowolnienie specjaliści uważają za najlepszy czas na inwestowanie w działki przeznaczone pod budowę obiektów dla firm. Wywołany ogólnym kryzysem w gospodarce spadek cen dotyczy nie tylko gruntów, ale również mieszkań. Eksperci są przekonani, że spadek cen w stosunkowo krótkim czasie ożywi ruch na rynku.
(PAP) /money.pl 2009-02-03 09:57:02
Analizę bieżącej sytuacji na śląskim rynku nieruchomości przedstawili eksperci katowickiej firmy Metropolis, wyspecjalizowanej m.in. w monitorowaniu tego rynku. Specjaliści podkreślają, że obserwowane obecnie tendencje w większości dotyczą nie tylko Śląska, ale również innych regionów kraju.
- Dodatkowym profitem w 2009 r. będzie także przyjęta ustawa dotycząca odrolnienia gruntów m.in. w miastach, gdzie ceny powinny być w tym roku jeszcze niższe - ocenił wiceprezes Metropolis, Marek WollniM.in. dlatego trwające na rynku nieruchomości spowolnienie specjaliści uważają za najlepszy czas na inwestowanie w działki przeznaczone pod budowę obiektów dla firm. Wywołany ogólnym kryzysem w gospodarce spadek cen dotyczy nie tylko gruntów, ale również mieszkań. Eksperci są przekonani, że spadek cen w stosunkowo krótkim czasie ożywi ruch na rynku.
(PAP) /money.pl 2009-02-03 09:57:02
- Wartość takich certyfikatów jest minimalna. Przekazanie danych umożliwia podstawienie ich do wzorów i wyliczenie wartości, na podstawie których można sporządzić certyfikat. Jednak osoba, która nie widziała budynku, nie ma pewności, że dane są prawdziwe. Jest wiele podmiotów, którym może zależeć na przesłaniu nieprawdziwych informacji, gdyż np. chcą mieć lepszą jakość energetyczną sprzedawanego lokalu - uważa Tomasz Lebiedź, pośrednik nieruchomości.
To tak, jakby rzeczoznawca majątkowy miał oszacować wartość nieruchomości, której nie widział - dodaje.
Konkurencyjne ceny
Pomimo małej wiarygodności certyfikatów sporządzanych na odległość nie brakuje na nie chętnych. Ich ceny są konkurencyjne wobec cen certyfikatów sporządzanych uczciwie. Nie przekraczają 500 zł np. za dom jednorodzinny. Dzwoniąc do reklamujących się certyfikatorów, trafiliśmy też na ofertę świadectwa dla 25-metrowej kawalerki za 90 zł plus koszty przesyłki.
- Normalnie ceny świadectw dla domu jednorodzinnego wahają się w granicach 1,5-3 tys. zł, w zależności od jego powierzchni, stopnia skomplikowania oraz posiadanej dokumentacji technicznej - wyjaśnia Tomasz Lebiedź.
Kto sprawdza certyfikaty przy oddawaniu nowego budynku ? Dlaczego sporządzanie niskiej jakości certyfikatów energetycznych za pośrednictwem internetu i oszukiwanie klientów jest możliwe ? Jakie zmiany wprowadza nowelizacja prawa budowlanego ?
Arkadiusz Jaraszek - Więcej: Gazeta Prawna 5.02.2009 (25) - str.8
- Wartość takich certyfikatów jest minimalna. Przekazanie danych umożliwia podstawienie ich do wzorów i wyliczenie wartości, na podstawie których można sporządzić certyfikat. Jednak osoba, która nie widziała budynku, nie ma pewności, że dane są prawdziwe. Jest wiele podmiotów, którym może zależeć na przesłaniu nieprawdziwych informacji, gdyż np. chcą mieć lepszą jakość energetyczną sprzedawanego lokalu - uważa Tomasz Lebiedź, pośrednik nieruchomości.
To tak, jakby rzeczoznawca majątkowy miał oszacować wartość nieruchomości, której nie widział - dodaje.
Konkurencyjne ceny
Pomimo małej wiarygodności certyfikatów sporządzanych na odległość nie brakuje na nie chętnych. Ich ceny są konkurencyjne wobec cen certyfikatów sporządzanych uczciwie. Nie przekraczają 500 zł np. za dom jednorodzinny. Dzwoniąc do reklamujących się certyfikatorów, trafiliśmy też na ofertę świadectwa dla 25-metrowej kawalerki za 90 zł plus koszty przesyłki.
- Normalnie ceny świadectw dla domu jednorodzinnego wahają się w granicach 1,5-3 tys. zł, w zależności od jego powierzchni, stopnia skomplikowania oraz posiadanej dokumentacji technicznej - wyjaśnia Tomasz Lebiedź.
Kto sprawdza certyfikaty przy oddawaniu nowego budynku ? Dlaczego sporządzanie niskiej jakości certyfikatów energetycznych za pośrednictwem internetu i oszukiwanie klientów jest możliwe ? Jakie zmiany wprowadza nowelizacja prawa budowlanego ?
Arkadiusz Jaraszek - Więcej: Gazeta Prawna 5.02.2009 (25) - str.8
Wiceszef PSL Janusz Piechociński mówił na środowej konferencji prasowej w Sejmie, że rząd nie tylko powinien szukać oszczędności, ale też podjąć działania, zapobiegające wzrostowi bezrobocia oraz pobudzające rynek.
Polityk przytaczał dane wskazujące na stagnację w budownictwie mieszkaniowym. Poinformował, że na przełomie roku rozpoczęto w sześciu największych aglomeracjach Polski o 85 proc. budów mniej niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
Aby przeciwdziałać tej tendencji PSL chce zmiany w ustawie o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania. Stronnictwo proponuje, by z dopłat do oprocentowania kredytów mogły korzystać nie tylko rodziny, ale wszyscy, którzy mają zdolność kredytową. Ograniczeniem miałaby być jedynie wielkość mieszkania - dopłaty dostaliby nabywcy lokali nie większych niż 50- 60 m kw.
Ludowcy chcą ponadto, by pomoc państwa w nabywaniu mieszkań dotyczyła tylko nowych nieruchomości. "Rynek wtórny nie powinien być objęty pomocą ze środków publicznych, dlatego, że na rynku wtórnym nie kreujemy poważnych dochodów dla budżetu, nie tworzymy nowych miejsc pracy" - tłumaczył Piechociński.
Polityk jest zdania, że należy poważnie rozważyć przywrócenie ulgi podatkowej dla osób kupujących mieszkanie. Zaznaczył jednocześnie, że w tym roku nie ma szans na wprowadzenie tego rozwiązania, ale sama zapowiedź mogłaby pozytywnie wpłynąć na rynek.
"W dyskusji o zniesieniu progów i skali podatkowej zapomniano o tym, że ulgi proinwestycyjne są pewnym mechanizmem wiążącym popyt i kierującymi dochody osób zarabiających powyżej średniej na określone cele państwowe" - powiedział poseł PSL.
Piechociński uważa, że należy również przemyśleć i na nowo ocenić program budowy mieszkań w systemie Towarzystw Budownictwa Społecznego (TBS).
"TBS-y, które miały być formą budownictwa społecznego dla średnio zamożnych rodzin okazały się także dla ludzi, którzy w nie weszli, pewną pułapką" - mówił polityk. Jak wyjaśniał, chodzi o to, że osoby, które wpłaciły jakąś sumę na rzecz budowy mieszkania płacą porównywalne czynsze z czynszami na wolnym rynku.
Poseł jest zdania, że należy zapytać lokatorów TBS-ów, czy nie chcieliby wyjść z tego systemu poprzez wykup wynajmowanego mieszkania. Zaznaczył, że taka operacja dałoby środki Bankowi Gospodarstwa Krajowego na działania pobudzające gospodarkę.
Piechociński uważa, że w obliczu wstrzymania przez banki komercyjne akcji kredytowej, należy rozważyć likwidację rachunków bieżących i wycofanie lokat całego sektora publicznego z tych instytucji. Zostałyby one wówczas przeniesione do banków z kapitałem państwowym, które - jak zaznaczył polityk - finansują polską gospodarkę.
Przyznał jednak, że taka operacja wymagałaby porozumienia się z Komisją Europejską, a także zmiany w prawodawstwie polskim.
Piechociński uważa, że jednym z działań mających pomóc budownictwu jest umożliwienie zaciągania przez samorządy kredytów z dopłatą do oprocentowania. Zwrócił uwagę, że w Polsce jest bardzo mało mieszkań komunalnych, a za ich budowę odpowiadają właśnie samorządy.
Piechociński zwrócił też uwagę, że rozkręcanie budownictwa mieszkaniowego pomoże zwiększać popyt na takie dobra jak meble, materiały wykończeniowe i sprzęt AGD.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Czwartek, 5 lutego (05:47)
Wiceszef PSL Janusz Piechociński mówił na środowej konferencji prasowej w Sejmie, że rząd nie tylko powinien szukać oszczędności, ale też podjąć działania, zapobiegające wzrostowi bezrobocia oraz pobudzające rynek.
Polityk przytaczał dane wskazujące na stagnację w budownictwie mieszkaniowym. Poinformował, że na przełomie roku rozpoczęto w sześciu największych aglomeracjach Polski o 85 proc. budów mniej niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
Aby przeciwdziałać tej tendencji PSL chce zmiany w ustawie o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania. Stronnictwo proponuje, by z dopłat do oprocentowania kredytów mogły korzystać nie tylko rodziny, ale wszyscy, którzy mają zdolność kredytową. Ograniczeniem miałaby być jedynie wielkość mieszkania - dopłaty dostaliby nabywcy lokali nie większych niż 50- 60 m kw.
Ludowcy chcą ponadto, by pomoc państwa w nabywaniu mieszkań dotyczyła tylko nowych nieruchomości. "Rynek wtórny nie powinien być objęty pomocą ze środków publicznych, dlatego, że na rynku wtórnym nie kreujemy poważnych dochodów dla budżetu, nie tworzymy nowych miejsc pracy" - tłumaczył Piechociński.
Polityk jest zdania, że należy poważnie rozważyć przywrócenie ulgi podatkowej dla osób kupujących mieszkanie. Zaznaczył jednocześnie, że w tym roku nie ma szans na wprowadzenie tego rozwiązania, ale sama zapowiedź mogłaby pozytywnie wpłynąć na rynek.
"W dyskusji o zniesieniu progów i skali podatkowej zapomniano o tym, że ulgi proinwestycyjne są pewnym mechanizmem wiążącym popyt i kierującymi dochody osób zarabiających powyżej średniej na określone cele państwowe" - powiedział poseł PSL.
Piechociński uważa, że należy również przemyśleć i na nowo ocenić program budowy mieszkań w systemie Towarzystw Budownictwa Społecznego (TBS).
"TBS-y, które miały być formą budownictwa społecznego dla średnio zamożnych rodzin okazały się także dla ludzi, którzy w nie weszli, pewną pułapką" - mówił polityk. Jak wyjaśniał, chodzi o to, że osoby, które wpłaciły jakąś sumę na rzecz budowy mieszkania płacą porównywalne czynsze z czynszami na wolnym rynku.
Poseł jest zdania, że należy zapytać lokatorów TBS-ów, czy nie chcieliby wyjść z tego systemu poprzez wykup wynajmowanego mieszkania. Zaznaczył, że taka operacja dałoby środki Bankowi Gospodarstwa Krajowego na działania pobudzające gospodarkę.
Piechociński uważa, że w obliczu wstrzymania przez banki komercyjne akcji kredytowej, należy rozważyć likwidację rachunków bieżących i wycofanie lokat całego sektora publicznego z tych instytucji. Zostałyby one wówczas przeniesione do banków z kapitałem państwowym, które - jak zaznaczył polityk - finansują polską gospodarkę.
Przyznał jednak, że taka operacja wymagałaby porozumienia się z Komisją Europejską, a także zmiany w prawodawstwie polskim.
Piechociński uważa, że jednym z działań mających pomóc budownictwu jest umożliwienie zaciągania przez samorządy kredytów z dopłatą do oprocentowania. Zwrócił uwagę, że w Polsce jest bardzo mało mieszkań komunalnych, a za ich budowę odpowiadają właśnie samorządy.
Piechociński zwrócił też uwagę, że rozkręcanie budownictwa mieszkaniowego pomoże zwiększać popyt na takie dobra jak meble, materiały wykończeniowe i sprzęt AGD.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Czwartek, 5 lutego (05:47)
Wczoraj kurs euro dobijał do 4,7 zł, podczas gdy w minione wakacje wspólnotowa waluta kosztowała 3,2 zł.
- To zamach na polską gospodarkę - ocenia Zbigniew Jakubas, prezes Polskiej Rady Biznesu. - Trzeba jak najszybciej podjąć kroki, by uciąć wielką spekulację na rynku złotego. Trzeba też zmusić banki, by wypiły piwo, jakie samy nawarzyły.Jeśli wartość złotego w najbliższych dniach wyraźnie nie wzrośnie, wiele przedsiębiorstw otrzyma wezwania do uzupełnienia depozytów zabezpieczających. Chodzi o grube miliony złotych. Problem w tym, że sporo firm nie dysponowało wolną gotówką już przed kilkoma miesiącami. Banki poszły im wtedy na rękę i wzięły w zastaw majątek (np. nieruchomości). Co będzie teraz?
Więcej w "Pulsie Biznesu"./onet.pl
Puls Biznesu, dd/05.02.2009
Wczoraj kurs euro dobijał do 4,7 zł, podczas gdy w minione wakacje wspólnotowa waluta kosztowała 3,2 zł.
