- Cena hurtowa spadła i w efekcie pojawiła się możliwość zakupu na tyle dużych ilości tańszej energii, że możemy wprowadzić obniżkę cen dla przemysłu. Średnio wyniesie ona około 12 zł na 1 MWh energii. Obniżki cen dla gospodarstw domowych nie będzie, bo nie ma z czego obniżać - mówi Grzegorz Lot, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży w Vattenfall Sales Poland.
Proszący o zachowanie anonimowości konkurenci Vattenfalla dodają, że po obniżce zejdzie on do poziomu cenowego, jaki już teraz mają niektórzy inni sprzedawcy. Polscy konkurenci twierdzą, że obniżkę cen dla przemysłu umożliwia Vattenfallowi fakt, że stosuje ceny rynkowe - wyższe niż u polskich grup energetycznych - także dla gospodarstw domowych i dlatego nie ponosi na nich strat. Ceny energii dla gospodarstw domowych są w Vattenfall o około 12,5 proc. wyższe niż na przykład w Enion Energia. Vattenfall wprowadził je bez zgody regulatora, a Enion Energia ma ceny zatwierdzone przez regulatora. Polskie firmy stosują się do wytycznych URE, ale podkreślają, że ten poziom jest nieopłacalny.
- Gdybym sprzedawał gospodarstwom prąd po takich cenach jak Vattenfall, to też bym dokonał obniżki dla przemysłu, ale jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. My w rzeczywistości wykreowanej przez URE, a Vattenfall w rynkowej - ocenia Ireneusz Perkowski, prezes zarządu Energia Enion.
Dodaje, że bez podwyżki cen dla gospodarstw obniżka cen dla przemysłu jest niemożliwa.
- Dla oceny atrakcyjności tej oferty istotne jest stwierdzenie, czy ta obniżka w istocie powoduje, że energia będzie tańsza niż u innych sprzedawców. Obniżka cen przez Vattenfalla wcale nie oznacza, że będzie tańszy od innych - uważa Piotr Rudziński, wiceprezes zarządu EnergiPro Gigawat.
Ireneusz Chojnacki
- Cena hurtowa spadła i w efekcie pojawiła się możliwość zakupu na tyle dużych ilości tańszej energii, że możemy wprowadzić obniżkę cen dla przemysłu. Średnio wyniesie ona około 12 zł na 1 MWh energii. Obniżki cen dla gospodarstw domowych nie będzie, bo nie ma z czego obniżać - mówi Grzegorz Lot, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży w Vattenfall Sales Poland.
Proszący o zachowanie anonimowości konkurenci Vattenfalla dodają, że po obniżce zejdzie on do poziomu cenowego, jaki już teraz mają niektórzy inni sprzedawcy. Polscy konkurenci twierdzą, że obniżkę cen dla przemysłu umożliwia Vattenfallowi fakt, że stosuje ceny rynkowe - wyższe niż u polskich grup energetycznych - także dla gospodarstw domowych i dlatego nie ponosi na nich strat. Ceny energii dla gospodarstw domowych są w Vattenfall o około 12,5 proc. wyższe niż na przykład w Enion Energia. Vattenfall wprowadził je bez zgody regulatora, a Enion Energia ma ceny zatwierdzone przez regulatora. Polskie firmy stosują się do wytycznych URE, ale podkreślają, że ten poziom jest nieopłacalny.
- Gdybym sprzedawał gospodarstwom prąd po takich cenach jak Vattenfall, to też bym dokonał obniżki dla przemysłu, ale jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. My w rzeczywistości wykreowanej przez URE, a Vattenfall w rynkowej - ocenia Ireneusz Perkowski, prezes zarządu Energia Enion.
Dodaje, że bez podwyżki cen dla gospodarstw obniżka cen dla przemysłu jest niemożliwa.
- Dla oceny atrakcyjności tej oferty istotne jest stwierdzenie, czy ta obniżka w istocie powoduje, że energia będzie tańsza niż u innych sprzedawców. Obniżka cen przez Vattenfalla wcale nie oznacza, że będzie tańszy od innych - uważa Piotr Rudziński, wiceprezes zarządu EnergiPro Gigawat.
Ireneusz Chojnacki
70 lat jako maksymalny wiek kredytobiorcy w momencie spłaty kredytu - taką zasadę stosują m.in. Pekao, ING Bank Śląski, Kredyt Bank czy Lukas Bank. W Millennium, BPH, Dominet Banku oraz mBanku czy Multibanku jest to 75 lat. W przypadku, gdy o kredyt wnioskuje więcej niż jedna osoba, górny limit wieku ustalany jest zwykle dla najstarszego wnioskodawcy. Część banków co prawda określa taki limit, jednak godzi się na to, aby kredyt spłacała osoba starsza, niż wynikałoby z limitu, jeżeli spełni dodatkowe warunki, np. wykupi polisę na życie, przedstawi wyższy wkład własny czy też włączy do kredytu dodatkowego wnioskodawcę.
Konieczne ubezpieczenie na zycie
Przykładowo, w BOŚ górna granica wieku kredytobiorcy w momencie zakończenia spłaty kredytu to 70 lat, bank dopuszcza jednak podniesienie tego limitu do 75 lat, jeżeli wnioskodawca ubezpieczy się na życie i dokona cesji z polisy na bank. Suma ubezpieczenia powinna odpowiadać początkowej kwocie kredytu.
W BGŻ konieczne jest wykupienie polisy, jeżeli w trakcie spłaty kredytu kredytobiorca przekroczy 66 lat. Jednym z rozwiązań jest wykupienie polisy w momencie zawierania umowy kredytowej na sumę ubezpieczenia, jaką jest wartość kapitału, jaki pozostanie do spłaty po przekroczeniu 66. roku życia. W BZ WBK, gdzie standardowy limit to 70 lat, również dzięki wykupieniu polisy na życie można ten limit podnieść, jednak suma ubezpieczenia to początkowa wartość kredytu.
Dodatkowy wnioskodawca z dużym dochodem
Innym sposobem wydłużenia okresu kredytowania może być dołączenie dodatkowego wnioskodawcy do kredytu. Generalnie im starszy jest główny kredytobiorca, tym mniejszy będzie udział jego dochodu w kwocie stanowiącej podstawę do wyliczenia zdolności kredytowej wnioskodawców.
Przykładowo, w Raiffeisen Banku górna granica wieku kredytobiorcy w momencie zakończenia spłaty kredytu to 75 lat. Istnieje jednak możliwość podniesienia tej granicy do 80 lat. W takim przypadku 25% kwoty łącznego dochodu, w oparciu o który wyliczana jest zdolność kredytowa będą stanowić dochody dodatkowego wnioskodawcy. Górna granica wieku może być zwiększona także do 85 lat. Wtedy dochody drugiego wnioskodawcy traktowane są jako połowa kwoty stanowiącej podstawę do wyliczenia zdolności.
W Millennium górny limit wieku w momencie zakończenia spłaty kredytu to 75 lat, jednak w przypadku, gdy jeden z kredytobiorców ukończył 50 lat w momencie zaciągania kredytu, limit obniża się do 70 lat. Tego ograniczania nie stosuje się jednak w sytuacji, gdy dochody pozostałych wnioskodawców stanowią co najmniej 70% dochodów, na podstawie których wyliczana jest zdolność kredytowa.
W Deutsche Banku standardowy limit wieku, którym kredytobiorca kończy spłacać kredyt to 70 lat. Bank indywidualnie jest gotów podnieść ten limit, np. w sytuacji, gdy do kredytu przystąpi dodatkowy wnioskodawca, którego dochód stanowi co najmniej dwukrotność dochodu głównego kredytobiorcy.
źródło: banki, ExpanderIm starszy kredytobiorca, tym większy wkład własny
Limit wieku kredytobiorcy w momencie zakończenia spłaty kredytu może również zależeć od wysokości wkładu własnego. W Banku Nordea standardowo jest to 70 lat dla kredytów na okres powyżej 30 lat. Istnieje jednak możliwość podniesienia limitu ponad 70 lat (pod warunkiem, że czas spłaty kredytu nie przekracza 30 lat). W takim przypadku, jeżeli o kredyt stara się osoba w wieku 41-50 lat, wymagany wkład własny wynosi 20%, jeżeli będzie to osoba po 60. roku życia wkład własny wyniesie 60%. Bank reklamował nawet kredyt "do 100 lat". Analogicznie jest w GE Money banku, gdzie standardowy górny limit wieku to 75 lat. Można go jednak wydłużyć do 80 lat, np. jeżeli wnioskodawca dysponuje wkładem własnym na poziomie 50% kwoty kredytu.
