Jednym z największych mankamentów naszego kraju jako miejsca dla inwestorów jest słaba infrastruktura. Ale to może ulec zmianie... dzięki kryzysowi. Pod jednym warunkiem - że uda się inwestycjom zapewnić finansowanie.
Ostanio o polskiej infrastrukturze napisano już setki artykułów, toczyły się dyskusje i organizowano panele. Nic dziwnego, mało jest krajów w UE o tak fatalnych drogach, zaniedbanej sieci kolejowej, gazowej sieci pełnej wielkich białych plam czy niewydolnej, od dziesięcioleci nie modernizowanej, awaryjnej energetycznej sieci przesyłowej. A przecież nie możemy wszystkich niedostatków w tej dziedzinie przypisać zapóźnieniom zawinionym przez komunizm czy trudnym warunkom geograficznym.
W końcu mamy kraj w większości równinny, a wolny rynek od prawie 20 lat.
Od lat o poprawę sytuacji walczy Towarzystwo Rozwoju Infrastruktury ProLinea skupiające podmioty, które chcą inicjować działania na rzecz rozwoju inwestycji infrastrukturalnych w Polsce. Jednak przeszkadza złe prawo, niechęć, lęki i opór mieszkańców, a czasem po prostu brak pieniędzy.
Paradoksalnie szansę na poprawę stanu infrastruktury może teraz stworzyć kryzys finansowy i gospodarczy. Jeszcze do niedawna ceny towarów i usług sięgały zenitu.
Podczas gdy kilka lat temu kilometr autostrady budowano za dwa miliony euro, to teraz firmy budowlane żądały wielokrotność tej liczby. Podobnie było z materiałami - tona asfaltu czy cementu zdrożała w ciągu kilku lat kilkakrotnie.
Dużo dotkliwszy był brak fachowców.
Ci najlepsi wyjechali za granicę, pozostali szukali lepiej płatnej pracy. Nic więc dziwnego, że rządy poważnie zastanawiały się, skąd wziąć ludzi do pracy. Wydawało się, że nasze drogi będą budowali Chińczycy lub Wietnamczycy.
Tymczasem teraz sytuacja uległa całkowitemu odwróceniu.
W kryzysie nadzieja?
Po pierwsze ze względu na kryzys finansowy i związany z tym utrudniony dostęp do kredytu mało kogo stać duże inwestycje infrastrukturalne. Mniejszy popyt na towary spowodował spadek ich cen. Stal zbrojeniowa, cement czy beton dawno nie były już tak tanie. Kryzys spowodował pojawienie się na rynku większej liczby specjalistów, zwłaszcza że jedną z pierwszych branż, jaką dosięgnęły problemy, jest budowlanka mieszkaniowa. Developerzy wstrzymują rozpoczęcie nowych budów, wykańczane są już tylko te, których pozostawienie naraziłoby na zniszczenia.
Zdaniem prof. Michała Kuleszy, jednego ze współautorów reformy samorządowej rządu Jerzego Buzka, taką sytuację na rynku pracy mogą wykorzystać samorządy, które niejako przy okazji mogą rozwiązać dwa problemy.
- Nie tylko mogą, ale i powinny. Na przykład kwestie inwestycji - należy rozpocząć takie, które będą dawały nowe miejsca pracy, np. drogi, infrastruktura. Dzięki nim samorządy nie tylko stworzą miejsca pracy, ale i polepszą życie mieszkańców. Co ważne, zyski będzie można zbierać natychmiast, gdy tylko poprawi się koniunktura - uważa prof. Kulesza. (Szerzej o roli samorządu jako inwestora w tekście "Inwestor z urzędu" - s. 58).
Jednak czy kryzys uda się wykorzystać na unowocześnienie infrastruktury? Niestety, możliwe jest, że kasy miast, pozbawione wpływów z kurczącej się gospodarki, będą świeciły pustkami. Pozostaje więc udanie się "po prośbie" do banków.
- We wszystkich branżach widać problem z pieniędzmi na inwestycje. Otrzymają je te firmy, których projekty inwestycyjne będą najwyżej ocenione - uważa Krzysztof Rozen, szef zespołu ds. energii i zasobów naturalnych w firmie doradczej KPMG.
- Po pierwsze na rynku jest mało pieniędzy, banki "oglądają" więc każdą złotówkę.
To także oznacza, że rywalizacja wśród firm, które chcą wziąć pożyczkę, jest także bardzo duża. Kredyty otrzymują inwestycje o najwyższej i szybkiej stopie zwrotu, a w przypadku infrastrukturalnych regułą nie jest błyskawiczny zwrot - podkreśla nasz rozmówca.
Jakie więc warunki musi spełnić firma, która ubiega się o pożyczkę? Kluczowe warunki to ustabilizowana pozycja kredytobiorcy oraz świetnie udokumentowany i przygotowany projekt. Zwłaszcza to ostatnie kryterium ma większe niż do niedawna znaczenie. To klient musi przygotować projekt i praktycznie udowodnić, że rzeczywiście jest on opłacalny.
Kłody pod druty
Mimo że inwestycje infrastrukturalne są kluczowe dla rozwoju kraju, to pod nogi chcących je realizować rzucane są kłody.
Największy problem związany jest z aspektami prawnymi inwestycji.
- Obowiązujące regulacje prawne, w odniesieniu do prowadzonej przez Gaz- System działalności, poprzez nadmierne ich zróżnicowanie i zawiłość utrudniają zarówno funkcjonowanie, jak i przyszłe planowanie inwestycji - przyznaje prezes potentata Igor Wasilewski.
Jako przykład może służyć dostęp do już eksploatowanych gazociągów.
- Problemy te wynikają często z niewłaściwie uregulowanego stanu prawnego, jako spuścizny po minionych epokach, i związanego z tym utrudnionego dostępu do urządzeń gazowych. Rozwiązanie tego problemu w znacznym zakresie możliwe byłoby przez dostosowanie zmian w Kodeksie Cywilnym - służebności przesyłu (która weszła w życie 1 sierpnia 2008 r.) - z przepisami Ustawy o gospodarce nieruchomościami, która też wymaga dostosowania do obecnych realiów gospodarczych i technicznych - wyjaśnia prezes Wasilewski.
Ale to przecież nie problem operatora.
- Istotną dla naszej spółki sprawą są także opłaty za usytuowanie naszej infrastruktury na terenach należących do państwa, wynikające m.in. z Ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych, Ustawy o lasach lub ustawy Prawo wodne - dodaje nasz rozmówca.
Wszystkich zainteresowanych chcących inwestować w infrastrukturę denerwują także przepisy Ustawy o zagospodarowaniu i planowaniu przestrzennym, które komplikują procedury planowania, lokalizowania oraz uzgadniania projektowanych inwestycji liniowych. Realizacja inwestycji trwa długo, ponieważ ustawa Prawo zamówień publicznych dopuszcza możliwość wielokrotnego odwoływania się od decyzji oraz ich zaskarżania, przez co wstrzymywany jest wybór wykonawców.
- Z naszego punktu widzenia niezbędne do właściwego rozwoju infrastruktury jest usprawnienie i uproszczenie procesu budowlanego inwestycji liniowych, takich jak gazociągi, co wiąże się z koniecznością wprowadzenia zmian w ustawie Prawo budowlane - wyjaśnia prezes Wasilewski.
Dariusz Malinowski Sobota, 7 lutego (06:00)