- To zamach na polską gospodarkę - ocenia Zbigniew Jakubas, prezes Polskiej Rady Biznesu. - Trzeba jak najszybciej podjąć kroki, by uciąć wielką spekulację na rynku złotego. Trzeba też zmusić banki, by wypiły piwo, jakie samy nawarzyły.Jeśli wartość złotego w najbliższych dniach wyraźnie nie wzrośnie, wiele przedsiębiorstw otrzyma wezwania do uzupełnienia depozytów zabezpieczających. Chodzi o grube miliony złotych. Problem w tym, że sporo firm nie dysponowało wolną gotówką już przed kilkoma miesiącami. Banki poszły im wtedy na rękę i wzięły w zastaw majątek (np. nieruchomości). Co będzie teraz?
Więcej w "Pulsie Biznesu"./onet.pl
Puls Biznesu, dd/05.02.2009
Wczorajsze zakończenie sesji poniżej ubiegłorocznych minimów musiało popsuć nastroje wielu inwestorom, a niezdecydowanych przekonało do ucieczki z rynku akcji. Tak wyglądała dzisiejsza sesja na warszawskim parkiecie.
Indeks WIG20 pomimo niewielkich wzrostów na początku notowań, z godziny na godzinę słabł coraz bardziej i już przed południem znalazł się poniżej psychologicznego poziomu 1500, który minął bez większych problemów. Winę za dzisiejszą mocną przecenę ponosi głównie sektor bankowy, który zachowywał się fatalnie na czele z walorami banków PEKAO, PKO BP i BRE. Mocno taniały także akcje PKN Orlen, a niekwestionowanym liderem spadków była dzisiaj spółka TVN, której akcje spadły o ponad 14%.
Nasz rynek w trakcie sesji zachowywał się, jakby był kompletnie oderwany od rzeczywistości. Indeksy na GPW szorowały po dnie pomimo wzrostów na innych giełdach w Europie Zachodniej. Obroty na szczęście nie były zbyt wielkie, ale indeksy pomimo to mocno spadały. Istotnych informacji w trakcie sesji także nie było dużo. Negatywnie zaskoczył producent telefonów komórkowych firma Motorola. Strata w IV kwartale okazała się większa niż oczekiwano, spółka zawiesiła także dywidendę. Nawet zachowanie indeksów na Wall Street, które zaczęły odrabiać początkowe straty nie podziałało na inwestorów zachęcająco. Ostatecznie indeks WIG20 stracił na zamknięciu 4,78%. Indeksy mWIG40 oraz sWIG80 spadły o 2,05% i 1,79%. Obroty podczas dzisiejszej wyniosły poniżej 1 mld złotych.
Przebicie dołków z ubiegłego roku, które jeszcze w listopadzie udało się rynkowi obronić, dobitnie pokazuje, w jakiej kondycji znajduje się nasz rynek. Na GPW widać całkowity brak popytu, a nawet niewielka ilość sprzedających potrafi sprawić, że indeksy w trakcie sesji tracą po kilka procent. Niepokojące jest także całkowity brak reakcji naszego rynku na zachowanie giełd w Europie Zachodniej. Ciężko jest myśleć, że sytuacja szybko ulegnie poprawie. Można zakładać, że przy czarnym scenariuszu GPW w krótkim czasie osiągnie poziom 1200 punktów. Należy po prostu uzbroić się w cierpliwość i czekać na powrót do normalności. Obecną sytWczorajsze zakończenie sesji poniżej ubiegłorocznych minimów musiało popsuć nastroje wielu inwestorom, a niezdecydowanych przekonało do ucieczki z rynku akcji. Tak wyglądała dzisiejsza sesja na warszawskim parkiecie.
Indeks WIG20 pomimo niewielkich wzrostów na początku notowań, z godziny na godzinę słabł coraz bardziej i już przed południem znalazł się poniżej psychologicznego poziomu 1500, który minął bez większych problemów. Winę za dzisiejszą mocną przecenę ponosi głównie sektor bankowy, który zachowywał się fatalnie na czele z walorami banków PEKAO, PKO BP i BRE. Mocno taniały także akcje PKN Orlen, a niekwestionowanym liderem spadków była dzisiaj spółka TVN, której akcje spadły o ponad 14%.
Nasz rynek w trakcie sesji zachowywał się, jakby był kompletnie oderwany od rzeczywistości. Indeksy na GPW szorowały po dnie pomimo wzrostów na innych giełdach w Europie Zachodniej. Obroty na szczęście nie były zbyt wielkie, ale indeksy pomimo to mocno spadały. Istotnych informacji w trakcie sesji także nie było dużo. Negatywnie zaskoczył producent telefonów komórkowych firma Motorola. Strata w IV kwartale okazała się większa niż oczekiwano, spółka zawiesiła także dywidendę. Nawet zachowanie indeksów na Wall Street, które zaczęły odrabiać początkowe straty nie podziałało na inwestorów zachęcająco. Ostatecznie indeks WIG20 stracił na zamknięciu 4,78%. Indeksy mWIG40 oraz sWIG80 spadły o 2,05% i 1,79%. Obroty podczas dzisiejszej wyniosły poniżej 1 mld złotych.
Przebicie dołków z ubiegłego roku, które jeszcze w listopadzie udało się rynkowi obronić, dobitnie pokazuje, w jakiej kondycji znajduje się nasz rynek. Na GPW widać całkowity brak popytu, a nawet niewielka ilość sprzedających potrafi sprawić, że indeksy w trakcie sesji tracą po kilka procent. Niepokojące jest także całkowity brak reakcji naszego rynku na zachowanie giełd w Europie Zachodniej. Ciężko jest myśleć, że sytuacja szybko ulegnie poprawie. Można zakładać, że przy czarnym scenariuszu GPW w krótkim czasie osiągnie poziom 1200 punktów. Należy po prostu uzbroić się w cierpliwość i czekać na powrót do normalności. Obecną sytNajlepsi i najgorsi
W styczniu najlepiej poradziła sobie spółka z sektora deweloperów - Immoeast. Akcje firmy rodem z Austrii zyskały prawie 110 procent.
Więcej stóp zwrotu można uzyskać korzystając ze specjalnego narzędzia w Money.pl
Ponadto w pierwszej piątce naszego zestawienia znalazły się dwie inne spółki deweloperskie. Indeks branżowy WIG-Deweloperzy co prawda nie uzyskał dodatniej stopy zwrotu, ale spadł o połowę mniej niż rynek, o 6 procent.
Inwestorzy najwyraźniej uznali, że firm z tego sektora, które spadają od połowy 2007 r. są już naprawdę bardzo tanie.
Najwyższe stopy zwrotu w minionym miesiącu:
Spółka | branża | Stopa zwrotu w styczniu [proc.] |
Immoeast | deweloper | 109,9 |
Asseco Business Solutions | informatyka | 50 |
JW Construction | deweloper | 49,25 |
Hygienika | farmaceutyczny | 42,59 |
Orco Property Group | deweloper | 40,89 |
*-ranking nie obejmuje tzw. spółek groszowych, których dzienne zmiany kursów mogą wynosić kilkadziesiąt procent
Źródło: Money.pl
Wśród najgorszych spółek stycznia 2009r. nie dominowały spółki jednej branży. Najgorzej radziła sobie firma ZNTK Łapy, produkująca tabór kolejowy. Spółka ma kłopoty, gdyż jej jedyny zleceniodawca - PKP Cargo, również nie radzi sobie najlepiej. W piątce najsłabszych spółek znalazły się także Odlewnie - ofiara opcji walutowych.
Najgorsze spółki stycznia:
Spółka | Branża/Sektor | Stopa zwrotu w styczniu [proc.] |
ZNTK Łapy | produkcja taboru kolejowego | -58,52 |
ZPUE | elektromaszynowy | -58,35 |
Rainbow Tours | turystyka | -57,97 |
Odlewnie | metalurgiczny | -53,69 |
Prima Moda | odzież | -50,0 |
Źródło: Money.pl
Efekt stycznia - jaki efekt stycznia?
Gdy indeksy wzrosły na pierwszych kilku sesjach nowego roku, w mediach zrobiło się głośno o tzw. efekcie stycznia. Ma on mieć związek z psychologią rynku - czyli nowym rokiem i nowymi możliwościami, oraz tworzeniem nowych portfeli akcji przez zarządzających.
Money.pl przeanalizował stopy zwrotu indeksu WIG w styczniu od początku notowań Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Wybraliśmy WIG, który jako najstarszy i najszerszy indeks na parkiecie najlepiej oddaje emocje całego rynku. Okazało się, że średnia stopa zwrotu w styczniu do zaledwie nieco ponad 2 proc. wliczając także styczeń 2009 roku.
Rok | Stopa zwrotu WIG w styczniu [proc.] |
1992 | -4 |
1993 | 1,28 |
1994 | 22,7 |
1995 | -24,7 |
1996 | 25,8 |
1997 | 10,4 |
1998 | -1,9 |
1999 | 9,3 |
2000 | 2,14 |
2001 | 0,19 |
2002 | 13,6 |
2003 | -3,6 |
2004 | 5,0 |
2005 | -2,6 |
2006 | 6,3 |
2007 | 7,6 |
2008 | -16,6 |
2009 | -13,3 |
Średnia | 2,09 |
Źródło: Obliczenia własne
Miniony miesiąc okazał się przełomowy, jednak pod nieco innym względem. WIG osiągnął najniższy poziom całej bessy, dochodząc nawet do poziomu 24021 pkt., najniższego od sierpnia 2004 roku. Co więcej, ostania sesja stycznia nie przyniosła żadnej poprawy - indeks nadal znajduje się najniżej od ponad 4,5 roku.
cały materiał: money.pl 2009-02-02 06:30:02
Najlepsi i najgorsi
W styczniu najlepiej poradziła sobie spółka z sektora deweloperów - Immoeast. Akcje firmy rodem z Austrii zyskały prawie 110 procent.
Więcej stóp zwrotu można uzyskać korzystając ze specjalnego narzędzia w Money.pl
Ponadto w pierwszej piątce naszego zestawienia znalazły się dwie inne spółki deweloperskie. Indeks branżowy WIG-Deweloperzy co prawda nie uzyskał dodatniej stopy zwrotu, ale spadł o połowę mniej niż rynek, o 6 procent.
Inwestorzy najwyraźniej uznali, że firm z tego sektora, które spadają od połowy 2007 r. są już naprawdę bardzo tanie.
Najwyższe stopy zwrotu w minionym miesiącu:
Spółka | branża | Stopa zwrotu w styczniu [proc.] |
Immoeast | deweloper | 109,9 |
Asseco Business Solutions | informatyka | 50 |
JW Construction | deweloper | 49,25 |
Hygienika | farmaceutyczny | 42,59 |
Orco Property Group | deweloper | 40,89 |
*-ranking nie obejmuje tzw. spółek groszowych, których dzienne zmiany kursów mogą wynosić kilkadziesiąt procent
Źródło: Money.pl
Wśród najgorszych spółek stycznia 2009r. nie dominowały spółki jednej branży. Najgorzej radziła sobie firma ZNTK Łapy, produkująca tabór kolejowy. Spółka ma kłopoty, gdyż jej jedyny zleceniodawca - PKP Cargo, również nie radzi sobie najlepiej. W piątce najsłabszych spółek znalazły się także Odlewnie - ofiara opcji walutowych.
Najgorsze spółki stycznia:
Spółka | Branża/Sektor | Stopa zwrotu w styczniu [proc.] |
ZNTK Łapy | produkcja taboru kolejowego | -58,52 |
ZPUE | elektromaszynowy | -58,35 |
Rainbow Tours | turystyka | -57,97 |
Odlewnie | metalurgiczny | -53,69 |
Prima Moda | odzież | -50,0 |
Źródło: Money.pl
Efekt stycznia - jaki efekt stycznia?
Gdy indeksy wzrosły na pierwszych kilku sesjach nowego roku, w mediach zrobiło się głośno o tzw. efekcie stycznia. Ma on mieć związek z psychologią rynku - czyli nowym rokiem i nowymi możliwościami, oraz tworzeniem nowych portfeli akcji przez zarządzających.
Money.pl przeanalizował stopy zwrotu indeksu WIG w styczniu od początku notowań Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Wybraliśmy WIG, który jako najstarszy i najszerszy indeks na parkiecie najlepiej oddaje emocje całego rynku. Okazało się, że średnia stopa zwrotu w styczniu do zaledwie nieco ponad 2 proc. wliczając także styczeń 2009 roku.
Rok | Stopa zwrotu WIG w styczniu [proc.] |
1992 | -4 |
1993 | 1,28 |
1994 | 22,7 |
1995 | -24,7 |
1996 | 25,8 |
1997 | 10,4 |
1998 | -1,9 |
1999 | 9,3 |
2000 | 2,14 |
2001 | 0,19 |
2002 | 13,6 |
2003 | -3,6 |
2004 | 5,0 |
2005 | -2,6 |
2006 | 6,3 |
2007 | 7,6 |
2008 | -16,6 |
2009 | -13,3 |
Średnia | 2,09 |
Źródło: Obliczenia własne
Miniony miesiąc okazał się przełomowy, jednak pod nieco innym względem. WIG osiągnął najniższy poziom całej bessy, dochodząc nawet do poziomu 24021 pkt., najniższego od sierpnia 2004 roku. Co więcej, ostania sesja stycznia nie przyniosła żadnej poprawy - indeks nadal znajduje się najniżej od ponad 4,5 roku.
cały materiał: money.pl 2009-02-02 06:30:02
Najnowsze prognozy (z 27 stycznia) Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) mówią o wzroście na poziomie 1,5 procent. W porównaniu z dotychczasowym tempem rozwoju to bardzo mało. A jak wygląda to w porównaniu do naszych sąsiadów?