Dziecko pomoże rodzicom wziąć kredyt
Bardzo ciekawy jest też przypadek Kredyt Banku. Bank ten oblicza bowiem limit wiekowy w odniesieniu nie do najstarszego, jak robią to zwykle banki, ale najmłodszej osoby w gospodarstwie domowym. Może to być pełnoletnie dziecko wnioskodawców. Jeżeli przystąpi do kredyt zaciąganego przez rodziców może wydłużyć okres kredytowania nawet do 30 lat. Dzięki temu rata będzie znacznie niższa, chociaż pozostaje problem spłaty kredytu przez osoby będące na emeryturze. Przykładowo osoba w wieku 60 lat zaciągająca kredyt w złotych na 200 tys. na 5 lat musiałaby teoretycznie zapłacić ratę na poziomie ok. 4 tys. zł. Po wydłużeniu okresu spłaty do 30 lat rata zmniejszyłaby się do ok. 1,5 tys. zł. W GE Money Banku poprzez włączenie dziecka można wydłużyć okres kredytowania o 5 lat (zwiększenie górnego limitu wieku w monecie spłaty z 75 do 80 lat).
Katarzyna Siwek, Rafał Konarski
interia.pl
70 lat jako maksymalny wiek kredytobiorcy w momencie spłaty kredytu - taką zasadę stosują m.in. Pekao, ING Bank Śląski, Kredyt Bank czy Lukas Bank. W Millennium, BPH, Dominet Banku oraz mBanku czy Multibanku jest to 75 lat. W przypadku, gdy o kredyt wnioskuje więcej niż jedna osoba, górny limit wieku ustalany jest zwykle dla najstarszego wnioskodawcy. Część banków co prawda określa taki limit, jednak godzi się na to, aby kredyt spłacała osoba starsza, niż wynikałoby z limitu, jeżeli spełni dodatkowe warunki, np. wykupi polisę na życie, przedstawi wyższy wkład własny czy też włączy do kredytu dodatkowego wnioskodawcę.
Konieczne ubezpieczenie na zycie
Przykładowo, w BOŚ górna granica wieku kredytobiorcy w momencie zakończenia spłaty kredytu to 70 lat, bank dopuszcza jednak podniesienie tego limitu do 75 lat, jeżeli wnioskodawca ubezpieczy się na życie i dokona cesji z polisy na bank. Suma ubezpieczenia powinna odpowiadać początkowej kwocie kredytu.
W BGŻ konieczne jest wykupienie polisy, jeżeli w trakcie spłaty kredytu kredytobiorca przekroczy 66 lat. Jednym z rozwiązań jest wykupienie polisy w momencie zawierania umowy kredytowej na sumę ubezpieczenia, jaką jest wartość kapitału, jaki pozostanie do spłaty po przekroczeniu 66. roku życia. W BZ WBK, gdzie standardowy limit to 70 lat, również dzięki wykupieniu polisy na życie można ten limit podnieść, jednak suma ubezpieczenia to początkowa wartość kredytu.
Dodatkowy wnioskodawca z dużym dochodem
Innym sposobem wydłużenia okresu kredytowania może być dołączenie dodatkowego wnioskodawcy do kredytu. Generalnie im starszy jest główny kredytobiorca, tym mniejszy będzie udział jego dochodu w kwocie stanowiącej podstawę do wyliczenia zdolności kredytowej wnioskodawców.
Przykładowo, w Raiffeisen Banku górna granica wieku kredytobiorcy w momencie zakończenia spłaty kredytu to 75 lat. Istnieje jednak możliwość podniesienia tej granicy do 80 lat. W takim przypadku 25% kwoty łącznego dochodu, w oparciu o który wyliczana jest zdolność kredytowa będą stanowić dochody dodatkowego wnioskodawcy. Górna granica wieku może być zwiększona także do 85 lat. Wtedy dochody drugiego wnioskodawcy traktowane są jako połowa kwoty stanowiącej podstawę do wyliczenia zdolności.
W Millennium górny limit wieku w momencie zakończenia spłaty kredytu to 75 lat, jednak w przypadku, gdy jeden z kredytobiorców ukończył 50 lat w momencie zaciągania kredytu, limit obniża się do 70 lat. Tego ograniczania nie stosuje się jednak w sytuacji, gdy dochody pozostałych wnioskodawców stanowią co najmniej 70% dochodów, na podstawie których wyliczana jest zdolność kredytowa.
W Deutsche Banku standardowy limit wieku, którym kredytobiorca kończy spłacać kredyt to 70 lat. Bank indywidualnie jest gotów podnieść ten limit, np. w sytuacji, gdy do kredytu przystąpi dodatkowy wnioskodawca, którego dochód stanowi co najmniej dwukrotność dochodu głównego kredytobiorcy.
źródło: banki, ExpanderIm starszy kredytobiorca, tym większy wkład własny
Limit wieku kredytobiorcy w momencie zakończenia spłaty kredytu może również zależeć od wysokości wkładu własnego. W Banku Nordea standardowo jest to 70 lat dla kredytów na okres powyżej 30 lat. Istnieje jednak możliwość podniesienia limitu ponad 70 lat (pod warunkiem, że czas spłaty kredytu nie przekracza 30 lat). W takim przypadku, jeżeli o kredyt stara się osoba w wieku 41-50 lat, wymagany wkład własny wynosi 20%, jeżeli będzie to osoba po 60. roku życia wkład własny wyniesie 60%. Bank reklamował nawet kredyt "do 100 lat". Analogicznie jest w GE Money banku, gdzie standardowy górny limit wieku to 75 lat. Można go jednak wydłużyć do 80 lat, np. jeżeli wnioskodawca dysponuje wkładem własnym na poziomie 50% kwoty kredytu.
Dziecko pomoże rodzicom wziąć kredyt
Bardzo ciekawy jest też przypadek Kredyt Banku. Bank ten oblicza bowiem limit wiekowy w odniesieniu nie do najstarszego, jak robią to zwykle banki, ale najmłodszej osoby w gospodarstwie domowym. Może to być pełnoletnie dziecko wnioskodawców. Jeżeli przystąpi do kredyt zaciąganego przez rodziców może wydłużyć okres kredytowania nawet do 30 lat. Dzięki temu rata będzie znacznie niższa, chociaż pozostaje problem spłaty kredytu przez osoby będące na emeryturze. Przykładowo osoba w wieku 60 lat zaciągająca kredyt w złotych na 200 tys. na 5 lat musiałaby teoretycznie zapłacić ratę na poziomie ok. 4 tys. zł. Po wydłużeniu okresu spłaty do 30 lat rata zmniejszyłaby się do ok. 1,5 tys. zł. W GE Money Banku poprzez włączenie dziecka można wydłużyć okres kredytowania o 5 lat (zwiększenie górnego limitu wieku w monecie spłaty z 75 do 80 lat).
Katarzyna Siwek, Rafał Konarski
interia.pl
Teraz jednak, gdy stosunek brytyjskiej waluty do unijnej wynosi prawie 1 do 1, zaś godzinowe stawki są wyższe na Zielonej Wyspie, praca w Wielkiej Brytanii mocno straciła na atrakcyjności.
Kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej w maju 2004 r. za jedno euro musieliśmy dać średnio 4,75 zł, zaś za funta ponad 7 zł. Przypomnijmy jeszcze inne cyfry. Brytyjska pensja minimalna wynosiła wówczas 4,50 Ł/godz., zaś irlandzka 7 euro/godz. Polak zarabiał więc w Anglii około 32 zł/godz., zaś w Irlandii 33 zł/godz. W sumie więc nieomal identycznie.
Przez cztery i pół roku naszej obecności w Unii sporo się zmieniło. Od biegłego roku systematycznie spada również wartość funta. W ciągu kilku miesięcy angielska waluta straciła do euro 30 proc. O ile w styczniu 2008 r. za jedno euro trzeba było zapłacić średnio 74 pensy, tak pod koniec roku już nawet 96 pensów.
