Teraz mieszkańcy miast zaczynają doceniać walory takich lokalizacji. Otwarcie widokowe na rzekę wijącą się nieraz aż po horyzont czy możliwość zacumowania jachtu lub motorówki w pobliskiej marinie zachęcają do zakupu mieszkania w budynku nabrzeżnym. Deweloperzy umiejętnie wykorzystują ten trend i w kolejnych miastach nowe inwestycje nad rzekami rosną, jak przysłowiowe grzyby po deszczu.

Na taką sytuację ma też wpływ fakt, że w ostatnich latach, a zwłaszcza w czasie pierwszego boomu deweloperskiego, większość działek w atrakcyjnych rejonach miast zostało już wykupionych i zabudowanych. Równocześnie pojawiło się sporo możliwości zakupu terenów  przybrzeżnych. Są to często tereny uwolnienie po dużych zakładach przemysłowych czy stoczniach.

 Lokalizacja ciężkiego przemysłu produkcyjnego lub transportowego wzdłuż rzek pozwalała wykorzystywać do transportu zarówno szlaki wodne, jak i lądowe – kolejowe.




Zaletą tych lokalizacji jest wyposażenie w pełną sieciową infrastrukturę miejską oraz drogi dojazdowe. I choć czasem wymagają rekultywacji, to jednak ich położenie w centrach miast czyni je bardzo atrakcyjnymi. Wszystko to wpasowuje się w światową tendencję rewitalizacji terenów poprzemysłowych, zlokalizowanych na obszarach śródmiejskich. Słynnym już przykładem mogą być tu londyńskie doki, czy nadbrzeżne dzielnice Amsterdamu.

Wiele polskich miast rewitalizuje tereny wokołorzeczne. Nabrzeżne bulwary i urządzona zieleń wraz z towarzyszącą małą architekturą, jak ławeczki, fontanny, deptaki i nastrojowe oświetlenie wciągają rzeki do miast. Kładki piesze, bary, restauracje z ogródkami mają zachęcić mieszkańców do spędzania tam wolnego czasu zarówno w dzień, jak i wieczorami.


Paulina Michniak

Property Journal