Money.pl przeanalizował najnowsze dostępne prognozy dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Większość z nich została opublikowana przez instytucje związane z danym Państwem, czy to rząd czy bank centralny. Według tej miary, Polska, rzeczywiście będzie rozwijać się szybko, nawet na tle regionu.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] | Autor | Data |
Polska | 3,7 | rząd | 3.12.2008 |
Czechy | 2,9(0,5)* | bank centralny | 21.01.2009 |
Słowacja | 2,7 | ministerstwo finansów | 26.01.2009 |
Rumunia | 2,5 | rząd | 16.01.2009 |
Bułgaria | 2,0 | Bank Odbudowy i Rozwoju | 27.01.2009 |
Węgry | od -2,5 do -3 | premier | 28.01.2009 |
Litwa | -3 do -5 | Danske Bank | 27.01.2009 |
Estonia | -4,7 | Komisja Europejska | 20.01.2009 |
Łotwa | -5 | bank centralny | 15.01.2009 |
Źródło: Obliczenia własne
*W nawiasie podano pesymistyczny scenariusz według banku centralnego Czech
Z pewnością jednak będziemy w tym roku w o wiele lepszej sytuacji niż kraje rozwinięte z Europy Zachodniej. Według najnowszych szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego gospodarka Niemiec skurczy się aż o 2,5 procent.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] |
Chiny | 6,7 |
Indie | 5,1 |
Brazylia | 1,8 |
Meksyk | -0,3 |
Rosja | -0,7 |
Kanada | -1,2 |
USA | -1,6 |
Hiszpania | -1,7 |
Francja | -1,9 |
Włochy | -2,0 |
Niemcy | -2,5 |
Japonia | -2,6 |
Wielka Brytania | -2,8 |
Źródło: MFW
Mimo że powyższe prognozy są najnowszymi, nadal trudno być pewnym ich spełnienia się. Na przykład widać (także w przypadku Polski), że rządowe instytucje są z reguły bardziej optymistyczne niż zewnętrzne. Na przykład rząd Słowacji zakłada wzrost PKB o 4,6 proc., podczas gdy Komisja Europejska mówi już o 2,7 procentach. Niespotykany od lat kryzys powoduje również skrajne różnice w przewidywaniach. Czechy zakładają, że ich gospodarka będzie się rozwijać na poziomie 2,9 proc., ale rozważają także alternatywny, pesymistyczny scenariusz - wzrost o zaledwie 0,5 procent.
źródło: money.pl 2009-01-30 06:35:50
Najnowsze prognozy (z 27 stycznia) Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) mówią o wzroście na poziomie 1,5 procent. W porównaniu z dotychczasowym tempem rozwoju to bardzo mało. A jak wygląda to w porównaniu do naszych sąsiadów?
Money.pl przeanalizował najnowsze dostępne prognozy dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Większość z nich została opublikowana przez instytucje związane z danym Państwem, czy to rząd czy bank centralny. Według tej miary, Polska, rzeczywiście będzie rozwijać się szybko, nawet na tle regionu.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] | Autor | Data |
Polska | 3,7 | rząd | 3.12.2008 |
Czechy | 2,9(0,5)* | bank centralny | 21.01.2009 |
Słowacja | 2,7 | ministerstwo finansów | 26.01.2009 |
Rumunia | 2,5 | rząd | 16.01.2009 |
Bułgaria | 2,0 | Bank Odbudowy i Rozwoju | 27.01.2009 |
Węgry | od -2,5 do -3 | premier | 28.01.2009 |
Litwa | -3 do -5 | Danske Bank | 27.01.2009 |
Estonia | -4,7 | Komisja Europejska | 20.01.2009 |
Łotwa | -5 | bank centralny | 15.01.2009 |
Źródło: Obliczenia własne
*W nawiasie podano pesymistyczny scenariusz według banku centralnego Czech
Z pewnością jednak będziemy w tym roku w o wiele lepszej sytuacji niż kraje rozwinięte z Europy Zachodniej. Według najnowszych szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego gospodarka Niemiec skurczy się aż o 2,5 procent.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] |
Chiny | 6,7 |
Indie | 5,1 |
Brazylia | 1,8 |
Meksyk | -0,3 |
Rosja | -0,7 |
Kanada | -1,2 |
USA | -1,6 |
Hiszpania | -1,7 |
Francja | -1,9 |
Włochy | -2,0 |
Niemcy | -2,5 |
Japonia | -2,6 |
Wielka Brytania | -2,8 |
Źródło: MFW
Mimo że powyższe prognozy są najnowszymi, nadal trudno być pewnym ich spełnienia się. Na przykład widać (także w przypadku Polski), że rządowe instytucje są z reguły bardziej optymistyczne niż zewnętrzne. Na przykład rząd Słowacji zakłada wzrost PKB o 4,6 proc., podczas gdy Komisja Europejska mówi już o 2,7 procentach. Niespotykany od lat kryzys powoduje również skrajne różnice w przewidywaniach. Czechy zakładają, że ich gospodarka będzie się rozwijać na poziomie 2,9 proc., ale rozważają także alternatywny, pesymistyczny scenariusz - wzrost o zaledwie 0,5 procent.
źródło: money.pl 2009-01-30 06:35:50
Jak pisze Gazeta Wyborcza zamiast zabezpieczyć się opcjami walutowym przed skutkami umacniającego się złotego, firmy decydowały się na spekulacje na walucie.
Nie przewidując gwałtownego osłabienia złotego, w 2008 roku zawarły umowy z bankami, na mocy których muszą dostarczać im euro po kursie na przykład 3 i pół złotego. Dziś płacą za nie na rynku o złotówkę więcej. Chcąc spłacić opcje, muszą skupować euro, co dodatkowo dołuje kurs naszej waluty - czytamy w Gazecie Wyborczej.
money.pl 2009-02-04 06:34:58
Jak pisze Gazeta Wyborcza zamiast zabezpieczyć się opcjami walutowym przed skutkami umacniającego się złotego, firmy decydowały się na spekulacje na walucie.
Nie przewidując gwałtownego osłabienia złotego, w 2008 roku zawarły umowy z bankami, na mocy których muszą dostarczać im euro po kursie na przykład 3 i pół złotego. Dziś płacą za nie na rynku o złotówkę więcej. Chcąc spłacić opcje, muszą skupować euro, co dodatkowo dołuje kurs naszej waluty - czytamy w Gazecie Wyborczej.
money.pl 2009-02-04 06:34:58
Ceny mieszkań w tym standardzie zaczynają się od dwukrotnej wartości za mkw. mieszkania klasy popularnej w tej samej okolicy. Dlatego też najmniejszy wydatek na mieszkanie tego typu, to rząd około 2 mln zł. Dla przykładu ceny penthausów w Sea Tower w Gdyni sięgają 4 mln zł, w podwarszawskim Komorowie w powstającej Villi Marina to wydatek ponad 2 mln zł za 260 mkw. Obecnie wstrzymana została realizacja projektów wysokościowców w Warszawie, Wrocławiu czy Poznaniu. Nie mniej jednak, rynek ten w naszym kraju dopiero zaczyna się rozwijać. Apartamenty stanowią synonim luksusu, nieodłączny element bogacącego się społeczeństwa, dlatego nie należy spodziewać się spadku ich cen. Podobną zależność zaobserwować można w przypadku innych dóbr luksusowych, np. jachtów.
W okresie ostatniego boomu mieszkaniowego, nazwa apartament była wielokrotnie nadużywana w stosunku do mieszkań cztero- i pięciopokojowych. Rzadko bowiem spełniały one założenia konstrukcyjne: minimum 100 mkw i wysokość wnętrza 3,5 m, bądź 2 kondygnacje - dzienna i sypialna oraz tarasy z ogrodem. Nie zapominajmy również o założeniach jakościowych, takich jak recepcja, stały dozór. Mieszkania w tym standardzie powinny być również wykończone luksusowymi materiałami i wyposażone "ze smakiem". Spotykane wśród deweloperów, a także agencji nieruchomości określenia mieszkań tym terminem, jest sporym nadużyciem.
Apartamenty usytuowane w atrakcyjnych i niepowtarzalnych lokalizacjach, zawsze kojarzone były z prestiżem i luksusem. Chęć więc zamieszkania lub posiadania takiej nieruchomości, będzie wciąż bardzo duża. Potencjalni nabywcy mogą mieć pewność, że zainwestowane w ten sposób pieniądze będą bezpieczną i bardzo zyskowną lokatą, której nie zapewni inny instrument finansowy. Segment apartamentów z prawdziwego zdarzenia, nadal będzie cieszył się dużym zainteresowaniem wśród firm oraz cudzoziemców. Pod kątem wynajmu jest to jednak rynek bardzo specyficzny, często wręcz sezonowy. Wśród najemców takich lokali występują zazwyczaj przedstawiciele firm. Szukają oni przede wszystkim spokoju i komfortu. Chętnie wynajmują więc lokale i apartamenty w zamkniętych osiedlach, gdzie mogą liczyć na dyskrecję, spokój i dobre warunki do pracy.
W kwestii opłacalności wynajmowania mieszkania, w najkorzystniejszej sytuacji są osoby, które nabyły apartament ze środków własnych. Po odjęciu kosztów czynszu i mediów pozostaje zysk. Osoby, które posiłkowały się kredytem muszą liczyć się z kosztami raty kredytu, w tym przypadku dobrze, aby cena najmu równoważyła nam koszt raty. Najistotniejszymi elementami stanowiącymi o atrakcyjności lokalu jest niezmiennie lokalizacja, otoczenie oraz komunikacja. W zależności od grupy docelowej, istotne są czynniki takie jak jakość wykończenia i wyposażenia.
Sebastian Saliński
wp.pl Wtorek, 3 lutego (11:05)
Ceny mieszkań w tym standardzie zaczynają się od dwukrotnej wartości za mkw. mieszkania klasy popularnej w tej samej okolicy. Dlatego też najmniejszy wydatek na mieszkanie tego typu, to rząd około 2 mln zł. Dla przykładu ceny penthausów w Sea Tower w Gdyni sięgają 4 mln zł, w podwarszawskim Komorowie w powstającej Villi Marina to wydatek ponad 2 mln zł za 260 mkw. Obecnie wstrzymana została realizacja projektów wysokościowców w Warszawie, Wrocławiu czy Poznaniu. Nie mniej jednak, rynek ten w naszym kraju dopiero zaczyna się rozwijać. Apartamenty stanowią synonim luksusu, nieodłączny element bogacącego się społeczeństwa, dlatego nie należy spodziewać się spadku ich cen. Podobną zależność zaobserwować można w przypadku innych dóbr luksusowych, np. jachtów.
W okresie ostatniego boomu mieszkaniowego, nazwa apartament była wielokrotnie nadużywana w stosunku do mieszkań cztero- i pięciopokojowych. Rzadko bowiem spełniały one założenia konstrukcyjne: minimum 100 mkw i wysokość wnętrza 3,5 m, bądź 2 kondygnacje - dzienna i sypialna oraz tarasy z ogrodem. Nie zapominajmy również o założeniach jakościowych, takich jak recepcja, stały dozór. Mieszkania w tym standardzie powinny być również wykończone luksusowymi materiałami i wyposażone "ze smakiem". Spotykane wśród deweloperów, a także agencji nieruchomości określenia mieszkań tym terminem, jest sporym nadużyciem.
Apartamenty usytuowane w atrakcyjnych i niepowtarzalnych lokalizacjach, zawsze kojarzone były z prestiżem i luksusem. Chęć więc zamieszkania lub posiadania takiej nieruchomości, będzie wciąż bardzo duża. Potencjalni nabywcy mogą mieć pewność, że zainwestowane w ten sposób pieniądze będą bezpieczną i bardzo zyskowną lokatą, której nie zapewni inny instrument finansowy. Segment apartamentów z prawdziwego zdarzenia, nadal będzie cieszył się dużym zainteresowaniem wśród firm oraz cudzoziemców. Pod kątem wynajmu jest to jednak rynek bardzo specyficzny, często wręcz sezonowy. Wśród najemców takich lokali występują zazwyczaj przedstawiciele firm. Szukają oni przede wszystkim spokoju i komfortu. Chętnie wynajmują więc lokale i apartamenty w zamkniętych osiedlach, gdzie mogą liczyć na dyskrecję, spokój i dobre warunki do pracy.
W kwestii opłacalności wynajmowania mieszkania, w najkorzystniejszej sytuacji są osoby, które nabyły apartament ze środków własnych. Po odjęciu kosztów czynszu i mediów pozostaje zysk. Osoby, które posiłkowały się kredytem muszą liczyć się z kosztami raty kredytu, w tym przypadku dobrze, aby cena najmu równoważyła nam koszt raty. Najistotniejszymi elementami stanowiącymi o atrakcyjności lokalu jest niezmiennie lokalizacja, otoczenie oraz komunikacja. W zależności od grupy docelowej, istotne są czynniki takie jak jakość wykończenia i wyposażenia.
Sebastian Saliński
wp.pl Wtorek, 3 lutego (11:05)
W ub. tygodniu zadłużone mieszkanie po raz pierwszy trafiło na licytację. Lokal wart 240 tys. zł można było kupić za trzy czwarte wartości. Nie było chętnych.
Następna licytacja odbędzie się w czerwcu. Do tego czasu zadłużona lokatorka ma możliwość uregulowania całości wierzytelności.