Słabość brytyjskiej waluty widać nawet w stosunku do złotówki. Podczas gdy dolar zyskał od lipca ubiegłego roku blisko 50 proc., a euro ponad 25 proc., funt wzmocnił się jedynie o kilka procent. Pod koniec stycznia za jedno euro musieliśmy zapłacić średnio 4,44 zł, za funta 4,90 zł.
Przyjmując za punkt wyjścia godzinowe stawki minimalne i kursy walut w Anglii zarobimy dzisiaj 28 zł/godz., a w Irlandii 38 zł/godz., czyli aż o 10 zł więcej. Na pierwszy rzut oka Polakowi zdecydowanie bardziej opłaca się więc dzisiaj pracować na Zielonej Wyspie. Decydując się jednak na zamieszkanie w danym kraju, trzeba wziąć pod uwagę jeszcze inne czynniki. Jak chociażby koszty życia.
A dzisiaj ceny w Irlandii są zdecydowanie wyższe niż w Anglii. I to począwszy od artykułów spożywczych, poprzez ubrania, na sprzęcie elektronicznym skończywszy. - Niedawno kupiłem czapkę - wypowiada się na jednym z forów internetowych "Jeremy" mieszkający w Irlandii. - Na metce cena w funtach wynosiła 12, a w euro 20. I podobny stosunek odnosi się do zdecydowanej większości produktów. Tak więc kurs rynkowy funta w stosunku do euro swoje, a wartość dóbr i tak wciąż mierzona jest stosunkiem obu walut sprzed kilku lat.
Jedynie ceny wynajmu mieszkań w obu krajach są porównywalne. W Irlandii za jednoosobowy pokój zapłacimy 280-350 euro na miesiąc, w Wielkiej Brytanii 260-360 Ł.
Kolejna rzecz wpływająca na niekorzyść Irlandii to poważny kryzys gospodarczy w tym kraju. Oczywiście Zjednoczonego Królestwa też on nie ominął, jednak w Irlandii dał się bardziej odczuć. O ile jeszcze dwa lata temu Zielona Wyspa cieszyła się najniższym bezrobociem w całej Unii, a jego stopa przekraczała niewiele ponad 4 proc., tak już w grudniu 2008 wyniosła 8,3 proc. I według prognoz będzie dalej rosnąć. Tymczasem w Anglii bezrobocie pod koniec 2008 r. wyniosło 6,1 proc.
* * *
Ostatecznie sam musisz dokonać kalkulacji, który kraj jest dla ciebie bardziej opłacalny. Bez wątpienia jednak jeśli znajdziesz pracę w Irlandii - i to jeszcze blisko Irlandii Północnej, by tam móc robić zakupy w funtach - twój portfel wiele na tym zyska.
Milena Waldowska
ŚREDNI KURS ZŁOTÓWKI W OSTATNICH LATACH
DATA FUNT EURO
maj 2004 7,05 zł 4,75 zł
maj 2005 6,00 zł 4,16 zł
maj 2006 5,75 zł 3,92 zł
maj 2007 5,54 zł 3,78 zł
styczeń 2008 4,82 zł 3,60 zł
maj 2008 4,25 zł 3,39 zł
styczeń 2009 4,65 zł 4,38 zł
interia.pl
Teraz jednak, gdy stosunek brytyjskiej waluty do unijnej wynosi prawie 1 do 1, zaś godzinowe stawki są wyższe na Zielonej Wyspie, praca w Wielkiej Brytanii mocno straciła na atrakcyjności.
Kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej w maju 2004 r. za jedno euro musieliśmy dać średnio 4,75 zł, zaś za funta ponad 7 zł. Przypomnijmy jeszcze inne cyfry. Brytyjska pensja minimalna wynosiła wówczas 4,50 Ł/godz., zaś irlandzka 7 euro/godz. Polak zarabiał więc w Anglii około 32 zł/godz., zaś w Irlandii 33 zł/godz. W sumie więc nieomal identycznie.
Przez cztery i pół roku naszej obecności w Unii sporo się zmieniło. Od biegłego roku systematycznie spada również wartość funta. W ciągu kilku miesięcy angielska waluta straciła do euro 30 proc. O ile w styczniu 2008 r. za jedno euro trzeba było zapłacić średnio 74 pensy, tak pod koniec roku już nawet 96 pensów.
Słabość brytyjskiej waluty widać nawet w stosunku do złotówki. Podczas gdy dolar zyskał od lipca ubiegłego roku blisko 50 proc., a euro ponad 25 proc., funt wzmocnił się jedynie o kilka procent. Pod koniec stycznia za jedno euro musieliśmy zapłacić średnio 4,44 zł, za funta 4,90 zł.
Przyjmując za punkt wyjścia godzinowe stawki minimalne i kursy walut w Anglii zarobimy dzisiaj 28 zł/godz., a w Irlandii 38 zł/godz., czyli aż o 10 zł więcej. Na pierwszy rzut oka Polakowi zdecydowanie bardziej opłaca się więc dzisiaj pracować na Zielonej Wyspie. Decydując się jednak na zamieszkanie w danym kraju, trzeba wziąć pod uwagę jeszcze inne czynniki. Jak chociażby koszty życia.
A dzisiaj ceny w Irlandii są zdecydowanie wyższe niż w Anglii. I to począwszy od artykułów spożywczych, poprzez ubrania, na sprzęcie elektronicznym skończywszy. - Niedawno kupiłem czapkę - wypowiada się na jednym z forów internetowych "Jeremy" mieszkający w Irlandii. - Na metce cena w funtach wynosiła 12, a w euro 20. I podobny stosunek odnosi się do zdecydowanej większości produktów. Tak więc kurs rynkowy funta w stosunku do euro swoje, a wartość dóbr i tak wciąż mierzona jest stosunkiem obu walut sprzed kilku lat.
Jedynie ceny wynajmu mieszkań w obu krajach są porównywalne. W Irlandii za jednoosobowy pokój zapłacimy 280-350 euro na miesiąc, w Wielkiej Brytanii 260-360 Ł.
Kolejna rzecz wpływająca na niekorzyść Irlandii to poważny kryzys gospodarczy w tym kraju. Oczywiście Zjednoczonego Królestwa też on nie ominął, jednak w Irlandii dał się bardziej odczuć. O ile jeszcze dwa lata temu Zielona Wyspa cieszyła się najniższym bezrobociem w całej Unii, a jego stopa przekraczała niewiele ponad 4 proc., tak już w grudniu 2008 wyniosła 8,3 proc. I według prognoz będzie dalej rosnąć. Tymczasem w Anglii bezrobocie pod koniec 2008 r. wyniosło 6,1 proc.
* * *
Ostatecznie sam musisz dokonać kalkulacji, który kraj jest dla ciebie bardziej opłacalny. Bez wątpienia jednak jeśli znajdziesz pracę w Irlandii - i to jeszcze blisko Irlandii Północnej, by tam móc robić zakupy w funtach - twój portfel wiele na tym zyska.
Milena Waldowska
ŚREDNI KURS ZŁOTÓWKI W OSTATNICH LATACH
DATA FUNT EURO
maj 2004 7,05 zł 4,75 zł
maj 2005 6,00 zł 4,16 zł
maj 2006 5,75 zł 3,92 zł
maj 2007 5,54 zł 3,78 zł
styczeń 2008 4,82 zł 3,60 zł
maj 2008 4,25 zł 3,39 zł
styczeń 2009 4,65 zł 4,38 zł
interia.pl
Problemy klientów z uzyskaniem kredytu na kupno mieszkania i podobne kłopoty samych deweloperów z uzyskaniem w banku finansowania na dokończenie inwestycji spowodowały, że widmo bankructw spogląda w oczy prezesów wielu firm deweloperskich. Dotyczy to szczególnie tych mniejszych firm, które swoją działalność rozpoczęły stosunkowo niedawno, nie zdążyły zarobić na niedawnym boomie budowlanym, drogo kupiły ziemie i teraz mają problemy ze sprzedażą.
- Nie można wykluczyć, że w tym roku będą bankructwa i upadłości firm deweloperskich, choć będzie to dotyczyło tylko mniejszych firm - mówi Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu. W tej sytuacji jednak osoby, które będą w tym roku decydowały się na kupno mieszkania na rynku pierwotnym, powinny wykazać się szczególną ostrożnością. Wbrew pozorom 2009 rok nie będzie okresem, w którym nie będzie dochodziło do żadnych transakcji na rynku nieruchomości.