Zastępca prezesa SM "Czuby" Adam Ziółek wyjaśnił "Dziennikowi Wschodniemu", że licytacja razem z lokatorem to najprostszy sposób na odzyskanie długu. Nie trzeba przeprowadzać eksmisji i szukać lokalu zastępczego.
interia.pl Wtorek, 3 lutego (07:31)
W ub. tygodniu zadłużone mieszkanie po raz pierwszy trafiło na licytację. Lokal wart 240 tys. zł można było kupić za trzy czwarte wartości. Nie było chętnych.
Następna licytacja odbędzie się w czerwcu. Do tego czasu zadłużona lokatorka ma możliwość uregulowania całości wierzytelności.
Zastępca prezesa SM "Czuby" Adam Ziółek wyjaśnił "Dziennikowi Wschodniemu", że licytacja razem z lokatorem to najprostszy sposób na odzyskanie długu. Nie trzeba przeprowadzać eksmisji i szukać lokalu zastępczego.
interia.pl Wtorek, 3 lutego (07:31)
- Nie ma potrzeby interwencji na rynku walutowym, bo to byłaby tylko zachęta dla spekulantów. Wydaje się, że zachowanie płynnego kursu złotego jest najlepszym zabezpieczeniem. Tu nie ma zagrożeń, które byłyby tak istotne, by podejmować taką interwencję na rynku walutowym - powiedział.
- Paradoksalnie osłabienie złotego może być pomocne w przezwyciężeniu tych obecnych zjawisk kryzysowych, bo poprawi konkurencyjność na rynkach zagranicznych naszych krajowych produktów - podkreślił. - Również na krajowym rynku pozycja polskich produktów się poprawia - dodał.
W jego ocenie zmniejszanie i przenoszenie zadań budżetowych na przyszłe okresy albo rezygnacja z nich jest dobrym rozwiązaniem, patrząc na wcześniejsze doświadczenia Polski - np. z lat 80. - Dosypywanie pieniędzy i tworzenie dużego deficytu rodzą zagrożenie inflacją i hiperinflacją - powiedział. W latach 80. mieliśmy za dużo pustego pieniądza - przypomniał.
Zdaniem Pawlaka taka polityka rządu jest roztropna.
- W takich trudnych i kryzysowych czasach trzeba pamiętać, by nie tylko ściskać portfel, ale też trzeba robić zakupy, które będą najbardziej potrzebne i pozwolą nam przetrwać te trudne czasy - dodał.
We wtorek rząd zaplanował oszczędności w administracji i zmianę finansowania wydatków infrastrukturalnych na kwotę 19,7 mld zł. 10 mld zł rząd chce zaoszczędzić w resortach i województwach, a nowa forma finansowania wydatków infrastrukturalnych da kolejne 9,7 miliarda złotych.
źródło informacji: PAP/wp.pl
- Nie ma potrzeby interwencji na rynku walutowym, bo to byłaby tylko zachęta dla spekulantów. Wydaje się, że zachowanie płynnego kursu złotego jest najlepszym zabezpieczeniem. Tu nie ma zagrożeń, które byłyby tak istotne, by podejmować taką interwencję na rynku walutowym - powiedział.
- Paradoksalnie osłabienie złotego może być pomocne w przezwyciężeniu tych obecnych zjawisk kryzysowych, bo poprawi konkurencyjność na rynkach zagranicznych naszych krajowych produktów - podkreślił. - Również na krajowym rynku pozycja polskich produktów się poprawia - dodał.
W jego ocenie zmniejszanie i przenoszenie zadań budżetowych na przyszłe okresy albo rezygnacja z nich jest dobrym rozwiązaniem, patrząc na wcześniejsze doświadczenia Polski - np. z lat 80. - Dosypywanie pieniędzy i tworzenie dużego deficytu rodzą zagrożenie inflacją i hiperinflacją - powiedział. W latach 80. mieliśmy za dużo pustego pieniądza - przypomniał.
Zdaniem Pawlaka taka polityka rządu jest roztropna.
- W takich trudnych i kryzysowych czasach trzeba pamiętać, by nie tylko ściskać portfel, ale też trzeba robić zakupy, które będą najbardziej potrzebne i pozwolą nam przetrwać te trudne czasy - dodał.
We wtorek rząd zaplanował oszczędności w administracji i zmianę finansowania wydatków infrastrukturalnych na kwotę 19,7 mld zł. 10 mld zł rząd chce zaoszczędzić w resortach i województwach, a nowa forma finansowania wydatków infrastrukturalnych da kolejne 9,7 miliarda złotych.
źródło informacji: PAP/wp.pl
Na rynek zaplecza budownictwa wpływają ostatnio dwa czynniki - kryzys w sektorze bankowym przekładający się na zahamowanie inwestycji komercyjnych oraz spadek cen materiałów budowlanych. Z jednej więc strony przedsiębiorstwa zaopatrujące budownictwo muszą się liczyć z korektą zakładanych zysków związaną ze znacznym zmniejszeniem liczby inwestycji (w przypadku przedsięwzięć mieszkaniowych mówi się nawet o 30-40-proc. spadku w 2009 r.).
Z drugiej mogą liczyć na odblokowanie sektora zamówień publicznych, który nie tylko przejmuje rolę lokomotywy budownictwa, ale nabiera tempa dzięki bardziej akceptowalnym budżetom i łatwiejszemu przeprowadzaniu postępowań przetargowych.
Ostatnie lata to przecież okres blokady wielu inwestycji publicznych, w których przetargi nie mogły zostać rozstrzygnięte z powodu przedstawiania ofert wykonawczych wielokrotnie przekraczających wysokość zakładanych wydatków.
Kryzys na rynku kredytów bankowych w połączeniu ze spadkiem cen materiałów budowlanych wpływa na powolne przewartościowanie sektora - z rynku wykonawcy, który przez ostatnie miesiące dyktował warunki realizacji inwestycji, powoli staje się on rynkiem inwestora, który spokojniej może przeprowadzać procedury przetargowe, bez obawy, że w okresie od ustalenia budżetu inwestycji do wyłonienia wykonawcy koszty realizacji wzrosną o kilkadziesiąt procent.
- Rzeczywiście, obecnie mamy do czynienia bardziej z rynkiem inwestora, ale to dobrze - uważa Sławomir Szpunar, dyrektor marketingu Isover Polska i Europa Wschodnia z Grupy Saint-Gobain. - Po okresie dużych niedoborów i fluktuacji zatrudnienia w budownictwie, obserwujemy powrót do bardziej normalnej sytuacji. To szansa na odbudowanie profesjonalizmu, podniesienie jakości w budownictwie. Nadal jednak istnieje zagrożenie spowodowane presją na cenę w oderwaniu od jakości oraz brakiem doświadczenia inwestorów indywidualnych, którzy mogą paść ofiarą takich pozornych oszczędności ze strony wykonawców.
Na razie wydaje się, że jesteśmy jeszcze w okresie przejściowym - kiedy warunki dyktują banki finansujące przedsięwzięcia budowlane. Wraz z załamaniem światowego ładu finansowego, nie tylko zaostrzyły one warunki przyznawania kredytów, ale całkowicie przeorientowały politykę wspierania inwestycji, ostrożniej podchodząc do projektów komercyjnych, a przenosząc zainteresowanie na inwestycje z udziałem sektora publicznego lub wspieranych przez państwo.
- Nie mamy do czynienia ani z rynkiem wykonawcy, ani inwestora, tylko z rynkiem banków - uważa Marek Skwarski, członek zarządu Konsorcjum Stali.
- To instytucje finansowe decydują o być albo nie być inwestycji komercyjnych i mieszkaniowych w Polsce. Banki z kolei niechętnie kredytują inwestycje z powodu niepewności co do perspektyw rozwoju gospodarczego naszego kraju. Nieco lepsza sytuacja jest jeżeli chodzi o przedsięwzięcia infrastrukturalne, finansowane głównie z kasy UE i Skarbu Państwa, ale i w tym przypadku dochodzą sygnały o ograniczeniach w dostępie do kredytów.
Nasz rozmówca prognozuje, że obecne zawirowania na rynkach finansowych mogą się przełożyć negatywnie na większość gałęzi gospodarki związanych z budownictwem.
Wszystkie sektory związane z budownictwem muszą się liczyć z przejściowym spadkiem popytu na ich wyroby. W wypadku producentów stali zakłada się, że osłabienie rynku może potrwać nawet dwa lata. Jednak korekta cen na rynku materiałów budowlanych i stali powinna pozytywnie wpłynąć na szeroko rozumiany sektor budowlany. Spowoduje to spadek kosztów budów, a co za tym idzie wpłynie pozytywnie na rentowność firm wykonawczych. Za korektą kosztów wytworzenia powinna pójść bowiem obniżka cen mieszkań czy powierzchni biurowych do poziomów akceptowalnych przez nabywców.
- Obecna sytuacja zweryfikuje model biznesowy wielu podmiotów zaangażowanych w budownictwo - mówi Szpunar. - Jednak w Polsce nie zniknął strukturalny niedobór mieszkań, a wielu ekspertów wskazuje na to, że sytuacja realnych źródeł finansowania wydaje się być lepsza niż w innych krajach Europy czy regionu. Konieczna jest więc odbudowa zaufania i wyrwanie się z obecnego stanu wyczekiwania oraz odblokowanie inwestycji.
Firmy obsługujące sektor budowlany, zmrożone sytuacją w sektorach przedsięwzięć komercyjnych, z nadzieją patrzą na politykę infrastrukturalną rządu. Dostawcy materiałów dla budownictwa właśnie z obsługą realizacji nowych połączeń komunikacyjnych (zwłaszcza związanych z organizacją Euro 2012) wiążą nadzieje i liczą na przetrzymanie najtrudniejszych miesięcy. Potencjalnym kołem ratunkowym będą zresztą wszelkie inwestycje, które mają zapewnione finansowanie ze środków publicznych i unijnych, a więc nie tylko drogi, ale i infrastruktura środowiskowa oraz (w mniejszym stopniu) mieszkalnictwo komunalne.
interia.pl Poniedziałek, 2 lutego (06:00)
Na rynek zaplecza budownictwa wpływają ostatnio dwa czynniki - kryzys w sektorze bankowym przekładający się na zahamowanie inwestycji komercyjnych oraz spadek cen materiałów budowlanych. Z jednej więc strony przedsiębiorstwa zaopatrujące budownictwo muszą się liczyć z korektą zakładanych zysków związaną ze znacznym zmniejszeniem liczby inwestycji (w przypadku przedsięwzięć mieszkaniowych mówi się nawet o 30-40-proc. spadku w 2009 r.).
Z drugiej mogą liczyć na odblokowanie sektora zamówień publicznych, który nie tylko przejmuje rolę lokomotywy budownictwa, ale nabiera tempa dzięki bardziej akceptowalnym budżetom i łatwiejszemu przeprowadzaniu postępowań przetargowych.
Ostatnie lata to przecież okres blokady wielu inwestycji publicznych, w których przetargi nie mogły zostać rozstrzygnięte z powodu przedstawiania ofert wykonawczych wielokrotnie przekraczających wysokość zakładanych wydatków.
Kryzys na rynku kredytów bankowych w połączeniu ze spadkiem cen materiałów budowlanych wpływa na powolne przewartościowanie sektora - z rynku wykonawcy, który przez ostatnie miesiące dyktował warunki realizacji inwestycji, powoli staje się on rynkiem inwestora, który spokojniej może przeprowadzać procedury przetargowe, bez obawy, że w okresie od ustalenia budżetu inwestycji do wyłonienia wykonawcy koszty realizacji wzrosną o kilkadziesiąt procent.
- Rzeczywiście, obecnie mamy do czynienia bardziej z rynkiem inwestora, ale to dobrze - uważa Sławomir Szpunar, dyrektor marketingu Isover Polska i Europa Wschodnia z Grupy Saint-Gobain. - Po okresie dużych niedoborów i fluktuacji zatrudnienia w budownictwie, obserwujemy powrót do bardziej normalnej sytuacji. To szansa na odbudowanie profesjonalizmu, podniesienie jakości w budownictwie. Nadal jednak istnieje zagrożenie spowodowane presją na cenę w oderwaniu od jakości oraz brakiem doświadczenia inwestorów indywidualnych, którzy mogą paść ofiarą takich pozornych oszczędności ze strony wykonawców.
Na razie wydaje się, że jesteśmy jeszcze w okresie przejściowym - kiedy warunki dyktują banki finansujące przedsięwzięcia budowlane. Wraz z załamaniem światowego ładu finansowego, nie tylko zaostrzyły one warunki przyznawania kredytów, ale całkowicie przeorientowały politykę wspierania inwestycji, ostrożniej podchodząc do projektów komercyjnych, a przenosząc zainteresowanie na inwestycje z udziałem sektora publicznego lub wspieranych przez państwo.
- Nie mamy do czynienia ani z rynkiem wykonawcy, ani inwestora, tylko z rynkiem banków - uważa Marek Skwarski, członek zarządu Konsorcjum Stali.
- To instytucje finansowe decydują o być albo nie być inwestycji komercyjnych i mieszkaniowych w Polsce. Banki z kolei niechętnie kredytują inwestycje z powodu niepewności co do perspektyw rozwoju gospodarczego naszego kraju. Nieco lepsza sytuacja jest jeżeli chodzi o przedsięwzięcia infrastrukturalne, finansowane głównie z kasy UE i Skarbu Państwa, ale i w tym przypadku dochodzą sygnały o ograniczeniach w dostępie do kredytów.
Nasz rozmówca prognozuje, że obecne zawirowania na rynkach finansowych mogą się przełożyć negatywnie na większość gałęzi gospodarki związanych z budownictwem.
Wszystkie sektory związane z budownictwem muszą się liczyć z przejściowym spadkiem popytu na ich wyroby. W wypadku producentów stali zakłada się, że osłabienie rynku może potrwać nawet dwa lata. Jednak korekta cen na rynku materiałów budowlanych i stali powinna pozytywnie wpłynąć na szeroko rozumiany sektor budowlany. Spowoduje to spadek kosztów budów, a co za tym idzie wpłynie pozytywnie na rentowność firm wykonawczych. Za korektą kosztów wytworzenia powinna pójść bowiem obniżka cen mieszkań czy powierzchni biurowych do poziomów akceptowalnych przez nabywców.
- Obecna sytuacja zweryfikuje model biznesowy wielu podmiotów zaangażowanych w budownictwo - mówi Szpunar. - Jednak w Polsce nie zniknął strukturalny niedobór mieszkań, a wielu ekspertów wskazuje na to, że sytuacja realnych źródeł finansowania wydaje się być lepsza niż w innych krajach Europy czy regionu. Konieczna jest więc odbudowa zaufania i wyrwanie się z obecnego stanu wyczekiwania oraz odblokowanie inwestycji.
Firmy obsługujące sektor budowlany, zmrożone sytuacją w sektorach przedsięwzięć komercyjnych, z nadzieją patrzą na politykę infrastrukturalną rządu. Dostawcy materiałów dla budownictwa właśnie z obsługą realizacji nowych połączeń komunikacyjnych (zwłaszcza związanych z organizacją Euro 2012) wiążą nadzieje i liczą na przetrzymanie najtrudniejszych miesięcy. Potencjalnym kołem ratunkowym będą zresztą wszelkie inwestycje, które mają zapewnione finansowanie ze środków publicznych i unijnych, a więc nie tylko drogi, ale i infrastruktura środowiskowa oraz (w mniejszym stopniu) mieszkalnictwo komunalne.
interia.pl Poniedziałek, 2 lutego (06:00)
Według dziennika, jest mało prawdopodobne, by firmy wzięły część strat na siebie i np. zmniejszyły marże. Dlatego już droższe są paliwa, a zdrożeć mogą wyroby chemii budowlanej, nowe samochody, sprzęt informatyczny, AGD czy niektóre produkty spożywcze.
Ze słabnącego złotego cieszą się natomiast przewoźnicy międzynarodowi, którzy kontrakty rozliczają w euro bądź dolarach. Różnice kursowe powodują, że zarabiają teraz o ok. 30 proc. więcej niż parę miesięcy temu.
interia.pl Poniedziałek, 2 lutego (07:41)
Według dziennika, jest mało prawdopodobne, by firmy wzięły część strat na siebie i np. zmniejszyły marże. Dlatego już droższe są paliwa, a zdrożeć mogą wyroby chemii budowlanej, nowe samochody, sprzęt informatyczny, AGD czy niektóre produkty spożywcze.
Ze słabnącego złotego cieszą się natomiast przewoźnicy międzynarodowi, którzy kontrakty rozliczają w euro bądź dolarach. Różnice kursowe powodują, że zarabiają teraz o ok. 30 proc. więcej niż parę miesięcy temu.
interia.pl Poniedziałek, 2 lutego (07:41)
"Uważam, że stopy powinny dalej być obniżane. Być może właściwym poziomem byłaby stopa procentowa na poziomie 3,50, może 3 proc. Ale dziś naprawdę trudno to oceniać, ciężko powiedzieć, że coś będzie na pewno. Jeżeli gospodarka będzie rozwijała się naprawdę powoli, to nie można wykluczyć zejścia z główną stopą procentową poniżej 3 proc." - powiedział Czekaj w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
"Myślę, że do dalszych obniżek powinno dojść w miarę szybko, a później trzeba będzie obserwować, jak gospodarka zareagowała na dokonane obniżki. Na razie widzimy, że kryzys narasta i musimy działać wyprzedzająco" - dodał.
Rada Polityki Pieniężnej obniżyła w styczniu stopy procentowe o 75 pkt bazowych. Referencyjna stopa procentowa NBP wynosi obecnie 4,25 proc.
Zdaniem Czekaja istnieją obecnie obiektywne warunki dla rozluźnienia polityki pieniężnej. Jednocześnie uważa on, że nie ma potrzeby stosowania większych kroków niż 0,75 pkt. proc.
"Wzrost gospodarczy spada, co miesiąc prognozy są coraz niższe i nie wiadomo gdzie się zatrzymają. Jednocześnie obniżają się prognozy dla inflacji - według naszych ostatnich szacunków inflacja w połowie roku powinna spaść poniżej 2,5 proc., a teraz już jesteśmy w przedziale 1,5-3,5 proc. Tak więc istnieją obiektywne warunki dla rozluźnienia polityki pieniężnej" - powiedział.
"W porównaniu z naszą dotychczasową praktyką - czyli ruchami po 25 pb - to mogą się wydawać ruchy radykalne, ale w porównaniu z tym co się na dzieje na świecie ze stopami procentowymi, to już chyba nie.
Osobiście nie sądzę, by była potrzeba stosowania większych kroków niż 0,75 pkt. proc. Choć sytuacja gospodarcza jest taka, że niczego nie można być pewnym. Na razie to tempo schodzenia ze stopami procentowymi w moim odczuciu jest właściwe. Gospodarka potrzebowała szybkiego zmniejszenia stopy podstawowej i tak się stało" - dodał.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP Poniedziałek, 2 lutego (08:37)
"Uważam, że stopy powinny dalej być obniżane. Być może właściwym poziomem byłaby stopa procentowa na poziomie 3,50, może 3 proc. Ale dziś naprawdę trudno to oceniać, ciężko powiedzieć, że coś będzie na pewno. Jeżeli gospodarka będzie rozwijała się naprawdę powoli, to nie można wykluczyć zejścia z główną stopą procentową poniżej 3 proc." - powiedział Czekaj w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
"Myślę, że do dalszych obniżek powinno dojść w miarę szybko, a później trzeba będzie obserwować, jak gospodarka zareagowała na dokonane obniżki. Na razie widzimy, że kryzys narasta i musimy działać wyprzedzająco" - dodał.
Rada Polityki Pieniężnej obniżyła w styczniu stopy procentowe o 75 pkt bazowych. Referencyjna stopa procentowa NBP wynosi obecnie 4,25 proc.
Zdaniem Czekaja istnieją obecnie obiektywne warunki dla rozluźnienia polityki pieniężnej. Jednocześnie uważa on, że nie ma potrzeby stosowania większych kroków niż 0,75 pkt. proc.
"Wzrost gospodarczy spada, co miesiąc prognozy są coraz niższe i nie wiadomo gdzie się zatrzymają. Jednocześnie obniżają się prognozy dla inflacji - według naszych ostatnich szacunków inflacja w połowie roku powinna spaść poniżej 2,5 proc., a teraz już jesteśmy w przedziale 1,5-3,5 proc. Tak więc istnieją obiektywne warunki dla rozluźnienia polityki pieniężnej" - powiedział.
"W porównaniu z naszą dotychczasową praktyką - czyli ruchami po 25 pb - to mogą się wydawać ruchy radykalne, ale w porównaniu z tym co się na dzieje na świecie ze stopami procentowymi, to już chyba nie.
Osobiście nie sądzę, by była potrzeba stosowania większych kroków niż 0,75 pkt. proc. Choć sytuacja gospodarcza jest taka, że niczego nie można być pewnym. Na razie to tempo schodzenia ze stopami procentowymi w moim odczuciu jest właściwe. Gospodarka potrzebowała szybkiego zmniejszenia stopy podstawowej i tak się stało" - dodał.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP Poniedziałek, 2 lutego (08:37)
Sprawa dotyczy około 9 tysięcy osób zadłużonych w mBanku. Brali oni kredyty przed 1 września 2006 roku. Wtedy obowiązywała zasada, że oprocentowanie ustala zarząd banku. Obecnie zależy ono od LIBOR-u, czyli ceny pieniądza na rynku międzybankowym. Do LIBOR-u 3M doliczana jest marża banku (zapisana w umowie) i z tego wynika oprocentowanie kredytu, a zatem wysokość spłacanych przez klientów rat.
Wcześniej tak nie było. Klienci ze starego portfela mają dziś żal do banku, że skwapliwie podnosił on oprocentowanie, gdy w Szwajcarii rosły stopy procentowe a zatem rósł i LIBOR, a teraz, gdy LIBOR spadł, mBank nie chce obniżyć oprocentowania kredytów.
A różnica między oprocentowaniem kredytów klientów ze starego i nowego portfela zrobiła się znaczna. Ci pierwsi mają kredyt oprocentowany od 3,95 procent do nawet 4,45 procent. Drudzy, od 1,7 do 2,5 procent.
źródło: money.pl/ 2009-01-29 14:42:22
Sprawa dotyczy około 9 tysięcy osób zadłużonych w mBanku. Brali oni kredyty przed 1 września 2006 roku. Wtedy obowiązywała zasada, że oprocentowanie ustala zarząd banku. Obecnie zależy ono od LIBOR-u, czyli ceny pieniądza na rynku międzybankowym. Do LIBOR-u 3M doliczana jest marża banku (zapisana w umowie) i z tego wynika oprocentowanie kredytu, a zatem wysokość spłacanych przez klientów rat.
Wcześniej tak nie było. Klienci ze starego portfela mają dziś żal do banku, że skwapliwie podnosił on oprocentowanie, gdy w Szwajcarii rosły stopy procentowe a zatem rósł i LIBOR, a teraz, gdy LIBOR spadł, mBank nie chce obniżyć oprocentowania kredytów.
A różnica między oprocentowaniem kredytów klientów ze starego i nowego portfela zrobiła się znaczna. Ci pierwsi mają kredyt oprocentowany od 3,95 procent do nawet 4,45 procent. Drudzy, od 1,7 do 2,5 procent.
źródło: money.pl/ 2009-01-29 14:42:22
Wczoraj późnym wieczorem pracowała także Izba Reprezentantów. Demokraci przegłosowali rekordowy plan stymulujący amerykańską gospodarkę Baracka Obamy, który ma kosztować 825 mld dolarów. Presja na spadek dolara jeszcze się zwiększy.
Pomimo historycznie niskich stóp procentowych za oceanem, dolar znajduje się najwyżej od prawie 4,5 roku w stosunku do naszej waluty. Od lipca ubiegłego roku amerykańska waluta wzrosła aż o 74 proc. ( z 2,01 zł do ok. 3,5 zł dziś) w stosunku do złotego. To najwyższy kurs od października 2004 roku.
Dolar jest również mocny w stosunku do innych walut. W listopadzie kurs EURUSD ustanowił najniższe poziomy od 2006 roku (poziom 1,25). Obecnie kurs znów zbliża się do tych minimów.
więcej: mone.pl/ 2009-01-29 06:45:17
Wczoraj późnym wieczorem pracowała także Izba Reprezentantów. Demokraci przegłosowali rekordowy plan stymulujący amerykańską gospodarkę Baracka Obamy, który ma kosztować 825 mld dolarów. Presja na spadek dolara jeszcze się zwiększy.
Pomimo historycznie niskich stóp procentowych za oceanem, dolar znajduje się najwyżej od prawie 4,5 roku w stosunku do naszej waluty. Od lipca ubiegłego roku amerykańska waluta wzrosła aż o 74 proc. ( z 2,01 zł do ok. 3,5 zł dziś) w stosunku do złotego. To najwyższy kurs od października 2004 roku.
Dolar jest również mocny w stosunku do innych walut. W listopadzie kurs EURUSD ustanowił najniższe poziomy od 2006 roku (poziom 1,25). Obecnie kurs znów zbliża się do tych minimów.
więcej: mone.pl/ 2009-01-29 06:45:17
Najnowsze prognozy (z 27 stycznia) Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) mówią o wzroście na poziomie 1,5 procent. W porównaniu z dotychczasowym tempem rozwoju to bardzo mało. A jak wygląda to w porównaniu do naszych sąsiadów?
Money.pl przeanalizował najnowsze dostępne prognozy dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Większość z nich została opublikowana przez instytucje związane z danym Państwem, czy to rząd czy bank centralny. Według tej miary, Polska, rzeczywiście będzie rozwijać się szybko, nawet na tle regionu.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] | Autor | Data |
Polska | 3,7 | rząd | 3.12.2008 |
Czechy | 2,9(0,5)* | bank centralny | 21.01.2009 |
Słowacja | 2,7 | ministerstwo finansów | 26.01.2009 |
Rumunia | 2,5 | rząd | 16.01.2009 |
Bułgaria | 2,0 | Bank Odbudowy i Rozwoju | 27.01.2009 |
Węgry | od -2,5 do -3 | premier | 28.01.2009 |
Litwa | -3 do -5 | Danske Bank | 27.01.2009 |
Estonia | -4,7 | Komisja Europejska | 20.01.2009 |
Łotwa | -5 | bank centralny | 15.01.2009 |
Źródło: Obliczenia własne
*W nawiasie podano pesymistyczny scenariusz według banku centralnego Czech
Z pewnością jednak będziemy w tym roku w o wiele lepszej sytuacji niż kraje rozwinięte z Europy Zachodniej. Według najnowszych szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego gospodarka Niemiec skurczy się aż o 2,5 procent.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] |
Chiny | 6,7 |
Indie | 5,1 |
Brazylia | 1,8 |
Meksyk | -0,3 |
Rosja | -0,7 |
Kanada | -1,2 |
USA | -1,6 |
Hiszpania | -1,7 |
Francja | -1,9 |
Włochy | -2,0 |
Niemcy | -2,5 |
Japonia | -2,6 |
Wielka Brytania | -2,8 |
Źródło: MFW
Mimo że powyższe prognozy są najnowszymi, nadal trudno być pewnym ich spełnienia się. Na przykład widać (także w przypadku Polski), że rządowe instytucje są z reguły bardziej optymistyczne niż zewnętrzne. Na przykład rząd Słowacji zakłada wzrost PKB o 4,6 proc., podczas gdy Komisja Europejska mówi już o 2,7 procentach. Niespotykany od lat kryzys powoduje również skrajne różnice w przewidywaniach. Czechy zakładają, że ich gospodarka będzie się rozwijać na poziomie 2,9 proc., ale rozważają także alternatywny, pesymistyczny scenariusz - wzrost o zaledwie 0,5 procent.