- Szacujemy, że w tym roku sektor bankowy udzieli ok. 250 tys. hipotecznych kredytów mieszkaniowych - uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Większość ekspertów spoza sektora bankowego spodziewa się jednak znacznie większego spadku popytu na mieszkania - sięgającego nawet 30 proc.
- Większość deweloperów ma problemy ze sprzedażą mieszkań, a części z nich rzeczywiście grozi bankructwo - twierdzi Aleksandra Szarek z Home Broker. Kupna mieszkania od nich trzeba unikać.
Jak uniknąć kłopotów przy zakupie nieruchomości? Co koniecznie trzeba sprawdzić? Jaki dokument musi posiadać deweloper?
Więcej: Gazeta Prawna 13.02.2009 (31) - Moje nieruchomości - str.D2
Roman Grzyb
Problemy klientów z uzyskaniem kredytu na kupno mieszkania i podobne kłopoty samych deweloperów z uzyskaniem w banku finansowania na dokończenie inwestycji spowodowały, że widmo bankructw spogląda w oczy prezesów wielu firm deweloperskich. Dotyczy to szczególnie tych mniejszych firm, które swoją działalność rozpoczęły stosunkowo niedawno, nie zdążyły zarobić na niedawnym boomie budowlanym, drogo kupiły ziemie i teraz mają problemy ze sprzedażą.
- Nie można wykluczyć, że w tym roku będą bankructwa i upadłości firm deweloperskich, choć będzie to dotyczyło tylko mniejszych firm - mówi Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu. W tej sytuacji jednak osoby, które będą w tym roku decydowały się na kupno mieszkania na rynku pierwotnym, powinny wykazać się szczególną ostrożnością. Wbrew pozorom 2009 rok nie będzie okresem, w którym nie będzie dochodziło do żadnych transakcji na rynku nieruchomości.
- Szacujemy, że w tym roku sektor bankowy udzieli ok. 250 tys. hipotecznych kredytów mieszkaniowych - uważa Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Większość ekspertów spoza sektora bankowego spodziewa się jednak znacznie większego spadku popytu na mieszkania - sięgającego nawet 30 proc.
- Większość deweloperów ma problemy ze sprzedażą mieszkań, a części z nich rzeczywiście grozi bankructwo - twierdzi Aleksandra Szarek z Home Broker. Kupna mieszkania od nich trzeba unikać.
Jak uniknąć kłopotów przy zakupie nieruchomości? Co koniecznie trzeba sprawdzić? Jaki dokument musi posiadać deweloper?
Więcej: Gazeta Prawna 13.02.2009 (31) - Moje nieruchomości - str.D2
Roman Grzyb
Gdzie jest haczyk? Otóż kupiec musi przekazać posiadany portfel papierów wartościowych firmie zajmującej się alternatywnymi usługami finansowymi, na okres od trzech do dziesięciu lat, otrzymując przy takiej transakcji 80 proc. bieżącej wartości zbywanych aktywów i uprawniając pożyczkodawcę do dowolnego dysponowania swoimi akcjami. Po trzech do dziesięciu latach spłacania oprocentowania na poziomie 3 proc. do 5 proc., o ile udało mu się spłacić pierwotną wysokość zaciągniętej pożyczki, nabywca nieruchomości otrzymuje swojej papiery wartościowe z powrotem.
- Jeżeli po tym okresie akcje pójdą w górę, każda ze stron zyskuje - mówi Jason Jepson, rzecznik świadczącej takie właśnie, alternatywne usługi finansowe firmy Grander Financial z Irvine w Kalifornii.
Tak działająca pożyczka hipoteczna zabezpieczona papierami wartościowymi to tylko jeden ze sposobów kreatywnego podejścia do kupna nieruchomości na rynku, na którym trudno uzyskać kredyt bankowy. Rozwiązania takie są stosowane, gdy poziom kapitału w systemie spada -- są jednak wyjścia lepsze i gorsze.
Kreatywne - tak, ale nie nowe
Jak się okazuje, takie sposoby finansowania zakupów czterech kątów nie są specjalnie nowe. Uciekano się do nich już w przeszłości, podczas wcześniejszych zawirowań gospodarczych.
- Wiele nowych produktów hipotecznych, jakie się pojawiają, to powtórki z przeszłości - mówi Anthony Sanders, profesor finansów rynku nieruchomości Arizona State University. - [Są to] odmiany pożyczek hipotecznych, jakie były popularne na cechującym się wysoką inflacją i wysokimi stopami procentowymi przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku.
Weźmy, na przykład, dwuetapowy kredyt hipoteczny, czyli kredyt o stałym oprocentowaniu rozłożony na 40 lat, który następnie po 10 latach zmienia się na kredyt o oprocentowaniu zmiennym. Czterdziestoletnie kredyty hipoteczne oferują zazwyczaj niższe miesięczne spłaty kapitału, niż kredyty dwuetapowe, ich oprocentowanie jest jednak przeważnie wyższe. Aby przekonać się, że tańszy jest kredyt dwuetapowy, trzeba wykonać parę obliczeń.
interia.pl/forbes
Gdzie jest haczyk? Otóż kupiec musi przekazać posiadany portfel papierów wartościowych firmie zajmującej się alternatywnymi usługami finansowymi, na okres od trzech do dziesięciu lat, otrzymując przy takiej transakcji 80 proc. bieżącej wartości zbywanych aktywów i uprawniając pożyczkodawcę do dowolnego dysponowania swoimi akcjami. Po trzech do dziesięciu latach spłacania oprocentowania na poziomie 3 proc. do 5 proc., o ile udało mu się spłacić pierwotną wysokość zaciągniętej pożyczki, nabywca nieruchomości otrzymuje swojej papiery wartościowe z powrotem.
- Jeżeli po tym okresie akcje pójdą w górę, każda ze stron zyskuje - mówi Jason Jepson, rzecznik świadczącej takie właśnie, alternatywne usługi finansowe firmy Grander Financial z Irvine w Kalifornii.
Tak działająca pożyczka hipoteczna zabezpieczona papierami wartościowymi to tylko jeden ze sposobów kreatywnego podejścia do kupna nieruchomości na rynku, na którym trudno uzyskać kredyt bankowy. Rozwiązania takie są stosowane, gdy poziom kapitału w systemie spada -- są jednak wyjścia lepsze i gorsze.
Kreatywne - tak, ale nie nowe
Jak się okazuje, takie sposoby finansowania zakupów czterech kątów nie są specjalnie nowe. Uciekano się do nich już w przeszłości, podczas wcześniejszych zawirowań gospodarczych.
- Wiele nowych produktów hipotecznych, jakie się pojawiają, to powtórki z przeszłości - mówi Anthony Sanders, profesor finansów rynku nieruchomości Arizona State University. - [Są to] odmiany pożyczek hipotecznych, jakie były popularne na cechującym się wysoką inflacją i wysokimi stopami procentowymi przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku.
Weźmy, na przykład, dwuetapowy kredyt hipoteczny, czyli kredyt o stałym oprocentowaniu rozłożony na 40 lat, który następnie po 10 latach zmienia się na kredyt o oprocentowaniu zmiennym. Czterdziestoletnie kredyty hipoteczne oferują zazwyczaj niższe miesięczne spłaty kapitału, niż kredyty dwuetapowe, ich oprocentowanie jest jednak przeważnie wyższe. Aby przekonać się, że tańszy jest kredyt dwuetapowy, trzeba wykonać parę obliczeń.
interia.pl/forbes
Ekonomiści spodziewają się, że z każdym miesiącem sytuacja potencjalnych kredytobiorców będzie się pogarszać.
Na razie szybko rosną natomiast depozyty. Oszczędności Polaków w bankach w styczniu wzrosły o niemal 10 mld złotych. To efekt wciąż wysokich stawek oprocentowania w wielu bankach i nadal dobrej sytuacji finansowej konsumentów. Rosnące bezrobocie sprawi, że w portfelach Polaków będzie coraz mniej gotówki, jaką można by przeznaczyć na lokaty bankowe.
źródło informacji: PAP/Parkiet
Ekonomiści spodziewają się, że z każdym miesiącem sytuacja potencjalnych kredytobiorców będzie się pogarszać.
Na razie szybko rosną natomiast depozyty. Oszczędności Polaków w bankach w styczniu wzrosły o niemal 10 mld złotych. To efekt wciąż wysokich stawek oprocentowania w wielu bankach i nadal dobrej sytuacji finansowej konsumentów. Rosnące bezrobocie sprawi, że w portfelach Polaków będzie coraz mniej gotówki, jaką można by przeznaczyć na lokaty bankowe.