A co z Polską?
Również w przypadku naszego kraju występują te same zasady: rząd jest najbardziej optymistyczny - choć po korekcie założeń, premier Tusk mówił ostatnio o wzroście o 1,7 proc. w 2009 r.
źródło: money.pl/ 2009-01-30 06:35:50
Najnowsze prognozy (z 27 stycznia) Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) mówią o wzroście na poziomie 1,5 procent. W porównaniu z dotychczasowym tempem rozwoju to bardzo mało. A jak wygląda to w porównaniu do naszych sąsiadów?
Money.pl przeanalizował najnowsze dostępne prognozy dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Większość z nich została opublikowana przez instytucje związane z danym Państwem, czy to rząd czy bank centralny. Według tej miary, Polska, rzeczywiście będzie rozwijać się szybko, nawet na tle regionu.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] | Autor | Data |
Polska | 3,7 | rząd | 3.12.2008 |
Czechy | 2,9(0,5)* | bank centralny | 21.01.2009 |
Słowacja | 2,7 | ministerstwo finansów | 26.01.2009 |
Rumunia | 2,5 | rząd | 16.01.2009 |
Bułgaria | 2,0 | Bank Odbudowy i Rozwoju | 27.01.2009 |
Węgry | od -2,5 do -3 | premier | 28.01.2009 |
Litwa | -3 do -5 | Danske Bank | 27.01.2009 |
Estonia | -4,7 | Komisja Europejska | 20.01.2009 |
Łotwa | -5 | bank centralny | 15.01.2009 |
Źródło: Obliczenia własne
*W nawiasie podano pesymistyczny scenariusz według banku centralnego Czech
Z pewnością jednak będziemy w tym roku w o wiele lepszej sytuacji niż kraje rozwinięte z Europy Zachodniej. Według najnowszych szacunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego gospodarka Niemiec skurczy się aż o 2,5 procent.
Kraj | Prognoza PKB na 2009 r. [proc.] |
Chiny | 6,7 |
Indie | 5,1 |
Brazylia | 1,8 |
Meksyk | -0,3 |
Rosja | -0,7 |
Kanada | -1,2 |
USA | -1,6 |
Hiszpania | -1,7 |
Francja | -1,9 |
Włochy | -2,0 |
Niemcy | -2,5 |
Japonia | -2,6 |
Wielka Brytania | -2,8 |
Źródło: MFW
Mimo że powyższe prognozy są najnowszymi, nadal trudno być pewnym ich spełnienia się. Na przykład widać (także w przypadku Polski), że rządowe instytucje są z reguły bardziej optymistyczne niż zewnętrzne. Na przykład rząd Słowacji zakłada wzrost PKB o 4,6 proc., podczas gdy Komisja Europejska mówi już o 2,7 procentach. Niespotykany od lat kryzys powoduje również skrajne różnice w przewidywaniach. Czechy zakładają, że ich gospodarka będzie się rozwijać na poziomie 2,9 proc., ale rozważają także alternatywny, pesymistyczny scenariusz - wzrost o zaledwie 0,5 procent.
A co z Polską?
Również w przypadku naszego kraju występują te same zasady: rząd jest najbardziej optymistyczny - choć po korekcie założeń, premier Tusk mówił ostatnio o wzroście o 1,7 proc. w 2009 r.
źródło: money.pl/ 2009-01-30 06:35:50
Masdar, bo taką będzie nosiło nazwę, ma być pierwszym na globie siedliskiem, w którym wszystkie odpady będą zagospodarowywane, a miasto nie będzie emitowało do atmosfery, CO2. - Tak możemy ochronić klimat przed zmianami - przekonywał były wiceprezydent USA, laureat Nagrody Nobla Al Gore.
Potrzebę walki o zachowanie klimatu widzi coraz więcej ludzi. To, że właśnie działalność człowieka przyczynia się w największym stopniu do zmian klimatycznych, nie ulega wątpliwości dla ogromnej większości naukowców. Na szczęście postęp technologiczny jest na tyle szybki, że przy większym zaangażowaniu rządów "czyste" technologie będą masowo wykorzystywane.
Ogniwo w ubraniu
Kluczowym zadaniem ludzkości jest zapewnienie sobie w przyszłości dostaw energii. Na razie ogromną część stanowią źródła tradycyjne. Według szacunków uczonych, aż 25 proc. emisji CO2 to efekt pracy tysięcy elektrowni. Drugi problem to kurczące się zasoby kopalin energetycznych.
Ropy wystarczy na góra pół wieku, a gazu na nieco dłużej. Na dwa stulecia (przy obecnym zapotrzebowaniu) wystarczy węgla. A co potem? Naukowcy w wielu laboratoriach głowią się nad tym od lat. Wydaje się, że w przyszłości ogromną rolę będzie odgrywało pozyskanie niewyczerpalnej - przynajmniej w możliwej do ogarnięcia perspektywie - energii słonecznej.
Słońce na niektórych szerokościach geograficznych ma ogromny potencjał. Nic więc dziwnego, że na szeroką skalę zaczyna się wykorzystywać tam ogniwa fotowoltaiczne służące bezpośrednio do zamiany energii promieniowania słonecznego na energię elektryczną.
Skuteczność działania takich ogniw jest na tyle duża, że już ponad ćwierć wieku temu samolot Solar Challenger przeleciał nad kanałem La Manche - jedynym źródłem zasilania była energia słoneczna, która pochodziła z baterii zamontowanych na skrzydłach samolotu.
Jednak tradycyjne ogniwa są dość drogie.
Dlatego prowadzi się badania nad ogniwami polimerowymi. Mają one być nanoszone drukiem np. na płaskie powierzchnie i być kilkakrotnie tańsze np. od ogniw krzemowych. Tanie ogniwo będzie zbudowane z nanorurek zabezpieczonych przed uszkodzeniem, np. przed zdrapaniem.
Te mikroskopijne układy mają być łączone w większe powierzchnie, tak aby wytwarzana tam energia mogła być wykorzystywana do oświetlenia napędzania przenośnych urządzeń. Być może więc za kilka lat w powszechnym użyciu znajdą się np. kurtki pokryte takimi ogniwami, mogące zasilać np. mp3.
Innym rodzajem badań są doświadczenia zmierzające do rozkładu termicznego pary wodnej na wodór i tlen. Nie od dziś wiadomo, że jeżeli by się to udało (z wykorzystaniem energii skupionych promieni słonecznych), świat zyskałby najbardziej ekologiczne paliwo - wodór.
Wiatraki na wodzie
Jednak choć nasza gwiazda ma ogromny potencjał, to przecież nie wszędzie można go wykorzystać w takim samym stopniu.
Na naszych szerokościach geograficznych trzeba szukać innych rozwiązań. Tam, gdzie rzadziej świeci, często mocno wieje. Wiatraki to mało nowatorska technologia, ale zmiana ich zastosowania (z młynarstwa na energetykę) to już rewolucja.
Zwykle przyjmuje się, że granicą opłacalności elektrowni wiatrowych jest średnioroczna prędkość wiatru wynosząca pięć metrów na sekundę. W praktyce jednak potrzebne są zdecydowanie dokładniejsze badania. Najczęściej obecnie spotykane w energetyce wiatraki mogą pracować przy prędkościach wiatru od 3 do 30 metrów na sekundę. Jednak takich obszarów na lądzie jest niewiele. Naukowcy uważają, że doskonałym wyjściem jest zagospodarowanie oceanów. O ile w strefie przybrzeżnej już pracują liczne wiatraki, to z otwartym morzem są problemy. A przecież to morza i oceany zajmują ponad 60 proc. powierzchni planety.
interia.pl/Niedziela, 1 lutego (06:00)
Masdar, bo taką będzie nosiło nazwę, ma być pierwszym na globie siedliskiem, w którym wszystkie odpady będą zagospodarowywane, a miasto nie będzie emitowało do atmosfery, CO2. - Tak możemy ochronić klimat przed zmianami - przekonywał były wiceprezydent USA, laureat Nagrody Nobla Al Gore.
Potrzebę walki o zachowanie klimatu widzi coraz więcej ludzi. To, że właśnie działalność człowieka przyczynia się w największym stopniu do zmian klimatycznych, nie ulega wątpliwości dla ogromnej większości naukowców. Na szczęście postęp technologiczny jest na tyle szybki, że przy większym zaangażowaniu rządów "czyste" technologie będą masowo wykorzystywane.
Ogniwo w ubraniu
Kluczowym zadaniem ludzkości jest zapewnienie sobie w przyszłości dostaw energii. Na razie ogromną część stanowią źródła tradycyjne. Według szacunków uczonych, aż 25 proc. emisji CO2 to efekt pracy tysięcy elektrowni. Drugi problem to kurczące się zasoby kopalin energetycznych.
Ropy wystarczy na góra pół wieku, a gazu na nieco dłużej. Na dwa stulecia (przy obecnym zapotrzebowaniu) wystarczy węgla. A co potem? Naukowcy w wielu laboratoriach głowią się nad tym od lat. Wydaje się, że w przyszłości ogromną rolę będzie odgrywało pozyskanie niewyczerpalnej - przynajmniej w możliwej do ogarnięcia perspektywie - energii słonecznej.
Słońce na niektórych szerokościach geograficznych ma ogromny potencjał. Nic więc dziwnego, że na szeroką skalę zaczyna się wykorzystywać tam ogniwa fotowoltaiczne służące bezpośrednio do zamiany energii promieniowania słonecznego na energię elektryczną.
Skuteczność działania takich ogniw jest na tyle duża, że już ponad ćwierć wieku temu samolot Solar Challenger przeleciał nad kanałem La Manche - jedynym źródłem zasilania była energia słoneczna, która pochodziła z baterii zamontowanych na skrzydłach samolotu.
Jednak tradycyjne ogniwa są dość drogie.
Dlatego prowadzi się badania nad ogniwami polimerowymi. Mają one być nanoszone drukiem np. na płaskie powierzchnie i być kilkakrotnie tańsze np. od ogniw krzemowych. Tanie ogniwo będzie zbudowane z nanorurek zabezpieczonych przed uszkodzeniem, np. przed zdrapaniem.
Te mikroskopijne układy mają być łączone w większe powierzchnie, tak aby wytwarzana tam energia mogła być wykorzystywana do oświetlenia napędzania przenośnych urządzeń. Być może więc za kilka lat w powszechnym użyciu znajdą się np. kurtki pokryte takimi ogniwami, mogące zasilać np. mp3.
Innym rodzajem badań są doświadczenia zmierzające do rozkładu termicznego pary wodnej na wodór i tlen. Nie od dziś wiadomo, że jeżeli by się to udało (z wykorzystaniem energii skupionych promieni słonecznych), świat zyskałby najbardziej ekologiczne paliwo - wodór.
Wiatraki na wodzie
Jednak choć nasza gwiazda ma ogromny potencjał, to przecież nie wszędzie można go wykorzystać w takim samym stopniu.
Na naszych szerokościach geograficznych trzeba szukać innych rozwiązań. Tam, gdzie rzadziej świeci, często mocno wieje. Wiatraki to mało nowatorska technologia, ale zmiana ich zastosowania (z młynarstwa na energetykę) to już rewolucja.
Zwykle przyjmuje się, że granicą opłacalności elektrowni wiatrowych jest średnioroczna prędkość wiatru wynosząca pięć metrów na sekundę. W praktyce jednak potrzebne są zdecydowanie dokładniejsze badania. Najczęściej obecnie spotykane w energetyce wiatraki mogą pracować przy prędkościach wiatru od 3 do 30 metrów na sekundę. Jednak takich obszarów na lądzie jest niewiele. Naukowcy uważają, że doskonałym wyjściem jest zagospodarowanie oceanów. O ile w strefie przybrzeżnej już pracują liczne wiatraki, to z otwartym morzem są problemy. A przecież to morza i oceany zajmują ponad 60 proc. powierzchni planety.
interia.pl/Niedziela, 1 lutego (06:00)
Jedną ze stron jest bank, który posiada grupę wykwalifikowanych specjalistów, prawników, pracowników reklamy i marketingu, a drugą stroną jest klient, nie zawsze wykształcony i znający się na umowach.
Strategie wobec klienta
Banki opracowują strategię wobec swoich przyszłych klientów poprzez określenie ich podstawowych cech. Banki przyjęły, że klienci detaliczni charakteryzują się następującymi cechami:
Masowość klientów detalicznych wymusza na bankach zastosowanie bardzo uproszczonych zasad ich obsługi. Pozwala to bankom wymuszać na klientach przyjęcie warunków nie zawsze dla nich korzystnych. Jednorodność klienta także nie wymaga od banków indywidualnego podejścia, a daje im możliwość na ustalenie jednakowych zasad ich obsługi. Klienci spotykają się z taką samą lub bardzo podobną polityką stosowaną przez banki. To co w jednym banku jest nieakceptowane przez danego klienta, to w drugim będzie podobne lub zbliżone. W efekcie klienci godzą się na takie traktowanie i przyjmują niekorzystne dla nich warunki. Liczba udzielanych kredytów i pożyczek konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych z roku na rok systematycznie wzrasta. Dlatego tak bardzo istotna jest wiedza klientów w zakresie umów kredytowych.