źródło informacji: PAP/Parkiet
Zaostrzenie polityki kredytowej diametralnie zmieniło sytuację na rynku nieruchomości. Większość inwestorów bagatelizowała pierwsze sygnały, jednak po jakimś czasie przyznała, że ze sprzedażą rzeczywiście nie jest najlepiej. Deweloperom pomaga trochę rosnąca popularność programu rządowego "Rodzina na swoim", jednak to wciąż za mało. Czy deweloperzy zdecydują się zatem na wynajęcie gotowych mieszkań?
Wielu inwestorów zastanawia się co zrobić w obecnej sytuacji. Świadomość, że na polskim rynku wciąż jest duże zapotrzebowanie na mieszkania napawa optymizmem, bo oznacza, że mamy do czynienia z chwilowymi zawirowaniami. Jak tylko uspokoi się sytuacja na rynku kredytowym, ale też będą nie najgorsze warunki makroekonomiczne, sprzedaż mieszkań ożywi się. Do tego czasu deweloperzy mogliby zdecydować się na wynajęcie mieszkań? ale to nie jest takie proste. Zbyt dużą przeszkodą są przepisy o ochronie praw lokatorów, które mocno chronią najemców przed eksmisją. Bardzo trudno pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. Okazuje się, że takie osoby trzeba najpierw uprzedzić na piśmie o zamiarze wypowiedzenia umowy i po odczekaniu miesiąca taki krok wykonać. Tak więc cały proces wydłuża się. Ministerstwo pracuje co prawda nad uproszczeniem zasad wynajmu mieszkań komercyjnych, ale czy dzięki tym zmianom zwiększy się podaż mieszkań pod wynajem? Na taką formę zdecydować się mogą najwięksi deweloperzy, o dobrym zapleczu finansowym. Inni mogą sporo ryzykować podejmując taką decyzję.
Sceptycznie do wynajmu mieszkań przez deweloperów podchodzi sam dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, który przyznaje, że "żeby prowadzić tego typu działalność trzeba dysponować długoterminowym finansowaniem. Trudno sobie wyobrazić aby deweloperzy, którzy obecnie mają problemy z pozyskiwaniem 2-3 letniego kredytu inwestycyjnego w bankach (zwrot z inwestycji w przypadku najmu to horyzont w najlepszym przypadku 8-10lat) byli w stanie taką działalność prowadzić. Wymagałoby to stworzenia odpowiednich instrumentów przez instytucje finansowe, które prowadziłyby w tym zakresie działalność leasingową, co wydaje się mało prawdopodobne - szczególnie w obecnej sytuacji".
Kolejny raz potwierdza się, że brakuje kompleksowych rozwiązań. Jedno uproszczenie nie rozwiąże problemu. Trzeba jednak przyznać, że sam pomysł uproszczenia zasad najmu w stosunku do mieszkań wynajmowanych na wolnym rynku jest dobry. Bo przecież deweloperzy w swoich planach inwestycyjnych mogą wziąć też pod uwagę budowę mieszkań pod wynajem i tym samym urozmaicić swoją działalność.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl
Zaostrzenie polityki kredytowej diametralnie zmieniło sytuację na rynku nieruchomości. Większość inwestorów bagatelizowała pierwsze sygnały, jednak po jakimś czasie przyznała, że ze sprzedażą rzeczywiście nie jest najlepiej. Deweloperom pomaga trochę rosnąca popularność programu rządowego "Rodzina na swoim", jednak to wciąż za mało. Czy deweloperzy zdecydują się zatem na wynajęcie gotowych mieszkań?
Wielu inwestorów zastanawia się co zrobić w obecnej sytuacji. Świadomość, że na polskim rynku wciąż jest duże zapotrzebowanie na mieszkania napawa optymizmem, bo oznacza, że mamy do czynienia z chwilowymi zawirowaniami. Jak tylko uspokoi się sytuacja na rynku kredytowym, ale też będą nie najgorsze warunki makroekonomiczne, sprzedaż mieszkań ożywi się. Do tego czasu deweloperzy mogliby zdecydować się na wynajęcie mieszkań? ale to nie jest takie proste. Zbyt dużą przeszkodą są przepisy o ochronie praw lokatorów, które mocno chronią najemców przed eksmisją. Bardzo trudno pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. Okazuje się, że takie osoby trzeba najpierw uprzedzić na piśmie o zamiarze wypowiedzenia umowy i po odczekaniu miesiąca taki krok wykonać. Tak więc cały proces wydłuża się. Ministerstwo pracuje co prawda nad uproszczeniem zasad wynajmu mieszkań komercyjnych, ale czy dzięki tym zmianom zwiększy się podaż mieszkań pod wynajem? Na taką formę zdecydować się mogą najwięksi deweloperzy, o dobrym zapleczu finansowym. Inni mogą sporo ryzykować podejmując taką decyzję.
Sceptycznie do wynajmu mieszkań przez deweloperów podchodzi sam dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, który przyznaje, że "żeby prowadzić tego typu działalność trzeba dysponować długoterminowym finansowaniem. Trudno sobie wyobrazić aby deweloperzy, którzy obecnie mają problemy z pozyskiwaniem 2-3 letniego kredytu inwestycyjnego w bankach (zwrot z inwestycji w przypadku najmu to horyzont w najlepszym przypadku 8-10lat) byli w stanie taką działalność prowadzić. Wymagałoby to stworzenia odpowiednich instrumentów przez instytucje finansowe, które prowadziłyby w tym zakresie działalność leasingową, co wydaje się mało prawdopodobne - szczególnie w obecnej sytuacji".
Kolejny raz potwierdza się, że brakuje kompleksowych rozwiązań. Jedno uproszczenie nie rozwiąże problemu. Trzeba jednak przyznać, że sam pomysł uproszczenia zasad najmu w stosunku do mieszkań wynajmowanych na wolnym rynku jest dobry. Bo przecież deweloperzy w swoich planach inwestycyjnych mogą wziąć też pod uwagę budowę mieszkań pod wynajem i tym samym urozmaicić swoją działalność.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl
Zdjęty ze stanowiska mer Antananarywy, główny opozycjonista Andry Rajoelina, prowadzący otwartą walkę z malgaskim prezydentem Markiem Ravalomananą, że sprawy Daewoo uczynił jeden ze swoich koronnych argumentów.
- Sprawa Daewoo wywołała gniew ludności. Potępiam sygnatariuszy, rząd, a zwłaszcza prezydenta. Nasze zwyczaje zabraniają sprzedaży lub dzierżawy ziemi obcym - powiedział niedawno prasie Rajoelina.
Lista zestawiona przez AFP powstała na podstawie raportu pozarządowej organizacji Grein:
Na Ukrainie amerykański bank Morgan Stanley nabył 40 tys. hektarów ziemi uprawnej, rosyjska firma inwestycyjna Renaissance Capital - 300 tys. hektarów, a brytyjska grupa inwestycyjna Landkom - 100 tys. hektarów.
Rząd libijski w zamian za gaz i ropę uzyskał dostęp do 247 tys. hektarów ziemi na Ukrainie.
W Rosji szwedzkie grupy inwestycyjne nabyły: Black Earth Farming - 331 tys. hektarów, Alpcot-Agro - 128 tys. hektarów ziemi rolnej.
W Kazachstanie Chiny wydzierżawiły 7 tys. hektarów. W Afryce, w zamian za udostępnianie nowoczesnych technologii, chińskie firmy przejmują ziemię. Produkcję rolną Chiny przenoszą też do Australii.
W Brazylii japońska grupa Mitsui nabyła 100 hektarów pod uprawę soi, a holenderska grupa Louis Dreyfus - 60 tys. hektarów.
W Argentynie rząd południowokoreański posiada 21 tys. hektarów ziemi uprawnej.
Z Sudanem Egipt zawarł kontrakt na uprawę milionów ton zboża przeznaczonego na eksport do Kairu. W tym afrykańskim kraju saudyjskie konsorcjum Hadco wydzierżawiło ponad 10 tys. hektarów pod uprawę żywności na rynek w Arabii Saudyjskiej; trwają też pertraktacje w sprawie 690 tys. hektarów ziemi, o które zabiega Korea Płd.