Skomplikowana umowa
Każdy bank przygotowując ofertę kredytową lub inny produkt ustala warunki, zasady oraz cenę jego sprzedaży. Banki narzucają klientom określone zapisy umowy. Klient masowy nie ma prawa do wniesienia zmian do umowy, jeżeli nie zgadza się z jakimś zapisem. W większości banków druk umowy jest bardzo krótki i ogranicza się do podstawowych danych o przyszłym kredytobiorcy. Wszystkie szczegółowe zasady funkcjonowania danego produktu są przeniesione do ogólnych i szczegółowych regulaminów stosowanych przez banki. Bardzo często w zapisach regulaminu szczegółowego odsyła się klienta do regulaminu ogólnego i na odwrót. Jest to powód do powstawania niejasności zapisów i trudności w zrozumieniu zasad. Każdy bank oczywiście zabezpiecza się przed ryzykiem stwierdzenia przez klienta, że nie otrzymał regulaminu i nie zna jego treści. Na wniosku jest zapis, w którym klient potwierdza, że otrzymał regulamin, zapoznał się z jego zapisami i je akceptuje. Większość banków taki sam zapis umieszcza na druku regulaminu, co zabezpiecza bank przed stwierdzeniem klienta, że regulaminu nie otrzymał a tylko podpisał umowę. Regulamin składa się z wielu paragrafów, które są napisane małym i nieczytelnym drukiem. Banki bardzo często wprowadzają zmiany w swoich regulaminach, które mogą być bardzo istotne w przypadku produktów kredytowych. Przeważnie w przypadku wprowadzania nowego regulaminu związanego z konkretnym kredytem klienci korzystający już z tego produktu mogą korzystać z niego na warunkach określonych w starym regulaminie. Jednak nie o wszystkich wprowadzonych zmianach bank informuje klienta listownie – bo nie ma takiego obowiązku.
Zgodnie z regulaminem wiele banków informuje swoich klientów o zmianie cennika poprzez wywieszenie go w oddziałach swojego banku. Klient jest zmuszony do ciągłego odwiedzania swojego banku i analizowania cennika. Jednocześnie w celu ukrycia zmian podwyższania opłat, na tablicach informacyjnych są wywieszane nowe cenniki a nie informacje o zmianach i wprowadzonych w nowych opłatach. Klienci bardzo często podpisując umowę nie zdają sobie sprawy, że obowiązują ich warunki zawarte nie tylko w umowie, ale także w regulaminach. W przypadku konfliktów i roszczeń bank w swojej obronie zawsze zacytuje odpowiedni paragraf regulaminu, którego treść klient podpisał i zaakceptował poprzez złożenie podpisu. Ponadto regulaminy nie przedstawiają cennika usług, a odwołują się do niego. A w cenniku także zawarte są informacje na temat funkcjonowania danego produktu. Jest to następny ukryty sposób informowania klienta o niekorzystnych dla niego zapisach.
Bardzo istotne znaczenie ma forma graficzna wniosku kredytowego. Druk z pozostawionymi pustymi miejscami powoduje, że klient skupia się na wypełnieniu pustych kratek i nie zwraca uwagi na pozostałe zapisy. Niejednokrotnie klient nie zdaje sobie sprawy, że wypełnienie takiego wniosku to podpisanie umowy z bankiem.
Nieprofesjonalna obsługa
W opisanej konstrukcji umów bardzo ważna jest profesjonalna obsługa klienta przez pracownika banku. Jednak ta obsługa pozostawia także wiele do życzenia. Gdyby klient banku uzyskał wszystkie niezbędne i wyczerpujące informacje od pracownika, na pewno byłby świadomy wszystkich zagrożeń i niekorzystnych zapisów w umowie. Jednak kiedy sama starałam się o kredyt lub inny produkt oferowany przez bank, nie otrzymywałam profesjonalnych i wyczerpujących informacji na temat danego produktu. Niejednokrotnie sama musiałam zadawać dziesiątki pytań i wręcz prosić o regulamin, który powinnam otrzymać na wstępie rozmowy z pracownikiem banku.
Dzieje się tak dlatego, że pracownik banku jest bardziej zainteresowany sprzedażą danego produktu (w tym także kredytu) i swoją uwagę skupia na przedstawieniu przyszłemu klientowi tylko zalet tego produktu. Nie informuje więc klienta o ryzyku i kosztach związanych z daną ofertą. Pracownik nie wyjaśnia klientowi skomplikowanych zapisów stosowanych w umowach. Zależy mu tylko na sprzedaży danego produktu, gdyż wtedy uzyska większą prowizję od sprzedaży, a klienta traktuje się przedmiotowo.
Zakazane zapisy
W związku z bardzo dużym zainteresowaniem klientów kredytami i pożyczkami okazjonalnymi (wakacyjne, przedświąteczne) Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opracował już kilka raportów z kontroli przedstawiając błędy banków. Poniżej przedstawiam kilka najważniejszych niedopuszczalnych zapisów stosowanych w umowach kredytowych.
1. Opłata z tytułu wypowiedzenia umowy kredytu. Bank nie może pobierać opłaty z tego tytułu, ponieważ wypowiedzenie umowy jest elementem ściśle związanym z realizacją zawartej umowy. W przypadku wypowiedzenia umowy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa kredytobiorca ponosi konsekwencje w postaci karnych odsetek z tytułu naruszenia warunków umowy.
2. Stosowanie podwójnych opłat np. za dokonywanie wpłat i wypłat gotówkowych w kasie lub z bankomatu, w którym klient ma konto – jest to czynność niedozwolona, bowiem podlega ona opłacie za prowadzenie konta.
3. Określenie zasad ponoszenia kosztów procesowych. W umowie nie może znaleźć się zastrzeżenie, „iż w przypadku niewykonania bądź nienależytego wykonania zobowiązań wynikających z umowy kredytobiorca zobowiązany będzie do poniesienia kosztów procesu oraz kosztów postępowania egzekucyjnego”, bowiem o kosztach procesu i ich podziale nie decyduje bank tylko sąd, kierując się określonymi zasadami o kosztach sądowych uregulowanych szczegółowo w kodeksie postępowania cywilnego.
4. Zadłużenie przeterminowane. Bank nie może zapisać, iż „zastrzega sobie prawo, że należność z tytułu zaciągniętego zobowiązania – niespłacona w określonym terminie wyznaczonym przez bank albo spłacona w niepełnej wysokości – uznawana jest przez bank jako zadłużenie przeterminowane”, bowiem za zadłużenie przeterminowane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa uznaje się tylko tę część świadczenia, która nie została spłacona przez dłużnika a nie całą kwotę należnego świadczenia. Jest to bardzo istotne, ponieważ od wysokości zadłużenia przeterminowanego naliczane są odsetki.
5. Zmiana regulaminu i oprocentowania. Powinno być bardzo jasno i wyraźnie określone, kiedy bank ma prawo do dokonywania zmian regulaminów lub oprocentowania. Niedopuszczalny jest zapis w regulaminie, że „jego zmiana zależy m.in. od zmiany parametrów rynkowych, środowiska konkurencyjności, zmiany w systemie informatycznym, którym operuje bank...” – tak szeroki zakres daje bankowi swobodną i nieograniczoną możliwość do dokonywania zmian regulaminu. Wysokość zmian pobieranego oprocentowania stosowanego przez banki nie może zależeć od „rentowności instrumentów rynku pieniężnego” – jest to sformułowanie niejasne i pozwala na swobodne dokonywanie zmian na niekorzyść kredytobiorców.
6. Opłata za ustalenie adresu zamieszkania. Bank nie może obciążać kredytobiorcy taką opłatą, ponieważ zgodnie z umową kredytobiorca w przypadku zmiany adresu zamieszkania ma obowiązek poinformować o tym bank w określonym terminie. Jeżeli kredytobiorca nie dopełni tego obowiązku wywołuje to skutki prawne.
Lista niedozwolonych zapisów stosowanych w umowach oraz lista niedozwolonych opłat i prowizji pobieranych przez banki jest bardzo długa. Jeśli jednak zorientujemy się, że bank pobrał od nas opłatę, której nie powinien pobierać, nie możemy rezygnować z walki o swoje prawa. Należy zgłosić reklamację, gdyż banki zdają sobie sprawę z tego, że bezprawnie pobrały od nas opłatę i na zgłoszenie klienta są w stanie ją zwrócić. Jeśli jednak bank odmówi nam zwrotu opłat pobranych bezprawnie, wówczas zawsze o pomoc możemy udać się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – pracownicy tej instytucji bardzo chętnie nam pomogą w uzyskaniu zwrotu środków od banku. Wszystkie nieuczciwe klauzule stosowane w umowach konsumenckich są danymi jawnymi. Każdy może zapoznać się z treścią rejestru postanowień wzorców umowy uznanych za niedozwolone. Dane są dostępne bezpłatnie na stronach internetowych Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Kłamstwa w reklamach
Codziennie oglądamy w telewizji dziesiątki reklam zachęcających nas do zaciągnięcia różnorodnych kredytów i pożyczek (hipotecznych, samochodowych, okazjonalnych). Każdy sposób jest dobry na zdobycie nowego klienta. Już pojawiły się w mediach reklamy zachęcające nas do zaciągania kredytów i pożyczek wakacyjnych, podobne sytuacje są nam przedstawiane przez banki każdego roku. Rywalizacja między bankami o nowego klienta jest bardzo duża, więc nie ulegajmy kuszącym ofertom kredytów prezentowanych w reklamach. Banki często przedstawiają ofertę, która może wprowadzać w błąd przyszłego kredytobiorcę.
Jednym z najważniejszych parametrów kredytu jest oprocentowanie, które zgodnie z Ustawą o kredycie konsumenckim powinno zawierać wyraźną informację o rzeczywistej rocznej stopie procentowej. Tymczasem banki w swoich reklamach kuszą klientów na pozór niskim oprocentowaniem. Jednym z przykładów jest prezentowana obecnie „Pożyczka od ręki” banku BPH. W reklamie pojawia się informacja, iż bank oferuje pożyczkę 2 tys. zł z niską ratą 51 zł miesięcznie, reklama nie informuje potencjalnego klienta o wysokości oprocentowania. Na wyobraźnię klienta ma działać podana kwotowo wysokość miesięcznej raty, w tym wypadku 51 zł miesięcznie. Jednak okazuje się, że klient musi spełnić jednocześnie inne założenie, którym jest 60-miesięczny okres kredytowania, a rzeczywista roczna stopa procentowa pożyczki wynosi 20,22 proc. – napisane bardzo małym drukiem, aby klient się nie zorientował. Więc spłacając tę pożyczkę zgodnie z założonymi warunkami musimy oddać bankowi po 60-miesięcznym okresie kredytowania ponad 3 tys. zł, czyli o ponad 50 proc. więcej niż pożyczyliśmy.
Innym przykładem może być „Max pożyczka mini rata” oferowana przez PKO BP. Podobnie jak w poprzedniej reklamie na wyobraźnię klienta ma działać niska wysokość miesięcznej raty. Na stronie internetowej jest bardzo zachęcająca propozycja pożyczki, gdzie miesięczna rata ma wynieść tylko 19 zł, ale oczywiście trzeba spełnić także inne warunki: okres kredytowania wynosi 5 lat, kwota 700 zł, a rzeczywista roczna stopa procentowa wynosi 24,31 proc., i na takich warunkach pożyczka jest dostępna tylko dla klientów, którzy posiadają konto w tym banku przynajmniej od sześciu miesięcy. Oczywiście wszystkie dodatkowe warunki są napisane małym drukiem lub odsyła się klienta do nieczytelnych tabel opłat i prowizji. Niemal wszystkie banki stosują takie chwyty reklamowe, aby przyciągnąć klienta, który nie zawsze tego jest świadomy.
Innym typem reklam są oferty, w których kredyt jest przedstawiony jako wolny od odsetek w określonym czasie. Na pierwszy rzut oka wygląda to zachęcająco, lecz należy przeczytać informacje podawane drobnym drukiem, gdyż może okazać się, że zamiast odsetek pobierane są wysokie opłaty lub istnieje konieczność wykupienia ubezpieczenia na cały okres kredytowania. Więc w rzeczywistości może się okazać, że po podsumowaniu wszystkich opłat, prowizji i ubezpieczenia kredyt jest o wiele droższy niż ten, który byłby oprocentowany.
Ponadto jeżeli korzystamy z kredytu na promocyjnych warunkach, musimy pamiętać o tym, aby podstawowe parametry finansowe były wpisane do umowy. Jeśli takie zapisy nie znajdą się w umowie tylko będą zawierały odesłanie do regulaminu bądź tabeli opłat i prowizji, mogą one wówczas zmienić się w trakcie spłaty kredytu.
DR MAGDALENA ECHAUSTJedną ze stron jest bank, który posiada grupę wykwalifikowanych specjalistów, prawników, pracowników reklamy i marketingu, a drugą stroną jest klient, nie zawsze wykształcony i znający się na umowach.