Byli rebelianci z południa Sudanu zawarli z amerykańskim przedsiębiorstwem porozumienie o wykorzystaniu obszaru większego od Luksemburga.
W Malawi brytyjski fundusz Cru Investment kontroluje 2500 hektarów ziemi, by uprawiać tam żywność na potrzeby Zjednoczonego Królestwa.
W Angoli afrykańskie stowarzyszenie Lonrho z siedzibą w Londynie kontroluje 20 tys. hektarów.
W Indonezji firmy należące do rodziny bin Laden podpisały w sierpniu umowę na eksploatację 500 tys. hektarów pól ryżowych.
W Laosie chińskie przedsiębiorstwo ZTE uzyskało koncesję na eksploatację 100 tys. hektarów ziemi ornej pod uprawę biopaliw. Na Filipinach rząd podpisał umowy z Pekinem, dające chińskim firmom dostęp do 1,24 mln hektarów ziemi, ale część porozumień została zawieszona.
W Pakistanie fundusz ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Abraaj Capital, nabył 324 hektary ziemi pod uprawy ryżu i zboża na wewnętrzny rynek ZEA. W USA inwestorzy japońscy kontrolują 216 862 hektarów ziemi na potrzeby uprawy warzyw na rynek japoński.
źródło informacji: PAP
Czwartek, 12 lutego (07:39)
Zdjęty ze stanowiska mer Antananarywy, główny opozycjonista Andry Rajoelina, prowadzący otwartą walkę z malgaskim prezydentem Markiem Ravalomananą, że sprawy Daewoo uczynił jeden ze swoich koronnych argumentów.
- Sprawa Daewoo wywołała gniew ludności. Potępiam sygnatariuszy, rząd, a zwłaszcza prezydenta. Nasze zwyczaje zabraniają sprzedaży lub dzierżawy ziemi obcym - powiedział niedawno prasie Rajoelina.
Lista zestawiona przez AFP powstała na podstawie raportu pozarządowej organizacji Grein:
Na Ukrainie amerykański bank Morgan Stanley nabył 40 tys. hektarów ziemi uprawnej, rosyjska firma inwestycyjna Renaissance Capital - 300 tys. hektarów, a brytyjska grupa inwestycyjna Landkom - 100 tys. hektarów.
Rząd libijski w zamian za gaz i ropę uzyskał dostęp do 247 tys. hektarów ziemi na Ukrainie.
W Rosji szwedzkie grupy inwestycyjne nabyły: Black Earth Farming - 331 tys. hektarów, Alpcot-Agro - 128 tys. hektarów ziemi rolnej.
W Kazachstanie Chiny wydzierżawiły 7 tys. hektarów. W Afryce, w zamian za udostępnianie nowoczesnych technologii, chińskie firmy przejmują ziemię. Produkcję rolną Chiny przenoszą też do Australii.
W Brazylii japońska grupa Mitsui nabyła 100 hektarów pod uprawę soi, a holenderska grupa Louis Dreyfus - 60 tys. hektarów.
W Argentynie rząd południowokoreański posiada 21 tys. hektarów ziemi uprawnej.
Z Sudanem Egipt zawarł kontrakt na uprawę milionów ton zboża przeznaczonego na eksport do Kairu. W tym afrykańskim kraju saudyjskie konsorcjum Hadco wydzierżawiło ponad 10 tys. hektarów pod uprawę żywności na rynek w Arabii Saudyjskiej; trwają też pertraktacje w sprawie 690 tys. hektarów ziemi, o które zabiega Korea Płd.
Byli rebelianci z południa Sudanu zawarli z amerykańskim przedsiębiorstwem porozumienie o wykorzystaniu obszaru większego od Luksemburga.
W Malawi brytyjski fundusz Cru Investment kontroluje 2500 hektarów ziemi, by uprawiać tam żywność na potrzeby Zjednoczonego Królestwa.
W Angoli afrykańskie stowarzyszenie Lonrho z siedzibą w Londynie kontroluje 20 tys. hektarów.
W Indonezji firmy należące do rodziny bin Laden podpisały w sierpniu umowę na eksploatację 500 tys. hektarów pól ryżowych.
W Laosie chińskie przedsiębiorstwo ZTE uzyskało koncesję na eksploatację 100 tys. hektarów ziemi ornej pod uprawę biopaliw. Na Filipinach rząd podpisał umowy z Pekinem, dające chińskim firmom dostęp do 1,24 mln hektarów ziemi, ale część porozumień została zawieszona.
W Pakistanie fundusz ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Abraaj Capital, nabył 324 hektary ziemi pod uprawy ryżu i zboża na wewnętrzny rynek ZEA. W USA inwestorzy japońscy kontrolują 216 862 hektarów ziemi na potrzeby uprawy warzyw na rynek japoński.
źródło informacji: PAP
Czwartek, 12 lutego (07:39)
Szacuje się, że około 85% nieruchomości kupowanych w Polsce finansowane jest właśnie z kredytów hipotecznych.
Czy w związku z tym kupić teraz nieruchomość? Tak, bo mamy szansę na znalezienie nieruchomości w atrakcyjnej cenie. Ale jak zdobyć środki na jej zakup? Zaraz pojawiają się pytania:
• W jakim banku dostanę kredyt?
• Czy mam zdolność kredytową?
• Na jaką kwotę mogę liczyć?
• Jaki okres kredytowania wybrać?
• W jakiej walucie będzie najkorzystniej?
Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na te pytania. Sytuacja każdego klienta banku jest rozpatrywana indywidualnie i ocena jego możliwości kredytowych może się zasadniczo różnić od innych, na pierwszy rzut oka podobnych. Z tymi oraz wieloma innymi problemami pomogą nam się uporać doradcy finansowi. Oczywiście, powinny to być osoby z odpowiednimi kwalifikacjami, znające rynki finansowe oraz z niezbędnym doświadczeniem i wiedzą.
Polityka kredytowa banków uległa w ostatnim półroczu znacznemu zaostrzeniu. Na chwilę obecną o kredycie o LTV ponad 100% czy marży poniżej 1% ciężko jest z bankami rozmawiać. Kolejną przeszkodą dla potencjalnego kredytobiorcy jest zmienność ofert. W tydzień po obliczeniu zdolności kredytowej może okazać się, że różni się ona zasadniczo od aktualnej. Co zrobić, aby oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu, przeszukiwania ofert i weryfikowania wielu umów? - Spotkać się z doradcą.
Doradca porówna oferty z całego rynku kredytowego i zaproponuje te, które będą, po uwzględnieniu szeregu czynników, optymalne dla kredytobiorcy. Dla każdego wariantu policzy, jak będzie kształtowała się rata w okresie kredytowania. Nie pozwoli zgubić się kredytobiorcy w zawiłościach procedur oraz przeprowadzi go przez cały proces kompletowania dokumentów i przyznawania kredytu przez bank.
W dobie zawirowań na rynkach finansowych banki mają bardzo zróżnicowaną ofertę, co jest odpowiedzią na zmniejszone zaufanie do instytucji finansowych. Wynikiem tego stanu rzeczy może być sytuacja, w której, przy identycznej wielkości kredytu, w dwóch różnych bankach dostaniemy dwie znacznie różniące się od siebie oferty.
Jeśli chcemy uzyskać dostęp do pełnej oferty kredytów hipotecznych, powinniśmy skorzystać z pomocy najbardziej doświadczonych doradców finansowych - doradców Open Finance. Doradcy znają bieżące warunki, negocjują warunki umowy z przedstawicielami banków, jak również posiadają własne oferty dostępne tylko dla ich Klientów. Dla uzyskania bardziej szczegółowych informacji proszę wypełnić formularz, a doradcy finansowi Open Finance z przyjemnością się z Państwem skontaktują i odpowiedzą na wszystkie pytania.
Szacuje się, że około 85% nieruchomości kupowanych w Polsce finansowane jest właśnie z kredytów hipotecznych.
Czy w związku z tym kupić teraz nieruchomość? Tak, bo mamy szansę na znalezienie nieruchomości w atrakcyjnej cenie. Ale jak zdobyć środki na jej zakup? Zaraz pojawiają się pytania:
• W jakim banku dostanę kredyt?
• Czy mam zdolność kredytową?
• Na jaką kwotę mogę liczyć?
• Jaki okres kredytowania wybrać?
• W jakiej walucie będzie najkorzystniej?
Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na te pytania. Sytuacja każdego klienta banku jest rozpatrywana indywidualnie i ocena jego możliwości kredytowych może się zasadniczo różnić od innych, na pierwszy rzut oka podobnych. Z tymi oraz wieloma innymi problemami pomogą nam się uporać doradcy finansowi. Oczywiście, powinny to być osoby z odpowiednimi kwalifikacjami, znające rynki finansowe oraz z niezbędnym doświadczeniem i wiedzą.
Polityka kredytowa banków uległa w ostatnim półroczu znacznemu zaostrzeniu. Na chwilę obecną o kredycie o LTV ponad 100% czy marży poniżej 1% ciężko jest z bankami rozmawiać. Kolejną przeszkodą dla potencjalnego kredytobiorcy jest zmienność ofert. W tydzień po obliczeniu zdolności kredytowej może okazać się, że różni się ona zasadniczo od aktualnej. Co zrobić, aby oszczędzić sobie niepotrzebnego stresu, przeszukiwania ofert i weryfikowania wielu umów? - Spotkać się z doradcą.
Doradca porówna oferty z całego rynku kredytowego i zaproponuje te, które będą, po uwzględnieniu szeregu czynników, optymalne dla kredytobiorcy. Dla każdego wariantu policzy, jak będzie kształtowała się rata w okresie kredytowania. Nie pozwoli zgubić się kredytobiorcy w zawiłościach procedur oraz przeprowadzi go przez cały proces kompletowania dokumentów i przyznawania kredytu przez bank.
W dobie zawirowań na rynkach finansowych banki mają bardzo zróżnicowaną ofertę, co jest odpowiedzią na zmniejszone zaufanie do instytucji finansowych. Wynikiem tego stanu rzeczy może być sytuacja, w której, przy identycznej wielkości kredytu, w dwóch różnych bankach dostaniemy dwie znacznie różniące się od siebie oferty.
Jeśli chcemy uzyskać dostęp do pełnej oferty kredytów hipotecznych, powinniśmy skorzystać z pomocy najbardziej doświadczonych doradców finansowych - doradców Open Finance. Doradcy znają bieżące warunki, negocjują warunki umowy z przedstawicielami banków, jak również posiadają własne oferty dostępne tylko dla ich Klientów. Dla uzyskania bardziej szczegółowych informacji proszę wypełnić formularz, a doradcy finansowi Open Finance z przyjemnością się z Państwem skontaktują i odpowiedzą na wszystkie pytania.
Jego zdaniem, w czasie dekoniunktury i braku pieniędzy na rynku kapitałowym prywatyzacji trzeba zaniechać. Według szacunków posła, za sprzedane teraz spółki skarbu państwa otrzymalibyśmy co najmniej 20 proc. mniej niż rok temu. To nie jest pora na oddawanie ich w ręce nowych właścicieli.
"Dopuszczam prywatyzację tych firm, które są mało użyteczne, gdzie produkcja ustała i niewiele się dzieje. Kapitał prywatny mógłby je uruchomić. Przedsiębiorstw, które sobie radzą mimo spowolnienia gospodarczego, sprzedawać nie należy" - akcentuje poseł Stec.
Pełny tekst rozmowy zamieszcza piątkowa "Trybuna".
źródło informacji: PAP/Trybuna
Jego zdaniem, w czasie dekoniunktury i braku pieniędzy na rynku kapitałowym prywatyzacji trzeba zaniechać. Według szacunków posła, za sprzedane teraz spółki skarbu państwa otrzymalibyśmy co najmniej 20 proc. mniej niż rok temu. To nie jest pora na oddawanie ich w ręce nowych właścicieli.
"Dopuszczam prywatyzację tych firm, które są mało użyteczne, gdzie produkcja ustała i niewiele się dzieje. Kapitał prywatny mógłby je uruchomić. Przedsiębiorstw, które sobie radzą mimo spowolnienia gospodarczego, sprzedawać nie należy" - akcentuje poseł Stec.
Pełny tekst rozmowy zamieszcza piątkowa "Trybuna".
źródło informacji: PAP/Trybuna
Kłopoty z płynnością finansową mają przede wszystkim mniejsi deweloperzy czy tzw. deweloperzy jednej inwestycji, którzy kupowali grunty w ciągu ostatnich dwóch lat, a budowę finansują z wpłat klientów. Zastój na rynku i spadek cen mieszkań sprawiły, że ich marża sięga jedynie kilku procent. A to oznacza bankructwo.
Deweloper aby zabezpieczyć sobie funkcjonowanie musi uzyskać 15-20 proc. marży, jeśli tego nie zrobi - upada - tłumaczy Tytus Misiak. Już teraz fundusze inwestycyjne, zarówno polskie, jak i zagraniczne, zaczynają przejmować największych krakowskich deweloperów. Krzysztof Bartuś, prezes krakowskiego Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości, ocenia, że z rynku zniknie 30 proc. budowniczych.
Więcej w "Gazecie Krakowskiej"
Zdaniem analityków rynku budownictwa na rozwiniętych rynkach marża deweloperska sięga 10 -12 proc., krajowi deweloperzy podbudowani hossą ostatnich lat windowali ceny do kosmicznych poziomów, obecnie trzeba zejść na ziemię.
Kłopoty z płynnością finansową mają przede wszystkim mniejsi deweloperzy czy tzw. deweloperzy jednej inwestycji, którzy kupowali grunty w ciągu ostatnich dwóch lat, a budowę finansują z wpłat klientów. Zastój na rynku i spadek cen mieszkań sprawiły, że ich marża sięga jedynie kilku procent. A to oznacza bankructwo.
Deweloper aby zabezpieczyć sobie funkcjonowanie musi uzyskać 15-20 proc. marży, jeśli tego nie zrobi - upada - tłumaczy Tytus Misiak. Już teraz fundusze inwestycyjne, zarówno polskie, jak i zagraniczne, zaczynają przejmować największych krakowskich deweloperów. Krzysztof Bartuś, prezes krakowskiego Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości, ocenia, że z rynku zniknie 30 proc. budowniczych.
Więcej w "Gazecie Krakowskiej"
Zdaniem analityków rynku budownictwa na rozwiniętych rynkach marża deweloperska sięga 10 -12 proc., krajowi deweloperzy podbudowani hossą ostatnich lat windowali ceny do kosmicznych poziomów, obecnie trzeba zejść na ziemię.
Wydarzenia 2009 roku będą przełomowe dla gospodarki Azji. Cztery czynniki nadal powodują rozprzestrzenianie się kryzysu gospodarczego do krajów azjatyckich, które w ostatnich kwartałach wykazywały się odpornością. Na początku 2009 r. słabnący optymizm, problemy z utrzymaniem płynności, perspektywa niestabilności kursów walut i nierównowaga w obrocie handlowym zaczynają wywierać presję na gospodarkę, zwiększając tym samym stopień ryzyka krótkoterminowego w różnych krajach. Pomimo wzrostu ryzyka politycznego i społecznego we wszystkich zakątkach Azji, można oczekiwać, że region ten będzie jednym z pierwszych, w którym nastąpi ożywienie, ponieważ niski poziom zadłużenia i spadające ceny surowców przyczynią się do powrotu gospodarek azjatyckich na ścieżkę wzrostu.
Europa
Obecnie Europa w pełni odczuwa skutki spowolnienia gospodarczego. W bieżącym roku z pewnością nadejdą kolejne niekorzystne informacje, ponieważ redukowanie poziomu zapasów i słabnący eksport dodatkowo zwiększają problemy powodowane przez ograniczanie wydatków na konsumpcję, niedobory kredytów i niepewność na rynkach finansowych. W całym regionie obniżono prognozy dotyczące wzrostu PKB i obecnie prognozuje się spadek PKB na poziomie 1,5 proc. dla Europy Zachodniej, 2-2,5-proc. spadek w Irlandii i Wielkiej Brytanii oraz bardziej umiarkowany spadek do (0,5 proc.) w Finlandii i Norwegii. Ekonomiści zgodnie uważają, że jesteśmy bliscy najniższego punktu obecnego spowolnienia w wielu krajach pod względem wzrostu kwartał do kwartału.