Strategie wobec klienta
Banki opracowują strategię wobec swoich przyszłych klientów poprzez określenie ich podstawowych cech. Banki przyjęły, że klienci detaliczni charakteryzują się następującymi cechami:
Masowość klientów detalicznych wymusza na bankach zastosowanie bardzo uproszczonych zasad ich obsługi. Pozwala to bankom wymuszać na klientach przyjęcie warunków nie zawsze dla nich korzystnych. Jednorodność klienta także nie wymaga od banków indywidualnego podejścia, a daje im możliwość na ustalenie jednakowych zasad ich obsługi. Klienci spotykają się z taką samą lub bardzo podobną polityką stosowaną przez banki. To co w jednym banku jest nieakceptowane przez danego klienta, to w drugim będzie podobne lub zbliżone. W efekcie klienci godzą się na takie traktowanie i przyjmują niekorzystne dla nich warunki. Liczba udzielanych kredytów i pożyczek konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych z roku na rok systematycznie wzrasta. Dlatego tak bardzo istotna jest wiedza klientów w zakresie umów kredytowych.
Skomplikowana umowa
Każdy bank przygotowując ofertę kredytową lub inny produkt ustala warunki, zasady oraz cenę jego sprzedaży. Banki narzucają klientom określone zapisy umowy. Klient masowy nie ma prawa do wniesienia zmian do umowy, jeżeli nie zgadza się z jakimś zapisem. W większości banków druk umowy jest bardzo krótki i ogranicza się do podstawowych danych o przyszłym kredytobiorcy. Wszystkie szczegółowe zasady funkcjonowania danego produktu są przeniesione do ogólnych i szczegółowych regulaminów stosowanych przez banki. Bardzo często w zapisach regulaminu szczegółowego odsyła się klienta do regulaminu ogólnego i na odwrót. Jest to powód do powstawania niejasności zapisów i trudności w zrozumieniu zasad. Każdy bank oczywiście zabezpiecza się przed ryzykiem stwierdzenia przez klienta, że nie otrzymał regulaminu i nie zna jego treści. Na wniosku jest zapis, w którym klient potwierdza, że otrzymał regulamin, zapoznał się z jego zapisami i je akceptuje. Większość banków taki sam zapis umieszcza na druku regulaminu, co zabezpiecza bank przed stwierdzeniem klienta, że regulaminu nie otrzymał a tylko podpisał umowę. Regulamin składa się z wielu paragrafów, które są napisane małym i nieczytelnym drukiem. Banki bardzo często wprowadzają zmiany w swoich regulaminach, które mogą być bardzo istotne w przypadku produktów kredytowych. Przeważnie w przypadku wprowadzania nowego regulaminu związanego z konkretnym kredytem klienci korzystający już z tego produktu mogą korzystać z niego na warunkach określonych w starym regulaminie. Jednak nie o wszystkich wprowadzonych zmianach bank informuje klienta listownie – bo nie ma takiego obowiązku.
Zgodnie z regulaminem wiele banków informuje swoich klientów o zmianie cennika poprzez wywieszenie go w oddziałach swojego banku. Klient jest zmuszony do ciągłego odwiedzania swojego banku i analizowania cennika. Jednocześnie w celu ukrycia zmian podwyższania opłat, na tablicach informacyjnych są wywieszane nowe cenniki a nie informacje o zmianach i wprowadzonych w nowych opłatach. Klienci bardzo często podpisując umowę nie zdają sobie sprawy, że obowiązują ich warunki zawarte nie tylko w umowie, ale także w regulaminach. W przypadku konfliktów i roszczeń bank w swojej obronie zawsze zacytuje odpowiedni paragraf regulaminu, którego treść klient podpisał i zaakceptował poprzez złożenie podpisu. Ponadto regulaminy nie przedstawiają cennika usług, a odwołują się do niego. A w cenniku także zawarte są informacje na temat funkcjonowania danego produktu. Jest to następny ukryty sposób informowania klienta o niekorzystnych dla niego zapisach.
Bardzo istotne znaczenie ma forma graficzna wniosku kredytowego. Druk z pozostawionymi pustymi miejscami powoduje, że klient skupia się na wypełnieniu pustych kratek i nie zwraca uwagi na pozostałe zapisy. Niejednokrotnie klient nie zdaje sobie sprawy, że wypełnienie takiego wniosku to podpisanie umowy z bankiem.
Nieprofesjonalna obsługa
W opisanej konstrukcji umów bardzo ważna jest profesjonalna obsługa klienta przez pracownika banku. Jednak ta obsługa pozostawia także wiele do życzenia. Gdyby klient banku uzyskał wszystkie niezbędne i wyczerpujące informacje od pracownika, na pewno byłby świadomy wszystkich zagrożeń i niekorzystnych zapisów w umowie. Jednak kiedy sama starałam się o kredyt lub inny produkt oferowany przez bank, nie otrzymywałam profesjonalnych i wyczerpujących informacji na temat danego produktu. Niejednokrotnie sama musiałam zadawać dziesiątki pytań i wręcz prosić o regulamin, który powinnam otrzymać na wstępie rozmowy z pracownikiem banku.
Dzieje się tak dlatego, że pracownik banku jest bardziej zainteresowany sprzedażą danego produktu (w tym także kredytu) i swoją uwagę skupia na przedstawieniu przyszłemu klientowi tylko zalet tego produktu. Nie informuje więc klienta o ryzyku i kosztach związanych z daną ofertą. Pracownik nie wyjaśnia klientowi skomplikowanych zapisów stosowanych w umowach. Zależy mu tylko na sprzedaży danego produktu, gdyż wtedy uzyska większą prowizję od sprzedaży, a klienta traktuje się przedmiotowo.
Zakazane zapisy
W związku z bardzo dużym zainteresowaniem klientów kredytami i pożyczkami okazjonalnymi (wakacyjne, przedświąteczne) Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opracował już kilka raportów z kontroli przedstawiając błędy banków. Poniżej przedstawiam kilka najważniejszych niedopuszczalnych zapisów stosowanych w umowach kredytowych.
1. Opłata z tytułu wypowiedzenia umowy kredytu. Bank nie może pobierać opłaty z tego tytułu, ponieważ wypowiedzenie umowy jest elementem ściśle związanym z realizacją zawartej umowy. W przypadku wypowiedzenia umowy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa kredytobiorca ponosi konsekwencje w postaci karnych odsetek z tytułu naruszenia warunków umowy.
2. Stosowanie podwójnych opłat np. za dokonywanie wpłat i wypłat gotówkowych w kasie lub z bankomatu, w którym klient ma konto – jest to czynność niedozwolona, bowiem podlega ona opłacie za prowadzenie konta.
3. Określenie zasad ponoszenia kosztów procesowych. W umowie nie może znaleźć się zastrzeżenie, „iż w przypadku niewykonania bądź nienależytego wykonania zobowiązań wynikających z umowy kredytobiorca zobowiązany będzie do poniesienia kosztów procesu oraz kosztów postępowania egzekucyjnego”, bowiem o kosztach procesu i ich podziale nie decyduje bank tylko sąd, kierując się określonymi zasadami o kosztach sądowych uregulowanych szczegółowo w kodeksie postępowania cywilnego.
4. Zadłużenie przeterminowane. Bank nie może zapisać, iż „zastrzega sobie prawo, że należność z tytułu zaciągniętego zobowiązania – niespłacona w określonym terminie wyznaczonym przez bank albo spłacona w niepełnej wysokości – uznawana jest przez bank jako zadłużenie przeterminowane”, bowiem za zadłużenie przeterminowane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa uznaje się tylko tę część świadczenia, która nie została spłacona przez dłużnika a nie całą kwotę należnego świadczenia. Jest to bardzo istotne, ponieważ od wysokości zadłużenia przeterminowanego naliczane są odsetki.
5. Zmiana regulaminu i oprocentowania. Powinno być bardzo jasno i wyraźnie określone, kiedy bank ma prawo do dokonywania zmian regulaminów lub oprocentowania. Niedopuszczalny jest zapis w regulaminie, że „jego zmiana zależy m.in. od zmiany parametrów rynkowych, środowiska konkurencyjności, zmiany w systemie informatycznym, którym operuje bank...” – tak szeroki zakres daje bankowi swobodną i nieograniczoną możliwość do dokonywania zmian regulaminu. Wysokość zmian pobieranego oprocentowania stosowanego przez banki nie może zależeć od „rentowności instrumentów rynku pieniężnego” – jest to sformułowanie niejasne i pozwala na swobodne dokonywanie zmian na niekorzyść kredytobiorców.
6. Opłata za ustalenie adresu zamieszkania. Bank nie może obciążać kredytobiorcy taką opłatą, ponieważ zgodnie z umową kredytobiorca w przypadku zmiany adresu zamieszkania ma obowiązek poinformować o tym bank w określonym terminie. Jeżeli kredytobiorca nie dopełni tego obowiązku wywołuje to skutki prawne.
Lista niedozwolonych zapisów stosowanych w umowach oraz lista niedozwolonych opłat i prowizji pobieranych przez banki jest bardzo długa. Jeśli jednak zorientujemy się, że bank pobrał od nas opłatę, której nie powinien pobierać, nie możemy rezygnować z walki o swoje prawa. Należy zgłosić reklamację, gdyż banki zdają sobie sprawę z tego, że bezprawnie pobrały od nas opłatę i na zgłoszenie klienta są w stanie ją zwrócić. Jeśli jednak bank odmówi nam zwrotu opłat pobranych bezprawnie, wówczas zawsze o pomoc możemy udać się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – pracownicy tej instytucji bardzo chętnie nam pomogą w uzyskaniu zwrotu środków od banku. Wszystkie nieuczciwe klauzule stosowane w umowach konsumenckich są danymi jawnymi. Każdy może zapoznać się z treścią rejestru postanowień wzorców umowy uznanych za niedozwolone. Dane są dostępne bezpłatnie na stronach internetowych Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Kłamstwa w reklamach
Codziennie oglądamy w telewizji dziesiątki reklam zachęcających nas do zaciągnięcia różnorodnych kredytów i pożyczek (hipotecznych, samochodowych, okazjonalnych). Każdy sposób jest dobry na zdobycie nowego klienta. Już pojawiły się w mediach reklamy zachęcające nas do zaciągania kredytów i pożyczek wakacyjnych, podobne sytuacje są nam przedstawiane przez banki każdego roku. Rywalizacja między bankami o nowego klienta jest bardzo duża, więc nie ulegajmy kuszącym ofertom kredytów prezentowanych w reklamach. Banki często przedstawiają ofertę, która może wprowadzać w błąd przyszłego kredytobiorcę.
Jednym z najważniejszych parametrów kredytu jest oprocentowanie, które zgodnie z Ustawą o kredycie konsumenckim powinno zawierać wyraźną informację o rzeczywistej rocznej stopie procentowej. Tymczasem banki w swoich reklamach kuszą klientów na pozór niskim oprocentowaniem. Jednym z przykładów jest prezentowana obecnie „Pożyczka od ręki” banku BPH. W reklamie pojawia się informacja, iż bank oferuje pożyczkę 2 tys. zł z niską ratą 51 zł miesięcznie, reklama nie informuje potencjalnego klienta o wysokości oprocentowania. Na wyobraźnię klienta ma działać podana kwotowo wysokość miesięcznej raty, w tym wypadku 51 zł miesięcznie. Jednak okazuje się, że klient musi spełnić jednocześnie inne założenie, którym jest 60-miesięczny okres kredytowania, a rzeczywista roczna stopa procentowa pożyczki wynosi 20,22 proc. – napisane bardzo małym drukiem, aby klient się nie zorientował. Więc spłacając tę pożyczkę zgodnie z założonymi warunkami musimy oddać bankowi po 60-miesięcznym okresie kredytowania ponad 3 tys. zł, czyli o ponad 50 proc. więcej niż pożyczyliśmy.
Innym przykładem może być „Max pożyczka mini rata” oferowana przez PKO BP. Podobnie jak w poprzedniej reklamie na wyobraźnię klienta ma działać niska wysokość miesięcznej raty. Na stronie internetowej jest bardzo zachęcająca propozycja pożyczki, gdzie miesięczna rata ma wynieść tylko 19 zł, ale oczywiście trzeba spełnić także inne warunki: okres kredytowania wynosi 5 lat, kwota 700 zł, a rzeczywista roczna stopa procentowa wynosi 24,31 proc., i na takich warunkach pożyczka jest dostępna tylko dla klientów, którzy posiadają konto w tym banku przynajmniej od sześciu miesięcy. Oczywiście wszystkie dodatkowe warunki są napisane małym drukiem lub odsyła się klienta do nieczytelnych tabel opłat i prowizji. Niemal wszystkie banki stosują takie chwyty reklamowe, aby przyciągnąć klienta, który nie zawsze tego jest świadomy.
Innym typem reklam są oferty, w których kredyt jest przedstawiony jako wolny od odsetek w określonym czasie. Na pierwszy rzut oka wygląda to zachęcająco, lecz należy przeczytać informacje podawane drobnym drukiem, gdyż może okazać się, że zamiast odsetek pobierane są wysokie opłaty lub istnieje konieczność wykupienia ubezpieczenia na cały okres kredytowania. Więc w rzeczywistości może się okazać, że po podsumowaniu wszystkich opłat, prowizji i ubezpieczenia kredyt jest o wiele droższy niż ten, który byłby oprocentowany.
Ponadto jeżeli korzystamy z kredytu na promocyjnych warunkach, musimy pamiętać o tym, aby podstawowe parametry finansowe były wpisane do umowy. Jeśli takie zapisy nie znajdą się w umowie tylko będą zawierały odesłanie do regulaminu bądź tabeli opłat i prowizji, mogą one wówczas zmienić się w trakcie spłaty kredytu.
DR MAGDALENA ECHAUSTśrednia ocen: 4,5