Stany Zjednoczone
Stany Zjednoczone są wyraźnie w najgorszym punkcie obecnego cyklu, ponieważ w obliczu spadającej sprzedaży i ogólnej niepewności gospodarczej, firmy nadal zwalniają pracowników w szybkim tempie. Oczekuje się dalszego wzrostu bezrobocia w najbliższym czasie, ale w kolejnych miesiącach 2009 r. sytuacja może się poprawić. W związku ze zmianą administracji w Waszyngtonie w połączeniu z pakietem agresywnych rozwiązań pobudzających gospodarkę, rozluźnieniem polityki na rynkach kredytowych oraz gwałtownym spadkiem cen energii i surowców można oczekiwać powrotu tendencji wzrostowej PKB w trzecim kwartale.
Monika Szymańska
Na podstawie raportu Economic Pulse firmy Cushman & Wakefield
Wydarzenia 2009 roku będą przełomowe dla gospodarki Azji. Cztery czynniki nadal powodują rozprzestrzenianie się kryzysu gospodarczego do krajów azjatyckich, które w ostatnich kwartałach wykazywały się odpornością. Na początku 2009 r. słabnący optymizm, problemy z utrzymaniem płynności, perspektywa niestabilności kursów walut i nierównowaga w obrocie handlowym zaczynają wywierać presję na gospodarkę, zwiększając tym samym stopień ryzyka krótkoterminowego w różnych krajach. Pomimo wzrostu ryzyka politycznego i społecznego we wszystkich zakątkach Azji, można oczekiwać, że region ten będzie jednym z pierwszych, w którym nastąpi ożywienie, ponieważ niski poziom zadłużenia i spadające ceny surowców przyczynią się do powrotu gospodarek azjatyckich na ścieżkę wzrostu.
Europa
Obecnie Europa w pełni odczuwa skutki spowolnienia gospodarczego. W bieżącym roku z pewnością nadejdą kolejne niekorzystne informacje, ponieważ redukowanie poziomu zapasów i słabnący eksport dodatkowo zwiększają problemy powodowane przez ograniczanie wydatków na konsumpcję, niedobory kredytów i niepewność na rynkach finansowych. W całym regionie obniżono prognozy dotyczące wzrostu PKB i obecnie prognozuje się spadek PKB na poziomie 1,5 proc. dla Europy Zachodniej, 2-2,5-proc. spadek w Irlandii i Wielkiej Brytanii oraz bardziej umiarkowany spadek do (0,5 proc.) w Finlandii i Norwegii. Ekonomiści zgodnie uważają, że jesteśmy bliscy najniższego punktu obecnego spowolnienia w wielu krajach pod względem wzrostu kwartał do kwartału.
Stany Zjednoczone
Stany Zjednoczone są wyraźnie w najgorszym punkcie obecnego cyklu, ponieważ w obliczu spadającej sprzedaży i ogólnej niepewności gospodarczej, firmy nadal zwalniają pracowników w szybkim tempie. Oczekuje się dalszego wzrostu bezrobocia w najbliższym czasie, ale w kolejnych miesiącach 2009 r. sytuacja może się poprawić. W związku ze zmianą administracji w Waszyngtonie w połączeniu z pakietem agresywnych rozwiązań pobudzających gospodarkę, rozluźnieniem polityki na rynkach kredytowych oraz gwałtownym spadkiem cen energii i surowców można oczekiwać powrotu tendencji wzrostowej PKB w trzecim kwartale.
Monika Szymańska
Na podstawie raportu Economic Pulse firmy Cushman & Wakefield
Aż 42% osób biorących udział w sondzie twierdzi, że to spadki cen nieruchomości w największym stopniu przyczynią się do ożywienia rynku mieszkaniowego.
Wiele osób jednak nadal odwleka decyzję o zakupie mieszkania oczekując kolejnych korekt. - Największe spadki cen są już za nami, mówi Mariusz Kania, prezes Metrohouse. Obecnie na rynku mamy szeroką gamę mieszkań, które można kupić po cenach znacznie niższych niż przed kilkunastoma miesiącami. Atrakcyjne cenowo oferty znikają momentalnie z rynku, a okazje pojawiają się częściej niż w ostatnich latach. To rzeczywiście ożywia rynek - dodaje. Nikt nie potrafi odpowiedzieć, jak długo potrwa obecna sytuacja, dlatego zdaniem specjalistów to dobry czas na podejmowanie decyzji zakupowych, tym bardziej, że deweloperzy silnie ograniczyli liczbę nowych inwestycji. To sprawi, że za rok lub dwa podaż mieszkań będzie o wiele niższa.
34% internautów jest zdania, że istotne znaczenie może mieć liberalizacja polityki kredytowej banków, a 12% twierdzi, że mogą pomóc rządowe dopłaty do kredytów w ramach programu "Rodzina na swoim"
Z sondy więc wynika, że 46% internautów upatruje szansy na ożywienie rynku w zmianach funkcjonowania instrumentów finansowania zakupu. - Zaostrzenie kryteriów kredytowania zakupu nieruchomości znacząco ograniczyło dostępność mieszkań. Jednak nadal możliwe jest uzyskanie kredytu na 100% zakupu, twierdzi Grzegorz Kędzierski, dyrektor sprzedaży Metrohouse. Słuszne założenia programu dopłat do kredytów kolidują z cenami mieszkań. - W największych miastach nie więcej niż kilkanaście procent ofert kwalifikuje się do programu "Rodzina na swoim", ale np. w Krakowie i w Gdańsku trudno jest jednak znaleźć oferty odpowiadające założeniom programu. Dlatego realizacja rządowych dopłat do kredytów może okazać się tam dość trudna - podkreśla Kędzierski.
Ani rozwój popularnego segmentu budownictwa, ani powrót na rynek zagranicznych inwestorów nie będą mieć w opinii ankietowanych wpływu na ożywienie sytuacji na rynku. Takich odpowiedzi udzieliło łącznie 12% internautów.
Sonda została przeprowadzona w okresie grudzień 2008 - styczeń 2009 r. na próbie ponad 300 internautów
interia.pl Środa, 11 lutego (10:45)
Aż 42% osób biorących udział w sondzie twierdzi, że to spadki cen nieruchomości w największym stopniu przyczynią się do ożywienia rynku mieszkaniowego.
Wiele osób jednak nadal odwleka decyzję o zakupie mieszkania oczekując kolejnych korekt. - Największe spadki cen są już za nami, mówi Mariusz Kania, prezes Metrohouse. Obecnie na rynku mamy szeroką gamę mieszkań, które można kupić po cenach znacznie niższych niż przed kilkunastoma miesiącami. Atrakcyjne cenowo oferty znikają momentalnie z rynku, a okazje pojawiają się częściej niż w ostatnich latach. To rzeczywiście ożywia rynek - dodaje. Nikt nie potrafi odpowiedzieć, jak długo potrwa obecna sytuacja, dlatego zdaniem specjalistów to dobry czas na podejmowanie decyzji zakupowych, tym bardziej, że deweloperzy silnie ograniczyli liczbę nowych inwestycji. To sprawi, że za rok lub dwa podaż mieszkań będzie o wiele niższa.
34% internautów jest zdania, że istotne znaczenie może mieć liberalizacja polityki kredytowej banków, a 12% twierdzi, że mogą pomóc rządowe dopłaty do kredytów w ramach programu "Rodzina na swoim"
Z sondy więc wynika, że 46% internautów upatruje szansy na ożywienie rynku w zmianach funkcjonowania instrumentów finansowania zakupu. - Zaostrzenie kryteriów kredytowania zakupu nieruchomości znacząco ograniczyło dostępność mieszkań. Jednak nadal możliwe jest uzyskanie kredytu na 100% zakupu, twierdzi Grzegorz Kędzierski, dyrektor sprzedaży Metrohouse. Słuszne założenia programu dopłat do kredytów kolidują z cenami mieszkań. - W największych miastach nie więcej niż kilkanaście procent ofert kwalifikuje się do programu "Rodzina na swoim", ale np. w Krakowie i w Gdańsku trudno jest jednak znaleźć oferty odpowiadające założeniom programu. Dlatego realizacja rządowych dopłat do kredytów może okazać się tam dość trudna - podkreśla Kędzierski.
Ani rozwój popularnego segmentu budownictwa, ani powrót na rynek zagranicznych inwestorów nie będą mieć w opinii ankietowanych wpływu na ożywienie sytuacji na rynku. Takich odpowiedzi udzieliło łącznie 12% internautów.
Sonda została przeprowadzona w okresie grudzień 2008 - styczeń 2009 r. na próbie ponad 300 internautów
interia.pl Środa, 11 lutego (10:45)
średnia ocen: 4,5